IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Plac Wyzwolenia - Page 3

 

 Plac Wyzwolenia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptySro Lip 16, 2014 11:29 pm

First topic message reminder :





W jednej z najruchliwszych części Kapitolu znajduje się Plac Wyzwolenia - dokładnie w miejscu, w którym niegdyś wznosił się Ośrodek Szkoleniowy. Zniszczony przez nieznanych sprawców, którzy spowodowali potężny wybuch w sali treningowej, został poddany rozbiórce, ale na odbudowę się nie zdecydowano. Zamiast tego, w dokładnie rok od wybuchu rebelii, do użytku oddano spory plac eventowy, upamiętniający wyzwolenie kraju spod reżimu prezydenta Snowa.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 10:21 am

Słońce moich oczu. Jakież to pretensjonalne... I słodkie.
Catrice usiadła, zrezygnowana, przy Josephie, nie patrząc na niego. Wysłuchała wszystkich słów, jakie wypowiedział, zagryzając wargę. Mówił i mówił, ale nie wypowiedział tego, co dotąd chciała usłyszeć.
- Nie zasłaniaj się pracą, Joseph, bo doskonale wiem, że nie o to chodzi. - spojrzała na niego smutno, nerwowo obciągając na kolanach białą sukienkę. - Kiedy wróciłam z misji, potrzebowałam pogadać, bo mieliśmy tam problemy. Potrzebowałam się zwierzyć.
Zwiesiła głowę, usiłując zdusić w sobie słowa.
- Mogłam zginąć. Wszyscy mogliśmy zginąć. Byliśmy o krok.
Jej dłoń spoczęła na dłoni Josepha, a ona zrobiła najprostszą rzecz na świecie. Pochyliła się i pocałowała mężczyznę w policzek, po czym przez chwilę opierała czoło o jego skroń, usiłując zdusić płacz. Głupia, czemu płaczesz, napominała samą siebie. Nie żeby go kochała, nie; była najwyżej zauroczona tym mężczyzną, który przyjął nie do końca niepozorną dziewczynę pod swój dach. Kiedy odsunęła się, by wysłuchać przemówienia Coin, jak zwykle nudnego, którego należało słuchać ze sztucznym, szerokim uśmiechem, jej twarz była już spokojna.
Do czasu, w którym padł strzał.
Catrice zerwała się, zapominając o Josephie; patrzyła na martwą kobietę, w której czole ziała dziura po amunicji. Pani Generał Iris Rochester, jak miło. Zapanował chaos, nie, chaos, to mało powiedziane. To było pandemonium, szerzące się i siejące panikę. Catrice uśmiechnęła się. Ilu ludzi z Kwartału, ilu z Dzielnicy Rebeliantów zginie, po czym zerwała się, widząc stojącego na podium Gerarda. Jak słodko, że to on zajął miejsce Almy. Zerknęla na Salingera ostatni raz i zerwała się z miejsca.
- Cześć, Gerard - rzuciła, dołączając do niego i kilku osób; wszyscy mieli broń na wierzchu, a ona w kaburze, założonej na ramieniu, którą zasłaniała kurtka ze skóry. Z zadowoleniem wyciągnęła pistolet i skierowała w stronę tłumu. - Jak leci?
Obok niej przeszła jakaś dziewczyna, piękna i urocza, niosąca jakieś krzesło.
- Dasz radę?  - zapytała, wskazując na krzesło.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 11:36 am

| bilokacja, po spotkaniu z Catrice

A miał dzisiaj nie wychodzić z domu. Obchody tych wszystkich świąt, oficjalne uroczystości - to nie był jego świat. Miał na głowie już nie jedno, ale dwa śledztwa i Coin na pewno zrozumiałaby jego nieobecność, już nie raz zapoznała się z poglądami Blaise'a i kilka razy poddała go testowi na lojalność, za każdym razem będąc zadowoloną z wyników. Nie chciał ładować się w kilka godzin sztucznych uśmiechów, fałszywych uprzejmości i błysku fleszy. Dlaczego w końcu zdecydował się przyjść? Próbował zwalić to na jakieś pieprzone poczucie obowiązku, ale prawda była taka, że nogi same poniosły go na plac wyzwolenia.
Gdy padł pierwszy strzał, Argent znajdował się spory kawałek od podwyższenia, nie integrując się wcześniej z resztą kolegów z pracy. Ich widywał na co dzień, a wędrując w tłumie i słysząc tak wiele rozmów i szeptów badał po swojemu nastroje w Dzielnicy Rebeliantów. Huk wystrzału utonął w oklaskach i wiwatach, ale gdy przebrzmiał, rozpoczęła się prawdziwa panika. Blaise natychmiast poderwał głowę i spojrzał w stronę podwyższenia i na ekran telebimu, z którego było ono lepiej widoczne. Mignęły mu rude włosy i od razu pomyślał o Mallory, na szczęście obok niej szybko zauważył Franka, oboje byli cali i zdrowi.
Więc kto...?
Pani prezydent została bezpiecznie wyprowadzona przez Strażników Pokoju, ale to, co podwładni Reiven Ruen zaczęli wyczyniać później, wołało o pomstę do wszystkich nieistniejących bóstw. Rozległy się kolejne strzały, a Argent zaczął przeciskać się przez tłum, by chociaż w niewielkim stopniu pomóc zapanować na chaosem, jaki powstał na placu.
Ludzie przepychali się i taranowali wzajemnie, niektórzy krzyczeli bo ogarnęła ich panika, ale co mieli robić, gdy odpowiedzialne za utrzymanie spokoju służby zawodziły po całości? Zgrzytając zębami, Blaise już miał wyciągnąć pistolet z kabury i utorować sobie drogę do najbliższej grupy Strażników Pokoju, którzy pod jego wodzą mogliby choćby w części uratować sytuację. Ale w tej chwili ta sama grupa Strażników potraktowała ludzi gazem łzawiącym.
Argent nie dowierzał własnym oczom, gdyby sytuacja nie była tak poważna, najpewniej już zaniósłby się śmiechem, na razie jednak musiało wystarczyć mu głośne przekleństwo. Jeszcze wczoraj rozmawiał z Catrice o wątpliwej pozycji pani dowódcy Strażników, a w tej chwili był już pewien, że Ruen zostanie wezwana na dywanik. Nie mógł powstrzymać złośliwego uśmieszku, który zakradł mu się pod nosem.
W chwili obecnej należało jednak zatroszczyć się o siebie i odejść jak najdalej, by nie zostać narażonym na działanie gazu. Idąc razem z tłumem, Blaise był już bardzo bliski sukcesu i wydostania się z najgorszej strefy, gdy kątem oka zauważył, że kawałek od niego ktoś leży na ziemi, a nogi uciekających w popłochu ludzi tratują go w najlepsze. Nie wahał się, bo przecież nie mógł pozwolić, by dzisiejszy dzień przyniósł kolejne ofiary, natychmiast zatrzymał się w pół kroku i ruszył z powrotem, a gdy udało mu się przepchać na miejsce (trącając barkiem jakiegoś osiłka, który rzucił mu chłodne spojrzenie) natychmiast wyciągnął ręce, by podnieść z ziemi poszkodowaną dziewczynę. Szybko chwycił ją pod pachami i postawił do pionu, trzymając mocno, a gdy ich spojrzenia wreszcie się spotkały, nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu.
- Nic Ci nie jest? - zapytał Cypriane, którą poznał wcale nie tak dawno temu, w podobnej sytuacji.
Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, starał się przesunąć siebie i ją jak najdalej od gazu łzawiącego, który powoli pełzł w ich kierunku.
Powrót do góry Go down
the pariah
Charlie Smith
Charlie Smith
https://panem.forumpl.net/t2138-charlie-smith
https://panem.forumpl.net/t2140-charlie
https://panem.forumpl.net/t2139-charlie-smith
https://panem.forumpl.net/t2149-pokrecony-swiat-charliego
https://panem.forumpl.net/t2148-charlie
https://panem.forumpl.net/t2882-opuszczone-mieszkanie-charlie-smith
Wiek : 18
Zawód : drobny złodziejaszek
Przy sobie : aparat fotograficzny, zapalniczka, tygodniowy zapas kawy, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, wytrych
Znaki szczególne : nieodparty urok
Obrażenia : niezagojona rana postrzałowa prawego barku, obtarte wnętrze prawej dłoni

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 12:05 pm

Biegł nie oglądając się za siebie. Nie miał pojęcia, czy dziewczyna podąża za nim, ale nie słyszał żadnych krzyków, więc chyba postanowiła odpuścić. W końcu nic jej z kieszeni nie wyciągnął, z czego oczywiście był niezbyt zadowolony. Nie mogła go o nic oskarżyć, bo nie miała po prostu żadnych dowodów. Chociaż, jakby się temu przyjrzeć bliżej to jego słowa w zestawieniu ze słowami dziewczyny z Kapitolu były raczej marną linią obrony... Dlatego dalej uciekał.
Zatrzymał się w chwili, gdy stwierdził, że był już dostatecznie daleko. Zrobił kilka głębokich oddechów zginając się w pół i opierając dłonie o uda. Jego kondycja znacznie podupadła po wizycie w więzieniu i jeszcze wiele czasu upłynie zanim znów będzie poruszał się tak zwinnie jak wcześniej. Musi uważać. O ile kiedyś ucieczka przed Strażnikami Pokoju wychodziła mu całkiem nieźle to teraz może być z tym różnie. Na szczęście nie zwrócił na siebie niczyjej uwagi.
Wyprostował się i ruszył przed siebie szybkim krokiem rozglądając się wkoło w poszukiwaniu kolejnej ofiary.
Tej już jednak nie wypatrzył, bo w powietrzu rozległ się dźwięk wystrzału. Od razu się zatrzymał i stanął aż na palcach spoglądając w stronę trybun, z których przemawiała prezydent. Jakieś poruszenie, a następnie przerażone krzyki. Wszyscy wkoło rzucili się do ucieczki popychając go i prawie przewracając. Nie myśląc wiele on także zaczął uciekać. Z pewnością nikt nie będzie już zwracał uwagi na biegnącego chłopaka, przeciskającego się pomiędzy kolejnymi osobami. Można to uznać za pozytywne zrządzenie losu.
Skierował się w stronę jednej z bocznych uliczek otaczających plac. Wydawało mu się, że tam tłum się nieco przerzedzi, a on będzie mógł zastanowić się co robić dalej. Musiał zniknąć, bo jeżeli zaczną legitymować ludzi to dla niego to skończy się w najlepszym przypadku aresztowaniem. Jak to dobrze, że nie wziął ze sobą znalezionej w muzeum broni... Gdyby ktoś go z nią teraz złapał. Aż się wzdrygnął na samą myśl.
Powrót do góry Go down
the victim
Joseph Salinger
Joseph Salinger
https://panem.forumpl.net/t871-joseph-salinger
https://panem.forumpl.net/t1282-joseph-salinger
https://panem.forumpl.net/t916-it-feels-like-we-only-go-backwards
https://panem.forumpl.net/t873p15-salinger
Wiek : 37 lat
Zawód : prowadzę gospodarkę Panem

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 12:14 pm

Wzruszenie Catrice w normalnych warunkach pewnie kopnęłoby odrobinę nawet Josepha - pewnie przejąłby się smutnym losem martwych ludzi i ewentualną możliwością zamieszkania z kimś innym z rządu (Mervin alkoholik? Blaise superbohater? odpadało) - ale w chwili obecnej nie obeszłaby go plama z krwi na ulubionej marynarce. Pozostawanie w słodkim zawieszeniu i w głębokiej depresji wytwarzało cudowną barierę wręcz mleczne obojętności, dlatego słowa Cat praktycznie do niego nie docierały.
Nie zmuszał się więc do głaskania jej po głowie a przyciąganie do siebie za włosy było...dość jednoznaczne, a na takie akrobacje po pierwsze, nie było miejsca (tłum gęstniał) a po drugie Joseph zupełnie wyzbył się samczych zapędów. Przynajmniej chwilowo, bo i tak zawiesił dłużej oko na sukience tej małej eks mentorki z porytą przeszłością, kiwając tylko głową na małe dramaty panny Tudor. Naprawdę nie miał do nich głowy, pogrążony w bagnie szarości, marazmu i potwornego bólu głowy, zaciskającego mu wokół skroni metalową obręcz.
Pewnie dlatego nie zauważył pierwszego strzału. Miał zaciśnięte oczy i dopiero potężny wrzask ludzi i trzask spadającego głośnika (był Strażnikiem Pokoju i nauczono go rozpoznawać takie wyszukane dźwięki) pozwolił mu zorientować się w sytuacji. Martwa Iris (kolejna do skreślenia z listy współlokatorów), dużo krwi, jakaś dziennikareczka pełznąca po broń trupa, biegnący ludzie i...kompletny chaos.
Wyjątkowo...Joseph nie poddał się tłumowi, otępiały bólem i tabletkami, wcale nie zważając na swoje bezpieczeństwo. Ten cały hałas i rozpierdol - inaczej się tego nazwać nie dało, kiedy w powietrzu zaczęły śmigać kule - naprawdę go zirytował, co pokazywało w jak kiepskim stanie psychicznym był, jeśli zamiast kulić się na ziemi stał wyprostowany jak kompletny idiota (albo bohater, w sumie, to to samo), wpatrując się w zupełnie nieradzącą sobie z sytuacją Reiven. Piszczącą coś, krzyczącą, w końcu podbiegającą do niedalekiego Strażnika Pokoju i policzkującą go.
Zawsze wiedział, że powierzanie nastolatkom Dowództwa było najdurniejszym posunięciem Coin, ale jeszcze nie miał okazji przekonać się o tym na własnej skórze. Teraz właśnie tak było i napływająca irytacja (i wkurwienie, połączone z prawie mdłościami przy bólu głowy) sprawiły, że zadziałał instynktownie. Kiedy Reiven przebiegała obok niego, pomagając komuś wstać, szarpnął Ruen za ramię, stopując ją dość gwałtownie i wyrywając jej z paska krótkofalówkę.
- Przestańcie kurwa strzelać - wrzasnął do krótkofalówkitypowo żołniersko, dalej trzymając mocno Rei za ramię, gdyby chciała zdzielić go czymś w głowę. - Strącili jedną głowę, powtarzam, zamach na jedną osobę i zamiast napierdalać w siebie kulami zablokujcie wejścia - kontynuował głośno, właściwie dopiero teraz zastanawiając się, czy męski, rozsądny głos ma większą siłę przebicia niż piski Reiven. Mógł się oczywiście mylić, ale wszystko wskazywało na to, że nikt nie zrzuci tu zaraz granatu i obędzie się bez większych ofiar. O ile Ruen zadziała i ogarnie tratujących się ludzi.
Wcisnął jej krótkofalówkę do ręki i dalej przytrzymał młodziutką panią Kapitan, zagryzając wargi z bólu głowy (przez wszystkie krzyki miał naprawdę dość i pewnie dlatego zareagował tak gwałtownie). I odzywając się po głębokim wdechu. - Zamiast spieprzać z Placu powinnaś ich ogarnąć; widziałem zwłoki, to był doskonały zamach, Iris z kulą w czole, tyle. Ale zaraz twoi podopieczni wystrzelają pół Dzielnicy Rebeliantów i dadzą uciec snajperowi - wycedził bardzo powoli, przez zaciśnięte zęby, dając stare, żołnierskie, nieco nadęte rady Reiven. Którą prywatnie nawet lubił, ale w chwili kryzysu nie sprawdzała się kompletnie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 12:51 pm

Zachowanie się w sytuacjach podbramkowych miał opanowane do perfekcji. Rozeznanie, ustalenie, podjęcie działań: wszystko w ciągu kilku sekund, łącznie z rozważeniem najlepszych opcji. Z perspektywy czasu był naprawdę wdzięczny Almie, że przymusowo wciągnęła lekarzy do wojska; nauczył się przez te lata niezwykle wiele i dzięki temu mógł lepiej chronić swoją rodzinę. A przynajmniej tak mu się naiwnie zdawało, bo poczuł króciutkie wyrzuty sumienia, że nie poprosił Blaise'a o pozostanie z dziewczynkami...inna sprawa, że też musiał znaleźć się na placu, rozejrzał się odruchowo, ale w gęstym tłumie nie zauważył przyjaciela. Nie martwił się jednak o niego zbytnio, kto jak kto, ale oficer Argent powinien sobie poradzić. W odróżnieniu od tej małej dowódczyni, która kompletnie nie panowała nad sytuacją.
To nie był jednak czas na wewnętrzne hejty; musiał jak najszybciej wyciągnąć Mallory z tłumu i...potem wrócić, żeby pomóc ogarnąć sytuację. Prosta piramida potrzeb i powinności; w cywilu rodzina była na pierwszym miejscu, ale i tak myślał już globalnie, zastanawiając się, ile rannych osób trafi do szpitala i czy będą to wyłącznie poobijane i połamane ofiary stratowania czy coś poważniejszego. W głowie już obliczał ilość pielęgniarek i miał nadzieję, że lada chwila ktoś ogarnie ten burdel i będzie można wyłapywać podeptane osoby.
To wszystko toczyło się w jego głowie dość płynnie, kiedy obejmował Mallory w pasie i szybko ruszył w kierunku najbliższego wyjścia, starając się trzymać brzegów fali biegnących ludzi, popychających się wzajemnie.
- Kto zginął? Iris - odparł szybko, obserwując dokładnie otaczających ich ludzi i ogarniając, że Strażnicy rozpylili za ich plecami gaz. Daleko, ale przy takich ruchach powietrza kwestią czasu było podrażnienie spojówek i wzrost paniki. Gdyby był mniej spięty wywróciłby oczami - ktoś tu naprawdę sobie nie radził z panowaniem nad Strażnikami. Nie miał zamiaru jednak pomagać mundurowym; wyciągnął tylko z butonierki marynarki chustkę i przyłożył ją do ust i nosa Mallory, dalej uparcie idąc w kierunku wyjścia. - A kto strzelał? Pewnie jakiś uzdolniony malarz. Albo rzeźbiarz. - odparł ostro, nawet pomimo kryzysowej sytuacji próbując przemówić Mallory do rozsądku i starając się zachować równowagę w galopującym tłumie. Tą psychiczną też, zacisnął więc dłoń na ramieniu żony. - Dziewczynkom nic nie jest. Pewnie oglądają teraz głupie bajki, zdecydowanie nieodpowiednie do wieku Kacy i będziesz musiała ograniczyć Claire kieszonkowe - powiedział już lżej, bez zaciśniętych warg, naprawdę pewien w to, co mówi, i przelewający tą pewność na Mallory. W sukience i przy nim wydawała się niezwykle drobna i przez sekundę poczuł autentyczny strach, przypominając sobie martwe oczy Iris, ale...niepokój szybko minął.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 1:13 pm

Nawet nie czuję, że ktoś mnie popycha, dopóki świat nie przechyla się niebezpiecznie w lewo.
W ostatniej chwili dostrzegam kątem oka potężnego mężczyznę, który pędzi na oślep przez tłum, popychając kolejne osoby, lecz już w następnej zauważam z trwogą, że moje młócące powietrze ręce natrafiają tylko na pustkę. Rozpaczliwie staram się złapać równowagę, usiłując jednocześnie zignorować rosnący w sercu strach. Jeśli upadnę, najprawdopodobniej nie zdołam się podnieść, zadeptana przez falę spanikowanych ludzi, za wszelką cenę chcących dostać się do wyjść.
Jednak gdy zderzam się z chłodnym brukiem, mur powstrzymujący strach pęka i naprawdę zaczynam się bać.
Zanim udaje mi się wydobyć z siebie choć słaby krzyk, który mógłby zaalarmować najbliższe osoby, że upadłam, czyjś ciężki but natrafia na mój nadgarstek, przeszywając go falą nagłego bólu. Oczy zachodzą mi łzami, serce wybija szalony rytm, lecz gdzieś na granicy świadomości błąka się myśl, że muszę spróbować się podnieść, chociażby na kolana. Znikąd jednak pojawia się kolejna para butów, która kopie mnie w żebra, a powietrze nagle znika z moich płuc. Robię gwałtowny wdech, niczym tonący, jakiego głowa nagle wynurzyła się na powierzchnię, lecz towarzyszy temu ból, nawet silniejszy niż ten pulsujący w nadgarstku. Krew szumi mi w uszach, zagłuszając przerażone krzyki ludzi, a kiedy moje spojrzenie pada na chmurę gazu pełznącego w moją stronę, zaczyna szumieć jeszcze głośniej.
Gdyby nie bolące żebra, pewnie zaśmiałabym się histerycznie.
Nagle jednak czuję, że czyjeś silne ręce chwytają mnie pod pachy i podnoszą zupełnie lekko, jakbym ważyła tyle co piórko. Chcąc nie stracić znów równowagi, chwytam stojącego przede mną mężczyznę za ramiona i krzywię się nieznacznie, gdy w nadgarstku ponownie odzywa się ból. Dopiero teraz przenoszę spojrzenie na jego twarz i po krótkiej chwili orientuję się, że go znam. Blaise Argent, mój były dowódca.
- Chyba nie... To znaczy nic poważnego - odpowiadam z pewnym opóźnieniem, wciąż lekko oszołomiona. Kiedy twarz mężczyzny rozjaśnia się w delikatnym uśmiechu, nie mogę się powstrzymać, by go nie odwzajemnić. Jednak chwilę później moje spojrzenie znów pada na zbliżającą się chmurę gazu i momentalnie przestaję się uśmiechać. - Musimy się stąd szybko wydostać.


Ostatnio zmieniony przez Cypriane Sean dnia Pon Lip 21, 2014 2:20 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 1:17 pm

A więc tak wygląda apokalipsa. Ludzie biegali przerażeni, słychać było strzały i krzyki, a nad nimi unosił się trujący gaz, który jakiś kretyn rozpuścił w tłum. Zamiast zemsty bogów - przemyślanej i bardzo gruntownie przeprowadzonej, mieli do czynienia z wszechobecnym chaosem, który zaczynał go drażnić tak bardzo, że gdzieś wyparowała euforia z powodu śmierci Iris.
Zupełnie nie rozumiał tych ludzi. Stało się, najwyższa pora przejść nad tym do porządku dziennego i darować sobie popłoch, ale najwyraźniej rządowi szli jak za Almą jak w dym (kiepskie porównanie, skoro kurz zaczynał wpadać mu do nozdrzy) i uciekali, nie bacząc na to, kogo tratują po drodze.
Właściwie ich rozumiał, sam nie wiedział, kogo mu przyszło ratować, ale szarpnął Nicole za nadgarstki, wybierając przejście z drugiej strony Placu, niebezpieczne, ale coś mu mówiło, by unikać Ruen i Josepha, którzy najwyraźniej przekomarzali się o władzę. Urocze. Ginsberg nie miewał zapędów kierowniczych, nie bawił się w bohatera narodowego, więc teraz spojrzał na Rose i Catrice twardo, zupełnie jakby nie były kobietami jego życia.
- NIE RAZEM, WYSTRZELAJĄ NAS JAK KACZKI - wrzasnął, próbując zbiec z jedyną osobą, która mogła mu się przydać, a więc z Nicole, posiadającą naładowaną broń. - Ktoś cię dotknie, strzelaj - pouczył ją, wybierając ostatecznie coś samobójczego.
Zamiast podążać za tłumem i wybiec z tego przeklętego miejsca... Wycofał się tam, gdzie było pusto i względnie najbardziej niebezpiecznie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 2:50 pm

Zamieszanie było coraz większe, a ja coraz wyraźniej czułam jak nieprzyjemna gula zatyka moje gardło utrudniając mi oddychanie. Choć, wbrew pozorom, w mojej głowie nie panowała szalona gonitwa bezwładnych myśli, stopniowo odcinałam się od tych niepotrzebnych bodźców i skupiłam się na jednym celu: przetrwać, nie staranowana przez tłum, nie narażona na duszenie się wypuszczonym gazem. A to z kolei oznaczało, że muszę się wydostać. Nawet jeśli takowy fakt wymagał ode mnie współpracy z osobą, która nie wzbudzała we mnie absolutnie żadnego zaufania.
Nim jeszcze cokolwiek poważnego zaczęło się dziać pośpiesznie schowałam aparat do plecaka, wiszący na szyi sprzęt utrudniałby mi swobodniejsze lawirowanie w tłumie, poza tym nie chciałam by i ten został zniszczony. Rozejrzałam się wśród panikujących ludzi, na chwilę zatrzymała się wzrokiem na rzucającej się i nie radzącej sobie zupełnie z sytuacją dowódczyni Strażników Pokoju, po czym wetchnęłam i ponownie skupiłam się na stojącym obok mężczyźnie. Próbując zignorować histerycznie śmiejący się głosik w głowie, który uruchomił się w tej samej chwili, w której sławna Rosemary Garroway znalazła się przy nas trzymając w dłoniach krzesło jakby to mogło jej w czymkolwiek pomóc.
Nie odezwałam się słowem. Ani do niej, ani do młodej dziewczyny, która pojawiła się chwilę później obok nas.  Zaklęłam głośno dopiero w momencie, w którym Ginsberg odrzucił pomoc dwóch kobiet i ruszył w zupełnie przeciwnym niż się spodziewałam kierunku.
- Nie będę strzelać do każdej możliwej ofiary, Ginsberg – parsknęłam, słysząc jego pouczenie. Nie zmieniło to jednak faktu, że moje palce zacisnęły się mocniej na chwycie. – Zresztą nie ma sensu marnować kul – dodałam, idąc za nim pośpiesznie.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 4:54 pm

Wygląda na to, że początkowa dezorientacja Strażników powoli mija - nie wiadomo, czy przypominają sobie nagle, że Reiven jest ich dowódcą, czy może rozkazy Josepha przynoszą spodziewany efekt, ale w każdym razie kule przestają przecinać powietrze i już tylko od czasu do czasu jakiejś niesubordynowanej jednostce zdarza się nacisnąć spust. Niestety - jeden ze zbłąkanych pocisków trafia Josepha w szyję, najprawdopodobniej uszkadzając tętnicę, a z rany w szybkim tempie zaczyna wypływać jasna krew. Mężczyzna nie traci przytomności, ale nie ma wątpliwości, że jeśli nie otrzyma natychmiastowej pomocy, wykrwawi się w przeciągu kilku minut.

Wyjście dla Rządu, do którego zmierzała Rose, okazuje się zablokowane; wygląda na to, że przynajmniej w tym jednym miejscu Strażnicy Pokoju zdołali opanować sytuację. W poprzek uliczki stanęły samochody, a umundurowani mężczyźni trzymają zdenerwowany tłum na dystans, przepuszczając ludzi pojedynczo i przeszukując każdego, kto wychodzi. Jeden z nich podbiega do Rose, wytrzeszczając oczy.
- Co pani robi z tym krzesłem?! - wrzeszczy, próbując przekrzyczeć panujący hałas. - Nie może pani tego wynieść! - Na potwierdzenie swoich słów, chwyta za przednie nogi mebla, próbując odebrać je dziewczynie.

W kierunku, w którym zmierzają Nicole i Gerard, tłum się przerzedza, ale nie znajduje się tam żadne wyjście. Do bocznej  krawędzi placu przylega budynek basenu miejskiego, odgrodzony wysokim na półtora metra, betonowym murem.
- Stać! - słyszą za sobą. Do Nicole podbiega jeden ze Strażników Pokoju - dosyć niski, chuderlawy mężczyzna. Rzuca niepewne spojrzenie Gerardowi, ale po chwili przenosi je na plakietkę Capitol's Voice wiszącą na szyi kobiety i pokazuje na nią palcem. - Musi pani pójść ze mną, wszyscy dziennikarze zostają zatrzymani i przesłuchani. Wiemy na pewno, że strzał padł z waszego sektora - mówi, po czym przenosi wzrok na trzymany przez Nicole pistolet. - Radzę nie stawiać oporu - dodaje, jakby był przekonany, że właśnie złapał zamachowca.

Catrice, którą zostawiają za sobą, czuje delikatne szarpnięcie za rękę. Obok niej stoi pięcio- może sześcioletnia dziewczynka, wpatrując się w nią spokojnym wzrokiem. Nie wygląda na spanikowaną, uśmiecha się do kobiety, po czym pyta pogodnie:
- Nie widziałaś mojej mamusi?

Frankowi i Mallory udaje się pokonać połowę odległości dzielącej ich od wyjścia, kiedy kobieta potyka się na czymś i upada na ziemię, przy okazji ciągnąc trzymającego ją mężczyznę za sobą. Oboje upadają; Mallory uderza głową w coś twardego (czyjś but, głośnik, ławkę, krzesło?). Przez oczami wybuchają jej gwiazdki. Jest lekko zamroczona, a jedno oko zalewa jej krew z rozciętego łuku brwiowego, przez co nie zauważa od razu, o co się potknęła. Dostrzega to za to Frank - a raczej ją, bo na ziemi leży młoda kobieta z raną postrzałową klatki piersiowej, oddychająca ciężko i mamrocząca niewyraźnie pod nosem.

Blaise i Cypriane, popychani i potrącani, docierają do jednego z wyjść, ale okazuje się ono zablokowane przez kordon Strażników Pokoju, którzy widocznie otrzymali inne rozkazy niż ich koledzy po drugiej stronie placu, bo nie przepuszczają nikogo, trzymając ludzi z dala od bramek i mierząc do nich z broni palnej. W dodatku stan Cypriane z każdą chwilą się pogarsza - zaczyna mieć problemy z oddychaniem (złamane żebro? żebra?), a klatka piersiowa boli ją nie tylko przy wciąganiu powietrza, ale także przy każdym kroku.

Uliczka, do której wbiegł Charlie, jest pusta, ale okazuje się kończyć ślepym zaułkiem. Nie ma w niej niczego oprócz dwóch śmietników i tylnych drzwi do budynku po prawej stronie. Na pierwszy rzut oka - zamkniętych.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 5:16 pm

Panika nadchodziła dopiero później. Doskonale pamiętała, że pierwsze spotkanie ze śmiercią zrobiło na niej piorunujące wrażenie, związane przede wszystkim z obecnością - realną i dotykalną - martwego ciała. Trybuci mogli ginąć, byli równie fantastyczni jak gwiazdy Kapitolu, które oglądała razem z babcią, ale pierwsze zetknięcie się ze śmiercią w postaci trupa, który padał niedaleko jej śpiworu (wujek twierdził, że to szaleniec i chciał ich zabić) przypłaciła drżeniem rąk i bezsennością przez kolejny miesiąc. Trzynastka znieczuliła ją perfekcyjnie, bo teraz nie myślała już wcale o losie jakiejś pani z rządu - mijanej pewnie na korytarzu dość często - ale o wydostaniu się z tego przeklętego miejsca.
Szli za wolno, przyśpieszała gwałtownie, czuła, że zaczyna tracić zimną krew, co odbijało się w tempie jej długich kroków pomimo szpilek i pomimo nadzoru Franka, jak zawsze spokojnego i zrównoważonego. Nie mogła kontynuować tej żałosnej szarpaniny, którą przerwało im strzelanie, więc syknęła ostro na jego aluzje, próbując wypatrzeć w tłumie Blaise'a czy Hugha (miała nadzieję, że mężczyzna jednak nie zdecydował się przyjść) i nie zwariować ze strachu o własne dzieci.
Chwilami wydawało jej się, że widzi Kacy i miała ochotę zawrócić Hearsta, ale to musiały być tylko omamy i strach, który deptał jej po piętach, próbując ją zrzucić znowu do pozycji horyzontalnej. Całe szczęście, że była dalej twarda i bezczelna na tyle, by odpowiedzieć mężowi.
- Teraz strzelają Strażnicy. Jakbyś nie zauważył.
Rzeczywiście, nie tylko ją ogarniała panika i nie tylko ona postępowała głupio, próbując manewrować na szpilkach pośród ciał i zgliszczy. Pieprzone święto narodowe, nikt nie uprzedzał ich o konieczności posiadania broni i ochronnych ubrań na wypadek skażenia. Miała ochotę przystanąć i bić się w piersi z wściekłości, to była jej wina, powinna była odmówić wiele lat temu, powinna być teraz przy swoich dzieciach, a nie... Potknęła się, poczuła ból przy skroni, to musiało być coś ostrego, coś przez co teraz krwawiła także zewnętrznie, próbując opanować drżenie rąk.
- Co się dzieje? - starała się przetrzeć ranę sukienką, trąc sobie oko, ale przynajmniej teraz widziała już odrobinę więcej.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frank Hearst
Frank Hearst
https://panem.forumpl.net/t2167-francis-hearst
https://panem.forumpl.net/t3008-zabawa-w-lekarza#46347
https://panem.forumpl.net/t2178-frank-hearst#29037
https://panem.forumpl.net/t2180-bajki-na-dobranoc#29040
https://panem.forumpl.net/t2181-franka#29041
https://panem.forumpl.net/t2193-francis-mallory-i-claire-hearst
Wiek : 43 lata
Zawód : chirurg urazowy, lekarz wojskowy
Przy sobie : leki przeciwbólowe, zdobiony sztylet, telefon komórkowy, aparat fotograficzny

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 5:40 pm

Zachowanie zimnej krwi w chaosie radosnego południa przychodziło Frankowi z każdą sekundą łatwiej. Po kilku krokach oddychał już całkiem spokojnie, przyciskając do buzi Mallory chustkę. W ramach ochrony przed dymem i pyłem, wzbijanym przez biegnących ludzi, rzecz jasna, nie w celu zamknięcia jej ust i powstrzymania komentarzy. I tak słabo ją słyszał w wszechobecnym hałasie, próbując ustać na nogach i hamować przyśpieszającą żonę. Też chciał jak najszybciej odstawić ją w bezpieczne miejsce, ale gdyby zaczęli w panice uciekać ze środka placu z pewnością dostaliby się pod nogi tłumu.
Chociaż i tak nie uniknęli bolesnego spotkania z ziemią. Zachwiał się mocno, ciągnięty w dół przez Mally, opadając i tłukąc sobie kolana i łokcie. Nie zdążył nawet jakoś zabezpieczyć upadku rudowłosej. Mającej mniej szczęścia, bo kiedy już podniósł się na ręce z zakurzonej ziemi, mógł widzieć tylko krew, ściekającą po prawej stronie jej twarzy. On sam wyszedł z upadku bez szwanku, dlatego bez wahania złapał głowę Mallory, na razie nie rozglądając się dookoła, skupiony na obejrzeniu jej rany. W pierwszej chwili myślał o utracie oka, ale na szczęście to tylko kawałek ławki rozciął skórę Mally tuż przy skroni, powodując widowiskowy krwotok, ale nic poza tym. Nie denerwował się zbytnio, mięśnie mając napięte do granic możliwości; przesunął tylko chustkę z twarzy na czoło kobiety, łapiąc ją za rękę i ściskając mocno.
- Nic takiego, skaleczyłaś się. Wstajemy, już - polecił stanowczo i spokojnie, zrywając się na równe nogi i podnosząc również Mallory, zauważając, że w końcu powietrze jest wolne od kul. Odetchnął głęboko z zamiarem ruszenia dalej, ale...w porę spojrzał w dół, na leżącą kobietę. Młodą, z zakrwawioną bluzką; jej dłonie trzęsły się nieznacznie a wargi układały w niezrozumiałe z tej wysokości słowa.
Znów krótka ocena sytuacji, spojrzenie ku wyjściu, przy którym tłoczyli się ludzie i szybkie spojrzenie na Mallory. Powinien jak najszybciej wyciągnąć ją z Placu, ale...chyba już podjął decyzję, ściągając z siebie marynarkę i znów klękając na ziemi, tuż przy dziewczynie, rozpinając jej koszulę.
- Mallory, musisz wyjść z Placu i iść do dziewczynek - powiedział, nie podnosząc jednak wzroku na żonę, skupiony całkowicie na sprawdzaniu pulsu kobiety i pozbawianiu jej górnej części ubrania, starając się znaleźć ranę postrzałową. - Jeśli znajdziesz Blaise'a, trzymaj się go - kontynuował, przesuwając palcami po bladym ciele bezimiennej ofiary, w końcu znajdując miejsce, w które uderzyła kula. Nie serce, płuco, była więc szansa, że kobieta nie umrze w ciągu najbliższych pięciu sekund.
- Jak masz na imię? Wszystko jest w porządku, to tylko draśnięcie - Frank pochylił się nad kobietą, próbując sprawdzić, czy znajduje się rana wylotowa (a jeśli tak, to gdzie), jednocześnie rozpoczynając stereotypową rozmowę lekarz-ofiara, czując się bez szpitalnych przyrządów odrobinę nagi. Jednak znów - wdzięczność do wojskowego wychowania i doświadczenie okazało się przydatne; wiedział, że największym zagrożeniem jest w tej chwili zapadnięcie się płuc i odma, oczyścił więc palcami ranę i przyłożył do rany szczelnie dłoń, zapobiegając dostawaniu się powietrza, jednocześnie naciskając lekko, by powietrze już tam dopuszczone mogło opuścić płuco. Brudna, lekarska prowizorka, ale bez apteczki i sprzętu nie mógł zrobić nic więcej. Skupiał się więc wyłącznie na pacjentce, tracąc na razie zainteresowanie całą resztą świata, nawet nie orientując się, czy Mally stoi obok niego czy już ruszyła do wyjścia.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 5:41 pm

Pandemonium trwało dalej, chłonęło nowe ofiary i Ginsberg zaczynał czuć się absolutnie rozkosznie, obserwując cierpienie i ból naiwnych ofiar, które właśnie pchały się prosto w objęcia śmierci. Zaczynał żałować, że i sam nie wywołał podobnych rozruchów, choć te przypominały mu raczej najlepsze kapitolińskie czasy orgii i jej zdekonspirowania, kiedy ludzie rozbiegali się na cztery strony świata, nie bacząc na to, że są nadzy, nieuzbrojeni i że za rogiem może czaić się śmierć.
Zanotował kątem oka upadek Josepha i na sekundę nawet zawahał się, i podszedł, patrząc z góry, czy może mu pomóc. Niestety Nicole miała rację, szkoda było kuli na to, co właśnie działo się z tym jego niedoszłym kochankiem, więc splunął na niego.
- Głupiec - zawyrokował, sprzedając mu ostatniego, czułego i pożegnalnego kopniaka w szyję (krew rozprysła się jeszcze bardziej), nawet nie myśląc o tym, by poczekać aż śmierć zrobi z niego bohatera. Ciała ludzkie miały dla niego tylko wtedy wartość, gdy mógł dać Maisie do rozkładania; więc ruszył leniwie przed siebie, nie oglądając się za przyjaciółmi i przelotnymi pocałunkami. Egoistycznie, samczo, jemu wystarczyła kula u nogi w postaci najdroższej ofiary, którą postanowił obrać ze skóry, kiedy tylko skończy się ten cyrk. Był już znudzony, być może dla tych dwudziestolatków działo się coś zabawnego i godnego uwagi, ale Ginsberg miał dość już przypadkowych akcji, które zaczynały uświadamiać mu, że najbezpieczniejszy jest w więzieniu, gdzie każdy nawet najgroźniejszy przestępca trzyma nóż pod poduszką. Przynajmniej nie musiał obawiać się, że przez głupotę jednej dziewiętnastolatki ktoś rozpyli gaz i ludzie będą tamowali ruch jak święte krowy w Indiach.
- Nie dbam o twoje bezpieczeństwo - umył ręce szybko, słysząc spłoszony głos Nicole, do której znowu dołączył, która przeżywała wielkie dylematy moralne. W sam raz na piekło, które zsyłali im wszyscy bogowie. I na Strażnika Pokoju, który zjawiał się przed nimi, jak gdyby nigdy nic, wskazując palcami na dziewczynę.
Pewnie była winna, pewnie nosiła granaty w torebce, na Placu rozniósł się szaleńczy, szatański śmiech Gerarda Ginsberga, zwiastujący zazwyczaj czystki w więzieniach.
- Zacznijmy od tego - przemówił cierpko i stanowczo - że jestem twoim zwierzchnikiem jako przedstawiciel rządu, więc trochę GRZECZNIEJ - pouczył go, pokazując sobie plakietkę, bo najwyraźniej ten tępy bałwan nie zdawał sobie sprawę, że rozmawia z człowiekiem, który będzie odpowiadał za przesłuchania. - Ona jest moja i pójdę z wami, a potem złożysz mi raport u Pani Prezydent - dokończył, łapiąc Nicole za ramię (jakby chciała stawiać opór), ale nie spuszczając strażnika z muszki. Nie ufał nikomu, nowa zasada lokalnego herosa, który przynajmniej miał szansę opuścić to zakurzone i pełne niezdrowych emocji miejsce na rzecz czegoś bardziej konkretnego. Jak tortury dziennikarzy jego ukochanego czasopisma, już nie mógł się doczekać.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 5:48 pm

Strażnicy Pokoju zachowywali się po prostu jak spłoszone przez psa stado bydła, do tej pory spokojnie pasące się na pastwisku. Strzał, strzał, kolejny strzał. Jeden z nich świsnął gdzieś nieopodal, odbijając się rykoszetem, zapewne przeznaczony w stronę tłumu.
Catrice jak przez mgłę słyszała rozkazy Salingera, który najwidoczniej miał większy wpływ na rozgardiasz niż owa wspaniała Reiven Ruen, która nie dawała sobie rady z własnymi podwładnymi. Miała ochotę wrzasnąć coś w jej kierunku, najlepiej obraźliwego i chamskiego, ale nie miała na to czasu.
Ginsberg i reszta ruszyli do przodu; Tudor stała teraz sama, rozglądając się dookoła. Nagle poczuła szarpnięcie i zobaczyła małą dziewczynkę. No pięknie, kolejny bachor.
- Twoja mamusia? A kim ona jest? – zapytała, zdenerwowana i nieco zdezorientowana.
Chciała odbiec, zważywszy, że usłyszała kolejny strzał, ale szczeniak nie chciał się odczepić, dlatego też Catrice złapała dziecko na ręce i ruszyła w stronę wyjścia dla członków rządu.
- Dobra, mała. Idziemy tam, trzymaj się, nie puszczaj i mów, kim jest ta Twoja mamusia. Jak się nazywa i gdzie mieszka, tylko szybko i konkretnie.
Jeśli dostanie się do wyjścia dla rządu i pozwolą jej przejść, zostawi dziecko przy którymś mundurowym, ale chyba raczej nie powinna zostawiać dziewczynki na pastwę tłumu.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 6:10 pm

Pandemonium w najczystszej postaci, dzikie, nieokiełznane pandemonium – tak można było określić to, co zaczęło się dziać już w momencie, w którym kula przeszyła ciało Iris Rochester. Wybuchła panika, gorsza niż ta, którą Vivian widziała podczas parady Trybutów, być może gorsza niż ta na moście. Siedziała tuż obok pani generał, ale nie zerwała się z krzykiem, jak niektórzy. Po prostu podniosła się z miejsca i zaczęła uważnie obserwować całe wydarzenie.
Dowódczyni Strażników Pokoju najwidoczniej nie panowała nad sytuacją; być może przez jej niekompetencje to jej znajomy, Joseph Salinger, zaczął krzyczeć do krótkofalówki, jednocześnie udzielając blondynce, chyba Reiven, reprymendy…
Do momentu, w którym ktoś wystrzelił, a pocisk trafił w jego szyję.
Vivian odsunęła się pod ścianę, widząc Ginsberga, który doskoczył do Josepha i kopnął go w szyję. Rudowłosa aż syknęła, patrząc na to, a gdy tylko jej były oprawca odsunął się i odszedł, podbiegła do leżącego na ziemi człowieka i obwiązała jego szyję apaszką, którą zerwała z własnej szyi.
- Ginsberg, ty pieprzona świnio – mruknęła sama do siebie, opatrując Josepha. Jej palce znalazły ranę; kula musiała trafić w tętnicę, przez co mógł wykrwawić się w ciągu kilku minut, dlatego też dziewczyna ucisnęła lekko ranę, rozglądając się dookoła.
- Czemu tak stoisz?! – wrzasnęła na stojącą nieopodal dowódczynię Strażników Pokoju. - Dziewczyno, rusz się, on się wykrwawia!
Miała wrażenie, że powinna dać tej Reiven w twarz, najlepiej dwa razy i jak najmocniej, żeby pojęła, co się dzieje, i ruszyła tyłek, zamiast stać i krzyczeć rozkazy, których nikt nie słuchał.
Ty tam! – wrzasnęła do stojącego nieopodal Strażnika Pokoju. – Weź kolegę i ruszaj tu swoją dupę! Mamy rannego członka rządu i powinieneś mu chyba pomóc, tak?! No rusz się, do cholery!
Liczyła się każda sekunda. Miała prosty wybór – odwrócić się plecami od Josepha i odejść, jak Ginsberg, albo usiłować ratować mu życie. Wiedziała, jakiego wyboru dokonałby jej zmarły ukochany.
Cały czas uciskała ranę, co jakiś czas klepiąc lekko Josepha po policzku, żeby nie tracił przytomności.
Powrót do góry Go down
the leader
Mallory Hearst
Mallory Hearst
https://panem.forumpl.net/t2222-mallory-hearst#30141
https://panem.forumpl.net/t2223-mallory#30160
https://panem.forumpl.net/t2226-mallory-hearst#30163
https://panem.forumpl.net/t2224-papieros-kawa-ja#30161
https://panem.forumpl.net/t2225-mally#30162
Wiek : 42 lata
Zawód : redaktor naczelna OUTFLOW
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, latop

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 6:13 pm


Naprawdę zazdrościła mu tego spokoju, którego zaznawała w pełni dopiero wówczas, gdy cała ich rodzina była w komplecie. Wiedziała, że mężczyznom przychodzi to łatwiej (procesy psychiczne były częścią szkolenia w Trzynastce) i potrafią skupić się nie bieżących zadaniach, ale ona odczuwała z całą mocą niepokój. Może szósty zmysły albo i kobieca intuicja?
Która faktycznie okazała się prawdziwa, kiedy padali na ziemię, dobrze wiedząc, że tym razem nie doszło do strzału (choć te jeszcze były głośne) i że wszystko będzie dobrze. Głupie, naiwne, niezgodne z krwią, która właśnie broczyła jej ze skroni, jakby w zamyśle miała spowodować nawrót histerii. Nic jednak takiego się nie działo, pomógł rzeczowy głos Franka, już zupełnie oderwanego od wymówek.
Ścisnęła chustkę, próbując spojrzeć na niego, ale nadal znajdował się za mgłą.
- Claire nas zabije za obniżenie kieszonkowego - przytuliła się do jego ramienia, próbując ruszyć dalej nieco wolniej i bezpieczniej, ale...
Znała Francisa od dwudziestu lat i wiedziała, że nie przejdzie obojętnie obok żadnej ofiary. To ona mogła być bezwzględną i cyniczną członkinią rządu, dbającą jedynie o swój interes, ale jej mąż nadal pozostawał lekarzem, który nie zawahał się ani trochę. Za to go kochała i dlatego właśnie podejmowała ważką decyzję, obserwując jego poczynania.
- Nie. Dziewczynki są bezpieczne - zauważyła, tyle. Żadnego dramatycznego wyznania win, miłości czy prośby o przebaczenie, kiedy targała halkę i podawała mu nieskazitelnie czysty materiał, żeby miał czym zatamować ewentualny krwotok. Nie znała się ani trochę na medycynie, czuła, że ma ochotę faktycznie uciekać z tego miejsca jak najdalej, ale nie mogłaby zostawić Franka.
Nawet nie z powodu ogromu miłości, który czuła, obserwując jego szczupłą sylwetkę przy badaniu, ale z powodu przekonania, że nie zamierza pozwolić mu odejść, nawet jeśli mieli osierocić trójkę wspaniałych dzieci.
Przykucnęła obok (mniejsze prawdopodobieństwo, że ją zastrzelą), łamiąc tym razem obcasy. Podejrzewała, że to jeszcze nie koniec i chciała być gotowa do dalszej drogi, przypuszczając, że i tak pewnie znienawidzi ją za to, że znowu postawiła na swoim i została przy nim.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 6:14 pm

Nigdy nie próbował zgrywać bohatera, nie był zainteresowany przyjmowaniem postawy altruisty, ale przecież nie mógł przejść obojętnie obok kogoś, kto miał wielkie szanse na zostanie stratowanym. Tak się jakoś złożyło, że był to już drugi raz, gdy zdecydował się pomóc komuś całkowicie bezinteresownie, w zwykłym ludzkim odruchu, a tą osobą była Cypriane. Gdyby Blaise miał teraz czas na przemyślenia, na pewno przyszłoby mu do głowy, że to być może przewrotny los styka go z tą dziewczyną w krytycznych sytuacjach, by wydobyć z niego właściwe zachowania.
Ale Argent nie miał nawet chwili na myślenie o czymś innym, niż tylko zapewnieniem bezpieczeństwa sobie i Cypriane, w dalszej kolejności mając na uwadze zebranych na placu ludzi. Ludzi, którzy teraz popychali go i poszturchiwali, byle tylko wydostać się z pola rażenia gazu łzawiącego.
- Spróbujemy tamtym wyjściem - oznajmił spokojnie, wskazując wspomniane miejsce ruchem głowy, jakby panikujący tłum dookoła w ogóle nie istniał.
Podtrzymywał dziewczynę pewnie, ale starał się nie robić tego zbyt mocno, bo dość szybko zauważył, że jednak nie jest cała i zdrowa. Miał nadzieję, że nie stało jej się nic poważnego, obtłuczenia i złamania współczesna medycyna byłaby w stanie wyleczyć w mgnieniu oka, ale te obchody nie potrzebowały kolejnych poszkodowanych.
Idąc za tłumem, wreszcie udało im się dotrzeć do jednego z wyjść, ale Blaise ze zdziwieniem zauważył, że blokują je sami Strażnicy Pokoju, w dodatku z bronią wycelowaną w tłum. Gdyby nie obecność damy, na pewno przekląłby szpetnie.
- Wytrzymaj jeszcze trochę - zwrócił się do swojej towarzyszki, odgarniając jej włosy z czoła i szybko rejestrując, że ma ona problemy z oddychaniem - Jeśli bardzo cię boli to za chwilę wykorzystamy nasz sprawdzony numer z Trzynastki - miał nadzieję, że i tym razem panna Sean nie będzie miała nic przeciwko pokonywaniu pozostałej drogi na jego rękach.
Wystąpił pewnym krokiem przed szereg, w który ustawili się ludzie tuż przed Strażnikami, upewniając się, że na wszelki wypadek zasłania sobą Cypriane.
- Oficer Blaise Argent - przedstawił się głośno, unosząc ręce do góry  w pokojowym geście - Przepuśćcie mnie, mam tutaj ranną. Jutro wasz dowódca najpewniej straci pracę, jeśli wy chcecie tego uniknąć, wykonajcie moje polecenie - oznajmił z zadziwiającym spokojem w głosie.
Wiedział, że wykrzyczany rozkaz mógłby jedynie zaognić sytuację, Strażnicy byli już wystarczająco zdenerwowani.


Ostatnio zmieniony przez Blaise Argent dnia Pon Lip 21, 2014 6:21 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 6:17 pm

Nie zwracałam uwagi co robi Ginsberg, gdy na chwilę odsunął się ode mnie, nie próbowałam nawet spojrzeć w stronę z której dochodził jego głos, wmawiając sobie, że wcale nie obchodzi mnie to kogo właśnie obrażał, albo.. Nie, nie słyszałam wystrzału, skoro nikogo nie zabił nie obchodziło mnie to co się działo.
Bardziej interesował mnie fakt by jak najszybciej wydostać się z tego chaosu, który coraz skuteczniej wyprowadzał mnie z równowagi.
Od czasów rebelii ani razu nie znalazłam się wśród tylko krzyczących i atakujących się ludzi, zapomniałam już jak to jest, gdy powietrze robi się gęste od paniki, a ludzie brną przed siebie nie zważając na innych. Co prawda, teraz i tak było inaczej, bo chociaż wojna jest jednym wielkim szaleństwem więcej w niej było logiki niż w tym co się działo tutaj. Żołnierze byli ludźmi wyszkolonymi, nie poddawali się tak łatwo gwałtownym emocjom, mieszkańcy Kapitolu zachowywali się za to jak zwierzęta; jak stado spłoszonych, bezmyślnych królików między które wpadł wygłodzony wilk. A odpowiadający za ich bezpieczeństwo Strażnicy Pokoju zdawali się zupełnie nie przejmować swoimi obowiązkami, a może raczej wyglądali na takich, którzy nie byli w stanie ich wypełnić.
Prychnęłam słysząc uwagę Ginsberga i wzruszyłam ramionami. Jakbym się tego spodziewała. Dobrze wiedziałam, że nie mam co polegać na nim, w sytuacji jakiegokolwiek zagrożenie swoje życie postawiłby kilometry nad moim, jednak zdawałam sobie również sprawę, iż dzięki temu, że trzymałam się blisko niego każde niebezpieczeństwo dzieliło się na pół. Szansę rozkładały się pół na pół.
A może nawet bardziej na moją korzyść, w końcu byłam mniejsza, Gerard przy mnie był wygodniejszym celem.
Jednak w momencie, w którym podbiegł do jeden ze Strażników, wyrzucając z siebie te początkowo nielogiczne słowa poczułam jak cała pewność siebie wyparowuje ze mnie; niczym powietrze z przebitego balona.
Serce zabiło mi mocniej, kiedy usłyszałam informacje o przesłuchaniu i strzale padającym z sektora medialnego, lecz nim zdążyłam powiedzieć cokolwiek na swoją obronę towarzyszący mi mężczyzna odezwał się jako pierwszy, niszcząc wszelkie moje zamiary. Rozchyliłam na chwilę usta, jednak zamknęłam je szybko, gdy poczułam zaciskające się na moim ramieniu palce naczelnika więzienia.
Nie ufałam mu, nie ufałam żadnemu z nich, a rozbrzmiewające w mojej głowie raz po raz słowa ‘ona jest moja’ wcale nie brzmiały jak próba uratowania sytuacji.
Tym bardziej, że Ginsberg cały czas trzymał na muszce Strażnika.
- Nie mam zamiaru uciekać – warknęłam w jego stronę, wyszarpując ramię, po czym zabezpieczyłam pistolet – powoli i spokojnie, by przypadkiem mężczyźni nie uznali, że planuje coś głupiego – wyciągnęłam magazynek i wsunęłam broń za pasek od spodni, naboje pakując do kieszeni. Następnie uniosłam ręce do góry pokazując, że nie mam żadnej innej broni. – Prowadź – mruknęłam.
W tym samym momencie dopadło mnie silne uczucie beznadziejności. Cholera, wpakowałam się w niezłe gówno.
Odetchnęłam głębiej próbując odsunąć od siebie powoli rodzącą się na skraju mojego umysłu panikę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 6:19 pm

Dla niej to było zbyt wiele. Wyszkolenie oddziału nastu ludzi i zapanowanie nad nimi było niczym w porównaniu z rządzeniem wszystkimi Strażnikami. Wszyscy, łącznie z Rei uważali, że ona się do tego nie nadaje. Była zbyt młoda, nie miała autorytetu, szacunku i nie znała się na pewnych sprawach chociażby z racji braku przeszkolenia. Rok temu nie umiała jeszcze strzelać z broni palnej. Tym bardziej była pewna, że powierzenie jej tej funkcji miało na celu nie uhonorowanie jej, a czekanie na jej potknięcie by ją osadzić, zamknąć w więzieniu i opcjonalnie powiesić, zastrzelić, ściąć, otruć. Świadomość tego jak bardzo nie panowała nad Strażnikami teraz aż nazbyt rzucała się w oczy. Logicznym wyjściem wydawało się chronienie własnej skóry, bo zapewne jutro zostaną jej postawione zarzuty. I to by było na tyle z pięknej wizji przyszłości. Działania strażników mogły być nawet celowe, mogli zostać przekupieni by zachowywać się tak a nie inaczej, wszystko po to, żeby pokazać brak kompetencji Reiven.
Z istnienia krótkofalówki nie zdawała sobie sprawy, nie przypominała sobie by ją brała. Gdyby ją wzięła to zamiast zdzierać sobie gardło wydawała by rozkazy przez radio. A jednak skądś się wzięło. Może nawet ktoś jej je wcisnął za pasek gdy biegła. Jak skompromitować to po całej linii. Nie walczyła z Josephem, pozwoliła mu przejąć stery. Strażnikiem Pokoju był dłużej niż ona. Tak bardzo była nie na miejscu, że aż miała ochotę się roześmiać. Nie zamierzała go bić. Po prostu czekała aż odda jej radio. Kiwnęła głową. Odebrała walkie i wzięła głęboki wdech by się uspokoić.
- Powtarzam! Przestańcie strzelać. Zabezpieczcie teren! - w pierwszym odruchu nie wiedziała po co zamykać wyjścia, ale potem sobie przypomniała, że powinno jej zależeć na złapaniu napastnika.
Zdążyła się odwrócić by sprawdzić jak się ma sytuacja na placu, kiedy ktoś strzelił. W ogólnym chaosie nie zorientowała się gdzie trafiła kula dopóki nie usłyszała wrzasku Vivian. Skierowała wzrok w tamtą stronę. Joseph leżał postrzelony na ziemi, zaraz obok był Gerard, Vivian próbowała zatamować krwawienie i darła się na nią, jakby to ona pociągnęła za spust. W pierwszym odruchu chciała pociągnąć za rękaw, żeby móc ucisnąć ranę na szyi Josepha, ale Viv już to robiła. Potrzebne było pogotowie. Nacisnęła na przycisk na walkie.
- Potrzebne pogotowie! - poleciła przez radio tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Już!.
Kusiło ją zastrzelić Gerarda, za to co zrobił i tak na zapas. Ale to będzie musiało poczekać.
Przykucnęła przy Viv.
- Powiedz jak mogę pomóc. - darowała sobie komentarze. Jeśli miała pomóc potrzebowała informacji jak. Nie była lekarzem i nie znała się na opatrywaniu ran.


Ostatnio zmieniony przez Reiven Ruen dnia Pon Lip 21, 2014 6:39 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the pariah
Charlie Smith
Charlie Smith
https://panem.forumpl.net/t2138-charlie-smith
https://panem.forumpl.net/t2140-charlie
https://panem.forumpl.net/t2139-charlie-smith
https://panem.forumpl.net/t2149-pokrecony-swiat-charliego
https://panem.forumpl.net/t2148-charlie
https://panem.forumpl.net/t2882-opuszczone-mieszkanie-charlie-smith
Wiek : 18
Zawód : drobny złodziejaszek
Przy sobie : aparat fotograficzny, zapalniczka, tygodniowy zapas kawy, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, wytrych
Znaki szczególne : nieodparty urok
Obrażenia : niezagojona rana postrzałowa prawego barku, obtarte wnętrze prawej dłoni

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 6:34 pm

Z ulgą odkrył, że uliczka jest pusta - oznaczało to, że nikt go nie zapamięta, a na tym zależało chyba każdemu uciekającemu złodziejowi. Nie był mistrzem w swoim fachu i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W jednej ze znalezionych książek w starym muzeum wyczytał, że podstawą sukcesu jest zrozumienie własnych słabości. Uznał tę książkę za stek bzdur, ale gdzieś w podświadomości to hasło mu zostało. Dlatego też dość często zastanawiał się nad tym, co faktycznie potrafił i dochdoził do wniosku, że było tego naprawdę niewiele. Dopiero dobiegając do końca uliczki zrozumiał, że trafił w ślepy zaułek. Dyszał ciężko rozglądając się i obmyślając jakiś plan. Musiał działać.
Wrócić na plac? Wciąż tam ktoś strzelał, biegali ludzie i pełno było strażników. Jeszcze któryś go zatrzyma i będzie miał kłopoty, a tego z pewnością by nie chciał. Po chwili w oczy rzuciły mu się dwa śmietniki. A gdyby tak się na nie wdrapać? Może udałoby mu się wspiąć na dach któregoś z budynków i stamtąd dalej uciekać. Szybko jednak zbeształ się za ten pomysł. Nierozsądnym było wchodzenie na dach chwilę po zamachu na jednego z członków rządu. Wręcz głupie. Ktoś wziąłby go za snajpera i na pewno zostałby aresztowany. Na nic zdałby się jego tłumaczenia, zwłaszcza, że już raz za kratkami się znalazł. Uznaliby go za recydywistę i od razu kazali rozstrzelać. Bez żadnego procesu. Chociaż rozstrzelanie nie było takie złe w porównaniu z torturami, które mogłyby go czekać. Poza tym - wciąż jego prawy bark wciąż nie był w pełni sprawy i istniało wysokie prawdopodobieństwo, że w trakcie wspinaczki coś mu się stanie i spadnie tłukąc się niemiłosiernie przy okazji robiąc niezłego rabanu.
Na koniec rzucił tęskne spojrzenie w stronę drzwi, które wydawały się zamknięte. Przez myśl przeszło mu, żeby jednak pociągnąć za klamkę - może jakiś cudem będą otwarte? Ale co znajdzie za nimi? Jeśli w środku będzie jakiś strażnik albo kobieta, która wpadnie w panikę na jego widok? Nie chciał zwracać niczyjej uwagi, a krzyki dobiegające z budynku stojącego w bezpośrednim sąsiedztwie placu na to go narażały. Wziął głęboki oddech. Musiał pomyśleć. Nie miał zbyt wiele czasu, o czym ciągle przypominały mu krzyki dobiegające z placu.
Podjął decyzję. W zasadzie to wykluczył wszystkie inne opcje, bo z pewnością nie było to działanie, na które zdecydowałby się w normalnych warunkach. Ruszył w stronę drzwi.
'Raz kozie śmierć' - pomyślał kładąc dłoń na klamce. Trochę niepokojąca myśl, zważywszy, że tak naprawdę ryzykował własnym życiem. Mało jednak prawdopodobne, żeby w środku byli już jacyś strażnicy.
Szarpnął z nadzieją, że drzwi będą otwarte.
Powrót do góry Go down
the victim
Joseph Salinger
Joseph Salinger
https://panem.forumpl.net/t871-joseph-salinger
https://panem.forumpl.net/t1282-joseph-salinger
https://panem.forumpl.net/t916-it-feels-like-we-only-go-backwards
https://panem.forumpl.net/t873p15-salinger
Wiek : 37 lat
Zawód : prowadzę gospodarkę Panem

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 6:39 pm

Joseph nigdy nie czuł wielkiego parcia na szkło i zdobywania wyższych pozycji; dobrze mu było w swojej bezpiecznej, szczurzej niszy, z której mógł eliminować ewentualnych przeciwników, samemu pozostając nienaruszonemu. Słodkie, niehonorowe i bardzo w stylu Salingera. Teraz jednak, w obliczu wielkiego chaosu i kolejnych pocisków, śmigających nad ich głowami nie mógł po prostu uciec. Zwłaszcza, że ból głowy rozsadzał mu czaszkę a każdy głośniejszy wrzask doprowadzał jego uszy do granic wytrzymałości.
Dlatego zareagował i dlatego teraz z ulgą obserwował, jak Strażnicy opuszczają broń. Chwilowy sukces, pomimo pulsującego cierpienia, rozlewającego się na kark, posłał Reiven lekko triumfujący uśmiech, pochylając się nad nią i wciskając jej krótkofalówkę do dłoni.
- Widzisz, tak się powinno rządzić, dziewcz... - zaczął, mało sympatycznie, dalej z ujmującym uśmiechem...który wcale nie spłynął z jego twarzy; nie, żadnego szoku, pisku, jęku czy innych onomatopei męczenników. W pierwszej chwili Joseph nawet nie zorientował się co się właśnie stało. Ot, kilka długich sekund bez jakiejkolwiek świadomości, którą przywrócił dopiero rozrywający ból i strumień krwi, zalewający jego ciało.
Potem wszystko toczyło się zdecydowanie za szybko; twarda ziemia, głuche uderzenie kości o podłoże i powolne, subtelne tracenie z pola widzenia kolejnych obrazów. Najpierw wyciszały się krzyki, potem cała postać Reiven znalazła się za mgłą, tak samo jak cień Vivian i jakiegoś mężczyzny. Nie czuł jego splunięcia; i tak zalany był gorącą, wilgotną krwią, ale mocny kopniak wojskowym butem odebrał mu całkowicie przytomność. Nie, to nie było jak usypianie; raczej jak szybkie zapadanie się pod wodę i tonięcie we własnej posoce, niedostatecznie hamowanej przez przyłożony materiał. Ostatnia myśl, jaka przebiegła po wyniszczonym i spanikowanym umyśle Josepha nie dotyczyła jednak paraliżującego bólu: zastanawiał się tylko czy umieranie w taki sposób stanowi estetyczny obrazek, warty namalowania palcami Lennarta. Potem wziął chrapliwy, niepełny oddech, wzbogacony szumem krwi na ustach i stracił przytomność.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 6:59 pm

Salinger słabł; czuła to z każdą sekundą, jaką spędzała klęcząc obok niego i tej biednej, młodszej od niej dziewczyny, na której twarzy wypisywało się mnóstwo uczuć. Zapewne krzyczenie na nią było błędem, ale ludzie w takich sytuacjach tracili poczucie czasu i rzeczywistości.
- Nie wiem. – powiedziała bezradnie. – Widziałam tam z tyłu jakiegoś lekarza, jeśli mógłby na chwilę podejść i coś zrobić, pewnie byłoby lepiej… Ale nie jestem lekarza, nie mam nawet pewności.
Odważyła się przenieść wzrok z twarzy Reiven na Josepha, który tracił kontakt z otaczającym go światem. To za bardzo przypominało śmierć Tima, choć jej ukochany zginął w mgnieniu oka, zabity jednym prostym strzałem. Widziała śmierć na twarzy, choć nie mogła dostrzeć oczu, skrytych za ciemnymi okularami.
Krwi z rany wypłynęło już tyle, że gołym, niewprawnym okiem było widać, że Joseph nie przeżyje.
- Chyba… Chyba nie możemy nic zrobić – szepnęła zduszonym głosem, pochylając się nad Salingerem i całując go w czoło. Zerknęła na Reiven smutno, kręcąc głową.
Mogły tylko pozwolić mu umrzeć.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 7:10 pm

Miała łzy w oczach. I to dziwne przeczucie, że Gerard pogorszył sprawę. Na pewno pogorszył. Tak by miały większą szansę... więcej czasu.
- Gdzie ta karetka?! - rzuciła przez radio choć ręce jej się trzęsły i ledwo mogła utrzymać je w dłoniach. Już wstawała by biec po tego lekarza którego Vivian widziała, ale to było bez sensu, nie wiedziała który z mężczyzn może być lekarzem. Pomyślała o Rose, ale już dawno straciła ją z oczu.
- Spróbujmy go reanimować. - zaproponowała nie mogąc się pogodzić z jego śmiercią. Uklękła przy nim i wyprostowała ręce by zacząć uciskać na serce. Zaczęła odliczać i uciskać. - Dalej Joseph! Żyj. Miałeś mi pokazać jak się powinno rządzić! - wrzeszczała do niego, jakby to coś mogło pomóc. Szanowała go jako człowieka, potrzebowała w swoim otoczeniu takich jak on, spokojnych, opanowanych, znających się na rzeczy. Dlatego gdy wszyscy uważali, że on ją karci i pokazuje jej jak niekompetentna jest, ona odbierała to z pokorą jako cenną lekcję. Nikt nie uczył jej bycia szefem strażników pokoju. Nie uczono jej być nawet kapitanem. Jak ona tęskniła za czasami jak miała oddział złożony z 10 osób nad którymi łatwo zapanować. - Proszę Joseph! Wytrzymaj! Karetka już jedzie! - ucisk na klatkę był coraz słabszy.
- Przeraszam, tak bardzo przepraszam. - w końcu ręce odmówiły posłuszeństwa. Klęczała przy ciele Josepha i jedyne co mogła zrobić to pilnować, żeby ludzie ich nie rozdeptali.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 7:33 pm

Zaciskam kurczowo ręce na ramieniu Blaise'a, bojąc się, że w każdej chwili znów mogę utracić grunt pod nogami i tym razem mieć trochę mniej szczęścia niż poprzednio. Przerażone twarze migają mi przed oczami, a chaos nadal nie ustaje. Fala ludzi napiera na nas z każdej strony i gdyby nie podtrzymujący mnie Blaise, byłabym równie spanikowana co oni. Przez krótką chwilę zastanawiam się, jak udaje mu się zachować taki spokój, podczas gdy od strony podium ciągle dobiegają nas wystrzały, lecz szybko dochodzę do wniosku, że to zwyczajnie część jego zawodu - panowanie nad sytuacją.
Mimo wszystko w tym momencie jestem mu za to szczególnie wdzięczna.
Nieustannie popychani, docieramy w końcu do miejsca, gdzie majaczy jedna z bramek, pilnowana przez Strażników Pokoju, którzy jak się okazuje, wcale nie mają zamiaru nikogo przez nią przepuścić. Jednak kiedy tylko to sobie uświadamiam, z lekkim zdziwieniem stwierdzam również, że zaczyna się ze mną dziać coś złego. Przy każdej próbie wciągnięcia powietrza gubi się ono gdzieś w połowie drogi do płuc, zamiast tlenu przynosząc coraz to silniejsze fale bólu. Usiłując złapać oddech i uciec od narastającej gdzieś w głębi mnie paniki, czuję się niczym ryba wyrzucona na piasek. Wiele razy widywałam takie w Dystrykcie Czwartym, co bynajmniej nie podnosi mnie na duchu.
Gdy pokonujemy kilka kroków w stronę bramki, odnoszę wrażenie, że był to raczej kilometr przebyty biegiem. Czuję się tak, jakby ktoś oblał moje płuca benzyną i powoli je podpalał. Z wysiłkiem wychwytuję słowa Blaise'a i nie chcąc marnować oddechu, kiwam tylko głową, że wszystko rozumiem. Jakimś cudem udaje mi się uśmiechnąć, gdy mężczyzna wspomina o naszym sprawdzonym numerze z Trzynastki, po czym odgarnia włosy z mojego czoła i podchodzi do strażników. Serce bije mi nienaturalnie szybko, tak jakby chciało uciec z mojej klatki piersiowej, przepchnąć się przez bramkę i zostawić mnie z płonącymi płucami pośród tłumu.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 7:53 pm

Na moment ją zamurowało. Przez chwilę miała ochotę oddać się wprost w ręce Strażników pokoju, powiedzieć, że to ona strzelała, zakończyć piekło, które rozpętała ona sama. Jedną kulą. Jednym naciśnięciem spustu. Nie widziała upadającej Cypri, nie miała czasu patrzeć, czy nikogo z jej bliskich nie ma w pobliżu, czy są bezpieczni. Bo jeśli nie, na pewno poleciałaby wprost do szefa więzienia i kazała zakuć się w kajdanki.
Lophia przyjęła niebezpieczne zlecenie z uwagi na to, że sprawą, na której zależało jej naprawdę najmniej był własne życie. Nie mówiła tego głośno, ale tak to wyglądało. W każdej chwili to ona mogła dostać kulkę w łeb, jak Iris.
Stop, myśl. Łącznik, miałaś...
Głęboki oddech. Zorientowała się, że od kilku chwil stoi sama i w każdej chwili może dotrzeć do niej miotający się w panice tłum.
Kilka sekund później dopadł do niej mężczyzna w białym kombinezonie, a młoda kobieta pomyślała, że to już koniec, że wpadła, a jej jedynym zadaniem pozostanie trzymanie języka za zębami. Ale nie. Łącznik. Jej nadzieja. Po kolejnym wdechu byłą już w pełni opanowana. Chwyciła strój, po czym bez większego wstydu zdjęła swoje spodnie, szybko nałożyła otrzymane, a po niespełna piętnastu sekundach wyglądała już jak rasowa Strażniczka pokoju z nożem wciśniętym pod kurtkę.
- Dokąd teraz? - powiedziała tylko nie bawiąc się w grzeczności ani nieufność. Nie mieli czasu, to wiedziała na pewno.
Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 EmptyPon Lip 21, 2014 7:55 pm

Wierzcie mi bądź nie, ale Rose naprawdę chciała dobrze w tym momencie, więc bardzo się zdenerwowała, kiedy w odpowiedzi na troskę, otrzymała krzyk. Zacisnęła ręce mocniej na oparciu krzesła (teraz oparcie było dla niej oparciem, khym), w duchu prosząc się o wystarczającą ilość cierpliwości, by nie przyłożyć Ginsbergowi przez łeb. Miałaby przez to potem przerąbane, więc oczywiste było, że teraz wolała się powstrzymać przed niepotrzebną agresją.
- NIE KRZYCZ NA MNIE, WSZARZU - zaczęła się drzeć na Gerarda, a jej ręce zaczęły się trząść niebezpiecznie, ale pozostawały nadal w tym samym miejscu. Miała dorzucić jeszcze parę obelg, ale zamilknęła, gdy zbliżyła się do nich Catrice. Spojrzała na nią i się uśmiechnęła - Może to tylko krzesło, ale zasilone siłą mojego gniewu rozwali nawet czołg. Spokojnie, wiem, co robię. - dodała patrząc jak psychopatka i ruszyła przed siebie w kierunku wyjścia dla rządu. Nie wiedziała, co robi. Ale oni niech się tam pozabijają, skoro nie chcą jej posłuchać.
To wyjście było obstawione, co za organizacja, wszędzie rozpierdol, ale rząd zawsze poukładany. Świetny sposób reakcji i troski o obywateli. Nie ma co, powinni im dać jakieś premie za tak szybkie ogarnięcie ochrony dla najważniejszych przydupasów w kraju. Na szczęście przepuszczali też cywili, więc nie przeklinała na głos.
- Jak to co robię? TRZYMAM. - powiedziała z gniewem w głosie, w ogóle parowała nim na kilometr, niczym demon. - Dlaczego nie mogę? Będzie pan za nim tęsknił? Ja też czuję z nim mentalną więź, więc proszę się ustawić w kolejce. - miała już się przepchnąć dalej z tym krzesłem, ale kiedy strażnik się zaczął z nią szarpać, stwierdziła, że nie będzie walczyć z wiatrakami. Powalczyła z nim chwilę, jednak po parunastu sekundach dała sobie spokój. - Dobra, dobra! Już się tak nie gorączkuj kolego, odstawię je na miejsce! - krzyknęła, wyszarpując mu mebel z ręki i wracając z powrotem w kierunku tłumu. Trochę ją ręce świerzbiły, żeby się teraz odwrócić i przywalić mu w łeb. Nie była złodziejką, gdyby pozwolili jej wnieść broń, wcale nie brałaby im żadnego sprzętu. Zresztą co mu tak zależy na tym krześle? Jest tyle innych, nie zbiednieją, do cholery jasnej.
Postanowiła wrócić do Gerarda, chociaż wcześniej nie nazwała go za bardzo pochlebnie, bo on był najbliżej. Po drodze dosłyszała na czym polega ich problem. Ci żołnierze chyba nie mają lepszych rzeczy do roboty, zawsze muszą chronić dupy swoich przełożonych, mają gdzieś, czy ochrona rozwścieczonego tłumu jest ważna czy nie. Chyba koło dupy im to lata.
- Hej, panie strażniku. - powiedziała stając obok Nicole i trzymając krzesło przed sobą. - Dziewczyna była cały czas z nami, a ta broń to jest broń pani generał trup. A teraz się zwijaj, zanim połamię ci czaszkę tym krzesłem, bo aż mnie ręce świerzbią. Pan naczelnik mi nawet pomoże, prawda? - powiedziała, spoglądając na Gerarda i powstrzymując wredny uśmieszek. Mogłaby mu przywalić bez ogródek, ale wolała nie sprowadzać na siebie kłopotów, chciała się po prostu wydostać. Razem z krzesłem.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Plac Wyzwolenia   Plac Wyzwolenia - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Plac Wyzwolenia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 Similar topics

-
» Event #10 | Dzień Wyzwolenia | Zakończony
» Opustoszały plac zabaw
» Opustoszały plac zabaw
» Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Kapitol :: Centrum-