IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3

 

 Kawiarnia 'Petit Appetite'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPią Maj 03, 2013 3:01 pm

First topic message reminder :



Niewielka, cicha i spokojna kawiarenka, serwująca jedne z najlepszych kaw w całym Kapitolu. Prowadzona przez starsze już małżeństwo, może pochwalić się bogatym menu gorących i zimnych napojów, a także specjalnością właścicielki - kremówkami z polewą z toffi.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the civilian
Beth Randall
Beth Randall
https://panem.forumpl.net/t1683-elisabeth-beth-randall
https://panem.forumpl.net/t1744-beciakowe#21775
https://panem.forumpl.net/t1687-beth-randall
https://panem.forumpl.net/t1753-telefon-beth#21901
Wiek : 23

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPią Lut 14, 2014 11:15 pm

O nie ona nie da się zastraszyć nic z tego. Może i była łagodnego i spokojnego usposobienia. Może i miała duszę marzycielki ale to nie znaczyło, że można nią pomiatać i sprawiać by miłą ochotę schować się pod stołem jak mały szczeniak.
Spojrzała na mężczyznę ze spokojem, chociaż serce zaczęło jej bić nieco szybciej. Przesunęła spojrzenie na rękę, którą uwięził jej nadgarstek. To było więcej niż pewne, że jej narobi mnóstwa siniaków, ale to w tej chwili było mało istotne.
- Podnieca cię to, że jesteś silniejszy i możesz mi zrobić krzywdę a może to, że nadużywasz swojej władzy by mnie postraszyć.- Hardo spojrzała mu w oczy i wyszarpnęła rękę z jego uścisku. Delikatnie rozmasowała nadgarstek. Wstała by ubrać kurtkę i wyjść. Nie będzie czasu spędzać z takim brutalem.
Powrót do góry Go down
the leader
Richard Cline
Richard Cline
https://panem.forumpl.net/t1935-richard-cline#24568
https://panem.forumpl.net/t1675-richard-cline#21530
https://panem.forumpl.net/t1676-richard-cline
https://panem.forumpl.net/t1778-przeszlosc-richarda#22409
https://panem.forumpl.net/t1767-telefon-komorkowy-richarda#22142
Wiek : 33
Zawód : Strażnik
Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon
Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySob Lut 15, 2014 9:19 am

Nie przytrzymywał jej dłużej niż było to potrzebne, ponieważ szarpnęła się i stwierdziła to, o czym doskonale wiedział. Lustrował ją spojrzeniem, stwierdzając że straciłby całą zabawę teraz, gdyby poprosił ją o dokumenty. Z drugiej jednak strony, dowiedziałby się jakie nazwisko nosi i mógłby w przyszłości ją nękać.
Miał ochotę walnąć pięścią w stół, jednak siedział i skrzyżował ręce na klatce piersiowej nie komentując ani słowem tego, co powiedziała. Nie obchodziło go, że nadużywał swojej władzy. Nie, wcale go to nie obchodziło. Wmawiał sobie, że go to nie obchodziło. Bo przecież nie obchodziło. Prawda?
Zacisnął mocniej szczęki i obserwował nieznajomą Beth, która szykowała się najprawdopodobniej do wyjścia. Nic więcej nie miał do zrobienia, jak tylko pożegnać ją. Chciał wyjść z jakąś twarzą po tym spotkaniu, chociaż nie był do końca zadowolony z niego. Brązowooka była pyskata i to w taki sposób, że zamykała mu usta brutalną szczerością, ze względu na co brakowało mu riposty.
- Zapłać za swoją kawę, Elisabeth. - Przypomniał jej znudzonym tonem, celowo modulując głos na właśnie taki.
Nie jestem instytucją charytatywną, do cholery!
Myślenie, że zbiera kolejne minusowe punkty w oczach Beth zarzuciło mu na barki jakiś nieokreślony ciężar, nad którym nie chciał się zastanawiać. Niewielka była granica między żartami a gniewem, a on dał się ponieść emocjom. Zawsze zdawało mu się, że są one wystarczająco głęboko w nim ukryte, aby nikt ich nie rozczytał. A tu proszę - sprawa miała się zupełnie inaczej. Miał swoje słabostki, jednak nie uważał je za wady. Czyniły go silniejszym, nawet teraz kiedy wyszło na jaw iż "podnieca go nadużywanie władzy" czy też górowanie nad słabszymi. W ogóle nie myślał o tym, że w ten sposób stara się uciszyć swoje wyrzuty sumienia.
Powrót do góry Go down
the civilian
Beth Randall
Beth Randall
https://panem.forumpl.net/t1683-elisabeth-beth-randall
https://panem.forumpl.net/t1744-beciakowe#21775
https://panem.forumpl.net/t1687-beth-randall
https://panem.forumpl.net/t1753-telefon-beth#21901
Wiek : 23

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySob Lut 15, 2014 1:54 pm

-Nic się nie bój. Zawsze płacę za siebie.- spokojnie spojrzała mu w oczy. Przez chwilę obserwowała go bez słowa. Siedział z zaplecionymi rękami na piersiach. Ze znudzoną miną. Bardzo wyraźnie dając jej do zrozumienia, że jest tylko małym robaczkiem w wielkim kopcu a on jednym krokiem może z niej zrobić miazgę.
Rozczarowało ją to spotkanie. Myślała, że spotkała zabawnego, choć twardego mężczyznę, który ma w sobie coś więcej niż tylko gorycz i złość. Okazało się, że trafiła na prawdziwego dupka. Być może w innej sytuacji usiłowała by dociec przyczyny takiego a nie innego postępowania. Jednak boleśnie pulsujący nadgarstek przypominał jej do czego zdolny jest mężczyzna. Niewybredne sugestie też zrobiły swoje. Jeżeli chciał by dostrzegła w nim potwora to doskonale mu się udało.
Spojrzenie jednak, które mu posłała w trakcie ubierania kurtki sugerowało, że gdzieś tam w głębi siebie współczuje mu, bo uważała że musi byś strasznie samotny nawet jeżeli sam przed sobą się do tego nie przyznaje.
Założyła kurtkę i położyła pieniądze na blacie stolika. Zrobiła dwa kroki w stronę wyjście ale zatrzymał się i odwróciła w stronę mężczyzny.
-Żal mi cię.
Ruszyła do wyjścia i tym razem nie zatrzymując się opuściła kawiarnię. Kapitol był duży, miała nadzieję, że już nigdy nie natknie się na tego strażnika.

zt
Powrót do góry Go down
the leader
Richard Cline
Richard Cline
https://panem.forumpl.net/t1935-richard-cline#24568
https://panem.forumpl.net/t1675-richard-cline#21530
https://panem.forumpl.net/t1676-richard-cline
https://panem.forumpl.net/t1778-przeszlosc-richarda#22409
https://panem.forumpl.net/t1767-telefon-komorkowy-richarda#22142
Wiek : 33
Zawód : Strażnik
Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon
Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySob Lut 15, 2014 7:30 pm

Nic się nie bój, co ja, dzieciak niedorozwój jestem?!
Był zły, ale na razie nie robił nic tylko zaciskał wargi i przyglądał się pustym wzrokiem jak kładzie na blat odliczoną sumę pieniędzy. Nie zamierzał się z nią żegnać, ponieważ do głowy nie przyszła mu żadna błyskotliwa riposta.
Głupek jesteś.
Warczał na siebie w myślach, przekonany że w innym towarzystwie na pewno znalazłby coś dobitnego. Nie spodziewał się, że kobieta odwróci się i rzuci dwa słowa, doprowadzając go do iście szewskiej pasji. Zmarszczył nie tylko brwi, ale również nos piorunując ją wzrokiem.
W kawiarni nastała cisza, a Richard nie myślał o niczym innym jak zemście na tej kobiecie. Gdzieś w głębi zaznał ulgi, że nie wylegitymował jej i pozwolił odejść, ponieważ doszło by zapewne do rękoczynów i wylądowałaby w więzieniu.
Sięgnął zamaszystym gestem po gotówkę, odłożył pieniądze i zabierając kurtkę, ruszył do wyjścia. Powstrzymywał się przed przekleństwami, które wypadły z jego ust zaraz po pierwszym kroku na ulicy. Ot, taki kulturalny !

zmiana tematu --> czasoprzestrzeń
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPon Lut 17, 2014 11:36 pm

Kawiarnia, którą zaproponowała Nicole, znajdowała się o przysłowiowy rzut kamieniem (czy tam, co byłoby bardziej adekwatne do obecnych czasów - granatem) od mojego mieszkania, więc kiedy kobieta odłożyła słuchawkę, miałem aż za dużo wolnego czasu. Nie miałem jednak ochoty przebywać w czterech ścianach dłużej, niż było to konieczne, dlatego też wyszedłem od razu, decydując się po prostu na okrężną drogę, licząc na to, że rześkie powietrze pomoże mi oczyścić myśli.
Szczerze powiedziawszy, nie miałem pojęcia, dlaczego w ogóle wykręciłem numer dziewczyny. Od naszego ostatniego spotkania minęło trochę czasu i od tamtej pory nie miałem od niej żadnych wieści, wydawało mi się więc jasne, że nie jest zainteresowana kontynuowaniem znajomości. Najprawdopodobniej powinienem więc zrobić to, co zawsze robiłem w takich przypadkach - usunąć niepotrzebne cyferki z pamięci telefonu i wyrzucić ich właścicielkę z własnej - ale cóż, to okazało się nie być takie proste. Wyraz twarzy wchodzącej do Cave Nicole wciąż do mnie wracał, tak samo jak to, co powiedziała mi później, i z jakiegoś powodu nie byłem w stanie przestać zastanawiać się, jak sobie radzi, co zresztą samego mnie przyprawiało co najmniej o frustrację. To nie była moja sprawa, dlaczego nie mogłem więc po prostu żyć własnym życiem, które chyba i tak było samo w sobie wystarczająco skomplikowane?
Fakty jednak były faktami, tak więc w końcu, po kilkakrotnym odłożeniu słuchawki z wybranym do połowy numerem, stwierdziłem, że pora przestać zachowywać się jak niezdecydowany kretyn. Mniej więcej. W każdym razie przeczucie chyba mnie nie zawiodło, bo kobieta nie brzmiała ani w połowie tak 'w porządku' jak twierdziła.
- To nadal nie jest twoja sprawa - mruknąłem do siebie, wsuwając ręce do kieszeni marynarki i skręcając w uliczkę prowadzącą do kawiarni. Wciąż byłem kilka minut przed czasem, ale chyba nie było już sensu chodzić w kółko. Przystanąłem przed wejściem, opierając się plecami o odgradzającą przylegający do lokalu teren barierkę i kątem oka obserwując to jedną, to drugą stronę drogi. Mimo, że nie byłem na misji ani zwiadach, mojemu umysłowi nie było tak łatwo przestawić się na tryb 'cywilny'. Zresztą, wątpiłem, żeby to rozgraniczenie miało jeszcze jakiekolwiek zastosowanie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyWto Lut 18, 2014 12:03 am

Godzina. To naprawdę dużo czasu. Wystarczająco by się wyszykować i dotrzeć, nawet za wcześnie, pod kawiarnię. Jednak widok, który uświadczyłam w lustrze, ten sam który towarzyszył mi od paru dni, wywołał u mnie westchnienie rozgoryczenia. Opatrunek na policzku był smutnym przypomnieniem faktu, iż w tym momencie moja sytuacja nie była dość pewna. Przynajmniej jeśli chodzi o pracę. Minie jeszcze trochę czasu, nim agencja ubezpieczeniowa podejmie decyzję, czy w tym momencie należy mi się ich pomoc. Potem, przepłynie parę kolejnych dni, nim z powrotem będę miała w ręku aparat.
A bez takowego czułam się naprawdę... nieswojo.
Dlatego też nie lubiłam widoku opatrunku, czy też ukrytej pod nią rany. Jednak musiałam się do tego przyzwyczaić.
Jeszcze tylko parę dni.
Dopiero gdy na moim policzku znalazła się świeża gaza - poprzedni opatrunek trochę się zabrudził - zdałam sobie sprawę, że trochę za dużo czasu poświęciłam na użalanie się nad sobą. Musiałam wreszcie wziąć się w garść. W końcu, odnalazłam siostrę. Na dodatek miałam być ciocią. Poza tym, była pewna korzyść z większej ilości wolnego czasu - Verite wypowiedziała się wreszcie na pewne, nurtujące mnie od dawna, tematy.
Wyrwawszy się z letargu szybko przebrałam się i zeszłam na dół złapać taksówkę. Co prawda, lokal był położony nie tak znów daleko ode mnie, jednak wolałam uniknąć spóźnienia. Nie chciałam by Malcolm czekał. I to nie tylko dlatego, iż tak nie wypadało. Perspektywa spotkania z nim wzbudzała we mnie dość zaskakującą ekscytacje. Tym bardziej, biorąc pod uwagę fakt, iż nadal było mi głupio na wspomnienie spędzonej u niego nocy. A może nawet nie tego, a bardziej samego poranka. Skacowana, z wyrzutami sumienia... Raczej nie byłam ciekawym towarzystwem.
Dlatego też zdziwiło mnie, iż jednak się odezwał.
Taksówka zatrzymała się przy lokalu niemal równo godzinę od ukończenia rozmowy. Pośpiesznie zapłaciłam kierowcy i wysiadłam, niemal od razu wzrokiem odnajdując Malcolma. Uśmiechnęłam się radośnie na jego widok i podeszłam do niego, starając się odrzucić na bok zmieszanie, które czaiło się gdzieś na granicy mojego umysłu.
- Czyżby w środku był aż tak duży tłok, czy też aż tak nie mogłeś doczekać się mojego przyjazdu, że musiałeś poczekać na zewnątrz? - zagaiłam na powitanie, w sumie rozbawiona zaistniałą sytuacją.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySro Lut 19, 2014 1:39 am

Czas jest zołzą, pomyślałem filozoficznie, wyjmując z kieszeni nieco pogniecione opakowanie papierosów i wyciągając jednego z nich ze środka. Jeśli wydawało mi się, że wcześniejsze wyjście z domu było dobrym pomysłem, to rzeczywistość szybko zweryfikowała to stwierdzenie. W swojej lekkomyślności zapomniałem bowiem, że czas - który osobiście lubiłem przedstawiać sobie w myślach jako złośliwą, wredną istotkę - miał irytującą tendencję do bezlitosnego spowalniania biegu, za każdym razem, kiedy na coś czekałem. Zupełnie jakby skazywanie mnie na długie sekundy nieprzerywanego niczym zastanawiania się, stanowiło coś w rodzaju kary. Za co - nie miałem pojęcia, nie wiedziałem też, jaki był jej cel. Wiedziałem za to, że sam byłem sobie winny.
Odpaliłem papierosa i odetchnąłem głęboko, zaciągając się dymem. Dwa niedopałki spoczywały już na chodniku niedaleko, stanowiąc niezbity dowód, że spędziłem tu już co najmniej piętnaście minut (no bo przecież niemożliwe, że spaliłem je jeden po drugim), nawet jeśli wskazówka na (na pewno zepsutym) zegarze na pobliskim budynku twierdziła inaczej. W ciągu tego czasu zdążyłem już dwa razy zastanowić się, czy aby na pewno przyszedłem w dobre miejsce, czy nie przekręciłem daty ani godziny, i czy - o zgrozo - Nicole nie postanowiła przypadkiem zrezygnować ze spotkania. Odruchowo wyciągnąłem z kieszeni telefon komórkowy, ale wyświetlacz był jednolicie czarny i nie informował mnie o żadnej nieodebranej wiadomości. Nie wiedziałem tylko, czy ten fakt mnie uspokaja, czy niepokoi.
Drgnąłem na widok zatrzymującej się przed kawiarnią taksówki, automatycznie rzucając wciąż tlącego się papierosa na ziemię i szybko przygaszając go czubkiem buta. Zadowolony, że moje przypuszczenia okazały się bezpodstawne, dopiero po chwili zorientowałem się, że coś nie gra, w pierwszym momencie nie wiedząc, co w wyglądzie Nicole wzbudziło mój niepokój. Obserwowałem, jak wysiada z samochodu, cierpliwie czekając, aż podejdzie bliżej, chociaż już z tej odległości mogłem wyraźnie zauważyć jasny opatrunek na jej policzku.
Uśmiechnąłem się odruchowo, kiedy podeszła bliżej, jednocześnie marszcząc brwi.
- Nie chciałem dać ci możliwości rozmyślenia się przed wejściem - odpowiedziałem, częściowo podłapując jej rozbawienie, ale wciąż nie potrafiąc zignorować widoku białej gazy, zwłaszcza, że mój umysł uraczył mnie właśnie wspomnieniem naszej rozmowy, dzięki czemu bez problemu dodałem dwa do dwóch. Podświadomie czułem jednak, że pytanie ją o to prosto z mostu, na środku ulicy, nie było najlepszym pomysłem. - Ale jeśli bardzo chcesz, mogę udawać, że cię nie zauważyłem, chociaż będzie mi przykro - zaśmiałem się, po czym chwyciłem za klamkę, uchylając drzwi do lokalu i odsuwając się na bok, żeby mogła przejść.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySro Lut 19, 2014 2:43 pm

Czyli czekał. Nie miałam pojęcia ile czasu, jednakże niedopałki leżące na chodniku sugerowały, że czas ten mógł być całkiem spory. Zmieszałam się trochę na ten widok i, po raz kolejny, zirytowałam sie sama na siebie za głupie przemyślenia i zmarnowany przez nie czas. Gdyby nie to, mogłabym być na miejscu juz jakiś czas temu...
Widok mężczyzny, ponownie, poruszył we mnie te struny, które większość czasu były uśpione. To aż dziwne, że tak łatwo, w jeden wieczór, udowodnił mi, że nie potrafię odcinać się od pewnych części siebie, zapanować nad pewnymi reakcjami, nie ważne jak bym nie chciała. Już teraz, na wspomnienie tamtego wieczoru, tego jak troskliwy okazał się wobec mnie, choć - tak naprawdę - ledwo mnie znał, moje serce odmówiło współpracy na normalnych rytmach, przyśpieszając i wprawiając mnie w ponowne zmieszanie. Nie mogłam jednak nic poradzić na to, że po mojej głowie plątały się wspomnienia, spotęgowane tylko przez jego spojrzenie, które dość często kierowało się na białą gazę przylepioną do mojego policzka.
Odruchowo potarłam opatrunek, próbując, choć częściowo, wziąć się w ryzy.
- Och, przejrzałeś moje plany - mruknęłam rozczarowana, w odpowiedzi na jego zapewnienie, swoje rozżalenie podkreślając jeszcze westchnięciem.
Oczywisty był fakt, iż wcale nie zamierzałam się rozmyślić, jednak chwilowe pociągnięcie wymyślonej przez nas na poczekaniu historyjki  wydawało mi się naprawdę zabawne. Dlatego też z rozgoryczeniem spojrzałam na wejście do lokalu i, początkowo, nie ruszyłam się z miejsca, mimo iż Malcolm czekał, aż wejdę pierwsza. Powiodłam jedynie wzrokiem od drzwi do niego, zerknęłam, niby tęsknie, na ulicę za moimi plecami, w końcu jednak westchnęłam ponownie i ruszyłam przed siebie.
- Teraz już po wszystkim, zobaczyłeś mnie, więc się nie wycofam. Tak nie przystoi, panie Randall - zapewniłam go, uśmiechając się rozbawiona, po czym weszłam do lokalu.
Kawiarnia 'Petit Appetite' należała do jednych z moich ulubionych lokali w całym Kapitolu. Bywałam w niej, w zasadzie, niemal w każdym wolnym momencie, w którym mogłam sobie pozwolić na tego typu rozrywkę. Co prawda, nie było to jakoś zadziwiająco często, w końcu praca zazwyczaj pochłaniała większość mojego dnia, jednakże nie mogłam na to marudzić. Dzięki temu lokal nie znudził mi się do tej pory. Podobała mi się panująca wewnątrz atmosfera, najbardziej jednak ujął mnie fakt, iż można było tutaj spokojnie porozmawiać. Bez obaw, że ktoś podsłuchuje.
Od razu skierowałam się w stronę mojego ulubionego miejsca, zgarniając po drodze, z lady, menu.
- Aż tak to się rzuca w oczy? - spytałam, gdy usiedliśmy w końcu, wskazując na opatrunek na policzku i uśmiechając się krzywo.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyCzw Lut 20, 2014 12:49 am

Nie potrzebowałem dużo czasu, żeby przypomnieć sobie, dlaczego właściwie Nicole tak mnie intrygowała. W jakiś sposób inna niż wszyscy, nie przestawała mnie zaskakiwać, mimo, że było to już nasze drugie spotkanie i teoretycznie powinienem być choć częściowo przygotowany na to, jak może zareagować. Pudło. Nic z tych rzeczy.
Zamrugałem szybko powiekami, na krótką, ale za to trudną do przeoczenia chwilę, całkowicie zbity z tropu, kiedy kobieta, zamiast przejść przez drzwi kawiarni, zawahała się i posłała niepewne spojrzenie w stronę drugiego końca uliczki. Z jednej strony podświadomie czułem, że po prostu ciągnie mój własny żart, celowo - bądź nie - obracając go w moim kierunku, z drugiej - w żaden sposób nie potrafiłem powstrzymać niewielkiego ukłucia niepewności, które usytuowało się gdzieś w okolicach mojej klatki piersiowej. Przekląłem w myślach, jednocześnie zastanawiając się, czy nie było to przypadkiem całkowicie świadome działanie, ale nie wydawało mi się, żeby ktokolwiek znał mnie aż tak dobrze. W końcu - po kilku nieznośnie długich, w mojej ocenie, sekundach - otrząsnąłem się, podciągając kąciki ust do góry w czymś, co miało imitować pewny siebie uśmiech.
- Tak więc dobrze, że okazałem się zapobiegliwy - powiedziałem, rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie i czując niemal autentyczną ulgę, kiedy w końcu zdecydowała się wejść do środka budynku.
Podążyłem za nią, prawie od razu orientując się, że nie była tu po raz pierwszy - odruchowo zgarnęła menu z lady, a następnie skierowała się do jednego ze stolików.
Usiadłem naprzeciwko, zastanawiając się, jak zapytać o nieszczęsny opatrunek, który nieprzerwanie przykuwał moją uwagę, ale na szczęście Nicole postanowiła sama poruszyć temat. Może miała dość twoich spojrzeń, kretynie.
Potrząsnąłem lekko głową, milcząco nakazując mojemu wewnętrznemu 'ja' się zamknąć.
- Tylko trochę - skłamałem, niezbyt przekonująco, dla lepszego efektu wzruszając ramionami, chociaż oczywistym było, że byłem daleki od zlekceważenia zranienia. Swoją drogą, nie miałem pojęcia, dlaczego się tym przejmowałem. Po pierwsze, jak już wielokrotnie zdążyłem sobie przypomnieć, to nie była moja sprawa. Prawie się nie znaliśmy, a prawo do zadawania pytań, a co gorsza - żądania szczerych odpowiedzi - wciąż chyba leżało poza moim zasięgiem. Zresztą, interesowanie się zdrowiem i samopoczuciem innych ludzi było ostatnim zachowaniem, o które bym się podejrzewał, bo zazwyczaj po prostu nie zauważałem takich rzeczy, uznając je za mało przydatne - chyba że akurat chciałem komuś zaszkodzić. Jej nie chciałem, dlatego to moje nagłe zaciekawienie jej osobą, wciąż budziło we mnie pewną dezorientację - jeśli nie niepokój.
Który z premedytacją właśnie ignorowałem.
- Co się stało? - zapytałem bez owijania w bawełnę, nie czując nawet potrzeby precyzowania własnej myśli, czy zabawy w podchody, po cichu licząc na to, że mimo wszystko uda mi się uzyskać odpowiedź.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyCzw Lut 20, 2014 2:13 am

Skonfundowania Malcoma nie dałabym rady pominąć, nawet gdybym bardzo się starała. Tym bardziej, iż przez cały czas starałam się obserwować jego reakcje, chociażby kontem oka, by mieć pewność, że w pewnym momencie nie przegnę. W końcu, nie byłam pewna, na ile mogę sobie pozwolić w żartach z nim, nie znałam jego granic, zbyt łatwo byłoby je zatem naruszyć. Dlatego też zmartwiłam się na chwilę i zrugałam w duchu, obawiając się, iż może właśnie, ledwo na początku spotkania, udało mi się coś zepsuć. Na szczęście jednak chwilę później na jego ustach pojawił się uśmiech, jakby zezwolenie na dalsze ciągnięcie gry. Ucieszyłam się zatem, zadowolona również z faktu, iż na te parę chwil nie porzuciłam swojej pozy. Nie ważne jak dziecinne mogłoby się to nie wydawać.
Uśmiech z mojej twarzy nie znikał podczas całej, co prawda krótkiej - ale zawsze, wędrówki przez lokal.
Odpowiedź na moje pytanie nie zabrzmiała zbyt przekonująco. Tym bardziej, iż trudno było mi nie zauważyć, iż Malcolm zerka na ten opatrunek, co, szczerze mówiąc, tak naprawdę mi nie przeszkadzało. Raczej bardziej bawiło, ale w ten pozytywny sposób. Poza tym, jego troska była naprawdę miła.
Jednakże niezbyt wiedziałam jak odpowiedzieć na pytanie, które padło po chwili. Chociaż przygotowywałam się na nie już po zakończeniu rozmowy telefonicznej. By dać sobie trochę więcej czasu na sformułowanie myśli, sięgnęłam po menu i przekartkowałam je, jakby szukając w nich wsparcia.
- Okradli mnie - westchnęłam w końcu i opuściłam zeszycik na stół, ponownie, uśmiechając się krzywo. Starałam się przejść z tym na porządek dzienny, jednak dalej utrata najcenniejszego dla mnie sprzętu ciążyła mi na duchu, niczym jakaś potworna zmora. Nawet utrata portfela z całą jego zawartością nie bolała tak mocno. - W wieczór po Dniu Nowego Początku dostałam smsa od szefostwa z prośbą bym udała się na skwer marzycieli i zrobiła jakieś zdjęcia. Podobno miało się tam coś dziać, jednak kiedy dotarłam na miejsce, było tam, no cóż, nietypowo spokojnie. W sumie, moim błędem było, że zostałam tam dłużej, kręcąc się i szukając jakieś podpowiedzi. Niestety trafiłam na mężczyznę, który, powiedzmy, że, nieświadomie uderzył w odpowiednie struny, rozpraszając mnie, czego konsekwencją jest właśnie ta rana na policzku oraz skradziony portfel i aparat - wyjaśniłam, po czym wzruszyłam ramionami.
Do tej pory nie mogłam sobie wybaczyć mojego zdecydowanie zbyt miękkiego serca. Mogłam wtedy przejść obojętnie obok faceta, tak jak zapewne zrobiłaby to większość ludzi, nie ucierpiałabym na tym ani trochę. Jednak, jak zwykle, musiałam być naiwna.
- Bywa - dodałam po chwili i ponownie się uśmiechnęłam, tym razem już trochę bardziej szczerze.
Obecność mężczyzny działała na mnie uspokajająco, nie potrafiłam więc martwić się teraz tym, czego i tak nie cofnę. Jedyne co mogło wywoływać mój niepokój, to fakt, że nadal nie do końca zapanowałam nad buntującym się sercem.
- Ale nie zajmujmy się tym teraz, proszę - powiedziałam w końcu, potrząsając głową. - Nie chcę Ci zwalać na głowę kolejnych moich problemów, kiedy nawet nie zdążyłam Ci porządnie podziękować za to jak ostatnio mi pomogłeś - dodałam, a w mój głos wkradło się lekkie zawstydzenie, kiedy, ponownie, wspomnienie spędzonego z mężczyzną wieczoru pojawiło się w moim umyśle. - Powiedz lepiej, co u Ciebie?
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyCzw Lut 20, 2014 11:22 pm

Okradli mnie.
Słowa Nicole dotarły do moich uszu, bez problemu wniknęły do środka, po czym z głuchym łoskotem zaczęły obijać się o wnętrze czaszki. Zamrugałem nieprzytomnie, w pierwszym momencie nie rozumiejąc, co miała na myśli. Poszczególne sylaby czy dźwięki zdawały się mieć sens osobno, ale razem - już żadnego. Dopiero po chwili, kiedy kontynuowała, dodając do pierwszej, krótkiej wypowiedzi kolejne, cała historia zaczęła układać się w mojej głowie.
Ale nadal nie mogłem powiedzieć, żebym był zadowolony z efektu końcowego.
Tak właściwie - dlaczego mnie to dziwiło? Wiedziałem, że Kapitol nie jest miłym ani bezpiecznym miejscem. Nie był taki, kiedy wygrałem Igrzyska, nie był taki później, a już na pewno nie stał się ani trochę lepszy, kiedy Coin objęła władzę. W gruncie rzeczy wszyscy byliśmy tacy sami, zmienialiśmy się w zależności od okoliczności; potrafiliśmy zamienić się rolami, ale nie umieliśmy się zmienić, i to był nasz główny problem. Zdawałem sobie z tego sprawę, dlaczego więc dałem się opanować głupiemu i naiwnemu poczuciu, że mnie to nie dotyczy? Takie myślenie było godne kapitolińskiej nastolatki, ale nie powinno nawet przejść przez głowę dorosłemu facetowi, stojącemu na czele tajnej grupy opozycji.
- Co to za facet? Złapali go? - zapytałem szybko, nieco zaskoczony tym, jak ostro zabrzmiał mój głos. Odchrząknąłem, starając się nieco uspokoić, ale z jakiegoś powodu zaczęło się we mnie gotować. Od zawsze było jasne, że miasto jest pełne szumowin, ale żeby atakować bezbronną kobietę na ulicy tylko po to, żeby ją okraść?
Przyjrzałem się Nicole jeszcze raz, jakbym spodziewał się zobaczyć inne ślady napadu, ale oprócz opatrunku na policzku, nie dostrzegłem niczego niepokojącego. Ona sama rzecz jasna starała się zbagatelizować sprawę, chociaż nie wydawało mi się, żeby spłynęło to po niej tak gładko.
- Nie powinnaś włóczyć się sama - wyrwało mi się, zanim zdążyłem ugryźć się w język, a kiedy już słowa rozległy się w powietrzu, nie byłem w stanie ich zatrzymać. Zacisnąłem usta, powstrzymując się od widowiskowego pacnięcia się pięścią w czoło i wyzwania samego siebie od kretynów, co raczej nie przysporzyłoby mi dobrej reputacji. Kim byłem, żeby wypominać jej lekkomyślność i prawić kazania, które - o zgrozo - nawet dla mnie nie miały żadnego sensu? Po raz kolejny zachowywałem się w jej obecności całkowicie inaczej niż zwykle i powoli zaczynało mnie to irytować, dlatego prawie ucieszyłem się, kiedy zaproponowała zmianę tematu. Chciałem co prawda wyciągnąć jak najwięcej informacji na temat napastnika (planując jednocześnie, jak dopaść go w ciemnym zaułku), ale na chwilę obecną mogło to poczekać.
- W porządku - przytaknąłem, posyłając kobiecie lekki uśmiech, ale jej następne słowa znów spowodowały, że miałem ochotę pokręcić z dezaprobatą głową. - Nigdy nie zawracasz mi głowy - powiedziałem, o wiele poważniej, niż miałem w zamiarze.
Zamilkłem na kilka sekund, zastanawiając się nad odpowiedzią na jej pytanie. Z pozoru proste, w rzeczywistości stanowiło pułapkę samą w sobie. Co u ciebie, Malcolm? Szpiegowałeś kogoś ostatnio? Znalazłeś nową kryjówkę dla swojej tajnej organizacji? Przemyciłeś co nieco broni?
Odchrząknąłem, przykazując swojemu wewnętrznemu, sarkastycznemu głosikowi się uciszyć.
- Cóż, w porównaniu do twoich przygód, nie bardzo mam o czym opowiadać - odpowiedziałem w końcu, parskając cicho śmiechem. - Prowadzę raczej koszmarnie nudne życie - dodałem, prawie żałując, że Nicole nie może wiedzieć, jak głęboko sięgał ten żart.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPią Lut 21, 2014 12:27 am

Zaskoczył mnie jego ton, do tego stopnia, iż wbiłam w mężczyznę niepewne spojrzenie, unosząc pytająco brwi, zbita nieco z tropu. Co prawda, wiedziałam, że opisywana przeze mnie sytuacja nie należała do najprzyjemniejszych -  w końcu doświadczyłam jej na własnej skórze, jednakże nie wiedziałam, że Malcolm aż tak bardzo się tym przejmie. Dlatego też potarłam nerwowo opatrunek i wzruszyłam ramionami. Prawda była taka, że nie znałam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Przynajmniej, nie do końca.
- Niestety, nie mam pojęcia, nie zdążyłam się przyjrzeć jego twarzy. A... Cóż, kradzieży nie zgłosiłam nigdzie poza firmą ubezpieczeniową oraz bankiem - odparłam. - Choćby dlatego, iż nie potrafiłabym podać rysopisu złodzieja.
Prawda była taka, że nie wierzyłam w skuteczność naszych służb bezpieczeństwa. Nie wierzyłam w to, iż wskóraliby cokolwiek, a już tym bardziej w to, iż odzyskają mój sprzęt. Poza tym... Obawiałam się, iż jakiekolwiek śledztwo w sprawie kradzieży może skończyć się niewygodnymi pytaniami, na które nigdy nie znajdę właściwej odpowiedzi. A to mogłoby się skończyć dla mnie źle. Nie chciałam się potknąć o kłody, które Coin lubiła rzucać ludziom pod nogi.
Kolejne słowa mężczyzny skomentowałam smutnym uśmiechem. Może i miał racje, może nie powinnam, w końcu Kapitol nie należał do bezpiecznych miejsc. Jednak, nie mogliśmy się okłamywać, nie było możliwe bym chodziła ciągle z kimś u boku. By ktokolwiek tak chodził. Zresztą, nie uchroniłoby to mnie przed zagrożeniem, nie tak naprawdę. Może i uniknęłabym ataku jednej osoby, ale... cóż za problem zapolować na grupkę znajomych? W dzisiejszym świecie nie dało się uniknąć ryzyka.
Dlatego właśnie ciągle nosiłam ze sobą broń. Nawet dzisiaj, leżała na dnie torebki, stanowiła kojący ciężar, przypomnienie o tym, że jednak nie jestem tak skrajnie bezbronna.
- To nie jest możliwe - westchnęłam, wypowiadając na głos swoją myśl, po czym, na chwilę, zerknęłam w stronę okien i na roztaczającą się za nimi ulicę. Na dobrą sprawę, zbytnio ceniłam sobie swoją prywatność by skazać się na przymusowy ogon.
Ponownie uniosłam brew do góry, tym razem jednak, po chwili,  uśmiechając się lekko zawstydzona, gdy usłyszałam deklaracje Malcolma. To było naprawdę miłe, to jak bardzo się o mnie troszczył, to, że czułam, że faktycznie mogę na niego liczyć. Mimo iż go nie znałam. Mimo iż dopiero drugi raz spędzaliśmy ze sobą czas. Moje serce na chwilę zabiło gwałtowniej, a ja sama, wbiłam spojrzenie prosto w jego oczy, jakby próbując, na siłę, doszukać się w tym żartu. Jednak, najwyraźniej, mężczyzna mówił w pełni poważnie. W skutek czego puls jeszcze bardziej mi przyśpieszył.
Opanuj się, nakazałam sobie w myślach, opuszczając wzrok i skupiając go, ponownie, na menu. Przerzuciłam kartki po raz kolejny, tym razem jednak nie do końca dostrzegając ich zawartość.
- Och, wystarczy, że spędzisz trochę więcej czasu ze mną i gwarantuję ci, iż i ciebie dopadną  takie przygody - mruknęłam rozbawiona, kręcąc z niedowierzaniem głową, na wspomnienie o nudnym życiu. Wydawało mi się to wręcz niemożliwe, spokojne życie pod nosem Coin.
Dopiero po chwili przemyślałam swoje słowa i westchnęłam w duchu. Głupia, od razu zakładasz, że będzie więcej spotkań.
- Oczywiście... o ile chcesz - dodałam kulawo.
Zamilkam zdając sobie sprawę, iż kolejne słowa byłyby tylko plątaniem się, w zasadzie, na dość dziwnym dla mnie gruncie. Nie byłam nawet pewna czemu to właściwie powiedziałam. Czemu tak łatwo w moje 'myślenie o przyszłości' wpasowałam Malcolma. Na szczęście przyjście kelnera uratowało mnie przed odpowiadaniem sobie na te pytania. Nie bez ulgi skupiłam się na złożeniu zamówienia.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPią Lut 21, 2014 4:31 pm

W pierwszej chwili miałem ochotę zaprotestować. Jak to, nie zgłosiła nikomu? Otworzyłem usta, mając w zamiarze wypowiedzieć tę uwagę na głos, po czym natychmiast zabrać ją na najbliższy posterunek, żeby...
Właśnie.
Żeby co, Malcolm? Zawahałem się, próbując wyobrazić sobie najbardziej prawdopodobny bieg wydarzeń. Ocenić prawdopodobieństwo na to, że w obecnej sytuacji Strażnicy Pokoju zdecydują się posłać chociaż jedną jednostkę w poszukiwaniu widmowego złodzieja, podczas gdy cała stolica aż iskrzyła od niezadowolenia i napięcia, które, swoją drogą, w dużej mierze było moją zasługą. W końcu udało mi się dotrzeć do wniosków, do których Nicole zapewne zdążyła dotrzeć dawno temu, dlatego po prostu pokręciłem głową, jakbym się rozmyślił. I w gruncie rzeczy - tak właśnie było.
Drgnąłem sekundę później, uświadomiwszy sobie jeszcze jeden fakt, związany ze wspomnianą kradzieżą.
- Co właściwie ci ukradli? - zapytałem, przeklinając się w duchu, że nie wpadłem na to wcześniej. - Potrzebujesz czegoś? Pomocy... w czymkolwiek? - dodałem, w połowie zdania orientując się, że nie wiem, jak je dokończyć. Przestałem już zastanawiać się nad własnymi motywami, stwierdzając z kapitulacją, że wszelkie próby ich rozszyfrowania, przypominały wywrzaskiwanie pytań w próżnię, w nadziei, że ktoś odpowie, podczas gdy w rzeczywistości nie powracało nawet ich echo.
Spodziewałem się, że moja wcześniejsza uwaga wywoła w niej co najmniej irytację, ale po raz kolejny udało jej się mnie zaskoczyć, i po raz kolejny - w pozytywny sposób.
- Masz rację - powiedziałem, czując, że o ile usprawiedliwianie się nie było w tej sytuacji koniecznością, to wypadałoby chociaż wycofać się z nieprzemyślanego stwierdzenia. Dla potwierdzenia własnych słów, uśmiechnąłem się lekko, obserwując, jak odruchowo przerzuca kartę, chociaż chyba bez większego zainteresowania.
- Mają tu coś wartego polecenia? - zapytałem, częściowo chcąc zmienić temat, a częściowo z autentycznej ciekawości o odpowiedź. Podążyłem za jej wzrokiem, próbując odczytać kilka nazw do góry nogami, ale większość z nich nic mi nie mówiła. Albo po prostu nie skupiałem się wystarczająco na treści, nagle rozproszony zarówno słowami Nicole, jak i sposobem, w jaki włosy opadły jej na twarz, kiedy z niedowierzaniem pokręciła głową. Zamrugałem, łapiąc się na tym, że posłałem jej chyba zbyt długie spojrzenie.
Odchrząknąłem.
- Odrobina przygód w życiu jeszcze nikomu nie zaszkodziła - powiedziałem automatycznie, chociaż to najprawdopodobniej nie była prawda. Miałem jednak wrażenie, że w pewnym momencie nasza rozmowa zyskała drugie, mniej oczywiste dno i że słowa niekoniecznie zachowały swoje pierwotne znaczenie. Miałem nadzieję, że nie byłem jedyną osobą, która myślała w ten sposób. Zawahałem się na moment, zanim kolejne zdanie opuściło moje usta. - Zwłaszcza, jeśli ma się do nich takie doborowe towarzystwo.
Przeniosłem spojrzenie z karty (gdzie, z braku lepszego punktu zawieszenia, wróciło chwilę temu) na Nicole, próbując wyczytać z jej twarzy reakcję na moje słowa, jednocześnie starając się opanować mimikę własnej. Zawsze wydawało mi się, że nie mam z tym problemu, ale w jej obecności coraz częściej łapałem się na odstępowaniu od, zdawałoby się uniwersalnych, reguł.
Wciąż nie spuszczając wzroku z kobiety, oparłem się plecami o oparcie krzesła i zmarszczyłem brwi, jakbym się nad czymś zastanawiał.
- Pytanie tylko, czy chcesz się tymi przygodami podzielić - dodałem po chwili, prawie pewien, że przeciągam strunę. Z drugiej strony - czy czegoś jeszcze w ogóle mogłem być pewien?
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPią Lut 21, 2014 10:30 pm

Obserwował Malcolma, przez co jego początkowe niezadowolenie mi nie umknęło. Zmieszałam się i westchnęłam cicho, niemal pewna, iż zaraz oskarży mnie o lekkomyślność, czy też o brak pomyślunku. O cokolwiek co, zapewne, przyszłoby do głowy niemal każdemu po usłyszeniu mojego wyznania. Dlatego też poczułam ulgę, gdy tylko pokręcił głowę, najwyraźniej, rozmyślając się. Może to było dziwne, ale, najpewniej nie poszłabym na posterunek nawet gdybym potrafiła podać dokładny opis i personalia złodzieja. A to dlatego, iż bałam się, że na aparacie został jakiś ślad mojej działalności, coś, co mogłoby mnie wydać. A tego, wbrew pozorom, naprawdę się obawiałam.
- Aparat -odpowiedziałam z bólem w głosie. No i proszę, koniec utrzymywania, iż obeszło mnie to niemal całkowicie. Westchnęłam i ponownie potarłam swój policzek. Przez te ostatnie parę dni weszło mi to już w zwyczaj, za każdym razem, gdy myślałam czy mówiłam o rabunku moje palce, same z siebie, odnajdowały jedyny fizyczny dowód napaści. Jakbym na siłę szukała potwierdzenia, że to nie jest jakiś głupi sen. - I portfel, a co za tym idzie większość dokumentów i trochę pieniędzy - dodałam i wzruszyłam ramionami.
Dobrze, że chociaż przepustkę fotografa miałam zawieszoną na szyi, a tą, która pozwalała mi na samotne wypady do KOLCa, upchniętą w kieszeni. Zostały mi chociaż takie dokumenty potwierdzające moją tożsamość. Przynajmniej dopóki, dopóty nie będę mogła odebrać następnego dowodu.
Przynajmniej nową kartę z banku dostanę na dniach.
Również uśmiechnęłam się, gdy mężczyzna przyznał mi racje. Co prawda, nawet nie przypuszczałam, iż mógłby próbować nadal, z uporem, trzymać się swojej poprzedniej opcji, jednak obawiałam się, iż odnajdzie jakieś weto. Dlatego doceniłam fakt, iż spokojnie wycofał się z tematu.
- Coś tam mają, chociażby świetną szarlotkę - odparłam zaskoczona, nagłym pytaniem które wyrwało mnie z zamyślenia, po czym podsunęłam zeszycik w stronę mężczyzny.
By bardzo szybko ponownie stracić panowanie nad sobą, gdy tylko przyłapałam go na długim spojrzeniu wędrującym po mojej twarzy. Zarumieniłam się delikatnie i ponownie opuściłam wzrok.
Co się ze mną działo? Powinnam się opanować. Powinnam przestać zachowywać się jak małe dziecko, które, zdawać by się mogło, doszukiwało się we wszystkim czegoś... więcej. Przełknęłam z lekkim trudem ślinę i przymknęłam oczy, próbując dojść do siebie, opanować mętlik, który coraz chętniej zdawał się gościć w mojej głowie. Jednak słowa Malcolma absolutnie mi nie pomogły. I, tyle o ile, pierwsze mogłam zignorować, zajmując się składaniem zamówienia kolejne już mi się nie udało.
Nie odezwałam się jednak póki kelner nie odszedł od naszego stolika, mimo iż policzki zapiekły mnie od zdecydowanie już silniejszego rumieńca.
Gdzie dokładnie zmierzała ta rozmowa?
- Ja... hm... - bąknęłam, zerkając na mężczyznę, zawstydzona jego wyczekującym spojrzeniem. Serce zdawało się ścigać teraz z moim umysłem w zawodach, gdzie główny zwycięzca miał zdobyć tytuł najbardziej odmawiającego współpracy i pozwolenia na kontrolę. Przygryzłam lekko wargę, jakby to miało pomóc mi się opanować. I, o dziwo, chyba pomogło. A przynajmniej udało mi się okrzesać myśli na tyle by wydusić z siebie resztę odpowiedzi. - W zasadzie, przygód wystarczy dla dwojga - przyznałam cicho, ledwo powstrzymując się przed potrząśnięciem głową w próbie zapanowania nad sobą. Choć, pewnie i to nic by nie dało, sądząc po tym jak nieporadnie dobrałam i kolejne słowa.
No pięknie, Nicole, właśnie flirtujesz z facetem, którego prawie nie znasz. Na dodatek, robisz to skrajnie nieporadnie.
Westchnęłam w duchu.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPon Lut 24, 2014 5:32 pm

Kiedy Nicole wymieniła listę skradzionych rzeczy, pokiwałem powoli głową, jakbym się tego spodziewał i częściowo - tak właśnie było. Miałem wystarczająco czasu, żeby poskładać wszystko w całość i jeszcze zanim usłyszałem odpowiedź, zdawałem sobie sprawę, że jej przybity wygląd i przymusowy urlop, o którym wspomniała przez telefon, musiały mieć związek z czymś więcej niż utratą dokumentów. Przypomniałem sobie, z jaką troską traktowała ostatnim razem plecak z aparatem i w tej samej chwili poczułem nagłą ochotę, żeby ją przytulić, albo chociaż wziąć za rękę. Czego, rzecz jasna - nie zrobiłem.
Zamiast tego wykorzystałem zmianę tematu i zerknąłem szybko w podsunięte menu, ale prawdę mówiąc wcale go nie widziałem. Co się ze mną działo? Czy to możliwe, żeby już udało mi się zapomnieć, co się stało, kiedy ostatnim razem straciłem czujność i pozwoliłem, żeby zaczęło mi na kimś zależeć bardziej niż powinno? Przekręciłem bezwiednie stronę, wciąż nie zwracając uwagi na to, co było napisane w karcie; litery mogły równie dobrze układać się w weselne przyśpiewki i nie zrobiłoby mi to żadnej różnicy. Nie powinienem tu być, zdawałem sobie z tego sprawę. Miałem zobowiązania i milion zmartwień na głowie, a jednak wykręciłem numer Nicole i nie mogłem już nawet wmawiać sobie, że chodziło tylko o sprawdzenie, czy wszystko z nią w porządku. To spotkanie i wszystko, co się z nią wiązało, wydawało się jednak takie normalne w porównaniu z moją codziennością, że nie potrafiłem z tego zrezygnować. Nie potrafiłem, ani nie chciałem.
Uśmiechnąłem się, podnosząc w końcu głowę z nad menu i starając się brzmieć w miarę naturalnie, po prostu zamówiłem to samo, co Nicole.
Chociaż - muszę przyznać - sposób, w jaki przygryzała dolną wargę, wcale nie ułatwiał mi koncentracji.
- W takim razie dobrze się stało, że na siebie wpadliśmy - powiedziałem, na myśli mając rzecz jasna nie dzisiejsze spotkanie, ani nawet nie fakt, że jakimś cudem wyłowiłem ją z tłumu na memoriale i że z kompletnie niewyjaśnionego powodu, zdecydowałem się do niej odezwać. Wróciłem pamięcią do dnia, w którym zauważyłem ją w jednej z uliczek Kwartału, w miejscu, gdzie raczej nie powinno jej być, robiącą zdjęcia osobom i rzeczom, których Capitol's Voice stanowczo nie chciałby opublikować. Wtedy widziałem w niej tylko cichą buntowniczkę. A teraz? Zerknąłem jej w oczy, nie zbliżając się co prawda ani o milimetr w stronę odpowiedzi, ale za to przypominając sobie o jeszcze jednej kwestii, o którą chciałem ją zapytać, chociaż najprawdopodobniej po raz kolejny miałem w ten sposób wtrącić nos w nie swoje sprawy.
Przebiegłem palcami po blacie stolika, szukając odpowiednich słów.
- Może nie powinienem o to pytać - zacząłem nieco kulawo, zauważając jednocześnie, że słowo 'może' ze spokojnym sumieniem dałoby się wykreślić. - Ale byłaś taka poruszona... wtedy. - Uniosłem lekko brwi. - I zastanawiam się... załatwiłaś jakoś sprawy z siostrą? - zapytałem wreszcie, rzucając jej pytające, ale łagodne spojrzenie. Ciekawe, czy wyraz 'siostra' brzmiał dla niej tak samo obco i odlegle jak dla mnie, czy może zdążyła juz w jakimś stopniu przyzwyczaić się do jego używania. - Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz - dodałem szybko, pozostawiając jej - w razie czego - otwartą furtkę. Chyba byłem jej to winien.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyWto Lut 25, 2014 12:21 am

Obserwowałam go cały czas, zza przymrużonych powiek, jednocześnie zmagając się z własnym mętlikiem w głowie. Zastanawiałam się jak było możliwe, że przy Malcolmie, momentalnie, zapominałam o zdrowym rozsądku, a mój umysł buntował się, nie chcąc przepuszczać słów przez normalny dla niego filtr. Tak jakby, nie ważne co bym nie palnęła, wszystko miałoby mi ujść płazem. Jakbym nie musiała się obawiać niewłaściwego doboru myśli, które miały ujrzeć światło dzienne. A przecież, obawiałam się, rumieniłam, gdy zdawałam sobie sprawę, iż moje słowa mogłyby zostać nieodpowiednio odebrane. Albo, co gorsza, że sama w pełni nie zdawałam sobie sprawy z ich znaczenia, póki ich nie wypowiedziałam.
A to zdarzało mi się chyba za często...
Przynajmniej teraz.
Na chwilę pozwoliłam sobie na śmielsze spojrzenie skierowane w stronę rozmówcy. Obserwowałam jak przewraca strony menu z wyrazem zamyślenia na twarzy, tak jak ja parę chwil temu, zastanawiając się, niemal całkowicie odruchowo, o czym może teraz myśleć. I czy on też miał to dziwne wrażenie, że nasze spotkania toczą się zupełnie innymi torami niż obydwoje moglibyśmy na początku zakładać. W końcu, ledwo co się znaliśmy, nie mogłam się okłamywać, że jest inaczej, a mimo to... Rozmawialiśmy nadzwyczaj otwarcie, już wtedy w barze, teraz zaś rzucaliśmy pytania dotyczące szczegółów naszego życia jakby to było... coś normalnego. Jakbyśmy znali się o wiele dłużej.
Potrząsnęłam głową odwracając od niego wzrok i odetchnęłam głęboko. Nie bądź głupia...
Nie rób sobie żadnych nadziei...
Nerwowo potarłam policzek rozpaczliwie starając się chwycić tej bardziej trzeźwo myślącej części mnie.
Jednak uśmiech na twarzy Malcolma, a potem jego słowa, skutecznie mi to uniemożliwiły. Westchnęłam cicho.
- Nie zaprzeczę, iż mnie to cieszy - przyznałam, uśmiechając się niepewnie. Serce łomotało mi jak głupie, zaś żołądek zaciskał mi się, jakby od stresu. Tylko tego przyjemnego.
Nie mogłam zaprzeczyć temu co stwierdził. Choć, początkowo, wcale nie uznałabym nasze spotkanie za łut szczęścia. Wręcz przeciwnie, bałam się, że osoba medialna, tryumfator, w pewnym momencie wyda mnie gdzieś dalej, a moja kariera legnie w gruzach. I to w najlepszym wypadku, naiwnie wierząc, iż wyłgałabym się z zawartości pamięci przenośnej aparatu. Co było dość wątpliwe. W końcu jak miałabym wyjaśnić fakt, iż na zdjęciach znajdowało się to co surowo zabroniono mi fotografować? Nigdy bym więc nie przypuszczała, iż osoba, która przyprawiła mnie wtedy o palpitacje serca spowodowane ze strachu, w późniejszym czasie, będzie mogła na mnie tak działać.
...I tak idealnie przywracać do rzeczywistości niektórymi słowami.
Westchnęłam ponownie, tym razem jednak nawet nie próbując tego ukryć.
- Jakoś... poszło. Chyba. Nie wiem, do tej pory widziałyśmy się tylko raz i... - zamilkłam i wbiłam wzrok w ścianę za głową Malcolma. Właściwie co wyniosłam z tego spotkania? Nawet nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. - Chyba mi uwierzyła - dodałam zatem niemrawo i wzruszyłam ramionami. W tej kwestii, naprawdę, nie miałam nic więcej do powiedzenia. Jeszcze do tego nie przywykłam.
Choć pewnie powinnam.
- Zmieńmy temat, proszę - mruknęłam i posłałam mu niemrawy uśmiech. - Właściwie, czym się pan zajmuje na co dzień, panie Randall, że ma pan tyle wolnego czasu by niańczyć pijane damy w opresji? - zażartowałam, starając się oderwać myśli od Chan i jej dzieci.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPią Lut 28, 2014 5:06 pm

Przez całą rozmowę czułem na sobie wzrok Nicole, nawet kiedy sam patrzyłem w innym kierunku. O dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało - chociaż zazwyczaj bycie obserwowanym sprawiało, że stawałem się nerwowy, to śledzące mnie spojrzenie siedzącej naprzeciwko kobiety, w jakimś stopniu nawet mnie uspokajało. To była jedna z rzeczy dla niej charakterystycznych - nie miałem pojęcia, jak to robiła, ale rzeczywistość w jej obecności zawsze wydawała się nieco bardziej przyjazna.
Spojrzałem na nią przelotnie, zastanawiając się, jak wyglądałoby moje życie, gdyby Kapitol nie wpychał mnie ciągle na takie, a nie inne tory. Czy także odczuwałbym ciągłą potrzebę zachowywania czujności, czy każdy przechodzeń wydawałby mi się podejrzany i czy węszyłbym u wszystkich złe intencje, tak jak czyniłem to teraz? Czy moja rodzina wciąż by żyła, wiodąc spokojne życie w Dziesiątce? Czy wreszcie - mógłbym w spokoju kontynuować znajomość z Nicole, nie będąc zmuszonym do stałego odrzucania od siebie uporczywych myśli o tym, co może się stać, gdy moja druga tożsamość wyjdzie na jaw?
Oczywiście, że tak. Bo wtedy nawet nie musiałbym jej posiadać.
Zacisnąłem odruchowo usta. Zazwyczaj nie zdarzało mi się narzekać na własny los - tak właśnie wyglądał i byłem gotów się z tym pogodzić - ale od czasu do czasu docierała do mnie niesprawiedliwość i bezsensowność sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. A przecież ludzie z poszczególnych dystryktów wcale tak bardzo nie różnili się między sobą; nawet Kapitolińczycy zaczynali okazywać się bardziej do nas podobni, niż kiedykolwiek byłbym skłonny przypuszczać. Wszyscy pragnęliśmy tego samego - problem w tym, że wciąż nie potrafiliśmy się tym między sobą podzielić, a jedynie siłą wydzierać z rąk do rąk.
- Teraz może być już tylko lepiej - powiedziałem, posyłając jej pokrzepiający uśmiech, kiedy znowu mnie zaskoczyła, rezygnując z uniku i po prostu odpowiadając na moje pytanie. Chociaż nie jestem pewien, czy 'zaskoczyła' wciąż było odpowiednim słowem. Koniec końców, w momencie, gdy ktoś przyzwyczaja się do niespodzianek, czy mogą one wciąż być nazywane niespodziankami?
Słysząc prośbę o zmianę tematu, przytaknąłem szybko i równie szybko tego pożałowałem. Bo oto Nicole - celowo, lub nie - zaserwowała mi próbkę moich własnych, niewygodnych pytań, zadając jedno z tych, na które nie miałem gotowej odpowiedzi, choć zapewne - powinienem.
Odchrząknąłem cicho, gorączkowo szukając odpowiednich słów i zastanawiając się, jak tu kupić dla siebie kolejne, cenne sekundy. Powody, dla których nie mogłem powiedzieć jej prawdy, byłyby za pewne dłuższe, niż sama prawda, a najważniejszym z nich wydawało się jej własne bezpieczeństwo. Choć podobno wiedza to władza, żyliśmy w czasach, w których zbyt wiele informacji mogło pociągnąć nas na dno, a ja nie miałem zamiaru posyłać tam ludzi, którzy przypadkowo znaleźli się w moim życiu. Ale czy prosta i zwyczajna wymówka miała w ogóle jakieś szanse na przejście niezauważona? Na tym etapie - już na pewno nie.
- Cóż, niedawno przeszedłem na przymusową, wcześniejszą emeryturę - powiedziałem w końcu, starając się brzmieć raczej lekko, niż poważnie. - Nie żebym tego żałował - dodałem szybko, potrząsając nieznacznie głową, żeby odepchnąć od siebie nasuwającą mi się nagle wizję twarzy wszystkich trybutów, którzy zginęli pod moją nieudolną, mentorską opieką. - Ale nie zdążyłem jeszcze znaleźć swojego nowego powołania, więc mam dużo czasu na uporządkowanie własnych spraw i... jak to było? - Przekrzywiłem głowę, uśmiechając się i marszcząc brwi, jakbym próbował sobie coś przypomnieć. - Ach. Niańczenie dam w opresji - powtórzyłem za Nicole. Zdawałem sobie sprawę, że mojej odpowiedzi daleko było do jednoznaczności i że to nieco niesprawiedliwe, biorąc pod uwagę, że ona za każdym razem była ze mną tak szczera, jak mogła, ale cóż - nie widziałem aktualnie innej opcji do wyboru.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySob Mar 01, 2014 5:06 am

/przepraszam jeśli wyjdzie jakaś kupa, ale sama wiesz w jakim stanie to piszę Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 2194133273

Jego uśmiech miał w sobie coś nietypowego. Coś zaraźliwego, coś co faktycznie podnosiło mnie na duchu. Sprawiał, że naprawdę chciałam wierzyć w jego słowa, ba, iż wręcz, trochę nieśmiało, dopuszczałam do siebie możliwość, że - faktycznie - teraz może być tylko lepiej. Że wszystko potoczy się własnymi torami i jakoś się ułoży, może nawet bardziej niż sama mogłabym przypuszczać. To było naprawdę zaskakujące, nigdy nie powiedziałabym, iż jestem osobą tak podatną na sugestię zewnątrz. Ba, wręcz przeciwnie, byłam pewna, iż podczas rebelii wyzbyłam się większości odruchów związanych z uleganiem czyimś wpływom. Najwyraźniej jednak pomyliłam się. Nie byłam tak odporna jak chciałam, jednak, co było jeszcze bardziej zaskakujące, nie przeszkadzało mi to. Fakt, iż Malcolm do tego stopnia wpływał na moje postrzeganie sytuacji nie potrafił mnie zaniepokoić.
Na chwilę wróciłam myślami do naszego poprzedniego spotkania. Do tego momentu, gdy po raz pierwszy postawiłam na szczerość w rozmowie z nim odpowiadając zgodnie z prawdą na pytanie o mieszkanie w Kapitolu. Już w tedy, w jakimś stopniu, uległam jego wpływowi, zaufałam mu, choć życie dawno mnie nauczyło, iż takie dopuszczanie do siebie ludzi, na dobrą sprawę, obcych może się źle skończyć. Wmawiałam sobie, że zaufanie to wynikało z faktu, iż nadal jestem wolna, choć już dawno mogłabym oglądać świat zza zakratowanych okiennic. O ile nie wąchałabym kwiatków od spodu. Bo przecież gdyby Malcolm chciał mi naprawdę zaszkodzić już dawno mógłby to zrobić, trafiając na mnie, wtedy, w Kapitolu, podczas jednego, krótkiego i przypadkowego spotkania był w stanie zdobyć wystarczająco dużo dowodów przeciwko mnie.
Jednak tego nie zrobił.
I chyba właśnie dlatego chciałam być z nim wtedy szczera. W końcu, jak by nie patrzeć, od naszego pierwszego spotkania stał się kimś w rodzaju powiernika sekretu. Mimo iż znał tylko część prawdy tkwiącej za tym działaniem i tak należał do grona nieliczny, którzy naprawdę mogli domyślać się moich intencji.
Uświadomiwszy to sobie poczułam nagłą i irracjonalną ochotę na to by wyjawić mu resztę prawdy. By wreszcie przyznać się przed kimś jak, tak naprawdę, wygląda moje życie. W tym momencie też zdałam sobie sprawę jak bardzo brakuje mi kogoś z kim mogłabym o tym porozmawiać.
Potrząsnęłam nieznacznie głową i westchnęłam w duchu przywołując się do porządku. Tak naprawdę nie miałam prawa mu tego mówić. I to nie tylko dlatego, iż naraziłabym w ten sposób swoje życie. To, po prostu, byłoby za bardzo egoistyczne.
Uśmiechnęłam się nieznacznie, gdy w końcu, Malcolm zdecydował się odpowiedzieć na moje pytanie, jednocześnie uświadamiając sobie jaki błąd popełniłam zadając je. Rozmawiając z nim zupełnie zapominałam o tym, że, swego czasu, spędził - zapewne - najgorsze dni swojego życia na arenie. A, co za tym idzie, po swojej wygranej musiał, zapewne, objąć posadę mentora.
Z tego co wiedziałam z wypowiedzi innych zwycięzców praca ta potrafiła wpędzić w odmęty depresji. Szczególnie, gdy kolejni twoi podopieczni umierali podczas dożynek.
Sposób w jaki zakończył wypowiedź szybko jednak sprawił, iż zapomniałam o wyrzutach sumienia. Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Czyli rozumiem, że mogę częściej na Ciebie liczyć, w razie potrzeby? - zapytałam żartobliwym tonem.
No proszę... Nicole, poczyniasz sobie coraz śmielej...

/wyszła kupa Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 2380363597
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySob Mar 08, 2014 1:58 am

Nie było jeszcze wybitnie późno, ale ulice stolicy rozświetlały już wyłącznie sztuczne światła latarni oraz witryny sklepowe. W kawiarni znanej wszystkim pod wdzięczną nazwą 'Petit Appetite' nie siedziało zbyt wiele osób. Kilka par wymieniających miedzy sobą nieskrępowane zdania , kilka pojedynczych osób zajętych czytaniem wydarzeń na swoich komputerach, kilka trójek i czwórek często wychodzących już do domu lub na dalsze zwiedzanie miasta…
Jednak jedna osoba mogła sprawiać pozostałym zagadkę… Niedaleko miejsca, w którym siedzieli Malcom i Nicole, usadowił się szczupły mężczyzna w idealnie wypracowanych czerwonych spodniach i ciemnej marynarce. Wszystkim, który pojawiali się we wnętrzu lokalu, rzucał ukradkiem spojrzenia, jakby oceniając, to kim byli i w jakim celu tam przyszli. Raz po raz podnosił do swoich ust filiżankę. Być może na kogoś czekał.
Najwidoczniej znudzenie wzięło nad nim górę. Wstał ze swojego miejsca, po czym poszedł w stronę określoną już przez sobie dużo wcześniej. Podszedł do pana Randalla i panny Kendith.
Niesamowity zbieg okoliczności! Nikt by się tego nie spodziewał, prawda?
- Mam nadzieję, że nie będą mieli państwo nic przeciwko, jeżeli się dosiądę. - Powiedział spokojnym głosem, stając po cichu za plecami kobiety i uśmiechał się do mężczyzny. Przegarnął dłonią włosy. Nie czekając na odpowiedź, zgrabnym ruchem sięgnął po krzesło ze stoika obok i dostawił je do uroczej pary.  
- Rozumiem, że napijecie się ze mną kawy. Ja stawiam! - Powoli obrócił głowę i cześć tułowia w tył, tak by wskazać kelnerowi stolik. - Jaką kawę wybieracie? - spojrzał na nich, siedząc nadal bokiem.
- Zapomniałbym… Nazywam się David Fanbergd. - Podał Malcolmowi dłoń, tym samym chyba przełamał pierwsze lody. Ukazał kilka prostych, jasnych zębów.  
Specjalnie odczekał moment, żeby to oni mogli się przedstawić (bądź wygonić, jednak przecież każdą zbłąkaną duszę należało przyjąć do swojego domu, pamiętajcie). I co jasne - aby to Nicole podała  mu pierwsza dłoń, bo tego wymagały zasady kultury osobistej.
- Wyjątkowo szary dzień, nie sądzicie?
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyNie Mar 09, 2014 12:56 am

Nie zdążyłem jeszcze się ucieszyć, że mój niezbyt zgrabny unik na niezręczne pytanie Nicole zakończył się sukcesem, kiedy znowu powiedziała coś, co na kilka długich sekund zamknęło mi usta. Choć rzucona przez nią uwaga wydawała się niewinna, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że przytakując, zawarłbym coś w rodzaju niepisanej umowy, nawet jeśli to przypuszczenie również w moich myślach brzmiało idiotycznie. Z jakiegoś powodu jednak odczuwałem odruchową niechęć do składania jakichkolwiek obietnic - również tych, które na pierwszy rzut oka wcale jak obietnice nie wyglądały. Najprawdopodobniej miało to coś wspólnego z ostatnimi słowami, które usłyszałem od matki, zanim spakowała manatki i razem z resztą rodziny zniknęła z mojego życia.
Zawsze będziemy z tobą.
Pieprzenie.
Wracając jednak do Nicole - nie wiedziałem, co powiedzieć. Otworzyłem usta, mając na końcu języka potwierdzenie, które swoją drogą wydawało mi się w tamtej chwili najodpowiedniejsze i jak najbardziej szczere, ale choć zapewne wystarczyłoby pojedyncze słowo, nie potrafiłem odnaleźć odpowiednich sylab. A ponieważ cisza coraz bardziej się przeciągała, niemal z ulgą przyjąłem fakt, że ktoś inny zdecydował się ją przerwać. No, przynajmniej w pierwszej sekundzie. Bo jeden rzut oka na nieznajomego faceta, który bez najmniejszego skrępowania przystawił sobie krzesło do naszego stolika, bardzo szybko zamienił ją w irytację. Łagodnie mówiąc.
Odwróciłem głowę w jego stronę, obserwując, jak siada, i posyłając mu spojrzenie, którego jedynym celem było zmiecenie kolesia z powierzchni ziemi. Bez skutku. Przeniosłem je na wyciągniętą dłoń, zastanawiając się przez chwilę, czy jeśli wystarczająco się postaram, to odpadnie. Prawie parsknąłem śmiechem, kiedy mózg podsunął mi obraz toczącej się po idealnie wypucowanym stoliku ręki, groteskowo zalewającej obrus krwią.
- Szary? Nie zauważyłem. Przynajmniej do tej pory - odpowiedziałem, niechętnie odpowiadając na gest faceta, może używając nieco zbyt dużo siły. Przypadkowo, oczywiście. Odwróciłem wzrok w stronę Nicole, sprawdzając, jak ona zareagowała na nieznajomego i przy okazji rzucając jej przepraszające spojrzenie. - Malcolm Randall - wycedziłem przez zęby. Zważywszy na to, że mój wizerunek był raczej rozpoznawalny, wolałem nie uciekać się do kłamstwa, ale nie ukrywam, że przedstawianie się człowiekowi, którego pierwszy raz widziałem na oczy, nie napawało mnie zachwytem.
Tak właściwie nawet nie wiedziałem, dlaczego David Fanbergd budził we mnie taką irytację. Jasne, w oczywisty sposób naruszył przed sekundą prywatność zarówno moją, jak i Nicole, ale było to coś więcej, niż zwyczajne zniecierpliwienie, spowodowane natrętnym zachowaniem. W jego postawie, czy nawet w samej osobie, było coś, co z miejsca kazało mi wykluczyć jakiekolwiek spoufalanie się, nie mówiąc już o zaufaniu. Gdyby nie fakt, że naprzeciwko siedziała Nicole, koleś najprawdopodobniej zarobiłby już niecenzuralne słowo albo cios w szczękę.
Wziąłem głęboki wdech, starając się uspokoić. Nie wychylaj się, nie zwracaj na siebie uwagi, przypomniałem sobie w myślach. Nie powinienem ściągać na siebie zbyt wielu spojrzeń, zwłaszcza, że dzisiaj chodziło nie tylko o moje bezpieczeństwo.
Niechętnie zwróciłem się w stronę intruza, mając nadzieję, że mimo wszystko uda mi się go spławić. Celowo zignorowałem pytanie o kawę - pojawienie się na stoliku zafundowanego przez niego napoju kazałoby nam spędzić w jego towarzystwie co najmniej kilka nieznośnych minut, więc jeśli istniała jakakolwiek szansa na uniknięcie tego scenariusza, zamierzałem z niej skorzystać.
- W czym możemy panu pomóc? - zapytałem, starając się nie zgrzytać zębami. Zabrzmiało jak: spieprzaj w podskokach. Albo to tylko moja wyobraźnia.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyNie Mar 09, 2014 2:20 am

Przedłużająca się cisza zaskoczyła mnie, sprawiła, iż natychmiast zaczęłam kalkulować w głowie wypowiedziane chwilę temu słowa, a im dłużej się tym zajmowałam, tym większe zażenowanie czułam. Czyżbym przegięła? Powiedziała o te parę słów za dużo? Serce zabiło mi szybciej z niepokoju, zaś spojrzenie, na dłuższą chwilę, skupiło się na twarzy Malcolma w poszukiwaniu jakieś podpowiedzi. Nie chciałam go zirytować, ani też zrazić. A wyszło na to, iż - obydwoje - byliśmy właśnie zbici z tropu. On przez moje pytanie, ja, przez jego milczenie.
Westchnęłam w duchu i nerwowo potarłam policzek, żałując wypowiedzianych słów. Kurcze, mogłam sobie to darować, ledwo się znaliśmy, na dobrą sprawę nie potrafiłabym dużo powiedzieć o siedzącym na przeciwko mnie mężczyźnie. Czemu więc pozwalałam sobie na tak śmiała rozmowę?
Nie zdążyłam jednak tego zbytnio rozważyć, gdyż niespodziewany głos za moimi plecami skutecznie przywołał mnie na ziemię. Drgnęłam zaskoczona i zamrugałam kilkakrotnie obserwując jak obcy dla mnie mężczyzna dosiada się do nas, nawet nie do końca rejestrując jego słowa. Co on..? Zerknęłam pytająco na Malcolma, zastanawiając się czy, przypadkiem, nie jest to jakiś jego znajomy, jednak mój towarzysz zdawał się równie zaskoczony co ja. A wręcz, trochę zirytowany. Zamrugałam ponownie i przeniosłam ponownie wzrok na gościa. Czerwone spodnie, ciemna marynarka, wysoki, szczupły... Mój umysł starał się dopasować ten obraz do jakiejkolwiek znanej mi osoby. I nie podołał zadaniu.
- Będę zmuszona podziękować, zdążyliśmy złożyć już własne zamówienia - odpowiedziałam uprzejmie, zaskakując samą siebie chłodem, który czaił się na granicy moich słów.
Nie spodobało mi się to, że się do nas dosiadł. Wręcz, wzbudziło to we mnie pewien niepokój. Może, w inne sytuacji, gdybym była sama, to wyglądałoby inaczej, jednak... Obok mnie siedział Malcolm i dla postronnego obserwatora mogliśmy wyglądać jak para. Pochłonięta w rozmowie, ograniczona w percepcji do własnego świata para, dlaczego więc wybrał na cel właśnie nas? Przecież w kawiarni było kilka samotnych osób, dla których chwila towarzystwa obcej osoby nie musiałaby być tak niewygodna.
I, mimo iż moje podejrzenia mogłyby się wydawać głupie, natychmiast nabudowałam w sobie dystans, nie pozwalając sobie nawet na odrobinę ciepła, gdy spoglądałam na nieznajomego. Tym bardziej, że zachowanie Malcolma wyraźnie wskazywało, iż on również jest niezadowolony.
- Nicole - przedstawiłam się spokojnie. Nie wyciągając ręki. Nie podając nazwiska. Żadne spoufalanie się nie wchodziło w grę.
Zamiast tego przesunęłam po nieznajomym twardym spojrzeniem, zaciskając usta w sposób wskazujący na zniecierpliwienie i splatając dłonie na stoliku przed sobą. Może to było nieuprzejme, może zachowywałam się w sposób, który totalnie kłócił się z wszelkimi zasadami dobrego wychowania, jednak, naprawdę, nie miałam ochoty na to by ktokolwiek przerywał toczoną chwilę temu rozmowę. Tym bardziej, iż miałam zamiar zadać mojemu towarzyszowi jeszcze jedno pytanie. Mimo całej tej niezręczności, która panowała między nami nim podszedł David Fanbergd.
Fanberg. Okręciłam w myślach nazwisko z każdej strony starając się przypomnieć sobie czy nie spotkałam jego właściciela gdzieś na konferencji, podczas wywiadu, gdziekolwiek, gdzie mogła zagnać mnie moja praca. Słowo jednak odbijało się w moim umyśle echem od pustych, w tym przypadku, ścian pamięci.
Nie znałam mężczyzny. A, przynajmniej, nie pamiętałam bym kiedykolwiek go spotkała.
Padające z ust Malcolma pytanie potwierdziłam jedynie skinieniem głowy, unosząc kąciki w uprzejmym, acz zdystansowanym uśmiechu. Wzrokiem jednak poszukiwałam kelnera, w każdej chwili gotowa go przywołać i poprosić o pomoc z uporczywym gościem.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySro Mar 12, 2014 8:08 pm

Mocne gesty odwzajemniało się mocnymi gestami, panie Randall.
David najwidoczniej znał tę zasadę i tym razem także ją zastosował. Nie można pokazywać innym swoich słabości, prawda?
- Espresso będzie zbawcze. - mrugnął jedną powieką. Chyba ktoś tutaj wpadł kelnerce oko. Ups, to wcale nie był Malcolm!
Odwrócił się na krześle. Położył jedną dłoń na stoliku i zerknął na Nicole, następnie na mężczyznę. Zdawali się mu być w jakiś sposób zastanowienia nad jego sobą, lekko spędzeni całą sytuacją. Jacyś dziwnie nieswoi.
Zaśmiał się.
- Nie musicie się tak… denerwować. - Próbował opanować rozbawienie z marnym skutkiem. - Nie jestem nikim rządu. Właściwe nie lubię naszego obecnego rządu w niemniejszej mierze niż ostatniego… No chyba, że macie coś do ukrycia- zażartował w ostatnim zdaniu.
Odebrał od kelnerki filiżankę z kawą i uśmiechnął się promiennie.  
- Dobre postępowanie zależy od pogody, tak sądzę. Wy, co myślicie? Kochacie panią Coin, czy to może toksyczna relacja?
Obrócił kilkukrotnie porcelanowe naczynie na talerzyku. Wyjął z kieszeni marynarki karty i położył je na stole. Prawie nowe, nadal z niepozaginanymi rogami.
- Zagracie ze mną? Nie dajcie się namawiać. Malcom, przed chwilą, nie podsłuchując, słyszałem, że brakuje ci w życiu przygód. Pewnie Nicole także się spodoba. No dalej, mamy wczesny wieczór. Nie zachowujcie się jak zmanierowani starcy z podrzędnego domu.
Pociągnął łyk ciemnego, prawie czarnego jak smoła płynu.
- Moi przyjaciele, oczywiście, że nie gramy na pieniądze… Zagrajmy na informacje! Uwielbiam informacje. Czysty układ, wszystko zostaje w kawiarni. Myślę, że na pewno wiem, coś, czego chcielibyście się dowiedzieć. To samo w drugą stronę.
Nachylił się w stronę stolika. Jego gesty zdawały się być mocno teatralne, jednak nie wzbudzające podejrzeń. Trochę jak dziwne maniery zapewne wywodzące się od „dawnych mieszkańców Kapitolu”.
- A ja gram beznadziejne w karty - uniósł porozumiewawczo brew.
Powrót do góry Go down
Malcolm Randall
Malcolm Randall
https://panem.forumpl.net/t1898-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1374-malcolm
https://panem.forumpl.net/t1373-malcolm-randall
https://panem.forumpl.net/t1796-malcolm
Wiek : 39 lat
Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPią Mar 14, 2014 6:51 pm

Facet miał w sobie coś takiego, od czego włosy jeżyły mi się na karku.
Wbrew temu co powiedział, te wszystkie gesty, karty do gry, propozycja wymiany informacjami, przesadna pewność siebie - to wszystko kojarzyło mi się z dawnymi ludźmi Snowa. Pozorne spoufalanie się, poczucie władzy nad rozmówcą, mające zapewne wprawić go w dezorientację. Rzeczy, które znałem aż za dobrze. Czyżby nowa pani prezydent uciekała się do starych sztuczek, czy może odzywała się we mnie paranoja Zwycięzcy i konspiratora?
Nie, powiedziałem sobie od razu. To zachowanie nieznajomego odbiegało od normy, nie moje. Zresztą - Nicole także wydawała się nagle jakby bardziej czujna. Zerknąłem w jej kierunku, na krótko, bo nawet nie wiem kiedy, odruchowo zacząłem patrzeć facetowi na ręce. Zmierzyłem wzrokiem jego ubranie, zastanawiając się, czy nie chowa pod spodem broni.
Uśmiechnąłem się krzywo.
- Nikt się tu nie denerwuje - powiedziałem, jakby dla potwierdzenia tych słów odchylając się wygodnie na krześle, chociaż bardziej uważny obserwator od razu wyczułby blef. Denerwowałem się, choć nie o siebie, lecz o siedzącą naprzeciw mnie kobietę. Dokądkolwiek prowadziła ta rozmowa i czymkolwiek była spowodowana, nie chciałem, żeby rykoszetem uderzyła w Nicole. Nie chciałem, żeby ktokolwiek oberwał z mojego powodu. Nie znowu. - A co do gry w karty, zawsze mi się wydawało, że to właśnie zmanierowani starcy z podrzędnego domu upodobali sobie ten rodzaj rozrywki - dodałem, celowo ironizując. Czy miałem nadzieję, że Fanbergd się znudzi i zdecyduje się zostawić nas w spokoju? Bynajmniej. Ale nie miałem również zamiaru niczego mu ułatwiać.
Rozejrzałem się po kawiarni, ciekaw, czy dosiadający się ni stąd ni z owąd mężczyzna, nie zwrócił czyjejś uwagi, ale każdy z pozostałych gości lokalu wydawał się pochłonięty własnymi sprawami. Trudno było się dziwić - w dzisiejszych czasach najbezpieczniej było interesować się jedynie sobą. Nigdy nie można było być pewnym, czy twój sąsiad nie donosił przypadkiem komu nie trzeba. Z drugiej strony, nieznajomy (mimo, że się przedstawił, nadal nie potrafiłem nazywać go inaczej, nawet w myślach) zachowywał się tak naturalnie, że dla postronnej osoby z pewnością wyglądał jak nasz dobry przyjaciel. Skurczybyk musiał dokładnie przemyśleć sprawę.
Ręce znowu zaczęły mnie świerzbić, ale jedynie zacisnąłem je w pięści i schowałem pod stołem. Żadnych burd. Żadnego ściągania na siebie kłopotów, przynajmniej, dopóki nie będzie to konieczne. A nie wyobrażałem sobie, żeby było. Chociaż napatrzyłem się już wystarczająco, nie wydawało mi się, żeby Fanbergd w jakiś sposób nam zagrażał. A przynajmniej nie w momencie, w którym siedzieliśmy w pełnej ludzi kawiarni.
No chyba że po prostu szukał na nas jakiegoś haka i jedynym, czego potrzebował, faktycznie były informacje. Ale jeśli tak, to musiał chociaż mgliście coś o nas wiedzieć już w chwili, w której przysiadł się do stolika. Co mogłem zrobić w tej sytuacji?
A, tak. Udawać głupiego.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy byli w posiadaniu jakichkolwiek fascynujących informacji, więc najprawdopodobniej źle pan trafił - powiedziałem, wzruszając ramionami, niby od niechcenia. - Poza tym - dodałem po chwili, teraz już otwarcie przenosząc spojrzenie na Nicole i posyłając jej uśmiech. - Kultura wymaga, żeby przed naruszeniem prywatności, zapytać damy o zgodę. A wygląda pan na kulturalnego człowieka.
Zdawałem sobie sprawę, że ton mojego głosu całkowicie przeczy gestom, ale z jakiegoś powodu nie potrafiłem się tym przejąć.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptyPią Mar 14, 2014 11:51 pm

Obserwowałam go, bo co innego mogłam począć? Patrzyłam na jego ręce, przyglądałam się gestom, zastanawiając się co, tak naprawdę, mężczyzna oczekuje od nas. Jego głos, ton, zachowanie, wszystko to budziło we mnie niepokój, stawiało na baczność wyczulone, ostatnimi czasy, nerwy. Jednak nie pozwoliłam sobie by przybysz dojrzał te uczucia, jedynie patrzyłam, spokojnie, ważąc w myślach każde jego mrugnięcie.
- Och, proszę mnie źle nie zrozumieć, nie jestem zdenerwowana, raczej zaskoczona, pana niespodziewanym towarzystwem - odpowiedziałam gładko, uśmiechając się uprzejmie w odpowiedzi na jego rozbawienie. Celowo użyłam formy grzecznościowej, starając się nakreślić wyraźną granicę.
Nie miałam zamiaru się z nim spoufalać. Nie miałam zamiaru dać wciągnąć się w te poplątane gierki.
To nie było wielkie kłamstwo, cała moja odpowiedź , naprawdę byłam zaskoczona i, bardziej niż zdenerwowana, zaniepokojona. Pozwoliłam sobie więc zniekształcić trochę prawdę, nadać jej odrobinę innego kolorytu, jednak nie oddalając się zbytnio do sedna. Zresztą, nie bez powodu mówi się, iż łgać trzeba w taki sposób by jak najmniej z twoich słów było kłamstwem, w ten sposób łatwiej było uniknąć wykrycia.
Kątem oka zerknęłam na Malcolma, chcąc na być na bieżąco z jego reakcjami. Wydawał się całkowicie spokojny, jednak, sposób w jaki zachowywał się jeszcze chwilę temu wyraźnie dawał mi do zrozumienia, iż był to jedynie blef. A fakt ten, w jakiś dziwny sposób, dodał mi otuchy. Lżej było mi utrzymywać pozory, wiedząc, że nie tylko ja muszę to robić, łatwiej zignorować pytanie o nastawienie wobec aktualnego rządu.
Jednak kolejne słowa obcego szybko wydusiły ze mnie tę odrobinę zadowolenia. Spojrzałam niepewnie na karty, które wyciągnął, starając się uspokoić serce, które zaczęło walić mi jak szalone. Zwalczyć uczucie ostrych ukłuć chłodu wbijających się w moje gardło. Zacisnęłam palce trochę mocniej, próbując przywołać się do porządku, jednak nic nie mogłam poradzić na to, iż niepokój, z każdą chwilą coraz silniej panoszył się w mojej głowie. Miałam wrażenie, że za ofertą gry kryje się coś więcej. Obawiałam się, że siedzący przed nami mężczyzna mógł wiedzieć więcej niż powinien.
Ale przecież, nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałam, byłam tego pewna!
Jesteś głupia. Pytaniem nie jest czy rozmawiałaś, pytaniem jest "czy on cię tam nie widział".
Przełknęłam pierwszy łyk zamówionej herbaty, którą kelner wreszcie przyniósł i, by zyskać trochę więcej czasu, łyżeczką zgarnęłam trochę kruszonki z leżącej na talerzu szarlotki.
- Niestety, nie należę do grona fanów tego typu rozrywek, musi pan zrozumieć, że nigdy nie miałam szczęścia w kartach, zatem pokuszenie się na tę rozgrywkę byłoby niczym strzał we własną stopę - odparłam, uśmiechając się kącikami ust, chociaż moje spojrzenie pozostało chłodne. Musiałam nad sobą panować, nie mogłam sobie pozwolić na to, by moje zaniepokojenie wyszło na wierzch.
Ponownie zajęłam się ciastem próbując przekonać samą siebie, iż to nie możliwe by siedzący przede mną człowiek, osoba całkowicie dla mnie obca, zdawałoby się, przypadkowo wyrwana z tłumu, może wiedzieć o mnie coś więcej. Albo o Malcolmie. Zerknęłam na towarzysza, zdając sobie sprawę, iż i on, zapewne, ukrywa jakieś sekrety. I, przez moment, jedną krótką chwilę, poczułam lekką pokusę by przyjąć ofertę gry.
...nie wygłupiaj się.
- Och, zapewne błąd ten wyniknął z przypadkowego niedopatrzenia, które pan następnym razem nie popełni, prawda? - spytałam w reakcji na słowa Malcolma, podłapując jego uśmiech, sama również posyłając mu cieplejsze spojrzenie. - I, jak mniemam, zechce go pan naprawić przy nadarzającej się okazji?
Pod spokojnym głosem i lekkim tonem ukryłam szyderstwo i ironię. Obydwoje musieli wiedzieć to wyraźnie, jednak... David Fanbergd nie miał czego się uczepić. Uważnie dobierałam słowa, nie pozwoliłam sobie na to by wśród niech znalazło się coś, co mogło być dla niego bronią. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 EmptySob Mar 15, 2014 1:13 pm

W związku z fabularnym przeskokiem na forum, wątek został przeniesiony do retrospekcji. Zapraszamy do tego tematu. Rozpocznie Mistrz Gry.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Kawiarnia 'Petit Appetite'   Kawiarnia 'Petit Appetite' - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Kawiarnia 'Petit Appetite'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 Similar topics

-
» Kawiarnia 'Petit Appetite'
» Kawiarnia 'Alma'
» Ostatnia czynna kawiarnia
» Uliczka przed kawiarnią

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-