|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 19 Zawód : Kelner w 'Well-born' i student Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny Znaki szczególne : piegipiegipiegi Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie
| Temat: Odbudowany most Pią Maj 03, 2013 3:17 pm | |
| First topic message reminder :
Po wybuchu i całkowitym zniszczeniu mostu nad Moon River, władze zdecydowały nie oddawać go ponownie do użytku samochodów. Zamiast odnowić stalową, nowoczesną konstrukcję, zbudowano coś w stylu drewnianej kładki, co prawda wciąż łączącej dwa brzegi, ale przeznaczonej tylko dla pieszych. Wzdłuż traktu znajdują się wkomponowane w most ławki i kosze z kwiatami, a na samym środku stoi ogromna tablica pamiątkowa, zawierająca nazwiska i zdjęcia ofiar katastrofy oraz nieżyjących trybutów 75. Głodowych Igrzysk. Konstrukcję oświetla sto sześćdziesiąt osiem żaróweczek, symbolizujących sto czterdzieści osiem poległych w zamachu, oraz dwudziestu zawodników krwawego turnieju.
Pamiętacie jak kiedyś wyglądał most? |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 41 Zawód : Żołnierz
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Lut 13, 2014 9:20 am | |
| - Taa - przytaknął, bo co miał powiedzieć nie wiedział co siedzi w głowie Shawa. Z jednej strony mówił rzeczy logiczne z drugiej jakby go zupełnie nie rozumiał, może zbyt późna pora była na głębokie rozmowy, może lepszym tematem były by dziwki. Noc pora późna, może trzeba było zapytać o pasje. Yyy skrzywił się Straggler na samą myśl o pasjach, aż tak romantyczny to on nie był, on w ogóle nie był romantykiem. Dla Stragglera liczyła się krew, pot, popiół i wolność. No i oczywiście urżniecie, albo rżnięcie jak kto woli. - Bogowie? A co to takiego? Jacyś są? To jacyś nadludzie? Czy zwykłe gówno jakich wielu? Wyciągnął rękę w kierunku rozmówcy. - Będę szedł że by opierdolu nie zebrać - kiwnął głową po czym ruszył w kierunku koszar. Co ja tu kurwa robię, jaki chuj mnie tu przygnał, na choler mi to całe gówno. kołatało mu w głowie Jaka wolność panie Shaw jaka wolność, jebana niewola. Spojrzał na niebo, a jego sylwetka po chwili zniknęła w ciemnościach.
ZT |
| | | Wiek : 36 Zawód : Doradca do spraw uchodźców i rebelii Przy sobie : zezwolenie na posiadanie broni, stała przepustka do dzielnicy rebeliantów/KOLCa
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Lut 13, 2014 12:55 pm | |
| Rzeczywiście, mogli zacząć rozmowę o pasjach. Poszukać tych wspólnych, dowiedzieć się, czy mają podobne zainteresowania i plany na przyszłość. Może ta randka nie zakończyłaby się na moście, a w mieszkaniu któregoś z nich? Próżno gdybać, czasu się nie cofnie. Shaw skinął głową i uścisnął dłoń Stragglera, by się pożegnać. W głowie jego rozmówcy kołatały słuszne myśli i słuszne pytania. - Do widzenia, panie Straggler. Do widzenia...
Nie minęło wiele czasu, kiedy i Vincent udał się w stronę swojego domu.
ZT. |
| | | Wiek : 45 Zawód : pan minister Znaki szczególne : zachowuje się jak żołnierz Obrażenia : trzęsą mu się policzki przy jedzeniu
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Mar 20, 2014 7:04 pm | |
| Wybrać się na wycieczkę, udać sie tam. Pooddychać powietrzem, które będzie wolne. Udać się tam, gdzie wolność bije od każdego przechodnia, ale podzwaniają głośno kajdany wokół kostek ich nóg. Udać się do dzielnicy rebeliantów - ludzi wolnych, którzy już nie są wolni. Oddychać ich powietrzem, które się zabiera kiedy tylko ma się na to ochotę. Udać się tam, udawać że jest się tylko przechodniem. Stałem tam i wdychałem to co przylatywało w moją okolicę. Czułem mocno rzekę, te rośliny które chciały ją zdobyć i które wydobywały śmieszne zapachy, czułem rozbryzgane na chodnikach robale, które żyły przy wodzie w nadzieji na lepsze jutro. Oddychałem i ktoś wrzeszczał niedaleko, ktoś inny wymieniał się śliną na zakręcie. Odważnie wkładana we włosy dłoń, poruszyła zapach, który zmieszał się ze smrodem ulicy. Poczułem kwiaty. Fiołki. Takie to typowe. Jak konwalie albo róże. Trzy typy kwiatów, w których kochają się ludzie. I których nigdy nie zabraknie chyba na naszych ziemiach. Zapachy mieszały mi się przed oczami, gdyby nie fakt, że byłem tu z powodu jakiegoś, to na pewno zdążyłbym prędzej uciec niźli pozwolić na to pogwałcenie mojej przestrzeni. Wychodzi ze sklepu. Oderwałem się od patrzenia w dal, idę powoli tym mostem przeklętym. Zburzonym, odbudowanym, ile jeszcze razy historia zatoczy koło ile razy się powtórzy to co było. Czekam aż znów zburzą mi ten most. Ich most. Wpada na mnie, a to nieuważna istota. Właściwie to nie chciałem wcale z nią rozmawiać, ale skoro wpadła. Jestem przerażony, do końca przerażony. POdsłuchuję ją od kilku tygodni. Znam jej numer na pamięć, wiem jakie ma ostatnio problemy, słyszałem co mówiła, kiedy przyjechały do niej koleżanki. Jak rozmawiały, wiem która z nich jest najgłupsza, a której imponuje ta płomiennowłosa dziewczyna przedemną. Nie przejmowałbym się nią wcale, gdyby nie fakt, że wiem kim jest. Aż mnie zatyka więc, kiedy stoję tak. Szybko odzyskuję - powierzchownie jedynie - swoją wojskową postawę. Odchrząkuję i szukam typowej w takiej sytuacji zagrywki władzy. - Czy to nie za późna pora na włóczenie się po mieście samej? Proszę o dokument Zapomniałbym. Odsłaniam płaszcz pokazując że mam pod nim odznakę kogoś bardzo policyjnego. Jestem zdenerwowany, patrzę na nią jak w obrazek chociaż staram się wyglądać groźnie. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Mar 20, 2014 7:27 pm | |
| | start po przeskoku
Praca w Capitol's Voice przestała być powodem do dumy. Nick zniknął, jego miejsce zajął Chaz, z którym notabene nie wyjaśniła sobie jeszcze poprzedniego zajścia, a rzetelne dotąd artykuły przemieniły się w papkę, którą serwować nakazał Rząd. Rory spędzała w pracy tylko tyle czasu, ile musiała, starając się odwalać brudną robotę w biurze, żeby tylko nie zostać poproszoną o artykuł. To zabawne, wcześniej widząc swoje nazwisko pod jakimś tekstem, czuła dumę, a teraz najchętniej zapadłaby się pod ziemię, gdyby miała podpisać się pod czymś, co było bezczelną propagandą. Tego dnia nie wróciła po pracy do domu, miała do załatwienia jeszcze jedną, ważną sprawę. Zdobycie fałszywych dokumentów dla swojego nie-tak-nowego znajomego, stanowiło przeszkodę, ale nie taką, której nie mogłaby przeskoczyć. Spotkała się więc z kimś zaufanym i podając mu najpotrzebniejsze dane, złożyła zamówienie na świeżutki dowód tożsamości. I oczywiście, że nie mogła o tym nikomu powiedzieć, choć cała sytuacja zaczynała jej już trochę ciążyć. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Gdyby ktoś jej powiedział, że jest podsłuchiwana, w pierwszym odruchu zaśmiała by się w głos, a zaraz potem zaczęłaby przetrząsać swoje mieszkanie, wyrywać kable od telefonu i w napadzie furii najpewniej rzuciłaby telefonem o ścianę. Ale nie wiedziała nic, ba! Niczego nawet nie podejrzewała. Wędrowała zamyślona przez most, wracając do domu, z rękami głęboko w kieszeniach i wzrokiem utkwionym w ciemnej tafli wody. Zbyt późno zauważyła pojawiającą się przed sobą sylwetkę, nie wyhamowała i trąciła ramieniem jakiegoś mężczyznę. Natychmiast odwróciła głowę w jego kierunku i już wtedy przeszyło ją jakieś nie do końca przyjemne przeczucie. Już miała uśmiechnąć się i przeprosić, gdy tamten stanął jak wryty, ale po chwili odzyskał werwę i poprosił o dokumenty. Rudowłosa zamrugała, już dawno nie zdarzyło się, żeby ktoś ją wylegitymował. Niby mignęła jej legitymacja nieznajomego, ale jaką miała mieć pewność, że jest prawdziwa? - Czy to na pewno konieczne? - zapytała przymilnym tonem, bo chociaż miała przy sobie wszystkie potrzebne dokumenty, wolała nie zostać spisana. Każdorazowa obecność w rejestrze zwiększała ryzyko odwiedzenia jej domu, większego zainteresowania się jej osobą, a na to przecież nie mogła sobie pozwolić - Pan przymknie oko, a mnie za minutę już tu nie będzie. Uśmiechnęła się delikatnie, chociaż poczuła już lekkie poddenerwowanie. Co będzie, jeśli tylko rozzłości go taką postawą? |
| | | Wiek : 45 Zawód : pan minister Znaki szczególne : zachowuje się jak żołnierz Obrażenia : trzęsą mu się policzki przy jedzeniu
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Mar 20, 2014 8:02 pm | |
| Jeszcze jest młoda, ma prawo się oburzać. Mnie też kiedyś to uchodziło, nawet mogłem robić to całkowicie i bez jakichkolwiek zahamowań. Pamiętam, jak rzuciliśmy z jej matką wszystko, każdą deskę naszego wcześniejszego życia i pojechaliśmy buntować się gdzie indziej. To były czasy! Nosiłem nawet kurtkę obszytą wdzięcznymi przekleństwami, byłem prawdziwym rebelem. Ale chyba każdy wiek ma swoje prawo, mi już dziś nie wypada założenie kurtki z przekleństwami, nie wypada mi odejść od przeszłości i brać tylko to co się może zdarzyć, a co nie jest pewne. Zresztą, nie mógłbym zrobić tego z Dolores. Czy zrobić tego jej i naszym dwóm synom. Nie mógłbym. Rzecz w tym, że gdybym miał jej wiek, na pewno czułbym się podobnie. Chciałbym się obrażać na establishment, gardzić ich propagandą, pewnie wykonywałbym obowiązki najgorzej i najsłabiej. Natomiast w moim przypadku, chociaż czuję wstręt do tego co robię, wciąż to robię i nie obrażam się. Statecznie mogę tylko wzgardzić własnym honorem, mogę tylko zapłakać nad utraconą godnością. Jestem bardzo już w tej ich grze. Za bardzo. Dziś stoję przed najprawdopodobniej moją córką. Nie wymyśliła tego moja smutna głowa, nie wyborażam sobie że Aurora może być moją córką tylko dlatego, że jest taka piękna, czy przypomina mi Ofelię. Wiem to z dokumentów, dostałem piękny wypis jej życiorysu, wiem którego dnia się urodziła, znam nazwisko jej matki. Ironia losu, że skierowano jej teczkę akurat mi, czyż nie? Ale w jakimś sensie zachowuję się zabawnie. Kiedy proponuje mi, że ucieknie prędko, ja chcę ją zatrzymać. Po co chcę ją zatrzymać, czy nie po to zostawiłem ją by nie mieć z nią do czynienia. Zachowuję się irracjonalnie, myślę nie tak jak powinienem. - Obawiam się, że konieczne - wyciągam dłoń, niezaprzeczalnie takim gestem który nie przewiduje odmowy. Wolałbym, by dała mi te dokumenty, nie chcę jej ciągać na komendę. A jednocześnie nie mogę jej tak puścić, bo się zorientuje, że coś jest nie tak. Coś w głowie śmieje się ze mnie, to coś ma śmiech Ofelii, Ofelia wyśmiewała się ze mnie w mojej głowie przez całe ostatnie dwadzieścia dwa lata. Ofelia z mojej głowy śmieje się, że mam obawę, iż Aurora się domyśli iż jestem jej ojcem. Ofelia z mej głowy drwi ze mnie i chce mnie poniżyć. Spokojnie, sam dobrze sobie z tym radzę. - To przepisowa kontrola, nie ma się czego obawiać - prezentuję jej uśmiech typowego gliny, który wie że może trzeba się będzie czegoś obawiać, ale narazie stara się być dobrym. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Mar 21, 2014 7:29 pm | |
| Czyli nie każdego dało się omamić słodkim uśmiechem i trzepotaniem rzęs? Z jednej strony był to plus, chociaż nie w przypadku tej sytuacji. Rory zrobiła kwaśną minę, ale nie miała wyjścia i po prostu sięgnęła do torebki, by wygrzebać z niej dokumenty. Typowy kobiecy bałagan sprawił, że zajęło jej to trochę czasu, ale w końcu podała odpowiednie papiery kontrolerowi, uśmiechając się niemrawo. Wyglądał na porządnego człowieka, więc rudowłosa zaczęła zastanawiać co przywiało go na most o tej porze i czy może było to coś innego niż praca. A może był tajniakiem i obserwował ją od dłuższego czasu? Och, daj spokój tym teoriom spiskowym. - Skoro to tylko kontrola... - wzruszyła ramionami, przyglądając się nieznajomemu. Przez chwilę milczeli, on pogrążony w lekturze jej dokumentów, ona wpatrzona w niespokojną taflę Moon River. Gdzieś na końcu mostu zamajaczyła jakaś sylwetka, ale w gruncie rzeczy byli tutaj sami. - Monotonne, prawda? - zapytała Rory, która nie znosiła niezręcznej ciszy i od paru chwil aż ją skręcało, by się odezwać. Wskazała na trzymane przez mężczyznę papiery - Takie legitymowanie. Po pewnym czasie pewnie się nudzi. Nie podpytywała go specjalnie, bo przecież nawet nie podejrzewała kim jest, ani nie chciała wybadać, czy często kręci się w tej okolicy. Czasem zwykła pogawędka mogła komuś poprawić humor, a ten mężczyzna, choć uśmiechnięty, nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. - Ale oczywiście rozumiem, tyle się ostatnio działo - paplała jeszcze przez chwilę, ale przerwała, w momencie, gdy pomyślała, że jej gadulstwo może zostać uznane za przejaw ukrywania czegoś. Zamilkła, zagryzła wargi i oczekiwała na wyniki kontroli.
|
| | | Wiek : 45 Zawód : pan minister Znaki szczególne : zachowuje się jak żołnierz Obrażenia : trzęsą mu się policzki przy jedzeniu
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Mar 21, 2014 7:57 pm | |
| W tych czasach zdecydowanie za dużo się myśli. Myśli się o tym, czy ktoś inny wie co się myśli i myśli się by przestać myśleć, by nie zostać złapanym na myśleniu, ale wciąż wymyśla się i domyśla się. A gdzie chwila odetchnięcia od przemyśleń, w której chwili można zamknąć głowę i odseparować ją od myśli. Nie ma takich chwil. W ciągłym naprężeniu, ciągle analizujący, jedynymi momentami odetchnięcia momenty w których działa intuicja. Może intuicją nazwie więc to przeczucie, że kiedy patrzy na moją poczciwą twarz nie może doszukać się w niej typowej szorstkości, wyobcowania, obojętności. Może dostrzega jakiś zakamuflowany żal? Któż to wie. Dostałem jej dokument, obracam go w dłoni i odczytuję co następuje: Aurora Carter, zamieszkała tu i tu, z matki Ofelii i ojciec.. nieznany. Staram się nie zwracać uwagi na swoją reakcję. Pustym wzrokiem wciąż wpatruję się w tą rubryczkę, chociaż udaję, że sprawdzam kolejne. - Hm - kiwam głową w odpowiedzi na jej pytanie, po czym spoglądam znad książeczki i próbuję myśleć o tym co do mnie powiedziała. Co się dzieje? Jako przedstawiciel prawa, powinienem wiedzieć, nie jestem na bieżąco, gdyż mój sektor nie wymaga wiadomości nieistotnych. Zresztą, nawet gdybym kojarzył, w tym momencie mam głowę zajętą czymś innym. Chwila konsternacji na pewno nie uszła jej uwadze, wracam więc spojrzeniem do dokumentów. - Widzę, wszystko poprawne. Ale wolałbym, żeby dziś panienka wróciła bezpiecznie do domu. Jak sie nie mylę [adres] jest w trochę innej części dzielnicy. Odprowadzę panią Nie znoszę sprzeciwu, a jednocześnie potrzebuję ją odprowadzić. Przynajmniej do głównej ulicy, przynajmniej pięć minut z nią spędzić. - Widziałem, że nie ma pani wpisanego ojca. Jeżeli mogę spytać: był jakiś wypadek? |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Mar 21, 2014 8:30 pm | |
| Mężczyzna nie wydawał się specjalnie zainteresowany tym, co do niego mówiła, ale okazywał za to żywe zainteresowanie nią i jej bezpieczeństwem. Już samo to powinno zaalarmować Rory w jakiś sposób, ale pojawiło się jedynie jako krótka myśl, gdzieś z tyłu jej głowy. Zawsze była otwarta i towarzyska, czasem nawet przesadnie, ale jeszcze nigdy nie wpędziło ją to w kłopoty. Była rozsądna i wiedziała kiedy należało trzymać język za zębami, a jako członkini ruchu oporu, gdziekolwiek się nie pojawiła, odgrywała swoją rolę idealnie. Dlatego teraz, choć propozycja nieznajomego wydawała się dziwna, przystała na nią z uśmiechem. Wolała nie sprawdzać co by się stało, gdyby odmówiła, a w razie czego nie była taka bezbronna, prawda. - Niech więc tak będzie - rzekła, a kąciki jej ust uniosły się do góry - Ale skoro mamy się przespacerować, chciałabym poznać pańskie imię. Ruszyli więc przed siebie powolnym krokiem, a Rory co jakiś czas spoglądała na swojego towarzysza. Pytanie o ojca zaskoczyło ją, już dawno nikt nie interesował się tym, jakże krótkim, rozdziałem jej życia. Zsunęła brwi, bo jak zwykle to pytanie pozostawało niewygodne i nie bardzo miała ochotę odpowiadać na nie obcemu człowiekowi. - Tak, chyba możemy nazwać to wypadkiem - wzruszyła ramionami, patrząc przed siebie - Było nim moje przyjście na świat, które skutecznie zniechęciło go do pozostania przy mojej matce. Do tej pory tylko kilka osób znało historię matki Rory, Ophelia nigdy nie lubiła o tym rozmawiać, a już na pewno nie po tym, jak poznała swojego kolejnego partnera. Rudowłosa nie miała zdjęć ojca, nie próbowała nawet odszukiwać ich w archiwum Trzynastki. Był to zdecydowanie zamknięty rozdział w jej życiu. - A pan ma dzieci? - zapytała, ni stąd, ni zowąd wykazując zainteresowanie życiem prywatnym swojego towarzysza. |
| | | Wiek : 45 Zawód : pan minister Znaki szczególne : zachowuje się jak żołnierz Obrażenia : trzęsą mu się policzki przy jedzeniu
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Mar 23, 2014 3:55 pm | |
| Łyka haczyk, cieszę się mocno. Chcę z nią iść teraz, później i jeszcze najdłużej, ale jestem świadomy, że może być to jedyna szansa na zamienienie z niąkilku zdań. Na samym początku pojąłem już, że jest trochę inna od swojej matki. Były różnice, które wynikały w dużej mierze zapewne z tego, że Rory wychowywała się bez głowy pana domu, bez jego fizycznej obecności. Natomiast, wiele cech Aurora już na pierwszy rzut okaodziedziczyła. Uroda i sposób uśmiechania się to rzecz pierwsza (przy okazji dało to do myślenia Ulyssesowi, jak bardzo się postarzał, bo peszyły go jej wachlujące rzęsy, prawie tak bardzo jak kiedyś gdy był młodzikiem, natomiast teraz umiał się kryć z tym wstydliwym rumieńcem), otwarta natura dziewczęcia też przypomniała Ulysessowi jak się poznał z Ofelią, aż było mu głupio otwierać w tym momencie takie stare szuflady z jego głowy. -Ulysses Fenwick, [tu pewnie podał jaki ma stopień wojskowy, ale ja się nie znam, pewnie jakiś prawie dobry, ale prawie ] - przedstawia się, pewnie robi jkaiś typowo staroświecki gest przy tym, taki, który śmieszy nowoczesne panienki, a które wsadzają Fenwicka do szafy zgrzybiałych starców, którym niewąpliwie jest. ale skaczę z osoby na osobę, wybacz! Gdybyś wiedziała, myślę i biję się strasznie w serce, czoło, sumienie mnie parzy, wszystko mną wstrząsa. Gdybyś wiedziała, moja maleńka, jak bardzo się mylisz. Jednak może tak jest lepiej? Co, niby gdyby znała prawdę patrzyłaby na niego inaczej? Może wpadłaby na idiotyczny pomysł odnalezienia go, stanełaby w progu jego domu i zakochała się w jednym z jego synów. No i jaki byłby z tego pożytek. Tak przynajmniej go szczerze nienawidzi, nie zna i nie potrzebuje. Nie wie dlaczego musiał opuścić je z matką, nie wie jak bardzo tęsknił i żałował. Teraz, czasmi, choć po cichu dochodzi do wniosku, że wolałby umrzeć wtedy z nimi niż żyć dalej, daleko stąd. - Jeżeli to nie jest zbyt osobiste pytanie: matka nie znalazła sobie innego kandydata, który mógłby być drugim opiekunem? - Córkę i dwóch synów - odpowiadam bez zawahania, chociaż od dwudziestu lat na to pytanie niezmiennie moja odpowiedź brzmiała "dwóch synów". Nie mogłem dać nikomu nawet cienia myśli, że istnieje jeszcze ta córka. Co się stało, że kiedy przyszło mi się z nią spotkać, mam czelność podawać się za jej ojca. Przecież nim nie byłem, biologiczne powiązania nie znaczą nic, wiem to najlepiej. Może tylko ten wyrzut sumienia, co mnie dręczy tyle dni, miljony godzin. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Mar 23, 2014 8:37 pm | |
| Cóż za dziwne imię! Pomyślała od razu i pewnie nie udało jej się ukryć zaciekawienia. Takie imiona zazwyczaj kryły za sobą jakąś historię, a Rory, jak na osobę ciekawską przystało (i dziennikarkę, dodajmy), od razu zapragnęła dowiedzieć się więcej o nieznajomym. Miała nadzieję, że nie straci na czujności, jeśli ich rozmowa zejdzie na rodzinne opowieści z życia wzięte. Przed nimi jeszcze kawałek drogi, a skoro już zdecydował się ją odprowadzić, niezręczna cisza byłaby najmniej pożądaną rzeczą. Rudowłosa poszła na pierwszy ogień, to Ulysses pytał pierwszy i ona miała odpowiedzieć. Dziwne, ale coraz mniej krępowała się w jego obecności. - Dopiero po kilku latach - wzruszyła ramionami, zerkając na swego rozmówcę - Byłam już za duża na nowego tatusia, ale Johnny był dobrym człowiekiem. Chyba nawet się przyjaźniliśmy. To dzięki niemu wyrwały się z matką z jednoizbowej kwatery, zyskały większy przydział jedzenia i wszyscy dookoła przestali traktować je jak znajdy z Dystryktu. Ale o tym Rory już nie wspominała, nie chcąc niepotrzebnie tego rozgrzebywać. Westchnęła, gdy usłyszała o dzieciach Fenwicka. - Zazdroszczę pańskiej córce - oznajmiła z uśmiechem - Zawsze chciałam mieć choć jednego brata. Nie rozmyślała o ojcu, więc logicznym było, że o jego ewentualnej rodzinie też nigdy nie fantazjowała. Na nic by jej się to zdało, pewnie tylko by się zawiodła. Nadeszła kolej na jej pytanie, ale rudowłosa nie musiała się długo zastanawiać. - Jest pan żołnierzem - zauważyła bardzo przytomnie - Ale nie kojarzę pana z Trzynastki. Z którego Dystryktu pan pochodzi? Od razu odrzuciła pomysł, jakoby Ulysses miał pochodzić z Kapitolu, wystarczyło przecież na niego spojrzeć. |
| | | Wiek : 23 lata Zawód : technik w hotelu Przy sobie : telefon, klucze, fałszywe dokumenty (Frederic Ravendille) Znaki szczególne : często okulary-zerówki, skórzana kurtka, krótsze włosy
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Sie 15, 2014 3:39 pm | |
| Mieszkanie Mayi
Dlaczego ten dzień jeszcze trwa?
Dlaczego to wszystko nie skończyło się z chwilą rozpoczęcia Dożynek?
Dlaczego musiało paść na nią?
Dlaczego powoli tracę nadzieję…
Jedno krótkie słowo, a zdążyło już wyryć się na jego sercu ostrzem, pozostawiając głęboką ranę, która miała się nie zasklepić. Nie musiał sam zadawać sobie tego pytania, bo prześladowało go od samego początku tego spotkania. Wtedy jednak pytało o coś zupełnie innego. Kiedy wracał myślami do dzisiejszego popołudnia, chciał śmiać się z własnego zachowania, ze spraw, które wówczas uważał za priorytetowe. Błahość jego wizyty sprawiała, że czuł się jak ostatni idiota-hipokryta potrzebujący przeprosin niczym życiodajnej wody. Po co w ogóle mu one były? Czy „kocham” nie jest ważniejsze od „przepraszam”? Zmarnował tylko czas, każąc jej się przed nim kajać, a tak naprawdę każda minuta była na wagę złota. Gdyby tylko wiedział wcześniej, może uratowałby dla nich choć odrobinę więcej szczęścia. Teraz było za późno. Zabrano im nawet to, co zdołali ugrać podczas ostatnich sekund. W tej chwili nie miał już nic. Dlaczego… Jego dłonie po raz kolejny tego dnia zacisnęły się w pięści, ale w tym geście było więcej bezradności niż siły. Odczuwał przygnębienie z każdym kolejnym krokiem. Samotnym stąpnięciem. Lekko przygarbiony, z opadłymi kącikami ust oraz spojrzeniem wbitym w ziemię szedł szybko, nie oglądając się na nikogo ani na nic. Wiedział, dokąd zmierza. Kapitol znał jak własną kieszeń, nie obawiał się zagubienia wśród barwnego labiryntu ulic, bo jedyna droga, jaką stąpał do tej pory, dziś już zdążyła wywieść go w pole. Gorzej być po prostu nie mogło. Na szczęście most wyróżniał się na tle miasta i nawet nie spostrzegł, kiedy buty zaczęły wybijać nieznany rytm na drewnianej powierzchni. Daleko było mu do marszu żałobnego. Dlaczego… W jakim celu tu przyszedł? Ah, tak. Pamiętał ostatnie Igrzyska. To miejsce wydawało się jednym z ich symboli. Podszedł do jednej z ławek i usiadł na niej, splatając palce dłoni. Czego właściwie tu szukał? Natchnienia? Chyba nie myślał, że wpadnie mu do głowy pomysł, jak uratować ją przed Igrzyskami. A może wcale nie będzie musiał. Przecież nic jeszcze nie wiadomo, może lada moment wypuszczą dzieciaki z Dzielnicy. Na jego ustach błąkał się krzywy uśmieszek. Naiwny. Skoro już odebrali mu Mayę, na pewno tak łatwo jej nie zwrócą. |
| | | Wiek : 18 Zawód : artystka, super asystentka Elajży
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Sie 17, 2014 4:52 pm | |
| Nowa praca nowe życie? Ta, jasne. Z tą pracą, życie było czymś, co pozostawało w grupie nierealnych marzeń. Jak na razie Elajża nie narzekał na Nymirę, a właściwie wydawał się być nawet zadowolony z jej pracy. Nie zmieniało to jednak tego, że praca to wiązala się dla Mirki z kompletnym obdarciem z czasu i życia prywatnego. Sama się na to zgodziła, nieprawdaż? Nie mogła teraz nikogo winić, za swoje własne czyny czy też wybory. Jednakże nie było aż tak do końca tragicznie z tym brakiem wolnego czasu. W końcu! Nareszcie miedzy szukaniem jednych informacji i drugich Black znalazła kilka godzin tylko i wyłącznie dla siebie. Nic więc dziwnego, że jej pierwszym odruchem było złapanie za sztalugę, płótno i torbę z farbami i pędzlami. Nowo odbudowany most prezentował się naprawdę ślicznie, a ona nie miała jeszcze okazji się nim pozachwycać. Weszła więc na niego maszerując w dobrym humorze i rozglądając się na wszystkie strony chcąc znaleźć odpowiednie miejsce. Zanim jednak udało jej się to zrobić dostrzegła znajomą sylwetkę. -Żeby nie było, nie łażę za Tobą. - powiedziała do chłopaka, zatrzymując się przy nim. Cóż, co szkodziło jej pogadać z swoim specem od elektroniki. Zawsze to jakaś rozrywka. Ostatnio jedynymi ludźmi z którymi rozmawiała byli Ci, od których zbierała informacje. Miła odmiana.
|
| | | Wiek : 23 lata Zawód : technik w hotelu Przy sobie : telefon, klucze, fałszywe dokumenty (Frederic Ravendille) Znaki szczególne : często okulary-zerówki, skórzana kurtka, krótsze włosy
| Temat: Re: Odbudowany most Pon Sie 18, 2014 12:18 pm | |
| Niepewność była chyba jednym z najbardziej frustrujących uczuć. Miał tyle pytań i tak naprawdę żadnej szansy na odpowiedź. Jedyne, co mógł zrobić to spróbować poukładać sobie to wszystko w głowie, ale w tamtej chwili nie był jeszcze na to gotowy. Wspomnienia, a może nie powinny jeszcze nosić tego miana?, zdawały się zbyt świeże, a przez to nie mógł skupić się na żadnym obrazie, bo za moment jego uwagę odwracał inny. Siedząc tak na ławce i próbując uchwycić się na dłużej jednej myśli, nie zauważał otaczającej go rzeczywistości. Nie miał żadnych przywidzeń czy halucynacji – widział granicę między przeszłością a teraźniejszością, ale wtedy to pierwsze przyciągało go bardziej. Tam jego byt zdawał się mieć jakiś sens. Teraz czuł się pusty w środku, jak balon zdmuchiwany przez wiatr w przypadkowym kierunku. Było mu wszystko jedno, gdzie odleci. Jakaś sylwetka przybliżała się, więc przerzucił na nią spojrzenie. Niestety nie mógł dostrzec twarzy (albo nie chciał), więc po chwili znów zatonął w swoich myślach. Ludzie pojawiali się i znikali, ale dla Tylera byli tylko cieniami, które tylko na moment miały zagościć w jego życiu. Głupie marionetki przeklętego systemu, pozwalające na śmierć dzieci i wyrwanie tego, o co tyle walczyli. Obłudnicy i hipokryci, przelewający krew swoją oraz najbliższych, teraz będą zmuszeni ze spokojem patrzeć na to, co pozwolili sobie zrobić. Od śmierci brata przestał odczuwać jakąkolwiek więź łączącą go z nimi. O wiele bardziej utożsamiał się z mieszkańcami Kwartału, choć dawno go tam nie było. Może wreszcie przyszedł czas odnowić stare więzi, spróbować znaleźć ojca? Co mu właściwie pozostało? Mógł dalej załamywać ręce nad tym, co dał mu los albo wstać, otrzepać się z pyłów i zrobić coś sensownego. Jednak czy jakiekolwiek działanie będzie jeszcze miało sens bez krzywego uśmiechu Mayi i jej krytycznego spojrzenia? Gdy usłyszał czyjś głos, znów zauważył tę sylwetkę. Teraz jednak była o wiele bliżej i mógł ją rozpoznać. – Nawet nie śmiałbym – odparł, próbując uśmiechnąć się do Nymiry, choć wyszło marnie. Odpuścił sobie kolejną próbę. Dopiero wtedy zauważył trzymaną przez dziewczynę sztalugę oraz płótno. – Co za zbieg okoliczności. Zamierzasz ustawić to wszystko na ziemi, która jeszcze nie tak dawno pochłonęła krew ludzi oddających życie za zakończenie Igrzysk, podczas gdy dzisiaj są Dożynki. To brzmi jakbyś chciała zaznać chociażby namiastki cierpienia tych ludzi, aby podczas malowania dzisiejszego Kapitolu, jego ból wydawał się bardziej autentyczny. Czego się nie robi dla sztuki, prawda? - Mówił, a w jego głosie dominowało rozgoryczenie. Nie pomyślał, działał pod wpływem impulsu i już po chwili tego żałował. Spojrzał powoli na bogu ducha winną dziewczynę, która po prostu chciała odpocząć, oddając się pasji, a tym czasem atakował ją jakiś idiota. – Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć. – Było mu autentycznie przykro, ale jeszcze bardziej wściekł się na siebie. Ból robił swoje. – Siadaj. Postaram się już nie palnąć nic głupiego – powiedział, przesuwając się, aby zrobić miejsce pannie Black.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Odbudowany most Sob Lis 15, 2014 2:06 am | |
| Przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283. Rozgrywka może zostać dokończona w retrospekcjach. |
| | | Wiek : 27 Zawód : bibliotekarz, hacker Przy sobie : laptop, pendrive Znaki szczególne : czasem okularki na nosie
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Mar 19, 2015 11:17 pm | |
| //lalalala z zawieszenia
Błądziłem ulicami Kapitolu. Często zastanawiałem się, z grozo!, to było takie książkowe!, co by było, gdybym został z Mirandą. Nie, że tęskniłem za nią. Po prostu zastanawiałem się, co by było, gdybym został i postanowił sobie z nią być... ot, jako kompan, a może nawet ktoś bliższy. Czy dogadalibyśmy się ze sobą na dłuższą metę, czy może okazałaby się być zołzą, która nawet zabraniałaby mi oddychać tym samym powietrzem co ona? Z pewnością okazałaby się być zołzą... Ostatecznie każda była taka sama... Nie, nie byłaby. Kobiety były niesamowite. Nie powinienem ich obrażać. Nawet w myślach, zaś Miranda... Niestety, okazja minęła, więc nie miałem się dowiedzieć jakby to się zakończyło. Ja się wałęsałem, rzeka się uspokoiła. Wyglądała cudownie o tej porze dnia. Porównywałem ją do pauzy, bo płynęła sobie leniwie, prawie niezauważalnie. W tym czasie światła lamp pięknie oświetlały zwykłe deski i niezwykłą konstrukcję. Piękno w żałobie. Czemu postanowiono lampkami uczcić pamięć zmarłych? Dobra, to było cudowne ze strony władzy, jednakże już zawsze miało przypominać mieszkańcom o tamtym dniu... W sumie... I tak most sam z siebie by to przypominał oraz symbolizował, a tak... światła dodawały magii. I spokoju, ciepła, otuchy temu miejscu. Magii... – Losie! Piękna, nie powinnaś się włóczyć sama po mieście – rzuciłem nagle, niewiele myśląc, zaczepiwszy tym samym jakąś dziewczynę. Sam nie wiedziałem, czemu to zrobiłem. Pewnie odnosiło się to do jakiegoś przyzwyczajenia z mojego wcześniejszego życia, które, krótko mówiąc, ograniczało się do bycia kobieciarzem. O tym już miałem okazję się przekonać. Uhh... Panny miały ze mną piekło... i niebo jednocześnie. Właśnie oparłem się o barierkę, patrząc na niebo. – To smutne, że zachód słońca tak szybko przemija, że to tylko moment, chwila... – Gadane to ja miałem. Uwielbiałem to w sobie, to, że nie zawsze byłem skrępowany, szalony lub dziwny w towarzystwie kobiet. Uśmiechnąłem się swoją filmówką, kontynuując oczywiście dalej swoje podboje. – Robert... Robert Davenport– bibliotekarz w naszej przecudownej kapitolińskiej bibliotece i przeuroczej panny osobisty ochroniarz – odparłem, odwróciwszy się do niej ponownie.
Ostatnio zmieniony przez Shannon Delaney dnia Sob Mar 21, 2015 11:09 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Mar 20, 2015 12:22 am | |
| /jakoś po wątku w mieszkaniu
Momentami zastanawiała się, co tak właściwie wiedzie ją akurat tymi ulicami, jakby znała je wyjątkowo dobrze, co przecież było czymś czysto irracjonalnym w połączeniu z wrażeniem, że tutaj właśnie się wychowywała. Ona zaś przecież pochodziła od rdzennych mieszkańców Dystryktu Szóstego, skąd nie podróżowało się zbyt często do Kapitolu. Mimo produkcji wszelakich środków transportu, jaka miała miejsce w jej małej ojczyźnie, mało kto dostępował zaszczytu wejścia na salony w stolicy. Jej rodzice… Jej rodzice z pewnością go nie mieli, choć kompletnie nic o nich nie pamiętała. Byli jakby mglistymi postaciami… Bez określonego wyglądu, bez cech charakteru, bez niczego. Taki sam zresztą był cały Dystrykt, o którym wyczytała nieco z książek w bibliotece po tym, jak dotarła do informacji o swoim pochodzeniu. Tak czy inaczej, najważniejszy był chyba fakt, że ilekroć postanawiała wybrać się na spacer, krótszy czy też dłuższy – ostatnio preferowała te drugie, nie chcąc zupełnie zwalać się na głowie swej obecnej pani gospodarz, aż nazbyt dobrze wiedziała, jakimi ścieżkami ma się pokierować, by nie zgubić w plątaninie niewielkich uliczek, jakimi Kapitol wręcz był przepełniony. Choć nie mogła zaprzeczyć temu, że kilka razy zdarzyło jej się jednak zgubić. Mimo wszystko… Czuła, że nie ma zbyt zdrowej pamięci, a nawet wręcz przeciwnie – niektóre rzeczy dosłownie nieoczekiwanie wciskały jej się w głowę lub też z niej uciekały. To całkowicie normalne przy pani stanie, mówiono, amnezja ma to do siebie, że plącze ludzkie umysły. Lecz i tak… Czuła się z tym dosyć dziwnie. Nadal zachowywała jednak wrodzoną pogodę ducha, rozkoszując się w pełni tymi drobnymi rzeczami, na jakie mogła trafić dosłownie wszędzie. Kto wie, czy teraz nie robiła tego nawet wyraźniej i częściej? Skoro nie mogła zbytnio czerpać satysfakcji z pracy w kawiarence, w której nadal trwały prace nad wypompowaniem wody, wysuszeniem ścian i osuszeniem podłogi, naprawą niektórych sprzętów niezbędnych do działania biznesu, kupnem nowych… Bywa, przynajmniej miała całkiem miłą towarzyszkę, która przyjęła ją na jakiś czas do swego mieszkania, gdy własne cztery kąty Helen, swoją drogą – znajdujące się tuż nad jej pracą, zostały odcięte od możliwości mieszkania w nich. Nie mogła jednak siedzieć u niej non stop, więc i tego dnia wybrała się na przechadzkę. Nogi zaś poniosły ją w miejsce, którego jeszcze w życiu nie widziała. Obracając się na piętach dookoła siebie, wyciągnęła z kieszeni spódnicy niewielki aparat, zaaferowana wspaniałym widokiem, jaki jej się właśnie trafił. Stan rzeki ulegał stabilizacji, więc nie było w tej okolicy już tak niebezpiecznie, choć nie to, by Helen jakkolwiek się tym przejmowała. O nie!, ona była zdecydowanie za mocno zauroczona przepięknym zachodem słońca, aby zauważać cokolwiek w sposób czysto racjonalny. I to chyba sprawiło, że podskoczyła nieznacznie w górę, mrugając kilka razy, gdy usłyszała czyjś głos, który przerwał jej rozczulanie się nad pięknem otoczenia. Rozejrzała się wokół, napotykając spojrzenie jakiegoś mężczyzny, jednak wodząc wzrokiem dalej w poszukiwaniu kogoś, do kogo mógłby się on zwracać. Dopiero po dłuższej chwili doszło do niej, ze była tu jedynym człowiekiem, poza nim – oczywiście – wcale nie miała go za ufoludka. - Dlaczego? – Spytała z nieco dziecinną naiwnością, uśmiechając się i bez skrępowania robiąc mu zdjęcie, na które spojrzała krytycznie. – Fatalnie wyglądasz pod światło. – Powiedziała dosyć otwarcie, dopiero po kilku sekundach marszcząc się w zmieszaniu. – Znaczy… Twoja twarz wyszła jak czarna dziura… Plama… Nieważne… Zapomnij. Iiii? Co? – Rozszerzyła oczy jak mała dziewczynka, która po raz pierwszy w życiu zobaczyła renifera Świętego Mikołaja, unosząc jednak brwi, co dodało jej poważniejszego wyrazu. Dopiero po chwili rozjaśniła się w wyraźniejszym uśmiechu. - Aaaa… Tak, jest cudowny, ale chyba mało kto go docenia. Ludzie są teraz tacy… Nie, nie wyjątkowo źli, ale zabiegani, zamotani… Pierwotni? Liczy się tylko polowanie na władzę, sensację, wpływy, odpowiednie towarzystwo. A przecież takie pory dnia są po to, by je doceniać, by się nimi rozkoszować. – Rozgadała się nieco, słysząc wreszcie, jak nieznajomy postanawia jej się przedstawić. – Helen. – Odwzajemniła uśmiech, oczywiście, zapominając o podaniu swojego dokładnego nazwiska. Prawie zawsze jej to umykało. – To takie miłe. Bibliotekarz? Nie wyglądasz mi na bibliotekarza, ale może to dobrze. Jesteś pierwszym bibliotekarzem-czarną-plamą, jakiego poznałam, wiesz? Nie to, że nie chodzę do biblioteki… – Dodała szybko, rumieniąc się trochę. – Ale zazwyczaj są tam kobiety. |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Mar 20, 2015 2:44 pm | |
| Przez te tereny przechodził pewien człowiek, wyglądający raczej na bezdomnego. Nie napawał się widokami – wręcz przeciwnie, jego glowę zaprzątała w chwili obecnej głównie myśl, skąd wytrzasnąć pieniądze na alkohol i papierosy. Tak, to były jego główne potrzeby, mimo faktu, iż czuła ssanie w żołądku, najwidoczniej świadczące o wielkim glodzie. Ale nie przejmował się tym. Dziwne, prawda? Może po prostu się do tego przyzwyczail? Kątem oka patrzył w bok, na ludzi, którzy tam stali. Coś go z nimi łączyło, a może wręcz przeciwnie? Tego niedługo się dowiemy. Menel, błądząc, zauważył dwójkę ludzi. „Bingo!” – przemknęło mu przez myśl, widząc dwoje ludzi. Kobieta, lat okolo dwadzieścia, rozmawiała z zapewne z niezbyt starszym od niej mężczyzną. Bez namysłu, podszedł do uroczej pary, która jednocześnie niekoniecznie musiała być parą. - Przepraszam – powiedział, odnosząc się do tych ludzi. W takim samym stopniu do kobiety, w takim samym stopniu do mężczyzny. - Jestem bardzo biedny. Może mają państwo zanadrzu parę groszy? – przeniósł wzrok na swoje zniszczone buty. Oraz nogawki niemodnych już, równie zniszczonych spodni. - Kupiłbym sobie bułkę. Przypatrywał się tym osobom, czekując odpowiedzi. Jakiejkolwiek odpowiedzi, przy czym bacznie badał ich spojrzenia.Dwa. |
| | | Wiek : 27 Zawód : bibliotekarz, hacker Przy sobie : laptop, pendrive Znaki szczególne : czasem okularki na nosie
| Temat: Re: Odbudowany most Sob Mar 21, 2015 11:52 pm | |
| //drętwo tak dziś u mnie:<
– Czarna dziura, powiadasz? Moja twarz to czarna dziura? – zapytałem poważnie, udając przerażenie, gdy rzekomo dotarła do mnie powaga tej sprawy. – Kochana, to niedobrze! Chyba zagrażam Kapitolowi... – dodałem, uśmiechając się zaraz. To było takie... urocze. Dokładnie, urocze. Ta dziewczyna była ruchomym pomnikiem uroku, którego delikatność elementów musiała kusić każdego potencjalnego złodzieja kobiecych serc. Czytaj – mnie. – Zrobiłaś mu zdjęcia? Mogę zobaczyć? – zapytałem aż nazbyt podekscytowany i zapewne też ciekawski, widząc jej aparat. Nie miałem zielonego pojęcia, czy kiedykolwiek robiłem jakiekolwiek zdjęcia i czy jeśli je robiłem, to znalazło się na choćby jednym z nich piękne zachodzące słońce. Palce jednak mnie aż mrowiły z tęsknoty za sprzętem, więc wnioskowałem, że podświadomie umiałem się nim obsługiwać, a tym samym pstrykać fotki. Ciekawe, czy strzelałem profesjonalne. Może byłem fotografem? – Helen, to miło mi cię poznać. Jesteś pierwszą poznaną przeze mnie osóbką, która nie pędzi za tymi paskudami świata. Przynajmniej po mojej utracie pamięci – stwierdziłem nieco zakłopotany. No tak... Powinienem uciąć sobie język czy coś, gdyż mówiłem o tym co drugiej osobie. I Helen najwyraźniej też. Może właśnie dzięki temu uciekłem większemu zakłopotaniu i zacząłem się uśmiechać jak na Roberta? Shannona? czy Nicholasa? przystało. Odkrywałem teraz... Eee... Nicholasa chyba. – O, i, mimo posiadania czarnej dziury na twarzy, jestem dosyć kobiecy – zażartowałem, szczerząc się jak wariat. Z kobiecością mi... eee... nie do twarzy. Czarna dziura pochłonęła tę brzydotę! Cóż, porzuciłem rozmyślanie na temat mojej przystojnej twarzy, gdyż jakiś jegomość podszedł oto do nas i przepraszał. Wyglądał, na pierwszy rzut oka, na alkoholika niegodnego, by przemawiać wprost do damy, która stała tuż obok mnie, ale ostatecznie, ponownie impulsywnie, postanowiłem rzucić coś temu mężczyźnie. Można to było nazwać luźno Dniem Dobroci dla Zwierząt, gdyż prawdziwy biedak nie mówiłby o sobie, że jest „bardzo biedny”. A przynajmniej tak myślałem. Biedakiem nie dano mi było być, a po utracie pamięci widziałem... kilku? To małe doświadczenie, o ile znów nie działa w mojej głowie podświadomość. Sięgnąłem do kieszeni i dałem mu kilka monet. Mimo uprzedzeń. – Smacznego życzę – rzuciłem uprzejmie, czując jego zapach. Kilogramy tytoniu palonego w ciasnym pomieszczeniu połączone z ogromną nutką... alkoholu. Pan Davenport się nie pomylił. – Kwiatuszku, co powiesz na to, bym cię odprowadził powolnym spacerkiem do domu? – Postanowiłem jak najszybciej ulotnić się z okolicy wpływów tego kolesia. Nie chciałem mieć nieprzyjemności, a jeszcze bardziej nieporządne mi były te, które miały uderzyć w Helen. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Mar 22, 2015 1:22 am | |
| - Naa... Zdjęciu...? - Mruknęła, odpowiadając tak, jak gdyby jej stwierdzenie nie było oznajmujące, lecz nieco bardziej pytające niż być powinno. Cóż, niby Helen jawiła się wszystkim, sobie samej zresztą także, jako bardzo otwarta, można nawet rzec - bezpośrednia osoba, jednak nawet ona czasem miała świadomość tego, że palnęła coś bez większego przemyślenia. I zawstydzała się, oj, jakże to ona potrafiła się zarumienić... Uprzedzając natomiast jakiekolwiek wątpliwości - nie, z czerwonymi wypiekami na policzkach i dekolcie nie było jej raczej do twarzy. Zaśmiała się jednak cicho, gdy doszły do niej słowa mężczyzny... Roberta... Nie mogła w żadnym razie powiedzieć, że nie umie docenić porcji czyjegoś dystansu do samego siebie oraz żartów - mających na celu zapewne rozładowanie ewentualnego spięcia. Chwała i część Losowi!, żadnego takiego nie było. - A ja właśnie przybyłam, pod moją przykrywką fotografa, by cię pojmać i aresztować. - Odpowiedziała mu z szerokim uśmiechem, ukazując swoje dołeczki. Teraz, gdy nieco przytyła i wydobrzała, poniekąd je odzyskała. Choć tak naprawdę chyba nigdy całkowicie nie zniknęły... Nie wiedziała, ogólnie... Mało z czego, co wiązało się głównie z jej przeszłością, zdawała sobie teraz sprawę. To potrafiło ją zmęczyć, przynieść jej setki pytań bez odpowiedzi, ale w gruncie rzeczy nie umniejszało jej pogody ducha. Wszystko było na to zbyt piękne, życie było na to zbyt piękne. A ona rozkoszowała się nim, niepomna tego, że kiedyś wcale nie było tak cudownie i że w przyszłości także wszystko może diametralnie się zmienić. Helen Favley była zaskakująco podobna do Tabithy Gautier, choć jednocześnie te dwie postaci, stanowiące kolejne rozdziały w życiu jednej osoby, tak się od siebie różniły... Mimo wszystko - obie żyły chwilą doczesną, łykały zawzięcie powietrze, chcąc łapać blask słońca, póki ten jeszcze do nich sięgał. Całkowicie inne podejście do otaczającego świata nie miało znaczenia, gdy ruchy były te same. Zresztą... Co z tego, gdy Tabby była Helen, Helen Tabby, jednocześnie stanowiąc jakby dwie osoby? Różne? Rozdzielne? Oddzielne? Słysząc pytanie o zdjęcia, po raz kolejny lekko się uśmiechnęła, pocierając odruchowo dłonią spąsowiałe policzki, jakby miało to cokolwiek dać. Nadal były pomidorowoczerwone. Przesunęła się jednak tak, by w dosyć dogodny sposób zaprezentować Robertowi ekran aparatu, po chwili otwarcie wyciągając sprzęt w stronę rozmówcy. Czy nie bała się tego, że ją okradnie? Szczerze mówiąc? Nie pomyślała o tym praktycznie wcale. - Jedno. - Odpowiedziała pogodnie. - Artystyczna czarna dziura raz! Trochę też zachodu słońca, ale chyba kiepski ze mnie fotograf. - Przyznała szczerze, z ciekawością przyglądając się mimice Roberta. - Chcesz spróbować coś pstryknąć? Nie wahaj się. - Dodała, zaciekawiona tym, co zrobi jej towarzysz. Po tym również mu się przedstawiła, nieoczekiwanie szeroko otwierając usta, by po chwili zaklaskać w dłonie. Lekko niecodzienne zachowanie? Podano na tacy. - Mam dobre życie i... Jejku! - Pisnęła, śmiejąc się niekontrolowanie, co z pewnością mogło zbijać z tropu tudzież lekko przerażać. Po chwili jednak ponownie się ogarnęła, uśmiechając nadzwyczaj szeroko. - Znam ten stan. - Dygnęła przed nim jak imitacja, przyznajmy - chyba dosyć marnej i chybotliwej, baletnicy. - Amnezja. Znaczy... Mam amnezję. Miałam. - Cóż, była szczerą osobą i nieczęsto powstrzymała swój za długi język. No, ale! Zrobiło jej się w końcu tak miło, że poznała kogoś, kto mógł ją zrozumieć. Choć to przecież było też nieco przykre, zapomnienie o całej swej przeszłości. Utrata nawet kawałka była smutna. Jakby wyrywano komuś kawałek duszy... - Nienienie! - Zaprostestowała, przesuwając się nieco i przyglądając twarzy mężczyzny pod różnymi kątami. - Nie kobiecy, ale w sumie... Nawet całkiem nieźle wyglądasz. Mógłbyś pozować do fotek, gdyby cię tak postawić w cieniu i... Trochę przekrzywić w prawo...? Albo w lewo...? Nie, najlepiej na północny wschód... No. - Wyszczerzyła się do niego, z początku nie zauważając przybysza, do którego wpierw stała plecami. Na dźwięk głosu obróciła się jednak, a jej wyraz twarzy zmienił się na współczujący. Autentycznie współczujący. Całe szczęście, jej? Roberta? nowoprzybyłego?, nie palnęła jednak jakiejś głupoty, zajmując się grzebaniem w torbie od aparatu, gdzie miała swój portfel. Powstrzymała komentarze cisnące jej się na usta, mówiąc sobie, że ten człowiek był przecież taki biedny... Wyciągnęła więc w końcu kilka banknotów, wcale nie o takim małym nominale - miała sobie za nie kupić kolację gdzieś na mieście, ale przecież zawsze mogła wybrać coś z banku, wręczając je człowiekowi i starając przy tym wyglądać dosyć przyjaźnie. - Proszę bardzo. - Helen była lekko... Naiwna... Gdyby ktoś poprosił ją o buty, zwłaszcza biedna kobieta czy dziecko - oni w końcu mogli się w nie zmieścić, zapewne by je tej osobie oddała. Całe szczęście, a może nieszczęście? zależy od punktu widzenia, Robert do niej zagadał, a ona obróciła się w jego kierunku. - Jak miło! Byłoby wspaniale, ale... Nie spóźnisz się nigdzie? Może mogłaby mu zrobić kilka zdjęć? Albo on? Nadal miał jej aparat w dłoniach. |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Odbudowany most Nie Mar 22, 2015 12:17 pm | |
| Menel bynajmniej nie interesował się rozmową dwójki ludzi. Jego umysł zaprzątał cel – zdobyć nieco pieniędzy. I, o zgrozo, udało mu się to! Widział, jak mężczyzna wyjmuje parę monet i daje mu je do ręki. Bezdomny ucieszył się, i to jeszcze jak! „Smacznego życzę” - co prawda usłyszał te słowa, ale spłynęły one po nim jak po kaczce. Ba – kobieta również podarowała mu coś, coś w postaci niemałej sumki. Obrócił się na pięcie i czym prędzej odszedł. W kierunku innych biedaków, jednak stali oni w takim miejscu, że mężczyzna i kobieta nie mogli ich zauważyć.(parę chwil później) Do kobiety i mężczyzny podchodzi kolejny bezdomny. Z grupki, do której podążył ten pierwszy biedak, a której to grupki dwójka rozmawiających ludzi nie zauważyła. Tak czy owak, drugi już menel zagadał panią fotograf oraz zapewne nieco starszego osobnika, który jej towarzyszył i... poprosił ich o to samo. Dokładnie, słowo w słowo.Dwa. |
| | | Wiek : 27 Zawód : bibliotekarz, hacker Przy sobie : laptop, pendrive Znaki szczególne : czasem okularki na nosie
| Temat: Re: Odbudowany most Wto Mar 24, 2015 8:42 pm | |
| Pochyliłem się w kierunku Helen, zaglądając w ekranik jej aparatu. Rzekomo. Tak naprawdę jedynie na niego spojrzałem przelotnie, by zaraz zwrócić swój wzrok w kierunku właścicielki sprzętu. Pierwszy raz zbliżyliśmy się do siebie tak blisko. Czułem wyraźniej zapach jej perfum, ciepło jej ciała, które otaczało ją niczym aureola. Z tej odległości widziałem wszelkie skazy na jej ciele... te skrywane również. Musiała mieć naprawdę paskudną bliznę na szyi, skoro nakładała na nią jakiś kosmetyczny specyfik i q dodatku zakrywała szalikiem. Dostrzegłem niewielki cień... Ale i tak była piękna. I wybitnie niewinna. Zgrabnie przejąłem od niej aparat, zrobiłem niewielki krok do tyłu, nieco się pochyliłem i zrobiłem jej profesjonalnie ujęte zdjęcie. Jednak potrafiłem... Wyglądała tak naturalnie na tym zatrzymanym kadrze jej życia. Miło, delikatnie, słodko. Kusiła, nie mając o tym pojęcia. Jej postrzeganie świata... dziecinne. Mogłem to określić zanim ją zaczepiłem, jej słowa jedynie to potwierdziły. – Stwierdzam, że ty nie jesteś czarną dziurą, słodka. I serio? Też masz amnezję? Znaczy miałaś? Ja kompletnie nie pamiętam swojej przeszłości, która, po zbadaniu kilku moich rzeczy, musi być nieźle zawiła. Nie wiem, czy powinienem jej poszukiwać... Dobra, chcę, ale mnie to nieco przeraża – stwierdziłem, znów zamieniając się w gadułę. Zaraz panna Helen ucieknie ode mnie z krzykiem. Informacja zaś, że miała amnezję, mnie zaskoczyła. Nie przypuszczałbym... Ale czy to można określić na pierwszy rzut oka? W sumie ta jej niewinność wydała mi się być taka... przesadna. –I jak to było z tobą? Sama sobie wszystko przypomniałaś? Szukałaś wspomnień czy... jak? – zapytałem z autentyczną ciekawością. Ciekawski, uzależniony od kobiet fotograf... który w dodatku maczał palce w czymś pfe, czarnym, brudnym. – Losie, kobieto! W tej chwili ranisz moje uczucia! Jakie w cieniu? Jakie prawo i lewo? Uważałem dotychczas, że każda ma strona jest olśniewająca... Czyż tak nie jest? – zapytałem, przekrzywiając twarz w lewo, potem w prawo i... dopóki nie podszedł do nas pierwszy mężczyzna. Gdy przybył drugi, już się nie wygłupiałem, choć rozmawiałem z Helen nadal wyluzowanym tonem. Nie podobało mi się to. Zbieg okoliczności to to nie był, zaś Helen zdecydowanie nie powinna mieć nic wspólnego z tymi typami. Jeszcze odda wszystkie swoje pieniądze, a sama wyląduje pod tym mostem. Lub gdzieś na Ziemiach Niczyich, gdzie, w przeciwieństwie do Mirandy, nie miała sobie dać rady. Zbyt niewinna. – Proszę – rzuciłem, dając kolesiowi nieco więcej drobnych niż wcześniejszemu. – I smacznego życzę – odparłem uprzejmie, obejmując panienkę Helen wolną ręką i kierując w stronę przeciwną od miejsca, z którego przyszedł typek, nim zdążyła sięgnąć po portfel i oddać cały swój majątek. – Nie spóźnię się nigdzie, a za to jeszcze chętnie zabiorę cię do kawiarni – stwierdziłem, oglądając się czujnie na mężczyznę. Oddałem Helen jej aparat, chcąc ją zaciekawić jej zdjęciem wykonanym przeze mnie. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Odbudowany most Sro Mar 25, 2015 12:43 pm | |
| Nie wyczuwała w ludziach fałszu, gdy był on znaczny, nic nie mówiąc nawet w momencie, w którym docierały do niej ich kłamstwa. Wierzyła w zmianę, w możliwość dania drugiej szansy nawet tym, którzy w swym zaplątaniu przekraczali te twarde bariery między byciem dobrym a złym. Nie kierowała się przy tym żadnymi ukrytymi motywami, była na to stanowczo zbyt prostą osobą, patrzącą na świat oczami dziecka przez nieco zbyt różowe okulary. Dla niej starannie skrywane pobudki, niekoniecznie nawet te dobre, zwyczajnie nie miały racji bytu. Bo dlaczego miały mieć? Flirt... Rozumiała te pojęcie, chociaż może nieco inaczej niż należało to robić. O zgrozo, co tyś Losie zrobił! Była też wszechmiar miła i kochana, a przynajmniej - starała się być, stając się przez to łatwym celem dla wszystkich kawiarnianych, i nie tylko takich, podrywaczy. Dla niej taki Robert, nastawiony przecież tylko na podryw - przynajmniej z początku, był bardzo, ale to bardzo!, przyjacielskim człowiekiem. Zaiste, jak gdyby stopień przyjazności był naprawdę perfekcyjnym wyznacznikiem ludzkiej dobroci. Tym razem trafiła na całkiem dobrego człowieka, jednak nie zawsze miało tak być, o czym zapewne miała przekonać się w przypadku szemranego towarzystwa z mostu. Chwilowo jednak było lepiej niż dobrze. Śmiała się, była pogodna, dosłownie niczym świetlisty promyczek, nie myśląc raczej o tych negatywnych aspektach błąkania się po mieście bez kogokolwiek znajomego. Miała już w końcu towarzystwo! Na dodatek naprawdę interesujące się zdjęciami, na co wskazywało zrobienie jej fotki w sposób wskazujący nawet na swego rodzaju profesjonalizm. Chwilowo jednak aż tak bardzo nie zainteresowała się wynikiem próby Davenporta, dużo mocniej angażując się w rozmowę z nim, bowiem to z tejże konwersacji czerpała chwilowo największą satysfakcję. - Aż tak mocno jest zagmatwana? Myślę chyba, że czasem powinno się to zostawić, jeśli wiemy, że nie wyniknie z tego nic dobrego. - Wzruszyła ramionami, stwierdzając dosyć otwarcie, gdy usłyszała jeszcze pytanie. Niby dosyć osobiste, ale nie przejęła się tym, szczerze podekscytowana chwilą obecną, poznaniem kogoś takiego. - Nie, nie do końca. Części rzeczy dowiedziałam się przy wypisie ze szpitala, a części nadal nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. Ponoć byłam zaręczona... Gdy wychodziłam, nikt po mnie nie przyszedł, później też nie. Rozumiesz. Wolę żyć jak jest, chociaż czasami zadaję sobie nagle dziwne pytania albo kojarzę coś, czego w teorii znać nie powinnam. To dziwne, trochę męczące, jednakże wydaje mi się, że pełnia wiedzy byłaby gorsza. - Powiedziała, patrząc gdzieś w niebo za nim i uśmiechając się przy tym nieznacznie. Właściwie - uśmiech praktycznie nigdy nie opuszczał jej twarzy, nawet wtedy, gdy nieoczekiwanie przyznała. - To musiał być koszmar... Moje poprzednie życie. Ponoć próbowałam się zabić, ale teraz nie sądzę, bym była niestabilna emocjonalnie. Bardziej od innych ludzi. - Powiedziała otwarcie, nie łapiąc się nawet na tym, że może jest nawet aż za szczera. Ale nie pogrążała się w melancholii czy zamyśleniu. Po chwili ponownie była wcześniejszym słoneczkiem skłonnym do paplaniny. Ona nie myślała o zwiewaniu gdzie pieprz rośnie od swego towarzysza, jednak on zapewne niedługo miał zacząć to robić. W gadaninie nie miała sobie równych. Skłonna do żartów również była. - W sumie... Powiedziałabym, że najlepiej będziesz wyglądać nocą, bo jest ciemno, ale dyskretnie to przemilczę. - Wyszczerzyła się doń, wyczuwając w nim dystans do samego siebie, przez co zachowywała się jak jego dobra znajoma. Chociaż dosyć szybko przerwano im dialog, za co, oczywiście, nie była zła, ale... Drugiego biedaka dojrzała już praktycznie od razu, gdy zaczął zbliżać się do nich. Słysząc identyczne słowa zaś tylko uniosła brwi, nawet jej wydało się to dosyć dziwne, sięgając jednak po portfel, którego jednak nie dane było jej wyjąć, bowiem Robert wcisnął pieniądze mężczyźnie, wyraźnie popychając ją do odejścia. Grzecznie wykonała kroki. - O-okej... - Mruknęła, idąc i oglądając się za siebie przez ramię. - To miłe. Dziękuję.
|
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Odbudowany most Czw Mar 26, 2015 12:57 pm | |
| I ten menel nie pofatygował się, by podziękować. Zachował się tak samo, jak ten pierwszy. Nie zważał, że ci (mężczyzna i kobieta z aparatem) ruszają z miejsca. Powoli, nieznacznie... ale jednak. Kiedy otrzymał pieniądze od mężczyzny, i on odwrócił się na pięcie kierując swe kroki w kierunku grupki innych biedaków. Grupki, która cały czas nie była dostrzegalna przez dwójkę osób z aparatem fotograficznym. Chciał jeszcze zawrócić, by znacząco popatrzeć na kobietę – wymownie, co miałoby chyba sugerować szok przez to, że ta nie dała mu pieniędzy. Jednak w połowie drogi uznał, że do grupki swoich kolegów ma znacznie bliżej i nie będzie zawracać. W końcu podszedł do nich kolejny biedak. Z tą samą formułką, nie zważając, że dwójka osób ewidentnie zainteresowanych fotograficznym sprzętem powoli rusza przed siebie.Dwa. |
| | | Wiek : 27 Zawód : bibliotekarz, hacker Przy sobie : laptop, pendrive Znaki szczególne : czasem okularki na nosie
| Temat: Re: Odbudowany most Pią Mar 27, 2015 6:46 pm | |
| Słuchałem z uwagą i z nieskrywanym zaciekawieniem historii amnezji Helen. Pamięć straciła wpadłszy do szpitala, co nastąpiło po nieudanej próbie samobójczej. Nie spodziewałbym się tego po niej. Aktualnie nie wyglądała na osobę zdolną odebrać sobie życie, dlatego też dla niej amnezja oznaczała szansę na drugie, lepsze życie. Była szczęśliwa, radosna, może trochę za bardzo naiwna, ale słodka z tym. Łapałem się na zabawnej, może nawet książkowej, myśli, że tak księżniczka potrzebuje usilnie swojego księcia. Księcia... Oj, ja raczej nie mogłem nim zostać. Ewentualnie teraz, chwilowo. Musiałem też stwierdzić, że poczułem pewnego rodzaju więź między sobą a tą dziewczyną. Okazało się, że też nie pamiętała swojej przeszłości, że jest ona dla niej również tajemnicą, podobnie jak moja. Może to właśnie to spowodowało uczucie więzi? Może ta beztroska? Czarowała nią, mimo że była ona zbyt przesadzona, dziecięca, delikatna. – Dziękuję, madame, za swą genialną dyskretność – rzuciłem, oczywiście, z uśmiechem na twarzy. Starałem się nie dawać po sobie poznać zaniepokojenia mężczyznami, by nie popsuć tym samym moich budujących się relacji z dziewczyną. Gdyby zauważyła, że coś kręcę, to stałbym się gwałtownie jej wrogiem. – Ja powinienem chodzić, gdy jest kompletnie ciemno, a ty, gdy jest kompletnie jasno. Mówię ci, że ludzie powinni być obdarzani w pełni tym uśmiechem. Jest uroczy i taki ciepły – zauważyłem, trochę zbyt gwałtownie odwracając się w kierunku trzeciego mężczyzny. Teraz to już było pewne, że coś tu cuchnie i to nie tylko alkoholem. - W razie czego – wiej – szepnąłem do Helen, na chwilę pochylając się w jej kierunku. Na mojej twarzy non stop malował się miły spokój. Potem zaś ponownie się wyprostowałem, stając pewnie na swoich nogach. Nie miałem pojęcia, skąd ta postawa, ale prawdopodobnie też potrafiłam się bić. Powinienem chyba walczyć o odzyskanie pamięci. Raczej na pewno. Teraz to już było pewne. - Przepraszam, ale nie mamy już drobnych. Oddaliśmy wszystkie pańskim kolegom, więc proszę się zwrócić do nich o pomoc – odparłem uprzejmie, łapiąc dłoń dziewczyny, by poczuła otuchę i się nie bała. I też chcąc dać jej znać, by nic nie wyciągała. – Ponadto słyszałem, że przy szpitalu jest organizowanie dożywianie biedniejszych... Polecam – rzuciłem jeszcze, obserwując dokładnie reakcję mężczyzny. Gdyby postanowił mnie zaatakować, bądź też Helen, gotowy byłem się bić. Nawet moja prawa dłoń zacisnęła się lekko w pięść. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Odbudowany most Sob Mar 28, 2015 4:23 am | |
| Niewątpliwie niektóre rzeczy powinna była zostawić dla siebie, jednakże Helen nie myślała tak o tym, gdy z ust wydostawały jej się słowa, które to z kolei układały się w zdania opisujące jakiś kawałek historii. Nie byle kogo, osobistych przeżyć panny Fawley – osoby teraz tak pogodnej, szczerej, uśmiechniętej i skorej do wspomagania pieniędzmi nawet tych gorzej wyglądających, śmierdzących wątpliwymi perfumami przywodzącymi na myśl skarpety dawno nie widzące pralki, pot, niemyte dawno ciało, smród niezbyt ciekawej jakości papierosów, alkoholu też raczej nie wytrawnego… Wcześniej ponoć taka nie była, ale sama nie mogła ani tego potwierdzić, ani też temu zaprzeczyć. Nie pamiętała. Nieudanej próby samobójczej też nie. Chociaż… Może to i dobrze? Nie miała aż tak wielkich ran na psychice, już nie. Mogła cieszyć się towarzystwem ludzi i życiem, które nie było wyjątkowo złe. Chociaż powódź chwilowo odebrała jej mieszkanie, przecież nie było to na zawsze. Niedługo z pewnością miała doń wrócić, mogąc przynajmniej urządzić je częściowo na nowo, a przecież myślała o jego remoncie praktycznie od początku zamieszkania w nim. Nie mogła tylko jakoś się za to zabrać, tymczasem teraz Los pchnął ją ku działaniu. Miała pole do popisu, czegoż więc mogła w tym przypadku żałować, za czymże jęczeć, skoro nareszcie planowane malowanie i przemeblowywanie miało dojść do skutku? Właśnie tak należało do tego podchodzić, a przynajmniej ona myślała w ten sposób. Nadzwyczaj prostoliniowo, niczym ludzie w bardzo zamierzchłych czasach, choć bywały również takie momenty, w których pokazywała swoją głębię. Nie robiła tego jednak zbyt często, bo po co? Ludzie podchodzili do niej w sposób nadzwyczaj pozytywny, gdy widzieli w niej nieskomplikowaną pracownicę kawiarni. Rozmawiali z nią, żartowali, uśmiechali się. Zdążyła przez ten cały czas dojrzeć, że w stosunku do myślicieli tak się nie zachowywali. Bardziej od nich stronili, przez co takie osoby mogły poczuć się samotne i wyobcowane, zaś ona w pewnym sensie właśnie tego się obawiała – całkowitej alienacji. A że czasem zachowywała się jak wariatka… - Cała przyjemność po mojej stronie. – Odrzekła z cichym śmiechem, po raz kolejny doceniając przyjazną naturę, jaką okazywał jej nowy znajomy. Drgnęła co prawda, gdy Robert nagle obrócił głowę w tył, jednak nie przerwała ich rozmowy i nie uciekła, dlaczego miałaby? było im tak miło, a kontynuowała, odpowiadając mu roześmianym głosem. Wieczne dziecko, nawet w obliczu trosk, wieczne dziecko. - Naprawdę? – Zdziwiła się, czując jednak takie przyjemne ciepło. – Nie sądziłam, że może być to tak odbierane. – Powiedziała, marszcząc nos, gdy zwrócił się do niej szeptem. Również ściszyła głos, pytając za to z lekka nieprzytomnie. – Co…? – Obróciła się jednak za jego spojrzeniem, zaczynając pojmować chyba to, co miał na myśli przy takim przykazie. Słysząc po raz kolejny te same słowa od następnego z rzędu mężczyzny, milczała. Ścisnęła za to dłoń towarzysza, gdy złapał ją za nią, w pewnym momencie odruchowo przysuwając się do niego i przylegając częściowo do jego boku.
|
| | |
| Temat: Re: Odbudowany most | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|