|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 19 Zawód : Kelner w 'Well-born' i student Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny Znaki szczególne : piegipiegipiegi Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie
| Temat: Emerald Park Pią Maj 03, 2013 3:03 pm | |
| First topic message reminder :
Chociaż większa część centrum miasta pokryta jest betonem, stalą i szkłem, to znalazło się tu także miejsce dla zieleni. Emerald Park przez wszystkie cztery pory roku cieszy się obecnością spacerowiczów, rowerzystów i biegaczy, którzy chętnie odpoczywają na licznych ławeczkach, w otoczeniu szmaragdowozielonych trawników, drzew i krzewów. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
| Temat: Re: Emerald Park Czw Lut 27, 2014 2:12 pm | |
| Oczywiście, że nie było to do końca fair. Zoja też miała obiekcje, ale fala rebeliantów.. cóż, nie dalo jej się zatrzymać. Część miała calkiem krwawe cele i zapewne teraz skończyła jako Strażnicy Pokoju, pałując niczemu winnych Kapitolińczyków. - Jasne, że nie. - uśmiechnęła się do niego. Lubiła pomagać i sprawiało jej to radość. Na pewno więc ucieszy się widząc Bell'a czystego i ogarniętego. Może się nawet ogoli? - Tylko.. może najpierw wpadniemy do przychodni? Mogę wziąć stamtąd czyste ubrania, może nie jakieś specjalne, ale zawsze.. a te można wyprać. - zerknęła na niezbyt czyste ciuchy mężczyzny. - To niedaleko, a stamtad juz tylko kawałek do mnie. - zapewniła. |
| | | Wiek : 30 Zawód : mechanik
| Temat: Re: Emerald Park Czw Lut 27, 2014 10:22 pm | |
| Można śmiało stwierdzić, że Zoja była dziś kimś, kogo Brice spotkać potrzebował. Kimś życzliwym. Nie do końca wierzył w to, że nie sprawi problemu. Ale przez jej zapewnienie, łatwiej mu będzie zwalać się kobiecie na głowę. Ot, takie wyczyszczenie sumienia, bądź cokolwiek w tym stylu. - Pracujesz w przychodni? - uniósł brew. Boże, żeby tylko nie próbowała go na coś zaszczepić. Nie ma co ukrywać, Bell bał się igieł. Jak każdy, prawdziwy, męski mężczyzna. Znowu przez myśl mu przeszło, że to jakiś podstęp, ale stłumił obawy. Miał dziś więcej szczęścia niż rozumu. Pokiwał głowa słuchając, o czystych ubraniach. Jakby nie patrzeć, i to by mu się przydało. Był totalnie nieprzygotowany do swojego ostatniego trybu życia. Jak dzieciak, który pod wpływem impulsu uciekł z domu. W jego przypadku, z resztą, było podobnie. Potrzebował chwili na podjęcie decyzji. Teoretycznie mógł wrócić, jednak nie miał do czego. - Możemy pójść do przychodni.
|
| | |
| Temat: Re: Emerald Park Czw Lut 27, 2014 10:33 pm | |
| Dostanie po dupie i to pewnie już niedługo za tą swoją dobroć i gościnność. Jak jej się taki Richard zwali na głowę na przykład. Albo ktokolwiek inny, kto bez przeszkód wykorzysta wszelkie jej słabości... a tych było zadziwiajaco wiele. - Tak. Właściwie.. to moja przychodnia. - dodała po chwili jakby niechętnie. Nie lubiła się tym chwalić, praca jak każda inna. A właściwie to od groma pracy, o wiele wiecej niż jakby była zwykłą pracownicą.. Strumienie niekończącej się papierologii.. Wszystkie problemy na jej głowie.. Nie było łatwo. A o szczepieniu biednego przerażonego Brice'a nawet nie myślała. Chociaż może.. powinna go na coś tam zaszczepić? Kto wie. Na razie w głowie miała ugotowanie mu czegoś. Tak, tak, jak ta dobra kobieta już myślała nad jakimś obiadem. Szybko dotarli do przychodni. Weszli do środka i kobieta po przywitaniu się w recepcji poszła na zaplecze, gdzie znaleźli coś mniej więcej rozmiaru Bell'a. - No dobrze.. To do domu. - zapakowała wszystko w torbę i nawet nie wpadła na to, że przecież facet powinien sobie ją sam nieść, więc jeśli mechanik jej tego z rąk nie zabrał to męczyła się sama. Równie szybko znaleźli się przy mieszkaniu Zoi.
zt x2 |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : Uciekinier Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.
| Temat: Re: Emerald Park Sob Mar 29, 2014 6:51 pm | |
| /Czasoprzestrzeń przed misją, po przeskoku
Park był naprawdę neutralnym terenem. Właściwie nie wiedziała, dlaczego wybrał to miejsce, gdy umawiał się z Nicole. Chyba liczył na powiew świeżego powietrza, bo niby co innego. Park jako jedno z niewielu miejsc kojarzył mu się w Kapitolu dobrze. Zwłaszcza teraz, gdy było ciepło i wszystko dookoła było zielone i jakieś przyjazne. Pomijając oczywiście bezdomnych śpiących na ławkach i ludzi podobnego pokroju, a takich nawet w stolicy było pełno. Był chwilę przed czasem, nie lubił się spóźniać i nie był przy okazji osobą, która każe na siebie czekać kobietom, a zwłaszcza tym na których w jakikolwiek sposób mu zależało. Znał się z Nicole już od dłuższego czasu, ale przez ostatni miesiąc prawie się nie widywali. Lubił ją, ich rozmowy, więc na dobrą sprawę bardzo mu tego brakowało. Gdyby byli nastolatkami, mógłby powiedzieć, że jest mu jak siostra, ale na to chyba byli za starzy i zbyt wiele ich dzieliło. Każde miało swoje tajemnice. Przez kilka ostatnich tygodni życie Javier'a kręciło się wokół pracy. Zawsze był pracoholikiem i raczej niewiele mogło to zmienić. Nawet z Lophią nie mógł zbyt często się widywać, co bardzo mu ciążyło, lecz nic nie mógł poradzić. Może dlatego w końcu postanowił oderwać się od swojego stałego zajęcia i spotkać z Kendith. Wiedział, że może z nią pogadać na wiele tematów, a i również chciał o coś spytać. Do parku dotarł na nogach, był to jeden z cieplejszych dni, więc nie przeszkadzał mu spacer. Będąc już w samym parku udał się w jego centrum i usiadł niedaleko fontann na jednej z wolnych ławek. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Emerald Park Sob Mar 29, 2014 8:37 pm | |
| /*przed spotkaniem z Gerardem* Przez ten miesiąc prawie nie widziałam się z Javierem i, na dobrą sprawę, czułam się temu trochę winna. Wiedziałam, że mężczyzna był zajęty pracą, jednak w chwilach, kiedy mieliśmy szansę na spotkanie to ja nie miałam czasu, przez co, na dobrą sprawę, niezbyt wiedziałam co się u niego dzieje. Na dodatek, ostatnimi czasy, pozwoliłam sobie nawet na całkowite wyparcie go z myśli, skupiona bardziej na tym co działo się w tym momencie. Dlatego też byłam naprawdę zdziwiona, gdy wreszcie udało się nam umówić. Z domu wyszłam ze sporym zapasem czasowy chcąc nacieszyć się możliwością spaceru. Pogoda była cudowna, słońce przyjemnie grzało, przyroda żyła intensywnie, wszędzie dookoła widać było świeże jeszcze trawy, cudownie zielone liście, ptaki wijące gniazda lub te jeszcze podczas toków. Można było się tym zachwycić. Szłam powoli, oddychając głęboko ciepłym powietrzem, wsłuchując się w otaczające mnie dźwięki. Całkowicie tym wszystkim pochłonięta, do tego stopnia odcięta od rzeczywistości, iż nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy dostałam się na miejsce. Javiera zauważyłam niemal od razu, a sam jego widok przywołał na moją twarz uśmiech. Podeszłam do niego cicho, zadowolona, iż siedział do mnie plecami i, nim zdążył zareagować na zbliżające się kroki, zakryłam mu twarz dłońmi. - Zgadnij kto - rzuciłam wesoło. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : Uciekinier Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.
| Temat: Re: Emerald Park Nie Mar 30, 2014 12:06 am | |
| Czekał i miał nadzieję, że tym razem uda im się spotkać, choć nie mógł przy tym powiedzieć, żeby kobieta kiedyś go wystawiła. Zazwyczaj w ostatnim czasie ich spotkania kończyły się, zanim właściwie zaczęły. Wiedział jednak, że utrata kontaktu z Nicole będzie go kosztować nie tylko zawód, że tak właśnie się to potoczyło, ale z pewnością jakaś jego część na pewno odczułaby to psychicznie. To tak, jak z dawnymi przyjaciółmi, gdy ich stracisz i przestajesz widywać, to czasem spotykają cię sytuację, w których do myśli wraca ta osoba i choć jest ich niewiele, to zaczynasz się zastanawiać, czy to wszystko nie mogło potoczyć się inaczej. Na szczęście na tą chwilę taki scenariusz nie dopadł ich losów. Mogli się nie widzieć długo, byli zapracowani, a pod oczami Javier'a jak zwykle malowały się ciemne smugi nieprzespanych nocy, ale ostatecznie udało im się doprowadzić do spotkania. Dzień był naprawdę sprzyjający takim momentom. W końcu choć na chwilę mogli się oderwać od ponurej rzeczywistości. Nigdy jednak nie wiadomo, mógł mieć tylko nadzieję, że nie znajdą się w złym czasie, o złej porze. W Panem nigdy nic do końca nie było pewne. Zaskoczony, poczuł dotyk na swojej twarzy i wzdrygnął się. Gdyby miał być szczery, to powiedziałby, że nie lubi takich niespodzianek, ale słysząc głos Nicole, nie potrafił się na nią gniewać. Złapał ją za dłonie i przeprowadził na przód ławki. Już od chwili na jego twarzy malował się jeden z tych zadowolonych uśmiechów. -Nareszcie. -wypowiedział radosnym głosem i nie chodziło mu o to, że musiał długo czekać, bo przecież nie musiał, ale o sam fakt spotkania. Już chwilę później przytulił ją na przywitanie i zaczepnie złapał na ułamek sekundy za podbródek, by zaraz usiąść na ławkę i zaprosić kobietę do tego samego. -Pierwsze bardzo poważne pytanie. -zaczął zaraz równie poważnym głosem, lecz szybko się roześmiał, psując swój fascynujący plan o byciu stanowczym. -Chyba nie zamierzałaś porzucić dawnego znajomego na pastwę losu? -spytał przekornie, uśmiechając się przy tym zawadiacko. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Emerald Park Nie Mar 30, 2014 4:35 am | |
| Znajomość z Javierem była chyba najbardziej specyficzna ze wszystkich jakie zawarłam od czasów rebelii. Na dodatek, jak na taką specyfikę wyjątkowo silna. Mimo iż znaliśmy się tak krótko z ręką na sercu mogłabym nazwać go przyjacielem. Co było dość zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo różniły się nasze poglądy i jak mocno namieszaliśmy między sobą przeszło półtora miesiąca temu. Chwilami nie mogłam sama w to uwierzyć, zdawać by się mogło, że wspólnie spędzona noc powinna zostawić większe piętna na naszej relacji, ale - o dziwo i na szczęście - tak nie było. To był jedynie dodatkowy bagażyk emocjonalny. Naprawdę lubiłam spędzać z nim czas, dzielić się swoimi przemyśleniami i wątpliwościami. Chwilami, nawet, sekretami. Bo poza Rory, chyba tylko Javier miał stuprocentową pewność co do mojej postawy względem rządu. Malcolm bazował jedynie na domysłach. Jego radosny głos sprawił, iż moje usta rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu, obejmujące mnie, na chwilę, ramiona przywołały poczucie ulgi. Javier był dla mnie jak członek rodziny i naprawdę tęskniłam i martwiłam się o niego, gdy nie widzieliśmy się przez dłuższy czas. I chociaż przez ten miesiąc pochłonięta byłam zupełnie innymi sprawami za każdym razem, gdy nie udało się nam umówić, czułam ukłucie zawodu i silną ciekawość co się działo u niego. Usiadłam na ławce obok przyjaciela, odetchnąwszy głębiej, po czym uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, a następnie, w odpowiedzi na przekorne pytanie, roześmiałam się głośno. Brakowało mi jego zawadiackiego stylu bycia. - O co ty mnie oskarżasz, mój drogi. Nie zwykłam porzucać ludzi, chyba, że ci stali się wyjątkowo nieużyteczni. Ale, świeżo upieczony podoficer może znaczyć naprawdę sporo! Nie mogłabym sobie tego odpuścić! Moje oczy rozbłysły łobuzersko, gdy tak na niego patrzyłam. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : Uciekinier Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.
| Temat: Re: Emerald Park Nie Mar 30, 2014 6:59 pm | |
| Nie zwykł w jej towarzystwie miewać złego humoru. Była osobą, która poprawiała jego samopoczucie i nie dawała powodów do smutków. Oczywiście nie wykluczał sytuacji, w której wspieranie siebie nawzajem w ciężkich chwilach, będzie równoczesne z brakiem entuzjazmu, ale to chyba normalne. Mimo to taka sytuacja szczęśliwie ich nie zastała. Mogli spokojnie cieszyć się swoja obecnością i nawet ich przeszłe czyny nie mogły tego zmienić. Jeśli przypomnieć sobie noc, którą spędzili razem, można szybko stwierdzić, że Javier jak i Nicole, zgodnie z obietnicą nigdy już nie wrócili do tego wątku. Również jeśli mieliby to kiedykolwiek powtórzyć, to tym razem skończyłoby się to głośnym sprzeciwem, przy czym Javier podejrzewał, że obustronnym. -Ktoś tu wyrósł na niezdrową materialistkę. -skwitował krótko, lecz radośnie. Przez chwilę można było dostrzec, że nieco spochmurniał, ale odrzucił myśli o swoim awansie. Nie lubił o tym wspominać i czasami żałował, że komukolwiek powiedział. W ostatnim czasie postawił bardzo wysoką barierę, pomiędzy życiem prywatnym i pracą. Wiedział, że jeśli zmiesza jedno z drugim, efekt mógł być bardzo niezadowalający. -A jak tam kariera pani fotograf? -spytał luźno, nie chcąc tymczasowo nawiązywać do niczego konkretnego. Chciał się nacieszyć jej obecnością. W końcu mógł poczuć uśmiech na własnej twarzy, który pojawiał się widząc jej szczęście. Było to bardzo wiele, zważywszy, że w ostatnim czasie chwila relaksu stała się dla niego zakupem z wyższej półki. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Emerald Park Czw Kwi 03, 2014 9:56 am | |
| //wybacz kupę Uniosłam brwi patrząc na niego niewinnie, gdy padło żartobliwe oskarżenie. Uniosłam przy tym ręce w obronnym geście i na chwilę wykrzywiłam usta w podkówkę, tak jakby jego słowa mnie zasmuciły.. niestety nie udało mi się utrzymać tej pozy za długo. - Och, ależ oczywiście, jestem s t r a s z n ą materialistką i to od dawna- odpowiedziałam rozbawiona. - Aż dziwne, że dopiero teraz to zauważyłeś.Puściłam mu oczko i uśmiechnęłam się zadziornie. Obydwoje wiedzieliśmy, że miałam dość nikłe szanse na zostanie materialistką. Nie z moim podejściem do życia i głupimi zapędami. Ale, w sumie, to była już inna bajka. Przyglądałam się Javierowi dokładnie, naprawdę szczęśliwa ze spotkania. To była miła odmiana, coś naprawdę pozytywnego. Dlatego też, zmartwiłam się widząc jak na chwilę spochmurniał od razu żałując, iż poruszyłam temat jego pracy. W sumie, jakby nie patrzeć, właśnie aktualne zajęcie mężczyzny stawiało nas po dwóch przeciwnych stronach barykady. Już nie fakt samych poglądów, na które można by przymknąć oko, gdyby nie fakt, iż obydwoje zbyt aktywnie wprowadziliśmy je w swoje życie. On był żołnierzem, ja ściganym przez rząd buntownikiem, na szczęście, na razie, bez twarzy i głosu, anonimowa. Jednak, gdyby tylko poślizgnęła mi się noga moglibyśmy być zmuszeni do starcia w realnym życiu. I choć wolałabym o tym nie myśleć, miałam świadomość, iż broniłabym się zażarcie nawet gdyby to właśnie Hughes był moim przeciwnikiem. Potrząsnęłam głową by pozbyć się tych myśli. - Kariera? Idze do przodu od momentu w którym odzyskałam aparat - odpowiedziałam rezolutnie na jego pytanie. - Nawet nie masz pojęcia jak męczącym był dla mnie ten moment stagnacji!Na szczęście spotkanie ze złodziejem było już tylko nieprzyjemnym wspomnieniem. Zniknęły wszelkie ślady po tamtym nieprzyjemnym wieczorze, mój policzek znowu wyglądał jak dawniej, szuflada w sypialni nie raziła są pustką, mogłam wrócić do pracy i odetchnąć pełną piersią. - A jak tam twoje życie? Wiem, że ostatnio miałeś mało czasu na zmiany, ale... chyba widziałam Cię z jakąś dziewczyną - uśmiechnęłam się trochę łobuzersko i wbiłam w niego pełne oczekiwania spojrzenie. Prawda była taka, iż widziałam ich ze sporej odległości, nawet nie potrafiłabym teraz rozpoznać towarzyszącej mu kobiety. Nie mogłabym też powiedzieć, iż miałam pewność, że nie jest to tylko jakaś znajoma. Po prostu ją przytulał. Może jednak... Uniosłam brew w pytającym geście. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : Uciekinier Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.
| Temat: Re: Emerald Park Czw Kwi 03, 2014 5:46 pm | |
| Obserwował jej mimikę twarzy. Zawsze dobrze się rozumieli podczas rozmowy i wiedzieli, kiedy żartują, a kiedy trzeba utrzymać powagę. Dlatego wiedział, że może zaśmiać się z tego, co powiedziała. Wewnątrz jakby jego dusza zaczęła się uśmiechać. Dawno tak po prostu się nie śmiał i nie żartował z kimś, bez większego przymuszania się do tego. Mimo wszystko pozostawił te słowa bez odpowiedzi, a uśmiechnął się z satysfakcją na słowa o pracy. -Cieszę się, że robisz to, co lubisz. -powiedział bardzo poważnie, z uśmiechem na twarzy pełnym otuchy. Nie chciał myśleć o tym, że kobieta może być wplątana w coś, co mijało się z kodeksem panemowego prawa. Nie chodziło nawet o to, co ich różniło i co było dwójce bliskie. Najzwyczajniej w świecie nie chciał sobie wyobrażać sytuacji, w której stają naprzeciwko siebie. Wiedział, że nie mógłby zdradzić i walczyłby. Za własne przekonania, za własny los, w sprawie o wyższe dobro. Przez te kilka miesięcy zmienił się, lecz do tej pory nie był pewien, co by zrobił w sytuacji walki, jeśli naprzeciw stanęłaby ukochana osoba. I wtedy Nicole zapytała o nią, jakby wyjmując mu myśli z głowy. Uśmiechnął się wesoło, a jego oczy stały się rozmarzone. Lophia była osobą, która wtargnęła do jego życia nagle, stawiając go przed trudnymi wyborami. Nie mógłby jej zabić, przecież to właśnie w jej obecności, patrząc prosto w oczy i odkrywając smutną prawdę o poglądach na Rząd, pomyślał o tym, że nie będzie jej w stanie nic zrobić, a wolałby umrzeć z jej ręki. Wiele razy, gdy spędzał samotne wieczory w pracy, wyobrażał sobie tą sytuację, ale nigdy nie potrafił zobaczyć oczami wyobraźni zakończenia tej historii. W ostatnim czasie nie widział jej zbyt często, ale nie przeszkadzało mu to stwierdzać, że im dłużej jej nie widzi, tym bardziej zaczyna tęsknić i się martwić, rozmyślając nad tym, czy nie wpakowała się w kolejne problemy. -Praca, praca, praca... -wspomniał ponuro, ale zaraz na jego twarz wpłynął cień uśmiechu, przywołując w myślach twarz Breefling. -Ale masz rację, jest osoba, która potrafi rozświetlić moje życie. ...i jednocześnie doprowadzić do szału, zmartwień i rozpaczy, w której to ja chcę zginąć, jeśli zajdzie taka potrzeba. -druga część tej wypowiedzi została rozwinięta jedynie w głowie Javier'a, który szybko otrząsnął się z tych negatywnych uczuć. Nie powinien wyciągać tego wszystkiego na powierzchnię, nawet we własnych myślach. -Ma długie brąz włosy, nieziemskie spojrzenie i jest trochę złośliwa, ale... -urwał, a na jego twarz wpłynął łobuzerski uśmiech, kiedy spojrzał na Nicole. -Widać Panem nie jest aż takie duże, bo również widziałem cię dość niedawno z mężczyzną. -nie chciał dodawać, że dostrzegł ich w jakiejś dokładnej sytuacji, bo nie było to nic specjalnego, a i nie mógł im się przyjrzeć, pędząc w mundurze do jednostki, lecz ciekawość nie pozwoliła mu nie spytać Kendith o nieznajomego, z którym ją widział. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Emerald Park Sob Kwi 05, 2014 6:09 pm | |
| Widząc na jego twarzy ten specyficzny wyraz rozmarzenia uśmiechnęłam się rozbawiona. Rozumiałam go, naprawdę, wiedziałam co czuje i cieszyło mnie to, iż jakaś rzecz do tego stopnia zaczęła mu się układać w życiu. Choć w tej jednej kwestii. Każdy potrzebował jakieś stałej odskoczni od rzeczywistości, czegoś co doda nam sił w najgorszym momencie, nie pozwoli upaść i się poddać. A związek gwarantował właśnie coś takiego. Podporę, odciągnięcie myśli, poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Był kwintesencją tego co najbardziej brakowało ludziom w dzisiejszych czasach. - Kim jest ta szczęściara? - spytałam ciepłym tonem, uśmiechając się szeroko, naprawdę ciesząc się jego szczęściem. Miałam ochotę przytulić Javiera, wyściskać go mocno, jednak siedziałam w miejscu, jedynie na chwilę uścisnęłam jego dłoń. - Długo ze sobą jesteście? - spytałam jeszcze zaciekawiona. W sumie, to było trochę zabawne, że tak łatwo odrzuciliśmy wszystko co działo się tamtej nocy i obydwoje znaleźliśmy kogoś dla nas ważnego. Bez żadnej zazdrości, żadnego wypominania. Wiedziałam, że to sobie obiecywaliśmy jednak... obawiałam się, chwilami, że poczuje jakieś ukłucie zazdrości, gdy zobaczę w ramionach Javiera inną dziewczynę. Nie ważne jakby to było bezsensowne, nie ważne jak bardzo bym tego nie chciała i przed tym się zapierała. Nie stało się tak jednak. I sądząc po kolejnych słowach i jemu to nie towarzyszyło. Mimowolnie uśmiechnęłam się ciepło, a oczy zabłysły mi wesoło. Nie byłam w sumie zaskoczona, tym, że nas widział, że się coś domyślił. Nie starałam się ukryć faktu związku, mimo iż nie mówiłam o tym na prawo i lewo. - Panem jest duże, ale Kapitol już nie aż tak bardzo - rzuciłam rozbawiona. - Ale, masz rację, spotykam się od jakiegoś czasu z pewnym niezwykle szarmanckim mężczyzną - przyznałam, niemalże czułym tonem i skinęłam głową. Z mężczyzną, który zawrócił mi w głowie bardziej niż ktokolwiek do tej pory w moim życiu. W którym zakochałam się nawet nie wiedząc kiedy. I w końcu, któremu tak wiele zawdzięczam. Ale tego nie powiedziałam już na głos, zamyśliłam się za to na chwilę, uśmiechając się coraz szerzej. Malcolm był chyba najbardziej pozytywnym elementem ostatniego miesiąca. - Widać obydwojgu nam się poszczęściło - dodałam po chwili. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : Uciekinier Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.
| Temat: Re: Emerald Park Nie Kwi 06, 2014 3:06 pm | |
| Javier tak właściwie nie wiedział czego brakowało mu w życiu. Od jakiegoś czasu czuł się spełniony i pojawienie się Lophii tym bardziej to umocniło. Nie czuł, ażeby jego praca w czymś mu przeszkadzała. Wypełniał swe obowiązki bez sprzeciwu, myśląc, że to jest najlepsze wyjście. Skutkiem ubocznym było zmęczenie, ale taka chandra może dopaść każdego człowieka. Prędzej czy później i tak by się z tego jakoś otrząsnął. Pomagało mu w tym chociażby spotkanie z Nicole, podczas którego nie musiał dłużej zagłębiać się w swoją pracę, czy coś niezwykle przyziemnego, o czym nie chciał wspominać. -Ma na imię Lophia. -odpowiedział, jednocześnie odwzajemniając uśmiech. Po chwili zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią, na drugie pytanie, ale po dłuższym przemyśleniu, nie był w stanie powiedzieć czegoś sensownego w tym temacie. Nie chodziło o to, że nie pamiętał, po prostu ich znajomość zaczęła się od zwykłej kawy, by później gwałtownie przerodzić się w coś innego, kolejno jeszcze bardziej odmiennego, aż w końcu nie wyobrażał sobie, że mógłby ją zostawić, a miejsce w sercu wypełnić inną osobą. -Już jakiś czas. -odpowiedział, udzielając neutralnej odpowiedzi i wyraźnie nie chcąc wnikać w ten temat. Mimo to nie stracił dobrego humoru, a po prostu otrząsnął się z chwilowego zamyślenia, gdzie jego własne myśli wydały mu się niezrozumiałe. A może to wszystko było spowodowane tym, że był zwykłym facetem i nie wyłapał tego momentu, kiedy byli już razem. Przy czym zaczął przepraszać Lophię w duchu, jeśli takie było tego rozwiązanie. Dobrze przy tym wszystkim wiedział, że właśnie Lo była tą osobą, za którą podążał. W końcu razem z Nicole obiecali sobie zapomnieć o dawnych sprawach i tak się stało. Nie czując się zobowiązanym do jakiegokolwiek tłumaczenia się w związku z przeszłością. - Widać obydwojgu nam się poszczęściło -jego oczy na chwilę przejawiły się nagłym napływem szczęśliwej energii, promieniejąc na twarzy, po czym po prostu na jego twarzy pozostał ten łagodny uśmiech, pośród kilkudniowego zarostu. -Kiedyś musiało. -dodał dość rozbawiony. Wrócił na chwilę do wspomnienia w którym widział Kendith z mężczyzną. Wtedy wydał mu się dziwny, choć szybko wyrzucił takie domniemanie z myśli. Może pierwszy raz gdy widział ich razem po prostu go to zdziwiło, lecz nie wywołało żadnych większych uczuć. -Jest dużo starszy? -spytał ni stąd, ni zowąd, jakby nagła ciekawość nagle przeważyła nad wszystkimi innymi myślami. -Na pewno powinno cię to obchodzić, Jav. -warknął na siebie w myślach, na twarzy zachowując pozory spokoju. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Emerald Park Pon Kwi 07, 2014 5:21 pm | |
| //Kupa, wybacz Coś mi nie idzie na Nicky Lophia. Imię brzmiało znajomo i przez chwilę rozmyślałam nad nim, zastanawiając się, kiedy ostatnio je słyszałam. W głowie zaświtał mi obraz młodszej dziewczyny, którą poznałam podczas misji, szybko jednak wypchnęłam go z głowy. W Kapitolu mieszkało wiele ludzi, więcej kobiet mogło nosić to imię. Kolejną jego odpowiedź skwitowałam uniesioną do góry brwią i nieznaczny uśmiechem. Mało konkretów, tak jak u mnie, widać i on albo nie był pewien jak kiedy się to wszystko zaczęło, albo po prostu nie chciał wchodzić w szczegóły. W sumie, nawet nie miała prawa się dopytywać. Najważniejsze było by nie okazało się, że był w związku już podczas tamtej nocy. Chociaż szczerze w to wątpiłam. - Lepiej późno niż wcale - zażartowałam, po czym roześmiałam się cicho. W towarzystwie Javiera zadziwiająco łatwo przychodziło mi okazywanie radości i to takiej szczerej. Nawet, jeśli początkowo jej nie czułam. Mężczyzna miał w sobie to coś co często niezmiernie mnie irytowało, doprowadzało do ironicznych uwag i parsknięć, a jednocześnie przywoływało na moją twarz uśmiech. Nie potrafiłam sobie wyobrazić by całkowicie wykreślić go z życia, mimo iż wcale nie był w nim jakoś specjalnie długo. - Zasłużyłeś na to - dodałam jeszcze i spojrzałam na niego ciepło Bo komu jak komu, ale Javierowi zdecydowanie należała się odrobina prawdziwego szczęścia w życiu. I miłości. Mogłam się tylko domyślać co przeszedł w związku z rebelią, tym bardziej, że - początkowo - stał po tej przegranej stronie. Kolejne słowa chłopaka wytrąciły mnie z równowagi. Odchrząknęłam nagle zmieszana wbijając wzrok w swoje dłonie. Różnica wieku między mną a Malcolmem była kwestią trochę delikatną, co prawda mnie samej ona nie przeszkadzała, ale... Wiedziałam, że wśród niektórych może wzbudzać różne - sprzeczne dość - emocję, przywoływać nieprzychylne spojrzenia i zdegustowaną minę. Szczególnie wśród starego pokolenia mieszkańców Dystryktów, którym taki stan rzeczy kojarzył się głównie z ludźmi z dawnego Kapitolu. - Trochę... - mruknęłam w końcu, podnosząc dość niepewnie głowę. Zresztą, czy ja się przejmuje, Jav nie miał prawa mnie krytykować. - Malcolm jest piętnaście lat starszy. To tryumfator, zwycięzca pięćdziesiątych pierwszych Igrzysk - wyjaśniłam. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : Uciekinier Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.
| Temat: Re: Emerald Park Czw Kwi 10, 2014 8:33 pm | |
| Javier był tylko zwykłym człowiekiem, ale nie wyobrażał sobie, że mógłby być z dwoma kobietami jednocześnie. Było to dalekie od jego wyobrażeń. Zwłaszcza fakt zdrady, bo gdyby kiedyś przyszło mu zrobić takie świństwo Lophii, nie byłby w stanie spojrzeć jej w twarz. Stałby się gorszym śmieciem, niż był teraz, po tym jak przeszedł na tą drugą stronę w imię wyższych celów i porzucił rodziców, których Nicole przecież znała lub chociażby widziała. Jej też nie potrafił się przyznać, że już ich nie odwiedza, że spisał tą dwójkę na straty, mimo, że byli jego rodzicielami. Nie czas było na rozmyślanie o takich rzeczach, chciał choć przez ten czas spotkania uśmiechać się, śmiać i być normalnym człowiekiem. Na pierwsze jej słowa tylko się uśmiechnął, a na drugie dodał zaraz: -Ty też, o ile rzeczywiście jest tak szarmancki jak mówisz.- uniósł kącik ust w zawadiackim uśmiechu. Pamiętał, jak ich relacja z Nicole polegała na ciągłym przekomarzaniu się, a przy pierwszym spotkaniu był wielce niezadowolony z jej działalności. Od tamtego czasu tak wiele się zmieniło, nie wyłączając z tego tamtej nocy, która mimo wszystko była jedną z ostatnich rzeczy, o których obje najwyraźniej chcieli mówić. Nie wyobrażał sobie, by ktoś mógłby zastąpić w jego życiu Lophię, mimo, że przecież poznali się nie aż tak dawno temu. Po swoim pytaniu spojrzał na nią przepraszająco, zdając sobie sprawę z własnej gafy, ale jak to on zawsze mówił, później myślał. Nie był pewien czy kobieta dostrzegła te przeprosiny, bo zwiesiła wzrok. Już miał zamiar powiedzieć, że wcale nie musi odpowiadać i że nie powinien pytać, gdy Nicole zaczęła mówić. Po jej słowach uniósł jedną brew w zdziwieniu i co najśmieszniejsze, nie było to zdziwienie dotyczące różnicy wieku, a faktu, że Malcolm był triumfatorem i jednocześnie mentorem. Po wyjaśnieniu Kendith w głowie pojawiło mu się mnóstwo skojarzeń z tym mężczyzną. Był zwycięzcom, a pod jego nadzorem zginęło wielu. Javier mógłby streścić jego historię bardzo dokładnie, a przynajmniej tą część, którą podawała telewizja. Nie od dziś wiadomo, że Hughes był wielbicielem tego rodzaju rozrywki i oglądał każde następne Igrzyska ze wstrzymanym oddechem i ekscytacją. Czasami karcił się za to w myślach, bo wtedy zaliczał samego siebie do kategorii potworów, ale później szybko stwierdzał, że nie był jedynym pasjonatom i nikt nie powinien go za to krytykować. -Malcom Randall. -wypowiedział cicho, krzywiąc się nieco, lecz szybko się zreflektował i uśmiechnął w stronę Nicole. Miał nadzieję, że kobieta była świadoma tego w jaki związek się pakuje. Miał przeczucie, że jeśli kiedykolwiek spotka tego mężczyznę twarzą w twarz, nie polubi go za samo spojrzenie czy wyraz twarzy. -Bądź ostrożna, Nicole. Nie chcę się zbytnio martwić. -dodał po chwili, wesołym głosem, choć dało się w nim wyczuć nutę zmartwienia. Zaraz po tym pstryknął ją zaczepnie w czoło. -Chyba nie chcę wiedzieć, gdzie się podziewałaś, że znalazłaś taki skarb w Kapitolu. -dodał przekornie i znów się uśmiechnął. Sam nie widział czemu, ale nie mógł sobie oszczędzić tych łagodnych uwag na temat znajomego Nicole. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Emerald Park Pią Kwi 18, 2014 5:11 pm | |
| Przymrużyłam oczy, ledwo na chwilę, pozwalając sobie by zabłysły one groźnie zza rzęs. Choć , tak naprawdę, byłam rozbawiona. I to w ten najbardziej pozytywny sposób. Od dawna nie miałam okazji na podroczenie się z kimś takim jak Javier, a to zdecydowanie poprawiało mi humor. Przy przyjacielu czułam się swobodnie, mogłam być sobą, nie powstrzymując cisnących się na usta chochliczych uwag, które przy wielu pozostawiałam tylko dla siebie. W końcu, tak nie wypadało, to nie było miłe... Et cetera, et cetera. - Oczywiście, że jest - zapewniłam, kręcąc głową, niby z niedowierzaniem , jednak po chwili na moje usta wrócił ciepły uśmiech. Sposób w jaki Javier wypowiedział imię Malcolma oraz to jak, początkowo się skrzywił przywołało na moją twarzy wyraz zdziwienia. Co prawda, nie byłam zaskoczona faktem, jak szybko połączył w głowie informacje, wiedziałam, że dawniej z wielkim zafascynowaniem oglądał każde Igrzyska i, mimo iż mnie to brzydziło, nie mogłam mieć mu tego za złe. Taki fan jak on z pewnością wiedział o Malcolmie o wiele więcej niż ja, przynajmniej jeśli chodzi o jego medialną stronę. Byłam ciekawa cóż takie zatem przyszło mu do głowy, co mógł sobie przypomnieć, jednak nie zamierzałam tego drążyć. Chociażby dlatego, iż wiedziałam jak trafnie media manipulują prawdą. To co wiedział mężczyzna mogło być kłamstwem. Poza tym należało do przeszłości. Nie zamierzałam oceniać Malcolma po tym co robił dawniej. Zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej, gdy usłyszałam ostrzeżenie. Niby wesołe, jednak dało się w nim wyczuć zmartwienie. Poruszyłam się niespokojnie, nawet nie reagując na zaczepne pstryknięcie. - W kilku ciekawych miejscach - odpowiedziałam w końcu na słowa mężczyzny, odpychając obawy na skraj umysłu. Javier na pewno nie był o mnie zazdrosny, a nie było innego logicznego powodu, który miałby sprawić, iż ten wydałby złą opinię o Randallu nawet go nie znając, zatem nie było sensu rozważać nad tym co się stało. Zamiast tego uśmiechnęłam się ponownie, rozsiadłam wygodnie wystawiając twarz na słońce i wesołym głosem zaczęłam opowiadać mężczyźnie o wszystkich ciekawszych - tych błahych i tych mniej - wydarzeniach minionego miesiąca. Dalsza część spotkania minęła zaskakująco miło.
|[zt x2 chyba że Kasia chce coś dopisać] |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 7:37 pm | |
| ze dwa dni po mega romantico chwilach z Rysiem
Francesca po wyleczeniu podwójnego kaca stwierdziła, że musi ruszyć dupę z domu. Patrol w Kolczatce miała wieczorem, także wczesnym popołudniem wcisnęła się w dres, adidasy i poszła pobiegać do parku. Miała całkiem dobry humor, może dlatego, że wiedziała na czym stoi. Zastanawiała się nawet momentami, czy nie poinformować o tym Mony, ale stwierdziła, że wątpliwe, aby ta informacja ją interesowała. A może po prostu chciała trochę sama się pocieszyć? Zdołała wykopać w końcu Cline'a do domu, więc nie musiała przejmować się tym, że zaraz dostanie smsa, żeby kupiła piwo. Chociaż by się nie zdziwiła, gdyby dostała smsa: ale po robocie idziemy do baru. Totalnie w jego stylu. Korzystając z wolnych chwil włożyła słuchawki w uszy, na nos ciemne okulary, bo słońce nieźle raziło, i zaczęła biec jedną z alejek. |
| | |
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 7:43 pm | |
| Rozłożył się na ławce. Może nie do końca, bo przysiadł tam na moment. Musiał najpierw zdobyć parę informacji, później zacząć działać. Mógł po prostu podejść do kogoś ze starych druhów i zapytać, wytłumaczyć. Ale kto by wierzył umarlakowi? Prędzej by go znowu wpakowali do KOLC'a. Wierzył pewnie, że jego żona pozostała nadal taka jak kiedyś. Jedyną informacją jaką o niej miał to to, że żyje. Na chwilę mu to wystarczyło, bo trzeba przyznać, że ten chłop jest uparty jak stado osłów. Oparł się najpierw dłońmi o kolana, później ręce podstawił pod brodę z całkiem pokaźnym już zarostem. Słyszał czyjeś kroki, zerkał w tamtą stronę tylko kątem oka, skupiając się pewnie żeby skitrać gdzieś wojskowy plecak i śpiwór. O łomie nie wspominając. Pod ławkę, idealnie. Na pewno nie zauważy, ale co miał robić? Jakoś ją obezwładni, a teraz tylko siedzieć spokojnie i gapić się w ziemię.
Ostatnio zmieniony przez Henry Valmount dnia Sro Kwi 30, 2014 8:09 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 8:06 pm | |
| Francesca może i skupiała się na swoich krokach i myślach, no ale nie mogła nie zauważyć kątem oka faceta, który ewidentnie nie pasował do Dzielnicy Rebeliantów. Zapuszczony, zarośnięty, ubiór też nieciekawy. Chociaż jakby spojrzeć czasami na Cline'a to też mozna by było go wziąć za uciekiniera z Kolca. Wyszkolili ją tak, żeby zwracała uwagę na wiele szczegółów za jednym razem. W końcu wojsko to nie tylko mięśnie, ale też trochę myślenia. Więc dostrzegła coś dziwnego pod ławką i zmarszczyła brwi. Co to kurwa jest? Łopata? Łom? Ja pierdole. Dobrze, że zawsze miała wciśniętą gdzieś w spodnie legitymację wojskową, nigdzie się bez niej nie ruszała. Szkoda, że nie miała przy sobie broni. Przydałaby jej się. A tak zwolniła, wyciągając słuchawki z uszu. Ściągnęła też okulary, które zaczepiła o bluzkę, że dyndały jej między cyckami. -Dokumenty.-podniosła stanowczy głos, podchodząc spokojnie bliżej. Siedział pod słońce, które raziło ją w oczy, więc przyłożyła rękę do czoła, robiąc z niej mały daszek. Jakiś menel. Nie powinna mieć z nim problemu. Oczywiście za cholere nie poznawała tej zarośniętej mordy.
|
| | |
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 8:19 pm | |
| Był jeszcze trochę usmolony jakimś smarem. Dopiero co wydostał się z KOLCa. Wciąż miał tę kondycję, żeby to zrobić! W sumie, nie był jeszcze taki stary. Najlepsze lata, a tu już go ktoś do grobu pakuje. Gdyby tam był to by się na tę myśl przewrócił na bok, ale to nie ma oczywiście sensu. Może dlatego uśmiechnął się pod nosem? Może, może. Po chwili ten wyraz twarzy zamienił się w osłupienie. Wyglądał jakby zobaczył ducha. Dopiero uciekł, dopiero zaczynał szukać a ona sama się znalazła! Wystarczyło wyjść za to co nazywają KOLC'em. Siedział tak na tej ławce i nie mógł się ruszyć. Mógł jeszcze zapytać dokąd kopytkuje, ale język uwiązł mu w gardle. Oparł się niżej na jednej ręce przejeżdżając dłonią po zaroście aż na szyję i nie mógł się nie uśmiechać. Niech cholera odbiera to jak chce. Nie odzywał się. Po chwili schylał się po łom, pod ławkę. Dobry ruch? Niekoniecznie. Zahaczył też o plecak i śpiwór wysuwając je do przodu. Łom powędrował razem z rękami w górę, zaraz znalazł się po bokach kiedy Henry wzruszał rękami. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 8:33 pm | |
| No, jak jeszcze był czymś uwalany to już w ogóle wyglądał jakby trafił nie do tej bajki, zwłaszcza, że gdzieś tam kawałek dalej spacerowała elegancko ubrana para. Chyba ogarnęli co się święci, bo jak na rozkaz zawrócili skąd przyszli. I co się kurwa szczerzysz. Oho, ktoś tu zaczął się irytować. Zresztą... Czy ona potrzebowała dużo, żeby zacząć się wkurwiać? Raczej nie. Nerwowa baba. -Ej!-warknęła, gdy ten zaczął sięgać po łom. No jeszcze jej tutaj wpierdoli! Jej! Porucznikowi Francesce Valmount! Toż kumple będą się z niej potem śmiali, że jest pizda i nie poradziła sobie z obdartusem. Phi! Henry mógł poczuć kopnięcie w rękę, gdzies nad nadgarstkiem, niezbyt mocne. Nie chciała mu złamać ręki, tylko zmusić, aby go upuścił. Jednocześnie złapała go za tą też rękę, jednym ruchem wykręcając do tyłu. Sory stary, sam ją tego nauczyłeś. -Będziesz odpierdalał czy grzecznie pokażesz dokumenty?-wycedziła przez zęby. |
| | |
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 9:04 pm | |
| Szkoda, że jej nogi nie złapał. Ważyła znacznie mniej niż on więc mogłaby pewnie dyndać jak ostatnia pizda, jak to już w myślach ujęła. Był całą tą sytuacją rozbawiony. Chociaż... chyba powinien być zaniepokojony, prawda? W koncu własna żona go nie poznała. Nadal był łysy, nikt się po nim raczej grzywki spodziewać nie mógł. Może to przez tę czapkę na łbie? - Tak się składa, że nie mam dokumentów. - powiedział pozwalając się obezwładnić, przynajmniej częściowo. Słaby, stary, zaniedbany żul potrafiłby się postawić wojskowej? Pani porucznik?! A pfe. Gdzie tam. Starszy kiedyś stopniem kolega z wojska już tak. - Nie zmieniłaś się, nic a nic! - teraz to się dopiero wyszczerzył. Biedny Henry, tak mało jeszcze wiedział. Szarpnął jakby całym ciałem i zaraz miał możliwość ruchu. Chwila nieuwagi, którą zamierzał wykorzystać właśnie nadeszła. Musiał się przekręcić, sięgnąć drugą ręką żeby odwrócić Francescę plecami do jego klatki piersiowej. Przy takim chwycie mógłby ją udusić. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 9:18 pm | |
| Tak, to przez tę czapkę! Stała za nim, więc nie mógł zauważyć lekkiego zdziwienia na twarzy, gdy stwierdził, że nic się nie zmieniła. I jeszcze ten głos... Jakby go już gdzieś słyszała. -Co kurwa?-odparła niczym dama. I się nie dowiedziała, bo oto już została praktycznie obezwładniona. I jeszcze jak. Nawet nie miała przeciwnika przed oczami, tylko przyciskał ją do swojej klatki piersiowej. Totalnie zero sposobu na jakikolwiek ruch. W tej pozycji nawet nie mogła go kopnąć w jajka. Ewentualnie je wykręcić, ale i tak by nie dosięgnęła. A prawą miała niedawno złamaną, więc na pewno nie wykręci jej do tyłu, bo się chyba posra z bólu. Kurwa, ja pierdole.Kupię sobie paralizator i zacznę nosić przy sobie, przysięgam. Szybka decyzja, dawaj Valmount. Dobra, może inna taktyka. Przestała się wyrywać i odparła spokojnie. -Kolego, jesteśmy w centrum Dzielnicy Rebeliantów. Zaraz ktoś na pewno wezwie wojskowych. A kiedy zobaczą, że wyżywasz się na ich przełożonym możesz pożegnać się z paroma żebrami.-co z tego, że nie miała niby swojego oddziału. Mogła wydawać rozkazy i kumple z pracy ją lubili. Na bank stanęliby w jej obronie. Gdyby tu byli. Kurwa. Szybko też doszła do wniosku, że dyplomatką to ona nie jest, więc kopnęła go w łydkę. |
| | |
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 9:29 pm | |
| Znowu, znowu nic nie rozumiał. Ona go naprawdę nie poznała. Niedługo musi zainwestować w jakąś golarkę, czy co... Podepnie sobie pod jakąś lipę czy inne drzewko leżąc w swoim śpiworze, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo nad piękną, bo jakże inaczej, dzielnicą rebeliantów. Miód, cud i orzeszki. On tylko się jeszcze upewniał, że ma do czynienia z tą samą kobietą, którą - wydawać się mogło wieki temu - poślubił. Nawet obrączka dyndała mu przy piersi pod koszulką. Chyba w piszczel, a nie łydkę, chyba że próbowali jiu-jitsu i zgrabnie zwinęła nóżką kopiąc go w jakiś pokrętny sposób. W każdym razie, równie grzecznie i jak na dżentelmena przystało zakurwował soczyście pod nosem i nie puszczając delikwentki, przesunął dłońmi po jej rękach. Tym razem obu. Lewą wykręcił mocno do tyłu prawą próbował, ale skoro pewnie zaczęła syczeć z bólu to zaprzestał. - A może ja cię wylegitymuję Blackbird, co? - warknął jak to zazwyczaj robił. Wcześniej. Zanim mu się ściana na głowę posypała. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 9:37 pm | |
| Nie zapominaj, że ona stoi cały czas tyłem, więc zbytnio mu się nie przyjrzała! Przynajmniej to jedno mieli wspólne. Na jej szyi też mógł zauważyć złoty łancuszek, który chował się dalej pod koszulką. Tam też wisiała obrączka. Bliźniacza ślubna obrączka, tylko odrobinę mniejsza, z ich imionami i datą ślubu. O tym malutkim detalu wiedzieli tylko najbliżsi Franki. Faktycznie, zasyczała z bólu, kiedy próbował wykręcić jej prawą rękę. Kiedy rozluźnił uścisk wyrwała mu ją, prostując. Jeszcze by jej, skurwiel, drugi raz złamał. To by były jaja. Rychu by się popłakał ze śmiechu. Tymczasem nie poruszyła się, skoro złapał ją mocniej. Poczuła się od razu jak zwierzę w potrzasku, które jest zdane na łaskę myśliwego. Zupełnie jej się to nie podobało. To ona była zawsze łowcą, a kapitolińskie bubki ofiarami. Kiedy nagle wypowiedział jej panieńskie nazwisko po prostu zamarła i spięła się. A głos wydawał jej się coraz bardziej znajomy. I te charakterystyczne brzmienie, kiedy wypowiedział nazwisko. Tak jak... Nie. To niemożliwe. Jedynym rozwiązaniem było... -Kto cię na mnie nasłał?-warknęła. |
| | |
| Temat: Re: Emerald Park Sro Kwi 30, 2014 9:45 pm | |
| - Odwróć się. - już taki milutki nie był. Warknął, może nawet rozkazał. Przelatywało mu przez myśl, że ma coś zrobione z łapą, jako zwykłe spostrzeżenie. Człowiek normalnie ma w głowie tyle absurdalnych myśli, że mógł sobie równie dobrze pozwolić na... zastanawianie się nad sensem życia krabów. Co by było gdyby ślimaki nie miały skorupki, wróć, są takie ślimaki bez skorupki, a wtedy posypuje się je solą i... Uniósł ręce w górę spoglądając na niebo, może było mu teraz do śmiechu. - Sam nie wiem... - kręcił głową gapiąc się nadal w nieboskłon. - Jebane przeznaczenie, Valmount. - Cofnął się o krok. W takich sytuacjach człowiek nie wie co ma robić. Zatrzymał się po chwili, wzruszył ramionami. - Jebane przeznaczenie. |
| | |
| Temat: Re: Emerald Park | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|