IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gerard Ginsberg

 

 Gerard Ginsberg

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Gerard Ginsberg Empty
PisanieTemat: Gerard Ginsberg   Gerard Ginsberg EmptyPon Mar 17, 2014 12:22 pm


Gerard Ginsberg
ft.Calin Sitar
data i miejsce urodzenia
23.04.2232 r., Kapitol
miejsce zamieszkania
Dzielnica Rebeliantów
zatrudnienie
naczelnik więzienia
Rodzina

- ojciec: Rufus (Geralt) Ginsberg - wiedziałem, że jest absolutnie zepsuty w swoim dążeniu do kultu młodych ciał, ale nigdy nie zrobiłem niczego, by w tej gonitwie go powstrzymać. Bywał przeklęty i lekkomyślny i chyba to sprowadziło na niego zapomnienie. Nie śmierć, dobrze wiem, że był zbyt inteligentny, by zginąć w jakiejkolwiek politycznej sprawie. Pewnie opala się gdzieś w Czwórce, po raz kolejny szastając kobietami, jakby było jednorazowe.
- matka: Julie Ginsberg - miała pieniądze, lubiła przyjęcia, rozczesywać pukle swoich rudych włosy i być poświęcana siłom Natury. Mawiali, że jest czarownicą i teraz, gdy jeszcze tęsknię za jej nieskazitelnie białym ciałem, wiem, że mieli rację.
- zmarła siostra: Erica Ginsberg - była młoda, piękna i przestała żyć pewnego czerwcowego poranka, dając pretekst ojcu do ucieczki.
- najmłodsza siostra: Amelie Ginsberg - podobno istniała, ale nigdy jej nie spotkałem i nie zapamiętałem.
- żona: Beatrice Ginsberg - piękna, kochająca się w futrach i w orgiach, magiczna w swej rozpuście i uwielbieniu do sadyzmu. Bezsprzecznie moja druga platońska połówka, którą gdzieś porwał wir rewolucji. Nadal jednak pozostajemy formalnie związani.
- córka: Maisie Ginsberg - nigdy nie dowie się, że jest moją biologiczną córką. Pozostanie matką mojego jeszcze nienarodzonego dziecka i jednocześnie oficjalnie przyszywaną wychowanką.

Historia

Nastały i takie czasy, kiedy krew sączyła się prosto do kieliszków wśród wiwatów zachwyconego tłumu, a piętnastolatki wyciągały się służalczo przed bogatymi sponsorami, którzy mogli zapewnić im przetrwanie. Zupełny regres cywilizacji? Nazywaj to jak chcesz, wśród osób, którzy przypatrywali się szczątkom niedoszłego trybuta (potem wmawiali wszystkim, że zginął już na arenie) byłem i ja, trzymając w jedenastoletnich ustach papierosa i obserwując swojego ojca.
Nie pamiętam dokładnie kim był, ale wiedziałem, że Snow był nim zachwycony. Mój ojciec miał gest - fortuna Ginsbergów sączyła mu się przez palce, kiedy sponsorował kolejne dzieciątko. Sprowadzał je potem do domu i odkrywał przede mną (ach, nami) tajemnice ludzkiej anatomii, która pewnie powinna mnie przerażać, ale wszystko było takie kolorowe i pokraczne, nawet wówczas, gdy przez przypadek (naprawdę polubiłem to sformułowanie) zwycięzcy Igrzysk padali jak muchy. Niektórych tatuś pozostawiał na schodach, by służba miała co robić, inni rozkładali się w piwnicy, by matka miała wystarczająco dużo ludzkiego materiału na swoje doświadczenia. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to przykład idealnego małżeństwa - ona i on, krańcowo różni hedoniści, którym zdarza się kąpać w krwi dziewic, by zachować młodość.
Matka zdawała się odstawać od porządku, który narzuciło jej małżeństwo z moim ojcem. Przecież była boginią, pierwotną siłą kobiecą, istotą, którą nie powinno się wiązać żadnymi nakazami i zakazami. Wydawała się nieszczęśliwa. Nie dlatego, że ktoś urobił z tego kiepskiego materiału żonę i matkę (była idealną rodzicielką), ale dlatego, że Panem zatraciło wierzenia, rytuały i obrzędy na rzecz nieokreślonej i ślepej rozpusty.
Dostrzegałem wielokrotnie jej oburzenie, kiedy prezydent Snow zdawał się na Los - ślepy i bezosobowy - ale wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że bycie osiemnastoletnim pierworodnym na zawsze zmieni koleje naszej rodziny. Dwunastu, zapalone świece, sztylet z rubinami - chyba wówczas rozkochałem się w tym uczuciu ostatniego oddechu, który czerpałem wraz z życiodajną substancją z ofiary. Do dziś pamiętam przerażenie matki, poświęcała syna szatanowi.... i chyba zobaczyła w nim to samo zło, kiedy łamał wszystkie święte i ludzkie prawa, biorąc ją na ofiarnym ołtarzu. Unikała mnie, wiedźma, która nie chce mieć do czynienia z diabłem, choć to właśnie jemu paliła ogarek.
Nie zauważyłem śmierci siostry. Młodszej, już gotowej do zamążpójścia, ale martwej tak bardzo, że ojciec przestał szastać na chwilę trybutami i począł głośno domagać się sprawiedliwości. Uciszaliśmy go razem z matką - dwoje wspólników doskonałych, którzy sypiają ze sobą i płodzą dziecko w akcie gwałtu (naprawdę ją kochałem), przeklęte od samego początku. Do końca, matka zrobiła to wówczas, gdy ojciec zniknął z pola widzenia. Wówczas po raz pierwszy zainteresowałem się ziemią. Byłem ciekaw, kiedy się w niej rozłożą oboje. O ile ciało ojca zostanie kiedykolwiek odnalezione - na całe szczęście żadnego kompleksu Antygony nie przeżywałem. Chętnie zakopałbym go pod płotem, gdybym tylko znalazł wtedy jego ciałko.
Za to matka była praktyczna. Kochałem ją za to, że dopełniła aktu samospalenia w południe, stając się jeszcze raz kochanicą szatana. Moją być nie chciała. Tylko raz płakałem w swoim całym życiu i było to wówczas, gdy pokazali mi jej resztki z informacją o ciąży. Spaliła na panewce moje dziecko, zostałem sierotą i finansowym królem Kapitolu, któremu Snow wybacza wszystko. Szkoda tylko, że już nie potrafiłem zanurzyć się w tym cyrku zepsucia.
Próbowałem wielokrotnie, to i poznanie historii przed wywłaszczeniem pamięci było moją obsesją.
Zafascynowałem się antropologią, religioznawstwem, historią...Nie umiałem wybrać - czerpałem łapczywie z życia wszystko, co było mi dane, chełpiąc się tym, że stać mnie na szaleństwa, które innym były w niesmak. Umiałem urządzić się w świecie, gdzie jedyną wartością był nadmiar. Bywałem żałośnie cichy tylko po to, by potem zaatakować jak wampir w ciemnym zaułku, pić krew ze złoconego kielicha, w którym przed wieki rozdawano hostię i rozdzierać ciała kolejnych kochanków. Nikt nie mógł mi tego zabronić i nikt nawet się nie starał. Nie umiałem od podstaw zbudować relacji z żoną, choć Beatrice nie była tylko żałosnym epizodem.
Pamiętam, że otarłem jej krew (czyjąś) z podbródka, zlizując dokładnie językiem każdy genetyczny ślad czyjegoś pobytu na jej ciele. Mogło się wydawać, że będziemy oboje bardzo zaborczy, ale wręcz przeciwnie, Bea była idealnym odzwierciedleniem mojej osobowości. Nasze małżeństwo było krótkie, ale udane. Wielka szkoda, że na koniec zapragnąłem niedozwolonych zabaw i rozstawaliśmy się z hukiem. Ona pozostawała w Kapitolu, a ja wyruszałem do Jedenastki z chłopcem na smyczy, którego podarowała mi na trzecią rocznicę. Nie żebym się nad tym rozczulał, w końcu czekała na mnie praca i wychowanie. Które nigdy nie przynosiło mi satysfakcji, a widok zakochanego we mnie Ralpha budził we mnie instynkty drapieżcy, gotowego wydłubać mu oczy. Nie z miłości, tę rezerwowałem dla tych, dla których mój donos skończył się rozstrzelaniem. Na sekundę przed tym faktem byli cali moi i takiej też łaski doświadczył mój ludzki szczeniak kilkanaście lat później, kiedy stał na plutonie egzekucyjnym. Bez siostry, która zdążyła uciec.
Kolejna historia mojego życia? Gwałt, który stał się ciałem i oferował mi rodzicielstwo, na które nie byłem gotów.
Maisie była moją  świeżo odzyskaną córką - brzydką, wycofaną, nieciekawą, ale krew łączyła nas jak jakieś rytualne, pradawne zaklęcie i dlatego zapamiętałem każdy szczegół z jej twarzy, kiedy brałem ją od tyłu, biłem kablem i kiedy podniosła na mnie rękę... Niepotrzebnie, jej jęki chyba wtedy uświadomiły mi, że mogę próbować ją w nieskończoność dręczyć i to jest moja Itaka. Ta, do której dąży każdy sadysta. Idealna ofiara, w końcu moje lustrzane odbicie, choć na to musiałem czekać długo.
We wszystkim była przecież nowicjuszką i chyba po raz pierwszy od dawna spełniałem się jako były panicz z Kapitolu, umiejący zarówno strzelać, jak i naprawiać silniki. Powinna mi częściej dziękować na klęczkach, ale i tak nie narzekałem.  Nawet na to, kiedy wici ze stolicy zaczęły być coraz bardziej dramatyczne. Nigdy nie pragnąłem być w centrum wydarzeń, zawsze uciekałem jak najdalej od tego, co się działo w moim życiu (obojętność) i teraz również przeszedłbym obojętnie wobec tego powstania. Gdyby nie Alma Coin, która sprawiła, że wyzbyłem się resztek człowieczeństwa. Pytasz co gorszego można uczynić?
Ależ przypomnij sobie historię Judasza. Swoich dawnych kompanów z Kapitolu sprzedałem za możliwość nowego życia po rebelii. Trzynastka, do której trafiłem z Maisie stała się początkiem nowego Ginsberga. Już nie Kapitolińczyka, a obrońcy uciśnionych. Nie wszyscy wierzyli w moją metamorfozę - ten zabieg przypłaciłem utratą córki na całe trzy lata. Zakończone sukcesem.
W Nowym Kapitolu odzyskałem córkę i zdobyłem nowe źródło utrzymania. Pani Prezydent dała mi do ręki coś lepszego niż narzędzia rolnicze. Mogłem traktować ludzi z równym okrucieństwem jak niegdyś zasuszone plewy, bycie naczelnikiem więzienia nie różni się przecież od bycia rolnikiem, daje tylko więcej satysfakcji, bo rośliny nie były w stanie krzyczeć. Mój syn także nie krzyczał, kiedy traciłem go na szubienicy, patrząc mu prosto w niewidzące oczy. Nie mogłem zachować się inaczej, jednak genetyka jest mi bliska, równie mocno jak polityka, w której bryluję, traktując ofiary jak worki treningowe. Nic poza tym, to ludzie dorabiają legendy o tym, co im wkładam i jak bardzo wyją w celach z bólu. Cóż, nie każdy jest w stanie poradzić sobie ze swoim udziałem w moim teatrze lalek. Nikt nie śmie chyba wątpić, że to ja pociągam za sznurki, prawda?

Charakter

Człowiek - potwór, człowiek, który zaprzedał duszę złu, intrygant i ostoja niemoralności, jakkolwiek to oksymoronicznie brzmi.  
Na wszelkie podobne oskarżenia (tych i tak nie ma wiele, każdy się boi) Gerard uśmiecha się pobłażliwie, czując się zachwyconym, że wzbudza tak skrajne opinie. Od nienawiści do miłości... Nie, tej ostatniej nie doświadcza za często, ale nigdy nie narzekał na jej brak, zupełnie tak, jakby to uczucie było zbędną kończyną, która została ucięta zaraz po jego urodzeniu. Gdyby kontynuować tę metaforę, okazałoby się, że jest on emocjonalnym kadłubkiem, który potrafi poruszać się tylko i wyłącznie w sferach, gdzie relacje ludzkie są wyznaczane przez pieniądze i wpływy - nieprawdą jest, że przyjaźń czy miłość nie mają ceny, tak mówią jedynie ludzie, których na nie stać. Gerard należy do gatunku istot, które są wolne od podobnych uprzedzeń, kupuje wszystko co sprawia mu chwilową przyjemność, szczyci się tym, że ludzie lgną do niego niesamowicie, nawet jeśli to tylko z powodu jego pozycji. Wysokiej, popieranie Pani Prezydent przyniosło mu spory poklask wśród społeczeństwa i ukrytą nienawiść, która jednak nigdy nie zajmowała jego uwagi. Taki jest z nim problem największy, nie bawi go nic, co świat mu może zaoferować, przez to jest trochę zapalczywy i  zapatrzony w siebie, ale przecież nikt nie nauczył go zważać na innych. Ceni ludzi... Stop, nie zna nikogo kogo obdarzyłby śladowym szacunkiem i może dlatego zwykle kulturalnie milczy, wiedząc, że pewnych granic się nie przekracza. Daleko mu do głupca, który szarżuje swoimi przekonaniami na prawo i lewo, ale nie jest też typową dwulicową szują. Ludzie dokładnie wiedzą czego mogą się po nim spodziewać i mogłoby się to wydać całkiem w porządku, gdyby nie to, że w ostatecznym  rozrachunku wcale im to nie pomaga. Są skazani na kontakty z nim, na znoszenie jego ponurej aparycji ostatniego chama i naprawdę obawiają się tego, co może strzelić mu do głowy. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Stwórca (o ile taki istniał) zlitował się nad nim, obdarzając go niebywałą fantazją, którą wykorzystuje w torturach. Sadysta, który nie zawaha się zabić człowieka dla chwilowej przyjemności. Wydawać by się mogło, że jest przy tym ordynarny. Nic bardziej mylnego, to raczej wytworny myśliwy, który tylko w chwilach polowania zatraca swoje perfekcyjne maniery, zdejmując skórzane rękawiczki. Te zabawy uwielbia - osaczanie, wzbudzanie strachu, bawienie się z ofiarą - te niemal l orgazmowe przyjemności pozwalają mu poczuć się przez chwilę jak człowiek, a nie robot, który został wyposażony w podstawowe funkcje życiowe. Żyje  tylko dla takich chwil, wypełniając solidnie obowiązki, nie unosząc się gniewem w momentach, w których inni rwaliby włosy z głowy i czekając na kolejny przewrót bez cienia strachu na pomarszczonej twarzy. Przeżył już niejedno, stał się stoikiem, który potrafi radzić sobie w każdej sytuacji i dlatego jest tak niebezpieczny. Dla wszystkich, kolejna zaleta jego charakteru -  nienawidzi demokratycznie, z automatu, bez powodu, zimno, cynicznie i na zawsze.
.

Ciekawostki


- oczytany; historia, religia, dawne cywilizacje nie stanowią dla niego tajemnicy, niegdyś studiował po kilka kierunków, by zgłębić wiedzę tajemną, dziś woli przekuwać doświadczenie w praktykę;
- małomówny, bywa absolutnym mrukiem, który lekceważy rozmówcę i jego pytania, naprawdę ciężko wkręcić go w wir namiętnej konserwacji, potrafi podać sto innych zastosowań ust (zwłaszcza kobiet) niż bezproduktywne wydalanie z siebie głosek;
- szowinista - kobieta nadaje się tylko do rodzenia dzieci, na palcach jednej ręki można policzyć samice (jak mówi), które obdarza śladowym szacunkiem;
- nadal oddaje się tajemnym rytuałom,
- zgodnie z powyższym ma szacunek do Natury, pielęgnuje wszystkie kulty z nią związane, wie sporo o uprawie roślin i narzędziach rolniczych, w młodości oddawał się z pasją polowaniom;
- zajmuje się też truciznami, uważa, że niesłusznie trucizna jest nazywana bronią kobiet i słabych;
- ma bardzo krótki wzrok, przez co kiepsko strzela;
- wielki fanatyk DOBREJ literatury; to jedyne co może w nim obudzić resztki człowieczeństwa, za spalenie książki jest w stanie skatować na śmierć;
- ma fetysz związany z rękawiczkami, nosi je ZAWSZE, podobnie jak zawsze w więzieniu posługuje się długim metalowym prętem;
- nie ma zwierząt, ostatni jego pies zginął w dość dramatycznych okolicznościach, a raczej nie przeżył obdzierania ze skóry;
- bogaty, ale nie korzystający z dóbr materialnych teraz - do szczęścia wystarczą mu książki, papierosy i jego praca (torturowanie więźniów psychicznie i fizycznie), żyje tu i teraz
- teraz jest jednak bardzo bolesne dla jego podwładnych;


Powrót do góry Go down
 

Gerard Ginsberg

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Gerard Ginsberg
» Gerard Ginsberg
» Gerard i Maisie Ginsberg
» Gerard Ginsberg, Lennart Bedloe i Mathias le Brun
» Maisie i Gerard

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-