Wiek : 20 Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków
Temat: Better forget it Pon Sie 12, 2013 10:03 pm
Jackson Blomwell, lat 17 Przez jedną chwilę chciałem przestać. Widziałem strach w jego oczach. Mokre od potu włosy lepiły mu się do czoła, oddech przyspieszył. Żyłka na skroni pulsowała tak szybko, jak jeszcze nigdy dotąd.
- Jackson, opanuj się! Zabijesz go! Tak, zabiję. A może nie... - Idioto, odłóż to! Idioto? Śmiesz nazywać mnie id... - Nie jesteś taki! A skąd wy, do cholery wiecie, jaki naprawdę jestem?! Mam siedemnaście lat. Nie mam nikogo. Mam tylko swoją dumę, siłę. Posłuch. - Zgnijesz w więzieniu, tego chcesz? Czego chcę? Poznać rodziców. Żyć. Tutaj nie da się żyć. Więc jaka różnica?
Krew trysnęła z szyi Josiaha, brudząc mi dłonie i koszulkę. Nóż tkwił głęboko. Cała energia opuściła mnie w momencie, w którym cios w potylicę powalił mnie na krzesło. Nie czułem zupełnie niczego. Strachu, żalu, wyrzutów sumienia. To nie była krew. Miałem wrażenie, że oglądam film. Kolejny horror z rodzaju tych, które puszczali nam czasem dla umilenia halloween.
- Co ty sobie myślałeś? Nie wiem, nie mam pojęcia. Nic.
Wzruszyłem tylko ramionami. O, taka była moja reakcja na moment, w którym wykrwawiający się Jo leżał w skrzydle szpitalnym, a ja siedziałem w pokoju przesłuchań drugą dobę z rzędu. Miałem dość, ale z drugiej strony czułem, że wszystko mi jedno.
- Powiesz mi wreszcie, co tobą kierowało, gówniarzu? On... Rozlega się pukanie do drzwi. Leniwie odwracam głowę i widzę jednego z lekarzy. - Zmarł. Godzinę temu.
Wtedy dotarło do mnie wszystko. Po kolei. Od: „K****, ja go zabiłem.” przez wszystkie nagle odtwarzające się w głowie szczegóły i myśl, że nie chcę pamiętać. Pragnąłem zniknąć.
- Przepraszam – rozlega się po Sali i odbija echem. To pierwsze słowo, jakie wypowiadam od dwóch dni. Po policzku spływa mi łza. Jestem gotów ponieść karę.
Trafiłem na kilka dni do celi. To nie kara, to nagroda. Byłem sam, nie musiałem się bronić ani nikogo krzywdzić. I jeszcze raz, byłem sam.
Ostatnio zmieniony przez Jackson Blomwell dnia Nie Wrz 01, 2013 3:37 pm, w całości zmieniany 3 razy
Jackson Blomwell
Wiek : 20 Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków
Temat: Re: Better forget it Sro Sie 21, 2013 8:21 pm
1:30 J.B.
To mój pierwszy dzień na froncie. A właściwie noc. Docieramy do granic Kapitolu, cudem dorwałem kawałek papieru i rysik od ołówka. Mówią, że robi się niebezpiecznie. Skończyłem wartę, ale nie mogę spać.
Zastanawiam się, czy wrócimy do domu. I czy w ogóle mam jakiś dom. Nie wiem, który dzisiaj, straciłem rachubę czasu dawno temu. Szczęśliwi czasu nie liczą, ale nieszczęśliwi robią chyba to samo, żeby zapomnieć o żalu i złości. Czasu, przez jaki się utrzymują.
Wiem jedno, mam walczyć w obronie wolności. Czyjej? Chyba nas wszystkich.
Dowództwo uważa, że jesteśmy dobrzy. Jako oddział, jako żołnierze, fachowcy. Szkoda, że już dawno przestałem uważać siebie za człowieka.
16:30 J.B.
Ten szpital jest okropny. Ciągle chcą rozmawiać, a ja mam dość. W ciszy jest lepiej, spokojniej. W ciszy się nie boję.
Dają mi jakieś leki, ale po nich tylko śpię, a rano wymiotuję. Powiedziałem im. Nie przestali.
4:44 J.B.
Ktoś u mnie był. To dziwne, bo jej nie znam. Tak, to ona. Też nie mogła spać, więc przyszła do mnie. Do popaprańca. Ja bym się bał.
Usiadła jak gdyby nigdy nic, a ja powstrzymałem się od wyrzucenia jej za drzwi. Dziwne, że w ogóle miałem jakiekolwiek skrupuły.
Może potrzebowałem Może wreszcie zasnę.
Opowiadała mi o sobie. Ja tylko dlaczego się tutaj znalazłem. Nie chcę pamiętać.
Polubiłem Jasmine.
Lepiej spróbuję się przespać. Podobno zrobiłem postępy i mają mnie stąd wypisać za kilka dni.
Zaczynam tęsk
Ostatnio zmieniony przez Jackson Blomwell dnia Nie Wrz 01, 2013 3:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Jackson Blomwell
Wiek : 20 Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków
Temat: Re: Better forget it Pią Sie 30, 2013 9:27 pm
Raport nr 06784 Sporządzający: Abdigo Hewertson
Nazwisko i imię: Blomwell Jackson Rodzice: nie dotyczy Wiek: 16 lat Miejsce zamieszkania: Dystrykt trzynasty
Obserwowany przez siedem dni od 13 do 20 listopada b.r. wykazuje zachowania agresywne i antyspołeczne. Wielokrotnie zaobserwowano używanie przemocy zarówno słownej jak i fizycznej wobec rówieśników i młodszych takie jak słowa obraźliwe, kopanie, bicie oraz groźby. Kilkakrotnie nastąpiła obraza kuratora, a więc urzędnika Państwowego, za co na w.w. nałożona została kara grzywny, która może zostać zamieniona na prace społeczne, jeśli wyższe organy wyrażą taką wolę lub też ukarany nie będzie w stanie wypłacić należności. Najbardziej interesującym dla sprawy incydentem było poważne pobicie Giliana Kolna przebywającego w domu dziecka od lat siedmiu. Poszkodowany trafił do szpitala na trzy doby z poważnym złamaniem kości udowej i ramieniowej.
Zalecenia
W związku z wyżej wymienionymi przykładami zachowań zaleca się ustanowienie nad w.w. opieki kuratora, a jeśli jego zachowanie nie ulegnie zmianie, umieszczenie go w zakładzie poprawczym w którymś z dystryktów bądź więzieniu dystryktu trzynastego.
Wnioski końcowe
Zastraszające jest, na jak niskim poziomie jest opieka w domu dziecka, można wyciągnąć wnioski nie tylko o nieudolności personelu, ale też zbyt małej jego liczbie. Mimo, iż nie to stanowi treść raportu muszę dodać, iż ten sposób wychowania młodzieży prowadzi jedynie do jej demoralizacji i utraty jakiegokolwiek potencjału społecznego. Niezbędne są radykalne zmiany.
Z poważaniem, Abdigo Hewertson
Raport odrzucony na wniosek [dane usunięte].
Ostatnio zmieniony przez Jackson Blomwell dnia Nie Wrz 01, 2013 3:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Jackson Blomwell
Wiek : 20 Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków
Temat: Re: Better forget it Pią Sie 30, 2013 9:45 pm
02:08 J.B.
Znalazłem ten rysunek w swoich papierach. Tak, tych, do których nie powinienem mieć dostępu. Zadziwiające, że jeszcze to trzymają, chociaż ja umiałbym narysować go z pamięci obudzony w środku nocy. Zawsze ten sam obraz. Ja i inni. Ja, próbujący bronić się przed Nimi, ale nigdy nie umiałem. A może to moje własne demony wcielone w ludzką skórę?
- Każdy z was coś narysuje. Siebie z kolegami, ulubioną zabawkę, co chcecie – powiedziała wychowawczyni, nawet nie siląc się na uśmiech. Miała większe problemy niż grupa dzieciaków, zaczynało być za gęsto, a ona starała się załatwić więcej pomieszczeń. - Jackson, dlaczego nie chcesz rysować? – zapytała, podchodząc do drobnego chłopca z burzą ciemnych, potarganych włosów na głowie. Podniósł na nią lekko pusty, ale wciąż ufny wzrok pięcioletnich oczu. - Nie umiem – odpowiedział smutno, przesuwając bezwiednie palcem po kartce. Jego przedramiona zdobiły wielokolorowe siniaki. Bolały, ale nigdy się nie przyznawał. Jakiś starszak przycisnął go kiedyś do ściany mówiąc, że jeśli piśnie słówko, nie będzie chodził. A on bardzo lubił biegać, więc uronił tylko kilka łez schowany pod łóżkiem i nie odezwał się na ten temat ani razu. Nikt nie pytał. To była norma. Rozmowa skończyła się z chwilą rozpoczęcia się bójki w przeciwległym końcu sali. Jack odłożył ołówek do pudełka i usiadł pod jedną ze ścian. Zamknął oczy, wyobrażając sobie, że dookoła jest cicho i spokojnie.
- Jackson, dlaczego nie chcesz rysować? – zapytała ta sama, zmęczona życiem kobieta pewnego ośmiolatka, tak samo chudego jak kilka lat wcześniej. Jego rąk nie zdobiły siniaki, ale głębokie zadrapania, a lewe ramię od łokcia do nadgarstka zdobił szarawy gips. Wzruszył lekko ramionami. Zniknęło gdzieś to ufne dziecko. Tak samo jak poczucie bezpieczeństwa po dziesiątej tego roku wizycie w szpitalu. Poprzedniego roku to tylko złamana ręka, tego miał na koncie między innymi pęknięte żebro. - Jack, nieładnie jest nie odpowiadać. Obdarzył ją chmurnym spojrzeniem, a jego oczach pojawiły się łzy. - Nie umiem rysować – odparł, biorąc do prawej ręki ołówek. Był leworęczny, więc kontury okazały się poszarpane i nierówne. Odbicie tego, co tak naprawdę czuł. Spod jego ręki wyszedł taki sam obrazek jak zawsze. On i reszta. Odgrodzeni murem, który zawsze starał się wybudować. Kobieta nie miała już siły martwić się o kolejne dziecko. Właściwie była pewna, że nie umie mu pomóc. Musiała biec do najmłodszych, do innej Sali. Kartka zsunęła się na podłogę z cichym szelestem, kiedy do szatyna podeszło dwóch barczystych wyrostków. Mieli może po dwanaście lat. - Co mówiliśmy o cieniasach? – zapytał jeden z nich moment przed tym, jak Jackson został zwalony z krzesła uderzeniem pięści.