Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Come to mommy, my little fucker. Sro Kwi 09, 2014 2:38 pm | |
| |
|
Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Come to mommy, my little fucker. Sro Kwi 09, 2014 3:40 pm | |
| Czyjś ciężar zwalił się na drzwi po drugiej stronie, a ja nadal nie przekręciłem zamka. Złapałem za klamkę, bo nie mogła wyjść. Ona nie wyjdzie, nie może, nie pozwolę jej na to. Coś krzyczała, mogłaby przestać, chciałem by przestała. Pod palcami poczułem zimny drobny kształt, był śliski, nie mogłem przekręcić, a druga strona napierała jeszcze mocniej. Usłyszałem zgrzyt i na moment zapadła cisza, odsunąłem się od drewnianych słabych desek. Brzydkie słowa opadły, milczała, kilka razy uderzyła, aż w końcu odezwała się ciszej, chrapliwie i wręcz błagalnie. Otwórz te drzwi, proszę. Synku, twoja mamusia jest chora, potrzebuje leku, chcesz żeby twoja mamusia umarła? Wtedy zostaniesz sam. Kochanie, chodź, proszę, otwórz drzwi, chodź do mnie, wszystko będzie dobrze, obiecuję. Przytulę Cię. Chyba nie słyszałem co mówi, byłem bardziej skupiony na tym, że skomle jak te bezdomne psy, które włócząc łapami, owleczeni napiętą skórą, a pod nią zarysowane kruche żebra, stawy, kości, błąkały się po ulicach. Synusiu, Mathy, kochanie? Otworzysz drzwi mamie? Nie. Zapadła cisza. Odwróciłem się i ruszyłem schodami. Słyszałem nieludzki przytłumiony wrzask, ryk wygłodniałego zwierzęcia zamkniętego w klatce. WRACAJ PIERDOLONY BACHORZE, ALBO NIE WRACAJ JUŻ W OGÓLE… Dłonie na uszach, zęby zaciśnięte. Nogi plątały się na stopniach. …SŁYSZYSZ MAŁY SKURWIELU? SPUSZCZĘ CI WPIERDOL JAK TYLKO WRÓCISZ, A WRÓCISZ JEBANY SMARKACZU. Przestań krzyczeć. Widzę drzwi. Przestań, już nie mogę słuchać. Dwa ostatnie stopnie. Proszę, przestań. Zeskakuję. Przestań wyć. …ZAPŁACISZ MI ZA TO, ZLEJĘ CIĘ JAK PSA. TYLKO WRÓĆ, TYLKO WRÓĆ. Biegnę, wpadam na kobietę z zakupami. Upadła, ale ja jestem już na zewnątrz. Jestem wolny, dopóki nie wrócę, a zrobię to niebawem. W jednej ręce klucze, w drugiej folia. Lekarstwo mamy mam ochotę wyrzucić pierwszemu trupowi leżącemu pod ścianą gruzu, ale zaciskam na nim palce, mocniej i mocniej, bo to lekarstwo i dla mnie, obiad na dzisiaj. Może w końcu brzuch przestanie boleć, bo boli od dwóch dni. I nie przestaje. A ona nadal krzyczy, nawet jeśli już tylko płacze, to siedzi w mojej głowie, nadal tam tkwi jak drzazga w palcu, której nie mogę wyjąć od dwóch dni. Zaczynam zazdrościć cichym cieniom człowieka rozkładających się wzdłuż budynków, spokojnych, umierających w harmonii. Mógłbym położyć się obok nich, skulić i leżeć tak, dopóki nie zasnę. Mijam rząd ludzi-trupów, znajduję dilera, sprzedaję mu działkę i kupuję zań rogalika w sklepie. Pewnie handlarz mnie oszukał, ale wisi mi to. Siadam pod ścianą, obok znajdują się inni. Zasypiam, ale z myślą, że kiedy oni nadal będą spali, ja się obudzę i pójdę dalej. I to była najgorsza myśl na świecie. |
|