IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Plac Wyzwolenia

 

 Plac Wyzwolenia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySro Lip 16, 2014 11:29 pm





W jednej z najruchliwszych części Kapitolu znajduje się Plac Wyzwolenia - dokładnie w miejscu, w którym niegdyś wznosił się Ośrodek Szkoleniowy. Zniszczony przez nieznanych sprawców, którzy spowodowali potężny wybuch w sali treningowej, został poddany rozbiórce, ale na odbudowę się nie zdecydowano. Zamiast tego, w dokładnie rok od wybuchu rebelii, do użytku oddano spory plac eventowy, upamiętniający wyzwolenie kraju spod reżimu prezydenta Snowa.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 10:40 am

Na kilka minut przed dwunastą, Plac Wyzwolenia wypełniony jest prawie po brzegi. Mieszkańcy Kapitolu tłoczą się dookoła owalnego podwyższenia ustawionego na środku, na którym - oprócz mównicy - umieszczono kilka ekranów ukazujących powiększony obraz ludziom stojącym najdalej. Cztery główne wejścia zostały obstawione przez Strażników Pokoju; rozmieszczono również wykrywające metal bramki, więc wniesienie jakiejkolwiek broni jest niemożliwe. Jedynym niekontrolowanym wejściem jest wąskie, boczne, prowadzące do sektora najbliżej podwyższenia, przeznaczone dla członków Rządu. Po bokach znajdują się sektory dla mediów, nieco mniej zatłoczone, ale za to pełne sprzętu nagrywającego na sporej wielkości statywach.
Choć Almy Coin jeszcze nie widać, kilkoro jej współpracowników zajęło już miejsca za mównicą.
Dzień Wyzwolenia, oprócz szarych obywateli, przyciągnął również drobnych handlarzy. Dookoła placu spotkać można kolorowe stoiska z plakatami propagandowymi, atrapami hełmów Strażników Pokoju, barwnymi chorągiewkami i najróżniejszymi gadżetami, które przyciągają uwagę głównie najmłodszych. Tu i tam grupka chłopców ogląda miniaturowe figurki rebeliantów, podczas gdy dziewczynki bardziej zainteresowane są kiepskiej jakości replikami sukienek, jakie nosiły trybutki na paradzie przed 74. Głodowymi Igrzyskami. Atmosfera jest lekka i raczej pogodna; póki co nic nie niepokoi patrolujących teren Strażników.


Możecie gromadzić się na placu. Pamiętajcie, że rządowcy wchodzą innym wejściem, niż zwykli obywatele, i że ci drudzy przed wejściem przechodzą przez wykrywacze metalu. Jeśli nie macie partnerów do gry, zachęcam do spontanicznego zaczepiania samotnych postaci. Mistrz Gry też pojawi się tu i ówdzie, a kolejny post "fabularny" pojawi się jutro rano.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 11:11 am

||Bilokacja po Silver Screen

Obcy, nienależący do mnie aparat ciążył mi w dłoni nieprzyjemnie. Nie przepadałam za nim, praca przy użyciu nieznanego mi sprzętu nie była przyjemna; jednak nie miałam innego wyjścia. W momencie, w którym pokłóciłam się z Lowellem zrozumiałam, że jakiekolwiek unoszenie się dumą pozbawi mnie pracy i jedynych środków utrzymania, dlatego też musiałam coś z tym zrobić. Znaleźć jakieś rozwiązanie tymczasowe, dopóki samej nie uda mi się odłożyć na nowy – co miałam nadzieję, nastąpi jak najszybciej.
Westchnęłam poprawiając pasek plecaka, po czym rozejrzałam się po okolicy. Na razie nie było jeszcze wielkiego ruchu, tu i tam przechadzały się jakieś osoby, dzieci przeglądały wystawione na stoiskach figurki i sukienki. Uniosłam aparat i nacisnęłam na przycisk migawki, robiąc kilka zdjęć dziewczynce wirującej w podróbce stroju z parady, następnie złapałam jeszcze rozmawiających ludzi, pracującą przy stoisku kobietę. Chwilę pokręciłam się jeszcze po samym placu, po czym skierowałam się w stronę podwyższenia, uśmiechnęłam się do Strażników go pilnujących, po czym pokazałam im przepustkę z Capitol Voice i –nim zdążyli mi zabronić – prześlizgnęłam się obok nich.
Dobrze wiedziałam, że zdjęcia osób z rządu  - i ro zrobione z tak bliska! - będą cenniejsze niż wszystkie pozostałe. Ustawiłam się zatem na skraju podwyższenia, poprawiłam parametry sprzętu i zabrałam się do fotografowania osób obecnych.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 12:40 pm


Francis naprawdę cieszył się z tego święta. Z święta wolności, nowego - lepszego - porządku, triumfu moralnych wartości nad kapitolińską rozpustą. Życie w Trzynastce naprawdę doskonale wykuło jego charakter i ten ciepły, czerwcowy dzień traktował prawie tak poważnie jak urodziny kolejnych dzieci. Prawie; bycie ojcem i mężem zawsze stało ponad zawodowymi obowiązkami, chociaż odkąd Frederick i Claire stali się już dorośli coraz częściej zapełniał pustkę pracą, wdzięczny za posiadanie malutkiej Kacy. Chyba dlatego czuł się ciągle młody, tak jakby dalej był niespełna dwudziestolatkiem, podrzucającym do góry pierworodnego syna. Słodkie przebicia z przeszłości, wyraźne tak samo w czasie pokoju jak i wojny. Skupiał się jednak na pozytywnych wspomnieniach, ustawiając je po prostu w odpowiedniej kolejności. Krew ofiar, dobijanie umierających wojsk Snowa, ciężkie, zatrute powietrze płynące przez spalone ulice dawnej stolicy...te obrazy wyryły mu się w pamięć, ale słodki smak zwycięstwa, tak odurzający dla każdego mężczyzny, przyćmiewał wszelkie trudy. W końcu zwyciężyli i od roku żył w Nowym, Wspaniałym Świecie.
Skłamałby jednak, gdyby nie tęsknił za niskimi korytarzami Trzynastki, za ustalonym porządkiem i technicznymi rytuałami. W ograniczonej przestrzeni czuł się odrobinę pewniej, chociaż doskonale wiedział, że Kacy będzie dorastać w bardziej sprzyjających warunkach niż starsze rodzeństwo. Niebo, zieleń...fakt, w małych ilościach, ale drzewa powoli odrastały na zgliszczach a ciemne chmury rozpływały się ponad betonowymi budowlami. Frank był za to naprawdę wdzięczny Coin. Oczywiście na zewnątrz starał się zachowywać zdrowy dystans, ale kiedy wchodził z Mallory na Plac Wyzwolenia czuł się naprawdę spełniony. W każdym aspekcie; i jako ojciec (trójka zdrowych, cudownych dzieci), i mąż (przetrwali pomimo kryzysów) i lekarz, chociaż ten ostatni element jego egzystencji sprawiał, że był nieco przemęczony.
Na Dzień Wyzwolenia udał się praktycznie od razu po dyżurze, lecząc się tylko szybką drzemką, z której jeszcze nie do końca się otrząsnął, prowadząc Mallory pomiędzy kolejnymi rzędami rządowych (hihi) siedzeń, w końcu znajdując miejsce państwa Hearstów. Jedne z tych najbliższych scenie, z której miała przemawiać Coin.
- Zawsze wiedziałem, że twoje ważne stanowisko w rządzie da nam jakieś zaskakujące profity - powiedział do Mallory, posyłając jej ciepły, wręcz czuły uśmiech, drocząc się z nią tak samo jak wtedy, kiedy byli zaledwie nastolatkami. Czas płynął niezwykle szybko, uczucie naprawdę zmieniało się wraz z kolejnymi wydarzeniami, ale wolał obecną, stabilną pewność i twarde fundamenty niż ówczesną, zaskakującą chwiejność. - I nie bądź spięta. Claire zajmie się Kacy - dodał już ciszej, uspokajająco, pewien, że lekki grymas na twarzy Mally dotyczy raczej obecności Coin a nie trwogi o córki, pewnie organizujące imprezę życia: dla wymyślonych przyjaciół. Nie chciał jednak poruszać spornych tematów w tak ważny dzień; złapał więc Mallory za dłoń, przykrywając ją swoją i witając się zdawkowym skinieniem głowy z znajomymi, zajmującymi powoli miejsca.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 1:08 pm

Nigdy nie sądziła, że praca w rządzie - inaczej, praca pod skrzydłami Almy Coin - będzie wiązała się ze świadomością, która powoli zaczęła wsączać w jej krwiobieg dziwny niepokój. Podczas gdy Frank pozostawał cudownie biernym obywatelem państwa, w która utopia była na wyciągnięcie ręki (ciekawe, czy tak sądzili przetrzymywani więźniowie), Mallory stawiała pierwsze kroki na drodze do buntu. Równie nieporadne jak jej córka kilka lat temu (nadal czuła to matczyne wzruszenie na wspomnienie dziecięcych nóżek na dywanie), bo przecież występowała tutaj jako przedstawicielka władzy i jedna z wielu przeciwników cichej rewolucji, którą wyczuwało się w powietrzu. Dobrze wiedziała, że strażnicy stoją tu, bo coraz głośniej Verite ogłasza swoje niezadowolenie z obecnych rządów i że Lennart Bedloe zniknął nie dlatego, że go dorwali, a dlatego, że miał kogoś po drugiej stronie, kto zajął się nim należycie. To wszystko coraz bardziej zaczynało przypominać echa Trzynastki, ale Mallory już wiedziała, że nie przetrwa kolejnego przewrotu, nie w sytuacji, kiedy tym razem Los mógł im nie sprzyjać. Co nie znaczyło, że będzie godzić się z głupimi wytycznymi Argenta.
Dlatego czuła się nie tyle zmęczona (przecież to jej mąż padał po dyżurze, co rozczarowana i zaciskała pełne, czerwone wargi na widok ludzi, którzy zajmowali miejsce niedaleko ich, notując w pamięci nazwiska tych, którzy niegdyś zajmowali te same miejsca obok Snowa. Nie była mściwa czy zawistna, ale najchętniej podeszłaby do kilku przedstawicieli starego porządku i zapytała o to, co zrobili z obrazami, które wykradali tylko po to, by zakryć ślady krwi na ścianach. Nie znała z autopsji historii kapitolińskiego zepsucia, ale odczuwała żołnierską pogardę do tego typu praktyk. Zresztą wszystko (nawet nienawistne myśli) było lepsze od szukania wzrokiem przyjaciela męża, sprawiającego, że zamiast zwyczajowej pogody ducha, nękały ją jakieś potworne wyrzuty sumienia, gryzące ją w kark.
Zawsze myślała, że kiedy już zdradzi Francisa (z zemsty?) będzie odczuwać coś w rodzaju ponurej satysfakcji, ale najwyraźniej nie była aż tak zblazowana i pozbawiona serca, bo każdy dotyk męża przywoływał inne wargi i doprowadzał ją do stanu absolutnego roztrzęsienia. Nie byłaby jednak sobą, gdyby dawała po sobie cokolwiek poznać. Odwzajemniła uśmiech, przekonana w stu procentach, że ma dosyć kłamstw, najwyraźniej nadawała się do rządu jak kwiatek do kożucha i będąc wśród przyjaciół (nie nazwałaby tak tych ludzi) zachowywała się jeszcze gorzej niż zazwyczaj, nie pozwalając sobie na żaden czuły gest w stosunku do męża.
- Zawsze myślałam, że dla ciebie ważniejsze jest wykonywanie rozmów bez podsłuchu, ale niech będzie - odpowiedziała w podobnym tonie, ściskając nagle jego dłoń i rozglądając się dokoła. Nie wybrała dobrego momentu na szczerość, właściwie wolałaby rozgrywać tę kłótnię (a raczej maraton milczenia, nigdy nie podniosła na niego głosu) w atmosferze domowej, ale wiedziała, że musi mu o tym powiedzieć. - Byłbyś zły, gdybym ci powiedziała, że zrobiłam coś bardzo nieodpowiedzialnego? - ściszyła głos, kładąc głowę na jego ramieniu. Ta umiarkowana bliskość była wypracowanym schematem, pamiętała, że dopiero po kilku latach od zdrady przestała odczuwać w stosunku do niego obrzydzenie. Do tej pory nienawidziła siebie, że wybaczyła mu niemal od razu, kochając go tak ślepo i beznadziejnie oraz nie ufając mu teraz wcale.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 1:44 pm

Tak głębokie świętowanie Dnia Wyzwolenia zakrawało o szaleństwo osoby zindoktrynowanej do głębi, ale Frank uważał się za całkiem rozsądnego człowieka, znajdującego umiar nawet w tak podniosłej sytuacji. Nie płakał przecież rzewnymi łzami ani nie ubierał się jakoś specjalnie elegancko, stawiając na stara, dobrą (i nieco przetartą na łokciach, ale czymże były niedostatki ciuchów przy szczęśliwości ducha?) marynarkę, w której ostatnio celebrował piąte urodziny Kacy.
Właściwie powinien zabrać ją ze sobą, ba, zupełnie zadowolony czułby się tylko w obecności całej rodziny, ale wojskowe naleciałości podszeptywały mu, że nie byłoby to zbyt dobre posunięcie. Oczywiście nie wierzył w żadne zamachy - ufał Strażnikom Pokoju, widział skrupulatne przeszukiwania i miał nadzieję (złudną?), że rząd większą uwagę zwraca na bezpieczeństwo takich spędów ludności. Zresztą, nie znajdowali się na moście, wszędzie roiło się od wojskowych i tylko głupiec próbowałby czegoś złego w dzień tak pełen dobra.
Frank naprawdę wierzył w to, że ludzie są z natury pozytywnymi, cierpliwymi i miłymi istotami...o ile nie są byłymi Kapitolińczykami. Tych uważał za zdegenerowane zwierzątka i pomagał im tylko w nielicznych przypadkach. Dość brutalne, ale prawdziwe; propaganda w Trzynastce wyostrzyła mu spojrzenie na starych mieszkańców stolicy i starał się nie zapuszczać do KOLCa, lecząc wyłącznie Rebeliantów. Zajęcie trudne, ale satysfakcjonujące: uwielbiał swoją pracę a dzięki dostępowi do najnowszej techniki i medykamentów miał naprawdę spore pole do popisu. To nic, że w szpitalu brakowało lekarzy a sam Hearst musiał zajmować się przypadkami dość odległymi od swojej specjalizacji - rozwijał się więc na wielu poziomach, wracając do domu zazwyczaj zmordowany i zasypiający na stojąco pod prysznicem. Teraz też - po całonocnym dyżurze - najchętniej położyłby się do łóżka i stracił przytomność na najbliższe dziesięć (wersja optymistyczna) lub pięć (wersja realna - Kacy skacząca po plecach i brzdękoląca na małej gitarze skutecznie wybudzała) godzin.
Wolał jednak być tutaj, ze swoją żoną, chociaż z ich dwójki wydarzenie bardziej przeżywał Frank, wpatrując się w pusty na razie podest z wyraźnym ukontentowaniem.
- Nie mam nic do ukrycia przed ewentualnymi podsłuchującymi, więc...to mało przydatny bonus. - odparł lekko, całkiem szczerze, uśmiechając się lekko, kiedy ruda głowa Mallory dotknęła jego ramienia i...I dość szybko uśmiech odrobinę stracił na swojej promienności, kiedy ukochana żona użyła nieodpowiedzialnego słowa. Nie zaczął się jednak denerwować; dwudziestoletni staż małżeństwa pozwalał na kompletne i beznadziejne w swojej naiwności zaufanie, którym obdarzał Mally bez jakichkolwiek wątpliwości.
- Jak bardzo? I co konkretnie? - spytał rzeczowo, zerkając na zegarek i zastanawiając się przez chwilę jak się ma jego nocny pacjent, leżący teraz na intensywnej terapii.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 2:06 pm


Nigdy nie sądziła, że ktokolwiek sprawi, że wyrośnie z nieco zahukanego, acz stanowczego i buntowniczego dzieciaka na osobę rozsądną i czułą. Nie była przecież gejzerem emocji wszelakich, relacje z ludźmi zawierała na wzór Trzynastki - lubiła tych, którzy byli jej potrzebni i którzy zapewniali jeden ze schodków piramidy Maslowa - i nie umiała obdarzać zaufaniem kogoś, kto już raz tego zaufania nadużył. Mimo wszystko, Hearst wypisywał się z tego schematu, będąc nie tyle towarzyszem jej życia i seksualnym zaspokojeniem, ale przede wszystkim przyjacielem, któremu powierzała niejeden sekret. I ojcem trójki ich wspaniałych dzieci, o których miała myśleć tego dnia częściej niż o zwycięstwie, które stało się już tylko reliktem przeszłości,
Dlatego musiała powiedzieć mu o tym właśnie dziś, kiedy siedzieli sami (naprawdę ciężko było w domowym rozgardiaszu znaleźć chwilę na prywatność) i kiedy Frank znajdował się w stanie względnie przytomnym, zachwycony i podniecony do reszty tym szumnym dniem. Nie dziwiła mu się wcale - bywał idealnym wojskowym, wierzącym w sprawiedliwość państwa i jego ład, zakochała się przecież w jego prawym charakterze i poczuciu bezpieczeństwa - ale kobieca intuicja podpowiadała mu, że nie wszystko jest takie proste i oczywiste. Pewnie dlatego czuła się szczęśliwa, wiedząc, że jej córka pozostaje pod świetną opieką starszej siostry i że jej rodzicom nie grozi nic wielkiego, skoro znajdują się pod najwyższą ochroną. Nie sądziła też, że jakikolwiek rządowy mógłby zdradzić Coin. Zbyt wiele profitów przynosiło im popieranie Pani Prezydent, która jeszcze się nie pojawiała. Całe szczęście, mieli czas na rozwiązywanie dramatów małżeńskich - małych, nie mogła przecież uważać tej drobnej wpadki za coś, co mogłoby zachwiać ich względną sielanką. Wypracowaną zaciskaniem zębów i brakiem histerycznych pytań o dyżury Franka, być może spędzone w ramionach ponętnej pielęgniarki. Już dawno nauczyła się, że Hearst nie bywa wierny, ale nie znaczyło to wcale, że nie darzy jej uczuciem.. Przynajmniej jako matkę ich dzieci, które były dla niego najważniejsze.
- Siedzenie na świeczniku tym bardziej, ale uśmiechaj się szeroko, może Capitol's Voice cię zauważy -
zaśmiała się, czując się bardzo niekomfortowo jako ta, która miała przerwać to małżeńskie przekomarzanie się. Uniosła głowę, starając się nie zniszczyć makijażu i sukienki, ale nadal pozostawała ciasno wtulona w niego, jego męski zapach drażnił jej nerwy i uspokajał jednocześnie.
- Staram się dotrzeć do kogoś bardzo zdolnego. Gdybyś zobaczył jego szkice... Coś pięknego - zaczęła, czując się zupełnie tak, jakby grała w jakąś nietypową grę. Była raczej konkretna i szybko przechodziła do szczegółów, pozbywając się okólników czy grania na zwłokę. - Jest z Kwartału. Szukają go wszyscy za wysadzenie mostu - dodała cicho, rozglądając się przezornie, ale byli niemal sami, więc ryzyko podsłuchania ich małżeńskiej rozmowy było minimalne.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 3:44 pm

po rozmowie ze Scarlett

Było dokładnie tak samo. Tylko na Placu Wyzwolenia nie znajdowały się już trupy, które trzeba było palić w niespotykanym tempie, żeby nie roznosiły zarazy, a ludzkie szczątki, które rok temu wybroniły się przed zemstą Rebeliantów. Nie wiedział, czy odczuwa w stosunku do nich sympatię (czyli obojętność) czy może już w myślach planuje kolejne starcie, strącające niektórych z piedestału (gdzie jego ulubiona Pani Dowódca?).
Zjawił się tutaj wcześnie. Wolał nie występować jeszcze oficjalnie w roli zięcia Almy Coin, zresztą przeczuwał, że zaręczyny (przekładane i odwoływane) mogą wywołać falę oburzenia. Biedni prostaczkowie słusznie przypuszczali, że zarówno Melanie, jak i Gerard zapragną opić to wydarzenie krwią niewinnych. Dziś jednak nastał dzień radości i dlatego uśmiechał się szeroko w perfekcyjnie dopasowanym garniturze, jakby na moment rzeczywiście mógł pasować do tej rządowej układanki. Nie bez przyczyny jednak unikał towarzystwa ludzi, dla których nadal był tym samym szaleńcem, prowadzącym ponad trzydzieści lat temu swoją maskotkę na smyczy. Dziwne, że akurat właśnie myślał o swojej suki, przykutej do łóżka i śpiącej snem niemal wiecznym. Tym razem nie obudził jej wcale, czując jednocześnie ulgę (okazała się mądrzejsza niż przypuszczał) i pogardę (nie mógł darować jej braku reakcji w restauracji); zresztą wolał mieć ją bezpieczną w domu.
Był zaskoczony, że Nicole nadal z wdziękiem prześlizguje się wśród zgromadzonych gości. Czyżby Randall był tak głupi, że skazywał ją na kontakt z napastnikiem? Uśmiechnął się dokładnie tak, jakby zwietrzył ofiarę. Strach zawsze poprawiał mu nastrój.
- Każesz mi się znowu uśmiechnąć? - zapytał, łapiąc ją za rękę i racząc staroświeckim pocałunkiem... zdrady. Dobrze, że nie znała tej konotacji.
Powrót do góry Go down
the pariah
Charlie Smith
Charlie Smith
https://panem.forumpl.net/t2138-charlie-smith
https://panem.forumpl.net/t2140-charlie
https://panem.forumpl.net/t2139-charlie-smith
https://panem.forumpl.net/t2149-pokrecony-swiat-charliego
https://panem.forumpl.net/t2148-charlie
https://panem.forumpl.net/t2882-opuszczone-mieszkanie-charlie-smith
Wiek : 18
Zawód : drobny złodziejaszek
Przy sobie : aparat fotograficzny, zapalniczka, tygodniowy zapas kawy, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, wytrych
Znaki szczególne : nieodparty urok
Obrażenia : niezagojona rana postrzałowa prawego barku, obtarte wnętrze prawej dłoni

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 4:35 pm

początek

Głupotą było przychodzenie dzisiaj na plac, zwłaszcza, że wkoło pełno będzie ludzi z rządu, ale nie nimi się najbardziej przejmował. Wojskowi, ci stwarzali największe niebezpieczeństwo i to na nich będzie musiał najbardziej uważać.
Szczerze mówiąc to nie powinien się był tu pojawiać, ale nie mógł sobie odpuścić okazji - tłumy, które pochłonięte będą jakimś bliżej nieokreślonym wydarzeniem (Charlie nie interesował się zbytnio tym, co działo się w stolicy, a gazet nie czytał, chyba że te, na których właśnie spał, albo wykorzystywał do rozpalenia ogniska) były idealnym celem do podwędzenia portfela, czy jakichś kosztowności. Rozstanie z Maisie sprawiło, że stał się mniej ostrożny - nie zależało mu już za bardzo na bezpieczeństwie, liczyć zaczęło się po prostu przetrwanie - zdobycie czegoś do jedzenia, sprzedania, czy wymiany.
W kieszeni jego bluzy wciąż tkwiło stare zmiętoszone zdjęcie panny Ginsberg. Próbował je wyrzucić wiele razy, raz nawet wrzucił w płomienie, ale opamiętał się w porę wyciągając fotografię, ale przy okazji poparzył sobie prawą dłoń. Przyłożył do niej jakieś bandaże i papkę z rośliny, o której wydawało mu się, że czytał w jednej z książek. Nie był pewien, czy to jest akurat ten konkretny gatunek, ale ziele łagodziło ból, więc je stosował.
Domyślał się, że na placu rozstawią wykrywacze metalu, więc nie wziął ze sobą niczego, co mogłoby zwrócić na niego uwagę. Ba, doprowadził nawet twarz do jako takiego wyglądu, nieco doczyścił ubrania i tak pojawił się na miejscu. Kontrolę przeszedł bez żadnych problemów i wkrótce zniknął w gęstniejącym tłumie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 4:36 pm

/z ruin, ale fabularnie pewnie z koszar albo z mieszkania

Nie była zachwycona koniecznością przybycia na Plac Wyzwolenia. Jej zdaniem wcale nie był to dzień który należało jakoś uczcić. Nic się nie zmieniało oprócz nazwiska prezydenta. Snow czy Coin, Coin czy Snow. To było jedno i to samo. Niestety obowiązki wzywały, a obowiązkiem szefa Strażników Pokoju było uczestnictwo w tego typu uroczystościach. Poprzedniego dnia odebrała z pralni galowy mundur. Niechętnie go na siebie wkładała dziś rano. Z każdym kolejnym dniem nienawidziła sytuacji w której się znalazła coraz bardziej. Za każdym razem gdy ktoś pukał do drzwi podskakiwała niespokojnie. Bolesna świadomość tego, że wybuch poduszkowca nie był przypadkiem, potem poniżenie jej na przesłuchaniu... wyrok śmierci był już zapewne podpisany. Może nie został jeszcze wybrany oprawca...
Na placu powoli gromadzili się ludzie. Reiven przeczesywała spojrzeniem tłum. Wcześniej wydała rozkazy swoim ludziom i zrobiła odprawę zgodnie z rozkazami od Coin. Przeszukiwania i wzmocnione środki ostrożności... Dlaczego wątpiła w skuteczność tych metod? Może dlatego że to było Panem, Panem w którym może oficjalnie panował pokój, ale w którym pokoju nie było wcale. Dużo myślała ostatnio o Kolczatce, o KOLCu, o rebelii. W szufladzie szafki nocnej leżała podpisana przez nią rezygnacja ze stanowiska Strażnika Pokoju. Wystarczyło wręczyć ją Coin. Jednak Rei obawiała się o życie nie tyle swoje, co swoich bliskich, jeśli straci swoje wpływy. Bycie szefem Strażników dawało jej zieloną kartę na więcej niż gdy była ledwie kapitanem małego oddziału. Poza tym tak wiele osób chciałoby, żeby ją wyrzucono ze stanowiska, że aż głupio było dawać im tą satysfakcję. Z drugiej jednak strony szefowie Strażników Pokoju znikali w różnych okolicznościach...
Wyłapywała spojrzeniem pojedyncze twarze szukając w tłumie tej jednej konkretnej. Po cichu miała jednak nadzieję, że go tu nie będzie. Jedynym bezpiecznym miejscem było tam, gdzie nie było nikogo, do takich wniosków ostatnio dochodziła. Oczywiście z racji funkcji zgadzała się na wszelkie środki ostrożności, ale czy w nie wierzyła... Zbyt wiele ostatnio zgromadzeń źle się kończyło.
- Pewnie popadam już w paranoję. - przetarła oczy dłonią. Spróbowała się zrelaksować, wzięła kilka głębszych wdechów. Ale zaraz momentalnie spięła wszystkie mięśnie gdy zauważyła Gerarda Ginsberga. Zaraz rozejrzała się w poszukiwaniu reszty swoich ulubieńców, Melanie i Scarlett. Na razie ich nie widziała. Ostatnio do tego grona próbowała awansować Catrice. Zachowanie rówieśniczki ją bolało. Myślała, że się zaprzyjaźnią, w końcu Catrice jej pomogła. Ale widocznie coś musiało się stać, że Tudor uprzedziła się do Rei. Blondynka podejrzewała, że może mieć to związek z Di, ale nie rozumiała dlaczego. Westchnęła i ruszyła przed siebie w stronę swojego miejsca. Kilka dzieciaków zaczepiło ją po drodze by poprosić o autograf. Dawno ich nie rozdawała. Do bycia ulubieńcem Kapitolu można było się przyzwyczaić. Ale do bycia znienawidzonym... nie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 5:09 pm

// bilokacja - po spotkaniu z Minnie.

Obiecywałam sobie, że tu nie przyjdę.
Że cały dzień przesiedzę w domu, próbując nie myśleć o tej niewielkiej, zapisanej drobnym drukiem kratce w kalendarzu, o smukłej jedynce zaraz przy nazwie miesiąca -  czerwiec. Naprawdę chciałam, by popołudnie minęło niezauważone, ustępując miejsca wieczorowi, aż w końcu nocy i kolejnej cyfrze w kalendarzu, tym razem mniej bolesnej, przynoszącej raczej ulgę, że poprzedni dzień nareszcie dołączył do kalejdoskopu bezbarwnych wspomnień. Tak jakby nigdy nawet się nie zaczął, jakby zwyczajnie nie istniał. Chciałam po prostu być wolna od zalewającej moje myśli fali obrazów, tych samych, przez które jednak zdecydowałam się tutaj przyjść, udając, że podobnie jak zgromadzony na placu tłum, świętuję Dzień Wyzwolenia. Być może sądziłam, iż w ten sposób jakoś pogodzę się z prawdą, lecz jak zwykle się pomyliłam.
W rzeczywistości po prostu się boję.
Towarzyszące mi na każdym kroku wspomnienia, z których każde zdaje się wypełniać powietrze czymś ciężkim i duszącym, napełniają mnie najczystszym strachem. Nie mogę oderwać wzroku od jakiejś jasnowłosej dziewczynki, z ekscytacją na twarzy oglądającej replikę sukienki, którą miałam na sobie podczas parady trybutów. Przez chwilę mam ochotę podejść do stoiska i dotknąć błękitnego materiału, chcąc sprawdzić, czy nadal jest tak samo gładki i miękki jak wcześniej, lecz szybko się powstrzymuję. Wszystkie te sukienki to jedynie nieudane repliki, tak naprawdę nie strojów trybutek, a wspomnień o noszących je dziewczynach, z których co najmniej połowa już nie żyje. Niewiele brakowało, a byłabym jedną z nich.
Radosne buzie dzieci i brzęczące cicho pieniądze nie zwrócą im życia, podobnie jak reszcie rebeliantów. Coin może mieć swój tłum świętujących Dzień Wyzwolenia marionetek, ale w rzeczywistości z jednej niewoli trafiliśmy do drugiej, i to już w momencie, gdy rozpoczęły się 74. Głodowe Igrzyska.
Choć od tamtej chwili upływa właśnie rok, wciąż mam wrażenie, że minął zaledwie jeden dzień.
Ze zmarszczonymi brwiami spoglądam na znikającą i pojawiającą się w tłumie ludzi bramkę, myśląc, czy nie przecisnąć się przez nią i nie wrócić do domu. Odnoszę jednak wrażenie, że w pewien sposób jest już na to za późno, więc z lekkim westchnieniem podążam ku podwyższeniu, starając się nie patrzeć na barwne stoiska po mojej prawej stronie. Nieświadomie szukam w tłumie kogoś znajomego, lecz z lekkim ukłuciem smutku zauważam jedynie same obce twarze, wszystkie przybrane w radosne maski. Dokładnie takie, jakich życzyłaby sobie nieobecna póki co prezydent Coin.

Można zaczepiać Cypri, jakby ktoś się nudził. <3
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 6:24 pm

Zazwyczaj starał się rozgraniczać czas przeznaczony pacjentom i ten dla rodziny; jako młody adept sztuki lekarskiej naiwnie sądził, że z wiekiem stanie się to banalnie proste. O tym, jak mocno się mylił, przekonał się dopiero później, kiedy rodziła się Kacy - myślami powinien być wtedy wyłącznie przy żonie i przychodzącym na świat dziecku, ale jego umysł plątał się po sali, w której poprzedniego wieczora tracił pacjenta. Śmierć i narodziny łączyły się bardzo ściśle - nigdy nie tęsknił za dawnymi wierzeniami, ale z logicznego punktu widzenia to błędne koło zmartwychwstania wydawało mu się niesamowicie piękne. I trujące w swojej hipnotyzującej, egalitarnej mocy. Podobnie było z lekarskimi naleciałościami zawodu - ciągle oscylował na granicy, stąpając dość pewnie po linii między pracą a życiem prywatnym, starając się poświęcić całe serce zarówno rodzinie jak i pacjentom. Trudna sztuka, ale Frank uważał, że pomimo potknięć radzi sobie całkiem dobrze.
Najgorszy okres miał przecież za sobą; dwójka małych dzieci, zdobywanie kolejnych rezydentur; dawne czasy, które teraz wspominał z wręcz starczym rozrzewnieniem, strzepując rękaw marynarki na zegarek. Godziny upływały i jego pacjent na pewno miał się coraz lepiej, śledząc uroczystości na ekranie nad swoim łóżkiem. Względne luksusy dla tych najbogatszych Rebeliantów, którzy obłowili się na skarbach dawnego Kapitolu.
Wiedział, że Mallory ich nie znosi; doskonale pamiętał jej furię, kiedy w jednym z zniszczonych mieszkań ktoś podpalił stare dzieła. Nigdy nie rozumiał jej artystycznych zapędów, ale szanował je w milczeniu, nawet nie próbując pojąć znaczeń bohomazów, jakie mu przedstawiała. Kiedyś naprawdę starał się odkryć w sobie głębię i otworzyć trzecie oko na estetyczne doznania, ale widocznie było to poza jego możliwościami rozumienia. Przyjął więc tę klęskę ze spokojem, tak jak teraz słowa Mally o fotografiach najlepszej, kapitolińskiej gazety.
- Nie wyglądam dziś zbyt pociągająco, a przy tobie, Mally, blednę zupełnie - kontynuował słodką przepychankę słowną z lekkim uśmiechem, zerkając z ukosa na swoją piękną żonę i...znów go zaskoczyła, tym razem mocniej, tak, że nie potrafił opanować swojej mimiki. Inna sprawa, że nigdy nie potrafił ukrywać swoich emocji. Szczerość, czytanie jak w otwartej księdze - zorientowanie się w emocjach Franka było dziecięco proste.
Zacisnął więc usta i odsunął dłoń z kolana Mallory, oddychając ciężko przez nos, w jednej chwili całkowicie pozbawiony sielankowej aury, otaczającej go od pięknego, czerwcowego poranka. Żona zaskoczyła go znów nieprzyjemnie; na tyle, że zamrugał gwałtownie, starając się uspokoić. W głębi ducha był dość prostym facetem, wkurzającym się do granic niemożliwości w kilka sekund.
- Chyba sobie żartujesz - wychrypiał po długiej chwili ciszy. Względnej, coraz więcej osób pojawiało się na placu i wokół nich; wszędzie brzęczały głośne rozmowy, ale Francis w ogóle nie przywiązywał wagi do kolejnych mijających ich osób, patrząc dość tępo przed siebie, w podwyższenie, dając sobie trzy minuty na opanowanie falującego gniewu. Podyktowanego niepokojem o własną rodzinę.
Powrót do góry Go down
the victim
Joseph Salinger
Joseph Salinger
https://panem.forumpl.net/t871-joseph-salinger
https://panem.forumpl.net/t1282-joseph-salinger
https://panem.forumpl.net/t916-it-feels-like-we-only-go-backwards
https://panem.forumpl.net/t873p15-salinger
Wiek : 37 lat
Zawód : prowadzę gospodarkę Panem

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 6:51 pm

    | z depresyjnej nicości


Droga Almo, nie czuję się dziś najlepiej. Czy zechciałabyś zezwolić mi na pozostanie w swoim mieszkaniu w czasie tego cudownego, słonecznego i szczęśliwego dla wszystkich Rebeliantów, dnia? Całuję serdecznie, Twój (p) oddany - Joseph.
Salinger naprawdę miał w głowie całe teczki podobnych notatek, które najchętniej złożyłby na biurku Pani Prezydent. Wszystkie wykaligrafowane w programie komputerowym, utrzymane w podobnym służalczym tonie, wzbogacone najdurniejszymi wymówkami. Jestem chory. Złamałem nogę. Cierpię z miłości do jednego z najbardziej poszukiwanych członków Kolczatki. Poparzyłem się herbatą. Gnębi mnie ból egzystencjalny. Wszystko to przewijało się przez myśli Josepha, kiedy wchodził powoli na teren Placu Wyzwolenia, machając tylko zdawkowo dłonią znajomym Strażnikom, rozglądającym się dookoła dość leniwie.
Powinien ich skrytykować - ostatnie wydarzenia chyba nauczyły służb porządkowych odrobiny rozsądku i przezorności? - albo chociaż zadbać o własne bezpieczeństwo bardziej zdecydowanie, ale...minął umundurowanych mężczyzn bez słowa, nie poklepując się nawet po kieszeniach spodni. Nie miał ze sobą broni. Pierwsza wskazówka, że stan psychiczny mężczyzny nie był zbyt dobry. Kolejne przesłanki mogły być bardziej widoczne - niedoprasowana koszula i buty zbyt ciemne, by pasowały do jasnej marynarki. Wielkie-małe dramaty Josepha Salingera, który od dobrych kilku miesięcy zaprzyjaźniał się ze swoimi głupiutkimi i pretensjonalnymi demonami, zapijając je podkradzioną morfaliną. W niewielkich ilościach; na cudowny Plac Wyzwolenia przyszedł jednak trzeźwy, przywdziewając na twarz typowy, sympatyczny uśmiech biurowego szaraczka. Nie mógł teraz jednak zamknąć się w gabinecie; wybrał więc krzesło w pierwszym rzędzie tuż przed podestem, pewien, że nawet najzagorzalsi fani Almy wolą jednak odsunąć się od swojej przywódczyni. Josephowi było w tej chwili wszystko jedno; marzył tylko o szybkim minięciu tej całej zwycięskiej farsy, poklaskaniu trochę i zmyciu się do mieszkania. By popracować nad faktyczną poprawą gospodarki państwa, która od roku chyliła się ku upadkowi.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 8:12 pm


    bilokacja eventowa :)

Dzień ja co dzień, nieprawdaż? Och, nie. Lophia obudziła się z myślą, że dziś mijał dokładnie rok, odkąd jej świat zaczął trząść się w posadach, a fundamenty misternie wylewane przed pięć lat pękały w drobny mak. Rok temu jej życie zostało zrujnowane jeszcze bardziej. Zmiany. Niekoniecznie pozytywne. Czasem nie poznawała osoby, którą się stała.
Ruszyła do łazienki, umyła się, ubrała w to, co było akurat pod ręką, po czym spojrzała w lustro zmęczonym wzrokiem. Za dużo jak na jeden dzień, w dodatku dostała dosyć poważne zlecenie, więc nie mogła zwyczajnie olać obchodów. Ponownie ochlapała twarz wodą, po czym posłała sobie wyjątkowo krzywy i nieprzyjemny uśmiech.
- Happy Hunger Games, Lo.
Nie daj się zabić.
Przygotowana do wyjścia, umieściwszy uprzednio broń w schowku, przekroczyła próg mieszkania mając spore wątpliwości, czy jeszcze do niego wróci.
Dotarcie na nowo otwarty plac nie było ani trudne, ani specjalnie męczące, pamiętała miejsce, w którym stał dawniej ośrodek szkoleniowy. Znała Kapitol jak własną kieszeń, tylko czasami niektóre miejsca wyrastały przed nią jak spod ziemi, te zbudowane lub zniszczone podczas jej nieobecności. Nie miała swojego miejsca na świecie, jeszcze go nie odnalazła, ale to poznała niewątpliwie najlepiej.
Nie wybrała tego zlecenia, ale nie było też odgórnym rozkazem, ani poleceniem służbowym. Tak samo jak nie paliła się do zabójstwa, ale była jedną z kompetentnych osób, mogła wtopić się w tłum, była drobna i na pierwszy rzut oka budziła zaufanie.
Wedle wskazówek skierowała się do południowego wejścia na plac, wyposażona jedynie w ceramiczny, niewykrywalny nóż za paskiem od spodni. Ostrożności nigdy za wiele. Po kontroli ruszyła w kierunku toalet, nonszalancko obserwując przy okazji stoiska z "upominkami". Gdyby nie musiała stwarzać pozorów, pewnie skrzywiłaby się z niesmakiem. Podobno rebelianci byli teraz tymi dobrymi, Lophia powoli zaczynała tracić orientację w tym wszystkim.
Ale miała nadzieję na jedno: że nie spotka tutaj Javiera.
Minęła grupkę biegających w kółko dzieci, uśmiechnęła się pod nosem i podeszła do toalet, czyli do kolejnego wyznaczonego punktu. Przedstawienie czas zacząć.
Powrót do góry Go down
the odds
Kolczatka
Kolczatka

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 8:33 pm

Na kilka minut przed dwunastą, z tłumu wyłonił się młody, średniego wzrostu mężczyzna. Podchodząc do jednego ze straganów, niby od niechcenia wyciągnął z kieszeni telefon i z umiarkowanym zainteresowaniem zerknął na wyświetlacz, czy to sprawdzając godzinę, czy upewniając się, że nikt do niego nie napisał. Cokolwiek tam odczytał, nie wywołało to na jego twarzy żadnej reakcji, a po chwili schował telefon z powrotem, tym razem przyglądając się jednemu z plakatów przy stojącym na uboczu stoisku. Nie znalazłszy tam najwidoczniej niczego ciekawego, skierował się w stronę toalet. Mniej więcej w połowie długości niskiego, tymczasowego budynku odwrócił się nagle za siebie, jakby ktoś go zawołał, przez co nie zauważył stojącej nieopodal Lophii i wpadł prosto na nią.
- Och, najmocniej przepraszam! - powiedział, w ostatniej chwili łapiąc kobietę za ubranie i w ten sposób chroniąc ją przed upadkiem. Choć nie rzucił jej nic w rodzaju porozumiewawczego spojrzenia, mogła poczuć, że ukradkiem wsunął jej do kieszeni złożony na pół arkusz papieru. - Nic się pani nie stało? - zapytał, przyglądając się jej pobieżnie i dopiero gdy upewnił się, że jest cała, oddalił się, znikając z powrotem w tłumie.

W kieszeni Lophii znajduje się kolorowa fotografia ciemnowłosej postaci, podpisana na dole imieniem i nazwiskiem oraz dopiskiem: zapamiętaj i zniszcz. Wspomniane personalia zostaną przesłane na pw.


Czekaj na łączniczkę. Jeżeli nie pojawi się do jutra, jej rolę przejmie NPC.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 8:51 pm

Stała tam, patrząc właściwie od niechcenia na tłum i zastanawiając się, w jaki sposób wpakowali się w kolejny reżim, jak udało im się znów dostać do niewoli. Oraz jak ona sama zdołała po raz drugi znaleźć się po tej "bezpieczniejszej" stronie. Albo miała cholerne szczęście, albo los miał się jeszcze odmienić.
Nie zauważyła w tłumie niczego podejrzanego, więc stała spokojnie, robiąc to, co kiedyś tak świetnie potrafiła. Wtapiając się w tłum. I właśnie wtedy przyszły wątpliwości, czy to był aby na pewno dobry pomysł, w końcu kontrola nad nią zelżała, chyba niemal zupełnie zniknęła, lecz nie mogła zapominać, że po śmierci matki była na celowniku. I że mogła zaszkodzić Javierowi swoim postępowaniem.
Stop. To jej życie. I wcale nie chciała się teraz wycofać.
Poczuła uderzenie i niemal odruchowo syknęła pod nosem, starając się stłumić wydobywające się z ust przekleństwo. Mógł uważać jak chodził, nie? Zerknęła za złością na chwytającego ją za ubrania mężczyznę i z trudem wyratowała się od upadku. Spojrzenie odrobinę jej zmiękło, kiedy poczuła wsuwającą się do kieszeni kartkę. A więc zaczęło się.
- W porządku - odparła, poprawiając bluzkę, po czym spojrzała uważnie na mężczyznę, szybko odchodząc dwa kroki w bok. Z nieznajomymi zazwyczaj nie wchodziło się w dyskusje.
Szybko ukryła się w jednej z kabin, uważnie obejrzała zdjęcie i zapamiętała imię oraz nazwisko. Kojarzyła skądś te dane. Nie mniej jednak jeszcze chwilę przyglądała się fotografii, miała niezłą pamięć, nie musiała się martwić o pomyłkę, zwłaszcza, jeśli chodziło o kogoś takiego. Wzięła głęboki oddech po czym podarła wyciągnęła kartkę przed siebie, odpaliła zapalniczkę i obserwowała, jak papier powoli zajmuje się ogniem, aż w końcu został z niego tylko mały skrawek. Wrzuciła tlące się resztki do umywalki, poczekała jeszcze chwilę uważając, aby nikt nie dostrzegł dymu (w razie czego mogła wykręcić się papierosem, którego odpaliła kilka sekund później). Spłukała popiół z wodą, po czym z fajką w zębach grzecznie wyszła z kabiny, oczekując na następny punkt programu.
Nie spieprz sprawy, Breefling.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 9:40 pm


Pamiętała doskonale, dlaczego tak długo broniła się przed umówieniem się z nim na randkę. Wydawał się jej z innego świata - z cudownej krainy, w której wszystko jest czarne albo białe i odstawał wyraźnie od jej wychowawcy, prześlizgującego się w meandrach Trzynastki, jak i Kapitolu. Myślała, że dziedziczy się tylko przez geny, ale z czasem nabrała jego charakteru, będąc dzieckiem tolerancyjnym i nieograniczonym przez stereotypy. Przynajmniej zewnętrznie, bo dobrze zdawała sobie sprawę, że pod płaszczykiem wszechstronnej artystki kryje się nadal mała dziewczynka, która musi sobie radzić z samotnością. Przynajmniej w czasach podziemnego państwa, gdzie wszystko było nijakie, szare i proste, o ile ktoś był Hearstem i potrafił znaleźć w tym złoty środek.
Podziwiała go za to nieustannie. Nie była typem rozhisteryzowanej panienki, która skupia się na dręczących ją marach przeszłości, ale nikt nie był dla niej wówczas tak skutecznym oparciem jak ten młody chłopak o bardzo jasnych planach życiowych. Do tej pory nie rozumiała, jakim cudem wpisał ją konsekwentnie w ich realizację, ale nigdy (nawet po zdradach) nie wątpiła, że Frank jest mężczyzną jej życia, więc wszelkie tajemnice stanowiły dla niej ból nie do opisania. Nawet jeśli korciło ją bardzo, by pokazać mu, jak to jest, kiedy ktoś ukochany zachowuje się z premedytacją, krzywdząc bliskich.
Nigdy jednak nie wyszła poza ramę takich fantazji - zawsze wyglądały tak samo: zdzierała ubranie z obcego mężczyzny i oddychała w rytm jego pchnięć (nie, nie wyobrażała sobie Blaise'a w tej roli) - będąc najwyraźniej mało kreatywną. Być może dlatego miała takie poszanowanie dla sztuki, to była dziedzina, która stwarzała świat, w którym Mallory chciała się skryć. Nie teraz jednak, dorosła i była dumną i niezależną kobietą, która unosiła głowę, próbując zachować twarz w tej sytuacji.
Również wolałaby bawić się w małżeńskie przekomarzanki, pytać szeptem, czy po drodze do domu, zerkną na jej koronkową bieliznę i rozpalać go rozkazami (był wojskowym, lubił jasne wytyczne), ale zamiast tego przyznawała się do winy w bardzo sprzyjających okolicznościach. Czy to nie tu płonęły rzeźby, które miały tysiąc lat?
Złapała go z powrotem za rękę, nie dając mu się wyrwać. Znała go doskonale (dwadzieścia lat małżeństwa robiło swoje) i pokręciła głową. Pojawiło się zbyt wiele osób, by teraz roztrząsali kwestie intymno - narodowe.
- W domu, proszę - zakończyła niemal z klasą, idealna pani z rządu, poprawiająca sukienkę i jednocześnie roztrzęsiona kobieta, zagryzająca wargę i prosząca niemo męża o zachowanie spokoju. Pewnie gdyby nie to, że był lekarzem i zauważył jej galopujący puls i wilgotne dłonie, to mógłby przypuszczać, że zamieniła się w posąg. Skupiony na królowej tego wieczoru, w otoczeniu ludzi, którzy dla niej tracili zdrowy rozsądek. Witajcie w piekle Mallory Hearst.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptySob Lip 19, 2014 11:51 pm

Krążąc po krawędzi podwyższenia, fotografując zgromadzonych tam rządowców całkowicie skupiona na swoich celach nie zauważyłam zbliżającej się postaci póki jej głos nie rozbrzmiał tak blisko mnie. A to wystarczyło by na chwilę serce przyśpieszyło mi niczym spłoszony ogier rzucający się w dziki cwał. Wiedziałam doskonale kto obok mnie stoi nim jeszcze zdążyłam opuścić aparat, a gdy moje spojrzenie wreszcie spoczęło na Ginsbergu poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku. Który bynajmniej nie był świadectwem strachu.
Widok twarzy mężczyzny, jego uśmiech i dotyk ust na mojej dłoni przyprawiał mnie o mdłości. Już niemal udało mi się o nim zapomnieć, niemal wyrzuciłam z głowy wspomnienia związane z tym feralnym dniem, kiedy to mój aparat zniknął pod wojskowym butem naczelnika więzienia. Niestety dzisiaj nie było mi dane spełniać moich obowiązków bez nieprzyjemnego widma utraty kolejnego sprzętu.
Zacisnęłam zęby starając się odepchnąć na skraj umysłu tę mieszankę strachu i wściekłości, po czym przywołałam na twarz krzywy uśmiech, daleki jednak do tych, które mogli uświadczyć moi najbliżsi.
- Panie Ginsberg, oczywiście, że nie będę panu niczego nakazywać – odpowiedziałam grzecznie, cofając przy tym dłoń. Palce ponownie zacisnęłam na aparacie, tym razem pewniej, ciesząc się przy okazji, że tym razem wreszcie postanowiłam skorzystać z paska. – Zmuszanie pana do czegokolwiek nie leży ani w zakresie moich obowiązków, ani też moich chęci – dodałam jeszcze, szyderstwo kryjąc za spokojnym głosem i delikatnym półuśmiechem.
Miałam ochotę wycofać się z tamtego miejsca jak najszybciej, jednak tym razem nie zamierzałam się tak szybko poddać. Tym bardziej, że obowiązki nakazywały mi przebywania na podwyższeniu jak najdłużej, by nie przegapić żadnej dobrej okazji na zdjęcie. Duma zresztą też nie pozwalała mi na ratowanie się odwrotem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptyNie Lip 20, 2014 11:30 am


Nie powinien pojawiać się tu tak wcześnie. Wprawdzie porozumienie, jakie zawarł z Maisie jeszcze przed rozpoczęciem świętowania - czyżby bał się, że zdąży (?) - sprawiało, że nie bywał już gościem w domu, ale wolał pokazać swojej pani prezydent, że stoi za nią murem. Chwilowo, naprawdę był zaskoczony, jak niewiele brakowało, a znalazłby się po drugiej stronie, przeciskając się między biednymi wszami z Kwartału, usiłującymi wyżebrać choćby kawał mięsa dla siebie. Czasami bawił się z nimi doskonale, innym razem obrzydzał go smród i woń starych, kapitolińskich perfum (ile było legend o ich sekretnych recepturach), którą próbowali zamaskować brud i ubóstwo.
W takich chwilach jak ta, preferował zabawki z wyższej półki, myte, pyskate i czekające, aż znowu zniszczy im aparat. Wiedział, że z całą pewnością nikt nie zwróciłby na to uwagi - nie dlatego, że nie zauważyłby, ale wolałby nie wtrącać się. Mało kto mógł zakazać Ginsbergowi czegokolwiek, więc był coraz bardziej nieznośny i niegrzeczny.
Przewinienie, które wypominała mu Nicole, zwracając się do niego z przesadną grzecznością, było dość liche, biorąc pod uwagę ich inne, ożywione kontakty, które teraz sprawiały, że uśmiechał się promiennie, zdając sobie sprawę, że nadal się boi i pewnie wyczekuje potencjalnego napastnika, a ma go na wyciągnięcie palców.
- Cieszę się, że wreszcie wzięłaś sobie do serca rady mojego serdecznego przyjaciela, a twojego szefa - zauważył, nadal trzymając jej dłoń. Zawahał się tylko przez sekundę, wrogów powinien trzymać naprawdę blisko i tym razem ścisnął jej dłoń.
- Mów mi Gerard - zaznaczył, maskując swój pozorny brak dobrego wychowania. Wszak nie wywodził się z tej parszywej, wojskowej Trzynastki, a z Kapitolu, gdzie kwitnęły na równi maniery i perwersje, zwłaszcza w jego rodzinie.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptyNie Lip 20, 2014 12:02 pm

|bilokacja, zapewne z mieszkania

Vivian nie uśmiechało się przychodzenie na kolejne wydarzenie, organizowane przez rząd, ale widziała w tym jeden pozytyw – okazję do poprawienia kilku elementów szkicu, nad którym pracowała. Poza tym, po wpadnięciu na Libby na środku ulicy doszła do wniosku, że nowych znajomych można poznać dosłownie wszędzie. Więc czemu i nie tutaj?
Westchnęła i przeszła przez wąskie, wydzielone dla rządowców przejście, poświęcając część swoich myśli temu, że jest to chyba jedyne wejście na plac, przy którym nie ma kontroli. Mogłaby wnieść tu bombę, wysadzić siebie i Coin, i nic. Nie żeby tak było, w końcu miała przy sobie tylko telefon, zeszyt, coś do pisania, dokumenty i nieodłączną butelkę wody. Ale kto wie, co się mogło stać?
Uśmiechnęła się na widok Nicole i pomachała jej, zajmując miejsce na podwyższeniu, ale jej uśmiech zniknął dość szybko, gdy zauważyła kręcącego się obok Gerarda. Posłała mężczyźnie jedno skinienie, grzecznie opuszczając głowę, i potarła nieco już prawie wyleczone nozdrza. Gdyby tatuś wychował ją inaczej, może odpłaciłaby pięknym za nadobne… Ale cóż. Tak się nie stało.
Zerknęła na plac, nieomal prychając. Wyglądał jak jeden z jej starych projektów, tylko przerobiony przez kogoś nieudolnego pokroju Blaise’a Argenta. Dopóki nie zjawi się pani prezydent, Darkbloom nie musiała wcale udawać zainteresowania tym, co się dzieje. Dlatego też przybrała dość obojętną minę i zaczęła szkicować w zeszycie, podnosząc głowę raz na jakiś czas, jak gdyby poszukiwała wzrokiem kogoś, kto zechciałby z nią porozmawiać.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptyNie Lip 20, 2014 12:16 pm

|fabularnie z mieszkania Salingera.

Dostrzegła tę znajomą twarz – a także jej stały już element, nieodłączne czarne okulary – już z daleka, kiedy spokojnym krokiem szła ku podwyższeniu. Miała ochotę zmyć mu głowę za to, że nie poczekał ani nie dał jej znać, że już idzie, bo przecież mogli iść razem na tę głupią uroczystość. A mimo to wcale się nie odezwał, nie dał znać.
Czyżby Salinger zaczynał bać się przebywania z Catrice? Zaczęła wyczuwać to w momencie, gdy młodziutki, słodki artysta pojawił się wraz z jakimiś bazgrołami w ich mieszkaniu, lub raczej – w jego mieszkaniu, w którym ona tymczasowo wynajmowała pokój. Dodajmy, że płacąc za wynajem dość przyzwoite sumy, nawet wyższe niż te, które zaproponował jej Joseph. Do tego gotowała, prała, sprzątała… I nigdy nie przynosiła pracy do domu, bo przecież jej uroczy współlokator nigdy nie natknął się na zwłoki w mieszkaniu, czyż nie?
Weszła na podwyższenie, rozglądając się dookoła. Ot, plac, nic specjalnego, miejsce dla Coin, Gerard, jakaś dziewczyna, jacyś inni ludzie, gromadzące się tłumy… Aż w końcu stanęła nieopodal Josepha, który wyglądał dość… Mizernie.
- Wydaje mi się, czy mnie unikasz? – syknęła cicho, stając przed nim.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptyNie Lip 20, 2014 1:37 pm

To nie tak, że nie mogłam się zdecydować, wiedziałam doskonale co czuje wobec Ginberga, jednak pewne emocje funkcjonowały tutaj obok siebie równolegle. Strach, który targnął moimi wnętrznościami w momencie jego pojawienia się wcale nie odrzucał wściekłości, która zapłonęła chwilę po nim. Uczucia te splątały się ze sobą tak silnie, że nie byłam w stanie odsunąć żadnego, nawet jeśli bym chciała; choć złość miała zdecydowaną szansę na przejęcie choćby znikomej przewagi.
Prawda była tak, że gdyby nie zaistniała przed kilkoma dniami sytuacja w tym momencie – zapewne – bałabym się o wiele bardzie; jednak w sytuacji, gdzie i mnie, i Malcolmowi ktoś – nie wiedziałam jeszcze kto – groził w tak otwarty sposób przebywanie w towarzystwie naczelnika przestawało być dla mnie największym kłopotem. Nie miałam siły, ba nie byłam w stanie skupić się na tym zagrożeniu, które mógł stanowić Ginsberg. Tym bardziej, iż fakt, że on jako jeden z moich demonów był realny, a nie stanowił jedynie mary, której nie mogłam nawet nadać fizycznego kształtu, sprawiało, że łatwiej było mi sobie poradzić z tym co się działo.
Drgnęłam zaskoczona, gdy mężczyzna ponownie się odezwał, a kiedy sens jego słów do mnie dotarł zmarszczyłam brwi czując narastające wewnątrz zaniepokojenie. Lowell i Ginsberg się znali? Przyjaźnili się? Lodowe palce zacisnęły się na moim żołądku, gdy uświadomiłam sobie co to mogło dla mnie oznaczać; każde słowo, które wyrzuciłam z siebie przy szefie mogło trafić do uszu stojącego przede mną mężczyzny. A mnie to bynajmniej nie cieszyło.
Musiałam złapać głębszy oddech by zachować kamienną twarz.
Opuściłam wzrok na nasze dłonie, gdy poczułam silny ucisk palców Ginsberga, w pierwszym momencie święcie przekonana, że mężczyzna jednak postanowił nie przejmować się otaczającymi nas ludźmi i – po raz kolejny – spróbować mnie czegoś nauczyć, dlatego też, gdy usłyszałam padające po tym geście słowa otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
Nie tego się spodziewałam…
- Miło mi… Gerardzie – odpowiedziałam, trochę niepewnie, podnosząc wzrok i patrząc mu w oczy, może trochę podejrzliwie, również ściskając jego dłoń.
Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że scenariusz tego spotkania potoczył się zupełnie innym torem niż powinien. Tak jakby pisząca go osoba nie była zupełnie świadoma tego co robi i kogo zmusiła do starcia. Odchrząknęłam, czując jak do poprzedniej mieszaniny uczuć dochodzi skrępowanie. Nie miałam pojęcia co robić w takiej sytuacji.
- Miejmy nadzieję, że to święto przebiegnie spokojniej niż wszelkie poprzednie uroczystości – powiedziałam po chwili milczenia. To co się działo pozbawiało mnie pewnego znanego mi schematu działania, a zatem – pośrednio – intensywniej przypominało mi o strachu, który wywoływał we mnie mężczyzna.
Powrót do góry Go down
the odds
Kolczatka
Kolczatka

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptyNie Lip 20, 2014 2:21 pm

Drobna, schludnie ubrana dziewczyna z czarną torbą na laptopa na ramieniu, pojawiła się na minutę przed dwunastą. Nerwowo zerknęła najpierw na zegarek, później na podwyższenie, na którym w końcu coś zaczynało się dziać, a wreszcie, jakby podejmując jakąś milczącą decyzję, otworzyła drzwi do jednej z kabin. Spędziła w środku około minuty, po czym wyszła, ponownie znikając w tłumie; ani przez sekundę nie zatrzymała wzroku na Lophii. Zdawała się również nie zauważać, że zapomniała zabrać ze środka swojego bagażu, który najprawdopodobniej wciąż znajdował się w kabinie.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptyNie Lip 20, 2014 2:35 pm

Dokładnie o dwunastej potężny telebim, ustawiony nad podwyższeniem, rozświetla się, ukazując ogromny, obracający się herb Panem. Z głośników wydobywają się dźwięki hymnu, doskonale każdemu znane. Zgromadzony na placu tłum w większości ucisza się, albo całkowicie milknąc, albo przechodząc do niewyraźnych szeptów. Rodzice odciągają dzieci od barwnych stoisk i chwilę później już wszyscy zgodnie wpatrują się w przekaz.
Gdy dźwięki hymnu milkną, oczom zgromadzonych na uroczystości ukazuje się krótki, ośmiominutowy film, zmontowany na potrzeby Dnia Wyzwolenia. Tematem przewodnim jest rzecz jasna miniona rebelia, prowadząca do zwycięstwa nad reżimem prezydenta Snowa i doprowadzeniem kraju do wymarzonego pokoju, ale spod pięknie zmontowanych kadrów wyziera też drugi, mniej oczywisty przekaz. W końcowym podsumowaniu, autor filmu zestawił migawkę oznak panującego w mieście dobrobytu, z ostatnimi zbrojnymi działaniami opozycji, przedstawiając byłych kapitolińczyków jako zagrożenie dla wspaniałego porządku, który wywalczyli rebelianci.
Po zakończeniu projekcji ponownie rozlega się hymn panem, a gdy milknie, na mównicę wychodzi prezydent Coin.
Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia EmptyNie Lip 20, 2014 2:57 pm

/teoretycznie z Kwartału, z jej mieszkania

Nie musiała tu przychodzić. Mogła zostać pośród czterech ścian, nie będąc zdolną wycisnąć ani jednej łzy. Sama nie wiedziała czy było jej szkoda, czy to dziwne uczucie, które wypełniało jej klatkę piersiową, było ulgą. Nie miała pojęcia co czuła, ale była pewna, że nie jest jej przykro. Nie powiedziała za dużo. Po prostu się broniła i zrobiła to raz, a dobrze. Miała gdzieś czy teraz będzie miał do niej o to ktokolwiek żal, z jej ust nie popłynie przepraszam, bo to ona zasługuje na przeprosiny. A nuż stało się dobrze, może Gerard ma rację i ta relacja naprawdę była toksyczna? Co jej po kolejnej znajomości, która tylko pogłębi jej problemy psychiczne? Mówią, że z kim się zadajesz, takim się stajesz, a Rose nie widziała się na miejscu Mathiasa. Nie była taka jak on, nie była od nikogo zależna i potrafi sobie poradzić. W przeciwieństwie do niego.
Pomyślała, że skoro zamknęła jeden rozdział, trzeba rozpocząć następny, więc odcinanie się od ludzi jej nie pomoże. Nawet jeżeli miała się powłóczyć dookoła, posłuchać bzdur obecnego rządu i udawać, że jest powyżej godności ich wszystkich, zawsze było to lepsze od leżenia w łóżku kolejną noc z rzędu i rozmyślanie, co by by było gdyby. A może nawet życie wśród popleczników Coin jej się spodoba? Przecież to żadna różnica, Coin od Snowa różniła się tylko płcią, nazwiskiem i miejscem urodzenia. Ustrój, który wprowadziła nie był jakiś diametralnie zmieniony, jedynie pionki na planszy zamieniły się stronami.  Rose potrafiłaby się dostosować do takiego życia, asymilacja to jej ukryta umiejętność. Może nie jest szybka, ale prędzej czy później stałaby się taka jak oni. Po co walczyć z wiatrakami, gdy możesz stać się jednym z nich?
- Wyglądasz na zmartwioną. - powiedziała niezbyt głośnio, zbliżając się do pleców Reiven. Rose wyglądała prawie kwitnąco w białej, prostej sukience sięgającej kolan i rozpuszczonych włosach, tylko oczy jakoś nie wyrażały żadnych pozytywnych uczuć. Uśmiechnęła się powoli, lekko unosząc kąciki ust i stanęła obok niej, przyciskając do siebie kopertówkę. Nie mogła wnieść broni i trochę ją to bolało, może dlatego przyczepiła się do Ruen? A może podświadomie chciała porozmawiać z kimś, komu ufa? Nikt nie pozna odpowiedzi, bo sama Garroway nie wiedziała czego chce. Po prostu wbiła wzrok w telebim i nie odezwała się więcej.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Plac Wyzwolenia Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia Empty

Powrót do góry Go down
 

Plac Wyzwolenia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 5Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next

 Similar topics

-
» Event #10 | Dzień Wyzwolenia | Zakończony
» Opustoszały plac zabaw
» Opustoszały plac zabaw
» Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Kapitol :: Centrum-