IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11

 

 Ruiny Pałacu Sprawiedliwości

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyCzw Maj 02, 2013 9:48 pm

First topic message reminder :



Niegdyś jedna z najwspanialszych budowli w Kapitolu, w trakcie rebelii niemal doszczętnie zniszczona, dziś stanowi jedynie sypiący się postrach, w każdej chwili grożący zawaleniem. Mieszkańcy getta opowiadają, że w środku straszy i raczej nie zapuszczają się do środka.


SCENARIUSZ #3


Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Byty1

Legenda:
A - wejście, przedsionek
B - stanowiska, miejsce wymiany odzieży (wyjście od podwórza jest zamknięte)
C - puste pomieszczenie, składowisko starych mebli, spróchniałych desek itp.
D - stołówka polowa
E - punkt rejestracyjny
F - stanowiska, miejsce wymiany elektroniki
G - punkt organizacyjny Strażników Pokoju
Nieoznaczone pomieszczenia są niedostępne, trwają w nich prace remontowe.

Bardzo prosimy o informowanie, w którym pomieszczeniu znajduje się Wasza postać (jako info na początku każdego postu lub pogrubiony tekst).
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyPon Cze 15, 2015 10:12 pm

Jakimś cudem udawało się jej przedostawać przez tłum, pędzący w kierunku przeciwnym do tego, jaki obrała. To nie pierwszy raz w tym mieście, gdy coś znienacka wybuchało; jeszcze nim przybyła do miasta, na czyimś ślubie też podłożono ładunki wybuchowe, jedną z parad trybutów przed Głodowymi Igrzyskami zakłócono wyjątkowo skutecznie, żeby nie wspomnieć w końcu o moście na Moon River, dzięki któremu wiele znanych jej osób wylądowało w domostwach z zapaleniami płuc albo szlag wie jeszcze czym. Panem, kraj, w którym zawsze się coś dzieje – i zawsze w dziewięćdziesięciu procentach przypadków miejscem wydarzeń była piękna stolica.
I pomyśleć, że Viv i Corinne Lancaster tak się starały o to, żeby Pałac Sprawiedliwości mimo wszystko uznać za budowlę zabytkową. Piękny to zabytek, co właśnie chwieje się w posadach, z zamiarem runięcia. Z sufitu powoli odpadały kawałki tynku, wprost na głowy kotłujących się ludzi. Którzy najwidoczniej znaleźli jakieś wyjście, bowiem coraz mniej osób mijało Vivian, uparcie idącą w stronę, gdzie spodziewała się znaleźć dwie osoby.
- Farrie! – krzyknęła na widok blondynki, która z trudem szła, trzymając się ściany. Najwidoczniej coś się stało; rudowłosej wystarczył jeden rzut oka, żeby ocenić, iż dziewczyna ma coś z nogą. – Gdzie Conrad?
W hałasie, jaki dobiegał zewsząd, ledwie usłyszała głos Farrie, jednak jej spojrzenie mówiło wszystko. Vivian z przerażeniem patrzyła na rozprzestrzeniający się ogień, usiłując dostrzec mężczyznę, ale gryzący dym umożliwiał jej to nadzwyczaj skutecznie.
- Zabiję skurwiela, który musiał to wszystko wysadzić w powietrze – warknęła, ni to do siebie, ni do Farrie. – Chodź no tutaj.
Bez zbędnych ceregieli szarpnęła za torbę, którą zarzuciła sobie na ramię, po czym przyciągnęła do siebie blondynkę, opierając jej rękę o swój bark. Wiedziała, że w ten sposób dojdą o wiele szybciej, zważywszy na zranienia, jakie odniosła jej towarzyszka.
- Idziemy. I nie radzę Ci się ze mną teraz kłócić. – powiedziała wprost do ucha blondynki.
Zaczęła prowadzić Farrie w stronę, w którą zmierzał tłum, nie mogła jednak przestać oglądać się za siebie, z nadzieją, że Dillinger zaraz się pojawi. Mogła jedynie modlić się w duchu, żeby nic mu nie było i wyszedł z tego bez żadnego większego uszczerbku na zdrowiu.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyPon Cze 15, 2015 10:29 pm

- Okej, wyprowadź stąd możliwie jak najwięcej Dzielnicowców. Albo czekaj! Trzeba ogarnąć, co z wejściem!
Skinęła głową Angeliniemu i rozejrzała się dookoła, usiłując ocenić możliwe szanse na utorowanie sobie drogi do drzwi wejściowych pałacu. Płonne nadzieje, bowiem ludzi było tu: a) stanowczo za dużo, b) zachowywali się jak małpy w zoo, zaledwie sekundę po rzuceniu żarcia w postaci bananów i reszty owoców.
-No do kurwy nędzy – zaklęła, wymijając jakąś spanikowaną matkę z dzieckiem na ręku. Jakim idiotą trzeba być, żeby zabierać ze sobą dziecko na takie imprezy? Może to kwestia logiki albo (już bardziej) braku jakiegokolwiek instynktu macierzystego, ale dzieci + imprezy w getcie = brak mózgu. A przynajmniej tak zdawało się Catrice, która syknęła z bólu, kiedy na jej stopy nadepnął jakiś mężczyzna postury młodego słoniątka, sapiący głośniej niż fan pornografii w czasie oglądania dzikich wybryków na ekranie monitora.
Jednak ból nie był na tyle mocny, by nie dała rady usłyszeć komunikatu, jaki odebrał Angelini. A właściwie Valerius, tak bowiem brzmiało jego imię. Dziewczyna spojrzała na niego spokojnie, ani trochę nie zdziwiona słowem, którego użyła jego szefowa. Brud, to słowo tyczyło się także jej, zamkniętej w getcie osoby, która trafiła tu za najcięższe przewinienia.
Ale czas na żałowanie za złamanie przykazania numer siedem (?) przyjdzie potem.
- Chyba musi pan pomóc w ewakuacji, panie Angelini – obdarzyła go smutnym uśmiechem kogoś, kto doskonale wie, ile w tej sytuacji może być warte życie kogoś z getta. – Idą pańscy ludzie, więc…
Urwała nagle, wbijając wzrok w ziemię. Naprawdę, było jej obojętne, czy zostanie tutaj czy może zostanie zmuszona do ucieczki. To mieszkańcy innej dzielnicy liczyli się najbardziej.
- W tym tłumie ciężko będzie mi się dostać do drzwi, nie wiem, czy dam radę. Frontowe mogły się zatrzasnąć. – powiedziała, rozglądając się i zastanawiając, czy znajdą sposób, żeby w razie czego je otworzyć.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyWto Cze 16, 2015 9:40 am

Grupa pierwsza:

Pomieszczenie E:
Vivian i Farrie udało się przedostać do punktu informacyjnego, lecz musiały trzymać się razem, jeśli nie chciały stracić się z oczu, bowiem tłum ludzi z Dzielnicy i getta także wybrał to pomieszczenie za cel swojej ucieczki. Dziewczyny mogły zauważyć, jak z punktu organizacyjnego (G) wychodzi czworo zdezorientowanych Strażników Pokoju, którzy czekali na jakiekolwiek rozkazy. A działać powinni jak najszybciej, bo panikę zaczęli wykorzystywać właśnie co sprytniejsi rabusie - jeden z nich sięgał właśnie do torby Farrah, zawieszoną obecnie na ramieniu Vivian, nie przejmując się faktem, że obie kobiety mogły go zauważyć.

Pomieszczenie A:
Kaszlący i zasłaniający oczy chłopcy nie byli w stanie dobrze skupić się na głosie Conrada. Słyszeli go niewyraźnie i byli chyba zbyt przestraszeni, by szybko podjąć konkretną decyzję. Dillinger mógł więc tylko obserwować, jak jeden z nich usiłuje przeskoczyć płonącą belkę, zahaczając przy okazji o wspomnianą wcześniej kolumnę, której tylko tego niewielkiego uderzenia zabrakło do rozpadnięcia się na dobre. Spróchniała konstrukcja zawaliła się, a wraz z nią część stropu opadła na podłogę, grzebiąc drugiego z chłopców żywcem i unosząc w powietrze tumany kurzu i pyłu. Pozostały przy życiu chłopiec był już w zasięgu rąk Conrada, ale skok przez belkę sprawił, że lewa nogawka jego spodni zaczęła się palić. Co teraz, oficerze?
Powrót do góry Go down
the civilian
Leonard Madden
Leonard Madden
https://panem.forumpl.net/t3237-leonard-madden#50661
https://panem.forumpl.net/t3239-leo
https://panem.forumpl.net/t3238-leonard-madden#50682
https://panem.forumpl.net/t3299-leo#51581
https://panem.forumpl.net/t3314-leonard-madden
Wiek : 27 lat
Zawód : menadżer 'Vanillove' oraz działacz społeczny
Przy sobie : dowód, telefon, prawo jazdy
Znaki szczególne : nieobecne spojrzenie, lekko powiększona tarczyca
Obrażenia : problemy z tarczycą

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyWto Cze 16, 2015 11:24 am

- Czemu nie? Można by o tym pomyśleć- odpowiedział poważnie, niemalże czując zapach wypiekanych serników i wyobrażając sobie ten cudowny widok. Goście na pewno również byliby zachwyceni, w końcu kto nie lubił słodyczy? No i on sam chętnie też spróbowałby kawałek. Teraz mógł tylko obejść się smakiem, w końcu kiermasz skierowany był wyłącznie do biednych mieszkańców getta. - I nie schlebiam, mówię, co myślę - wyjaśnił, mrugając porozumiewawczo. Wiedział, że pod względem zarządzania nie jest idealnym właścicielem. Właściwie rzadko kiedy bywał w kawiarni, wszystkiego wolał doglądać z własnego biurka w domu, choć nawet i to zdarzało mu się nieczęsto. Mimo to chyba nikt nie mógłby zarzucić mu, że jest tyranem, źle traktującym swoich pracowników. Akurat relacje z ludźmi cenił sobie bardzo i starał sle ich nie zaniedbywać. Może właśnie dlatego tak wielu gości zaglądało do Vanillove? Może przyciągała ich przyjacielska atmosfera, cudowna obsługa i menadżer, który nie wisi nad resztą, ale im ufa?
- Okropne, ale prawdziwe - powiedział lekko ponurym tonem. - Nienawidzą nas pewnie głównie przez rebelię, ale przed nią my nienawidziliśmy ich. - Wiedział, że w tamtej chwili bardzo generalizuje i nawet mimowolnie wykrzywił wargi, ale nie poprawił się. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że to normalne, że właściwie nie da się dogodzić wszystkim i zawsze któraś ze stron będzie niezadowolona, ale, faktycznie, w tej chwili było to szczególnie irytujące. Po prostu na następny raz będzie wiedział, że nie warto brać udziału w tego typu wydarzeniach, bo nie poczuł się jakoś lepiej, ale wręcz gorzej. Już nie wspominając o warunkach, w jakich to wszystko było przeprowadzone, choć w głębi duszy podejrzewał, że żadne inne miejsce zwyczajnie nie nadawało się na kiermasz charytatywny. - Błędne koło - podsumował jakże błyskotliwie. - Nie ma po co się tym przejmować, oni chyba nie mają wyrzutów sumienia - pocieszył ją. Sam też nie chciał o tym myśleć, i tak miał już zepsuty nastrój, po co się dobijać?
Skoro o tym mowa, powoli coraz mniej czuł się tu bezpieczny. Obecność strażników pokoju nigdy nie stanowiła dla niego żadnej gwarancji, a do tego doszły jeszcze dwie młode blondynki niepokojąco często zerkające w ich stronę. - Nie mam pojęcia, ale nie wiem, czy jakoś zareagują - szepnął, starając się nie patrzeć w tamtą stronę. Nie wiedział, czy to przypadek czy któraś z nich go znała. On sam rozpoznał tylko Mason, ale jej ciężko było nie poznać nawet po paru miesiącach spędzonych w gettcie. Ta druga miała znajomą twarz, lecz tutaj każdy zdawał się ją mieć. W raz z chwilą przekroczenia bramy jego głowę zalały obrazy z przyszłości i choć nie potrafił przełożyć ich na teraźniejszość, cały czas je dostrzegał.
Chciał coś znowu powiedzieć, ale w tej samej chwili usłyszał grzmot, potem poczuł jak ziemia trzęsie mu się pod nogami, a jeszcze potem pojawił się ludzki krzyk. Nie wiedział, co się stało, ale tylko upewnił się, że dawny pałac sprawiedliwości nie jest w tym momencie najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Strażnicy wydawali się równie zdziwienie sytuacją, co on i też nic nie zrobili. Przypadkowo zetknął wówczas ns dwie blomdynki kierujące się powoli w stronę wyjścia. Ściągnął brwi, ale zaraz potem wszystko zrozumiał. - Helen - zaczął, patrząc na nią uważnie. - Coś tu się właśnie zdarzyło i mam niejasne przeczucie, że tamte dwie mają z tym coś wspólnego - szepnął, obsewując wspomniane osoby. - Idziemy za nimi? - Co jeśli to one spowodowały ten hałas? Co jeśli wiedziały, co było na rzeczy i teraz próbowały się ultonić?
Powrót do góry Go down
Farrah Risley
Farrah Risley
https://panem.forumpl.net/t2872-farrie-risley#46638
https://panem.forumpl.net/t3026-farrie#46642
https://panem.forumpl.net/t3023-farrah-risley#46639
https://panem.forumpl.net/t3024-listy-do-rodzicow#46640
https://panem.forumpl.net/t3025-farrie#46641
https://panem.forumpl.net/t3063-farrie-risley-i-kitty-stonem#47034
Wiek : 20 lat
Zawód : asystentka Mendeza; KRESowiczka
Przy sobie : laptop, pendrive, telefon komórkowy, inhalator, przepustka do siedziby rządu
Znaki szczególne : orli nos; znoszona, dużo za duża szara bluza z kapturem

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyWto Cze 16, 2015 2:34 pm

Przyjmowanie pomocy od obcych (od bliskich zresztą także) przychodziło Farrie z wielką trudnością. W drugą stronę przepływ dobrej energii działał bez zarzutu: Risley mogła porzucić wszystko, byleby tylko podać pomocną dłoń potrzebującemu, niezależnie od jego stanu materialnego czy też opcji politycznej, jaka to sprowadziła go na samo dno piekieł. Archaiczna Matka Boska Opiekunka, pochylająca jasną buzię nad każdą ofiarą i gładząca ją po włosach.
Nieco przypalonych, jeśli postępowałaby bohatersko nawet w tych realiach. A przecież tak nie było; zamiast heroicznie ciągnąć za sobą innych albo siłą wątłych mięśni podnosić przygniatające belki, po prostu dezerterowała. Co, wbrew pozorom, nie kłóciło się aż tak mocno z risleyową moralnością. Wiedziała, że głupie narażanie własnego życia przyniesie więcej szkody niż pożytku: ze skręconą nogą nie pomogłaby nikomu, a mogłaby tylko zaszkodzić. Zresztą, po wyjściu z tego coraz cieplejszego piekiełka, czekało na nią także stadko osób potrzebujących. Zaginiona Ashe, błąkający się po wrogiej dzielnicy Tyler, nieodzywający się Gavin i cała reszta zaginionych krewnych i znajomych królika, wymagających dachu nad głową/opieki/potrząśnięcia. To - jakby dramatycznie nie wybrzmiewała ta sentencja w głowie blondynki - dodawało Farrie sił, kiedy przyjmowała ramię Vivian, opuszczając zasypany korytarz wejścia. Dzięki pomocy rudowłosej i odciążeniu z torby z żelastwem mogła poruszać się znacznie szybciej. Dalej nie oddychało się jej najlepiej, ale prowizoryczna maska z białego materiału bluzki chroniła usta całkiem nieźle.
Po kilkunastu metrach mogły w końcu przystanąć, odpoczywając i natrafiając na zdezorientowanych strażników. Farrah zamachała do nich gwałtownie, prawie zwalając przy tym Vivian z nóg. Rzuciła jej przepraszające spojrzenie i złapała pion, rozpoczynają festiwal przekazywania urywanych informacji. - Zawaliło się wejście. Wybuchł pożar. Gdzie jest inne wyjście? Jak się stąd najszybciej wydostać? - wyartykułowała jak najgłośniej i jak najwyraźniej, przekrzykując spanikowany tłum i kolejne tąpnięcia opadającego sufitu w pomieszczeniu za nimi. Nie znała planów tego miejsca a nie chciała biec (powiedzmy) z tłumem i natrafić na ślepy zaułek. Kto jak kto, ale strażnicy powinni być poinformowani i rzetelni...oby, bo nie potrafili upilnować złodziejaszków. Blondynka kątem oka zauważyła, że ktoś sięga do jej torby, zawieszonej na ramieniu Vivian. - Ej, to moje - zareagowała gwałtownie, sięgając zapobiegawczo po pasek torby, po czym zaniosła się wesołym kaszlem. Robiło się jeszcze cieplej.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyWto Cze 16, 2015 4:26 pm

Przejęcie torby od Farrie było dobrym pomysłem, dziewczyna bowiem mogła stąpać nieco pewniej, bez obciążenia, które wcześniej musiało być kłopotliwe. We dwie dały radę dokuśtykać jakoś do pomieszczenia, w którym pierwotnie mieli rejestrować mieszkańców getta. Tutaj również panował chaos; na szczęście jednak Strażnicy Pokoju zdawali się pojmować powagę sytuacji i powoli – zbyt powoli – zaczynali reagować. Nadal jednak na ich twarzach widać było ogromne zdezorientowanie, świadczące o tym, że nie spodziewali się takich ekscesów.
- Jest tam oficer Dillinger. – powiedziała Vivian do jednego z nich, nawiązując ze Strażnikiem kontakt wzrokowy. – Pomóżcie mu. Proszę.
Jej serce łomotało jak szalone, a ona sama krztusiła się dymem, wciąż zerkając za siebie. Bała się tego, co mogło już się zdarzyć lub dopiero nastąpić, bała się o Conrada. Wiedziała, że został z tyłu dlatego, że musiał… i czuła się winna. Winna tego, że sama podsunęła mu pomysł udania się na ten festiwal dobroczynny, wiedziona chęcią pomocy ludziom, którym wiodło się gorzej. Dopiero teraz poczuła, jak wielki strach ją ogarnia.
- Farrie… – powiedziała cicho, patrząc na dziewczynę; w błękitnych oczach kryło się przerażenie.
Paradoksalnie, mimo tego potwornego uczucia, była w stanie zachować trzeźwość umysłu. Dlatego też, gdy przyuważyła kogoś, gotowego zwinąć torbę, chwyciła ją mocniej, przybierając zacięty wyraz twarzy.
- Zostaw. – rzuciła ostro.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyWto Cze 16, 2015 6:17 pm

Huk, grzmot, tumany kurzu i zapadający się dach. Dźwięki i obrazy zlewały się w jedno, rysując przed Conradem dramatyczną rzeczywistość, której nie potrafił zapobiec. Stał ogłuszony i sparaliżowany, obserwując, jak jeden z chłopców znika pod warstwą gruzu. Widział jego drgającą dłoń, wystającą znad sterty kamieni, a sam dopowiadał sobie resztę - strzaskaną główkę i popękane kości, przebijające ciało na wylot. Brakowało jedynie piorunów z niebios oraz szalejącej burzy, lecz płomienie i duszący dym równie skutecznie manifestowały gniew bogów. Którzy postanowili ukarać...dzieci? Gustav zrobił jeszcze jeden krok w stronę gruzowiska, żałosna próba odsunięcia od siebie oczywistego finału. Nie był cudotwórcą, nie trzymał na szali ludzkiego istnienia, nie mógł już pomóc temu chłopcu. Którego nić życia została przerwana nagle  przez bezlitosne Mojry i zupełnie straciła swój blask. Złota przędza świetlanej przyszłości stała się szaroburym włóknem zapomnienia. Dzieciak był już tylko kolejną bezimienną, cywilną ofiarą pożartą przez Panem. Choć gdzieś zdawało się słyszeć płacz matki i rozpacz rodzeństwa, chłopak pozostawał  ciągiem nieważnych liter na liście poległych. Imago gwałtownie pobladł, ale w jego spojrzeniu rozbłysnął ogień i furia pełnej determinacji. Nie mógł załamać się w takim momencie, kiedy w jego świadomości delikatnym echem pobrzmiewało widmo drugiego chłopca. Wciąż żywego, którego miał szansę uratować. Nie wybaczyłby sobie, gdyby przez jego wahanie zginęła kolejna osoba. Na sumieniu Dillingera ciążyło już zbyt wiele istnień i mężczyzna powoli przestawał sobie z tym radzić. Zapijanie koszmarów pełnych krwi i spojrzenia pustych oczu nie przynosiło ulgi, a twarze bez wyrazu zbyt często nawiedzały go w snach. M u s i a ł ocalić chłopca, nawet za cenę swojego zdrowia. Znalazł się przy nim błyskawicznie i niewiele myśląc, przewrócił go na ziemię. Zrzucił z siebie płaszcz, starając się zdusić ogień w zarodku, zanim zdoła jeszcze bardziej się rozprzestrzenić.
Powrót do góry Go down
the civilian
Helen Favley
Helen Favley
https://panem.forumpl.net/t2318-tabitha-gautier
https://panem.forumpl.net/t2322-tabbstytutkowe-biznesy
https://panem.forumpl.net/t2319-tabitha-gautier
Wiek : 20
Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove'
Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie
Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi
Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptySro Cze 17, 2015 2:34 pm

Nie mogła powiedzieć, by przed rebelią, jako jednostka, kogokolwiek tak prawdziwie nienawidziła, ale w sumie mogła być to prawda... Nie pamiętała przecież tego, kim była, a co dopiero już swoich dawnych przekonań i poglądów. Równie dobrze mogła pałać szczerą żądzą zniszczenia ludzi z Kapitolu, popleczników Snowa, którzy pozwalali na dalsze ciągnięcie krwawych Igrzysk. Już w tej chwili podchodziła dosyć nieciekawie do czegoś takiego, prawdziwie się przy tym irytując, gdy ktoś wspominał niechlubne ostatnie walki na Arenie. Mając nadzieję na to, że kolejne już się nie odbędą, skoro władza uległa zmianie... Cóż, wystarczy chyba powiedzieć, że choć zapewne nikogo tam nie miała, coś tak brutalnego musiałaby pamiętać, i tak podchodziła do tego bardzo personalnie.
Jak większość byłych uczestników rebelii, warto powiedzieć. Traktowanych wcześniej w równie nieludzki sposób, co teraz mieszkańcy getta. Przy takim punkcie widzenia może i dało się usprawiedliwić nienawiść ze strony ludzi przebywających w zamkniętym okręgu, jednak... Czy chciała to tak naprawdę robić...? Miała wrażenie, że w tym wypadku coś ją blokowało. Jednocześnie miała przebłyski zrozumienia i nie chciała ich mieć, gdy widziała to, jak traktowano tutaj mieszkańców Dzielnicy Wolnych Obywateli. To dodawało jej jakieś plus pięćdziesiąt do zagubienia. Całe szczęście, że miała przy sobie kogoś, kto też zauważał pewne rzeczy. To potrafiło podnieść na duchu, choć musiała przyznać, że tylko w ten przedziwnie nienormalny sposób.
Prawdę mówiąc, wszystko w tym miejscu było niezbyt codzienne. Nawet pozornie całkowicie zwykła rozmowa przybrała nagle jakiś szaleńczy bieg. Wpierw jeszcze Favley zdążyła co prawda poruszyć bardziej przyjemny temat, wspominając o sprzedaży ciasta i otrzymując zdecydowanie dobrą odpowiedź - ta zaś wyjątkowo ją ucieszyła, dopiero potem poddając się na powrót specyficznie nieprzyjemnemu klimatowi getta, jednak potem wszystko całkowicie poleciało w dół. Na łeb, na szyję, gwałtownie i niespodziewanie. I fakt, że sama Johanna Mason najwyraźniej czaiła się na jej ciasto, który dodawał temu wszystkiemu smaku kompletnego absurdu. Ten zaś, o zgrozo!, nie był jeszcze niczym tak upiornym jak to, co nadeszło po nim. Głośny hałas, łupnięcie i trzęsące się ściany, z których poleciały pewne ilości pyłu. A potem jeszcze dochodzący do tego wrzask.
Odruchowo złapała Leo za rękę, przybliżając się do niego. Gwałtownie zamknęła też na wpół otwarte usta, wytrzeszczając za to oczy w niemym pytaniu... Choć może nie tyle pytaniu, co szoku? Przestrachu? Zgrozie? Nie wiedziała, jak to wygląda i chyba nie chciała wiedzieć. Najważniejsze bowiem, że nie zawiesiła się tak zupełnie niczym jakaś panienka bez instynktu samozachowawczego albo zastygłe zwierzątko, a wyłączenie myślenia nie nastąpiło. Nie rzuciła się za tłumem ludzi, którzy tak jak ona nie mieli jeszcze bladego pojęcia, co się stało, lecz już i tak poddawali się panice - ponownie częściowo jak i ona sama. Słysząc towarzysza, obróciła głowę bardziej w stronę dwóch kobiet, z których jedna stanowiła... Cóż, dosyć charakterystyczny punkt w otoczeniu.
- A ja mam przeczucie, że twoje przeczucie ma racje. - Powiedziała nawet nie trochę panicznie, bo autentycznie śmiejąc się cicho prawie jak jedna z wariatek. Zazwyczaj całkiem dobrze sobie radziła w stresujących sytuacjach, ale nie tego typu. Nie wyglądających dosyć... Śmiertelnie? Niezręczny, drżący śmiech po raz kolejny wydarł się z ust Helen. - Chodźmy, bo je zgubimy...
Powrót do góry Go down
the leader
Valerius Ian Angelini
Valerius Ian Angelini
https://panem.forumpl.net/t2317-valerius-ian-angelini#32768
https://panem.forumpl.net/t2324-valowowowowowe-znajomosci#32881
https://panem.forumpl.net/t2321-valerius-ian-angelini#32835
https://panem.forumpl.net/t2328-valbomb-valbomb#32888
https://panem.forumpl.net/t3045-valerius-ian-angelini#46834
Wiek : 24
Zawód : Szeregowy
Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach
Obrażenia : ogólne osłabienie

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptySro Cze 17, 2015 11:42 pm

Okej, trzeba było jakoś ładnie opanować ten tłum, który żył własnym życiem, a właściwie dziesiątkami żyć. Nie wiem, jaki bym musiał mieć potężny i donośny głos, by wszyscy ci ludzie zwrócili na mnie uwagę i raczyli mnie wysłuchać, a co dopiero posłuchać. Na szczęście nie byłem sam i miałem garstkę ludzi pod swoim dowództwem.
Nie chmurz się tak, babo – rzuciłem do Tudor, przywołując machnięciem ręki czterech zdezorientowanych kompanów. Trzeba było działać, a nie bawić się w spanikowane prostytutki. – Pójdziesz z jednym Strażnikiem ewakuować Dzielnicę z tamtego pomieszczenia (F). Wyjście jest dalej, więc przy odrobinie szczęścia może się przepchniesz na zewnątrz prędzej. Jesteś drobna... i sprytna. I tego nie zaleciłem – rzuciłem do niej, uśmiechając się przelotnie. Podobne polecenie przekazałem więc jednemu ze Strażników, którzy niebawem stanęli przede mną. Dwóch, tak na wszelki wypadek, gdyby był problem z tłumem, wysłałem do pomieszczenia B. Mieli otworzyć zamknięte tam drzwi wyjściowe na podwórze pałacu. Pospieszyłem ich i opierdoliłem za nieogarnięcie. Czwarty...
Ja pierdolę! – zakląłem, zauważając szamotaninę w tłumie. W dodatku miedzy dwiema typiarkami z Dzielnicy a jakimś brudasem. – Weź... Dobra, ja to ogarnę. Wyprowadzaj stąd ludzi. Wpierw musimy ewakuować Dzielnicę. Przekaż to wszystkim napotkanym Strażnikom – rzuciłem do niego, samemu zgłaszając podobny rozkaz grupie ze stołówki. Wszystko trwało sekundy, gdyż sam postanowiłem zająć się jakimś tandetnym złodziejaszkiem, którego postanowiłem zdzielić z pałki w tył głowy, by ładnie i bezproblemowo osunął się na ziemię. A ewakuacja... Dla mnie był to jeden smród mniej. Same dobro.
Szybko. W tamtą stronę – rzuciłem do młodych kobiet (Farrah i Vivian), wskazując na właściwie drzwi. Musieliśmy jak najszybciej i możliwe jak najbardziej zręcznie ewakuować stąd Dzielnicę.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyCzw Cze 18, 2015 11:19 pm

Jako iż sytuacja uległa zmianie, kolejka również:
Grupa pierwsza: Conrad, Farrah, Vivian, Valerius, Catrice, MG
Grupa druga: Johanna, Leonard, Calanthe, Helen, MG


Grupa pierwsza:

Pomieszczenie A:
Ogień, który zaczął pożerać nogawkę chłopca przestał się tlić i chłopiec był już względnie bezpieczny, problem stanowiły jednak dosięgające tę dwójkę jęzory gorąca, które paliły Conrada w nagą skórę rąk. Czas naglił, najrozsądniej byłoby się jak najprędzej udać w stronę pomieszczenia punktu rejestracyjnego (E), zwłaszcza że gardło paliło od dymu, oczy piekły i łzawiły niemiłosiernie, także oddychanie nie było już takie proste i oczywiste.

Pomieszczenie E i F:
Strażnicy posłani przez Valeriusa, ruszyli hardo w wyznaczonych kierunkach wykonując powierzone przez dowodzącego zadania. Catrice mogła podjąć decyzję: czy posłuchać polecenia Angeliniego i zwiększyć swoje szanse na ratunek czy postawić się jego rozkazom ruszając w stronę ewakuacji. Jeśli postanowiła udać się za żołnierzem, została przepuszczona z punktu wymiany elektroniki(F) do miejsca wymiany odzieży(B) stamtąd dzieliła ją prosta droga do zamkniętego na klucz wyjścia i jeśli udałaby się za strażnikami, którzy planują je otworzyć, być może zostanie przepuszczona jako pierwsza! Perspektywa zasmakowania świeżego zimnego powietrza wydawała się kusząca, zwłaszcza że w pomieszczeniu zaczynało robić się gorąco.
Z punktu wymiany elektroniki(F) nie wypuszczano mieszkańców Kwartału, wejścia bronił uzbrojony po zęby Strażnik pilnujący, aby przez drzwi do punktu wymiany odzieży(B) nie przedostał się żaden brud.
Valerius, Vivian oraz Farrah mogli udać się w stronę wyjścia przechodząc tym samym do zatłoczonego, głośnego punktu wymiany elektroniki(F), w którym obywatele dwóch dzielnic przepychali się między sobą i czasem padały pojedyncze strzały wymierzane w stronę gettowiczów lub wrócić po osłabionego Conrada i uratowanego chłopca znajdujących się nadal w wejściu (A) – to jednak byłoby czasochłonne i trudne, zwłaszcza, że droga powrotna została zablokowana przez tłum przepychających się naprzód ludzi.

Grupa Druga:

Pomieszczenie D:
Gdy Johanna i Calanthe dotarły do drzwi do miejsca wymiany odzieży(B), napotkały dwójkę strażników i wycelowane w nie lufy karabinów, zarówno jak we wszystkich mieszkańców getta, którzy ośmielili się zbliżyć się do wyjścia:
-NAJPIERW WOLNI OBYWATELE – strażnicy wydawali z siebie mechaniczne okrzyki, które powtarzali w odstępach kilku sekund, coby żaden niepowołany uciekinier nie postanowił przepchać się przez drzwi. Przepuszczali wolnych obywateli, zatem Leonardo i Helen nie napotkaliby żadnych oporów, gdyby chcieliby wydostać się z wypełnionego po brzegi pomieszczenia. Na niekorzyść mieszkańców Dzielnicy i Strażników miejsce było wypełnione w większości brudem skuszonym do tego miejsca ciepłym posiłkiem, coraz bardziej podenerwowanym i rozjuszonym tłumem przestraszonych ludzi, zwłaszcza, że ogień zaczął wydobywać się z pomieszczenia będącego źródłem wybuchu.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyPią Cze 19, 2015 12:47 pm

//yolo

Wiedziałam! Wiedziałam! Skąd ja mogłam to wiedzieć, że właśnie tak oto potoczy się ten scenariusz?! NAJPIERW WOLNI OBYWATELE! Losie, CO?! A niby w czym ja byłam gorsza od nich? Przecież jeszcze nie tak dawno temu stałam wśród nich, patrząc z irytacją na brud, a teraz? Teraz sama zostałam nim okrzyknięta!
CO?! – wrzasnęłam do Strażnika, który kierował w moją stronę lufę swojego karabinu, mimo że machinalnie cofnęłam się o krok. Najwyraźniej kojarzył napełnioną stereotypowym kobiecym temperamentem, godnym nadchodzącego najgorszego okresu w dziejach ludzkości kiedykolwiek, kobietę, czyli mnie. Ja jednak nie miałam napięcia przedmiesiączkowego. Ja się po prostu taka zrodziłam. Z bolączek arenowych i na życzenie Snowa, więc musiałam non stop żyć ze swoim bólem dupy i ze świadomością, że to non stop się dzieje i że mimo rebelii nic się nie zmieniło.
JAK TO TAK?! ŻE MY GORSI?! – kontynuowałam, rozglądając się po najbliższych twarzach. Może to był ten moment, by wykorzystać ten kapitoliński margines do celów wyższych? Jako swego rodzaju bunt przeciwko rządowi, by ocalić własną dupę? Pragnęłam to zrobić, mimo że przez myśl przeszło mi: STOP! Jeśli getto złapie za broń, „Wolni Obywatele” będą zgubieni. Nie uważałam ich wszystkich za kompletne ścierwa podległe Adlerowi... Zapewne większość przyszła tu bezinteresownie z dobroci serca... A ja serca ponoć nie miałam, prawda? Nie powinnam się wahać, poza tym ktoś mi wpoił, że cel uświęca środki, zaś życie utwierdziło w przekonaniu, że życie to ciągła, nieskończenie wielka arena.
SŁYSZYCIE TO?! W CZYM MY JESTEŚMY GORSI?! GDYBYŚCIE WYPUSZCZALI WSZYSTKICH NA RÓWNI, WSZYSTKO POSZŁOBY SPRAWNIEJ! SPRA-WNIEJ! A tak? WSZYSCY ZGINIEMY! KAPITOLIŃCZYCY Z GETTA CZY WOLNI OBYWATELE! - Za których wolność niejako walczyłam, a których przywódca mnie tu wrzucił jak śmiecia, bez jakiegokolwiek szacunku do mojej osoby... I choć sam rzekomo nie popierał Igrzysk, za Igrzyska skazał mnie na śmierć. Za POMOC w Igrzyskach udzieloną trybutowi, który zginął. Zapewne z mojej winy. Kretyn! Oni wszyscy byli kretynami.
PROSZĘ BARDZO! STRZELAJ! MOGĘ BYĆ PIERDOLONYM MĘCZENNIKIEM, KTÓRY W KOŃCU OTWORZY OCZY GETTA I CIŚNIE ICH UMĘCZONE SERCA DO WALKI! STRZEEELAJ, JEBANY STRAŻNIKU! RZĄD ODEBRAŁ MI WSZYSTKICH, ODEBRAŁ MI MNIE! NIGDY JUŻ WIĘCEJ NIE BĘDĘ  DZIEWCZYNKĄ BEZTROSKO BIEGNĄCĄ PRZEZ ZIELONE LASY SIÓDEMKI! SNOW, COIN CZY ADLER... SKĄD WIECIE, CZY W OGÓLE TYM POCIĄGIEM DOTRZEMY DO DWUNASTKI? SKĄD MAMY PEWNOŚĆ, ŻE NAS W DRODZE NIE ROZSTRZELAJĄ, BY POZBYĆ SIĘ PROBLEMU? A NAWET JEŚLI TAM DOTRZEMY... PAMIĘTACIE TRYBUTÓW Z DWUNASTKI? PÓŁŻYWE CIENIE Z KOPALNI! OBIEKTY ŚMIECHU W OBLICZU IGRZYSK! NIMI SIĘ STANIEMY, O ILE NIE ZDECHNIEMY! – Wydzierałam się na cały głos, by usłyszało mnie jak najwięcej osób. Zarówno ci z getta, jak ci z poza. Oni też powinni otworzyć oczy, zauważyć, że wcale nic się nie zmieniło, że nadal część społeczeństwa jest niewolona! Teraz to widziałam. Nikt nie jest w tym sporze wygrany, nikt przegrany. Jesteśmy jedynie my, wszyscy, popaprani jeszcze bardziej przez naszych popapranych przodków! Jesteśmy ludźmi, którzy nie potrafią się dogadać w normalny sposób! Nienawidziłam ludzi! Niech mnie zastrzelą! Będę w końcu mogła mieć to w dupie, w głębokim poważaniu.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyPią Cze 19, 2015 2:00 pm

tylko na to teraz mnie stać :x

Conrad z ulgą spostrzegł, że zdołał zgasić palące się ubranie chłopca. Wziął głęboki wdech, przy czym natychmiast rozkaszlał się, krztusząc się zadymionym powietrzem. Poczuł uderzenie gorąca, które ciepłą falą rozlewało się dookoła niego i nie zastanawiając się długo, zarzucił sobie chłopca na ramiona, sycząc cicho z bólu. Miał mocno ograniczone pole widzenia, dlatego prawie po omacku kierował się w stronę punktu rejestracyjnego, chwiejąc się lekko od ciężaru dziecka i z powodu osłabienia organizmu trującym gazem.
Powrót do góry Go down
Farrah Risley
Farrah Risley
https://panem.forumpl.net/t2872-farrie-risley#46638
https://panem.forumpl.net/t3026-farrie#46642
https://panem.forumpl.net/t3023-farrah-risley#46639
https://panem.forumpl.net/t3024-listy-do-rodzicow#46640
https://panem.forumpl.net/t3025-farrie#46641
https://panem.forumpl.net/t3063-farrie-risley-i-kitty-stonem#47034
Wiek : 20 lat
Zawód : asystentka Mendeza; KRESowiczka
Przy sobie : laptop, pendrive, telefon komórkowy, inhalator, przepustka do siedziby rządu
Znaki szczególne : orli nos; znoszona, dużo za duża szara bluza z kapturem

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptySob Cze 20, 2015 1:36 pm

Powietrze stawało się coraz brudniejsze, cieplejsze i zanieczyszczone - filtr z bawełnianego materiału bluzki przestawał wystarczać i Farrie oddychało się coraz gorzej. Także z powodu wysiłku - kuśtykanie w takich warunkach, nawet przy wydatnej pomocy Vivian, nie należało do najłatwiejszych. Co chwila ktoś ich popychał, uderzał łokciem albo wręcz taranował, pędząc przed siebie i piszcząc coś o pożarze. Super. Cudnie. Wspaniale. Widocznie sytuacja, zamiast stawać się coraz spokojniejsza i opanowana, pikowała w kierunku katastrofy. Nawet taka optymistka jak Risley zaczynała zauważać punkt krytyczny, za którym nie będzie już tak przyjemnie.
Ciągle wspierała się na ramieniu Vivian, kiedy dotarły do progu kolejnego pomieszczenia, w którym kłębiło się jeszcze więcej ludzi. Tłum falował w panice, gdzieś dalej rozlegały się donośne strzały i krzyki. Farrah przystanęła, zagryzając wargi i rozglądając się dookoła szeroko otwartymi oczami. To miał być przecież przyjacielski festyn, dobroczynność, charytatywność, miłość, równość, braterskość a nie masowa egzekucja pod płonącymi belkami.
Strąconymi przez...przypadek? Zły nadzór techniczny? Kolczatkę? Ale dlaczego nie została ostrzeżona? Zacisnęła wargi mocniej, prawie do krwi, kiedy biegnący chłopak popchnął ją tak mocno, że musiała podeprzeć się na skręconej nodze. Syknęła z bólu, powracając spojrzeniem do Vivian. Wyraźnie przerażonej; widziała to w jej jasnych oczach i od razu przestała zajmować się problemami ewentualnego terroryzmu. - Będzie dobrze. Strażnicy go wyciągną. Wyjdziemy stąd i za chwile do nas dołączy - powiedziała zdecydowanie, bez specjalnej tkliwości. Naprawdę w to wierzyła, chociaż przez ułamek sekundy w jej głowie pojawiła się inna myśl. Mściwa. Obca - przecież przez Conrada ostatnia misja stała się gwoździem do trumny. Może to była zemsta Kolczatki? Może tak to miało się skończyć? Mrugnęła nerwowo, uśmiechając się jednak do Darkbloom pocieszająco.
- Ruszajmy się - zakomenderowała, przeciskając się przez tłum w kierunku strażników, blokujących przejście do punktu wymiany odzieży. Narastające krzyki i rozkazy o przepuszczaniu najpierw mieszkańców Dzielnicy wywołały u Farrie nagły ból brzucha i skręcanie się wyrzutów sumienia. Nie mogła jednak zrobić nic; bezsilność zabijała powoli, gorzko, podkopując wizję samej siebie jako bohaterki.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptySob Cze 20, 2015 4:18 pm

Kto wie, co by było, gdyby nie jeden ze Strażników, który postanowił zdzielić w potylicę chłopaka usiłującego okraść Farrie. W ogólnym rozgardiaszu nie dało się usłyszeć cichego westchnienia Vivian; westchnienia ulgi, ostatnią bowiem rzeczą, jakiej chciała, była kradzież. Nie wiedziała, co było w torbie dziewczyny (ciężar podpowiadał, że pewnie jakiś sprzęt do użytku domowego), niemniej jednak posłała mężczyźnie pełne wdzięczności spojrzenie.
- Dziękuję. – nie zwracając uwagi na otoczenie, przysunęła się do Strażnika. – Tam został ktoś jeszcze. Dillinger. – wykrztusiła z trudem.
Kłęby dymu były chyba wszędzie, umożliwiając ludziom kaszlenie i dławienie się. Vivian przytuliła mocniej Farrie, nadal jej pomagając; nie mogła jednak powstrzymać się od ciągłego patrzenia w tę samą stronę, uparcie, bezgłośnie modląc się, by Los zechciał być łaskawy do tego stopnia, żeby obyło się bez ofiar śmiertelnych. Nie obchodziła jej zacięta mina blondynki, która coś mówiła.
- Mam nadzieję. Inaczej po raz kolejny okaże się, że nie umieją chronić własnych ludzi… – rzuciła cicho, niemal niedosłyszalnie. – Przed wejściem do tego cholernego pałacu zastrzelili kilka miesięcy temu Strażnika Pokoju.
Nie była w stanie powiedzieć nic więcej. Nie była w stanie przyznać się Farrie, że zamordowany wtedy Strażnik był jej narzeczonym; zresztą, nawet jeśli zachowała milczenie, dziewczyna mogła wiedzieć.
- Chodźmy.
Upewniła się, że torba dziewczyny nadal jest na jej ramieniu i objęła lekko Farrie, pomagając jej iść. Zacisnęła zęby, nie pozwalając sobie na słabość; we dwie przeszły do kolejnego pomieszczenia, w którym widać było mieszkańców getta oraz tych, którzy żyli w Dzielnicy Obywateli. Robiło się coraz gorzej, a fakt, iż Wolni Obywatele mieli zostać wypuszczeni jako pierwsi, tylko zaogniał sytuację.
Powrót do góry Go down
the leader
Valerius Ian Angelini
Valerius Ian Angelini
https://panem.forumpl.net/t2317-valerius-ian-angelini#32768
https://panem.forumpl.net/t2324-valowowowowowe-znajomosci#32881
https://panem.forumpl.net/t2321-valerius-ian-angelini#32835
https://panem.forumpl.net/t2328-valbomb-valbomb#32888
https://panem.forumpl.net/t3045-valerius-ian-angelini#46834
Wiek : 24
Zawód : Szeregowy
Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach
Obrażenia : ogólne osłabienie

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyNie Cze 21, 2015 2:13 am

//yolo x2 XD

Zlustrowałem obie panie naprędce, sprawdzając, czy w żaden sposób nie ucierpiały. Miały się jednak w miarę dobrze, jeśli wziąć pod uwagę warunki, w których się znajdowaliśmy. Nie wiadomo było, kto stał za tym wybuchem, więc nie wiadomym też było to, czy nie nastąpi kolejny. Pospieszyłem więc swoich ludzi ponownie przez krótkofalówkę, by zaraz zamrzeć.
Dillinger... Jeden z oficerów... Musiał tu być w cywilu. I, niestety na mojej warcie, był w niemałych tarapatach. Nie zwróciłem więc uwagi na to, że jedna z panien miała tak zadarty nos, by nie przejmować się w jakikolwiek sposób moją obecnością, a co dopiero zajmować swą główkę okazywaniem wdzięczności za pomoc. Ja po prostu od razu kiwnąłem im pospiesznie z szacunkiem na pożegnanie, kierując je po raz kolejny do wyjścia, zaś sam prędko zawróciłem się, by pomóc koledze po fachu. Jeśli bym tego nie zrobił, mógłbym pożegnać się z ewentualnym przyszłym awansem, a za to przywitać się z całą masą przesłuchań odnośnie tragedii, jaka miałaby miejsce w trakcie moich rządów w Pałacu. Rządy w Pałacu...
Złapałem za butelkę z wodą, którą miałem wciśniętą do jednej z kieszeni, oblałem nią rękaw munduru, resztę wylewając byle jak na resztę siebie. Musiało tam być jak w piekarniku, skoro tyle dymu leciało od wejścia. Zasłoniłem mokrym rękawem usta i nos, by przypadkiem nie paść od tego dymu. W pomieszczeniu A zapewne miało go być jeszcze więcej, więc... I przejrzystość miała być zjebana. Mimo to ruszyłem. Nie widziałem w pobliżu Strażnika, który mógłby to zrobić, poza tym zawsze lepiej było zrobić coś samemu, niż polegać na innych, mniej doświadczonych, ludziach.
Dillinger?! CONRAD! – krzyknąłem ile sił w płucach, gdy przekroczyłem próg. Teraz miałem okazję też zobaczyć źródło tego okropnego dymu. Pełno ognia trawiło ten upadły już od dawna budynek. – Conrad?!
Oczywiście, jeśli go namierzyłem przez ten dym, zamierzałem pomóc mu i chłopcu przejść przez to piekło. Jeśliby mi na to pozwolił, wziąłbym od niego dzieciaka, zważywszy na to, że ciężko było tu oddychać, zaś ja przebywałem tu krócej od pana oficera.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyNie Cze 21, 2015 11:00 am

Angelini był jednym z tych ludzi, o których bez wahania można powiedzieć, że mają głowę na karku. Nawet chwilowe zaskoczenie, jakim był wybuch, nie było w stanie do końca wytrącić go z równowagi; nawet jeśli przez chwilę był zdezorientowany, wyjątkowo szybko udało mu się zapanować nad emocjami i błyskawicznie wydawał swoim podwładnym właściwe polecenia.
- Ratuje mi pan skórę. Wobec tego mam u pana dług do spłacenia. – uśmiechnęła się do niego.
Pomimo krwi, którą ciągle miała na twarzy, mimo dymu, kurzu, swądu spalenizny i krzyków ludzi, czuła wdzięczność w stosunku do Valeriusa, który powtórzył cicho dyspozycje jednemu z podwładnych.
- Dziękuję. – ruszyła za Strażnikiem, którego wskazał Angelini, otulając się szczelniej płaszczem. Wiedziała, jak będzie – najpierw zostaną wypuszczeni obywatele mieszkający poza gettem. Ona była w tej drugiej grupie; słyszała polecenie dowodzącej Strażnikami (drętwa panienka, świętej pamięci Minchin był o wiele bardziej charyzmatyczną postacią), mimo to jednak uparcie przeszła za mundurowym do pomieszczenia B, licząc na to, że rozkaz Angeliniego będzie faktycznie wysłuchany.
Powrót do góry Go down
the civilian
Leonard Madden
Leonard Madden
https://panem.forumpl.net/t3237-leonard-madden#50661
https://panem.forumpl.net/t3239-leo
https://panem.forumpl.net/t3238-leonard-madden#50682
https://panem.forumpl.net/t3299-leo#51581
https://panem.forumpl.net/t3314-leonard-madden
Wiek : 27 lat
Zawód : menadżer 'Vanillove' oraz działacz społeczny
Przy sobie : dowód, telefon, prawo jazdy
Znaki szczególne : nieobecne spojrzenie, lekko powiększona tarczyca
Obrażenia : problemy z tarczycą

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyNie Cze 21, 2015 5:47 pm

Z chwilą gdy pierwsze niepokojące znaki pojawiły się w pomieszczeniu, jego wyobraźnia zaczęła powoli się uruchamiać. Bo chyba tak być nie powinno, prawda? Grzmot, trzęsienie, krzyk ludzi zdecydowanie nie zaliczały się do normalnych atrakcji oferowanych przez organizatorów podobnych wydarzeń, chociaż nie często bywał na takich festynach. Może tutaj, w gettcie, podobne incydenty były na porządku dziennym?
Przestraszył się, a już tym bardziej gdy dojrzał dwie blondynki ulatniające się z miejsca zbrodni. Tak, zbrodni, bo pomyślał sobie, że całe to zamieszanie to ich sprawka. A przynajmniej na początku. W chwili gdy razem z Helen zaczęli kierować się do wyjścia, zobaczył, że nie tylko oni ruszyli się ze swoich miejsc. Zarówno mieszkańcy nowego jak i dawnego Kapitolu próbowali już wydostać się z pomieszczenia. Zwątpił w swoją poprzednią tezę, ale nie powiedział tego na głos. Stał obok panny Favley rozglądając się po twarzach zgromadzonych, gdy zaraz potem usłyszał czyjeś krzyki. Oczywiście, Johanna Mason dalej wzbudzała ogromne emocje swoją osobą, nawet w sytuacjach kryzysowych. Uśmiechnął się słabo, bo faktycznie, miała trochę racji. Wiedział jednak, że strażnik na pewno się z nią nie zgodzi, możliwe zresztą tak jak garstka wolnych obywateli zgromadzonych w jednym miejscu i zapewne coraz bardziej zdenerwowanych. Bowiem napięcie spowodowane nieprzyjemną atmosferą wzrastało proporcjonalnie do ilości płomyków ognia wydobywających się z sąsiedniego pomieszczenia, co jednocześnie błyskawicznie rozwiało wątpliwości Leo, że znaleźli się w dość niekomfortowej sytuacji.
Zdecydowanie nie chciał umrzeć w takim miejscu jak to. Z drugiej strony nie chciał okazać się egoistą, za którego mogliby wziąć go mieszkańcy getta z chwilą, gdy pojawił się w tym miejscu. Ciężki orzech do zgryzienia – pogodzić te dwa pragnienia, ale w końcu, z ogromnym trudem, odezwał się, starając się, aby jego głos dotarł do wszystkich. – Bez przesady, ich jest więcej. Niech wyjdzie najpierw paru mieszkańców getta, potem paru wolnych obywateli, tak na zmianę. W razie czego mogę iść ostatni. – Końcowe zdanie wypowiedział nieco ciszej, będąc świadomym tego na co mógłby się skazać, gdyby wszyscy przystali na jego prośbę. – Helen, jeśli chcesz to idź już. Mnie chyba trochę zejdzie – powiedział, nerwowo poprawiając rękaw marynarki. Cholera jasna, po tym wszystkim nawet nikt mi nie podziękuje.
Powrót do góry Go down
the pariah
Calanthe Ross
Calanthe Ross
https://panem.forumpl.net/t3318-calanthe-celly-ross#52162
https://panem.forumpl.net/t3319-celly#52166
https://panem.forumpl.net/t3320-celanthe-ross#52167
https://panem.forumpl.net/t3321-zielnik-etatowego-muzyka#52168
https://panem.forumpl.net/t3329-rezydencja-calanthe-i-cecile-ross#52280
Wiek : 19
Zawód : etatowy muzyk w Violatorze
Przy sobie : karta Zawodowego Muzyka, gram morfaliny, leki przeciwbólowe (6 sztuk), nóż ceramiczny, medalik z cyjankiem
Znaki szczególne : kulejąca lewa noga, wątła postura, czujny, skupiony wzrok
Obrażenia : blizny na lewej nodze i plecach

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyNie Cze 21, 2015 6:28 pm

Wszystko dzieje się tak szybko i niespodziewanie, że jedynie ciągnąc za rękaw tej Johanny i wpychając się między ciągnący mnie w stronę wyjścia tłum, jestem w stanie jakkolwiek funkcjonować. A raczej z niemym przerażeniem wpatrywać się w obrazek rodem wycięty z moich najgorszych koszmarów sennych po odstawieniu morfaliny. Swąd ognia. Huki i niepokojące trzaski, wydobywające się z głębi. Tratujący się tłum. Ścisk spoconych, przerażonych ciał. I ta nikomu nie potrzebna bezbronność w sytuacji niemalże zaplanowanej przez Strażników Pokoju, z lufami wycelowanymi prosto w moją trzepoczącą potężnie pierś. Wpatruję się w nich z przestrachem. Dobrze widzę, jak wolni obywatele ciurkiem wyciekają z przepełnionego pomieszczenia, pozostawiając tych z getta w otoczonej piekielnym ogniem pułapce. Doskonale słyszę każdą wywrzeszczaną przez Johannę obelgę, każdy wyraz po wyrazie czuję jak osobny atak wycelowany prosto we mnie. Każde jej słowo wściekłości skierowane do tłumu jest apelem nas wszystkich, tych którzy stoją tu jako bezprawni i zmuszeni są, by jako bezprawni umrzeć. Tu, na zatęchłej uliczce getta, w zapleśniałych od wewnątrz wagonach do Dwunastki... nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko tu i teraz. To, że między krzykami kobiety próbuję jakoś przemówić jej do rozsądku, jakoś ubłagać, dać do zrozumienia, że trafne pomyje wprost na hełmy rządzących są w tej chwili pomysłem porywczym i niemal w takim samym stopniu nie trafionym. Och, ale ona nie słucha.Ta Johanna, ta Johanna Mason nie posłucha nigdy.
Wściekła i bezbronna jak jeszcze nigdy dotąd odrywam się od cienia kobiety i przeciskam nieco na bok, gdzie widzę znajome sylwetki Wolnych Obywateli, będące tu w takim samym celu, co my. Ale oni zaraz stąd wyjdą, przypominam sobie głos Strażnika Pokoju. Oni wyjdą, a my usmażymy się tu na amen. Albo umrzemy pod gruzami niegdyś ikony świetności Kapitolu, ba!, calutkiego Panem.
Co za ironia.
Ta Johanna Mason kończy już swoje wielkie przemówienie, ale ja zamiast wykrzyknąć ze śmiechem: "dobrze prawi, polać jej!" zbieram się w sobie na coś innego.
–Bez przesady, ich jest więcej. Niech wyjdzie najpierw paru mieszkańców getta, potem paru wolnych obywateli, tak na zmianę. W razie czego mogę iść ostatni.
-Ej, ty! -zdaję sobie sprawę, że pomysłodawcą zbawczej idei jest nie kto inny jak mężczyzna, na którego z Johanną czyhałyśmy i ciągnę go z całej siły za koszulę, jakoś jeszcze raczej nie zdając sobie sprawy, że cały mój pomysł może spłonąć razem ze mną tak szybko, jak się pojawił. Wpatruję się w faceta spłoszona, z paniką i tlącą się jeszcze wściekłością w zielonych oczach. -Błagam... błagam, wydostań nas stąd. Zabierz nas stąd... błagam.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyNie Cze 21, 2015 6:45 pm

Pomieszczenie E:

Reakcja Valeriusa i podjęte ryzyko uratowały życie Conradowi i młodemu chłopcu. Strażnikowi Pokoju udało się wyprowadzić rannych z przedsionka, a chwilę po tym jak znaleźli się w punkcie rejestracyjnym, mogli usłyszeć i zobaczyć, jak sufit sąsiedniego pomieszczenia pęka, a piętro wraz z dachem zapadają się. Do miejsca, w którym się znaleźli, zaczął przedostawać się ogień wraz z dymem, a runięcie całego Pałacu było zapewne tylko kwestią czasu. Dym utrudniał widoczność, rany po lekkich poparzeniach piekły niemiłosiernie, ale współpracując, mężczyźni mieli szansę wydostać się na podwórko.

Kolejka: Conrad, Valerius, MG

Pomieszczenie B:

Catrice powędrowała za mundurowym i pomimo zebranego dookoła tłumu miała dużą szansę opuścić Pałac razem z mieszkańcami Dzielnicy, jednak w ostatniej chwili ktoś z zebranych krzyknął:
- To Tudor! Ta morderczyni! Dlaczego nie wypuszczacie nas, a ją tak?! - wyglądało na to, że rozhisteryzowana gawiedź może za chwilę może być żądna krwi.
Strażnik, być może pod wpływem presji otoczenia, a może z powodu własnych przekonań, odwrócił się na pięcie i zatarasował dziewczynie drogę.
- Ani kroku dalej - powiedział, unosząc pistolet do góry, gotów wystrzelić już nie tylko ostrzegawczą salwę.
Jednocześnie zebrany tłum mógł usłyszeć hałas zawalającego się przedsionka.

Kolejka: Catrice może pisać niezależnie od reszty.

Podwórko:

Współpraca dwóch kobiet okazała się owocna, nawiązanie kontaktu ze Strażnikami również. Torba na ramieniu Vivian pozostała nietknięta, a paniom udało się w miarę sprawnie przebrnąć przez zatłoczone pomieszczenia i Farrah mogla wreszcie odetchnąć. Były już na podwórku, gdzie wypuszczano pierwszą grupę mieszkańców Dzielnicy, gdy usłyszały hałas dochodzący z drugiej strony budynku. Jeśli ich uwaga nie była poświęcona wyłącznie obawą o Conrada, mogły zauważyć nadchodzących Strażników Pokoju, z Christiną Annesley na czele. Dowódca dawała wyraźne rozkazy aby zadbać o to, by ludzie nie rozbiegli się po getcie, nie reagowała jednak na okrzyki Brudu, dochodzące z Pałacu. W oddali słychać było odgłos nadciągających karetek.

Kolejka: Farrah, Vivian (póki co, niezależnie od reszty grup)

Grupa druga - pomieszczenie D/B:

Kolejka: Helen, MG,  Johanna, Leonard, Calanthe
Powrót do góry Go down
Farrah Risley
Farrah Risley
https://panem.forumpl.net/t2872-farrie-risley#46638
https://panem.forumpl.net/t3026-farrie#46642
https://panem.forumpl.net/t3023-farrah-risley#46639
https://panem.forumpl.net/t3024-listy-do-rodzicow#46640
https://panem.forumpl.net/t3025-farrie#46641
https://panem.forumpl.net/t3063-farrie-risley-i-kitty-stonem#47034
Wiek : 20 lat
Zawód : asystentka Mendeza; KRESowiczka
Przy sobie : laptop, pendrive, telefon komórkowy, inhalator, przepustka do siedziby rządu
Znaki szczególne : orli nos; znoszona, dużo za duża szara bluza z kapturem

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyNie Cze 21, 2015 8:11 pm

Słowa Vivian o śmierci strażnika niezbyt poruszyły Farrah. Głównie z powodu nadmiaru stresu, dymu, pyłu i w końcu adrenaliny, krążącej w żyłach blondynki z zawrotną prędkością. Naprawdę chciała jak najszybciej wydostać się z budynku. Co, pomimo statusu wolnej obywatelki i pomocy Darkbloom przy poruszaniu się, ciągle sprawiało trudności. Nie tylko natury fizycznej ale i psychicznej: przepychanie się przez wrzeszczący i napierający tłum, odseparowany od jedynego wyjścia szeregiem mundurowych, przyprawiało Risley o mdłości. Słyszała krzyki. I strzały. Mogła mieć tylko nadzieję, że strażnicy nie celują w tłum, broń wyciągając jedynie ostrzegawczo. Z gumowymi kulami. Fruwającymi nad głowami ludźmi.
Powtarzała sobie w głowie to jak mantrę, jakby potrafiła zaczarować otaczającą ją sytuację i magiczną różdżką zamienić w charytatywną sielankę, gdzie największą popularnością będą cieszyć się podarowane przez nią tablety a nie jedyne wyjście ewakuacyjne z płonącego budynku. Bezsilność dławiła ją na równi z brudnym powietrzem, wyrzutami sumienia i zaprzedaną bohaterskością. Schowaną tymczasowo do kieszeni bluzy. Umorusanej niemiłosiernie kawałkami tapety, drewna, kurzu i całego tego brudu, który zazwyczaj przyprawiał ją o atak furii.
Kiedy jednak znalazły się w końcu poza budynkiem, na podwórku, wcale nie przejmowała się tym, że wygląda jak siedem nieszczęść. Razem z Viv przystanęły dopiero w chwili, w której od płonącego coraz silniej Pałacu dzieliła ich bezpieczna odległość. Z daleka słychać było syreny, tuż obok kłębiła się garstka Wolnych Obywateli i...nadchodzących strażników. Razem z dowódczynią. Minęli ich szybko, ale i tak Farrie była zbyt zrozpaczona, by próbować swoich sił jako buntowniczka. Nie mogła. Nie teraz, kiedy wszystko się sypało i musiała grać oddaną członkinię rządu. Stała więc tylko, wpatrując się w rozpadający budynek i ściskając mocno Vivian za ramię. Nic już nie było czarno białe i nic już nie było dziecięco proste.
- Zaraz stamtąd wyjdzie. Nie martw się. - Mogła pozwolić sobie tylko na bohaterstwo w najmniejszej skali, przekazując rudowłosej stuprocentową pewność co do powrotu Conrada. Jeszcze raz ścisnęła jej rękę i znów zakaszlała, opierając się o podniszczony mur jednej z nieczynnych fontann, pozostałych po dawnej świetności Pałacu. - Możesz iść go szukać, poradzę sobie - dodała, kiwając głową i odgarniając z czoła posklejane potem blond włosy.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyNie Cze 21, 2015 9:17 pm

Po raz kolejny Vivian czuła, że zawdzięcza życie Strażnikom Pokoju. Jeden z nich pomógł jej w wyprowadzeniu Farrie na zewnątrz, gdzie obie przez chwilę czuły się zdezorientowane; świeże powietrze było niczym zbawienie, gdy łapczywie zaczerpywały tchu.
Z dala od tłumu, kłębiącego się w środku płonącego budynku, wszystko wyglądało inaczej. Vivian, patrząc na blondynkę, czuła niewysłowioną ulgę. Wszakże udało im się wyjść, ale czyim kosztem? Ile ludzkich istnień pochłonie ta ruina? Ile osób zginie tylko dlatego, że pierwszeństwa udzielono mieszkańcom Dzielnicy Wolnych Obywateli? Jeszcze gdy stały w tłumie, usiłując się przepchnąć, rudowłosa modliła się w duchu. Nie o swoje życie; o życie wszystkich osób, którym dane było się tu znaleźć. Spędziwszy większość swojego życia w Trzynastce, nigdy nie będzie w stanie określić czy i ile ludzi zginęło w tej okolicy przed rebelią. Niejeden raz słyszała o tym, iż Snow posiadał kilka osób, których zadaniem było tylko i wyłącznie mordowanie wskazanych osób, ale to były tylko pogłoski – nigdy nie udało jej się faktycznie dowiedzieć, czy to prawda. Wystarczyło jej, że zginął tutaj Tim, a teraz i Conrad był w niebezpieczeństwie.
Conrad.
Tłum ludzi kłębił się dookoła Vivian i Farrie; na szczęście torba poszkodowanej dziewczyny nie została skradziona. Darkbloom pomogła towarzyszce odejść jeszcze troszkę dalej od Pałacu, usuwając się pośpiesznie na bok, gdy mijał ich oddział Strażników, wraz z dowodzącą nimi Annesley. Christina nie przejmowała się ludźmi mieszkającymi w getcie, widać to było po niej doskonale; ale Vivian chwilowo nie miała siły bawić się w bohaterstwo. Nie uśmiechało jej się żreć z ludźmi z rządu w celu bronienia ludzi. Nie teraz. Nie w tej chwili.
- I pomyśleć, że uznałam ten budynek za zabytek – zaśmiała się nieco histerycznie, wspominając spotkanie z Corinne.
Spojrzała na Farrie, rejestrując na jej twarzy zmęczenie (właściwie wyczerpanie), odrobinę smutku… I całkiem sporawą ilość kurzu i sadzy, które osiadły na jasnych włosach i cerze. Ostrożnie dotknęła policzka dziewczyny, ocierając go, i odwzajemniła uścisk dłoni. Obie wyglądały jak idealna kupka nieszczęść, umorusane i wystraszone… Ale tym Vivian mogła zająć się później.
Opadła na murek przy fontannie tuż obok blondynki, upuszczając ostrożnie ciężką torbę obok. Wciąż krążyła wzrokiem po tłumie. Gdyby teraz ktoś próbował je okraść, chyba urwałaby delikwentowi łeb przy samych pośladkach.
- Nie. – powiedziała cicho. – Conrad by mi nie wybaczył, gdybym teraz zostawiła Cię tu samą.
Wiedziała, że Conrad wróci. Teraz, kiedy były obie bezpieczne i z dala od pożogi, Vivian pozwoliła sobie na chwilową słabość, ujawniającą się w westchnieniu i nerwowym błądzeniu wzrokiem po ludziach. Chociaż od gryzącego dymu łzawiły jej oczy, udawała, że to nic takiego, w dalszym ciągu nie puszczając dłoni Farrie.
- Jak tylko tu przyjdzie, znajdziemy kogoś, kto zajmie się Twoją kostką, a potem spływamy do domu – pomogła dziewczynie odgarnąć odrobinę włosów z twarzy, uśmiechając się do niej.
Dom oznaczał jej mieszkanie. I nie miała zamiaru tolerować odmowy; tym bardziej nie chciała zostawiać Farrah i Conrada samych.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyNie Cze 21, 2015 9:38 pm

To było do przewidzenia.
Nie była na tyle głupia, by łudzić się, że nikt nie rozpozna jej w tym tłumie; mimo rozgardiaszu i tak ktoś odważył rzucić się głośno jej nazwisko. Zdaniem wielu osób, przeklęte nazwisko – Tudor zapewne nawet w dystryktach kojarzyło się tylko i wyłącznie z krwią na rękach, nie z treningami i oddaniem, jakie żywili jej rodzice w stosunku do kraju i władzy. Tudorowie, niegdyś szanowana rodzina, obecnie znienawidzona przez poczynania najstarszej córki Alarica. Jej ojciec zapewne przewracał się w masowym grobie, w którym złożyli jego ciało. O ile gdziekolwiek je złożyli.
Spojrzała na Strażnika bez słowa, bez chwili zastanowienia cofając się grzecznie. Tymczasowo była grzeczna, pozbawiona żądzy mordowania, która jednak tliła się w jej żyłach, jeszcze chwilowo uśpiona; pulsująca nieśpiesznie iskra zapalna sprawiająca, że w ciągu chwili mogłaby zabić kilkoro ludzi. Albo lepiej, w ciągu minuty obezwładnić Strażnika (cudowne wady mundurów, mocny kop w jaja i ból gwarantowany na długi czas) i wystrzelić w kierunku tłumu cały pieprzony magazynek.
- Będę wdzięczna, jeśli przypomni pan sobie, że jestem tutaj jako Wasza pomoc i kierował mną pański szef – powiedziała, cofając się grzecznie. – I tylko w tym celu za panem przyszłam.
Wyważony ton, brak ironii… I grzeczne stanie przed nim w bezruchu. Wciąż w tym samym miejscu, choć subtelne drżenie mięśni lewej dłoni, opartej o drugą w momencie, gdy przypomniała mu o umiejscowionym w jej ciele lokalizatorze wskazywało na to, że miała ochotę komuś przywalić. Ale to za długą chwilę, gdy będzie daleko stąd… i z dala od bacznych spojrzeń Strażników.
Powrót do góry Go down
the civilian
Helen Favley
Helen Favley
https://panem.forumpl.net/t2318-tabitha-gautier
https://panem.forumpl.net/t2322-tabbstytutkowe-biznesy
https://panem.forumpl.net/t2319-tabitha-gautier
Wiek : 20
Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove'
Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie
Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi
Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyPon Cze 22, 2015 12:56 am

Niekoniecznie będąc przygotowaną na taki obrót sprawy, wręcz z maniakalną wdzięcznością przyjęła fakt, że ktoś myślał i decydował za nią. Dodatkowo pocieszające było jeszcze to, że tym Ktosiem mogła nazwać kogoś, kogo raczej dosyć dobrze znała. Była z natury dosyć ufną osobą, a tym bardziej już w obecnym przypadku. Zamierzała więc podążać niczym skrajnie przerażony cień za menedżerem kawiarni, w której pracowała. Bowiem tak, w tym momencie tak bardzo chciała faktycznie być niematerialna. Wyobraźnia podsuwała jej tak okropne scenariusze, z których każdy kolejny był chyba tylko gorszy.
Panika, krzyk, nieprzyjemny zapach, jeszcze więcej paniki i wrzasków, polecenia zdenerwowanych Strażników… Nie wiedziała, gdzie też ma podziać oczy, więc patrzyła na podłogę – pod swoje nogi, by nie potknąć się jeszcze, choć nadal przecież stała w miejscu i tylko przestępowała z nogi na nogę – musiałaby mieć więc wyjątkowo duży talent, i nie dać stratować. Całą resztę, w tym kierowanie ich w odpowiednią stronę, pozostawiła Leo, czekając na ruch z jego strony. Wiedziała doskonale, że to nie tak powinno być. Zachowywała się jak typowy tchórz, cykor, ale nie potrafiła inaczej, była zbyt mocno zestresowana… I naprawdę zaczynała żałować przybycia na festyn dobroczynny. Naprawdę, ale to naprawdę.
Kiedy więc ruszyli w stronę domniemanego wyjścia, wprost za podejrzanie zachowującymi się kobietami, nic nie mówiła, pogrążając się jakby w swoim własnym świecie – gdzieś tam, gdzie wcale nie było jej w środku rozwijającego się koszmaru. Gdyby jeszcze tylko faktycznie potrafiła wszystko to od siebie tak odsunąć. Nie umiała jednak, zdecydowanie nie była w stanie powrócić do tych momentów ze szpitala, kiedy zachowywała się jak typowa wariatka żyjąca we własnej bezpiecznej krainie. W tym wypadku normalność nie popłacała. Zwłaszcza, kiedy najwyraźniej nie było się wśród całkowicie zwyczajnych osób, o czym świadczyły choćby zachowania osób przed Helen. Zarówno Strażników, jak i mieszkańców getta lub DWO.
NAJPIERW WOLNI OBYWATELE!
A gettowicze, ci pokrzywdzeni, chorzy, dzieci? Nie mogła w to uwierzyć, zwyczajnie nie mogła. Przecież przyszli tutaj, by pomóc tym ludziom, a teraz mieli ich zostawić na pastwę losu? Celując w nich z broni? Nie, to było dla Helen zwyczajnie zbyt irracjonalne, by mogło być prawdziwe. Choć przecież powinna się cieszyć, że może wydostać się jako pierwsza. Nie cieszyła. A kiedy jeszcze dotarło do niej, że mogli się tu żywcem usmażyć.
Bez przesady, ich jest więcej. Niech wyjdzie najpierw paru mieszkańców getta, potem paru wolnych obywateli, tak na zmianę. W razie czego mogę iść ostatni. Helen, jeśli chcesz to idź już. Mnie chyba trochę zejdzie.
Żołądek Favley dosłownie zacisnął się w supeł, kiedy wreszcie przemogła się, przesuwając w przód i unosząc głowę. Kiedy się odezwała, jej głos był bardziej stanowczy, ostrzejszy, głośniejszy. Sama nie miała bladego pojęcia, jak…
- Jakim prawem? To też ludzie! Dajcie im chociaż wyjść w jakiś sposób przez okno, nie jest przecież tak wysoko, a jak jest… Macie cokolwiek, by dać to zrobić!
Błagam... błagam, wydostań nas stąd. Zabierz nas stąd... błagam.
Nie miała pojęcia, czy Leo, do którego kierowane były te słowa, coś zrobi. Ona miała zamiar. I choć ta dziewczyna najprawdopodobniej nie miała wcześniej dobrych intencji, Helen chwyciła ją za rękę, stając do niej tyłem i ciągnąc za sobą tak, by zasłonić ją przed Strażnikiem.
- Przejdziemy. – Powiedziała ostro do mężczyzny, jakby nie była zwyczajową milusią i ugodową Helen, a kimś innym. Jak wtedy na moście. – Przejdziemy albo nas pan zastrzeli, a wtedy wybuchnie tu panika. Ludzie zaczną jeszcze bardziej szaleć. Jest ich więcej niż was, nie uda wam się ich uspokoić. Prawdopodobnie zginiecie albo będziecie odpowiedzialni za masową masakrę i wasze głowy polecą tak czy siak. Czy zatem dacie nam opuścić zagrożony budynek nim zrobi się tutaj jeszcze bardziej gorąco i wszyscy zginą...?
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyPon Cze 22, 2015 7:48 am

Nie tak wyobrażał sobie swój koniec. Byłaby to zupełnie głupia śmierć, przypadkowa i pochłaniająca wiele niewinnych istnień. Gdyby przetrwała dawna wiara, Conrad mógłby czuć się bezpieczny, świadom iż dziecko, które trzymał w ramionach, swą czystością zapewnia mu gwarwncję. Nie istniał jednak ani Bóg ani inne nadnaturalne siły, jakim zawierzyłby swoją przyszłość - wszystko zależało wyłącznie od niego. Dym utrudniał widoczność, buchający ogień niemiłosiernie podgrzewał atmosferę, a ciężkie powietrze smolistą substancją oklejało płuca, lecz cel Gustava znajdował się coraz bliżej. Lub tylko mu się tak wydawało, a majaczące w oddali drzwi były zaledwie fatamorganą stworzoną przez udręczony umysł. Zdeterminowany podążał jednak w tamtym kierunku, stękając cicho z bólu po oparzeniach. W poranionych dłoniach mocno trzymał chłopca - utrzymanie dziecka przy życiu motywowało Gustava najbardziej do wyrwania się z tego piekła. Gdy osiągnął punkt krytyczny i wydawało mu się, że całkiem opadł z sił, usłyszał kogoś, wołającego go po imieniu. Na początku myślał, że coś mu się roi, że powoli odpływa, że niedługo drogę zagrodzi mu Śmierć, który powie WITAM i zabierze go ze sobą. Po chwilowej dezercji racjonalności zrozumiał, że naprawdę ktoś go wzywał. Gęsty dym utrudniał widoczność, ale udało mu się dostrzec niewyraźną sylwetkę.
- Tutaj! - zawołał ochryple, przyspieszając kroku. Bezwładne ciało chłopca ciążyło mu jak worek kamieni, ale wytrwale dźwigał go na swych barkach. Dla Imaga był to wysiłek niemal nadludzki, godny Atlasa utrzymującego sklepienie niebieskie - dziecko z pewnością znaczyło dla swych rodziców więcej niż słońce, księżyc i najjaśniejsze gwiazdy. Napięte mięśnie zaczynały drżeć, wzrok zasnuwał się ciemną mgłą, lecz Gustav ostatecznie dobrnął do mężczyzny, w którym z trudem rozpoznał Valeriusa.
- Pomóż mi z chłopakiem - wycharczał. Nie było czasu na podziękowania, na szczęście oboje znaleźli się w drugim pomieszczeniu tuż przed Armagedonem totalnym. Sufit i mury pokoju, który przed chwilą opuścili, zgodnie runęły, a Dillingera przeszedł niekontrolowany dreszcz. Wiedział, że gdyby nie interwencja Angeliniego niechybnie zostałby pogrzebany żywcem. Nadal jednak groziło im niebezpieczeństwo - ogień rozprzestrzeniał się niczym epidemia dżumy, trawiąc wszystko na swej drodze. Musieli się stamtąd wydostać, jeśli nie chcieli zginąć od zaczadzenia. Conrad uwolniony od ciężaru dziecka zaczął pośpiesznie torować im drogę ucieczki, usuwając gruz i zwalone belki. Poparzenia promieniowały piekącym bólem, ale Imaga nie obchodziły pęcherze i schodząca skóra, w głowie kołatała mu się tylko jedna myśl.
- Są całe? - spytał Valeriusa, licząc, iż mężczyzna zrozumie, o kim mówił. I że udzieli mu odpowiedzi twierdzącej.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 EmptyPon Cze 22, 2015 7:26 pm

Pomieszczenia D i B:

Donośny okrzyk Johanny był doskonale słyszalny w obu pomieszczeniach, nawet pomimo hałasu, jaki wytwarzał tłum ludzi znajdujących się w Pałacu Sprawiedliwości. Słowa dziewczyny nie spodobały się jednak Strażnikom Pokoju - aż dwóch z nich rzuciło się, by ją uciszyć, w efekcie czego Mason mogła poczuć szarpnięcie, a na wykręcone do tyłu ręce szybko założono jej kajdanki. Otrzymała także silni cios w brzuch, co miało powstrzymać ją przed głoszeniem kolejnych mądrości.

Wydawać by się mogło, że Strażnicy nie odważą się zignorować rozkazu swojej przełożonej, jednak apele Leonarda i Helen podchwyciło także kilkoro innych mieszkańców Dzielnicy Wolnych Obywateli. Pomimo tego iż stali ściśnięci, a każdy chciał jak najszybciej wydostać się z walącego się budynku, wielu zaczęło głośno oznajmiać, że przepuszczą przodem mieszkańców getta do wyjścia. W tej sytuacji, mundurowi nie zamierzali dłużej spierać się z wściekłą masą - przestali barykadować drzwi i pozwolili wszystkim czym prędzej udać się na podwórko. Również Catrice była uratowana, nikt już nie żądał głośno, by ją zatrzymano, a dziewczyna mogła opuścić budynek.

Podwórko:

Calanthe znalazła się na podwórku jako jedna z pierwszych i mogła zadecydować, czy wykorzysta chaos by czmychnąć, czy zostanie na miejscu z nowymi znajomymi.

Czasu miała niewiele, bo oto Christina Annesley, która zorientowała się, że Strażnicy znieważyli jej rozkazy, wyciągnęła pistolet i wycelowała nim w grupę ludzi, która akurat nawinęła jej się pod rękę. Pech chciał, ze za Bezprawne uznała Farrie i Vivian, umorusane kurzem i pyłem z Pałacu.
- Co to ma znaczyć?! Zatrzymajcie ich natychmiast, nie pozwólcie im się rozejść! - wykrzyknęła, wskazując swoim podwładnym na dwie kobiety, które już po chwili mogły poczuć, że silne, męskie dłonie zakuwają je w kajdanki.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 11 Empty

Powrót do góry Go down
 

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 11 z 13Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13  Next

 Similar topics

-
» [Alfa] Ruiny
» Ruiny na wzgórzu
» Ruiny na wzgórzu
» Ruiny osiedla
» Ruiny galerii sztuki

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-