IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Sala przesłuchań #4

 

 Sala przesłuchań #4

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptySro Paź 15, 2014 10:04 pm



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sob Lis 15, 2014 9:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyNie Paź 19, 2014 12:57 am

    | Wyciągam się z odmętów czasoprzestrzeni. Po bankiecie?
Istniał kanon pewnych bardzo sympatycznych ludzi, którzy dbali o swojej interesy w sposób całkiem dyskretny, średnio zauważalny dla znajdującego się aktualnie na celowniku. Niespostrzeżenie obserwowali jednostki, notowali z kim, gdzie i prawdopodobnie dlaczego spotykała się dana osoba. Następnie wyciągali wnioski, jeżeli nie otrzymali przyzwoitego, nadającego się na donos raportu, powtarzali czynność niestrudzenie dzień po dniu. Czasem nawet do momentu, kiedy okazywało się, że tak naprawdę nie można znaleźć żadnych brudów. Nawet najmniejszej czynności niezgodnej z prawem, oszustwa w pracy... Oprócz posiadanego kochanka nie miał na swoim koniec prania brudnych pieniędzy, konspirowania lub organizacji zamachu stanu. Wiódł zwyczajne życie, w którym największą adrenalinę wprowadzały bardziej bądź mniej spodziewane zawirowania w domu, pracy, podczas zakupów.
Alma Coin należała również do kanonu tych jakże kochanych osób, ale ona ponad wszystko ceniła swoje interesy. Tylko to zajmowało jej władczy umysł. Również nie była w stanie obserwować wszystkich swoich pracowników, więc od razu wzywała ich do swojego królestwa, podstawiając im nawet auto osobowe - najtańsza alternatywa dla limuzyny - wraz z eskortą Strażników Pokoju, która w założeniu miała tylko zapewniać doborowe towarzystwo, a nie dopiłować, by oczekiwany na pewno zjawił się na wyznaczonym miejscu o wyznaczonej.
W taki sam sposób został zaproszony na przedpołudniową herbatkę pan Lowell. Zabawne, bo ostatnio nawet nie miał zbyt wiele czasu na własne życie, potem życie towarzyskie… w ostateczności na życie, które mogłoby wykraczać poza zadowolenie szeroko pojętej władzy. Igrzyska tak świetnie wpływały na życie kulturalno-społeczne w całym Panem, że kanapa w jego gabinecie przeżywała prawdziwe odrodzenie godne najlepszych, najbardziej drogocennych rzeczy na terenie całego globu. Nawet puste kubki po kawie wciskał ludziom, którzy przynosili mu zdjęcia, artykuły, wiadomość - stracił rachubę, czy na pewno wszyscy byli pracownikami. Spacer do łazienki był prawdziwym luksusem, na który pozwalał sobie tylko w wyrazie wyraźnej potrzeby.
Czyste szaleństwo kolejnej edycji tego krwawego przedstawienia powali wychodziło mu już bokiem.
Niemniej Capirol’s Voice działo prężnie, przenosząc stałe, równe dochody, czasem nawet większe niż się spodziewano, więc chyba sprawdzał się w roli redaktora naczelnego. Nie wypuszczano w tekstach żadnych opozycyjnych wstawek, dlatego idąc korytarzem w mocno przyciemnianych okularach, wymowne, lekko wzgardzone spojrzenia szczęście niewidoczne dla mijanych osób.
Dopuszczał do siebie jeszcze jedną możliwość, aczkolwiek zupełnie nie wiedział, co mógłby mieć wspólnego z tym incydentem. Oprócz rekwizytu, który nabywało codziennie siedemdziesiąt procent społeczeństwa, nic go nie mogło łączyć z tymi krótkimi, całkiem tragicznymi informacjami.
- Dobry - rzucił od niechcenia, zasiadając samemu w nadzwyczaj nieoświetlonym pomieszczenie. Zastanowił się, kogoż takiego witał po drugiej stronie weneckiego szkła albo przed monitorami. Doprawdy ciekawe, kto taki przyszedł, by posłuchać kilku krótkich zdań wypowiadanych z odpowiednie dozowaną ilością sarkazmu.
Liczył, że wszystko miało pójść szybko i bezboleśnie. Wizja spędzenia popołudnia na przesłuchaniu nie należało do wymarzonego zajęcia.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyNie Paź 19, 2014 12:29 pm

| z tunelu czasoprzestrzennego

Na świeczniku Kapitolu nie było już osób, które w dbałości o własne interesy nie zawahały się przejść na górę po trupach. Sama Alma Coin, zgadzając się na Igrzyska i tak, a nie inaczej rozwiązując kwestię wylosowania dzieciaków z Dzielnicy, wiele straciła w oczach jednego ze swych śledczych. Tego, który zawsze jej sekundował, który wierzył w to, co początkowo sobą reprezentowała. Blaise był zawiedziony, ale nawet przez moment nie poczuł się oszukany, bo od zawsze wiedział jakie są reguły tej gry. Polityka nie była jego broszką, od zawsze wolał działać, być może skazując się tym samym na życie w cieniu swoich wielkich przełożonych, ale to właśnie stąd miał najlepszy widok na wiele spraw, w tym tę, którą miał rozwikłać już dziś.
Nie interesowała go hierarchia w rządzie i los bliskich współpracowników Coin, do żadnego z nich nie odczuwał przesadnej sympatii ani antypatii, być może dlatego mógł trzeźwym okiem spojrzeć na sprawę, przy której współpracował razem z Avery. Argentowi zależało na pomyślnym przeprowadzeniu śledztwa, rozwiązaniu zagadki śmierci panny Vernon oraz usunięciu z otoczenia pani prezydent tych, którzy dotychczas zatruwali jej światopogląd. Czy Charles Lowell był jedną z takich osób? Jako redaktor naczelny największej i najbardziej poczytnej gazety w Kapitolu, na pewno mógłby mieć ku temu okazję... gdyby nie fakt, że swoją pozycję zawdzięczał tylko i wyłącznie Almie Coin, która zrzuciła ze stołka jego byłego partnera i posadziła jego samego, od tej pory sterując nim jak marionetką.
Wchodząc do sali i zauważając tył głowy Lowella, wspomnienie ich ostatniego spotkania w parku powróciło do jego myśli, jednak tym razem Blaise mógł odczuć z tego powodu dziwną satysfakcję. Pamiętał jeszcze, jak pan naczelny potraktował jego szczękę, jak rozkleił się na ścieżce, ale nie to zachowanie miało być teraz przedmiotem jego oceny. Argent potrafił odstawić na bok wszelkie sentymenty i zgrzyty z przeszłości, nie zamierzał mścić się na Charlesie w sali przesłuchań, choć kto wie, czy mężczyzna właśnie tego się nie spodziewał.
Zamiast przywitania godnego starych znajomych, Blaise skinął głową, gdy mijał pana redaktora. Cały dzisiejszy dzień przestawił sobie pod to spotkanie, do siedziby Coin przyjeżdżając prosto z domu. Rozpiął mankiety, podciągnął oba rękawy koszuli do łokci, a następnie usiadł po przeciwnej stronie stołu, na blacie kładąc cienki plik dokumentów.
- Charles Andrew Lowell... - odczytał znudzonym głosem, pomijając dalszą treść danych osobowych przesłuchiwanego - Co słychać w redakcji? Kwiaty na grób koleżanki już wybrane? Narobiło się ostatnio tych pogrzebów, nie sądzisz?  - dopiero teraz zdecydował się podnieść wzrok i spojrzał mężczyźnie prosto w oczy, prowokując go do nie powstrzymywania się przed tym, co naprawdę chciałby odpowiedzieć.
Nie mógł jednak wiecznie uprawiać tak przyjemnych pogadanek, jakby chciał, czas uciekał, Avery maglowała już pewnie kolejne osoby, a Argent nie mógł zostać w tyle.
- Savannah Vernon była pracownicą działu kulturalnego twojej gazety. Opowiedz mi o tej kobiecie - zażądał, opierając się wygodnie na krześle i czekając na wyjaśnienia. Gdyby miał ich nie otrzymać... cóż, to Blaise był w tym spotkaniu górą, a Charles mógł tylko wmawiać sobie, że jego los zależy od niego samego.
Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyNie Lis 02, 2014 5:03 pm

W sumie Coin dokonała całkiem zmyślnego posunięcia. Przesłuchując ludzi oraz na poczekaniu udowadniając im nieistniejące działania spoza obszaru prawa, dzięki presji wywartej poprzez ciemne pomieszczenie lub przenikliwy wzrok innego śledczego niż Argent, transport miała w gratisie. Nie musiała wydawać dodatkowych pieniędzy na przewóz. Więzienie? - proszę wcisnąć czerwony. Jeden guzik, krótki telegram lub połączenie, a pojawiali Strażnicy Pokoju, wcześniej stojący dotychczas zza drzwiami. Wykrzywiali twarze w niezrozumiałych grymasach i odprowadzali podejrzanego (winnego?) do celi znajdującej się zaledwie kilkadziesiąt korków stąd. Cóż za ekonomiczne rozwiązanie powiązane z troską o środowisko naturalne! Zmniejszenie wykorzystania energii aż do pięćdziesięciu procent. W rezultacie nawet aż całkowite zniwelowanie potrzeb domniemanego skazańca.
Dobre posunięcie, Alama.
Naprawdę, jak zwykle próbowałaś upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Monotematycznie, aczkolwiek nadal świetnie. Niestety, nie w tamtym przypadku. Rozpustne życie pana Lowella zapewniało mu już wejściówkę do piekła, w które wierzyły tłumy ludzi na przestrzeni wieków. Wszystkie jego nieczyste występki - zło duchowo, czy uciechy cielesne (nie wnikając już w bliżej podziały nieodpowiedniości prezentacji oralnych na tematy niegdyś społecznie nieakceptowalne). Najzwyczajniej - dłuższe romanse z więzieniem mógł sobie odpuścić, tego był pewien. Wystarała mu znajomość z naczelnikiem.
Właśnie! Znalazł kolejny powód, aby zakończyć cały ten teatrzyk najszybciej jak to możliwe. Uznał, że chyba nadarzyła się idealna okazja, by odwiedzić serdecznego przyjaciela, który raczej stał się środkowym przyjacielem. Jako odpowiedzialna, dorosła osoba chciał sprawdzić, czy tamten wybrał już lepszy kolor do swojego okropnego gabinetu, a także jak bardzo zdawał się być wdzięczny za możliwość niespodziewanego remontu. Chociaż… może podwójne igranie z losem o tej samej godzinie nie należało do najmądrzejszych rzeczy. Jakoś silnych emocji musiało dostarczyć mu wyłączenie przesłuchanie, a bycie na podglądzie/podsłuchu w ich sytuacji wypadało całkiem zabawnie.
Co oczywiście nie oznaczało całkowitego odrzucenia poprzedniego rozważania. Nie wykluczał możliwości pomachania Ginsbergowi, życzliwie się uśmiechając. Oddałby trochę za zobaczenie jego wściekłego wyrazu twarzy.
Dlaczego szanowny pan Jestem-Świetnym-Agnetem-Almy-Argentem nagle przestał mówić? Znalazł coś ciekawego, czego nie wiedział na temat Chaz, choć odpowiedniej - Charlesa, coś tak intrygującego, czego nie wiedział dotychczas nawet sam naczelny, a co dopiero śledczy? Lub po prostu zapomniał języka w gębie… Również możliwe, że doszedł do wniosku, że mężczyźni byli jak wino. Ale spokojnie, obaj byli w podobnym wieku. Smutne, bo jednak nie.
- Czarne róże to ostatni krzyk mody. Chyba na to zdecyduje się cała redakcja - zastopował, zerkając na niego jak na idiotę. Na szczęście zdjął okulary, gdyż tak wymowne spojrzenia nigdy nie mogły się marnować. - Chcesz dorzucić do tego jakaś piątkę?
Zonk! Albo NIEzonk! Vernon, Vernon, Vernon. Jak szybko przeszedł do jednego z najgorętszych tematów tuż za Igrzyskami. Jedyne, co wiedział na jej temat to fakt, że ludzie doszukiwali się jakiś spisków śmierci. Natomiast on zakładał, że zaszła komuś za skórę. Oboje ograniczali się głownie do nikłych kontaktów zawodowych.

- Proszę o sprecyzowanie pytania. Jeżeli chodzi Wam o dokładne personalia, to trzeba było powiedzieć wcześniej, przeniósłbym jakieś wydruki z księgowości. Natomiast jeżeli chodzi o pracę - sprawdzała się jako dowodząca działu, byłem z niej zadowolony… Nie wiem, w jakim kraju żyjemy, skoro mordowani są dziennikarze. - Odetchnął głośno, czując jak atmosfera nagle zaczynała gęstnieć.
- Właściwie to mam jedno pytanie, panie śledczy - zatrzymał się, zmieniając pozycję. Czuł jak materiał dżinsów przyjemnie opinał jego uda, tworzą coś na kształt drugiej skóry okrywającej mięśnie. Przejechał prawą dłonią ku kolanie w geście rozprasowania już idealnie gładkiego materiału. Uwielbiał to uczucie, kiedy własne palce stawały się dziwnie obce.
- Po co konkretnie mnie przesłuchujecie? Co chcecie tym osiągnąć? Jakby nie było - Capitol’s pracuje masa ludzi, a masy ludzi mają to do siebie, że uwielbiają umierać.
Tym razem to nie on zadawał pytania, jednak mógł próbować obrócić sytuację, by grać dla siebie. Przecież przystojny Argent kochał czarującego Lowella… nawet z wzajemnością.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyPon Lis 10, 2014 4:08 am

Podejrzewał, że Lowell może chcieć zamienić to przesłuchanie w cyrk, to byłoby bardzo w jego stylu, dlatego już na samym początku postanowił uodpornić się na wszelkie zagrywki z jego strony. Poziom tolerancji Blaise’a był w tym momencie naprawdę olbrzymi, a Chaz mógł stosować swoje sztuczki do woli – nie miał szans w starciu z wzorowym śledczym, który zdecydował, że doprowadzi to przesłuchanie do końca bez konieczności uderzenia w twarz przesłuchiwanego. I oby mu się to udało.
Nie oczekiwał odpowiedzi na swoje pytania, dlatego zignorował je najzwyczajniej w świecie, spoglądając na Lowella z politowaniem. Gdyby na polityce znał się tak samo dobrze, jak na kwiatowej modzie, być może wiedziałby już, że siedzi po uszy we własnym… bałaganie. A jeśli tylko zgrywał niewiniątko, Argent i tak nie miał zamiaru dać się złapać na jego haczyk.
- O pannie Vernon wiemy naprawdę bardzo dużo, zależy nam jednak na ustaleniu relacji, jaka was łączyła. Byłeś z niej zadowolony jako z dowodzącej działu kulturalnego – podkreślił ostatnie słowo, wpatrując się w mężczyznę z naprzeciwka uważnie – Czy dlatego zlecałeś jej także pisanie artykułów na tematy wykraczające poza jej obowiązki i zainteresowania?
Za chwilę miało okazać się, czy Charles był zamieszany w całą sprawę tajemniczego artykułu, czy był po prostu tak kiepskim naczelnym, że jego ludzie robili co chcieli i pisali co chcieli, bez ponoszenia z tego tytułu żadnych konsekwencji.
Argent wyprostował się na swoim krześle, kompletnie ignorując schowane pod stołem ręce przesłuchiwanego. Cokolwiek tam z nimi robił, nie mogło wyprowadzić go z równowagi, przecież to sobie obiecał. Przed wejściem do siedziby sprawdzono redaktora dokładnie, więc szansa, że wyciągnie nagle nóż i rzuci się Blaise’owi do gardła pozostawała naprawdę znikoma.
- To nie ty zadajesz dziś pytania – w życiu każdego śledczego nadchodził moment, w którym wykorzystywał to sławetne zdanie – Czy miałeś dostęp do jej komputera, a może szanowałeś prywatność swojej pracownicy? Sprawdzimy to, ale twoja odpowiedź jest istotna – zaznaczył, bez śladu jakichkolwiek emocji na twarzy.
Ta gra zaczynała go powoli nudzić, wcześniej podejrzewał, że Chaz da z siebie o wiele więcej. A może wystarczyło go tylko odpowiednio przycisnąć? Przystojny Argent wiedział, jak podejść czarującego Lowella.
- Co cię łączy z Gerardem Ginsbergiem? Dla ułatwienia dodam, że on odpowiada w tej chwili na podobne pytanie, więc dobrze by było, gdyby wasze odpowiedzi nie różniły się od siebie… za bardzo – zawiesił głos w odpowiednim momencie, by czerpać satysfakcję z miny mężczyzny.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptySob Lis 15, 2014 1:01 pm


Rozgrywka przeniesiona do retrospekcji.
Następujący po niej przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyWto Lis 18, 2014 9:14 pm

Mógłby oszukiwać się, że nie spodziewał się tego przesłuchania i na widok rządowego samochodu, nie parsknął donośnym śmiechem, ale to byłoby kłamstwo. A to miało krótkie nogi, więc wsiadł w tę specjalnie postawioną taksówkę – codziennie przecież dojeżdżał do pracy – z tym samym pogodnym wyrazem twarzy, który nie opuszczał go nigdy. Zwłaszcza w tak absurdalnych sytuacjach, kiedy raz jeszcze przekonywał się, że polityka składa się z tak nonsensownych aktów jak dowózka go do miejsca, w którym ostatnio spędzał praktycznie całe doby. Wystarczyło wysłać mu nakaz, a zjawiłby się w przerwie na obiad. Takie traktowanie było tylko i wyłącznie marnotrawieniem rządowych środków materialnych i chętnie odnotował ten fakt, zapalając papierosa we własnej sali przesłuchań.
Czuł się nadal jak gospodarz tego miejsca i miał nadzieję, że śledczy – obstawiał, że wyślą elitę Panem, by poświęcić mu należytą uwagę – nie będą zachowywać się jak barbarzyńscy najeźdźcy i pozwolą mu się bawić tak jak tego chciał. Nie umiał być poważnym, bo wiedział, że jest niewinny. Palcem nie tknąłby dziennikarki. Po kapitolińskich przygodach z Lowellem wiedział, że to ludzie, którym nie należy poświęcać ani odrobiny uwagi, więc zarzuty przedstawione mu były wyssane z palca. Oczywiście, wiedział, że gdzieś ktoś dokopał się historii jego związku z córką, ale już znał przebieg rozmowy z relacji Maisie, więc pozostawał niewzruszony.
Nie, nie przejawiał zbytniej arogancji – może odrobinę (?) – ale był zmęczony całodniowym staniem na posterunku nowego ustroju Panem i każdą przerwę w pracy traktował jako swoisty afront. Ostatnio włączył mu się ponownie pracoholizm, więc nic dziwnego, że godzina wyrwana z jego dniówki w więzieniu wydawała mu się zbezczeszczeniem pewnego porządku. Niecierpliwił się, stukając palcami i zapalając kolejnego papierosa. Wymagał punktualności i oczywiście, nie dostawał jej. Powinien chyba już zaczął odliczać minuty do kulturalnego wyjścia stąd bez podania jakiejkolwiek przyczyny. Nie był przecież oskarżony i zachowywał minimum przyzwoitości, pojawiając się tutaj bez sądowego nakazu.
Tego również spodziewał się po śledczych, ale najwyraźniej to on wciąż pozostawał człowiekiem, który potrafił zerwać się bladym świtem na przesłuchanie. Może i nie powinien palić papierosa, bo zaczną go przypalać? Chętnie by to zobaczył. Jeszcze nigdy wcześniej nie był tak nastawiony do żadnej ze szopek, które przyszło mu odegrać. Może i nieco balansował na granicy, będąc przekonanym, że może bardzo szybko spaść, lądując w więzieniu, ale nie potrafił inaczej. Był Ginsbergiem, który właśnie sięgał po popielniczkę ze stołu, nie zdejmując skórzanych rękawiczek. Powaga, spokój, nieco zbyt mocna pewność siebie, która potrafiła przyprawić o ciarki na plecach, jeśli znało się bliżej tego człowieka. Miał nadzieję, że przynajmniej przesłuchanie przebiegnie szybko i konkretnie, nie lubił rozwlekania własnych problemów w nieskończoność, a i z mówieniem miał spory problem.
Powrót do góry Go down
the leader
Avery Arrington
Avery Arrington
https://panem.forumpl.net/t2744-avery-arrington
https://panem.forumpl.net/t2747-avery
https://panem.forumpl.net/t2746-avery-arrington
https://panem.forumpl.net/t2787-avery#42622
https://panem.forumpl.net/t3424-avery-arrington
Wiek : 30 lat
Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a
Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy
Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód
Obrażenia : lekkie osłabienie

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyCzw Lis 20, 2014 2:52 pm

Chciałaby powiedzieć, że ostatnie dwa miesiące były najcudowniejszymi w ciągu całej kariery, że w pełni wykorzystała zamieszanie, jakie stworzył wokół siebie nowy prezydent oraz tworzący się Rząd, że odpoczęła i ani razu nie zerknęła do papierów piętrzących się na jej biurku. Niestety było wręcz przeciwnie. Śledztwo w sprawie zabójstwa Vernon, które pozornie zostało odwleczona w czasie, wręcz nabrało impetu, stanowczo przekreślając nadzieje Avery na chociaż chwilę wytchnienia. Jak na złość akurat wtedy, gdy prawie całe Panem stanęło w miejscu, uważnie przyglądając się poczynaniom nowego prezydenta, kiedy powinno być spokojnie i nikt nawet nie chciał słyszeć o jakichkolwiek morderstwach. Widać Los stwierdził, że ma stanowczo za mało na głowie. Już w chwili pojawienia się informacji o porwaniu Coin i wyjścia na jaw, że Gwen brała w tym udział, zapragnęła rzucić to wszystko, trzasnąć drzwiami i zaszyć się we własnym mieszkaniu. Kolejne dni wcale nie wyglądały lepiej, a mimo to dalej tkwiła za biurkiem, próbując wyłowić sens raportów i jednocześnie poukładać własne życie. Oczywiście nic z tego nie wyszło, przeszkody piętrzyły się, a jedyną myślą, która wówczas wydawała się naprawdę racjonalna, była beznadziejna wiara, że w końcu jakiś patrol złapie jej siostrę.
W którymś momencie stwierdziła, że może nie była wcale taka racjonalna.
Wraz z ustabilizowaniem się sytuacji, Avery również złapała pion. Co prawda sprawa byłej rzeczniczki nie została dokończona, lecz zdawało się, że machina zwana polityką znów powoli nabiera prędkości, roztaczając wokół atmosferę bezpieczeństwa. Właściwie nie musiała czuć się zagrożona ze strony nowego prezydenta. Jego czystki nie sięgały tak głęboko, nawet nie otarły się o jej miejsce pracy. Miała dobrą posadę oraz własny stołek, z którego nie chciała dać się zrzucić. Niektórzy niestety nie mieli tyle szczęścia i z wielkich doradców stali się małymi, szarymi cieniami samych siebie. Stanowczo za często uśmiechała się, kiedy ich mijała, ale wydawało się, że akurat to zachowanie leży u podstaw natury ludzkiej – śmieszne uczucie ulgi, że to nie ty, ale on, że przetrwałeś, a jemu się nie udało. Jednak jeśli większość tych ludzi dotychczas była jej obojętna, tak znalazło się parę osób, którym życzyłaby podobnej sytuacji.
Czy zaliczał się do nich Gerard Ginsberg? Oczywiście, on chyba od zawsze zajmował honorowe miejsce na liście osób, których pozbyłaby się już na samym początku, a w świetle sprawy może nawet podjęłaby się tego osobiście. Niestety nie ona o tym decydowała. Miała natomiast sporo do powiedzenia na temat zestawu świadków, a tym razem wyjątkowo idealnie wpisywał się tu naczelnik. Wysłała więc zaproszenie, a kiedy nadszedł odpowiedni dzień zawitała do właściwego korytarza z salami przesłuchań. Chyba powinna jeszcze chwilę zaczekać, ale ze względu na to, że nigdzie nie widziała Blaise, postanowiła wejść do środka sama. Spojrzała na Ginsberga przelotnie, jak zwykle rzucając ciche "Dzień dobry". Potem zajęła swoje miejsce naprzeciw niego i położyła przed sobą akta sprawy. - Zaczekamy jeszcze chwilę - powiedziała spokojnie, mierząc Gerarda ciekawym spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyPią Lis 21, 2014 11:30 pm

| Start po przeskoku

Od momentu podjęcia decyzji o organizacji kolejnych Igrzysk, gwiazda Almy Coin zdawała się blednąć, a obrady, podczas których zadecydowano, że na arenie zawalczą także dzieciaki z Dzielnicy, dały Blaise’owi do zrozumienia, że pani prezydent nie myśli już racjonalnie. Otaczający ją fałszywi doradcy byli dla niego solą w oku, jednak ze swojej pozycji pozostawał bezsilny. Zamach, porwanie i roszady na politycznym świeczniku – obserwował to wszystko z bliska, nigdy jednak nie wchodząc w samo centrum wydarzeń. Był przecież tylko zwykłym, szarym śledczym, który od jakiegoś czasu zaczynał wątpić w stary system, ale do nowego podchodził z odpowiednią rezerwą.
Nie znał osobiście Tibalta Adlera, nie spieszyło mu się także na prezydencki dywanik. Część jego kolegów już tam wylądowała, niestety większość z nich mógł teraz odwiedzać w getcie, likwidowanym z dnia na dzień. To posunięcie nowego prezydenta wyjątkowo przypadło mu do gustu, jako iż kwestia rdzennych mieszkańców stolicy od dawna ciążyła na barkach rządu Kapitolu. Fakt, że ktoś wreszcie zdecydował się zrobić z nimi porządek, w pewien dziwny sposób satysfakcjonowała Argenta. Nie miał jednak czasu doglądać likwidacji, jego umysł zaprzątało zupełnie coś innego.
Chciał wykonać swoją pracę do końca, doprowadzić przesłuchania w sprawie śmierci dziennikarki do stosownego finału. Część puzzli była już na miejscu, o resztę musieli zawalczyć z Avery, przesłuchując kolejnych podejrzanych i świadków, sprawdzając wszelkie możliwe tropy i analizując własne dowody, zdobyte w toku śledztwa. Gerard Ginsberg miał być tylko czystą formalnością, pod żadnym kątem nie pasował do układanki Blaise’a, który nie sądził, by dzisiejsze przesłuchanie przyniosło nieoczekiwany zwrot w sprawie. Nie podejrzewał też, by jego koleżanka po fachu uważała inaczej, dlatego zdecydowali się przepytać Ginsberga we dwoje, by wszystko poszło szybciej i sprawniej.
Załatwiając w ostatniej chwili zezwolenie na spotkanie się z informatorem w getcie, Argent zupełnie stracił rachubę czasu, gdy więc wpadał na więzienny korytarz, był już lekko spóźniony. Nie było to w jego stylu, dotychczas mógł się pochwalić nienaganną punktualnością, jednak nie miał zamiaru kajać się dziś z powodu spóźnienia. Stanowcze przepraszam musiało wystarczyć zebranym w Sali, gdy zjawiał się w niej już po chwili. Skinął też głową na powitanie i szybko zajął miejsce obok panny Arrington, zasiadając naprzeciwko świadka.
Zerknął na Avery i utwierdził się w przekonaniu, że nie rozpoczęła jeszcze przesłuchania, postanowił więc ująć pałeczkę pierwszeństwa we własne ręce.
- Darujmy sobie formalności i przejdźmy od razu do rzeczy – oznajmił stanowczym tonem, pragnąc odłożyć na bok wszelkie gierki, do których cała obecna w Sali trójka mogłaby się odnieść w trakcie rozmowy – Jak określiłbyś relacje panujące między Tobą a Charlesem Lowellem i Savannah Vernon w okresie przed wydarzeniami w Galerii? Czy któreś z nich gościło kiedykolwiek w Twoim domu lub miało bezpośredni kontakt z Twoją córką? – kwestia artykułu Vernon interesowała go tylko pod kątem źródeł informacji dziennikarki. Czy działała sama, a może ktoś zlecił jej napisanie tego paszkwilu? O Morrigan miał zapytać dopiero przy następnej okazji, o ile Avery nie zdecyduje się na wcześniejsze wyciągnięcie trupa z szafy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyNie Lis 23, 2014 2:57 pm

To nie było jego pierwsze przesłuchanie w roli podejrzanego. W Kapitolu ciągle coś się działo i każdy wiedział, że rządowi pozostają na świeczniku, niezależnie od tego, czy chodziło o zamach na Rochester czy próbę obalenia Almy Coin. Dziwił się, że jeszcze nie zaczęła się ta cała szopka z Igrzyskami, które przecież przewróciły porządek polityczny Panem o całe sto osiemdziesiąt stopni. Obserwowali obecnie deszcz spadających ze stołków gwiazd i bawiło go to niesamowicie. Nigdy nie nawiązywał bliższych więzi z ludźmi, których powinien określić jako swoich współpracowników. Wolał opierać się na swoim niezawodnym instynkcie i pewnie dlatego nadal pozostawał naczelnikiem więzienia, który pali spokojnie, czekając na rozmowę o wydarzeniach, które już zdążyły pokryć się patyną. Nieznośna przeszłość nigdy nie bawiła go szczególnie, więc nic dziwnego, że nie umiał wskrzesić w sobie zaniepokojenia. To nie było zbyt mądre, ale pozostawał człowiekiem chłodnym i racjonalnym, który nie zwykł tracić głowy. Ta bywała zbytnio przydatna, nawet teraz, kiedy mógł skupić się na śledczej.
Arrington weszła do sali, a Ginsberg poderwał się z miejsca, gasząc papierosa. Nie darzył jej szacunkiem, ale pozostawał nadal dobrze wychowanym człowiekiem, którego mama uczyła, że nie pali się w towarzystwie dam. Wielka szkoda, że nie tylko to przekazała mu w spadku i taksował ją spojrzeniem dość nieprzyjemnym, choć to była raczej kwestia wrodzona w kontaktach z tym człowiekiem. Nie umiał powstrzymać się od zaintrygowanego wzroku, uwielbiał prześwietlać ludzi, dorabiać im łatki, a potem wykorzystywać to w najmniej oczekiwanych chwilach. Nadal pozostawał tu gospodarzem, więc wyciągnął w jej stronę paczkę papierosów, nie dbając o zdjęcie rękawiczek. Jeszcze nie musiał jej rzucać wyzywająco nikomu.
- Za godzinę mam tu przesłuchanie – uprzedził ją wyjątkowo uprzejmie, wskazując jasno, że mają ograniczony czas. Nie przez niego, chętnie spędziłby godziny, gawędząc swobodnie o bankiecie, ale musiał pracować. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że właśnie zajmowali jego świątynię, więc pozostawał dość nieufnie nastawiony, choć i tak czekał tylko na… Argenta.
Tak, jego się spodziewał i kiedy przypuszczenia Ginsberga potwierdziły się, uśmiechnął się lekko. Wyczuwał drobne napięcie, z którym Blaise siadał naprzeciwko niego, ale zamierzał wyjątkowo skupić się na pytaniach. Tylko dlatego, że był człowiekiem niezwykle lakonicznym i każde wypowiedziane przez niego zdanie godziło w jego system wartości.
Nienawidził rozgadanych ludzi. Gardził nimi równie mocno, co kobietami, więc nic dziwnego, że najpierw przeprowadził proces powolnego zdejmowania rękawiczek, a potem podniósł na nich swój wzrok.
- Znam Lowella – kiwnął głową, uśmiechając się w ten wyjątkowy sposób, który można było przypisać tylko jemu. Ot, obietnica i groźba jednocześnie. – Zniszczył mi biuro kilka miesięcy temu, za co zapłacił już. Pieniędzmi, pewnie ze swojego prywatnego konta – wyjaśnił skrupulatnie. – Wcześniej widywaliśmy się w Kapitolu, kiedy szpiegowałem dla Trzynastki. Letnia i mało interesująca znajomość – dodał wyczerpująco (według niego). – Natomiast ta dziennikarka… Nie miała przyjemności mnie poznać. Wywiad ze mną przeprowadzała Kendith i to z nią kontaktowałem się najczęściej – znowu kolejne zdanie, które nie powinno paść według niego, ale naprawdę starał się być dobrze wychowanym.
Patrzył im prosto w oczy.
- Moja wychowanka – zaakcentował, nigdy przecież nie została uznana prawnie za jego córkę – mogła ich znać, ale nie sprowadzała ich do naszego mieszkania. Oczywiście, pod moją obecność, ale bywałem często w pracy. Nie pilnuję jej przecież – dodał, uśmiechając się jeszcze szerzej. Szczerze, strasznie bawiło go zestawienie w myślach tego pedała i Maisie.
Nie chciałby tego zobaczyć, na pewno śniłoby mu się to po nocach, a i tak już niewiele sypiał przez ostatnie wydarzenia.
Powrót do góry Go down
the leader
Avery Arrington
Avery Arrington
https://panem.forumpl.net/t2744-avery-arrington
https://panem.forumpl.net/t2747-avery
https://panem.forumpl.net/t2746-avery-arrington
https://panem.forumpl.net/t2787-avery#42622
https://panem.forumpl.net/t3424-avery-arrington
Wiek : 30 lat
Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a
Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy
Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód
Obrażenia : lekkie osłabienie

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyCzw Lis 27, 2014 8:47 pm

Przeciętny człowiek raczej nie potrafił dobrze maskować uczuć. Dość często nawet nie zdawał sobie sprawy, jak jego przeżycia odbijają się we własnej mimice, różnych gestach oraz niekontrolowanych ruchach. Nie raz zdarzało się, że podczas przesłuchań bazowała na nich, sprawdzając przesłuchiwanych i wyjątkowo pozwalając sobie na zdanie się na własną intuicję. Oczywiście nie zawsze była to najlepsza metoda. Nie wszyscy świadkowie byli równie szczerzy w swoich uczuciach, co w słowach czy czynach. Avery musiała naprawdę umieć zdystansować się od niektórych "oczywistych" faktów, zachować otwarty umysł i myśleć o tym, co miała napisane w aktach. I mimo to, że w większości spraw uznawała wyższość umysłu nad sercem, tak czasem wręcz nie potrafiła nie zaufać przeczuciu.
Ginsberg wyłamywał się z tych schematów. Milczący, obojętny, nie emanowało od niego wiele uczuć i gdyby nie orientowała się w ich relacjach, może pomyślałaby, że w innych okolicznościach mogliby się polubić. Może. Avery chętnie dowiedziałby się, co takiego siedzi w jego głowie, jak czuje się w roli gościa we własnym domu. Oficjalnie nie wliczała go w poczet podejrzanych, był tam raczej z zasady, aby ewentualnie podzielić się z nimi jakimiś informacjami. Mimo to nie potrafiła nie uśmiechać się na myśl, że to on znajduje się po drugiej stronie, a szczególnie teraz, kiedy sama jakimś cudem uniknęła podobnej sytuacji. Jeśli ktoś chciał być upartym, mógłby również zabrać się za sprawę Gwen i zacząć od przesłuchania jej najbliższej osoby, czyli Avery. To z kolei na pewno nie byłoby zbyt przyjemnym doświadczeniem. Jeszcze nigdy nie miała okazji znaleźć się po drugiej stronie i, szczerze mówiąc, nie chciała, aby stało się to zbyt szybko i z takiego powodu. Jakby samym upokorzeniem nie był fakt, że (podobno) rodzona siostra okazała się złodziejką oraz wzięła udział w porwaniu Coin. Na szczęście ktoś tam wyżej nie zwątpił w jej wierność. Zamierzała teraz dowieść, że faktycznie na to zasłużyła.
Dlatego właśnie pokręciła głowę w odpowiedzi na wyciągniętą ku niej dłoń z paczką papierosów. Dlatego też przemilczała informacje Gerarda, puszczając ją mimo uszu. Postanowiła, że nie będzie z nim rozmawiała w sali, jeśli nie będzie to naprawdę konieczne, że zachowa pełny profesjonalizm i nie pozwoli sobie na jakieś głupie gierki. Siedziała więc w ciszy, nieskrępowanie obserwując mężczyznę. Wszelkie próby odczytania czegokolwiek z jego twarzy odrzuciła z chwilą wejścia do pomieszczenia. Nie musiała długo czekać, bo niedługo potem pojawił się Blaise, a razem z nim nadzieja, że przesłuchanie kiedyś się skończy. Zaczekała aż usiądzie, jeszcze raz układając w myślach wszystko, co do tej pory zebrali. Fakty, tropy, kolejne wydarzenia. Tak niewiele im już brakowało, może tylko szczegóły dzieliły od rozwiązania sprawy, a jednak bez tych szczegółów nic nie było do końca jasne.
Nie miała nic przeciwko temu, że to Argent zaczął. Chodziło tylko o odpowiedź, która, tak jak podejrzewała, niewiele wniosła do sprawy. Pozwoliła jednak dokończyć Ginsbergowi, zauważając, że nie użył słowa „córka” w odniesieniu do Maisie. Przypadek? Nie, na pewno nie. Stłumiła uśmiech cisnący się na jej usta. Nagle stał się taki dokładny. – W porządku, a co z Alex Morrigan? Mówi ci coś to nazwisko? A może miałeś okazję się z nią spotkać?
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptySob Sty 03, 2015 1:03 pm

Temat przeniesiony do retrospekcji.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyNie Lut 08, 2015 12:29 pm

Przesłuchanie uzupełniające w sprawie przynależności do organizacji opozycyjnej.
Zerknął na zegarek, nerwowo stukając nogą o idealnie czystą posadzkę sali przesłuchań. Wskazówka sekundowa zdawała się poruszać niewyobrażalnie wolno i przez chwilę zastanawiał się nawet, czy czas nie zatrzymał się w miejscu. Zupełne przeciwieństwo w stosunku do ostatnich dni, kiedy to przyspieszał bezlitośnie, zbliżając ich - jego i Nicole - do feralnego przesłuchania.  
Przesłuchanie uzupełniające w sprawie przynależności do organizacji opozycyjnej.
Odchylił się na krześle, nie potrafiąc znaleźć sobie komfortowej pozycji. Czuł się uwięziony, a trzy kondygnacje świeżo odremontowanego budynku ciążyły mu niemal odczuwalnie. Chociaż nigdy nie cierpiał na klaustrofobię, to tym razem miał wrażenie, że powietrze stało się nagle jakieś dziwnie rzadkie, a lada chwila proste ściany pomieszczenia zaczną zbliżać się do siebie. Nawet nie próbował się oszukiwać, że został wezwany przypadkowo; coś musieli o nim wiedzieć, ktoś wypowiedział w trakcie przesłuchania jego nazwisko, tego był pewien. Nie zdawał sobie jedynie sprawy, jak wiele informacji na jego temat zostało przekazanych śledczym, i to powodowało, że serce biło mu stanowczo zbyt szybko, a dłonie pociły się za bardzo, biorąc pod uwagę nie za wysoką temperaturę panującą w podziemiach.
Znów spojrzał nerwowo na zegarek.
Może niepotrzebnie tu przyszedł. Może powinien był uciec, kiedy jeszcze miał okazję; dobrowolnie przyjąć status poszukiwanego, zaszyć się w podziemnym bunkrze, dowodzić organizacją stamtąd. Ale jak długo? I kogo narażając w trakcie?
Jego myśli automatycznie uciekły w kierunku Nicole. O nią też się martwił. Fakt, że zostali wezwani dokładnie tego samego dnia, godzina po godzinie, nie nastrajał go optymistycznie, nawet biorąc pod uwagę, że w treści jej wezwania nie pojawiło się odwołanie do organizacji opozycyjnej. A może to faktycznie był przypadek, a on zaczynał popadać w paranoję? Poprawił odruchowo mankiety koszuli i poluzował kołnierzyk, odpinając górny guzik, bo przylegający do skóry materiał nieprzyjemnie kojarzył mu się z zaciskającą się na szyi pętlą. Taka była cena igrania z ogniem; naprawdę myślał, że długo jeszcze będzie mu dane bawić się z rządem w policjantów i złodziei?
Dyskretnie wytarł dłonie o spodnie, starając się opanować ich lekkie drżenie. Podróż do Siedziby pamiętał jak przez mgłę, bo przez większość czasu modlił się, żeby nie przejechać żadnego przechodnia, ani nie spowodować wypadku samochodowego. Obecność Nicole na siedzeniu pasażera, mimo że zazwyczaj kojąca, tym razem tylko pogarszała sytuację, bo nie mógł pozbyć się wrażenia, że to wszystko była jego wina. Że to on wciągnął ją w ten cały bałagan, a teraz wiózł ich oboje na przesłuchanie, które mogło okazać się początkiem końca. Klął na siebie w myślach, nie mogąc uwierzyć, jak bardzo w ciągu ostatnich kilku miesięcy zmieniło się jego życie. Kiedy to się stało, że z samotnego, rozbijającego się po barach, podstarzałego Zwycięzcy, zmienił się w dowódcę podziemnej organizacji, z całkiem liczną rodziną do zamartwiania się, cudem odnalezioną córką i siostrzenicą w drodze?
Prawie parsknął śmiechem, mimo że już dawno nie było mu mniej do śmiechu, niż teraz. Nie mógł jednak nie zauważyć wyjątkowo wysublimowanego poczucia humoru, jakim okazał się dysponować Los w jego przypadku. Zerknął na swoją poszarzałą twarz, odbijającą się w wiszącym na ścianie lustrze i zastanawiając się przez moment, czy ktoś obserwuje go z drugiej strony, studiując zachowanie i wyciągając wnioski. Jeśli tak - raczej nie działał na swoją korzyść, zachowując się jak szaleniec, w dodatku mający sporo na sumieniu. Z drugiej strony, jeżeli spełniały się jego podejrzenia i rząd wiedział już o jego powiązaniach z Kolczatką, to granie przykładnego obywatela i tak nie mogło mu pomóc.
Wziął głęboki oddech, zerkając na porysowaną tarczę zegarka po raz ostatni, akurat żeby zobaczyć, jak wskazówka minutowa przeskakuje ciężko na liczbę dwanaście. Prawie się zdziwił, że powietrza nie przeszył arenowy gong, ale w myślach i tak rozbrzmiały mu echem znajome słowa.
Panie i Panowie, Siedemdziesiąte Siódme Głodowe Igrzyska uważam za otwarte.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyPon Lut 09, 2015 1:10 pm

| współczynnik seksapilu na metr kwadratowy zwiększa się

Cały poprzedni wieczór spędził na przygotowaniach do dzisiejszego przesłuchania, w końcu na Sali naprzeciwko niego miał zasiąść nie byle kto, ale Malcolm Randall we własnej osobie, podejrzany o przewodniczenie Kolczatką. Czy tak było naprawdę, czy Blaise miał w garści jedynie kolejnego pionka, tego nie był pewny, ale nie odbierał tego za złą wróżbę. Tłumaczył sobie, że na pewno będzie bardziej obiektywny, niż mając przed sobą oskarżonego lub winnego, wszakże przesłuchanie nie dotyczyło wyłącznie tajnej, opozycyjnej organizacji , ale również zabójstwa Savannah Vernon. Nie było dowodów, by Malcolm miał z jej śmiercią cokolwiek do czynienia, jednak Argent postanowił sprawdzić każde powiązanie, każdą furtkę, która została otwarta w trakcie śledztwa.
Oboje z Avery mieli dziś prowadzić przesłuchania uzupełniające, jednak jego koleżanka po fachu zajmowała się dziewczyną Randalla, fotografką z Capitol’s Voice, która również mogła być związana ze sprawą. Właściwie wystarczyłoby udowodnić coś jednemu z nich, by postawić drugie w niewygodnym świetle – Blaise nie wyobrażał sobie, że para dorosłych ludzi, żyjących razem, byłaby w stanie ukrywać przed sobą tak poważne sekrety, jak przynależność do organizacji terrorystycznej. Ale z drugiej strony, co on wiedział o związkach? Kapitol już nie raz zaskoczył go relacjami, jakich nie spodziewał się nigdy odkryć.
W Siedzibie pojawił się przed czasem, ubrany w ciemne jeasny i zwykłą marynarkę, darował sobie wszelkie garnitury, nie chciał nadawać temu dniu jeszcze większego znaczenia, niż mógł on mieć. Co, jeśli dziś faktycznie mają do czynienia z dowódcą Kolczatki? Argent liczył na to, że Randall ugnie się pod jego siłą perswazji, choć cudów także nie oczekiwał. Jeśli wszystko zostanie rozegrane po jego myśli, śledztwo miało szansę rozwiązać się nawet jutro.
Sprawdził, którą salę mu dziś przydzielono, po czym upewnił się, że podejrzany został już do niej odprowadzony. Na wszelki wypadek dał znać jednemu ze Strażników Pokoju, by zajął miejsce przed Czwórką i trwał na posterunku do końca przesłuchania. Mógł się przydać do wyprowadzania Randalla w kajdankach lub zatrzymania go za napaść na śledczego. Blaise nie miał zamiaru litować się nad swoim rozmówcą, a na pewno nie wszystko, co miał do powiedzenia, mogło spodobać się dawnemu Zwycięzcy Igrzysk.
Do pomieszczenia wszedł energicznym krokiem, trzymając w ręku niewielką teczkę z dokumentami, na podejrzanego spoglądając dopiero wtedy, gdy zasiadał po drugiej stronie stołu. Przywitał się skinieniem głowy, pouczył go o przysługujących go prawach i wspomniał o tym, że przesłuchanie jest oczywiście nagrywane. A później postanowił przejść do sedna, bez żadnych ogródek.
- To artykuł, którego strzępki zostały znalezione w zaszytych ustach panny Vernon – powoli przesunął w kierunku Malcolma jedną kartkę, na której znajdował się fragment opisujący rzekomą relację Gerarda Ginsberga z Maisie. Argent odczekał stosowną ilość czasu, a później zapytał – Czy jesteś spokrewniony z Maisie Ginsberg? Kiedy i gdzie widziałeś się z nią po raz ostatni? Czy uważasz, że ten artykuł może być prawdziwy?
Nie zamierzał poruszać jeszcze tematu Kolczatki, cierpliwe budowanie napięcia było tym, co lubił w tej pracy najbardziej. Mógł obserwować każdą zmianę w wyrazie twarzy przesłuchiwanego, łączyć je z tym, co miał do powiedzenia, a tym, co wiedział już sam Blaise.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyPon Lut 09, 2015 3:48 pm

Dźwięk otwieranych drzwi zmusił go do przywołania się do porządku. Automatycznie przybrał pozę pozornie zrelaksowaną, lekko znudzoną i może częściowo zniecierpliwioną, jakby nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie będzie mu dane zakończyć tę farsę, z którą przecież nie miał nic wspólnego. Oparł się wygodnie o oparcie prostego krzesła, zakładając nogę za nogę i spokojnym wzrokiem obserwując drogę przesłuchującego go śledczego. Również skinął głową w jego stronę, od razu starając się wyczuć jego nastawienie do sprawy (czy już w myślach uznał go za winnego?), ale z jego twarzy nie był w stanie odczytać niczego za wyjątkiem chłodnego profesjonalizmu.
Paradoksalnie, poziom jego stresu zmalał zamiast wzrosnąć, być może ze względu na fakt, że ewentualne zagrożenie nie niepokoiło już tak bardzo, przybrawszy formę bardziej ludzką. Sam nie wiedział, czego się spodziewał - że do sali wpadnie tłum uzbrojonych Strażników Pokoju, którzy wyprowadzą go skutego, nie słuchając, co miał do powiedzenia? Tymczasem spotkał się z serią rutynowych regułek, i chociaż mogła to być rzecz jasna cisza przed burzą, okraszona odrobiną gry aktorskiej, to póki co nie widział powodów do paniki.
Z umiarkowanym zainteresowaniem nachylił się nad stolikiem, przebiegając wzrokiem po zamkniętym w przezroczystej folii artykule. Jego oczy rozszerzyły się nieznacznie, ale była to jedyna oznaka zaskoczenia, którą okazał - i nie wynikała bynajmniej z samej treści przeczytanego tekstu, ale z faktu, że ktoś zainteresował się Ginsbergami. I że przyszło jej za to zginąć; przypomniał sobie bezwładne, zakrwawione ciało zwisającej ze szkieletu blondynki. Co jeszcze zawierał feralny artykuł?
Wyprostował się, przez ułamek sekundy zastanawiając się, czy istniał sens ukrywania prawdziwych odpowiedzi na którekolwiek z pytań. Istniało wysokie prawdopodobieństwo, że siedzący przed nim mężczyzna, znał je jeszcze zanim wszedł do pomieszczenia, a wobec tego, już na wejściu wyszedłby na kłamcę. Spojrzał mu w oczy.
- Maisie Ginsberg to moja siostra - powiedział sucho, bez większych emocji w głosie. - Ostatnio widzieliśmy się we wrześniu, w jej mieszkaniu. Nie pamiętam, którego dokładnie.
Och, i jeszcze w dawnej siedzibie Kolczatki, gdzie omyłkowo uprowadzili ją moi ludzie.
Przed odpowiedzią na kolejne pytanie zawahał się na ułamek sekundy, rozważając, czy prawda mogłaby w jakikolwiek sposób zagrozić Maisie. Przez moment - bardzo krótki - miał ochotę zaprzeczyć. Ale później przypomniał sobie rozmowę z Gerardem w palarni w Ośrodku Szkoleniowym i postanowił wykorzystać każdą, nawet najbardziej wątłą okazję, żeby uprzykrzyć mu życie. - I tak. Uważam, że każde słowo tego artykułu jest prawdziwe - odpowiedział gładko, odchylając głowę nieznacznie do tyłu, jakby chciał dodatkowo podkreślić swoje przekonania.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyPon Lut 09, 2015 5:24 pm

Czas zawsze działał na jego korzyść podczas przesłuchań. Spokojnie wykonywał swoją pracę, był sumienny i profesjonalny, nie naciskał na przesłuchiwanych . Być może dlatego część z nich bardzo szybko traciła cierpliwość i gdy wyrzuty sumienia i skrywana wina dochodziła do głosu, przyznawali się lub zaliczali wpadkę po wpadce, automatycznie zamieniając status podejrzanego na oskarżonego. Czy tak miało być i tym razem? Pozycja Malcolma, jego mina i zachowanie na razie na to nie wskazywały, jednak przecież przedstawienie dopiero się zaczęło.
Blaise obserwował mężczyznę, gdy ten przebiegał wzrokiem po artykule. Czy jego treść była dla niego nowością? A może, podobnie jak Gerard, wiedział już wszystko, co w nim zawarte? W pewnym momencie wydawał się być zaskoczony, ale Argent nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, z jakiego powodu. Postanowił więc niespiesznie kontynuować temat.
Potwierdzenie pokrewieństwa skwitował jedynie w myślach, nie dając po sobie poznać żadnych emocji. Racja, wiedział już o tym, że Maisie była siostrą Malcolma, powiedział mu to przecież sam Gerard, a potwierdziła Avery i jej informator. A więc przynajmniej w tej kwestii zarówno Ginsberg, jak i Randall mówili prawdę.
- Czyli w mieszkaniu Gerarda Ginsberga, tak? Jakie stosunki łączą Cię z opiekunem prawnym siostry? – wyprostował się na swoim krześle, nie spuszczając wzroku z przesłuchiwanego.
Nie wiercił go spojrzeniem, nie próbował sprawić, by poczuł się niekomfortowo. Spokojnie robił swoje, czekając na rozwój wydarzeń. W końcu wydawało mu się, że miał w swoim rękawie więcej asów, niż siedzący przed nim mężczyzna.
Kwestia Maisie i Gerarda była tylko wstępem do dalszego przesłuchania, stanowiła konieczne preludium, dzięki któremu domysły i dowody bardzo łatwo można było przyporządkować do faktów.
Twierdząca odpowiedź odnośnie prawdziwości artykułu była pierwszą rzeczą, która lekko go zaskoczyła. Chociaż w tym przypadku chodziło być może o reakcję Malcolma, który na pytanie Argenta odpowiedział spokojnie, ale z pełnym przekonaniem.
- Jakie masz podstawy by sądzić, że artykuł może być prawdziwy?  - nie musiał chyba dodawać, by Randall nie pominął niczego w swojej wypowiedzi, którą paradoksalnie mógł sobie pomóc - Dlaczego nie podzieliłeś się swoimi obawami wcześniej? O ile się nie mylę, nie widziałem Twojego wniosku o ustalenie cię prawnym opiekunem, a przecież łączą Was więzy krwi.
Dawno temu Blaise także był bratem i gdyby dowiedział się, że jego rodzeństwo spotyka podobna krzywda, nie mógłby usiedzieć w spokoju na miejscu, musiałby działać. Czy Malcolm robił to samo dla swojej siostry? Na to pytanie nie było dobrej odpowiedzi, przynajmniej z punktu widzenia podejrzanego.
- Czy uwierzyłbyś, gdyby Maisie opowiedziałaby Ci o krzywdzie, jaką wyrządza jej Gerard? – ostatnie pytanie zostawiając na koniec, starając dowiedzieć się, co o stanie psychicznym ubezwłasnowolnionej sądzi jej własny brat.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyPon Lut 09, 2015 11:38 pm

Chociaż przesłuchanie nie do końca podążało w kierunku, który Malcolm założył sobie, przychodząc do siedziby rządu, póki co czuł pod stopami wyraźny i stały grunt. Mężczyzna nie pytał o nic, co - przynajmniej teoretycznie - mogłoby mu zaszkodzić, Randall zachowywał więc zwyczajną, odruchową ostrożność, ale nie przyjmował jeszcze czujności adekwatnej do kroczenia po polu minowym. Podejrzewał co prawda, że Argent dopiero się rozgrzewa, poza tym wciąż nie rozumiał, co czego zmierzała ich rozmowa, ale pesymistyczne przeczucia, które towarzyszyły mu od rana, chwilowo odsunęły się na dalszy plan. Miał nadzieję, że nie będzie musiał z powrotem ich przywoływać.
- Tak - przytaknął, potwierdzając miejsce ostatniego spotkania z Maisie. Na pytanie o stosunki z Ginsbergiem nie odpowiedział od razu, nie mogąc powstrzymać krzywego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach, gdy jeden z kącików podskoczył mimowolnie do góry. Gdyby miał odpowiedzieć całkowicie szczerze, opisałby śledczemu wszystkie tortury, jakie zastosowałby na Gerardzie, gdyby tylko dostał go w swoje ręce, ale coś mu mówiło, że nie był to najlepszy pomysł. Byłby gotów zastawić własne mieszkanie i co najmniej dwa palce lewej ręki, że to właśnie prawny opiekun jego siostry był odpowiedzialny za wezwanie go na przesłuchanie; kto inny mógłby na niego donieść? Nie miał więc zamiaru udowadniać swojej wrogości wobec niego. Wzruszył ramionami. - Obojętne. Oprócz Maisie, nie mamy ze sobą nic wspólnego - odpowiedział, starając się, żeby w jego głosie nie było agresji, a jedynie lekko zarysowana niechęć. Zwłaszcza, że następne pytanie również kręciło się wokół tematu, na którego wspomnienie krew zaczynała się w nim gotować.
Odchrząknął cicho, kupując sobie dodatkowe ułamki sekund i zmienił położenie nóg.
- Siostra powiedziała mi o ich... związku - odezwał się po chwili, nieznacznie wskazując głową na artykuł. - Nie byłem zachwycony, ale Maisie już od jakiegoś czasu jest dorosła i moim zdaniem zdolna do podejmowania własnych decyzji. Poza tym, nie widzieliśmy się dwadzieścia lat i wciąż jestem w jej życiu bardziej gościem, niż stałym elementem. Nie czułem się w pozycji do wywracania go do góry nogami na dzień dobry - dodał, robiąc kolejną przerwę na oddech. Jego głos brzmiał bardziej szorstko niż miał w zamiarze; suche, wentylowane powietrze sprawiało, że drapało go w gardle. Dałby wiele za filiżankę kawy, ale odsunął tę myśl od siebie, skupiając się na przesłuchaniu; chciał mieć je za sobą jak najszybciej.
A na to się nie zanosiło; kolejne pytania wciąż krążyły wokół Gisbergów jak wirujące na sznurkach piłeczki i Malcolm powoli zaczynał się niecierpliwić. Silną wolę przelał jednak na zachowanie spokoju - nie miał zamiaru dawać Argentowi tej przewagi.
- Gdyby Maisie dała mi w jakikolwiek sposób do zrozumienia, że Gerard wyrządza jej krzywdę - odpowiedział na ostatnie pytanie, powtarzając słowa mężczyzny - z pewnością bym jej uwierzył. I zareagował. - Odchrząknął ponownie. - Pan wybaczy, ale jaki jest właściwie cel tego przesłuchania?
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyWto Lut 10, 2015 4:08 pm

Nie należał do śledczych, którzy na potknięcia podejrzanych reagowaliby w  specjalnie wyraźny sposób, zazwyczaj wystarczyło mu przywołanie na usta lekkiego uśmieszku, czasem spoglądał na przesłuchiwanego z politowaniem, ale nigdy nie drwił z niego bardziej otwarcie. Miał nadzieję, że z Randallem nie będzie musiał zmieniać zasad gry, obaj byli dorośli i wiedzieli jaka jest stawka. Blaise miał już swoją teorię, wysnutą razem z Avery podczas spotkania podsumowującego w jego mieszkaniu, teraz zamierzał ją tylko udowodnić. Nie skreślał Malcolma od razu, ale musiałby być głupcem, gdyby nie traktował go z podejrzliwością.
Być może grał na czas, próbując wymęczyć swojego rozmówcę mało konkretnymi pytaniami, ale zadawał je w wiadomym dla siebie celu. Na odpowiedzi nie reagował już nawet skinięciem głowy, po prostu zapamiętywał słowa podejrzanego, notując różne hasła w małym notatniku, który wyciągnął z teczki. Uważnie obserwował reakcje Malcolma i przyrównywał je do wypowiadanych przez niego słów. Czy to możliwe, by ktokolwiek mógł być tak spokojny, opowiadając o romansie siostry z Ginsbergiem? Argent miał do czynienia z dobrym aktorem albo okropnym bratem. Obie opcje także wchodziły w grę.
- Celem przesłuchania jest ustalenie twojej przynależności do organizacji terrorystycznej, zwanej Kolczatką – odpowiedział spokojnie, niczym wyuczoną formułkę, darując sobie kwestie w stylu „Nie ty tutaj zadajesz pytania, Randall”. Czyżby przeciwnik już zaczynał się irytować? I co mógł dzięki temu ugrać Blaise?
Pozwolił sobie na krótką pauzę, podczas której przyglądał się uważnie mężczyźnie, a chwilę później sięgnął po kartę z artykułem i schował ją z powrotem do teczki. Gdy Argent podnosił się z krzesła, na stoliku leżał już tylko mały notatnik.
Nie zamierzał obchodzić Sali dookoła, pukać w lustro weneckie, cmokać i dezaprobatą przypatrywać się Randallowi, jakby właśnie przyłapał go na kłamstwie. Przejście do konkretów także mogło wyprowadzić go z równowagi.
- Maisie jest osobą ubezwłasnowolnioną, przez ostatni miesiąc była pod obserwacją kuratorki, której opinia będzie miała znaczenie, jeśli dojdzie do procesu – oparł się plecami o ścianę po lewej stronie Malcolma - Ostatnie pytanie zadałem żeby sprawdzić, jak ty sam oceniasz jej wiarygodność. Pomyśl, dlaczego nagle wezwano Cię na przesłuchanie uzupełniające? Anonimowy donos nie doprowadziłby Cię tutaj tak szybko.
Dlaczego miał podawać mu na tacy każdą informację? Blaise mógł się założyć, ze Randall od samego początku wiedział, komu zawdzięcza dzisiejsze spotkanie z oficerem Argentem.
- Skoro Twoje stosunki z Gerardem Ginsbergiem są obojętne, a nie choćby chłodne, dlaczego miałby Cię wrabiać? Dlaczego własna siostra, osoba dorosła i według ciebie wiarygodna, miałaby na Ciebie donosić? – obaj na pewno zdawali sobie sprawę, że samo słowo naczelnika więzienia nie mogło znaczyć za wiele, jednak na niekorzyść Randalla przemawiały także inne fakty. Widocznie z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu.
- Nie pomyliła cię przecież z innym członkiem waszej rodziny, Lizbeth Randall, która jest już oficjalnie poszukiwana za zamach na głowę państwa i przynależność do Kolczatki – urocza Libby, którą szanował za umiejętności i ciągle wisiał jej zaległy wypad na kawę. Cóż, w więzieniach mieli automaty, może jeszcze nic straconego - Z którą siostrą masz lepsze relacje, Randall? Chyba z Libby, skoro uwolniła z Areny twojego trybuta. Kiedy i gdzie widziałeś ją po raz ostatni?
Skrzyżował ręce na piersiach, jakby zaraz miał wysłuchać kolejnej nudnej opowieści, a nie zeznania, które mogło zmienić wiele w toku śledztwa.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptySro Lut 11, 2015 12:39 pm

Usłyszenie słowa Kolczatka, padającego w pomieszczeniu rządowym, w zamkniętych, jasno oświetlonych ścianach sterylnego pokoju i z ust śledczego, prowadzącego jego sprawę, wydało mu się co najmniej dziwne. Nie żeby się tego nie spodziewał; odkąd otrzymał wezwanie, wiedział, o co tak naprawdę toczy się stawka. Było jednak coś niepokojącego i jednocześnie paradoksalnie satysfakcjonującego w fakcie, że organizacja urosła w końcu do rangi tworu, z którym i władze musiały się liczyć. To, czy miało go to pociągnąć na samo dno, stanowiło już sprawę drugorzędną - bo z tym również liczył się od samego początku.
Odchylił się nieznacznie do tyłu, milcząco obserwując spacer Argenta przez pomieszczenie, zakończony pod jedną ze ścian. Musiał mocno się postarać, żeby na jego usta nie wypłynął irracjonalny w obecnej sytuacji uśmiech, ale nic nie mógł poradzić na to, że przez chwilę czuł się jak dumny ojciec, którego pociecha właśnie została doceniona na najwyższym szczeblu. Twarz nadal miał jednak nieodgadnioną, nie skomentował też uwagi śledczego ani słowem; natychmiastowe zaprzeczenie odnośnie przynależności do Kolczatki tylko tę przynależność by potwierdziło, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że słowa mężczyzny nie były nawet pytaniem.
Który coraz bardziej go irytował; spoczywająca pod szarym stolikiem stopa zaczęła podskakiwać nieco nerwowo w górę i w dół, i musiał wykorzystać kolejne pokłady silnej woli, żeby ponownie unieruchomić ją przyciśniętą do jasnego kafelka.
- Wydawało mi się, że to panu tutaj płacą za myślenie - powiedział powoli, z nieco ironicznie podciągniętym kącikiem ust. Nie to, żeby nie doceniał przeciwnika - miał już okazję zobaczyć, że Argent nie należy do tych nierozgarniętych krawężników, którzy dają sobie w kaszę dmuchać - ale nad niektórymi uwagami wciąż trudno mu było zapanować. Wciąż nie czuł jeszcze gruntu usuwającego mu się spod nóg. Wprost przeciwnie; słowa śledczego potwierdziły jego przypuszczenia, których się domyślał, ale przychodząc na przesłuchanie nie był pewien: że to Ginsberg doniósł na niego, że sam dowiedział się o przynależności Randalla do Kolczatki od Maisie, i że - najprawdopodobniej - oprócz tych zeznań tak naprawdę nic na niego nie mieli. Odprężył się nieznacznie. - Motywy Gerarda Ginsberga nie są mi znane. Mogę przypuszczać, że widzi w moim pojawieniu się pewne zagrożenie dla swojej zabawy w dom z moją siostrą. Mogę przypuszczać też, że Maisie chowa wobec mnie sporą urazę z przeszłości i obwinia mnie o rozpad naszej rodziny - w czym nie mogę nie przyznać jej racji. Nie wiem jedynie, czy moja opinia będzie tu znacząca, skoro widywałem się z obojgiem jedynie okazjonalnie, w przeciwieństwie do profesjonalisty, któremu rząd zapłacił za obserwację. - Przerwał, pozwalając sobie na powolne nabranie powietrza. Przez cały czas mówił względnie spokojnie, od czasu do czasu przebiegając jedynie palcami po gładkim blacie. Dałby wiele, żeby zaciągnąć się teraz papierosem; nałóg powoli zaczynał dawać o sobie znać, poza tym dym nikotynowy zawsze pomagał mu uporządkować obijające się o czaszkę myśli.
Które przyspieszyły znacznie, gdy z ust śledczego padło imię Libby, choć nie mógł powiedzieć, żeby go to zaskoczyło - posiadanie poszukiwanej siostry na pewno nie świadczyło na jego korzyść i na pewno nie miało zostać pominięte. Mógł dziękować jedynie Losowi, że personalia Hugh wciąż pozostawały dla rządu nieznane.
- Z Libby widziałem się tylko raz, w połowie maja, w przystani nad Moon River - powiedział gładko, ignorując sugestię Argenta i odpowiadając jedynie na zadane pytanie. Nie miał zamiaru dać się sprowokować, unikał też wchodzenia w szczegóły, na temat których musiałby kłamać; nie mógł przecież z uśmiechem wyjaśnić śledczemu, że spotkał się z siostrą przypadkiem, próbując ustalić, jakie szanse na przeżycie miała wysłana na misję do Trzynastki zastępczyni przywódcy Kolczatki.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyCzw Lut 12, 2015 9:25 pm

| wybacz zmianę koncepcji, ale wiesz, jak wyszło.

Jeszcze przed tym przesłuchaniem zastanawiał się, co takiego powiedział lub zrobił Randall, że zdołał oczarować śledczego, który maglował go poprzednim razem. Czy chodziło o umiejętności aktorskie, umykający urok dawnego Zwycięzcy, a może o coś zupełnie innego? Może chodziło o to, że mężczyzna mówił prawdę? Blaise musiał przyznać, że jego zachowanie nie pozostawiało wiele do życzenia, musiał być więc szalenie zdolny lub po prostu prawdomówny. Jeśli w grę wchodziła druga opcja, dzisiejsze spotkanie było bez sensu, a jeśli nie… nazwisko rzucone naprędce nie mogło niestety zagwarantować zatrzymania. Bez oskarżenia nawet Argent niewiele mógł zrobić, a w specyfice przesłuchania wyraźnie widniało słowo "uzupełniające".
- A czy ty także zapłaciłeś profesjonaliście, by oczernił Ginsberga? – wzruszył ramionami, swoją miną sugerując, że choć pytanie mogło zabrzmieć hipotetycznie, wcale tak nie było.
Blaise nie mógł zapomnieć o prawdziwym powodzie, dla którego wezwano Randalla i Kendith. Ich powiązania z mordercą dziennikarki na razie były jedynie dedukcją, należało więc sprawdzić każdą możliwość i wykorzystać każdy as w rękawie by dowiedzieć się, czy ten tok rozumowania był słuszny. Jeśli to znaczyło owijanie w bawełnę i dochodzenie do celu drobnymi kroczkami, obaj mężczyźni siedzący teraz w sali musieli się poświecić. Ale tylko jeden z nich zaczynał powoli zdradzać oznaki zdenerwowania.
Wciąż oparty o ścianę śledczy wysłuchał zabawnej uwagi przesłuchiwanego i przywitał ją jedynie lekkim uśmiechem, niczym więcej. Ironia w rękach przeciwnika mogła być oznaką jego znużenia, ale także słabością. Czy Malcolm nudził się na Sali przesłuchań? A może chciał jakoś zatuszować fakt, że nie wszystko szło po jego myśli?
- Czy o tej zabawie w dom opowiedziałeś komukolwiek innemu? – zapytał, oprócz rąk krzyżując teraz także i nogi, wciąż pozostając w spokojnej pozie pod ścianą – Na przykład swojej dziewczynie? Czy żaliłeś się Nicole Kendith, że Ginsberg może uważać cię za zagrożenie, a siostra żywi do ciebie urazę?
Już niebawem w sąsiedniej sali miało odbyć się przesłuchanie samej Kendith, jednak Blaise chciał wiedzieć już teraz, czy kobieta mogła mieć cokolwiek wspólnego z przekazaniem Vernon informacji o Ginsbergach. Były przecież koleżankami z redakcji, a jej związek z Randallem musiał być idealną okazją lub podejrzanym przypadkiem.
Temat Libby, choć zapowiadał się apetycznie, musiał zostać porzucony. Za tezą Argenta nie przemawiały już żadne dowody, a pytanie, o czym rozmawiało rodzeństwo, będzie już musiał zadać kto inny. Być może ten ktoś dotrze do informacji o Randallach, odrobi zadanie z matematyki i przyporządkuje twarz do nazwiska, ale póki co, Avery i Blaise zostawili wspólnego znajomego w spokoju.
- Przypomnij mi jeszcze, gdzie byłeś podczas bankietu dla sponsorów Igrzysk i kto może to potwierdzić? – odepchnął się lekko od ściany, przemaszerował spokojnie przez pokój i usiadł na swoim miejscu, by przez dłuższą chwilę zapisywać coś skrzętnie w swoim notesie.
Był ciekaw odpowiedzi mentora, bo mogła się ona wiązać z jedną z opcji, którą zakładali wcześniej z Avery.

Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyPią Lut 13, 2015 11:58 pm

Nie zarejestrował momentu, w którym jego palce - do tej pory oparte swobodnie o blat stolika - zaczęły wystukiwać regularny rytm na płaskiej powierzchni. Nie robił tego, żeby zirytować śledczego; nie, ta bezwiedna oznaka zdenerwowania pozostawała poza jego kontrolą, otwarta do dowolnej interpretacji i odsłaniająca kawałek ukrywanych do tej pory emocji, stanowiących już mieszaninę irytacji i niepewności. Wciąż nie potrafił jednoznacznie zdecydować ile dokładnie wiedział Argent - czy faktycznie jedynie tyle, ile zdradzał pytaniami, czy może liczył, że pozbawiony czujności przeciwnik przyzna się sam?
Randall musiał przyznać, że nie czuł się najlepiej po tej stronie pokoju przesłuchań. Zazwyczaj to on wypytywał członków organizacji, zadawał ostrożne pytania mieszkańcom getta, wyszukiwał przydatnych powiązań. Obrócenie się o sto osiemdziesiąt stopni wydawało się znajome tylko na pierwszy rzut oka. Im dłużej trwała rozmowa, tym bardziej w jego myślach i działaniach uwidaczniało się znużenie, a lista niewiadomych, zamiast się zmniejszać, rosła. A razem z nią rósł poziom ironii.
- Tak, a później nabiłem go na metalowy szkielet, bo spieprzył robotę - odpowiedział Malcolm, uśmiechając się złośliwie. Nie był pewien, czego oczekiwał śledczy, zadając to pytanie, ani dlaczego w ogóle zakładał, że on albo Nicole mieli coś wspólnego z ukrzyżowaniem dziennikarki. Powoli przestawało go obchodzić też, czy jego słowa - w oczywisty sposób sarkastyczne - nie zostaną przypadkiem wykorzystane przeciwko niemu. W jego oczach przesłuchiwanie zamieniało się w farsę, a w tej nie miał zamiaru uczestniczyć.
Inna sprawa, że raczej nie pozostawiono mu specjalnego wyboru.
Wziął kilka głębokich wdechów, po raz kolejny żałując, że nie miał przy sobie paczki papierosów. Postukujące o blat stolika palce przyspieszyły, odgrywając teraz marsz bardziej nerwowy i mniej rytmiczny, gubiąc rutynę od czasu do czasu. Powróciły do niej dopiero po kilkunastu sekundach, kiedy sam Randall skupił się na sformułowaniu odpowiedzi na kolejne pytanie.
- Nie - rzucił krótko, robiąc nieznaczną przerwę, zanim kontynuował. - Obiecałem Maisie, że zachowam to dla siebie. Nicole wiedziała jedynie, że naprawiam stosunki z siostrą. Wiedziała, dlaczego są kiepskie. Ginsberg pojawiał się w rozmowach sporadycznie - dodał, ważąc każde słowo. Dotarł w końcu do momentu, którego obawiał się od początku przesłuchania; pytania o oczywistych odpowiedziach najwidoczniej się skończyły, pozostawiając jedynie te, nad którymi musiał się zastanawiać. Wchodził właśnie na obiecane pole minowe i wystarczyło jedno nieuważne słowo, żeby do głównego tematu rozmowy powróciła Kolczatka.
Czy Argent zauważył jego krótkotrwałe zawahania? Wyprostował się nieznacznie, przyglądając się śledczemu uważniej. Jego pozycja wydawała się swobodna, ale mogła to być równie dobrze zgrabna gra aktorska. Zabrał dłonie ze stolika, starając się nie zerkać nerwowo na rosnące w notesie linijki odręcznie zapisanych uwag.
- Na bankiecie - odpowiedział ponownie, wracając do monotonnego, prawie znudzonego tonu. Wciąż jednak baczył na własne słowa. - Przyjechaliśmy z Nicole do hotelowego lobby, później razem ze wszystkimi odwieziono nas do galerii sztuki. W limuzynie była z nami Previa Benner i dwoje innych ludzi, mężczyzna i kobieta, ale nie znam ich imion ani nazwisk. - Przerwał, biorąc oddech i dbając o to, żeby ostatnie zdanie zabrzmiało pewnie i przede wszystkim prawdziwie. Co prawda fakt, że razem z nimi jechali również Gwen i Soren stanowił faktyczny zbieg okoliczności, ale w oczach śledczych raczej nie rzuciłby korzystnego światła na jego sprawę. - Oprócz niej, naszą obecność może potwierdzić mniej więcej każdy, kto był wtedy na bankiecie. Pobieżnie rozmawiałem z Reiven Ruen i Soneą Hastings, ale to zapewne macie już w moich zeznaniach z ostatniego przesłuchania. - Odchylił się lekko na krześle. - Po awarii elektryczności, wybuchu paniki i przywróceniu oświetlenia, zabrałem Nicole i wróciliśmy do mojego mieszkania, co również już raz wam powiedziałem.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyWto Lut 17, 2015 5:10 pm

Kolejna dawka ironii zadziałała na niego tak samo, jak poprzednia – Blaise nie zareagował, wpatrując się dalej w swojego rozmówcę i dopiero po chwili uśmiechając się nieznacznie. Choć teoria z udziałem Randalla w zabójstwie dziennikarki mogła mieć swoje podstawy, wciąż była tylko założeniem, a brak dowodów skutecznie uniemożliwiał dalsze kroki w tym kierunku. Argent wciąż nie był pewien, czy wierzyć przesłuchiwanemu. W myślach już wybiegał do momentu, w którym uda się ująć Anthony’ego i jego wspólniczkę, a po ich wielogodzinnym przesłuchaniu wszystko powinno być już jasne. Malcolm miał więc dziś ostatnią szansę zrzucić wszystko na Larousee’a, zanim ten zrobi to samo. Nie wykorzystywał jej jednak, był więc niewinny lub naiwny, a i to miało się wkrótce wyjaśnić.
Czy porównanie z nagrań przesłuchań jego i Kendith wykaże jakieś rozbieżności? Gdyby tak się stało, para zakochanych gołąbków musiała liczyć się z tym, że zostanie ponownie wezwana na przesłuchanie, a farsa ta będzie ciągnąć się tak długo, dopóki jedno nie wyda drugiego. Jednak to już na szczęście nie Blaise będzie miał przyjemność w niszczeniu ich relacji, w doprowadzaniu ich związku do ruiny. Wszystko zaczyna się od skrywanych tajemnic.
- Oby panna Kendith podtrzymała twoją wersję – pozwolił sobie na tę drobną uwagę, zerkając na notes i ponownie podnosząc wzrok na Malcolma – W przeciwnym razie będziemy musieli ponownie Was tu zaprosić.
Śledczy mogli działać tak w nieskończoność, a cierpliwość podejrzanych sięgała w końcu kresu. Ile czasu minie, zanim dopadną ich wyrzuty sumienia? Jeden fałszywy ruch mógł przeistoczyć ich w oskarżonych lub poszukiwanych, wszystko zależało od drogi, którą by obrali. Wszyscy kłamali, nikt nie miał czystego sumienia, Blaise wiedział to doskonale, chociażby na własnym przykładzie.
- Przypominam, że to jest jedynie przesłuchanie uzupełniające, na następnym możesz występować w innym charakterze, a wszystko, co powiedziałeś wcześniej, zostanie wykorzystane przeciwko tobie – gdyby Randall w końcu powiedział mu coś konkretnego, śledztwo mogłoby potoczyć się szybciej. Ale jeśli rzeczywiście mieli się już niebawem znowu spotkać w tej Sali, może ciekawiej byłoby, gdyby milczał dalej? Następnym razem może nie mieć już tyle szczęścia – Jeśli więc chcesz coś dodać, teraz jest najlepszy moment.
Dając mężczyźnie czas do namysłu, przekartkował swój notatnik i wyciągnął z niego plik zdjęć, które za chwilę miał zaprezentować podejrzanemu. Obaj wiedzieli już, że przesłuchanie dobiega końca, ale tylko jeden z nich mógł wyjść wygrany z tej sali.
Argent rozłożył dziewięć fotografii w trzech rzędach i podsunął je Malcolmowi, by ten mógł przyjrzeć się im z bliska. Pierwsza trójka przedstawiała głównych oskarżonych w sprawie śmierci Vernon – Anthony’ego Larousse, Charlotte Heavensbee i Alex Morrigan. Kolejną były osoby odpowiedzialne za zamach na Almę Coin i odbicie trybutów z Areny – Henry Winston, Gwen Arrington oraz Tyler Dawson. Ostania trójka składała się z poszukiwanych, którzy byli podejrzani o kontakty z Kolczatką – Layla Coben, Christopher Reamonn i Ulysses Harvin.
- Podaj imię i nazwisko każdego, kogo rozpoznajesz – nie musiał żądać tego ostrym tonem, Malcolm wiedział, o co toczyła się gra – I opowiedz parę słów o waszych relacjach. Jeśli udzielisz satysfakcjonujących odpowiedzi, będziesz wolny.
Nawet jeśli Argent nie miał dowiedzieć się dziś już absolutnie niczego, przynajmniej szykował grunt przed kolejnym przesłuchaniem Randalla. Nie miał wątpliwości, że do takowego wkrótce dojdzie, bo oto wyciągał z rękawa swojego asa – a raczej z notatnika, niby przypadkiem, ostatnie zagubione zdjęcie.
- O, mamy jeszcze jednego, zaplątał się między kartkami. Rozpoznajesz go? – zapytał spokojnym, rzeczowym tonem, przesuwając po stole zdjęcie Hugh Randalla.
Avery i Blaise znali jego tożsamość, jednak zgodnie zadecydowali o jej ukryciu, a każde robiło to z prywatnych pobudek. Dług u dawnego przyjaciela? Ciekawość i chęć poznania jego motywów? W tej chwili nie było to istotne. Liczył się fakt, że Malcolm musiał już domyślić się, że śledczy wie. A Argent nie mógł doczekać się jego odpowiedzi. Wydanie Hugh wiązało się z zatrzymaniem jego najstarszego brata i postawieniem mu zarzutów o ukrywaniu informacji o poszukiwanych. Wyparcie się członka rodziny pozwoliłoby Malcolmowi zyskać na czasie, ale na jak długo? Blaise powstrzymał kpiący uśmieszek, który próbował wpełznąć na jego usta, jednak jego spojrzenie mówiło samo za siebie. Czuł, że wygrywa tę rundę, nawet jeśli zaraz miałby wypuścić podejrzanego do domu.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptySro Lut 25, 2015 5:51 pm

Przepraszam. ;___;
Wyczuwał podskórnie, że przesłuchanie zmierzało ku końcowi, ale zamiast z tego powodu się odprężyć, podwoił czujność, wychwytując każde słowo, padające z ust śledczego i obracając je pod wszystkimi kątami, zanim w ogóle pozwolił sobie na zastanowienie się nad odpowiedzią. Miał przed sobą ostatnią prostą, a z doświadczenia wiedział, że właśnie na kilka metrów przed osiągnięciem celu, potykała się większość zawodników. Podejrzewał też, że Argent szykował na zakończenie jakąś niespodziankę, mającą na celu wytrącić go z równowagi, dlatego zdecydował się na porzucenie zarówno ironicznego tonu, jak i sytuacyjnych żartów, które tak czy inaczej zdawały się nie robić na jego rozmówcy żadnego wrażenia. Randall stwierdzał z niezadowoleniem, że przesłuchujący go mężczyzna był irytująco dobry w chowaniu emocji pod sztywną maską obojętności.
Głównie dlatego przez pierwszą część jego wypowiedzi zachowywał grzeczne milczenie, wysłuchując ze spokojem znajomych regułek i tylko ledwie zauważalnie wzruszając ramionami, gdy padło pytanie o ewentualne dodatkowe uwagi. Tych Malcolm nie miał; wiedział doskonale, że prawda w tym wypadku nie działała na jego korzyść, więc im mniej informacji posiadali Strażnicy, tym bezpieczniej. Nie zamierzał też wymyślać niepotrzebnych kłamstw - nawet jeśli niektóre z nich mogłyby obciążyć jego wrogów, a jego postawić w lepszym świetle, to zawsze istniało ryzyko wykrycia blefu; a wtedy nie tylko to, ale też cała reszta jego zeznań straciłaby na wartości.
Zaczekał więc aż Argent przejdzie do sedna, prostując się na krześle i poprawiając nogi do wygodniejszej pozycji. Odpuścił sobie pełne wyczekiwania spoglądanie w sufit, zamiast tego skupiając się na działaniach śledczego oraz na rozkładanych przez niego na blacie fotografiach, na których widok zapomniał nawet o naglącej potrzebie zapalenia papierosa, bo z dziewięciu zdjęć spoglądała na niego połowa Kolczatki.
Wciągnął powoli powietrze, hamując z trudem idiotyczny odruch poderwania się z krzesła i rzucenia się w kierunku drzwi, który zdawał się pobudzać do ruchu wszystkie zakończenia nerwowe w ciele. Nie żeby się tego nie spodziewał, ale co innego mgliste podejrzenia, a co innego zobaczenie tego wszystkiego czarno na białym. Utkwił wzrok w zdjęciach, udając, że dokładnie się im przygląda, chociaż przecież nie musiał zastanawiać się nad personaliami widniejących na nich osób nawet przez sekundę. Potrzebował jednak chwili na wybranie z umysłu strzępków faktów, które mógł ujawnić bez rzucania na siebie podejrzeń, a jednocześnie dbając o to, by jego głos był pewny i stabilny.
- To jakiś test? Drukujecie te zdjęcia w gazetach od tygodni - powiedział w końcu, unosząc wyżej brwi, jakby nie rozumiał, czego mężczyzna właściwie od niego chce. Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. - Jestem pewien, że gdybym się postarał, to przypomniałbym sobie kilka nazwisk, bo je również drukowaliście pod fotkami, ale nie wiem, jaki miałoby to sens. Ale - podciągnął wyżej kąciki warg - żadnej z tych osób nie znam osobiście, za wyjątkiem Larousse, którego kojarzę, bo przez lata tak samo jak ja, był mentorem. Nie rozmawiałem z nim jednak odkąd objął stanowisko w rządzie, to jest - od rebelii.
Przeniósł wzrok z powrotem na rozmówcę, dając mu do zrozumienia, że powiedział już wszystko, co miał do powiedzenia, ale wyglądało na to, że Argent miał zamiar wystrzelić w końcu ostatni pocisk. Ten najtrudniejszy do uniknięcia, chociaż również nie stanowiący tak wielkiego zaskoczenia.
Rozluźnił ręce, zbliżając się nieco do stolika i biorąc do ręki ostatnią fotografię, jakby dla lepszego przyjrzenia się. Myślał intensywnie; zdawał sobie sprawę, że przedłużająca się cisza będzie wyglądać podejrzanie, ale musiał rozważyć możliwe opcje. Jeśli śledczy nie wiedział, że Hugh to Hugh, wyparcie się wszystkiego byłoby najbezpieczniejsze, ale tego Malcolm nie mógł być pewien. Musiał zakładać najgorsze, a w tym wypadku przy próbie wmówienia przesłuchującemu, że nie zna nazwiska własnego brata, wyszedłby na idiotę i kłamcę. Chyba że...
- Nie znam gościa - odpowiedział na wydechu, odkładając fotografię z powrotem na blat i przenosząc wzrok na Argenta. Wyrzeczenie się rodzonego brata to jedno, ale nie rozpoznanie na zdjęciu członka rodziny, którego przecież nie widziało się dwadzieścia lat, nie powinno być takie dziwne... prawda?
Uniósł podbródek nieco wyżej, mając szczerą nadzieję, że śledczy dojdzie do tego samego wniosku, kiedy prawda wyjdzie na jaw - o ile już nie wyszła.
Powrót do góry Go down
the leader
Blaise Argent
Blaise Argent
https://panem.forumpl.net/t1110-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2291-blejz#31637
https://panem.forumpl.net/t1332-blaise-argent
https://panem.forumpl.net/t2001-zapiski-blejza
https://panem.forumpl.net/t1338-blaise
https://panem.forumpl.net/t1447-blaise-argent
Wiek : 31
Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera
Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15),
Znaki szczególne : kilkudniowy zarost.
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptySob Mar 14, 2015 6:22 pm

Przepraszam, bezwenie totalne.

Nie padły żadne dodatkowe wyznania, nie pojawiły się nowe informacje, które pozwoliłyby objąć Argentowi i Arrington inny kierunek w ich śledztwie, Malcolm nie ujawnił też niczego, co mogłoby zostać oficjalnie powiązane z Kolczatką. Musiał więc być naprawdę dobrym kłamcą lub niewinnym człowiekiem, ale w tej chwili nie miało to znaczenia, przesłuchanie dobiegało końca i mężczyźni już za chwilę mieli rozejść się w swoje strony. Ale wyglądało na to, że żaden z nich nie będzie miał do końca czystego sumienia.
Blaise obserwował skupienie przesłuchiwanego, mowę jego ciała, szukał sygnału, który zdradziłby Randalla w jakikolwiek sposób. Przedstawienie mu zdjęć osób, które rzekomo powinien znać, nie zrobiło na nim większego wrażenia lub po prostu doskonale rozegrał swoją rolę. Czas miał pokazać, czy wyjdzie na tym dobrze – nagranie z dzisiejszej rozmowy miało zostać zachowane, więc gdyby przyszło co do czego, prawdomówność mężczyzny mogła zostać bardzo łatwo podważona.
- To nie test, to swojego rodzaju wykrywacz kłamstw – nie mógł sobie darować tej uwagi, nawet jeśli wcześniej postanowił, że nie będzie czerpał osobistej satysfakcji z przesłuchania.
A ta była zbyt łatwa do osiągnięcia, zwłaszcza w momencie, w której brat wyparł się brata. Nieważne, ile czasu minęło, nim widzieli się po raz ostatni (a Blaise miał szansę poznać Hugh w przeszłości, jego wcześniejszy tryb życia na pewno pozostawiał rodzinie wiele do życzenia), Malcolm nie mógł go nie rozpoznać. Śledczy przyciągnął z powrotem wszystkie zdjęcia, gdzieś w zakamarkach umysłu notując uwagę o Larousse, po czym spojrzał na przesłuchiwanego, podchwytując jego wzrok.
- W takim razie to już wszystko – oznajmił spokojnym, beznamiętnym tonem, jakby mieli za sobą same tylko formalności, a nie jakąś dziwaczną próbę sił – W przypadku nieścisłości zeznań możemy być zmuszeni do ponownego spotkania, ale miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Podniósł się z krzesła, nie odchodząc jednak od stołu, zachowując bezpieczny dystans między sobą, a Randallem, bynajmniej nie dlatego, że obawiał się z jego strony jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Chciał mieć go na oku, patrzeć jak opuszcza salę i tym samym dać mu znać, że ciągle jest obserwowany. Zwalniali go tylko pozornie, nie mógł wiedzieć, czy nie wyślą kogoś, by go śledzić, bądź czy nie podejmą innych kroków, które mogą nie dać mu spokoju. Jeśli był niewinny, nie powinno spędzać mu to snu z powiek. Jeśli jednak było inaczej…
- Niech los Ci sprzyja, Randall – hipokryzja Blaise’a nie znała granic, gdy żegnał się w ten sposób z przesłuchiwanym wcześniej mężczyzną.
Choć czas Igrzysk dawno już minął, były Zwycięzca musiał wiedzieć, że te słowa nie wróżą nigdy nic dobrego. Taki był też cel Argenta – dać znać przeciwnikowi, że świetnie rozpoznał jego blef i tym samym umieścił na jego plecach tarczę, do której strzelać będą kolejni śledczy. Mimo wszystko, on sprawami Kolczatki nie zamierzał zajmować się osobiście, choć doglądanie ich z boku coraz bardziej go korciło.

| zt
Powrót do góry Go down
the leader
Victor Sean
Victor Sean
https://panem.forumpl.net/t2295-victor-sean#31792
https://panem.forumpl.net/t2297-victor-sean#31798
https://panem.forumpl.net/t2296-victor-sean#31797
https://panem.forumpl.net/t2298-victor-sean#31799
Wiek : 22
Zawód : Strażnik Pokoju
Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta
Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela
Obrażenia : zrastający się złamany nos.

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 EmptyNie Wrz 06, 2015 9:38 pm

/natychmiast po egzekucji

Szarpnięciem otworzył drzwi od sali przesłuchań, nie zadając sobie trudu, by spojrzeć przez ramię. Wiedział, że jego imiennik, dziewczyna i jeszcze jeden Strażnik kroczą za nim, tak samo, jak wtedy, gdy tłum przed bramą główną rozstąpił się przed przedstawicielami władzy, poszeptując z niepokojem.
- Siadaj – warknął w stronę dziewczyny, wskazując jej krzesło. Potwornie niewygodne, o czym wiedział z autopsji, tak samo jak Blythe. Sean zdjął hełm, kładąc go na stole, i skinieniem poprosił Victora, by ten usiadł naprzeciwko brunetki. Była intrygująca, o bystrym spojrzeniu i ciekawych rysach twarzy… pozostawała jednak prowokatorką, prowodyrką dzisiejszych zdarzeń i zasługiwała na karę.
- Dziękuję, Perez, zajmiemy się nią. – podziękował Strażnikowi, który wraz z nimi eskortował kobietę do siedziby rządu.
- Zechcesz się nam w końcu przedstawić? – zapytał, jakby od niechcenia, obdarzając ją ostrym spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Sala przesłuchań #4 Empty
PisanieTemat: Re: Sala przesłuchań #4   Sala przesłuchań #4 Empty

Powrót do góry Go down
 

Sala przesłuchań #4

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Sala przesłuchań #2
» Sala przesłuchań #3
» Sala przesłuchań #1
» Sala przesłuchań #2
» Sala przesłuchań #3

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Kapitol :: Dzielnica Północna :: Siedziba Rządu :: Podziemia-