|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Główna ulica Czw Maj 02, 2013 9:34 pm | |
|
Niegdyś kolorowa i tętniące życiem, po rebelii całkowicie zniszczała. Wystawowe szyby w większości wybito, asfalt pokrył się błotem i kurzem, z murów odpada tynk, a ulice zaścielone są śmieciami. W zaułkach łatwo można spotkać handlarzy kontrabandą; jak na ironię, jest to jedno z miejsc najczęściej patrolowanych przez Strażników Pokoju. |
| | | Wiek : 12 lat Zawód : Trybutka
| Temat: Re: Główna ulica Pon Maj 27, 2013 2:24 pm | |
| Brud, smród i ubóstwo. W przypadku KOLCa to nie było jakieś straszne kłamstwo, mijające się z rzeczywistością o kilometr. Ocierało się o prawdę tak, że aż rysa zostawała. Ale czasami wystarczyło sobie wyobrazić, że jest tu tak jak kiedyś i już było lepiej. Zwłaszcza kiedy śnieg pokrywał wszystko. Może dlatego mimo mrozu i przejmującego chłodu, dwunastoletnia Atena Sky, brnęła w śniegu by pospacerować po ulicach każdego dnia kilka minut. Otulona trochę za dużym, puchowym płaszczem, w rękawiczkach z dwoma palcami i czapce, która co chwila zjeżdżała jej na oczy przychodziła tu podzielić się okruszkami z wróblami i innymi zwierzątkami, które można było tu spotkać. Wiedziała, że nie wolno karmić szczurów, bo wtedy groziło by to tym, że szczury by się zaczęły mnożyć na potęgę. A potem do epidemii tylko krok. Atena była rozsądną dziewczynką. Choć żal jej było nawet szczurów, to rozumiała, że one sobie poradzą, ale ludzie już nie, jeśli gryzoni będzie za dużo. Co innego wróble. Dużo jedzenia nie mieli z tatusiem, ale jakieś okruszki dla zwierząt zawsze się znalazły. W kieszeni zawsze miała też całą bułkę, jakby spotkała kogoś głodnego. Pan Sky nie raz się dziwił skąd w jego małej córeczce takie pokłady empatii i dojrzałości. Był z niej dumny, bardzo dumny. Tylko ona jedna mu została i chciały móc chronić ją przed całym światem. Ostatnio niestety sam potrzebował pomocy, przeziębił się na tym mrozie a jak wiadomo w KOLCu leki nie były łatwo dostępne. Poza tym do najmłodszych nie należał. Wiele ludzi myślało, że jest dziadkiem Ateny... Tak długo czekali z żoną na dziecko. Gdy w końcu się pojawiła, z Eleonorą nie pragnęli już niczego więcej, tylko szczęścia Ateny. Nie potrafili jej odmówić. Nieba by jej przychylili gdyby było trzeba. Ale okrutna rebelia... wojna... zabrała mu żonę i pozbawiła domu. Z Ateną zamieszkali w jakiejś klitce i ledwo wiązali koniec z końcem. Francis Sky nie należał nigdy do wiernych wyznawców Snowa ślepi podążających za jego poleceniami. Miał własny rozum. Współczuł biedniejszym dystryktom, ale co on mógł zrobić. Nic... Pewnie gdyby rebelia nie zabrała mu żony, to może i by się nawet cieszył ze zmiany rządów. Ale rebelia nie przyniosła mu nic dobrego, a miała zabrać jeszcze więcej, a zabrała mu prawie wszystko. Podczas gdy pan Sky snuł swe smutne rozważania w swoim pokoju, Atena wyciągnęła rękę przed siebie i rozprostowała palce. Na dłoni miała okruszki. Nie rozsypywała ich na śnieg, mogłyby się pogubić w zimnym puchu. Czekała stojąc nieruchomo, aż jakiś odważniejszy wróbelek podleci jako pierwszy, co zachęci jego kolegów. Nie musiała czekać długo. Poznawała tego koleżkę. Nazwała go Przecinek... był mniejszy niż oni jego koledzy i miał krótszą nóżkę. Przylatywał zawsze jako pierwszy. |
| | |
| Temat: Re: Główna ulica Pon Maj 27, 2013 3:10 pm | |
| Serenity mimo że nigdy nie pasowała do Kapitońskiego społeczeństwa i zawsze krytykowała ich, igrzyska, teraz w KOLCu współczuła im. To znaczy tylko tym niewinnym. Mimo iż zawsze współczuła ludziom z dystryktów, uważała że w KOLCu jest jeszcze gorzej. Wyładowano w nim złość i chęć zemsty. Było jeszcze gorzej niż we połowie dystryktów razem wziętych. Ciągle słychać było o samobójstwach popełnianych przez mieszkańców. Serkowi najbardziej żal było dzieci. Przecież one nic nie zawiniły. Sama już pogodziła się, że tu trafiła, choć początkowo był to szok dla niej i zapewne dla jej brata. Brakowało jej go. Z całej rodziny został jej tylko Cinna, który nie mógł jej nawet odwiedzić. Ona jednak pomagała innym roznosząc żywność. Dzisiaj jednak nie było przesyłek. Szła przez główną ulicę, rozpatrując jej nędze. Ubrana w stare podarte na kolanie spodnie, czarny znoszony prochowiec i niezwykle biały( jak na tamto miejsce) szalik. Pod ubraniem skrywała srebrny nieśmiertelnik - prezent od Cinny. Jej nie sprawiało kłopotu chodzenia w starych ubraniach, dlatego gdy znajdowała jakieś lepsze zazwyczaj oddawała je bardziej potrzebującym. Ręce miała schowane głęboko w kieszeniach, aby jej nie odmarzły. Patrzyła na ośnieżone ulicę. Jeszcze parę lat temu o tej porze dzieciaki rzucałyby się śnieżkami i lepiły bałwana. Teraz nikt o tym nie myślał. No z wyjątkiem Ser ale ona to wyjątek. I nagle jej oczom ukazała się znajoma twarzyczka. Atena. Serkowi zdarzyło się parę razy jej pomóc. Podeszła powolnym krokiem, aby nie wystraszyć karmionych przez dziewczynkę ptaków. - Na pewno są ci wdzięczne.- Powiedziała cicho uśmiechając się łagodnie.
~ N
|
| | | Wiek : 12 lat Zawód : Trybutka
| Temat: Re: Główna ulica Pon Maj 27, 2013 3:27 pm | |
| Do Przecinka wkrótce dołączyły inne wróble. Brutus, największy i najbardziej bojowy, Księżniczka, Fiołek, nawet niezdarny jak na wróbla Ciapek. Atena nadawała im imiona. Codziennie je uważnie obserwowała więc rozpoznawała który jest który. Po kilku chwilach na jej dłoni nie było już prawie okruszków. Usłyszała za sobą znajomy głos i odwróciła powoli głowę w tamtą stronę, uśmiechając się promiennie. - Są jeszcze mniejsze niż ja... potrzebują żeby ktoś je nakarmił. - wyjaśniła roztropnie. Wróble odleciały zabierając ostatni z okruszków i pozostał już tylko przecinek. Atena ostrożnie obróciła się przodem do Serka, uważając by nie wystraszyć przecinka siedzącego na jej dłoni - Zaczynają się oswajać. - oznajmiła z dumą. Czapka po raz kolejny zsunęła się jej na czoło i zatrzymała się na wysokości brwi. Ubrania na miarę były marzeniem. Człowiek ubierał to co udało mu się zdobyć i co pasowało do pory roku. Zima była najgorsza. Atena miała nadzieję, że latem będzie lżej, że wtedy tatuś poczuje się lepiej i ludzie częściej będą się uśmiechać. A teraz za duży płaszcz będzie idealny za rok. Przecinek zatrzepotał skrzydełkami i odfrunął z dłoni dziewczyny. Atena otrzepała rękawiczki i teraz mogła się przywitać jak należy z Serenity, czyli najzwyczajniej w świecie mocno ją uściskać. - Dziś nie roznosisz jedzenia? - zapytała gdy już puściła dziewczynę. Nie, Atena nie była głodna. Po prostu wiedziała jak wiele ludzi czeka na wizytę Serenity. |
| | |
| Temat: Re: Główna ulica Pon Maj 27, 2013 4:10 pm | |
| Widok dziewczynki karmiącej wróble był niesamowity. Może Ser była już za stara, bo ona nie potrafiła odróżnić tych ptaków od siebie. Wyglądały prawie że identycznie. Jednak Atenie ze swoim bystrym wzrokiem i dziecięcą wyobraźnią na pewno się udawało. Pokiwała głową na znak zrozumienia, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Lubią cię.- Powiedziała wpatrując się w siedzącego na dłoni wróbla. Mogłaby przysiąc, że był szczęśliwy że mała go nakarmiła. Chciała go dotknąć, ale bała się że ucieknie przestraszony nieznajomą. – Są ładne.- Powiedziała. A gdy ptak odfrunął spoglądała za nim. Tak tego by było im trzeba. Gdyby mieli skrzydła mogli by spokojnie odlecieć z KOLCa. Czasami gdy Serkowi bardzo brakowało zielonych terenów wchodziła na dach jednego z najwyższych budynków i rozkładała ręce, zamykała oczy, a wiatr wiejący dawał małą namiastkę złudnej wolność. Uścisnęła Atenę poprawiając jej od razu czapkę. Lubiła ją. Była takim promyczkiem pośród ludzi z KOLCa. Uśmiechnięta i empatyczna. Wyróżniała się spośród swoich rówieśników. - Nie, dzisiaj jeszcze nie dostałam dostawy. Jak dojdzie to zajdę do ciebie i twojego taty- To kiedy dostawała żywność zazwyczaj zależało czy dostawcom udawało się dotrzeć w wyznaczone miejsce. Godziny były zmienne, aby nie podpadło to władzom. Serenity wiedziała, że niektórzy mogą teraz na nią czekać, ale nic nie mogła na to poradzić. - A co u ciebie?- Powiedziała wesoło do dziewczynki.
|
| | | Wiek : 12 lat Zawód : Trybutka
| Temat: Re: Główna ulica Pon Maj 27, 2013 10:44 pm | |
| Uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że wróbelki ją lubią, bo ona je lubiła bardzo. - Ludzie wolą te ładne i kolorowe ptaki. A ja wolę wróbelki bardziej niż papugi. Są bardziej takie jak ja. – przyznała się cichutko. Nie uważała siebie za jednostkę wybitną. Nie wyróżniała się niczym. Okej, miała kiedyś kucyka, ale każda bogata dziewczynka w Kapitolu miała kucyka. Miała w szkole dobre oceny, ale niektórzy mieli lepsze. To co ją wyróżniało to ogromne serduszko, ale była zbyt skromna by to przyznać. - My jeszcze mamy co jeść. Teraz jak tata jest przeziębiony to je tylko rosół. A ja też dużo nie jem… – wzruszyła ramionkami. Wyglądała dość zabawnie w zbyt dużym płaszczu. Była bardzo drobną dziewczynką. Od zawsze. Może to dlatego, że jej mam urodziła ją bardzo późno. – Dziś możesz do nas nie przychodzić. To znaczy przyjdź, ale nie z jedzeniem. – trochę się zakręciła. - U mnie dobrze. Trochę tęsknię za wiosną. Mam nadzieję, że wyrośnie tu trawa i kwiatki. Bo jak będzie tak szaroburo jak teraz to smutno trochę. – zagryzła wargi – A może wiosną pozwolą nam czasem wychodzić… – chciała zobaczyć swój stary dom. Pójść na grób mamy, zobaczyć, czy jej kucyk żyje i ma się dobrze. – Tęsknię za domem. – wyznała. Miała dwanaście lat. Nie rozumiała tego wszystkiego. Nie rozumiała dlaczego pani prezydent każe im tu mieszkać, bo przecież nic złego nie zrobili.
|
| | |
| Temat: Re: Główna ulica Wto Maj 28, 2013 9:16 pm | |
| Serek miała bardzo dobry słuch więc nie miała problemów z usłyszeniem co szpece dziewczynka. Jako że była bardzo empatyczną osobą zrobiło jej się żal dziewczynki - Wróbelki są bardzo potrzebne i ważne.- Powiedziała z uśmiechem dając jej mały pstryczek w nos.- Kiedyś dawno temu, w Chinach(czy istnieją tu też normalne państwa? A jak nie to niech tu będzie jakaś wioska) ludzie uznali że ich nie potrzebują. Pozbyli się ich a rok później owady, którymi żywiły się wróbelki rozmnożyły się i zjadły całe plony. Ludzie głodowali tylko dlatego że pozbyli się ptaków, które je przed tym ochraniały.- Wcale nie zmyślała. Przeczytała o tym w jakieś książce i choć wtedy uznawała to za nieistotne, teraz się przydało. No i chyba Ser też był bardziej takim wróbelkiem niżeli papugą. Zresztą nie wiedziała co ludzie widzą w tych drugich ptakach. Może były kolorowe, ale i bardzo agresywne. Jedno ze spotkań Serka z papugą skończyło się wizytą na pogotowiu. Ale chodziło o to aby pocieszyć Atenę - Na pewno zajrzę.- Powiedziała kucając koło niej. Była od niej wyższa i chciała zaoszczędzić jej niepotrzebnego zadzierania główki do góry. Rozejrzała się dookoła. W KOLCu nie było zbytnio wiele miejsc na których mogło by być zielono. Jednak ze pewne były jakieś wyjątki. -Miejmy nadzieje. Zrobimy sobie wianki i poroznosimy kwiaty mieszkańcom, może się ucieszą. Co ty na to?- Powiedziała wystawiając mały palec na znak obietnicy. Serenity nie chciała być osobą, która zniszczy dziecięce nadzieje Ateny. Jakoś nie potrafiła się przełamać aby powiedzieć jej że jej domu już zapewne nie ma i raczej do niego nie wrócą. A może sama nie chciała w to wierzyć? - Możliwe. Zresztą jak można by było tego odmówić komuś takiemu jak ty.- Uśmiechnęła się. Atena była bardzo miłym i kochanym dzieckiem. Różniła się od większości rówieśników i trudno jej było odmówić.
|
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: Główna ulica Czw Maj 30, 2013 8:30 pm | |
| //Początek. <3
Po raz któryś już potarłam zgrabiałe z zimna dłonie. Nie udało mi się zdobyć rękawiczek, więc teraz skóra rąk miała nieprzyjemny, czerwony kolor i była cała boleśnie popękana. To nic, powiedziałam sobie po raz kolejny. Inni miewają gorzej. Ja i tak byłam w niezłej sytuacji. Miałam kurtkę- to prawda, że męską i conajmniej o kilka rozmiarów za dużą, za to z ciepłą podszewką i dużym kapturem, w dodatku we wtapiającym się w tłum kolorze beżowym. Do tego wysłużone ciemne spodnie, przez które z łatwością przenikał wiatr i sportowe trampki, rozklekotane i brudne, od których odłaziły podeszwy i boki. Jako szalik stosowałam starą kuchenną szmatę w kratkę, która dosyć dobrze chroniła przed wszechobecnym chłodem, a w roli czapki używałam najlepszej części mojej garderoby- miękkiej, futrzanej czapy, jeszcze w dość dobrym stanie, której pozbawiono tylko ozdobnego przodu. Mimo wszystko chłód wdzierał się przez każdy wolny zakamarek mojego ubrania, sprawiając, że czułam się paskudnie upokorzona przez los. Niegdyś grzałabym się przed kominkiem w domu wraz z kubkiem parującej herbaty, teraz zaś musiałam rozbijać się po ulicach. Co zrobiłam źle? Dlaczego rebelianci spisali mnie na straty, nawet nie próbując jakkolwiek nas posegregować? Nieopodal mnie mała dziewczynka rozmawiała z wysoką, ciemnowłosą postacią. Dziewczynka nie mogła mieć więcej niż dwanaście lat, twarz miała drobną, a oczy ciekawe świata. Ją też tu zamknęli. Ale za co? Czy to ona zorganizowała Igrzyska, ona wysyłała rebeliantów na śmierć? Powiał wiatr, więc mocniej opatuliłam się połami szeleszczącej, męskiej kurtki. Rudy kształt koło moich stóp miauknął z niezadowoleniem i wskoczył mi na kolana. W wyrwie, w której siedziałam, było przynajmniej nieco cieplej niż na zamrożonej ulicy. Z bladym uśmiechem pogłaskałam miękkie futro Neda, który rozgościł się bezczelnie na moich nogach, układając się do snu. Przynajmniej on mi został. Przynajmniej on. |
| | | Wiek : 17 Zawód : Szpan, detektywienie Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)
| Temat: Re: Główna ulica Czw Maj 30, 2013 10:30 pm | |
| // kjhabklahjnblkajnnabakowinem
Wychodzę z domu ubrany w ciepłą, skórzaną kurtkę i odpowiednie na bieżącą porę roku dżinsy, a także ocieplane buty. Co prawda były to dosyć luksusowe elementy odzieży jak na aktualny stan KOLCa, przynajmniej jednak zapłaciłem za nie uczciwie - pieniędzmi z handlu ukradzionymi rzeczami; nikt nie może mi nic zarzucić. Chociaż, tamten dziad i tak mnie oszukał, należało mu się, jak psu kiełbasa. Pamiętam, jak jeszcze niecałe dwa miesiące temu jeździły tutaj ekstrawaganckie i drogie samochody, chodzili ludzie w niecodziennych strojach i pamiętam, gdy wszystko było inne. Nigdy nie miałem nic przeciwko Igrzyskom, teraz najwyraźniej zapłaciłem za to. Najśmieszniej będzie chyba jednak, jeśli to ja zostanę wybrany na trybuta. Chociaż, szanse są jak jedna do miliona. Na podłodze znajduję jakąś monetę, po czym podnoszę ją. Jak w wielu wypadkach, był to tylko kapsel. Wyrzucając go z powrotem na popękany chodnik ściągnąłem na siebie wzrok pewnej młodej kobiety z kotem na kolanach, znajdującej się w pobliżu. Widząc mnie jednak odwróciła wzrok, jakby ze wstydu. Może nie chciała patrzeć na to, że jestem lepiej... wyposażony? Nieważne. Podchodzę do niej, jeszcze nie wiem dlaczego. Improwizuję. - Potrzebujesz czegoś? |
| | | Wiek : 12 Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka
| Temat: Re: Główna ulica Pią Maj 31, 2013 7:26 pm | |
| | Dom bliźniaczek, niewielka kuchnia. Dziewczynka chodziła już jakiś czas bez celu. Zimno jej aż tak bardzo nie doskwierało, a nawet można powiedzieć, że czuła się dobrze. Często wychodziła na spacery, niestety rzadziej z siostrą. Sama do końca nie wiem dlaczego… Choć może wie. To stanowiło jakby część jej dawnego życia. Beztroski i wolny chód, jak przed tymi wszystkimi wydarzeniami. Nawet czasem starała sobie przypomnieć i wyobrazić dawny Kapitol, bez podziału na dzielnice, dozoru, godzin policyjnych. Gdy przypominała sobie te piękne obrazy, brudne i zapuszczone ulice KOLCa nie bolały jej aż tak bardzo. Niektórzy ludzie wydawali się być nawet przyjaźni. Mimo smutku zdarzało się im wysłać w jej stronę przyjazny uśmiech. Ba, uśmiech pełen nadziei. A siostry… siostry po prostu nie chciała na to narażać. Z rozmyślań wyrwał ją zimny i chłodny głos. Nie raz już go słyszała. - Mieszkańcy Kwartału Ochrony Ludności Cywilnej! Za chwilę rozpocznie się rutynowa kontrola tożsamości! Proszę przygotować karty identyfikacyjne, zostaną sprawdzone. Strażnicy mają też prawo do przeszukania i zadawania pytań. Proszę nie stawiać oporu. Powtarzam. Za chwilę rozpocznie się rutynowa kontrola tożsamości. Proszę przygotować karty identyfikacyjne, zostaną sprawdzone. Strażnicy mają też prawo do przeszukania i zadawania pytań. Proszę nie stawiać oporu. Powtarzam... Hope zdążyła do tego przywyknąć. W KOLCu nie raz, nie dwa odbywały się takie kontrole. Blondynka nie rozumiała czemu mają służyć… choć właśnie teraz pomyślała o Samie. Przecież on nie powinien do nich przychodzić. Przełknęła głośno ślinę i rozpięła kurtkę w celu wyjęcia dowodu, ponieważ w kieszeni ubrania po ojcu trzymała jedynie gaz pieprzowy. W pierwszej kieszeni swetra nic. W drugiej też nic. Mała Flickerman zaczynała się denerwować. Strażnicy nigdy nie byli mili. Zawsze oschli i skoncentrowani na swojej pracy. Sprawdziła w kieszeniach brudnych spodni i w jeszcze jednym swetrze. Nic. Aż nagle przypomniało jej się, że nie ma ze sobą dowodu. Zostawiła go na blacie razem z chusteczką, gdy ubierała nowe ubranie od Sama. Świetnie.Strażników przybywało, a Hope przypomniała sobie jedną z kontroli. Ona, oczywiście miała ze sobą dowód, ale jakiś starszy mężczyzna nie. W jej umyśle pojawił się obraz tamtej sytuacji. Krzyk i szarpanina, aż w końcu dziewczynka odwróciła wzrok od tamtej sceny i usłyszała wystrzał. Nie miała odwagi żeby spojrzeć w tamtą stronę jeszcze raz. Do tej pory nie wie co stało się z tamtym szatynem, ale to wspomnienie wywołuje u niej gęsią skórkę. Bo wolałaby żeby nie wydarzyło się z nim to o czym teraz myślała…. Nieopodal zauważyła wysokiego chłopaka. Po cichu podeszła do niego, zaciskając w palcach gaz pieprzowy. Nie znała go, nawet nigdy nie widziała. Po prostu kontrola zaczynała się, a ona nie miała dowodu. Ratuj się kto może.Stanęła koło niego, a on wzdrygnął się. Dziewczynka faktycznie poruszała się cicho i wyrastała spod ziemi, ale może on też był zdenerwowany. Nieważne. - Cześć. Mieszkasz gdzieś niedaleko? Mógłbyś mnie gdzieś przechować na czas kontroli? Bo chyba zapomniałam dowodu… - Zapytała, ale nie spodziewała się odpowiedzi twierdzącej. Cóż, jakieś dziecko pyta go o przechowanie, a w dodatku trwa kontrola. Tylko samobójca by się na to zgodził. W ich stronę zmierzali strażnicy. Byli dostatecznie daleko, by zdążyć uciec… ale to nie miało sensu. No cóż… mam gaz pieprzowy. Może faktycznie uda mi się uciec.Wciągnęła głęboko powietrze i czekała na odpowiedź. Raczej wiedziała jaka ona będzie… Nie żeby coś, jednak trochę jej się śpieszyło. |
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: Główna ulica Pią Maj 31, 2013 7:55 pm | |
| Po jakimś czasie zaczęły kleić mi się oczy. Nie, nie było późno- po prostu nie spałam dobrze od ładnych kilku nocy, co odbiło się na moim zachowaniu i zapewne na wyglądzie również. Tego akurat nie wiedziałam. Skąd miałabym wytrzasnąć jakiekolwiek lustro? Cóż, ewentualnie mogłabym zajrzeć do burdelu, ale z przyczyn raczej oczywistych unikałam tego od samego początku pobytu w KOLCu. Może i faktycznie zrobiłabym to, gdyby moi rodzice nie mieli już nic do zjedzenia, ale póki co jakoś się trzymaliśmy. Nie chciałam upaść tak nisko. Bałam się tego, co zostanie ze mnie po wyjściu z KOLCa... zakładając, że w ogóle stąd wyjdę. Biorąc pod uwagę obecne podejście rebeliantów do naszej sytuacji, szanse były dość znikome. Z pewnego rodzaju zamyślenia wyrwał mnie dopiero odgłos czyiś kroków. Natychmiast otworzyłam oczy i skuliłam się, niemal całkowicie chowając w wyrwie. Ned miauknął z niezadowoleniem i pacnął mnie łapą, zostawiając na poranionej ręce kolejną czerwoną kreskę. W odpowiedzi ze złością strzeliłam go w ucho, a potem wychyliłam się nieznacznie, wypatrując sprawcy hałasu. Był to chłopak- wysoki brunet, chyba w moim wieku. Nie widziałam go tu jeszcze, co nadmiernie wzbudziło moją ciekawość. Krok miał pewny, chodził nieco od niechcenia. Miał na sobie skórzaną kurtkę, na widok której w duchu jęknęłam z zazdrości. W takim stroju zniosłabym najgorszą zimę. Chłopak przeszedł jeszcze kilka kroków, a potem schylił się i podniósł coś z ziemi. Natychmiast poczułam przepływającą w żyłach euforię. Może to była moneta? Może potrafiłabym upokorzyć się do tego stopnia, by poprosić go o jej pożyczenie? Jednak cichy brzęk rozwiał moje nadzieje. Kapsel. Zwykły kapsel. Odwróciłam wzrok, nienawidząc siebie za idiotyczną radość na samą myśl o głupiej monecie. Jednak w tym samym momencie znów usłyszałam kroki, a cichy głos zapytał mnie: -Potrzebujesz czegoś? Błyskawicznie uniosłam głowę, włosy chlasnęły mnie w twarz. Dałam sobie chwilę na uspokojenie kołaczącego serca, a w głowie przemknęło mi stado nieuporządkowanych, głupich myśli. Domu. Bezpieczeństwa. Powrotu brata. Cieplejszego ubrania. Jedzenia dla kota. Kubka herbaty. Garści monet. Miłości. Wydostania się z KOLCa. -Mniej mroźnej zimy i lepiej wychowanego kota.- Odparłam tylko niepewnie, uśmiechając się ostrożnie i pokazując mu zadraśniętą przez pazury Neda rękę. -Ale za towarzystwo też się nie obrażę. Przesunęłam się, robiąc mu miejsce i zagryzając wargę jak zawsze, kiedy się denerwowałam. Otworzyłam usta, chcąc się przedstawić, ale przerwał mi głos radioodbiornika. Cholera, cholera, cholera jasna. Szarpnęłam ręką do kieszeni i przeszukałam ją dokładnie. Ani śladu karty identyfikacyjnej. Z rosnącą paniką sprawdziłam resztę kieszeni i zagięć, ale oprócz zapałek, scyzorka i kilku uzdatniaczy wody nie miałam niczego. Rozchylilam usta w wyrazie przerażenia, ciężkie kroki oznajmiały, że zbliżali się strażnicy. Rzuciłam chłopakowi spanikowane spojrzenie, jednak zanim zdążyłam się odezwać, ubiegł mnie cichy głos. -Cześć. Mieszkasz gdzieś niedaleko? Mógłbyś mnie gdzieś przechować na czas kontroli? Bo chyba zapomniałam dowodu… Wyjrzałam za plecy chłopaka i zobaczyłam drobną dziewczynkę o dużych, przestraszonych oczach. Chęć pomocy przezwyciężyła strach i zsunęłam się miękko z siedziska, po czym przykucnęłam prosto przed nią. -Powinnam Cię upomnieć za niedbalstwo, ale tak się składa, że sama nie mam dowodu. Dasz radę biec?- zapytałam szybkim, ale przyjaznym głosem, choć był on podszyty niepokojem. Następne słowa skierowałam już do bruneta. -Jeśli mieszkasz gdzieś niedaleko to... proszę. Jeśli nas złapią, możemy nie wyjść z tego cało.- Rzuciłam szybko, błagalnie. Jeśli nawet nie ulitował się nade mną, może da radę zabrać chociaż tą dziewczynkę i jej pomóc w ucieczce. Strażnicy nie mieli sumienia, wiedziałam to z własnego doświadczenia w KOLCu. |
| | | Wiek : 17 Zawód : Szpan, detektywienie Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)
| Temat: Re: Główna ulica Pią Maj 31, 2013 8:36 pm | |
| - Mniej mroźnej zimy i lepiej wychowanego kota. Ale za towarzystwo też się nie obrażę - widać było, że kobieta nie mówiła wszystkiego i cedziła słowa, jednak - skoro nie chce mówić, czego potrzebuje, to jej problem. - Wszystko raczej da się załatwić. Ale zacznijmy od tego trzeciego. - po tych słowach przysiadam się do niemal zupełnie obcej kobiety, najwyraźniej prowizorycznie zamieszkałej w zagłębieniu. Wygląda na to, że jej tryb życia jest dosyć koczowniczy - nie sądzę, żeby uznała mieszkanie w skromnej wyrwie na zaniedbanej ulicy z rozbrykanym kociakiem za dostatecznie dobre i osiągalne warunki dla siebie, mimo tego że żyjemy w gettcie. Już miałem spytać nieznajomą o imię, gdy oboje zorientowaliśmy się, że z radiowęzłów dobiegł niepokojący komunikat. Każdy obywatel Kwartału Ochrony Ludności Cywilnej miał przygotować się na kontrolę dokumentów. Szlag. Rozbudziłem w swoich myślach pewne obawy, jednak trzeba było zachować zimną krew; jeśli będę zachowywał się nerwowo, tylko pogorszę swoją sytuację. Wstałem, aby przygotować się na ewentualną ucieczkę, jednak z tyłu zaczepiła mnie zmartwiona dziewczynka. - Cześć. Mieszkasz gdzieś niedaleko? Mógłbyś mnie gdzieś przechować na czas kontroli? Bo chyba zapomniałam dowodu… - zanim zdołam odpowiedzieć przerywa mi nieznajoma mieszkanka ulic. - Powinnam Cię upomnieć za niedbalstwo, ale tak się składa, że sama nie mam dowodu. Dasz radę biec? - po chwili jednak kobieta zwróciła się do mnie - Jeśli mieszkasz gdzieś niedaleko to... proszę. Jeśli nas złapią, możemy nie wyjść z tego cało. - Dobrze się składa, że mieszkam niedaleko, i też zapomniałem dowodu. W sumie to nawet nie wiem, czy go mam. Chodźcie, tylko nie dajcie nic po sobie poznać. - mówię ściszonym tonem, gestem namawiając dwójkę do poprzedzania mnie, z nadzieją, że niemal zamaskowani mężczyźni poubierani na czarno nie zauważą nas.
// Jak dobrze pójdzie to dom Booka, którego nie ma.
~ Chaz |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Główna ulica Sob Cze 01, 2013 12:57 am | |
| Główna ulica błyskawicznie zapełnia się umundurowanymi strażnikami, którzy wyrywkowo kontrolują zgromadzonych na niej ludzi. Robi się spore zamieszanie, bo niektórzy próbują w ostatniej chwili umknąć z zasięgu wzroku rebeliantów, inni orientują się, że nie mają przy sobie dokumentów, a jeszcze inni, że kontrolerzy znajdą przy nich coś, czego stanowczo znaleźć nie powinni. Czworo strażników - troje mężczyzn i jedna kobieta - podchodzi do podejrzanie zachowujących się Amandy, Hope i Bookera. Na razie nie zachowują się ofensywnie, ale zagradzają im drogę i przez chwilę mierzą spojrzeniem. - Karty identyfikacyjne i zaświadczenie o szczepieniach zwierzęcia poproszę - odzywa się strażniczka. Ma najwyżej metr sześćdziesiąt wzrostu, jest drobna i ma związane w kitkę, ciemnobrązowe włosy. Nie wygląda na złośliwą ani agresywną - po prostu wykonuje swoją pracę. Jej towarzysze obserwują tylko milcząco całą sytuację, gotowi w każdej chwili zareagować.
|
| | | Wiek : 12 Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka
| Temat: Re: Główna ulica Sob Cze 01, 2013 3:15 pm | |
| Zgodził się. Hope zastanawiało to, czy chłopak był samobójcą, czy też może masochistą. Albo po prostu lubił pomagać małym dziewczynkom… i trochę większym dziewczynkom. Ale tym momencie to nie było najważniejsze. - Dzięki - rzuciła cicho blondynka i całą trójka ruszyła w stronę wskazaną przez bruneta. Zdenerwowanie zostało rozbite na mniejsze części. Być może się uda. Odejdą niespostrzeżeni. Przeczekają kontrolę w domu nieznajomego i wrócą bezpiecznie do swoich lokali. Jednak, słowo „nieznajomy” wzbudzało w dziewczynce pewien niepokój. W KOLCu nikt nie był bezinteresowny. Zawsze chodziło o pieniądze, jedzenie, ubrania, czy nawet życie, osobę. Kiedyś, podczas wieczornego spaceru, Flickerman słyszała nawet płacz, jakieś niewiele starszej od niej dziewczyny, która bardzo nie chciała pójść w jakieś miejsce… i robić coś co określiła mianem „obrzydliwe”. Najwidoczniej tutaj są jeszcze straszniejsze miejsca niż można sobie wyobrazić. Jestem pewna, ze nie chciałabym ich poznać. Ta myśl przywróciła u niej wcześniejszy niepokój. Najwidoczniej, nieznajomy, nijaki Booker Rodwell tylko na chwilę rozbił obawy blondynki. Teraz wróciły ze zdwojoną siłą. Zacisnęła swoje drobne palce mocniej na gazie pieprzowym. W każdym momencie była gotowa go użyć. Nie uszli jednak za daleko. Drogę zagrodził im oddział strażników. Składał się z trzech dobrze zbudowanych mężczyzn i jednej kobiety o brązowych włosach. Nie cechował jej duży wzrost. Maksymalnie miała może ze sto sześćdziesiąt pięć centymetrów. No to klops. Jesteśmy ugotowani. - Karty identyfikacyjne i zaświadczenie o szczepieniach zwierzęcia poproszę - odezwała się kobieta. Widać, że nie robiła tego z jakaś szewską pasją. Może Hope udałoby się nakłonić ją do puszczenia wolno. Jasne. Zagraj na urok dwunastolatki. Tyle, że zazwyczaj to coś dawało. Być może na strażniczkę by on zadziałał, jednak pozostała jeszcze trójka kolegów, którzy stali zniecierpliwieni. Tutaj raczej, nieważne jak czarująco by się uśmiechnęła. Nie ma szans. Dziewczynka podeszła bliżej do strażniczki spoglądając za siebie. Jeśli zrobi wszystko dostatecznie szybko może uda się jej skręcić w boczną uliczkę. Zostawi swoich nowopoznanych towarzysz, ale dadzą sobie jakoś radę. Przynajmniej taką miała nadzieję. Cóż, była zmuszona tego spróbować. Gdy była już wystarczająco blisko zaczęła wyciągać coś z kieszeni. To „coś” na pewno nie było dowodem. - Przepraszam - powiedziała tak żeby tylko kobieta mogła ją usłyszeć. Z kurtki szybko wzięła gaz pieprzowy i popsikała strażniczce w oczy. Mentalnie rzuciła się do ucieczki, a jej ofiara (jakkolwiek to brzmi) zaczęła przykrywać swoją twarz dłońmi. Sycząc coś głośno. Poszczypie i przestanie. Biegła tak szybko, jak tylko miała siłę w nogach, jednak chyba nie do końca wyszło zgodnie z założeniami. Czego ja się spodziewałam?
|
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: Główna ulica Sob Cze 01, 2013 9:32 pm | |
| Wraz z twierdzącą odpowiedzią tej małej dziewczynki poderwałam się na nogi, gotowa pociągnąć za sobą dziecko, w duchu po stokroć dziękując chłopakowi, którego imię nadal pozostawało dla mnie zagadką. Przestąpiłam z nogi na nogę, mocno łapiąc Neda pod ramię, co zaoowocowało kolejnym zdenerwowanym miauknięciem. Ostrożnie ruszyliśmy we wskazaną przez chłopaka stronę, jednak nie dane nam było zajść daleko. Powinnam to wiedzieć od początku, ostatnio szczęście z całych sił trzymało się jak najdalej ode mnie. Tak było i tym razem. Czwórka uzbrojonych strażników stanęła nam na drodze, na pierwszy plan wysuwając niską, dość krucho wyglądającą strażniczkę o niezbyt wojowiczym wyrazie twarzy. To dało mi do myślenia. Skoro chciała tylko załatwić formalność, może mogłabym... mogłabym w jakikolwiek sposób skłonić ją do puszczenia nas bokiem? -Karty identyfikacyjne i zaświadczenie o szczepieniach zwierzęcia poproszę. Szczepienia zwierzęcia? Zerknęłam szybko na Neda, jakby chcąc się upewnić, że to o niego chodzi. Leniwy rudy kocur od czasów rządów Snowa nie zaznał bliższego kontaktu ze strzykawką, a ostatnią moją myślą przy opuszczeniu domu było zabranie jego karty szczepień. Skrzywiłam się nieznacznie, nawet sam Ned wydawał się zniesmaczony. Zresztą karty identyfikacyjnej też nie miałam, nie przy sobie ani nie w okolicy, w której mogłabym ją jeszcze ukazać. Odchrząknęłam cicho, zaciskając palce w pięści i w duchu błagając los o pomyślność. Miałam tylko jedną szansę, było już za późno na ucieczkę. Jedną szansę, żeby wybrnąć z tego bez szwanku. Jedną szansę, że wszystko się powiedzie. Jedną szansę, że... Dziewczynka wysunęła się przede mnie, stając przed strażniczką. Może już wtedy miałam przeczucie, że zrobi coś głupiego. Otworzyłam usta, chcąc zaprotestować, ale było już za późno. -Przepraszam- wyczytałam z ruchu jej warg, a potem wyciągnęła coś z kieszeni i w ułamku sekundy rozpyliła zawartość małej puszki w powietrzu. Dotarło to i do moich oczu, więc zaczęłam je pocierać zaraz po strażniczce. Gaz pieprzowy, cholera. Oczy mi łzawiły, ostatkiem sił przycisnęłam do nich dłoń, a potem zrobiłam chyba najgorszą rzecz w moim życiu- rzuciłam się do przodu, pomiędzy chwiejącą się strażniczkę a jej towarzysza. Jeśli nie udałoby mi się, mogli to uznać za chwilowe oślepienie, jeśli by się powiodło- miałam szansę na ucieczkę. A raczej mieliśmy, bo prychający Ned wciąż mieścił mi się pod ręką, choć wściekle atakował łapami niewidzialnego wroga. Postąpiłam jeszcze kilka szybkich kroków, zanim spróbowałam poderwać się do biegu. |
| | | Wiek : 12 lat Zawód : Trybutka
| Temat: Re: Główna ulica Sob Cze 01, 2013 11:57 pm | |
| - Taaak! To bardzo fajny pomysł. - klasnęła w ręce. Robienie jej nadziei mogło się źle dla Ateny skończyć. Na przykład pęknięciem jej serduszka, gdy się okaże, że nie tylko nie będzie wianków, ale że w KOLCu nie będzie kwiatów. A tak się mogło okazać. - Oni potrafią odmówić. - wskazała głową w stronę muru... muru za którym zostały dawne beztroskie lata ustępując miejsca wiecznemu przygnębieniu, zimnie i smutkowi. Gdy z głośników rozległo się ogłoszenie Atena znieruchomiała. Bała się tych komunikatów. Bała się co mogą przynieść, a podskórnie czuła, że to nic dobrego nie może być. - Tatuś się będzie niepokoił - stwierdziła sprawdzając kieszenie płaszcza czy zabrała ze sobą dokumenty. Szukała, szukała a jej rączki tonęły w za dużych rękawach. Gdy zjawili się strażnicy zrobiła się blada ze strachu, bo nadal nie mogła znaleźć papierów. Odwróciła się w stronę gdzie przystanęli. Zobaczyła Hope i to jak się rozprawiła z kobietą. Odprowadziła ją wzrokiem, Hope oczywiście i odetchnęła z ulgą. Przypomniała sobie jednak, że nadal nie znalazła własnych papierów. Udało jej się znaleźć za to pokaźnych rozmiarów dziurę w podszewce. - Dokumenty wpadły mi pod podszewkę. - powiedziała cicho do Serka, zagryzając wargi. A jeśli nie zdąży ich wydobyć nim strażnicy dojdą do nich? Raczej nie uwierzą jej na słowo, że papiery ma tylko nie może się do nich dostać. Musiałaby ściągnąć płaszcz, a wtedy by zmarzła... impas. |
| | | Wiek : 17 Zawód : Szpan, detektywienie Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)
| Temat: Re: Główna ulica Nie Cze 02, 2013 12:10 am | |
| To wszystko nie mogło się udać. Cały plan bezpiecznej ucieczki legł w gruzach, a cała nasza trójka, lub nawet czwórka, zaliczając zwierzątko domowe wciąż nieznajomej młodej dziewczyny, została zatrzymana przez grupkę strażników, kontrolujących mieszkańców Kwartału. Wszyscy stoimy niepewnie przed czterema strażnikami oraz niższą, mniej groźną kobietą. Wygląda na to, że jest przewodniczką całej grupki kontrolerów, i wygląda też na to, że istnieje mała szansa na przekupienie jej. W sumie kobieta nie wygląda na osobę, która odczuwa jakąś nadzwyczajnie wielką pasję do swojej pracy, a jej zaangażowanie jest wyraźnie wielce nikłe. W obliczu większych panów ryzyko jest jednak zbyt wielkie na namawianie kobiety. Sytuacja wydawałaby się nawet zabawna, w końcu nikt z trójki nie ma przy sobie dokumentów. Jednak tylko wydawałaby się, i to z innej perspektywy. - Przepraszam. - po tym jednym słowie dziewczynka wyciąga z kieszeni starej kurtki małą buteleczkę z końcówką do spryskiwania, po czym niemal wsadza ją w twarz kontrolerki i psika jej prosto w oczy w akcie desperacji. Oberwało się także dziewczynie oraz niewychowanemu kotu, którzy rozproszyli pracowników kontroli KOLCa, przebiegając przez nich niczym przez obłok dymu, niemal oślepieni drażniącym gazem. Jest szansa. Ale dla pewności zrobię jeszcze coś. Po tej myśli kopię kontrolerkę w udo, aż za mocno, gdyż upadła ona na ziemię. Zaczynam biec w trzecim, innym niż dziewczynka i nieznajoma kierunku, dzięki czemu nawet gdyby strażnicy rozpoczęli pościg, na każdego przypadałby tylko jeden. W końcu jeden z nich powinien zostać z kontrolerką, to ona jest mózgiem całej operacji. Po chwili jestem już dosyć daleko od strażników, aby móc iść spokojniej. Z bezpiecznego miejsca widzę znajomą z widzenia dziewczynę oraz drugą, raczej w podobnym wieku do dziewczynki, która opsikała gazem pieprzowym zaangażowaną kontrolerkę. Chciałbym przystać, jednak nie powinienem. Obieram więc kurs na dom, podążając okrężną drogą i bocznymi uliczkami, aby uniknąć furgonetek i pozostałych kontroli. // Nadal jak dobrze pójdzie to dom Bookera, ale czekamy na MG. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Główna ulica Nie Cze 02, 2013 1:04 am | |
| W chwili, w której drobna dziewczynka atakuje strażniczkę gazem pieprzowym, na głównej ulicy zapanowuje chaos. Kobieta zakrywa dłońmi oczy, a dodatkowo kopnięta przez chłopaka, upada na ziemię, kompletnie zdezorientowana. Jej towarzysze są jednak przygotowani na taką ewentualność, w końcu sami byli zmuszeni kiedyś do zachowywania się w podobny sposób i wiedzą, jak reaguje zaszczuty człowiek. Jeden z nich bez trudu dogania sprawczynię całego zamieszania i przytrzymuje ją za drobne nadgarstki. Broń w postaci buteleczki wypada z rąk dziewczynki i toczy się po chodniku. - Radzę się nie wyrywać. - Bardziej warczy niż mówi, najwyraźniej poirytowany, że nie będzie mu dane szybko zakończyć patrolu. Drugi strażnik przez chwilę rozgląda się nieprzytomnie, trąc oczy, do których dotarła część gazu, ale szybko odzyskuje rezon i rzuca się w pogoń za dziewczyną. Dogania ją przy wlocie do jednej z bocznych uliczek i łapie za ramię. Rudy kot, pozbawiony wreszcie więżących go dłoni, wyrywa się i znika między kontenerami śmietników. Mężczyzna, nie wypowiadając ani słowa, rzuca blondynce pogardliwie spojrzenie, po czym prowadzi ją z powrotem do strażniczki. Kobieta w tym czasie zdążyła w miarę się pozbierać, chociaż wciąż ma czerwone, przekrwione oczy i grymas bólu na twarzy. - Zabierzcie ich na posterunek - burczy, po czym wyciąga z kieszeni telefon komórkowy i szybko coś na nim wystukuje. Nigdzie nie widać trzeciego strażnika, który najprawdopodobniej pobiegł za Bookerem. Wraca jednak po chwili z pustymi rękami i niechętnie przyznaje, że chłopak uciekł. Cała czwórka, eskortując Hope i Amandę, prowadzi je w kierunku sporego, dobrze utrzymanego budynku, majaczącego w oddali.Zt dla Amandy, Bookera i Hope. Hope i Amanda piszą tutaj. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Główna ulica Pią Cze 07, 2013 8:14 pm | |
| /Z Violatora
Nudno, pusto, do kichy… Fransowi zupełnie się to nie podobało. Świat wydawał się nieco kolorowy, ale i tak wciąż miał w sobie dużo szarości. A ta ilość była tak przytłaczająca, że ten nieco pokręcony facet miał ochotę zwyczajnie zwymiotować. Owszem, tutaj w KOLCu było nieco tragicznie, ale dlaczego nie byłoby warto spróbować i zrobić coś, żeby nieco upiększyć tę cholerną dzielnicę Kapitolu? Jakaś mała rozpierdziuszka, czy coś? A tu tak cicho…
Westchnął ciężko. Oparł się plecami o jeden z budynków, a następnie zaciągnął się dymem trzymanego przez siebie papierosa. Alkohol wciąż się niego trzymał, a on nieprzyzwoicie zwiał z pseudo-biznesowego spotkania z Cordelią i Mathiasem – nie wiedząc dlaczego. Może jednak nie powinien tak nieprzyzwoicie znikać, ale chyba musiał się stamtąd wyrwać, bo inaczej w ogóle by nie wytrzymał zamknięcia w czterech ścianach. W tych samych czterech ścianach, co zwykle. Takie rozprostowanie nóg na „świeżym” powietrzu było dość dobrym wyjściem.
Przystanął więc i obserwował ludzi, którzy gonili za chlebem, być może fałszywymi dokumentami i et cetera. I po co to wszystko? By przeżyć? Zapewne nawet on kiedyś zostanie w coś wkopany, a Rebelianci zwyczajnie zaczną pozbywać się tutejszej ludności, która wcześniej zachowywała się jak „panowie i władcy”. Nie zdziwiłby się na tak marny scenariusz, to byłoby tylko powtórzenie wcześniejszych kart z historii świata. Smutne, no ale ludzie lubią być wredni dla innych ludzi, taka pokręcona natura.
Prychnął, a na nowo wciągnięty przez gębę dym znalazł ujście w nozdrzach. Czuł się jak taki psychopata, który tylko spokojnie czeka na coś, na co nie powinien przyjmować w ten sposób. A równie dobrze mógłby być pieprzonym optymistą.
|
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Główna ulica Pią Cze 07, 2013 8:31 pm | |
| Po kolejnych kilkunastu metrach Ashe mogła być pewna jednego - jej kondycja pozostawiała wiele do życzenia. I nie chodziło nawet o nieznośnie pieczenie w mięśniach ud, które - nieprzyzwyczajone do przebywania takich odległości, a już na pewno nie w takim tempie - najzwyczajniej w świecie nie dawały rady. Nie, najgorsze były płonące żywym ogniem płuca. Pal więcej, warknęła do siebie w duchu, ale nie miała na tyle odwagi, żeby się zatrzymać. Eve straciła z oczu już jakiś czas temu. Nie widziała też pościgu, ale to, że nie rzucał się w oczy wcale nie znaczyło, że go nie było. W każdej chwili mogło rozlec się wycie syren, albo gorzej - strzały. Początkowo biegła całkowicie na oślep. Skręcała w nieznane uliczki, kluczyła między domami, raz czy dwa zatoczyła koło. Zorientowała się gdzie jest dopiero, kiedy jej oczom ukazały się znajome zabudowania podniszczonych budynków, rozsianych wzdłuż głównej ulicy Kwartału. Kiedyś, jeszcze przed wojną, była to jej codzienna trasa, którą przebywała, kursując między Pałacem Sprawiedliwości, redakcją Dominika i własnym mieszkaniem. Dominic. To imię wywołało z jej pamięci zamazaną przez upływający czas twarz. Potrząsnęła głową i zacisnęła zęby ze złością. To nie była pora na wspominanie czegoś, co dawno się zakończyło. On mógł już nie żyć. Albo żyć, wszystko jedno. Nie było go w jej świecie, nie było go już od dawna, więc wspominanie nie miało żadnego sensu. Zła na samą siebie, wzięła jeszcze jeden zakręt, wyłoniła się z bocznej uliczki i miała zamiar pobiec wzdłuż przyległego budynku, ale... napotkała na przeszkodę. I to nie byle jaką. Przeszkoda była wysoka, ruchoma i najwyraźniej żywa. Ashe wpadła na nią z całym impetem, jaki było w stanie osiągnąć jej drobne ciało, następnie pośliznęła się na rozmokniętej, zalegającej na chodniku breji i runęła jak długa na ziemię, w ostatniej chwili łapiąc bogu ducha winnego Fransa za rękaw. - Kurwa - zdążyła jeszcze zakląć, zanim upadek na plecy wycisnął z jej płuc resztki powietrza. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Główna ulica Pią Cze 07, 2013 9:14 pm | |
| Mógłby tak dalej ciągnąć swoje rozmyślania. Nie podobało mu się to wszystko. Najchętniej, to zwyczajnie wysadziłby to wszystko w pizdu. W sumie… to nie byłby taki zły pomysł! Tylko jakby to wszystko zrobić? Trzeba by było wpierw jakoś wyjść z tego przeklętego KOLCa, wcześniej jeszcze skonstruować jakąś bombę, potem dostać się jakimś cudem do siedziby Coin, walnąć bombę… kilka minut i jebs! Nie… nie byłoby w tym wszystkim sensu. Chyba. A może? W każdym razie – nie teraz. A on mógłby sobie w ten sposób tylko narobić kłopotów.
Za chwilę by zasnął, zapewne, gdyby nie „coś”, a raczej „ktoś”, kto w niego trzepnął z rozpędzenia. Natychmiast jakoś się rozbudził. Trudno by było tego nie zrobić, kiedy nagle zostajesz potrącony. Chwilowy szok. Z pozoru nieznajoma osóbka pociągnęła go jeszcze za rękaw, a on jakby za nią poleciał, tylko w porę się zaparł i na całe szczęście nie wylądował dupą lub co gorsza twarzą na chodniku. Wciąż jednak był trzymany jak jakaś asekuracja…
Spojrzał w końcu na twarz nieznajomego… nieznajomej… znajomej! ASHE?! Do jasnej cholery, co jej odbiło, żeby nie patrzeć gdzie się idzie? Matko kochana… Mniejsza o to, ale ona wyglądała tak, jakby nagle zachciało się jej porządnego treningu biegu na długi dystans. O to by jej w ogóle nie śmiał posądzić, więc zapewne coś się stało… ale równie dobrze mógł się mylić.
– Do jasnej cholery, opętało cię coś? – Zapytał, chwytając ją w nadgarstku i ciągnąc w swoją stronę, żeby tylko wstała.
|
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Główna ulica Pią Cze 07, 2013 9:47 pm | |
| Czuła się, jakby połknęła cholerną pochodnię. Po części o własnych siłach, po części podniesiona przez Fransa, stanęła na drżących nogach, które o mało co nie ugięły się pod nią ponownie. Miała wrażenie, że jej kolana zamieniły się w rozgotowaną galaretkę. Klnąc i kaszląc, oparła się o ścianę, która wydawała się jedynym stabilnym elementem otoczenia i przez dłuższą chwilę próbowała po prostu złapać oddech, podczas gdy jej płuca stanowczo odmawiały współpracy. Na moment zapomniała nawet o konieczności ucieczki, a może po prostu w końcu do niej dotarło, że nikt jej nie ściga. - Nie pytaj - burknęła tylko w stronę mężczyzny, którego, jakby nie było, prawie stratowała. W końcu udało jej się wyprostować. Względnie. Oparła się bowiem plecami o mur, nadal dysząc ciężko, ale już przynajmniej mając jaką taką kontrolę nad własnym ciałem. Przejechała ręką po czole, odgarniając z niego spoconą grzywkę. Jej twarz natychmiast owiało lodowate powietrze, ale chociaż na zewnątrz było minus kilkanaście stopni Celsjusza, ona czuła się jak w saunie. Miała tylko nadzieję, że nie złapie cholernego zapalenia płuc. Czy czegoś. - Pieprzeni strażnicy - rzuciła w próżnię, co było niezawodnym znakiem, że wracała do siebie. Odwróciła się, w końcu na tyle przytomna, żeby zauważyć stojącego obok Fransa. - A ty nie masz ciekawszych rzeczy do roboty, niż wystawać na ulicy jak kurtyzana? Chyba, że sytuacja na rynku się pogorszyła i szukasz nowej siły roboczej w terenie, to wybacz - mruknęła, odzyskując część dobrego humoru. Jakby nie było, właśnie zwiała z komisariatu i istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że jeszcze dzisiaj tam wróci.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Główna ulica Pią Cze 07, 2013 10:46 pm | |
| Zdecydowanie, jego znajoma nie wyglądała zbyt ciekawie. Na pewno była zmęczona biegiem, nie wiedział tylko czy dość długim czy krótkim, ale to i tak pewnie nie miało znaczenia. Natomiast to SKĄD biegła mogłoby je mieć. Gdyby tylko wiedział, że gonią ją Strażnicy, zapewne pomógłby jej tak, że nigdy by jej nie znaleźli – a przynajmniej tak sobie myślał.
Teraz ważne było tylko to, czy nic się jej nie stało przy trzepnięciu w niego. W końcu wbiegła w nieco zupełnie rozpędzona, a nawet przy takiej nieco wolnej prędkości w stosunku do samochodów mogło być nieco… nieprzyjemne dla ciała lub/i skóry. Jednak mogłoby się wydawać, że bardziej męczył ją niedobór tlenu w niektórych mięśniach, przez co traciły płuca. Ewentualnie – interesowali ją Strażnicy, którzy na tę chwilę wydawali się być pewnego rodzaju zagrożeniem.
– Kontrola dokumentów? – Zapytał nagle, jakby chciał się upewnić, że o to chodzi. Nie zdziwiłby się, gdyby Ashe uciekała właśnie przed tym. – Zgubiłaś ich chociaż, zamiast pytać się mnie o ciekawsze rzeczy, które mógłbym zrobić? – Nie chciał być jakimś moralizatorem, ale w takim przypadku zawsze lepiej byłoby uciekać dalej niż zatrzymywać się w miejscu. – Ale żart dobry, dobry… – uśmiechnął się głupio.
Dopalił do końca papierosa, rzucił końcówkę na ziemię, a następnie przydeptał butem. Nie wiedział jeszcze o co dokładnie chodzi ze Strażnikami, więc stał jak sług telegraficzny i tylko wpatrywał się w dziewczynę tak niezrozumiałym spojrzeniem jak nigdy. Zwyczajnie oczekiwał od niej jakiś szerszych wyjaśnień, dzięki którym być może byłby w stanie jej jakoś pomóc. Miał w nią inwestować, prawda? Prawda! Taka dziewoja naprawdę mogłaby mu się przydać, więc nie mógł jej stracić, choćby nie wiadomo co.
|
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Główna ulica Pią Cze 07, 2013 11:06 pm | |
| Odzyskawszy wreszcie jaką taką zdolność do samodzielnego oddychania i pozostawania w pozycji w miarę pionowej, uśmiechnęła się krzywo. Gdzieś w środku zapaliły jej się jednak sygnały alarmowe - lekkie, bo lekkie, ale zawsze. Jeśli bowiem Ashe nauczyła się czegoś przez dwadzieścia jeden lat swojego życia, to tego, że ludzie nigdy nie pomagają ci bezinteresownie. Nigdy. Nawet jeśli sądzą, że tak jest, to gdzieś głęboko w podświadomości mają zakodowane, że jeśli będą dla ciebie dobrzy, to w przyszłości może im to przynieść korzyści. Oczywiście nie oznacza to, że pomocy nie powinno się przyjmować, wprost przeciwnie. Należało to robić jednak z odpowiednią dozą ostrożności, a osobnika, który ją oferuje - dokładnie prześwietlić. I nigdy, przenigdy, pod żadnym pozorem, nie składać żadnych obietnic. - Chyba zgubiłam - mruknęła w końcu, mierząc Fransa spojrzeniem. Choć znała go już od dłuższego (jak na obecne realia) czasu, wciąż nie potrafiła rozgryźć, co siedziało mu w głowie. Czuła jednak, że gdzieś tam w przyszłości znajomość z nim może przynieść korzyści, nie należało więc jej ignorować. - Przy okazji zgubiłam też współlokatorkę, ale chyba się znajdzie. A przynajmniej wydaje mi się, że mignęła mi przed komisariatem. Mniejsza. - Machnęła ręką. Wyciągnęła z kieszeni zwinięty z pokoju przesłuchań formularz, na którym wciąż widniały nazwiska jej i Mathiasa. Co do tego drugiego, raczej nie byłby zachwycony wiedząc, że Ashe prawie ściągnęła go na posterunek. Nawet jeśli chodziło o tak błahą sprawę, jak potwierdzenie danych. - I tak, kontrola dokumentów. Których nie miałam, bo oczywiście po co. Całe życie ich nie nosiłam, nie przyzwyczaję się w tydzień. - Sięgnęła do kieszeni kurtki i wyciągnęła srebrną zapalniczkę. Pstryknięcie i na jej końcu pojawił się płomień. Przytknęła go do kartki. Życiowa lekcja numer dwa - nie zostawiaj śladów. - A tak poza tym to możesz czuć się zaszczycony, byłeś drugą osobą na mojej liście rozważań pod tytułem: kto może potwierdzić, że jestem kim jestem.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Główna ulica Pią Cze 07, 2013 11:34 pm | |
| A no właśnie. Ludzie niczego nie robili bezinteresownie. Na świecie istniały różne osoby, które mogły nie wiadomo jak bardzo pomagać innym, ale zawsze robiły to w jakimś celu – chociażby, w mniemaniu Fransa, debilnego dostania się do Nieba, jakiekolwiek by ono nie było. Albo dla sławy… dla pieniędzy… et cetera. Lyytikäinen, na przykład, nie czaił się i nie udawał, że jest męską wersją Matki Teresy, bo nie było mowy o tym, żeby taką był. Jednakże starał się zbyt często nie mówić o swoich zamiarach, czasem zachowując odpowiedni dystans do danej sytuacji. Czasem zwyczajnie należało przemilczeć powody swojej dobroci, jeżeli jakaś osoba uwielbiała takie „dobroduszne” persony.
W przypadku Ashe, Frans nie starał się tego ukrywać. Zwyczajnie – ona była mu potrzebna do prowadzenia interesów, on czasem jej, więc istniała dość dobra wymiana dóbr niematerialnych. Coś za coś. On jej teraz po trochu pomagał, to ona za ileś tam czasu odwdzięczy mu się tym samym… albo i nie. Wszystko zależało od niej, prawda? No właśnie.
– Jesteś pewna? – Zapytał, jakby nieco jej nie ufając. – Proponowałbym powoli ruszyć w stronę mojej knajpy… – mruknął. – Tak wiesz… w razie czego się przyśpieszy. – Chwycił ją pod ramię i pociągnął delikatnie w którąś ze stron, która prowadziła do Violatora. – O współlokatorkę się nie martw. Znajdzie się, a jak nie, to ważne jest to, że ty się chociażby znalazłaś.
Przyjrzał się z daleka wyciągniętym przez Ashe dokumentom. Nie widział jednak żadnego napisu na tyle, by stwierdzić co to jest. Przystanął na chwilę, zerknął na zapalniczkę, która chwilę potem była prowodyrem ognia… uśmiechnął się głupkowato. Przynajmniej coś się teraz dzieje!
– Czuję się zaszczycony, chociaż lepiej by dla ciebie było, gdybyś nosiła ze sobą dokumenty. Wiesz, mniej chodzenia i patrzenia na te śmiesznie mundury.
|
| | |
| Temat: Re: Główna ulica | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|