IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Brama główna - Page 8

 

 Brama główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
AutorWiadomość
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Brama główna - Page 8 Empty
PisanieTemat: Brama główna   Brama główna - Page 8 EmptyNie Lip 28, 2013 5:21 pm

First topic message reminder :



Jeden z trzech możliwych (i jedyny legalny) sposób na dostanie się do Kwartału. Żeby przekroczyć tę bramę, trzeba mieć ważną przepustkę lub naprawdę dobre znajomości.


Ostatnio zmieniony przez Ashe Cradlewood dnia Wto Lis 04, 2014 12:44 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the civilian
Alois Owen
Alois Owen
https://panem.forumpl.net/t3349-alois-owen
https://panem.forumpl.net/t3365-alois-owen
https://panem.forumpl.net/t3364-alois-owen
Wiek : 12 lat
Przy sobie : tablet, rower, gaz pieprzowy, aparat fotograficzny, telefon komórkowy, karty do gry, fałszywy dowód tożsamości
Znaki szczególne : Wybujała wyobraźnia, znakomity mówca

Brama główna - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna - Page 8 EmptySro Wrz 02, 2015 10:04 am

Kiedy został wypuszczony z posterunku, Alois ruszył od razu w miejsce niedawnych wydarzeń. Po co? Odpowiedź jest dość oczywista, gdzieś tutaj zostawił swój rower. Tylko miał problem... nie wiedział, gdzie dokładnie postawił swój ulubiony pojazd. Musiał gdzieś tu być, innej opcji nie było, na pewno znajduje się pod jakimś drzewem. Nawet nie chciał myśleć o tym, że ktoś mógł go zabrać, co w sumie mogło okazać się prawdą, nie zapiął go... po prostu, zaraz po przybyciu na miejsce egzekucji, zostawił rower i czym prędzej ruszył do sektora dla wolnych obywateli. Po jakimś czasie przestał się o niego martwić, jego myśli zostały całkowicie zajęte przez rozpamiętywanie, jak wszedł na ten podest, zrzucił z siebie wierzchnie odzienie, i rozpoczął wykrzykiwanie swoich buntowniczych haseł. Był z siebie tak dumny, był tak zajęty rozmyślaniem jaki to on jest cudowny i genialny, że zapomniał nawet o bólu dość silnie obitych pleców. Jak oni śmiali mu zrobić taką krzywdę? Alois nie rozumiał. Po jakimś czasie rany ponownie dały o sobie znać, więc chłopak skrzywił się, z początku nieznacznie, by po chwili syknąć z bólu, który zaczynał powoli rozrastać się na całe ciało, zaczynając paraliżować nawet kończyny chłopaka. Usiadł i jęczał. Nie wiedział, ile czasu spędził w takiej pozycji. Może piętnaście minut, a może całą wieczność? Uznał, że ma czas. Nic mu nie zagrażało, uznał że jest całkowicie bezpieczny. Stanąwszy, zaczął ponownie rozglądać się po tym dziwnie pustym miejscu. Zaraz, zaraz. Gdzie był jego płaszcz? Dopiero teraz poczuł, jak jest mu zimno, trząsł się jak dopiero co złowiona ryba, nie chciał nawet myśleć, jak bardzo zła będzie na niego Helen, która wydała własne pieniądze, by zapewnić chłopakowi dobrą ochronę przed zimnem, które o tej porze roku było dość dotkliwe. Rozejrzał się. Nigdzie go nie było. Przeklął w myślach, żałując, że po prostu rzucił go ślepo na publiczność. Nie cofnie czasu. W sumie, nie żałował swojego małego, bohaterskiego wyczynu. Pokazał tym wszystkim elegancikom, że nawet tak młoda osoba potrafi zorientować się, co jest dobre a co złe, co sprawiedliwe, a co wręcz odwrotnie. Alois od dawna miał wyrobioną opinię na temat tego, co dzieje się w Panem. Zasługą należy obdarzyć jego historię, przecież mieszkał w getcie, znosił trudy bezprawnego, śledził media... w sumie, Alois nie był aż tak młody, by nie mieć wyrobionych poglądów. Był w takim wieku, kiedy do człowieka już jakiś czas dotarło, co jest dobre a co złe, czemu należy się bezsprzecznie sprzeciwiać, co popierać, ale na tyle młody, że nie mógł zdziałać nic więcej, by chociażby w najmniejszym stopniu zapobiec pewnym wydarzeniom i wyrokom. Może, kiedy Owen trochę podrośnie, będzie w stanie zrobić coś więcej? Niewykluczone, że sam dołączy do Kolczatki. Póki co, nie chciał o tym myśleć, miał poważniejszy problem: gdzie, do jasnej cholery, jest jego rower?
Teraz miejsce było kompletnie puste. Aż dziwne, że wcześniej było zaludnione po brzegi, dziwne, że jeszcze tak niedawno doszło tutaj do tak – przynajmniej w opinii chłopaka – groteskowych wydarzeń. Przypomniał sobie swój pobyt na posterunku, który przed chwilą opuścił. Zmarnował tam kilka cennych godzin własnego wartościowego życia. Siedział, oni mu grozili, ale i tak wyszedł z tego cało (nie licząc ran na plecach), więc po jaką cholerę „więziono” go tam aż tak długo? Kolejna sprawa, której nie rozumiał, właściwie nie pojmował toku rozumowania tych wszystkich strażników. Zaprowadzić dziecko na posterunek, przetrzymać kilka godzin, uderzyć parę razy, potem stwierdzić że jest tylko głupim dzieciakiem jakich wiele, i otworzyć drzwi, by opuścił budynek? Dziwne.. Bardzo dziwne. Alois aż zaśmiał się pod nosem. To wszystko wydawało mu się aż nazbyt komiczne.
Usiadł sobie na ziemi i patrzył na podest. Oh, jak dobrze było na nim stać! Jak dobrze było wykrzykiwać te wszystkie teksty! Gdyby mógł, z chęcią cofnąłby czas i przeżył to wszystko na nowo. I na nowo. I na nowo...
Nie wiedząc czemu, zaśmiał się uroczo, jak to on, wstał otrzepując tył spodni (w kieszeni nadal miał fałszywy dowód tożsamości), odwrócił się i ruszył przed siebie. Szedł i szedł, aż w końcu jego oczom... ukazał się jego rower. Uznał, że musiał tędy przechodzić jakiś czarownik, który postanowił nieco zabawić się z dwunastolatkiem: najpierw sprawił, że rower stanie się niewidzialny, by po jakimś czasie zdjąć zaklęcie. Owen był tego więcej niż pewny, ale nie rozmyślał nad tym. Wsiadł na rower, na koniec machając jeszcze ręką, jakby chcąc pożegnać duchy przeszłości... oraz ewentualnych ludzi, którzy mogli tu być, a chłopak ich nie zauważył. W sumie, nieważne. Odjechał.

ZT
Powrót do góry Go down
the leader
Victor Blythe
Victor Blythe
https://panem.forumpl.net/t3164-victor-blythe
https://panem.forumpl.net/t3187-victor#49890
https://panem.forumpl.net/t3186-victor-blythe
https://panem.forumpl.net/t3188-victor#49893
https://panem.forumpl.net/t3189-victor-blythe#49896
Wiek : 27
Zawód : Strażnik Pokoju
Przy sobie : leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, broń palna, magazynek z 15 nabojami, zezwolenie na posiadanie broni

Brama główna - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna - Page 8 EmptySob Wrz 05, 2015 1:04 am

Szczerze powiedziawszy, Victor nigdy nie miał specjalnej awersji do publicznych wydarzeń, tłumu ludzi dookoła i ciał ocierających się o niego bezpodstawnie. Miał też wrażenie, że ten dzień raczej tego nie zmieni, choć nie był to rodzaj tych imprez, które Blythe lubił najbardziej.
Hałas. Zamieszanie. Zamieszki. Buntownicy. Czasem zastanawiał się, czy ludzie w rządzie są świadomi, iż przez takie okazje sami prowokują kłopoty, sami zachęcają ludzi do buntu, do publicznego okazywania swoich emocji i sprzeciwiania się panującemu systemowi. Czasem też miał wrażenie, że w sumie się z tego cieszy, bo skoro były to jedyne chwile, w których z góry uciszeni ludzie mogli dać o sobie znak, to w duchu nie powinien narzekać. Może kiedyś, kiedy ta masa nie będzie już zdolna do uciszenia, kiedy publiczne egzekucje, tworzenie getta, przemoc, zastraszanie i odbieranie podstawowych praw nie będą już skuteczne, ktoś zda sobie sprawę jak wiele trzeba zrobić, aby odbudować to, co przez cały ten czas było stopniowo niszczone.
Jeśli kiedyś się to wydarzy, on chciałby tam być aby stawiać kolejną cegłę ku lepszej przyszłości kraju, któremu był naprawdę oddany, choć tego samego nie mógł powiedzieć o ludziach stojących u szczytu. Był oddany mieszkańcom, obywatelom, jako Strażnik Pokoju miał dbać o ich bezpieczeństwo i poczucie zadowolenia z miejsca, w którym mieszkają. Nie znaczyło to jednak, że miał ślepo podążać za Adlerem i każdym słowem, które padnie z jego ust. Ani że miał przekonywać każdego, że kadencja Tibalta to jedynie błędy goniące siebie nawzajem. Mimo wszystko, wciąż zależało mu na pracy i życiu.
Naprawdę nie chciał odchodzić od Leonarda, ale miał wrażenie że prędzej czy później tłum i tak mógłby ich przecież rozdzielić. Poza tym, w całym zamieszaniu dookoła, w uporczywym dążeniu przed siebie i szukaniu sprawców całego wydarzenia, nie musiał patrzyć w stronę podestu, na którym już za chwilę pojawić się mieli skazańcy.
Dotarłszy do Victora starał naprawdę skupić się na dziewczynie, na kręgu najbliższych osób, na hałasie znajdującym się wokół niego. Chciał wykonywać swoją pracę najlepiej jak umiał, ponieważ to właśnie było to, do czego został stworzony. To co kochał postrzegane przez niego nieco inaczej niż przez każdego innego Strażnika.
- Doskonale – powiedział do mężczyzny, po czym przyjrzał się uważnie dziewczynie. Wyglądała młodo i naprawdę szkoda by było, gdyby coś jej się stało. Szkoda, gdyby musiała zmagać się z niezbyt łagodnym przesłuchującym, a jednak takie właśnie były procedury – Zdecydowanie, mam jednak wrażenie, że w tej chwili nie przeciśniemy się przez ten tłum… - zaczął wodzić wzrokiem dookoła, gdy jego wypowiedź urwały strzały. Odruchowo obrócił głowę w momencie, gdy ciało ostatniego z rzekomych członków kolczatki upadało na podest, a stojący z bronią w dłoni Strażnik Pokoju wystrzeliwał kolejną kulę prosto w swoją głowę. Miał wrażenie, że na chwilę wszyscy umilkli, zapominając o buncie, o flarach, o wszystkich różnicach, które kiedykolwiek między nimi istniały. Ale może było to tylko wrażenie, krótka sekunda, ponieważ po chwili głosy znów zaczynały do niego docierać. Wciąż oszołomiony, spojrzał na wielbicielkę flar, nie dając w żaden sposób poznać po sobie, że wydarzenie sprzed chwili wywarło w nim jakiekolwiek emocje. A wywarło, musiał to przyznać i był niemal pewien, że samobójstwo stróża prawa jeszcze przez długi czas będzie utrzymywać się na językach całego Kapitolu.
- Radziłbym ci już dzisiaj nie pyskować – zwrócił się do brunetki wyjątkowo chłodnym głosem – Mam dość trupów na dzisiaj, jak chyba każdy z nas – rzucił jeszcze, zauważając, że tłum dookoła zaczyna się przerzedzać. W duchu westchnął z ulgą, gdy zauważył, jak w dłoni złapanej dziewczyny nagle pojawia się pistolet, wycelowany prosto w udo jego kolegi. Westchnął ciężko, nawet nie siląc się na wyjęcie własnego, gdy zza pleców dobiegł go głos kolejnego strażnika, sugerującego to samo co Victor.
- Powinnaś wreszcie uwierzyć, że straciłaś swoje pięć minut – powiedział, po czym szybkim ruchem ścisnął drugi nadgarstek dziewczyny, wyrywając jej z dłoni broń i oddając koledze – A teraz idziemy, nie zamierzam tracić tu żadnej kolejnej sekundy – pchnął ją lekko, wciąż ściskając i wyginając obie ręce do tyłu, aby móc ją wygodnie prowadzić przed siebie. Zapowiadał się długi dzień i procedura, która nie należała do jego ulubionych.
(emmm, to jak, idziemy przesłuchiwać czy coś?)
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Brama główna - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Brama główna   Brama główna - Page 8 Empty

Powrót do góry Go down
 

Brama główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

 Similar topics

-
» Główna ulica
» Kwatera główna
» Sala główna
» Główna Ulica
» Główna Przystań

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-