IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Farrie Risley

 

 Farrie Risley

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Farrah Risley
Farrah Risley
https://panem.forumpl.net/t2872-farrie-risley#46638
https://panem.forumpl.net/t3026-farrie#46642
https://panem.forumpl.net/t3023-farrah-risley#46639
https://panem.forumpl.net/t3024-listy-do-rodzicow#46640
https://panem.forumpl.net/t3025-farrie#46641
https://panem.forumpl.net/t3063-farrie-risley-i-kitty-stonem#47034
Wiek : 20 lat
Zawód : asystentka Mendeza; KRESowiczka
Przy sobie : laptop, pendrive, telefon komórkowy, inhalator, przepustka do siedziby rządu
Znaki szczególne : orli nos; znoszona, dużo za duża szara bluza z kapturem

Farrie Risley  Empty
PisanieTemat: Farrie Risley    Farrie Risley  EmptyNie Paź 26, 2014 6:48 pm


Farrah Basim Risley
ft. Vanessa Axente
data i miejsce urodzenia
14 stycznia 2263, Kapitol, ale moim rodzinnym domem jest Trójka
miejsce zamieszkania
klitka w Dzielnicy Wolnych Obywateli
zatrudnienie
rządowa informatyczna panienka od brudnej roboty
Rodzina

Moja ukochana, (już) siwiutka mama Suzie ma teraz prawie osiemdziesiąt lat i dopiero niedawno przestała farbować włosy na wściekły róż. A właściwie fuksję; od zawsze uwielbiała ten kolor i próbowała wciskać mnie w te pstrokate wdzianka, ale na szczęście druga połówka szczęśliwego małżeństwa broniła mnie przed fluorescencyjnym armagedonem. Frank zawsze był moim najlepszym przyjacielem i dalej stanowi doskonałą przeciwwagę do ekstrawertycznej maci. Obydwoje przebywają teraz w naszym rodzinnym domu w Trójce i - mimo dość zaawansowanego wieku - radzą sobie w życiu lepiej niż ja.


Historia

Rodzice stworzyli mnie nadając mi imiona. Wiem, to brzmi niezwykle podniośle i naiwnie, ale podejrzewam, że gdyby wpisali w akcie urodzenia jakieś słowa oznaczające smutek, płacz i żałobę, to byłabym wiecznym kłębkiem depresji i rozpaczy. Chyba od dziecka święcie wierzyłam w to, co zapisane. Słowo staje się ciałem - albo, jak wolę -  wklepany w komputer program zamienia się w konkretnie działającą aplikację. Tak też się stało ze mną, Farrah Basim (radość i uśmiech, cała ja!), kiedy przychodziłam na ten szklano-betonowy świat jako pierwsze i ostatnie dziecko Risleyów.
Dość...dojrzałych ludzi. Hm, wielu rówieśników pytało mnie jak to jest mieć sześćdziesięcioletnich rodziców. Najgłupsze pytanie świata, przysięgam; może tata nie miał siły grać ze mną w piłkę i ściągać mnie z drzew, ale nigdy nie lubiłam takich plebejskich zabaw. I nie mogłabym wybrać lepiej: dzieciństwo wspominam jako niekończący się okres radości, śmiechu i zabawy. Nigdy nie miałam opiekunki, rodzice zabierali mnie po prostu do pracy. Mama - do nowoczesnego centrum programowania, gdzie była główną specjalistką od bezpieczeństwa informatycznego Kapitolu; tata - do potężnego muzeum i biblioteki, gdzie pracował wśród mikroskopów, rozsypujących się papierzysk liczących tysiące lat i całego tego laboratoryjnego szaleństwa badaczy dawnego świata.
To właśnie Frankowi zawdzięczam niespotykane imiona - najbardziej interesowały go dawne tereny islamskich emiratów. Kompletnie fiksował na punkcie tamtejszej kultury, jakichś piramid, dziwnej religii i odczytywania śmiesznego pisma. Całe życie spędził na opracowywaniu podniszczonych strzępków informacji o zapomnianym już miejscu. Nie interesowało to jednak nikogo. Zupełnie inaczej było w przypadku mamy, gwiazdki informatyki, genialnego umysł matematycznego i duszy towarzystwa. Moi rodzice są kompletnymi przeciwieństwami; Suzie zapatrzona w przyszłe możliwości i Frank, rozkochany w umarłym świecie sprzed kilkuset lat. Mimo wszystko dogadywali się jednak doskonale, dając mi tyle ciepła i miłości, ile tylko mogłoby zażyczyć sobie małe dziecko.
Raczkujące w Kapitolu, ale swoje pierwsze chwiejne kroki na terenie szkoły stawiałam już w Trójce, do której przeprowadziliśmy się, gdy miałam osiem lat. Mama dostała tam szalenie wysokie stanowisko związane z bezpieczeństwem teleinformatycznym kraju. Nigdy nie wnikałam jakie, ale mieszkaliśmy w najlepszym miejscu i nigdy nie groziło mi widmo Igrzysk - pewnie dlatego początkowo nie cieszyłam się zbytnią sympatią rówieśników, traktujących mnie jako intruza z wrogiego Kapitolu. Nie rozumiałam tego w ogóle, mało interesowałam się polityką i dopiero to brutalne zderzenie z dystryktową rzeczywistością otworzyło mi oczy na prawdziwy ustrój państwa. Nie, nie stało się to nagle; nie zaczęłam być bojowniczką o wolność jako pokraczna uczennica. W końcu zaakceptowana - chyba mój uroczy charakter roztopił początkowe pierwsze lodowe ściany i po roku mogłam już cieszyć się z towarzystwa prawdziwych przyjaciół. Tworzyliśmy naprawdę zgraną paczkę, spędzając praktycznie cały czas razem. Fakt, głównie przy monitorach, komputerach i bawiąc się w wielkich serwerowniach, ale to chyba dzięki tej przyjemnej nauce zdołałam zdobyć tak potężną wiedzę. Nie wkręcam; Trójka słynęła z dwunastoletnich wynalazców; w porównaniu z nimi ja pozostawałam nawet nieco w tyle, ale i tak czułam się geniuszem. Co prawda od wymyślania nowych rzeczy bardziej kręciło mnie ulepszanie tych istniejących. I programowanie, tak; zdecydowanie wolałam brudzić sobie ręce wirtualnymi kabelkami niż tymi faktycznie plączącymi się między palcami, chociaż te swoiste robótki ręczne także wychodziły mi całkiem dobrze. Dobra, porzucając fałszywą skromność (jakiej nie posiadam, to chyba moja największa wada) - byłam naprawdę świetna. I jestem, ale..wracając do przeszłości: w Trójce żyło mi się naprawdę dobrze, dorastałam w spokoju i dobrobycie, całymi dniami pracując nad nowymi programami, reperując serwery i ścigając się z przyjaciółmi w pomysłach na ulepszenie wirtualnego życia.
Do momentu rozpoczęcia przygotowań do rebelii to naprawdę była wieczna zabawa. Może dwójka moich najbliższych przyjaciół (traktowałam ich jak rodzeństwo) przypuszczała, że szykuje się coś poważniejszego, ale ja ciągle beztrosko bawiłam się kolejnymi włamaniami do zabezpieczanych sieci. I mimowolnie coraz mocniej wsiąkałam w antykapitolską retorykę, podążając dość bezmyślnie za moimi ludźmi prosto do poważniejszych zadań. Byliśmy trójką najmłodszych dzieciaków w szeregach doświadczonych ludzi, ale chyba najlepiej znaliśmy specyfikę nowych technologii i luk w systemach ochronnych sieci, łączących całe Panem. Nie, nie czułam presji; może byłam odrobinę podekscytowana rozmachem, z jakim działaliśmy, ale nigdy nie łączyłam naszych działań przy monitorach z krwią, rozlewaną w kolejnych ogniskach zapalnych buntu. Tamten okres wspominam jako niezwykle pracowity, intensywny i...chyba właśnie wtedy dojrzewałam, z doskonałymi kompanami u boku, z prymitywnym sprzętem działającym bez zarzutu i z cichym wsparciem mamy, także biorącej udział w pomocy Rebeliantom.
Którzy zwyciężyli...Zwyciężyliśmy, ale właściwie nie odczuwałam mściwej satysfakcji. Uczucie nienawiści nigdy nie zagościło w moim naiwnym sercu (to podobno też wada; jestem kompletnie niezahartowana), dlatego nie rozumiałam tej nagłej nagonki na byłych mieszkańców Kapitolu. Po rebelii do mojego uporządkowanego życia wtargnął chaos. Przyjaciele zniknęli w triumfującej zawierusze, moi rodzice wycofali się zupełnie z życia polityczno-społecznego a ja sama zostałam rzucona do Kapitolu i wciągnięta w korporacyjną machinę tworzenia nowego rządu. Oczywiście od najniższego szczebelka i oczywiście dzięki podszeptom mojej mamy - inaczej nikt nie dałby dwudziestolatce dostępu do serwerów i twardych dysków, chociaż śmiem twierdzić, że jestem bardziej doświadczona od niektórych siwych panów ministrów. Cóż, opinia emerytowanej już twórczyni współczesnego systemu komunikacyjnego Panem widocznie zadziałała, bo otrzymałam swoje biurko w szarym kącie gmachu rządu, klucze bezpieczeństwa i względny święty spokój, bo często jestem wzywana do jakichś uwłaczających napraw, odzyskiwania obrazów z kamer bezpieczeństwa albo naklejania komputerów ubieralnych na umięśnione bary śledczych. Nie jest to szczyt moich możliwości (ba, nie jest to nawet ich dolina, jeśli już mówimy o geograficznych żartach) i chyba dlatego szukałam czegoś więcej.
Znalazłam to w Kolczatce, do której trafiłam przypadkiem, przez znajomego. Będę kompletnie szczera - nie przemyślałam decyzji o dołączeniu w szeregi podziemnej organizacji. Po prostu...zadziałała intuicja, znów czułam się potrzebna, chciana i poważana. Z rządowego popychadła stałam się kimś naprawdę pożądanym i przyczyniającym się do rozwoju organizacji. Nie od razu mi zaufano, ale w drugą stronę pozytywne uczucia pojawiły się natychmiast i tak już zostało. Działam na dwa fronty, co podobno jest niezwykle odważne i bohaterskie, ale dla mnie jest po prostu normalne, chociaż nie przeczę, że mam coraz więcej wątpliwości. Po prostu za dużo się dzieje, a ja jestem ciągle tylko dzieckiem, nie nadążającym za sprawami poważnego świata. Dorosłość zbliża się jednak wielkimi krokami i perspektywa spotkania się z nią naprawdę mnie przeraża.



Charakter


Megalomanka, która uważa się za niesamowitego geniusza informatycznego, jednak przekonanie o potędze własnego intelektu nigdy nie zahacza o pogardliwą arogancję. Wbrew pozorom (nerd w znoszonych dresach) bardzo lubi ludzi. Może nie odziedziczyła po matce niesamowitej charyzmy i daleko jej do duszy towarzystwa, ale z pewnością wzbudza sympatię. Głównie przez swoją śmieszkowatość - dużo w niej z dziecka, ciekawego, dziwiącego się światu, zainteresowanego nowościami i próbującego wszystkiego w nieporadny sposób po raz pierwszy. Nie jest jednak ckliwa, pretensjonalna ani naiwna. Twardo stąpa po ziemi, naiwne marzenia o księciu na białym koniu i wielkiej miłości pozostawiając osobom z większą wyobraźnią. Tej Farrie nie posiada: nudzą ją książki (za to podręczniki i zbiory zadań wręcz ubóstwia) i filozoficzne dyskusje o niematerialnych problemach, ciężko natomiast oderwać ją od konsoli. Na graniu spędza naprawdę długie godziny, ale nawet w strzelankowo-odkrywczym amoku utrzymuje wokół siebie sterylny porządek. Nienawidzi bałaganu, wszystko musi być odłożone na konkretne miejsce i w odpowiedniej odległości. Nawet pizzę (żywi się głównie śmieciowym jedzeniem - typowy antytalent kulinarny) kroi po uprzednim obliczeniu powierzchni jednego kawałka. Zakrawa to już o nerwicę natręctw, ale poza tym Farrah jest kompletnie normalna. Uwielbia to, co robi i robi to doskonale (bez fałszywej skromności, rzecz jasna), nie zdając sobie jednak sprawy z niebezpieczeństwa brania udziału w podwójnej grze. Bo chyba tak traktuje działalność w terrorystycznej organizacji. Nie targają nią żadne wielkie namiętności, nie walczy o pokój, nie chce się mścić tylko...sprawdzać swoje umiejętności i uczestniczyć w życiu innych ludzi. Ciężko znosi samotność, lgnie do ludzi, bardzo łatwo złapać z nią dobry kontakt, ale już wejście na poziom bliskości ekstremalnej wydaje się niemożliwe. Dalej jest przecież dzieckiem, nigdy nie była w poważnym związku i ciężko uznać ją za odpowiedzialną i dojrzałą partnerkę życiową, jednak...jeśli szukasz dobrego przyjaciela, nie mogłeś trafić lepiej.



Ciekawostki

- Ma alergię na wszystko, co możliwe. Typowe, wychowane w laboratoryjnych warunkach dziecko, kiepsko znoszące kontakt z kurzem, futrem, pyłkami, ziemią i zbyt czystym powietrzem. Wszystko to wywołuje u niej atak wesołego kaszlu.
- Młodsza rządowa specjalistka, zajmująca się sprawami technologicznymi. To brzmi dumnie, ale tak naprawdę jest raczej wesołym popychadłem, oddelegowanym do najnudniejszej roboty. Przyklejanie do umięśnionych ciał śledczych całego telesprzętu szpiegowskiego jest może całkiem przyjemne, ale dość uwłaczające dla blond geniusza.
- Dzika przyroda mocno ją niepokoi; nie lubi roślin, niezbyt pewnie czuje się na otwartych przestrzeniach a bezpośredni kontakt z fauną i florą nie sprawia jej żadnej przyjemności.
- Bardzo przywiązana do swoich rodziców. Co tydzień wysyła do nich długie wiadomości, opisując dosłownie każdą chwilę z jej życia. Szalenie tęskni za rodzinnym domem.
- Nigdy nie zobaczysz jej w sukience: w szafie posiada żelazny zestaw tych samych ciuchów i codziennie wygląda identycznie. Szare spodnie, biała koszulka, sportowe buty i dużo-za-duża czarna bluza z kapturem to zestaw obowiązujący od dobrych dziesięciu lat. Nie nosi też żadnych pierścionków, kolczyków czy innego biżuteryjnego ustrojstwa.
- Nadmiernie gestykuluje, obgryza paznokcie (na zmianę z długopisami) i wiecznie żuje truskawkową gumę balonową.


Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Farrie Risley  Empty
PisanieTemat: Re: Farrie Risley    Farrie Risley  EmptySro Lis 19, 2014 1:42 pm

Karta zaakceptowana!

Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz pendrive, laptop i leki przeciwbólowe (6 tabletek). W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.

Uwagi: Co tu dużo pisać, kocham Farrah od pierwszego wejrz... przeczytania. Prawdziwa, nieprzerysowana, kochana. Błędów nie zauważyłam, bo i skąd miałyby się tam wziąć, także bez większego ględzenia akceptuję i przesyłam wiadro miłości, pisz kolejną świetną postać. <3

Powrót do góry Go down
 

Farrie Risley

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Farrie Risley i Kitty Stonem
» Farrah Risley
» farrie
» farrie
» Farrie i Gavin

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-