IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Escape Venue

 

 Escape Venue

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Escape Venue   Escape Venue EmptyPią Maj 03, 2013 7:34 pm



Elegancki lokal, położony w jednej z wąskich uliczek w pobliżu centrum miasta. Z zewnątrz dosyć trudno go zauważyć, ale dla stałych klientów gwarantuje dobrze zaopatrzony zapas drogich alkoholi i dobrą muzykę.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySro Paź 23, 2013 11:21 pm

Nie bywał w tym miejscu, choć wiedział o jego istnieniu. Było dobre na taką okazję jak ta. Wiedział, a przynajmniej miał nadzieję, że znajdą w tym lokalu jakieś zaciszne miejsce, co na szczęście nie okazało się trudne, bo zaraz po niedługim spacerze i wejściu do środka, okazało się, że wewnątrz nie jest aż tak tłoczno jak w alei. Miejsce to wydawało się dość elegancie, mniej lub bardziej jak bar, ale nie tym przejmował się Javier. W pewnym momencie zastanowił się, czy nie byłoby dobrym pomysłem porozmawiać w jego mieszkaniu, ale chyba zapędziłby się nazbyt, choć wcale nie miał na myśli nic nader natrętnego. Mimo to nie chciał być źle zrozumiany.
Nie miał jakiś specjalnych wymagań, szukając wyludnionego miejsca w końcu lokalu, po czym gdy takie wypatrzył, zaprowadził tam Lophię i zapraszając ją do stołu sam usiadł po drugiej stronie.
Po drodze myślał trochę o tym co się dowiedział, jak bardzo nienawidził teraz państwa za to wszystko, czemu było winne. Fizycznie nadal czuł na sobie krótki dotyk dziewczyny, zupełnie jak za czasów młodzieńczych, gdy wszystko wydawało się być takie nowe i niezwykłe, a teraz on sam w tej sytuacji i tym wieku zaczął zachowywać się tak dziwnie.
Przypomniał sobie jej słowa, w których wyraziła nadzieję na rebelię i nie wiedział czemu przed jego oczami stanął obraz, w którym stają naprzeciw siebie, na tak odmiennych stanowiskach. Nieświadomie stopniowo jego mina robiła się niewyraźna, rozdrażniona, choć były to naprawdę czarne scenariusze, to tak bliskie rzeczywistości.
-Naprawdę wierzysz, że dawni mieszkańcy Kapitolu zdołają coś zmienić? -zapytał po chwili milczenia, upewniając się, że nikt ich nie usłyszy. -Zginie tylko więcej ludzi... -dodał cicho, choć nie chciał przekonywać jej do swoich racji, miała swoje zdanie, on chciał tylko usłyszeć opinię.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyCzw Paź 24, 2013 5:47 pm

/Aleja Czasu
Prychnięcie skomentowała wywróceniem oczami i delikatnym śmiechem. To nie był temat do żartów, nie mniej jednak oboje starali się w jakiś sposób rozładować atmosferę. Szli w milczeniu, przed siebie, zgodnie szukając jakiegokolwiek miejsca, gdzie można by usiąść i porozmawiać. W miarę cichego, w miarę ciepłego. Nie miała dużych wymagań.
Trafili w końcu na dosyć spokojne, nowoczesne miejsce. Co dziwne, nie znała go (a w lokalach była raczej obeznana). Nieważne. Usiadła na przeciwko Javiera, wyplątała się z grubego płaszcza i długiego szalika i powiesiła wszystko na wieszaku. Trochę odwlekała moment, w którym wreszcie spojrzy mu w oczy, kiedy wrócą do poważnych tematów. W pewien sposób niebezpiecznych.
Wreszcie podniosła wzrok, zauważając zmianę wyrazu jego twarzy i zastanawiając się, czy nie myśli właśnie nad aresztowaniem jej. Niemal niezauważalnie wzruszyła ramionami. Było jej wszystko jedno. Całkowicie.
Zamówiła kawę i oparła się wygodniej na kanapie.
- Naprawdę wierzysz, że dawni mieszkańcy Kapitolu zdołają coś zmienić?
Zaczęło się. Nie przesłuchanie, ale trochę tak się poczuła. Nie odpowiadała przez chwilę, starannie ważąc słowa. Chciała tego. Chciała tylko sprawiedliwości.
- A ty wierzysz, że Dystryktom uda się utrzymać porządek? - zapytała, patrząc mu wyzywająco w oczy.
- Ja też jestem z Kapitolu. Tu się urodziłam. Moja historia jest trochę bardziej skomplikowana, ale to wpisali mi w akcie urodzenia. Mieszkam w swoim dawnym mieszkaniu, pracuję w dawnym sklepie, chodzę tymi samymi ulicami. Tylko że wszystko się zmieniło - dokończyła, wymawiając wyraźnie każde słowo. Za szczerze. Zaczęła się niepokoić.
Na całe szczęście, a może na nieszczęście, zadzwonił jej telefon. Odnalazła go w kieszeni i odebrała, marszcząc brwi. Numer nieznany.
- Tak, słucham pana.
Moment przerwy. Wyraz twarzy panny Breefling zmienił się nie do poznania. Wyglądała jak woskowa lalka, posąg. Zupełny brak wyrazu. Tylko oczy. Te wielkie, rozszerzone przerażeniem, wilgotne od łez oczy.
- J... Jak...
Wzięła kilka bardzo głębokich oddechów. Nie chciała tak łatwo przegrać. Nie wierzyła. To nie mogła być prawda. Nie widziała matki od kilku dni. Była na nią wściekła, ale taki obrót spraw...
Mamusiu...
- Tak. Tak. Oczywiście. Adres. Znaczy... Proszę o adres albo telefon. Tak.
Kolejna odpowiedź, nerwowe napięcie. Miała wrażenie, że słyszy każde uderzenie serca, że Jav może wyłapać słowa wypowiadane przez mężczyznę po drugiej stronie.
- Mordercy - wyszeptała jadowitym głosem, zakończyła połączenie i nerwowo schowała komórkę do kieszeni. Wyprostowała się, spojrzała na blat, kelnerka podała jej kawę. Mechanicznie wsypała do niej trzy łyżeczki cukru i zamieszała trzęsącą się dłonią. A potem z jej oczu spłynęła pierwsza łza. Otarła ją szybko, w dalszym ciągu nie mogąc zrozumieć... Pani Breefling spiskowcem. Matka działająca po tej samej stronie, co ona. Mur. Chłodna tafla odgradzająca je od siebie do ostatnich dni. A teraz była martwa i dziewczyna nie mogła nawet jej przeprosić. Za to, że nie umiała być szczera, że zaprzepaściła ostatnie dni, jakie mogło im być dane ze sobą spędzić.
Z jej gardła wydarł się cichy, tłumiony szloch, kiedy ukryła twarz w dłoniach i skuliła się na kanapie. Jej matka nie żyła. Została całkiem sama. Zabił ją rząd. Rząd, którego przedstawicielem był Javier. Zaniosła się głośniejszym płaczem, zupełnie jak mała dziewczynka, którą właśnie odarto z wszelkich marzeń.[/b]
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyCzw Paź 24, 2013 8:13 pm

Sam nie zamówił nic, nawet wody, choć czuł delikatną suszę w ustach, a w między czasie zdjął jedynie kurtkę. Po prostu jego umysł zajęty był czym innym. Automatycznie analizował wszystko, co Lophia do niego mówiła, jakich odpowiedzi udzielała. Nie powinien, a jednak weszło mu to w nawyk.
Jego twarz nie wyrażała rozeźlenia, właściwie to była całkowicie bez wyrazu. Dopiero teraz dowiedział się, że Lophia urodziła się i wychowała w dawnym Kapitolu, tak jak on, czego nikomu nie mówił. W tej obecnej chwili wydała mu się tak bliska, że nie miał pojęcia dlaczego czuł ten dystans. Uzmysłowił sobie to po dłuższej chwili milczenia, która po raz kolejny między nimi zapadła. Był dokładnie taki jak ona nawet wtedy, gdy się poznali, do momentu, w którym przeszedł na stronę rządu i zaczął oceniać świat z innej perspektywy. Pojawili się ludzie winni i niewinni, którzy próbowali zakłócić pokój jaki nastał. Może Jav tak bardzo poddał się swoim nowym przekonaniom, ponieważ nie chciał więcej walk, przy czym ceną miało być potępienie jednej ze stron i tym razem obojętne było dla niego, która z nich to będzie.
-Myślę, że aby utrzymać porządek, potrzebna jest tylko odpowiednia osoba i rygor. Ludzie powinni żyć w strachu, by nie wychylali się poza granice. Zresztą gdyby nie ten cały incydent na Moon River to nadal panowałby spokój. Każdy buntownik jest winien sam sobie... -nie dokończył mówić, ponieważ rozmowę przerwał telefon. Może trochę za ostro zareagował, ale przynajmniej powiedział, co sądził. Miał zamiar również przyznać się do swojego pochodzenia, do bycia Kapitolińczykiem, ale co by to dało? Sądził, że tym razem nie doszukałby się zrozumienia. Zresztą nawet nie zdążył nic powiedzieć przez dźwięk dzwonka.
Zamilkł więc, przy czym był całkowicie spokojny. Nie chciał się o nic kłócić, nawet jego wcześniejszy ton na to nie wskazywał, choć wiedział, że ich racje zawsze będą odmienne i w tym temacie nie znajdą wspólnego języka. To tak jakby byli naturalnymi wrogami w państwie jakie istniało, w Panem.
Już się zastanawiał by zmienić temat na jakiś milszy, gdy tylko Lophia zakończy rozmowę, lecz wtedy spojrzał na jej twarz, a na jego własnej pojawiło się zaskoczenie. Wśród ciszy jaka ich teraz otaczała zdołał wyłapać to, co mówiła do telefonu, nic więcej, lecz jej ostatnie słowo powiedziało wszystko. W jego pracy często słyszał takie rozmowy. Krótki telefon, w którym powiadamiano rodzinę o losie jaki spotkał ich bliskich, a że wiedział o poglądach Lop, szybko skojarzył to, kim byli owi Mordercy, był nim również i on.
Osłupiały ugryzł się w język za to, co powiedział do niej dosłownie kilka sekund wcześniej i przymknął oczy w zadumie. Chciał ją zacząć przepraszać, a może nawet prosić o wybaczenie na kolanach, ale nie była to najlepsza sytuacja. Głupek. Niestety nie mógł przewidzieć tego, jak jego słowa szybko zwrócą się przeciw niemu. Wybrał zły moment na prawienie o swoim zdaniu na temat buntowników i nie miał możliwości zawrócić czasu, by to odkręcić.
Znów spojrzał na dziewczynę i ujrzał łzę na jej policzku, lecz nie wiedział, co ma powiedzieć. Czuł się niezręcznie w tej sytuacji, przy czym nawet nie wyobrażał sobie, co czuła jego towarzyszka. Spojrzał na wirującą w filiżance kawę, wyobraził sobie, że właśnie tak mogła to wszystko odbierać. Miał tak samo, gdy zmarła jego przyjaciółka i tym samym cząstka jego duszy, lecz o tym już zapomniał. Zapomniał, że to Nowy Kapitol był temu winny i przestał ich oskarżać, stając się jednym z nich.
Wybuch płaczu automatycznie spowodował, że Javier obruszył się i nie myśląc wiele, zrobił to co podpowiedział mu instynkt, wstając z krzesła i przesiadając się koło Lophii, przy czym przytulił ją mocno. Nie mówił nic, milczał i nie miał zamiaru puścić. Mogła się szarpać, bić go i oskarżyć o śmierć bliskiej osoby, lecz zamierzał to przetrwać. Czuł, że tak właśnie trzeba i nie jest to powinność Strażnika Pokoju, bo na dobrą sprawę złamał już regulamin nie aresztując Breefling. Płynęło to prosto z niego, z jego głębi, gdzie nie było całej tej sztucznej otoczki, a zwykły człowiek, który chce wesprzeć innego. Chciał jej powiedzieć, że wszystko się ułoży, ale nie było to prawdą.
-Lop, tak mi przykro. -wydusił z siebie załamanym głosem. Nie wiedział o kogo chodziło, ale z jego doświadczenia i jej reakcji mógł wywnioskować, że chodziło o najbliższą rodzinę. Nie mieli w zwyczaju powiadamiać znajomych czy dalszej rodziny, jedynie w musowych sytuacjach.
Nigdy tak do końca nie rozumiał kobiet, ale chciał je bronić przed złem, przed zachłannością tego świata. Nauczył się tego, że były bardziej emocjonalne niż dziesięciu facetów razem wziętych, uczył się od nich empatii, co mógł teraz zwrócić, chociażby w jakiejś najmniejszej części. Nawet jeśli nie mógł jej pocieszyć, to po prostu był tu swoją osobą, nie wiedział czy chciany czy nie, ale nie zamierzał jej zostawić, dopóki dziewczyna nie wykrzyczy mu tego prosto w twarz.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyCzw Paź 24, 2013 8:45 pm

Nie miała pojęcia, co słyszał, nie wiedziała, czy cokolwiek. Nie wyłapała nawet momentu, w którym wstał i usiadł obok. Chwili, w której przycisnął ją do siebie, a ona objęła go szczupłymi ramionami, przylgnęła do klatki piersiowej, mimo woli obdarzając go nagle niemal bezgranicznym zaufaniem. Nie była typem dziewczyny, która rozklejała się, oglądając komedie romantyczne. Widziała wiele zgonów, nawet kilka stwierdzała, choć nie miała uprawnień, ale to była jej matka. W takich sytuacjach nawet największy twardziel zamknąłby się w łazience i zalał łzami. Nieważne, że nie znała Javiera. Nieważne, że należał do grupy zabójców mamy. Był w tej chwili najbliżej, a ona nie miała na tyle sił, by się gdzieś zaszyć. Uciec w ciemną uliczkę... Albo do Kwartału. Znaleźć Marhiasa, kupić działkę i zapomnieć. Nie było nikogo, kto by jej przeszkodził. Nikt by się nie dowiedział. Jeden, jedyny raz...
Zacisnęła powieki, starając się przestać płakać.
- Przemoc rodzi przemoc - udało jej się wykrztusić drżącym głosem. - Słyszałeś. Możesz mnie zamknął. Z mamą nie będziecie już mieli problemów - dodała i ponownie się rozpłakała. Wbrew swoim słowom nie traktowała go jak wroga. Chciała, by tak ją trzymał, by nie musiała jechać samotnie do siedziby Coin, widzieć martwego ciała, załatwiać pogrzebu. Nie wiedziała nawet, jak się do tego zabrać, nigdy w życiu tego nie robiła. Zawsze wierzyła, że umrze przed nimi. Miała nadzieję, że to nie ona będzie cierpieć. Czuła się, jakby ktoś po raz kolejny wyrwał jej serce, chociaż nie przypuszczała, że jeszcze je ma.
- Nie... Prze... Przepraszam, ja powinnam już... - zaczęła, próbując uwolnić się z uścisku, którego tak rozpaczliwie potrzebowała. Jednak nie mogła obarczać go swoimi problemami. Powodować kolejnych dylematów, za które mógł stracić pracę. Nie pozwolił jej. Nie puścił.
- Nie wiem, dlaczego to robisz - zaszlochała, przyciskając twarz do jego ramienia. Chciała podziękować, ale nie potrafiła. Czy gdyby była teraz sama, uciekłaby do pierwszej lepszej speluny i upiła się w trupa? Naćpała? Nie wiedziała.
Prawdą było to, że w tym momencie wszystkie bariery opadły. Była bezbronna. Wobec Javiera, wobec systemu, wobec własnej rozpaczy.
Nie spodziewała się, że tak kochała tę kobietę. Naprawdę. Często doceniamy coś dopiero, kiedy to utracimy. Dokładnie jak dzisiaj. Dokładnie jak tego pięknego, mroźnego, marcowego dnia.
Kilka, kilkanaście, a może kilkadziesiąt minut zajęło jej względne opanowanie się. Łzy dawno przestały płynąć, ale pozostało przerażenie w oczach, trzęsące się ręce, szybko bijące serce. Zrodziło się też silne przekonanie, że nic już nie będzie jak dawniej. Zamknęły się za nią pewne drzwi. Nie miała drogi powrotu. Mogła tylko brnąć naprzód, walczyć. Albo polec tu i teraz.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyCzw Paź 24, 2013 9:29 pm

Nie miał pojęcia o jej problemach, o jej życiu, ba, nigdy nawet nie przyszło mu na myśl, by ta duszyczka, którą teraz tak kurczowo trzymał, niczym skarb w swoich objęciach, mogła należeć do tego przyziemnego świata narkotyków i innych świństw, jakie ludzie wymyślili, by ulżyć sobie w cierpieniu. Nie czas by o tym się dowiadywał, a może nawet do takiej sytuacji nie dojdzie. Przez dłuższą chwilę myślał o tym, że Lophia, która obdarzyła go tak dużym zaufaniem, znienawidzi go szybciej niż będzie w stanie to pojąć. Tak się jednak nie stało, a przynajmniej miał takie wrażenie od momentu, w którym postanowiła uznać go za podporę i przytulić się, a on pozwolił jej płakać. Nie uciszał, nie popędzał, jedynie czuł na sobie jej cierpienie.
Jeszcze kilka lat wstecz trzymał w swoich objęciach Red i próbował zdjąć z niej ciężar cierpienia, które w sobie nosiła. Tak bardzo chciał być pomocny, coś znaczyć. Do niedawna zapomniał o tych wspomnieniach, a Lophia wszystko przywróciła. Jednak nie obraz jego przyjaciółki, lecz tego, że i on mógł coś czuć, przeżywać, martwić się i odczuwać troski życia wraz z całym bólem wszechświata. Wiedział, że nic nie trwa wiecznie, pogodził się z tym dawno, zdumiało go jednak to, że ktoś potrafił obudzić w nim takie emocje. W pewnej chwili miał nawet ochotę płakać z nią, wydawało mu się, że jego własne oczy szklą się jak ogniki, lecz powstrzymał to, ponieważ nie ona a on miał ją wspierać, chciał sprawić by czuła się bezpiecznie, choć znajdowała w objęciach oprawcy.
Otworzył delikatnie usta na jej słowa, jednak zaraz je zamknął, zagryzając wargę. Chciał przemyśleć to co powie, przedłużając każdy moment i nie dając jej szansy na odejście. Nikt im nie przeszkadzał, ta część lokalu zdawała się opuszczona, jakby wszyscy niemo zrozumieli aluzję, że mają się wynieść.
-Mam nadzieję, że do głowy nie przyszedł ci żaden głupi pomysł. -powiedział zatroskany, uświadamiając sobie, że naprawdę się o nią martwił, przy czym nie umiał tego uzasadnić.
- Nie wiem, dlaczego to robisz. Powtarzał sobie to w myślach niczym mantrę, jednak za żadnym razem nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić stan swojego umysłu, a może bardziej serca?
Miała rację z tym, że przemoc rodziła przemoc, ale nie do końca w to wierzył.
-Nikt nie zamierza cię pozbawiać wolności. -wręcz przeciwnie, ponieważ czuł, że gdyby coś jej się stało, walczyłby o nią i tym razem nie martwił się o konsekwencje. Zdawało mu się jakby każda kolejna, nowo odkryta cząstka Lop, przybliżała go do jej punktu widzenia. Nie chciał nawet myśleć o tym, że jeśli postanowiłaby walczyć, jeśli postanowiłaby się zbuntować, to musieliby stanąć naprzeciw siebie.
-Lophia, chcę mieć do ciebie prośbę... -powiedział cicho i czule nieco rozluźniając uścisk, ujął jej ciepłą twarz w dłonie kierując naprzeciw swojej, przy czym kciukami otarł policzki z łez. -Proszę cię, nie walcz z nimi, nie bierz udziału w tej politycznej wojnie. Możesz to zrobić? Nie dla mnie, dla siebie... -wiedział, że prosił o zbyt wiele i tym razem jego błagalny, prawie zrozpaczony wzrok nic nie da, ale miał nadzieję, a powiadają, że ta jest matką głupców. Z tego co zdążył ją poznać, wiedział, że jest uparta, a może nawet będzie chciała walczyć w imię matki i nie miał pojęcia jak ją od tego odwieść. Mógł jedynie prosić.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyCzw Paź 24, 2013 10:28 pm

Naćpanie się jest przecież takie mądre. Tak jak podcięcie sobie żył. I nałykanie się tabletek. Albo wysadzenie kamienicy tą kupą dziwnych materiałów. Wątpisz, Lo?
Jej oddech się uspokajał, głos przestał drżeć, bicie serca wróciło do normy. Zwykła reakcja na stres. Na stratę. Fizjologia, jak dobrze znała te mechanizmu. Z książek, z własnego doświadczenia, do tego naoglądała się ludzi w szoku. Zupełnie jak ona na początku: kamienna twarz, chłodny ton głosu, pozorna obojętność. Następnie wybuch, żal i nienawiść do całego świata.
Właśnie... Czyżby całego? Czuła gorycz za każdym razem, kiedy przełykała ślinę, serce bolało przy każdym uderzeniu, ale... Żyła. Mogła znienawidzić Javiera, ale zwyczajnie nie potrafiła. Przypomniała sobie, że w ostateczności Vivian też pracowała dla rządu, a jednak zdecydowała się narażać dla niej własne życie.
- Lophia, chcę mieć do ciebie prośbę...
W głowie natychmiast zapaliła się czerwona lampka. Alarm! Zamknęła oczy. Jeszcze chwilę, dlaczego nie mogła dostać jeszcze chwili ciszy, zadumy? Uścisk osłabł, a ona poczuła się znów bezbronna, znów samotna i wystawiona na zło tego świata. Wiedziała, że będzie musiała na nowo wybudować mury obronne, stworzyć twierdzę, w której zamknie obawy.
Uniosła głowę, patrząc prosto w oczy mężczyzny. Zapewne przyglądałaby mu się bardziej, gdyby sytuacja przedstawiała się inaczej. Gdyby byli po prostu dwojgiem ludzi, którzy spotkali się na kawie. Nie formalnymi przeciwnikami.
- Proszę cię, nie walcz z nimi, nie bierz udziału w tej politycznej wojnie. Możesz to zrobić? Nie dla mnie, dla siebie...  - powiedział cicho. Chciała odwrócić głowę, ale nie mogła. Chciała uciec wzrokiem, ale jej spojrzenie zostało zatrzymane, jakby uwięzione przez jego błagalny wzrok.
- Za późno - wyszeptała prawie niesłyszalnie, nakrywając jego dłonie swoimi. - Obawiam się, że pewnego dnia będziesz musiał mnie zabić - dodała poważnie. To mógł być nieśmieszny żart. Postronny obserwator miał prawo tak go potraktować po ich wcześniejszych przekomarzaniach.
Tylko prawda bolała. Poczuła się jak w średniowieczu, kiedy to pochodzenie decydowało o ludzkich losach. Nie dobra wola, nie zachowanie, nie chrakter, tylko to, gdzie się urodziło. A w tym przypadku, którą wybrało się stronę.
Dlaczego musiała tego doświadczyć? Dlaczego? Czym sobie na to zasłużyła? Czasem tłumaczyła to dopokutowywaniem win za dawne życie. Ale ile można? No ile?!
Pociągnęła nosem i zamknęła oczy. Nie chciała myśleć, że jej słowa mogłyby okazać się prawdą. Była też druga, niezbyt jasna strona. To, że jeśli wybuchnie wojna, być może to jej przyjdzie go zabić. Wiedziała, że nie umiałaby tego dokonać. Jasne, walczyła, ale nie mordowała z zimną krwią osób, które były jej bliskie. Tak, to chyba odpowiednie słowo.
Uniosła powieki, wpatrując się bezsilnie w oczy Javiera i pokręciła głową, marszcząc brwi.
- Tego nie mogłabym zrobić dla nikogo - szepnęła, mocniej przyciskając palce do jego dłoni. Potrzebowała tego, bliskości, czułości i zrozumienia.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyPią Paź 25, 2013 6:57 pm

Również i nadzieja umiera ostatnia, tak jak i tym razem. Mimo porażki nie chciał się poddawać, nie był człowiekiem należącym do przegranych, zawsze próbował i widział światło w tunelu. Może i tym razem się uda. Z pewnością nie zbawić świat, ale powstrzymać ją przed tym szaleństwem.
Tak, jak podczas radosnych chwil zwykłą reakcją u człowieka są motylki w brzuchu, tak tym razem na jej słowa Javier poczuł, jak przełykając ślinę przez jego przełyk przepływa ciemna, czarna maź, niczym smoła, która trafia do żołądka i ciąży tam jak przekleństwo.
Chciał nią potrząsnąć za te słowa, ale nie był w stanie, mógł tylko zadawać sobie bezsensowne pytanie w myślach Dlaczego? a i tak odpowiedź była daleko. Nie mogła tak łatwo się skazywać, nie mogła mówić mu, że w przyszłości ma ją zabić lub w drugą stronę z tak poważnym wyrazem twarzy, ponieważ się na to nie zgadzał i nie był w stanie tego pojąć.
Jęknął cicho i spuścił wzrok, nie mógł patrzeć jej w prosto w oczy i potwierdzić wypowiedzianych przez nią słów, w żaden sposób nie był w stanie tego zrobić.
Tak wiele musiało się wydarzyć naraz. Jak gdyby nie mogli spotkać się wcześniej, gdy wszystko było jeszcze w miarę normalne. Gdyby... Można tak gdybać przez wieczność, a to niczego nie zmieni, bo dobrze wiedział, że ani ona, ani on sam nie zmienią strony i będą trwać w swoich poglądach, a nikt nie lubił bezczynności, więc prosić Lophię o coś takiego było wręcz bezczelnością. Chyba był egoistą, bo wydawało mu się, jakby robił to dla siebie, a nie dla niej. Nie chciał jednak znów stracić kogoś... bliskiego. Zdarzyło się to zbyt wiele razy. Nie chciał również, by cokolwiek stało się jej. Zdawało się jakby trwali w impasie.
-Nie Lop, tak nie może być. -powiedział stanowczo, choć wiedział, że są to puste słowa. Spojrzał na nią w momencie w którym ona przymknęła oczy. Usta drgnęły mu w rozżaleniu.
Nie zrezygnował, ale wiedział, że dalsze przekonywanie jej jest bez sensu, zwłaszcza po ostatnich słowach, które wypowiedziała.
- Tego nie mogłabym zrobić dla nikogo.
O dziwo uśmiechnął się, choć nie powinien. Nie był to jednak uśmiech szczęścia a zrozumienia.
-Przynajmniej obiecaj, że będziesz ostrożna. -wymruczał cicho patrząc towarzyszce w oczy. Odwrócił dłonie w drugą stronę, wplatając palce pomiędzy jej i pociągnął ich ręce w dół na swoje kolana. -A zwłaszcza to, że będziesz unikać mnie jak ognia, ponieważ nigdy... -głos mu się załamał, a same słowa ugrzęzły w gardle. -Nigdy nie byłbym w stanie wyrządzić ci krzywdy.
Nie mógł pojąć tego, jak potrafił szybko się do niej zbliżyć i przywiązać, jak jego własne uczucia pchały go w stronę Lophii i nie mógł tego powstrzymać w żaden sposób. Po chwili ciszy puścił jedną dłoń dziewczyny i odgarnął z jej zapłakanej twarzy włosy, które zsunęły się na nią, gdy ta płakała.
-Lepiej z odsłoniętymi. -szepnął po chwili, tym swoim zwykłym, spokojnym głosem, próbując opanować sytuację, by samemu nie wybuchnąć. Pamiętał, jak powiedział jej to, gdy po raz pierwszy się spotkali. Wszystko zdawało się wtedy tak łatwe.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyPią Paź 25, 2013 7:51 pm

Nie, nie mogło. Zdecydowanie TAK NIE MOGŁO BYĆ! Tak samo jak żadne nie umiało tego zmienić. Lophia nie pogodziła się z rzeczywistością nawet dla rodziny, a co dopiero dla nowo poznanego mężczyzny. Westchnęła cicho w odpowiedzi na jego prośbę. Jak mogła coś takiego obiecać?
- Jak można być ostrożnym, walcząc, Jav?
Pokręciła głową. Po raz kolejny odmawiała. Mogła go błagać o to samo, jednak w głębi serca wiedziała, że i tak nic nie zdziała. Nie zapobiegnie cierpieniu, które odczuwała teraz jak ogień wewnątrz siebie. Paliła ją niesprawiedliwość, strata, a nade wszystko poczucie samotności i beznadziei.
A gdyby znów spróbować to... Skończyć? - przebiegło jej przez myśl. Ścisnęła Javiera za ręce, próbując nie pozwolić sobie na takie myśli. Prawdą było, że z każdą kolejną chwilą, przez którą patrzyła mu w oczy, czuła, że trzyma ją na ziemi, nie pozwala zwariować w tej konkretnej chwili. I wiedziała, że zabrzmi to tandetnie, ale w jakiś sposób ją przyciągał, przywiązywał do siebie. Zniewolił to złe słowo. Szczególnie, że Lophia nie należała do kobiet, którym łatwo łamać serca.
Moment, jak nazywało się to miejsce? Jak przez mgłę przypomniała sobie szyld, nie zwróciła na niego większej uwagi. Escapa Venue. Uciekali. Zaszyli się w cichym lokalu. Skryci w półmroku mówili o sprawach, których nie poruszało się nawet w zaciszu własnego domu. Drzwi miały uszy. I ściany też. Lekko zmodyfikowana wersja by moja przyjaciółka, musiałam. xD Donieść mógł każdy, tak samo jak nigdy nie wiedziało się, że ktoś jest z rządu, dopóki nie próbował cię aresztować. Świat nie przybierał tylko czarnych i białych barw. Istniały szarości, refleksy świetlne, strefy cienia. I w tej trzeciej sferze skupiały się zazwyczaj wszystkie dylematy ludzi niezdecydowanych.
A teraz popatrzmy na to inaczej. Wyłączmy na chwilę wszelkie okoliczności: śmierć matki, fatum, los, przeznaczenie, zależy, w co wierzycie. Wymażmy z twarzy Lo przerażenie, a z Javiera całą troskę. Tak? Już? Lophia Breefling nie przesiadywała w kawiarniach, trzymając się za rączki. Więc w innym momencie wyśmiałaby samą siebie.
Taka mała dygresja. Wracamy.
Uwolniona dłoń momentalnie zaciśnięta została w pięść. Oczy ani na chwilę nie spojrzały jednak w inną stronę.
- Lepiej z odsłoniętymi.
Wspomnienie. Beztroski, leniwy dzień w sklepie, dzień po burzy. Słońce po nieprzespanej nocy i krótka, niezobowiązująca rozmowa. To działo się tak dawno... Nie. Właśnie w tym rzecz, że wcale nie przed miesiącami sprawy przedstawiały się szaro, ale zdecydowanie jaśniej niż teraz.
- Ogolę się na łyso - mruknęła pod nosem, przesuwając palcami po dłoni Javiera. Palnęła głupstwo. Z nerwów. Kotłowało się w niej tyle emocji, że nie miała pojęcia, jakimi słowami je wyrazić. Sięgnęła po kubek z kawą, nie odsuwając się ani na kawałek. Miała tak ściśnięte gardło, że ledwie ją przełknęła, ale przynajmniej odrobinę rozgrzała. Miała wrażenie, że cała krew odpłynęła jej z kończyn do twarzy. Całe szczęście nie miała tej okropnej przypadłości czerwienienia się.
Wzruszyła ramionami. Umrze, przeżyje, wszystko jedno. Opanowała ją taka obojętność, że nie miała nawet sił się jej przestraszyć.
- Nie patrz tak na mnie, wyglądam jak kupka nieszczęścia, której właśnie zastrzelili matkę - odezwała się w końcu, znów nie myśląc, co mówi. Naprawdę chciała się uśmiechnąć, ale zwyczajnie nie była w stanie.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyPią Paź 25, 2013 11:51 pm

Podobno, gdy kończą się pomysły na lepszą przyszłość, trzeba zacząć wspominać dobre chwile. Czy jednak można było tak tkwić wiecznie w przeszłości? Zapewne prowadziło to do zguby i zatraty w większej lub mniejszej części teraźniejszości. Trzeba sobie tylko zadać pytanie, czy chcieli tak dalej żyć. Jedyne co Javier mógł w tej chwili powiedzieć szczerze, to że zamierzał walczyć, nie ważne jak daleko się w tym posunie i nie czuł się w tej sytuacji ani trochę rozumiany. Zresztą tego nie potrzebował. Było kilka wyjątków, a może 'kilka' to zbyt rozległe określenie. W końcu to Lophię prosił o wyrozumiałość, choć nie powinien. Na dobrą sprawę była to najmniej odpowiednia osoba, a jednak z pewnych względów wybrał właśnie ją. Dla swoich przekonań skreślił nawet rodziców, prosząc ich tylko, żeby dalej się ukrywali i nie wychylali niepotrzebnie. Tym razem wiedział, że wymagał zbyt wiele.
-Nikt mi nie powie, że nie próbowałem. -wypowiedział ze smutkiem swoje myśli na głos, kręcąc przy tym w niezadowoleniu głową. Taka była cała prawda, choć dobrze wiedział, że jeśli cokolwiek się stanie, to i tak będzie się zadręczał.
Człowiek sam wybiera swój los i tym razem nie było inaczej. Postanowili kroczyć ścieżką, którą uważali za słuszną i w tym momencie ich losy się rozdzieliły. Jest to na tyle poetyckie, iż można dodać, że jeśli kiedykolwiek się przetną, to nie będą to przyjemne okoliczności.
Zdrady i złodzieje, zemsty i szpiedzy. Taki już był ten świat i nie było co rozpaczać. Mogli jedynie ci, którzy stracili kogoś zanim to wszystko się zaczęło. Teraz powinni być na to gotowi. Było to chłodne spojrzenie na świat, które powinno być im bliskie. Mieli dwie nogi, dwie ręce, czego chcieć więcej do szczęścia.
...zastrzelili. Z całej tej wypowiedzi usłyszał jakby tylko to jedno słowo i skrzywił się odruchowo. Skłaniałby się do słowa odstrzelili. Były to czyste, niczym nieskalane egzekucje, ale przecież nie mógł powiedzieć tego na głos. Nie był na tyle głupi, lecz jeśli miałby mówić o tym w obecności kogoś innego, nie byłoby to problemem. Ten okres, może nie tak długi, w którym stał się tym, kim jest teraz, nauczył go wiele, jak i również zahartowania.
Był spokojny i opanowany, aż zbyt przesadnie jak na taką sytuację, jedynie z oczu można było wyczytać, że mężczyzna jest szarpany od środka przez ogrom emocji.
-Nie przeszkadza mi to, jak teraz wyglądasz. Zresztą... -pogładził jej policzek końcówkami opuszkami palców. -Powinnaś się uspokoić. A kawa na pewno w tym nie pomoże. -dodał, po czym uwalniając jej drugą dłoń z uścisku odsunął kawę w głąb stolika.
-Twoja matka z pewnością znajduje się teraz w lepszym miejscu i nie musi o nic martwić. -była to w pewnym stopniu optymistyczna myśl. Nie wierzył w nic, lecz mógł mieć nadzieję, że śmierć przynosi pewnego rodzaju ukojenie.
Ponownie tego wieczoru, w tym właśnie miejscu, ogarnięty powierzchownym spokojem spojrzał na Lophię, łapiąc ją za podbródek dwoma palcami tak, by spojrzała mu w oczy.
-Jestem jednak pewien, że możesz obiecać mi i tylko mi, że nie zetniesz włosów. -stwierdził pewnie, chciał delikatnie zmienić temat, by nie popychać dziewczyny dalej w rozpacz, a to jego zdaniem było jej teraz najbardziej potrzebne. Wsparcie i poczucie, że to nie koniec świata. Nie dla niej, jako jednostki.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Paź 26, 2013 11:35 am

Próbowałeś - odezwał się wyraźny głos w jej głowie. Źle rozmawiać samemu ze sobą, kiedy obok siedzi druga osoba.
Chciała schwycić kubek po raz drugi i pociągnąć kilka łyków (chociaż wolałaby coś mocniejszego), ale zdecydowanie dłuższa ręka Javiera odsunęła napój poza jej zasięg. Świetnie. Muszę zapalić.
- Nie zachowuj się jak moja ma... - przerwała w porę utarty, często używany zwrot. Zamrugała szybko, ale nie miała już łez w oczach. Cierpiała, ale wewnątrz. Jak zawsze. Wybuchy zdarzały się rzadko, w momentach prawdziwej słabości. Pamiętała moment, w którym straciła Andree. Spotkała Rufusa, nieznajomego człowieka i po prostu rzuciła mu się na szyję. Cud, że jej nie odepchnął. Cud, że udało im się "zaprzyjaźnić", chociaż ich relacja bywała dziwna.
Chciała coś odpowiedzieć, ale nie zdążyła. Palce Java chwyciły ją za podbródek i uniosły głowę w kierunku mężczyzny. Nie odwróciła wzroku, nie bała się, nawet nie wstydziła.
- Jestem jednak pewien, że możesz obiecać mi i tylko mi, że nie zetniesz włosów.
W tym momencie wróciła dawna Lophia. Dziewczyna wywróciła oczami i uśmiechnęła się krzywo. Nie, nie czuła się dobrze, ale przynajmniej bardziej sobą. Nie przywykła do uzewnętrzniania się przy obcych.
Nie jest obcy - szepnął jakiś głosik w jej głowie.
- Mogę się zastanowić - odparła lekko. Taką prośbę mogła spełnić. Ostatnio tylko na takie odpowiadała. Nie tylko jemu. Dlaczego ostatnio wszyscy chcieli, żeby na siebie uważała?
Może dlatego, że cholernie się narażasz, dziewczyno...
Spojrzała prosto w jego oczy. Długo, przeciągle i z pełnym zaufaniem. Nie zabił jej, chociaż miałby pewne prawo i zapewne nie spotkałyby go żadne poważniejsze lub mniej konsekwencje. Dziękuję - odparła w myślach, nie chcąc wypowiadać tych słów na głos.
Co z tego, że należał do Nich. Do z tego, że to on mógł w przyszłości dokonać podobnej egzekucji. Że Oni zapewne zlecali mu gorsze rzeczy. Ale to Oni byli źli, nie Javier. Świat nie był czarno-biały. Zdecydowanie.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Paź 26, 2013 1:49 pm

Nie zachowywał się jak jej matka, ba, nawet nie próbował, ale nie miał również pojęcia, że Lophia tak to odbierze. Przemilczał więc całą sytuację, z lekkim rozżaleniem na twarzy. Nie chciał, by na każdym kroku przypominała sobie o rodzicielce, choć nie do końca wiedział czy spowodował to on czy ból utraty był na tyle duży, że nie potrafiła wyprzeć tego z pamięci.
Po tej dłuższej chwili rozterek i smutku, w końcu się uśmiechnęła i choć wiedział, że nie wyrażała przez to tony szczęścia,a wręcz przeciwnie, bo sama sytuacja była nieodpowiednia, to jakoś ulżyło mu na duszy, że w jakiejś części znów jest tą dziewczyną ze sklepu.
- Mogę się zastanowić.
Zwiesił delikatnie głowę na parę sekund, po czym znów na nią spojrzał i puścił jej podbródek, zabierając dłoń. Chyba nie było mu dane o nic ją prosić. Zdawała mu się tak ulotna i wolna, że aż nieuchwytna. Może nie do końca miał rację, ale właśnie tak to sobie wyobrażał, ponieważ było to tak bardzo bliskie jego dawnemu zachowaniu. Wydawało mu się wtedy, że czas nie ma znaczenia i może trwać w wolności jak długo tego zapragnie. Rzeczywistość była inna, zwłaszcza teraz. To zabawne, ponieważ nie widział siebie w tak kolorowych barwach, jak robiła to Lophia. Był jednym z 'Nich'. Nie było od tego odstępstw, nie było różnić. Jedynie ona może nie chciała tego widzieć, a on starał się ukryć, pokazując siebie jako osobę, a nie cząstkę rządowego szaleństwa.
-Chyba powinniśmy iść. -stwierdził po chwili milczenia, nie patrząc już w stronę dziewczyny, a w pustkę. Nawet nie zauważył jak szybko czas upłynął, od kiedy tu przyszli, a w końcu nie mogli siedzieć w tym miejscu w nieskończoność. Życie płynęło dalej, nie zważając na nic, co się wydarzyło.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Paź 26, 2013 2:50 pm

Nie chciała tego zepsuć. Nie chciała, żeby odwracał wzrok, nie mogła znieść tego dziwnego wyrazu jego twarzy. Zabolało, kiedy zabrał dłoń. Druga jednak nadal była na swoim miejscu, ścisnęła ją, nie chcą pozwolić mu odejść. Nie, kiedy dopuściła go tak blisko do siebie, swoich lęków i uczuć. A kiedy wróciła ta zwyczajna ona, odwracał się. Uparcie wpatrywała się w jego twarz, a on tak samo uparcie odmawiał spojrzenia na nią. Nie mogła go zmusić. Nie chciała prosić.
- Chyba powinniśmy iść.
A więc tak. Przepraszam, Jav, przepraszam. Puściła jego rękę i pokręciła głową z niedowierzaniem. Co sobie myślała? Przecież byli wrogami. Cierpienie zbliża ludzi, ale niekoniecznie na długo. W jakiś sposób ją to zabolało, nie wiedzieć czemu. I to mocno, zdecydowanie za mocno jak na przypadkowo spotkanego znajomego. Wygrzebała z torebki lusterko i doprowadziła się do względnego porządku. Nie mogła wyjść na ulicę zapłakana. A skoro już chciał się z nią rozstać, mogła tylko wewnętrznie błagać go, żeby jeszcze się kiedyś spotkali. Nie poznawała siebie.
- Chyba masz rację - odpowiedziała, nie spuszczając z niego wzroku. Zawsze lubiła patrzeć rozmówcy prosto w oczy. Skoro nie chciał...
Powoli sięgnęła po płaszcz i założyła sobie na ramiona. Owinęła się szalikiem, upewniła się, że ma w kieszeni papierosy i wstała, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Zostali sami, rzeczywiście musieli spędzić tu sporo czasu.
Nie miała prawa go zatrzymywać.
Ani ochoty pozwolić odejść w przeciwnym kierunku.
Odwróciła głowę w drugą stronę, kiedy oboje skierowali się do wyjścia. Dlaczego jej życie musiało być takie dramatyczne, co? DLACZEGO NIE MOGŁA BYĆ SZCZĘŚLIWA?!
Wyszli przez szklane drzwi na zaśnieżoną ulicę. Kapitol był całkiem ładny, ale jeśli dłużej mu się przyjrzeć, dostrzegało się cały brud, rozpacz i ludzkie nieszczęście oraz gniew i nienawiść. Ona także go nienawidziła. Ale był jednocześnie jej domem, więc darzyła go pewnym patologicznym rodzajem miłości, rozpoznając każdy zakątek.
/zt x2 - Główna przystań
Powrót do góry Go down
the civilian
Seya Crane
Seya Crane
https://panem.forumpl.net/t465-seya-crane#1644
https://panem.forumpl.net/t470-i-m-not-a-paper-crane#1678
https://panem.forumpl.net/t1319-seya-crane#15502
https://panem.forumpl.net/t898-saved-crane#7891
https://panem.forumpl.net/t875-seya#7394
Wiek : 33
Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyNie Lis 17, 2013 7:46 pm

| Z Alei Czasu + bilokacja bo memoriał + akcja sprzed końca Igrzysk xd.

Ciemność nocy, chłód zimy i znikające w oddali piękno sztucznego oświetlenia Alei Czasu. Gdzie byśmy jednak nie poszli - w centrum Kapitolu trudno było o cień wystarczająco mroczny by skryć dwójkę dorosłych ludzi. Tu nie było miejsca na nieporządek, niepewność, brzydotę. To miejsce miało być dowodem na to, że miasto trwa i trwać będzie bez względu na ustrojowe roszady. Zło i niepewność, które cechowały początek tego wieczora zostały zastąpione przez nową znajomość i specyficzne ciepło, jakie ze sobą niosła.
Spacer do Escape Venue upłynął nam dość szybko. Nie tylko przez dość energiczne tempo, ale też... Oh, nie oszukujmy się - było mi zwyczajnie zimno, więc chciałam dostać się na miejsce jak najszybciej. Miałam jedynie nadzieję, że Anthony albo nie dostrzeże tego faktu, albo będzie wystarczająco miły, czy też dobrze wychowany, by go przemilczeć. Poza tym byłam ciekawa co myślał wspominając o moim wybranku. Zwyczajnie nie potrafiłam wyrzucić tego stwierdzenia spośród myśli... Świetnie zagrane, panie Anthony.
Samo miejsce nie rozczarowało mnie, tak jak nie uczyniło tego nigdy wcześniej. Nastrojowe, wykwintne, urządzone ze smakiem. Takie, jak lubiłam. Dopiero gdy weszliśmy do środka odczułam na skórze dawno wyczekiwaną ulgę. Ciepło, przyjemny zapach ziaren kawy... Zbyt dawno już tu nie byłam, czas nadrobić zaległości. Zerknęłam na mego towarzysza z ukosa i poszłam pierwsza mijając parę zajętych miejsc i parę takich, które po prostu mi nie odpowiadały. Wybrałam miejsce wystarczająco daleko od drzwi, by nie sięgał nas żaden przeciąg i wystarczająco blisko, by nie musieć przechodzić przez cały przybytek w poszukiwaniu baru, czy czegokolwiek innego. Wybrałam stolik, przy którym siedziałam kiedyś z innym mężczyzną. Mężczyzną bardzo bliskim memu sercu. Z Senecą. Kochany braciszku, nigdy się od Ciebie nie uwolnię, prawda? Nie. To nie takie proste... Czułam się tu dobrze. Jakby cząstka jego osobowości wciąż się tliła nad tym miejscem. Ludzie często nie mogą wracać w miejsca przesycone wspomnieniami o utraconych, ale moje mechanizmy działały wręcz odwrotnie - dawno przeżyte chwile odżywały na nowo w moim umyśle i tańczyły na jego granicach.
Rozpięłam guziki płaszcza i odwiesiłam go na stojący niedaleko wieszak. Pod nim miałam czarną bluzkę z krótkim rękawem i biały, koronkowy żakiet. Bardzo proste zestawienie, biorąc pod uwagę, że byłam ze 'starego Kapitolu'. Parę kluczowych rzeczy takich jak telefon, i portfel z dokumentami przełożyłam do tylnej kieszeni spodni. Nie lubiłam się z nimi rozstawać z wielu powodów, a jednym z nich było to, że po prostu kiedyś mnie okradziono. To bardzo zmienia sposób postrzegania środków bezpieczeństwa. Wróciłam do wybranego stolika i podwinęłam odrobinę rękawy żakietu.
- Od czego chcielibyśmy dziś zacząć? - Uśmiechnęłam się lekko.
Powrót do góry Go down
the victim
Anthony Larousse
Anthony Larousse
Wiek : 42
Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyPią Lis 22, 2013 3:33 pm

Nieprzespane noce i stos wojskowych papierów dawały mu we znaku. Na jego niegdyś opalonej twarzy pojawiły się zmarszczki, znamiona i sińce. Wszystko to, co odbiegało do kanonów współczesnego piękna. Możliwe, iż ta teza mijała się z prawdą. Otóż wiele osób uważam, iż każda blizna dodała mężczyźnie charakteru. Tej wyszukanej cechy, która sprawia, że staje się w oczach kobiet bardziej męski, a zarazem opiekuńczy. Cóż... nikogo nie może zdziwić, iż Anthony nie zwracał nigdy na to większej uwagi. Kanon piękna jest dla niego tak subiektywnym odczuciem, że nie zaprząta sobie tym głowy. Jego idealnie dopasowany garnitur to jedyna rzecz, na którą jest w stanie zwrócić uwagę. Czerń, która każdego dnia przypomina mu o własnej, nierozumianej żałobie. Bywa też, iż owy kolor zmienia się na wojskową zieleń, w której tak dobrze wygląda strateg i dowódca. Ważną kwestią w jego wyglądzie jest te szary dym, który unosi się nad nim niczym aureola. Choć mężczyzna w niczym nie przypomina anioła, już nie raz zdarzało mu się usłyszeć ten absurdalny komplement. "Anioł nie człowiek!" - rzuciła starsza kobieta, której codziennie rano przynosił świeże ryby. Odetchnął głośno, tym razem delektując się smakiem lekkiego powietrzna, nie tytoniu. Szli w ciszy, co zawdzięczał blondynce. Kobieta zdawała się mieć podobne upodobania co Anthony. Nie da się pominąć faktu, iż jej mleczna cera doskonale komponowała się z blond włosami. Nawet w całkowitej ciemność można było zauważyć jej piękno i wdzięk. Tak dawno nie miał do czynienia z tym zjawiskiem. Cały czas w jej stronę posyłał skromne uśmiechy i spojrzenia tak, jakby sam nie wierzył w swoje szczęście. Na swojej skórze odczuł wyraźne skutki nadchodzącej zimy. Mocniej zawinął się w długi, czarny płaszcz. Rąk nie wkładał w kieszenie. Tak nie wypadało robić przy damie, każdy gentleman powinien o tym pamiętać.
Droga się nie dłużyła. Już po paru minutach znaleźli się pod wejściem nieznanego mu klubu. Cóż... nigdy samemu nie zdarzyło mu się wychodzić do tych barów, a jeśli załatwiał interesy, robił to raczej w drogich restauracjach. Otworzył drzwi Seyi, rozglądając się po przytulnym miejscu. Było tu mnóstwo żywych kolorów, które zachęcały gapowiczów, aby zostali tutaj dłużej. Pozwolił Crane wybrać stolik, a gdy usiedli, on postanowił wybrać trunek. Podszedł do baru, prosząc kogoś z obsługi o szklankę whiskey i egzotycznego drinka. Nie wiedział co pije blondynka, jednak postanowił wybrać jej coś kobiecego. Tak właśnie mówiono na kolorowe niczym pawie napoje. Nie minęły dwie minuty, a już szklanki wylądowały na stole. Podsunął kobiecie drinka, sam delektując się smakiem whiskey.
- Mam nadzieje, iż mój wybór nie był nazbyt nietrafiony - uśmiechnął się, oczekując na odpowiedź kobiety.
Powrót do góry Go down
the civilian
Seya Crane
Seya Crane
https://panem.forumpl.net/t465-seya-crane#1644
https://panem.forumpl.net/t470-i-m-not-a-paper-crane#1678
https://panem.forumpl.net/t1319-seya-crane#15502
https://panem.forumpl.net/t898-saved-crane#7891
https://panem.forumpl.net/t875-seya#7394
Wiek : 33
Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyWto Lis 26, 2013 1:42 am

Czas niewielu z nas traktuje łaskawie. Jego chropowate ręce tulą nas brutalnie, każda bruzda to kolejny pocałunek od tego, który przemija. To co jednak kale bardziej niż czas to świadomość własnego ciała. Ludzie albo nie godzą się z tym co nadchodzi, albo tego nie zauważają. Czasem po prostu odwracają wzrok i udają, że niektórym rzeczom nie dane było się wydarzyć. Ja tak robiłam. Mam parę dekad za sobą, ale nie odczuwam tego w żaden sposób. Ot, parę miesięcy temu dusiłam brata w piaskownicy, w zeszłym tygodniu znalazłam Chloroforma, a wczoraj... Wczoraj to bardzo szerokie pojęcie. Gdy tak wiele dzieje się naokoło nas trudno opierać się na cyklu dobowym, by rozdzielać wydarzenia. Wydaje się to po prostu nieodpowiednie. Sawyer nie zginął tydzień temu, on umarł wczoraj. Wczoraj pośród gruzów poległych powstało tyle życia. W szklarniach rozkwitły kwiaty, chłopak pocałował dziewczynę, a pies odnalazł właściciela. Wokoło nas dzieje się tyle cudów, których nikt nie zauważa, obok których przechodzimy obojętnie zbyt zajęci szarą i okrutną rzeczywistością. Artyzm czasem zaćmiewa mi myśli, ale to było zwyczajnie realne. Wdzięk na wyciągnięcie ręki. Nikt się nie zestarzał, niektórzy wydorośleli, a inni pozostali dziećmi. Czas nas oszlifował na własne podobieństwo. Pokochał. Właśnie w ten sposób jesteś piękny, Anthony. Nie tuszujesz wydarzeń, które kaligrafowane są na Twoim ciele. To pismo, które każdy może odczytać na swą mantrę, a tylko organizm zna prawdę. Uśmiechnęłam się delikatnie do własnych myśli i splotłam powoli rozgrzewające dłonie. Skóra mrowiła przyjemnie w odpowiedzi na ciepłe powietrze, a ja czekałam na Anthony'ego. Mój wzrok prześlizgiwał się po doskonale znanych ścianach, obcych twarzach nielicznych gości i od czasu do czasu leniwie znikał za zasłoną z gęstych rzęs. Gdy wrócił, to on został głównym adresatem wizyt owych spojrzeń. Po głowie wciąż błąkały mi się te same, na swój sposób pobudzające myśli. To zadziwiające do czego może doprowadzić taki wieczór. Jak pewne sploty wydarzeń sprawiają, że z człowiekiem przypadkowo poznanym wchodzimy do kawiarni, czy baru by raczyć się zawartością półki zawierającej alkohole. Jak podobamy się sobie wzajem na wiele sposobów, a jeszcze żadne z nas nie jest pewne czy to tylko urok chwili, czy rzeczywiście łączy nas nić porozumienia. Niepewność spojrzeń i nieśmiały dotyk jest dla dwudziestolatków, którzy nie wiedzą czego chcą. Ja byłam pewna siebie i doskonale wiedziałam czego pragnę - dobrze spędzonego wieczoru, w dowolnej definicji tego wyrażenia. Bądź tu dziś dla mnie, jak ja będę dla Ciebie. Bierz co chcesz, by było Twoje, a ja wygryzę to czego pragnę dla siebie.
This is my design.
Podsuniętego mi drinka przyjęłam z uśmiechem. Moje usta układały się dziś w ten wyraz częściej niż w ciągu minionego tygodnia. Oplotłam wąskimi palcami wąską nóżkę kieliszka i, ze szczerym zainteresowaniem kota przyglądającego się zdobyczy, oceniłam jego zabarwienie nim wzięłam pierwszy łyk. Błękit dołu i złoto szczytów z delikatną mgiełką. Pełnia koloru i smaku.
- Interesujący - odparłam wolno, gdy smak grejpfrutowej wódki wciąż nie opuścił mego języka. Wódka, biały rum, nuty pomarańczy i jeszcze jednego owocu, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Mocne, słodkie i z nutą kwasu - właśnie takie powinny być drinki. Owo przekonanie odbiło się w spojrzeniu zawierającym aprobatę. Piłam wszystko - od cydru po Królewnę Śnieżkę i Siedmiu Krasnoludków - jakie czasy, tacy ludzie. Co jednak istotne to umiejętność dokonania dobrego, wpasowującego się w sytuację wyboru.
Moja prawa dłoń pozostała na płaskiej stópce kieliszka - będąc już ciepłą cieszyła się jego chłodem. Opuszkami palców i czubkami paznokci wolno przesuwałam po szkle, bardziej machinalnie niż z rozmysłem. Nawyk nie znoszący bezruchu. - Czego oczekujesz od tej nocy, Anthony? - Następne słowa opuściły moje usta po chwili milczenia. Nieco przekrzywiłam głowę, jak owy rajski ptak. Lekkie zmrużenie oczu i cień uśmiechu błąkającego się w okolicach kącików ust. Świadomość własnego ciała z jednoczesną swobodą. - Zastanawiam się nad tym od kiedy poczęstowałeś mnie ogniem.
Co jeszcze przewinęło się przez moją listę zapytań to to do samej siebie - kiedy prześlizgnęłam się od formy grzecznościowej do zrównania go ze sobą poprzez krótkie słowo "ty"? W jakiś naturalny sposób prześlizgiwałam się po granicy, stąpając to po jednej, to po drugiej stronie. Dotarło to do mnie dopiero teraz. Nie przeważało to szali na żadną stronę, jako że i zabawę słowem znajdowałam przyjemną. Ot... Zastanawiało.
Powrót do góry Go down
the victim
Anthony Larousse
Anthony Larousse
Wiek : 42
Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptyWto Gru 17, 2013 7:05 pm

Przez dłużą chwilę przyglądał się jej delikatnej igraszce ze szklaną podstawką podłużnego naczynia. Później jego wzrok podniósł się na wysokości jej oczu. Ich jasna barwa przypominała stanowcze unoszenia morskich fal, które pochłaniamy cały brud pobliskiej plaży. Miały w sobie nutkę fantazji, która porywała bliskich gapowiczów. Delikatnie bruzdy wokół jej oczu dodawały jej uroki, oraz sprawiały, iż wydawała się bardziej prawdziwa. Bardziej obecna. Sam nie wiedział co powinien o tym wszystkim myśleć. Wtedy jego myśli przywołały starą opowiastkę z Czwórki :
"Pewien młodzieniec chwalił się że ma najpiękniejsze serce w dolinie. Chwalił się nim na rynku i zebrał się ogromny tłum by je podziwiać bowiem było w swym kształcie perfekcyjne. Nie miało żadnej skazy, było przepiękne, gładkie i błyszczące. Biło bardzo żywo. Chłopak krzyczał na cały głos że nikt nie ma piękniejszego serca od niego i wszyscy mu potakiwali bowiem jego serce było idealne.Jednak w pewnym momencie jakiś strzec z tłumu krzyknął: Dlaczego twierdzisz że twoje serce jest najpiękniejsze skoro moje jest o wiele piękniejsze od twojego.Młodzieniec bardzo się zdziwił słysząc te słowa a potem spojrzał na serce starca i się zaśmiał. Serce starca biło bardzo żywo, być może nawet żywiej od serca młodzieńca ale było to serce poorane rozlicznymi bruzdami, serce w którym było wiele brakujących kawałków. Wiele tez w nim było kawałków które do tegoż serca nie pasowały. Było to serce brzydkie które w żaden sposób nie mogło się równać z nieskazitelnym sercem młodzieńca. Chłopak zapytał się dlaczego starzec uważa że jego serce jest piękniejsze skoro wszyscy widzą, że nie jest ono nawet w części tak piękne jak jego własne serce.Wtedy starzec rzekł, że w życiu nie zamieniłby tego serca na serce młodzieńca. Powiedział też aby młodzieniec spojrzał na jego serce i wskazując na blizny rzekł.Widzisz te blizny i brakujące kawałki. Nie ma ich tu dlatego, że ofiarowałem je z miłości dla wielu osób a niesie to ryzyko bo często się zdarza, że sami ofiarowujemy uczucie dla innych , ale oni nie dają nam nic w zamian.Stąd te blizny bo choć dałem im cześć swojego serca, oni nie dali mi nic. Jeśli natomiast spojrzysz uważnie dostrzeżesz, że wiele kawałków do mojego serca niezupełnie pasuje. Są to kawałki serca innych, które oni mi ofiarowali i które znalazły stałe miejsce w moim sercu. Dlatego moje serce jest piękniejsze od twojego. Natomiast te bruzdy, które widzisz zrobili ludzie nieczuli, ludzie, którzy mnie zranili.Wtedy młodzieniec spojrzał na starca, zrozumiał i zapłakał. Potem wziął kawałek swojego przepięknego serca i ofiarował go starcowi, a starzec zrobił to samo.Padli sobie w ramiona i rozpłakali się po czym odeszli razem w wielkiej przyjaźni. Młodzieniec włożył część serca starca do swojego serca w miejsce brakującego kawałka który dał starcowi. Ten nowy kawałek pasował tam, choć nie idealnie, co zmąciło doskonałą harmonię serca młodzieńca.Nigdy jednak wcześniej serce młodzieńca nie było tak piękne jak w tym momencie i młodzieniec dopiero teraz to zrozumiał."
Wypił kawałek złotej cieczy, spoglądając na fioletowy wystrój pomieszczenia. Migające światła sygnalizowały mu to, iż nie powinien tutaj teraz być. Jakby ostrzegały przed następstwami zdarzeń. Czego Anthony pragnął? Rozkoszy, chwili uniesień, uczucia być kochanym? Sam do cholery tego nie wiedział. Zagubił się w swoim życiu jak w labiryncie, pozbawionym zbawiennej nici Ariadny. Nękały go mroczne sny przedstawiające ruiny swojego rodzinnego domu. Śmiech Snow'na, który pozbawił życia jego najbliższych. Stalowe spojrzenie Coin, które spoglądało na niego. Czuł na swoich plecach oddech wroga, którego próbował zgubić. Niemądrze!
- Chwili relaksu, może upojenia alkoholowego - nie był pewny czy na taką odpowiedź oczekiwała Seya. Dowódca nie należy do szybko zakochujących się osób, bądź specjalnie czułych. Nie da się ukryć, iż w jego sercu wciąż była ta jedyna - zmarła żona Sophie. Uśmiechnął się, delikatnie ukazując swoje nienaturalne białe zęby. Wymagania kapitolińskiej armii - reprezentacja w dużym stopniu jest ważna, ale czy aż w takimi? Jego dłoń delikatnie spłynęła na jej cudownie gładką rączkę :
- nie wiem czy to ma sens... - spojrzał w jej oczy, oczekując na rychłą reakcję.
Powrót do góry Go down
the civilian
Seya Crane
Seya Crane
https://panem.forumpl.net/t465-seya-crane#1644
https://panem.forumpl.net/t470-i-m-not-a-paper-crane#1678
https://panem.forumpl.net/t1319-seya-crane#15502
https://panem.forumpl.net/t898-saved-crane#7891
https://panem.forumpl.net/t875-seya#7394
Wiek : 33
Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Sty 25, 2014 12:47 pm

|To miłe w końcu mieć wenę. Szkoda, że tak późno.

Zawieszeni w czasie i przestrzeni, na swój sposób monotematyczni. Plącząc się pośród słów, gestów i odczuć. Przedziwna łamigłówka, której nie da się ułożyć. Części po prostu nie pasują, wszystko cicho zgrzyta gdy mimo to próbujemy złączyć ją w piękną całość.
Gdybym miała w głowie trzecioosobowego narratora to już dawno byłby zwolniony. Układanie tych myśli w spójną całość to nie praca na pół etatu. Trzeba się odrobinę poświęcić, rozeznać w sytuacji. Jak to jednak robić, gdy wypada nam czekać? Być... wybijanym z rytmu (jestem prawie pewna, że była taka kreskówka, gdzie król był wybijany z rytmu... ale mogę się mylić, nigdy nie oglądałam zbyt wielu bajek)? Oczywiście żadna z tych myśli nie jest w mojej głowie świadoma. Nie wiem o ich istnieniu. To ciemna strona mocy, która czai się za rogiem i pali elektronicznego papierosa. Obserwuje, patrzy, czasem się śmieje. Ma chrapliwy, straszny śmiech. Nigdy nie wiadomo co ją ucieszy... Skoro jednak nie wiem o jej istnieniu to jakże mogę się jej bać? Nie można odczuwać racjonalnego strachu przed zjawiskiem, które podług wszelkich praw logiki nie istnieje. Nie można nawet odczuwać strachu przed czymś co nie tylko nie powinno istnieć, ale też nikt nie wie, że zapewne jednak to właśnie robi. Egzystuje po cichu w naszych głowach i szepcze nam do uszu straszne słowa. Zrzucamy to na karb przepracowania, stresu, intensywnego życia. A co jeśli czai się za tym coś więcej? A co jeśli właśnie powinniśmy się bać? Jeśli jest to jedyna prawdziwa emocja, jaką możemy odczuwać odnośnie tego zjawiska, w które nie wierzymy?
Nie wolno lekceważyć narratora.

Lekko tylko skinęłam głową. Taka odpowiedź była dobra jak każda inna. Czy liczyłam na zestaw magicznych słów? Nie. Czasem dobrze było wiedzieć co ludzie odpowiedzą, a innym razem być zaskakiwanym z każdym słowem. Właśnie to drugie zjawisko sprawia, że te istoty się nie nudzą. A może zwyczajnie nudzą się wolniej.
Może się to zdawać abstrakcyjne, ale właśnie ten współczynnik nudy pełni dość istotną rolę. Trudno mi otaczać się ludźmi, którzy z nowym dniem nie oferują nic nowego, ciągle są tak samo szarzy i nieokreśleni jak każdego poprzedniego roku. Przestają być ludźmi, zatracają swą światłą stronę. Stają się po prostu masą, którą można formować do dowolnego kształtu, by w swoim czasie wróciła ona do pierwotnego wzoru. Nic nigdy nie jest stałe, ale nic nigdy nie jest również nieprzewidywalne.
- A musi mieć? - zajrzała mu w oczy, może nawet na jej twarzy czaił się gdzie cień uśmiechu. Jeśli tak to tkwił w samych błękitach świateł, w otchłaniach. Dwóch jasnych punktach. Nie był wcale obecny w okolicach ust.
Nie wybiegajmy zbyt daleko do przodu. Nie zastanawiajmy się co czeka na nas za rogiem. Miłość? Nienawiść? To bardzo silne elementy, bardzo rzadkie. Częściej widuje się ślepe przywiązanie, seks za pieniądze, zazdrość. O te też łatwiej, są w końcu tak pospolite. Życie jest grą, rosyjską ruletką. Albo trafisz nożem w stół, albo okryjesz się płaszczem z czerwieni. Ale to ciągle tyko zabawa, rozgrywka. W jej definicji zawierają się silne emocje i swoista namiętność. Jakiego zaś rodzaju? Niewiadoma.
Przestałam się zastanawiać, rozważać. Tak lub nie. Ciekawość, albo strach. Maniery, albo ich brak.
Już od dawna nie mam nic do stracenia.
Powrót do góry Go down
the victim
Tobias Terodi
Tobias Terodi
Wiek : 31 lat
Zawód : Doradca od. Bezpieczeństwa Publicznego
Przy sobie : PRZY SOBIE: broń palna, paczka papierosów, zapalniczka, , W PLECAKU:butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Lut 15, 2014 4:15 pm

Ciągle się uśmiechała, rzucała uroczymi słowami, od których słodkości aż mdliło. Mimo to nie mogłem przestać wykrzywiać twarzy w różnie uroczym grymasie co jej, a także nie miałem serca, aby grzecznie wyprosić ją od swojego stolika. Zresztą jeszcze nie zdążyłem złożyć zamówienia, chwila – czy zdążyłem? W pewnym momencie przestałem chyba skupiać swoją uwagę na tym, co mówi, a spędziłem go na przyglądaniu się migającej w oddali broszce kobiety siedzącej przy stoliku z koleżanką, której twarzy nie mogłem dostrzec, a dziwnego powodu miałem wielką ochotę przekonać się, czy jej nie znam. Teraz zresztą chyba wszystko prócz stojącej przede mną kobiety odstawiającej przedstawienie w postaci swoich codziennych rytuałów wydawało się ciekawe, niezwykle intrygujące, tak? Zmarszczyłem brwi i mimowolnie westchnął odwracając w końcu wzrok od migającego punktu na twarz dziewczyny. Tak, dalej się uśmiechałem, to dobrze.
-Poproszę kawę – uśmiechnąłem się szerzej, jakby ze szczęścia, że widzę tylko jej oddalające się plecy, tę białą znienawidzoną już koszulkę. Ale to chyba nic, za chwilę zapomnę. Dopóki oczywiście nie wróci i nie rozpocznie wypowiedzi pochwalnej mojej kolejnej decyzji, jakby wybór obiady byłby czymś najistotniejszym, jakby była potrzeba, by porządny obywatel musiał słuchać nużącej paplaniny nad wyraz żywej kelnerki. Żywej, nieżywej. Kwestia sporna. I oczywiście przepraszam, źle pomyślałem, chyba nie powinienem. Tak?
Wędrując po twarzach oparłem się ponownie na twardej tapicerce. Każda kolejna przypominała o historiach, których tak skrupulatnie wysłuchuję, o wspomnieniach, które stają się częścią mojej własnej rzeczywistości, choć należą do kogoś innego. O życiach spisywanych w aktach i drobiazgach, kiedy nawet nie mam ochoty o nich słuchać, ale zazwyczaj okazują się niezwykle nieistotnie ważne, że muszę zmarnować na zamieszczenie ich kilku stron. Nie udaję, że jest inaczej i mi się to podoba, nie udaję, że ich upadki i wzloty mnie interesują. Kiedyś potrafiłem to zrozumieć, ale z czasem dochodzę do wniosku, że życia są takie same, każde kolejne, smętne opowieści o narodzinach, dzieciństwach, czasem smutnych, czasem szczęśliwych i bez trosk, o dojrzewaniu – tutaj rzadko którekolwiek się różniło. Istnieją też historie o samodzielnym życiu, choć niektórzy nie dorastają, aby podjąć się tego wyzwania i wkroczyć na tenże etap swej egzystencji. Życie wydaje się wyzwaniem, ale to tylko schemat, który łatwo odwzorować. Oczywiście jeśli zna się jego właściwość i wie, jak przebiega. Tak, chyba w tym tkwi cały problem.
Kolejne westchnienie, kiedy postać w jasnej służbowej koszulce pojawiła się przed nosem, oczywiście milczałem, uśmiechałem się, ale ona za moment zniknęła. Życzyła tylko… smacznego, czy coś.
-Dziękuję – nic szczególnego.
Powrót do góry Go down
the leader
Francesca Valmount
Francesca Valmount
https://panem.forumpl.net/t1771-francesca-valmount#22322
https://panem.forumpl.net/t1774-franka#22332
https://panem.forumpl.net/t1773-francesca-valmount#22330
https://panem.forumpl.net/t1779-f-valmount
https://panem.forumpl.net/t1775-franka#22333
Wiek : 28
Zawód : porucznik (oficer)
Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa
Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Lut 15, 2014 4:44 pm

Kot wkurwiał ją niesamowicie. Z reguły, gdy go kopnęła to spieprzał oknem i wracał późno w nocy, włażąc do łóżka swojej pani i moszcząc się gdzieś w nogach. Lecz dzisiaj wykazywał kompletny brak zainteresowania przygodą i siedział na fotelu, zajmując miejsce. Zeżarł i poszedł spać. Skubaniec nie dość, że był wkurwiający, gdy biegał w te i we wte, to w dodatku chrapał. Chrapiący kot - kto to widział! Ale Debil to potrafił. I doprowadzał Franceskę do szewskiej pasji.
Dlatego porwała płaszcz i trzasnęła drzwiami. Chciała zjeść w spokoju obiad i wypić wino. Wydawałoby się, że żyje jak pani z dobrego domu, jedna z tych na wyższym szczeblu. Ale nie, wino brała z niżej półki, tańsze.
Drzwi poddały się dłoni Strażniczki i otworzyły. Wyprostowane plecy, oczy wbite przed siebie. Proste włosy związane gumką, aby nie przeszkadzały. Mogła iść gdzieś indziej, ale tu miała przecież blisko. Mogła sobie później wziąć drinka, czy... cokolwiek. Zniknąć w paru procentach po zjedzonym steku. Pogapić się w kolorowy napój, wmawiając sobie, że może się dzisiaj uśmiechnie i porozmawia z kimś. Że obrączka skryta na złotym łańcuszku pod ubraniem nie ciąży. Nie wypala skóry na sercu.
Oczy pobiegły po paru osobach w środku lokalu. Podniosła nieznacznie rękę widząc Terodiego. Przywitała się z normalnym sobie chłodem, bez zbędnego entuzjazmu i słów. Przeszła parę stolików dalej, siadając zamiast na miękkiej kanapie to na twardym i przyjemnie chłodnym krześle, znikając za kartą dań, przyniesioną przez jedną z tych wszędobylskich kelnerek.
Powrót do góry Go down
Zachary Bennett
Zachary Bennett
https://panem.forumpl.net/t1680-zachary-bennett#21555
https://panem.forumpl.net/t1691-zachary#21602
https://panem.forumpl.net/t1688-zach-bennett#21598
https://panem.forumpl.net/t1738-zachary#21748
https://panem.forumpl.net/t1689-zach#21599
Wiek : 27
Zawód : właściciel salonu motocyklowego/ mechanik/ twórca bomb

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Lut 15, 2014 5:21 pm

W ogólnodostępnym syfie i całej okazałości dzielnicy rebelianckiej, można było znaleźć miejsca, które niekiedy bywają przystępne i jako-tako akceptowalne. Oczywiście, nie da się wykluczyć tego, że i tutaj czasem występuje brud i ogólna kicha, ale nie wszystkiego da się dopilnować.
Zachariasz może drugi czy też trzeci raz w życiu (albo w tym miesiącu, jak kto woli) był w tymże miejscu, którego autorka nijak może sprecyzować - bar, restauracja? Nie miało to, co prawda, znaczenia. Przede wszystkim dlatego, że jeśli Bennett chciał zimne, porządny alkohol, to takowy dostawał prawie że wszędzie, więc jego gardło pod tym względem było zaspokojone. Ciemna kolorystyka i umeblowanie, niekiedy kontrastujące z zimnym światłem, komponowało się dobrze. Właścicielowi (właścicielce) można było pogratulować gustu i smaku, jeśli chodzi o dekoracje, a raczej utrzymywany minimalizm. Zaduchu też nie było, więc osoby faworyzujące ciemniejsze kąty, zimniejsze pomieszczenia z pewnością mogłyby zaakceptować ten lokal; trupy również się zaliczają, choć za dużo do gadania to by nie mieli.
Bennett wlazł, przeszedł wzdłuż lady barowej, by w końcu przystanąć między dwoma wysokimi krzesłami, czekając na jakiegoś pracownika. Gdy ten się zjawił, to mechanik od razu poprosił o jakiś napój wyskokowy oraz popielniczkę, bo takowej nie zauważył w pobliżu. W oczekiwaniu na zrealizowanie swojego zamówienia, rozejrzał się po lokalu, znużonym wzrokiem przemierzając z jednych twarzy do drugich. Właściwie nie można było powiedzieć, że kogoś z obecnych znał dobrze. Może względnie, raz spotkał albo ze słyszenia, ale tak? Nie było możliwości. Dopiero z chwilowego zamysłu (krążącego wokół Coopera, który w końcu mógłby się odezwać) wyrwał go głos kelnerki, która podała alkohol w mocnej, wysokiej szklance.
Szkoda tylko, że Bennett miewał pecha. Pecha, który w tej chwili, w postaci szklanki, wyślizgnął się z jego dłoni niemalże od razu po przechwyceniu jej. Następstwem złośliwego losu było to, że cała ciecz wylądowała i na blacie, i po części na smukłych nogach kobiety, siedzącej i przeglądającej kartę menu.
Powrót do góry Go down
the leader
Francesca Valmount
Francesca Valmount
https://panem.forumpl.net/t1771-francesca-valmount#22322
https://panem.forumpl.net/t1774-franka#22332
https://panem.forumpl.net/t1773-francesca-valmount#22330
https://panem.forumpl.net/t1779-f-valmount
https://panem.forumpl.net/t1775-franka#22333
Wiek : 28
Zawód : porucznik (oficer)
Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa
Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Lut 15, 2014 5:49 pm

Wieczór miał być spokojny, piękny, światła nie migały zwiastując rychłego zagrożenia, pajęczy zmysł nie zareagował.... wróóóóć! To nie ta bajka. To nie zmienia faktu, że Valmount niczego się nie spodziewała. Chciała zjeść w spokoju swój obiad i się napić. Czy tak dużo chciała od życia? Od tego jednego dnia?
Widocznie za dużo. Odkładała już kartę, chcąc zamówić stek z frytkami, gdy poczuła jak coś chłodnego rozlewa się po jej nogach. Poderwała się z miejsca, tak gwałtownie, że krzesło się zachwiało, lecz nie upadło. Stanęło z powrotem na czterech nogach.
Spojrzała się z wrogością na mężczyznę, któremu szklanka wysmyknęła się z rąk. Strzepnęła kropelki cieczy z rąk. Alkohol?
-Uważaj, koleś.-warknęła i spojrzała się po swoich spodniach. Całe szczęście były czarne, więc na pierwszy rzut oka nie widać plam-Pierdoła.
Powrót do góry Go down
the pariah
Sabriel Terodi
Sabriel Terodi
https://panem.forumpl.net/t1654-sabriel-angelica-terodi#21227
https://panem.forumpl.net/t1664-sabiskowe#21333
https://panem.forumpl.net/t1665-sabriel-terodi#21368
https://panem.forumpl.net/t1733-zawilosc-dziejow
Wiek : 25
Zawód : Lekarz pierwszego kontaktu|Profesjonalny złodziej
Przy sobie : fałszywy dowód tożsamości, stała przepustka do Dzielnicy Rebeliantów

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Lut 15, 2014 5:52 pm

Istniało wiele możliwości na spędzenie wolnego czasu. Wiele scenariuszy na zajęcie sobie życia w sposób jak najmniej produktywny. Jednak, żaden, nie kusił mnie tego dnia. Nic co wiązało się z bezsensownym zaspokajaniem potrzeb rozrywki nie wydawało mi się odpowiednie. A, mimo to, zebrałam się w sobie i ruszyłam do dzielnicy. Działanie to nie miało żadnego konkretnego celu, nie wiązało się z niczym... ważnym, czy też właściwym. Było niemal całkowitą kwintesencją mojego nastroju, którego sama nie umiałam ująć w ramy.
Szłam przed siebie zupełnie niezdecydowana, ważąc w myślach kolejne opcje i możliwości, szukając dla siebie te najwłaściwszej ścieżki na spędzenie reszty dnia. W szpitalu mnie dzisiaj nie potrzebowali, nie szykowało mi się żadne zlecenie, zaś niezapowiedziana wizyta u Barthmolewa, nie poparta żadnym logicznym usprawiedliwieniem, była rozwiązaniem jak najbardziej niedopuszczalnym. Po raz pierwszy więc, od wielu miesięcy, zdałam sobie sprawę, iż zupełnie nie wiem co ze sobą zrobić.
I może właśnie dlatego postanowiłam odwiedzić jakiś lokal. Fałszywe dokumenty wystawione na Angelicę Sparrow, karta kredytowa z dostępem do mocno zasilonego konta, to wszystko umożliwiło mi zakosztowanie kolejnej dawki luksusu, którego tak mocno odmawiałam sobie żyjąc w KOLCu.
To pewnie powinno być czymś dziwnym, fakt, iż, tak naprawdę, nie czułam potrzeby wyrwania się z Kwartału, iż życie tam nie wydawało mi się straszna perspektywą. W końcu, jednak, nie mogłam gwarantować sobie lepszej przykrywki. Żyć tam, w cieniu, nie wybijając się ponad nikogo, pracując jako lekarz, młody, niedoświadczony. Nie wychylałam się, dzięki czemu przebywając tutaj, w dzielnicy, mogłam pozostać mało rozpoznawalna. Dzięki czemu mogłam tu pracować, nie obawiając się szybkiego zdemaskowania.
W Escape Venue nie byłam od dawna. Chociażby dlatego, iż miejsce, dość mocno, przymuszało do pewnego kontaktu z ludźmi. Większego, niźli zazwyczaj bym sobie życzyła. Jednak dzisiaj panował tu względny spokój, niemal od razu dostrzegłam miejsca, które nie będą mnie przymuszały do zbytniej bliskości z obcymi. Odwiesiłam więc kurtkę u wejścia, uśmiechnęłam się zalotnie do kelnera i skierowałam w stronę jednego z takich miejsc. Dopóki nie dostrzegłam w pobliżu znajomej mi już twarzy. Wtedy to moje plany zupełnie się zmieniły, na twarzy zatańczył pewny siebie uśmiech, a oczy rozbłysły mi rozbawieniem, na wspomnienie ostatniego (a zarazem pierwszego) spotkania z tym mężczyzną.
Miałam wrażenie, iż zostawiło ono niedosyt. U obydwu stron.
- Witam - przywitałam się cicho, gdy już znalazłam się obok niego i przysiadłam bez pytania. - Nie spodziewałam się tutaj ciebie ujrzeć.
Powrót do góry Go down
Zachary Bennett
Zachary Bennett
https://panem.forumpl.net/t1680-zachary-bennett#21555
https://panem.forumpl.net/t1691-zachary#21602
https://panem.forumpl.net/t1688-zach-bennett#21598
https://panem.forumpl.net/t1738-zachary#21748
https://panem.forumpl.net/t1689-zach#21599
Wiek : 27
Zawód : właściciel salonu motocyklowego/ mechanik/ twórca bomb

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Lut 15, 2014 6:04 pm

Ten to ma niebywałe szczęście napotykać kobiety, których charaktery i odzywki tworzą cudowną gamę. Jak nie jedna sympatyczna, druga bezpośrednia, to trzecia wydająca się groźna, a zarazem za bardzo komiczna, aby była zdolna przestraszyć Bennetta. Mężczyzna przewrócił oczami, odstawił szklaneczkę na ladę, wołając kelnera czy też kelnerkę, ażeby przyniósł jakąś czystą szmatę czy ręcznik (bo przecież w zasobach lokalu to być musiało) i spojrzał na Valmount.
- Ale spokojnie, bez nerwów, jakichkolwiek. - oznajmił z naciskiem na lekko zironizowany ton jego głosu, bo sam nie wiedział jak już powinien reagować na niektóre zachowania płci pięknej. Nuż, może kiedyś trafi się osoba, która znacznie spokojniej będzie do takich sytuacji podchodzić. - Jeszcze siwizna za szybko cię pokryje, a na farby nie chcesz wydawać. - nawet jeśli było to bezsensowne zdanie, to Zachary nie mógł sobie tego odpuścić.
Złapał za materiał, który przyniósł pracownik i podał go kobiecie. Ba, nawet machnął dwukrotnie, cofając po jednym razie rękę. Złośliwy bywał, to oczywiste. Czasem można to było uznać za "szczególny" urok i podejście Bennetta, na którego ustach czaił się lekki uśmieszek, pełen rozbawienia.
- No, może jeszcze ja mam ci wytrzeć te nogi, hm? - uniósł brwi, spoglądając na kobietę. Nie rzuciłby się na te kończyny, nieważne jak zgrabne by one nie były i nie kusiły; jeszcze go nie pojebało.
Powrót do góry Go down
the leader
Francesca Valmount
Francesca Valmount
https://panem.forumpl.net/t1771-francesca-valmount#22322
https://panem.forumpl.net/t1774-franka#22332
https://panem.forumpl.net/t1773-francesca-valmount#22330
https://panem.forumpl.net/t1779-f-valmount
https://panem.forumpl.net/t1775-franka#22333
Wiek : 28
Zawód : porucznik (oficer)
Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa
Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue EmptySob Lut 15, 2014 6:15 pm

Francesca słysząc jego teksty zmrużyła oczy, gryząc się w ostatniej chwili w język. Może jutro Zach mógłby się spodziewać machnięcia ręką, albo nawet przemienienia wszystkiego w żart. Dzisiaj Valmount miała gorszy dzień. Wyciągnęła dłoń, żeby złapać ten ręcznik, ale ktoś tu musiał być złośliwy, więc za pierwszym razem jej palce zacisnęły w powietrzu.
-Dawaj to.-mruknęła, chwytając kawałek szmatki i wyrywając mu z rąk.
Irytował ją jego ton i ten uśmieszek faceta, który uważał, że wszystko mu wolno. Miała ochotę trzepnąć go tą kartą przez łeb. Ale była Strażniczką Pokoju, nie będzie specjalnie wywoływać burdy, skoro powinna je tłumić.
-Po moim trupie..-dodała, zaczynając wycierać sobie uda.
Nie spojrzała już na niego i podeszła do baru, odkładając tam zalaną kartę i ręcznik.
-Whisky.-dobra, nie powiedziała tego-Drink XYZ.-powiedziała za to, wymieniając jakąś dziwną nazwę, któregoś z tych kolorowych drinków z milionem procentów.-I frytki.
Zezłoszczona wróciła na miejsce, chociaż usiadła stolik dalej. Byle jak najdaleeeej... od tego faceta.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Escape Venue Empty
PisanieTemat: Re: Escape Venue   Escape Venue Empty

Powrót do góry Go down
 

Escape Venue

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Escape Venue

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-