IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Odbudowany most - Page 3

 

 Odbudowany most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPią Maj 03, 2013 3:17 pm

First topic message reminder :





Po wybuchu i całkowitym zniszczeniu mostu nad Moon River, władze zdecydowały nie oddawać go ponownie do użytku samochodów. Zamiast odnowić stalową, nowoczesną konstrukcję, zbudowano coś w stylu drewnianej kładki, co prawda wciąż łączącej dwa brzegi, ale przeznaczonej tylko dla pieszych. Wzdłuż traktu znajdują się wkomponowane w most ławki i kosze z kwiatami, a na samym środku stoi ogromna tablica pamiątkowa, zawierająca nazwiska i zdjęcia ofiar katastrofy oraz nieżyjących trybutów 75. Głodowych Igrzysk. Konstrukcję oświetla sto sześćdziesiąt osiem żaróweczek, symbolizujących sto czterdzieści osiem poległych w zamachu, oraz dwudziestu zawodników krwawego turnieju.


Pamiętacie jak kiedyś wyglądał most?
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 13, 2013 7:44 pm

- Stul pani twarz, jak nie wie pani, co mówi - odezwał się, ściskając w jednej dłoni pistolet, a w drugiej łokieć Nymiry. Odruchowo. I może trochę za mocno, ale nie potrafił kontrolować tylu bodźców w jednej chwili. Chciał ją chronić w swój popaprany sposób starszego brata. To znaczy przyciągnął ją tylko w centrum niebezpieczeństwa, nie bardzo zastanawiając się, z jakiego powodu.
I wtedy na horyzoncie ludzkich ciał oszalałych z żądzy zemsty, strachu, czy co tam jeszcze czuli, pojawiła się Sonea Hastings. Poziom adrenaliny wzrósł gwałtownie, kiedy przypomniał sobie upokorzenia w ośrodku szkoleń. Niegotowy. Phi, sama nie była gotowa. Dlatego sięgnął po chwyty poniżej pasa, próbując ją zniszczyć. Nienawidził jej z całego serca, a teraz jeszcze miała czelność zwracać mu uwagę. Spojrzał na nią z najwyższym obrzydzeniem i powstrzymał się od splunięcia. Byli kiedyś po jednej stronie.
Sprzedała się Coin, sprzedała się zdrajcom... - obijało mu się w głowie. A zaraz potem przyszła inna myśl. Ściągnięta troską, młoda twarz. Wydobył z kieszeni telefon i szybko wpisał treść wiadomości. Jasmine musiała być bezpieczna. Okazało się jednak, że skutek był odwrotny. Zaklął głośno i odpisał gniewnie na sms-a po czym schował telefon do kieszeni. Robiło się niebezpiecznie. Szczególnie w momencie, w którym po niespełnionym żądaniu wybuchł lokalizator na ramieniu jednego z trybutów. Jack zacisnął powieki i pięść (niestety, na ramieniu Nym, która skrzywiła się z bólu). Nie, nie teraz. Nie mógł złamać się w kluczowej chwili. Najgorsze, że Son była obok. Widziała każdą zmarszczkę na jego twarzy. Ale był twardy. Może niegotowy, ale lata ćwiczeń wykształciły w nim jedno. Dążyć do celu za wszelką cenę.
- Patrz, z kim trzymasz - wycedził przez zęby, nawet nie odwracając głowy w jej kierunku.
Lekki huk zachwiał na chwilę pewnością siebie Jacksona. Był w tamtym miejscu zaledwie kilka razy, ale już wiedział. Ośrodek szkoleniowy. Coś na kształt symbolu igrzysk, prawda?
- Potrzebujecie pomocy? - krzyknął do trójcy na podeście. Stał w końcu prawie pod ich stopami. I dosłownie rwał się do walki, nie zważając na koszta.
Powrót do góry Go down
the civilian
Nikola Tesla
Nikola Tesla
https://panem.forumpl.net/t3401-nikola-tesla
https://panem.forumpl.net/t3404-pan-tesla
https://panem.forumpl.net/t3403-nikola-tesla#54147
https://panem.forumpl.net/t3405-tesla
https://panem.forumpl.net/t829-nikola-tesla-i-eva-magnus
Zawód : Naukowiec

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPon Paź 14, 2013 4:25 pm

Nikola przechadzał się po moście wśród tłumu osób, wymieniając pozdrowienia i ukłony, całując kobiety w dłonie i wznosząc toasty za pomyślność życia w Panem z mężczyznami. Jednocześnie co jakiś czas spoglądał na telebim, na którym wyświetlano obrazy z areny. Tegoroczne Igrzyska były uznane przez niektórych za prawdziwą gratkę, jako że miejscem walk była niemalże wierna replika Kapitolu, co spotkało się zarówno z protestami jak i z zachwytami. Zdaniem niektórych, tegorocznego architekta pod groźbą kary śmierci zmuszono do pracy, inni zaś utrzymywali, że owy architekt wręcz palił się do pracy. Ale nikt nie mógł stwierdzić od ręki, jak było naprawdę.
- Przepraszam – mruknął Tesla, niechcący potrącając jakiegoś korpulentnego blondyna w fioletowej szacie ogromnym kołnierzem, zapewne kogoś ze sztabu przygotowawczego Igrzysk. Wymienili uwagi i grzeczności, przedstawili się i każdy poszedł w swoją stronę. Już wcześniej, dochodząc do Moon River, naukowiec wysłał krótką wiadomość do Evy, informując ją o tym, dokąd idzie. Miał nadzieję, że odnajdzie tu swojego wuja, który miał bawić w Kapitolu właśnie w dniu bankietu.
Nagle, z obu stron mostu dało się słyszeć kilka krzyków i strzały, początkowo zagłuszone muzyką. Nikola obserwował następujące po sobie wydarzenia, patrząc na nie przez pryzmat duszy uczonego. Jego mózg szybko rejestrował fakty. Mógłby się cofnąć i po prostu uciec, ale było już za późno.
- Niech nikt nawet nie próbuje robić niczego głupiego! – rozległ się donośny głos, po którym dało się słyszeć kolejne wyjaśnienia. Po chwili ekran wyświetlił mur otaczający Kwartał, którego część wysadzono.
- Sprawa jest prosta. Żądamy natychmiastowego zakończenia Głodowych Igrzysk i uwolnienia trybutów z areny. Na początek. Masz godzinę.
To było proste, tak proste, jak dwa plus dwa dające w efekcie mocne cztery. Chcieli zakończenia Głodowych Igrzysk, uratowania szóstki trybutów…
Piątki, bowiem tuż po tym, jak jakiś mężczyzna na telebimie odczytał oświadczenie Almy Coin, na arenie zmarł trybut. Tesla obserwował to z rosnącym niepokojem, a jego niepokój miał imię.
Eva.
W chwili, gdy wysadzono w powietrze Ośrodek Szkoleniowy, wysłał kolejną wiadomość do ukochanej, modląc się, by go wysłuchała.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPon Paź 14, 2013 4:27 pm

Pojawienie się Evelyn na scenie wywołało niezadowolenie, dało się usłyszeć kilka okrzyków skierowanych głównie w stronę Kapitolińczyków, ale żadnego konkretnego sprzeciwu. Mężczyzna stojący niedaleko podestu do tej pory stał niecierpliwie, ale kiedy usłyszał słowa Jacksona rozeźlił się niemiłosiernie i przepchnąwszy łokciami przez tłum, odepchnął go od rudowłosej dziewczyny i wycelował pięścią w jego twarz:
-Kapitolińskie świnie, zdrajcy! – krzyczał i miotał się próbując zwrócić na siebie uwagę, jednak oczy wszystkich widzów znów zwróciły się w stronę telebimu, na którym wciąż widniejąca postać Cordelii rozmazała się, obraz zaczął przeraźliwie zgrzytać i chwilę potem każdy obywatel Panem mógł zobaczyć Bookera i Floriana, oboje wynędzniali, wymazani krwią oraz widocznie zmęczeni. I galeria, olbrzymia, ze szklanymi schodami oraz niesamowitymi dekoracjami, ale wciąż owiana ponurą atmosferą tajemniczości. Wszystkie oczy wędrowały od wysokiej i zdawałoby się, że muskularnej postaci Bookera do wątłego i drobnego Floriana, który, jakie mogłoby odnieść się wrażenie – ledwo dźwigał zwieszony przez ramię łuk. To były sekundy, kilka uderzeń serc, kiedy lokalizator eksplodował. Stojącego niedaleko chłopaka zalała fala krwi i krzyk, który…

Nie wiadomo czy należał do konającego na arenie dziecka czy ludzi znajdujących się na widowni. Jednak mężczyzna, ten który odezwał się wcześniej pierwszy, milczał do tej pory, nie spoglądał za siebie, na telebim, on też w końcu odwrócił się, zacisnął zęby i uśmiechnął:

-Oto co nas wszystkich czeka, jeśli nie przestaniemy, jeśli… - wycelował w tłum stojący pod sceną – WY NIE PRZESTANIECIE. Jeśli zamierzacie do końca, zawsze oglądać jak dzieci umierają w telewizji ku ucieszy publiczności, wasza wola, ale to błędne koło, BŁĘ-DNE KO-ŁO!

Najwyraźniej stracił nad sobą kontrolę, cofnął się chwiejnie i wciąż z szaleńczym wyrazem twarzy przekrzykiwał słowa znajdującego się na obrazie mężczyzny wygłaszającego kolejny apel do Kapitolińczyków:

-TY COIN MASZ TYLKO CZTERECH TRYBUTÓW, A MY CAŁY TŁUM LUDZI, ZABIJAJ PÓKI MOŻESZ. KREW ZA KREW, TAK ODPOWIADAMY – śmiech i dźwięk strzałów przeszywający powietrze. Tłum rozpierzchł się na boki w stronę pilnujących wyjścia Kapitolińczyków – IGRZYSKA CZAS ZACZĄĆ! Zatem! Czy pojawią się jacyś ochotnicy? - ponownie się uśmiechnął - Nie? Cóż... - dał znak Kapitolczykom znajdującym się pod sceną, głównie Sashy, Mathiasowi oraz Evelyn, która wciąż znajdowała się na podeście.



    Mieszkańcy KOLCa – liczymy na waszą interwencję, mamy nadzieję, że się nie zawiedziemy.

    Cywile – na waszą reakcję lub jej brak czekamy do jutra wieczór! Życzymy miłej zabawy!


    I mamy nadzieję, że będziecie aktywni - każda nowa atrakcja będzie nagradzana!
Powrót do góry Go down
the victim
Cilia Loem
Cilia Loem
https://panem.forumpl.net/t1941-cilia-loem
https://panem.forumpl.net/t1182-cilii
https://panem.forumpl.net/t1307-cilia-loem
Wiek : 20
Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPon Paź 14, 2013 6:11 pm

Cilia nie mogła już patrzeć na to, co działo się na moście. Z jednej strony wystrojeni w swoje najlepsze ubrania rebelianci, zdezorientowani i przerażeni. Z drugiej - pewni siebie, gotowi na wszystko buntownicy. Nie wiedziała, czyją stronę powinna obrać w tej sytuacji. Nienawidziła tych poprzebieranych rebeliantów - sama nie wiedziała, dlaczego przyszła na bankiet. Może nie chciała wzbudzać niczyich podejrzeń, zostając w domu, gdy każdy idzie świętować? Ale świętować co? To, że jedni trybuci muszą mordować drugich? Że giną okropną śmiercią tylko dla ich rozrywki?
To wszystko było potworne, a co najgorsze, ludzie posuwali się do coraz większych okrucieństw w imię zyskania przewagi nad przeciwnikami politycznymi.
W razie ataku ze strony buntowników, Cilia jedyne co mogła zrobić, to pomagać rannym. Zawsze miała w torbie apteczkę - bycie wolontariuszką w szpitalu zobowiązywało. Nawet teraz, pomimo odświętnego stroju, udało jej się zabrać jej medyczną torebkę. Wiedziała też, że na bankiecie na pewno jest ktoś inny ze szpitala, więc kwestia pomocy ewentualnym poszkodowanym była poniekąd rozwiązana.
Ktoś przepychający się przez tłum wbił Cilii łokieć w brzuch. Bolało, jednak nie zwróciła na to nawet większej uwagi. Gdy odruchowo zgięła się wpół, jej wzrok zatrzymał się na podłożu. Na ziemi walały się odłamki szkła, resztki jedzenia i różne drobiazgi, które powypadały ludziom z torebek i kieszeni. Wśród wszystkich tych rzeczy leżał pojedynczy kamień, na tyle duży, by zmieścił jej się w dłoni, ale i na tyle ciężki, aby mógł pozbawić kogoś przytomności przy odpowiednim uderzeniu. Plamy na kamieniu mówiły wprost, że ktoś już używał go do tego celu. Być może wylądował on tu w wyniku czyjegoś celnego rzutu?
Na pewno nie zaszkodzi jednak użyć go jeszcze raz. W głowie Cilii kiełkował plan. I nie był to plan ani trochę heroiczny czy dobry. Jej rozżalenie sięgnęło zenitu. Zaczęła przepychać się pomiędzy panikującymi ludźmi, ściskając w dłoni brudny kawałek skały.
Gdy dotarła do jednego z pierwszych rzędów pod sceną, przerzedzonego przez uciekających z tego miejsca ludzi, zebrała całą swoją odwagę. Odrzuciła swoją nieśmiałość i przestrach.
- Dość tego! - krzyknęła, zdzierając sobie gardło, po czym rzuciła ciężkim kamieniem w stronę sceny.

|| i co z tego wyniknie?
Powrót do góry Go down
the civilian
Sonea Hastings
Sonea Hastings
https://panem.forumpl.net/t1975-sonea-hastings
https://panem.forumpl.net/t3571-heart-breaker-dream-maker
https://panem.forumpl.net/t3573-sonea-hastings#56065
https://panem.forumpl.net/t1166-she-will-be-loved
https://panem.forumpl.net/t3574-sonea#56066
Wiek : 21 lat
Zawód : trenuje rekrutów na żołnierzy
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, para kastetów
Znaki szczególne : tatuaż (kluczyk) na karku, złoty medalion na szyi, wojskowy chód
Obrażenia : częste bóle brzucha

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPon Paź 14, 2013 9:26 pm

-Patrz, z kim trzymasz.
-Z pewnością nie z takimi lekkomyślnymi głupcami jak Ty, Bloomwell- rzuciłam przez zaciśnięte z tłumionej wściekłości zęby. -Próbowałam Ci pomóc, idioto, ale skoro nie chcesz nawet tego, to radź sobie sam.
Cała sprawa z Jacksonem Bloomwellem była popieprzona od samego początku. Nigdy nie robiłam żołnierzom na złość. Byli dla mnie ważni, do każdego podchodziłam indywidualnie i każdemu chciałam pomóc. Uważałam za pomoc także odrzucanie tych, o których wiedziałam, że nie są w stanie podejść do zawodu. Od Bloomwella zawsze biło coś nienaturalnego, coś niepokojącego, co sprawiło, że wypisałam mu tą cholerną negatywną opinię. Wtedy się zaczęło. Wieczne szykady, gorzkie odzywki pełne wściekłości, rozsiewane i kiełkujące jak chwasty plotki. Zniosłam to z honorem, tak, jak powinnam, ale rana pozostała. Kiedy dowiedziałam się o tym, co się z nim stało, chciałam mu pomóc, ale odrzucił mnie po raz kolejny.
A rzadko kiedy przyznawałam komuś zaszczyt otrzymania trzeciej szansy.
Kiedy wybuchł Ośrodek i zginął Artur, myślałam, że nie zdarzy mi się nic gorszego. Ale wtedy zobaczyłam Floriana. Małego, przestraszonego Floriana z oczami jak u jelonka i drobną, bladą, dziecięcą twarzyczką. Widziałam jego strach i bezradność, kiedy lokalizator wybuchł, rozrywając jego tkanki, a krew zachlapała ekran i niegdyś nieskazitelną posadzkę.
Z gardła wydarł mi się krzyk, pulsowanie krwi w uszach zagłuszyło gniewne okrzyki Kapitolińczyków, z którymi przecież współmieszkałam w getcie. Zapomniałam o Coin, zapomniałam o Kapitolu, o rebeliantach, o KOLCu, o wszystkim, co działo się dookoła. Nawet o Bloomwellu. Liczył się tylko Florian, drobny dzieciak o oczach pełnych marzeń, które już nigdy nie miały się spełnić.
-Florian.- Jęknęłam, a zabrzmiało to jak skowyt bólu.
Musiałam się wydostać, natychmiast.
Sprintem ruszyłam w stronę wyjścia, coś ze świstem śmignęło mi nad głową. Roztrącałam tłum tak długo, aż dopadłam do strzeżonych przez Kapitolińczyków granic. Nie patrząc na twarz człowieka, który blokował mi dostępu, z całej siły naparłam na niego i uderzyłam ramieniem. Oczy przesłoniła mi gruba zasłona łez.
-Z drogi, do jasnej cholery, ale już- warknęłam, ale gdzieś w głębi mojego głosu zabrzmiała płaczliwa nuta nierozsądnej dziewczynki, którą po raz kolejny zranił świat rozdarty między Kwartałem a rebeliantami.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyCzw Paź 17, 2013 9:04 pm

Ze spokojem, które ktoś powinien sprzątnąć z jego twarzy jakimś porządnym kopniakiem lub ciosem przyglądał się całemu zajściu, jakby był zwyczajnym przechodniem i gościem. Oczywiście, to normalne, że grupa dziwacznie odzianych ludzi z szerokimi oraz psychopatycznymi uśmiechami wskakuje na scenę, krzyczy w stronę cudownej pani prezydent wierząc, że choć odrobinę się nimi przejmie, a potem… potem po prostu ich pozabija.
Moment, to chyba bardzo czarny scenariusz, a przecież jest ich wiele, tylko trzeba to porządnie i dobrze rozegrać, to być może wyjdą z tej sytuacji z częściową utratą zmysłów lub którejś z kończyn. Tylko. Częściową. Póki co jednak był bardziej zajęty wewnętrznymi przemyśleniami na temat swojego życia niż tym, co działo się na scenie. Aby zachować jakiekolwiek pozory, kiedy rozpętała się burza i w ruch poszły ostre słowa, wyjął pistolet i przewracał go w dłoni obserwując otoczenie albo chociaż sprawiając takie wrażenie. Skupił się na jakiejś dziewczynie nerwowo ściskającej swojego dziadka/męża/ojca/kimkolwiek ów starszy pan dla niej był. Ha, być może to przypadkowy mężczyzna, któremu postanowiła pomóc, gdyby coś jednak mu się stało. Prawdopodobne, świadczące o tym, że na tym ponurym i pełnym niesprawiedliwości świecie istnieje coś takiego jak abstrakcja objawiająca się w samarytańskiej niewieście. Jakie jest jednak ku temu prawdopodobieństwo? Zapewne jest to tylko krewna, która ma po prostu ochotę zmyć się z tego miejsca jak najprędzej, z owym mężczyzną lub bez niego, po prostu się boi i potrzebuje czyjegoś wsparcia, a ów pan znajduje się akurat pod ręką. Czego chcieć więcej? I dlaczego taka postawa: ta pozornie dobra i prawidłowa i ta zła, samolubna go irytowały? Dlaczego miał ochotę nacisnąć na spust celując prosto w czaszkę dziewczyny, choć wiedział, że widok jej krwi wcale nie przyniósłby mu satysfakcji? Oderwał w końcu wzrok od tego przygnębiającego widoku i zajął się czymś o wiele bardziej optymistycznym, jak na przykład oglądanie śmierci dzieci na arenie. Stop. Moment. Czyżby to była ironia? Zapewne. Tak myślimy, bo od razu, gdy jakiś szczupły nastolatek konał w swojej krwi, skrzywił się nieznacznie. Nie znał go, nawet Cordelię ledwo rozpoznał biorąc pod uwagę zmęczenie, które malowało się na jej twarzy i pustkę, która pozostała po dawnej dumie oraz tym wspaniałym rodzinnym honorze. Przed Igrzyskami wydawała się pewna siebie, wydawała się niesamowita. Błyszczała. Teraz jednak prócz tej wnuczki Snowa, celebrytki, którą była podczas wywiadów, widział tylko strudzoną i zmęczoną zwykłą dziewczynę, której zapewne na myśl nie przychodzi stan jej fryzury czy paznokci. Chciała po prostu przeżyć i pomimo wsparcia, którym obdarowywał Katy, nie potrafił jej nie współczuć, gdy przypomniał sobie jej pełne ironii i kokieterii słowa w pokoju Fransa i propozycję: przysługa za przysługę. „Być może ty mi kiedyś pomożesz”. Chciał wtedy wierzyć, że nadarzy się taka okazja, aby znajdował się w stanie skrajnego ogłupienia i miał zamiar się dla kogoś poświęcać, ale teraz mógłby rzucić w nią kilkoma zaoszczędzonymi groszami. Ale Katy, ta Katy. Mimo to modlił się, aby kamera ukazała KOGOKOLWIEK INNEGO byleby nie ją, bo wiedział, co oznaczałoby to dla niej. Choć w chwili, w której ujrzał konającego chłopca, poczuł wewnętrzne wyrzuty sumienia. Wtedy też dostrzegł Bookera, który… o zgrozo, on jeszcze żyje. Booker i Cordelia, oni, nastolatkowie, przeciwko jego zagłodzonej małej siostrzyczce. W tym momencie miał ochotę wbiec na scenę i skoczyć prosto w ekran wierząc, że przeniesie on do tej koszmarnej krainy zwanej Igrzyskami. Ta konkretna chwila, to napięcie krępowało jego wściekłość, która znów się nagromadzała.
Chyba czas ją uwolnić.
W tym samym momencie poczuł, jak ktoś na niego wpada i automatycznie odwrócił się chwytając daną osobę za ramię. Odruchowo zamachnął się celując w twarz i posyłając czarnowłosą dziewczynę na ziemię. Od razu się odwrócił i wycelował w tłum:
-STAĆ KURWA – strzelił ostrzegawczo i nawet nie spojrzał, kogo trafił. Cofnął się i spojrzał na potencjalnego uciekiniera/napastnika.
Wyobraził sobie Katy, umazaną we krwi, mimo to wciąż malutką, szczuplutką i drobną, bo dalej, bo ZAWSZE byłaby jego siostrą. To bolało, jej śmierć roztrzaskałaby jego kamienne serce na miliony kawałków, gdy nagle w tej jednej chwili pojął, że doświadczył jeszcze większego cholernego rozczarowania.
Na betonie, wśród licznych poprzewracanych dekoracji, leżała/siedziała Sonea. Nieważne. W tej jednej najpiękniejszej chwili w jego życiu stał tam i przyglądał się jej ze swego rodzaju obojętnością i wtedy ktoś potrącił go w ramię. Usłyszał strzał i cofnął się celując w pierwszą lepszą osobę stojącą po jego prawej stronie.
Piętnastoletnia dziewczynka leżała na ziemi i zdławiła się własną krwią. Usłyszał krzyk, nie wiedział czy należał on do niego samego, czy do kobiety padającej przy ciele swojej prawdopodobnej córki. Nie wiedział czy kolejny strzał należał do niego czy do kogoś innego, ale chwilę potem, sekundę, zaraz po wystrzale, obie kobiety leżały w rosnącej kałuży krwi.
Ale czy w tej konkretnej chwili coś go interesowało? Cokolwiek?
Spojrzał na Soneę ze zmarszczonymi brwiami, ze skupieniem, jakby wcale nie czuł się śmiertelnie urażony, jak po prostu zaciekawiony.
-Co to ma do kurwy nędzy być? – spytał z chwila drżącym z gniewu czy emocji głosem, nie wiedział, nie myślał o tym, po prostu działał instynktownie, a w jego instynkcie leżało zabijanie i ćpanie, i przeklinanie bez żadnego wyznaczonego umiaru. Uśmiechnął się, ni to z chorą satysfakcją, ni to z wesoło, jak zwykle, szczerze i otwarcie, ale również bezczelnie, po prostu.
Stał tak, uśmiechając się do niej szeroko, co na uśmiech nie wyglądało, a po prostu na zwyczajne pseudo wyszczerz w niemym zmęczeniu po długodystansowym sprincie, z dłonią, w której dzierżył pistolet wycelowaną w tłum. Ale patrzył się tylko na nią. Po prostu.
A potem strzelił, raz, na ślepo. I jeszcze raz. Naciskał spust celując w tłum. Nieważne czy w Kapitolczyków, czy w Rebeliantów. Ale wciąż patrzył na nią, uśmiech opadł pozostawiając po sobie jedynie półotwarte usta i płytki oddech.
Raz. Strzał.
Dwa. Strzał.
Trzy. Strzał. Krzyk.
Wycie. Śmiech. Trzask.
Powrót do góry Go down
the victim
Melanie Fox
Melanie Fox

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPią Paź 18, 2013 6:17 pm

Wywróciła tylko oczami i uśmiechnęła się smutno. Już miała iść z tego bankietu, stawał się dla niej z deczka… nudny. Już, już się zbierała, kiedy zaczęła się impreza. Słuchała tych przemówień i krzyków i miała naprawdę dużą chęć, żeby wyjąć pistolet i wystrzelać tych debili z kwartału. Była tylko jedna przeszkoda. Nie miała pistoletu.
Ale ktoś miał. Ktoś, kto chyba ześwirował, bo zaczał strzelać na oślep do wszystkich. Oczywiście Mel jakoś nie była przerażona widokiem krwi, czy faktem, ze zabija. Wkurzyło ja tylko to, że nawet nie patrzy w kogo strzela. W międzyczasie na arenie padły dwie osoby. Uroczo. Blondynka z krzywym uśmiechem przepychała się przez tłum, który przerażony oddalał się od kolesia z pukawką. Koło niego utworzył się mały wianek, a w środku leżały chyba dwa trupy i jedna dziewczyna, która zawodziła łapiąc się kurczowo za postrzelone udo. Chłopak skończył pierwszą salwę, bo tylko rozglądał się po ludziach. W tym momencie Mel zaszła go od tyłu, wykręciła wyciągnięta rękę z pistoletem i zmusiła do puszczenia narzędzia zbrodni. Szybko zgarnęła pistolet i przystawiła chłopakowi do skroni.
-Widzisz, kotek, nie tylko ty nie masz hamulców przed naciskaniem spustu.- Szepnęła mu do ucha. Postrzelona dziewczyna wyła co raz bardziej, co w końcu zaczęło irytować Melanie. Szybko odwróciła się i wycelowała w głowę dziewczyny. Sekundę później zawodzenie urwało się wraz z odgłosem strzału. Mel tylko uśmiechnęła się krzywo i spojrzała na Mathiasa, któremu wciąż wykręcała rekę.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPią Paź 18, 2013 7:08 pm

I co teraz, co teraz, co teraz? Nie bał się. Był żołnierzem, od zawsze, na zawsze. Odkąd zaczął walczyć o własne życie, o pozycję, o dominację, o... Szczęście? Nie. Tylko sprawiedliwość. Ale jej nie otrzymał. Odarty z miłości, przyjaźni, a w końcu i papierów wojskowego, czuł się nagi. Czuł się bezbronny jak nigdy. Stąd brał się bunt, nie akceptacja świata. Stąd żal i zgorzknienie. Czemuś, komuś... Tak, temu niedawno udało się odkryć człowieczą nutę w kakofonii bólu i wściekłości. Nie odpisał, nie zadzwonił. Wiedział, że pogorszy sytuację, że Jasmine przyjedzie, a wtedy coś jej się stanie, a jemu do reszty odechce się żyć. Nie mógł jej stracić. Teraz to wiedział. Każda cząstka jego rozdartej duszy chciała ją chronić. Odwrócił głowę w kierunku Nymiry. Swojej siostry. Czy nie byli podobni, czy oboje nie odziedziczyli oczu po matce? Miał po niej tylko i wyłącznie to. I kawałek zdjęcia. Ale także zatarte wspomnienie. Jedno, jedyne. Bo wszystkie inne zaginęły pośród nowych. Miłość rodziców wyparta okrucieństwem innych.
- Całe życie radzę sobie sam, Hastings. Nie pouczaj mnie - wrzasnął w jej kierunku. Nienawidził jej. Nie cierpiał. Chciała zniszczyć mu życie, chciała zamknąć go w Trzynastce na zawsze. Bo gdyby nie misja, siedziałby jak w więzieniu. I wątpił, czy nadal by żył.
I dobrze, że zeszła mi z oczu.
Nie żałował jej. Jej smutku, przerażenia... Czy też nie był zagubiony i przestraszony wiele lat temu? Nie?
Chwycił pewniej broń, nie dekoncentrując się ani na chwilę.
Trudno było jednak pozostać w gotowości, kiedy obrywało się pięścią w twarz. Na chwilę zrobiło mu się ciemno przed oczami, a pistolet wypadł z ręki tuż pod stopy odepchniętej od niego brutalnie Nymiry. Przeklinał w myślach, że ją tu przyciągnął. Powinna iść. Przeszkadzała mu. Przecież nie mógł opiekować się jeszcze młodszą siostrą, której nawet nie znał!
- Odpieprz się pan!
Ostry głos, a następnie uderzenie pięścią w twarz człowieka. Nie patrzył, jaka była reakcja. Zanurkował po broń i schwycił dziewczynę za ramię. Dlaczego? Nie zdążył się nad tym zastanowić. Krew szumiała mu w uszach, tętno znacznie przekraczało normę, a uczucie chłodu zupełnie zniknęło. Zapewne miał w tym swój udział alkohol. No i adrenalina.
Kamień rzucony w stronę sceny przeleciał koło Nymiry i uderzył go w policzek. Teraz krwawił już nie tylko z nosa. Gniewnie otarł twarz rękawem i spojrzał na kolejnego szaleńca, wyłaniającego się z tłumu.
Strzały poniosły się echem, dopełniane krzykami, skowytem i płaczem.
To wojna, to wojna, to wojna... - kołatało mu się w głowie. Atak paniki? Dłonie lekko drżały, kiedy przepychał się pod podest, do tego człowieka. Mathias. Skądś go znał. Tak, zdecydowanie, pamiętał twarz.
- Celuj chociaż, co? - odezwał się do niego, rozglądając się dookoła. Kilka martwych ciał, kilka rozpaczających osób. Wojna, krew, wrzask. Rebelia, dwa dni czekania, ból. Szpital, wariatkowo, pozbawienie godności. Nie tego pragnął, nie o to walczył.
I wtedy pojawiła się inna myśl. Mógł przestać. Wyjść, uciec. Zaszyć się w mieszkaniu, wyciągnąć stąd pannę Black, ocalić ich oboje. Zadzwonić do Jasmine, żeby się nie martwiła. Zamknąć się na strychu, to go uspokajało. Zapomnieć. Odciąć od świata. Nie wiedziałby nawet, czy akcja z mostu miała jakieś konsekwencje.
Później kolejna. On, Jackson Blomwell zdał sobie sprawę, że wystarczająco długo siedział na jednym miejscu. Wystarczająco długo czekał na cud, który nie nadszedł.
I nie nadejdzie.
Powrót do góry Go down
the victim
Cilia Loem
Cilia Loem
https://panem.forumpl.net/t1941-cilia-loem
https://panem.forumpl.net/t1182-cilii
https://panem.forumpl.net/t1307-cilia-loem
Wiek : 20
Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPią Paź 18, 2013 9:47 pm

Jakkolwiek ciężko nie było je w to uwierzyć, kamień trafił. Trafił mężczyznę ze sceny prosto w jego niebrzydką, młodą twarz. Swoją drogą ciekawe, co spotkało go w życiu, że z taką determinacją walczył za swoje poglądy?
Cilia słyszała strzały, padające gdzieś w tyle. Ludzie wrzeszczeli, płakali, starali się w jakiś sposób uciec z zamkniętego terenu. Niestety, nikt nie dał rady. Na ziemi leżało kilka nieprzytomnych osób, narażonych na zadeptanie na śmierć. Cilia miała ze sobą zestaw pierwszej pomocy, nie miała jednak możliwości dopchać się do niektórych. Poza tym sama nie wiedziała, co powinna robić. Ratować życie innych, czy ratować siebie?
Buntownicy zdawali się być bardzo zdecydowani, a ponadto dobrze przygotowani.
Żadna pomoc na pewno nie nadejdzie. A przecież nie mogła zginąć. Nie tu, nie teraz. Przecież i ci wszyscy ludzie, zgromadzeni na bankiecie, i ci rebelianci, oni wszyscy stanowili jedność, byli mieszkańcami Panem. Mimo różnic w pochodzeniu, stanie majątkowym, zdrowiu psychicznym i fizycznym, byli tak samo ludźmi. I wszyscy chcieli tego samego - wolności.
Stała jak sparaliżowana pod sceną i miała nadzieję, że wśród zebranych tu ludzi mężczyzna, w którego rzuciła kamieniem, nie odnajdzie jej wzrokiem. Kto wie, jak bardzo rozgniewał go ten przejaw agresji z jej strony.
Co ją do tego podkusiło?
Nie wiedziała co robić. Czuła, że wszyscy są teraz zagrożeni. Nawet trybuci na arenie, znajdujący się poza obszarem Kapitolu, zależni byli od sytuacji na moście.
I od tej przeklętej Almy Coin.
Czy zamierza ona cokolwiek zrobić? Nie może przecież poświęcić tylu ludzi! Buntownicy dopiero co wysadzili ośrodek treningowy, tam przecież byli ludzie...
Cilia zasmuciła się. Niektórych z nich znała. Co prawda tylko z widzenia, ale... już nigdy nie minie ich na ulicy, nie sprzeda im leków przeciwbólowych w aptece...
To wszystko było bez sensu. Ta wojna nigdy nie będzie miała końca.
Cilia niczym w transie odwróciła się i zaczęła powolnym krokiem przebijać się przez kolejne rzędy panikujących ludzi. Samotność była zła.
Nie miała nikogo, kto mógłby teraz jej pomóc. Przytulić, ochronić. Powiedzieć, że są jakieś nadzieje. Gdzie była jej matka? Gdzie przyjaciele? Może gdyby nie była tak zamknięta na nowych ludzi, nie byłaby teraz sama.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPią Paź 18, 2013 10:12 pm

Strzał za strzałem. Ile to ich było? Trzy czy trzydzieści? Cholera - kto liczył ten wie, jednak dla Mathiasa liczyły się w tym momencie jedynie sekundy, które przeciągały się w minuty i minuty, które wydawały się trwać godzinami. I emocje, które nim targały, mieszanina wściekłości, rozpaczy, której część jego podświadomości nie potrafiła zrozumieć i wciąż wypierała. Bo przecież to tylko Sonea, to tylko jego dziewczyna. Dzie-wczy-na. Kobieta. Zwykła sekretarka, która była tylko narzędziem. Te myśli, która rozbrzmiewały w jego głowie niczym wypowiedziane przez sumienie słowa wydawały się nad wyraz okrutne, ale dlaczego nigdy nie starał się nazywać tego po imieniu? Własnego stosunku do kobiet? Oczywiście... teraz już nic nie miało znaczenia, ani to czy będzie żył, ani to czy zaraz ktoś wpakuje mu kulkę do łba, więc czemu nie mógłby przyznać się do wszystkich okropności, które do tej pory zrobił, wyobraził sobie lub po prostu powiedział. Dlaczego w tym momencie sądu wszystkie jego złe uczynki i nierozwiązane sprawy, które wciąż do siebie odpychał, nie mogły odwrócić się przeciw niemu? Ale nie zabiły go, wciąż tam stał, nikt się na niego nie rzucił, a on co róż naciskał na spust i miał już wrażenie, że setny raz i pomyślał - dlaczego ta pieprzona amunicja się nie wyczerpała? I jednocześnie modlił się, aby to się nie stało, bo wówczas straciłby jedyną barierkę, o którą mogłby się oprzeć, aby nie upaść. Strach i wściekłość - to emocje, które od zawsze podbudowywały ludzi, sprawiały, że ci wciąż brnęli przed siebie i stali na nogach, walczyli dalej i nieprzerwanie. Teraz ich zabójcza mieszanka targała chłopakiem, który jednocześnie chciał umrzeć, ale samolubnie też zabrać za sobą do grobu tysiące innych, jak najwięcej, jak najwięcej. Czy to zemsta? Jak mógł to nazwać? Niewyżytą ambicją? Nie wiedział, nie widział nic prócz jej jasnych tęczówek, których barwa zaczęła go w tym momencie zastanawiać. Blady błękit. Nieprawda. Błękit? Coś więcej? Zresztą... zadał sobie jedno proste pytanie, kiedy na nią patrzył.
Jakiego koloru są jej oczy?
Niebieskiego. Nie wiedział. Albo to emocje, albo zapomniał. Haha, nie, po prostu nie wiedział, był z nią od pieprzonych dwóch miesięcy, a nie potrafił powiedzieć, jakiego koloru ma oczy. Dlaczego w tym momencie tak bardzo go to bawiło, a jednocześnie przerażało? Ale chyba najgorsze było to, że sam fakt czegoś podobnego wywoływał u niego taki ból. A może... właściwie dostał zawału? O tak? Może dlatego miał wrażenie, że jakaś niewidzialna pięść ściska jego serce i miażdży je nieprzerwanie?
A potem, jakby przez zwyczajny akt - koniec. Wszystko ustało. Krzyki, płacze, skowyty. Po prostu nastała cisza. Dla niego owszem. I nic prócz słów jakiejś dziewczyny, jej pewnego uścisku oraz oczu Sonei nie istniało.
-Najwyraźniej tylko ja, bo ja jeszcze stoję na nogach szmato - rzucił ostro - Ale śmiało, kurwa, STRZELAJ.
Ktoś coś powiedział, może jakiś mężczyzna, niemniej jednak on wciąż tam stał i po prostu patrzył, prosto w oczy kobiecie, która jest dla niego nikim, a jednocześnie wszystkim. A jego oczy, jak zwykle prawie czarne, po prostu krzyczały.
Teraz patrz.
Powrót do góry Go down
the civilian
Nikola Tesla
Nikola Tesla
https://panem.forumpl.net/t3401-nikola-tesla
https://panem.forumpl.net/t3404-pan-tesla
https://panem.forumpl.net/t3403-nikola-tesla#54147
https://panem.forumpl.net/t3405-tesla
https://panem.forumpl.net/t829-nikola-tesla-i-eva-magnus
Zawód : Naukowiec

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPią Paź 18, 2013 11:25 pm

W życiu każdego człowieka nadchodzi moment, od którego nie ucieknie się nigdy. Chwila, w czasie której z trudem podejmowana walka ustaje, a dana osoba nie ma innego wyjścia, jak tylko pogodzić się ze swoim losem i przyjąć z godnością to, co nieubłagalnie nadchodzi.
Śmierć.
Nie była dla niego nowością, raczej cieniem, zespolonym z cieniem, jaki rzucało jego ciało; niechcianym towarzyszem ludzkiej niedoli, końcem wszystkiego. Skrajem niezmiernie głębokiej przepaści, otchłani bez dna. Śmierć była końcem i początkiem wszystkiego, i nawet spędzając długie godziny w laboratorium, nie był w stanie jej zaradzić.
Tesla drgnął nieznacznie, gdy stojący obok niego mężczyzna otrzymał kulkę. Jego twarz zalały krople ciepłej, metalicznie pachnącej krwi. Zapach, który znał tak dobrze, wypełnił jego nozdrza, powodując lekki zawrót głowy. Niczym narkoman oszołomiony morfaliną, obserwował jakby przez mgłę, co dzieje się dookoła.
Melanie, ta dziewczyna, z którą był na misji, rzuciła się do obezwładniania chłopaka, który strzelał do tłumu. Ich głosy przypominały Nikoli warczenie, aż miał ochotę się zaśmiać. Zaśmiać z bezradności, która go ogarniała.
Czy dane mi jest zginąć tutaj, nie ujrzawszy Evy po raz ostatni?
Ludzkie pragnienia są proste. Nie zawsze szanujemy życie, ale jednak  chcemy żyć, kurczowo czepiając się bytu w ten sam rozpaczliwy sposób, jak tonący człowiek na środku oceanu, ostatkiem sił uczepiający się zabłąkanej deski, części kadłuba zniszczonego statku. Życie Tesli miało imię i było to imię kobiety, dla której mógłby poświęcić wszystko.
Dostrzegł znajomą twarz dziewczyny, pracującej  w aptece. Cilia. Cilia Loem, tak się nazywała. Zabłąkana, niewinna duszyczka, która zdecydowanie nie powinna tu być.
Ruszył ku niej, a gdy był już blisko, chwycił ją za ramię.
- Cilia? Cilia, to ja, Nikola Tesla. – wyszeptał szybko, ciągnąc ją za sobą przez oszalały tłum, wprost ku barierce mostu. – Cilia, co Ty tu robisz?
Powrót do góry Go down
the victim
Cilia Loem
Cilia Loem
https://panem.forumpl.net/t1941-cilia-loem
https://panem.forumpl.net/t1182-cilii
https://panem.forumpl.net/t1307-cilia-loem
Wiek : 20
Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyPią Paź 18, 2013 11:48 pm

Cilia zapewne długą chwilę poruszałaby się po moście jak w transie, gdyby ktoś nie złapał jej nagle za ramię. Instynktownie chciała wyszarpnąć się i uciec, zauważyła jednak znajomą twarz.
Nikola Tesla, ten nieco szalony lekarz... Nigdy właściwie nie nawiązali żadnych bliższych relacji, jednak znali się i w tej sytuacji świadomość ta podreperowała stan psychiczny Cilii. Nadal była lekko oszołomiona, a zarazem przestraszona, trochę jak królik, złapany w pułapkę. Tak zresztą też się czuła. Bo czy bankiet na moście nie był pułapką na niczego nie świadomych jego uczestników?
- Co... Co ja tu robię? - powtórzyła, zaciskając dłonie na barierce. - Chyba to samo co inni. Przyszłam na bankiet.
Przez chwilę wpatrywała się pustym wzrokiem w taflę wody. To, co dziś widziała, na zawsze pozostanie w jej pamięci. Biedny Artur. Taka śmierć nie mogła być niczym przyjemnym. Zresztą, żadna inna również by nie była.
Odwróciła się w stronę Tesli, walcząc z paniką, która ogarniała ją tak samo jak i większość widzów na moście.
- A Ty? - spytała cichym głosem - Przyszedłeś oglądać Igrzyska?
To Igrzyska miały być wątpliwą atrakcją wieczoru. Jak się jednak okazało, to nie one miały dziś być najważniejszym wydarzeniem...


Ostatnio zmieniony przez Cilia Loem dnia Sob Paź 19, 2013 12:10 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the civilian
Nikola Tesla
Nikola Tesla
https://panem.forumpl.net/t3401-nikola-tesla
https://panem.forumpl.net/t3404-pan-tesla
https://panem.forumpl.net/t3403-nikola-tesla#54147
https://panem.forumpl.net/t3405-tesla
https://panem.forumpl.net/t829-nikola-tesla-i-eva-magnus
Zawód : Naukowiec

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptySob Paź 19, 2013 12:07 am

Pokręcił głową i oparł dłonie na barierce.
- Nie... Szukałem tutaj przyjaciółki mojej narzeczonej, miałem do niej sprawę w kwestii ślubu. Pomyślałem, że Vivian mogłaby zaśpiewać, Eva uwielbia jej głos... - zaciął się na moment i spojrzał na zimną taflę Moon River. - A teraz nawet nie wiem, czy wrócę do Evy żywy czy martwy.
nie odwracał głowy w stronę tłumu. Nie chciał. Nie mógł. Nie potrafił.
- W jakim kraju przyszło nam żyć. Spójrz tylko. Głód, nędza, Igrzyska. Jeden wielki bezsens. Jakie ma znaczenie to, kto teraz wygra?
Pamiętał Blue. Małą Blue, niepewną, która nigdy nie widziała na oczy światła słonecznego. Która nigdy nie ujrzała w lustrze swojego odbicia i nie mogła dostrzec twarzy swojej siostry bliźniaczki. Hope i Blue. Blue i Hope. Takich dzieci nie powinien spotykać tak okrutny los...
- Cilia, wiem, jak się stąd wydostać. - wyszeptał nagle.
Powrót do góry Go down
the victim
Cilia Loem
Cilia Loem
https://panem.forumpl.net/t1941-cilia-loem
https://panem.forumpl.net/t1182-cilii
https://panem.forumpl.net/t1307-cilia-loem
Wiek : 20
Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptySob Paź 19, 2013 12:36 am

Wiem, jak się stąd wydostać. - to zdanie rozbrzmiewało w umyśle Cilii dłuższą chwilę. Niemożliwe, żeby los w tej chwili dał jej taką szansę. Było tu mnóstwo ludzi, a to akurat ona trafiła na kogoś, kto wie, jak uciec z mostu. Dziesiątki, setki spanikowanych obywateli Panem w swych odświętnych strojach, pragnących tylko wydostać się z tego piekła, które powoli zaczynało się tu tworzyć. Słychać było strzały, krzyki, wrzaski. Ile jest już ofiar śmiertelnych tego incydentu? Ilu rannych? Ile osób zniknęło gdzieś w tłumie i nie może odnaleźć swoich krewnych, przyjaciół?
- Ale... Skoro wiesz jak, to co tu jeszcze robisz? - zapytała. Jej zwyczajowy brak zaufania objawiał się nawet w rozmowach z osobami którym mogłaby zaufać. Jednak tak jak zawsze sobie powtarzała, w Panem nigdy nie wiesz kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Jeśli jednak Nikola Tesla mówił prawdę, będzie wpisany na wyjątkowo krótką listę ludzi, co do których Cilia nie będzie mieć wątpliwości.
Nikola uśmiechał się lekko, ale jego uśmiech nie był teraz ot, szalonym uśmiechem uzdolnionego naukowca. Coś w tym uśmiechu było smutne, bardzo smutne.
No tak, wspomniał o narzeczonej. Na pewno targały nim emocje, nie pokazywał jednak tego tak otwarcie jak niektórzy obecni na bankiecie.
Ale czemu wyglądał na tak nieszczęśliwego, skoro wiedział jak się stąd wydostać?
Powrót do góry Go down
the civilian
Sonea Hastings
Sonea Hastings
https://panem.forumpl.net/t1975-sonea-hastings
https://panem.forumpl.net/t3571-heart-breaker-dream-maker
https://panem.forumpl.net/t3573-sonea-hastings#56065
https://panem.forumpl.net/t1166-she-will-be-loved
https://panem.forumpl.net/t3574-sonea#56066
Wiek : 21 lat
Zawód : trenuje rekrutów na żołnierzy
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, para kastetów
Znaki szczególne : tatuaż (kluczyk) na karku, złoty medalion na szyi, wojskowy chód
Obrażenia : częste bóle brzucha

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptySob Paź 19, 2013 12:28 pm

Wiedziałam, że Los mnie nienawidzi.
Gdyby czuł do mnie cokolwiek innego, nie pozwoliłby na to. Powstrzymałby mnie, zanim z rozpędu uderzyłam o czyjeś silne ramię, a to ramię niemal automatycznie uniosło się w górę i uderzyło mnie w twarz. Nastąpił ból; przenikliwy, piekący, niezwykle nieznośny, a potem następny, kiedy moje plecy zapłonęły żywym ogniu po spotkaniu z chropowatą powierzchnią podłoża i stertą niepotrzebnych nikomu, groteskowych dekoracji. Przymknęłam oczy, tylko na jedną chwilę, próbując zmusić ściśnięte boleśnie płuca do normalnego rytmu oddychania. A kiedy je otworzyłam...
...pomyślałam, że wolałabym umrzeć.
To ten chłopak, który mnie uderzył. To jego czarne, przepastne oczy. To twarz, pełna mocy i pewności siebie, arogancka do bólu. To dłoń z pistoletem, która raz za razem naciskała na spust, pozbawiając życia kolejnej bezbarwnej sylwetki z tłumu. Marzyłam, żeby postrzeliła też mnie, żeby wrzeszczące z bólu serce eksplodowało, żebym to ja padła martwa na ziemię.
Bo tym chłopakiem był Mathias.
Los naprawdę musiał mnie nienawidzić.
Kochałam go. To zadziwiające, bo kiedy umówiliśmy się po raz pierwszy, ustaliłam, że to będzie eksperyment. Że tylko sprawdzę, jak to jest mieć kogoś, być z kimś. Że to nie potoczy się dalej, że zaraz potem rozejdziemy się w różne strony świata, wolni jak wcześniej. Ale nie wyszło. Bo ja, mała, naiwna dziewczynka, pieprzona księżniczka, która wciąż chciała wierzyć w bajki, zaczęłam go kochać. Te dwa miesiące minęły jak sen. Tak, kłóciliśmy się nawet częściej, niż byliśmy w zgodzie, ale to też kochałam. Moment, w którym wrzeszczałam Nienawidzę Cię, a on przyciskał mnie do ściany i całował tak długo, aż pływałam w stanie nieważkości, nie potrafiąc już oddychać ani czuć gniewu, tylko to uczucie spełnienia, kiedy bicia naszych serc stawały się jednym.
To nigdy nie było łatwe, wiedziałam, kim jest i co robi. Ale mimo tego wszystkiego kochałam nawet czekać na niego w cholernym łóżku do niemożliwych godzin, żeby i tak ucieszyć się, kiedy wracał, często zaćpany, ale i tak uśmiechał się na mój widok, tak samo, jak ja uśmiechałam się na jego. Wszystkie miejsca, w których z nim byłam, wszystkie dni, które dzieliliśmy sprawiły, że wreszcie znalazłam coś, co potrafiłam nazwać domem.
A teraz wszystko spieprzyłam, spieprzyłam, spieprzyłam.
-Co to ma do kurwy nędzy być?- Uśmiechał się, jednak bez wesołości. Po brodzie pociekła mi strużka ciepłej, miedzianej krwi, mieszając się z wiśniową szminką. Najwyraźniej podczas uderzenia trafił mnie w wargę. Nie szkodzi. Wolałam, żeby mnie zabił, może wtedy nie czułabym się jak tonący bez resztek nadziei na złapanie oddechu.
-Mathias.- Nie słyszałam swoich słów, jednak wiedziałam, że poruszyłam wargami. Nierzeczywiste, paradoksalne, do bólu jaskrawe. Wszystko umilkło. Widziałam, że strzela, jednak nie słyszałam huku ani płaczu, jedynie bicie serca, które dawno powinno już ustać. Wyciągnęłam dłoń, pragnąc złapać jego dłoń, która zdawała się idealnie pasować do mojej, i wyszarpnąć pistolet, zakończyć to całe cholerne przedstawienie. Wtedy zjawiła się drobna blondynka, która stanowiła zagrożenie, i chyba to mnie obudziło. Rękojeść pistoletu chłodziła mi żebra, w żyłach popłynęła adrenalina.
-Widzisz, kotek, nie tylko ty nie masz hamulców przed naciskaniem spustu.
-Najwyraźniej tylko ja, bo ja jeszcze stoję na nogach szmato. Ale śmiało, kurwa, STRZELAJ.
Dlaczego cały czas patrzył mi w oczy? Widziałam każdy detal jego tęczówki, źrenicy, które zdawały się wrzeszczeć. Czułam, jak moje własne oczy napełniają się łzami, a jedna z nich spływa powoli po policzku, mieszając się z krwią i kapiąc na ziemię jak krwawa łza. Ryzykowałam życie w Kwartale, tak. Ale to nie było ryzyko, którego się bałam. Teraz spełniał się mój najgorszy koszmar, najczarniejszy scenariusz, największe zło.
Nie mogłam pozwolić na to, żeby stał się jeszcze gorszy.
Podniosłam ręce, mięśnie zapiekły mnie z bólu. Teraz łzy leciały już strumieniami, chociaż żeby wyrazić to, co czułam, musiałyby przemienić się w ocean. Nie spuszczałam wzroku z Mathiasa, z jego oczu, podczas gdy moje krzyczały Przepraszam.
-Jeśli tak bardzo chcesz strzelać, to strzelaj.- Mój głos był dziwnie daleki.- Słyszysz? Proszę, jestem tutaj, całkiem bezbronna. Strzelaj, kurwa, no już. Możesz mnie zabić, jeśli tak bardzo tego chcesz. Ale przysięgam, jeśli jemu spadnie włos z głowy, to zawlekę Cię prosto do piekła i będę patrzeć, jak płoniesz, suko. No już, strzelaj.
Kocham Cię, Mathias.
Panie wybacz mi, bo zgrzeszyłam.
-No już!- krzyknęłam, lekko zadrżały mi dłonie. Jego oczy były czarne i gniewne, tak bardzo gniewne. Zasłużyłam na to. Już.
Powrót do góry Go down
Casper Hastings
Casper Hastings
https://panem.forumpl.net/t1962-casper-hastings#24751
Wiek : 20 lat
Zawód : płatny zabójca
Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptySob Paź 19, 2013 2:11 pm

/ trololo bilokacja :D

Dzień jak co dzień. Szary, ponury, deszczowy i zimny. Takie dni były zimą, a przynajmniej odkąd powstał Kwartał. Dzisiejszy dzień nie należał do wyjątków. Pod żadnym względem. Robota robotą, a dla Caspera nie stanowiło różnicy, czy to będzie większa, czy mniejsza akcja.
Razem z gangiem szykowali się od dłuższego czasu na to. Zbierali amunicję, tworzyli bomby, ćwiczyli walkę wręcz... Właściwie wszystkie dni przed samym wydarzeniem wyglądały tak samo jak zawsze. Różnicą było wyłącznie natężenie ów zajęć.
- To już dzisiaj. - Powiedział w pewnym momencie, gdy wszyscy razem przebywali w pomieszczeniu ich siedziby. W odpowiedzi otrzymał tylko uśmiechy na ich twarzach. Jedni nie mogli się już doczekać. Drudzy mieli w oczach podniecenie. Trzecich ogarniała adrenalina. Nie widział nikogo kto, by odczuwał strach. Byli jak szwajcarski zegarek. Przygotowani na każdą ewentualność. Przygotowani na życie jak i śmierć. Wiedzieli na co się decydują. Wiedzieli jak może się skończyć akcja, ale i tak nie cofali się. Każdy z nich teraz przygotowywał  się do wyruszenia.
Casper spojrzał na swojego przyjaciela, który siedział dokładnie obok niego. Ostrzył właśnie swój sztylet. Spojrzał na niego i uśmiechnął się. Zawsze się uśmiechał, gdy szykowała się zabawa. Zawsze. Casper wyciągnął rękę i potargał jego włosy. Lubił czasem tak robić. Takie tam czułe gesty z jego strony. Chłopak natomiast rozumiał te gesty i choć z początku się wściekał to nigdy tego nie wypominał, ani nie oddawał.
Jakąś godzinę później wyruszyli ze swej siedziby. Nie zajęło im zbyt wiele czasu, by dostać się do Dzielnicy Rebeliantów. Nigdy nie mieli z tym problemu. Już Casper o to zadbał. Działanie na dwa fronty miało swoje plusy.
W końcu dotarli na miejsce naszprycowani bronią wszelkiej maści specjalnie zamaskowaną, by jej nie wykryto. Ubrani byli w eleganckie ciuchy, a tak przynajmniej zdawało się gościom bankietu. W rzeczywistości to co mieli na sobie tylko dawało wrażenie garniturów. Mogli jednak szybko zerwać z siebie odkrywając swoje stroje, które mieli pod spodem. Rozdzielili się i chodzili teraz dwójkami tak, by mimo wszystko mieć ze sobą kontakt wzrokowy. Akcja która nastąpiła później nie była żadnym zaskoczeniem dla jego gangu. Gdy tylko rozpoczęło się zamieszanie jego gang przestał się skrywać za pingwinimi strojami. Casper zerwał z siebie garnitur i wyciągnął z nogawki karabin snajperski. Z kieszeni wyciągnął pistolet. Po niedługim czasie wszyscy znaleźli się przy podeście, gdzie stała już trójka ludzi.
Casper natomiast wszedł na podest obok trójki i kiwnął do nich głową. Wystrzelił w powietrze z karabinu, by uciszyć całe to towarzystwo. Jego twarz była zimna jak skała. Nie wyrażała żadnych uczuć. Tak jakby Casper nigdy w życiu nie posiadał żadnych uczuć. Obserwował poszczególne osoby. Niektóre z nich znał dość dobrze. Niektóre znał tylko ze swych inwigilacji. Niektóre jednak osóbki były mu znane wyłącznie z widzenia, bądź w ogóle ich nie kojarzył. Wśród tłumu znajdowały się piękne kobiety. Zbyt piękne, by mogły tak spokojnie stać w tym miejscu. Prawda była taka, że kobitki z Violatora były dobre, ale powoli zaczynały się nudzić. W końcu ile można patrzeć na te same cycki? Ile można dotykać tych samych pośladków? Dobra, Casper może i często bywał u Sabriel, i może się mu nie znudziła, ale nie mógł tego powiedzieć o swoich towarzyszach. Ciekawe co pani prezydent powie na taką małą orgię na moście? To by ją zapewne wkurwiło, bo nie ma innego słowa określającego jej stan psychiczny. Spojrzał na kamerę, która właśnie go nagrywała i mrugnął do niej. Co to oznaczało? Po czyjej w końcu stronie był Casper i jego świta? Czy był po stronie buntowników i lada moment zacznie zabijać ich karty przetargowe? Czy był po stronie Coin i zaraz to buntownicy będą padać jak muchy? Nie ruszał się ze swego miejsca. Czekał na odpowiedni moment.
Właściwie już padali jak muchy. Wystarczy zasiać panikę, a już wojna gotowa. Casper przyglądał się temu wszystkiemu z kamienną twarzą. Po prostu stał i obserwował w każdej chwili gotowy zareagować.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 3:43 am

Ludzie rzucili się w popłochu na odgłosy strzelaniny skupiając się w ciasnej grupce jak najdalej od mężczyzny, którego zdążyli już w myślach okrzyknąć „wariatem”. Ale nie tylko on jeden odważył się podnieść broń na cywili, bo kilku Kapitolczyków także podniosło strzelby i wycelowało w bezbronnych ludzi.
Cilia Loem oraz Nikola Tesla zostali porwani przez tłum i dzięki temu znaleźli się poza polem rażenia, czego nie można powiedzieć o Alecu Watersie, który postrzelony padł prosto na kruchą Cilię i przygwoździł ją do ziemi przy tym boleśnie unieruchamiając.
Zarówno Charlie Black czy Gwen Jassel nie uchroniły się przed pociskami, nie było dla nich ratunku. Natomiast Eric Vetter, który został postrzelony w pierś, jeszcze przez moment żył, jednak wykrwawił się błyskawicznie i jak się mogło wydawać– wyzionął ducha.
Jackson Blomwell poczuł, jak w jego podbrzusze eksploduje piorunującym bólem i padł na ziemię posyłając za sobą Nymirę. Capser Hastings natomiast ledwo uszedł z życiem, bo jeden z pocisków świsnął mu dosłownie ponad uchem, które, jak się mógł zaraz potem zorientować, krwawiło.  
Mathias le Brun mógł liczyć na ratunek od swoich kompanów i zaraz po płomiennej przemowie Sonei, do Melanie dorwało się kilku Kapitolczyków. Wycelowali w nią bronią i strzelili trafiając kolejno w brzuch, amię oraz kolano, wskutek czego Melanie automatycznie straciła przytomność osuwając się na Mathiasa.
Sonea Hastings jakkolwiek dobrych intencji by nie miała, wciąż znajdowała się w tłumie Rebeliantów i chwilę potem dwójka Kapitolczyków porwała ją za ciuchy, pozbawiła jakiejkolwiek broni i przytargała na sam środek całego placu. Kiedy ją puścili, jeden z nich, najwyraźniej młodszy i bardziej narwany, zamachnął się i kopnął dziewczynę, wciąż leżącą, w brzuch. Drugi, idąc śladem za kompanem, także nie żałował kolejnych dwóch ciosów kijem bejsbolowym.

Na scenie natomiast na moment zapadał spokój, trójka przedstawicieli powoli osunęła się w cień razem z Evelyn. Już nie stali na samym szczycie, nie krzyczeli do tłumu, a rozmawiali między sobą.
-Do kurwy nędzy, gdzie jest ta Garroway. Musimy COŚ zrobić, nie możemy stać z boku i patrzeć, aż w końcu wszyscy nawzajem się pozabijają.
-Oczywiście, mamy plan, ale nie wiemy jak ona chciała go… - kobieta nie dokończyła, bo jej starszy kompan przerwał jej w pół zdania.
-Gówno mnie to obchodzi, nie mam zamiaru czekać aż Coin wysadzi nas wszystkich w powietrze, słyszysz? Albo działamy, albo ja z tym kończę. Teraz.
-Hej, Noel, masz może jakiś lepszy pomysł? – młodszy, być może bardziej neutralny i mniej zdecydowany Kapitolczyk spojrzał na Evelyn – Wiesz w ogóle gdzie podziewa się le Brun?
-Oczywiście, wóz albo przewóz, dajesz mała – złośliwy uśmiech zakwitł na twarzy najstarszego i najbardziej porywczego z mężczyzn – Ile jesteś w stanie zrobić dla swojego chłoptasia-trybuta?
Evelyn Noel może myśleć, że to żart, ale chyba jako jedyna z obecnych na tyle dobrze zna Rose i Mathiasa, aby ocenić, jak oni postąpiliby na ich miejscu.


A więc do dzieła! Macie 24 godziny na odpis, zatem życzymy miłej zabawy i czekamy na rozwój wydarzeń, a liczymy na owocną współpracę. Przypominamy, że brak posta=brak reakcji. Oczywiście, jeśli zajdzie taka potrzeba, MG zareaguje wcześniej. Czekamy!

Evelyn Noel - jako że słyszałaś całą rozmowę, wiesz jaki jest plan. Od ciebie zależy, jak potoczy się bal i kto przeżyje, a kto nie. Mamy nadzieję, że podejmiesz właściwą decyzję!
Powrót do góry Go down
the pariah
Evelyn Noel
Evelyn Noel
https://panem.forumpl.net/t235-evelyn-noel
https://panem.forumpl.net/t250-evelyn-s-relations
https://panem.forumpl.net/t1297-evelyn-noel
Wiek : 23
Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 12:09 pm

Kolejny martwy trybut. Ev zerknęła na telebim i omal nie zemdlała, gdy zobaczyła na nim Bookera i konającego młodszego Crane’a… Z resztą, nie oszukujmy się, nawet nie zwróciła na drugiego większej uwagi. Skierowała szybko wzrok na tłum, gdzie zaczeły się z kolei dziac nieludzkie rzeczy. Pomijając sam fakt, że ktoś… nie, nie ktoś. Mathias zaczął strzelać do ludzi, to to ruszyło Kapitolińczyków, którzy rozpętali niezłe piekło. Poszły w ruch pistolety, kije i wszystkie możliwe kończyny. Ev patrzyła na to z coraz większym przerażeniem dopóki towarzysze nie zaciągnęli jej do kółka dyskusyjnego. Rozmowa nie poprawiła jej humoru, zwłaszcza, ze odnosiła się o ich głównego planu, który nigdy jej się nie podobał. Wiesz w ogóle gdzie podziewa się le Brun?
-Z tego co wiem, to stał tłumie i strzelał do niego. Więcej nie wiem. – Mruknęła. Ile jesteś w stanie zrobić dla swojego chłoptasia-trybuta? Zabolało ją to pytanie. Wlepiła wzrok w podłogę zastanawiając się, czy to wszystko ma sens. Coin może się nie poddać. Może wysadzić Arenę. I co wtedy? Po co będzie cały misterny plan, który opracowali naprędce pod wpływem furii? Z drugiej strony i tak zabrnęli już za daleko. O wiele za daleko, żeby teraz przeprosić i wyjść bez konsekwencji. Wiedziała, ze jeśli się nie zgodzi, to i tak wszystko dojdzie do skutku. Po prostu to czuła.
-Dużo.-Szepnęła. -To co robimy? – Powiedziała już głośniej podnosząc głowę i patrząc w oczy drwiącemu sobie z niej Kapitolińczykowi.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 12:23 pm

Gdyby było ciszej, zapewne usłyszałby Soneę. A tak widział tylko ruch ust, jej i Mathiasa. Gdyby był bardziej przytomny, rozpoznałby też emocje. Przerażenie, rozpacz, a po drugiej stronie odraza, rozczarowanie. Gdyby w ogóle myślał, wziąłby Nymirę na ramię i wybiegł, wskoczył do wody, oddalił się od miejsca strzelaniny. Problem polegał na tym, że Jacksonowi włączyła się teraz czerwona lampka, oznaczająca wojnę. A na wojnie trzeba było przede wszystkim walczyć. Oczywiście, oceniać, analizować, kalkulować też. Ale po pierwsze, nie zginąć.
Szkoda, że Jack pchał się właśnie jak najbliżej śmierci. Miał pistolet, ale strzelał na pewno więcej niż jeden człowiek. Kto by pomyślał, że przebieżka i powrót na most przyniosą tyle nieoczekiwanych zwrotów akcji. Nagły wybuch, poznanie siostry, spokojne picie drinka i rozważanie, czy nie warto by skoczyć do rzeki, a następnie piekło i strzelanina.
Nie wycofał się. Nie w momencie, w którym kolejni ludzie zaczęli padać na i tak zakrwawiony beton. Nie w chwili, w której stojący na podeście mężczyzna o mało nie oberwał w głowę. A następnie wnętrzności Jacksona przeszedł trudny do określenia słowami ból. Krzyknął i zachwiał się na nogach, dołączając do dywanu ciał pod nogami tych jeszcze nietrafionych.
- Musiałaś się dzisiaj przyplątać?! - wysyczał do Nymiry, która padła obok niego. Oczywiście nie była niczemu winna, ale znalazła się najbliżej.
Japierdolęzapomniałemjaktokurwaboli!!! - wrzeszczał w myślach, przypominając sobie jednocześnie ten straszny dzień. Dzień, w którym dotarli już do Kapitolu. Dzień, w którym byli bliscy zwycięstwa, gdyby nie pułapka. Przeżył, bo miał dobry refleks. Przed oczami stanęły mu obrazy porozrywanych ciał, rzeka krwi. Krew wpływała mu do nosa, ust, oczu, uszu... Odcinała od rzeczywistości. Nie był już nad Moon River. Unosił się to na powierzchni, to znów był przykrywany ciemną cieczą.
WEŹ SIĘ W GARŚĆ I RATUJ TYŁEK!
Kto to kiedyś mówił? Tak, jego dowódca. Poczciwy człowiek, którego ciałem przygnieciony był przez bite dwa dni. Dokładnie pamiętał wyraz jego twarzy. Przerażenie. Znak, że wobec śmierci wszyscy są równi. Nie ma odważniejszych, silniejszych.
Zamknął oczy, szykując się na najgorsze. Nie bał się. Naprawdę się nie bał. Ciemność i odległy szum pomagały mu się wyciszyć. I twarz. Smutna, ale uśmiechnięta twarz. Blond włosy. Kim była? Do kogo należała?
Już miał się poddać, pozwolić pochłonąć falom bólu, kiedy wreszcie ją poznał.
Z jego gardła wydobył się cichy jęk. Był w stanie się uratować. Był silny. Nie umierał. Nie teraz. Nie dzisiaj.
Zaciskając pięści podniósł się na kolana i spojrzał w górę, w gwiazdy. Ciche, stałe, niezmienne. Spokojnie przyglądały się masakrze. Przeklął pod nosem i trącił Nymirę. Przytomna. Tylko ją przewrócił. Naprawdę nie pragnął śmierci niewinnych ludzi za swoją niekompetencję.
- Wstawaj i w tył zwrot. Schylona, nie podnoś głowy. Jak tylko stąd wyjdziesz, biegnij. Nie oglądaj się - powiedział najbardziej stanowczo jak umiał. Patrzył, jak siostra wstaje i przerażona kieruje się we wskazanym kierunku. Na kolanach ruszył jej śladem. Szło mu znacznie wolniej. Kątem oka zauważył skuloną Soneę. Poturbowaną. Zacisnął usta, powoli przesuwając się do przodu.
Narada na podeście zupełnie go nie interesowała. Czuł ciepło na brzuchu, ale wolał nie patrzeć. Z trudem powstrzymywał się od skulenia na betonie, objęcia głowy ramionami i zatonięcia we wspomnieniach. Chory człowiek potrzebował psychologa.
Nie dam zrobić z siebie świra - podpowiadała mu ta mniej odpowiedzialna część.
Cóż, teraz nie pozostało mu nic innego jak ratowanie tyłka. Nie nadawał się na męczennika.
Powrót do góry Go down
the civilian
Nikola Tesla
Nikola Tesla
https://panem.forumpl.net/t3401-nikola-tesla
https://panem.forumpl.net/t3404-pan-tesla
https://panem.forumpl.net/t3403-nikola-tesla#54147
https://panem.forumpl.net/t3405-tesla
https://panem.forumpl.net/t829-nikola-tesla-i-eva-magnus
Zawód : Naukowiec

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 12:39 pm

Jak pandemonium, to na całego.

Porwał ich tłum, co z jednej strony niszczyło plan Nikoli, z drugiej zaś odciągało ich od strzałów. Przyciągnął do siebie Cilię, obejmując ją ramieniem. Dziewczyna wydawała się nieco przerażona i obezwładniona strachem i ogólną paniką, która z każdą kolejną sekundą wzrastała, tworząc pandemonium.
Byli na moście. Most miał barierki. Barierki… Barierki mogły mieć wady.
- Cilia, posłuchaj mnie – mruknął cicho. Wyszeptał kilka słów wprost do ucha panny Loem, po czym rozejrzał się uważnie. Dobrze. Nikt nie podsłuchiwał, nikt nie zwrócił uwagi na wysokiego mężczyznę i towarzyszącą mu kobietę. To oznaczało, że mimo wszystko będzie dobrze. Że mają szansę przeżyć. Doprowadził Cilię do miejsca, które już wcześniej zapamiętał. Jeden punkt barierki, skruszony, który dało się poszerzyć kopnięciem. Idealny.
Nagle wychwycił kątem oka znajomą twarz. Ktoś leżał na ziemi, narażając się na stratowanie. Ktoś, kogo zapamiętał. Ktoś, kogo spotkał całkiem niedawno… W kanałach.
- Trzymaj się tego filaru i nie puszczaj za nic. Zaraz wracam! – zostawił Cilię tylko na moment, by przedrzeć się przez tłum i dopaść leżącej dziewczyny.
- Witaj, Sunny – mruknął, uśmiechając się. Zaraz jednak uśmiech zamienił się w grymas zaniepokojenia. Była nieprzytomna, co nie wróżyło dobrze. Obmacał szczupłymi palcami głowę i kark dziewczyny, by ocenić potencjalne rany. Rany, których na całe szczęście nie było.
- Na bok, do cholery! – krzyknął na ludzi, którzy momentalnie rozstąpili się, robiąc mu przejście. Ostrożnie dźwignął Sunny i przeniósł ją przez wąskie przejście, jakie na kilka sekund zapewnił mu tłum.
Wrócił z powrotem do Cilii i nadal obserwował wszystko, co działo się dookoła. Pandemonium w najczystszej postaci. Uścisnął ramię dziewczyny i po raz kolejny szeptem przypomniał jej, co należy zrobić. Pogładził włosy Sunny, w nadziei, że zaraz się ocknie.
O, Boże, pozwól mi nas uratować, proszę. Dla Cilli. Dla Suny.
Dla Evy.

- Jesteś gotowa…? – zapytał cicho.
Złapał Sunny mocniej i przytulił do siebie dziewczynę. Stanął tuż na krawędzi, nie zwracając już uwagi na ten piekielny tłum i strzelaninę.
Jeden głęboki wdech.
Zawsze jest jakieś wyjście.
Skoczył z mostu, wprost w zimne otchłanie Moon River.
Powrót do góry Go down
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 1:16 pm

To był jeden z tych nielicznych momentów w życiu, w których wolałabym nie odzyskiwać przytomności.
Tak na dobrą sprawę, nie pamiętam nawet, jak ją straciłam. Kiedy cofam się myślami wstecz, widzę tylko tłum ludzi, który oddziela mnie i Pippina od siebie, poruszony... Właśnie, czym? Strzałami? Ale skąd strzały na wystawnym, oficjalnym bankiecie?
Nie wiem również, jak długo pozostawałam bez świadomości, leżąc gdzieś na uboczu. Kilka minut, pół godziny, godzinę? Ile czasu potrzeba, by luksusowe przyjęcie zamienić w chaotyczną mieszaninę ciał, przesyconą zapachem krwi i strachu?
- Nikola? - usłyszałam gdzieś nad sobą dziwny, zachrypnięty głos, dopiero po chwili orientując się, że należał do mnie. Wydawał się oderwany od rzeczywistości, tak samo jak rozmazana twarz mężczyzny, niby nieznajoma, ale gdzieś już wcześniej widziana, skoro mózgowi udało się dopasować do niej imię. Tylko gdzie? - Co się dzieje?
Czy wciąż leżałam, czy może stałam już na własnych nogach? Nie potrafiłam tego stwierdzić. Wydawało mi się, że przebywam w pozycji poziomej, ale moja głowa znajdowała się wysoko nad ziemią. Muzyka gdzieś zniknęła, zastąpiona przez nieprzyjemną kakofonię krzyków, kolejnych wystrzałów i ludzkiego płaczu. Przez moment wydawało mi się, że znowu znajduję się w bombardowanej Trzynastce, słyszę pękający sufit i ostatnie słowa przygniecionych tonami betonu ofiar.
- Musimy się... dostać do schronu - mruknęłam, całkowicie bezsensownie, ale chyba wciąż nie udało mi się do końca opuścić błogiego stanu nieświadomości. Najprawdopodobniej mogłabym, ale... cóż, nie chciałam. Mój umysł zdawał się instynktownie przeczuwać, że nie czeka mnie tam nic dobrego i zdecydował się podarować mi kolejne cenne sekundy półsnu.
- Jesteś gotowa?
Znów ten głos, jednocześnie znajomy i nieznajomy, przebijający się przez upiorne tło. Gotowa na co? Zmusiłam się do otworzenia oczu, ale to, co zobaczyłam, nie stanowiło odpowiedzi na żadne z moich pytań. Skrawek zasnutego chmurami nieba, materiał czyjejś marynarki. Czym był ten dziwny świst? Czy należał do wiatru, którego jednak w żaden sposób nie mogłam poczuć na policzkach, czy naprawdę wywoływały go przelatujące gdzieś obok kule?
Nie zdążyłam się dowiedzieć.
W następnym momencie trzymający mnie mężczyzna zrobił krok w przód, a mnie porwało dziwne uczucie nieważkości, kiedy zniknęła podtrzymująca nas konstrukcja.
Gdyby to był sen, zapewne w tym momencie bym się obudziła. Niejednokrotnie śniło mi się spadanie, przez chwilę więc wręcz czekałam, aż ocknę się w moim własnym łóżku. Tym razem było jednak inaczej. Minęła kolejna sekunda. I następna. I kiedy zaczęło mi się wydawać, że już na zawsze pozostanę w tym niebycie, uderzenie porażającego zimna na dobre przywróciło mi jasność myślenia.
Powrót do góry Go down
Casper Hastings
Casper Hastings
https://panem.forumpl.net/t1962-casper-hastings#24751
Wiek : 20 lat
Zawód : płatny zabójca
Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 1:18 pm

Świsty, huki i inne takie. Panika. Chaos. Jak dawniej podczas rebelii. Śmierć wokół, krew wokół. Nagle usłyszał świst obok swego ucha, a chwilę później poczuł jak ciepła ciecz spływa po jego uchu. Podniósł rękę i jakby w zwolnionym tempie sprawdził co z uchem. Krwawiło. Trudno byłoby się nie zorientować. Krwawiło, aczkolwiek zdawało mu się, że jest całe. Może tylko górna część gdzieś się zagubiła, ale poza tym było całe. Niewiele brakowało, a miałby tą kulkę w płacie skroniowym, co albo by go zabiło, albo uszkodziło. Liczyłby wtedy na pierwszą opcję. Wolał śmierć niż niemożność podejmowania decyzji lub niemożność panowania nad własnymi kończynami.
Długo się nie zastanawiał nad swoim żywotem i skutkami wbicia się kuli w mózg, bowiem jego oczy ujrzały coś czego oglądać z pewnością nie chciał dłużej niż to koniecznie. Sonea. Jego Sonie. Widział jak dwójka Kapitolińczyków porywa ją i targa na środek placu.
Casper nie miał wiele czasu. Wiedział co się szykuje, więc czym prędzej zeskoczył z podestu i ruszył ku dwójce napastników. Wraz za nim szedł jego przyjaciel i dwójka bliższych kompanów z gangu. Reszta gangu zajęta była już odpieraniem ataku.
- Spierdalać! - Warknął do dwójki mężczyzn, którzy najwyraźniej bardzo zadowoleni byli z bicia dziewczyny. - Ona jest moja! - Uśmiechnął się obrzydliwie jakby miał bardzo niecne zamiary w stosunku do Sonei. Jego kompani zatrzymali dwóch narwańców i stali teraz pomiędzy Soneą, a nimi. Casper podszedł do siostry i szybkim ruchem postawił ją na nogi, by za chwilę odwrócić ją plecami do siebie, przycisnąć do swego ciała i zacisnąć przedramię na jej szyi. Drugą ręką celował w jej skroń bronią.
- A teraz kochana pokażesz nam co za skarby skrywasz pod tymi rzeczami. - Warknął na tyle głośno, że niedoszli mordercy jego Sonie usłyszeli każde wypowiedziane przez Caspera słowo. Wyglądał jakby miał w planach seksualnie wykorzystać dziewczynę co najwyraźniej spodobało się tym debilom.
- A wy! Znajdźcie sobie inne dziewki. - Chciał jeszcze dodać: "Należy wam się po tym celibacie", ale się powstrzymał.
Trzymał mocno swoją siostrę, by nie osunęła się na ziemię przypadkiem. Uderzenia kijem bejsbolowym z pewnością nie były niczym przyjemnym. Wiedział o tym doskonale. Miał już kiedyś okazję doświadczyć tego. To było jeszcze, gdy był nieszkodliwym dzieciakiem...
Potrzebował strachu Sonei. Potrzebował jej przerażonych oczu, bo inaczej reszta Kapitolińczyków zacznie podejrzewać, że on wcale nie jest z nimi. Nie trzymał już broni przy jej głowie. Potrzebował żywą Sonię, a nie martwą, a tym bardziej nie potrzebował, by oboje byli ranni. Począł obserwować otoczenie. Chwilę później dołączył do niego przyjaciel z bronią. Teraz będzie im łatwiej się bronić przez przypadkowymi osobami, które postanowią "ratować" Soneę. Nie mógł dopuścić do tego, by ich zaatakowano. Powoli przemieszczali się w stronę podestu, by mieć z choć jednej strony ścianę, która zapewni im jakąś formę ochrony. W końcu atak z trzech stron to nie to samo co z czterech.
Kątem oka zauważył, że niektórzy skaczą do wody. Przydałoby się ostrzeliwanie ich, ale nie to teraz było najważniejsze dla blondyna.
Powrót do góry Go down
the victim
Cilia Loem
Cilia Loem
https://panem.forumpl.net/t1941-cilia-loem
https://panem.forumpl.net/t1182-cilii
https://panem.forumpl.net/t1307-cilia-loem
Wiek : 20
Przy sobie : W PLECAKU: butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka // PRZY SOBIE: Leki przeciwbólowe

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 5:02 pm

Choć sam skok nie trwał długo, Cilii zdawało się że leci w dół bez końca. Niemal od razu, gdy rzucili się do wody, uświadomiła sobie, że przecież bardzo słabo pływa. Co się stanie, jeśli utonie? Albo jeśli zaczną strzelać do wody i trafią w uciekinierów?
Jak dobrze, że w tym tłumie spotkała akurat Teslę. Gdyby nie on, kto wie, co by się działo. Kiedy przewrócił się na nią trafiony czyjąś kulą mężczyzna, Cilia doznała kilku obrażeń. Uderzyła się w tył głowy i była prawie pewna, że skutki upadku będzie odczuwała przez dłuższy czas. Całe szczęście była wolontariuszką w szpitalu i dobrze wiedziała, że od takich urazów nie stanie się nic poważnego. Poboli i przestanie. W gorszej sytuacji byli ranni i ci, których dosięgnęły naboje strzelających i którym nikt nie mógł pomóc. Cilia miała nadzieję, że na moście są lekarze i inni potrafiący udzielić pierwszej pomocy. Teraz jednak zapewne każdy myślał tylko o ratowaniu samego siebie i nikt nie przejmował się leżącymi na ziemi ciałami.

Woda była lodowata, ale czego innego można było spodziewać się zimą? Dobrze że mimo niskiej temperatury tafla nie była zamarznięta. Wtedy z ucieczką mogłoby być gorzej - stąpanie po kruchym podłożu z pewnością skończyłoby się źle, a nurkowanie pod lodem nigdy nie miało pozytywnych efektów. Miała nadzieję, że Nikola wie co robi i dokąd zmierzać. Trzeba było wypłynąć na brzeg, ale nie należało to do najłatwiejszych zadań. Cilia dawała sobie jakoś radę z utrzymywaniem się na powierzchni, chociaż wszystko ją bolało, a panika wciąż próbowała wziąć górę nad rozumem. Tesla trzymał jakąś dziewczynę, której również chciał pomóc. Nie było z nią chyba najlepiej, pewnie gdyby została na moście, szybko by zginęła - czy to od kuli, czy to pod stopami przerażonego tłumu.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 5:57 pm

Chciał krzyknąć, wyzwać ją od najgorszych, bo wiedział, że cokolwiek się wtedy stanie, to będzie ostatnia rzecz, jaką w życiu dane będzie mu zrobić. Ale wciąż stał tam, niczym kołek, i słuchał jej słów ni to z obojętnością, ni to z przejęciem. Jego umysł odpierał fakt, że to co usłyszał, może w jakikolwiek sposób wiązać się z prawdą, a jednocześnie sam pragnął, aby rzeczywistość nie była taka, na jaką wygląda? Pozostaje więc gruntowne pytanie: dlaczego? Jakkolwiek często by jej nie widywał, zawsze interpretował ich znajomość jako swego rodzaju rozrywkę a jednocześnie coś naturalnego, akceptował przywiązanie, którym ją obdarzał, ale wątpił, zawsze wątpił, aby ich rozstanie w jakikolwiek sposób go poruszyło. Wtedy myślał jeszcze racjonalnie, wtedy doskwierał mu niepokój, kiedy nie wracała w nocy, a rankiem otrzymywał idiotyczne usprawiedliwienie i musiał je przyjąć do wiadomości, choć nijak mu się podobało. Irytował się, kiedy spotykała się z kimś innym, bywał śmiertelnie zazdrosny i ukazywał to po wielokroć, ale nigdy nie sądził, że ta znajomość byłaby w stanie złamać mu serce, bo tak naprawdę nigdy jej do końca nie zaufał, a może… po prostu wmawiał sobie, jak całe to pieprzone życie, że wciąż jest obojętny, że przecież niczego nie ma, nie będzie, że to uczucie, o ile jakiekolwiek to tylko jednostronne. Ale nie potrafiłby jej zostawić, czy to bez pożegnania, ot tak, bo wiele razy po prostu odchodził, nawet kiedy słowami, które nie miały być pożegnaniem a obietnicą było „kocham cię”. W tym przypadku ograniczał się do zwykłego uśmiechu, kilku komplementów i oczywistego i tradycyjnego tekstu „jesteś najlepsza”, które w jej obecności nabiera innego i całkiem odmiennego znaczenia. Pozostawało więc pytanie – czy ją kochał? Nawet jeśli tak, to on nie potrafiłby tego w jakikolwiek sposób nazwać, odpychałby od siebie prawdopodobne podejrzenia i wciąż upierał się przy wersji, że to tylko przyjaźń. Głęboka i prawdziwa.
Patrzył się na nią z przerażającą pustką i jednocześnie ukłuciem, które powoli znikało z rozwojem sytuacji. Kiedy skończyła mówić, a każde jej słowo było dla niego wiecznością, nastała długa cisza dla Mathiasa le Brun. Podstawowe cholerne pytanie – co teraz chcesz zrobić? Uratować ją? Uratować siebie? No oczywiście, i tak jesteś stracony, jeśli nie teraz to umrzesz jutro w jakieś porzyganej łazience z amfetaminą krążącą w żyłach. To się nazywa złoty strzał. I nieważne, czy przeciągniesz swój żywot o jeszcze kilka dni, o miesiąc, o rok, w końcu i tak wszyscy pomrą, czy to z zimna czy to, jak le Brun, na głupotę. Problem, który zdążył już go przerosnąć, tego niedojrzałego Kapitolczyka rzucającego się z motyką na słońce, rozwiązał się sam przy udziale osób trzecich. Ale to tylko kolejny dowód, że nie potrafił zaradzić niebezpieczeństwu oraz paraliżującemu go przerażeniu. A co jeśli strzeliłaby do niej? Nie od niego, do niej. Nie zrobiłby nic, nie byłby nawet w stanie, bo dłoń, która krępowała jego rękę dodawała mu ulgi, jakby przeświadczyła o tym, że nie może nic na to poradzić, stanowiła głupie usprawiedliwienie na jego bezczynność.
Poczuł ciężar na swoich plecach i jak uścisk na nadgarstku zelżał. Obrócił się i przez moment trzymał nieprzytomne ciało Melanie w swoich ramionach, kiedy powinien je upuścić i znaleźć Soneę, bo jego myśli wciąż ku niej krzyczały, a on sam pragnął jeszcze raz ją zobaczyć się i upewnić, że wszystko jest dobrze nawet jeśli w tym konkretnym momencie życia je nienawidził. Jednak uklęknął i odłożył ciało kobiety na ziemię, wyjął z jej dłoni pistolet i wyprostował się spoglądając na nią. Czuł krew na swojej koszuli, na twarzy i dłoniach, ale nie przejął się tym. Cofnął się o krok i wycelował w kobietę, w miejsce, w którym miał znajdować się serce, bo nigdy nie lubił, jeśli nie musiał, oglądać widoku rozbełtanego na ziemi mózgu. Wypuścił ze świstem powietrze i… strzelił. A potem na chwilę zamknął oczy, odwrócił się i ruszył powoli w kierunku zamieszania w samym centrum. Widział dwóch mężczyzn, przed oczami mignął mu także kij bejsbolowy i jakiś blondwłosy mężczyzna.
-Gówno ci pokaże – rzucił ostro ważąc pistolet w dłoni. Nie miał kolejny raz ochoty go używać, ale obawiał się, że będzie musiał. Powoli i dokładnie wycelował w twarz mężczyzny – To nie jest jakiś pieprzony cyrk, odstaw ją idioto i zajmij się sobą – dodał po chwili mrużąc oczy i skupiając swój wzrok jedynie na twarzy blondyna, choć w rzeczywistości myślami był tuż przy pistolecie przystawionym do głowy Hastings. Co z tego, że na usta cisnęło mu się najprostsze i najbardziej pospolite słowo „proszę”, co z tego, że tak bardzo chciałby być na jej miejscu.
Co z tego. Jest tylko ćpunem i kłamcą, który prawdę ukrywa nawet przed samym sobą.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 EmptyNie Paź 20, 2013 6:51 pm

Jacksonowi mogłoby się wydawać, że wszystko pójdzie jak po maśle, ale zrobił zaledwie kilka kroków, a paraliżujący ból nie pozwolił mu iść dalej i upadł na kolana. Natomiast plama krwi na jego ubraniu nadal rosła w zastraszającym tempie. Chyba należałoby zatamować krwotok.
Nikola, Cilia i Sunny skoczyli w tym samym momencie, kiedy rozległy się pojedyncze strzały w ich kierunku. Jednak Kapitolińczycy za późno zorientowali się, że coś idzie nie po ich myśli. Zaledwie kilka sekund potem trójka uciekinierów uderzyła w ciemną taflę wody i na moment pochłonęła ich ciemność. Szok wywołany drastyczną zamianą temperatury sparaliżował Cilię, która powoli zaczęła iść na dno, kiedy cała trzęsąca i ledwo utrzymująca się na powierzchni dwójka wypłynęła nad wodę. Nie wszystko jednak wydawało się takie idealne, bo Nikola zorientował się nagle, że znajduje się w bladej otoczce czerwonej cieczy, prawdopodobnie jego krwi. Mimo to jednak nie czuł póki co bólu, jedynie przerażające zimno.
Kiedy Casper chwycił Soneę, kilka osób wycelowała w niego bronią ostrzegawczo, jednak póki co nic nie zrobiła. Powód był prosty – nie brał udziału w misji, jednak wciąż pochodził z Kwartału. Czyżby szpieg lub zdrajca?

-Dużo – kobieta wymówiła to słowo z jawną drwiną, uśmiechnęła się do Evelyn ironicznie i cofnęła podnosząc od góry ręce – W porządku! Jak młoda powiedziała, tak robimy! No, no, do roboty!
Mężczyźni na moment zeszli ze sceny, została tylko ona i Evelyn, sam na sam. Dziewczyna wyprostowała się i posłała swojej towarzyszce jeszcze szerszy uśmiech. Chwyciła ją za ramię i wyprowadziła na sam środek sceny.
-Drodzy państwo! – wykrzyknęła od mikrofonu szeroko uśmiechnięta idealnie podkreślając swój Kapitoliński akcent – Zachowujcie się! Ogląda was cały Kapitol – znów ten szeroki i niegdyś perfekcyjny uśmiech – Dlatego właśnie zamierzamy przedstawić naszym widzom kogoś wyjątkowego! A oto, przed nami… - wyrzuciła ręce w górze i na moment odwróciła się do Evelyn cicho odzywając – miej się na baczności – chwila ciszy minęła – Państwo Syfried! Żona i dwie najukochańsze córki naszego cudownego organizatora Igrzysk! – zaklaskała w dłonie z entuzjazmem, kiedy na scenę została wywleczona jedna starsza i odziana w modny płaszcz kobieta, a także dwie młodsze i prawdopodobnie czternastoletnie dziewczynki. Dwóch mężczyzn, którzy przed chwilą przemawiali, dali znak Kapitolińczykom, którzy wyprowadzili zakładniczki na sam środek. Jeden z nich zajął miejsce dotychczas stojącej przy mikrofonie kobiety i dodał z nieco mniejszym entuzjazmem – Syfried, masz MINUTĘ na zakończenie tych cholernych Igrzysk, inaczej całą twoją szczęśliwą familię czeka spotkanie z piekłem. MINUTĘ OD TERAZ!
Potem odwrócił się w stronę swojego młodszego towarzysza, towarzyszki i Evelyn.
-Niech tylko nikt tego nie spieprzy, błagam – wyszeptał gorączkowo.


Macie minutę.

Nie, nie na odpis, oczywiście...! Wszystko co zrobicie do kolejnego odpisu MG zmieści się w przeciągu minuty zatem - czekamy 24 godziny i w razie potrzeby - zareagujemy wcześniej!
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Odbudowany most - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Odbudowany most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 13Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Next

 Similar topics

-
» Odbudowany most

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Moon River-