|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Blaise Argent Pią Lis 22, 2013 2:24 pm | |
| WYKUPIONY ALARM MIESZKANIOWY
Ostatnio zmieniony przez Blaise Argent dnia Pon Lut 09, 2015 10:05 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Nie Sty 26, 2014 7:56 pm | |
| | Siedziba Coin, męska toaleta
Dzięki podróży motorem, znalazł się w domu jeszcze przed Charlesem i Josephem, którzy nadjechali, gdy Argent zamykał za sobą garaż. Skinął im głową i uśmiechnął się pod nosem na widok dwóch Rządowców, przechodzących właśnie przez furtkę. Toaletowe spotkanie na szczycie było najdziwniejszą rzeczą, jaka przydarzyła mu się w ciągu ostatnich miesięcy, a kto wie, czy posiedzenie w jego mieszkaniu nie miało zgarnąć palmy pierwszeństwa? Marcowa pogoda nie sprzyjała przebywaniu na zewnątrz, dlatego Blaise gestem zaprosił mężczyzn do środka. Gdy tylko znaleźli się w domu, szybko wyłączył alarm, odwiesił kurtkę i poprowadził gości do salonu. Pomieszczenie nie było specjalnie przestronne, Argent zachował w nim stary wystrój, dlatego obecność telewizora czy wieży nie dziwiła aż tak bardzo tych, którzy doskonale wiedzieli, że Blaise jest na bakier ze wszelkiego rodzaju nowinkami technicznymi. -Rozgośćcie się - wskazał im kanapy, a sam pomaszerował do kuchni aby sprawdzić, czy w jego lodówce znajduje się coś zdatnego do spożycia. Nie mógł ich przecież poczęstować słonymi paluszkami, nie był swoją matką. Robienie kanapeczek też nie bardzo mu się widziało, a jego umiejętności kulinarne dawno już osiągnęły poziom mułu i wodorostów. Cóż, chyba będzie musiał zaproponować zamówienie jedzenia przez telefon. -Czego się napijecie? - zapytał, podchodząc do barku i otwierając go tak, by Chaz i Joseph dostrzegli jego zawartość. Nie był smakoszem, jeszcze kilka lat temu w ogóle nie brał alkoholu do ust. Rebelia i użeranie się z idiotami z Rządu zrobiły swoje, dlatego obecnie w jego posiadaniu znajdowało się kilka rodzajów trunków - Zaproponowałbym czystą, ale nie wiem co na to wasze wyrafinowane kubki smakowe. Nie mógł sobie odpuścić lekkiego uśmieszku.
Długość na poziomie 'Sesja i bezwenie', wybaczcie. |
| | | Wiek : 37 lat Zawód : prowadzę gospodarkę Panem
| Temat: Re: Blaise Argent Wto Sty 28, 2014 4:21 pm | |
| Odwiedzanie drogich przyjaciół w nie mniej wystawnych apartamentach nie należało (wbrew pozorom) do ulubionych zajęć Josepha. Oczywiście należało się gdzieś pokazać, zakręcić wokół odpowiednich osób, opowiedzieć zachwycający żart, odwieźć bardziej pijanych kolegów (Rebelianci mieli problem z alkoholem - albo ze słabą psychiką) i zabłysnąć uprzejmą propozycją pozostania do rana razem z organizatorką bankietu. W ramach pomocy i sprzątania. Teraz jednak, przekraczając próg Blejzowskiego mieszkania nie spodziewał się podobnych atrakcji. Co przyjął z ulgą, nie miał nastroju na przyklejone uśmiechy i podrywanie kobiet, które zupełnie go nie interesowały. Chociaż powinny. Preferował jednak męskie towarzystwo, gdzie mógł poczuć się całkowicie swobodnie...o ile można się zrelaksować w towarzystwie najwierniejszego hard-die fana Almy Coin. Którego najchętniej widziałby zupełnie unieszkodliwionego na dnie Moon River. Rzecz jasna ubolewałby nad utratą tak przystojnego kolegi i swojego rodzaju ubezpieczenia przed panią prezydent (kiedyś przygotował ewentualny plan wydostania się z coinowskiego więzienia i Argent odgrywał tam dość znaczną rolę jako wybawiciel-odkupiciel), ale... coś za coś, przynajmniej pozbyłby się ewentualnego niebezpieczeństwa. W dość ładnym opakowaniu, prawie tak ładnym jak mieszkanie, w którym w końcu się znalazł, ściągając płaszcz i rzucając go byle jak na oparcie kanapy. Obserwując jednocześnie zza szalonych szkieł półotwarty barek, do którego podszedł, uderzając lekko swoim barkiem w ramię Blaise'a. Odruch wyniesiony z baraków Strażników. - Nie masz koniaku Hennessy? Słabo dbasz o gości - powiedział przeciągając głoski i bezpardonowo częstując się zarówno szklanką jak i innym rodzajem koniaku. Alkoholu najbogatszych kapitolińczyków, tak przynajmniej wywnioskował z bełkotu zaskoczonych mężczyzn, przesłuchiwanych w Kwartale podczas pierwszych dni nowych rządów. Dziwne, że pamiętał takie szczególiki a nie potrafił ogarnąć dokładnych okoliczności, w których poznał towarzyszy dzisiejszego wieczoru. - Po czyim trupie przejąłeś to piękne mieszkanie? - spytał w końcu lekko, ogrzewając szklankę dłonią i rozsiadając się na kanapie. Obcinając jednocześnie wzrokiem Charlesa, wchodzącego do salonu.
|
| | | Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Re: Blaise Argent Pią Sty 31, 2014 1:40 am | |
| | Siedziba Coin, toaleta na piętrze. Cała droga od miejsca zamieszkania i pracy Coin aż do domu szanownego pana Argenta upłynęła pod jednym, jedynym hasłem. Krótkim, zwięzłym i aż za bardzo na temat. Co ty do cholery robisz?Sam Charles stwierdził jednoznacznie, że impreza zdecydowanie nie odpowiadała jego nastrojowi. Choć może impreza była zbyt wielkim słowem jak na zwykłe spotkanie trójki znajomych… tak, dokładnie nie miał na takie zagania towarzyskie ochoty. Sądził, że szykował się niezbyt udany wieczór pełny nazwisk osób wysoko postawionych oraz zachwalania Coin, dyskusji politycznych. Wymarzony sposób na spędzenie końca dnia. Właściwe, w ostatnim czasie, najchętniej wyłamałby się z jakiegokolwiek życia. Bez znaczenia do kogo należało. Istniała możliwość, że któryś z nich szybko się upije i pójdzie spać bądź przyślą po niego taksówkę. Wszystko zależało od stanu trzeźwości, a raczej upojenia alkoholowego hipotetycznego delikwenta. Całkiem niezła wizja i Chaz miał nadzieję, że bardzo prawdopodobna. Jednak najciekawszym oraz najzabawniejszym faktem w tym całym zamieszeniu zdawało się być to, że nawet wybitnie się nie lubili. Lowell, owszem, nic do nich nie miał. Wydawali się mu być całkiem w porządku, ale miał świadomość, że gdyby wykonał jeden nieodpowiedni krok, wypowiedział zbyt głośno kilkanaście słów, to żaden z nich nie zawahałby się go wydać. Argent zapewne zrobiły to z powodów czysto średniowiecznych, odległych i zakurzonych - „Bóg, honor, ojczyzna!”. Natomiast Salinger z zadowoleniem patrzył jak ludzie spadali na samo dno. Po czym bezpowrotnie ginęli. Ba, może nawet prześcigaliby się, który pierwszy zgłosiłby nowinę szanownej i najcudowniejszej Almie. Przy lepszym dniu zastanowiliby się nad ruchem, a zajęłoby im to może kilka sekund. Bo co, jeśli jej rządy nie były faktycznie aż tak cudowne? Śmieszne, że ich relacja opierała się tylko na, być może, jedynie powierzchownym celu wspierania nowego, lepszego świata… Który był wart niewiele. Naprawdę prawie nic. Natomiast on wtedy stał w holu mieszkania jednego z nich. Parszywych, hipotetycznych zdrajców, piranii czekających na niewłaściwy ruch… Co gorsza, zdejmował płaszcz, a to wszystko, co zdarzyło się w toalecie nawet poprawiło mu humor. Brnął w złym kierunku. Może mógłby jeszcze zacząć uciekać z krzykiem, że zostawił w domu żelazko/gaz/ciała blondynek/cokolwiek innego… Polnym krokiem wszedł wewnątrz mieszkania. - Argent, nie dajesz sobie rady w kuchni? - Zawołał i wykrzywił usta w drwiącym uśmiechu. Rozbawiła go ta wizja. Mężczyzna, trzydziestolatek, który zupełnie nie potrafił gotować. Codziennie stawał przed szafką z przyprawami, garnkami, patelniami i patrzył na nie jak zagubione dziecko. Przemoknięty szczeniak, którego nikt nie chciał. Wiecznie na kanapkach. Chociaż, jeśli zastanowił się na tym chwilę - jedzenie czegoś zamawianego, czegoś na wynos nie było atrakcyjne na dłuższą metę. Chyba zarobiło mu się go trochę żal, bo nigdy nie sądził, że życie na takich świństwach przynosiło coś dobrego. Specjaliści z Kapitolu, z dawnego Kapitolu, stwierdzili w naukowych badaniach, że taki tryb życia miał bardzo negatywny wpływ na nie tylko na organizm, ale także na samopoczucie. W niektórych przypadkach powodował także wyrzuty sumienia. Natomiast dwa ostatnie skutkowały depresją. I właśnie w tamtym momencie stał się skłonny zaprosić go na obiad. No chyba, że chował kobietę w szafie. Stereotypową panią domu, która prała, sprzątała, gotowała. W sumie, ciekawe dlaczego nikogo nie miał, jeśli tyle jego współpracownic patrzyło na niego żądnym wzrokiem. - Pomóc ci? - Zapytał i miał już podnieść się z kanapy, ale tamten pojawił się w salonie. Charles obdarzył go wesołym spojrzeniem. - To samo tutaj.Nie miał ochoty pić, jednak jako ciota-Lowell powinien pokazać się z nieco lepszej strony i ocieplić swój wizerunek. Sądził, że wielkie alkoholizowanie miało skończyć się dla niego po pierwszym kieliszku. Rozsiadł się swobodniej na kanapie. - Cóż… - zaczął niepewnie i zerknął na Josepha - jak tak pieniądze Panem? Nadal tak bardzo boisz się o to, co pojawi się w mediach? - Uśmiechnął się sarkastycznie, mając pewność, że rudowłosy zrozumie aluzję. Chaza naprawdę interesowało to średnio, jednak brzmiało trochę lepiej niż trupy osób, wcześniejszych właścicieli mieszkania, w którym siedział. Nie żeby martwili ludzie mu jakoś szczególnie przeszkadzali… ale nie miał ochoty się nad tym rozwodzić. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Sro Lut 05, 2014 11:51 am | |
| Świadomość tego, że był na swoim terenie, zamydliła mu oczy i sprawiła, że przez kilka chwil pozwolił sobie zapomnieć z kim ma do czynienia. A przecież tak naprawdę żaden z jego gości nie przyszedł tu na przyjacielską pogawędkę przy średnio wykwintnym trunku. Zacieśnianie więzi? To było dobre dla zwykłych żołnierzy w oddziałach. Salinger i Lowell bacznie go obserwowali i choć nie wyglądali na takich, którzy czekali na jakieś potknięcie z jego strony, Argent był pewien, że tak właśnie było. Nie zareagował, gdy Joseph sam uraczył się koniakiem, w końcu na pewno znał się na tym lepiej. Charles wydawał się dziwnie chętny do pomocy i mogło się za tym kryć naprawdę wszystko, począwszy od wcześniej uknutego spisku, aż do... bycia dobrze wychowanym? Blaise szybko nalał koniaku do dwóch szklanek i jedną z nich podał właśnie blondynowi, a następnie zajął miejsce na kanapie i tym samym towarzystwo rozporkowe przerodziło się w salonowe. Upił łyk swojego trunku i obserwował gości, przysłuchując się uważnie wymianie zdań. Pieniądze Panem nie były tym, co najbardziej go obchodziło, nie zaszkodzi jednak wiedzieć na ten temat wszystkiego, co raczy wymsknąć się Salingerowi, prawda? -Po czyim trupie przejąłeś to piękne mieszkanie? Argent wzruszył ramionami, jakby naprawdę miał to gdzieś, ale prawda była taka, że doskonale zapamiętał poprzedniego właściciela. Widział go tylko raz, na przesłuchaniu, a potem nawet nie miał głowy do tego, by pojawiać się na jego pogrzebie. -Kilku wariatów tytułowało się prawą ręką Snowa i mieszkał tu jeden z nich. Nie był specjalnie pomocny przy przesłuchaniu, więc dom nie będzie mu już potrzebny - starał się nie zabrzmieć przesadnie złowrogo, wydawało mu się, że obaj mężczyźni znają doskonale jego nastawienie do mieszkańców Kapitolu i wszystkich tych, którzy byli jakkolwiek związani z reżimem byłego prezydenta. Ponownie podniósł swoją szklankę i skosztował koniaku, a następnie zwrócił się w kierunku Charlesa, do którego pytanie przygotował sobie w głowie już jakiś czas temu. -A jeśli już o mediach mowa, co teraz z Waszą gazetą? Do tej pory szło Wam dobrze, ale przez wzgląd na okoliczności - krótka pauza dla potrzeb wymownego poruszenia brwiami - redaktor naczelny może już nie być taki skory do współpracy. Masz ochotę na jego stanowisko? Mówiąc o okolicznościach, Blaise miał oczywiście na myśli to, że Dominic Terrain stracił w Igrzyskach siostrę, więc podporządkowywanie się Coin na pewno musiało kłuć jego męską dumę. A o czym pomyślał Lowell... to już jego sprawa.
|
| | | Wiek : 37 lat Zawód : prowadzę gospodarkę Panem
| Temat: Re: Blaise Argent Sob Lut 15, 2014 4:08 pm | |
| Typowo męskie spotkania były o niebo lepsze od tych z bonusem w postaci przedstawicielek płci pięknej. Można było przyjść punktualnie - bez spędzania godzin przed lustrem - i zupełnie się wyluzować, bez niebezpiecznego ucisku drobnej rączki na ramieniu. Wbijającej krwiste paznokcie przy każdym nieostrożnym spojrzeniu na czyjś dekolt czy ciekawie opiętą sukienkę. Dość...szowinistyczne spojrzenie na kobiety, ale Joseph Salinger nigdy nie miał zbyt dobrej opinii o estrogenowym dopełnieniu tego świata. Może dlatego - pomimo czterdziestki na karku - nie wpadł na genialny pomysł związania się z jakąś ładną panią węzłem małżeńskim. Ba, nawet nigdy o tym nie myślał, nawet gdy idealnie bawił się z Mary, idealnie kochał się z Sue czy też nawiązywał bliską relację cielesno-psychiczną z jakąś tam Kate. Kobiety w jego życiu pojawiały się i znikały równie szybko co zagorzali fani Snowa. Dość akuratne porównanie, często był świadkiem egzekucji swoich dawnych towarzyszek za czasów strażnikowania przy prezydencie i początkowo czuł się nawet nieswojo, ale - jak zwykle - przyzwyczaił się i wszystko było cudownie. Chociaż pewnie psychologicznie jakaś tam zadra została, wolał towarzystwo mężczyzn (platonicznie, rzecz jasna) i perspektywa zalania się w trupa tego wieczoru wydawała mu się rozkoszna. Nawet z perspektywą dosłownego zastosowania tego frazeologizmu, chociaż czuł się w miarę bezpiecznie z uroczym Charlesem i niepokojącym Blaisem u swojego boku. Zupełnie przestał myśleć o przeszłości - nie tylko tej górnolotnie pojętej (a bardzo często wywlekanej po procentach) ale i tej godnej złotej rybki. Uśmiechnął się więc do obu dozgonnych (czy na pewno?) przyjaciół i przemierzył powoli salon, przystając przy dużym oknie. Z niesamowitym widokiem na coś zapewne pięknego. Co mógł oglądać ulubiony Johny; Joseph był prawie pewny, że oddany przyjaciel na wierzchołku kapitolińskiej hierarchii mieszkał właśnie tutaj. Kiedyś nawet chyba go odwiedził, w końcu obydwaj byli po tej samej stronie, więc...stare dzieje, uśmiechnął się ponownie na słowa Blaise'a, przez sekundę próbując sobie wyobrazić kolejnego mieszkańca pechowego budynku. Argent był za blisko Coin i Salinger obstawiał z prawie stuprocentową pewnością, że prędzej czy później zawiśnie. Szkoda, naprawdę mógłby wzruszyć się losem tego idealnie wyrzeźbionego ciała, które czasem miał okazję podziwiać na rządowej siłowni, ale wolał jednak pić alkohol. W nastroju - brzmiało to trochę pedalsko - szampańskim. - Pieniądze Panem mają się doskonale. Coin rządzi roztropnie i wszystko powoli powraca do normy - odparł Charlesowi bardzo pogodnie, poprawiając odrobinę okulary, zsuwające mu się z nosa, chociaż bardziej odpowiednie do jego hostessowego sprzedawania ideologi byłoby dziewczęce dygnięcie i zmysłowe mrugnięcie posłane...chyba Blaise'owi. - Och, Charles na pewno ma ochotę na wszystko co związane z Terrainem - odparł zanim Lowell zdążył otworzyć usta. Jednocześnie podszedł do Argenta i położył mu dłoń na ramieniu. - Gdybyś brał pod uwagę słowa oddanego przyjaciela polecałbym podszepnięcie Almie coś o awansowaniu tego młodego człowieka - kontynuował, wskazując na Charlesa dłonią ze szklanką, dalej cały w uśmiechach, nie porzucając ani na chwilę tonu pełnego afirmacji. - Terrain na pewno wyszkolił go idealnie. W końcu dzielenie pasji, zainteresowań, łóżka i miejsca pracy naprawdę dobrze wpływa na morale - zakończył dość sympatycznie, puszczając w końcu ramię Blaise'a i biorąc porządnego łyka alkoholu. |
| | | Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Re: Blaise Argent Nie Lut 16, 2014 3:33 am | |
| Bursztynowo-brązowa ciecz dzięki ruchom Chazowi nie pozostawała ciągłym bezruchu. To tu było jej więcej, to tam. Zamoczył w niej usta i pociągnął nieznaczny łyk. Smak trunku nie oszałamiał i nie powalał na kolana, jednak jemu odpowiadał. Pozostali uczestnicy (prawie)libacji bądź degustatorzy nie mieli żadnych awersji. Najwidoczniej cała trójka dobrze wystartowała - drogi, luksusowy alkohol. Odstawił szklankę i ponownie na nią spojrzał. Barwa w niewyjaśniony do końca sposób wydała mu się znacznie ciemniejsza. Może nawet ciemnoczerwona, ale tylko przez ułamek sekundy. Prawie jak krew, ale w sumie rozmawiali o trupach… Chociaż zapewne wydarzyło się to za sprawą gry świateł. Rozbawiało go to. Nie, nie sztuczne oświetlenie, wygląd butelki bądź atmosfera, ale wspomnienie. Skojarzenie słów alkohol i krew. Przypomniał sobie zdarzenie sprzed, już kilkunastu lat. On i grupka jego znajomych wracali nad ranem z imprezy. Przechodząc przez park, napotkali swoją dobrą koleżankę, która akurat imprezowała bez nich. Miała wejściówki do innego klubu lub coś podobnego. Naprawdę, mało istotne. Zobaczyli ją koło ławki, kiedy zgięta w pół stała obok kosza na śmieci. Wszyscy zaczęli się z niej naśmiewać, że pewnie „zapiła i rzyga obok pojemnika, bo nie może trafić”, jednak Chaz wyprzedził ich grupę, właściwe bez ważniejszego powodu, tak sobie, żeby zobaczyć co się stało. Vera, bo tak miała a imię, faktycznie stała koło kosza, jednak zupełnie z innych względów. Nie ukazywała otoczeniu zawartości swojego żołądka, ale miała dość rozległe rozcięte czoło. Blond włosy były zakrwawione łapiąc szkarłatną nazwę, a prawe ucho i krótko obcięta prawa cześć głowy całkowicie umazana krwią. Dzięczyna zaśmiała się głośno i wypowiedziała na jego widok: „Chaz, dobrze dziś wyglądasz. Mogę cię pocałować?”. Była mocno wstawiona, pewnie przez taka formę znieczulenia nie czuła nawet bólu. Lowell kazał usiąść jej na ławce i przynęcając sobie telefonem, obejrzał jej ranę. Nie wyglądała najlepiej, co gorsza dziewczyna nie miała pojęcia skąd się wzięła. Część jego znajomych zdawała się nie przejmować losami Very, natomiast druga część wręcz przeciwnie. Ktoś chciał odwieźć ją na pogotowie, jednak rana nie wyglądała na taką, z którą można spokojnie chodzić, więc próba przedostania się na pogotowie to średni pomysł. Szczególnie, że wymyślna sukniana także była pobrudzona krwią. Blondynki z raną na głowie nadal nie opuszczał świetny humor. Przyjaciel Charlesa postanowił udać się do pobliskiego supermarketu po zestaw do szycia i ćwiartkę jakiegoś czystego alkoholu. Wśród miliona i jednej bluzgi wypowiadanych przez Verę, gróźb oraz niemoralnych propozycji udało im się zdezynfekować ranę i prowizoryczne zaszyć przed udaniem się do szpitala. Dziwne, ze takie wspomnienia przewijały się przez nasze głowy w najmniej spodziewanych momentach. Wpadały w zastraszająco szybkim tempie, po czym zniknęły jeszcze szybciej. Mężczyzna uśmiechnął się do siebie i spojrzał ponownie na szklaneczkę. W sumie to nigdy jeszcze nie paliłem wódki. Nie zdziw się, kiedy padło pytanie dotyczące Capitol’s. Oczywiście oddawał się pracy, ale nie miał ochoty o tym rozmawiać. Wybitnie nie chciał poruszać tematu redakcji, ponieważ miał pewność, że zaraz po nim nadejdzie temat… cholera-no-kto-by-się-spodziewał Nicka. - Voice ma się świetnie. Wszystkie serwisy informacyjnie zawsze przezywają rozkwit przed Igrzyskami, podczas i przed nimi. Sprzedaż jest zadowalająca, pracuje się ciężej, bo jest dużo materiału. Mimo wszystko jest w porządku. - Posłał jednemu i drugiemu spojrzenie. Próbował odczytać ich nastroje. Sięgnął po szklankę z koniakiem, wypił głębszy łyk. Chciał opóźnić odpowiedź na pytanie zadane przez Argenta. Nigdy nie myślał o tym w taki sposób. - Nie zastanowiłem się nad tym - przerwał na moment, zakreślił palcem kółko na krawędziach naczynia - zobaczymy jak będzie. Naczelny chyba jakoś daje sobie rade. Co ważniejsze - jest tam dłużej niż ja, a zarządzaniem tym wszystkim do sielanki nie należy. Rudowłosy zadziwił go. Drążył temat Dominica, jakby naprawdę obchodziło go życie prywatne. Może naprawdę był kryptogejem i był nim zainteresowany? W propozycji awansu nie widział szczerych chęci, a jedynie kolejne objęcia zasięgiem Coin miejsce. Wpływowe miejsce… Póki co, przynajmniej tamtego wieczora, postanowił się tym nie przejmować. - Skoro na mam ochotę na wszystko, co związane z Terrainem… To, na co ochotę ma mój szanowny przyjaciel? Salinger, nie wstydź się, sami swoi. - Uniósł brew i zmienił pozycje tak, że jego łydka spoczywała na kolanie drugiej nogi. Delikatnie poruszał kostką, zdawał się czuć w ich towarzystwie coraz lepiej. Chociaż istniała opcja tego, że chciał stwarzać tylko takie pozory. - Zależy jeszcze, kto kogo szkolił… i w czym. - Uśmiechnął się do obojga ironicznie. Pociągnął mały łyk koniaku. Nie zadawał pytań podtrzymujących rozmowę, mając pewność, że przez słowo morale zeszła na bardzo niewłaściwy tor. Przede wszystkim był pewien, że Joseph z powodu gorącego uczucia do Charlesa pociągnie temat. - Oczywiście, panie Argent, pana także prosimy o wypowiedzenie się. Albo dopiero miała zejść.[/i][/i] |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Blaise Argent Sob Mar 15, 2014 4:03 pm | |
| Pasjonująca dyskusja na temat upodobań obecnych w mieszkaniu mężczyzn zajęła im jeszcze niemal godzinę, podczas której barek Argenta zdecydowanie ucierpiał. Wraz z ubywającym alkoholem atmosfera w pomieszczeniu stawała się coraz luźniejsza, zaś usta - częściej niż może by tego oczekiwano, układały się w pierwsze pojawiające się w myślach słowa. Nim jednak zabawa rozkręciła się na dobre rozdzwonił się telefon gospodarza, zaś zirytowany głos po drugiej stronie poinformował lekko już wstawionego Blaise o konieczności odebrania dokumentów z biura. Wszelkie rozmowy zostały urwane niemal natychmiast, a goście - z możliwym poczuciem niedosytu, zmuszeni zostali do pożegnania się i powrotu do własnych zajęć. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Sro Mar 19, 2014 9:02 pm | |
| /z nicości XD
Tego dnia nogi same niosły ją przed siebie, jakby bez udziału procesów myślowych wiedziały, gdzie mają iść. Zbliżał się wieczór, lecz szczęśliwie był wyjątkowo ciepły. Zresztą jak cały miniony dzień, choć kwiecień już nie raz obfitował w niespodzianki, więc czemu by nie i w te pogodowe. Delikatny wiatr zdawał się naruszać - sprawiającą wrażenie idealnej - blond fryzurę właścicielki, która tak naprawdę była opanowanym nieładem. Rozpięta skórzana kurtka, ciemna bokserka, jasne, modnie podziurawione dżinsy i standardowe czerwone, dość wysokie szpilki. Tak właśnie była ubrana młoda Coin, przemierzająca dzielnicę mieszkaniową. Wydawałoby się, że osoba taka jak ona, w dodatku bardzo rozpoznawalna, nie tylko przez nazwisko, ale i również tatuaże, czy specyficzny ubiór, powinna posiadać ochroniarzy i prywatne auto. Jak jednak wiadomo Melanie Coin była myślami i czynami bardzo daleko od prawidłowego postępowania prezydenckiej córki. Wiedziało to bardzo duże grono i z łatwością mogło wykorzystać, ale i równie łatwo zostać zaskoczonym. Droga przez chwilę ciągnęła się w nieskończoność, by w końcu zbliżyć się ku końcowi. Oczom młodej Coin ukazała się droga prowadząca do mieszkania Blaise'a. Na marne pytać dlaczego właśnie jego wybrała na cel swych odwiedzin. Był to jeden z wielu jej kaprysów. Nie lubiła siedzieć bezczynnie, dlatego też by oderwać się choć na chwilę od codziennych zajęć związanych z rządem, zapragnęła odwiedzić jednego ze swoich ulubionych znajomych. Oczywiście również i on był związany z Almą i Rządem, bo Melanie niewiele znajomości posiadała poza tym kręgiem, ale nie oznaczało to nic strasznego. Chwilę później stała przed drzwiami jego mieszkania. Gdyby były to zaplanowane odwiedziny, z pewnością otworzyłaby je i weszła do środka bez pytania, ale w przypadku tej niespodzianki, miała przyzwoitość, by chociażby zapukać, co i również zrobiła. Nie lubiła czekać, ale nie miała większego wyjścia, więc oparła się o framugę drzwi z założonymi rękoma pod piersiami i dziwnie zadowolonym uśmieszkiem. Gdzieś w myślach pojawiła się ciekawa wizja, otwarcia drzwi przez inną kobietę, dla której zawsze znalazłoby się kilka ciętych ripost, na każde wypowiedziane słowo, ale takie pomysły Mel chyba powinna zostawić dla siebie. W końcu za drzwiami mogła stać zwykła sprzątaczka, która niczemu nie była winna. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Sro Mar 19, 2014 10:00 pm | |
| | start po przeskoku
Nie spodziewał się gości. Blaise nigdy nie był specjalnie towarzyski, a ostatnimi czasy wyrobił chyba normę za cały następny miesiąc. W pracy kiwał tylko na powitanie co ważniejszym osobistością, odpowiadał półsłówkami i zachowywał się tak, jak na rasowego gbura przystało. W domu mógł ochłonąć po ciężkim dniu, zrelaksować się, zaplanować następne przesłuchanie lub napisać raport z poprzedniego. Jego wieczory były z góry zaplanowanie i uporządkowane, mężczyzna nie lubił, gdy coś burzyło jego harmonię, a niezapowiedziane odwiedziny właśnie to czyniły. Tylko sama Alma Coin mogła zjawić się bez uprzedzenia i uzyskać rozgrzeszenie. Ona... i jej córka. Argent rozłożył na kanapie, pogrążony w lekturze sprawozdania z jakiejś przypadkowej akcji w Kwartale, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Przymknął oczy i westchnął ciężko bo już wiedział, że ze spokojnego wieczoru nici. Nazwijcie to przeczuciem. Podniósł się powoli i poczłapał na korytarz, ubrany jedynie w nieśmiertelne jeansy i koszulę w kratę, której dwa górne guziki były nonszalancko rozpięte. Otworzył drzwi i niemal natychmiast uśmiechnął się pod nosem. Melanie Coin musiała mieć powód, by odwiedzać go w domu, a on mógł się założyć, że już wiedział, po co przyszła. Jak szybko go rozgryzła? Od dawna miał jej powiedzieć, ale zawsze coś go powstrzymywało, raz były to nawet usta panny Coin na jego własnych. - Czym sobie zawdzięczam tę wizytę? - zapytał, ustępując na bok i tym samym wpuszczając ją do środka. Oczywiście, że zwrócił uwagę na to, w co była ubrana. Skóra, spodnie ciasno opinające jej zgrabne nogi, czerwone szpilki... robiła to od specjalnie, czy naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, jak jej wygląd może na niego działać? Odpowiedź na to pytanie mogła być tylko jedna. - Napijesz się czegoś? - zapytał, sondując przy okazji, czy zamierza zostać na dłużej, nie mając nic przeciwko temu, by została choćby do śniadania. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Sro Mar 19, 2014 10:56 pm | |
| Ciche pstryknięcie i jej oczom ukazała się dobrze znana sylwetka mężczyzny. Bez mrugnięcia skierowała na niego wzrok, mierząc od dołu do góry, jak to miała w zwyczaju i zatrzymując wzrok na chwilę dłużej w miejscu rozpiętych guzików koszuli. Normalne zachowanie Coin odbiegało od tego jakie prezentował przeciętny człowiek i trzeba było się do tego przywyknąć. Chłodne, szare tęczówki, z niekończącą się głębią, które gdzieś na dnie posiadały piekielne płomienie, wzbudzały w ludziach mieszane uczucia. Jeśli jednak ktoś dobrze ją znał, to wiedział, że to tylko kolejne obeznanie w sytuacji lub naturalny odruch. Nie minęła dłuższa chwila, kiedy to przyglądając się uśmiechowi Argenta, na jej własnych ustach wymalował się cwany i pewny siebie uśmieszek. Był jedną z tych osób, które bez słów potrafiły zdjąć jej wyuczoną maskę wyrachowanej manipulantki. Trzeba przy tym jednak pamiętać, że maska z czasem przyrasta, pozostawiając na osobowości namacalne ślady. Zbędne pytania, które jedynie psuły harmonijną atmosferę. Jeśli miałaby cel, umiałaby go określić. Tym razem kierowały nią najróżniejsze zachcianki, które niespełnione narosłyby z czasem frustracją. Nie dbała o to czy w tej chwili zakłócała jego wieczorny spokój, właściwie wprowadzenie do życia czegoś, co odbiegało od rutyny, mogło dobrze wpływać na samopoczucie. Zwłaszcza jeśli dobierało się odpowiednie towarzystwo, jak to było tym razem. -Nie uważasz, że na wejściu grzeczniej byłoby się przywitać? -spytała, lecz nie była rozdrażniona, podkreślała jedynie ogóły, odbiegając od zadanego pytania, tym samym przedłużając chwilę stania w progu o kilka zbędnych tak naprawdę sekund, po czym weszła do środka mieszkania, mijając mężczyznę i zahaczając niby niechcący o szlufkę jego spodni paznokciem palca wskazującego i lekko pociągając, jednocześnie trwało to na tyle szybko, że zaraz znajdowała się kilka kroków wewnątrz mieszkania, słysząc własny stukot szpilek o panele. Wszechobecna elegancja jaka ich otaczała, wystrój mieszkania przyprawiał o suchy uśmiech. Zdążyła już przywyknąć do tej wytworności i na swój sposób się w nią wpasować. Przechyliła głowę nieco na bok, w zastanowieniu spoglądając na Argenta. Nie chodziło o to, by nie robić mu kłopotu. Wręcz przeciwnie, w końcu po to się tu pojawiła, ale nie miała większych wymagań, co do wyboru picia. -Może masz coś mocniejszego? Czekam na propozycje. -odpowiedziała zachęcająco i samowolnie skierowała się przed siebie do salonu, nie czekając na pozwolenie. Sądząc po tym, że wpuścił ją do domu, to takie domniemania, że było to nieodpowiednie, zwłaszcza w wykonaniu Melanie, były nie na miejscu. Zbliżyła się powoli do kanapy, gdzie leżały jakieś papiery, najwyraźniej sprawozdania. Było to mało ważne. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem. -Nici z dzisiejszej pracy Panie Argent. -pomyślała rozbawiona. Nie chodziło o to czego chciała się napić, tak samo jak o to w co się ubrała. Miał się jedynie domyślić, że miała zamiar zostać na dłużej i nie miało prawa mu to przeszkadzać. Nie pozostało jej nic więcej, jak zdjąć kurtkę, którą po prostu przewiesiła przez oparcie kanapy i usiadła na jej wolnej od dokumentów części, zarzucając przy tym z pełną gracją blond włosami, których niejeden by pozazdrościł, jak i wielu innych atutów, które posiadała. -Kolejny samotny wieczór? -zapytała niby od niechcenia, choć można było wyczuć odrobinę ironii, która już dawno stała się nieodłączną częścią jej osobowości. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Czw Mar 20, 2014 6:27 pm | |
| Blaise przeczytał gdzieś, pewnie w jednej z tych mądrych, filozoficznych książek, które czasem podrzucał mu Mervin, że bardziej kocha się swą żądzę niż to, czego się pożąda. I chyba w przypadku tej dwójki maksyma ta sprawdzała się znakomicie. Nie było tu żadnego głębszego uczucia, ot, pożądanie, chęć sprawdzenia się i, przynajmniej ze strony mężczyzny, możliwość skosztowania zakazanego owocu. Melanie była piękną, pewną siebie kobietą, miała charakterek i już nie raz zalazła Argentowi za skórę, ale być może właśnie dlatego tak go pociągała. Jak na kogoś, kto nigdy nie miał głowy do miłostek, w jej towarzystwie zamieniał się nie do poznania. Nie zareagował, gdy chwyciła szlufkę spodni, jeszcze nie. Wiedział, że ta zabawa w kotka i myszkę jeszcze trochę potrwa, ale kto wie, jaki będzie finał tej wizyty? - Witam w moich skromnych progach - zanim zdążył powiedzieć coś więcej, kobieta była już w salonie, przyglądając się jego papierom, a później opadając z gracją na kanapę. Obserwował jej ruchy, to, w jaki sposób wyraźnie go kusiła. Na jego ustach zakwitł lekki uśmieszek, jakby tego właśnie spodziewał się z jej strony. Od dawna grali już w tę grę, ale Blaise wciąż nie potrafił rozgryźć, czy chodziło tu co coś więcej niż tylko dobrą zabawę. - Mocniejszego, powiadasz? - obrócił się, udając w kierunku barku, a potem wrócił do salonu z dwoma szklaneczkami i wcześniej otwartą już whisky. Wódka nie była w jego stylu, podobnie jak popijanie piwa na kanapie. Kto by pomyślał, że zwykły stolarz zamieni się w człowieka z klasą? Rozstawił wszystko na stoliku przed kanapą, ale zanim zdecydował się rozlać trunek, sprzątnął szybko wszystkie dokumenty i schował je w biurku. Dopiero wtedy zdecydował się usiąść obok Melanie, zerkając na nią kątem oka. Gdy szklanki były już pełne bursztynowego płynu, wręczył jedną z nich kobiecie. - O to samo mógłbym zapytać ciebie - gest toastu, łyk alkoholu, kontakt wzrokowy z piękną blondynką... wieczór zaczynał się naprawdę przyjemnie - Ale wcale nie musi taki być. Oczywiście, że miała to być zachęta, oficjalne przyzwolenie, które być może wyszło trochę nieporadnie, ale Argent dopiero się rozkręcał. Opierając się wygodnie o kanapę, wykręcił się w stronę Melanie, by móc na nią patrzeć. Istniały dwa tematy, których w takich momentach wolał nie poruszać: praca i Szanowna Pani Prezydent. Mogło to skutkować natychmiastową utratą zapału i dopiero, gdyby sama panna Coin zdecydowała się na rządową pogawędkę, Blaise mógłby do niej dołączyć. Dlatego teraz skupił się na sprawach mniej przyziemnych, a znajdujących się bardziej w strefie droczenia się. - Znudziła ci się zabawa w księżniczkę zamkniętą w wieży i zdecydowałaś się zejść do poddanych? - uśmiechnął się sardonicznie, wciąż w nią wpatrzony i wyczekujący jakiejś ciętej riposty.
|
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Czw Mar 20, 2014 9:09 pm | |
| Kobieta jej pokroju, a tak naprawdę na świecie było ich bardzo dużo - ona wyróżniała się jedynie nazwiskiem - ma bardzo szeroko zakrojone podejście do życia. W przypadku młodej Coin pisała ona sobie własny scenariusz, który skrupulatnie realizowała z każdym nowym dniem. Nie można jednak zaplanować tego, jak będą zachowywać się inni, a przynajmniej nie z dokładnością. Nigdy nie wiesz, komu ulegniesz i kiedy poczujesz pożądanie, bo do tego sprowadzała się ta znajomość. Cichym dodatkiem, który nie powinien się pojawiać w takich relacjach, jest zaufanie, co może człowieka zgubić, lecz i równie dobrze odnaleźć coś, czego nie można określić słowami. To normalność, bo bez otaczających nas ludzi nie można istnieć. Blaise stanowił dla niej jedną z takich opcji, która kiedy wkradnie się do życia, to pozostaje na dłuższą chwilę i nie jest śmieciem, którego się wyrzuca, ani rzepem, który jest upierdliwy i uczepia bez czyjejś wiedzy. Nie można było powiedzieć, że nie chciała z nim pogrywać. Finezja ruchów, figlarne zachowania czy sam uśmiech, dawały mu prosty przekaz. Wystarczyło, że spojrzała na niego przez sekundę, by wiedzieć, że ulega jej wpływom z łatwością i grzeczną odpornością. W końcu wieczór nie trwał pięć minut i nikt nie zmuszał ich do zmiany zasad gry. Dostając szklaneczkę z trunkiem, założyła nogę na nogę i oparła zawartość dłoni na kolanie, postukując o szkło paznokciami pomalowanymi tym razem na krwisty, czerwony kolor. -Dziękuję. -mruknęła zaraz, trochę po kociemu i uśmiechnęła się delikatnie. Wbrew pozorom, odnośnie wieczorów, Melanie lubiła samotność. Czasami ludzie wydawali jej się na tyle głupi, że ich towarzystwo przyprawiało o mdłości. Tego wieczoru najwyraźniej było inaczej, bo spośród tłumu, wybrała właśnie jego i to miejsce na swój cel. -Już taki nie jest. -odpowiedź zdała się być jedynie potwierdzeniem, choć rzeczywistością stała się w momencie, gdy wpuścił ją w swoje progi. Mimo tak prostych słów, w jej głosie nie mogło zabraknąć dobitnego wskazania na oczywistość, o jakiej powinien wiedzieć. Łyk alkoholu i przedłużające się spojrzenie. Coin uwielbiała utrzymywać kontakt wzrokowy. Uważała, że z czyichś oczu da się wyczytać wszystko, podczas gdy z jej własnych jedynie głębię i błysk, który dostrzegali nieliczni. Księżniczka i poddani. Ciekawe porównanie. -Książę nie przyjechał na białym rumaku, więc muszę poszukać jakiegoś substytutu na własną rękę. -odpowiedziała zaraz, spoglądając na wyraz twarzy mężczyzny. -Poddany? Czyżbyś aż tak nisko się cenił , Blaise? -zapytała niewinnie, nie pozostając dłużną na zaczepkę. Nie chodziło o to, by przyjść i zadawać pytania, jak na przesłuchaniu. Znali się od dłuższego czasu, spędzili ze sobą przyjemne chwile, więc mogli pozwolić na tak swobodne zachowanie. Nie wiedziała do końca, czy chce go o coś pytać, nachodzić na poważne tematy, choć znalazłoby się kilka problemów, które mogła poruszyć. Mogły one jednak poczekać i znaleźć w sobie upewnienie lub zapomnienie. Wolną dłonią, która nie trzymała szklanki, powoli przesunęła po własnym udzie i tam ją pozostawiła. Uwielbiała prowokować, czyniąc z własnej osoby pewien niedostępny do czasu zakazany owoc, dla niektórych niedozwolony na wieczność. Wielu mogłoby powiedzieć, że młoda Coin sypia z każdym, chociażby po jej zachowaniu, ubiorze, lecz jak bardzo by się w tym mylili. Większość ludzi już po pierwszej rozmowie zaczyna ją nienawidzić, druga część chce zabić, więc mowa o chociażby przyjaźni jest trzy tysiące mil w niewiadomym kierunku świata. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Pią Mar 21, 2014 9:55 pm | |
| Blaise nie znał się na kobietach, taka była smutna prawda. Nigdy nie miał czasu na miłostki, najpierw głowę zawracały mu coroczne Dożynki, później praca, a w końcu rebelia. Szanował swoją matkę, ale nawet jej nie potrafił czasem zrozumieć, w pewnym momencie dał więc sobie spokój i zaczął po prostu traktować każdą przedstawicielkę płci pięknej tak samo: po dżentelmeńsku, ale z dystansem. Melanie nie była pierwszą, dla której zdecydował się ten dystans skrócić, ale na pewno jedyną, jeśli chodziło o obdarzenie jej zaufaniem. To zabawne, na rządowych szczeblach tak dużo się o tym mówiło. Każdy chciał komuś zaufać, a jednocześnie nie mógł tego zrobić. Tylko bardzo odważni ludzie decydowali się na taki krok, wiedząc, że zamiast wzlecieć, mogą szybko upaść bardzo nisko. Blaise od zawsze twierdził, że istniała cienka granica pomiędzy zaufaniem i naiwnością, miał jednak nadzieję, a przynajmniej bardzo mocno trzymał się tej myśli, że w przypadku Melanie ta granica nie została przekroczona. Być może dlatego gryzło go poczucie winy, gdy przypominał sobie, że nie był z nią do końca szczery. Działał z polecenia jej matki, to prawda, ale to było już po tym, jak zdążyli się poznać i... zaprzyjaźnić? Nie, to wciąż było zbyt duże słowo, choć nie nazwałby panny Coin kumplem czy dobrą znajomą. Bezsprzecznie coś ich połączyło, coś na tyle trudnego do zdefiniowania, że może lepiej było na razie tego nie definiować i pozwolić wydarzeniom toczyć się dalej. - Może książę nie skończył jeszcze swojej zmiany? - niejeden mężczyzna, pragnąc przypodobać się Melanie, próbował przekonać do siebie jej matkę. Ale Blaise wiedział, że nie tędy droga - Ty mi powiedz. Ostatnio nieczęsto mogłem liczyć na twą audiencję. Obserwował jej ruchy, patrzył, jak kładzie rękę na udzie, a jego wzrok powędrował wyżej, prosto do jej twarzy. Nie przerwał kontaktu wzrokowego, on także lubił go utrzymywać, walczyć na spojrzenia, zaglądać w głąb drugiego człowieka. Być może gdyby nie dojrzał błysku w oku Mel, kobieta nie fascynowałaby go tak bardzo? - Cieszę się, że jednak zmieniłaś zdanie - nachylił się nad nią nieznacznie, szepcząc jej do ucha. Gdy nie napotkał większego oporu, zdecydował się na śmielsze działanie. Przysunął twarz do jej szyi, muskając ją delikatnie ustami, smakując jej skóry. Powoli, niespiesznie, połączył swoją dłoń, z dłonią Melanie, która wciąż znajdowała się na jej udzie. Nie miał zamiaru naciskać, a jednocześnie miał nadzieję, że kobieta nie zdecyduje się na przerwanie tych przyjemnych czynności, których doświadczali. Ale jak wiadomo, Blaise nie znał się na kobietach.
|
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Pią Mar 21, 2014 11:36 pm | |
| Prędzej czy później na każdym człowieku można się zawieść, z takiego czy innego powodu. Niestety takie momenty bywały bolesne, zwłaszcza, gdy komuś się zaufało, a w tym świecie w jakim żyli, niewiele było osób, z którymi dało się na równi porozmawiać, a co dopiero na nich polegać. Melanie miała to do siebie, że przez swój charakter ludzie jej nie ufali, zwłaszcza, że uwielbiała mieszać i nigdy nikt do końca nie był pewien jej zamiarów. Zdarzały się jednak wyjątki i jeden z nich siedział przed nią. Nie wiedziała do końca, czy postępuję właściwie, zwłaszcza po niepokojących wieściach jakie doszły do jej uszu, w które wierzyć nie chciała. Miała nadzieję, że jeśli będzie miał jej coś do powiedzenia, zrobi to prędzej czy później. O ile nie okaże się za późno i młoda Coin będzie miała przykrość usłyszeć wszystko od niewłaściwej osoby, wtedy chyba nie trzeba tłumaczyć, jakie byłyby tego konsekwencje. -Może taki książę nie istnieje? -spytała, choć na to pytanie wyjątkowo nie oczekiwała odpowiedzi. Miała ochotę zaśmiać się ze swoich słów, bo było w nich ziarnko prawdy, lecz powstrzymała się od jakiejkolwiek reakcji. Jeśli Melanie umiałaby czytać w myślach, mogłaby mu teraz przybyć piątkę za zgodność z jego myślami. Mężczyźni mieli to do siebie, że jak tylko słyszeli jej nazwisko, próbowali się przypodobać z powodu jej matki. Może dlatego do tego gatunku, a przynajmniej większości, była uprzedzona, wyrażając to w swojej sarkastycznej postawie. A może po prostu lubiła tak spędzać czas wolny. Kto wie. W końcu nie raz bawiła się czyimiś uczuciami, by szybko obedrzeć go z jakiejkolwiek nadziei na to, że zyskał w oczach jej i matki. -Wiesz jak jest, to co dzieje się w tym państwie jest również moją sprawą. -odpowiedziała zbyt pokornie jak na nią, w końcu nie miała w zwyczaju się tłumaczyć. W większości zajmowała się uprzykrzaniem ludziom życia, lecz ostatnia sprawa ucieczki więźniów zdawała się ją aż nazbyt poruszać. Tego wieczoru postanowiła jednak nie zawracać sobie tym głowy. -Nie zmieniłam. -odszepnęła stanowczo, jednak zanim do końca zdążyła się wypowiedzieć, Blaise zbliżył się do jej szyi. Poczuła jak przez ciało przechodzi ją ciepła dawka przyjemnego prądu. Mężczyźni bardzo często zdawali się nie wiedzieć, jak mocno swoja obecnością oddziałują na kobiety i nie trzeba było być filozofem, by je chociażby minimalnie zadowolić. Melanie nie była niezdecydowana czy niepewna, takie określenia nie istniały w jej słowniku, lecz nigdzie jej się nie spieszyło. Nie sprzeciwiła się jednak, gdy poczuła na dłoni jego dotyk, wręcz odwrotnie, zacisnęła delikatnie palce na jego i kciukiem przejechała po skórze wierzchu dłoni Blaise'a. Na jej ustach pojawił się zadowolony uśmiech, który ukrywał w sobie mały triumf. W międzyczasie odstawiła na stół szklankę, która zdawała jej się przeszkadzać i jednocześnie odsunęła szyję od mężczyzny. Zaraz jednak powtórnie się zbliżyła i wolną ręką zmusiła go subtelnie, by spojrzał jej w twarz. -Chyba ktoś dawno nie widział maszynki do golenia. -powiedziała zadziornie, przeciągając palcami po jego zaroście. Dopiero po chwili dokończyła swoją wcześniejszą myśl: -Ale ktoś musiał cię oderwać od pracy. -nigdy nie była wylewna, nie zdarzało jej się mówić o tym, że mogła najzwyczajniej w świecie mieć chęć kogoś zobaczyć, lecz ten kto dobrze ją znał, powinien się tego domyślić. Tym bardziej, że na jej twarzy dalej malował się ten zadowolony, zawadiacki uśmiech, który nie wyrażał nic w stylu niezadowolenia z zachowania mężczyzny. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Nie Mar 23, 2014 10:09 am | |
| W rządowym świecie zaufanie było luksusem, na który mogli pozwolić sobie nieliczni. I do tych szczęściarzy mogliby się zaliczyć Melanie i Blaise, gdyby nie drobny fakt: Argent zrobił jedną z tych rzeczy, które nadszarpywały znacznie zaufanie drugiego człowieka. Nie rozpatrywał tego w kategorii błędu, jeszcze nie, ale szpiegowanie Melanie dla jej matki było ciosem poniżej pasa i gdy kobieta wreszcie się dowie... Och tak, Blaise był pewien, że to wreszcie nastąpi. Niemiłe wrażenie kazało mu sądzić, że być może panna Coin wie już wszystko i przyszła tu tylko dla jego spowiedzi. Jeśli zapytałby ktoś z zewnątrz, Argent natychmiast odpowiedziałby, że powinien przyznać się osobiście, a nie czekać, aż sprawa wreszcie wypłynie. Ale teraz, spędzając mile czas, poważne rozmowy były ostatnim, na co miał ochotę. - Chyba ktoś dawno nie widział maszynki do golenia. Uśmiechnął się pod nosem, bo choć dalej pozostawał skromnym facetem, świetnie zdawał sobie sprawę, jak zarost może działać na kobiety. Ktoś nawet powiedział mu, że mężczyźni z zarostem wzbudzają większe zaufanie w społeczeństwie, więc czemu by nie wykorzystać tego faktu? Cel nie był w końcu niecny... aż tak bardzo. - Chyba komuś przybyło tatuaży - odpowiedział, wspominając ich poprzednie spotkanie. Gdy odsunęła szyję, przez moment zrobił zawiedzioną minę, zaraz jednak poczuł dotyk jej palców na swojej twarzy i spojrzał jej prosto w oczy, a to było porównywalnie przyjemne. Zadziorna, konkretna, szalenie bystra, piękna... dla takich kobiet warto było tracić głowę. - Sądzisz, że jesteś w stanie to zrobić? - ich dłonie wciąż pozostawały złączone, bawiły się sobą - Oderwać mnie od pracy? Mało komu się udaje, musisz być bardzo pewna siebie, Melanie. Rzadko zwracał się do ludzi po imieniu, ale widocznie z nią osiągnął już ten etap, zresztą niespecjalnie zwracał na to w tej chwili uwagę. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, sięgnął w kierunku jej twarzy, przejechał kciukiem po policzku, a następnie zatopił dłoń w jej włosach. Po chwili przesunął palce na szyję kobiety i bardzo delikatnie zaczął nimi poruszać. Przecież nigdzie im się nie spieszyło. Oczywiście, że miał ochotę ją pocałować, tu i teraz, jednak cierpliwość była jego mocną stroną. Jeśli mógł przy okazji trochę się podroczyć, robił to. Wszakże nie często miał do czynienia z kobietami pokroju Melanie. - Bardzo przyjemne są te przerwy - niemalże wymruczał, pochylając się nieznacznie w jej stronę, zmniejszając dystans dzielący ich twarze - Musisz wpadać częściej. W jego oczach dało się zauważyć wesołe błyski, zanim wreszcie zdecydował się złożyć delikatny pocałunek w kąciku jej ust. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Nie Mar 23, 2014 3:25 pm | |
| Jak to mówią: spodziewaj się niespodziewanego. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś postanowi zapytać cię o rzecz, której nie oczekujesz. A później już nie ma odwrotu i tłumaczeń, że ukrywane kwestie miały wyjść na jaw, lecz nie w tych przyjemnych dla nich chwilach. Blaise miał jednak rację, to co robili było na tyle przyjemne i rozpraszające, że czas na takie rozmowy, mógł nie nadejść lub zostać wydłużony. Na wspomnienie o tatuażach, uniosła jeden kącik ust do góry. Ta dziedzina sztuki wydawała się jej fetyszem i trudno było tego nie zauważyć, więc każde wspomnienie o jakimkolwiek z dzieł na jej skórze wydawało się ją zadowalać. Jednocześnie dostrzegła jego zawiedzioną minę, na co jedynie wyszczerzyła komplet białych zębów, dosłownie na kilka sekund. Grono osób, wśród których mogła zachowywać się tak swobodnie jak przy Argencie, było naprawdę małe. Tym bardziej częściej zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze umiejscowiła poczucie ufności i... tego drugiego nie potrafiła nazwać, nie wiedziała dokładnie czy istnieje określenie na taką relację, jeśli mówić o pozytywnej stronie. Nazewnictwo tej drugiej było jasne: szukanie korzyści w własnym oszustwie. -Już to zrobiłam. -odpowiedziała na jego słowa, będąc bardzo pewną siebie, a w jej głosie dało się wyczuć rozbawienie. Nie musiała być pewna w czynach, wystarczyło słowa, bo już od dłuższej chwili, owijała sobie Blaise wokół palca. Dało się łatwo zauważyć, że do szczęścia potrzebne mu jest niewiele, jak gesty, słowa, uśmiechy czy sprytne zagrania. Tak jak i Blaise, Melanie potrafiła być cierpliwa w swoich postanowieniach, które spełniała prędzej czy później. Na tą chwilę cieszyła się jego dotykiem, spoglądając mężczyźnie w oczy i robiąc rozmarzoną minę, kiedy zaczął delikatnie sunąć palcami po jej szyi, która była słabym punktem. Chwilę później mogła dostrzec, jak zbliżył się do niej twarzą, na co Melanie zagryzła delikatnie wargę. -Musisz mi dać do tego powód. -zdążyła odpowiedzieć, zanim Blaise zbliżył się jeszcze bardziej. Co ciekawe, jej słowa wydawały się bardzo naturalne, choć zawierały w sobie drugie dno. Dostrzegała jednak to, że mężczyzna -jak każdy inny- gdy zajmie się przyjemnościami, nie będzie w stanie myśleć o niczym innym. Nie narzekała jednak na jego zachowanie, w końcu nie był to pierwszy raz, kiedy mu uległa. Wyraźnie zachęcała go również do zagłębiania się w dalsze przyjemności. W momencie, gdy Blaise złożył delikatny pocałunek, Melanie powoli opuściła dłoń z jego zarostu, sunąc palcami po jego szyi, coraz niżej, aż do miejsca rozpiętej koszuli, o którą zahaczyła dwoma palcami w miejscu najwyżej zapiętego guzika, zupełnie jak wcześniej za spodnie, lecz tym razem nie oddaliła się tak szybko, a wręcz przeciwnie zadziornie postanowiła go tak trzymać. Każdy dotyk Argenta wywoływał pozytywne odczucia zarówno na zewnątrz, jak i również w środku. Nie miała prawa źle czuć się w jego towarzystwie, przynajmniej nie teraz. Spojrzała mu w oczy i dostrzegła wesołość, jaka tam się znalazła. -Pamiętaj, że nie kobieta powinna biegać za mężczyzną. -mruknęła zgryźliwie, lecz w tym co zrobiła później jakby odbiegła od własnych słów, przynajmniej po części. Nie była w końcu osobą, która była bierna w swych czynach, dlatego chciała udowodnić mu tę pewność siebie i zachęcić do tego samego z jego strony. Wciąż czuła jak mała odległość ich dzieli, jak cierpliwość, wprowadzała ich na wyższy poziom pożądania. Może również dlatego po chwili łagodnie pociągnęła go za koszulę i zbliżyła do siebie i swoich ust, by móc przygryźć dolną wargę jego ust z nutą słodkości, jakiej nikt po niej by się nie spodziewał. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Nie Mar 23, 2014 8:03 pm | |
| Oczywiście, że zastanawiał się, skąd u wychowanej w Trzynastce kobiety, wysoko postawionej, córki samej Almy Coin, wzięło się upodobanie do tatuaży? Czy pierwszy zrobiła z przekory, a potem samo już poszło? A może naprawdę spodobał się jej ten element kultury mieszkańców Kapitolu? Sam Blaise uważał, że ze stolicy nigdy nie płynęły żadne dobre wzorce, zwłaszcza w modzie. O dziwo o ile kolorowe włosy i dziwaczny makijaż odstraszały go od innych ludzi, ozdoby Melanie nie sprawiały, że wzdrygał się z niesmakiem, choć nie można też powiedzieć żeby je lubił. Miał to szczęście, że kiedyś mógł przyjrzeć się z bliska sporej części z nich. Teraz także widział wyraźnie jej tatuaże na szyi, na dekolcie, gdy tak siedzieli obok siebie, uwodząc się nawzajem. Spojrzeniem, gestem i słowem. - Już to zrobiłam. O tak, niezaprzeczalnie. Melanie musiała wiedzieć, jak działa na mężczyzn i teraz bezczelnie to wykorzystywała, a to z kolei nakręcało Argenta. Czuł, jak jej palce poruszają się po jego twarzy, zjeżdżają po szyi i zaczepiają o pierwszy nierozpięty guzik koszuli. Zamiary obojga były jasne niemalże od samego początku tej wizyty, jednak teraz zostały jedynie potwierdzone. - Pamiętaj, że nie kobieta powinna biegać za mężczyzną. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, rzucali wyzwanie, aż w końcu kobieta pociągnęła go za koszulę i sprawiła, że znalazł się jeszcze bliżej. A gdy zahaczyła zębami o jego dolną wargę, Blaise poczuł przyjemny dreszcz, rozchodzący się od czubka głowy aż po palce u stóp. Przymknął oczy, mrucząc z zadowolenia, ale nie przestał się nachylać i już po chwili jego tułów znajdował się nad Melanie, a oni półleżeli na kanapie. - Czasem mężczyźni dają się dogonić - zdążył jeszcze wyszeptać, a później stracił cierpliwość. Mocno wpił się w jej usta, całując zapamiętale, jakby ta chwila miała zaraz się skończyć. Jego ręce powędrowały do jej talii, potem na biodra, uda... Przyjemność trwała, niczym nie zmącona, Argent wyłączył myślenie i skupił się na kobiecie pod sobą. Zszedł ustami na jej szyję, obsypał pocałunkami dekolt, jakby ciągle było mu jej mało. Wszytko to robił niespiesznie, ale już nie tak delikatnie, jak jeszcze chwilę wcześniej.
|
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Nie Mar 23, 2014 8:38 pm | |
| Była bezczelna, wykorzystywała ludzi, ale przede wszystkim tego świadoma. Potrafiła człowieka doprowadzić do skrajności, by zaraz szybko przekierować go na inne podłoże. Nawet w tej sytuacji, mimo całej przyjemności i zaufania, zdawała się grać na własnych zasadach, choć nie do końca pokazała to otwarcie. Pozwalała Argentowi na kolejne zmiany i decyzje, jedynie go do tego zachęcając i czerpiąc jak najwięcej rozkoszy. Poczuła tylko jak po tych kilku chwilach przyjemności, Blaise postanowił jeszcze bardziej nachylić się nad nią i w ten sposób znaleźli się w takiej a nie innej pozycji na kanapie. Umysł Melanie pochłonął słowa, które wypowiedział mężczyzna, ale pozostawiła je bez odpowiedzi, gdyż jej ciało wyraźnie domagało się całkowitej uwagi Blaise'a i jego dotyku. Zdążyła przelotnie spojrzeć mu w oczy, po czym poczuła dotyk na ustach. Odwzajemniła pocałunek z takim samym zaangażowaniem, czując na twarzy zarost mężczyzny. Zdawało się jednak, że był to element, który całkowicie przestał jej przeszkadzać, a usta same domagały się kolejnych pocałunków. Czuła dotyk jego dłoni wzdłuż ciała, gdzie dotarły aż na uda. Każda sekunda wydawał się tak wspaniała, jak za pierwszym razem, gdy to robił. Zdawało jej się jakby od tamtej chwili niewiele się zmieniło, a ta elektryzująca atmosfera pomiędzy dwójką wcale nie zmalała, a wręcz przeciwnie jeszcze wzrosła przez to, że każde z nich było pewne do czego ich to doprowadzi. Skóra w miejscu kolejnych pocałunków zaczynała przyjemnie emitować ciepłem, zupełnie jakby Argent ładował ją jakąś niewidzialną energią. Z ust Melanie dochodziło ciche mruczenie, wyrażające zadowolenie. Jedna z wolnych dłoni powędrowała na szyję mężczyzny, by zaraz zagłębić się palcami we włosach, natomiast druga sunęła od zarostu aż na klatkę piersiową, gdzie zatrzymała się w efekcie nieco niżej szyi pod koszulą, jednocześnie odsuwając ją z ciała, tak że ramiona mężczyzny zostały w pewnej części odsłonięte. Pamiętała jego sylwetkę bardzo dobrze, nie jest to rzecz, którą z łatwością się zapomina, dlatego każdy kolejny ruch sprawiał tyle radości. -Blaise... -mruknęła cicho, lecz zamiast twardego brzmienia swoich słów, usłyszała westchnienie zadowolenia, jakby nie mogła powstrzymać się od coraz większego ulegania jego dotykowi. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Nie Mar 23, 2014 8:53 pm | |
| Zatracił się. Jej twarz, szyja, biodra, uda - to wszystko, co w tej chwili liczyło się dla Blaise'a. Zapomnienie przyszło bardzo szybko, zważywszy na fakt, że Melanie włączyła się do tej gry z równym entuzjazmem. Ich usta szukały siebie nawzajem, dłonie błądziły po ciele, a jęki i pomruki mogły świadczyć tylko o przyjemności, jaką oboje odczuwali. Gdy Argent usłyszał swoje imię z jej ust, wypowiedziane w taki, a nie inny sposób, poczuł się jeszcze lepiej, o ile to w ogóle możliwe. W pewnym strategicznym miejscu zaczęło się powoli robić coraz ciaśniej, a palce Melanie rozpinające koszule wcale temu nie pomagały. On także pamiętał jej ciało, dobrze wiedział, gdzie złożyć kolejny pocałunek, by kobieta czuła jak największą satysfakcję. Powoli przesuwał dłonią po jej udzie, ale w końcu zdecydował się na więcej i jedną rękę wsunął pod top panny Coin, dotykając rozgrzanej skóry na jej płaskim brzuchu. Całował ją zapamiętale, a to przygryzając dolną wargę, to znowu schodząc na szyję, drapiąc ją swoim zarostem. Odszukiwał jej oczu, wpatrywał się w nie przez sekundę, a ta sekunda była jak impuls, który tylko pobudzał go do dalszego działania. Nie musieli nic mówić, już nie, teraz liczyła się tylko ta chwila. A gdyby ktoś ją przerwał... no cóż, Blaise byłby gorzej niż wściekły.
|
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Nie Mar 23, 2014 9:46 pm | |
| Niewiele było osób, które potrafiły ją tak rozpalić. Sprawiały, że ciało aż wyrywało się z okowów swej niewoli i pragnęło drugiego człowieka z całą zachłannością. Kolejne pocałunki były natchnieniem do dotyku, ręce które błądziły po ciałach elektryzowały swego rodzaju namiętnością, która już od dłuższej chwili przysłoniła im cały świat. Melanie zdawała się nie mieć pojęcia o tym, że aż tak stęskniła się za tym dotykiem i wszystkim, co ze sobą niósł, a osobą, która mogła to wszystko zapewnić był Blaise i nikt inny. Kolejny dotyk, poczuła jak dłoń Blaise'a wędruje w tej chwili pod jej bokserkę. Dotknięte miejsca zaczynały powoli mrowić, a umysł pochłaniał tą rozkosz niczym gąbka, oddając ją mężczyźnie z taką samą siłą. W pewnej chwili zdała sobie sprawę, że kilka guzików koszuli mężczyzny zostały odpięte, a ona sama błądziła dłońmi po jego torsie, chcąc odnowić wspomnienie o jego najmniejszym szczególe. Każdy pocałunek oddawała z taką samą namiętnością, powoli zapominając o granicach. Spojrzenia jedynie podsycały atmosferę, a w jej świecie zaczynał istnieć tylko Blaise i cała ta sytuacja. Może właśnie ten obraz postanowił nagle zmienić jej tok myślenia, bo choć umysł nadal miała wypełniony jego osobą, wciąż co chwilę mrucząc z zadowoleniem niczym kocica, to coś w głębi jej mówiło, że chce mieć pewność tego co robi, zanim znów postanowi spędzić z nim noc. Kilka sekund miało zaważyć nad jej postępowaniem. Wciąż go pragnęła, nie potrafiła odmówić sobie przyjemności, jaką przynosił jej wraz ze sobą, ale nie była na tyle zdesperowana, by brać coś czego mogłaby żałować. Nie przerywała pocałunków, lecz jej zapał zdążył nieco osłabnąć. -Blaise... -mruknęła ponownie, tym razem bardziej stanowczo. Dłońmi, które wciąż były na jego torsie, popchnęła go wyraźnie do tyłu, tak żeby usiadł na kanapie i tym samym wyjął dłoń spod jej bokserki, po czym również się podniosła i nim się obejrzał siedziała na nim okrakiem. Nie było łatwe przejść do rzeczy, która tak bardzo ją nurtowała. Mógł ją zrzucić, lecz wiedziała, że tego nie zrobi, a przynajmniej nie teraz. Chciała widzieć jego twarz, z której tak dużo dało się wyczytać, dlatego ujęła ją w obie dłonie, czując pod palcami jego ostry zarost. Bezsprzecznie zmusiła go do spojrzenia w twarz, by zaraz uśmiechnąć się poważnie, acz nadal radośnie i zadziornie. Nie tak szybko przychodziło uspakajanie panujących wewnątrz emocji. Na ciele wciąż czuła jego dotyk, może z tego powodu, zanim powiedziała cokolwiek zbliżyła się do niego powoli i złożyła na ustach głęboki pocałunek, po czym oddaliła, tworząc między nimi kilku centymetrowy dystans. Może powinna spytać od razu, ale nie potrafiła. Czekała na moment, w którym sam się przyzna, lecz takowy nie nastąpił. Nie robiła tego z poczucia winy, jak zwykle czyniła wszystko na swoją korzyść i dla własnego dobra. W tym nikt nie potrafił jej zmienić, nawet za koszt sprowadzenia Argenta znów na ziemię. -Muszę cię o to spytać. -westchnęła cicho, na chwilę spuszczając wzrok. Nie wiedziała czy przeczuwał do czego zmierzała.Trwało chwilę zanim zebrała się w sobie i ponownie uniosła wzrok na jego twarz, wciąż trzymając ją w dłoniach. Wyraz jej spojrzenia zmienił się diametralnie na nieprzystępny, choć w głębi łaknący zaufania. -Czy chcesz mi coś powiedzieć? -niepewne spojrzenie, ciągła obserwacja zachowania, nie chciała się zawieść, a jednak wewnętrznie czuła, że właśnie tak się stanie, dlatego postanowiła, że nie powinna tego pokazywać i spytać o wszystko bezpośrednio. -Czy łączy cię coś z moją matką dotyczącego mojej osoby, o czym powinnam wiedzieć? Postawiła sprawę bardzo jasno, choć nadal nie wiedziała, jak to wszystko się skończy. Z natury zerwanej więzi zaufania nie potrafiła i nie chciała naprawiać, jednak na samą myśl o tym, co działo się z nią w jego towarzystwie, napływała ją ogromna fala gorąca, która przynosiła ze sobą dawkę niepewności. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Pon Mar 24, 2014 4:55 pm | |
| Ciągle pragnął więcej, jej pocałunków, dotyku, odgłosów wydawanych z powodu doznawanej przyjemności. Już raz to sprawdzili, przetestowali siebie nawzajem i teraz, gdy już znali swoje ciała, mogło być już tylko lepiej. Blaise wiedział, gdzie całować, by przyprawić Melanie o dreszcze, a ona wiedziała jak go dotykać, by zmaksymalizować tę rozkosz. Było im ze sobą dobrze. Blaise nigdy nie był wylewny, a uczucia nie przesłaniały mu zdrowego rozsądku, lecz gdyby został teraz przyparty przez kobietę do muru, mógłby jej wyznać wszystko, czego tylko by pragnęła. Pożądała go, widział to w jej oczach, które co i raz spotykały się z jego. Pocałunki przybierały na sile, a cała sytuacja zdawała się mieć tylko jeden finał. I wtedy jej głos stał się nagle stanowczy, zamiast cichego westchnienia wypowiedziała jego imię głośniej, mniej namiętnie, bardziej uważnie. Początkowo nie zwrócił na to uwagi, jego usta dalej wędrowały po jej ciele, ale gdzieś z tyłu głowy zapaliła mu się lampka ostrzegawcza. Jeszcze przez chwilę starał się ją rozproszyć, przywrócić wszystko na tor sprzed kilku chwil, a gdy Mel odepchnęła go, by potem usiąść na nim okrakiem wciąż był naiwnie rozpalony i trzymał się myśli, że może kobieta pragnie tylko zmienić pozycję. A to byłoby całkowicie w jej stylu, w końcu Melanie Coin lubiła dominować i sprawować całkowitą kontrolę nad tym, co działo się z jej ciałem. Blaise jęknął, gdy w końcu ich usta oderwały się od siebie i pozostał im tylko pojedynek na spojrzenia wypełnione namiętnością. - Muszę cię o to spytać. Choć wcześniej serce mężczyzny przyspieszyło znacznie, wcale nie uspokoiło się, gdy usłyszał tę kwestię, która obok 'Musimy porozmawiać' była jedną z najbardziej mrożących krew w żyłach, jaką mężczyzna mógł usłyszeć od kobiety podczas akcji łóżkowej. Spodziewał się tego, od samego początku, ale wcale nie ułatwiło mu to wyboru drogi, którą teraz powinien obrać. Iść w zaparte i udawać, że nie ma pojęcia, o czym mówi Mel? Przyznać się? Okłamać ją? To ostatnie nie wchodziło w grę, bo choć Blaise wiedział już, że nadszarpnął zaufania panny Coin, nie mógł jej dokładać jeszcze nieszczerości ze swojej strony. Wyczułaby ją, a on czułby się jeszcze gorzej. Nie spuścił wzroku, ale też nie przestawał jej obdarzać drobnymi czułościami, dłonią wciąż powoli przesuwając po jej udzie, w tę i z powrotem. - Czy łączy cię coś z moją matką dotyczącego mojej osoby, o czym powinnam wiedzieć? Nie odpowiedział od razu i był pewien, że Melanie domyśla się już odpowiedzi. Chcąc zminimalizować straty, westchnął krótko i pospieszył z wyjaśnieniem. - Nie chciałem, żebyś dowiadywała się w ten sposób - przyznał z goryczą w głosie. Ale po kolejnej wspólnej nocy jeszcze ciężej byłoby się przyznać do błędu. - To trwało tylko jakiś czas, na długo zanim się do siebie zbliżyliśmy - to zabawne, że wszystko i tak sprowadzało się do jej matki, z którą porównań tak bardzo chciała uniknąć.
|
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Pon Mar 24, 2014 5:40 pm | |
| Wystarczyło to kilka sekund ciszy, zanim zdążył jej odpowiedzieć, by mogła wyczuć, iż wszystko o co pytała było prawdą. Wtedy to nie on, lecz ona spuściła wzrok. Dało się wyczuć na jej twarzy rozżalenie, które wewnątrz wywołało silne uderzenie i zostawiło ślad na wyobrażeniu mężczyzny, z którym właśnie przebywała. Mimo, że przeczuwała, iż informacje jakie otrzymała są prawdziwe, nie spodziewała się, że sama w sobie zareaguje aż tak silnie, kiedy ją w tym upewni. Słyszała jego wyjaśnienie, wszystko bardzo wyraźnie do niej docierało, ale nie miało już większego znaczenia. Zsunęła dłonie z jego zarostu, opuszczając ręce na swoje uda, gdzie przez przypadek napotkała dłoń Argenta. Do tej pory wytrącona z równowagi, nie zdawała sobie sprawy z jego dotyku. Tak szybko jak zdołała przyjąć tę wiadomość do świadomości, a może tylko jej potwierdzenie, tak szybko usunęła z twarzy cały żal i niezadowolenie. Dało się wyczuć, że nie tak łatwo da Argentowi zapomnieć o tej sytuacji, równocześnie zakładając na twarz swą maskę nieprzystępności i zgryźliwego wyrazu, której już dawno nie pokazywała w jego towarzystwie. - To trwało tylko jakiś czas, na długo zanim się do siebie zbliżyliśmy -w tej chwili nie wiedziała, czy mężczyzna szukał w niej choćby szczypty naiwności, czy może ratował się jakimkolwiek sposobem tłumaczenia. W pewnym sensie było to dość zabawne, ponieważ nie spodziewała się po nim takiej otwartości, zwłaszcza, że sam nie miał zamiaru się przyznać i nic na to nie wskazywało, dopóki sama nie rozpoczęła tematu. W pewnej chwili Melanie wyszczerzyła się do Blaise'a i przechyliła figlarnie głowę w bok.Wciąż nie zapomniała o tym, jak duży wpływ na niego miała, a szczęśliwie on zdążył ochłodzić nakręconą Melanie na tyle, by znów zaczęła trzeźwo myśleć. -Szkoda, że nie powiedziałeś mojej matce o tym, że przespałeś się z jej córką. Ciekawe jakby zareagowała. -jej głos był tak niewinny, że aż przesycony swego rodzaju jadem, którego nie mogła sobie oszczędzić. Na tym jednak się nie skończyło, bo jedna dłoń trzymana przez Melanie na udzie, zsunęła się bliżej ciała mężczyzny na jego spodnie, wprost na krocze, które wydawało się dalej napięte od natłoku emocji. W tej chwili w myślach miała misterny plan, który świadczył o tym, że najgorsze co mogła zrobić, to zostawić podnieconego faceta samemu sobie. Uśmiechnęła się do Argenta równie niewinnie, wpasowując uśmiech do wcześniejszej wypowiedzi i równocześnie zacisnęła palce w miejscu, gdzie wcześniej się znalazły. Zbliżyła twarz do mężczyzny, znów patrząc mu w oczy i zostawiając między nimi odległość zaledwie kilku centymetrów. -A może nie chciałeś, żebym kiedykolwiek się dowiedziała? -zamruczała mu prawie w usta, tak że czuła na sobie jego oddech. Nie zamierzała mu tak szybko odpuścić, nie jeśli miała tu zostać na dłużej. Powodów mogło się znaleźć wiele: po pierwsze była kobietą, więc miała do tego prawo, po drugie była Melanie Coin, po trzecie kimże by się okazała, jeśli mimo takich wieści bezspornie ponownie się z nim przespała. Chwilę później zdjęła dłoń z jego spodni i obiema rękoma podążyła wzdłuż jego torsu, obejmując zaraz za szyję i zbliżając usta do jego ucha. -Jesteś głupcem, Blaisie Argencie. -mruknęła najbardziej czule, a zarówno oschle jak tylko potrafiła. Najwyraźniej wcale nie zamierzała z niego schodzić, a wręcz odwrotnie siedzenie na mężczyźnie i dręczenie go swoją osobą było w pewnym stopniu przyjemne. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Blaise Argent Pon Mar 24, 2014 9:41 pm | |
| Gdyby Blaise był teraz na miejscu Melanie, przyjąłby wyuczoną postawę sarkastycznego gnoja, prezentowaną tym, którzy mu podpadli, a po krótkiej wymianie zdań najpewniej zostawiłby kobietę samą, na jakiś czas kompletnie wynosząc się z jej życia. Czułby się zawiedziony, być może rozżalony, ale przede wszystkim plułby sobie w brodę za to, że pozwolił sobie obdarzyć kogoś zaufaniem. Niestety, Argent był w takiej, a nie innej sytuacji i wszystko czego chciał było odwrotnością tego, jak sam by postąpił. Wiedział, że przeprosiny i czułe słówka na nic się zdadzą, jeśli chciał w ogóle myśleć o utrzymywaniu dalszych kontaktów z Melanie, musiał postarać się bardziej. Płaszczenie się przed nią nie wchodziło w grę, tak samo jak próby odwrócenia kota ogonem. Zawalił na całej linii, dał się przyłapać, a przecież doskonale wiedział, jakie mogą być tego konsekwencje. Panna Coin mściła się w okrutny sposób – próbując jeszcze bardziej pobudzić Blaise’a. I choć ten wiedział, że nie ma już na co liczyć, jego ciało samo reagowało na jej dotyk. Nie przychodziło mu do głowy żadne wyjście z tej sytuacji, dlatego objął Melanie w pasie, przytrzymując ją i pilnując, że nie zejdzie z jego kolan, zanim go nie wysłucha. - A myślisz, że dlaczego wybrała właśnie mnie? – zakpił, pierwszy raz mówiąc takim tonem o jakiejkolwiek decyzji pani prezydent – Jej córka zasługuje na kogoś lepszego, niż prosty stolarz z zapomnianego dystryktu. Wiedziała, że nie odważę się ciebie tknąć. I tak było przez dłuższy czas, obserwując Melanie, zbliżał się do niej, ale dopiero po oficjalnym zakończeniu zadania pozwolił sobie na coś więcej. Och, jaki szlachetny! Gdy ich twarze ponownie znalazły się blisko siebie, znów miał ochotę ją pocałować, mimo, że sprawa, o której rozmawiali, wcale nie była błaha. - Dowiedziałabyś się w swoim czasie. Na pewno nie po czymś takim – miał na myśli oczywiście sytuację, jaka ich zastała. Kobieta mogła sądzić, że żałował tylko tego, że został przyłapany, a nie tego, że faktycznie działał za jej plecami, nadszarpując znacznie zaufanie, jakim go obdarzyła. Szeptała mu do ucha, a Blaise aż przymknął oczy, bo oprócz uczucia błogiej przyjemności, poczuł się naprawdę okropnie. W tej chwili niewiele go usprawiedliwiało, nie miał praktycznie nic na swoją obronę. Nie był nawet pewien, czy byłby w stanie kontynuować to, co zaczęli, gdyby Melanie w gniewie wyraziła na to ochotę. - Nie przeczę – szepnął jej do ucha, wciąż mocno obejmując – Ale wiedziałaś to już wtedy, gdy do mnie przyszłaś. Nie byłby sobą, gdyby także nie skorzystał z pozycji, jaką wciąż zajmowali. Pochylił lekko głowę do przodu, nosem trącając jej ucho, szorstkim zarostem drażniąc policzek.
|
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Blaise Argent Pon Mar 24, 2014 11:00 pm | |
| Nie ma co mówić o sytuacjach, w których człowiek mógłby się znaleźć. Myślenie zawsze daleko odbiega od czynów. Wszystko zależy od sytuacji, człowieka i tego kim dla ciebie jest ta osoba. Przynajmniej Blaise był na tyle świadomy i dobrze ją znał, że potrafił zachować się w odpowiedni sposób, a przynajmniej w jakiejś części, bo nigdy do końca nie będzie już w stanie zawładnąć umysłem Melanie jak wcześniej lub na długi czas do przodu. Zaufanie w życiu człowieka jest jednym z najważniejszym elementów. Raz naruszone, nigdy nie będzie takie samo, zupełnie jak posklejane lustro, ale o tym obydwoje wiedzieli bardzo dobrze, licząc się ze wszystkimi konsekwencjami. Z pewnych względów nie podobało jej się ograniczenie wolności, jakie narzucił jej mężczyzna, ale przez chwilę postanowiła się nie sprzeciwiać. W końcu wcześniej sama nie miała zamiaru zejść, ale jak wiadomo kobieta zmienną jest i mogła w każdej chwili wstać, zabrać kurtkę, porzucone szpilki i według jego myśli postępowania, zniknąć mu sprzed oczu na kilka następnych tygodni, a w rezultacie jeśli chodzi o Melanie, ten czas mógłby się nieco wydłużyć, jeśli tylko znalazłaby odpowiedni substytut. Nie wstydziła się swojego egoizmu, już taką osobą była. Może dlatego od dawna szukała czegoś, co by ją usatysfakcjonowało, lecz nie uwiązało, a gdy to znalazła, okazało się, że żadne dzieło nie jest doskonałe. -Myliła się. Nie jesteś prostym stolarzem, a bezczelną szują. -w jej głosie można było dosłyszeć ciche warknięcie. Najwyraźniej nie była zadowolona z tego, co mówił, choć próbowała to zrozumieć. Na dobrą sprawę było to niemożliwe. Niestety przeszłości nie mogli zmienić, a pierwszym nieodpowiednim krokiem, który nigdy nie powinien zostać poczyniony, było nieutrzymanie przez Argenta rąk przy sobie. Nieważne czy po zakończeniu misji, czy w trakcie jej trwania. -W swoim czasie. -bardzo wygodnie, na te słowa młoda Coin jedynie cicho westchnęła z dezaprobatą. Przez cały czas trzymała w ryzach to, że mogła tak naprawdę postąpić na wiele różnych sposobów. Ona jednak wolała zachować spokój, mieszany z dawką niepowstrzymanej frustracji, przy której nie mogła się obejść bez toksycznych wstawek skierowanych w jego stronę. Mimo wszystko szept i mocny uścisk nie pozwalały jej zapomnieć o tym, jak dobrze potrafiła czuć się w jego obecności, nawet jeśli czerpał z tego korzyści jedynie dla siebie. Nie mogła zaprzeczyć jego ostatnim słowom. Przychodząc do niego miała świadomość o całej sytuacji, a jednak na zbyt wiele pozwoliła, oddając się chwili zapomnienia. -Masz rację, ale wciąż miałam nadzieję, że przyznasz się z własnej woli. -bo przecież nie chodziło o to, co powiedział jej matce, lecz dlaczego to zrobił. Czując jego drażniący dotyk zarostu, lekko się wzdrygnęła, lecz nie odsunęła. Pewnie dlatego, że nie miała siły na to, by znów doszukiwać się w jego twarzy prawdziwych powodów jego postępowania. Milczała tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu wciąż obejmując go za szyję, oparła o jego ramię głowę, chowając twarz. -Czy w jakiś sposób możesz zapewnić, że to znów się nie powtórzy? -oczywiście miała na myśli jego powiązania z jej matką. Niestety odgórnie stawiała go na przegranej pozycji. Znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, iż rozkazy Almy Coin były nieodłączną częścią jego życia. Mimo wszystko nadal istniała w niej odrobina nadziei, którą mógł utrzymać lub zgasić, w zależności jak odpowie na jej pytanie. Nieświadomie dla niego skazywała go w pewien sposób na udrękę, obciążając dalszym tłumaczeniem i całą winą, która całkowicie mu się należała. Teraz wszystko zależało od tego, którą Coin wybierze na punkt swojego honoru, a może już dokonał tego wyboru, a Melanie najzwyczajniej w świecie o nim nie wiedziała. Pomimo takiej a nie innej rozmowy, nie mogła powstrzymać się od gładzenia jego szyi opuszkami palców, od czasu do czasu drapiąc go przy tym paznokciami. I tak w efekcie miała dwa wyjścia do wyboru: przespać się z nim i porzucić niczym zabawkę, by choć trochę poczuł się jak ona lub wyjść, przemyśleć wszystko na spokojnie i zapewne nie wrócić przed próg jego mieszkania. Rozwiązaniem sytuacji miał się okazać czas, który czasami płatał figle i stwarzał nowe wyjścia z sytuacji. -Więc jak będzie, Blaise? Grasz dalej czy wymiękasz? -lecz te słowa pojawiły się jedynie w jej myślach. Nie dało się przeoczyć, że od dłuższej chwili zaczęła traktować go bardzo przedmiotowo, jakby spadł o kilka poziomów w dół jej hierarchii pojmowania świata, upadając na szczebel, z którego szczęśliwie mógł jeszcze się wybić. |
| | |
| Temat: Re: Blaise Argent | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|