|
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 lat Zawód : Uciekinier Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.
| Temat: Re: Peron główny Pon Wrz 02, 2013 11:12 pm | |
| Wiara w człowieka podobno uskrzydlała, na co niestety w tej sytuacji Jav nie miał co liczyć, a wręcz został zrównany z ziemią. -Nie wiem czy ci się uda. -powtórzył sobie w myślach, lecz jakoś po chwili te słowa straciły na znaczeniu. Jeśli tak ma być to trudno, może to lepiej dla niego. Jeśli nie będzie komplikował sobie życia, ani niczego temu podobnego, to w pewnym stopniu z pewnością będzie się cieszył. I pomimo, że w tym momencie można by stwierdzić jego prostotę, to jak zwykle zignorowałby to na swój sposób. Już miał nadzieję, na zwieńczenie jego słów jakimś opryskliwym sprzeciwem, gdy został jedynie zignorowany, widząc początkowo delikatne zaskoczenie Nicole. Mruknął na to jedynie cicho pod nosem, nieco jak poruszony kot, po czym również wzruszył ramionami milcząc. Nie miał pojęcia o tym, czy Kendith ma naprawdę aż tak wyprany z uczuć i drwiący charakter, czy może coś skrywa pod spodem. Choć znał ją już jakiś czas, to nie było mu dane poznać tej drugiej strony, o ile taka istniała, czego był bardzo ciekawy.
-Powiedziałbym prędzej, że upierdliwe. -stwierdził w końcu na jej słowa, z rozdrażnionym zadowoleniem, lecz zaraz się zreflektował szarmanckim uśmiechem. Oczywiście miała rację w tym, że robiło się późno i zimno, co nie było przyjemne. Zresztą sam nie mógł też stać w tym miejscu przez całą noc. Nasunęło mu się na myśl, by odprowadzić towarzyszkę do domu, lecz szybko zrezygnował, utwierdzony, że Nicole z pewnością nie przyjęłaby takiej oferty, a wręcz nią jeszcze bardziej zirytowała.
-Racja, też powinienem już iść. -tym razem na jego twarzy zagościł uśmiech, lecz jakiś bardzo nieobecny, jak również i wzrok. Najwyraźniej myślami był już gdzieś daleko. Na chwilę jednak otrząsnął się z tego otępienia i spojrzał na Nicole. Dopiero teraz zorientował się, jak szybko czas mijał im na tej rozmowie, a przynajmniej jemu. Pochylił się w jej stronę, zmniejszając powiększoną przez nią odległość i zanim zdążyła zaprotestować, pocałował w policzek, po czym zaraz odsunął. Nie wiedział czy zareaguje większą irytacją czy innym wybuchem emocji w jej stylu, ale on był zadowolony i to wystarczyło.
-Ciekawe czy to zalicza się do tych kolorowych i ulotnych chwil. -zamruczał bardzo zadowolony. W końcu była od tego ekspertką, więc powinna wiedzieć, choć było to raczej pytanie retoryczne, niż takie, które wymaga odpowiedzi. Było to jego pożegnanie na ten czas spotkania, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę wyjścia.
-Też powinnaś już iść. Lepiej żebyś nie zamarzła na śmierć. -stwierdził jeszcze na odchodne i machnął ręką, po czym swoim tempem, które jak zwykle było szybkie i rozgrzewające, opuścił peron.
// zt. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Pielęgniarka Przy sobie : Fotografia swych braci i bratanków, trochę drobnych, woda mineralna, notes z ciemnym obiciem, leki przeciwbólowe, komórka, gaz pieprzowy, jednorazowa przepustka.
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 8:29 pm | |
| Na peronie panował niezły tłum. Ludzie przekrzykiwali siebie, ciągle się popychali, próbując się przecisnąć jak najszybciej do nadjeżdżającego pociągu. Hałas zatrzymywanej się maszyny, hamowanie i iskry na torach to było tylko tło dla niemal biegnącej Mony. Kobieta była zła, zrozpaczona, załamana i nie do końca zdawała sobie sprawę, że właśnie się zgubiła. Odkąd wyszła z domu Franki, nie wiedziała gdzie idzie i w jakim celu. Chciała tylko iść, iść, iść, byle nie musieć myśleć o tym, że świat jej się zwalił na barki. Na policzkach miała ślady łez, oczy były przekrwione od płaczu. Nawet sobie nie zdawała sprawy, że płakała za kimkolwiek. Na szczęście łzy się skończyły i teraz przez tłum ludzi przeciskała się drobna osobistość, która nawet nie przepraszała za to, że się między nimi przepycha, co było nieuprzejme z jej strony. Atramentowe włosy powiewały za nią, gdy omal nie wpadła na jakiegoś staruszka. Wybełkotała 'przepraszam' i nawet nań nie spojrzawszy, ruszyła dalej. Ale po co? Peron był długi, mogła iść, biec, ale co to jej dawało? Powtarzała sobie w myślach, że Richard to kretyn. Pieprzony egoista, który nie widzi na oczy, jest głupi i jeszcze nie dorósł. Co z tego, że ma trzydzieści trzy lata, skoro mentalnie jest z dziesięć w tył? Ot tak jak gdyby nigdy nic powiedział jej, że Kate i dzieciaki nie żyją, a Kevin tu nie dotarł. To ją bolało, cholernie bolało, dlatego pędziła przed siebie nie zważając czy kogoś trąca czy nie. Nie widziała niczyich twarzy, oczy miała zamglone łzami. Słyszała jakieś zaczepki od śmierdzących troglodytów i choć z natury lubiła się im odcinać, teraz nawet na nich nie spojrzała. Gdy tak pędziła, to nie kulała. Chciała czuć ból w nodze, aby to tam się skupiały wszystkie kotłujące się weń emocje. Niech tam ból promieniuje, a nie w klatce piersiowej. Otarła wierzchem dłoni oczy i choć powoli się męczyła, przeciskała się przez ludzi dalej. |
| | | Wiek : 25 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : tygodniowy zapas kawy, paralizator, wytrych, broń palna z pełnym magazynkiem, zezwolenie na posiadanie broni, mundur żołnierza, kamizelka kuloodporna
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 8:54 pm | |
| Stacja kolejowa nie była miejscem, w którym dobrze się pracowało. Wszechobecny tłok, napór spoconych ciał. Zdenerwowane głosy, często podniesione w złości lub radości. W takim miejscu bardzo łatwo o zamieszki, James dzisiaj nie był w nastroju na epatowanie autorytetem i uspokajanie tłumów wzmocnionym głosem. Lubił mieć wszystko pod kontrolą, prawda, ale niekoniecznie kosztem snu. Dzisiejszy alarm o trzeciej nad ranem spowodowany próbami zbrojnych ataków wśród rdzennych Kapitolińczyków wyssał z niego siły potrzebne do dnia. A służba nie drużba. Chodził więc, zmęczonym wzrokiem taksując mijające go jednostki. Cały dzień upływał spokojnie, mundur i broń zapewniały mu względną przestrzeń - nikt nie chciał wpaść na strażnika w podłym humorze, nie z powodu respektu czy też szacunku. Po prostu wiadomo było, że większość tego co robią uchodzi im na sucho, a jeśli do tego mieli gorszy dzień... Po prostu miał dzisiaj spokój. Do momentu, w którym został potrącony przez nieznajomą kobietę. OK, zdarza się. Warknął niezadowolony. Dostał włosami po twarzy a w jego stopę wbił się obcas. Odruchy były błyskawiczne, wyuczone. Chwycił potencjalnego napastnika za ramię i przyparł do muru, uniemożliwiając działanie. Po chwili dotarł do niego rozsądek. Widząc czerwone oczy i załamany wyraz twarzy kobiety, rozluźnił uścisk. Cierpienie nie było niczym nadzwyczajnym w jego życiu, po prostu uznał, że mu nie zagraża. - Przepraszam za nieporozumienie, proszę uważać jak pani chodzi. - odsunął się. Dopiero teraz zauważył, że kobieta była atrakcyjna. Do końca zmiany zostało piętnaście minut, widział następcę zmierzającego ku jego stanowisku, więc postanowił urozmaicić sobie dzień. - Mam nadzieję, że nie zrobiłem pani krzywdy. Proszę nie donosić szefowi. - uśmiechnął się porozumiewawczo. - Mam nadzieję, że nie pogorszyłem pani dnia? - wpatrywał się w rozmówczynię z zainteresowaniem. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Pielęgniarka Przy sobie : Fotografia swych braci i bratanków, trochę drobnych, woda mineralna, notes z ciemnym obiciem, leki przeciwbólowe, komórka, gaz pieprzowy, jednorazowa przepustka.
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 9:11 pm | |
| Niekoniecznie była zwolenniczką siedzenia w tłumie. Wolała przestrzeń, duży teren, który może oglądać odpędzając od siebie klaustrofobiczne napady. Obecnie nie była jednak świadoma gdzie dokładnie jest. Widziała niewyraźne twarze ludzi, ale żadna z nich nie była Kevinem ani Kate. Mona była drobną osobą, łatwo było ją zgubić w takim miejscu. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, co nie ułatwiało jej w zdobyciu przestrzeni. Nie zważała również, że kręcą się tutaj Strażnicy. Zupełnie zapomniała, że jej brat również do nich należy. Musiało się w końcu tak stać, iż w kogoś z impetem uderzy. Odsuwała się już ze słowem 'przepraszam' na ustach, gdy ten ktoś ją chwycił dosyć mocno za ramię, przygwożdżając do ściany. Przez chwilę miała serce w gardle. Słyszała nieco o Strażnikach, który mogli działać bezkarnie, wrzucając za kratki każdego, kto im się nie spodoba bądź sprzeciwi. Jakkolwiek Mona próbowała ich omijać szerokim łukiem i nie rzucać się w oczy, tak wyglądała blado, gdy dostrzegła oznakowanie munduru osoby, na którą wpadła. Nieco przytomniej przyjrzała się twarzy Strażnikowi chcąc zaobserwować czy jej zachowanie spowoduje jakieś kłopoty. W dzisiejszych czasach można było się spodziewać po władzach niemalże wszystkiego. Na szczęście, Strażnik okazał się bardziej ludzki niż przypuszczała. - Przepraszam pana najmocniej. - spuściła wzrok nie potrafiąc patrzeć mężczyźnie prosto w oczy, gdy za mostkiem ciągle coś ją piekło. Starała się nie pomasować swego ramienia, które zostało trochę zmiażdżone. Postarała się na jakiś uśmiech, choć nie do końca jej to wyszło. - Nie, nie. Wszystko w porządku. Zagapiłam się... - rozejrzała się wokół, jakby nagle zdała sobie sprawę, że się przemieszczała. Nieco zaskoczona zarejestrowała, że jest na peronie, a ludzie, którzy obok nich przechodzili mieli niepocieszone miny. Zmarszczyła brwi, zdziwiona. Odsunęła się od zimnej ściany i błądziła wzrokiem wokół. Było tu dużo ludzi, i za mało powietrza. Nie podobała się jej ta atmosfera i szczerze powiedziawszy, Mona nie najlepiej się poczuła. Zmusiła się jednak do wzięcia głębszego wdechu. Nie jesteś w zamknięciu, ogarnij się kobieto. To tylko przerażająco wielki tłum ludzi., pocieszała się w myślach, choć nie do końca jej to wychodziło. - Przepraszam pana, którą stroną dostanę się do centrum? - nie wiedziała gdzie jest. Wyszła od Franki i nie pamiętała jaką drogą szła, a bezsensem wydawało się jej zawracanie. Nie dałaby radę o własnych siłach się przeciskać dalej między ludźmi. Zabawne, właśnie to robiła i dopiero teraz zaczęło jej to dokuczać, gdy zostało to zauważone. |
| | | Wiek : 25 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : tygodniowy zapas kawy, paralizator, wytrych, broń palna z pełnym magazynkiem, zezwolenie na posiadanie broni, mundur żołnierza, kamizelka kuloodporna
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 9:32 pm | |
| Gdy zmienił pozę, rozplótł zza pleców ręce, trochę się zgarbił, odezwał się, a jego twarz przybrała wyraz bardziej ludzki od służbowego robota, ludzie prawie przestali go zauważać. Był tą samą osobą, miał dokładnie te same uprawnienia co trzy minuty temu, jednakże nie ściszano głosów, gdy koło niego przechodzono. James nie wiedział, czym było powodowane rozluźnione zachowanie tłumów, wiedział jednak, że go to interesuje. Poza tym, tutaj było inaczej niż w KOLCu. Rebelianci wiedzieli, że był jednym z nich, że walczyli po tej samej stronie. Jednak gdy wojenna wrzawa ucichła, sojusze się pozrywały, ludzie przestali odczuwać tę łączącą ich więź, wspólny cel i zaczęli funkcjonować zwyczajnie, było widać hierarchię. Dlatego właśnie Kapitolińczycy zamknięci w Kwartale mogli być groźni. Byli ciemiężeni razem, mieli wspólnego wroga i gdyby zechcieli się zjednoczyć, mogłoby być znowu krucho. Na szczęście pozostawali słabymi, zapatrzonymi w siebie kreaturami z fioletową skórą i tatuażami na gałkach ocznych. Myśli miały zadziwiający zwyczaj przemykania w skrótach niemożliwych do wytłumaczenia, dlatego rozmyślanie Jamesa na temat ustroju państwa trwało nieco ponad pół sekundy. Czasem miewał takie chwile, w których siadał i zastanawiał się nad słusznością rebelii i nad tym, czego tak naprawdę żądali a co otrzymali. Jednak wmawiał sobie, że jako jeden człowiek nie jest w stanie osiągnąć niczego, pozostawał więc szeregowym, rżnącym głupa i wykonującym rozkazy. Zwrócił wzrok na swoją nieprzewidzianą towarzyszkę. Była wyraźnie skonfundowana i nieszczęśliwa. Uśmiechnął się półgębkiem do własnych myśli. - Do centrum pierwsza w prawo, przechodzisz przez Coin Bridge, parkiem ścinasz aleję... - jeszcze raz spojrzał na dziewczynę. Nie wyglądała, jakby skupiała się na tym co mówił, a tym bardziej jakby mogła to powtórzyć. - Jeśli chcesz, poczekaj tu pięć minut, zaprowadzę cię. Nie będziesz musiała się przepychać i darmowa eskorta. - zaproponował wielkodusznie - Gdzie konkretnie chcesz iść? - zainteresował się. Podszedł do grupy nastolatków, sprawnym ruchem ręki rozdzielił zaczątki bójki, dając im do zrozumienia, że wybrali idiotyczne miejsce, po czym wrócił do kobiety. - Przyjechałaś dopiero? Widzę że nie za bardzo orientujesz się w działaniu świata. - uniósł prawy kącik ust. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Pielęgniarka Przy sobie : Fotografia swych braci i bratanków, trochę drobnych, woda mineralna, notes z ciemnym obiciem, leki przeciwbólowe, komórka, gaz pieprzowy, jednorazowa przepustka.
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 10:00 pm | |
| Zachowywanie pozy i ich zmiany było całkiem dobrą umiejętnością. Monie też się to przydawało, choć teraz nad tym nie panowała. W szpitalu przy rannych bądź umierających ludziach musiała dbać o każdy detal swych gestów, szczególnie mimika i modulacja głosu. Wbrew pozorom ludzie zwracali na to uwagę, wszak to szczegóły są fundamentami całości. Gdyby się ta kobieta skupiła, dostrzegłaby zmianę w Strażniku. Nie mogła jednak się zbytnio skoncentrować, wciąż odpędzając sprzed oczu poharataną twarz Richarda. Do władzy żywiła mieszane uczucia. Z jednej strony zniszczyli jej rodzinę, z drugiej ratowali to, co zostało z świata. Nie do końca nadążała za polityką, skupiając się na niesieniu pomocy drugiemu człowiekowi. Nie mogła sobie pozwalać na zamyślenia. Własnie przez takie zjawiska wpadała na ludzi. A gdyby tak wpakowała się w większe tarapaty? Strażnik miał rację, nie bardzo potrafiła odróżnić słowo od słowa, gdy jej wyjaśniał gdzie ma iść. Tłum nie działał na korzyść, aby mogła do końca oprzytomnieć. Otworzyła usta, aby coś odpowiedzieć mężczyźnie, że poradzi sobie sama, bo działała tak już od ponad roku i się przyzwyczaiła, ale zanim udało się jej wydobyć z siebie głos, ten już odszedł ku grupce dzieciaków. Obserwowała jak stanowczo wybija im z głowy bójki, jaki posiada autorytet wśród młodszych i siłę przebicia. Miała te parę minut, aby się przyjrzeć z kim właściwie rozmawia. Wydawał się niewiele od niej starszy, a już pełnił ważną funkcję. Gdyby to spotkanie miało miejsce rok temu, jak nic zauroczyłaby się w nim, a potem nieszczęśliwie zakochała, wzdychając do ukradkiem zdobytego zdjęcia. Nawet taka żałosna forma emocji ją bolała, bo teraz tak już nie potrafiła zachwycać się nad drugim człowiekiem. Widząc urodziwych mężczyzn nie potrafiła wykrzesać z siebie nic oprócz ostrożności. Gdy wrócił, wciąż wyglądała dosyć przezroczyście, choć udało się jej skupiać w końcu wzrok na jednym punkcie. Sesja wdechów i wydechów pomogła. - Tak, parę dni temu dopiero tu przyjechałam. - potwierdziła, rejestrując przejście na "ty". - Szłam chyba w stronę szpitala. - chyba, bo nie chciała się przyznać, że nie wiedziała gdzie idzie, bo było jej to po prostu obojętne. - Nie musi pan tracić czasu podczas pracy. W prawo? Dziękuję panu serdecznie. - co jak co, ale nie do końca ufała Strażnikom. Wiedziała, że była w pewnym sensie ładna i szczerze mówiąc, trochę jej to przeszkadzało. Wyrosła już z pragnienia bycia piękną księżniczką, a uroda stała się teraz przyczyną męskich zaczepek. Strażnicy znowuż byli różnoracy. Nigdy nie mogła być pewna co do osoby, którą ma naprzeciw siebie. Mona ruszyła przed siebie i jak na złość, skręciła w lewo, czyli w stronę przeciwną do wyjścia. Ot, całe jej roztrzepanie. |
| | | Wiek : 25 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : tygodniowy zapas kawy, paralizator, wytrych, broń palna z pełnym magazynkiem, zezwolenie na posiadanie broni, mundur żołnierza, kamizelka kuloodporna
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 10:31 pm | |
| Poczuł rękę na ramieniu i głos Maxa mówiący - James, idź się wyspać, wyglądasz jak trup. - pozdrowił kolegę i został oficjalnie zwolniony ze służby na najbliższe dwanaście i pół godziny. Pół godziny więcej przysługiwało mu za nocną akcję. Tak władza nagradza, trzeba znać dobroć ręki, która nas karmi. Dziewczyna wyraźnie czuła dystans do przedstawiciela państwa, odmawiając przejścia na nieoficjalny ton. W pewnym sensie zaimponowało mu to. Większość osób w podobnym mu wieku mimowolnie zgadza się na dyktowanie warunków rozmowy i właściwie myślenie za nich. Wypowiedź o celu wędrówki wytłumaczyła cząstkowo załamanie dziewczyny, do szpitala nie chodzi się na pogawędki. Przygryzł więc język, wyrzucił ciekawość i nie pytał o nic więcej. Kobieta wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć. Mimo wszystko uparcie odmawiała przyjęcia pomocy. James nie zamierzał się wobec tego narzucać, najwidoczniej podejrzliwość w narodzie nie umarła. Może to i dobrze, lepiej być nieufnym niż zaufać o raz za dużo i skończyć w zaułku z nożem w brzuchu, albo jeszcze gorzej. Wywrócił oczami, na jej zdecydowaną odmowę i szybkie oddalenie się. KOBIETY. - pomyślał tylko, idąc za nią. Nie, żeby chciał ją śledzić, po prostu szedł do domu. Z rozbawieniem obserwował typowo kobiecą przypadłość, polegającą może na roztrzepaniu a może na działaniu nierozpracowanej jeszcze części mózgu a mianowicie pomylenie prawa z lewem. Walczył ze sobą, by zostawić ją samą sobie, ale przecież Strażnik ma nie tylko straszyć, ale też pomagać obywatelom. W sumie głównie pomagać obywatelom. Coś takiego mówili na szkoleniu, ale wiadomo jak to jest. Podbiegł, wołając za nią i z rozbawieniem obserwując ludzi usuwających się z drogi. - Proszę pani! Proszę pani! - dotarł do niej. - Prawo jest w drugą stronę. - uświadomił ją rozbawiony. Cała sytuacja byłaby niemal komiczna, gdyby druga strona zechciała się bawić. - I już zostawiam PANIĄ w spokoju, obiecuję. - jak powiedział, tak zrobił, kierując się w odpowiednie 'prawo', czyli w stronę centrum. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Pielęgniarka Przy sobie : Fotografia swych braci i bratanków, trochę drobnych, woda mineralna, notes z ciemnym obiciem, leki przeciwbólowe, komórka, gaz pieprzowy, jednorazowa przepustka.
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 10:51 pm | |
| Nie do końca wiedziała nawet, że może wydawać się to dziwne, że idzie do szpitala. Nie wyglądała na fizycznie chorą... chyba. Aczkolwiek zapomniała wspomnieć, że jest przecież pielęgniarką. Wydawało się jej to oczywiste, wszak w jakim innym zawodzie miałaby pracować? Nie chodziło tu o podejrzliwość czy wrodzoną wrogość wobec władzy. Mona była osobą łagodną i spokojną, oceniała ludzi nie po okładce. Sama nie chciała się narzucać, choć szczerze przyznała sobie w duchu, że przydałby się jej ktoś, kto pomógłby się jej tu odnaleźć. Do Richarda nie zamierzała dzwonić tak samo jak i do Franki. Udowodni bratu, że potrafi sobie sama poradzić. Poszła odruchowo w lewą stronę, ponownie zapominając gdzie i po co szła. Nie powinna wychodzić, gdy jest roztrzęsiona i zdenerwowana. To cud, że udało się jej zamienić parę słów z tym akurat miłym Strażnikiem. Nie zauważała nawet, że ktoś za nią idzie i dopiero, gdy dostrzegła, że "proszę pani, proszę pani" tyczy się jej, odwróciła się zdziwiona i ponownie zobaczyła Strażnika. Otworzyła usta na chwilę, gdy zwrócił jej uwagę. Rozejrzała się znowu i chcąc nie chcąc, na jej twarz wpełzł trochę nieśmiały i zakłopotany uśmiech, który odmienił całą jej osobę. Odgarnęła włosy z czoła, a jej policzki nieco poczerwieniały. - Ach, faktycznie. - wydusiła zażenowana, bo ludzie przyglądali się im zaskoczeni. Spojrzała na Strażnika, który dostał właśnie plakietkę "niegroźny", skoro raczył ją poinformować, że szła w złą stronę. Zakłopotana ruszyła jednocześnie za mężczyzną w już to drugie prawo, a gdy zauważyła komizm sytuacji po raz kolejny się uśmiechnęła, już nieco żywiej. Ciekawe, była pewna, że przestanie się uśmiechać po tym, jak się dowiedziała o śmierci... - Wygląda na to, że teraz będę pana przez chwilę śledzić... - odezwała się nieco ochryple, gdy po raz drugi ruszyli w tę samą stronę. - W prawo. - powtórzyła, jakby chcąc to zapamiętać za wszelką cenę. Na powrót lekko kulejąc szła obok. Czuła się nieco dziwnie, zważywszy, że była tak mała, niska i nikła mając obok siebie dosyć sporych gabarytów Strażnika. Nie potrafiła się pozbyć z policzków rumieńca. Jak mogła pomylić strony? Nigdy się jej to nie zdarzało, w dodatku nigdy przed osobą ze służby państwowej! Zaiste, jeszcze by ją przypisał do dziewcząt rodzaju głupiego. Musiała przyznać, że idąc obok Strażnika robiło się więcej przestrzeni, która teraz by się jej przydała. |
| | | Wiek : 25 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : tygodniowy zapas kawy, paralizator, wytrych, broń palna z pełnym magazynkiem, zezwolenie na posiadanie broni, mundur żołnierza, kamizelka kuloodporna
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 11:09 pm | |
| Rumieniec powinien być klasyfikowany jako choroba. Trzeba zwalczać przyczyny i objawy. Jako mężczyzna nienawidził, kiedy jego twarz pokrywała się czerwienią, co potęgowało wstyd, którego były skutkiem. Czuł się jak dziewicza białogłowa przyłapana w swej koronkowej halce do snu przez młodego Wrońskiego. U dziewcząt sprawa przedstawiała się inaczej, ale z rozmów wiedział, że większa część podziela jego niechęć do tej reakcji organizmu. Nie wiedział w sumie co było jego przyczyną. Gdzie w procesie ewolucji Matka Natura stwierdziła 'Hej, może jak się wstydzisz, zaleję ci krwią najbardziej widoczną część ciała? To powinno pomóc!'? I, co ważniejsze, dlaczego?! Miał ochotę wyrazić swoje jakże głębokie przemyślenia, pośmiać się z nich, ale przypomniał sobie, że nie jest z kumplami przy piwie, tylko prowadzi zagubioną owieczkę przez gąszcz wilków w stroju pasterza. Czy jakoś tak. Idąc obok tak drobnej osóbki wydawało mu się, że mógłby podskoczyć, a jego kolana znalazły by się na wysokości jej twarzy. Ta wizja go nieco rozbawiła. Ukradkiem zerknął na swoje ramię, gdzie majaczył czubek głowy towarzyszki. Niby wzrost nie był zabawną sprawą, ale niepoprawne żarty o karzełkach zawsze powodowały u niego nagłe spazmy śmiechu. - Śledzić mnie? Z panią u boku czuję się bezpieczniej. Proszę zobaczyć, nikt na nas nie wpada! - był po służbie, mógł żartować. Stłumił ziewnięcie, zdecydowanie potrzebował kawy albo snu. Jako że szkoda było mu ciepłego wieczoru, skłaniał się ku pierwszej, mniej zdrowej możliwości. - Tak, w prawo. - upewnił dziewczynę. Zauważył, że nie nadążała za jego tempem i kulała. - Można wiedzieć co się pani stało w nogę? Może załatwić transport do szpitala? - zatroskał się. Dobry Samarytanin górą! Mając jednak w pamięci dystans, nie proponował swojego ramienia jako podpórki. Wyszli z dworca, stanąwszy przed okazałym budynkiem. - No to teraz gdzie? - zapytał, testując jej pamięć i zdolność orientacji. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Pielęgniarka Przy sobie : Fotografia swych braci i bratanków, trochę drobnych, woda mineralna, notes z ciemnym obiciem, leki przeciwbólowe, komórka, gaz pieprzowy, jednorazowa przepustka.
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 11:25 pm | |
| Oj tak, Mona nieraz zazdrościła koleżankom, które się nie rumieniły przy wstydzie czy zażenowaniu. Po niej widać było wszystko z daleka, gdy coś knuła bądź w czymś zawiniła. Nikt co prawda nigdy się z tego nie śmiał, jednak było to niekomfortowe uczucie. W niczym, absolutnie niczym to nie pomagało. To jak neon, który pokazuje wszem i wobec, że ta konkretna osoba czegoś się wstydzi, a wtedy automatycznie większość ludzi się tym interesuje, jeśli zostanie to zauważone. Rumieńce potęgowały wstyd i chcąc nie chcąc, panna Clina wciąż była czerwona jak piwonia. Owieczką to ona nie była... wilkiem też nie, raczej tak po środku. Wygląd działał na jej niekorzyść. Większość mężczyzn ją przerastała o głowę i często traktowano ją jako dziecko i młodszą niż w rzeczywistości jest. Powinna się z tego cieszyć - gdy będzie po czterdziestce, wygląd utrzyma trzydziestolatki. Nie była jednak skora do radości, gdy ktoś nie traktował jej poważnie (czyt. Richard Cline). Kiedyś chodziła non stop w szpilkach chcąc dodać sobie parę centymetrów, jednak gdy wywróciła się w nich piąty raz z rzędu, zrezygnowała. Po cóż jej te śmiercionośne buty, skoro od rana do wieczora wręcz biega? Słowa Strażnika nie spowodowały zniknięcie rumienia, a zagwarantowały jego jeszcze dłuższe utrzymanie. - Tłum się nauczył się mnie omijać, albo to pan robi takie wrażenie, że nagle zrobiło się tak luźno. - zerknęła kątem oka na mężczyznę i musiała przy tym unieść niestety głowę... automatycznie demaskując, iż mu się przygląda. Był aż nazbyt uprzejmy jak na Strażnika. Mona nie wiedziała, że ten jest już po pracy, ale widziała różnicę w jego zachowaniu i chyba bardziej jej to odpowiadało. I jej również przydałoby się kofeiny we krwi. Nie wpadła jednak na to, aby to proponować na głos... nie znała tego człowieka i był Strażnikiem. W życiu by nie ośmieliła się tak bardzo zajmować mu czasu. On ma za zadanie ratowania ludzi i świata, a nie picie kawy z byle kim. Wolałaby nawet coś mocniejszego i gdy zdała sobie sprawę z tej myśli, aż się zirytowała. Nigdy nie będzie taka jak ojciec. Drgnęła, gdy zwrócił uwagę na jej kontuzję. - Ach, to nic takiego. Pamiątka po bombardowaniu. A w szpitalu jestem pielęgniarką, nie pacjentką. - sprostowała tak na zaś, aby nie musiał doszukiwać się w niej żadnych chorób czy innych anomalii fizycznych. Ból w kolanie stał się czymś niemalże niezbędnym w każdym kroku. Ocucał ją i dawał do zrozumienia dlaczego jeszcze żyje. Zatrzymali się przed budynkiem i szczerze mówiąc, Mona dalej nie wiedziała gdzie ma teraz iść. Stanęła nieruchomo i podejrzliwie przypatrywała się otoczeniu, a potem przeniosła wzrok na Strażnika. - Pan się ze mnie nabija, panie Strażniku. - zmrużyła gniewnie, choć niegroźnie, ciemne oczęta, a kącik jej ust zadrgał od powstrzymywanego uśmiechu. - Wiem, która to prawa strona. - powiedziała to urażonym tonem, dając sobie czas na zastanowienie w którą stronę idzie się do szpitala. Cóż, miała sporo czasu, najwyżej pobłądzi. Nie umiała przejść na "ty" w niewerbalnej umowie. Musiała mieć to na głos powiedziane, bo dzień w dzień trzymała się tradycyjnych formalności. Cline ponownie rozejrzała się po placu, omijając wzrokiem ludzi. Tamten budynek na północy wydawał się jej znajomy... |
| | | Wiek : 25 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : tygodniowy zapas kawy, paralizator, wytrych, broń palna z pełnym magazynkiem, zezwolenie na posiadanie broni, mundur żołnierza, kamizelka kuloodporna
| Temat: Re: Peron główny Sro Kwi 30, 2014 11:47 pm | |
| Z rozbawieniem obserwował coraz to nowe odcienie czerwieni i różu na policzkach towarzyszki. Jeśli dobrze odczytywał sygnały, a zwykle nie miał z tym problemów, pierwsze lody zostały przełamane. - Jest pani gorąco? Ma pani wypieki. - wiedział, że takie stwierdzenie tylko potęguje niepewność i zażenowanie, prawdopodobnie dlatego to wytknął. W pewnym sensie schlebiało mu to, że potrafił wywołać u dziewczyny rumieniec, nawet jeśli nie był to zamierzony zabieg. Uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową - Wydaje mi się, że to jednak pani zasługa. To chyba ten groźny wygląd i szerokie barki. - zauważył że mu się przygląda, utkwił jednak wzrok gdzieś przed sobą, nie powodując tego niezręcznego momentu bycia złapanym na obserwacji drugiego człowieka. Znał to z autopsji i wiedział jaki to rumieniec powoduje. Pokiwał ze zrozumieniem głową, na wzmiankę o bombardowaniu. Nie wspominało się tego tak łatwo, nie był to temat do rozmowy przy kawce. Wojna wojną, historię piszą zwycięzcy i może za kilkadziesiąt lat będzie to opowiadane jako anegdotka lub analizowane pod względem moralnym, taktycznym a dzieci będę uczyć się dat i nazwisk. Gdy był w szkole nigdy nie odczuwał tego, że ta historia, której się uczy zdarzyła się naprawdę. Że ginęli ludzie mający swoje cechy, cele, ambicje. Gdy nadeszła jego kolej na tworzenie historii nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy, targały nim sprzeczne uczucia, nad którymi nie chciał się teraz zastanawiać, podczas rozmowy o kierunkach i rumieńcach. - Pielęgniarka, jak altruistycznie. - pochwalił. Miał na końcu języka stwierdzenie, że pewnie dostają kilku od nich z sal przesłuchań, ale to też nie był łatwy temat. Jak niewygodnie się lawirowało, omijając sprawy istotne, zahaczając o błahostki! - Szczerze mówiąc myślałem, że przydałaby się pani pomoc lekarska. Ta bladość, utykanie i dezorientacja... - mówiąc o dezorientacji, miał jej przykład na żywo. Kobieta zatrzymała się przed budynkiem i zdecydowanie nie wiedziała co dalej. - Nie śmiałbym. - spoważniał, odbijając zarzuty o wyśmiewanie - Oczywiście, że pani wie. Po prostu się pani pomyliło, zdarza się najlepszym. - przytaknął, jakby był święcie do tego przekonany. Jego uniform wojskowy był wybitnie użyteczny i miłowany przez właściciela, było jednak kilka momentów, w których wolałby go nie mieć, teraz był jeden z nich. Tworzył ogromną przepaść między nim a resztą społeczeństwa, postanowił jednak spróbować. - Może, dla ułatwienia mógłbym pani zaoferować kawę lub drinka? Zapewniam, że gdy zdejmę mundur jestem zwykłym obywatelem umiejącym się posługiwać bronią. - kusił, niczym Szatan Jezusa na pustyni. No co ukrywać, spodobała mu się kobieta, nie zamierzał tracić szansy. Carpe diem, szczególnie w tych czasach. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Pielęgniarka Przy sobie : Fotografia swych braci i bratanków, trochę drobnych, woda mineralna, notes z ciemnym obiciem, leki przeciwbólowe, komórka, gaz pieprzowy, jednorazowa przepustka.
| Temat: Re: Peron główny Czw Maj 01, 2014 10:57 am | |
| Strażnik zachowywał się bardzo nie fair, powodując rumieńce. To nie było fajne uczucie! Nie wiedziała czy ma się śmiać czy już płakać, gdy ten dalej się z nią droczył. Wybrała to pierwsze. Nie warto pokazywać swoich negatywnych emocji. Szczególnie Strażnikom. Wywróciła oczami i wmusiła w siebie głębszy wdech, aby rumień choć trochę zszedł z polików. Udała, że nie słyszy tego troskliwego pytania. Jeszcze by ktoś pomyślał, że się dusi czy jak... Zdziwiła się, gdy z jej gardła wydobył się chichot. Było to coś dziwnego zważywszy, że ciągle tłumiła mniej pozytywne emocje. Nie wiedziała czy ma być zła czy się cieszyć, że się śmieje chwilę po wieści o utracie szwagierki i maluszków. Była wciąż w szoku i nie do końca wiedziała jak się z tego pozbiera. - Wyglądam tak groźnie? - spojrzała na siebie i na swój nadzwyczaj skromny, ale czysty i całkiem dopasowany strój. Daleko było jej do nadążania za modą czy biegania po sklepach w łapaniu okazji. To też minęło wraz z pierwszy wiatrem, który zwiastował bombardowanie. - Dlatego ludzie się przyglądają, dlaczego idę ze Strażnikiem. Pewnie coś przeskrobałam. - odchrząknęła, chcąc dać swojemu głosowi jakieś ładniejsze i weselsze dźwięki. Kusiło ją, aby na chwilę zapomnieć o początku dnia. Dotychczas wierzyła święcie, że bombardowanie tylko rozdzieliło Cline'ów i rozsiało ich po świecie. Była tego pewna, wiedziała o tym. A dziś dowiedziała się, że to wszystko tylko było jej wymysłem, że Cline'owie nie żyją i niepotrzebnie łudziła się i karmiła swoim niepoprawnym optymizmem. Bez znaczenia wydawały się jej fizyczne szkody w obliczu takiej utraty. To było gorsze niż człowiek może przypuszczać i Mona nie chciała brać udziału w tworzeniu tej historii. Nie pasowała do tych czasów. Czasami wyglądała jakby ktoś ją przez przypadek wsadził w te lata, zamiast na przykład w XIX wiek. Nie miała tego zaparcia, aby jej nazwisko stało się sławne i było wspominane w przyszłych czasach. Mike już skutecznie oplótł ich mienie swą brutalnością i egoizmem. To jej nie kręciło, ona chciała po prostu mieć rodzinę jak najbliżej siebie. Najwidoczniej zbyt wiele wymagała. Na jej twarzy pojawił się grymas, gdy Strażnik wyjawił, że myślał, że szuka pomocy lekarskiej. Nie sądziła, że wygląda blado, choć tego nie wykluczała. - To tylko szok. - wyjaśniła cierpliwie, a jej głos zdradzał, że to niepewny grunt i nie bardzo chce o tym rozmawiać. Zbyt świeża rana, by do niej zaglądać. Z reguły orientowała się w terenie, nawet na nieznanym, jednak w dniu dzisiejszym wszystko nie miało znaczenia. Każda komórka ciała przypominała jej o wypełniającej ją pustce i marazmie. Teraz już bez ogródek przyjrzała się mężczyźnie, gdy ten dalej się z niej śmiał. - Właśnie, że się pan ze mnie nabija. - mundur rzeźbił przepaść. To był też powód, dla którego Mona nie umiała przejść na "ty", mimo, że byli praktycznie w tym samym wieku, jak się domyślała. Miała na końcu języka, iż nie oczekuje, że będzie się rozbierał z czegokolwiek, ale uznała, że to zbyt świeża forma znajomości, by się ośmielić na tego typu teksty. Z drugiej strony wszystko opowiadało się za tym, aby uzupełnić zapas kofeiny. Nawet medyczna część kobiety twierdziła, iż kofeina we krwi odda jej nieco sił i pozwoli się rozluźnić. O drinku nie myślała, uparcie unikając alkoholu. Nie chciała skończyć jak ojciec czy teraz... Richard, który bez piwa się nie ruszał. Milczała przez chwilę rozważając propozycję Strażnika. Tymczasem z jej polików zszedł rumień i nie wyglądała już, jakby się miała dusić. Podświadomie przestała kuleć, na powrót fundując sobie ciągnięcie w kolanie. Cóż, najważniejsze, to nie zwracać na siebie uwagi tę nieładną i niekomfortową kontuzją. Kawa ze Strażnikiem? Nie umiała o nim myśleć o nikim innym jak o przedstawicielu władz. Mundur ją peszył, ludzie się oglądali zastanawiając się co ona musiała przeskrobać, skoro z nim idzie... Gdyby była Moną sprzed paru godzin grzecznie odmówiłaby, mówiąc, że ma pracę. Teraz była jednak inną osobą, wciąż zdezorientowaną i roztrzęsioną po przeżytym/wciąż przeżywanym szoku. - Też myślałam przed chwilą o kofeinie. - pośrednio się zgodziła, choć wciąż ją onieśmielał tym mundurem i respektem jakim budził wśród innych rebeliantów. Po raz kolejny wmusiła w siebie głębszy wdech w celu dotlenienia mózgu. - Mam nadzieję, że nie będzie musiał pan używać broni... wbrew pozorom jestem grzeczną obywatelką. - jakby z pozoru stanowiła jakiekolwiek zagrożenie... Cóż, umiała się bronić! Dawny Mike nauczył ją tego i owego, tak więc jej szczupłe (wcale nie szerokie) barki skrywały trochę mięśni i siły. Małej, ale wystarczającej. Zgodziła się też, bo i tak nie wiedziała gdzie jest szpital. Błądziłaby tak, jak robiła to przed chwilą.
[ 2x zt -> cornucopia Cafe] |
| | |
| Temat: Re: Peron główny Sob Maj 10, 2014 10:19 am | |
| Wiadomość o transporcie części z dystryktu Trzeciego była dla Tesli jak ten lekki kopniak, który pobudza człowieka do działania. Już od jakiegoś czasu praktycznie nie wychodził ze swojego gniazdka domowego - no, chyba, że po zakupy! - i rozpieszczał swoją piękną żonę, pieszczotami i wykwintnymi smakołykami. Ale, cóż by tu ukrywać, tęsknił do jakiejś pracy, do działania, do czegoś, co przypomniałoby mu o tej znakomitej pracy naukowca, gdy tworzył małe cuda i pomagał przy rebelii. I to była właśnie ta okazja, by przypomnieć sobie, jak to jest być naukowcem. Wszedł na peron i stanął spokojnie, obserwując sobie zamieszczony na tablicy plan trakcji kolejowej. Co jakiś czas pogwizdywał nieco, zastanawiając się, jakie to cuda wynajdzie w wagonie z przywiezionymi częściami. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Peron główny Sob Maj 10, 2014 12:09 pm | |
| bilokacja/ po spotkaniu z Maisie w mieszkaniu
Ginsberg często bywał zmuszony do tak bezsensownych przedsięwzięć jak witanie więźniów, który postanowili łaskawie oddać się w ręce władz. Jeśli przesłuchania i tortury były tym, co go w pracy niezmiennie fascynowało, to ten obowiązek był jedną z największych katorg, które Gerard przyjmował z grymasem. Bywał wtedy jeszcze bardziej okrutny niż zazwyczaj, dbając przesadnie o swoje bezpieczeństwo - tym razem także nie zaufał Strażnikom spoza Kapitolu i dobrał tuzin swoich ludzi - i o zachowanie pozorów, które nakazały mu zerwanie się z łóżka przed szóstą. W sam raz na erotyczną pobudkę swojej Śpiącej Królewny, która zagryzała wargi, spierzchnięte od jego spermy, którą dostrzegł na brodzie. Ogarnęło go męskie rozczulenie na tyle, że zamiast przewrócić ją na brzuch i pokazać jak bardzo się stęsknił, pozwolił jej przebudzić się w sposób najbardziej czuły i kobiecy, nie komentując wcale zajścia z poprzedniej nocy. Owinął jej tylko bandażem połamane żebro (przydatne do pracy) i nie zająknął się o tym, że może nie wrócić na kolację. Zawsze była odrobina ryzyka w jego śmiałych poczynaniach i zdawał sobie z tego sprawę od początku, nie próbując jednak zniwelować zagrożenia. Oprócz seksu, adrenalina była jego pożywką doskonałą, ambrozją i nektarem, którymi nie szastał na prawo i lewo, więc stał nieco oddalony od swoich podwładnych, obserwując pociąg i zastanawiając się z kim będzie miał do czynienia. Przeczytał raporty, znał tę historię na wylot, a mimo to kontakt z żywym człowiekiem (tkanki, komórki, biologiczna rozkosz, wzmocniona mocnym orgazmem) był dla niego cenniejszy i na nim skupił swoją uwagę, pozostawiając rozkoszne wspomnienia w domu, choć... kogo on chciał oszukać? Obraz Maisie przed nim na kolanach wrył mu się do głowy tak bardzo, że ciężko było zachować trzeźwe myślenie. Dla jej dobra i dla własnego zapominał teraz o tym, co miało miejsca, podchodząc bliżej obstawy i wydając im ostatnie rozkazy. W razie czego strzelać, martwy zakładnik to też jakaś rozrywka. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : poszukiwana Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech
| Temat: Re: Peron główny Sob Maj 10, 2014 4:17 pm | |
| / mieszkanie/
Dla osoby bezrobotnej każde zajęcie miało jakąś wartość. Nawet, jeśli miało być to coś jednorazowego. W jej przypadku chodziło tylko o to, aby choć na chwilę odciąć się od myśli, codziennych widoków. Mała zmiana, której potrzebuje każdy, aby nadal normalnie funkcjonować. Libby nie ukrywała, że zdziwiła ją wiadomość. Wydawało jej się, że odkąd skończyła się rebelia, zapomniano o niej na zawsze. No, a przynajmniej do czasu, aż znowu coś się wydarzy. Jednak nie narzekała, nie wybrzydzała, tylko grzecznie spełniła owe polecenie. Wstała rano, co nie było w jej zwyczaju, przygotowała się i na pieszo wyruszyła na Peron Główny. Tak jak napisano, zjawiła się wcześniej, ale nie była pierwsza. Dość wyraźnie rzuciła się jej w oczy grupka uzbrojonych mężczyzn. Ah, no i kilka metrów dalej stał naczelnik więzienia. Ale co oni tu robili? Przecież miał to być tylko transport części do poduszkowców. Na wszelki wypadek stanęła nieco dalej. Być może chodziło o coś innego. Poprawiła kosmyk, który spadł jej na czoło i zerknęła na jeden z zegarów wiszących u góry. Miała jeszcze czas, więc usiadła na jednej z ławek. Wyjęła telefon i zaczęła obracać go między palcami.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Peron główny Sob Maj 10, 2014 5:58 pm | |
| Pociąg pojawia się na peronie równo o czasie. Nowoczesny i cichy, złożony z kilkunastu wagonów, zatrzymuje się z krótkim piskiem, ale kiedy staje, odsuwają się tylko jedne drzwi. Ze środka wysiada kilkoro mężczyzn, w tym jeden w średnim wieku, wyróżniający się wśród pozostałych niezbyt fantazyjnym garniturem. Od razu dostrzega stojącego na peronie Gerarda, krzywi się ledwie zauważalnie na widok tuzina otaczających go Strażników, a następnie kieruje się w jego stronę, wyciągając prawą dłoń na powitanie. - Pan Ginsberg, jak mniemam - odzywa się, pozornie grzecznie, ale w jego głosie daje się wyczuć pewną niechęć. - Mason Cromwell, jestem naczelnikiem więzienia w Trzecim Dystrykcie. Powiedziano mi, że mam przekazać więźnia pod pańską... - waha się przez sekundę - ...opiekę. - Kącik ust drga mu wyraźnie. - Życzy sobie pan, żebyśmy wyprowadzili Robertsona, czy mam wskazać pańskim ludziom drogę do przedziału? W tym samym czasie pozostali mężczyźni, którzy wysiedli z pociągu, kierują się w stronę Nikoli i Libby. - Pani Randall? Pan Tesla? - upewniają się, podając im ręce. - Proszę za nami - dodają po chwili, wskazując im wejście do przedziału. |
| | |
| Temat: Re: Peron główny Sob Maj 10, 2014 6:49 pm | |
| Nie był sam na peronie. Poza nim i grupą Strażników Pokoju, kręciły się tu jeszcze dwie osoby, młoda dziewczyna i rudowłosy gość po trzydziestce, najwyraźniej w dobrej komitywie z wojskowymi. Tesla westchnął. Po kilku chwilach pociąg stanął na peronie, nowoczesny i szybki. Otworzyły się w nim zaledwie jedne drzwi, z których wyszła grupa osób. Jeden z nich podszedł do rudowłosego i nawiązali konwersację; reszta skierowała się ku Nikoli i dziewczynie. - Dzień dobry - powiedział naukowiec, skłaniając głowę. - Proszę bardzo - puścił przodem dziewczynę, gotów wejść za nią do przedziału. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Peron główny Sob Maj 10, 2014 8:18 pm | |
| Naprawdę żałował, że tego dnia nie wysłał kogoś z nadgorliwych wyznawców Almy do pełnienia zaszczytnych funkcji reprezentacyjnych, a sam nie został w domu, wywieszając tabliczkę z napisem: NIE PRZESZKADZAĆ na klamce, zupełnie jakby mieszkali z Maisie w wielkim hotelu i zachowywali się jak para wyuzdanych nastolatków, a nie ojciec z córką. Zajęty rodzic, który teraz został zmuszony do pełnienia funkcji państwowych i to właśnie stanowiło punkt docelowy wszystkich jego myśli, skupionych na pociągu - widmo. Który nareszcie zawitał na peronie. Nie podskakiwał do góry ani nie silił się na sympatyczny uśmiech gospodarza, zdejmując tylko rękawiczki (wyzwanie zostało rzucone?) i przypatrując się twarzy naczelnika więzienia w odległym Dystrykcie. Nie musiał mówić, że niewiele go obchodziło to jak pan się nazywa? Cóż, zwykle skanowało się twarze swoich rywali o posadę (każdy pragnął Kapitolu), ale w tym wypadku Gerard pozostawał cudownie biernym obserwatorem spektaklu, niepomnym na aluzje przybysza. Traktował swoich więźniów z ekstremalną wręcz czułością, więc mógł tylko kiwnąć sympatycznie głową i zanotować nazwisko wśród rejestru ludzi, których nie darzy zbytnią sympatią. - Proszę go wyprowadzić - odrzekł bez cienia troski o biedny los Cromwella, zmuszonego do jazdy z przestępcą politycznym. Najwyraźniej nie czytywał w wolnej chwili Marqueza i dlatego był tak szalenie zagubiony w swoich ruchach. Całe szczęście, że dziś Ginsberg wybaczał drobne uchybienia i podejmował decyzje automatem. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : poszukiwana Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech
| Temat: Re: Peron główny Sob Maj 10, 2014 8:45 pm | |
| Szybko wstała, gdy zauważyła zbliżającą się nowoczesną maszynę. Była godzina równo 14:15, a pociąg właśnie zatrzymywał się na peronie, czyli punktualnie co do minuty. Czekała chwilę, ale otworzyły się tylko jedne drzwi. Ze środka wysiadło kilkoro mężczyzn, którzy od razu zwrócili się do niej i do innego mężczyzny… którego nie zauważyła wcześniej, a też był na peronie. To pewnie przez grupę strażników. Podeszła bliżej, słysząc swoje nazwisko i odpowiedziała uściskiem na powitanie. - Dzień dobry – powtórzyła po panu Tesli. Chyba nie mieli okazji się wcześniej poznać. Akurat pamięć do twarzy miała. No ale nie ważne, bo mężczyzna od razu wykazał się znajomością kultury osobistej, przepuszczając ją w przejściu. - Dziękuję – odpowiedziała, posyłając mu uśmiech. Zerknęła jeszcze do tyłu, a potem podążyła za grupą we wskazanym kierunku, prosto do wejścia do przedziału.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Peron główny Nie Maj 11, 2014 3:18 pm | |
| Naczelnik kiwnął tylko głową, po czym podniósł do ust przyczepioną do paska krótkofalówkę. - Wyprowadzić - powiedział krótko, jednocześnie ukradkiem mierząc wzrokiem swojego rozmówcę. Na twarzy od czasu do czasu pojawiały się przebłyski niechęci i kiepsko skrywanej zazdrości. Poluzował krawat, obracając się za siebie i przenosząc wzrok na otwarte drzwi do przedziału, w których chwilę wcześniej zniknęło kilka osób. Robertson - prawie całkiem łysy facet średniego wzrostu, któremu odstające po bokach kępki siwych włosów i nasunięte na nos okulary w grubych oprawkach nadawały wyglądu szalonego naukowca - wyszedł z pojazdu w towarzystwie dwóch umundurowanych Strażniczek. Mimo rąk skutych (z przodu) kajdankami, sprawiał wrażenie odprężonego i zadowolonego z siebie. Troje ludzi zdążyło przejść zaledwie kilka kroków, kiedy kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Najpierw powietrze przeszył huk wybuchu, kiedy pierwszy wagon - na samym przedzie, oddalony o kilkanaście metrów od miejsca, w którym stał Gerard, oraz przedziału, do którego weszła Libby i Nikola - eksplodował, a jego powykręcane resztki zajęły się ogniem. Kilka osób krzyknęło. Na kilka sekund pole widzenia zasłonił dym i kurz, a kiedy opadł, jedna ze Strażniczek leżała nieprzytomnie na ziemi, podczas gdy druga znajdowała się w uścisku więźnia, któremu w jakiś sposób udało się uwolnić jedną rękę i teraz przyciskał do skroni kobiety jej własny pistolet. - Nikt się nie rusza, bo wszystko wyleci w powietrze! - krzyknął, uśmiechając się uśmiechem szaleńca.
Tymczasem Libby oraz Nikola zostali zaprowadzeni do wagonu towarowego, wypełnionego otwartymi, metalowymi skrzyniami. Każda z nich zawierała zabezpieczone styropianowymi kulkami części i urządzenia, starannie opatrzone nazwami, numerem seryjnym i opisem. W powietrzu unosił się zapach nowości. Mężczyzna, który przyprowadził ich do przedziału, stanął w drzwiach, opierając się o framugę. - Nie muszą państwo sprawdzać wszystkiego - powiedział, ukradkiem zerkając na zegarek. - Właściwie jest to głównie rutynowe działanie. Pańscy poprzednicy zazwyczaj kontrolowali wyrywkowe modele, przyglądając się jakości części i tak dalej. Nie wiem, nie znam się na tym. - Wzruszył ramionami. - Chyba chodzi głównie o to, żeby się upewnić, że Trójka nie przysłała nam bubli. Mają fabryki najwyższej jakości, ale nigdy nic nie wiadomo, ostatnio ciągle słyszy się o sabotażach. - Przewrócił oczami. - W każdym razie jakby coś, to będę w dyżurce, tu, zaraz obok - dodał jeszcze, po czym zostawił Libby i Nikolę samych. Przez następne dwie - trzy minuty panowała względna cisza, po której całym pociągiem wstrząsnęło, a do uszu mężczyzny i kobiety dotarł ogłuszający huk eksplozji. Wagon ze skrzypieniem przesunął się o kilka centymetrów do tyłu, dosyć niespodziewanie, przez co Libby na chwilę straciła równowagę, upadając na kolana i nabijając sobie kilka siniaków. Następnie znów nastała cisza, przerywana jedynie pojedynczymi krzykami. Do przedziału nikt nie wszedł, żeby wyjaśnić sytuację, ale drzwi zarówno do korytarza, jak i na zewnątrz pociągu, pozostały otwarte.
|
| | |
| Temat: Re: Peron główny Nie Maj 11, 2014 3:56 pm | |
| Nikola wszedł za dziewczyną, panną Randall, do przedziału pełnego metalowych skrzyń. Każda z nich w jego mniemaniu zawierała jakiś mały skarb, coś cennego, coś co... no, nie ukrywajmy, pozwoli mu się oderwać od dręczących go myśli o ślubie. Stanął obok jednej ze skrzyń i ostrożnie uniósł jedną z części, przyglądając się plakietce z informacjami. - Tak, tak, oczywiście. - powiedział, nieco roztargniony, do mężczyzny, który wprowadził ich do przedziału. - Prawdę powiedziawszy, nie spodziewałbym się tutaj bubli, ale zobaczymy. - posłał pannie Randall uśmiech. Gdy mężczyzna wyszedł, Nikola przybliżył się do młodej kobiety i ucałował jej dłoń. - Nikola Tesla, miło mi panią poznać - posłał jej uśmiech i zzaciekawieniem zerknął do kolejnej skrzyni. Nic specjalnego, wszystkie części wyglądały na prawidłowo skonstruowane. Wtedy ciszę przerwał huk eksplozji, w wyniku którego wagon, w którym byli, przesunął się do tyłu, a młoda panna Randall upadła. Tesla natychmiast podbiegł do niej i pomógł jej wstać, po czym skierował wzrok na drzwi do korytarza i na zewnątrz pociągu, a następnie na swoją towarzyszkę, jakby chciał zapytać, czy woli zostać na miejscu, czy sprawdzić, co się stało. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Peron główny Nie Maj 11, 2014 4:27 pm | |
| Mógłby połączyć swoją poranną niechęć w opuszczaniu czterech kątów z rozpustną córką, wylizaną na łóżku z jakimś szóstym zmysłem, który chciał go ostrzec przed tym rutynowym zadaniem, ale Ginsberg nie ufał już nieistniejącym bogom, zaczytując się tylko w pradawnych legendach. W którym to wydarzenie było z góry skazane na porażkę, ot, romantyczne, poranne pożegnanie kochanków przed ostateczną zagładą, serwowaną przez szalonego mężczyznę. Powinien się bać, powinien cokolwiek przeczuwać, ale prawda była znacznie bardziej żałosna – Gerard czuł się jak ryba w wodzie, obserwując poruszenie na widok nowego więźnia i zastanawiając się, w czym będzie przydatny. Oczywiście, kiedy już trafi pod jego opiekę i będzie mógł go poznać bliżej. Tym razem intuicja (tak bardzo kiepska jak u każdego mężczyzny) podpowiadała mu, że się polubią. A potem wszystko zaczęło wirować i poczuł, że głuchnie na minutę. Wybuch, kolejne powstanie, może akcja odbicia więźnia, może właśnie umierał z orgazmem na ustach, nie przywołując obrazu Maisie. Musiał zachować trzeźwość umysłu, który właśnie podrzucał mu obraz szalonego doktorka, zaciskającego spluwę na kobietę, która była mu obojętna. Nie lubił być herosem, nie potrzebował uznania tłumu – wiedział, że posłuszeństwo zdobywa się siłą i brutalnością, – ale nie mógł pozwolić sobie na fałszywy ruch. Nie z powodu Strażniczki, której sam wbije nóż w gardło, kiedy ten cyrk się skończy za rażące zaniedbania, ale dlatego, że proch mógłby sprawić, że cały peron zostanie zmieciony z powierzchni ziemi. Całkiem romantyczna wizja końca świata Gerarda Ginsberga, więc tylko cudem powstrzymał śmiech, podnosząc głowę. - Cisza. Nikt się nie może ruszyć – wygłosił spokojnie, obserwując pistolet, który być śmiercionośnym narzędziem, nawet, jeśli nie został wycelowany w niego. Chyba wpadał właśnie w pułapkę obrońcy ludzkości, który obecnie myślał tylko o ratowaniu siebie, dla swojej małej córeczki, której jeszcze porządnie nie przerżnął. - Robertson, masz dziecko? – zapytał spokojnie, patrząc mu prosto w oczy, dwójka szaleńców powinna znaleźć wspólny język. – Czy może ten projekt był twoim dzieckiem? – kontynuował dalej, jedyny śmiały głos w tej śmiertelnie głuchej ciszy. Szybkie Deva vu, Maisie złapana przez Toma, którego potem wbił w drzewo i słuchał jego jęków do chwili, kiedy nie udławił się językiem. Nie spuszczał wzroku ze swojego więźnia jak przystało na dobrego naczelnika.
|
| | | Wiek : 26 lat Zawód : poszukiwana Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech
| Temat: Re: Peron główny Nie Maj 11, 2014 6:08 pm | |
| Wagon, w którym się znaleźli był wypełniony metalowymi skrzyniami, w których już czekały części do nowoczesnych poduszkowców. Libby zastanawiała się, co jeszcze, oprócz systemów nawigacyjnych, skrywają. Gdy zaczynała swoją przygodę z lataniem, bardziej interesowały ją podróże, jednak z czasem musiała też przyjrzeć się wnętrzu maszyny. Przecież nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. I mimo, że początkowo obawiała się, że nie da sobie rady z tymi wszystkimi urządzeniami czy częściami, okazało się, że szło jej całkiem nieźle. A nawet jej się to spodobało. W końcu jak coś się naprawdę lubi robić, nic nie jest w stanie zniechęcić nas do tego, prawda? Zanim czegokolwiek dotknęła, wysłuchała, co ma do powiedzenia mężczyzna, który ich tam przyprowadził. Dla niej nie byłby to żaden problem, żeby sprawdzić wszystkie urządzenia, zresztą był też pan Tesla, po którego minie łatwo się było domyśleć, że również chętnie obejrzałby transport dokładnie. Odpowiedziała uśmiechem na jego stwierdzenie, bo sama też nie do końca wierzyła, że Trójka próbowałaby takich rzeczy. Ludzie nie byli głupi i raczej nie chcieliby się narazić pani prezydent. A przynajmniej ona miała taką nadzieję. Gdy wyszedł ten drugi mężczyzna, jej towarzysz przybliżył się i ucałował jej dłoń, czym już zupełnie zaskarbił sobie jej szacunek. – Libby Randall, mnie również miło pana poznać – odpowiedziała, a uśmiech nie schodził z jej ust. Postanowiła nie rezygnować z formułki „pan”, bo Nikola był wyraźnie od niej starszy. Gdzieś koło wieku Malcolma. W końcu, kiedy już wymienili uprzejmości, Libby również wzięła się do pracy. Otworzyła pierwszą lepszą z boku skrzynkę i ostrożnie wyciągnęła urządzenie. Obejrzała je dokładnie i już miała zamiar odłożyć na miejsce, gdy do jej uszu dotarł huk wybuchu, a pociąg zatrząsnął się. Nie zdążyła zareagować, bo wagon niespodziewanie zaczął przesuwać się do tyłu i w jednej chwili straciła grunt pod nogami. Poczuła, jak jej kolana uderzają o metalową podłogę, a następnie ból w kilku miejscach. Potem krzyki i znów cisza. Dopiero wtedy zauważyła, że przez cały ten czas miała zamknięte oczy, więc je otworzyła. Z pomocą pana Tesli znów stanęła, prostując się powoli – Bardzo dziękuję – powiedziała, powoli otrzepując spodnie. Upadek nie należał do najsilniejszych, więc miała nadzieję, że zaraz wszystko będzie w porządku. Zerknęła na Nikolę, czy jemu nic się nie stało, ale wyglądał w porządku. Zauważyła, że zerka na korytarz, a potem na nią. Zrozumiała, o co chodzi. – Trzeba sprawdzić, czy nic nie stało się reszcie. – Pokiwała głową i powoli przemieściła się do przodu. Obejrzała się, czy idzie za nią mężczyzna, a gdy miała już pełną pewność, nieco odważniej ruszyła przed siebie.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Peron główny Nie Maj 11, 2014 11:41 pm | |
| Na peronie powoli robiło się cicho; dym z eksplozji został rozwiany, choć szczątki wagonu tliły się niebezpiecznie. Otaczający Gerarda Strażnicy zamarli w bezruchu, z rękami przygotowanymi do chwycenia za broń. Naczelnik więzienia w Trzecim Dystrykcie pobladł, jakby cała krew odpłynęła mu nagle z twarzy, i wydawał się bliski omdlenia. Robertson natomiast nie przejawiał zdenerwowania; na słowa mężczyzny, uśmiechnął się szeroko, co tylko podbudowało jego wizerunek szaleńca. - Dziecko? - powtórzył, po czym wybuchnął śmiechem, ani na moment nie spuszczając jednak wzroku z oczu Gerarda. Strażniczka, którą trzymał, jęknęła cicho, ale się nie poruszyła. - Tak, mam dziecko - spoważniał, teraz w jego głosie dźwięczała złość. - Córkę. Siedzi u ciebie w więzieniu. Miałeś też żonę, ale ją zamordowaliście. - Splunął na ziemię. - Ale teraz ja wam powiem, jak będzie. Ty - zwrócił się do Ginsberga - zadzwonisz do tego swojego kurwidołka i każesz ją tu przywieźć. Dostaniemy do ręki oficjalne ułaskawienie i bilet na poduszkowiec do Trójki. Inaczej co dziesięć minut będzie wybuchał jeden wagon. Wiesz, ile minie czasu, zanim ogień dosięgnie tych z benzyną? Odrób matematykę. - Zamilkł, wpatrując się wyczekująco w mężczyznę.
Libby i Nikola nie napotkali na korytarzu żywej duszy, zauważyli natomiast uchylone drzwi do dyżurki. Przez znajdujące się nieopodal otwarte wejście do pociągu, są w stanie słyszeć, co dzieje się na peronie, ale sami pozostają niewidoczni dla zgromadzonych tam ludzi. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Peron główny Wto Maj 13, 2014 3:47 pm | |
| Najwyraźniej miał szczęście do specyficznego rodzaju ludzi, jakim byli szaleńcy, próbujący wymusić na nim posłuszeństwo za pomocą siły. Wielka szkoda, że ten więzień nie zdawał sobie sprawy, że trafił na swoje lustrzane odbicie, choć wrodzona skromność (ekhm) nie pozwalała Gerardowi na identyfikowanie się z tym marnym geniuszem zła, wysuwającym swoje roszczenia jakby był ekspedientką w mięsnym, a nie naczelnikiem największego więzienia w Panem. Chętnie udławiłby go od razu za tak lekceważący stosunek, ale musiał myśleć o Maisie, która nie zasługiwała na szczątki ojca (kochanka?) dostarczone w bezimiennej reklamówce. Westchnął więc zupełnie tak jakby faktycznie był zatroskany losem żony i córki. Nie pamiętał, którą z nich tylko pieprzył (choć to słowo wydawało mu się nadal za ładne), a która otrzymała od niego w darze wieczne odpoczywanie. Nie tylko on mylił się w rachubie, więc kiwnął wyrozumiale głową na stwierdzenie, że miał – faktycznie czas przeszły dokonany, biedactwo nie dożyło kolejnego orgazmu, kiedy zamiast wkładać jej siebie, sięgnął po butelkę. Szyjka się rozbiła, wypadki zdarzały się nawet najlepszym, uśmiechnął się, kierując dłoń do kieszeni. Po telefon. Decyzja musiała być szybka, więc nie wpatrywał się w błękit oczu Strażniczki, kiedy skazywał ją na śmierć, wbijając mężczyźnie kastet w okolicy tętnicy szyjnej. Strzał był tylko kwestią czasu, pociągnięcie metalu i wbicie go w naczynie krwionośne również. - Posłuchaj. Zginiemy – ja i ty, ale wtedy twoja córka zawiśnie. Nie zobaczysz jej nigdy więcej, nie będzie jej dane żyć długo i szczęśliwie, a wszystko to przez ciebie. Odłóż broń – nadal wpatrywał się w otępiałą dziewczynę (takie szkoliła ta głupia Ruen) bez cienia skruchy. Nigdy nie interesowały go wzniosłe idee ocalenia każdego istnienia. Obecnie liczyło się tylko jego, zależne od ręki, pewnej jak jeszcze nigdy. Dobrze, że nie założył rękawiczek, płynąca krew zawsze budziła w nim najczulsze, niemal ojcowskie uczucia.
|
| | |
| Temat: Re: Peron główny | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|