IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Francis, Mallory i Claire Hearst

 

 Francis, Mallory i Claire Hearst

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Maj 01, 2014 5:31 pm

Francis, Mallory i Claire Hearst  Large
salon, kuchnia, jadalnia i przedpokój w jednym
Francis, Mallory i Claire Hearst  Large
łazienka
Francis, Mallory i Claire Hearst  Large
sypialnia Mally i Franka
Francis, Mallory i Claire Hearst  Large
sypialnia Katherine


Ostatnio zmieniony przez Frank Hearst dnia Czw Lip 24, 2014 12:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the civilian
Emelie Ginsberg
Emelie Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1958-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2017-blonde-lady
https://panem.forumpl.net/t2018-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2080-emelia
Wiek : 40
Zawód : pianistka w filharmonii
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, leki przeciwbólowe, laptop, telefon, scyzoryk, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyNie Maj 04, 2014 4:38 pm

Przekraczając tego dnia domostwo Hearstów, czuła się po raz pierwszy odrobinę nieswojo. Raczej była znana (lub chciała tak o sobie myśleć) z otwartości wobec ludzi i brakiem skrępowania przy kontaktach towarzyskich, dlatego właśnie zdziwiła ją jej własna reakcja na całe to... niecodzienne zdarzenie. Od jej wiosennego recitalu minął już tydzień, a ona znów poczuła, czyniąc pierwszy krok po drewnianej podłodze tego mieszkania, wokół siebie zapach kwiatów, które dostała od Francisa po koncercie, delikatny smak, który pozostał na jej ustach po zaskakującym, choć bardzo przelotnym (przypadkowym?) pocałunku. Oczywiście postanowiła się natychmiast otrząsnąć, co stało się w sumie automatycznie gdy zobaczyła małą Kate, czekającą już na krzesełku przy fortepianie. Tak jakby ta mała, uśmiechnięta buzia wpłynęła na nią niczym filiżanka dobrej, białej herbaty, uspokajając oddech i oddalając myśli, które nie powinny zaprzątać jej głowy podczas lekcji.
Za każdym razem była zaskoczona talentem Hearstówny, ponieważ ledwo skończywszy pięć lat zdawała się mieć niebanalną wrażliwość muzyczną i szalenie szybko chłonęła materiał, który Emelie jej cierpliwie przekazywała na ich zajęciach gry na fortepianie. Do tej pory jednak były to tylko te lekcje, dlatego nie wiedziała jak zachować się teraz, po ostatnim incydencie w filharmonii, zważywszy, że wcześniej nic podobnego nie miało miejsca. Do tego dochodził jeszcze fakt, że nie umiała się powstrzymać przed postrzeganiem Francisa jako mężczyznę wyjątkowo przystojnego.
Przechodząc do kuchni wygładziła rozłożystą spódnicę, podchodząc do blatu, przy którym stał pan Hearst zajęty swoim laptopem. I lampką wina.
- Katherine świetnie sobie radzi - zaczęła, uśmiechając się lekko. Niezobowiązujący small-talk o dzieciach, wybornie. - I nie wiem czy podziękowałam ostatnio za kwiaty, były piękne - dodała, chcąc zejść na interesujący ją temat, jednak bez zbytniej bezczelności. Poza sukcesywnym dążeniem do celów miała swoje momenty subtelności, jak teraz. W ciszy, zakłócanej przez dalekie dźwięki pianinka Kate.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyNie Maj 04, 2014 5:28 pm

    | let's get it started


Francis nie znosił czwartków tak, jak przeciętnie ludzie nie znosili poniedziałków. Nie reagował alergicznie na początek tygodnia - lubił zrywać kartki w swoim staroświeckim kalendarzu, który wyśmiewała Claire, nierozłączna ze swoim napakowanym multimediami tabletem - właściwie lubił wracać do szpitala po spokojnym weekendzie. Rzecz jasna zakładając, że nie był akurat wzywany do nieplanowej operacji albo jakiejś wielkiej katastrofy w ruchu drogowym. Te na szczęście zdarzały się coraz rzadziej, inteligentne samochody uleczyły najbardziej śmiertelny środek lokomocji i teraz częściej przychodziło mu łatanie ludzi pokiereszowanych przez swoich biologicznych odpowiedników niż bezmózgie maszyny. Coraz więcej osób trafiało na oddział z ranami postrzałowymi. Dziwne, w czasach pokoju coś takiego nie powinno się wydarzać, ale widocznie rządy Almy Coin były zbyt łagodne. Tak uważał Francis, omijający zawsze z daleka mury Kwartału. Z obrzydzenia - nie znosił byłych Kapitolińczyków - i przez mocne wyrzuty sumienia. Powinien pomagać każdemu, od zawsze tak robił, ale ciągle miał wyryte w wyobraźni opowieści o rozpasaniu dawnych mieszkańców stolicy. Wytatuowanych, zmodyfikowanych, zabawiających się na wszelkie niemoralne sposoby. Chyba nie potrafiłby zachować pełni profesjonalizmu przy takiej osobie.
Może dlatego zachowywał się...nieco nieodpowiednio przy przedstawicielce dawnego świata, zepchniętego na margines? Nie wiedział o Emelie zbyt wiele; ot, polecenie znajomego, jej smukła sylwetka w progu, jasne włosy cudownie podkreślające zbyt idealne kości policzkowe (jako lekarz od razu rozpoznał pewne...interwencje chirurgiczne) i doskonałe podejście do strachliwej Katherine. Od czasów Rebelii bardzo bała się obcych, ale od razu nabrała zaufania do swojej nauczycielki i czasami nawet żałował decyzji o nawiązaniu z Emelie stosunku...pracy. Najmocniej chyba cierpiał przez to w niedzielne poranki, kiedy Katherine urządzała im fortepiankową pobudkę, tłukąc w klawisze i tłumacząc to improwizacją (oczywiście uroczo sepleniąc) i...i podczas zeszłotygodniowej wizyty w filharmonii. Też czwartkowej, może to dlatego wszystko potoczyło się niezbyt fortunnie i zamiast po prostu wręczyć jej kwiaty i odejść skusił się na zupełnie szczeniackie spróbowanie swojego szczęścia między jej policzkiem i ustami. Bliżej tych drugich; nieco peszące, ale na szczęście nie zareagował histerycznie. Chociaż oczekiwał kolejnej lekcji Kacy z pewnym...niepokojem. Dlatego kupił butelkę drogiego czerwonego wina i dlatego oddzielił się od reszty mieszkania ekranem laptopa, na którym przeglądał najnowsze wyniki badań nad antidotum, które udało się zdobyć misji w Trzynastce. Dawały nadzieję, ale i to nie mogło uratować pechowego dnia tygodnia. Dziś stracił trójkę pacjentów, przywiezionych z jakiejś strzelaniny przy bramie KOLCa. Dwóch strażników, jeden obdarty wariat; nie wiedział, kogo żałował bardziej. Po tylu latach powinien przywyknąć do takiego biegu rzeczy, ale w dalszym ciągu czuł się niezbyt dobrze. Nawet po trzecim kieliszku, z którego powoli sączył wino, sporządzając elektroniczne notatki z badań.
I trochę myląc szyk zdania i klawiszy, kiedy usłyszał trzask drzwi i kroki Emelie tuż przy sobie, ładnie komponujące się z jakąś powolną melodią, którą ćwiczyła w gabinecie Katherine. Nie podniósł wzroku na blondynkę od razu, zapisując najważniejsze informacje i dopiero wtedy posłał jej spokojny uśmiech znad niebieskiej poświaty ekranu. - Nie wiem skąd ma tak niesamowite zdolności, ja nigdy nie potrafiłem opanować najprostszej gry na skrzypcach - odpowiedział dość kulturalnie, dziwnie wdzięczny, że Mallory wybrała się na całą noc na jakąś wystawę przyjaciółki. Wolał nie czuć się dziwnie rozedrgany w towarzystwie Emelie, pachnącej intensywnie jaśminem. Aż chciał wsunąć twarz w jej miękkie (tak podejrzewał) włosy i połaskotać oddechem wrażliwe miejsce za uchem. Nieco dziwne myśli jak na męża z dwudziestoletnim stażem i ojca trójki dzieci. - Och, też nie pamiętam, byłem tego wieczoru nieco...skołowany - dodał, zamykając w końcu laptopa i sięgając po czysty kieliszek dla pani Ginsberg. Nie powinien o tym zapominać, chociaż nigdy nie pytał, czy jest w jakimś stopniu spokrewniona z coraz sławniejszym naczelnikiem więzienia. Jakoś nie wyobrażał sobie, że mogłaby być jego żoną - delikatna artystka i postrach nowego Kapitolu? Irracjonalne.
Powrót do góry Go down
the civilian
Emelie Ginsberg
Emelie Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1958-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2017-blonde-lady
https://panem.forumpl.net/t2018-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2080-emelia
Wiek : 40
Zawód : pianistka w filharmonii
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, leki przeciwbólowe, laptop, telefon, scyzoryk, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyNie Maj 04, 2014 6:04 pm

Bardzo podobało jej się, że jej praca była tak... elastyczna. I choć sporo jej talentu fortepianowego zawdzięczała nauczycielom z dzieciństwa, koniec końców miała dobry słuch, potrafiła komponować, od czasu do czasu również coś śpiewając, nawet jeśli nie była fanką akurat tego drugiego, przynajmniej u siebie. Absolutnie nie zazdrościła tym wszystkim ludziom, którzy tyrali od rana do wieczora, upoceni po łokcie, w brudzie, pyle i innych niekorzystnych warunkach nie tylko środowiskowych. Poza tym dzięki aktywnym działaniu w kwestiach kulturalnych mogła się wkupić w kapitolińskie towarzystwo, doskonale się tam czując, chociaż teraz takie wyznanie byłoby szalenie niebezpiecznie. Rdzenni mieszkańcy stolicy należeli teraz do zdegradowanej na drabinie społecznej grupy, a przynależenie do niej oznaczałoby porażkę, a przecież Emelie porażek nie znosiła. Niczym kameleon umiała się dostosować, by żyło jej się wygodnie, jednocześnie zachowując w tym jakikolwiek zdrowy balans, by nie wypełnić dosłownie całego swojego życia fałszem. Nawet teraz czuła się nieco lepiej - dawne zwyczaje i wymagania trzymały ją w zbyt sztywnych ryzach, tak więc wyplątanie się z nich, bez utraty swoistego prestiżu, było dla niej optymalnym rozwiązaniem.
Od powrotu do Kapitolu minęło już trochę czasu, zdążyła się na nowo zaaklimatyzować. Nie pamiętała nawet jak to się stało, że zaczęła dawać lekcje córeczce lekarza... może potrzebowała dodatkowego zajęcia i opcji spędzenia czasu na czymś innym niż gapienie się w papier zadrukowany pięcioliniami, popijając zbyt wiele wina każdego wieczoru. Z czasem jednak polubiła małą Katherine, dostrzegając w niej na swój pokręcony sposób ułamek siebie. Brak własnego dziecka sprawił, że stała się wrażliwsza na pociechy innych ludzi w swoim otoczeniu, nawet jeśli daleko jej było do psychopatycznej porywaczki. Zyskała pewną wrażliwość i cierpliwość. Poza tym, dzięki Bogu, Kacy była wystarczająco rozumna, by dawać sobie radę ze szlifowaniem jej muzycznych umiejętności.
Stojąc już w kuchni, mogła przenieść teraz swoje myśli na kogoś innego. Powoli prześlizgnęła się wzrokiem po jego sylwetce, kiedy jego źrenice wciąż taksowały treści wyświetlane przez komputer. Nie wiedziała jak to możliwe, że nadal umiała doceniać tak błahe drobiazgi jak niespotykany kolor jego tęczówek, co wydawało jej się takie normalne i moralne. A zdarzało jej się uciekać w naprawdę mroczne miejsca, szukając intensywnych do bólu doznań. Teraz, gdy był jeszcze zajęty lekturą, mogła chłonąć oczami cały jego obraz, wyobrażając sobie jak wodzi nosem po jego szorstkiej brodzie, czy palcami śledzi linie umięśnionych ramion.
- To było bardzo miłe - powiedziała trochę ściszonym głosem, choć nie zarejestrowała wcześniej obecności pani Hearst w domu. - Co to za wino? - zapytała, podchodząc bliżej, zastanawiając się ile w ogóle Francis może mieć lat. Fakt posiadania dorosłego syna sugerował jej, że są zapewne w grupie rówieśniczej, nawet jeśli jej chirurg postarał się, by to ona wydawała się być młodsza niż w rzeczywistości. Taki nałóg, zaraz obok słabości do dobrych trunków - w końcu (nie)szczęścia chodzą parami.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyNie Maj 04, 2014 6:38 pm

Lubił kobiety. Nie dało się tego ukryć; jedna jedyna (powiedzmy) słabość Francisa ostro dawała mu we znaki. Nic dziwnego, Mallory była jego pierwszą i jedyną dziewczyną; poznali się zaskakująco wcześnie i odkąd skończył trzynaście lat zawsze towarzyszyła mu rudowłosa. Najpierw jako przyjaciółka, potem urocza sympatia, narzeczona, w końcu żona i matka jego dzieci. Nigdy nie żałował tego przywiązania i decyzji, którą podjęli jako osiemnastolatkowie. Kochał ją przez te wszystkie lata w ten sam sposób, lecz...był tylko mężczyzną. Słaba wymówka, powtarzana przez wielu, ale nie potrafił wytłumaczyć się inaczej. Kochał odmienny świat płci pięknej i gdy na horyzoncie pojawiała się jakaś wybitna jego przedstawicielka całkowicie się gubił.
Chociaż trzeba przyznać, że starał się zmienić; z całych sił i na stałe. Odkąd na świat przyszła Katherine nie dopuścił się żadnego sprzeniewierzenia przysięgi. Zakończył dawne, destrukcyjne znajomości i trzymał swoje instynkty na wodzy, poświęcając cały wolny czas Rebelii i pracy. Działo się naprawdę dużo, co prawda już nie służył w armii i nie musiał nosić ze sobą broni, ale i tak ciągle myślał o ewentualnym powołaniu. Zwłaszcza, kiedy obserwował co dzieje się z jego przyjacielem i ojcem chrzestnym Kacy. Powrót do Trzynastki chyba okazał się bardziej pechowy niż czwartek, kiedy to przyszło mu się zmierzyć z własną niepewnością.
I zasadami, mięknącymi pod wpływem intensywnych perfum Emelie i jej bliskości. Wydawała się zupełnie swobodna; z taką samą stylową gracją zachowywała się na scenie, w gabinecie z pianinem, na ulicy - kiedyś dojrzał ją gdy łapała taksówkę - i w końcu w jego kuchni.
Skłamałby, gdyby stwierdził, że tutaj pasowała. Była zbyt eteryczna, tajemnicza i nierzeczywista, żeby mógł umieszczać ją pomiędzy niedokończonymi kolorowankami Kacy, rozlanym sokiem Claire, stertą zapomnianych rachunków i resztkami obiadu, który Mally dojadała w biegu, stojąc na tych samych chłodnych płytkach w nieco podartym szlafroku. Nie, zdecydowanie Emelie nie wpisywała się w ten codzienny obrazek i pewnie dlatego przyciągała jego uwagę więc boleśnie. Pożałował, że zamknął laptopa - mógłby wtedy skupiać wzrok na wynikach a nie na jej odsłoniętej szyi.
- Słuchanie twoich występów to przyjemność. Cieszę się, że Kacy ma taką nauczycielkę - odparł po prostu, okrągłe, sztuczne zdania, które słabo przechodziły mu zawsze przez gardło. Oczywiście potrafił zachować się w towarzystwie, ale w takich chwilach raczej działał niż mówił. Musiał się jednak hamować, nalał więc powoli wina do kieliszka i podał go jej, muskając przy tym jej palce i nie spuszczając wzroku z jej oczu. - Szczerze? Nie mam pojęcia. Jestem alkoholowym ignorantem i zawsze biorę po prostu to najdroższe, naiwnie ufając, że wygórowana cena równa się doskonałemu smakowi - wytłumaczył z lekko autoironicznym uśmiechem po czym oparł się biodrami o blat za swoimi plecami, dalej wpatrując się w nią może nieco zbyt intensywnie jak na nudny small-talk. - Znasz już jedną z moich niedoskonałości. Czas na podzielenie się twoją - rzucił w miarę swobodnie, może trochę inspirując się dziewczyńskimi wyzwaniami (tak, podsłuchiwał pod drzwiami Claire, kiedy zapraszała koleżanki; musiał sprawdzać, czy czasem czegoś nie popalają). Chciał po prostu dowiedzieć się czegoś więcej o Emelie, co mogłoby go zniechęcić...albo wręcz przeciwnie, zaintrygować jeszcze bardziej.
Powrót do góry Go down
the civilian
Emelie Ginsberg
Emelie Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1958-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2017-blonde-lady
https://panem.forumpl.net/t2018-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2080-emelia
Wiek : 40
Zawód : pianistka w filharmonii
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, leki przeciwbólowe, laptop, telefon, scyzoryk, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyNie Maj 04, 2014 10:59 pm

Bardzo nie lubiła myśleć o sobie, jako o kimś ze słabościami, kogo łatwo złamać, przyszpilić odpowiednio sformułowaną frazą, która naruszy czuły punkt i każe się wycofać za wszelką cenę. Szła przez życie dumnie, umiejętnie tylko dobierając sobie własne ścieżki. Przyzwyczaiła się do życia według własnych zasad, stosując się do spełniania swoich widzimisię, choć jej charakter z pewnością nieco zelżał - w końcu nie była już bezwzględną młodą narwaną, z klapkami na oczach i jednym celem. Który dało się szybko osiągnąć posiadając pewne umiejętności, które również mogły przyrdzewieć, gdyż od dawna nie musiała się wkupiać w towarzystwo, ani zwracać na siebie uwagę (po pewnym czasie po prostu działo się to automatycznie).
Od pewnego czasu, zwłaszcza kiedy ciepłymi wieczorami przesiadywała w swojej białej kuchni, sącząc gorzkie brandy, porównując różne osoby, które przewinęły się przez jej życie. I kiedy przed oczami pojawiały się choćby stopklatki ze spotkania z Gerardem, jakoś milej jej się robiło przywołując wtedy obraz Francisa, magnetycznego, zdystansowanego, jednak posiadającego jakieś ciepło, którego może nie doświadczyła wystarczająco. No a na pewno nie ze strony byłego/wciąż obecnego męża. I choć wszystkie te myśli aż do zeszłego czwartku zdecydowanie nie obejmowały żadnych bliższych interakcji (ehe), to nie mogła powiedzieć, by traciła głowę jak niemądra licealistka na widok przystojnego chłopca.
Nie umiała nawet określić w którym momencie została po raz pierwszy u Hearstów na kolacji, czy kiedy w tłumie widowni podczas jej koncertu zobaczyła znajomą twarz Franka trzymającego bukiecik kwiatów. Uważała to za szalenie sympatyczne z jego strony i tak samo było z pocałunkiem. Już dawno nie została pocałowana w taki sposób, nawet jeśli zarządził tym przypadek. Całe szczęście, ze potrafiła akceptować występowanie takowych w życiu, nie szukając uporczywie przyczyny i skutku, co przecież byłoby tylko stratą czasu i uszczerbkiem na samopoczuciu.
Emelie nie przepadała za rozmówkami tego typu, jednak miały one pewną ważną zaletę - nie musiała się na nich skupiać. Obecność Francisa ją nieco rozpraszała, czuła na sobie jego wzrok, jednak prawdopodobnie nie pozostawała dłużna. Obserwowała go spokojnie, analizując kolejne jego elementy, aż poczuła dreszcz przechodzący przez każdą komórkę jej rdzenia kręgowego kiedy ledwie dotknął jej dłoni podczas podawania kieliszka.
- Dziękuję - powiedziała, chyba o kilka sekund za późno, by zabrzmiało to na normalną reakcję. Potrzebowała jeszcze chwili na zarejestrowanie całej jego wypowiedzi (całe szczęście jej twarz ciągle pokrywał lekki uśmiech, ponieważ wyszłaby na kogoś wyjątkowo niezrównoważonego), racząc się łykiem wina. Tak ku ofiarowaniu sobie jeszcze momentu dla namysłu.
Niedoskonałości? Było nad czym się zastanawiać.
- Wady sprawiają, że jesteśmy słabsi - zaczęła, czując na języku smak trunku. Całkiem dobrego swoją drogą. - Mam straszny lęk wysokości. Już sam fakt chodzenia na obcasach jest moim sukcesem - zaśmiała się, uznając że może się przyznać do takiej słabości. Im dłużej przyglądała się Francisowi, tym mniejszą miała ochotę na podtrzymywanie rozmowy. Lubiła poddawać się takim słodkim odczuciom, lubiła ten stan zauroczenia, dostrzegając w tym coś szalenie młodego i świeżego. Wystarczał jego miękki głos, by nie umiała oderwać od niego wzroku.
- Będziemy się teraz tak wymieniać informacjami? Coś za coś? - zapytała, przytykając jeszcze raz kieliszek do ust, nie potrafiąc się nadziwić dlaczego zauważała wszystkie te piękne detale tak późno?
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyWto Maj 06, 2014 2:37 pm

Lekarze powinni mieć we krwi (prawie dosłownie; częsta ciecz oblepiająca francisowe ręce) umiejętność prowadzenia banalnych rozmów. Powinni, aczkolwiek niewielu było prawdziwe sympatycznych specjalistów. Po ukończeniu szkoły medycznej Frank czuł się niemalże oburzony oschłością i dystansem specjalistów, z którym przyszło mu wtedy pracować, ale teraz...chyba doskonale ich rozumiał. Pacjenci bywali męczący, irytujący, nieskładni, rozlaźli, skorzy do awantur i jakichś szalonych histerii. Ciężko było opanować rozszalałe emocje kogoś, kto skręcał się z bólu albo obserwował śmierć kogoś bliskiego. Frank był tego świadomy, początkowo sam mocno odchorowywał wszystkie tak trudne sytuacje, ale z czasem wyrobił sobie typowy dla tego zawodu ochronny pancerz, oddzielający go od swoich podopiecznych. Niezbędne dla zdrowia psychicznego, co nie oznaczało, że nagle zamienił się w jednego z tych gburów, odburkujących niechętnie na durne pytania niedouczonych ludzi. Przecież nie każdy znał się na medycynie; nic dziwnego, że większość pacjentów była zagubiona. Francis starał się więc (względnie) cierpliwie tłumaczyć i uspokajać, przez co sam siebie popychał na panteon świętych od cierpliwości. Zachowywał się po prostu człowieczo, rozmawiając o głupotach i odpowiadając na nie ze śmiertelną powagą. Może dlatego ta rozmowa nie była już aż tak trudna; z łatwością mógł sobie wyobrazić, że Emelie jest jedną z tych uroczych pacjentek. Którym jednak nie kazał się rozbierać przed operacją; to było zupełnie inne, platoniczne spojrzenie na kogoś, kto uczył jego córkę. W jego własnym mieszkaniu, w którym zapach jaśminu mieszał się z znanymi i praktycznie już niewyczuwalnymi perfumami Mallory.
- To jak radzisz sobie w wysokościowym Kapitolu? - spytał całkiem szczerze, zastanawiając się w sumie nad kontynuowaniem tego wywiadu. Środowiskowego, lekarskiego; chyba naprawdę praca wchodziła mu w krew za mocno, bo miał skłonności do zarzucania ludzi szczegółowymi pytaniami. - Właściwie...mieszkasz tutaj od dawna? Sama? - zaczął, ulegając jednak swoim słabością i nie podtrzymując tematu coś za coś. On sam wydawał się sobie niezmiernie nieciekawy; lekarz od zawsze, z żoną od zawsze, trójką dzieci i własnym mieszkaniem. Marazm i zbliżający się kryzys, który tłumiły tylko coraz głośniejsze dźwięki pianinka, dochodzące zza zamkniętych drzwi.
Powrót do góry Go down
the civilian
Emelie Ginsberg
Emelie Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1958-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2017-blonde-lady
https://panem.forumpl.net/t2018-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2080-emelia
Wiek : 40
Zawód : pianistka w filharmonii
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, leki przeciwbólowe, laptop, telefon, scyzoryk, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyPią Maj 09, 2014 12:07 pm

/przepraszamprzepraszam że dopiero dzisiaj : C

Musiała przyznać się przed samą sobą, że przez krótką chwilę poczuła się jak w domu. Było coś niesamowitego w atmosferze tego wieczoru, wino, niezobowiązująca pogawędka, dźwięki dochodzące z pokoju Kacy. Emelie twierdziła, że wystarczająco się wycierpiała (problemy pierwszego świata) przez fakt, ze nigdy nie założyła prawdziwej rodziny, mimo, że bardzo chciała. Marzyła o dzieciach, spokojnym domostwie, wręcz rutyna wydawała jej się czymś uroczym, jeśli miało się z kim tym dzielić. Ona nie miała, nawet za czasów, ekhem świetności związku z Gerardem daleko im było do uroczej pary prowadzącej sielankowe życie, z aspiracjami na rodziców roku.
Gdy patrzyła na Francisa nie umiała odeprzeć od siebie myśli najcieplejszych, kojarzących się z bezpieczeństwem i swobodą - bo tak się przy nim czuła, naturalnie i po prostu dobrze. Chciała rozkoszować się tymi chwilami, może chciała nawet zrobić kolejny krok do przodu, wpleść palce w jego włosy, pocałować w policzek, by poczuć pod ustami szorstki zarost, pociągnąć za rękę w kierunku kanapy. Póki co jednak stała, powoli sącząc wino, czując jak niemalże piecze ją każdy fragment skóry, na którym chciałaby poczuć jego dłonie.
- Nie było łatwo, musiałam się przyzwyczaić by nie stać przy oknach, nie patrzeć w dół i tak dalej. Zdarza mi się nawet mdleć, ale nie umiem nad tym panować - odparła, uśmiechając się lekko. Wolała jednak nie kontynuować tej rozmowy, albo przynajmniej tego tematu. Od samej myśli miała wrażenie że przyspiesza jej puls, chyba że to wpływ Francisa. Podejrzewała, że to całkiem możliwe.
Następne pytanie lekko ją zaskoczyło, zwłaszcza zakończenie. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią (kłamać czy nie? głównie jeśli chodziło o przeszłość), jednocześnie wertując swój umysł w poszukiwaniu informacji o Hearstach. Chyba bezskutecznie, najwyraźniej nigdy o tym nie rozmawiali. - Mieszkam tu sama, od kilku miesięcy. Wcześniej mieszkałam w Kapitolu, ale wyjechałam na kilka lat do Dwójki, stamtąd pochodzę - zdecydowała się na zwięzłą wersję, nie dorzucając jeszcze żadnych większych kąsków, bo nie była pewna czy niektórymi rzeczami chce się chwalić.
Zrobiła krok w kierunku Franka, stojąc teraz stosunkowo blisko (może zbyt blisko, czuła się niemalże upojona szczegółami które mogła dostrzegać z tak małej odległości). - A Ty? Nie zachowujesz się jakbyś był ze stolicy - celowo pominęła w pytaniu panią Hearst, jakoś nie była nią specjalnie zainteresowana.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptySob Maj 10, 2014 11:40 am

spoczko, ja też mam zapłon kaszalocika ;3

Chyba nie był najlepszym mężem. Zamiast znaleźć jakąś starą, zgrzybiałą i pomarszczoną nauczycielkę muzyki - albo jeszcze lepiej, jakiegoś bezzębnego staruszka, chociaż takim nie ufał za mocno - sprowadził do mieszkania śliczną panią z filharmonii. Oczywiście nie była to jakaś nieopierzona młódka, świecąca gołymi kolanami i chichocząca z każdego żenującego żartu osoby starszej o dwie dekady. Nie upadł aż tak nisko, nie oglądał się prawie wcale za niepełnoletnimi dzierlatkami, zajęty pracą i uporczywym staraniem o odkupienie grzechów.
Co nie było takie proste, kiedy Los albo własna ignorancja stawiały przed nim Emelie. Zagadkową, tajemniczą, odległą; nie był jednak naiwny, wiedział, że po dwudziestu latach małżeństwa nic nie zostałoby z jej czaru. Przyprószony prozą życia, kłótniami, wyrzutami i problemami zgasłby dość szybko, tląc się tylko w niektórych chwilach. Smutna perspektywa, której na szczęście nie doświadczał aż tak ostro w swoim związku.
Dalej kochał Mally, dalej była dla niego najwspanialszym stworzeniem na świecie i dalej była nieobliczalna, ale...był słaby, po prostu, chociaż od pięciu lat prowadził się z twardym postanowieniem poprawy godnym mnicha. To małe potknięcie podczas zeszłotygodniowego występu mocno go zaniepokoiło; odrzucał zaloty młodziutkich pielęgniarek i wdzięcznych pacjentek a sam wręcz pchał się w pachnącą jaśminem bliskość teoretycznie obojętnej mu kobiety.
Sam twierdził, że gubiła go własna życzliwość; przecież chodziło tylko o bukiet kwiatów i podziękowanie za nauczanie Kacy. Podłe i szowinistyczne; tak naprawdę postępował zgodnie z najniższymi pobudkami, którym ulegał chyba znowu, wpatrując się w nią zbyt intensywnie i nie spuszczając z niej wzroku nawet na sekundę.
Nawet kiedy mówiła o swoim pochodzeniu, co wywołało dziwny grymas na jego twarzy. Ni to zaskoczenia ni to zdegustowania; chyba nie potrafił całkowicie pozbyć się uprzedzeń na tle niemal rasowym. Ciągle widział filmiki propagandowe dla dorosłych, gdzie kobiety Kapitolu były rozwiązłe, zawsze półnagie i tak zmodyfikowane chirurgicznie, że niektóre ich walory wręcz przeczyły prawom fizyki. Zawsze wywoływały w nim obrzydzenie, ale teraz nie mógł wywołać u siebie tego negatywnego skojarzenia. Zacisnął więc wcześniej nieco skrzywione usta. Był przecież dorosły, starał się wyrosnąć z obdarzania stereotypami: albo po prostu chciał przymknąć oczy na wszystkie jawne wady, które mogłyby mu obrzydzić Emelie. Wesoła karuzela, najpierw tego pragnął a teraz trochę jak chłopiec ignorował to, co zostało mu przedstawione.
- Dawny Kapitol naprawdę TAK wyglądał? - spytał, dolewając sobie i Ginsbergównie (tak sądził) wina. - Wiesz, wieczne orgie, wystawne uczty, zabawianie się z dziećmi? - dodał, podając jej kieliszek, naprawdę ciekawy odpowiedzi, chociaż nie mógł powstrzymać wewnętrznego wizualizowania sobie tych...bezeceństw. Zupełnie nieakceptowanych w najlepszym dystrykcie. - Nie zachowuję? A jak zachowują się typowi mieszkańcy Kapitolu? - zagadnął, naprawdę zainteresowany jak Emelie go widzi. Nudny ojciec trójki dzieci? Pracoholik? Odstawił kieliszek na zamkniętego laptopa i oparł się bokiem o podwyższony blat. - Jestem z Trzynastki, moi rodzice też. Personifikacja definicji rebelianta - przedstawił się nieco kpiąco, odgarniając loki z czoła i zastanawiając się co Emelie w sobie zmieniła i jak wyglądała przed kilkunastoma laty.
Powrót do góry Go down
the civilian
Emelie Ginsberg
Emelie Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1958-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2017-blonde-lady
https://panem.forumpl.net/t2018-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2080-emelia
Wiek : 40
Zawód : pianistka w filharmonii
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, leki przeciwbólowe, laptop, telefon, scyzoryk, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptySob Maj 10, 2014 1:27 pm

Czas mijał, nieubłaganie i zastraszająco szybko. Emelie dostrzegała to wszystko, na swojej twarzy, szyi, dłoniach... nie miała już dwudziestu-kilku lat, mimo usilnych starań i małej fortunki pozostawionej w portfelu chirurga plastycznego, który wykonał kawał świetnej roboty, by z jej twarzy bił jeszcze jakiś blady blask młodości. Patrząc w lustro nie widziała już tej odważnej kobiety jak kiedyś, czego obawiała się z dnia na dzień coraz bardziej - dlatego właśnie jej charakter tak się zmienił na przestrzeni lat, by mogła sobie lepiej radzić z upływającym czasem i wizją starości, samotnej i odbiegającej od popularnego hasła "z godnością". Nie jesteś już najmłodsza, rezonowały w jej głowie słowa Gerarda, okrutne bo szalenie prawdziwe. Bo nawet jeśli nie miała najmniejszego zamiaru rozbijania czyjejkolwiek rodziny, to czuła się niemalże jak opiłek żelaza przyciągany w stronę magnesu ramion Francisa. Stojąc teraz przed nim właśnie tego pragnęła, chociaż uważała, że flirtowanie nie jest wystarczająco classy by mogła sobie pozwolić na takie żałosne występki.
Z drugiej strony nie była ślepa (lub Frank niezbyt starał się cokolwiek ukrywać), dostrzegała ten nieznaczny błysk w jego oczach, podejrzewając, że on mógłby dostrzec u niej to samo. Wszystko to dawało jej jakąś pokręconą satysfakcję. Chyba naprawdę się starzała, co znów dawało jej do myślenia. Pożądanie mówiło "zostań", serce sugerowało "uciekaj jak najszybciej", a rozsądek "uciekaj, tylko uważaj na obcasy". Mogła tylko się zastanawiać dlaczego nie posłuchała większości.
- Był gorszy - zaczęła. Za czasów gdy była nastolatką, przekonanie się o tym było jej największym marzeniem. - Teraz jest lepiej, trochę bardziej ludzko - pokiwała głową w podziękowaniu za wino i uniosła kieliszek gestem toastu, zanim upiła łyka. Z każdym następnym miała wrażenie, jakby skądś już znała ten smak.
- Z prawdziwych kapitolińczyków człowieczeństwo całkowicie wyparowało. Jak przyjechałam tu pierwszy raz, fakt że byłam taka normalna był w sumie egzotyczny. Dla nich normą było dziwactwo i przesada - kontynuowała spokojnym głosem, jakby opowiadała bajkę, a nie przedstawiała skrajnie nieludzki obraz stolicy sprzed lat.
Gdy usłyszała słowo Trzynastka, oczy rozszerzyły jej się nieco i może nawet na chwilę wstrzymała oddech. Nie wiedziała czemu, ale w całej tej historii, propagandzie szerzonej jakoby ten dystrykt zniknął dekady temu, by później okazać się silnym i mocnym napędem rebelii, było coś niesamowitego, jednocześnie imponującego i przerażającego. Koniec końców ona rebelię przetrwała bezpiecznie w Dwójce.
Zrobiła kolejny krok w jego stronę, że dzieliło ich teraz prawdopodobnie zbyt mało centymetrów jak na nauczycielkę i ojca uczennicy, czując znajome przyspieszone bicie serca. Zachęcające ją jakoś do działania. - Gdzie jest Ci lepiej? Tam, czy tutaj? - zapytała przyciszonym głosem, jakby było to coś bardzo intymnego. Może było.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptySob Maj 10, 2014 9:10 pm

Właściwie mógłby ten środowiskowy wywiad o przeszłości Kapitolu przeprowadzać z kimkolwiek; przejście do KOLCa nie stanowiło problemu, był przecież lekarzem i Rebeliantem z krwi i kości; nikt nie podejrzewałby go o pomoc tej...zarazie, słusznie zamkniętej za murem i słusznie cierpiącej. Ludzie z Dystryktów przez lata wykrwawiali się pod ich rządami i teraz powinni dostać to, na co zasłużyli. Francis starał się być obiektywny i jakoś wyciszać swoją dziką chęć zemsty, ale...nie potrafił, przynajmniej nie zupełnie. Na zewnątrz naprawdę wyglądał na osobę stabilną, traktującą swoich pacjentów jednakowo, niezależnie, czy pochodzili z Trzynastki, jakiegoś ciemiężonego Dystryktu czy dawnego Kapitolu. Starał się nie wrzucać wszystkich ludzi do jednej szufladki z krzywdzącymi stereotypami, ale w dalszym ciągu uważał tą ostatnią grupę za najgorszą i godną pożałowania.
I jakieś srogiej vendetty; niekoniecznie wykonanej własnoręcznie. Wiedział tylko, że należy się odpłacić za tych, którzy nie mogli teraz poderżnąć gardła swoim oprawcom. Z prostego powodu, nie dożyli wyzwolenia. Doskonale pamiętał swoją pierwszą wizytę w Siódemce, gdzie bezpośrednio zetknął się z działalnością reżimu. Bieda, brak opieki medycznej, potworne warunki, topienie chorych dzieci - wszystko to przygniotło go naprawdę mocno. Zwłaszcza kiedy sam stał się ojcem i potrafił wyobrazić sobie obezwładniający ból nadchodzący wraz z wyczytanym imieniem w czasie Dożynek.
Emelie tego oszczędzono; nie wyobrażał jej sobie spracowanej, głodnej czy przerażonej i podskórnie wyczuwał, że nie była to zasługa operacji plastycznych. Jej dłonie, które obserwował teraz dokładnie nie miały żadnej skazy. Palce pianistki, obejmujące kieliszek w ten zmysłowy sposób, nakazujący myśleć o czymś zupełnie innym.
Pokrętnie jednak związanym z dawnym, niemoralnym Kapitolem, o którym opowiadała Emelie. Łagodnie i gładko, bez szczegółów, jednak postanowił nie zadawać kolejnych lekarskich pytań, chociaż wyobrażenia w jego głowie nabrały jeszcze bardziej realnych kształtów. Niekoniecznie pozytywnych, mógłby pociągnąć ten temat dalej, ale Em przekroczyła kolejną socjologiczno-psychologiczną barierę intymności i czuł ją teraz przy sobie tak blisko, że urwał początkowe zdanie w pół słowa, wpatrując się w jej nienaturalnie długie rzęsy.
To długie zawahanie można byłoby wziąć za próbę przemyślenia jej pytania, ale odpowiedź padła bez większej refleksji. Trzynastka kojarzyła mu się z okresem trudnym, wyczerpującym ale znanym, z Mallory u boku, bez kłótni i wyrzutów, bez oskarżeń i ostrej walki o małżeństwo, toczonej każdego dnia. - Tam - odparł po prostu, owiewając jej usta swoim ciepłym oddechem i...I chyba nic więcej się nie liczyło, przynajmniej przez sekundę, bo zanim zdążył popełnić największy błąd ostatnich pięciu lat z pokoju Kacy dobiegł głośny pisk, chaotyczny dźwięk klawiszy i trzask pokrywy. Francis zdążył się tylko wyprostować i cofnąć o dwa kroki, zanim miodowłosa pięciolatka z pędem kuli armatniej nie wpadła do kuchni, ślizgając się na płytkach i zatrzymując się dopiero na ojcowskiej nodze. - Skończyłam ćwiczyć - powiedziała dumnie, posyłając Emelie szeroki uśmiech, jednocześnie wystukując piąstkami jakiś rytm na frankowym kolanie. - Kiedy wróci mama? Chcę jej zagrać - spytała nieco niecierpliwie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Emelie Ginsberg
Emelie Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1958-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2017-blonde-lady
https://panem.forumpl.net/t2018-emelie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2080-emelia
Wiek : 40
Zawód : pianistka w filharmonii
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, leki przeciwbólowe, laptop, telefon, scyzoryk, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyWto Maj 13, 2014 1:29 pm

Krótka chwila, moment. Jak idealnie wpasowana nuta w komponowany utwór, szczypta przyprawy, która decyduje o smaku całości potrawy, pierwszy oddech nabierany po wypłynięciu nad powierzchnię wody. Emelie czuła każdy skurcz komór i przedsionków swojego serca, jakby zostały spowolnione i wzmocnione stokrotnie, miała wrażenie że cała pulsuje zgodnie z tym rytmem, który w tym momencie niemalże kontrolowała. Przez chwilę znowu była niewinną nastolatką, która pozwala sobie na zaprzepaszczenie swoich myśli, skupiając się na jakimś pięknym obiekcie dla którego traciła głowę. Ten sam wyrzut adrenaliny do naczyń krwionośnych, musujące cząsteczki w gęstej krwi, która w ciągu kilku sekund obiegła cale jej ciało rozprzestrzeniając słodkie uczucie po wszystkich komórkach ustroju. Dziwne, że właśnie w takich chwilach odczuwała wszystko tak nieznośnie anatomicznie, co paradoksalnie pozwalało jej zupełnie odpłynąć, skupiając się na wszystkich procesach, które szalały w jej ciele - a przecież nie była nowicjuszką jeśli chodziło o romanse. To utrzymywało jej łączność z młodością, którą większość jej rówieśniczek już utraciła.
Gdyby tylko wiedziała jakie myśli wypełniały głowę Francisa, zapewne już dawno by jej tu nie było. Albo gdyby niezmiernie pragnęła zostać, zaczęłaby kłamać, choć przy nim mogłoby to wydawać się wyjątkowo nieodpowiednie. W końcu sprawiał wrażenie osoby wyjątkowo szczerej co imponowało nawet takiej podszytej fałszem osobie, jaką była właśnie Emelie.
W tej jednak chwili dała się ponieść. Chciała zrobić krok w przód, chciała oddychać dokładnie tym samym powietrzem, chciała poddać analizie jego głos, każą milisekundę dźwięku, która wydobywała się z jego ust. Nie chciała się powstrzymywać, choć było coś ekscytującego w czekaniu i postępowaniu małymi kroczkami. Każda sekunda sprawiała że coraz silniejsze prądy przecinały jej ciało i...
Usłyszała pisk.
Dotarło to chyba do niej po chwili, w czasie której Francis zdążył stworzyć między nimi bezpieczny dystans. Przez moment była mu za to niezmiernie wdzięczna (ach ten refleks) ponieważ doszła do siebie już w momencie, kiedy Kacy tuliła się do łydki ojca ogłaszając z dumą koniec ćwiczeń.
- Wspaniale Ci szło Kacy, wszystko słyszeliśmy - powiedziała, starając się brzmieć przytomnie, bo wszystkie porozkręcane regulatory w jej głowie potrzebowały czasu by powrócić do regularnego stanu. Przeniosła wzrok na Francisa, choć niezbyt wiedziała co pragnęła mu przekazać, zatem mógł ujrzeć tylko czystą dezorientację. Jeszcze sekunda konsternacji i już całowała powietrze przy jego policzku jestem pożegnania i uśmiechała się, jak przystało na najsympatyczniejszą nauczycielkę pod słońcem. Brakowało jedynie jakiegoś wzniosłego aforyzmu o ciężkiej pracy i wspaniałych jej owocach, celem miernego zachęcenia malej Hearstówny do częstszego grania między ich lekcjami.
- Muszę już iść. Do zobaczenia za tydzień - powiedziała, przybierając już swój bardziej naturalny, uroczy ton głosu posyłając jednocześnie firmowy uśmiech, po czym skierowała się do wyjścia. Z mętlikiem w głowie. Chociaż tyle, że przez lata pracy nauczyła się ciężkiej sztuki aktorstwa, tego codziennego, trudniejszego od scenicznego, bo prawdziwego.

zt, cnie?
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 2:18 pm

ze szpitala po długiej nocy Dnia Wyzwolenia na oddziale i krótkim śnie

Frank nie miał kobiecej zdolności do multitaskingu. Choćby bardzo się starał, zawsze skupiał się wyłącznie na jednym zadaniu czy też jednej myśli, całą resztę spychając do zatłoczonej i zabałaganionej podświadomości, brzęczącej i wyładowującej się elektrycznością. Za dużo spraw na głowie, za dużo problemów, znaków zapytania i wykrzykników. Nie poradziłby sobie z nimi, gdyby nie wypracował tego idealnego sposobu na wyczyszczenie umysłu z zbędnych rozpraszaczy. Które i tak przenikały odrobinę przez żelazną zaporę, zwłaszcza w chwilach kryzysu.
Ofiar Dnia Wyzwolenia było coraz więcej; najbardziej cierpiały dzieci, poturbowane przez biegnący tłum. Całą noc nastawiał kości, opatrywał złamania i operował ciężkie przypadki, tylko w chwili przerwy zerkając na mały ekran w swojej dyżurce. Akurat w chwili, w której Prezydent ogłaszała kolejne Igrzyska.
Gdyby miał choć odrobinę więcej czasu na przemyślenia, pewnie byłby zaskoczony, a tak...odruchowo pomyślał o Claire, ale potem niedorzeczna myśl o takiej zemście Coin znikła natychmiast, pozostawiając ponure uczucie zadowolenia. I zbliżającego się...odwetu. Może nie powinien rozpatrywać tego w takich kategoriach; odkąd został ojcem nieco złagodniał, ale po tym, co widział na stole operacyjnym nie miał wątpliwości. Ludzie z KOLCa powinni zapłacić za to, co zrobili niewinnym obywatelom. Proste równanie; podjął już decyzję o wspieraniu konkretnej strony i po wojskowemu nie rozważał żadnych szarości, powracając do pracy i - po kilkunastu godzinach - do domu.
Zmęczony, zakrwawiony. Prawie usnął pod prysznicem, znalazł jednak na tyle siły, by bardzo cicho zajrzeć do Kacy i pocałować jej rozgrzane snem czółko. Zawahał się także pod drzwiami Claire, ale...zmieniała się na jego oczach i pomimo wszystko za bardzo szanował jej prywatność. Zatrzymał więc dłoń na klamce sypialni starszej córki, wzdychając ciężko i idąc prosto do łóżka. Starając się nie budzić Mallory, chociaż i tak wiedział, że nie śpi. On sam jednak odpłynął w ciągu sekundy, odruchowo zagarniając do siebie żonę i wtulając twarz w jej rude włosy.
Których nie było następnego ranka...albo wczesnego popołudnia. Zupełnie stracił poczucie czasu, otwierając oczy, kiedy usłyszał stukot szpilek Mally tuż przy drzwiach. Przetarł pięścią oczy, podnosząc się lekko i po omacku sięgając po leżący na stoliku pager i telefon komórkowy.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 2:35 pm


Mallory Hearst była matką, żoną, a na samym szarym końcu przedstawicielką władz i właśnie w ten sposób zorganizowała swój powrót do domu i wynikające z niego trudności. Kacy płakała przerażona, nie pomogło noszenie jej na rękach przez długie godziny i obiecanki - cacanki, które składały jej wprost do uszka, mała tęskniła za ojcem i dopiero sms, który pokazała jej Claire pomógł ukoić małą dziewczynkę i położyć ją do snu, który Morfeusz zafundował jej od razu. Przynajmniej tyle.
Co wcale nie oznaczało wytchnienia czy odpoczynku, wręcz przeciwnie - kłótnię z jej ukochaną, najstarszą i najbardziej zbuntowaną córką przerwała im transmisja telewizyjna. Głos zwierzchniczki Mallory brzmiał cicho, spokojnie, a ona czuła się dokładnie tak, jakby ściany zaczęły przesuwać się w jej stronę i ją dusić.
Nie miewała klaustrofobii w Trzynastce, nie dusiła się z braku świeżego powietrza i nie wzywała nadaremno Strażników, by wypuścili ją na zewnątrz, ale słysząc obwieszczenie o kolejnych Igrzyskach, po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać, czy to już astma czy nawrót strachu, który prześladował ją od chwili, kiedy została matką. Wcześniej nie bała się niczego i nikogo - potrafiła wyrywać się na najbardziej niebezpieczne misje samobójcze, zwodzić warty w podziemnym Dystrykcie i wymykać się na papierosa, ale wraz z narodzeniem pierwszego dziecka, nagle strach zaczął ją paraliżować. Tak dotkliwe, że nie pamiętała już, kiedy zwlekła się z balkonu, wyrzucając kolejną pustą paczkę fajek (jedyny nałóg w jej perfekcyjnym życiu) i obiecując sobie, że jeszcze chwila, a powróci do pracy po to, by wbić nóż prosto w żebra Coin.
Nie mogła uwierzyć, że ta kobieta jest matką i o niczym innym nie myślała, nawet wówczas, gdy poczuła na sobie zimne ramię Franka. Przytuliła się do niego instynktownie, ale znowu sen opuścił jej umysł na dobre i nad ranem mogła być już tylko zombie, który organizuje poranną rutynę. Bez cienia zawahania, wyrzutów czy próby obudzenia męża, odsypiającego po ciężkim dyżurze.
Przedszkole, szkoła, wreszcie siedziba Coin, w której huczało jak w ulu, więc mogła nasłuchać się za wszystkie czasy plotek o nowym święcie. Ludzie byli kretynami, dla nich właśnie rozpoczynała się wielka feta, więc wyszła zaraz po oddaniu raportu i trzaśnięciu drzwiami z hukiem. Niepotrzebnie, nikt nie zauważył i dopiero wchodząc do domu, mogła nareszcie zacisnąć pięści, próbując nie rozpłakać się ze zwykłej niemocy.
Ale przecież nadal była sobą. Zdejmowała szpilki, wchodziła do sypialni, by obudzić męża i ocierała szybko łzy, będąc bardziej wściekłą niż zrozpaczoną.
- Dużo ofiar? - zagadnęła, siadając obok niego na łóżku i próbując odetchnąć. Nieskutecznie, aż się w niej gotowało.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 3:13 pm

Napięty harmonogram życiowy sprawiał, że Frank bardzo często działał po prostu na autopilocie, wykonując pewne obowiązki odruchowo, niezależnie, czy chodziło o kontrolny telefon do wychowawczyni Kacy (naprawdę miał wyrzuty sumienia, kiedy w końcu, przytłoczony argumentami żony, zgodził się na wysłanie małej do przedszkola) czy o skomplikowaną procedurę w kolejnej operacji. Nawet w stanie półsnu potrafił w miarę trzeźwo odczytać powiadomienia rezydentów, meldujących mu stan kolejnych pacjentów i nawet dość niechlujnie odpisać na cztery smsy dotyczące decyzji o wypisaniu pacjentów. Wszystko to z zupełnie zaspanym wyrazem twarzy, nieprzytomnym maksymalnie nawet wtedy, kiedy poczuł znany zapach Mallory i kiedy ona sama przysiadła na brzegu łóżka.
Odrzucił komórkę i pager na stolik tuż obok, przeciągając się i rozcierając twarz dłońmi - trochę jak nagle obudzony chłopiec, chociaż był przecież dojrzałym mężczyzną, ojcem i mężem. Dokładnie widzącym wyraz twarzy żony, jej lekko zaczerwienione oczy i drżące ręce, które zaplatała na kolanach. Typowe odruchy zdenerwowania. Łatwo wyciągające z otchłani podświadomości Franka wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia. Segregowane teraz przez jego umysł od najważniejszych do tych najsłabszych; zsunął się więc ze środka łóżka, siadając obok niej i łapiąc ją dużymi dłońmi za ramiona, odwracając przodem do siebie.
- Z dziewczynkami wszystko w porządku? - spytał kontrolnie, pewien, że ani Kacy ani Claire nie było w domu. Proste rozumowanie; żadnego chichotu, tupotu nóżek i jakiejś dziwnej muzyki, dobiegającej z pokoju farbowanej buntowniczki. Właściwie cieszył się, że dzieci są poza domem; nie chciał, żeby czuły się zagrożone przez wydarzenia z Placu. Powrót do nudnej rzeczywistości powinien przekonać je, że wszystko jest po staremu.
Szkoda, że z Mallory nie mogło być tak prosto; zacisnął mocniej palce na jej chłodnej skórze, patrząc jej prosto w oczy. - Sporo. Nie mamy jeszcze ostatecznego bilansu -odparł powoli, wcale nie ważąc słów, kontynuując po chwili milczenia. - Bilansu działań takich osób jak twój cudowny artysta. - dodał zdecydowanie, zjeżdżając palcami po jej rękach aż do dłoni, które ścisnął, bawiąc się po kolei długimi, szczupłymi palcami. - Nie możesz próbować się z nim skontaktować. Ani z nikim z Kwartału - zdecydował za nich oboje, jeszcze raz wzmacniając uścisk, po czym wstał z łóżka, otwierając kolejne szuflady w poszukiwaniu stroju na kolejny, długi dzień pracy. - Słyszałaś o Igrzyskach? - bardziej stwierdził niż zapytał, naiwnie sądząc, że zaraz wszystko wróci do normy.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 3:36 pm


Dobrze pamiętała, co poczuła, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży. Warunki panujące w Trzynastki (wojskowa dyscyplina) sprawiły, że długo się wahała i uważała, że wszelkie zmiany w jej organizmie są spowodowane małymi dawkami żywieniowymi i rygorem ćwiczeń, który początkowo potrafił wyssać z niej resztę energii na cały tydzień. Owszem, przywykła szalenie szybko, zaciskając zęby, ale robiła wszystko, by upewnić samą siebie, że (jeszcze) nie zostanie matką.
Nie z powodu braku chęci czy młodego wieku. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że Frank jest miłością jej życia i pragnie z nim założyć rodzinę, nawet jeśli Trzynastka miała być tylko przystankiem dla prawdziwego domu, który po dziewczyńsku rysował się jej w głowie jako wielka posiadłość, otoczona ogrodem, gdzie dzieci beztrosko będą mogli spędzać czas razem z niepracującą matką. Rzeczywistość zweryfikowała szybko jej plany i rzucała papierosy w wieku dziewiętnastu lat, wyznając mężowi z równie zaszklonymi (jak dziś) oczami, że zostaną rodzicami. Nie płakała z powodu ciąży czy też zniewolenia, jakie miało stać się jej udziałem. Mallory bała się cholernie, że Snow wyznaczy z ich powstańczej grupki trybutów i że jej pierworodne dziecko trafi na arenę.
Koszmar jej rodziców, wysyłających ją bez zgody z wujkiem ożywał przed jej oczami i wprawdzie żyli dostatnio i bez bicza Dożynek nad sobą, ale... To znowu zaczynało się dziać, niezależnie od tego, czy chodziło o dzieci z Kwartału (przeczuwała, że wcale nie będzie tak prosto) czy o jej własne. To wrażenie było tak silne, że omal nie wyrwała się z ramion Franka, biegnąc do przedszkola i szkoły, by sprawdzić, że są całe.
- Tak - odpowiedziała więc niezgodnie z prawdą, nie była przecież w stu procentach pewna, czy nie są właśnie losowane, by stanowić mięso armatnie dla coraz mniej zrozumiałych poczynań Coin.
Jej mąż wybrał sobie absolutnie kiepski moment na wszczynanie dyskusji światopoglądowych, więc zacisnęła czerwone wargi jeszcze mocniej, oczekując już, że ją puści i przestanie narzucać swoje zdanie. Znała go na tyle, by wiedzieć, że kłótnie z nim prowadzą donikąd, ale nie znaczyło to, że będzie mu się podporządkowywać.
Dlatego teraz odczekała kilka minut, nabrała powietrza do płuc, nie zapaliła papierosa (nie lubił tego) i ruszyła przed niego, zamykając mu szufladę dosłownie przed nosem.
- Nie mogę? - powtórzyła. - Gdzieś w aneksie umowy poślubnej zawierałeś transakcję kupna niewolnicy? O czymś nie wiem? - zapytała ostro. - Nie wiesz, kto strzelał i w jakich okolicznościach, więc przestań posądzać artystę, który pewnie nie utrzymałby broni w rękach. I tak, słyszałam, kolejny cudowny pomysł Pani Prezydent, teraz pozostaje się tylko modlić, żeby nie wylosowała Claire - dodała nadal zimno, niebezpiecznie i nie spuszczając z niego wzroku.
Nie wpadała w histerię, nie tłukła talerzy na jego głowie, wyrażała po prostu swoje zdanie dobitnie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 4:08 pm

Ojcostwo naprawdę zmieniło Francisa. Nauczyło go walczenia ze strachem i uporania się ze swoimi największymi koszmarami; dzieci uspokoiły go i ukoiły wszystkie niepewności, zamieniając histeryczne znaki zapytania w spokojne, pełne miłości twierdzenia. O wiecznym szczęściu; kiedyś myślał, że nie ma nic cudowniejszego niż uratowanie komuś życia, ale zmienił zdanie po pierwszych słowach Fredericka, specjalnej laurce od małej Claire czy porannym buziaku Kacy. Takie małe chwile napędzały go do działania bardziej niż pochwały, awanse i wszystkie pieniądze tego świata. Mógł być naprawdę wdzięczny za to, że Los ułożył jego ścieżki w konkretny sposób, sprawiając, że poznał kobietę swojego życia.
Znał ją doskonale: ponad dwadzieścia lat związku sprawiło, że nawet ktoś tak niewrażliwy i łopatologiczny jak Frank potrafił odgadywać jej nastroje. Nie ze stuprocentową pewnością, ale i tak czuł się bardzo mądry, wyłapując jasne sygnały, że coś jest nie tak. Ba, mógł je nawet połączyć w dość logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy i właśnie to robił, kiedy Mallory zatrzaskiwała mu szufladę przed nosem, biorąc ten specyficzny rodzaj oddechu, który zapowiadał kłótnię.
Nie spinał się już tak, jak kiedyś, kiedy był gotowy wrzeszczeć godzinami, zupełnie nie rozumiejąc, że Mally nie jest żołnierzem, wykonującym jego rozkazy. Zaakceptował to, chociaż małżeńskie spory dalej przychodziły mu z wielkim trudem.
- Uspokój się - zarządził od razu, doskonale wiedząc, że zaraz padną słowa o niewolnicy. Powtarzane dość często i zbywane przez niego równie systematycznie. - Nie możesz. I dobrze o tym wiesz; kontakt z kimkolwiek podejrzanym ściąga na naszą rodzinę niebezpieczeństwo. Tego chcesz, Mally? - zaczął, naprawdę jak na siebie spokojnie, co pokazywało tylko jak bardzo jest wykończony. Przestał nawet grzebać w kolejnej otwartej szufladzie, podnosząc wzrok na wzburzona żonę. - Strzelał ktoś z ruchu oporu, to więcej niż pewne. Zginęli bezbronni ludzie, chcący świętować. Pokojowo. - kontynuował, opierając się bokiem o wysoką szafę i zaplatając ręce na nagiej piersi. - Claire jest bezpieczna. Żadne dziecko Rebeliantów już nigdy nie ucierpi - sprostował od razu, ostro i poważnie, święcie przekonany o racji, jaką ma, wygłaszając swoje poglądy. Niezmienne od kilkudziesięciu lat. Wierzył w Coin i w to, że wierni jej ludzie już nigdy nie będą musieli przechodzić przez podobne dramaty. - A Igrzyska...widocznie na kapitolińczyków działa wyłącznie ślepa siła. Sami się o to prosili - zakończył tonem nie znoszącym sprzeciwu, odwracając się i wyciągając z szafy koszulę i spodnie, które rzucił na łóżko. Spięty; nie znosił ostrych wymian zdań z Mallory, zawsze raniły jego serce, do czego nigdy by się nie przyznał.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 4:26 pm


Od samego początku spisała ich małżeństwo na straty. Nie, nie poślubiła go dla chęci zysku i wkupienia się w szanowaną rodzinę (Hearstowie coś znaczyli w Trzynastce w przeciwieństwie do małej znajdy); zakładając obrączkę, wiedziała, że Frank jest już jej pisany, ale wcześniejsze etapy ich znajomości pozostawiały wiele do życzenia. To on robił wszystko, by ją przekonać do tego, że tak dwa sprzeczne charaktery (to również było widoczne od razu) są w stanie normalnie funkcjonować. Mallory wolała drogę na skróty, usiłowała wyrwać się z tego układu i dopiero miłość, która przyszła chwilę po zostaniu jego przyjaciółką, sprawiła, że teraz walczyłaby o niego jak lwica, niezależnie, czy właśnie rysował się przed nią jako tyran, który nie szanuje jej punktu widzenia.
Dziwna sytuacja - wiedziała, że w pracy jest osobą docenianą i spełnioną, w domu bywała zepchnięta na margines matki i żony, która powinna doglądać ogniska domowego, a nie brylować po Kapitolu jako pani polityk. Nie zamierzała jednak dać sobie wejść na głowę i dlatego nie łagodziła burzy, która nadciągała nad ich dom od dłuższego czasu. W celu oczyszczenia dość dusznej atmosfery, która popychała ją do lekkomyślnych czynów. Jednym z nich była próba uspokojenia nerwów w ramionach jego najlepszego przyjaciela, więc wiedziała, że najwyższa pora, by zakopać topór wojenny.
Pierwszy krok zrobiła już w czasie obchodów, przyznając mu się do winy, kolejny zdawał się bardziej chybotliwy (a na szpilkach poruszała się dość płynnie), ale Hearst wiedział, że jeśli wpadnie w złość, to ciężko będzie ją powstrzymać.
- Przestań mi rozkazywać - poprosiła w akcie zupełnej desperacji zanim padną wyrzuty innego rodzaju. Nie wypominała mu zdrad nigdy, miała na tyle klasy, by nie wywlekać historii sprzed lat, ale nie zamierzała pozwalać sobie na szastanie ich rodziną jako dowodem na jej wielką lekkomyślność. - Dobrze wiesz, że nie zamierzam mieszać w nic naszej rodziny, ale tak PRACUJĘ, Frank. Szukam artystów, a nie grzebię w ich życiorysach. Nie interesuje mnie to, że jest zamachowcem...- zacięła się, zastanawiając się, czy chce dodać, że nie interesują ją cudze dzieci. Bywała egoistką, ale nie bez serca, świadomość tego, że którakolwiek matka mogłaby cierpieć jak ona w tej chwili, a nawet bardziej napawała ją cierpieniem, ale zamierzała wygrać tę słowną potyczkę. Beznadziejną, kiedy zwracało się uwagę na muskulaturę męża. Lubiła jego opiekę, jego stanowczość, podniecała ją do reszty i mało brakowało, a przytuliłaby się do jego piersi, przepraszając, że była tak głupia.
Na jej szczęście odwrócił się jednak gwałtownie, a ona mogła usłyszeć kolejną pieśń pochwalną w kierunku Coin.
- Sami się o to prosili? - zapytała. - Frank, to są DZIECI, w wieku naszych starszych. Jak możesz - pokręciła głową, nie dowierzając zupełnie jego opinii. - I nie masz żadnej gwarancji. Znasz najbliższych Coin? To grupa największych sadystów i degeneratów. Nie będą zastanawiać się CZYJE dzieci dają na arenę, Kacy ma pięć lat - usiadła na łóżku, zagryzając wargę. To było chyba najgorsze, niepewność, która sprawiała, że nie chciała mieć nic wspólnego z pomysłami Pani Prezydent.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 5:14 pm

Na początku irytował się przy każdym haśle o tym, że zachowuje się jak wojskowy - był przecież głównie lekarzem, chociaż i w szpitalu musiał przecież zawiadywać ludźmi. Na kulturalne formułki zazwyczaj nie było czasu, przenosił więc trochę swoich reakcji do domu. Starał się to zwalczać, ale chyba po prostu przywykł do takiego werbalizowania swoich myśli. Krótkiego, rzeczowego, podyktowanego własnymi przekonaniami. Nie był zbyt skory do uwzględniania czyjegoś zdania, nawet jeśli chodziło o podszepty żony - i tak nim nieźle manipulującej. Czego nie zauważał i żył w swojej szczęśliwej bańce bardzo długo, z małymi przerwami na kłótnie i dramy. Wzmacniające ich małżeństwo - mocno w to wierzył, nawet w chwili, w której Mallory zasypywała go bzdurnymi informacjami.
Mógłby zrzucać jej histerię na kobiece hormony, ale to byłoby lekceważące. Traktował więc jej względną panikę całkiem serio, unosząc tylko dłoń, żeby zamilkła i dała mu dojść do słowa. Co w końcu się udało; powstrzymywał się jednak wyjątkowo długo od jakiegokolwiek komentarza, znów zerkając na pager i telefon.
- Więc szukaj artystów wśród Rebeliantów. Na pewno jest ich sporo. Lepiej promować ludzi moralnie dobrych niż tych zboczeńców z Kwartału - rzucił żołnierskim tonem, ale jak na Franka była to wręcz subtelna i łagodna propozycja. Naprawdę się starał, co wychodziło mu często potwornie koślawo. Tak jak teraz, kiedy szybko odpisywał na wiadomość, zerkając na zegarek i dziękując przezorności. Teraz nie miał czasu na prysznic, zsunął więc od razu bawełniane spodnie od piżamy, wciągając na nagie ciało bokserki. - To są dzieci kogoś, kto morduje naszych przyjaciół. Może to ich nauczy i drugi raz zastanowią się nad planowaniem zamachu - odparł dość szybko i zdecydowanie, sięgając po spodnie i zapinając powoli pasek, dopiero teraz ponownie powracając wzrokiem do Mallory. Chciałby ją pocałować, ale widział w jej oczach niepokojące ogniki, zapowiadające eskalację konfliktu. - Sadyści? Degeneraci? Pomyliłaś strony muru, Skarbie - parsknął cicho na jej niedorzeczne słowa, zarzucając na ramiona pomiętą koszulę. Bałagan i chaos nigdy mu nie przeszkadzał, mało więc przejmował się eleganckim wyglądem. I tak za godzinę będzie pokryty krwią i płynami ustrojowymi. - Nasze dzieci są bezpieczne. Nie histeryzuj, proszę cię - dodał, dopiero teraz odrobinę zniecierpliwiony, myląc palce przy zapinaniu guzików. Westchnął, próbując od nowa ubrać się w miarę racjonalnie, czując niemiłe gniecenie w dole brzucha. Nie ze strachu o Claire i Kacy; raczej z niemożności zrozumienia punktu widzenia żony.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 5:37 pm


On przejmował obyczaje od wojskowych, ona czasami łagodziła swoje twarde postępowanie (przecież była starannie wychowaną rekrutką) poprzez kontakt z artystami, stając się dokładnie tym, co wszyscy w niej widzieli - nieujarzmionym żywiołem ognia, zwykle hamowanego przez dobre maniery i wrodzoną klasę, sprawiającą, że obcowanie z nią było dość trudne. Nie okazywała emocji wcale, nie była zbyt uczuciowa i przekładała racjonalizm ponad wszelkie porywy serca, dbając o to, by w jej domu panował względny porządek. I sielanka, cokolwiek działo się między nimi (a działo się naprawdę sporo), nie mogło dotykać ich dzieci. Dlatego toczyła tę dyskusję w czasie, kiedy były one w szkole, wiedząc, że wieczorem, kiedy Francis wróci z dyżuru wszystko będzie już dobrze.
Przynajmniej taką miała nadzieję, starając się jasno i rzeczowo przedstawić mu swój widzenia i ciągle spotykając się ze ścianą. Znała go na tyle długo, by wiedzieć, że nienawidzi byłych Kapitolińczyków i żadna dyskusja tego nie zmieni. Uprzedzeń nie dało się tak zwyczajnie wyplenić, zwłaszcza, że miał sporo racji w przekonaniu, że byli mieszkańcy Kapitolu to zwierzęta.
- To młody chłopak. Skąd wiesz, że nie trafił tam przez przypadek? Może jego rodzice byli zastraszeni? Po czyjej stronie stanąłbyś ty, gdyby ktoś groził Kacy? - tłumaczyła cicho, ale jej stanowczość malała z każdą sekundą, którą spędzała na obserwowaniu jego nagiego ciała. Wysportowanego, młodzieńczego, pociągającego tak bardzo, że zacisnęła uda. - Nauczy? Oni nas znienawidzą jeszcze bardziej. Dojdzie do zamieszek - pokręciła głową już pewniej, kiedy nie wodził ją na pokuszenie i mogła oddychać spokojnie, patrząc tym razem w jego oczy, - Chciałabym, żeby to wszystko było takie proste, ale... - zacięła się, patrząc na niego, znowu nie radził sobie z guzikami, a jej wrodzona perfekcja nie pozwalała na to, by wyglądał nieporządnie. - Jak menel - westchnęła cicho, wskazując na koszulę i kończąc zdecydowanie kłótnię podejściem do niego i rozpięciem jego koszuli... w celu wyprasowania, oczywiście, co nie znaczyło wcale, że nie skorzystała z okazji.
Spojrzała mu prosto w oczy i przejechała powoli dłonią z obrączką po jego mięśniach brzucha powoli, zahaczając o materiał spodni, który zbyt szybko znalazł się na jego ciele. Pocałowała go powoli, namiętnie, żegnając się z kłótnią, z nim i ze zdrowym rozsądkiem, który podpowiadał jej, że to dopiero początek.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 7:21 pm

Prowadzenie porannych dyskusji z żoną w stanie umęczenia totalnego doprowadzało zazwyczaj spokojnego Franka na skraj frustracji, nie okazywał jej jednak zupełnie, mocując się z koszulą i postanawiając, że nie będzie bawił się zaraz z krawatem. Nie był przecież nadętym, siwiutkim ordynatorem a człowiekiem czynu, babrającym się po łokcie (dosłownie) w ciałach ludzi z różnymi obrażeniami. Miał nadzieję, ze dziś będzie odrobinę spokojniej i że żaden z wczorajszych pacjentów nie przekręci się na stole operacyjnym. Nie znosił stwierdzania zgonu: to było jak gromkie przyznawanie się do porażki i zapisywanie tego w papierach. To nic, że robił wszystko co w jego mocy i że często niemożliwym było uratowanie czyjejś duszyczki: Francis i tak odbierał to jako osobisty cios i przeżywał to tak samo, jak za pierwszym razem.
Podobnie było w małżeństwie; każdy gorszy dzień sprawiał, że Francis czuł się winny. Oczywiście starał się stłumić to męską dumą i arogancją, ale i tak nieporozumienia mocno podkopywały jego zazwyczaj stabilny nastrój. Nie szalał z rozpaczy, ale irytujące igiełki zdenerwowania potrafiły zniszczyć nawet najlepiej zapowiadający się dzień. Inna sprawa, że pierwszy dzień nowego, przedigrzyskowego porządku zdecydowanie nie aspirował do tego miana.
- Nikt nie groziłby Kacy, bo nie dam się zastraszyć. To ich decyzje, Mally, każdego dnia wybierasz między dobrem a złem, jakkolwiek filozoficznie to nie brzmi - zaczął zdecydowanym tonem, jasno oddzielając od siebie czerń i biel, bez żadnej możliwości dyskusji. Nawet kiedy podeszła do niego i mógł z bliska obserwować jej roziskrzone oczy. Niechęcią albo podnieceniem; tego nigdy nie mógł rozszyfrować, jednak kiedy zsunęła z niego koszulę i pocałowała go nagle...chyba zrozumiał.
Dla Francisa liczyły się jasne sygnały; po kłótni często Mallory mieszała mu w głowie i dawał się jej zmanipulować jak typowy mężczyzna, myślący niezbyt racjonalnie jeśli chodziło o sprawy seksu. Nie był jednak jakimś maniakiem; wyrósł z etapu rozwiązłości, zostając raczej przy intymnej namiętności niż wydrapywania sobie oczu i pleców po każdej kłótni. Odwzajemnił jednak mocno pocałunek, przesuwając dłońmi po jej szczupłym ciele i w końcu ujmując jej twarz w swoje dłonie. - Nie będzie żadnych zamieszek. Róbmy swoje, podejmujmy rozsądne decyzje a wszystko będzie dobrze. Tak, jak ci obiecałem - powiedział cicho i już bardzo spokojnie, utrzymując z nią kontakt wzrokowy, co wymagało nagięcia karku, ale nie żałował. Tej chwili, całego małżeństwa i tych nieco pretensjonalnych, ale mających moc słów, którymi uspokajał ją przy narodzinach dziecka, jego wyjeździe na misję i tuż przed Rebelią, kiedy ostatni raz rozmawiał z nią przed zdobyciem Stolicy.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyCzw Lip 24, 2014 7:50 pm

Nie była aż tak bardzo podła, by wykorzystywać jego zmęczenie (stałe) i próbując przeforsować ważne dla nich decyzje w ten sposób. Przez dwadzieścia lat zdołała przywyknąć do tego, że rozmowa z Frankiem jest raczej słuchaniem jego poleceń z drobnymi modyfikacjami, które wypracowała sobie za pomocą drobnych, kobiecych sztuczek. Tej słabości nie wstydziła się nigdy - nie rozumiała innych przedstawicielek tej samej płci, które próbowały za wszelką cenę pokazać, że są równe mężczyznom. Pewnie dlatego nie mogła nawiązać bliższej relacji ze zmarłą wczoraj Rochester. Była ulepiona z zupełnie innej gliny.
Którą topniała w rękach swojego męża. Mogła długo udawać wściekłą na niego, bywały tygodnie, w których wymieniali tylko zdawkowe zdania (dla dobra dzieci) dopóki Frank choć trochę nie zszedł z wojskowego rygoru i nie zaczął pozować na partnera, a nie despotę, który wali pięścią o stół. Mimo tego jednak zdarzały się takie dni jak ten, kiedy nie chciała wchodzić z nim w poważne konflikty. Nie teraz, kiedy mogło wszystko się zdarzyć.
- Chciałabym, żeby wszystko było takie proste - westchnęła, ale skoro już zakończyła kłótnię, to nie wyciągała z rękawa żadnych asów, nie czując się jeszcze w obowiązku, by wyznać mu całą prawdę. Nie, kiedy całowała go jak nastolatka, która chwilę potem wali go w głowę, bo ośmielił się przekroczyć granicę ich przyjaźni.
Lubiła to, że nad nią górował i to, że bez szpilek była całkowicie bezbronna i zależna od niego. Była niezależna i bardzo władcza, ale w domu i dla tego jednego mężczyzny zamieniała się w kruchą kobietę, uśmiechając się na jego słowa. Znajome, wałkowane po tysiąc razy, ale nie tracące na swoim znaczeniu.
- To ty zwykle panikujesz - zauważyła pojednawczo, nie dając mu jednak odpowiedzieć wcale. Nie, kiedy ponownie przesunęła wargami po jego ustach, zderzając z nim zębami. - Chodź, muszę o ciebie zadbać - dodała, łapiąc go za rękę i idąc z nim na śniadanie.
Czuła się kochana i nieco uspokojona, choć doskonale wiedziała, że to dopiero początek i za tę chwilową sielankę odpowie, jak za zbrodnię.

zt
Powrót do góry Go down
the civilian
Katherine Hearst
Katherine Hearst
https://panem.forumpl.net/t2476-katherine-hearst
https://panem.forumpl.net/t2481-katherine-hearst
Wiek : prawie 5 lat
Zawód : zawodowy promyczek
Przy sobie : miś
Obrażenia : zadrapane kolano

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptySob Sie 09, 2014 4:58 am

//początek

Leżenie na dywanie nie należało do najciekawszych zajęć. Nawet w przypadku, gdy był on wyjątkowo miękki i milusi w dotyku. Wtedy, gdy robiło się na nim aniołki niczym, jak na śniegu, również nie. Z małych, różanych usteczek wydobyło się ciche westchnięcie. Kacy się nudziła. To ogólnie była ogromna zmora jej dzieciństwa, bo zarówno rodzeństwa, jak i rodziców często nie było w domu. A jeśli już byli to całkiem pochłonięci swoimi sprawami. Zwłaszcza Claire i jej te nastoletnie sprawy. To nie był  w ogóle argument! Co miały rozmowy przez telefon do robienia twierdzy z krzesełek i poduszek? No właśnie, jak to pierwsze mogło się w ogóle umywać do tego drugiego? Bez sensu. Leżała sobie tak, zupełnie nie przejmując się faktem, że jej rudawe pasma włosów rozsiane były po całej podłodze i wpatrywała w różowy sufit swojego pokoju. Kochała go. Był taki śliczny, w ogóle nie było porównania z tym w Dystrykcie Trzynastym. Chociaż prawdę powiedziawszy mało już pamiętała z tamtego okresu...
Dziewczynka koniec końców podniosła się do pozycji pionowej i wydymała smutno usta, rozglądając się po pomieszczeniu. Co by tutaj zrobić... O, no przecież! Wstała i wygrzebała spod łóżka czarny długopis. Totalnie trzeba było namalować trochę serduszek na ścianie. O tak, tego jej brakowało w wystroju! Właściwie, cały dom cierpiał na brak serduszek. Musiała się nad tą sprawą poważnie zastanowić... No ale to później, w końcu od czegoś trzeba zacząć, prawda? Podleciała do ściany pod oknem i zaczęła rysować różnej wielkości serduszka. Baaaardzo dużo, bo przecież im więcej tym lepiej. Uśmiechała się przy tym zadowolona. Mamie się spodoba!
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptySob Sie 09, 2014 5:17 pm


To był naprawdę ciężki dzień i nie miała na myśli nawet wybryku Claire, która sprawiła, że Mallory po raz kolejny zaczęła poważnie rozmyślać nad sugestią Franka (dać jej szlaban na wieczność); ale spotkanie Annie. Nie sądziła, że kiedykolwiek zostanie postawiona przed faktem bliższego kontaktu z osobą, którą nieświadomie skrzywdziła. Właściwie zarówno Finnick, jak i jego dziewczyna ucierpieli ze strony Hearst tak dotkliwie, że czuła po raz pierwszy od dawna wyrzuty sumienia, które dawały się jej we znaki. Zwłaszcza, że jej mąż pozostawał nieświadomym całej tej sytuacji.
Dlatego gdzieś uleciała radość z OUTFLOW - i tak osłabiona już wybrykiem swojej starszej córki - i powracała do domu na tarczy, zabierając Katherine z przedszkola i próbując przynajmniej udawać uśmiechnięta, młodą matkę. Starała się mocno, zwłaszcza że powoli Igrzyska stawały się ponurą rzeczywistością i nim się obejrzała, już została akredytowana w roli dziennikarza, by przekazywać gorące informacje wprost z Ośrodka Szkoleniowego. Nikt nie musiał ją przekonywać o tym, że pod fasadą show telewizyjnego o niesamowitej oglądalności kryje się rzeź, w której zginą niemal dwa tuziny dzieci, wybranych w ramach losowania. Całkiem przyjemna zabawa, która sprawiała, że Hearst jeżył się włos na głowie, zwłaszcza kiedy niosła Kacy, uciekając do domu wprost przed wichurą, która rozpętała się zaraz po przekroczeniu progu ich luksusowego mieszkania.
Pustego. Nie zdziwiło jej to wcale - Frank miewał kilka etatów jednocześnie, więc spotkanie go o rozsądnej porze w tych czterech ścianach graniczyło z cudem; Claire pewnie została zatrzymana przez brata na dywaniku i... To może przykre, ale Mallory cieszyła się z tego kaprysu Losu, który sprawił, że na chwilę była samotna.
Pozwoliła córce zająć się swoimi sprawami (bawić się), sama zajęła się przygotowaniem obiadu, nie próbując nawet ukrywać lekkiego zirytowania, które mogło w efekcie przekształcić w histerię, gdyby tylko jeszcze miała czas i siłę na takie zdecydowane reakcje. Zamiast tego wzięła nóż, próbując nie przejmować się tym, że stal ostatnio kojarzyła się jej jednoznacznie (trybuci) i zaczęła kroić warzywa na cienkie paski, zastanawiając się, czemu w pokoju zapadła cisza.
Absolutna i niepokojąca dla każdej matki, więc odłożyła narzędzie zbrodni (prawie obryzgane krwią) i przeszła przez salon do pokoju dziewczynki, patrząc na ściany. Całe pokryte w serduszka. Po remoncie, który wyniósł pół jej wypłaty.
- Kacy... - jęknęła, próbując odetchnąć głęboko i nie paść na zawał albo (co gorsza!) nawrzeszczeć na biedne dziecko.
Powrót do góry Go down
the civilian
Katherine Hearst
Katherine Hearst
https://panem.forumpl.net/t2476-katherine-hearst
https://panem.forumpl.net/t2481-katherine-hearst
Wiek : prawie 5 lat
Zawód : zawodowy promyczek
Przy sobie : miś
Obrażenia : zadrapane kolano

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  EmptyPon Sie 11, 2014 5:04 am

Kacy nie zdawała sobie sprawy w jakim nastroju była jej rodzicielka. Nie posiadała jeszcze tej umiejętności właściwej analizy sytuacji i ogólnie nie wiedziała, co się dzieje teraz w mieście, a co tu dużo mówić w całym państwie. Być może wtedy byłaby o wiele grzeczniejsza - chociaż to trochę wątpliwe, ale na pewno by się starała! - i zrobiłaby coś fajnego dla mamy, żeby ją pocieszyć? Na przykład namalowałaby jakąś super laurkę, z serduszkami, kwiatkami i innymi ozdóbkami! Z pewnością znalazłaby w domu jakieś wstążeczki, wycinanki i kolorowy brokat, który koniecznie musiałby być różowy, no ewentualnie czerwony, by dostatecznie przelać swoją miłość na zwykłą kartkę papieru. No wiecie, tylko te kolory były najlepsze, najfajniejsze i w ogóle taaaakie świetne. Co tu dużo mówić, dla mamy wszystko musiało być różowe, była w końcu dziewczyną tak, jak i ona, na pewno by się ucieszyła. No ale mała panna Hearst zbyt bardzo ekscytowała się faktem, że pani nauczycielka wywiesiła jej pracę, którą namalowała farbkami, na tablicę wśród najlepszych. Po przyjściu z przedszkola, jak i w sumie podczas prawie całej drogi powrotnej, ciągle o tym mówiła i nie dała matce żyć. Nic więc dziwnego, że kobieta mogła się trochę zirytować i oklapnąć nieco z sił. Dzieci potrafiły być natrętne i trajkotać nad uchem w nieskończoność. A gdy człowiek jeszcze był zmęczony po pracy? Aż trochę strach, gdy się czyta, że Mallory dzierżyła w dłoni nóż...
Oj no, co było złego w serduszkach? W końcu to jej pokój, innych pomieszczeń jeszcze nie wymalowała, a zdaniem Katherine dodawały dużo gustu do wystroju. Dziewczynka usłyszała głos mamy i uniosła główkę go góry, uśmiechając się przy tym w stronę stojącej w drzwiach kobiety.
- Podoba Ci się? - Zapytała z nadzieją w głosie, odsuwając się od ściany i przyjrzała się na chwilę swojej pracy. I-de-al-nie! Była z siebie naprawdę zadowolona. Wyciągnęła mazak w stronę matki, zagryzając delikatnie przy tym usta. - Tesz spróbuj. - Powiedziała nieco przy tym sepleniąc. Mallory powinna zobaczyć, jaka to fajna sprawa jest. Malowanie serduszek mogło być niemal nową techniką relaksacyjną i to wymyśloną przez taką młodą główkę! Wystarczyło tylko się nie przejmować, że prawdopodobnie rysunków nie da się w ogóle zmyć... Ewentualnie zostaną plamy... I zapomnieć ile to kosztował remont...
- Mogę tesz namalować u Claire? - Rzuciła jej proszące spojrzenie swoich wielkich oczek. Siostrze to by się spodobało, na pewno tak ozdobiony pokój by ją uszczęśliwił! I o to jej chodziło. Chciała wywoływać uśmiechy na twarzach swojej rodziny. Kto by się nie uśmiechnął na widok jej rysunków?
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty
PisanieTemat: Re: Francis, Mallory i Claire Hearst    Francis, Mallory i Claire Hearst  Empty

Powrót do góry Go down
 

Francis, Mallory i Claire Hearst

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Mallory Hearst
» Mallory Hearst i Bertram Graveworth
» Claire Hearst
» Claire Hearst
» Claire

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje-