IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Odbudowany most - Page 12

 

 Odbudowany most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... , 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPią Maj 03, 2013 3:17 pm

First topic message reminder :





Po wybuchu i całkowitym zniszczeniu mostu nad Moon River, władze zdecydowały nie oddawać go ponownie do użytku samochodów. Zamiast odnowić stalową, nowoczesną konstrukcję, zbudowano coś w stylu drewnianej kładki, co prawda wciąż łączącej dwa brzegi, ale przeznaczonej tylko dla pieszych. Wzdłuż traktu znajdują się wkomponowane w most ławki i kosze z kwiatami, a na samym środku stoi ogromna tablica pamiątkowa, zawierająca nazwiska i zdjęcia ofiar katastrofy oraz nieżyjących trybutów 75. Głodowych Igrzysk. Konstrukcję oświetla sto sześćdziesiąt osiem żaróweczek, symbolizujących sto czterdzieści osiem poległych w zamachu, oraz dwudziestu zawodników krwawego turnieju.


Pamiętacie jak kiedyś wyglądał most?
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySob Mar 28, 2015 12:15 pm

Biedak niezbyt zdziwił się formułce wypowiedzianej przez mężczyznę. Wiedział, że – prędzej czy później – zorientuje się, ze coś tu nie gra, wywęszy podstęp. To było coś zdecydowanie nieuniknionego. W końcu jak inaczej mogłoby być? Przecież podchodzi do nich kolejny już menel, prosząc o to samo. Zwłaszcza, że prosi tymi samymi słowami, w takim samym tempie, z dodatkiem identycznej gestykulacji. Odwrócił się na pięcie, by upozorować odejście, jednak nie odszedł. Z dość głębokiej kieszeni spodni wyjął scyzoryk, otwierając go jednym ruchem nadgarstka ręki w której dzierżył ów przedmiot. Złapał kobietę w pasie, odsuwając ją czym prędzej od jej towarzysza. Przyciągnął sobie jej na oko dwudziestoletnie ciało do siebie, trzymając w talii. Przyciskał sobie te kobiece ciało ręką, a drugą dłonią przyłożył ostrze scyzoryka do jej szyi.
- Dawaj pan pieniądze, jeżeli chcesz, by ta laleczka wyszła z tego żywa.
Menel uśmiechnął się, odsłaniając rząd żółtych oraz miejscami znacząco popsutych zębów. Kiedy towarzysz rzekomej „laleczki” przybliżał się, biedak odchodził od niego, idąc tyłem. W końcu przycisnął nieco ostrze do szyi kobiety. Popłynęła strużka czerwonej cieczy o metalicznym zapachu i smaku, jednak nie zabiło to jej, gdyż była to zbyt płytka rana.


Dwa.
Powrót do góry Go down
the civilian
Robert Davenport
Robert Davenport
https://panem.forumpl.net/t2563-shannon-delaney
https://panem.forumpl.net/t2592-pink-panthera#37279
https://panem.forumpl.net/t2591-shannon-delaney#37275
https://panem.forumpl.net/t3396-robert-davenport#53719
Wiek : 27
Zawód : bibliotekarz, hacker
Przy sobie : laptop, pendrive
Znaki szczególne : czasem okularki na nosie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySob Mar 28, 2015 11:59 pm

Robiło się wietrzniej czy mi się wydawało? Większy chłód z pewnością odczuwałem, gdyż zaszło te miłe słoneczko, które nadal dawało spacerowiczom co nieco ciepełka. Helen zaś... Helen zaś jakimś dziwnym trafem nie stała już obok mnie ściskana za rękę. Nie miałem pojęcia jakim cudem, ale dziwny menel wyrwał mi ją i zrobił z niej zakładnika, któremu teraz przystawiał nóż do szyi. Mógłbym rzec, że to było dziwne, że ta cała sytuacja też była przerażająca, jednakże... Dziwnym, tak naprawdę, było to, że zachowywałem spokój, stojąc bezpośrednio naprzeciwko rozgrywającej się tej całej szopki, widząc dokładnie kropelki krwi, które pojawiły się na tej delikatnej szyi. Chustka nie ochroniła jej bladości... Czerwień pięknie zabarwiła biel jej skóry. Melodia.
Chciałem unieść ręce i jakoś załagodzić tego mężczyznę. Weź, proszę, nie rób jej krzywdy. Nie mam przy sobie pieniędzy, ale mogę iść do bankomatu i ci je wyciągnąć... Chciałem przez sekundę. Mój mózg zaczął jednak chodzić na dziko przyspieszonych obrotach, czując chyba adrenalinę czy coś, i w głowie układałem już sobie prędko kolejny plan, wykorzystując swą twarz erotomana, którym po części byłem.
Koleś, ogarnij. Nie noszę przy sobie gotówki  po mieście o tak późnej porze – stwierdziłem na start, nie wahając się nawet przez chwilkę. Mknąłem, jak gdybym naprawdę był takim wyluzowanym bezuczuciowcem. Ton miałem lekko prześmiewczy, kpiący. – I z pewnością byłbym teraz niemożliwie przerażony, gdyby panna, którą chcesz właśnie ciąć na oczach świadka, czyli mnie, była dla mnie ważna. Sorry, kolego, ale muszę cię rozczarować. To całe przedstawienie z miłym koleżką, o którym zapewne opowiedzieli ci twoi kumple, było jedynie dlatego, by ją zaciągnąć do łóżka. I szło mi genialnie, póki się nie pojawiliście... Co za niesmak. Chyba jestem nawet o to zły – stwierdziłem, przejeżdżając niezadowolony powolnie językiem po swojej górnej wardze. Zacmokałem nawet, by zaraz  się głośno roześmiać.
I to nie koniec waszych problemów, kolego. Jeśli w tej chwili nie puścisz tej panny, to zwalą się na ciebie i tych twoich cwanych koleżków niezłe kłopoty. Wiedz, że jestem Strażnikiem, który jeszcze dwie godzinki temu miał na sobie zacny biały mundurek i który w razie zagrożenia może ci sprzedać kulkę prosto w czoło. Bo broń mam oczywiście non stop przy sobie ze względu na takich jak ty. – Musiałem być kimś więcej. Fotograf z pewnością nie potrafił sobie tak sprawnie radzić ze stresowymi sytuacjami. Może byłem rządowym agentem? Szpiegiem? Płatnym mordercą?
Jeśli ją zostawisz, pozwolę wam odejść. Jeśli ją zabijesz, zginiesz też ty... Albo jeśli nas zabijesz, to macie cholernie przechlapane. Koledzy z pracy nie odpuszczą. Ci wyżej, z rządu, też nie. Wybieraj – rzuciłem stanowczo, wskazując na niego palcem. Stres, strach – powinien poczuć się zdeptany, mało ważny w moich czach. Byłem Strażnikiem Pokoju w tej chwili i miałem wyjebane na jego życie. Och, tak!
Powrót do góry Go down
the civilian
Helen Favley
Helen Favley
https://panem.forumpl.net/t2318-tabitha-gautier
https://panem.forumpl.net/t2322-tabbstytutkowe-biznesy
https://panem.forumpl.net/t2319-tabitha-gautier
Wiek : 20
Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove'
Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie
Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi
Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Mar 29, 2015 3:38 am

To było prawdziwie absurdalne. W jednej chwili stała jeszcze u boku Roberta, trzymając go kurczowo za rękę, by już w następnej poczuć szarpnięcie i zapach, który sprawił, że zachciało jej się wymiotować. Całe szczęście, w przeciągu ostatnich kilku godzin nic nie jadła… Iiii… I chyba jeść już chwilowo nie planowała, bowiem dotyk paskudnych męskich łap napawał ją takim obrzydzeniem, że aż obawiała się utraty żołądka z tego wszystkiego. Dosłownie, jak gdyby miała go zaraz wypluć z siebie wprost na most. A jak wiadomo – bez żołądka z jedzenia nici.
Cóż, myśli tego typu brzmiały głupio nawet dla samej Helen, jednakże nie mogła nie roześmiać się z ich powodu. Histerycznie roześmiać, ratunku-Robert-zrób-coś-bo-zaraz-totalnie-oszaleję roześmiać. Dosłownie takie mordunku, ratują!, gdy wcale nie było jej do śmiechu. Bała się za to jak mało kiedy, ha!, jak praktycznie nigdy wcześniej, albowiem to był pierwszy zapamiętany przez nią raz, gdy wpadła w tarapaty tego typu. Unieruchomiona nie tyle, co przez… Menela, bo na miano biedaka to on już nawet u niej nie zasługiwał, a przez własne ciało, które jakby zastygło w niemocy. Gdyby nie to, zapewne zaczęłaby się wyrywać, zaczęłaby kopać, ale teraz zwyczajnie czuła, że nie jest w stanie. A później było już tylko gorzej.
(…)gdyby panna, którą chcesz właśnie ciąć na oczach świadka, czyli mnie, była dla mnie ważna. Sorry, kolego, ale muszę cię rozczarować. To całe przedstawienie z miłym koleżką, o którym zapewne opowiedzieli ci twoi kumple, było jedynie dlatego, by ją zaciągnąć do łóżka. I szło mi genialnie, póki się nie pojawiliście... Co za niesmak. Chyba jestem nawet o to zły (…). Rozległo się w powietrzu, ani myśląc opaść gdzieś tam, gdzie mogłoby zostać zapomniane. O nie! Słowa Roberta, wypowiedziane na dodatek tym tonem, raz po raz rozbrzmiewały w uszach Favley, która wyraźniej osunęła się na agresora, mając jakby nogi z dodatkowo rozmiękczonej waty.
Jak już była mowa, Helen zaliczała się do grona osób naiwnych, niewinnych, ale nie skrajnie głupich czy kompletnie bezrozumnych, by nie pojęła aż tak otwartego przesłania, jakie dotarło do niej z wypowiedzi Davenporta. Wciskał jej ładnie opakowany kit, udawał kogoś, kto jest miły, kto ją rozumie, gdy tak naprawdę myślał tylko o wykorzystaniu jej, aby następnie zapewne bez wahania ją porzucić. Nie pojmowała takich ludzi, nie chciała ich zrozumieć, albowiem kierowali się oni tym rodzajem pierwotności, jaka niejako pozbawiała ich, przynajmniej w jej oczach, części człowieczeństwa. A pomyśleć, że nie tak oceniała tego człowieka! Że dała mu się dotykać, że pozwoliła mu korzystać z aparatu, że śmiała się razem z nim i była skłonna pójść gdzieś do kawiarni w jego obecności!
Słysząc dalsze zdania, które wypływały z ust Roberta, nadal nie wykonała żadnego ruchu, jaki miałby na celu wyrwanie się z uścisku bezdomnego. Ten zaś dodatkowo zaczął przyciskać jej nóż mocniej do szyi, powodując tym samym piekący ból skóry dziewczyny w miejscu, gdzie została ona rozcięta wątpliwej czystości ostrzem. Cóż, mimo braku logicznego myślenia w tym momencie, przez głowę przeleciała jej myśl o dezynfekcji rany… Zastąpiona stwierdzeniem, że miała w tej chwili dużo gorsze problemy niż możliwość wdania się zakażenia w zranione miejsce. Z chwilą, w której Davenport kończył swój monolog, gwałtownie odrzuciła głowę, chcąc z całej siły walnąć jej tyłem w nos menela, który trzymał ją od tyłu w pasie i przyciskał do siebie. Jednocześnie również spróbowała go kopnąć, odnajdując w sobie siły, o których nie miała pojęcia. Cóż, w końcu Helen Favley ponoć nigdy nie miała okazji walczyć o przeżycie w getcie… Ponoć…
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Mar 29, 2015 10:27 am

Menel, słysząc że mężczyzna jest tak naprawdę Strażnikiem, przestraszył się. Jednak mimo wszystko nie puścił dwudziestolatki. Zagwizdał głośno, a wtedy zbiegli się pozostali biedacy. Pojawili się na miejscu w mgnieniu oka, powalając rzekomego Strażnika na ziemię. Jeden trzymał go za ręce, drugi za nogi, trzeci zaś usiadł mu na brzuchu. Śmiali się szyderczo. Jedną z najgorszych odmian śmiechu. A główny jak na ten moment agresor wciąż trzymał „laleczkę”, nie odsuwając  noża od tej młodziutkiej szyi. Nie zważał na jej próby samoobrony. Była zbyt delikatna, by wyrządzić mu krzywdę. Jakąkolwiek. W końcu zaśmiał się i on.
- To jak będzie, wielki, potężny strażniku? - kpił z niego, uwydatniając ostatnie dwa słowa, wypowiedziane ze sporawą dawką jadu i sarkazmu. Dodatkowo napluł mu na twarz.


Dwa.
Powrót do góry Go down
the civilian
Robert Davenport
Robert Davenport
https://panem.forumpl.net/t2563-shannon-delaney
https://panem.forumpl.net/t2592-pink-panthera#37279
https://panem.forumpl.net/t2591-shannon-delaney#37275
https://panem.forumpl.net/t3396-robert-davenport#53719
Wiek : 27
Zawód : bibliotekarz, hacker
Przy sobie : laptop, pendrive
Znaki szczególne : czasem okularki na nosie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Mar 29, 2015 5:17 pm

Mówiłem stanowczo do mężczyzny, który trzymał Helen tuż przy sobie, więc dziwnym by było, gdyby nie słyszała moich słów. Oczywiście, mogła je próbować wyprzeć, uznać, że to wcale nie prawda, że świat jest lepszy i mnie usprawiedliwić – pewnie to nawet mogło się wydarzyć w jej główce, zważywszy na jej niewinność, która nawet w tej chwili oświetlała niezwykłą jasnością most. Niewinność, którą pragnąłem uratować, nim stanie jej się coś o wiele gorszego niż drobna rana zadana, Los jeden wie, czym. Niewinność, której twarz zmieniła się diametralnie, gdy pojęła sens mych słów. Gdyby panna była dla mnie ważna – musiało ją to ukłuć boleśnie, było w sumie to widać.
Mnie zaś boleśnie ukłuło, gdy moja gra i między innymi też obraza osoby Helen, na nic się zdała. Nie miałem pojęcia, co poszło nie tak. Widziałem na jego twarzy niepewność, zawahanie, strach. Myślałem, że odpuści i odejdzie sobie, jednakże on zagwizdał. Przewidziałem, co się teraz wydarzy. Przybiegną do nas pozostali. Ciekawe, ile ich tam było i co zamierzają zrobić... Chyba nie wykorzystają biednej Helen, każąc mi na to patrzeć? Rany, musiałem sobie załatwić broń i poznać swoją przeszłość. Równie dobrze oni mogli znać Nicholasa Oswalda Rossera, wiedząc też, że wcale nie jest on Strażnikiem.
Wszystko działo się chyba w ułamku sekundy. Nie widziałem ich, nie mogłem nawet spojrzeć im w twarze, określić ich wieku, budowy ciała, ocenić ewentualne ich umiejętności. Po prostu nie było mi to dane, mimo że wzrok miałem wbity w kierunek, w którym się znajdowali. Nie, to nieistotne. Nieistotne...
Nim zdołałem choćby ruszyć ręką, ta mikrosekunda minęła, ja zaś zostałem powalony i przygnieciony. Śmiałbym się, że dzieci postanowiły przygwoździć wujaszka Robercia do podłogi, całą grupką rzucając się na mnie, obsiadając mnie i chichocząc, gdy myślałyby, że mnie zniewoliły. To jednak nie były dzieci, to byli rośli mężczyźni, nieco wychudzeni z powodu bezdomności i zapewne diety polegającej na spożywaniu wiadomo jakiej cieczy. Choć też się śmiali... zapewne przez odurzający alkohol, który ruszał pupami ich krwinek. I w lewo, i w prawo, i znów w lewo, i znów...
Ej, czy wy chcecie odbyć ze mną stosunek seksualny? Mogłem zaprosić was do swojego łóżka... Może nie jest ono największe, ale byłoby nam wygodniej, chłopcy – rzuciłem, mając ochotę włączyć muzykę i potańczyć sobie nieco melancholijnie na środku pokoju, mając w objęciach... Helen. W ciemnościach oświetlanych jedynie świeczkami... Mnóstwo świeczek, wino, płatki róż i cudowna melodia, która głaskałaby czule nasze serca. Westchnąłbym lekko, moje westchnięcie delikatnie, niczym piórko, opadałoby sobie na podłogę, ja zaś przeszedłbym do szeptania pani mego serca, jaką to cudowną istotką jest, że jest niesamowicie piękna i przeuroczo niewinna. Tak, pragnąłem zostać jej osobistym księciem.
Tak naprawdę... Cholera, niech was diabli i wszyscy sadyści! Helen, tak naprawdę... Kocham cię, Helen! Ja cię kocham! Wyjdziesz za mnie?! – spróbowałem przekrzyczeć śmiechy meneli, których odór o mało co nie pozbawiał mnie przytomności. Byli wokół, macali moje bibliotekarskie ciało, na którym niestety nie znajdowały się żadne tajemnice rządowe, nie widniała na nim żadna literka. – Ej, no! Mam łaskotki! Nie wykorzystujcie tego. Użyliście magii, by mnie pochwycić... Pewnie, gdybym nie był takim lekkoduchem biegnącym za fikcją, wprawiłoby mnie to w obłęd, odebrało zmysły, może dostałbym zawału, jednakże... Chcę zgłębiać wasze tajniki, poznać teorię, praktykę, wasz styl bycia, wasze bóstwo. Będę wasz, aby pozwólcie mi poślubić tą przecudowną kobietę i przestańcie łaskotać. I nie jestem homoseksualny... Wybaczcie – odparłem niezwykle podniecony... nie seksualnie, oj, nie. Podniecenie to dobywało się z mojej ciekawości, paraliżując racjonalne postępowanie. Pragnąłem poznać ich tajemnicę. Jak znaleźli się przy mnie tak szybko, że nie zdążyłem ich ujrzeć, nie zdążyłem zareagować, a już leżałem na ziemi? Musieli opanować niewidzialność... i teleportację – trafiłem na te hasła w jakichś starych bibliotecznych skryptach.

--------------------------------------------------------------
Szanowna Administracjo,
Na Waszym miejscu nie przyjmowałabym numeru Dwa do swojego grona.

Pozdrawiam,
Edzia <3
Powrót do góry Go down
the civilian
Helen Favley
Helen Favley
https://panem.forumpl.net/t2318-tabitha-gautier
https://panem.forumpl.net/t2322-tabbstytutkowe-biznesy
https://panem.forumpl.net/t2319-tabitha-gautier
Wiek : 20
Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove'
Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie
Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi
Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Mar 30, 2015 2:00 am

Nigdy wcześniej nie znalazła się w sytuacji tego typu, toteż najzwyczajniej w świecie nie miała pojęcia, co ma robić. Zbyt dużo paskudztw zwaliło jej się na łeb. Ona zaś, niezależnie od wszystkich czynników zewnętrznych, była dosyć mocno oderwana od rzeczywistości. Dla niej świat powinien być pełen dobra, nie zaś czegoś, w czym brała teraz udział. Koszmar, prawdziwa katastrofa mająca miejsce dosłownie na jej oczach, gdy ona sama nie mogła kompletnie nic zrobić. Tylko patrzeć, odczuwając coraz wyraźniej tę mieszankę uczuć rodem z kosmosu...
Nie była mściwym człowiekiem, kimś skłonnym do przejawiania tych nadzwyczaj negatywnych uczuć, które to z kolei prowadziły mniej lub bardziej wprost do przemocy, jednakże w tym momencie czuła, jak wzbiera w niej gniew wręcz nie do opisania. To jeszcze bardziej mieszało dziewczynę, która nie była w stanie poznać samej siebie. Czy właśnie taka była niegdyś? Czy były to naleciałości z jej poprzedniego życia? Nie miała pojęcia, wiedziała tylko całą sobą, że nie czuła się z tym dobrze.
A mimo wszystko pozwoliła się temu ponieść, próbując gwałtownie wyrwać z uścisku oprawcy, lecz na nic jej się to zdało. Był zbyt silny, najwyraźniej zbytnio otumaniony i znieczulony dużymi ilościami alkoholu, jakie musiał wcześniej wypić - śmierdziało od niego bowiem dużo gorzej niż z taniej gorzelni, przez co za nic miał jej ruchy, jej kopnięcia, uderzenia głową, które raczej nie trafiły, choć szczerze liczyła na to, że bliska odległość do twarzy menela na coś jej się przyda. Teraz wiedziała, że takie myślenie nie miało pokrycia w realizmie... Ona natomiast musiała umyć włosy, jeśli tylko wyjdzie z tego cało. Tak, dokładnie taka była Helen. Nie próżna i zadufana w sobie, jednak nierozsądna na tyle, by pozwalać sobie na nadzwyczaj głupie myśli. Chociaż może to właśnie one pozwalały jej zachowywać rozum i nie oszaleć? Być może faktycznie. Działało, jeszcze nie postradała zmysłów, choć była skrajnie przerażona.
Gdzie podziewali się Strażnicy? Gdzie podziewał się... Ktokolwiek? Serio, ktokolwiek?! Przychodząc na most, naprawdę nie sądziła, że będzie to aż tak bardzo wyludnione miejsce, gdzie głośny napad na normalnych obywateli przejdzie bez echa, pozostając niezauważonym... Tymczasem chyba faktycznie tak było, zaś oni skazani zostali na porażkę. Nóż przy jej szyi, grupa bandziorów naskakujących na Roberta i przyciskających go do ziemi... Nie chciała tego widzieć. Naprawdę, nie chciała tu teraz być, nie pragnęła akcji, dramatów, to nie było coś dla niej... Ona... Ona chciała tylko normalnie żyć, spotykać miłych ludzi, dalej tkwić w złudzeniach. Ona zamierzała...
Wrzeszczeć. Wydać z siebie najgłośniejszy i najbardziej raniący uszy pisk, na jaki tylko było ją stać. Mężczyzna w końcu nie zatkał jej ust, trzymając ją w pasie i grożąc jej nożem. Losie! To było duże miasto, zaludnione. Zawsze istniała szansa na to, że ktoś ją usłyszy... Albo okaże się to wybitnie głupim pomysłem i ją zabiją, bo myśl o tym też nagle zawitała w mózgu Favley. Cóż, musiała zrobić cokolwiek, albowiem... Ona sama, Robert... Zranił ją praktycznie po chwili łudzenia, mamienia, ale Helen nie umiała chować urazy zbyt długo. Jego widok, tłamszonego i przyciskanego do ziemi, poruszył struny w jej sercu. Musiała coś zrobić, gdy jego najwyraźniej otumaniło uderzenie o ziemię, przez co zaczął wygadywać kompletne bzdury. W normalnych okolicznościach zapewne byłyby one dosyć zabawne, teraz jednak nie miały takiego wydźwięku.
- Robert... Proszę... Zostawcie... Błagam... Puśćcie... - Próbowała wydawać z siebie dźwięki niezależnie od tego czy jej usta zostały zasłonięte, choć od wcześniejszego wrzasku paliło ją zdarte gardło. - Zostawcie, do cholery! - Próbowała nawet ponownie krzyknąć, korzystając ze słów kompletnie nie w jej stylu. Cóż... Te okoliczności... Nie czuła się sobą...

Ze swojej strony proszę o kostki lub coś innego, co da nam szansę jakiejkolwiek obrony i jej powodzenia. Dziękuję. :)
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySob Kwi 11, 2015 2:53 am

Przejęcie wątku z powodu długiej zwłoki Łykołaka.

Mężczyzna trzymający nóż przy gardle kobiety, przywarł do jej ciała jeszcze ściślej. Tak bliski kontakt fizyczny nawet dla zakochanych bywał krępujący, jednak nie dla napastnika - odczuwał z niego dziwną satysfakcję.
- Zamknij się! To jak będzie, kurwa? Oddacie nam pieniądze, zegarki oraz jakąkolwiek biżuterię, bo w przeciwnym wypadku… Przestanie być tak sielankowo i romantycznie. Ostatnie ostrzeżenie, a po nim… przestaniemy się bawić - cmoknął w geście znudzenia, delikatnie oddalając nóż od skóry.
Nie mogąc doczekać się reakcji, któryś z tymczasowych przyjaciół Roberta, zabrał głos, chrypiąc niemiłosiernie ciężkim basem.
- Chłoptasiu, zapewne nie wiesz, że jesteś na przegranej pozycji. Do tego nie znosimy Strażników.
    Przy  kolejnym poście rzucacie kostkami, wybierając opcję „na sześć oczek”. Wynik - jednego do trzech  - udaje się uzyskać swobodę, sytuacja staje się znacznie mniej skomplikowana Od czterech do sześciu - nie polepszacie biegu spraw w żadnym stopniu, wszystko dzieje się znacznie szybciej, tracicie względną kontrolę.  
Powrót do góry Go down
the civilian
Robert Davenport
Robert Davenport
https://panem.forumpl.net/t2563-shannon-delaney
https://panem.forumpl.net/t2592-pink-panthera#37279
https://panem.forumpl.net/t2591-shannon-delaney#37275
https://panem.forumpl.net/t3396-robert-davenport#53719
Wiek : 27
Zawód : bibliotekarz, hacker
Przy sobie : laptop, pendrive
Znaki szczególne : czasem okularki na nosie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyWto Kwi 14, 2015 4:23 pm

//jako że wyrzuciłam neutralne sześć, to postanawiam dalej krytykować swoje łóżko, lać wodę w tym poście i żyć w pauzie; z pozdrowieniami dla Julii G.

W tych czasach człowiek musiał naprawdę radzić sobie ze wszystkim sam. Jeśli nie radziłeś sobie z własnymi problemami, byłeś istotą słabą, a istoty słabe trafiały do getta albo ginęły. Miałem tu zginąć, ze sobą zabierając prawdopodobnie tę niczemu winną laskę, Helen, która... Świat powinien być pełen takich aniołków! Nienawidziłem niesprawiedliwości i żałowałem, że nie okazałem się być jakimś superbohaterem, który uratuje to miasto przed kompletnym stoczeniem się. Cóż, żaden był ze mnie bohater, skoro nie potrafiłem uratować nawet samego siebie.
Wróć! Co, jeśli jednak umiałem? Odkąd się przebudziłem na tym parkingu, dowiedziałem się kilku faktów o sobie. Jeden z nich mówił mniej więcej, że potrafię walczyć i że prawdopodobnie zaliczyłem zajęcia przynajmniej pięć sztuk walki. Moja przyszłość była zagadką i chciałem ją poznać... Pragnąłem tego jak nigdy wcześniej. Tak bardzo, że szamotałem się, próbując wyrwać się mężczyznom. Czy miałem jakiekolwiek szanse? Zapewne nie... Ale mimo to się szarpałem wiedziony nadzieją. Może nie złudną? Podobno głupi zawsze mieli szczęście. Losie, jestem głupi! Na pewno to wiesz.
Puśćcie nas! Nie mamy już pieniędzy! – warknąłem jak pradawny wojownik, który w tym przypadku biegłby w kierunku armii konkurencyjnej, czyli w stronę środka przyszłego pobojowiska. Ja niestety leżałem, mogąc jedynie lizać deski mostu. – Naprawdę nic nie mamy!
No, dalej Sha. Z pewnością znasz jakieś chwyty, które pozwolą Ci wyjść z tego cało. Dajesz, przypomnisz sobie, zbijesz tych kolesi i uratujesz piękną pannę. Kurwa, Robert! Ogarnij dupę! Nie jesteś pierdoloną ciapą! Musisz walczyć o życie! Nawet maleństwa walczą, by przetrwać – próbowałem się zmotywować, ale moja przeszłość nadal była nicością, przez którą rozbolewała mnie głowa. Jeśli, oczywiście, pominąć fakt, że bolała mnie już wcześniej od uderzenia.
RATUNKU! POMOCY! – krzyknąłem, prawie zdzierając sobie gardło. Zacząłem wyrywać im swoje ręce. Jeśli je uwolnię, będę miał możliwość załatwienia ich... Albo chociaż jedną nogę. Dajesz, Robert.


Ostatnio zmieniony przez Robert Davenport dnia Wto Kwi 14, 2015 6:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyWto Kwi 14, 2015 4:23 pm

The member 'Robert Davenport' has done the following action : Rzuć kostkami

'Sześć oczek' : 6
Powrót do góry Go down
the civilian
Helen Favley
Helen Favley
https://panem.forumpl.net/t2318-tabitha-gautier
https://panem.forumpl.net/t2322-tabbstytutkowe-biznesy
https://panem.forumpl.net/t2319-tabitha-gautier
Wiek : 20
Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove'
Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie
Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi
Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySro Kwi 15, 2015 7:58 pm

Wkopali się całościowo. W biały dzień, nawet nie poza miastem i nie w jakiejś wybitnie szemranej, opuszczonej okolicy. Ich zaatakowano w miejscu popularnym w stopniu co najmniej sporym oraz takim, po którym teoretycznie powinni się kręcić jacyś ludzie. Nawet o ile nie przeciętni przechodnie, tych bowiem faktycznie mogło tu brakować po niedawnej klęsce żywiołowej, o tyle Strażnicy tudzież inni naukowcy już tak. W końcu z pewnością musieli istnieć osobnicy odpowiadający za sprawdzanie stanu Moon River, który może i opadł po niedawnej powodzi, ale który to nadal mógł mieć wahania godne większej uwagi.
Przynajmniej tak sądziła dotychczas, teraz chyba powoli zmieniając zdanie. Pluła sobie przez to w brodę, będąc najwyraźniej za mało doświadczoną osobą, zbytnio ufną, nazbyt wierzącą w wykonywanie obowiązków przez przedstawicieli władzy, przez co teraz dostawała w skórę od życia. Ba!, nawet nie tylko ona, bo i jej towarzysz. Mężczyzna, którego na samym początku nadzwyczaj polubiła, a który zranił ją swymi nazbyt otwartymi słowami.
Czy ona też w podobny sposób krzywdziła innych, będąc zbyt szczerą...? Nie chciała tego robić, naprawdę nie chciała. Starała się unikać tego wszystkiego, co mogłoby sprawić towarzystwu zbytnią przykrość. Jej przyjaciele mogliby się bowiem poczuć tak jak ona po słowach Roberta. To zaś było takie... Złe.
Ha!, cały ten dzień okazywał się prawdziwym zlepkiem jak najgorszych zdarzeń, a przecież zaczął się tak pięknie... Rano obudziła się pełna energii, rozkoszując pięknie świecącym słoneczkiem, radosnym świergotem ptaków. Helen czuła się wtedy tak świetnie. Wtedy była taka... Nawet nie umiała tego teraz nazwać, ale już za dobrze wiedziała, że nagle sprowadzono ją do parteru, poziomu gruntu. I zdecydowanie nie była przy tym swoją pogodną wersją wierzącą w ludzi.
Wielkimi krokami nadchodził zmierzch, a wraz z nim gasła i nadzieja na bezpieczne wyjście z sytuacji. Ci mężczyźni byli tacy silni, tak dzicy, brutalni. Zupełnie niczym nieoswojone zwierzęta wypuszczone z klatki po wielu latach odbijania się o metalowe pręty. Nie miała pojęcia, jak może się od nich uwolnić, jak oboje mogą, gdy sytuacja była tak ciężka.
Żądania agresorów z pewnością zaliczały się do rzeczy wyjątkowo uściślonych, jednakże nie brali oni pod uwagę tego, że Favley wybitnie dużo oddała już pierwszemu z nich i teraz praktycznie nic wartościowego już nie miała. No, kilka groszy w portfelu oraz tani, stary aparat o większych wartościach sentymentalnych, głównie dla jego wcześniejszego właściciela, niż pieniężnych.
Nie była zbyt bogata, jako najzwyklejsza w świecie pracownica małej kawiarenki, nie zarabiała kroci. Obecnie nie była też nawet bogato ubrana ani też nie obnosiła się w żaden sposób z pieniędzmi. Gdyby faktycznie tak było, gdyby posiadała chociaż małą fortunę... W takim przypadku z pewnością wsparłaby jakiś ośrodek, jednak chwilowo na nic takiego się nie zapowiadało. Starczało jej tylko na drobną, okazjonalną pomoc najbiedniejszym. Tym miłym najbiedniejszym , kochanym, wdzięcznym za jakiekolwiek wsparcie, bo do tych z mostu Helen całkowicie straciła już jakąkolwiek sympatię, emanując wyjątkową niechęcią przemieszaną nawet z obrzydzeniem.
Nawet ona sama miała jakieś granice naiwnej uczynności, a oni zdążyli je przekroczyć i to w znacznym stopniu. Grabiąc tym sobie, oj, grabiąc... Chociaż nie wiedziała jeszcze nawet, jak mieliby wspomniane nagrabienie odczuć, skoro kompletnie nic nie dawało się zdziałać.
Oczywiście, nie miała tego za złe Davenportowi, Losie! broń przed tym!, ale nie zmieniało to stopnia tragizmu ich sytuacji. Wszystko działo się tak szybko, a jej działania nic nie dawały, nie wrzeszczała już więcej, przynajmniej chwilowo, zdzierając sobie wcześniej gardło całkowicie po nic. I sądziła, że przyniesie jej to bezgłos na dłuższy czas, o ile wyjdą z tej całej sytuacji w jednym, żywym kawałku. Nie mając za to nic do stracenia, i tak chcieli im w końcu zrobić krzywdę, zaczęła szarpać się i kopać, jak tylko mogła sobie na to pozwolić. Grunt to zrobić cokolwiek...
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySro Kwi 15, 2015 7:58 pm

The member 'Helen Favley' has done the following action : Rzuć kostkami

'Sześć oczek' : 1
Powrót do góry Go down
the civilian
Robert Davenport
Robert Davenport
https://panem.forumpl.net/t2563-shannon-delaney
https://panem.forumpl.net/t2592-pink-panthera#37279
https://panem.forumpl.net/t2591-shannon-delaney#37275
https://panem.forumpl.net/t3396-robert-davenport#53719
Wiek : 27
Zawód : bibliotekarz, hacker
Przy sobie : laptop, pendrive
Znaki szczególne : czasem okularki na nosie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Kwi 19, 2015 6:25 pm

//moja wenu leży i kwiczy:c

Serce waliło szalenie, adrenalina krążyła we krwi, moje myśli biegały jak na dopalaczach, ja zaś próbowałem nadal odzyskać władzę nad własnym życiem. Uparcie, jak gdyby zależało... Bo zależało. Nie tylko chodziło mi tu o własny żywot. Była też Helen, za którą czułem się odpowiedzialny. Mężczyźni zaatakowali nas na mojej warcie, to ja tu doświadczyłem porażki, skoro nie potrafiłem obronić damy... Zło. Nie tak zaplanowałem sobie dzisiejszy wieczór. Miał być męcząco długi, nieco sentymentalny, który mógłby być bardziej, gdybym cokolwiek pamiętał, a na koniec miałem położyć się spać. Tyle.
Tymczasem przeżywałem coś w stylu swojej własnej mini apokalipsy. Niemoc – zastanawiało mnie, czy istniało coś gorszego od tego paskudztwa. Szybko mogłem się też przekonać, że jednak coś takiego istniało, coś, co postanowiło uderzyć we mnie z całą swoją siłą i rozwalić moją głowę. Miałem wrażenie, że ta rozpada się na miliardy kawałków, że mój mózg spływa już po moście i po tych typkach, którzy ściskali moje członki w żelaznych uściskach. Głowa bolała mnie tak jak jeszcze nigdy wcześniej, ale nie skupiałem się już tak bardzo na tym...
Mówiłem ci, byś nie dotykała się do garnków – mówił ojciec do matki, zrywając się sprzed laptopa. Ta scena jednak już minęła, gdy przed moimi oczami przelatywały lekcje jeździectwa wraz z surowym obliczem babki mnie uczącej. Następnie moje dwunaste urodziny... Głowę rozrywały mi przeróżne sceny z dzieciństwa. Próbowałem je powstrzymać, ale jedynie pogarszałem sprawę. Przestałem się szarpać, przestałem próbować złapać się za głowę, opierając czoło o chłodne deski. Pragnąłem, by to się skończyło...
Czy ja krzyczałem? – to pytanie pojawiło się w mojej głowie jako pierwsze, gdy w końcu zorientowałem się, że obrazy ustały, że ja leżę nadal przygwożdżony do desek mostu i ciężko oddycham. Moi oprawcy chyba byli zaskoczeni moim dziwnym zachowaniem... Nie wiem jak oni, ale ja byłem. Cholernie. I to wszystko... Te wszystkie obrazy... Nadal pobolewała mnie głowa, ja zaś... byłem rozbity, roztrzęsiony i jednocześnie olśniony. Tata... Mama... Ale nadal nie pamiętałem nic z czasów Kapitolu... Dzieciństwo zaś... Kochałem swoich rodziców. Co się z nimi stało? Nie żyli już? Nie żyli.
Ponownie spróbowałem się wyrwać. Wpierw lekko... w szoku nie używając wszelkich pokładów swojej siły.

Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Kwi 26, 2015 1:24 pm

Przepraszam całym skruszonym sercem za zwłokę, ale obecność w jakimkolwiek wcieleniu w ostatnim tygodniu była znikoma.

Nóż, wcześniej zaskakująco blisko gardła, oddalił się i zszedł niżej pasa. Czyżby Helen to wykorzystała?
Prawdopodobnie tak… Tak samo jak krótki moment nieuwagi rozbójnika. Pooszarpywania kobiety finalnie przyniosły oczekiwany skutek. Za drugim lub trzecim mocnym ruchem wyrwała się z objęć, pozostając sztywno na nogach. Całkiem zgrabnie znalazła się kilka kroków dalej, razem z leżącym nieopodal nożem oprawcy.
Pytanie brzmiało - jakie zamiary nią kierowały, co chciała zrobić dalej? Czysta ucieczka? Zostawienie swojego chłoptasia daleko zza plecami… A może miała rozpocząć akcję ratunkową? Mawiano - od zera do bohatera.
Niezależnie od kierunku podjętej decyli - musiała działać szybko.
- Spokojnie, kolego. Bez żadnych numerów, finał nadchodzi - odezwał się niski głos, wyraźnie połączony z chrypą.
W tym samym czasie sytuacja Roberta przyjęła dość niespodziewany bieg. Zmęczony oraz wciąż pozostający na powierzchni mostu Strażnik nie czuł się najlepiej. Złodzieje znudzeni jego naiwnymi tłumaczeniami postanowili zakończyć kuriozalną zabawę całkiem szybko i skutecznie.
Podnosili się powoli, nie dając mu się wyrwać. Następnie jeden złapał go za nogi, drugi za ręce... Kołysali go niczym kłodę, drwiąco uśmiechając się. Któryś z nich rzucił niewybredny komentarz na temat trwającej chwili. Po kilku sekundach dali sobie jakiś niewerbalny znak, wypuszczając mężczyznę w stronę zimnej Moon River.
Niemniej wszyscy mieli nadzieję, że umiał pływać. Szkoda by było takiej buzi, nieprawdaż?
Powrót do góry Go down
the civilian
Robert Davenport
Robert Davenport
https://panem.forumpl.net/t2563-shannon-delaney
https://panem.forumpl.net/t2592-pink-panthera#37279
https://panem.forumpl.net/t2591-shannon-delaney#37275
https://panem.forumpl.net/t3396-robert-davenport#53719
Wiek : 27
Zawód : bibliotekarz, hacker
Przy sobie : laptop, pendrive
Znaki szczególne : czasem okularki na nosie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPią Maj 08, 2015 9:02 pm

//z dedykacją dla Kasi S.

Moi rodzice nie żyli. Matka pracowała jako fizyk w elektrowni, ojciec zaś był genialnym informatykiem. Podziwiałem ich i kochałem całym sercem. Urodziłem się, mieszkałem, wychowywałem w dystrykcie trzecim, codziennie wchłaniając coraz to większe tomiska, wykonując bardziej skomplikowane ćwiczenia, ucząc się rzeczy, których ponad połowa mieszkańców ówczesnego Kapitolu nie widziała na oczy, a co dopiero mówić o ich chęciach do torturowania swego ciała. Przez rodziców stałem się kimś... bardziej wartościowym można rzec, wielkim? to może lekka przesada, ale z pewnością szanującym siebie i innych, życie, które było ulotne. Znałem to. Znałem ulotność życia. W każdej chwili mogłem zostać wylosowany do Igrzysk... Wiedziałem to wtedy i potrafiłem żyć jak gdyby nigdy nic... To było dobre.
Teraz zaś nic się nie zmieniło. Życie nadal posiadało wartość największą na świecie, zaś ja nie chciałem być go pozbawiony. Mogłem potraktować zaistniałą sytuację jak Igrzyska, podczas których inni uczestnicy obsiadli mnie jak muchy, zaś ja... Powinienem walczyć. Nie tylko za siebie, ale też za dziewczynę, która znajdowała się ze mną w grupie, a której życie również było zagrożone. Czerwona kontrolka oznajmiająca, że zginę, jeśli nic nie zrobię, paliła się przed moimi oczami, gdy ogarnięty ponownie zacząłem się szarpać. Okazało się jednak, że było już za późno.
Zaczęli mną huśtać. Z początku oczywiście byłem zdezorientowany, jednakże w końcu dotarło do mnie, co zamierzają zrobić i gdy tylko to zrozumiałem, ściskające mnie dłonie zniknęły. Poczułem wiatr. Leciałem, przecinając pustkę i zbliżając się ku ciemnym wodom rzeki. Miały mnie pochłonąć. Być może na wieki. Na nic miało się zdać moje szaleńcze machanie rękoma. Machałem nimi dalej, choć nim uderzyłem w taflę wody, zacisnąłem oczy i skuliłem się, mając nadzieję, że to przetrwam, że wywinę się jak od Igrzysk. Całe życie na farcie? Tak, to coś w tym stylu. To jak mega lodowaty prysznic... Przetrwam. Trochę wody w ustach nikogo nie zabiło.
Wdarła się wszędzie, otulając moje ciało niczym zachłanna kochanka. Pragnęła wszędzie dostać się swoimi mackami i wcale nie była gorąca, rozpalona, wrząca. Zimna, chłodna, lodowata i bezdenna. Kochanka, która wymagała specjalnych środków... Walki z mojej strony. Zacząłem machać rękoma, by wypłynąć na powierzchnię, jednakże ze wszystkich stron otaczał mnie mrok. Nie miałem pojęcia, w którą stronę płynąć, póki nie dostrzegłem ledwo widocznych świateł na moście... Zastanawiałem się, czy to nie przesada dawać tyle świateł. Właśnie teraz każda z ofiar katastrofy pomagała mi wrócić, lśniąc niczym latarnia morska.
Powietrze! Kaszlałem chwilę, plułem wodą, oddychałem głęboko. Chłód mej kochanki otaczał mnie ze wszystkich stron, mimo że nad mą głową wisiały spokojne gwiazdy i od czasu do czasu mrugały do mnie oczkiem. Witajcie, kochane. Żyłem! Żyłem... Musiałem teraz jakoś wydostać się z rzeki... Ale żyłem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Helen Favley
Helen Favley
https://panem.forumpl.net/t2318-tabitha-gautier
https://panem.forumpl.net/t2322-tabbstytutkowe-biznesy
https://panem.forumpl.net/t2319-tabitha-gautier
Wiek : 20
Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove'
Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie
Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi
Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySob Maj 09, 2015 9:42 pm

Była niezmiernie, nawet nienaturalnie – patrząc na realia obecnego świata, pogodną i energiczną osobą, której kilka razy próbowano nawet potwierdzać przypuszczenia, jakoby przysłużyły się ku temu jakieś wyjątkowo silne środki pobudzające, jednakże cóż… Helen nawet kawę czy herbatę piła nieczęsto, albowiem w pracy praktycznie co dzień nawdychiwała się stanowczo za dużo zapachów, by potem mieć jeszcze ochotę na picie czegoś takiego. Trochę niczym kucharka, która po ugotowaniu obiadu nie ma już ochoty go jeść, choć niewątpliwie się przy nim starała.
Tak czy siak, cała ta nieokiełznana porcja niecodziennego podejścia do życia pochodziła od niej, od niej i tylko od niej, co nadawało temu wszystkiemu chyba jeszcze bardziej nietypowy wyraz. Zazwyczaj jednak nie było to dla Helen niczym wyjątkowo złym, ot, całkowicie normalną przypadłością, która tylko innym wydawała się zupełnie wzięta z kosmosu. Nie przejmowała się tym zbytnio, choć niewątpliwie liczyła się z opinią innych, zwłaszcza taką tyczącą się jej samej. Bardziej jednak męczyły ją inne rzeczy. Te, których nie mogła w żadnym razie pomijać, odsuwać od siebie…
Stany, jakie sprawiały, że nie poznawała samej siebie. Nagła ochota na zrobienie czegoś, o czym normalnie nigdy by nie pomyślała. To potrafiło przerażać Favley, sprawiając, że ciarki przechodziły jej drobne ciało, a oddech stawał się jakby szybszy. I choć nigdy nie patrzyła wtedy w lustro, miała wrażenie, że w takich momentach przypominała ni mniej, ni więcej niż tylko skrajnie przerażoną wariatkę podczas ataku choroby.
Czy faktycznie była chora? Zazwyczaj mówiła sobie, że nie, że poczułaby, gdyby było z nią coś nie tak. No, coś jeszcze bardziej nie tak od amnezji, która zniszczyła jej życie… A może wręcz przeciwnie…? Niejako je uratowała…? Nad tą i nad jeszcze niektórymi kwestiami Helen rozwodziła się podczas tych swoich melancholijnych momentów, wiedząc przy tym nawet aż za dobrze, że prawdopodobnie nigdy nie zostaną one przez nią wyjaśnione. Przez nią ani przez nikogo, kto mógłby ją poinformować o ich wynikach. Mimo to drążyła, albowiem coś musiało tam być.
Coś, co teraz sprawiło, że w jednej chwili czuła się przybita, sprowadzona przez bezdomnych do poziomu parteru, całkowicie bezradna, w następnej zaś te wszelkie wrażenia zostały wyparte przez przerażający gniew. Coś, czego Favley tak bardzo lękała się za każdym razem, gdy tylko przychodziło. To nie była obecna ona, to nie był jej styl. Ta Helen Favley nie wybuchała palącym gniewem, nie miała ochoty na to, by kogokolwiek zaatakować. Była łagodna, ugodowa, może nawet aż nazbyt delikatna, nie natomiast dzika tudzież zwyczajnie waleczna.
Obecna dziewczyna nigdy nie znalazłaby w sobie wystarczająco dużo siły, aby wyrwać się napastnikowi, doskakując do noża, który leżał nieopodal jej nóg, i chwytając go pewnie w rękę, jakby wychowała się na ulicy, gdzie nie było kompletnie żadnych praw, tylko sama żądza przetrwania za wszelką cenę. Robiąc to wszystko, cóż, zwyczajnie nie myślała i dopiero po chwili złapała się na tym, że stoi twardo na nogach, w milczeniu znacząco grożąc wcześniejszemu agresorowi tym, co jeszcze przed momentem dotykało jej własnej szyi. Z szokiem wciągnęła powietrze…
A Robert, o którym przez moment prawie zapomniała, z głośnym chlupnięciem runął w wodę. Dziewczyna momentalnie podskoczyła w górę, rzucając się w kierunku wody po stronie, gdzie grabieżcy wyrzucili Davenporta… Nie widząc go przez kilka sekund, bezmyślnie postanowiła rzucić się na ratunek, jeśli tylko bezdomni nie zamierzali jej w tym przeszkodzić. Wypuszczenie noża i szybki skok do wody… Potem martwiłaby się całą resztą…
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySob Maj 23, 2015 10:50 pm

/po spotkaniu w Escape Venue. strój.

Mocny, ostry wiatr, wiejący znad rzeki, unosił w powietrzu jej włosy, sprawiając, że co rusz muskały twarz i ramię idącego obok mężczyzny. Gdyby miała ochotę, bez problemu ujarzmiłaby rude pasma, splatając je w warkocz; jednak każde muśnięcie, błysk rudości na tle sylwetki Conrada, widziane kątem oka sprawiały, że nie miała najmniejszej ochoty tego robić. Niebo nad nimi miało tę charakterystyczną dla jesieni szarawą barwę, a ociężałe chmury przesuwały się powoli, zwiastując deszcze lub burze. Gdyby jej przeczucia się sprawdziły, z największą przyjemnością spędziłaby pół nocy na parapecie, przyciskając policzek do chłodnej szyby i słuchając odgłosu uderzających o nią kropli. Szukając spokoju, czegoś, dzięki czemu mogłaby spędzić kolejną noc bez koszmarów.
Gdy ich palce na chwilę się zetknęły, westchnęła cicho, przymykając na chwilę oczy. Mimo ciepłego płaszcza, który narzuciła na sweter, czuła zimne powietrze, mozolnie usiłujące przedrzeć się przez warstwy ubrania i przeniknąć ludzkie ciało aż do granic, wprawiając w drżenie każdą komórkę, każdy mięsień. Mimo to pogoda była wspaniała, pozornie spokojna – jednak wciąż będąca zapowiedzią zmian, które można było wyczuć nie tylko dzięki zmianom temperatury. Idąc obok Conrada, Vivian rozglądała się co rusz zatrzymując wzrok na tafli rzeki, burzonej przez podmuchy wiatru, wywołujące delikatne fale. Każda bruzda, pojawiająca się na powierzchni wody, przypominała jej o zadrapaniach, jakimi poznaczyła jego plecy i boki, oddając się uniesieniu.
Wspólny spacer był dla niej okazją do bezkarnego przyglądania się towarzyszącemu jej oficerowi. Mogła bez obaw patrzeć na niego, nadal zachwycona i oszołomiona, będąca jeszcze pod wpływem wszystkiego, co podarował jej nocą. Mimo to była w pewien sposób spragniona, nie tyle bliskości fizycznej, co uczuciowej, powodującej, że czuła się bezpiecznie. Sprawiającej, że w nocy zasnęła w objęciach Conrada, szepczącego czule wprost do jej ucha, kiedy zamknęła oczy, zaspokojona i szczęśliwa, zachwycona jego obecnością.
Kolejny podmuch wiatru sprawił, że skrzywiła się lekko i, czując się nieco żałośnie, jak typowy zmarzluch, spojrzała w oczy Dillingera i bez słowa przytuliła się do niego.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Maj 24, 2015 9:51 am

/ po porwaniu Viv z kawiarni. I wszystkim innym

Jesienna aura nie sprzyjała romantycznym spacerom. Gęste, ciemne chmury pokrywały niemal całą powierzchnię nieba (czyżby zanosiło się na deszcz?), dął nieprzyjemny, porywisty wiatr, a ludzie dookoła pośpiesznie podążali w stronę centrum, kuląc się z zimna. Conrad jednak nie odbierał tak prymitywnych bodźców, idąc u boku Vivian i wpatrując się w profil jej twarzy. Uśmiechał się, zachwycony, iż kobieta przyjęła jego zaproszenie i że zapobiegła w ten sposób nawrotowi depresji. Odkąd wrócił do domu, nie potrafił skupić się na niczym, cały czas wracając myślami do jej pięknych oczu i pocałunków. Z rozkoszą rozpamiętywał wszystkie pieszczoty i samą jej obecność; była przy nim i to sprawiało mu największą przyjemność. Tak jak i teraz, gdy szli razem bez celu, błąkając się artystycznie i czerpiąc radość z fantomowej bliskości. Gustav czuł zapach jej perfum, miękkość rudych włosów, które zawiewały mu twarz i był autentycznie oczarowany. Drobiazgami niewartymi odnotowania, zacieśniającymi jednak więź między nimi. Kiedy jej palce nieznacznie musnęły jego dłoń, Imago zarumienił się, lecz nie pozwolił kobiecie na cofnięcie gestu. Bez słowa chwycił ją za rękę i spojrzał na nią ze szczerym zachwytem. Krew Dillingera wrzała, hormony szalały, a on nie pragnął niczego ponad to. Krótkiej chwili razem, we dwoje. Intensywnej, namiętnej mimo swojej pozornej platoniczności - gra spojrzeń, wymiana gestów, wszystko buzowało ognistą żądzą. Gdy Vivian się do niego przytuliła, drgnął zaskoczony, lecz objął ją ramieniem, mocniej przygarniając do siebie. Czuł się absolutnie spełniony, jakby w tym uścisku kryły się niewypowiedziane obietnice: bezpieczeństwa, troskliwości, czułości i bezgraniczego oddania. Przekazane niewerbalnie brzmiały lepiej, nie było w nich tandetnego kiczu kochanka zapewniającego o swojej wierności. Istniało za to zaufanie i pasja. Conrad tulił Vivian ostrożnie, delikatnie, a zarazem chronił ją przed uderzeniami chłodu, zamykając w swych silnych ramionach.
- Nie mogłem wytrzymać - powiedział, kiedy zatrzymali się przy barierce. Stanął tuż za Vivian, obejmując ją w talii i muskając ustami jej policzek. Trząsł się nieznacznie, lecz nie z zimna, a ze zdenerwowania. Nadal obawiał się odrzucenia, zapomnienia i wzgardy, z którymi spotykał się znacznie częściej, niż z dobrocią , jaką ofiarowała mu Vivian.
- Tak bardzo chciałem cię zobaczyć. Porozmawiać... - kontynuował niezręcznie, jakby wyrażanie uczyć za pomocą słów sprawiało mu kłopot. Dlatego zamilkł, speszony własną nieporadnością i po prostu przytulił się do niej jeszcze mocniej.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Maj 24, 2015 10:20 am

Bliskość.
Czuła ją od chwili, w której zobaczyła go, a zaskoczenie ustąpiło nieoczekiwanej radości. Więc jednak był, jednak nic się nie stało, to tylko jej głupie myśli, dziwnie rozbiegane i pozornie nieustępliwe, podsuwające jej wizję tego, iż po wszystkim co zaszło, zaraz go straci i zostanie sama. Załamana i rozdrażniona, po raz kolejny balansująca na skraju przepaści i rozważająca myśl o tym, czy zażyć jedną z dwóch ampułek, które towarzyszyły jej od pewnego czasu. Nie z pragnienia śmierci, o nie. Raczej z pragnienia jej rodziciela, który chciał kontrolować każdy jej krok.
Sama jego obecność sprawiało, że serce trzepotało niespokojnie w piersi, niczym uwięziony w klatce słowik, pragnący zaznać wolności, dzięki której na powrót mógłby cieszyć się tym wszystkim, co tak brutalnie odebrano. Czy on czuł to samo, idąc obok niej i chwytając jej dłoń, zamykając ją w uścisku, tak kojąco bezpiecznym? Czy też nie mógł zaznać spokoju, błądząc jakby po omacku, wciąż myśląc o niej, tak samo, jak ona poświęcała każdą sekundę myśleniu o nim? Jeśli to sen, tylko sen, Vivian nie chciała nigdy się budzić; chciała już na zawsze trwać w tym śnie, mając Conrada blisko, stale i niezmiennie. Na zawsze.
Każdy gest, nawet najbłahszy, sprawiał, że czuła się szczęśliwa. Odwzajemniała spojrzenia z równą intensywnością, świadoma tego, jak bardzo pobudza ją obecność mężczyzny. Nie tylko fizycznie – chociaż każde wspomnienie nocy sprawiało, że na jej policzkach wykwitały rumieńce, a ona nieświadomie przygryzała dolną wargę, także i mentalnie, dając ukojenie i bezpieczeństwo, sprawiając, że chciała się nim zaopiekować, zrobić wszystko, byleby tylko był szczęśliwy. Szczęśliwy tak bardzo, jak ona, skryta w jego ramionach, chroniąca się przed zimnem w objęciach tego, który rozbudził w niej uczucia, które chciała sama zabić, wiedziona egoistyczną chęcią chronienia samej siebie.
Jej dłonie, początkowo oparte o barierkę mostu, odnalazły ręce mężczyzny i okryły je, łagodnie i czule. Świadoma tulącego się do jej pleców Conrada i tej nienazwanej jeszcze więzi, jaka ich łączyła, uśmiechnęła się, czując muśnięcie ust na policzku. Krótkotrwałe, wywołujące delikatne zaróżowienie i ciepło, rozlewające się po ciele.
- Ja też. – powiedziała cicho, splatając palce ich dłoni, wpatrzona w rzekę. Wiatr niósł jego zapach, podrywał kosmyki jej włosów i zdawał się być nieproszonym towarzyszem tej chwili, jednak powitała go, usiłując zignorować zaniepokojenie, które poczuła, gdy kontynuował.
- Czy… Coś się stało? – zapytała, obracając ku niemu twarz, pragnąc zabrać go stąd w tej chwili, gdzieś daleko, gdziekolwiek, gdzie będą tylko oni.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Maj 24, 2015 8:48 pm

Czekał na tę chwilę już kilka(naście) godzin. Czy może raczej całe życie? Kiedy jednak mógł się nią w pełni sycić i rozkoszować, dotarło do niego, że wciąż brodzi w nieświadomości. Dziwnej niewiedzy, kiedy nie potrafił zdefiniować tego, co czuje, co dzieje się z jego ciałem. Błądził w poszukiwaniach, lecz obecność Vivian skutecznie go rozpraszała. Jej słodki zapach uderzający w jego nozdrza, ogniście rude włosy kontrastujące z wszechobecną szarością i karminowe usta, które lekko przygryzła, powodując, że Conrad zadygotał. Nie z zimna; pamiętał, jak poprzedzali pocałunki własnie takim gestem, jakby wstydząc się własnego pożądania. Którego nie powinno już w nich być, przecież pokazali się sobie w najczystszej postaci, nie ukrywając niczego. Znienawidzone blizny na plecach Gustava stawały się arcydziełem, a jego ciało płótnem, kiedy Vivian pracowicie pieściła każdy jego fragment, sprawiając, że szramy nabierały blasku i znamion czułości. Relikt przeszłości nie przypominał już o bólu, a o bezgranicznym zrozumieniu. Ponieważ kobieta pytała o nic, instynktownie wyczuwając niechęć Gustava do powrotu (choćby i opowieściami) do wieków ciemnych. Po prostu malowała na nowo całą jego historię i planując jej szczęśliwe zakończenie. Ciepło jej dłoni równało się gorącu, jakie biło z wnętrza mężczyzny. Dillingera przeszył prąd, jakby chemia działała również na zewnątrz ich organizmów, utrzymując pod napięciem ich skórę. Reagującą gwałtownie , spragnioną bliskości.
- Nie - pokręcił delikatnie głową i przeniósł dotyk na jej biodra, by po chwili ująć jej twarz w swoje ręce - już wszystko dobrze - powiedział, muskając jej policzki i skroń, marząc, by odważyć przyznać się(przed Vivian? przed samym sobą?), co naprawdę czuje i czego oczekuje. Na razie wciąż błądził we mgle, po omacku szukając odpowiedzi na dręczące go pytania. Oszukiwanie siebie przychodziło mu z łatwością, lecz zwrócenie się przeciwko Vivian... Conrad nie potrafił wyobrazić sobie, jak ją rani i dlatego desperacko próbował wykrzesać z siebie dość brawury, by przekazać kobiecie, że naprawdę mu zależy. Jeśli nie sprosta zadaniu, równie dobrze mógłby zakończyć swój żywot i odejść z szerokim uśmiechem na twarzy, wpatrzony w niebieskie oczy Vivian. Tonąc w nich metaforycznie, fizycznie oddając się spokojnemu kołysaniu rzeki. Samobójcze myśli nachodziły Conrada ostatnio zbyt często, jakby nawiedzał go niespokojny duch Morrisona, szepcząc do ucha swoje psychodeliczne wiersze i prowadząc go wprost do autodestrukcji. Koniec jednak wcale nie był jego przyjacielem - miał przecież kogoś, dla kogo warto żyć. Ciemne fale rozbijały się o brzegi, a Gustav zupełnie jak podczas ostatniego spotkania, bawił się kosmykami jej, splatając je z własnymi. Uśmiechał się, niepokojąco, niczym narkoman, który po długim odwyku wstrzyknął sobie dawkę heroiny - lecz to było nieporównanie od niej lepsze.
- Wiesz, że gdybyś znalazła się tysiąc lat świetlnych od ziemi...mogłabyś zobaczyć przeszłość? Dawne dzieje, legendarne bitwy... - opowiadał, pozwalając, by głowa Vivian spoczęła na jego piersi, gdzie szaleńcze bicie serca musiało dźwięczeć niczym potężny dzwon. Obwieszczający dies irae? Dla niego, dla nich, jeszcze nie nadszedł. Chwila apoteozy kobiety przyniosła mu odkupienie i mógł już tylko tulić ją intensywniej, nie śmiąc żądać więcej.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Maj 24, 2015 9:33 pm

Mogłaby spędzić tu wiele godzin, obserwując rzekę i miasto rozciągające się po obu jej brzegach. Miasto, o którym zapewne śnili biedni ludzie z dystryktów i typowane do Głodowych Igrzysk dzieci, które po krótkich pożegnaniach z rodziną wsiadały do luksusowych pociągów, wiedzione ku rzezi niewiniątek. Wieże z moich koszmarów w mieście moich snów, przemknęły jej przez myśl słowa jednej z piosenek, starszych od niej samej, niemniej jednak wciąż prawdziwej. Gdyby była sama, zapewne w tej chwili siedziałaby na jednej z ławek, zawzięcie szkicując i usiłując kilkoma kolorami odwzorować wszystko, co widzi dookoła – a przecież była jesień i feerie barw ustępowały szarościom we wszystkich odcieniach, które nie oddawały prawdziwej istoty tej pory roku.
Ale nie była sama; objęcia Conrada i jego cichy oddech skutecznie opanowały jej myśli, przypominając o każdym ich spotkaniu i wczorajszej nocy, skłaniając rudowłosą do pierwszych, nieśmiałych myśli o tym, co będzie dalej. Czuła, że nie pozwoli mu zapomnieć o tym, co zaszło, nie tak prędko, nie tak szybko. Chciała, żeby miał w pamięci tę noc, ich noc, a także każdą spędzoną razem sekundę. Nie tylko namiętność, która ich pochłonęła, ale i czułość, którą ofiarowała mu z całą swoją ufnością, nie pragnąc niczego w zamian. Poddała się jego dłoniom, w które ujął twarz i delikatnie tuląc się do niego.
- Na pewno wszystko w porządku…? – zapytała cicho, zerkając w jego oczy. Czuła się dość niepewnie, nie do końca wiedząc, czy aby nie stało się coś złego. W jej podświadomości czaił się dziwny lęk, niezmienny i stały, istniejący zapewne od zawsze, ale obudzony, wyrwany z głębokiego snu. Strach o kogoś bliskiego, kogoś wyjątkowego, dzięki komu znowu czuła się bezpiecznie i ludzko. W ciągu dzisiejszego dnia rozmyślała o tym nie jeden, lecz kilkadziesiąt razy, skupiając się na Conradzie… i czując się winna temu, że w pewnej chwili ich relacja była nie do końca taka, jak sobie tego życzyła – odsunęła się wtedy od ludzi, czego niekiedy żałowała.
Tak, jak teraz.
Wsłuchana w jego głos i bicie serca, zamknęła na chwilę oczy. Tak cudownie łatwo było wyobrazić sobie bycie świadkiem tego, co w 2283 roku ludzie nazywali przeszłością. Niejednokrotnie, kiedy studiowała stare mapy lub oglądała zachowane w archiwach zdjęcia, zastanawiała się, jakie było życie w tamtych czasach. Wojny, walki, wszystkie wydarzenia, jakie miały wpływ na ludzkie istnienia w tamtych czasach – to było to, o czym mogła tylko czytać.
- Chciałabym to zobaczyć… - uśmiechnęła się do Conrada, unosząc głowę i patrząc w jego oczy. – Chciałabym zobaczyć to, co było kiedyś… Cały ten świat, jaki istniał. Parki, budynki, zwierzęta…
Jej dłoń po raz kolejny odnalazła jego, a ona splotła ich palce razem, tuląc się bardziej, pragnąc uwiecznić tę chwilę w każdy możliwy sposób.
- Ale wiesz… - teraz to ona czule gładziła opuszkami palców jego policzek, wciąż zachwycając się jego bliskością i ciepłem, jakie jej oferował. – Gdybym mogła to wszystko zobaczyć, chciałabym zobaczyć to razem z Tobą.
Kolejny raz jego serce biło pod jej dłonią, kiedy pocałowała Conrada, pragnąc w jednym pocałunku zawrzeć wszystkie uczucia, jakie jej towarzyszyły.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Maj 25, 2015 12:56 pm

Conrad mógłby być daltonistą i nawet by tego nie zauważył. Kolory w jego życiu już dawno wyblakły i spłowiały - wszystko wydawało mu się mieszaniną przygnębiających, burych szarości. Najbardziej krzykliwe i jaskrawe barwy jawiły mu się w ponurych, smutnych tonach, przypominających mu, gdzie się znajduje i kim się stał. Kapitol, miasto jarzące się światłami i buchające bogatą paletą barw, wydawało mu się nieciekawe i momentami przerażające, jakby stolicę w swe posiadanie objął dybuk zwyrodnialca, próbując krzewić zło nawet po śmierci. Nie czuł się tutaj dobrze, instynktownie przejawiając (nie)uzasadnioną niechęć i rezerwę. Kapitol nie był jego domem i Gustav wiedział, że nigdy się nim nie stanie. Podobnie jak Dwójka; mężczyzna nie znalazł jeszcze właściwego miejsca, w którym chciałby spokojnie się zestarzeć. Ale nie w samotności - dopiero niedawno zdał sobie sprawę, jak pusta była jego egzystencja. Dosłownie - Imago nie żył, a wegetował, wystawiony na niszczące czynniki środowiska. Melancholia ustąpiła jednak po kilkunastu latach trwania w marazmie, co stanowiło niemal terapię szokową. Gdy pierwszy raz spojrzał na Vivian jak na kobietę - uleciały z niego lęki i marzenia. Zniknął jaskółczy niepokój, ponieważ wypełniło go tylko jedno, gorące pragnienie. Które nie miało nic wspólnego ze zwykłym pożądaniem. Vivian skruszyła mur jaki budował wokół siebie przez lata, czyniąc to tak naturalnie, iż Imago nie żywił już żadnych wątpliwości.
- Jesteś ze mną - odpowiedział po prostu. Nie musiał już niczego wyjaśniać. Tulił ją tylko do siebie, mocno, jakby chcąc zapobiec ewentualnej ucieczce. Nie powinna się martwić ani frasować, przecież układało się im idealnie. Dwa dni, śmiałe preludium do wniebowstąpienia. Mógł to sobie wyobrazić, Vivian otoczona zastępem aniołów, piękniejsza i delikatniejsza od każdego z nich, promieniująca złocistą poświatą i... Niedostępna. Popełniająca okrutny mezalians, lecz Conrad poprzysiągł i zaklinał na boga, że zapewni jej wszystko, aby żyła godziwie. Jak przystało istocie nieskończenie wyższej - zimno ci? - spytał troskliwie, delikatnie unosząc jej podbródek i całując w czoło. Pieszczotliwie, jakby Vivian była jego młodszą siostrą, o którą zobowiązał się dbać pod nieobecność rodziców. Chciał być dla niej wszystkim - bratem, przyjacielem i kochankiem. Kochać się z nią równie namiętnie jak za pierwszym razem i rozmawiać zupełnie szczerze.
- To nietrudne. Zamknij oczy - poinstruował ją szeptem, zaciskając palce na jej dłoni - wyobraź sobie, że jesteś wolna. Że nie istnieją granice - mówił coraz ciszej, aż umilkł zupełnie, odwzajemniając pocałunek Vivian. Gdy oderwał wargi od jej ust, uśmiechnął się lekko i pociągnął ją za sobą. Obejmując w talii i bezgłośnie pytając czy zostaniesz moją .
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Maj 25, 2015 1:49 pm

Czy była w stanie opowiedzieć mu o wszystkim, co tak naprawdę chciała zobaczyć? Najchętniej zabrałaby go z powrotem do swojego mieszkania, i usadowiła na łóżku, by pokazać mu kilka książek, w których zamieszczono ilustracje przedstawiające najpiękniejsze budowle na świecie. Wszystkie zbudowane wieki temu, kiedy świat był inny niż teraz, wszystkie niezwykłe i przepełnione oszałamiającym Vivian majestatem, który trafiał w jej duszę, zarówno artystyczną, jak i wrażliwą na krasę architektury. Chciałaby zaznajomić go z każdą budowlą, jaka kiedykolwiek przyciągnęła jej oko; paryską Notre Dame, zachwycającą w swojej gotyckiej prostocie, renesansowe wystroje i barokowe gmachy uczelni, w których mogłaby odnaleźć wspaniałe, zakurzone księgi, świadectwo upływu czasu. Które pragnęłaby studiować w jego towarzystwie, w wolnych chwilach, kiedy mogłaby upajać się nie tylko wiedzą, ale przede wszystkim Conradem.
Jej Conradem, bowiem tak właśnie czuła. Że należy do niego, tak samo, jak on do niej; więź, która zacieśniła się między nimi ostatniej nocy, jeszcze nienazwana, formowała się na nowo, silniejsza niż dotychczas. Nawet jego słowa świadczyły o tym, że było między nimi coś więcej.
- Zawsze będę. – szepnęła cicho, niemalże bezgłośnie, przytulona do niego.
Delikatnie gładziła jego włosy, wspominając nieśmiałość i niepewność, z jaką jej dotykał, które dopiero potem ustąpiły miejsca pożądaniu, jakie okazał. Vivian, wspominając tę chwilę, odnosiła dziwne wrażenie, że Conrad zbyt długo tłumił swoje uczucia, zbyt długo odsuwał się od ludzi… Aż w końcu pojawiła się jedna myśl, dziwna i smutna. Myśl o tym, że być może nikt nigdy nie był dla niego dobry; być może nikt nigdy nie okazał mu zwykłych, ludzkich uczuć, które – zdaniem wielu – warunkowały ludzki byt. Jeszcze przed oficjalnym zapoznaniem z Dillingerem Tim uprzedził ją, że ten mężczyzna nie jest kimś, kogo można wypytywać o przeszłość. Nie musiał mówić, wyczuła to w spojrzeniu nowo poznanego człowieka już w chwili, w której uścisnął jej dłoń. Mimo to, nie chciała pytać, nie mogłaby, nie ze świadomością tego, że zwykłym pytaniem można zranić człowieka aż do głębi.
- Trochę – zamruczała pod wpływem czułego muśnięcia ust, jakim obdarzył jej czoło. Nadal czuła chłód, teraz jednak był nie tak ostry i silny jak chwilę temu, kiedy szli obok siebie. Przez chwilę poczuła się tak, jakby od zawsze byli razem, nawet w czasach, gdy żadne z nich nie wiedziało o istnieniu drugiego. W czasach, gdy dzieliły ich setki kilometrów; jego, znającego od dziecka kolor nieba i ją, przez większość życia zamkniętą pod ziemią.
Dlatego też nadal zdarzało jej się patrzeć na świat szeroko otwartymi oczyma i zachłystywać się, niemalże boleśnie tym, co widziała. Jak teraz, gdy obserwowała Conrada, pragnąc zapamiętać go, wyryć w swojej pamięci już na zawsze. Jak teraz, kiedy zatracała się w pocałunku, czułym i delikatnym, podczas gdy jego słowa rozbrzmiewały echem w jej głowie.
Wyobraź sobie, że jesteś wolna. Że nie istnieją żadne granice…
Przecież nie musiał jej pytać. Musiał wyczuć, jak bardzo chce być blisko, jak bardzo go potrzebuje, jak bardzo chce podarować mu wszystko, co najlepsze, żeby był szczęśliwy. Patrząc mu w oczy, delikatnie rozpięła kilka guzików płaszcza. Wyszeptała bezgłośnie jedno słowo, które oboje chcieli usłyszeć i uśmiechnęła się, po czym przyciągnęła go do siebie i pozwoliła, żeby złożył głowę w miejscu, gdzie biło jej serce, które chciała mu oddać.
Tak.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Maj 25, 2015 8:22 pm

Potrafił docenić zapomniane już kultury, co zawdzięczał temu, że praktycznie już o nich niemówiono. Odeszły w zapomnienie, stały się nieważne, szkodliwe i demoralizujące. Praktycznie zakazane, jakby dzieła mistrzów żyjących wieki temu przyśpieszały postępującą degrengoladę. To popchnąło Conrada w stronę czasów zamierzchłych - chęć sprawdzenia, jakie diabelskie księgi doprowadziły społeczństwo Panem do stanu rozkładu. I srodze się rozczarował, nie zauważając w owianych tajemnicami i pogardą (kto dziś pamiętał o Pascalu?)dziełach, treści niestosownych. Pragnął odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie gniją już za życia, otrzymał zaś kolejne niewyjaśnione zagadnienia. Urodził się stanowczo za późno; mentalność Conrada utknęła gdzieś na początku wieku XIX-tego. Był spóźnionym romantykiem - powinien przyjść na świat w okresie Burzy i Naporu, a życie zakończyć z powodu niespełnionej miłości. Cherchez la femme , jedyna przyczyna bólu i paradoksalnie cel istnienia. Który odkrywał na pustyni cnót, gdzie romantyczność już dawno została przewartościowana. Był okropnie staroświecki, lecz nadal uważał, że do obowiązków każdego mężczyzny należy rozpieszczanie kobiet. Wyemancypowanych już dawno, lecz mimo tego w oczach Dillingera istot kruchych i wymagających - nie tyle opieki, ile adoracji i zabiegania o swoje względy. Dlatego po wspólnej nocy przygotował jej śniadanie i wymasował stopy, dlatego wyrwał się wcześniej i przyszedł po nią, sprawiając niespodziankę, dlatego po spacerze pragnął odprowadzić ją do domu i pocałować na progu. Czule, życząc dobrej nocy i zapowiadając kolejną wizytę.
- Nie pozwolę ci odejść - odparł równie cicho, zastanawiając się, co by było, gdyby spotkał ją wcześniej. Czy ich relacja wyglądałaby tak samo? Czy nie miałby poczucia zmarnowanych dziesięciu lat? Spojrzał na Vivian i pokręcił głową, zdeprymowany własną niewdzięcznością. Dostawał od Losu najwspanialszy dar (czyżby rekompensata?), a mimo tego żałował, że... nie było jej wcześniej. Że nie poznał jej lepiej. Że nie potrafił się przełamać i otworzyć się przed Vivian. Tulił ją więc kurczowo, jakby dotykiem chciał przekazać jej swoją treść. Myśli i uczucia przelewał w zwykły uścisk, przygarniając ją do siebie naprawdę blisko. Łącząc ich w symbiotyczny organizm, bijący jednym sercem, jednakowo przeżywający niemal młodzieńcze zauroczenie. Zdjął szalik i zarzucił go na szyję kobiety. Z egoistycznym przebłyskiem, iż kiedy go zwróci, będzie już przesiąknięty zapachem Vivian i stanie się relikwią, przedmiotem uświęconym. Machinalnie złożył głowę we wskazanym miejscu, oszołomiony łomotaniem jej serca, wygrywającego dytramb ku czci żarzącego się między nimi uczucia.
- Precz z mej pamięci!... nie... tego rozkazu
Moja i twoja pamięć nie posłucha
- wyszeptał, zapinając jej płaszcz.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Maj 25, 2015 10:18 pm

Im dłużej patrzę w Twoje oczy, mam wrażenie, że poznałam Cię za późno.
Nie musiała zamykać oczu, by przypomnieć sobie ich pierwsze spotkanie ze wszystkimi szczegółami, które wtedy wydawały się być zbyt błahe. Słabo widoczny, jakby wymuszony uśmiech, przez który poczuła się dosyć dziwnie. Jedno krótkie słowo, którym ją przywitał, lekki uścisk dłoni, po którym natychmiast cofnął rękę, jakby kontakt z narzeczoną kumpla mógłby mu zagrozić. Być może i z tego powodu w trakcie tamtego spotkania Vivian usunęła się w cień, pozostając czymś w rodzaju maskotki; pozwoliła mężczyznom rozmawiać i, nie przysłuchując się ich głosom, ze spokojem czytała książkę. Kiedy któryś z nich zadawał pytanie, unosiła głowę i udzielała odpowiedzi; chyba właśnie wtedy Conrad dowiedział się, że Vivian pracuje jako architekt dla rządu.
Wtuliła się w niego całym ciałem, kurczowo, jakby niespokojnie. Potrzebowała tego, potrzebowała jego objęć i dziwnego, kojącego ją spokoju, który czuła, przebywając blisko niego. W pewnej chwili pomyślała nawet, że najprawdopodobniej oboje nie pasują do świata, w którym przyszło im żyć. Jakby oboje myśleli, czuli i istnieli w sposób zupełnie odmienny od ludzi, którzy ciągle mijali się na ulicach, w pośpiechu, biegnąc każdy w swoją stronę, przemierzając dzień po dniu te same trasy. Ona chciała czegoś innego – wiatru, niezależności i prawdziwej wolności. Wolności, którą poniekąd miała, jednak była ona ograniczona. Nie mogła tak po prostu zniknąć (był taki moment, że właśnie tego pragnęła najmocniej w świecie, uciec tak, jak Nick), nie poinformowawszy o prawdopodobnej zmianie miejsca pobytu. Nawet do niedawna żałowała, że nie może po prostu zwiać. Do wczoraj.
Chęć ucieczki nie zniknęła; nadal tkwiła gdzieś w głębi Vivian, jednak pod postacią inną niż dotychczas. Czy gdyby uciekła, miałaby okazję zbliżyć się do Conrada i pozwolić mu na to samo? Przecież najprawdopodobniej straciliby kontakt, może odezwałaby się po jakimś czasie, by dać mu znać, że wszystko okej.
- Obiecaj. – powiedziała, gdy zakładał na jej szyję swój szalik. Materiał otarł się o jej skórę, powodując lekki dreszcz, w wyniku którego zagryzła wargę. Serce łomotało w piersi, kiedy poczuła blisko twarzy nie tyle sam element ubioru, co zapach, który z niego emanował. Zapach Conrada, łagodny i przyjemny; nie zapach czegoś, czego używali faceci (woda kolońska? Coś w ten deseń?), ale zapach jego skóry, wspaniale komponującej się ze smakiem, który poznała ubiegłej nocy.
- Obiecaj, że mi nie pozwolisz. I że Ty nie…
Spuściła oczy, mrugając szybko, usiłując pozbyć się łez, które pojawiły się znienacka. Łez, które mogłyby go przestraszyć, zirytować; a przecież wiedział, że była tak szczęśliwa, tak radosna dzisiejszego poranka, przecież musiał rozumieć, że można płakać ze szczęścia.
- Proszę.
Jedna chwila, tak cudownie perfekcyjna, jak wszystko, co zaszło między nimi. Chwila, gdy słuchał bicia jej serca właśnie tak, jak ona tego pragnęła. Chwila, w której mogła musnąć ustami jego włosy i uśmiechnąć się z czułością, gdy zapinał jej płaszcz, obrzucając troskliwym spojrzeniem.
- Tak w każdym miejscu i o każdej dobie, gdziem z Tobą płakał, gdziem się z Tobą bawił, wszędzie i zawsze będę ja przy Tobie, bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił. – odszepnęła z uśmiechem.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySro Maj 27, 2015 5:31 am

Moralność w Panem stanowiło pojęcie abstrakcyjne i bardzo nierzeczywiste. Jakie wzorce mogły przyświecać społeczeństwu, które przez lata syciło się krwią poległych trybutów? Chleba i igrzysk; w istocie niczym nie różnili się od starożytnych Rzymian (podobno prymitywów), podniecając się sadystycznymi spektaklami. Gdzie zatem doszukiwać się granicy pomiędzy przyzwoitością a kompletnym złamaniem konwenansów? Nakazujących Conradowi trzymać się z dala od kobiety, która przecież miała zostać żoną jego przyjaciela. Nadal było coś w tym niewłaściwego i wyrzuty sumienia osiadały szronem na jego ramionach, by po chwili zostać brutalnie strząśnięte - zakazany owoc smakuje najlepiej? Sam już nie wiedział, czy coś tknęło go dopiero ubiegłej nocy, gdy Vivian rozpuściła włosy i ukazała mu się w pełnej krasie, zmysłowa i kobieca, czy znacznie wcześniej - kiedy ściskał jej dłoń i starał się na nią nie patrzeć, bo została obiecana Timowi. Wszystko, co jej podarował nie było efektem spontaniczności - nerwowe, niepewne ruchy, zdradliwe, pąsowe rumieńce na brodatej twarzy dojrzałego mężczyzny (wstyd), dowodziły, iż wynikało to z... niezaplanowanego zamierzenia? Które chciał zrealizować. Kiedyś, w przyszłości, zaś przebieg wypadków zmusił go do podjęcia inicjatywy znacznie wcześniej.
Głowił się wciąż, czy postępował właściwie, czy w jakiś sposób nie brukał pamięci Tima. Czy nie przeraził Vivian swoją śmiałością, czy nie zepchnął ich milczącego porozumienia w bezdenną otłchań. Grzebiąc niczym Kronosa w czeluściach tartaru. Nie grał uczciwie, łamał zasady i odczuwał z tego powodu nieokiełznaną radość. Przyjemność, która nie pozwalała mu zajmować myśli niewłaściwym aspektom ich związku , zaś niestrudzenie popychała Gustava ku słonecznej świadomości, że ona także go pragnie.
Zostawiłby wszystko. Porzuciłby pracę, mieszkanie, miłą sprzedawczynię z naprzeciwka, niedopitą kawę i na wpół wypalonego papierosa. Wydarte strony z dziennika, na którego kartach widniały uwiecznione sny szaleńca, gdzie dekadentyzm kroczył pod rękę z katastrofizmem, ot, paranoiczne jawienia nieuleczalnego romantyka.
Bez zmrużenia okiem zamknąłby ten etap w swoim życiu, otwierając nowy - wspólnie z Vivian.
- Czyny znaczą więcej niż słowa - powiedział łagodnie, całując ją w czubek nosa. Ich opowieść nadal się tworzyła i nie chciał składać obietnic ani przysięg. Vivian mogła ufać mu całkowicie, bo w jego życiu nie było nikogo, nikogo poza nią. Wolał wykazać się postępowaniem niż pustymi zapewnieniami; kruchymi i nieważnymi. Pragnął pokazać kobiecie swoje zaangażowanie inaczej - najprostszymi czynnościami i trwaniem tuż przy niej. Ocieraniem łez spływających z twarzy i tuleniem do siebie. Gładzeniem jej policzka i spoglądaniem w oczy, w których oprócz pożądania, płonęło oddanie.
- Nie sądziłem, że będę kiedyś tak szczęśliwy - rzekł cicho, autentycznie wzruszony, ujmując jej dłonie i składając na nich dwa pocałunki.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 Empty

Powrót do góry Go down
 

Odbudowany most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 13Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... , 11, 12, 13  Next

 Similar topics

-
» Odbudowany most

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Moon River-