IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Brama główna

 

 Brama główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Brama główna Empty
PisanieTemat: Brama główna   Brama główna EmptyNie Lip 28, 2013 5:21 pm



Jeden z trzech możliwych (i jedyny legalny) sposób na dostanie się do Kwartału. Żeby przekroczyć tę bramę, trzeba mieć ważną przepustkę lub naprawdę dobre znajomości.


Ostatnio zmieniony przez Ashe Cradlewood dnia Wto Lis 04, 2014 12:44 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyNie Lip 28, 2013 7:43 pm

// z parku przy szpitalu.

Pogoda sprzyjała spacerom. Przemierzając praktycznie całe miasto, Viv z zadowoleniem obserwowała architekturę miasta. Jej zainteresowanie czasem przeradzało się w obsesję, w szczególności, gdy chodziła z notatnikiem w torbie i ze słuchawkami na uszach, słuchając starych jak świat nagrań z XXI wieku, które dziwnym trafem znalazła w archiwach Trzynastki. Ciekawe, czy ktoś poza nią kiedykolwiek je odkrył…?
Idąc z dłońmi w kieszeniach, nuciła pod nosem. Myślała o najdziwniejszych, błahych rzeczach, którym nie powinna poświęcać więcej czasu, niż swojej pracy. Tylko czasem miała potrzebę wyszumienia się, zrobienia dzikich zakupów, których nie mogła potem ogarnąć… Ale zaraz, to zdarzyło się tylko raz, na krótko przed ogłoszeniem 75 Głodowych Igrzysk, gdy ojciec przywiózł ją do Kapitolu i zabrał na zakupy do Dzielnicy Rebeliantów. Mało tego, uprzednio dostała od niego reprymendę, jakby w Trzynastce naprawdę mieli sklepy znanych projektantów. Viv czasem myślała, że zachowania ojca były w dużej mierze spowodowane śmiercią Isobel. Bał się, że córce też coś się stanie, więc otoczył ją prętami klatki i nie wypuszczał, jakby chcąc więzić ją całe życie…
Ale małe dziewczynki kiedyś dorastają i Viv w końcu musiała wyfrunąć z gniazda.
Zastanawiała się, co u ojca. Kiedy rozmawiali ostatni raz, Thomas wybierał się na jakiś objazd dystryktów. Zresztą, nie było potrzeby telefonowania; nigdy nie odbierał telefonów, chyba, że na wyświetlaczu pojawiały się numery stricte rządowe, względnie numer jego pociechy. Z rodziną nie rozmawiał nigdy, co było dziwne – Vivian wiedziała, że równocześnie z nimi, w czasie rebelii w Trzynastce przebywał jakiś jej wujek, chociaż nigdy nie gadali. Dziwne były te koligacje w rodzinie panny Darkbloom, i zapewne nawet najsędziwszy mędrzec nie umiałby ich rozsupłać.
Wreszcie dotarła. Dookoła Kwartału ciągnął się wysoki mur, w którym widniała jedna tylko brama, oficjalne wejście do dzielnicy zwanej powszechnie KOLCem lub po prostu gettem. To ostatnie słowo zawsze kojarzyło się jej z historią, którą wykładano w jej dystrykcie. Lecz nie były to zajęcia oficjalne, nie. Te były prowadzone od czasu do czasu, a słuchaczy uczono wiedzy o świecie takim, jaki istniał przed dwudziestym trzecim wiekiem. Przyglądając się bramie i murom, jej umysł rejestrował pozornie nieistotne szczegóły. Brama – biała, kilkakrotnie malowana, z masywnymi drzwiami, prawdopodobnie dodatkowo wzmacnianymi. Mur – kruszący się, budowany naprędce, pełno wyrw.
No i strażnicy.
Vivian uniosła głowę i ruszyła w stronę Strażników Pokoju, stojących przed bramą do Kwartału. Przystanęła grzecznie przed nimi i przywołała na twarz delikatny uśmiech, oczekując na pytania lub jakąś kontrolę tożsamości.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyNie Lip 28, 2013 9:19 pm

Strażnik, do którego podeszła Vivian był dosyć młody, wysoki i szczupły i kiedy zobaczył dziewczynę, uśmiechnął się do niej szeroko.
-Kontrola tożsamości - rzucił ni to ostro, ni to z rozbawieniem, wyciągnął rękę w jej kierunku - Dowód, przepustka i, jeśli łaska, powód odwiedzin tego uroczego zapchlonego miejsca, innymi słowy: czego tak porządnie wyglądająca kobieta szuka wśród brudu?
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyNie Lip 28, 2013 9:28 pm

Usłyszawszy słowa miłego Strażnika, Vivian nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym śmiechem. Ocierając łzę z oka, podała mu swój dowód.
- Vivan Darkbloom. - zerknęła na niego, oczekując reakcji i tego, czy potwierdzi to, co już wiedziała, czyli zezwolenia na swobodne poruszanie się po całym mieście.
Na wszelki wypadek miała w portfelu przepustkę jednorazową... Ale co mu powiedzieć? Jeśli powie, że szuka Rory, ta może mieć niemałe problemy. Przygryzła delikatnie wargę i posłała delikatny uśmiech rozmówcy.
- Jestem tutaj w sprawach rządowych.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyNie Lip 28, 2013 9:35 pm

-Co panią rozbawiło? - to pytanie padło natychmiast i uśmiech zszedł z twarzy Strażnika, spojrzał przelotnie na dokumenty i kiedy ponownie się odezwała, podniósł wzrok na chwilę zawieszając go na biuście. I chyba nie wiedział nic na temat zezwolenia na swobodne poruszanie się po mieście, owszem, gdyby o tym wspomniała, zapewne sprawdziłby w komputerze - Przepustka, proszę - powtórzył i znowu się uśmiechnął - I jeśli Pani pozwoli oddam na przeszukanie Pani rzeczy, aby mieć pewność, że niczego Pani nie przemyca.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyNie Lip 28, 2013 9:47 pm

Vivian ze spokojem wyjęła z kieszeni płaszcza telefon, klucze od mieszkania i odtwarzacz mp3, a także torebkę, w której miała jedynie portfel, notes z długopisem, kalendarz i wypis ze szpitala.
- Proszę bardzo. - podała mu przepustkę. - Byłabym wdzięczna, gdyby potwierdził pan od razu, czy w Waszej bazie danych widnieje zezwolenie na swobodne poruszanie się po mieście, wydane przez rząd Panem w imieniu prezydent Almy Coin.
Uśmiechnęła się grzecznie do Strażnika, ale w jej spojrzeniu nie było uprzedniego rozbawienia, jedynie lekkie zniecierpliwienie. Miała ochotę powiedzieć strażnikowi, że gdy naciśnie dowolny klawisz telefonu, zobaczy zdjęcie swojego przełożonego na tapecie... Ale nigdy nie miała zamiaru nadużywać pozycji Tima. To mogłoby wywołać lawinę jakichś wydarzeń, była tego pewna.
Kiedy Strażnik sprawdzał jej torebkę, splotła ramiona na piersi i mruknęła cicho:
- Mógłby już wrócić z tych tuneli...
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyWto Lip 30, 2013 10:08 am

Strażnik ze spokojem przejrzał rzeczy Vivian niezby się przy tym śpiesząc. W końcu spojrzał na nią z leciutkim uśmiechem oddając jej torbę.
-Vivian Darkbloom? - mruknął nie oczekując potwierdzenia, przyłożył palec do ucha i rzucił - Sprawdź w rejestrach nazwisko Darkbloom. Tak... VIVIAN DARKBLOOM. Okej... W porządku. Jasne. Dzięki - podniósł wzrok na kobietę i powiedział spokojnie - Oczywiście może pani przejść, nie widzę przeszkód. I przepraszam najmocniej za kłopot i niech Pani na siebie uważa - skinął w kierunku drugiego strażnika, który otworzył bramę dając znak Vivian, żeby przeszła.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyWto Lip 30, 2013 8:55 pm

Vivian ze stoickim spokojem obserwowała, jak mężczyzna przegląda zawartość jej torby. Po dłuższym zastanowieniu doszła do wniosku, że chyba jedyną niebezpieczną rzeczą, jaką w niej miała, był długopis. Ale długopisem raczej nie da się zabić, czyż nie?
- Sprawdź w rejestrach nazwisko Darkbloom. Tak... VIVIAN DARKBLOOM.
Miała ochotę teatralnie wywrócić oczami. Ale to raczej nic by nie dało, co najwyżej rozzłościłaby Strażnika, który mówiąc, nadal wgapiał się w jej biust.
- W porządku. Jasne. Dzięki.
Uniosła brew wyczekująco.
- Oczywiście może pani przejść, nie widzę przeszkód. I przepraszam najmocniej za kłopot i niech Pani na siebie uważa
Więc jednak sprawdziła się informacja o tym, że podarowano jej zezwolenie na swobodne poruszanie się po Kapitolu.Nie no, fajnie. Pewnie w ramach jakiejś "pracy", będę mogła się poszlajać, wynudzić i poudawać, że mam co robić i z kim rozmawiać...
- Dziękuję. - uśmiechnęła się lekko i skinęła głową Strażnikowi. Przez moment miała ochotę powiedzieć mu, że nie jest pewna, czy powinna wchodzić na teren Kwartału. Jakaś część jej podszeptywała, że to nie jest dobre miejsce na spacerki, nawet jeśli chodzi o to, by wytargać za fraki przyjaciółkę.
Westchnęła cicho i przeszła przez bramę, nie będąc właściwie pewna, czego oczekiwać.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyCzw Sie 01, 2013 7:54 pm


    | Violator, pokój #2


Przyjaźń, jak wiele rzeczy naturalnie występujących w przyrodzie, rządzi się swoimi prawami. Prawami, które jesteśmy zmuszeni zaakceptować, lub zrezygnować z przywileju jej posiadania. Może dlatego istnieje tylko jedna osoba, którą mogę bez bólu w sercu określić tym tytułem. Wszystko, przez narzucone warunki, na które przystaję raczej z niemałą trudnością. Nie jest to bowiem zwykła znajomość opierająca się na wymianie zwrotów grzecznościowych i fałszywych uśmiechów. W przyjaźni jest więcej goryczy, ale może to też sprawia, że smakuje lepiej, niż przypadkowa znajomość. Wiemy o sobie więcej, ale za tym idą również rzeczy, które wolelibyśmy zmieść pod dywan i nigdy więcej go nie podnosić.
W tym momencie Cypri uchyliła jego kant. A znając mnie lepiej niż ktokolwiek inny, albo może nawet lepiej niż ja sam siebie – wiedziała doskonale o wszystkich moich słabych punktach, przez co mogła zadać mi jeszcze boleśniejszy cios. Kiedy z kolei komuś innemu zajęłoby to sporo prób przeplatanych z błędami, zakończonymi nie tak precyzyjnym uderzeniem. Ale ona była w tym mistrzem. Więc jak ironiczny wydaje się fakt, że właśnie przez ostatni rok, najcięższy z jakim przyszło nam się zmagać, wypełniony jeszcze większą ilością kłótni i zadając sobie więcej obrażeń – zżyliśmy się ze sobą jeszcze bardziej. Może to zasługa tego, że nie mieliśmy kogoś innego, ale nie lubiłem myśleć o tym w ten sposób. Kto wie, czy gdyby nie Igrzyska bylibyśmy w emocjonalnym ‘tutaj’ gdzie jesteśmy. A czy gdybyśmy poznali się teraz, czy w ogóle połączyła by nas chociaż marna namiastka tej przyjaźni, jaka łączy nas w tej chwili?
Dlatego kiedy padły jej słowa o mojej matce poczułem, jakby zgotowała mi kopniaka w brzuch, nie ruszając się nawet z miejsca. W podenerwowaniu przygryzłem wewnętrzną stronę policzka, co chwilę później zaskutkowało napływem metalicznego smaku, który jednak odrobinę sprowadził mnie na ziemię. Jej słowa nie mogły przestać dzwonić w moich uszach, a jeżeli miałem wcześniej przygotowane jakieś riposty, to wszystkie odleciały w siną dal, zostawiając w mojej głowie nic poza bezgraniczną pustką.
Więc jedynie otwarłem usta, aby zaraz za chwilę ponownie je zamknąć.
- Teraz nikt z nas nie ma – odpowiedziałem po chwili niemal szeptem, co stworzyło dziwne wrażenie, kiedy moje uszy od paru minut znosiły jedynie krzyki. Teraz zabrzmiało to, jakby słowa dzieliła niewidzialna przepaść.
Ale wyglądało, że wcale nie zamierzała spuścić z tonu, ani zakończyć naszej bitwy na słowa. Przez chwilę przeszyły mnie na wskroś wyrzuty sumienia, ale kiedy padło imię Clove fala mojego, głęboko zagrzebanego bólu zalała resztki empatii.
Skłamałbym, jeżeli powiedziałbym, że tamta sytuacja z przed roku, nie przypomina dzisiejszej. Przypominała aż za nadto, i może to było jednym z powodów, dlaczego tak wybuchłem.
Nie wystarczający był fakt, że po raz kolejny stare - niemal już zabliźnione – rany zostały ponownie rozdrapane. Może chodziło o sam fakt odgryzienia się dziewczynie? Do dzisiaj pamiętam jej ostre jak brzytwa słowa, które padły tego wieczora, kiedy zobaczyła nas razem po raz pierwszy. A może – a może chodziło o fakt, że mój związek zakończył się klęską, pomimo, że okoliczności sprzyjały nam w o wiele większym stopniu, niż tej dwójce. Więc po raz kolejny wracałem do punktu wyjścia. Każde słowo, wypowiedziane, czy wykrzyczane. Raniące w większym, czy mniejszym stopniu. Wszystko to było jedynie przejawem troski, której ja nie potrafiłem ubrać w dobre i delikatniejsze słowa. Ale jak Cypriane sama mnie podsumowała – nie miał kto mnie tego nauczyć. Fakt faktem, że nie powinienem niczego zrzucać na swoją matkę, ale czy mogłem się powstrzymać od wycelowania swojej złości w kogoś innego, niż w siebie? Oczywiście, że nie odmówiłbym sobie tej przyjemności.
- Mam ci przypomnieć jak się stoczyłaś, kiedy w nie nie ingerowałem? – rzuciłem w końcu nasączając każde słowo wyważoną dawką jadu, i wychodząc w końcu z budynku. – Czego się spodziewałaś? Że nie będę zadawał żadnych pytań? Mogłabyś łaskawie odpowiedzieć chociaż na to jedno, bo wciąż nie jest za późno, żebym cię tutaj zostawił. I wtedy twój książę z bajki nie będzie mógł ci pomóc – praktycznie wycedziłem przez zęby. – Więc trochę wdzięczności, jeśli łaska.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyCzw Sie 01, 2013 8:28 pm

Gdy tylko Cypriane i Noah zbliżyli się do bramy, z umiejscowionej obok dyżurki wyszedł wysoki, wyglądający na nieco znudzonego strażnik. Widząc dwójkę rebeliantów, wychodzącą z Kwartału piechotą, zmrużył ze zdziwieniem oczy, ale postanowił odpuścić sobie komentowanie tego faktu. Zamiast tego zatrzymał ich gestem dłoni i wypowiedział standardową formułkę.
- Przepustki i dowody tożsamości poproszę.
Wyciągnął rękę, czekając, aż podadzą mu dokumenty i jednocześnie przyglądając im się ukradkowo.

Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyCzw Sie 01, 2013 9:44 pm

// Violator.

Cała droga z Violatora do bramy głównej upływa w niemal absolutnym milczeniu, którego nie mam śmiałości przerywać kąśliwą zaczepką, a tym bardziej słowem wyjaśnienia. Po tym, co powiedziałam Noah, czuję pewną mieszankę wyrzutów sumienia, wstydu, ale również irytacji, bo wciąż nie mogę pozbyć się nieprzyjemnego uczucia, że jestem traktowana przez chłopaka jak głupia i naiwna nastolatka, którą na dobrą sprawę przestałam być kilka miesięcy temu. Zresztą chyba na zawsze. Nie rozumiem też jego przesadnej troski, nie rozumiem dlaczego nie próbuje nawet postawić się w mojej sytuacji, ogółem - mało rzeczy przestaje mieć dla mnie jakikolwiek sens czy logikę. W głębi ducha mam przeczucie, że powód tego wrażenia jest tylko jeden. Will. Jeszcze kilka dni temu, może nawet tygodni, nie uwierzyłabym, że ktoś może dokonać tak dużego spustoszenia w moim życiu, powodując jednocześnie, iż każda możliwa sprawa zdawałaby się obca i do przemyślenia na nowo. Nie mam pojęcia, czy powinnam cieszyć się, że coś takiego stało się właśnie w moim przypadku za sprawą Willa. Z jednej strony nie lubię zmian i wolę, by po ogarnięciu przynajmniej części chaosu w moim życiu nic się przez pewien czas nie zmieniało. Lecz z drugiej kto wie, czy te zmiany nie uświadomiłyby mi czegoś ważnego, nie zmieniłyby któregoś fragmentu układanki na ten lepszy, pasujący, albo może wręcz przeciwnie - na ten gorszy?
Przygryzam dolną wargę, wbijając spojrzenie w zasypany śniegiem chodnik, którego chyba nikt nie ma ochoty odśnieżyć, litując się na przechodniami. Z każdą chwilą coraz bardziej zbliżamy się do bramy głównej, co powoli odsuwa ode mnie myśli o Noah i Willu, zastępując je uczuciem niepokoju i podenerwowania. Tym drugim przede wszystkim. Dotąd nie zastanawiałam się, co tak właściwie powiem Strażnikom Pokoju, żeby przepuścili mnie pomimo braku dowodu tożsamości. Niewykluczone też, że będę musiała podać powód swej wizyty, który tak na dobrą sprawę w ogóle nie istnieje.
Poszłam się przejść, okazyjnie wpadłam do KOLCa. Ale tak przez dziurę w murze.
Powiedzenie prawdy w tym wypadku również nie wchodzi w grę, bo mogłaby ona jedynie zaszkodzić mi i sprowadzić na nas kolejne kłopoty. Nie wiem też, czy liczyć na wyrozumiałość w tym miejscu, ale coś mi się zdaje, że większość zapomniała już, co ona tak właściwie znaczy.
Zagłębiam zmarznięte ręce w kieszeniach płaszcza, przy okazji napotykając dłonią zmaltretowaną przepustkę. Zaciskam na niej palce, jakby bojąc się, że nagle wysunie mi się z kieszeni, upadnie na ziemię i gdzieś się zawieruszy, odcinając cieniutką nić prawa, dzięki któremu mogę wydostać z KOlCa. Choć "wydostać się" to trochę za dużo powiedziane, skoro nie mam wszystkich wymaganych dokumentów, a jedyna osoba, która może zaświadczyć o mojej tożsamości, jest na mnie wybitnie wkurzona. Przygryzam mocniej dolną wargę, widząc, że z niewielkiego budynku tuż obok bramy wychodzi już Strażnik Pokoju, zmierzając widocznie w naszą stronę.
- Przepustki i dowody tożsamości poproszę - mówi nieco znudzonym głosem, jednocześnie dając nam znak ręką, byśmy się zatrzymali.
Kiedy tylko słyszę polecenie mężczyzny, ogarnia mnie lekka panika, jednak szybko przywołuję się do porządku, starając się przybrać najbardziej zasmucony i szczery wyraz twarzy, na jaki mnie w tym momencie stać.
- Obawiam się, że w moim przypadku mogą zaistnieć drobne problemy - odzywam się niemalże skruszonym głosem, jednocześnie wyciągając z kieszeni przepustkę i pokazując ją strażnikowi. - Z przykrością muszę to przyznać, ale zgubiłam dowód tożsamości na terenie Kwartału. Odwiedzałam tutaj znajomego, jednak i przez pośpiech, i przez tłum dokument musiał wypaść mi z kieszeni. Jednak mój przyjaciel może potwierdzić, że nazywam się Cypriane Sean, prawda?
Wypowiadając ostatnie słowa, zwracam się bezpośrednio do Noah, patrząc na niego znacząco. Być może to przejaw paranoi, ale mam nadzieję, że coś mu nagle nie odbije i nie zacznie opowiadać o tym, jak to jakaś szalona Kapitolinka zaciągnęła go tutaj pod zupełnie błahym pretekstem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyPią Sie 02, 2013 4:34 pm

Przepraszam za tego tragicznego posta. :c

W sztuce jaką jest życie, zdarza się, że kiedy odegramy swoją rolę, nasza partia przechodzi w ręce kogoś innego. Czasem jest niesamowicie podobna, czasami wręcz taka sama. Wszystkie kwestie, scenografia i didaskalia - identyczne. Wszystko to dostaje inny aktor, na co my jedynie patrzymy z boku. Głupstwem wydaje się myśl, że możemy wpłynąć jakkolwiek na scenariusz. Ale nie w tym rzecz. Chodzi o sam fakt wczucia się w sytuację, ponieważ odruchowo możemy próbować przypomnieć sobie, jak to było, kiedy konkretne kwestie wypowiadaliśmy my sami. Nie chodzi o uczucie zazdrości, bo rola sama w sobie może nie być dobra, ani nie przynosić ze sobą niczego pozytywnego. Tym czym się zazwyczaj kierujemy w tych chwilach jest chęć zrozumienia.
I chociaż kosztuje mnie to pewną dawkę bólu – na który środki przeciwbólowe zadziałać nie mogą – sięgnąłem do przeszłości próbując jeszcze raz odtworzyć sytuację, które zdążyłem już praktycznie zapakować do kartonów, pozaklejać taśmą i opisane zanieść na strych, na którym miały już pozostać.  
Ale to wszystko na nic. Zdawało się jednak, że nie jestem w stanie odtworzyć minionej sytuacji.
Wtedy jego imię jeszcze raz rozbrzmiało w mojej głowie, i wyglądało na to, że rozmawiając z Cypriane, czy nie i tak byłem skazany na fantomową obecność chłopaka, czy może już mężczyzny. Przez chwilę zdawało mi się, że odruchowo skrzywiłem się kiedy układało się w moich myślach, co zresztą nie byłoby ani pierwszym razem, ani wielkim zaskoczeniem. I chociaż jego samego nie darzyłbym taką niechęcią, ale… Ale istniał warunek utrzymania neutralnych stosunków, niezapisany w żadnym traktacie pokojowym. Jak długo brud pozostawał zamknięty po drugiej stronie muru, nie pieprząc żadnemu z nas w głowach, niech sobie żyje. Czy raczej egzystuje, korzystając z przywileju oddychaniem prawie tak czystym powietrzem jak nasze.
Ta myśl jednak jak każda inna pociągnęła za sobą kolejną, a ja wydałem się jeszcze bardziej zniesmaczony tym faktem.
Diana. Zawsze kiedy próbowałem zaszufladkować całą grupę i niemal mi to wychodziło pojawiał się drobny wyjątek, burzący całą moją idealną w swojej prostocie teorię. Tym razem ta zaszczytna rola przypadła jej. Nie chodzi tutaj o żadne przywiązanie, bo chociaż nasza niewidzialna nić porozumienia ciągle gdzieś wisiała w powietrzu, nie przypominała jednak o sobie zbyt często. Chodziło o fakt, złożonej obietnicy, a raczej to co za sobą ciągnęła. Kolejną wycieczkę do KOLCa, trzecią już w tym tygodniu, co w moim mniemaniu było o równo trzy za dużo. A o dziwo, nie umiałem się tym faktem zdenerwować w takim stopniu, w jakim powinienem. Nie oznaczało to jednak, że jutrzejszego dnia obudzę się z uśmiechem na twarzy i pełen entuzjazmu popędzę na spotkanie z dziewczyną. Ale tworzyło to niemniejszy mętlik w mojej głowie, niż przy naszym pierwszym spotkaniu, a w tych dniach byłem bardziej niż szczęśliwy, kiedy mogłem wyrzucić ze swoich myśli przyziemne problemy i zastąpić je czymkolwiek innym.
Zatopiłem dłonie w kieszeniach kurtki, powoli zbliżając się do bramy; wdzięczny, że ktoś wreszcie przerwie tą duszącą nas ciszę.
Nerwowo obserwowałem, jak Cypriane przeszukuje swój płaszcz, może jeszcze łudząc się, że nie będzie musiała na mnie polegać. Zacisnąłem usta w podenerwowaniu, wiedząc, że nawet jeżeli nasze relacje nie rysują się w tym momencie zbyt pozytywnie, to na pięć minut musimy zakopać spór. A przynajmniej ja muszę pozwolić dość do głosu sumieniu.
Wyciągnąłem więc swoje dokumenty i przekazałem strażnikowi, w tej samej chwili wysłuchując jej prośby, przy tym starając się aby jej głos nie zabrzmiał zbyt błagalnie. Zabawne, jak dobrze potrafiła grać, kiedy zechciała.
Powstrzymałem się od nawet cichego prychnięcia i pozwoliłem sobie przez chwilę potrzymać ją w niepewności.
- Przyjaciel? Wydawało mi się, że miałaś coś innego na końcu języka. – odezwałem się w końcu, nie przeciągając dłużej. – Ale tak, mogę za nią poświadczyć. Nie byłaby sobą, gdyby nie sprawiła komuś problemów, więc pan wybaczy to zamieszanie.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyPią Sie 02, 2013 4:48 pm

Strażnik zmarszczył brwi, słysząc wyjaśnienie Cypriane, ale wziął od niej przepustkę, po czym dokładnie sprawdził, oglądając pod wszelkimi możliwymi kątami. Taki sam los spotkał dokumenty Noah i tajemnicą pozostanie, czy wyjątkowa dokładność wiązała się jedynie z pedantycznością mężczyzny, czy może w ostatnich dniach miała miejsce wpadka z udziałem sfałszowanych dowodów i przepustek w roli głównej.
- Cóż - powiedział w końcu, zwracając mentorowi jego własność. - Zgodnie z procedurą, potwierdzenie tożsamości powinno odbyć się na posterunku... - zaczął, wodząc wzrokiem między Noah i Cypriane. Widać było, że jemu samemu niezbyt uśmiecha się prowadzenie tej dwójki przez całą drogę na komisariat, tylko po to, żeby mężczyzna mógł powtórzyć swoją kwestię w obecności innego strażnika. W końcu rozejrzał się nieznacznie dookoła i zauważywszy, że jego kolega po fachu przez cały czas nie wyszedł nawet z dyżurki, westchnął cicho. - ...ale to chyba nie ma sensu - mruknął, częściowo do siebie, częściowo do rozmówców. - Możecie przejść, ale panno Sean - zwrócił się jeszcze do blondynki, zanim zdążyła zniknąć za bramą. - Niech pani zgłosi zaginięcie dokumentów najszybciej, jak to możliwe. Nie byłoby dobrze, gdyby znalazł je ktoś niepowołany i próbował wykorzystać. Mógłby się zrobić niezły bajzel, sama pani rozumie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyPią Sie 02, 2013 7:34 pm

Domi cicho. <333

Nie wiem, czy to nie przejawy cierpliwości, której zwykle jest u mnie jak na lekarstwo, ale nie odzywam się ani słowem na zaczepkę Noah. Poniekąd nie czuję już bezsilnego gniewu, ale tylko żal, że wszystko potoczyło się właśnie w ten sposób. Może gdybym wydostała się z KOLCa sama i zaserwowała chłopakowi trochę inną, bezpieczną wersję zdarzeń, nie skakalibyśmy sobie do gardeł, przekonując o słuszności naszych decyzji czy poglądów. Nic nie zmieni jednak faktu, że na coś takiego jest już teraz za późno i do głowy nie przychodzą mi absolutnie żadne pomysły, by to jakoś odkręcić. Mam przeprosić Noah, przyznać mu rację i jak gdyby nigdy nic - pogodzić się z nim? Niemal prycham z ironią na samą tę myśl. Co prawda nie chcę, byśmy nadal byli skłóceni, ale przytakiwanie chłopakowi nie wchodzi w grę. Jakiekolwiek próby zawarcia kompromisu również wydają się śmieszne, skoro żadna ze stron nie chce odpuścić.
A więc wojna.
Mając w głowie tylko taką alternatywę, odruchowo zerkam na Noah, mrużąc oczy ze mściwym wyrazem twarzy. Kątem oka dostrzegam też strażnika głowiącego się najwyraźniej nad prawdziwością mojej przepustki, co w zasadzie mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę jej nieco opłakany stan.
- Cóż - odzywa się w końcu, więc od razu odwracam w jego stronę głowę, przybierając ten sam błagalny wyraz twarzy. - Zgodnie z procedurą, potwierdzenie tożsamości powinno odbyć się na posterunku...
Czując niemal pewną wygraną, kiwam skwapliwie głową na znak, że wszystko rozumiem. Ledwo maskuję uśmiech, kiedy mężczyzna rzuca okolicy uważne spojrzenie.
- ...ale to chyba nie ma sensu - stwierdza w końcu, wzdychając cicho. - Możecie przejść, ale panno Sean... Niech pani zgłosi zaginięcie dokumentów najszybciej, jak to możliwe. Nie byłoby dobrze, gdyby znalazł je ktoś niepowołany i próbował wykorzystać. Mógłby się zrobić niezły bajzel, sama pani rozumie.
Ponownie kiwam głową i choć mój wzrok podąża już w stronę otwierającej się bramy, nie mogę nie dodać czegoś od siebie.
- Myślę, że wrócę tu jeszcze w tej sprawie - odzywam się, uśmiechając się lekko. - Jeżeli nie w innej.
Kładę wyraźny nacisk na ostatnim słowie, po czym rzucam Noah szybkie i pełne złośliwości spojrzenie. Następnie przechodzę przez bramę, nawet nie oglądając się za siebie, po czym zatrzymuję się. Nagły, zimny podmuch powietrza zaczyna szarpać moim płaszczem, jednak stoję uparcie w miejscu, wbijając spojrzenie w Noah.
- Dziękuję - rzucam równie lodowatym tonem w jego stronę - Ale nie licz na nic więcej. Nie zamierzam cię posłuchać, bo zwyczajnie nie masz racji. I wrócę tutaj, nie skończyłam jeszcze.
To mówiąc, odwracam na chwilę wzrok od twarzy Noah i kieruję go w stronę muru, za którym pozostał i Will, i Lucy, i wszystko, co w zaledwie kilka godzin kompletnie namieszało mi w głowie. Z różnymi skutkami.
- Wrócę sama - odzywam się ponownie. - Nie martw się, nie spróbuję uciec do KOLCa.
A przynajmniej nie teraz.
Nie dodaję jednak tego na głos, lecz ruszam wyznaczoną ścieżką w stronę dzielnicy rebeliantów. Co prawda noga wciąż dokucza mi swym bólem, jednak póki co mam zdecydowanie dość towarzystwa Noah.

// odmęty czasoprzestrzeni.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySob Sie 03, 2013 10:18 pm

Dopiero po dłuższej chwili wzajemnego milczenia dotarło do mnie jego prawdziwe znaczenie. Po raz kolejny w przeciągu zaledwie paru dni cisza przynosiła ze sobą odczucie przegranej, którego nie mogłem strawić. W duchu próbowałem sobie przypomnieć po czyich słowach zapanowała, i z jakiegoś irracjonalnego powodu, wydawało mi się to niezwykle ważne. Dopiero po chwili poddałem się, spełzając na niczym i ostatecznie uświadamiając sobie, że nie ma to żadnego sensu.
Cisza wciąż trąciłaby odorem porażki. I chociaż próbowałem sobie wmówić, że należała ona do nas obu, to z czasem stopniowo opuszczało mnie to wrażenie, pozostawiając po sobie jedynie dozę irytacji.
Przekląłem jeszcze raz w myślach swoją nadgorliwość, oraz niemoc w zakończeniu tej wymiany zdań jako pierwszy. Pozwalając zaraz po tym, aby moje myśli opanowała niemal taka sama cisza, jaka zawisła pomiędzy nami. Jedynie bez obecnego w powietrzu napięcia.
Podniosłem wzrok w kierunku nieba i niemal przewróciłem oczami, a ręce splotłem na klatce piersiowej, chcąc dać chociaż minimalny upust swoim emocjom, które mimo że stopniowo się wyciszały, były dalekie od spokojnych.
Dopiero, kiedy wiatr po raz kolejny wkradł się przez cienki materiał swetra zorientowałem się, że dobrą godzinę spędziłem w rozpiętej kurtce przy takim mrozie, jaki panował na dworze, ale w tej chwili chłód przyjemnie mnie orzeźwiał, działając wręcz kojąco na mnie i moje myśli. Wciąż jednak czułem tępy ból z tyłu głowy, który nie zdawał się opuszczać mnie tego dnia, i miał w planach towarzyszyć mi aż do dnia jutrzejszego.
Wiatr znów smagał moją twarz, ale nie w tak brutalny sposób, w jaki uderzyły we mnie słowa Cypri. Dając jednocześnie swoim zimnym podmuchem do zrozumienia, że rozmowa pomiędzy dziewczyną a strażnikiem dobiegła końca, kiedy ja w międzyczasie odwróciłem głowę w drugą stronę,  wpatrując się w jakiś niezidentyfikowany punkt na horyzoncie, starając się poukładać swoje myśli, które z każdą próbą wydawały się plątać jeszcze bardziej; a w obecnym momencie tworzyły supeł praktycznie nie możliwy do rozplątania.
Skinąłem jedynie strażnikowi głową w ramach podziękowania i posłałem blady uśmiech, chociaż mojej twarzy daleko było do bladości, a wypieki na policzkach przypominały albo o niedawnym szybkim marszu, albo o jeszcze świeższej kłótni.
Coś jednak zaraz zdjęło jego marną namiastkę – grymas, z mojej twarzy. I chociaż starałem puścić się słowa Cypriane mimo uszu, to jedyne do czego się ograniczyłem było ugryzienie się tym razem w język. Zacisnąłem usta i odwróciłem wzrok w drugą stronę, bo ledwo mogłem wtedy znieść jej widok, bez żadnego kąśliwego komentarza, a tych cisnęło mi się na język aż za dużo, abyśmy później mieli z czego odbudowywać naszą przyjaźń.
Zatrzymałem się na chwilę. Dosłownie krok, a zaraz potem szybko nadrobiłem dystans, jaki się między nami wytworzył. Krótki moment, ułamek sekundy, mogła nawet nie zauważyć mojego zawahania. A ja nie mogłem uwierzyć, że coś takiego przeszło mi przez myśli.
Odbudowywanie przyjaźni?
Zaledwie godzinę temu nie byłoby o tym nawet mowy, teraz tak dużo złości kipiało z dziewczyny, że czułem ją będąc nawet parę metrów od nie. Nie mogłem ukryć przerażenia tą myślą, która wydawała mi się zapowiedzią początku końca, cicho wyszeptaną przez moją podświadomość.
Przygryzłem nadszarpnięte wcześniej miejsce po wewnętrznej stronie policzka, co zaskutkowało kolejną falą metalicznego posmaku. Tym razem jednak nie miało mnie to sprowadzić na ziemię.
Jeżeli jednak przez chwilę przeszło przeze mnie coś na wzór wyrzutów sumienia, to już przy jej pierwszych słowach ulotniły się one w powietrze, a pojedynczy podmuch wiatru zabrał je daleko stąd.
- Może i nie, ale za to ty będziesz skończona. – dopiero kiedy wypowiadałem pojedyncze słowa, które w końcu ułożyły się w zdanie, rozbrzmiałe zbyt głośno, albo spotęgowane przez moją podświadomość, doszło do mnie jego znaczenie. Każdego wyrazu z osobna, ale już przy pierwszym było za późno, żeby się wycofać. Jedno słowo pociągnęło za sobą kolejne, a zanim się zorientowałem moje usta zdążyły się już przymknąć.
Przekląłem się w myślach, jakby mogło to cofnąć czas o te parę znaczących sekund. Posłałem za nią ostatnie spojrzenie, kiedy skręciła w jedną z alejek. Westchnąłem cicho, co zabrzmiało żałośniej z moich ust, niż mogłoby się wydawać i niemal odbiło echem od ścian kamieniczek.  


    zt.

Powrót do góry Go down
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyPon Sie 05, 2013 6:39 pm

/chyba szkoła, a w praktyce mieszkanie Benia

Ostatnie dni to było przygotowywanie się do wyjścia z KOLCa. Tak, Max postanowił opuścić ten przytułek radości i wyjść do cywilizacji. Ale nie mógł tego tak po prostu zrobić. Musiał przekonać wszystkich, że jest tym, za kogo uważała go Jasmine. Tym całym Benjaminem.
Benjamin Levitt... o nim nie mógł znaleźć żadnych informacji, ale o nijakim Danielu Levittcie już tak. Zeszłoroczny trybut uwolniony z Areny. Pochodzenie - pierwszy dystrykt. Syn burmistrza.
Ben przez kilka ostatnich dni podpytywał to tu to tam, czy ktoś coś wiedział i zdobył całkiem przydatne informacje. Nie wiedział co się stało z rodziną Levittów, ale miał już pomysł jak to obejść.
Potem musiał sam uwierzyć, że jest Benem. Powtarzał to sobie patrząc w lustro.
Gdy zadzwoniła Cordelia tylko mocniej zapragnął opuścić KOLeC. Chciał się z nią spotkać... ale rozmowa z nią uświadomiła mu, że to koniec. Może tak było lepiej. Był zakochany w dziewczynie ze snów.
Do bramy przyszedł około południa, jak gdyby nigdy nic.

[edit ze względu na MG]
Niestety nie było mu dane wyjaśnić nic a nic, powiedzieć tego co zamierzał.
- Dzień dobry. Nazywam się Benjamin Levitt i mam pytanie... co muszę zrobię, żeby wrócić o domu?
Strażnik celował w niego bronią i chyba go to bawiło, że Ben chce wyjść. Westchnął i przygotował się na najgorsze.
Został potraktowany jak worek kartofli.
Ale się nie zrażał. Zapamiętał twarze obu strażników. Przecież nie zawsze przy bramie są ci sami strażnicy. Zmieniają się. Może inni dadzą mu dojść do słowa.
Poprawił zmiętoszone i ubrudzone ubranie i z podniesioną głową wrócił do domu. Nie da się zastraszyć, nie jakimś strażnikom którzy nawet nie umieją grzecznie odpowiedzieć na pytanie.


/zt
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptyWto Sie 06, 2013 12:07 am

Benjaminie, nawet nie wiesz jak cieszy mnie Twój zapał oraz zaangażowanie ale grzecznie proszę, abyś następnym razem zostawił tę robotę mnie - naprawdę nie mam wiele zajęc, chętnie zajmę się tym, do czego zostałem powołany. Dlatego też proponuję zatrzymać się na momencie, w których wychudzony oraz wywołujący w Strażnikach obrzydzenie mieszkaniec KOLCa pojawił się przed bramą.
Przy bramie stało dwóch mężczyzn i w momencie, kiedy Benjamin był już przy bramie, jedne z nich wycelował w niego bronią i nie spuścił jej nawet wtedy, kiedy usłyszał głupkowate i dosyć naiwne pytanie. Można nawet powiedzieć, że na jego twarzy zagościł uśmiech rozbawienia taki sam jak u jego towarzysza, który nie szczędził siły i wytargał opierającego się chłopaka kilkanaście metrów od Bramy wypychając go w stronę Kwartału.
-Zmiataj stąd Brudzie i... - oddalał się w kierunku wyjścia z KOLCa - ...zobaczę Cię przy bramie to zrobię z ciebie miazgę, jeszcze raz.

Cóż Benjaminie, dla ciebie zt lub, jeśli bardzo spiesznie Ci do grobu lub więzienia, możesz próbować ponownie, ale osobiście odradzam.
Kotku, jesteś w KOLCu, tak łatwo już z tego nie wybrniesz.
Obserwuję Cię.
Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySro Sie 07, 2013 3:05 am

    | Violator.
Co Chaz właśnie robił? Wychodził z nieznajomą dziewczyną z baru należącym do burdelu. Nie wychodził żeby się przejść. Wychodził żeby wywieźć ją z getta i spędzić z nią resztę, kończącego się dnia na bankiecie. Rządowym bankiecie dla ludzi związanymi z Głodowymi Igrzyskami. Jasne, każdy normalny człowiek robi to samo średnio raz w tygodniu.
- Mam nadzieję, że mój bagażnik jest wygodny. - Powiedział do niej cicho otwierając drzwi auta, a potem podniósł klapę z tyłu. - Wskakuj. - Kiwną głową ku otwartemu wnętrzu auta, jednak zanim Ashe zdążyła jakkolwiek zareagować, niemal ją obejmował. Złapał w pasie i sam włożył do środka.
Jakoś się ułoży.
Skomentował w myślach pozycję przyjętą przez dziewczynę. Choć może bardziej pozycję, w jakiej Chaz wrzucił ją do bagażnika. Wydawała się być niezbyt wygodna. Niecodzienne sytuacje wymagały niecodziennych rozwiązań. Na co dzień wszyscy jego pasażerowie, jednak jeździli na siedzeniach. Ale przecież nie mieli jechać gdzieś daleko, za Panem... Przemęczy się.
- Przyjemnej podróży. Jako pierwsza jedziesz w bagażniku. - Uśmiechnął się jadowicie i spojrzał na jej wyraz twarzy. Nie za dużo mógł z niego wyczytać. Zamknął klapę z głośnym trzaskiem, po czym zajął miejsce kierowcy. Jeśli wydostaliby się z KOLCa bez szwanku, wszystko dalej poszłoby już dobrze.
- Doku… O to znów pan, panie Lowell - powiedziała znudzonym głosem kobieta i wzięła od niego komplet dokumentów.
- Chyba już wiem… - zaczął termalnie, jednak zawahał się sprawdzając reakcję Strażniczki. Ta wydawała się być zaintrygowana. - Wiem, kto i w jakim celu strzelał w kinie. - To pierwsze przyszło mu na myśl. Całkiem dobra wymówka.
- Wszystko się zgadza, po raz kolejny - odpowiedziała, jednak w jej oczach zalała ciekawość.
- Cieszę się - wyciągnął rękę za szybę. - I niestety nie mogę pani nic więcej powiedzieć. Tajemnica rządowa.
Tajemnica rządowa. Jak to śmiesznie brzmiało w jego ustach. Jakby nagle zaczął się przejmować rządem. Co lepsze, pracować bezpośrednio dla niego. Jednakże Strażniczka nie musiała o tym wiedzieć. Charles siknął jej głową na dowiedzenia i wyjechał zza mury getta.
- Jesteśmy w domu. - Powiedział głośniej, tak by blondynka, zamknięta w tyle auta mogła go usłyszeć. - Dobrze się jedzie w bagażniku? - Zaśmiał się pod nosem.
Przycisnął mocniej gaz, a Dzielnica Rebeliantów była już coraz bliżej. Jeszcze tylko czekały go zakupy.
    | Mieszkanie Chaza.


Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySro Sie 07, 2013 3:50 am

    Violator
Odkąd razem z Charlesem opuścili Violator, wszystko zaczęło przypominać jeden z tych niezwykle realistycznych snów, które w trakcie trwania wydają się mieć sens, ale po przebudzeniu przyprawiają nas o zażenowanie albo permanentną głupawkę. Zanim jeszcze dotarli do samochodu, rozejrzała się uważnie na boki, zupełnie jakby się spodziewała, że zza któregoś z podniszczonych budynków wyskoczy klown, krzycząc prima aprilis. A kiedy już stanęli przy eleganckim i z całą pewnością bajecznie drogim pojeździe, zrobiło się jeszcze dziwniej.
Nie od razu zrozumiała, o co chodzi mężczyźnie. Kiedy jego ręka sięgnęła w stronę klapy bagażnika, w pierwszej chwili wyobraźnia podsunęła jej scenę wziętą żywcem z tych kiepskich filmów sensacyjnych, w których to nieznajomy porywał młode dziewczę, by później je zamordować i zakopać w pobliskim lesie. Parsknęła cicho pod nosem, potrząsając głową i dopiero wtedy dotarły do niej słowa Charlesa.
- Co? Przecież ja nie... - zaczęła, ale silne ramiona już obejmowały ją w pasie i zanim zdążyła chociażby pomyśleć o wygłoszeniu słów protestu, siedziała z podkulonymi nogami, nie wierząc własnym oczom. Z drugiej strony logiczne było, że nie mógł wywieźć jej na przednim siedzeniu, bo dojechaliby najdalej do bramy głównej, ale jakaś wewnętrzna duma wrzeszczała i obijała się o ściany podświadomości. Zanim jednak zdążyła dać jej jakikolwiek upust, mężczyzna zamknął klapę, pogrążając ją w ciemności.
- Kurwa - mruknęła pod nosem, próbując zmienić pozycję i w efekcie uderzając tyłem głowy o coś, co na chwilę obecną pełniło funkcję sufitu. Samochód zamruczał cicho i ruszył, a Ashe poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Miała ochotę zacząć wrzeszczeć, drapać i kopać, coś jej jednak mówiło, że ucierpiałaby na tym bardziej, niż sama maszyna.
Słyszała wymianę zdań przy wyjeździe z Kwartału, chociaż karoseria tłumiła dźwięk na tyle, że nie była w stanie rozróżnić poszczególnych słów. Przez chwilę przez myśl przemknął jej szalony pomysł, żeby wyskoczyć z bagażnika i krzyknąć niespodzianka. Czuła, że mina strażniczki byłaby warta zachodu, nawet jeśli wiązałoby się to z kolejnym pobytem w więzieniu i groźbą egzekucji. Zanim jednak zdążyła chociażby pomyśleć o realizacji swojego pomysłu, samochód - na szczęście! - ponownie ruszył, stopniowo zwiększając prędkość.
Kolejne słowa Charlesa usłyszała tym razem wyraźnie, może dlatego, że były kierowane bezpośrednio do niej. Parsknęła pod nosem, mając ochotę wygłosić jakąś złośliwą ripostę, ale ponieważ postanowiła oszczędzać zapasy powietrza, ograniczyła się do jednego, jedynego słowa.
- Spieprzaj.
    Mieszkanie Chaza
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySob Sie 17, 2013 1:26 am

//powiem Wam, że to jest skomplikowane, ale w praktyce gabinet Nicka

Jeden, by wszystkimi rządzić, jeden, by wszystkie odnaleźć, jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać.
Cholera, powinienem przestać, bo zaczyna robić się patetycznie.
Moja osobista Drużyna Pierścienia liczyła przecieź mniej członków, a na jej czele nie szedł drobny hobbit z podejrzanym politycznie pierścionkiem, który zaraz zwinęłaby mi Coin (żeby nie było - wzrost zawsze miałem w normie!), a niemal śmiertelnie przerażony, niespełna dwudziestosześciolatek, który w dłoni dzierżył nie biżuterię, a nieco bardziej praktyczną w naszych czasach przepustkę. Nie będę kłamał, naginał prawdy, ani smęcił od rzeczy, bo i tak nikt mnie nie słyszy - nigdy wcześniej nie byłem w Kwartale. I nie miałem najmniejszej ochoty tam iść, nawet stercząc z obstawą pod główną bramą i wiedząc, że nie ma już odwrotu. Od razu mówię - oczywiście, że nie wierzyłem w te plotki o szczurach wychodzących z oczodołów i potykaniu się o zwłoki własnego dziecka, ale tak zwany KOLC na pewno nie był przyjaznym miejscem. A w szczególności dla mnie, osoby, która urodziła się w Kapitolu, a miała się zdecydowanie zbyt dobrze po przeskoczeniu na stronę rebeliantów.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przesadzam. Że powinienem traktować to jak trzydniowe wakacje, niesamowitą możliwość spojrzenia na ludzi, którzy stracili wszystko, wspaniała perspektywa, nie? Ale mimo wszystko ja wiedziałem, że mogę nie wrócić i stać się pokarmem dla psów. Albo przekroczyć granicę Dzielnicy już bez ręki. Albo nogi. Kawałka klatki piersiowej. Bez, zaraza, nerki, którą jakiś zdesperowany typ postanowiłby mi wyciąć po uśpieniu przez dolanie czegoś do wody.
Ale, starając się nie dostrzegać negatywnych aspektów sytuacji, mimo wszystko tam szedłem, jak ten patałach pchałem się do nieszczęścia, grając o zbyt wielką stawkę, żeby móc zrezygnować. Zresztą... w KOLCu było parę osób, z którymi powinienem porozmawiać.
- Wszystko powinno być w porządku - rzuciłem do stojących za mną ludzi, przejeżdżając dłonią po torbie i badając jej chropowatą strukturę. Oczywiście, że mówiłem to głównie po to, aby wesprzeć sam siebie psychicznie. Czułem się jak ktoś, kto idąć klatką schodową liczy na kolejny schodek, ale zostaje rozczarowany jego brakiem. Stopa leci i leci, nie mogąc znaleźć podparcia, tak samo jak ja leciałem teraz. Zdecydowanie zbyt często się tak czułem. Chętnie spojrzałbym komuś w oczy, szukając w nich zrozumienia i pomocy, ale chyba nie miałem kogoś takiego, mimo że szło ze mną wiele bliskich mi osób.
Westchnąłem, spoglądając na moją Drużynę Pierścienia, która - wiele pewnie ryzykując - zgodziła się towarzyszyć mi w podróży do samej Góry Przeznaczenia.
- Wszyscy są? Gimli, Legolas, Gandalf, Ara... dobra, powinienem przestać - szybko opamiętałem się, czując, jakby ten szary sweter, durne jeansy i przeklęty płaszcz zaczynały mi z każdą chwilą coraz bardziej ciążyć. - Zanim pójdziemy, coś jeszcze powiem: mamy do przeprowadzenia trzy wywiady. Raczej starajcie się nie chodzić sami, bo to może źle się skończyć, w razie czego wtapiajcie się tłum. Najlepiej by było, gdyby jak najmniej osób wiedziało, że jesteśmy z Dzielnicy Rebeliantów. Jakoś jeszcze się podzielimy, trzeba znaleźć kogoś, kto zgodzi się z nami rozmawiać... i zbierać materiał. Na temat ich pobytu w KOLCu, zmian, warunków, stosunku do władzy i tak dalej. Nieważne, że paskudnie to brzmi, ale mimo wszystko powinniśmy pokazać ich w jak najgorszym świetle. - Mówiłem szybko, a z każdym oddechem, który brałem, coraz większe obłoki pary wychodziły mi z ust i coraz bardziej piekły mnie policzki i nos, najpewniej zaróżowione od zimna, przed którym nie chronił nawet szalik. - Wszystko jasne?

misie, piszemy, KOLC czeka na nas z imprezą. <3

Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySob Sie 17, 2013 7:39 am

// bilokacja, z mieszkania.

Stojąca za Nickiem Vivian miała autentyczną ochotę pacnąć kochanego kuzyna, kiedy zaczął wymieniać nazwiska postaci.
- Nick, grzecznie –pouczyła go z rozbawieniem. – Jeszcze skierują naszą wycieczkę do wariatkowa, i  co wtedy?
Ścisnęła lekko rękę Rory i uśmiechnęła się z zadowoleniem do Chaza. Co by tu mówić, ekipa była naprawdę zgrana… Chociaż dałaby wiele za Tima. Którego w sumie jeszcze nie widziała, odkąd wrócił z nieszczęsnej wycieczki do kanałów. Z tego, co zrozumiała, był też na niej Tesla.
Była z lekka zaskoczona, gdy Nick dał jej znać o wyprawie. W zasadzie, w redakcji "Capitol's Voice", udzielała się tylko na zasadzie robienia jakichś gier logicznych i labiryntów o różnych poziomach trudności. Ale nie mogła narzekać. Na dobrą sprawę, nikt ze zgromadzonych nie wiedział, co się jej przytrafiło na tym niefortunnym bankiecie... Tylko że Vivian czuła potworną potrzebę powiedzenia komuś o tym, co zaszło. Miała Rory i Nicka, a oni byli tymi osobami, na których zawsze mogła polegać, bez względu na wszystko. Być może nawet jej kochany kuzyn coś przeczuwał, skoro dał znać i zalecił jej założenie ciepłej bluzy, którą jej podarował, zaledwie pojawiła się w Kapitolu...
Jednak porównanie Nicka, porównanie grupy do fikcyjnych bohaterów, zrobiło swoje. Viv poczuła się nieco rozluźniona, chociaż wewnętrznie była strasznym pobojowiskiem. Gdyby spotkała teraz Sig, nie wiedziałaby, co zrobić. Śmiać się? Płakać? Przywalić? Przekląć?
- Zanim pójdziemy, coś jeszcze powiem: mamy do przeprowadzenia trzy wywiady. Raczej starajcie się nie chodzić sami, bo to może źle się skończyć, w razie czego wtapiajcie się tłum. Najlepiej by było, gdyby jak najmniej osób wiedziało, że jesteśmy z Dzielnicy Rebeliantów. Jakoś jeszcze się podzielimy, trzeba znaleźć kogoś, kto zgodzi się z nami rozmawiać... i zbierać materiał. Na temat ich pobytu w KOLCu, zmian, warunków, stosunku do władzy i tak dalej. Nieważne, że paskudnie to brzmi, ale mimo wszystko powinniśmy pokazać ich w jak najgorszym świetle.
Kiwała głową, słuchając uważnie Nicka, a gdy skończył, mrugnęła do niego. Pamiętała wymianę wiadomości i wiedziała, że Nick na pewien sposób coś jej obiecał.
- No to co, wchodzimy? – zapytała dziarsko, rozglądając się po towarzyszach.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySob Sie 17, 2013 11:44 am

| bankiet - dom - brama główna

Dobry humor nie opuszczał członków tej dziennikarskiej misji, a na dodatek udzielił się Rory. Wstała z przekonaniem, że ten dzień będzie ciężki, szefostwo wyciśnie z niej siódme poty, a tu się okazało, że atmosfera zrobiła się iście wycieczkowa. A do tego jeszcze mogła się cieszyć towarzystwem Vivian, więc do szczęścia brakowało jej niewiele. Nie domyślała się jeszcze, że jej towarzysze zmagają się ze swoimi problemami nawet teraz.
Oddała uścisk przyjaciółce i wsłuchała się w słowa Nicka, po porównaniu do Drużyny Pierścienia uśmiechnęła się szeroko i już miała wykrzyknąć, że ona w takim razie chce być Legolasem, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. W końcu była tu służbowo i wymagało się od niej profesjonalnego podejścia.
-Tak jest, szefie! - oznajmiła wesoło, salutując szybko redaktorowi naczelnemu. To by było na tyle, jeśli chodzi o dorosłe zachowania.
Na temat zleconej im roboty wolała się nie wypowiadać. Wiadomo, że rząd maczał w tym palce, a Nick i całe Capitol's Voice byli teraz pod obstrzałem. Jeden fałszywy ruch, niewykonane zadanie, pogląd, zgrzytający z tym, co wyznają rebelianci, a człowiek mógł znaleźć się na bruku lub... zniknąć.
-Na pewno ktoś się znajdzie, siła perswazji rudzielców czyni cuda - stwierdziła, kładąc Vivian dłoń na ramieniu i tym samym oznajmiając, że chciałaby być z nią w parze. - Zbierzemy taki materiał, że w pięciu kolejnych numerach się nie zmieści, a Coin odznaczy nas za wybitny kunszt dziennikarski.
Akurat tego ostatniego wolałaby uniknąć, bo przypodobanie się pani prezydent nie znajdowało się na czele zadań do wykonania.
Była jeszcze jedna sprawa, która nurtowała Rory odnośnie tej wyprawy. Nie miała pojęcia, jak Charles zareaguje na jej osobę, ale jedno złapane spojrzenie mężczyzny utwierdziło ją w przekonaniu, że on także uznał to za głupią chwilę słabości rozchwianej panny Carter. I całe szczęście, bowiem rudowłosa wolałabym nie przeżywać żadnego dramatu związanego z tym, kogo pocałowała, a kogo nie.
Sprawdziła jeszcze, czy w torbie znajdują się wszystkie potrzebne dokumenty, łącznie ze świeżo wyrobioną stałą przepustką do Kwartału. Dopięła niesforny guzik płaszcza, który zdążył się już uwolnić z zapięcia kilka razy, poprawiła swoje mitenki i była gotowa do drogi.
Ku przygodzie!
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySob Sie 17, 2013 5:00 pm

/bilokacja... powiedzmy - dział kulturalny w redakcji Capitol's Voice
Propozycja jaką złożył mi Dominic zaraz po tym, jak teoretycznie zaczęłam pracę w redakcji była dla mnie niemałym zaskoczeniem. Nie powiem jednak, że się nie cieszyłam. Cieszyłam się i to bardzo. Pierwszy raz mam okazję wejść do KOLCa i z bliska przyjrzeć się byłym mieszkańcom Kapitolu, a także pracy w gazecie. I to nie takiej, jaką wykonywałam wcześniej, tylko prawdziwej, z lekką adrenaliną. Mimo że zamierzam tylko się przyglądać, stojąc po bramą ogarnia mnie lekki strach. Z osób, które są tu obecne znam tylko i wyłącznie Dominica, a jakoś nie jestem zbyt otwarta na zawiązanie nowych znajomości. Nie żebym nie chciała ich poznać - oczywiście, że chcę, jednak... co miałabym im powiedzieć? 'Cześć, jestem Lana. Miło cię poznać"? I obdarzyć ich słodkim uśmieszkiem, na którego wspomnienie mnie samej robi się niedobrze? Kiedy o tym myślę, mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie jest to jednak odpowiedni moment. Czeka nas 'robota'. A właściwie ich, bo ja tu przecież tylko obserwuję. A przynajmniej mam taką nadzieję, chociaż nie pogardziłabym możliwością pomocy. Jednak nie za bardzo wiem, co miałabym robić. Zbierać informacje, rozmawiać z ludźmi, notować... Pożyjemy, zobaczymy.
Wszyscy ci ludzie wydają się niesamowicie podnieceni. Z boku obserwuję ich zachowanie, staram się wyłapać fragmenty rozmów. Tak czy owak... zamierzam trzymać się z tyłu. I za wszelką cenę nie pokazywać, że ogarnia mnie lekki strach. Bo to właśnie teraz czuję - ból brzucha, trzęsące się dłonie... Chowam je do kieszeni i przechodzę do przodu aby znaleźć się bliżej jedynej znanej mi tu osoby. Jak małe dziecko, które zamierza się trzymać tylko i wyłącznie swojej mamy, mimo że dookoła znajduje się masa rodziny. Jest mi siebie żal, ale przez to czuję się lepiej. Chciałabym, aby to wreszcie się zaczęło. Oczekiwanie zawsze było dla mnie problemem. Słuchając krótkiego wprowadzenia Dominica nie czuję nic poza lekkim strachem. A może powinnam to nazwać stresem? Tak czy owak mam nadzieję, że nic się nie wydarzy. Nie należę do osób, które lubią, jak skacze im ciśnienie...
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySob Sie 17, 2013 7:08 pm

- Nick, grzecznie. Jeszcze skierują naszą wycieczkę do wariatkowa, i  co wtedy? – usłyszałem rozbawiony głos Vivian i na chwilę jakby zapomniałem, gdzie idziemy, z jakiego powodu i po co. Po prostu teatralnie przewróciłem oczami, w ten sposób odganiając też kłębiące się złe myśli, uzasadnione (i te mniej) obawy, głucho powtarzane środki ostrożności; przez chwilę nie istniało nic oprócz grupki pozytywnie pokręconych osób, które zmierzały ku niesamowitej przygodzie.
Ale chwila-chwila.
To nie tak.
- Może tak byłoby bezpieczniej – rzuciłem krótko z lekkim uśmiechem i znowu wbiłem wzrok w mury KOLCa, zastanawiając się, co skrywają. Inną, smutniejszą rzeczywistość? Zupełnie pozbawioną kolorów paletę farb, w której trudno znaleźć różnicę pomiędzy różnymi odcieniami szarości, a jedyne, co nie podlega zwątpieniu, to stwierdzenie, że najłatwiej odróżnić czerń i biel? A może to zwykła manipulacja, a życie w środku niczym nie różni się od naszego, nie licząc z pewnością gorszych warunków? Co, jeśli ludzie tam nie mają zniszczonej psychiki od wyimaginowanego, wszechobecnego smrodu i nie są tak zdesperowani w przeżyciu, że nie powstrzymaliby się nawet przed zjedzeniem swojego towarzysza?
…Terrain, ogarnij się.
Zerknąłem przez ramię i parsknąłem cicho śmiechem, patrząc na stojącą nieopodal Rory. Wydawała się taka… nie wiem, jakby w ferworze entuzjastycznego szaleństwa zapomniała o pohamowaniach, niezbędnej ostrożności i obawach, które nie powinny raczej opuszczać w najmniejszym chociaż stopniu rozsądnego człowieka.
- Dwa rudzielce, nie wysadźcie tylko tego KOLCa, myślę, że na zapłaceniu głowami by się pewnie nie skończyło – rzuciłem pół żartem, pół serio.
- No to co, wchodzimy? – zapytała w końcu Vivian, na co skinąłem delikatnie głową i stanąłem tak, żeby wszystkich widzieć.
- Kiedyś trzeba. Dobra, wszyscy mają zapakowane drugie śniadanie, długopisy i przepustki? – upewniłem się już zmęczonym głosem, a przecież jeszcze wyprawa się nie zaczęła. Cóż, nie moja wina, że nigdy nie miałem głowy do kontrolowania takich spraw. …a może moja? - Lana, podejdź może trochę bliżej? – dorzuciłem szybko, uśmiechając się zachęcająco do dziewczyny. - Zgaduję, że wy, Vivian i Rory, chcecie działać razem, hm? Charles, Lana, nie wiem, czy się znacie, ale chyba będzie najlepiej, jeśli przeprowadzicie wspólnie jakiś wywiad. Ja będę się gdzieś między wami pałętać i postaram się sam zdobyć jakieś materiały. W ogóle… nie pozabijajcie się tam. Ani nikogo innego. Bo mam wrażenie, że to mi się oberwie.
Jak łatwo było zauważyć, od samego początku nie spojrzałem na Charlesa ani razu. Błądziłem wzrokiem, udając, że go tu nie ma, a gdyby się do mnie odezwał, najpewniej zbyłbym go półsłówkiem. Parę dni temu przeżyłem kryzys, dziwne, że niczego nie zniszczyłem, rozbiłem, roztrzaskałem w pył. Zostawiłem tylko tę nieszczęsną wiadomość, o której chciałem jak najszybciej zapomnieć.
A potem już odwróciłem się i ruszyłem w stronę pierwszego lepszego Strażnika Pokoju, szczękając lekko zębami – nie wiadomo, czy ze strachu, czy z zimna, ale na szczęście szybko opanowałem ten odruch.
- Przepraszam? – zacząłem, patrząc na niego wyczekująco. - Nazywam się Dominic Terrain, jesteśmy grupą z redakcji Capitol’s Voice. Dostaliśmy zadanie od prezydent Coin, mamy przepustki i wszystko, co jest potrzebne. Można przejść?
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna EmptySob Sie 17, 2013 8:04 pm

- Zgaduję, że wy, Vivian i Rory, chcecie działać razem, hm? Charles, Lana, nie wiem, czy się znacie, ale chyba będzie najlepiej, jeśli przeprowadzicie wspólnie jakiś wywiad. Ja będę się gdzieś między wami pałętać i postaram się sam zdobyć jakieś materiały. W ogóle… nie pozabijajcie się tam. Ani nikogo innego. Bo mam wrażenie, że to mi się oberwie - dodaje Dominic, kiedy już stanęłam blisko niego. Rozglądam się w poszukiwaniu mężczyzny, z którym mam być w parze, jeszcze raz sprawdzając swoją torebkę. Kiedy odnajduję go wzrokiem uśmiecham się porozumiewawczo.
- Przepraszam? Nazywam się Dominic Terrain, jesteśmy grupą z redakcji Capitol’s Voice. Dostaliśmy zadanie od prezydent Coin, mamy przepustki i wszystko, co jest potrzebne. Można przejść? - mówi Dominic zwracając się do jednego ze Strażników Pokoju. Odwracam się w jego stronę i wyglądam przez bramę w stronę KOLCa. Jestem strasznie ciekawa, jak tam jest i co mnie tam czeka... Mam nadzieję, że nie natknę się na żadnego z dawnych 'znajomych'. To byłoby dość krępujące i... bolesne. Uśmiecham się sama do siebie, choć pomysł oczernienia mieszkańców KOLCa nie bardzo przypada mi do gustu. Ale cóż poradzić - rozkaz to rozkaz. Chyba, że chce się przypadkiem 'zniknąć'...
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Brama główna Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna Empty

Powrót do góry Go down
 

Brama główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 8Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

 Similar topics

-
» Główna ulica
» Kwatera główna
» Sala główna
» Główna Ulica
» Główna Przystań

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-