|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Plac Wyzwolenia Wto Lip 22, 2014 9:34 pm | |
| Vivian podziękowała Reiven, żałując, że nie przytuliła dziewczyny. Była dziwnie spokojna, jak na kogoś, kto przed chwilą pożegnał kolejnego dobrego znajomego. Obserwowała, jak Rei odchodzi w towarzystwie przyjaciółki, a gdy zjawił się Strażnik Pokoju, gotowy ją odprowadzić, bez słowa pozwoliła, by pokierował ją w stronę wyjścia. Wyjście z Placu Wyzwolenia, opuszczenie tego terenu... to było jak chwilowe poczucie wolności, jak wiersz, który gdzieś umknął poecie. Vivian podziękowała Strażnikowi, po czym skręciła w boczną uliczkę i wybrała numer Argenta. Po dość wrednej rozmowie, jaką przeszła nie bez nerwów, panna Darkbloom miała już dość czegokolwiek. Joseph nie żył, Blaise jej nienawidził, podobnie jak Ginsberg... Potrzebowała spokoju. Potrzebowała samotności. Potrzebowała domu.
zt |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Plac Wyzwolenia Sro Lip 23, 2014 11:36 am | |
| Charlie, jesteś wolny, ale na skutek wdychanych oparów, do końca dnia możesz odczuwać dyskomfort w postaci zawrotów głowy. Zabrane przedmioty zostały dopisane do ekwipunku.
Catrice, Frank - jesteście wolni.
Podsumowanie eventu pojawi się dzisiaj późnym popołudniem/wieczorem. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Plac Wyzwolenia Sro Lip 23, 2014 7:10 pm | |
| Z całego serca dziękuję wszystkim za aktywny udział w evencie - nie spodziewałam się, że uda mi się przeprowadzić go tak sprawnie. Trzy dni i ponad sto postów to wynik, którym warto się pochwalić. Mam nadzieję, że w kolejne również będziecie tak zaangażowani.
W ramach podziękowania, każdemu, kto się pojawił, pozwalam sobie przelać 100 PMG.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję, wszelkie uwagi co do działań MG chętnie przyjmę na klatę i - oczekujcie w najbliższym czasie konsekwencji wydarzeń na Placu.
Niech los zawsze Wam sprzyja! |
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Plac Wyzwolenia Pią Sie 21, 2015 11:46 am | |
| | wesołe miasteczko | Przechadzał się właśnie po terenach Dzielnicy, aż po jakimś czasie znalazł się na Placu Wyzwolenia – miejscu wyglądającym na niezwykle nowoczesne, i zaiste takim było. Liam nie znał jego historii – szczerze powiedziawszy, mało go to interesowało, zwłaszcza że w myślach zajmował się czymś zupełnie innym. W głowie wciąż tkwił obraz noworodka Delilah, ślicznego synka, który nadal żyje, mimo dość trudnych warunków porodu. Zaraz, czy na pewno nie zmarł? Liam trzymał dzieciątko w swych szczupłych, acz mimo wszystko silnych rękach młodego mężczyzny, którym przecież był, zalewie minutę, aż poczuł szczególnie silne uderzenie w tył głowy. Obudziwszy się w towarzystwie Strażników Pokoju, nie zastanawiał się zbytnio nad tym, co stało się z dzieckiem. Kiedy został wypisany do domu i znalazł się ponownie na terenach Dzielnicy, zaczął znów myśleć nad noworodkiem. Tak, pamiętał. Płaczące malutkie stworzenie owinięte w starą koszulę, bacznie przyglądało się Liamowi, a z oczu synka poszukiwanej biła jakaś dziwna namiastka mądrości i zrozumienia. Szczerze powiedziawszy, mężczyzna po raz pierwszy spotkał się z czymś takim. Albo... tak mu się wydawało, gdyż trzeba zaznaczyć, że Murray po raz pierwszy widział noworodka, a tym bardziej po raz pierwszy trzymał w swoich ramionach tak kruchą i niewinną istotkę. Poczuł coś na wzór ojcowskiej miłości. Uczucie to jednak ulotniło się, kiedy obudził się, zobaczywszy Strażników. Nie pytał o Delilah. Nie był taki głupi, nie wiedział, co się z nią stało przeczuwał jednak, że uciekła, a oni nic nie wiedzą, jak dalej toczą się jej losy (równie dobrze mógł się mylić)... jeżeli tylko wymówiłby jej imię, Strażnicy mieli pełne prawo zabrać go na przesłuchanie, by powiedział wszystko, co wie o poszukiwanej. Chciał jej dać szansę. Nie próbował nawet wciągać jej w kłopoty, mimo że, zobaczywszy ją po raz pierwszy na Ziemiach Niczyich, myślał, by ją wydać i otrzymać sporawą nagrodę, co jednak zaczęło ulegać metamorfozie podczas porodu, które najwidoczniej doszczętnie wyczerpało Morgan, a zmieniło się całkowicie, kiedy trzymał dziecko. Teraz był tu i teraz, nie musiał martwić się o nic, w przeciwieństwie do Delilah. Uznał, że to niesprawiedliwe, że dosięgnął ją taki, a nie inny los. Przez chwilę myślał nawet, że to przecież jej wina, to ona zaszkodziła własnemu bezpieczeństwu, uciekając z areny. Tylko tyle wiedział, a raczej – pamiętał, przeglądając uprzednio schowaną w drogim, ciepłym płaszczu zniszczoną kartkę z wizerunkami wszystkich poszukiwanych, gdzie widniał również krótki opis każdej poszukiwanej osoby, wedle pewnych wytycznych. Po jakimś czasie uświadomił sobie jednak, że Morgan znalazła się kiedyś w bardzo kłopotliwej sytuacji, w przeciwieństwie do Liama, który jak dotąd nie miał okazji w pełni zasmakować gorzkości tego świata. Jemu może wydawać się inaczej, ale prawda jest następująca: Liamowi może się wydawać, że przeżył wiele, ale, w porównaniu do życia innych obywateli (głównie tych bezprawnych oraz poszukiwanych) jego życie naszpikowane było wygodą. A przynajmniej jak do tej pory, wiadomo, że zdarzyć może się wszystko, naprawdę wszystko. Stanął zrozumiawszy swoje prawdziwe uczucia, jakimi darzy noworodka. Ale zaraz... – podrapał się po szyi – czy to nie ja jestem ojcem? Pewnie tego nie pamiętam, ale... to ja chyba ją zapłodniłem, co zupełnie wyleciało mi z głowy... przez to silne uderzenie w głowę! – Liam nie wiedział, kto go uderzył, wiedział tylko tyle, że miało to miejsce. Nawet nie posądzałby Delilah o podobny czyn, uznawszy ją za dobrą kobietę (nieważne, że nie stosowała wobec niego żadnych zwrotów grzecznościowych, i w ogóle jej odzywki względem Liama nie były zbyt grzeczne), ale młody mężczyzna w pełni ją rozumiał. Poród musiał ją naprawdę boleć. Kiedy krzyczała, Murray wyobrażał sobie, że jest na jej miejscu, a że cechuje go empatia, aż wzdrygnął się ze strachu. Nikomu nie życzyłby podobnego uczucia. Nawet największemu wrogowi. W uszach wciąż pobrzękiwała mu osobliwa melodia, złożona z płaczu dziecka. Pamiętał, że cieszył się, widząc to nowe stworzenie, które patrzyło wprost w oczy Liama. Dziwił się sam sobie że zapomniał o noworodku na czas przebywania wśród Strażników. Że przypomniał sobie dopiero teraz. Jak on tak mógł?! Przecież jest ojcem (a przynajmniej tak mu się wydawało)! Musi znaleźć dziecko... zabrać je do domu... zaopiekować się nim... a reszta – jak uznał – rozwiąże się sama. Nie myślał nawet, że może mieć z tym niemały kłopot, jako że musi pracować i studiować. A może porzuci naukę, poświęcając się całkowicie opiece? A co z zarabianiem na życie? Zdawał sobie sprawę, że w takim przypadku będzie musiał zarabiać za dwie osoby, żeby zapewnić synkowi dobre dzieciństwo i należytą przyszłość. Nie utrzymywał kontaktu z nikim z rodziny. A znajomi? W sumie, mógł poprosić o pomoc panienkę Blake. Zaniechał jednak temu planowi, uznając finalnie, że nie powinien jej kłopotać, a może wręcz odwrotnie? Może Arielle, wbrew wszystkiemu, ucieszy się i nawet przystanie na jego propozycję? Jak to zwykł mówić- wszystko może się zdarzyć. A zwłaszcza, że przyszłość jest nieodgadniona, i niekoniecznie zawsze zależy od nas samych. Postanowił ostatecznie, że znajdzie dziecko na własną rękę, nie zważywszy na utrudnienia, jakie ciągną się z tego typu czynem, oraz te, które pojawią się podczas opieki nad takim stworzeniem. Nie miał kompletnie żadnego doświadczenia w tej dziedzinie, jednak nie przejmował się tym, gdyż w tej chwili jego myśli zapełnione były ojcowską miłością. Chciał jeszcze raz wziąć synka Delilah w swoje ramiona, utulić do snu, a nawet pocałować w czoło, głaszcząc pieszczotliwie każdą część tego ślicznego ciałka. Stanął ponownie, rozglądając się wokoło, żeby zorientować się, w którą stronę iść. Skręcił w lewo, udając się do szpitala, uznawszy że to pierwsze miejsce, gdzie powinien rozpocząć poszukiwania, a nawet jeżeli nie znajdzie tam dziecka, pójdzie na posterunek. Nie myślał nawet o tym, że noworodek może teraz przebywać w zupełnie innej części Panem. Może na terenach siedziby rządu? Jeżeli tak by było, odbyłby podróż i w tę część świata, które go otacza. Był gotów nawet opuścić granice państwa, by znaleźć chłopca. Był gotów do największych poświęceń. Miłość do dziecka wypełniło każdą część jego umysłu. Uniósł głowę do góry i szedł przez pewną część Dzielnicy Wolnych Obywateli, co jakiś czas zatrzymywał się, by zorientować, się, czy oby na pewno idzie w dobrym kierunku. Otulił się szczelnie swoim drogim płaszczem... i szedł dalej. A to wszystko w imię miłości i przywiązania... przywiązania? Czy można przywiązać się do kogokolwiek po tak krótkim czasie? Najwidoczniej, patrząc na Liama, było to zdecydowanie możliwe. ZT |
| | |
| Temat: Re: Plac Wyzwolenia | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|