IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Główna przystań

 

 Główna przystań

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Główna przystań   Główna przystań EmptyPią Maj 03, 2013 3:11 pm



Główna przystań, poza pełnieniem oczywistej funkcji, stanowi też miejsce do spacerów, z którego chętnie korzystają mieszkańcy. Po obu stronach szerokiego pomostu roztacza się ładny widok na miasto, a latem rozkładają się tu maleńkie kramiki i stoiska z przekąskami.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyWto Cze 18, 2013 4:58 pm

//Home, sweet home

Drobne płatki śniegu tańczyły beztrosko na wietrze, zupełnie jak dziesięć minut temu. Czy godzinę. Może dwa dni.  Pogoda zdawała się nie przejmować tym, co się stało, kontynuując swoją płaczliwą monotonię i ani śmiejąc powstrzymywać wypuszczania z chmur lodowatych drobinek. Poprawiłem zarzucony na siebie tuż przed opuszczeniem klatki schodowej płaszcz, dokładniej się nim otulając. Nieświadomie krążyłem po ulicach bez większego celu i tylko chłód utrzymywał resztki moich zdolności do trzeźwego myślenia, zmuszając mnie do slalomu wśród pojedynczych samochodów, których właściciele zmierzali najpewniej do domu, spóźnieni na relację z Dożynek.
Brakowało mi dymu papierosowego rozchodzącego się błogo po płucach, ale wyszedłem z domu tak, jak stałem, czyli wyłącznie z telefonem i paroma drobnymi w kieszeniach spodni. Przekląłem sam siebie w myśli.
Mógłbym opisać swoją wewnętrzną walkę, szaleńczo biegające myśli i szybciej niż zwykle płynącą krew, problem w tym, że nic takiego nie miało miejsca. Nie potrafiąc nazwać tej dziury, która zionęła w mojej głowie, zabijając ostatecznie resztki tlących się emocji, liczyłem wykonywane kroki. W pewnym momencie zapomniałem nawet, dlaczego opuściłem mieszkanie, skupiając się na kolejnych, nic nieznaczących liczbach. Zmusiłem jakiś samochód do zatrzymania się z piskiem, kiedy przechodziłem przez ulicę, nie przejmując się sygnalizacją świetlną.
Nogi same zaniosły mnie do przystani. Wbiłem wzrok w zamarzniętą wodę, przykutą do ściany podestu. Cienki lód kusił, zdawało się, że po nastąpieniu na niego nie musiałbym już się o nic martwić. Było zimno, chwila jeszcze większego chłodu byłaby niczym w porównaniu z ulgą, która nadeszłaby parę minut później. Przejechałem palcem po obrośniętej krystalicznym lodem barierce, delektując się bijącym od niej mrozem. Gdzieś daleko, chyba na lewym brzegu rzeki, kręciła się pojedyncza, ciemna sylwetka, wyraźnie odznaczająca na wręcz sterylnej bieli zalegającego na każdej powierzchni jako-tako-płaskiej śniegu. Oparłem się mocno o metalowy pręt, wbijając w niego klatkę piersiową tak mocno, że ze zgrzytem - rozchodzącym się pewnie tylko w mojej głowie – uderzyła ona w jakieś pojedyncze, chorobliwie wystające żebro.
Zacząłem leniwie zdrapywać wypielęgnowanym paznokciem cieniutką taflę lodu, osiadłą na barierce. Dopiero teraz uderzały mnie bolesne myśli, jednak odganiałem je, coraz mocniej dociskając palec, jednak w pewnym momencie ból fizyczny wyrównał się z psychicznym i nie sprawiał już ulgi.
Moja Amanda.
Krucha warstwa pod moimi palcami zaskrzypiała, po czym rozbryznęła się niemal w drobny pył, rozpuszczający się wraz z najmniejszym nawet dotykiem opuszków.
Mała, niewinna Amanda.
Już nie taka mała, wciąż jednak ukochana, młodsza siostra, której blond kosmyki włosów szalejące w biegu wciąż majaczyły mi w pamięci.
Ta sama Amanda, której niegdyś bezzębny uśmiech spotykałem podczas wspólnych śniadań, wtedy nierzadko doprowadzający do szału.
Ostatni raz przejechałem palcami po barierce, dostrzegając, że pomimo tego, iż zimno zlikwidowało ból, nie powstrzymało paznokci przed brutalnym połamaniem się do krwi. Odwróciłem dłoń wierzchem w dół, zostawiając na lodzie ślad w zamiarze czerwonawy, który wkrótce przeistaczał się w brunatny, aby zatonąć w odcieniu pomarańczy.
Ta sama, delikatna…
Poczułem wibracje w kieszeni, w pierwszym momencie nie mając najmniejszego zamiaru zerknąć na wyświetlacz telefonu. Dopiero po dłuższej chwili podkreślanej szaleńczym podskakiwaniem aparatu, powoli go wyjąłem, aby  spojrzeć, kto dzwoni i odrzucić połączenie. Cztery litery kreśliły się w krótkie imię Rory. Zawahałem się, po czym zmrużyłem lekko oczy i przyłożyłem słuchawkę do ucha.
-  Cześć, tu Rory. I jak zwykle mam sprawę – zaatakował mnie znajomy głos. - Jestem teraz w redakcji, nie pytaj co tu robię o tej porze. W każdym razie, mam tu nieoczekiwanego gościa, który mówi, że cię zna i naprawdę na to wygląda. Nazywa się Ashe Cradlewood, ale nie ma papierów, więc nie mam jak sprawdzić. Chuda blondynka, numer buta trzydzieści siedem, ocieka sarkazmem i właśnie nawiała z KOLCa. Wie też o Stephenie i Daisy, więc uznałam, że jednak zadzwonię do Ciebie i powiesz mi, co mam robić.
- Ashe…? - powiedziałem tylko, a to imię, dawno niewypowiadane, jakoś dziwnie zabrzmiało w moich ustach i podrażniło delikatnie gardło. - Nie róbcie nic, za moment tam będę.
Rory coś jeszcze rzuciła w dopowiedzi, ale jej słowa zaginęły wśród wszechobecnego gwaru, kiedy odsunąłem już od ucha telefon. Wysunąłem się na ulicę i złapałem taksówkę, po czym zginąłem w jej wnętrzu i niemal wyszeptawszy drżącym głosem kierowcy adresu redakcji, wbiłem wzrok w obrazy przewijające się za oszronioną szybą, odpowiadając wyłącznie pomrukami na próby nawiązania sztywnej rozmowy.

//Redakcja CV, konkretniej mówiąc – gabinet naczelnego
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyNie Wrz 01, 2013 10:09 pm

//Mieszkanie Jacksona
Sunny wyszła. Nie pożegnał się, chociaż chciał, ale coś nie pozwoliło mu się odezwać. Kto wie, czy nie ten drugi, który nie tak dawno pozostawał w cieniu, pozwalając dojść do głosu zgoła milszej stronie Jacka. Zaangażowanie w cokolwiek oznaczało dla niego przywiązanie. A tego nie znał.
Poznawał, powoli mu się udawało, a to dzięki Jazz.
Po wyjściu pani psycholog wyłączył wieżę i położył się spać na kanapie. Nie miał siły się ruszyć, może to rozmowa tak go wyczerpała. Albo myślenie, bywało ciężkie. Zasnął stosunkowo szybko, ale nie udało mu się pozostać w błogim stanie dłużej niż trzy godziny. Obudził się z krzykiem, upadając na podłogę. Koszmar, kolejny. Nienawidził tego. Tak samo jak siebie. Pozmywał, wziął zimny prysznic, przebrał się i skierował na strych, gdzie przesiedział dłuższy czas. Nie pomagało. Było źle, znowu było źle. Czuł się podenerwowany, zirytowany wszystkim dookoła. Kopał pustą skrzynię, walił w nią pięściami, ale to nie pomogło. Pozostawiło tylko sińce na kostkach dłoni, pięknie komponujące się z zadrapaniami powyżej. Jeszcze trochę, a zacznie wyglądać nie najlepiej. Nie był kobietą, żeby wklepywać korektor w ciemne cienie pod oczami.
Posprzątał mieszkanie, choć była noc i wszystko leciało mu z rąk. Rozbił przy tym niechcący kilka szklanek i lekko pokaleczył ręce, zbierając szkło. W końcu zaparzył kawę w papierowym kubku, wrzucił telefon do kieszeni, zarzucił kurkę na plecy i wybiegł z domu. Miał gdzieś późną porę i niebezpieczeństwo. Musiał się zmęczyć, stracić siły. Pragnął po prostu zasnąć.
Jak miał dawkować to, co poprawiło mu humor, skoro Jasmine nie odezwała się słowem? Telefon spoczywający w kieszeni milczał jak zaklęty przez cały czas.
Biegł przed siebie, uchylając się przed samochodami, ale nie unikając ciemnych zaułków. W końcu stracił rachubę czasu. Może to adrenalina dodawała mu sił. Może. Miał dosyć. Nie radził sobie. Stanął nad brzegiem rzeki, dopił kawę i wrzasnął głośno. Na szczęście nikt go nie słyszał. Nie dbał o to. W tym momencie mógłby pobić kogokolwiek, kto wszedłby mu w drogę.
Weź głęboki wdech i zamknij oczy. Spróbuj opanować nerwy.
Słowa Sunny rozbrzmiały mu w głowie. Zdania wypowiedziane kilka lat wcześniej, jeszcze w Trzynastce. Nie wierzył, że cokolwiek teraz pomoże. Oprócz zmęczenia, rozładowania się. Dotarł do przystani i opadł na najbliższą ławkę, oddychając ciężko.
Another day in f***** paradise.
Powrót do góry Go down
the civilian
Nymira Black
Nymira Black
https://panem.forumpl.net/t2059-nymira-black
https://panem.forumpl.net/t1817-uwaga-marmolada
https://panem.forumpl.net/t2064-nymira-black#26250
https://panem.forumpl.net/t1169-black-black-black-give-me-white
Wiek : 18
Zawód : artystka, super asystentka Elajży

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPon Wrz 02, 2013 6:06 pm

Mira lubiła noc. Noc była tajemnicza, nie odsłaniała się. Posiadała ciemne zaułki - mroczne tajemnice, które posiada każda kobieta. Oświetlał ją zaś księżyc i światło latarni. W lekkim półmroku wyglądała pięknie, Nymira czasem sądziła, że nawet lepiej niż za dnia. Lubiła spacerować w mroku, gdzie księżyc rzucał błękitne światło, lub w lekkim pomarańczowym świetle latarni, porozstawianych w niektórych miejscach. Można spokojnie powiedzieć, że kochała noc. Noc była natchnieniem, inspiracją, budziła w niej chęć do życia, oraz jej dusze artysty. Poza tym, nigdy nie wiedziała czemu, nigdy nie pracowało jej się tak dobrze, jak w nocy. Chłodne powietrze otrzeźwiało i dodawało energii i chęci do pracy. Dlatego w tej chwili szła ze sztalugą i płótnami pod pachami. Zaś na ramieniu miała narzuconą torbę. Mroźne powietrze trzeźwiło. Dobrze, że Nymira ubrała się w gruby sweter i kurteczkę, a do tego szyję oplotła szalem. Wiedziała jednak, że gdy tylko zacznie malować nie będzie czuła otaczającego ją chłodu, po prostu odda się swojej ulubionej czynności.
Weszła do przystani i ruszyła w upatrzone wcześniej miejsce, z którego był idealny widok na krajobraz, który sobie upatrzyła. Jezioro, w barwie ciemnego granatu, tak, że wydawało się prawie czarne, jasny księżyc świecił nad nim, oświetlając deski i gdzieniegdzie fale, które wydawały się bladoniebieskie. Wszystko pięknie oscylowało w kolorach niebieskiego. Nymira rozstawiła sztalugę, wstawiła na nią płotno, rozłożyła przenośny stołek, na którym ustawiła pędzle i słój z wodą. A potem oddala się malowaniu. Wzięła w dłonie, opatulone rękawiczkami bez palców pędzel, zanurzyła go w farbie i zaczęła malować, kompletnie odcinając się od świta. Została ona, sztaluga i widok, który zamierzała umieścić na płótnie. Jakieś pół godziny później oderwała się na chwilę od swojego transu. Przeciągnęła się, żeby rozprostować kości. Nie wiedziała ile czasu tu była. Nadal było ciemno i nie za ciepło. Oddychając wypuszczała mały obłoczek z malinowych ust. Rozejrzała się po przystani, jej niebieskie tęczówki przeskakiwały z obiektu na obiekt. W pewnej chwili dostrzegła, że na ławce obok niej siedział jakiś człowiek. Dziwnym było, że nie zauważyła go wcześniej, zresztą dziwne było też to, że i on jej nie widział. Spojrzała na obraz, widniało na nim już trochę, nadal jednak nie był skończony. Sięgnęła do torby po wodę i napiła się jej. Przez chwilę zastanawiała się, czy podejść do przybysza, w końcu wzruszyła do siebie ramionami i ruszyła do niego. Bez pytania usiadła obok niego.
-Trochę nie za zimno na takie ubranie? - zapytała, wskazując głową jego kurtkę. Była zdecydowanie za cienka jak na pogodą, którą dzisiaj im serwowano. Ona sama, odrywając się od malowania poczuła, że właściwie powoli zamarza. Nie miała w zwyczaju nękania nieznanych sobie osób, ale czuła dzisiaj dziwną potrzebę odezwania się do kogoś, a że Mira robiła zawsze to, na co miała ochotę, cóż, padło na chłopaka.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPon Wrz 02, 2013 6:31 pm

Po prostu siedział i oddychał, mając w poważaniu otaczający go świat. W pewnym momencie zamknął oczy i zacisnął pięści, z całych sił próbując uspokoić targające nim emocje. Marzł, ale tego też nie czuł. Postąpił nieodpowiedzialnie, wychodząc z domu w takim stanie. Stwarzał niebezpieczeństwo dla siebie i otoczenia, jakby powiedział jakiś z bożej łaski lekarz.
Jak, jak, jak, jak ja mam to zrobić?!
Pochylił się, opierając łokcie na kolanach. Ukrył twarz w dłoniach. Wewnątrz wszystko drżało, wrzało, mięśnie miał napięte, jakby gotowe do skoku, do ataku. Momentami bał się samego siebie, a do strachliwych nie należał. Przycisnął drżące ręce do skroni, starając się stłumić napływ negatywnych emocji i złych myśli. Trzymał się przy Sunny, a przy Jasmine po prostu czuł się dobrze. Właśnie.
... dawkuj to częściej - rozbrzmiało mu w myślach, a on doznał jakby olśnienia. W jego głowie zapaliła się niemal widoczna lampka, jak żarówka u Pomysłowego Dobromira. Jazz stanowiła swego rodzaju lekarstwo, balsam na jego zharatane serce i umysł.
Myśl pojawiła się niespodziewanie i zniknęła z tą samą prędkością, jednak pozostawiła po sobie nieznane uczucie pustki. Przez chwilę był pusty w środku, nie myślał, nie oddychał, nie odczuwał. Pozwolił sobie na nabranie powietrza głęboko do płuc i powolne wypuszczenie. Szybko zamieniło się w kłęby pary, a on sam poczuł pierwsze tej nocy ukłucie chłodu. Uderzyła go też zupełna cisza. Coś, co pozwalało się skupić, zebrać do kupy i stanąć na nogi. Nie był wielkim fanem nocy, bo najczęściej wiązała się z koszmarami, ale ta wyjątkowo mu się podobała. Myślał, że jest sam, co trochę mu pomogło. Otworzył oczy i wyprostował się na ławce, rozcierając dłonie. Z lekkim wahaniem stwierdził, że było lepiej. Nie dobrze, ale zdecydowanie lepiej.
Spojrzał na jezioro przed sobą. Był tu chyba pierwszy raz, nie poznał jeszcze dobrze Kapitolu, kilka razy nie mógł trafić do domu po takich nocnych eskapadach. Znał drogę w najważniejsze miejsca, do tej pory to w zupełności wystarczało.
Zapewne zapaliłby w tym momencie, gdyby a, miał papierosy, b, był palaczem. Zadowolił się wypuszczeniem kolejnej chmurki pary. Nie chciał wracać do domu.
A właściwie sam nie miał pojęcia, czego tak naprawdę chciał.
- Trochę nie za zimno na takie ubranie?
Przez moment wydawało mu się, że to umysł zaczyna płatać jeszcze większe figle, podsyłając tym razem halucynacje. Przecież, do cholery, nie było tu żadnych ludzi! Mimo tego odwrócił głowę, zauważając najpierw rozstawioną sztalugę z niedokończonym obrazem, a następnie piegowatą twarz. Ale głos... Skądś go znał.
Mój mały Jackson... Tak, wspomnienie. Zatarte, nie do przywołania w normalnych okolicznościach. Także nie skojarzył, że miała taki sam głos jak matka. I ten sam kolor włosów. I oczy podobne do jego oczu.
Zamiast tego po prostu zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu.
- Nie za późno na wycieczki? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Była młodsza, to potrafił ocenić. A w Dzielnicy wcale nie było tak bezpiecznie, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Tej nocy Jack nie wpadł w żadne tarapaty, ciemne zaułki były puste. Dziwne. Kiedy szukał kłopotów, nie potrafił ich znaleźć.
Powrót do góry Go down
the civilian
Nymira Black
Nymira Black
https://panem.forumpl.net/t2059-nymira-black
https://panem.forumpl.net/t1817-uwaga-marmolada
https://panem.forumpl.net/t2064-nymira-black#26250
https://panem.forumpl.net/t1169-black-black-black-give-me-white
Wiek : 18
Zawód : artystka, super asystentka Elajży

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPon Wrz 02, 2013 7:11 pm

Mira nie miała pojęcia, czemu podeszła do kompletnie obcego człowieka, po prostu to zrobiła. Nie wiedziała po co, może po to, żeby się do kogoś odezwać. Żeby przez chwilę porozmawiać, zanim znó wróci do pracy. Nie była jedną z tych osób, które cisza w jakiś sposób niepokoi. Mogła spokojnie siedzieć i milczeć i nie widziała w tym nic złego. Dziś jednak była w nastroju na rozmowę i nie potrafiła powiedzieć dlaczego, ale wiedziała, czy raczej czuła, wiedziona swoją intuicją, że powinna porozmawiać z tym człowiekiem, choć nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Poszukiwania jej brata trwały już jakieś pół roku. Nadal nie mogła go znaleźć, a jako wolontariuszka i malarka nie miała zbyt wielu możliwości dostępu do spisu ludności. Znała tylko nazwisko "blomwell". Dlatego też zawsze pytala ludzi o nazwisko. Przez krótki okres czasu podchodziła do nieznajomych i ich pytała, porzuciła jednak ten sposób, niewiele dawał.
Jej nie kojarzył się jego głos, nie kojarzyły oczy, ani kolor włosów. Nie znała bowiem nigdy rodziców. Nigdy ich nie widziała na oczy, nie miała żadnych wspomnień, które jego osoba mogłaby przywołać.
- Nie za późno na wycieczki? - wzruszyła ramionami, zapatrując się w jezioro. Fale lekko kołysał wiatr. Założyła kosmyk włosów za ucho i przez chwilę siedziała w ciszy, po czym zwróciła ponownie niebieskie tęczówki na jego twarz. Chyba był starszy, a twarz nosiła widoczne znamiona zebranego w życiu doświadczenia. Przez chwilę patrzyła tak na niego nie mówić nic, po czym na jej usta wkradł się uśmiech.
-Najlepiej pracuje się wśród blasku który niesie z sobą noc. - jak mówiłam wczesniej Nymirze najlepiej pracowało się nocą. Wtedy, gdy inni się kładli spać. Nigdy nie potrafiła konkretnie określić dlaczego. Trzeba jej też wybaczyć tą filozoficzną gadkę, cóż, zdarzało jej się czasem zarzucić jakimś pseudo-filozoficzym stwierdzeniem.
-Chcesz mi pomóc - zapytała obdarzając go kolejnym uśmiechem i podnosząc się z ławki. Podskoczyła kilka razy po się rozruszać. Przeniosła bliżej sztalugą i stołek z farbami, paletą i pędzlami. Podała jeden chłopakowi, czy raczej wyciągnęła go w jego stronę czekając aż go zabierze -On nie gryzie
Dodała, bo chłopak raczej nie kwapił się po sięgnięcie za przyrząd. Nie bała się, że zepsują obraz, i tak malowała strasznie dynamicznie, jej obrazy nie były wymuskane z idealnymi liniami, były raczej serią plam, które układały się w zamierzony widok. I raz jeszcze nie sądziła, by można było coś zepsuć, robiąc coś, co się lubi, sztuka była nieokiełznana i różna, w zasadzie każdy był artystą.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPon Wrz 02, 2013 8:17 pm

Była... Interesującą osóbką, odebrał ją jako całkiem miłą, ale pewną siebie.
- Najlepiej pracuje się wśród blasku który niesie z sobą noc - powiedziała tajemniczo, a on pokiwał głową, jednak nie w odpowiedzi na jej stwierdzenie.
Myślał o tym, czy zdoła się opanować i nie zrobić nikomu krzywdy. Było lepiej, ale cienka granica dzieliła go od powrotu do poprzedniego stanu. Nikt nie chciałby jej przekroczyć. A tym bardziej Bogu ducha winna dziewczyna. Zebrał wszystkie siły, aby pozostać w tej samej pozycji, w miarę opanowany.
Co dziwne, przez cały wieczór szukał zaczepki, a jej po prostu nie chciał skrzywdzić. Wydała się znajoma, choć był pewien, że nigdy się nie spotkali.
-Chcesz mi pomóc? - zapytała, podając mu jeden z pędzli.
- Jackson, dlaczego nie rysujesz?
- Nie umiem.

Wspomnienie świeże jakby pochodziło z wczoraj. Sierociniec. Miał to za sobą, miał to za sobą, miał to...
Sztaluga i farby znalazły się niebezpiecznie blisko niego.
- On nie gryzie - dodała po chwili, musiał wyglądać dosyć ciekawie, siedząc w jednej pozycji z mieszanką uczuć wymalowaną na twarzy. Na szczęście było ciemno.
Nie rozmawiaj ze mną, ledwo nad sobą panuję.
Pokręcił głową i odsunął się kawałek. Czuł, że to znowu nadchodzi. I wiedział, że powinien odbiec jak najdalej, zanim rozpęta się piekło. Coś jednak trzymało go na miejscu. Jakaś trudna do pojęcia świadomość, że jeśli ucieknie, wiele straci. Że powinien poznać siedzącą obok kobietę, że...
- Nie umiem - odpowiedział dokładnie to samo, co wiele lat wcześniej. Zacisnął dłonie w pięści, starając się, żeby tego nie zauważyła.
Powrót do góry Go down
the civilian
Nymira Black
Nymira Black
https://panem.forumpl.net/t2059-nymira-black
https://panem.forumpl.net/t1817-uwaga-marmolada
https://panem.forumpl.net/t2064-nymira-black#26250
https://panem.forumpl.net/t1169-black-black-black-give-me-white
Wiek : 18
Zawód : artystka, super asystentka Elajży

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPon Wrz 02, 2013 9:25 pm

Nymira nie mogła określić, jaką osobą był siedzący obok niej chłopak. Niewiele jak do tej pory powiedział, jego twarz jednak, sprawiała, że dziewczyna miała ochotę bliżej go poznać. Może i ludzie go nie lubili, nie wiedziała. Może był duszą towarzystwa, lubianym przez wszystkich. Nie miało to jednak znaczenia, ponieważ nigdy nie kierowała się tym, co mówią inny o danej osobie. Zawsze sama musiała przekonać się jaki jest dany człowiek, dlatego oceniała własną miarą.
Mira lubiła malować i sprawiało jej to przyjemność, tak jak innym przyjemność sprawiało bieganie. Ona sama miała fatalną koordynację ruchową. Właściwie potykała się o własne nogi i można było powiedzieć, że nie potrafi czasem odpowiednio zarządzać własnymi kończynami. Jednym słowem, była idealną artystką. W sensie, tak jak się postrzega artystów, jako kompletnie bez koordynacyjne osoby.
- Nie umiem - odpowiedział chłopak, a ona nie wiedziała, czy mu wierzyć, czy nie. Dla niej było niepojętym coś takiego jak to, że ktoś nie potrafi rysować. Chłopak nie był zbyt rozmowny, ale nie przeszkadzało jej to. Nie wiedziała, czy po prostu taki jest zawsze, czy nie ma dzisiaj humoru.
-Każdy potrafi. - powiedziała i widać było, że rzeczywiście mówi to co myśli. I własnie dokładnie było tak, jak powiedziała. Uważała, że każdy potrafił tylko że każdy robi to na swój sposób i nie każdemu musi się podobać to co druga osoba robiła. - Po prostu każdy robi to inaczej i nie każdemu się to samo podoba
Taaaaaak, Mira czasem była postrzegana jako optymistka, chociaż sama siebie wolała określać bardziej jako realistkę z pozytywnym nastawianiem do życia.
-Po prostu nanosisz to co widzisz, tak jak umiesz, nic więcej. Spróbuj, to rozluźniające. - postanowiła, że to jej ostatnia próba namówienia go do tego, jeśli się nie zgodzi teraz, to potem pewnie też nie, a tylko dalsze próby go rozdrażnią.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyWto Wrz 03, 2013 8:42 pm

Już jej nie słuchał. Nie docierały do niego żadne słowa. Wywołała burzę, choć nawet o tym nie wiedziała. Błagał, przeklinał, nawet modlił się w myślach, żeby mimo wszystko odeszła, zabrała tyłek w troki i zostawiła go samego. Nie miała pojęcia, co robiła, Jackson też. Powinien pogadać z Sunny, zacząć brać leki, iść na terapię grupową, cokolwiek. Ale nie. Blomwell chciał poradzić sobie samemu, więc kończyło się na samookaleczaniu lub bijatykach w spelunach. Nie wierzył, że wyjdzie na prostą. Był niemal przekonany, że pozostanie w tym bagnie do końca swojego parszywego życia. Że umrze niedługo bez rodziny, bliskich, bez nikogo. Patrzył na pędzel, a jego umysł zalewały fale tragicznych wspomnień.
Zaczęło się od sierocińca i tych obleśnych typów. Potem to on do nich dołączył. Następnie trysnęła krew Josiaha, odsłaniając obraz sali przesłuchań. Trzasnęły jakieś drzwi, a on znajdował się na froncie. Biegł przed siebie z karabinem, krzycząc z całych sił: uważajcie!, ale było za późno. Kolejne rozrywanie ciała, szczątki ludzie latające w powietrzu, wypełniająca oczy i nos. Metaliczny zapach, który śnił mu się po nocach. Jego kumple z otwartymi ustami, zastygłymi w wyrazie przerażenia twarzami.
Żołnierze też się bali. Nie byli maszynami do zabijania, cierpieli jak każdy, po prostu potrafili lepiej to ukrywać i opanowywać. Ale kiedy przychodził koniec, nie różnili się niczym od zwykłych cywili.
Odejdźcie, zostawcie mnie w spokoju!
Zamrugał oczami, częściowo pozbywając się obrazów podsuwanych przez pamięć. Zobaczył ją. Oczy, twarz, kształt nosa i ust. Poruszały się, mówiła coś. Może nawet się uśmiechała, proponując mu malowanie. Nie chciał.
Wstał, wyrywając jej pędzel z ręki i cisnął go przed siebie. Nie udało się. Nie potrafił opanować furii. Jedna część Jacka miała nadzieję, że kobieta naprawdę ucieknie, zanim coś się stanie. Odwrócił się gwałtownie. Musiał wyglądać przerażająco, na szczęście widzieli się tylko w słabym świetle.
- Daj mi pieprzony spokój - wrzasnął na bogu ducha winną dziewczynę, po czym chwycił sztalugę z niedokończonym obrazem i wrzucił z głośnym pluskiem do jeziora, nawet mu się nie przyglądając.
Czy gdyby był inny, odnalazłby w końcu szczęście? Może porozmawiał z dziewczyną, dowiedział się, że ma siostrę, że nie został sam na świecie?
Pobiegł przed siebie, wykorzystując całą energię na ten sprint. Nie miała szans dogonić żołnierza po szkoleniu.
Nie zauważył, że z kieszeni wypadło mu coś bardzo cennego. A mianowicie dokumenty, bez których mógł być zamknięty w areszcie.
Nieważne. Byle dalej. Byle dalej od kogoś, komu mógł zrobić krzywdę.
//zt
Powrót do góry Go down
the civilian
Nymira Black
Nymira Black
https://panem.forumpl.net/t2059-nymira-black
https://panem.forumpl.net/t1817-uwaga-marmolada
https://panem.forumpl.net/t2064-nymira-black#26250
https://panem.forumpl.net/t1169-black-black-black-give-me-white
Wiek : 18
Zawód : artystka, super asystentka Elajży

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptySob Wrz 14, 2013 3:16 pm

Mira stała z wyciągniętym pędzlem w stronę nieznanego jej mężczyzny. Nie wiedziała jak miał na imię, ani co przeżył. Wiedziała, że ludzi spotkały większe tragedię niż ją, ona przeżyła życie spokojnie z rodziną, która jak się okazało, była tylko zastępstwem za jej prawdziwą rodzinę. Za rodziców, którzy zostali zdradzeni i zabici, dostała zastępstwo i w miarę godne życie. Jednak brata nic jej nie mogło zastąpić, miała nadzieję znaleźć go w niedalekiej przyszłości. Ale wróćmy do teraz. Facet wyrwał jej pędzel, obserwowała go, jak wrzuca go do wody. Uniosła jedną brew przyglądając się temu zajściu, musiała trafić w czułą strunę. Następnie złapał za sztalugę, która powędrowała w to samo miejsce co pędzel, czyli do jeziora. Co dziwne, nie było jej szkoda ani pędzla, ani sztalugi. Jako altruistka, przejęła się bardziej samopoczuciem mężczyzny, którego teraz własnie obserwowała. Co jeszcze dziwniejsze, nie bała się go, miała dziwnie silne przeczucie, że jej nie skrzywdzi. Więc po prostu stała. Stała i patrzyła, nie odzywając się słowem, gdy krzyczał na nią. Nie odezwała się też, gdy odwrócił się i pobiegł przed siebie z dala od niej. Zauważyła jednak, że coś mu wypadło. Nieśpiesznie więc podeszła do owej rzeczy, która okazała się dokumentami. Zajrzała do środka i zastygła z lekko uchylonymi ustami. Na dokumencie widniało bowiem "Jackson Blomwell" .
-O jeja. - mruknęła do siebie, kręcąc lekko głową i zamykając usta. Właśnie poznała swojego brata. Prawdziwego brata. Niestety, tylko ona o tym wiedziała.

zt//
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptySob Paź 26, 2013 4:30 pm

// Escape Venue

Odkąd wyszli z Escape Venue milczał. Patrzył wprost przed siebie. Dookoła było słychać jedynie przechodniów, którzy żywo o czymś rozmawiali lub pośpiesznie gdzieś szli w osamotnieniu. Wszyscy opatuleni w ciepłe ubrania, w czym i oni nie byli wyjątkiem. Javier trzymając ręce w kieszeni kurtki starał się dostosować do tempa Lophii. Zamierzał ją odprowadzić gdziekolwiek szła, a o jej celu dowiedział się dopiero, gdy dotarli na przystań. Trudno było mu zostawić ją w takiej chwili. Nie był pewien, co dziewczyna zrobi, gdy zostanie sama. Co innego kobiety, a co innego mężczyźni, jeśli chodzi o radzenie sobie z emocjami, zwłaszcza w takich sytuacjach.
Gdy byli już u celu zwolnił kroku, aż w końcu stanął. Wiedział, że nie może z nią iść do Siedziby Coin. Może nie tyle co nie mógł, a nie powinien, choć z drugiej strony było to raczej obojętne, jeśli tylko on wiedział o sytuacji Lophii.
Tym razem sama musiała zmierzyć się z tym, co zastanie tam, gdzie zmierza. Niczego nie mogli zmienić. Wiadomo, życia nie da się zwrócić.
Od czasu kiedy wyszli z baru, dopiero teraz na nią spojrzał. Jego wzrok był pełen smutku, jednak nie było tego widać po postawie. Stał wyprostowany z jedną ręką w kieszeni, bo drugą wyjął, by przyciągnąć do siebie Lophię, łapiąc w pasie tak, by stanęła do niego przodem. Spojrzał jej wprost w tęczówki i uśmiechnął się pogodnie, prawie niewidocznie.
-Nie widzimy się po raz ostatni. Jestem pewien. -i tym razem wcale nie miał na myśli tego, że kolejnym razem spotkają się w niezbyt miłych okolicznościach. Miał nadzieję na zwykłe spotkanie, którego przebieg będzie naturalny, nie zakłócany przez dziwne telefony czy polityczne rozmowy.
W między czasie wsunął jej drugą ręką karteczkę z numerem telefonu do kieszeni płaszcza(kurtki?), po czym uniósł tę samą rękę i pogładził ją po policzku. Przecież nie mógł jej powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Mógł jedynie patrzeć z troską i obawami w jej oczy i mieć nadzieję, że nie zapomni tego widoku. W końcu już raz skutecznie udało mu się zapomnieć, kto wie czy nie stanie się to ponownie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptySob Paź 26, 2013 5:21 pm

/Escape Venue
Spacer w milczeniu przez większą część miasta. Dziewczyna nie czuła nawet zimna, nie czuła tak naprawdę niczego. Oprócz żalu. Wypełniał ją całą, tonęła, rozpaczliwie walcząc o pozostanie na powierzchni. Szła szybko, jednak nadążał. Był od niej wyższy, szybszy, miał więcej siły. Zero szans w bezpośredniej konfrontacji. Nie patrzyli na siebie. Dziewczyna nie wiedziała, kim on w ogóle dla niej jest. Na pewno nie wrogiem. To słowo nie przeszłoby jej przez gardło. Był takim samym wrogiem jak ona rebeliantką.
W końcu powiedziała mu, dokąd zmierzają. I w jakim celu. Obyło się bez zbędnych komentarzy, cisza nie była też krępująca. Uznałaby to za miły spacer.
W cholernych innych okolicznościach.
Zatrzymali się dopiero przy przystani. Spokojna tafla rzeki była teraz odbiciem jej własnego wnętrza. Płaska tafla. Brak fal. Lustro.
Silna ręka obejmująca ją w pasie i odwracająca w kierunku mężczyzny zupełnie zachwiała ten spokój. Pojawiły się rzadkie odczucia. Całkiem przyjemne, można stwierdzić. Dzieliły ich centymetry, kiedy tak patrzyli sobie w oczy. Po raz pierwszy od wyjścia z baru.
- Nie widzimy się po raz ostatni. Jestem pewien.
Odwzajemniła uśmiech i odparła:
- Nie pozwolę na to, nie myśl sobie, że tak łatwo się mnie pozbędziesz.
Czuła, jak coś ląduje w jej kieszeni, ale bardziej skupiła się na palcach na swoim policzku. Zrobiło jej się o wiele cieplej. Zarówno na sercu, jak i w wymiarze bardziej przyziemnym. W końcu panowała sroga zima.
Postąpiła krok naprzód i objęła go w pasie, przylegając do niego całym ciałem.
- Dziękuję - szepnęła. Nie wiedziała nawet, czy ją usłyszał. Wróciła do poprzedniej pozycji po krótkim uścisku i uniosła głowę.
- Następnym razem musimy dopić kawę.
O ile będzie następny raz... - powiedziało coś wewnątrz niej. A co, jeśli nie? Co, jeśli wejdzie zaraz do paszczy lwa i już jej stamtąd nie wypuszczą? Była córką zdrajczyni kraju, co robili z takimi osobami? Czy czeka ją przesłuchanie?
Wspięła się na palce, ujęła jego twarz w dłonie i... Zawahała się przez moment. Nie powinni. To nie mogło się udać.
A jeśli to tylko pożegnanie?
Już nie centymetry od niego, wręcz milimetry zastanawiała się, czy postępuje właściwie.
Przycisnęła wargi do jego ust i złożyła na nich długi, pełen uczucia pocałunek. Ostatni raz całowała Rufusa, w parku, przed szpitalem. I czuła się zupełnie inaczej. Jav nie był kimś, kogo dobrze znała. Wkraczała na niemal zabroniony teren, co wcale nie przeszkodziło jej w tym, co robiła.
A co, jeśli to pożegnanie?
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptySob Paź 26, 2013 6:24 pm

- Nie pozwolę na to, nie myśl sobie, że tak łatwo się mnie pozbędziesz.
To tak jakby znów usłyszał dawną Lophię, która przekomarzała się z nim tak swobodnie, jak niegdyś. Już zobaczenie jej uśmiechu, sprawiało, że był zadowolony. Jeszcze chwilę wcześniej był przekonany, że owego dnia nie uda mu się u niej wywołać podobnej reakcji. W końcu jeszcze do niedawna trzymał ją w objęciach, czekając aż się wypłacze, wspierając i chcąc by czuła się bezpiecznie. To były jego jedyne wytyczne, a teraz sytuacja jakby się zmieniła. Mróz trzymał w ryzach wszystkie emocje, nie pozwalając na kolejny wybuch żalu czy wspomnień.
-Jeszcze będziesz miała mnie dość. -odpowiedział, przy czym był nieco rozbawiony. Chyba pierwszy raz tego dnia, choć odzwierciedlenia tych słów w rzeczywistości nie mógł obiecać.
Na jego twarz wrócił łagodny uśmiech, a oczy obserwowały jej zachowanie. Chwilę później usłyszał ciche podziękowanie i chciał coś powiedzieć, ale nie zdołała. Poczuł na sobie tylko ciepłe ciało Lophii. Czy miała mu za co dziękować? Nie potrafił sobie odpowiedzieć, po prostu starał się być. Nic innego nie mógł zrobić. Nikt nie mógł.
Pokiwał tylko twierdząco na jej dalsze słowa. Nie chciał nic mówić, bo wiedział, że jeśli tylko coś stwierdzi, to od razu pojawi się przy tym opcja czarnego scenariuszu. Wolał wierzyć, że będą kolejne razy. Nie mógł i nie chciał przez resztę swojego życia iść z założeniami, że coś pójdzie nie tak i przeszkodzi mu w jego planach. W końcu nadal w takich sprawach pozostawał optymistą, a przynajmniej w jakimś stopniu. Nie był też na tyle głupi, by wierzyć w wieczność słów i przekonań.
Patrzył jej w oczy i czuł swego rodzaju więź, lecz nie chciał przy tym wiedzieć, dlaczego tak do końca zrobiła to, co nastąpiło później. Nie lubił być dla ludzi swego rodzaju pocieszeniem w sensie fizyczności. W tym momencie nie myślał jednak znów za wiele. Przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie i nie minęło wiele sekund od tego, gdy jego usta zmiękły i zaczął odwzajemniać pocałunek. Uświadomił sobie, że to co pomyślał chwilę wcześniej, było swego rodzaju barierą. Nie potrafił wykorzystać sytuacji, tego, że kogoś straciła, że wypłakała się na jego ramieniu. Przy czym najzwyczajniej w świecie nie chciał, by później żałowała tej decyzji, gdy tylko siądzie w domu i uspokoi się, gdy wszystkie emocje z minionego dnia opadną i staną się oddalającą przeszłością.
Chwilę później znów spoglądał na nią, opierając delikatnie czoło o jej czoło, tym razem z wesołymi ognikami w oczach i stanowczą miną.
-To nie jest pożegnanie. -stwierdził, zupełnie jakby czytał jej w myślach, choć tak nie było. Zaraz po tym złożył na jej ustach bardzo krótki pocałunek, jakby chcąc potwierdzić swoje słowa i dopiero wtedy ją puścił.
-Powinnaś już iść i załatwić wszystko zanim zapadnie zmrok. -dopowiedział zaraz, dotkliwie uświadamiając sobie, że w swoim głosie zawarł nieprzeciętną ilość troski. Nie chciał nawet myśleć o tym, że dziewczyna może wpaść w gorsze kłopoty, niż odwiedziny w Siedzibie.
Uśmiechnął się do niej szczerze w zadumie, głaskając po policzku, ale jakby z jeszcze większą czułością niż wcześniej.
-Do zobaczenia. -mruknął, odrywając się od niej i spoglądając na przystań w stronę w którą miała zmierzyć, po czym spojrzał nią nią ponownie, jakby z niemym przekazem Naprawdę muszę już iść., choć wcale nie chciał. W końcu odwrócił się i spoglądając za siebie ostatni raz z uśmiechem zniknął w tłumie.

//zt.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyNie Paź 27, 2013 1:23 am

Przepraszam za jakość, jeśli to wyjdzie beznadziejne, jest po pierwszej, zwykle o tej porze śpię. :c
Uniosła brwi w odpowiedzi na jego stwierdzenie. Oczywiście, tylko marzyła o tym, aby się go pozbyć, tak bardzo działał jej na nerwy... Śmieszne. Wtuliła się mocniej, uśmiechając się pod nosem. Smutno, ale lepsze to, niż nic, prawda?
Nie był marnym pocieszeniem, jak mógł myśleć. Po prostu Lophia zwykła robić rzeczy, które uznawała za słuszne. Albo niepowtarzalne, a rzeczywiście trochę bała się tego, że nigdy więcej go nie zobaczy. Różnie się działo, sytuacja była trudna, na każdym kroku czyhały niebezpieczeństwa. Westchnęła cicho w odpowiedzi na jego ostatnie zdanie.
Skąd możesz to wiedzieć? Mogą mnie aresztować, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Nie odezwała się, żeby znów wszystkiego nie popsuć. I chyba nie popsuła, bo tym razem to on ją pocałował. To wszystko działo się za szybko, trwało zbyt krótko, żeby zapomnieć, ale przecież nie o to chodziło.
Święci anieli, jak on na nią patrzył! Przymknęła oczy, kiedy pogładził ją po twarzy i uśmiechnęła się delikatnie. Chwyciła go za rękę i przyciągnęła bliżej. Nie mógł jej tak zostawić. Nie była gotowa na serię zdarzeń, jakie miały potem nastąpić. Nie bałby się, wchodząc tam. Był. Jednym. Z nich. I tak miało pozostać.
- Po zmroku na ulice wychodzą gwałciciele i mordercy - odparła poważnie, odsuwając się krok w tył. Musieli się rozstać. Taka kolej rzeczy, każde miało własne sprawy. Poważniejsze lub mniej. Lo rozważała powrót do domu, ale była coś winna rodzicielce. Przynajmniej godny pogrzeb.
A nie całowanie się z obcym mężczyzną zamiast żałoby.
Tak o tym nie pomyślała. Nie uznawała chodzenia w czarnych ciuchach zamiast zadumy w sercu. Nie miała zamiaru zaszyć się w mieszkaniu i rozpaczać. Pragnienie walki pojawiło się tak szybko, jak zniknęła chęć wstrzyknięcia do organizmu śmiertelnej dawki jakiegoś silnego narkotyku. Była Lophią Breefling, dziewczyną, która przeżyła na tyle dużo, by móc zmierzyć się z przyszłością. Jaka by ona nie była.
- Z pewnością - powiedziała cicho, patrząc mu prosto w oczy. Zaczął się oddalać. Krok, dwa, trzy... Ostatni zwrot w tył, uśmiech...
- Czekaj - szepnęła, podchodząc bliżej. Ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go już po raz ostatni. A potem uśmiechnęła się smutno, odwróciła i ruszyła w kierunku Siedziby Coin. Na spotkanie kolejnych kłamstw i niesprawiedliwości.
Miałeś rację. Dopiero TO było pożegnaniem.
/zt
Powrót do góry Go down
the odds
Grupa Egzekucyjna
Grupa Egzekucyjna

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyNie Paź 27, 2013 1:51 am

Zbliżała się ta dziwna pora dnia, w której świat zaczynał robić się nieprzyjemny i szary, choć w okolicy nadal było mnóstwo przechodniów. Wszyscy byli zajęci sobą, spieszyli w pogoni za swoimi zajęciami, nie zwracając uwagi na nic dookoła. Czasami czuł jakby ludzie czegoś się obawiali, stwarzali pozory niedostępnych tylko po to, żeby nie zostać wplątanymi w nic podejrzanego. Mieli w tym rację, ponieważ w obecnym świecie nie można było ufać nikomu.
Jedynie on czuł, że wyróżnia się z całego tłumu, choć nie było to do końca prawdą. Szedł powoli, z dłońmi włożonymi do kieszeni czarnej kurtki zasuniętej do samego końca, tak że zasłaniała jego usta. Spod kurtki wystawała czerwona, prawie bordowa bluza, której kaptur naciągnięty miał na głowę tak by zasłaniał włosy. Nie było w tym nic dziwnego. Pora była chłodna i każdy chciał zatrzymać jak najwięcej ciepła przy sobie. Jego wzrok był pusty, wpatrzony w jakiś martwy punkt przed sobą, jakby całkowicie nie zwracał uwagi na otoczenie, które i tak go ignorowało. Co parę sekund zza kołnierza kurtki wydobywał się obłoczek pary, który dawał znać o jego szybkim tempie oddechu i chłodu jaki panował na przystani.
Jego ruch nie był mechaniczny, raczej swobodny, gdy nagle jakiś przechodzień wpadł na niego dość dotkliwie i zatrzymał się pytając, czy nic się nie stało. Mężczyzna spojrzał na niego niewzruszonym wzrokiem.
-Nie, ale w dzisiejszych czasach mądrzej jest mieć oczy dookoła. -powiedział po chwili, wypuszczając zaraz kłąb pary z ust. Dobrze wiedział, że był to człowiek, którego miał spotkać.

Czerwony
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPon Paź 28, 2013 5:19 pm

Mężczyzna, który wpadł w pozornie przypadkowego przechodnia, rozluźnił się wyraźnie, kiedy usłyszał odpowiedź. Miał ciemną, nierzucającą się w oczy kurtkę, eleganckie buty i szary szalik, zasłaniający większą część twarzy.
- Ma pan rację - powiedział niby od niechcenia, kiwając głową, podczas gdy oczy czujnie śledziły okolicę w poszukiwaniu ewentualnych świadków. - Dobrze orientuje się pan w mieście? Może mógłby pan pokazać mi drogę do mniejszej przystani? - zapytał, wskazując otwartą dłonią odpowiedni kierunek, po czym nie czekając na odpowiedź, ruszył powolnym krokiem w tamtą stronę. Zaczekał, aż rozmówca się z nim zrówna. - Jest jeden facet, którego trzeba sprawdzić - zaczął, chociaż ton jego głosu mógłby świadczyć, że po prostu kontynuuje przyjacielską wymianę uprzejmości. Włożył ręce do kieszeni. - Na razie nic nie wykombinował, ale góra chce mieć pewność. Zapali pan? - Wyciągnął opakowanie papierosów, otworzył je i skierował w stronę Czerwonego, ale jego dłoń, oprócz tekturowego opakowania, trzymała również białą kopertę. - W środku jest nazwisko i podstawowe dane. Zapamiętać i spalić. Chcemy wiedzieć, z kim się zadaje, do kogo dzwoni, a co najważniejsze - po czyjej stronie stoi tak naprawdę.


Dane z koperty zostaną przesłane przez pw.
Powrót do góry Go down
the odds
Grupa Egzekucyjna
Grupa Egzekucyjna

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptySro Paź 30, 2013 11:03 pm

Nie potrzebował wiele, by podążyć za mężczyzną i zrównać się z nim krokiem. Kiwając głową porozumiewawczo na jego słowa, szedł jak wcześniej, wprost przed siebie, a jego wzrok dyskretnie obserwował okolicę. Dookoła wciąż było wielu ludzi, na których zwracał większą lub mniejszą uwagę. Większość pewnie wracała z pracy, kończąc codzienne obowiązki.
Słuchał uważnie, choć na to nie wyglądało, po czym sięgnął w stronę wyciągniętej ręki i zabrał kopertę. Otworzył ją spoglądając na pierwsze słowa, po czym zamknął i wsunął do kieszeni czarnej kurtki. Już samo nazwisko wystarczyło, z resztą informacji mógł zapoznać się później.
-Zrozumiałem. -odpowiedział zaraz po słowach mężczyzny.
Nie musiał dodawać nic więcej. Nie miał pytań, ani nie zamierzał nikogo zadręczać dalszą konwersacją. Jego metody działania powinny obchodzić tylko jego, w końcu liczyły się efekty. Dodatkowo samo zadanie nie wydawało się bardzo skomplikowane, choć kto wie, różnie to bywa.

Czerwony
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyCzw Paź 31, 2013 8:04 pm

Mężczyzna pokiwał głową, po czym wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i odpalił papierosa.
- Sprawa jest delikatna - powiedział, wydmuchując z ust kłąb dymu, który zlał się ze spowodowaną mrozem parą. - Nie może się zorientować, że jest sprawdzany, inaczej obaj będziecie spaleni.
Rozejrzał się raz jeszcze dookoła i rzucił spojrzenie w stronę Czerwonego, upewniając się, że zrozumiał. - Och, to tutaj! - zawołał już głośniej, wskazując ręką na kilka łódek zacumowanych przy pomoście. - Dziękuję panu bardzo, bardzo mi pan pomógł. - Uśmiechnął się szeroko, zupełnie jakby przez cały czas chodziło tylko o wskazanie drogi, po czym odwrócił się w stronę przystani.

Powrót do góry Go down
the odds
Grupa Egzekucyjna
Grupa Egzekucyjna

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPią Lis 01, 2013 8:11 pm

Kątem oka zerknął na mężczyznę. Delikatna sprawa? Nie trzeba było mu powtarzać tego dwa razy, sam wiedział czym skończyłaby się porażka. W efekcie to wszystko nie było pocieszające, ale cóż innego miał zrobić, jak tylko wykonać polecenia. Więcej w takich zadaniach było gadania niż działania, jednak to nie było teraz ważne.
Nie musiał potwierdzać swojego toku myślenia słowami, już po twarzy zainteresowanego sprawą było widać, że jest gotowy na to, co musi zrobić i że powinien być ostrożny. Chwilę później znaleźli się w poszukiwanej części przystani, gdzie Czerwony przystanął zaraz za mężczyzną.
-Zawsze do usług. -stwierdził. Minęło kilka sekund, w których zdążył wzrokiem ogarnąć okolicę, po czym zrobił krok w przód.
-Będziemy w kontakcie. -dodał krótko, po czym nie patrząc w jego stronę, ominął mężczyznę i wiedząc, że wszystko zostało przekazane, już chwilę później szedł w sobie znanym kierunku.

zt
Czerwony
Powrót do góry Go down
Etaine Donovan
Etaine Donovan
https://panem.forumpl.net/t438-etaine-donovan
Wiek : 21 lat
Zawód : oficjalnie: lekarz, a nieoficjalnie... cóż, specjalista do spraw łamania prawa

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptySob Lut 15, 2014 4:58 pm

/ Niepamięć

Asfalt jest mokry. I blade promienie słońca rozmazują na nim światło jak plamy oleju. W powietrzu wisi mżawka, rzeka spięta mostem wygląda niby szpetna, krzywa blizna. Z gęstej mgły powoli zaczęły się wyłaniać kontury czegoś, co mogło być światem. Doznania przypływały i odpływały, łagodne fale zupełnie nieczytelnych bodźców. Głęboko tliła się jednak jakaś iskierka, coś w rodzaju szarego światełka, świtu, który nie może zdecydować, czy nadejść. Wrażenia, w miarę jak ulegały wyostrzeniu, stawały się coraz bardziej nieprzyjemne. Powróciła świadoma zdolność odczuwania bólu, który zrobił się teraz ciężki i otępiający.
Etaine wciągnęła głęboko powietrze do płuc, zaciskając palce na śliskiej balustradzie. Powietrze było zimne, wilgotne, pachniało rzeką. W obolałej głowie coś kołatało. Ettie słyszała własny oddech jak obcy, pozbawiony sensu dźwięk. Popękane i spieczone usta przy każdym grymasie sprawiały jej jeszcze większe cierpienie. Spróbowała nawet oblizać wargi dziwnie zdrętwiałym językiem, ale niewiele to pomogło. I kiedy sądziła już, że czekanie jest jedynie bezowocną stratą czasu, z zakamarków pamięci wypłynął zapomniany obraz, jeszcze z Trójki. Blady, mglisty poranek, zupełnie taki, jak dzisiaj. Mewy krzyczą, jakby podnosiły lament. Bruk dziedzińca śliski od krwi. Trupy wpatrują się w niebo, obojętne, jakby w jednej chwili pojęły i zlekceważyły wszystkie tajemnice świata. Etaine szturcha butem nieruchome ciała, czubkiem rewolweru odgarnia włosy i kawałki rozdartych ubrań. Chłopiec, którego dostrzega jako ostatniego, leży w błocie obok przewróconej beczki. Wydaje się najbardziej martwy ze wszystkich, bo na jego twarzy maluje się wyraz doskonałej apatii. Panna Donovan pochyla się nad nim, odnajdując w pustym spojrzeniu lalki wspomnienie chłopca, który uczęszczał z jej siostrą do szkoły. A teraz nie żył. Z flakami wydartymi z ciała przez serię karabinu maszynowego. Minęły całe miesiące, a Etaine wciąż pamiętała, jak kostki zaciśniętych pięści zbielały, gdy zacisnęła dłonie mocno, mając ochotę przyłożyć komuś z całej siły.
Nie! - krzyczał w niej jakiś głos, kiedy bezradnie usiadła pomiędzy ofiarami zamieszek w Trójce i jak dziecko szlochała w rękaw własnej koszuli. Nie! Nie! NIE! Dosyć tego!
Gdy przerażona otworzyła oczy, powracając ze świata wspomnień wprost w odmęty marcowego, chłodnego dnia w Kapitolu, światło uderzyło o jej źrenice z siłą rozpędzonego auta. Biało-niebieskie szpile wbiły się w mózg, eksplodując wewnątrz. Etaine szybko zacisnęła powieki, pochylając głowę bezradnie, jak skarcony przedszkolak. Dopiero po kilku przesyconych niemrawym szumem rzeki, ostrożnie uniosła podbródek, starając się skupić wzrok na jasnej plamie przed sobą. Na bladą twarz wpełzł brzydki grymas, oczy prawie natychmiast zaczęły jej łzawić, ale rozmyty obraz powoli zamieniał się w pełną napięcia twarz mężczyzny.
Etaine spróbowała się do niego uśmiechnąć.
- Cześć, szefie. - rzuciła cicho, opierając się nonszalancko o barierkę, zupełnie jakby łzy spływające po policzkach były czymś w pełni... naturalnym? Politycy. O tak, są jak bracia. Ale raczej Judasza. A ona, zwykle ostrożna, nieuchwytna i nieufna Etaine, nagle postanawia się z nimi bratać... - Masz papierosa? Kiedy powietrze jest zbyt czyste, zaczynam reagować alergicznie. - wymamrotała cicho, przejeżdżając rękawem płaszcza po bladym policzku. Idealny dzień, by dokarmić ukochane zwierzątko w płucach.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPią Mar 28, 2014 5:45 pm

Czasoprzestrzeń.

Na miejscu spotkania pojawiłem się za wcześnie.
Przystanąłem przy krawędzi drewnianej kładki, wkładając ręce do kieszeni lekkiej kurtki i powoli wciągając powietrze do płuc. Miałem jeszcze co najmniej piętnaście minut wolnego czasu, ale ten dysonans nie wynikał bynajmniej z braku zegarka, po prostu - potrzebowałem chwili, żeby zebrać rozbiegane ostatnio myśli do kupy. Moje palce natrafiły na w połowie puste opakowanie papierosów i plastikową zapalniczkę, z których szybko zrobiłem użytek, w następnej sekundzie zaciągając się już jasnoszarym dymem, od dawna nie będącym już w stanie uspokoić moich nerwów, ale pozostającym w moim życiu jako niegroźny i mało uciążliwy nawyk. Nie jedyny zresztą.
Przeszedłem kilka kolejnych metrów, w pobliżu końca przystani odnajdując wolną ławkę i niespiesznie zajmując miejsce. Dzień wydawał się spokojny, podobnie zresztą jak ten wczorajszy i wszystkie inne, które je poprzedzały. Słońce sprzyjało przebywaniu na zewnątrz - wodę przecinały łódki, a na molo pojawiło się sporo spacerowiczów. Gdyby Kapitol odwiedził ktoś z zewnątrz, mógłby pomyśleć, że znalazł się w państwie pokojowym, rządzonym łagodną ręką prezydenta, oddychającym pełną piersią po mrocznych wydarzeniach sprzed nieomal roku. O, ironio, co jest takiego w tym mieście, że upatrzyłaś je sobie na ulubione siedlisko?
Odchyliłem się do tyłu na oparciu, dopiero teraz zauważając leżący obok, najnowszy numer Capitol's Voice. Zerknąłem na nagłówki, spodziewając się zobaczyć informację bliźniaczą do tej, którą sam otrzymałem wczoraj rano od pracującego dla nas rządowca, ale po znikającym poduszkowcu nie było ani śladu. Być może redakcja nie zdołała jeszcze wymyślić, jak przedstawić kolejne fiasko Coin tak, żeby wyglądało na sukces, a może po prostu artykuł nie przeszedł przez cenzurę, albo nie wpasowywał się w przekłamane wzmianki o bohaterach, odbudowujących Czwarty Dystrykt i sprawozdania z imprez na wysokim szczeblu.
Odrzuciłem gazetę na bok, prawie jakby dotykanie jej parzyło i skrzywiłem się z niesmakiem. Stanowczo nie byłem w nastroju na oglądanie, wydrukowanej na tle herbu Panem, twarzy jaśnie nam panującej pani prezydent, ani zrobionych z ukrycia zdjęć tak zwanych celebrytów. To wszystko aż za bardzo przypominało mi czasy sprzed rebelii; tak bardzo, że jedynym, na co jeszcze czekałem, było ogłoszenie kolejnych Głodowych Igrzysk, o ile takowe już teraz nie rozgrywały się gdzieś na wolnym terenie między Kapitolem, a Trzynastką. I pewnie miałbym to całkowicie w dupie, gdyby nie fakt, że istniało wysokie prawdopodobieństwo, że uczestniczyła w nich osoba, na której śmierć ani zniknięcie (które, po pewnym czasie stałoby się z nią tożsame) nie miałem zamiaru pozwolić.
I to był właśnie z grubsza powód, dla którego znalazłem się dzisiaj w miejscu, w którym nie chciałem być, czekając na rozmowę z kobietą, której nie znałem i nigdy w życiu nie widziałem na oczy.
Powrót do góry Go down
Libby Randall
Libby Randall
https://panem.forumpl.net/t2028-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2030-libby
https://panem.forumpl.net/t2029-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2046-libby
Wiek : 26 lat
Zawód : poszukiwana
Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości
Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPią Mar 28, 2014 8:42 pm

Start

To niesamowite, jak poczucie bycia potrzebnym wpływa na ludzi.
Podczas długiej przerwy, kiedy tak naprawdę nie zajmowała się niczym pożytecznym i tylko przemieszczała z miejsca na miejsce, okropnie się nudziła. Oczywiście każdy dzień był inny, każdy starała się spędzić gdzie indziej i w jak najbardziej różnorodny sposób, ale z czasem to wymuszone wymyślanie obowiązków stało się męczące. Wcześniej nigdy nie pomyślałaby, że wolność i lenistwo może być bardziej nużące niż działanie.
Dlatego właśnie, gdy tylko dowiedziała się, że ktoś jej potrzebuje, odetchnęła z ulgą. W środku jednak szalała w niej taka euforia, że najchętniej uściskałaby wszystkich napotkanych po drodze ludzi. Co więcej ta pomoc łączyła się z jej pasją, więc poziom przeciętnego dziennego szczęścia został już sporo przekroczony. Oczywiście od razu zgodziła się na rozmowę, nie pytając o dane czy nawet wygląd swojego rozmówcy.
To z kolei sprawiło, że gdy w końcu nadeszła ta chwila, zaczęła się trochę denerwować. Kiedy dotarła do przystani, zwolniła kroku. Schowała dłonie do kieszeni kurtki i szła przed siebie, rozglądając się uważnie. Miała nadzieję, że mężczyzna, którego szuka, pierwszy odnajdzie ją wzrokiem i da jakiś sygnał, że to z nim ma się spotkać. Niestety, jak na złość, nikt nie patrzył w stronę Libby, która z kolei uważnie lustrowała każdą twarz. O tej porze sporo osób kręciło się w tym miejscu, z pewnością głównie ze względu na bliskość wody i pogodę. Większość z nich stanowiły pary lub kilkuosobowe grupki rozmawiających. W tamtej chwili była to ogromna pomoc, bo spotkanie miało odbyć się w cztery oczy.
Gdy już prawie zbliżała się do końca, zauważyła samotnego mężczyznę siedzącego na ławce tyłem do niej. Wpatrywała się w jego plecy, osłaniając twarz od delikatnego wiatru. Jeszcze przez chwilę wahała się, czy powinna tak po prostu podejść i zapytać. Nie miała wiele do stracenia - najwyżej obróci to w żart i poszuka dalej. W końcu zebrała się w sobie i podeszła bliżej, zatrzymując się o kilka kroków od nieznajomego.
– Dzień dobry – zaczęła oficjalnie, czekając aż on w końcu ją zauważy. Gdy to zrobił posłała mu najlepszy uśmiech, na jaki było ją wtedy stać. – Czy może nie czeka pan na kogoś, kto zna się na poduszkowcach? – Zdawała sobie sprawę, że jeśli się pomyliła to było to najgłupsze zdanie, jakie kiedykolwiek przyszło jej do głowy. No ale uprzejmości nigdy nie za mało.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptyPią Mar 28, 2014 11:19 pm

Choć początkowo celowo wyszedłem z mieszkania wcześniej, to im bliżej było do umówionej godziny, tym częściej łapałem się na nerwowym zerkaniu na zegarek. Dzisiejsze spotkanie nie należało do zwyczajnych - na co dzień raczej unikałem zbyt poufałych rozmów z kimkolwiek (dopiero od niedawna pojawił się wyjątek od tej reguły, ale wciąż - był to tylko jeden przypadek), zwłaszcza z nieznajomymi. Jednak... w zaistniałej sytuacji jakiś dziwny sentyment wygrywał z instynktem samozachowawczym i po prostu musiałem się przekonać, czy moje obawy oparte są na manii prześladowczej, czy mają realne podstawy. Wmawiałem sobie co prawda, że - jak zawsze - chodziło o bezpieczeństwo, bo przecież Lophia wiedziała o Kolczatce praktycznie tyle, co ja, ale były to tylko moje wewnętrzne krzyki w próżnię, mające przekonać mnie, że nie ryzykuję na próżno.
Kiedy skończyłem palić papierosa, rzuciłem go na ziemię (ignorując przepisy przeciwpożarowe - w końcu minął już ponad miesiąc, odkąd coś w Kapitolu spłonęło i zaczęło się robić nudno), po czym prawie natychmiast zapaliłem kolejnego. Miałem właśnie zamiar odpalić trzeciego z kolei, kiedy usłyszałem nad sobą niepewne, ale uprzejme 'dzień dobry'.
Podniosłem głowę, odruchowo chowając zapalniczkę i lżejszą już paczkę papierosów do kieszeni, wzrokiem odszukując autorkę wypowiedzi - bo zdecydowanie była to kobieta. Kobieta? Przyjrzałem jej się dokładniej, automatycznie podnosząc się z ławki. Bardziej nasuwało mi się tu słowo 'dziewczyna', ale przecież pozory mogły mylić, prawda? Zmarszczyłem brwi, przez chwilę zastanawiając się, czy stojąca przede mną osoba faktycznie była tą, na którą czekałem, ale następne słowa rozwiały moje wątpliwości.
- Dzień dobry - odpowiedziałem, uśmiechając się lekko, choć nie do końca pewnie, i starając się ocenić, czy mam do czynienia z osobą godną zaufania, co oczywiście z góry było skazane na niepowodzenie. Ludzie nieuczciwi byli zazwyczaj na tyle dobrzy w swojej nieuczciwości, że wydawali się bardziej szczerzy od tych uczciwych. Czy jakoś tak. - Tak... mówili mi, że pani mogłaby udzielić mi kilku informacji - dodałem, zachowując na razie neutralny ton. Wcześniej wielokrotnie zastanawiałem się, jaką rolę muszę odegrać, żeby nie wyglądać podejrzanie i miałem opracowany plan, ale i tak wolałem wybadać najpierw teren. Nie chciałem zostać zapamiętany jako facet, który wypytuje o rządowe misje, dlatego miałem zamiar udawać zatroskanego o losy swojej przyjaciółki obywatela Kapitolu. W takim wypadku, nawet gdyby moja rozmówczyni złożyła raport w Pałacu Sprawiedliwości, teoretycznie nie byłoby się do czego przyczepić - musiałem tylko dokonać niemożliwego i postarać się utrzymać swoje emocje na wodzy na tyle, żeby nie rzucać otwartych oskarżeń skierowanych w Coin.
- Nie zajmę pani dużo czasu - powiedziałem jeszcze, wskazując ręką na ławkę, z której przed chwilą wstałem i czekając, aż dziewczyna usiądzie pierwsza.
Powrót do góry Go down
Libby Randall
Libby Randall
https://panem.forumpl.net/t2028-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2030-libby
https://panem.forumpl.net/t2029-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2046-libby
Wiek : 26 lat
Zawód : poszukiwana
Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości
Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptySob Mar 29, 2014 1:11 pm

Nieznajomy szybko podniósł się z ławki, choć szczerze mówiąc, wyglądał na odrobinę zdziwionego widokiem dziewczyny. Część osób reagowała podobnie, gdy wspominała, ile ma lat. Jej samej nieszczególnie to wszystko przeszkadzało. Przecież samo w sobie wyglądanie młodziej nie jest złe, szkoda tylko, że część osób nie brała jej przez to na poważnie. A to z kolei denerwowało Libby. Nienawidziła czuć się dzieckiem pośród grupy dorosłych.
Ale wracając na ziemię: gdy tylko zauważyła, że mężczyzna się do niej uśmiechnął, od razu poczuła się lepiej. Próbowała przyjrzeć się mu, ale akurat stał tyłem do słońca, przez co niewiele mogła zobaczyć. Z pewnością był od niej starszy: może kilka lub kilkanaście lat. – Spróbuję pomóc. – Skinęła głową. Nie była pewna, jakich informacji oczekuje. Już wcześniej zastanawiało to ją. W pewien sposób było to dziwne – normalnych ludzi nie obchodzi, jak działa jakaś maszyna. Wystarczy fakt, że w ogóle się porusza. Może był kimś w stylu pasjonata? Albo przyszłego pasjonata? Trochę jej na takiego nie pasował, ale pozory często mylą. Miała tylko nadzieję, że nie będzie wypytywał o jakieś dziwne informacje.
„ Nie zajmę pani dużo czasu” – powiedział i wskazał ławkę, z której właśnie wstał. Usiadła, obracając się w stronę nieznajomego. Zaczekała aż on usiądzie. – Nie ma sprawy. Nie spieszy mi się – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Odchyliła się lekko do tyłu i wreszcie mogła uważnie przyjrzeć się jego twarzy. Starała się robić to jak najdyskretniej.
Nic nadzwyczajnego: ciemne, gdzieniegdzie przepasane srebrną nitką włosy, brązowoszare tęczówki, mocne, ale ładne rysy twarzy. Nic nadzwyczajnego. Nic nadzwyczajnego, gdyby nie uczucie, że gdzieś już to widziała. Ale gdzie? Gdyby się znali, powinni od razu przejść na „ty”. Jednak oboje starali się zachować wobec siebie dystans zarezerwowany dla nieznajomych, z którymi raczej nie zamierzaliby się więcej spotkać. Żadnej poufałości. Zresztą słowo „poufałość” w Panem też nie jest dobre. Nigdy nie wiadomo, czy ten twój dobry znajomy przypadkiem nie jest szpiegiem samej pani Prezydent. Dlatego właśnie ona sama w większości przypadków trzyma swoje zaufanie wobec innych na wodzy.
Jednak nie mogła powstrzymać się przed zastanawianiem, gdzie spotkali się wcześniej. Dziewiątka? Nie, przecież nie pamiętała nawet jak wygląda ten dystrykt, nie wspominając o mieszkających tam. Kapitol? A czy w Kapitolu miała w ogóle jakiś przyjaciół? Raczej nie. Może któregoś razu widziała go na ulicy? Ale czy wtedy zwróciłaby na niego taką uwagę, że pamiętałaby, jak wygląda do tej pory? Też bez sensu. Trzynastka? Gdyby był kimś ważnym, na pewno by go skojarzyła. Więc może to tylko zwykły szary żołnierz, z którym minęła się kilka razy na stołówce albo w jakimś centrum dowodzenia? A jeśli tak to po co teraz spotkał się z nią?
– Nie gwarantuję, że wiem wszystko, ale chętnie spróbuję – dodała. Z jednej strony nie miała ochoty bawić się w te wszystkie „podstawowe” pytania, ale z drugiej była okropnie ciekawa, kim jest. Jeśli nie dowie się przy tej rozmowie, spróbuje znaleźć go w jakiś rejestrach.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań EmptySob Mar 29, 2014 3:01 pm

Zazwyczaj kiedy poznawałem kogoś nowego, po pierwszych kilku minutach rozmowy starałem się zrobić małe podsumowanie, żeby ocenić, z kim miałem do czynienia. Nie było ono zbyt dogłębne, bo z oczywistych względów opierało się na bardzo ograniczonej bazie danych, ale w większości przypadków wystarczało do stwierdzenia, czy wymiana zdań z danym osobnikiem jest warta kontynuowania, czy też najbezpieczniej byłoby jak najszybciej zakończyć spotkanie. W tym wypadku było podobnie - przyglądałem się dziewczynie, słuchałem jej słów i starałem się z tonu głosu oraz prostych gestów wyczytać jak najwięcej. Rezultat okazał się pozytywny, co zaskoczyło mnie samego, nie umknęło mi bowiem, że nieznajoma (naprawdę musiałem wymyślić inne słowo do nazywania jej w myślach) się nie przedstawiła; z drugiej strony, ja również tego nie zrobiłem, co w normalnych okolicznościach uznałbym za brak kultury. Skąd więc pochodziło dobre przeczucie na jej temat? Nie miałem pojęcia. Może chodziło o jej oczy, które z całej twarzy wyróżniały się najbardziej i w jakiś sposób kojarzyły mi się... z domem. Nie tym jednak w Kapitolu, ale innym, dawno zapomnianym, zostawionym daleko za mną.
Jeszcze trochę Randall, a zagrozi ci pokój bez klamek.
Odwróciłem wzrok w stronę wody, upominając samego siebie, że nie powinienem przyglądać jej się zbyt długo; otwarta obserwacja budziła podejrzenia. Odchyliłem się nieco na ławce, czując w kieszeni kurtki ciężar zapalniczki. Miałem ochotę na kolejnego papierosa, ale powstrzymałem się.
- Zapewne słyszała pani o tym, że niedawno z Kapitolu do Trzynastego Dystryktu wyruszyła wyprawa? - zagadnąłem, starając się balansować na neutralnym gruncie, zarówno w kwestii doboru słów, jak i wyważonego tonu głosu. Nie zależało mi ani na wychwalaniu rządowych działań, ani na rzucaniu oskarżeń - ot, zwykły obywatel, będący na bieżąco z wydarzeniami, ale całkowicie apolityczny. Żyliśmy w czasach, kiedy trudno było rozpoznać, z kim ma się do czynienia na pierwszy rzut oka. W siedzibie Coin roiło się od jej przeciwników, a zwolennicy zdarzali się i w samym getcie. Mało kto nie miał zdania całkowicie, chociaż większość wolała udawać, że tak jest. Siedząca przede mną dziewczyna również pozostawała w tej kwestii jak na razie nieodsłoniętą kartą. - Doszły mnie słuchy... że jeden z poduszkowców się zgubił. - Że jeden z poduszkowców został wysadzony przez wspaniałą panią prezydent. - Pewnie powinienem zaczekać, aż oficjalna informacja zostanie podana opinii publicznej, ale rzecz w tym... - Zawahałem się, oczywiście zupełnie celowo. Powoli, ale sukcesywnie starałem się wejść w rolę nie do końca rozgarniętego, ale zatroskanego mieszkańca. Spojrzałem na nią, ze starannie wyważoną dozą niepewności. - Rzecz w tym, że na pokładzie znajdowała się bliska mi przyjaciółka. - Zastępca dowódcy tajnej opozycyjnej organizacji, którą kieruję. Wie pani, martwię się, że ktoś mógł odkryć nasze niecne plany i zorganizować zamach. - W związku z tym zastanawia mnie kilka kwestii. - Urwałem na chwilę, biorąc głębszy wdech. Zastanów się, Randall. Nie spieprz tego. - Czy poduszkowiec może zniknąć tak po prostu? To znaczy... Wydaje mi się, że powinny mieć jakieś systemy naprowadzające. - Wiedziałem, że miały. Leciałem nimi dwa razy. Na arenę. I z powrotem. Tym, czego chciałem się dowiedzieć, była możliwość włamania się do systemu i uruchomienia bądź unieszkodliwienia go przez osoby trzecie.
Ale przecież nie mogłem powiedzieć wprost, że podejrzewam rząd kraju o spisek, prawda?
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Główna przystań Empty
PisanieTemat: Re: Główna przystań   Główna przystań Empty

Powrót do góry Go down
 

Główna przystań

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Główna Przystań
» Główna ulica
» Główna ulica
» Brama główna
» Główna ulica

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Moon River-