|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Główna ulica Czw Maj 02, 2013 9:34 pm | |
| First topic message reminder :
Niegdyś kolorowa i tętniące życiem, po rebelii całkowicie zniszczała. Wystawowe szyby w większości wybito, asfalt pokrył się błotem i kurzem, z murów odpada tynk, a ulice zaścielone są śmieciami. W zaułkach łatwo można spotkać handlarzy kontrabandą; jak na ironię, jest to jedno z miejsc najczęściej patrolowanych przez Strażników Pokoju. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Główna ulica Pią Sie 09, 2013 9:30 pm | |
| Sig widziała w oczach dawnej przyjaciółki strach. Nawet, gdy próbowała go ukryć to Sig widziała, że się jej boi. - Nie zrobię Tobie krzywdy. Następnym razem po prostu nie pojawiaj się znikąd... - Powiedziała spokojniejszym głosem. Niemalże była bliska głosu sprzed dwóch lat. Głosu dawnej Sigyn. - Gdzie byłaś, Sig... Annelise? Szukałam Cię, zresztą nie tylko ja. Wszyscy Cię szukaliśmy. Kobieta obserwowała dziewczynę czujnym spojrzeniem. Nie potrafiła już zrzucać maski. Nie potrafiła już przytulać kogoś, ani śmiać się szczerze. Zauważyła, że Jazz odsunęła się od niej. - Umarłam. - Odpowiedziała cicho. - Gdzie byłam? Dalego poza granicami Panem, ale to nie rozmowa na środku głównej ulicy Jasmine. - Odparła poważnym tonem głosu. Tak. Opowiadanie o tym co się z nią działo oraz dlaczego wróciła nie było dla obcych uszu. Najlepiej byłoby, gdyby pojechały do Dwójki, do jej domu. Tam wszystko by opowiedziała. Ze szczegółami nawet mogłaby. - Co ty robisz w Kwartale? Chyba nie postanowiła Ciebie tu wysłać ze względu na nazwisko? - Miała na myśli oczywiście Coin. Po chwili złapała delikatnie dłoń panny Snow i zamknęła ją w swoich dłoniach. Był to delikatny gest w jej stronę, ale w tej chwili tylko na to było ją stać. Nie potrafiła przytulić. W szczególności po tym jak uśmierciła swego kata. Patrzyła na Jasmine z lekką troską na twarzy, przebijającą się przez maskę zrobioną z lodu i stali. |
| | | Wiek : 18 lat Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna
| Temat: Re: Główna ulica Pon Sie 12, 2013 8:18 pm | |
| Przepraszam, że dopiero teraz ;_;.
-Nie zrobię Tobie krzywdy. Następnym razem po prostu nie pojawiaj się znikąd... A więc zauważyła moją spanikowaną reakcję. Natychmiast ostro skarciłam się w myślach. Oczywiście, że nie zrobiłaby mi krzywdy, to przecież moja Sig. Moja przyjaciółka. Moja siostrzyczka. Postąpiłam głupio, a, co gorsze, nie miałam teraz żadnego mądrego pomysłu co do zgrabnego wyjścia z sytuacji. Zanim jednak zdążyłam się odezwać albo, co gorsza, jeszcze bardziej zrujnować sytuację, ponownie odezwała się Sigyn. Annelise. -Umarłam. Gdzie byłam? Dalego poza granicami Panem, ale to nie rozmowa na środku głównej ulicy Jasmine. A więc dotarła dalej ode mnie, skwitowałam w myślach, obdarzając przyjaciółkę zaniepokojonym, troskliwym spojrzeniem. Strach zniknął, pozostawiając po sobie tylko poczucie winy. Zmiana, która w niej zaszła, musiała być skutkiem tego, co przeżyła i zobaczyła. Więc raczej mogłam uznać, że jej życie poza granicami Panem nie było kolorowe. Pragnęłam jak najszybciej dowiedzieć się, co konkretnie się stało i pomóc Sig, pocieszyć ją... ale miała rację i nie mogłam temu zaprzeczyć. To nie była rozmowa na środek ulicy KOLCa. -Jasne, to nie najlepsze miejsce- mruknęłam pod nosem zmartwionym głosem.- Może byśmy się spotkały? Co ja mówię, MUSIMY się spotkać. Już teraz nie pozwolę Ci zniknąć, nie ma mowy. -Co ty robisz w Kwartale? Chyba nie postanowiła Ciebie tu wysłać ze względu na nazwisko? Dziewczyna ujęła moją dłoń, a na jej twarzy chyba przez chwilę błysnęło coś na kształt troski. Uśmiechnęłam się lekko, ale smutno, i ścisnęłam lekko jej dłoń. -Nie, nie, nie martw się. Pracuję tutaj, konkretnie w tutejszej szkole. Staram się pomagać najlepiej, jak umiem... jeśli rozumiesz- dodałam z naciskiem, myśląc o przemycanym na lekcje jedzeniu i kilku ubraniach czy też kocach. Następnie westchnęłam i odegnałam od siebie wizję szkoły, zbyt ściśle wiązała się ona z Benem. Czy też Maxem. -A Ty?- zapytałam ostrożnie, łagodnie, uśmiechając się do przyjaciółki. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Główna ulica Sro Sie 14, 2013 2:51 pm | |
| // sorki, że tak długo. Koncert i przygotowania do niego <3
- Rozumiem. - Odpowiedziała na słowa o pomocy w szkole. Obserwowała minę Jasmine. Chciała się dowiedzieć jakie myśli krążą jej w głowie. Mimo wszystko dalej darzyła ją tą samą sympatią co dawniej z tym, że... teraz ona sama nie potrafiła okazywać emocji, czy przywiązania. - Ja? Leczę ludzi. Jak dawniej... - Odpowiedziała na pytanie Jazz. Rozejrzała się po okolicy. Miała skupioną minę jak gdyby szukała niebezpieczeństwa. Nie czuła się bezpiecznie. Nigdy nie czuła się bezpiecznie. Chyba, że była w swoim domu, gdzie czekał na nią ukochany pies. Tam czuła się bezpiecznie. Schowana w lesie, nie nękana przez nikogo, broniona przez kudłatego psa. Poza domem jednak żyła w ciągłym stresie. Ciągle martwiła się o własne bezpieczeństwo, a mimo tego wychodziła i dalej leczyła ludzi. Musiała czymś zająć ręce. Była ćpunką. Nie potrafiła wytrzymać dnia bez leczenia ludzi. Uświadomiła to sobie w lesie, gdy nie było Cadena obok niej... gdy była całkiem sama, zdana na własne umiejętności przetrwania. - Spotkać. Tylko gdzie? Wszędzie są podsłuchy... - Mruknęła niezadowolonym tonem głosu. Nie żeby pomysł spotkania jej się nie podobał. Bardziej ją wnerwiało to, że nie będzie mogła szczerze porozmawiać. Co prawda i tak pewnie nie będzie mogła przez blokadę emocjonalną, ale przynajmniej nie będzie znerwicowana i nie będzie zaglądać do każdego miejsca w poszukiwaniu podsłuchu. - U mnie może... - Dodała po chwili zdziwiona, że w ogóle zaproponowała swoje miejsce zamieszkania jako miejsce spotkania. |
| | | Wiek : 18 lat Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna
| Temat: Re: Główna ulica Czw Sie 15, 2013 7:47 pm | |
| Nie ma sprawy. <3
Natychmiast podchwyciłam temat. -U Ciebie? Brzmi świetnie- skwitowałam z uśmiechem, odgarniając z czoła jasne kosmyki włosów, które zdążyły już wysunąć mi się spod czapki i zacisku wstążki. Nie mogłam ukryć jednak niepokoju, który zalęgnął się we mnie przy pierwszym spojrzeniu na twarz Sig. Oczywiście, pozostała piękna i młoda jak zawsze, ale mimo wszystko zmiana, która w niej zaszła, nie przestawała mnie martwić. Oczy już nie błyszczały jej jak dawniej, pozbawione pewnej prostej i bezinteresownej radości, którą obdzielała kiedyś wszystkich ludzi dookoła, nie uśmiechała się też, a cerę miała dziwnie pobladłą. I do tego te słowa... Miałam złe przeczucie i nie mogłam się doczekać naszej rozmowy. Mimo całego bagna, które teraz przechodziłam, byłam gotowa jej wysłuchać i pomóc na tyle, na ile to było możliwe. Byłam jej to winna. -Powiedz mi tylko, gdzie i kiedy- dodałam z uśmiechem.
Przepraszam za beznadziejność tego posta, ale cudem dorwałam się do klawiatury i piszę na czas ._.. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Główna ulica Czw Sie 15, 2013 9:40 pm | |
| Sig podeszła niebezpiecznie blisko do Jasmine i pochyliła się, by szepnąć jej do ucha. - Przyjedź do Dwójki. Odnajdę Ciebie tam. Urlop mam po bankiecie z okazji Igrzysk. Odsunęła się i spojrzała na dziewczynę. Dalej miała blond włosy. Dalej była młoda i piękna, ale tak samo jak Sigyn miała zmartwienia na głowie, które było widać. Sig postanowiła wypytać ją o to, gdy ta tylko się pojawi w jej domu. - Mam nadzieję, że przyjdziesz. - Dodała po chwili. Co prawda mało przekonującym tonem, ale po oczach było widać, że naprawdę ma nadzieję, że Jazz przybędzie do Dwójki. Zależało jej na tym. Coś czuła, że będzie jej potrzebowała. Jej towarzystwa. Miała takie przeczucie, że coś się na bankiecie wydarzy. Tam za każdym razem coś się działo. Może to dlatego, że ona się tam pojawia. Możliwe... Uścisnęła dłonie Jasmine mocno, ale nie za mocno. Po prostu doskonale czuła nacisk na nich, ale nie odczuwała bólu. No chyba, że się zrobiła nadwrażliwa, ale Sig nie dopatrzyła się jakiś szczególnych zmian. - Nic się nie zmieniłaś. - Powiedziała siląc się na kolejny tego dnia uśmiech. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Główna ulica Sob Sie 17, 2013 11:14 pm | |
| //brama główna
Grzeczności odeszły, została awangarda w straży, kiedy to człek nie tak znowu radośnie gapiący się na nasze dokumenty postanowił nie przeciągać w nieskończoność procedur, a dość szybko puścił nas przed śmiertelną Czarną Bramę, która przybliżała mi się w oczach, ogólnie świat postanowił nie stać równo w swych posadach i zechciał jakby nagle wywrócić się do góry nogami, tym razem w sensie przeklęcie dosłownym. Na twarz wkroczył mi średnio zadowolony wyraz, ale trzykrotnie nerwowo mrugnąłem, poprawiłem zwisającą z ramienia torbę i wziąłem głęboki oddech, po czym ostatni raz w Dzielnicy obróciłem się do moich towarzyszów. - Komu w drogę temu czas lub coś w ten deseń – powiedziałem, nie mogąc ukryć już tej dozy niepewności, która wpędzała mnie w mini szaleństwo. A co, jeśli mieszka tam kompania głodujących kanibali, którzy rzucą się na mnie z rozgrzanymi do czerwoności widłami i wepchną mnie do gorącego kotła, aby z moich trzewi ugotować aromatyczną zupę? Brama z dziwnym stukoto-łoskotem uniosła się, ukazując swe piękne wdzięki, na które nie chciałem nawet patrzeć. Po chwili ostatecznego zawahania ruszyłem się z miejsca, może nieco zataczając, może spowolniony przez próby przełamania głupich barier, które powstrzymywały mnie przez postawieniem kolejnego kroku. Na początku zobaczyłem drogę. Zwykła droga, bardziej przypominająca opuszczoną ścieżkę gdzieś na wschodnich obrzeżach starego Kapitolu, kiedy jeszcze nikt barbarzyńsko nie podzielił go na dzielnice, dzielące bardziej nie bezimienną ziemię, a jakby łamiąc podstawowe rozbicie na niebo i piekło. Oba mogły być wszędzie. Albo nigdzie, tak jak teraz. Potem w oczy rzuciły mi się domy. A może ich prawidłową nazwą były „rudery”? Walące się budynki, dziurawe dachy, sypiące elewacje. Coś wywróciło mi się w żołądku, jakby upierdliwy koń kopnął mnie złośliwie kopytem prosto w brzuch, zmuszając do zgięcia w pół i trwania tak, od stóp do kolan w śniegu, dygocząc na zimnie, przełykając natrętne łzy i czekając na pomoc. Ale ja nie zatrzymałem się ani na chwilę, krocząc z dumnie podniesioną głową (a przynajmniej się starałem!) i nie spoglądając nawet na ludzi, którzy żałośnie majaczyli się na horyzoncie. Co tam budynki. Co tam głód. Co tam zniszczenie. Co tam brud. Co tam śmierć. I chociaż czułem się, jakby ktoś porządnie przywalił mi w czerep, to szedłem dalej, do przodu, nie wiedząc nawet, gdzie mogą ponieść mnie nogi. Że też nie miałem przy sobie mapy! Ani kompasu. GPSa. Czegokolwiek. - Pytanie, co teraz – rzuciłem w przestrzeń, wiedząc jednak, że ktoś z moich towarzyszy usłyszy owe haniebne słowa, w idiotycznie dobitny sposób pokazujący, że do zostania przewodnikiem szkolnych wycieczek nadawałem się jak jasna cholera. Czyli w ogóle. Powstrzymując się od podenerwowanego westchnięcia, odwróciłem się o sto osiemdziesiąt stopni.- Dobra, trzeba się chyba wtopić w tłum, więc nie powinniśmy chodzić wielką grupą. Ahoj, ludzie najdrożsi! Niech ktoś mi udzieli dobrowolnie wywiadu. Nie chcę przecież być nachalny. Ani błagać na kolanach. Czy zmuszać. Grozić Strażnikami Pokoju. Nie, wtedy wywiady nie będą wiarygodne, a to o tą wiarygodność chodzi, nieważne, że i tak słowa naszych rozmówców zostaną mocno zmienione, przekształcone w papkę pełną nienawiści i braku szacunku czy wdzięczności wobec naszej jakże wspaniałej i miłosiernej władzy. A niech szlag ją trafi. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Główna ulica Nie Sie 18, 2013 12:11 pm | |
| | Brama Główna
Chociaż stałą przepustkę otrzymała dopiero z okazji tej misji, zdarzało jej się już bywać w Kwartale kilka razy. Czasem przechodziła na piękne oczy, innym razem na zwykłą legitymację dziennikarską, ale od czasu zaostrzenia przepisów, nie mogła już liczyć na takie ulgi. Chyba, że w okolicy znajdował się akurat Charles, który wciskał Strażnikom jakąś bajeczkę o wyciąganiu konsekwencji z nieposłuszeństwa podwładnych. O tak, już się nie mogła doczekać tej bury. Z lekkim uśmiechem na ustach pomaszerowała za Nickiem, trzymając Vivian pod ramię. Nie zapomniała o tym, że to przyjaciółka była jedną z osób, które pomogły jej wydostać się z Kwartału ostatnim razem. Dziś zdecydowała więc, że będzie się jej trzymać, dla bezpieczeństwa i zdecydowanie dla przyjemności. Miały do nadrobienia kilka tematów. Dołączyła do nich Lana, z którą przecież także znały się z Trzynastki. Dawno nie widziała tej dziewczyny, więc posłała jej tylko ciepły uśmiech i zanotowała sobie w pamięci, że jeśli będą nocować w tym samym miejscu, na pewno wpadnie do niej na wieczorną herbatkę. -Co z naszym noclegiem? Mamy wynajętą jakąś uroczą kwaterkę, czy zajmiemy się tym dopiero teraz? - zapytała, a jej myśli, nie wiedzieć czemu, pogalopowały w kierunku Violatora. Przecież nie będą tam nocować. Prawda? Rozejrzała się dookoła, lecz na razie nie wyłapała żadnych potencjalnych rozmówców. Odruchowo dotknęła swojej torby, w której miała schowane wszystkie potrzebne narzędzia do wywiadów, dyktafon, notes i kilka długopisów. Wolała nie zabierać laptopa do Kwartału, stałaby się jeszcze lepszym celem dla złodziejów. -To co, my z Viv może pójdziemy tamtędy? - wskazała na jakąś uliczkę między podejrzanymi sklepami, która zakręcała potem w znanym Rory kierunku.
| Vivian, możesz nas już przenieść po Twoim poście? |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Główna ulica Nie Sie 18, 2013 12:58 pm | |
| Sigyn kątem oka zauważyła znajomą twarz. Dominic Terrain. Potem zauważyła Rory Carter, a jeszcze później Vivian. Coś się działo, ale Sigyn nie miała w planach sprawdzać o co chodzi. Spojrzała na Jasmine i lekko się uśmiechnęła. - To zobaczymy się w Dwójce za jakiś czas. - Powiedziała po czym włożyła w dłoń Jazz karteczkę z numerem telefonu. - Muszę już iść. - Dodała po chwili po czym ruszyła przed siebie w stronę Głównej Bramy, by wyjść z KOLCa.
// Główna Brama |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Główna ulica Nie Sie 18, 2013 1:38 pm | |
| Viv uśmiechnęła się do Nicka porozumiewawczo i już odwróciła się do Rory, kiedy nagle jej uśmiech spełzł z twarzy, a ona sama wydęła wargi, uśmiechając się złośliwie. - Suka –rzuciła pod nosem w stronę przechodzącej Sigyn Stark, tak cicho, że tylko Nick i Rory mogli to usłyszeć. Krew znów w niej zawrzała, a ona sama miała ochotę złapać białowłosą i przejechać nią lśniące posadzki w siedzibie Coin i te brudne w Kwartale. Nie była głupia, nie, i przyjrzała się temu zdjęciu. Być może to był fotomontaż… A może i nie. Kiedyś Nick wyjaśnił jej, że prawdziwe zdjęcie można przerobić tak, by wyglądało na zwykłą podróbkę – i ludzie faktycznie dawali temu wiarę. Ale ona nie miała już siły do kłamstw i wszystkiego innego. Nie umiała uwierzyć Sig tak, jak wierzyła kiedyś. Wystarczyło jej tych kłamstw. - Nick, będziemy mogli potem pogadać? – spojrzała na kuzyna błagalnie, jakby chcąc dać mu do zrozumienia, że chodzi jej o sprawę, którą poruszyła w smsie. Była pewna, że on ją zrozumie. Zawsze rozumiał, nawet wtedy, gdy się kłócili. - Rory, ja za tobą pójdę wszędzie – zaśmiała się, ściskając przyjaciółkę. Wiedziała, że jej też powie. Rory mogła ufać tak, jak ufa się najbliższej na świecie osobie.
// uliczka.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Główna ulica Nie Sie 18, 2013 2:52 pm | |
| Wystarczyły mi… cztery sekundy? Cztery sekundy patrzenia na drogę, na domy, na ludzi, którzy traktowali nas jak zło konieczne i atrakcję turystyczną jednocześnie, a chciałem odwrócić się i w podskokach hen przez las wrócić prosto do redakcji, a potem obcałować z tęsknotą biurko i już nigdy nie zgodzić się na zadanie w terenie. Ale, zupełnie jak przed sekundą, brnąłem wbrew sobie w ten brudny śnieg, brudną rzeczywistość, gdzie sumienie schodziło na drugi plan, a liczyło się przetrwanie. Zresztą… chwila, czy dokładnie tak samo nie było również w Dzielnicy, tej lepszej części Kapitolu, pełnej drogich samochodów, fałszywych uśmiechów i ginących w niewyjaśnionych okolicznościach ludzi? Krok. I kolejny krok. Potem czas na zawahanie. Co teraz, która droga zaprowadzi mnie do upragnionego celu? Da to, czego tylko sobie zażyczę? Doprowadzi do końca tęczy? - Co z naszym noclegiem? Mamy wynajętą jakąś uroczą kwaterkę, czy zajmiemy się tym dopiero teraz? Westchnąłem, wytężając umysł. No jak, Terrain? Co z noclegiem? Rzeczywistość KOLCa, a przynajmniej jej pierwsze wrażenie, w końcu nie dałem rady jeszcze się w nią wgłębić, przytłaczała mnie na tyle, że nie dała mi trzeźwo myśleć. Wysilałem te nienaoliwione trybiki w głowie, ruszyłem kołami zębatymi, próbując odtworzyć wiadomość, która zasiliła niedawno żołądek mojej skrzynki odbiorczej. - Ulokowali nas na głównym posterunku. Szczegółów nie znam, więc pozostaje nam modlić się o to, żeby nie zamknęli nas… – zacząłem szybko, ale przerwał mi cichy głos Vivian. - Suka. -…w celach. Popatrzyłem na nią i podążyłem za jej spojrzeniem, wkrótce trafiając na jasne włosy i dumny krok przechodzącej tamtędy osoby. No proszę, czyżby Annelise Harding, zacna lekarka, zadarła z moją kuzynką? Zerknąłem ukradkiem na Viv, próbując uspokoić ją samym wzrokiem, ale zakładam, że zupełnie mi to nie wyszło. - Nick, będziemy mogli potem pogadać? – zapytała zaraz, na co odpowiedziałem skinięciem głowy. - Jasne, jakoś się znajdziemy – rzuciłem. - Dobra, w razie czego zbierzmy się już na posterunku, mam nadzieję że wszyscy chociaż mniej więcej wiedzą, gdzie to jest? Jakby ktoś się pogubił - a wbrew pozorom zakładam, że będę to ja - to pamiętajcie, że mamy telefony. I oszczędzajcie baterie. Oczywiście, że nie byłbym sobą, gdybym parokrotnie nie zapoznał się wcześniej z rozkładem Kwartału. Nie będę naciągał prawdy i mówił, że dzięki temu doskonale znałem to miejsce, ale przynajmniej wiedziałem, jak trafić w dwa miejsca, które odwiedzić musiałem. Uśmiechnąłem się do rozmawiających Vivian i Rory, po czym patrzyłem, jak znikają w cieniu uliczki. - Nie pozabijajcie się – rzuciłem na odchodne do Charlesa i Lany, a prawdę mówiąc tylko Lany, skoro Lowella nie obdarzyłem najmniejszym nawet spojrzeniem. A potem pozostało mi tylko przełożyć zachowaną w pamięci mapę na kwartałowe ulice i modlenie się, żebym dotarł do tego nieszczęsnego miejsca, w którym na pewno kogoś spotkam. Violatorze, nadchodzę.
//Violator <3 |
| | | Wiek : 22 Zawód : Stylistka
| Temat: Re: Główna ulica Nie Sie 18, 2013 8:57 pm | |
| /brama główna Przechodzimy przez bramę, a ja rozglądam się dookoła, pierwszy raz widząc to miejsce. Dominic jak zwykle daje rady, mówi coś o noclegu... słucham jednym uchem, mając nadzieję, że mój partner ma większe doświadczenie. - Nie pozabijajcie się -rzuca Dominic i odchodzi w nieznanym kierunku. Dwie dziewczyny również zniknęły, więc oficjalnie zostałam z facetem, którego nazywają Charles. Patrzę na niego wyczekująco, ale ten jakby mnie nie zauważał. - Mhm... jasne- mruczę i rozglądam się w poszukiwaniu jakiegoś w miarę zatłoczonego miejsca. Mam przeprowadzić jakiś wywiad, tak? Bo jak na razie nie widzę tu nikogo poza Strażnikami Pokoju, którzy nas tu wprowadzili. Charles nie wygląda na miłego, a mimo to postanawiam spróbować. - To... masz jakiś pomysł? - pytam, spogląda na mnie przelotnie i zaraz odwraca wzrok. Genialnie. Chyba zostałam pozostawiona sama sobie... Ruszam więc w którąś ze stron, mając nadzieję, że uda mi się nie zgubić. Nie obchodzi mnie, czy mój 'partner' ruszy za mną czy też nie. Mam zadanie i nie zamierzam go zawalić... Idę przed siebie i do moich uszu docierają różne niepokojąc odgłosy. Czuję zapach, który raczej nie jest często spotykany w środku miasta. Mimo to biorę głęboki wdech i idę przed siebie, starając się nie wyglądać nadzwyczajnie, nie rzucać się w oczy, nie pokazywać, że jestem z Dzielnicy Rebeliantów. Zaciskam w dłoni torebkę i z lekką niepewnością poruszam się szybkim krokiem - mróz i sama obecność tutaj działają na mnie niepokojąco. /Centrum Kwartału |
| | | Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Re: Główna ulica Pon Sie 19, 2013 7:43 pm | |
| | Bilokacja z bankietu, jestem wszędzie i takie tam. I Chaz wcale nie jest niemiły. :c Kolejny dzień podobno przynosił nowe nadzieje. Z każdym wchodem rodziła się kolejna szansa. Może to właśnie dziś mieliśmy odnaleźć szczęście, wolność, czy prawdziwych siebie. Jednak Chaz nie czuł się jakoś wyjątkowo. Wczorajsze wino wydawało się nie do końca opuścić jego organizm. Kolejna wizyta w Kwartale nie wydała mu się być zachęcająca. Po pierwsze, mieli zostać tam na dłużej, a po drugie, mógł natchnąć się niechcący na Ashe. Pewne rzeczy związane z tamtą nocą chciał ułożyć sobie na spokojnie w myślach. Niektóre sprawy trzeba przemyśleć, przeanalizować. Spróbować uprzątać mętlik emocji, słów i gestów, który panował w jego głowie. Nie wiedział, jak jego umysł zareaguje na ponowne spotkanie… którego hipotetycznie nigdy miało nie być. Hipotetycznie. Nagranie, które zostawił na jego skrzynce głosowej Nick, na pewno tego nie poprawiło. Dodało jedynie kolejnych porozrzucanych faktów do chaosu, który panował w jego umyśle. Co prawda, ostatnio z ich związkiem było krucho. Może to Dominic chciał to zakończyć, by nie ranić Chaza? Albo próbował to ratować… Z lewej kieszeni grubego płaszcza Chaz wyciągnął paczkę papierosów. Zapalił jednego z nich i głęboko wciągnął dym. Skierował wzrok na Viv. Wydawała się być czymś zmartwiona lub poirytowana… może potem pogadają. Wypuścił z płuc powietrze tworząc wokół siebie chmurę szarego dymu, którą natychmiast rozwiał delikatny podmuch powietrza. Ukradkiem zerknął na nieznajomą dziewczynę. Pewnie był to ktoś, kogo Nick znał za czasów, kiedy wszystkim w Kapitolu żyło się dobrze. Jej blond włosy spływały swobodnie na ramiona. Dziewczyna wydawała się być kilka lat od niego młodsza i całkiem sympatyczna. Kolejna wymiana powietrza i przelotne spojrzenie rzucone na plecy Nicka. Chciał z nim porozmawiać, ale nie teraz… bał się, że zobaczy w jego oczach rozżalenie i ono spowoduje nieznośne ukłucie w sercu. No i Rory… Ta sama Rory, która pocałowała go w aucie, kiedy zabierał ją z Violatora. Od tamtego czasu nawet się nie widzieli, a teraz zostali skazani na swoje towarzystwo. Potem miał zamiar ją podręczyć i oddać szalik jej matki. Istniała możliwość, że dziś go nie pocałuje. Chociaż wszystko było możliwe. Przynajmniej mamy dobrą ekipę.Chłopak, z którym nie gadałeś od dawana, jego kuzynka - architekt tegorocznej areny, dziewczyna, której nie znasz i dziewczyna, która w ostatnim czasie cię pocałowała dokładnie wiedząc, że jesteś w związku. Będzie zabawnie.Wszystkie dokumenty się zgadzały i przeszli za mury Kwartału. Charles patrzył na czubki swoich butów. Były nieco podniszczone, jednak rozbawiły go słowa, które wyskoczył z jego umysłu zupełnie niespodziewanie. Dobierasz towarzyszkę, by pasowała do butów…Zaśmiał się cicho pod nosem i z trudem skupił uwagę na czymś innym. Nick powiedział kilka słów o organizacji, które Chaz miał głęboko i z poważaniem. Przecież on nie wiedział nic o KOLCu, tak samo, jak pozostała trójka. Chociaż może niektórzy tutaj bywali… w przeciwieństwie do Nicka. Swoją drogą, wpadł w dziwny humor. Zadanie wydawało mu się być idiotyczne, ponieważ i tak mieli ocenzurować wywiady. Robił to wszystko z czystej formalności, jako zastępca naczelnego i cenzor, a nie z ochoty, czy dziennikarskiej ciekawości. Do olewającego stosunku dołączyła szydercza nutka… Po chwili zostali sami, to znaczy, on i dziewczyna-której-imienia-jeszcze-nie-znał. Zerknął na nią wyczekująco, jednak wydawała się mu być nieco nadpobudliwa… albo po prostu cieszyła się z służbowego wypadu do getta. No cóż… ludzie byli różni. - Nope. - Odpowiedział głośno i wyraźnie na jej pytanie przy okazji kręcąc przecząco głową. Kto chciałby tutaj rozmawiać z rebeliantami? Opowiadać im o własnej sytuacji i odczuciach. Oczywiście, istnieli ludzie, którzy kochali siebie… jednak tutaj, gdzie wszystko było tak bardzo szare, nacyzm musiał ustąpić chęci przetrwania. Przez dłuższą chwilę mężczyzna przyglądał się jakiemuś zniszczonemu budynkowi. Obdrapane ściany i wybite okno nie prezentowały się najlepiej. Odwrócił się, by sprawdzić, czy jego współpracowniczka znajdowała się gdzieś w pobliżu. - Cholera. - Zaklną pod nosem. W końcu był na nią skazany, a ona była skazana na niego. I nie chciał mieć jej na sumieniu. Nie musieli utrudniać sobie współpracy. Jeśli się by się sprężyli, może przeprowadziliby wywiady szybciej i mieli czas z dala od tych idiotycznych obowiązków. Dostrzegł ją spory kawałek od miejsca, w którym stal. Chaz szybkim krokiem ruszył w kierunku, w którym podążała postać blondynki. | Bliżej nieokreślone miejsce… Bo nie wiemy Maryla aka Kieran chce z nami zagrać. Gonię Cię. |
| | |
| Temat: Re: Główna ulica Sro Lut 19, 2014 11:51 pm | |
| Jaki tu spokój, na-na-na-na... Przemierzając główne ulice Emma oceniała swoje szanse na wydostanie się z KOLCa bez przepustki, na którą nie miała środków. Stąd nie mogła zrobić nic w sprawie Aidena, a miesiące bez niego były uciążliwe. Jej dzieciak, jej kochany dzieciak... Ciekawe, czy ktoś mu skrajał skórki z chleba do kanapek? ...Nie, ona tego nie robiła. Aiden sam się nauczył. Mądry chłopak. I samodzielny, więc na pewno dał sobie radę! Poza tym, ładny, po tatusiu - może go przygarnęli? I tak chciałaby go mieć przy sobie. Miałaby motywację, żeby znaleźć prawdziwą pracę i zacząć zarabiać. Może nawet nauczyłaby się piec te cholerne ciasta, które młody szamał jak szalony? - Młody, gdzie jesteś? - Emma zapytała samą siebie, patrząc z powątpiewaniem na mur oddzielający ją od syna. A potem ruszyła wolnym krokiem, posyłając jakiemuś Strażnikowi bardzo niewinny uśmiech. Nic się nie dzieje, na-na-na-na... |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Główna ulica Czw Lut 20, 2014 12:08 am | |
| Spokój, spokój, czy aby na pewno? Drobny, niski, owinięty połatanym płaszczem człowieczek, o nieprzyjemnym wyrazie twarzy i pogardliwym uśmieszku na groteskowo wykrzywionych wargach, poderwał z zaciekawieniem głowę, gdy tylko usłyszał ciche kroki Emmy. Ukryty w cieniu pobliskiej uliczki, pozostawał całkowicie niewidoczny, jednocześnie mając idealny widok na przechadzającą się wzdłuż muru kobietę. Widział, jak przebiegała wzrokiem po odcinających się od reszty zabudowań cegłach, nie umknęło mu również spojrzenie, które rzuciła Strażnikowi Pokoju. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i paskudniej, a kiedy znalazła się w zasięgu słuchu, zacmokał cicho. - Mówimy do siebie, hm? - odezwał się, robiąc krok do przodu i wyłaniając się z najgłębszego cienia, chociaż wciąż przebywając w półmroku. Włożył jedną dłoń do kieszeni, po czym wyciągnął z niej zapalniczkę i pogniecioną paczkę papierosów. Pstryknął niewielki płomień, a następnie powietrze wypełniło się gryzącym dymem. - Kogo to szukasz, blondyneczko? A może - czego? D z i u r y w całym? - Uniósł wyżej krzaczaste, jasne brwi, wskazując podbródkiem na mur i parsknął, śmiejąc się z własnego żartu. - Bo tu jej nie znajdziesz, o nie. Zabłądziłaś w nie ten rejon. - Uśmiechnął się krzywo, odsłaniając kilka pożółkłych zębów. - Ale coś mi się wydaje, że możemy wzajemnie sobie pomóc - dodał po chwili, wyciągając opakowanie papierosów w stronę Emmy. - Co powiesz, blondyneczko?
|
| | |
| Temat: Re: Główna ulica Czw Lut 20, 2014 12:52 am | |
| - O żesz ku... - Emma zatopiona we własnych myślach nie zauważyła jegomościa chowającego się w cieniu, przez co dostała mini-ataku serca. Od razu się napięła, a ręce odruchowo zacisnęły się w pięści, żeby jakby co lać po mordzie. Szybko zlustrowała mężczyznę i zarejestrowała jego zapach. Wzdrygnęła mocniej ramionami, poprawiając czerwoną kurtkę i skinęła facetowi głową. Trochę karykaturalnie wyglądały męskie gesty w jej wykonaniu, z drugiej jednak strony - były tak naturalne, że odejmowało im to jednocześnie śmieszności. Ot, taki paradoks. - E tam, tak myślałam sobie na głos. - Wyjaśniła pokrótce, obserwując uważnie każdy gest mężczyzny. Co mu do jej dziur? Niech sobie własne poszuka! - Niczego nie szukam, dobra? - Powiedziała po chwili, trochę ostrzej. Dopiero co wyszła z aresztu. Jak ten tutaj wkopie ją znów do pierdla, to znów poszukiwania Aidena się opóźnią i będzie w tak zwanej czarnej dupie. Po chwili wahania wyciągnęła rękę po papierosa, w duchu modląc się, żeby nie były to własnoręcznie zwijane, a potem sklejane śliną fajki. Miss Delikatności nie była, ale miała swoje granice. Wymiana płynów ustrojowych przez narządy trzecie z tym facetem było zdecydowanym jej przekroczeniem. Pewnym krokiem weszła w cień uliczki, niedbałym gestem macając tylną kieszeń spodni, sprawdzając, czy nóż ceramiczny siedzi i czeka na użycie. - Czego chcesz? - Zapytała, krzyżując ramiona, dłoń z papierosem zostawiając na wierzchu i zaciągając się nim spokojnie. Wzajemnie pomóc, jasne. Emma nie miała zamiaru pierdolić się z przegniłym staruchem - w dosłownym i metaforycznym tego słowa znaczeniu. Dlatego chciała od razu przejść do konkretów, by nie tracić czasu i nie zostać z niczym. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Główna ulica Czw Lut 20, 2014 1:11 am | |
| Wyglądało na to, że mężczyzna niezbyt przejął się ostrym tonem głosu Emmy, bo po prostu czekał, cmokając od czasu do czasu i uśmiechając się tajemniczo, jakby wiedział, że koniec końców zainteresuje się jego propozycją. Odsunął się nieznacznie, kiedy weszła w cień, robiąc jej miejsce i jednocześnie rzucając ostrożne spojrzenie w stronę wylotu uliczki. Raczej nikt ich nie obserwował, ale wolał nie podejmować tego ryzyka. - Nie tego, co chodzi ci po głowie - mruknął mężczyzna, znów parskając cicho. Jego śmiech przypominał nieco szczekanie psa. - Ale dobra, chcesz do rzeczy, to do rzeczy - dodał po chwili, ostatni raz zaciągając się papierosem i rzucając niedopałek w kałużę nieopodal. - Mam coś, co potrzebuję przekazać komuś po drugiej stronie. Zrobiłbym to sam, ale stara dziura w murze jest załatana, a nowa jest za wysoko na moje stare kości. - Jakby dla potwierdzenia własnych słów, przestąpił z nogi na nogę. W powietrzu rozległo się nieprzyjemne pyknięcie, kiedy coś przeskoczyło mu w obydwu kolanach. - Miałem zaufanego człowieka - powiedział, nie wiadomo, czy do kobiety, czy już do siebie. - Ale przepadł. Złapali go, ot co. Mówiłem gówniarzowi, żeby nie latał w tę i z powrotem, bo w końcu się zorientują. - Urwał, przypomniawszy sobie o obecności Emmy. - No ale nieważne. Szybka piłka, blondyneczko. Wchodzisz w to, czy nie?
|
| | |
| Temat: Re: Główna ulica Czw Lut 20, 2014 1:28 am | |
| Em zmrużyła oczy i zacisnęła zęby, co uwydatniło jej szczękę. Był to nieświadomy odruch obronny, przez który pewnie miała wyglądać na twardszą i groźniejszą. Czy wyszło? Cóż, trzeba by było zapytać rozmówcy, który chyba nic sobie jednak z tego nie robił. Kąciki ust kobiety wywinęły się niechętnie ku górze, prezentując zniesmaczony, wymuszony uśmieszek na żarcik i parsknięcie mężczyzny. No, doprawdy... Wysłuchała go, kiwając raz, czy dwa głową. Gdy skończył, opuściła na chwilę oczy na kałużę, przy której stali. Przezorny zawsze ubezpieczony. To nie była jej dewiza życiowa, ale z drugiej strony, nie była przecież na tyle głupia by pchać się w byle układ, jeśli tylko ktoś jej go zaproponował. Martwa nie odnajdzie Aidena. Nie, nie było co pchać się na siłę i skakać w nieznane wody. Tym bardziej, że w KOLCu, gdzie każdy walczył o przetrwanie, każdy mógł się okazać parszywym szczurem, który sprzedałby drugiego człowieka za bochen chleba i paczkę fajek. - Za mało szczegółów. - Powiedziała w końcu, podnosząc wzrok. Och, z pani Tik-Tak zrobiła się nagle urzędniczka. - Nie będę narażać swojej dupy na jakieś usługi dla ciebie, jeśli nie zapewnisz mi jakiegoś w miarę bezpiecznego przejścia. - Postawiła pierwszy warunek. I nie ostatni. Była przekonana, że jako super-matka odnajdzie Aidena sama, bez niczyjej pomocy, więc gdyby nie wyszło z panem o pięknym uśmiechu, nie będzie tragedii. - Co to za paczka? I gdzie mam ją zanieść? - Zapytała tonem, jakby była na przesłuchaniu. Pamiętając jednak, że za rogiem może stać strażnik pokoju, który tylko czeka na to, by wpakować jej kulkę w krągły tyłek, nie podnosiła głosu. Spojrzała w stronę wylotu z uliczki, zaciągnęła się ostatni raz papierosem i zakończyła jego marny żywot na ścianie. Dylematy, dylematy... Nie ufała do końca temu facecikowi. Z drugiej strony może rzeczywiście potrzebował tej przysługi i miał do zaoferowania coś w zamian? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Główna ulica Czw Lut 20, 2014 1:39 am | |
| Mężczyzna zamilkł na chwilę, przyglądając się kobiecie zmrużonymi, wodnistymi oczami i jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. Jego lewa powieka drgała lekko w nerwowym tiku, chociaż on sam nie wyglądał na zdenerwowanego. - Zdefiniuj 'bezpieczne' - bardziej warknął niż powiedział, porzucając na moment swój pseudo-przyjazny ton. Zaraz jednak się zreflektował i ponownie zacmokał. - Przejście istnieje, działa i zmieści twoje zgrabne ciałko. To powinno wystarczyć, rozejrzyj się i zobacz, gdzie jesteś, takie standardy. - Splunął na ziemię, jakby dla podkreślenia swoich słów. - Mój człowiek będzie czekał zaraz po drugiej stronie, więc za bardzo się nie nachodzisz. Paczka nieduża. I lekka. Zmieści się do kieszeni. To, co jest w środku, nie powinno cię interesować. - Zakołysał się lekko na piętach, znów w ten sam nieprzyjemny sposób strzelając kośćmi i przeniósł pełne wyczekiwania spojrzenie na twarz Emmy. - Wchodzisz w to, czy nie? - zapytał, jeszcze bardziej mrużąc oczy, tak, że zostały z nich ledwie widoczne szparki. |
| | |
| Temat: Re: Główna ulica Czw Lut 20, 2014 11:29 am | |
| - Żeby nie wpierdolili mnie od razu do aresztu. - Warknęła. Nie oczekiwała przecież przepustek, ochrony i fajerwerków. Analizując to dogłębniej, stwierdziła, że fajerwerki to byłoby bardzo złe wyjście. Iść, czy nie iść? Zaufać mu, czy nie? Jeśli robi mnie w bambuko... - Dobra. - Rzuciła po dłuższej chwili milczenia i zrobiła krok w stronę mężczyzny. - Ale jeśli coś... Cokolwiek pójdzie nie tak z TWOJEJ winy... - Kolejny krok. W uliczce było ciasno, a miejsc by uciec - niewiele. Brakowało jej jeszcze chwilki, by przyprzeć do muru facecika o promienno-żółtym uśmiechu. Pochyliła się do niego, jedną ręką opierając się o ścianę za nim. - Uwierz mi, że cię znajdę. Wypatroszę jak rybę, z wnętrzności zrobię kotu obiad, a z twojej skóry - zastanowiła się. - nową kurtkę. - Dodała. Miała nadzieję, że facecik zdaje sobie sprawę z tego, że Emma nie żartowała. No, może jedynie z przerobieniem wnętrzności na karmę. Nie miała przecież kota. - Komu mam dostarczyć paczkę? - Zapytała, zapinając guzik rękawa przy nadgarstku, potem drugi. Pomyślała o wszystkim, co miała przy sobie i kiwnęła głową. Więcej nie było jej potrzebne do odnalezienia Aidena. Więcej nawet nie miała. Kurtka była wystarczająco ciepła, czapka na głowie chroniła jej siedemdziesiąt procent ciepła, które ponoć uciekało górą... Buciory jak to buciory. Zawsze się przydadzą. No i nie spadną jak trzewik Kopciuszka, ot tak! |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Główna ulica Czw Lut 20, 2014 5:14 pm | |
| Mężczyzna cofnął się o krok, ale z wyrazu jego twarzy nie dało się wywnioskować, czy słowa kobiety faktycznie zrobiły na nim wrażenie. Rysy sprawiały wrażenie wykrzywionych permanentnie, dlatego nawet rozróżnienie strachu od zadowolenia mogłoby w jego przypadku sprawiać problemy. Milczał przez chwilę, obserwując swoją towarzyszkę, jakby nagle ogarnęły go wątpliwości, czy warto robić z nią jakiekolwiek interesy. W końcu prychnął cicho, wyciągając zza pazuchy niewielkie zawiniątko, na pierwszy rzut oka przypominające owinięte w szary papier i obwiązane sznurkiem pudełko śniadaniowe. Wyciągnął je w stronę Emmy bez żadnego wysiłku i faktycznie - paczka okazała się nadspodziewanie lekka. - Dwa dni temu - zaczął, odruchowo ściszając głos i rozglądając się nerwowo - nasi wybili w murze kolejną dziurę. Niedaleko, kojarzysz zaułek obok starego magazynu z elektroniką? Ogrodzenie przylega w tamtym miejscu do budynku i ma z nim wspólną ścianę. Musisz wejść do środka, otwór jest zasłonięty blachą, ale odejdzie bez problemu. - Urwał na chwilę, patrząc na kobietę podejrzliwie. - Nie jesteś szpiclem, co? - zapytał, łypiąc swoimi wodnistymi oczami. - Bo głupio, jakbyś była. Strażnicy jeszcze nie wiedzą o nowym przejściu i najlepiej, żeby nigdy się nie dowiedzieli. Szumowiny. - Skrzywił się, po czym ponownie splunął na ziemię. - Mniejsza o to. Mój człowiek będzie czekał po drugiej stronie. Młody, okularnik, w granatowym płaszczu. Dasz mu paczkę, będzie wiedział, o co chodzi, nic więcej nie musisz robić. - Zawahał się na moment. - Jeszcze jedno - dodał po chwili, nieco ostrzejszym niż wcześniej tonem. - Jeśli ta przesyłka zaginie w akcji, możesz być pewna, że się dowiem, blondyneczko.Emma, jeśli zdecydujesz się podążyć za instrukcjami starca, następny post możesz napisać już w zaułku. Dookoła magazynu, o którym wspominał mężczyzna, nie kręcą się żadni Strażnicy Pokoju, możesz opisać więc moment wejścia do środka, ale nie uwzględniaj tego, co zastaniesz wewnątrz - tym zajmie się Mistrz Gry. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Główna ulica Pon Mar 31, 2014 11:24 am | |
| Bilokacja, bo Łykołak mnie przyblokował.
Nigdy wcześniej nie widziałam tak ponurego maja. Skręciłam w kolejną, losową ulicę, całkowicie przypadkowo lądując na Głównej, której, swoją drogą, pozostawiono tę nazwę chyba tylko z sentymentu. Budynki dookoła przypominały raczej ruinę, wystawy, w których już dawno brakowało szyb, świeciły pustkami, a ludzie - jeśli jacyś się znaleźli - snuli się smętnie, nie zaszczycając spojrzeniem niczego, oprócz brudnego asfaltu pod stopami. Po którym, rzecz jasna, można było chodzić swobodnie - jeśli w Kwartale ostały się jakieś samochody, już dawno nie miały benzyny. Oddychałam raczej płytko, starając się uniknąć wciągania do płuc wszechobecnego kurzu z sypiącego się tynku. Nawet nie zauważyłam, kiedy wdychanie powietrza w ten sposób, stało się nawykiem. Tak samo jak nie zauważałam wielu innych rzeczy. Odnalazłam wzrokiem kilka niskich schodków, prowadzących do jednego z budynków, po czym usiadłam na nich, dając odpocząć stopom. Ostatnimi dniami męczyłam się bardzo szybko; być może znów dokuczał mi brak żelaza, bo nie oszukujmy się - mury getta były raczej średnio zaopatrzone w lekarstwa na anemię. Podciągnęłam wyżej rękawy szerokiego swetra, który miałam na sobie mimo wysokiej temperatury, a i tak było mi dosyć chłodno. Z każdym tygodniem czułam się coraz gorzej, świat sypał mi się pod stopami, a na dodatek znów zostałam bez mieszkania. W głowie zaczęło pojawiać się pytanie jak długo jeszcze, kołaczące się po czaszce i nie mające szans na znalezienie odpowiedzi. Wyłuskałam z kieszeni prawie całkiem opróżnioną paczkę papierosów i zapaliłam jednego z nich. Powinnam rzucić, zdawałam sobie z tego sprawę, ale lista rzeczy oznaczonych tym słowem była tak długa, że nie wiedziałam, za którą pozycję zabrać się najpierw. Zabawnym faktem było to, że kiedy trafiłam do Kwartału na początku stycznia, wmawiałam sobie, że powinnam po prostu przetrwać zimę. Że kiedy zrobi się cieplej, zrobi się też łatwiej, bo wiosna zawsze przynosiła nadzieję na zmiany. Tymczasem zima minęła, minął marzec i kwiecień, zbliżało się lato - a ja nigdy nie czułam się gorzej. A najtrudniejszy do zniesienia okazywał się nie brak pieniędzy, dachu nad głową ani żywności, a zwyczajna ludzka samotność. Kiedyś obracająca się wśród tłumów przyjaciół, znalazłam się w punkcie, w którym dosłownie nie miałam się do kogo odezwać. Noah był po drugiej stronie muru, a zważywszy na zaostrzone ostatnio kontrole, nie miałam chyba co liczyć na szybkie spotkanie. Wygrzebany z pojemnika na śmieci numer Capitol's Voice poinformował mnie, że Nick zapadł się pod ziemię, a jego miejsce jako redaktora naczelnego zajął - o słodka ironio - Charles Lowell. Spróbowałam cofnąć się pamięcią do naszych rozmów, żeby zorientować się, czy kiedykolwiek wspominał mi, że się znają, ale nic takiego mi się nie nasuwało. Co do reszty moich tak zwanych znajomych, wszystkim również udało się jakoś stanąć na nogi. Mathias i Evelyn dostali bilet w jedną stronę do Dzielnicy Rebeliantów i choć cieszyłam się, że dostali szansę, nie mogłam nie czuć wyraźnego ukłucia zazdrości. Wydostanie się z Kwartału tak wiele by ułatwiło. Oparłam się plecami o chłodny mur, leniwie obserwując wypalający się milimetr po milimetrze papieros i zastanawiając się, czy moje życie znika w tym samym tempie. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : Przepustka do KOLCa, pozwolenie na broń, prawo jazdy, broń, 1 prezerwatywa, pieniędzory, dowód tożsamości, guma do żucia, długopis, telefon, kluczyki od Impali, zegarek na rękę, mapa Kapitolu.
| Temat: Re: Główna ulica Wto Kwi 01, 2014 12:26 am | |
| // dwie godziny pisałam posta xD
Gdzie Daniel ruszył na początek? Na główną ulicę getta. Tu najwięcej się działo, tu największe prawdopodobieństwo znalezienia Bena, a i tutaj najłatwiej wykonać obowiązki Strażnika. Dlatego też Daniel wybrał tą ulicę za swój pierwszy punkt poszukiwań. Szedł stanowczym krokiem rozglądając się dookoła. Ludzie w pobliżu unikali jego wzroku jak ognia. Głównie po to, by nie wywołać niepotrzebnego zainteresowania nimi. Przypominało to zachowania Dystryktczyków za czasów Snow'a. Dokładnie te same zachowania. Dokładnie ta sama sytuacja. Właściwie to ci tutaj mieli gorzej, bo od urodzenia byli przyzwyczajeni do luksusów i braku zmartwień, a teraz poznali smak życia tych, których dzieci trafiały na areny Igrzysk. Więc... Daniel szedł ulicą szukając twarzy brata. Jego uwagę zwróciła pewna postać stojąca pod murem z papierosem w ustach. Niby nic nadzwyczajnego, ale w przeciwieństwie do reszty, nie przemykała szybko ulicą na widok Strażnika. Podszedł do dziewczyny o blond włosach i bezceremonialnie mruknął. - Dowód Tożsamości. - Nie cackał się. Powitanie i poproszenie o dowód byłoby nie na miejscu. Bardziej na miejscu było granie człowieka skurwiela. Spoglądał na dziewczynę tak jakby ją skądś kojarzył. Nie pamiętał skąd, ale wydawała mu się znajoma. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Główna ulica Wto Kwi 01, 2014 6:37 pm | |
| Nie mam pojęcia, dlaczego kroki Strażnika mnie nie zaalarmowały. Musiałam przecież je usłyszeć; chłopak, czy może młody mężczyzna nie skradał się jakoś specjalnie, nie wydawało mi się też, żeby próbował pozostać w ukryciu. Ot, przechadzał się, rozglądając, najprawdopodobniej w poszukiwaniu kogoś, na kim mógłby się poznęcać. A ponieważ ja przebywałam w stanie dziwnej apatii - znalazł. Poderwałam więc głowę do góry dopiero, kiedy nade mną rozległ się niezbyt przyjemny głos. Zaklęłam siarczyście w myślach, jednocześnie zaciskając usta, żeby niecenzuralne słowa nie wydostały się przypadkiem na zewnątrz. Choć osobiście było mi wszystko jedno, nie byłam aż taką idiotką, żeby celowo prowokować Strażnika na służbie - nie uśmiechało mi się spędzenie nocy na posterunku. Z drugiej strony, wtedy miałabym przynajmniej jakikolwiek dach nad głową. Starając się zachować względny spokój, niespiesznie zgasiłam papierosa na murku obok, po czym podniosłam się do pozycji stojącej. Nawet znajdując się na schodku, nie dorównywałam mężczyźnie wzrostem, ale przynajmniej byliśmy na tyle równi, że nie mógł patrzeć na mnie z góry, co swoją drogą znajdowało się dosyć wysoko na liście rzeczy, które mnie irytowały. Otrzepałam spodnie z wszechobecnego tynku i dopiero wtedy wyciągnęłam z tylnej kieszeni dowód tożsamości, podając mu go bez entuzjazmu. Moje spojrzenie prześlizgnęło się po jego twarzy i tam też się zatrzymało, kiedy jakieś niewyraźne dzwoneczki zadzwoniły mi w głowie, wyciągając znajome skądś rysy z otchłani pamięci. Zmrużyłam oczy, nie przejmując się, że otwarcie mu się przyglądam i zastanawiając się, gdzie mogliśmy się spotkać. Na pewno nie było to w Kwartale - wspomnienia były zbyt odległe. Cofnęłam się więc dalej i przed oczami zamajaczyło mi jedno ze zdjęć zeszłorocznych trybutów, które pojawiły się na łamach Capitol's Voice, opatrzone dużym, czerwonym napisem zdrada. A potem przypomniało mi się coś jeszcze - dzień podobny do dzisiejszego, prawie rok temu, kiedy przyjechałam do Ośrodka Szkoleniowego szukając czegoś lub kogoś - właściwie sama nie pamiętałam już, czego ani kogo - i w drzwiach hali treningowej wpadłam na jednego z Zawodowców. Uniosłam wyżej brwi. - No, no - powiedziałam cicho, po raz pierwszy się odzywając. Na ustach zamajaczył mi niewyraźny uśmiech. Upierdliwy głosik gdzieś we wnętrzu czaszki mówił mi, że powinnam trzymać język za zębami, ale przestałam go słuchać już jakiś czas temu. Chyba powoli wracały mi zachowania autodestrukcyjne. - Od trybuta do Strażnika Pokoju. Gdybym zobaczyła taką książkę na półce, kupiłabym ją bez czytania opisu na okładce - dodałam, starając przypomnieć sobie imię albo nazwisko stojącego przede mną mężczyzny, jak na razie - bezskutecznie. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Główna ulica Sro Kwi 02, 2014 2:08 am | |
| To był jeden z tych dni kiedy Ben nie wiedział, że jest Benem i myślał, że jest Maxem. W jego wyglądzie właściwie nie można było zauważyć większych różnic. Obaj chodzili z rękoma w kieszeniach, obaj mieli zmierzwione włosy i smutne spojrzenie. Bycie Maxem obecnie było dziwne. Max bowiem wiedział, że się oświadczył i, że były dni kiedy myślał, że jest kimś innym, więc czuł ogólne skołowanie i rozkojarzenie. Bolała go głowa i nie wiedział co ma ze sobą zrobić. W takie dni wolał z domu nie wychodzić, ale, że nie wiedział kiedy go to spotka, to nie mógł się do tego nijak przygotować. Dlatego chcąc nie chcąc musiał wyjść z domu i pójść po coś do jedzenia. Szedł główną ulicą kiedy zauważył, że jakaś dziewczyna została zatrzymana przez Strażnika pokoju. Od razu sprawdził kieszenie w poszukiwaniu swoich dokumentów. Stał tak, ze strażnik nie mógł go zobaczyć. Podszedł na tyle blisko, że mógł usłyszeć jak blondynka odpyskowała facetowi. Max się uśmiechnął. To było zabawne. Więc ten strażnik był kiedyś trybutem. Nic nowego. Pełno było takich. Może chcieli się zemścić i dlatego wstępowali do wojska czy do strażników. A może nic innego poza biciem ludzi nie umieli robić. Jedno z dwóch. Niestety takie pyskowanie mogło się źle skończyć dla blondynki (jeśli dobrze pamiętam, to jeszcze się nie znają Max z Ashe, ale zaraz upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu). Powinność dżentelmena nakazywała ratować damę z opresji. Wyszedł zza strażnika i zawołał uśmiechając się porozumiewawczo do Ashe - Tu jesteś! Wszędzie Cię szukałem. Obiad prawie gotowy. - podszedł do Ashe i chwycił ją za nadgarstek. Improwizował. Odwrócił się do strażnika, tym samym pokazując kim jest. Twarz mężczyzny nie robiła na nim żadnego wrażenia... chociaż... skądś ją kojarzył. Może z jakiejś gazety (wszak szukał jako Max jakichś informacji o Benie). Nie zareagował jednak tak, jak się powinno reagować na brata - Przepraszam Panie władzo. Tu są moje dokumenty. To moja kuzynka. Jak zaraz jej nie odprowadzę do domu, to spali mi się ostatni rondel, nie wspominając o obiedzie. - tak bardzo improwizował. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : Przepustka do KOLCa, pozwolenie na broń, prawo jazdy, broń, 1 prezerwatywa, pieniędzory, dowód tożsamości, guma do żucia, długopis, telefon, kluczyki od Impali, zegarek na rękę, mapa Kapitolu.
| Temat: Re: Główna ulica Sro Kwi 02, 2014 11:30 am | |
| Daniel nie kojarzył dziewczyny dopóki ta się nie odezwała. Wtedy przeglądał jej dokumenty sprawdzając, czy nie są przypadkiem sfałszowane. Podniósł wzrok znad dowodu i spojrzał na dziewczynę. - No no. - Odpowiedział tym samym Ashe. - Od dziennikareczki, która pchała się tam gdzie nie zapraszają do nędzarki. - Skwitował lustrując ją wzrokiem. Stał przed kobietą, której nie polubił od pierwszego wejrzenia. Aż mu się przypomniało, że z nią rozmawiał w Hali Treningowej, gdy czekał na Cato, by się pościgać na torze przeszkód. Nie pamiętał co się tam wydarzyło. Coś pieprzło i zrobił się czarny, ale co, gdzie i jak to już nie bardzo. - Strażnikiem Pokoju jestem tymczasowo. Szukam tu kogoś. - Mruknął po chwili. Już chciał zadać jej pytanie, czy może nie widziała kogoś, gdy nagle pojawił się ktoś, kogo Daniel nie spodziewał się usłyszeć w tym akurat momencie. Nie planował nic zrobić Ashe. Bardziej chciał wydobyć informacje od niej, aniżeli się mścić. Miał jeszcze resztki godności, którą Dante skutecznie rozbił na milion kawałeczków. Nie uśmiechała mu się ta sytuacja. Odwrócił się napięcie i spojrzał na Bena z miną wyrażającą wszystkie jego emocje. Od zaskoczenia, poprzez radość, po niepokój. Zabrakło mu słów. Całe szczęście, że jeszcze nie upuścił dokumentów Ashe. Już chciał rzucić się na Bena i zadusić go na śmierć z radości, gdy zaalarmowały go słowa brata. Panie władzo? Kuzynka? CO? - B...BEN? - To jedyne co zdołał do tej pory wykrztusić. W jego głosie wyraźnie czuć było mieszankę niedowierzania i niepokoju. Nie zna go? NIE KOJARZY BRATA? To przypomniało Danielowi sceny ze szpitala. Był przykuty do łóżka w Trzynastce i nie miał bladego pojęcia kim jest Ben, czy Glimmer. To uczucie, gdy wie się, że powinno się znać te osoby sądząc po ich zachowaniu, ale ma się czarną dziurę w głowie. Daniel zapomniał właściwie o obecności Ashe. Całą swoją uwagę skupił na bracie. Na swym bliźniaku, który albo nie pamiętał kompletnie Daniela, albo po prostu uznał go za martwego i wydaje mu się, że ma zwidy. Nie był pewien co teraz poczynić. Chciał go przytulić mocno, aż zabraknie im obu tchu, pogłaskać po głowie jak to czasami robił. Dawniej klepnął by jeszcze w pupę dla żartu, ale teraz nie było na to miejsca. Jedyne co wiedział to to, że Benjamin chciał ochronić dziewczynę przed kontrolą Strażnika Pokoju podając się za kuzyna, który czeka z obiadem. Cały Ben. Zawsze taki był. Ratował damy z opresji, był podporą i chodzącym przykładem dla dzieciaków. Daniel natomiast był ukazywany dzieciom jako uosobienie tego kim nie powinny być. Kobieciarz, wariat, dowcipniś, wkurzający dzieciak burmistrza. Och, jakże teraz był daleki od tej opinii. |
| | |
| Temat: Re: Główna ulica | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|