|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Kawiarnia 'Alma' Pią Maj 03, 2013 5:15 pm | |
| Niewielka kawiarnia, obsługująca głównie pracowników peronu, maszynistów i nielicznych podróżnych. Serwuje zarówno najlepsze w Kapitolu pączki z lukrem, jak i najgorszą na świecie, lurowatą, smolistą kawę. |
| | |
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Wto Lip 09, 2013 4:11 pm | |
| Życie toczyło się własnym biegiem, a ona żyła po swojemu nie zważając na nic. Wróciła na stację kolejowa, która była jej domem. Poszła do kawiarenki i usiadła przy jednym z wolnych stolików. Nie zamawiała nic. Siedziała tylko i patrzyła kogo tu przygnało i co się dzieje tutaj. Kawiarnia wyglądała naprawdę dobrze o tej porze. Ludzie co chwile wchodzili i wychodzili. Niektórzy coś jedli lub pili inni już wcale nie. Dużo różnych ludzi przewijało się tutaj, a ona lubiła sobie popatrzeć na nich. Jedni odjeżdżali inni przyjeżdżali i tak w kółko. Wszyscy mieli coś ważnego do załatwienia, a jej nie spieszyło się nigdzie zbytnio. Nie miała ku temu żadnych powodów. |
| | | Wiek : 14 lat Zawód : Złodziej, trybut.
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Wto Lip 09, 2013 11:20 pm | |
| //Przed budynkiem
Connor obserwując narastające zamieszanie na placu, zaczyna podejmować dosyć nieudolne próby uspokojenia Ateny, która zdaje się być wyraźnie zdezorientowana i wystraszona po wręcz niewiarygodnych zdarzeniach ostatnich minut. Po chwili jednak porzuca bezcelowe starania mające na celu ukojenie nerwów dziewczynki i dochodzi do wniosku, że to może być jego jedyna szansa na uratowanie życia ich obydwojga. Podczas chwili nieuwagi strażników, zajętych kontrolowaniem wzburzonego tłumu zeskakuje z rydwanu, nalegając by zrobiła to samo. Pewnym gestem chwyta jej dłoń i zaczyna biec, po chwili jednak, gdy czuje że zbyt prędkie tempo musi męczyć dziewczynkę, zarzuca ją sobie na plecy. Rzecz jasna, los nie raczy spojrzeć łaskawszym okiem na dwójkę wystraszonych dzieci, bo nagle droga ucieczki zostaje im odcięta przez jednego ze strażników, którzy najwyraźniej zdążyli zorientować się w mającej miejsce sytuacji. Cholera, to koniec, zachciało Ci się uciekać idioto! - przeklinał w myślach swoją głupotę, jednak jako że postanowił, że prędzej zginie niż się podda, zaczyna szukać wyjścia z patowej sytuacji. Prędko umyka w bok, a zanim strażnikowi udaje się ponownie go dopaść, zostaje odgrodzony przez gęstniejący tłum. - Uff, udało się! - wysapał Henderson, nie przestając biec i wciąż niepewnie oglądając się za siebie ze strachu, że jednak nie udało mu się zgubić strażników. Wszystko wskazywało na to, że zdołali im uciec, mimo to nigdy nigdy nie mogli mieć pewności, czy w okolicach nie kręci się jakiś dodatkowy patrol, mający na celu wytropienie zbiegów. Chłopak odstawia swą małą towarzyszkę na ziemię - teraz dwójka nieco zwalniając tempo przeprawia się przez most na rzece Moon River, po czym mijając kolejne opustoszałe tego wieczora domy dociera wreszcie do celu. Wciąż wystraszeni, jednak teraz nastawieni bardziej optymistycznie do całej sprawy, zjawiają się na stacji kolejowej, a Connor zaczyna nerwowo rozglądać się dookoła w poszukiwaniu pewnej osoby, którą o tej porze spodziewał się móc tu zastać. - Cholera, że też akurat teraz musiała gdzieś wyjść! - przeklina pod nosem tak, aby Atena go nie usłyszała i przez chwilę wpatruje się z zacięciem w ścianę, zastanawiając się, czy dadzą sobie radę bez May. Sama ucieczka nie stanowiłaby żadnego problemu - jedyną rzeczą mogącą nastręczać pewne trudności był ich aktualny strój. Zdecydowanie potrzebowali czegoś na zmianę, w końcu w obecnych czasach ciężko spotkać na ulicy kogoś przyodzianego w puchate skrzydła. Przez chwilę kręci się w kółko po peronie, z wyraźnym zniecierpliwieniem i przestrachem w oczach - przestrachem o to, że strażnicy mogliby teraz złapać ich dwójkę i zrobić krzywdę Atenie, jednak po chwili oddycha z ulgą i zaczyna ciągnąć dziewczynkę w sobie tylko znaną stronę. - May, May! - krzyczy do przebywającej w kawiarni dziewczyny, mimo że dzieli ich szklana szyba i wchodzi do środka, po czym podbiega do niej z dziko błyszczącymi z radości oczyma. - Słuchaj. - mówi przyciszonym głosem, nerwowo oblizując wargi - Potrzebuję Twojej pomocy. Bez zbędnego przeciągania... uciekliśmy z parady trybutów i potrzebujemy ubrań na zmianę. Mogłabyś coś dla nas załatwić? - celowo powstrzymuje się od użycia słowa „ukraść”, by nie gorszyć Ateny. Dziewczyna początkowo spogląda na niego z wyraźnym zdziwieniem, jakby nie dowierzała jego słowom, jednak najwyraźniej przekonują ją ich stroje, bo kiwa głową i wychodzi z kawiarni, zmierzając w stronę centrum, Connor i Atena również opuszczają lokal i ukrywają się za jednym z wielu załomów muru. Przez dłuższą chwilę siedzą w milczeniu, bojąc się nawet głośniej odetchnąć, jak gdyby to miało sprowadzić im na kark całą zgraję strażników. Wreszcie po kilkunastu minutach, gdy May wraca z wypchanym po brzegi plecakiem, odbierają od niej ubrania. - Nie mam pojęcia, jak mogę Ci dziękować. - mówi Connor z wyraźną wdzięcznością, która stanowi dość niespotykany akcent w jego wypowiedziach. - Przysługa za przysługę, kiedyś się odwdzięczysz. Mówiłeś, że uciekliście, tak? W takim razie chyba to nie jest najlepsze miejsce na kryjówkę. Teraz tu pusto, ale od jutra mogą się tu zacząć kręcić tłumy rebeliantów, zwłaszcza po tym cyrku, który dzisiaj odstawiliście. Nadal wydaje mi się nieprawdopodobne, że udało Ci się uciec, ale za dobrze Cię znam żeby uznać to za niemożliwe. - stwierdza dziewczyna z czymś w rodzaju podziwu w głosie - Chodźcie ze mną. Tylko pamiętajcie, musicie zachowywać się naturalnie. Przez chwilę Connor i Atena poglądają po sobie, jednak ostatecznie dochodzą do wniosku, że dziewczyna, bądź co bądź najstarsza z ich grona ma słuszność i zaczynają grzecznie za nią dreptać. Cała trójka wchodzi do kawiarni, jakby na ironię nazwanej na cześć obecnej pani prezydent, po czym May prowadzi ich do toalet, gdzie sprawnie podnosi właz zabezpieczający wejście do kanałów. Wizja podróżowania po dawnej kanalizacji nie wydaje się zbytnio zachęcająca, jednak i tak jest o wiele lepsza niż perspektywa zbliżającej się śmierci na arenie. Connor z wdzięcznością ściska May i wchodzi jako pierwszy, a następnie łapie dołączającą do niego Atenę i odstawia ją na zadziwiająco suchą podłogę. Po chwili jednak przypomina sobie o jednym szczególe, o którym chyba nawet Atena przez ogólnie panujące zdenerwowanie nie zdążyła pomyśleć - w miarę możliwości trzeba było podjąć próbę wydostania ojca dziewczynki z Kwartału. - May, mam jeszcze jedną prośbę, naprawdę ogromną. Jeśli uda mi się przetrwać w kanałach, obiecuję że oddam Ci pięć przysług pod rząd. Pójdź do KOLC-a i zapytaj o pana Sky, ojca Ateny. Kiedy już go znajdziesz, powiedz żeby dołączył do nas... gdzieś gdziekolwiek trafimy, wskażesz mu drogę. Na te słowa trybutka (chociaż przy odrobinie optymizmu lepsze byłoby w tym miejscu stwierdzenie: była trybutka) wyraźnie uszczęśliwiona rzuca mu się na szyję. Henderson odwzajemnia uścisk z radosnym uśmiechem, jednak po chwili daje dziewczynce do zrozumienia, że zapewne są ścigani i teraz nie mogą marnować czasu na takie rzeczy. - Jasne, zrobię co mogę. A Wy idźcie w prawo i potem cały czas prosto, dostaniecie się na obrzeża. Uwaga, może być niebezpiecznie, więc życzę powodzenia. - życzy na odchodnym dziewczyna, po czym opuszcza klapę. Na szczęście jednak wraz z tą czynnością nie zostają pogrążeni w egipskich ciemnościach - z oddali dochodzi wątłe światło, sugerujące że przynajmniej część korytarza jest oświetlona. Dopóki jednak błądzą w przynajmniej częściowym mroku, Connor chwyta dziewczynkę za rękę, uważnie pilnując by nie rozdzielili się w tym ciężkim do uznania za bezpieczne miejscu.
//Odcinek A1 |
| | | Wiek : 37 lat Zawód : prowadzę gospodarkę Panem
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Czw Sie 29, 2013 1:51 pm | |
| mieszkanie, praca, praca, praca, praca Joseph Salinger nie był w szczytowej formie. Ba, do jakiegokolwiek rodzaju formy było mu niezwykle daleko, bardziej czuł się w klimatach rozmytych kolorów i nieuporządkowanych kształtów niż czegokolwiek konkretnego. Wszystko przez pracę; ostatnie trzy dni spędził w swoim biurze w siedzibie rządu, zza biurka ruszając się niezwykle rzadko. Zima kwitła (cóż za oksymoron) kolejnymi przerwami w dostawach żywności do Kapitolu, rosły braki w magazynach a przerwana linia kolejowa w rejonie zbombardowanych Dystryktów nie polepszała sytuacji. Oczywiście nie powinien narzekać, siedział sobie przecież w ogrzewanym gabinecie przed drogim biurkiem, z nowoczesnym sprzętem komputerowym przed sobą i ulubionymi papierosami w kieszeni koszuli, zerkając jednym okiem na Igrzyska. Nie musiał niczego fizycznie naprawiać, zbierać, magazynować ani tym bardziej poganiać kogokolwiek do pracy w bardzo menedżerski sposób. Na przykład motywującym strzałem w kolano. Sielanka, można by rzec. Przez pierwszy dzień ślęczenia nad słupkami cyfr i dostaw nawet nie czuł zmęczenia, odczytując tylko smsa od Catrice i spożywając jakiś energetyczny sok (zawsze ufał chemicznej żywności; uważał ją za cud techniki i mało przejmował się ewentualnymi zepsutymi funkcjami organizmu), pozwalający mu przetrwać kolejne godziny pracy. Jednak po trzeciej dobie zaczynało opanowywać go znużenie, współpracowniczka rozkojarzała i ze stanu spokojnego pracoholizmu wskoczył na poziom wielkiego rozdrażnienia. Którego nigdy nie okazywał; przecież był najmilszym pracownikiem Almy Coin, osobą do rany przyłóż, sympatyczną, wzbudzającą pozytywne odczucia, przyjazną dla wszystkich. Taką prowadził politykę i dzięki takim zachowaniom zyskiwał naprawdę wiele. Złośliwość i nieprzyjemna powierzchowność, tak modne ostatnimi czasy, nie procentowały dobrze na przyszłość. Może i cele krótkotrwałe łatwiej było osiągnąć jakiemuś złowrogiemu badassowi, ale każdy tyran w końcu zostawał zdekapitowany przez jakiegoś smutnego podwładnego. Inaczej miała się sprawa z miłym Salingerem, oazą spokoju i sympatii. Był pewien, że nikt nie wbije mu noża w plecy; ludzie za bardzo przywiązywali się do swoich ocen i opinii; nie byliby w stanie przyznać się do błędu i nie strzeliliby mu w głowę, gdyby dowiedzieli się, jak cholernie interesownym i podłym był stworzeniem. Bywa. Nie ryzykował więc awantury w gabinecie; kiedy już stracił cierpliwość do raportów i wysłał ostatnie poprawki do Coin wyszedł z biura, opatulając się ciepłą kurtką, z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Był wieczór, po burzy śnieżnej nie było śladu; mógł dokładnie zauważyć gwiazdy, ba, nawet do nich wzdychać i pisać o nich poematy, ale daleko mu było do ckliwego romantyzmu. Postępował metodycznie, rzadko kiedy zdając się na intuicję. Która jednak zadziałała, w tym konkretnym przypadku. Nie planował przecież odwiedzenia dworca kolejowego; po prostu nogi poniosły go w tym kierunku. Myślał tylko o kolejnych raportach, o dość żałosnej śmierci tego dzieciaka z autyzmem, o mało interesujących zgonach (do tej pory) w czasie Igrzysk i o swojej nowej, słodkiej współlokatorce. Powinien wrócić do mieszkania, ale wolał na razie odetchnąć świeżym, zimnym powietrzem, może napić się gorącej czekolady z orzechami (uwielbiał!) i zaciągnąć się papierosem. Chwila przyjemności dla siebie. Pchnął drzwi kawiarni i ruszył do stolika, najbardziej oddalonego od baru, zamawiając w przelocie swój ulubiony napój i zdejmując z szyi barwiony szalik, który zarzucił na oparcie drewnianego krzesła. Chwila wyciszenia po pracy bardzo mu się przydała...by. Bo w chwili, w której rozsiadł się wygodnie, już z wysoką filiżanką parującej czekolady przed sobą, przypomniał sobie o tajemniczej karteczce na bankiecie, tajemniczym telefonie i tajemniczej osobie, która głosiła tajemnicze prawidła. Wspominając o tym miejscu. Zawahał się tylko na chwilę, nieco uważniej przyglądając się przesiadującym w kawiarni osobom, ale nie wykazał się żadnym zdrętwieniem czy szokiem. Był racjonalny, nie wierzył w cuda (zwłaszcza w tym mieście) i możliwość spotkania tutaj, przypadkowo, tajemniczej Keiry wydawała mu się procentowo nikła. Tak, jak poprawa sytuacji gospodarczej Panem jeszcze przed końcem zimy. Skupił się więc raczej na smakowaniu gorącej czekolady i obserwowaniu nielicznych podróżnych za wielkim oknem. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Czw Wrz 05, 2013 7:26 pm | |
| To był wyjątkowo nudny dzień; powietrze w kawiarni jak zwykle zdawało się dusić, klienci leniwie sunęli się na linii wejście-stolik-toaleta-wyjście, a wyraz twarzy żadnego z nich nie wydawał się na tyle interesujący, by przykuć uwagę młodej kelnerki, która opierała się łokciami o blat baru tak, aby jak najlepiej eksponować swoje dźwięki. Jej drutowate, naturalne włosy w myszowatym, wypłowiałym kolorze opadały beztrosko na ramiona, znajdując się w stanie połowicznego nieładu. Westchnęła głęboko, bawiąc się zabłąkanym kosmykiem i ogarniając wzrokiem kawiarnię. Rozniosła sennie kilka drinków i szarlotek, starając się nie zapomnieć o niezbędnym w jej pracy uśmiechu, którego z każdym dniem nienawidziła coraz bardziej. Zupełnie jak klientów, zarówno tych próbujących udowodnić, że kawiarnia nadawała się tylko do zamknięcia, jak i tych, którzy z głupkowatym grymasem wpatrywali jej się bezceremonialnie w dekolt, udając, że próbują wczytać się w plakietkę z napisem "mów mi: Keira", przypiętą do bluzki. Wymijała stoliki, jakby pogrążona w mistycznym tańcu, z godnym mimowolnego transu zapałem stawiając szklanki i talerzyki na odpowiednich stołach. W końcu podeszła także do Josepha, obdarzając go obowiązkowym uśmiechem. - Czeka pan na kogoś? - zapytała beztrosko jej jak zwykle zachrypniętym i specyficznym, dość niskim głosem, podążając za wzrokiem mężczyzny. - Może na czas oczekiwania dobrze byłoby zamówić jeszcze coś dobrego? Dzisiaj mamy dzień ciast, piekliśmy je z przepisów starszych od Mrocznych Dni. Keira ponownie westchnęła, jednak tym razem wyłącznie w duchu. Przywykła do mówienia 'starszych od prezydenta Snowa', choć gdy po rebelii bez zastanowienia rzuciła tym tekstem, kiedyś bawiącym klientów i wywołującym uśmiechy na ich twarzach, prawie straciła pracę. Trzeba było stać się ostrożnym - aż do przesady. |
| | | Wiek : 37 lat Zawód : prowadzę gospodarkę Panem
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Czw Wrz 05, 2013 8:22 pm | |
| Przebywanie w samotności (nawet w kawiarniach!) nigdy Josepha nie przerażało, nigdy też nie uciekał od skupisk ludzi w swoje introwertyczne zaułki. Był idealnie zbilansowany, wyśrodkowany i wyważony, genialny wytwór spokojnych, matematycznych obliczeń, dzięki którym był stawiany za wzór: zarówno w pracy jak i w towarzystwie. Ot, pan perfekcyjnie nijaki, wciśnięty w dopasowaną marynarkę, z idealnie przystrzyżoną brodą i w wzbudzających empatię (sympatię?) okularach przeciwsłonecznych. Produkt idealny; czasem (nieco narcystycznie, musiał przyznać) wpadał w lekki samozachwyt nad genialnym zaprogramowaniem siebie na przeżycie w dzikich czasach. Pilnował się nawet w kawiarni, w miejscu teoretycznie neutralnym. Nie było tu nawet telewizora, nad czym zaczynał ubolewać, bo od kilku dni dni śledził Igrzyska dość pobieżnie, nie wyglądając nawet zza stosu raportów i dokumentów. Był ciekaw, jak radzi sobie Florian i w jak widowiskowy sposób zginęła/zginie panienka Snow - niestety wróżył jej krótką przyszłość na arenie, pewien, że Coin ma dla niej specjalny plan widowiskowej śmierci, najlepiej w kawałkach, najlepiej boleśnie, najlepiej dość brutalnie. Nie chciał tego przegapić, nawet nie dlatego, że był jakimś ukrytym dziwacznym sadystą, ale po prostu musiał poobserwować jak giną wrogowie Almy. Przygotowanie psychiczne przed ewentualną swoją egzekucją. Dość niewesołe myśli nawiedzały go w tej dworcowej kawiarni, ale składał to na karb smętnej pogody, niskiego ciśnienia (że też medycyna nie ruszyła się ani krok ku pomocy meteopatom, hańba), niewyspania i czekolady, która poparzyła mu język. Właśnie zastanawiał się, czy nie powinien może wszcząć małej awanturki (zamach na życie osoby z rządu, śmiertelne poparzenie narządów wewnętrznych, trucizna, z pewnością!), sprawdzając przy tym swoje zdolności manipulacyjne i szacunek dla współpracowników Coin, gdy pojawiła się przy nim kelnerka. Nie zauważył jej wcześniej, wpatrzony w szarówkę za oknem; nie ona także przyjmowała jego zamówienie, był tego pewien, bo wtedy od razu zauważyłby jej pokaźny dekolt i idiotyczną plakietkę z imieniem. Na które zapatrzył się odrobinę za długo, próbując połączyć jej tembr głosu z wizerunkiem długonogiej piękności, jaka pojawiła się w jego wyobraźni podczas niedawnej rozmowy telefonicznej. Podniósł w końcu wzrok trochę wyżej (po raz setny: dzięki ci, stwórco ciemnych szkieł), posyłając kobiecie lekki uśmiech. - Nie, nie czekam. Samotny wieczór przy gorącej czekoladzie jest idealnym odpoczynkiem po pracy - odparł powoli, spokojnie, poprawiając odruchowo muszkę pod brodą. Był nieco zdezorientowany, co dość łatwo ukrywał. - Ciasta? Które może pani mi polecić? - zacytował niemalże fragment jakichś językowych rozmówek (kiedyś były potrzebne) kelner-klient z jakiejś starej książki, którą kiedyś znalazł na targu staroci. - I co jest lepszego w przepisach sprzed Mrocznych Dni od przepisów z obecnych czasów? - dopytał już swobodniej, z umiarkowanym zaciekawieniem. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Czw Wrz 05, 2013 8:48 pm | |
| - Rooozumiem - rzuciła, uśmiechając się nieco naturalniej, co sprawiało, że z twarzy wyglądała, jakby była jeszcze młodsza: na długo przed osiągnięciem pełnoletności. Brakowało jej rozmów z ludźmi; najczęściej klienci zbywali ją krótkim zamówieniem, ewentualnie pstrykali na nią tylko palcami, co doprowadzało Keirę do szału. Dziewczyna podała Josephowi coś na kształt menu, w którym można było znaleźć wyłącznie ciasta. - Co do zamówienia... na co dzień można znaleźć tu sławną wśród ciastowych koneserów szarlotkę, jak widać, kupuje ją wiele osób, ale w ten dzień dodajemy do niej specjalne, tajemnicze składniki. Tak samo jak do klasycznych serników, pierników z czekoladą, biszkoptów z kremem czy kokosowych, orzechowych, kawowych ciast. Wygładziła swoją białą bluzkę, próbując przypomnieć sobie listę, którą szef wręczył jej ze słowami "te rzeczy masz polecać klientom!". - W starych ciastach najlepsze jest to, że normalnie nie sposób ich zdobyć. To jak jeden z niewielu odnośników do tego, co było kiedyś. Nie wiem, czy żyło się wtedy gorzej, czy lepiej. Mówią, że to były gorzkie i barbarzyńskie czasy, te trzy wieki temu, ale ja sądzę, że przede wszystkim żyło się wtedy prościej. Rozwinięta technologia zabija w ludziach ich człowieczeństwo. - Jej uśmiech stał się nagle smutniejszy, ale po chwili opamiętała się i klasnęła w dłonie, znów się rozpromieniając. - No ale co ja będę smęcić! Co do ciast, polecam łabędzi puch, może tartę z budyniem i malinami, jagodowe ciasto, wiśniowy sernik na zimno, może bułeczki drożdżowe z jabłkiem albo miodownika z orzechami. To najczęściej zamawiają klienci i nigdy tego nie żałują. Druga kelnerka, która... hm, powinna wreszcie tu przyjść i mnie wkrótce zmienić, zawsze mówi, że najlepiej sprzedają się ciasta z truskawkami. Po wszystkim skarciła się w myśli. Och, ile by dała, żeby umieć powstrzymać się od mówienia jak przekupka na targu! |
| | | Wiek : 37 lat Zawód : prowadzę gospodarkę Panem
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Czw Wrz 05, 2013 10:14 pm | |
| Po reakcji dziewczyny miał wrażenie, że rzadko spotyka tu klientów sympatycznych, częściej musząc użerać się z jakimiś gburami, śpieszącymi się na pociąg donikąd lub utyskujących na jakość podawanych specjałów. Których liczba przytłoczyła nieco Josepha, tak samo jak paplanina dziewczęcia, dość szybka, z której wyłapywał tylko niektóre słowa, próbując ułożyć sobie w głowie jakiś logiczny plan jej wypowiedzi. Bezskutecznie. Wpatrywał się więc raczej w szaroburą Keirę, nie w kartę, mało skupiając się na nadzieniach naleśników i tajemniczych składnikach jakiegoś ciasta (i tak podejrzewał, że są odmrażane w nowoczesnych piekarnikach i pewnie pompowane chemią; ciężko było w Kapitolu o świeże owoce, zwłaszcza w czasie trwania zimy, przy przerwach w dostawach), bardziej starając się rozpoznać w niej swoją rozmówczynię. Albo chociaż się ogarnąć: chyba zaczynał być przeczulony i wszędzie widzieć jakieś spiski, podstępy i dziwne akcje, firmowane znakiem szpiegów z krainy d(r)eszczowców. To mogło popsuć humor, i tak nadwyrężony złym samopoczuciem. Upił łyk gorącej czekolady, i tak nie czując jej smaku (język dalej bolał, aż dziw, że nie seplenił, już zupełnie wzbudzając do siebie litość; biedny, prawie ślepy człowiek i do tego niemowa), postanawiając uspokoić wewnętrznego detektywa, pragnącego wszędzie widzieć zrządzenia Losu, podsyłającego mu karteczki z numerami telefonów kawiarnianych dziewczynek. Odłożył kartę, nawet nie spojrzawszy na małe rysunki polecanych przez kelnerką dań, i objął dłońmi szklankę z napojem. - Zachwyciłaś mnie asortymentem kawiarni.... Keiro, tak? - zaczął, wskazując w końcu podbródkiem na plakietkę na jej piersi. - Powinienem przychodzić tu codziennie, żeby spróbować wszystkiego, ale na razie...poproszę ciasto jagodowe. - zdecydował w końcu, decydując, że to po prostu jakaś pomyłka, zwykła zbieżność imion z miejscem przypadkowego spotkania. Nie przyszedł tu przecież specjalnie, nie dzwonił ponownie na ten numer i może powinien przestać ekscytować się szalonymi zagadkami Kapitolu, zsyłanymi na niego przez nieznanego żartownisia. Posłał Keirze tylko lekki uśmiech, kończący zamówienie. Rozbolała go chyba głowa od natłoku słów i smętnych wspomnień o technologii. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Czw Wrz 05, 2013 10:36 pm | |
| - Owszem, Keira! Za często ludzie na plakietki nie patrzą, więc mi miło - powiedziała radośnie i zaśmiała się z chrypką, uroczą, ale z pewnością różną od głosu, który wcześniej brzmiał w słuchawce Josepha. - Ciasta to nasza specjalność, kapitanie! Zapisała zamówienie w swoim notesie i odeszła w stronę kuchni. Tymczasem przez parę długich minut drzwi kawiarni otwierały się i zamykały, przepuszczając wielu gości, którzy skosztowali już lub dopiero mieli skosztować specjałów 'Almy'. Pewnym urozmaiceniem była ładna, jasnowłosa kobieta, która wpadła nagle na salę, przeklinając pod nosem. Biegnąc krzywo na szpilkach w stronę kuchni, splatała włosy w koka, nie szczędząc sobie bluzgów ułożonych jak w jakiejś wyliczance. - Susannah, sieroto! - przywitał ją krzyk, na dźwięk którego przewróciła oczami i jeszcze przed zniknięciem za drzwiami do personelu, zaczęła ściągać płaszcz. Przez przypadek dostrzegła wśród gości Josepha i puściła mu oczko, zapewne zauważając fakt, że był on... no, niczego sobie. - Idę! - odpowiedziała, odwrzaskując w przestrzeń, wysłała Josephowi ostatni, delikatny uśmiech i zniknęła w otchłaniach kuchni. Paręnaście sekund później Keira znowu się pojawiła wśród stolików, niosąc Josephowi zamówione przez niego ciasto. - Smacznego - rzuciła. - O, i proszę uważać na tę kobietę, która tu właśnie przyszła. Druga kelnerka, bo ja... ja już kończę pracę. To typ podrywaczki, a widzę, że wpadł jej pan w oko, więc pewnie tu podejdzie. To taka porada z dobrego serca dla potencjalnego klienta! - skończyła, rozpromieniona, po czym znowu odeszła. |
| | | Wiek : 37 lat Zawód : prowadzę gospodarkę Panem
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Czw Wrz 05, 2013 10:57 pm | |
| Entuzjazm Keiry go porażał, prawie dosłownie. Mógł uczyć się od takich osób radości życia i nawiązywania znajomości, chociaż może nie było z nim aż tak źle, skoro zwrócił uwagę na jej imię i przynajmniej polepszył jej nastrój na dzisiejszy wieczór, nie urządzając jednak żadnej podniecającej awanturki. Powinien dostawać dodatkowe pieniądze (nie, żeby narzekał na pensję u cioci Coin) za poprawianie wizerunku rządu w oczach prostego ludu, sprzedającego szarlotki. Podobnie i sama Keira, kto wie, może przy wyjściu podszepnie jej szefowi o jakiejś premii dla tej myszowatej dziewoi. Igrzyska widocznie pobudzały w nim chęć czynienia dobra, jakby dla wyrównania bilansu zła i dobra w tym dychotomicznym światku, chociaż bliższą prawdy motywacją była po prostu kolejna znajomość. Kto wie, kiedy będzie musiał głodować i akurat ta kobietka rzuci mu resztki ciasta jagodowego. Oczywiście nie planował skończenia w rynsztoku, wręcz przeciwnie, czuł się ostatnio bezpieczniej, ale...wolał być przezorny, nawet aż za bardzo. Postanowił więc nie komentować nieco brudnej szklanki po czekoladzie, którą skończył pić, zauważając dopiero po chwili blondynkę, wpadającą energicznie do kawiarni. Coś kliknęło w josephowym wyobrażeniach, szósty zmysł, który wyjątkowo zlekceważył, hamując już swoje chłopięce zainteresowanie zagadkami. Chciał zjeść ciasto, owinąć się ponownie szalikiem i wrócić w końcu do swojego łóżka, mając cichą nadzieję, że może Catrice czeka na niego w kuchni z czymś pożywniejszym niż słodkości z dworcowej kawiarni. Podziękował więc Keirze za obsługę skinieniem głowy, nie wdając się już w żadne komentarze na temat niebezpiecznych podrywaczek (czy on wyglądał na niewinnego dwulatka, przerażonego kontaktami z płcią piękną?), znów w zadumie oddając się kontemplacji ciasta, coraz ciemniejszego obrazu za szybą i coraz silniejszego bólu głowy. Wyciągnął z kieszeni kurtki fiolkę z tabletkami i połknął dwie, mając nadzieję, że żelazna obręcz wokół skroni niedługo zniknie i pozwoli mu uniknąć migreny, cudownego ukoronowania czterech dób pracy ku chwale Coin. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Pią Wrz 06, 2013 5:20 pm | |
| Kiedy Joseph delektował się ciastem, nie przeszkadzał mu nikt oprócz starszej pary siedzącej w odległości paru metrów, która podniesionymi głosami wykłócała się na temat złego odcienia obrusa i wina, które jest ciemniejsze niż zwykle. Po dłuższym czasie na horyzoncie pojawiła się wreszcie druga kelnerka, chodząc od gościa do gościa i podając mu zamówione jadło czy trunek. Wreszcie dopadła też Josepha, sprawdzając coś w notesie. - Życzysz sobie jeszcze czegoś? - rzuciła, nie unosząc wzroku. - Josie? |
| | | Wiek : 37 lat Zawód : prowadzę gospodarkę Panem
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Pią Wrz 06, 2013 6:57 pm | |
| Miał złudne wrażenie, że stalowe obręcze wokół głowy się poluźniły od razu po przełknięciu tabletki, ale pewnie zadziałał efekt placebo; niemożliwe, żeby w tak ekspresowym tempie zadziałała jakakolwiek substancja, a nie podejrzewał kapitolińskich medyków o nowe eksperymenty na środkach uśmierzających ból. Woleli raczej koncentrować się na jego zadawaniu... albo pomyliły już mu się epoki i sylwetki rządzących. Cieszył się, że przeżył tylko jeden przewrót na szczycie władzy, chociaż martwił się, że kiedyś straci rachubę (razem z czujnością) i jako styrany staruszek na wysokim stanowisku po prostu powie do kolejnego tyrana Almo. Dość smutna perspektywa; tylko tego brakowało, żeby siwowłosa Coin została w jego życiu aż do końca świata. Cóż, przynajmniej nie pojawiała się w jego snach ani w tej kawiarni, wisząc nad nim (dosłownie) tylko w postaci szyldu nad wejściem. Znak? Nie wierzył w zbiegi okoliczności, nie wierzył już w długonogie blondynki a zwłaszcza w jeden egzemplarz takowej kobiety, zjawiający się przy jego stoliku bez podnoszenia wzroku, z uroczym zdrobnieniem na końcu języka. - Macie tutaj niesamowicie troskliwą obsługę - zauważył lekko znudzonym tonem, wewnętrznie zirytowany swoim ponownym zaciekawieniem. Cierpiał na gorsze zmiany nastrojów niż kobieta w czasie menopauzy (znów powracał myślami do Coin?), wszystko przez ten bezpośredni zwrot do adresata, do niego. - Nie, dziękuję, sądzę, że wszystkie moje życzenia zostały dzisiaj spełnione, chyba że masz mi do zaproponowania coś specjalnego...Keiro? Susan? - nie zerknął nawet na jej plakietkę, skupiając się na odkrawaniu idealnie trójkątnego kawałka ciasta i nieobsypaniu się przy tym okruszkami. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Pią Wrz 06, 2013 7:50 pm | |
| Kobieta zaśmiała się tylko, wreszcie spoglądając na mężczyznę. - Zgaduj dalej - powiedziała beztrosko jak gdyby nigdy nic, chociaż w jakiejś tajemniczej nucie w jej głosie można było dostrzec groźbę. - Przykro mi, ale nie zaoferuję ci więcej, niż menu. Ale... po cieście może dobrze byłoby wypić coś zimnego, nie sądzisz? - dokończyła tylko z tym dziwnym uśmiechem, po czym - nie czekając na odpowiedź - odeszła do stolika, przy którym kłócili się staruszkowie, a potem zniknęła z pola widzenia. Jak łatwo się domyślić, wcześniej zostawiła koło Salingera kartę menu. |
| | | Wiek : 37 lat Zawód : prowadzę gospodarkę Panem
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Pon Wrz 09, 2013 2:39 pm | |
| Przez chwilę Salinger miał wrażenie, że gra w jakiejś przedpotopowej komedii omyłek, oczywiście główną rolę zdezorientowanego człowieka, który nie ma o niczym pojęcia, ślizga się na skórce od banana i co chwila popełnia gafy, kwitowane sztucznym śmiechem publiczności. Uwielbiał stare filmy, które wykradał czasem z rządowego archiwum, urządzając sobie potem cudowną ucztę staroci, w swoim małym mieszkaniu, z złotymi żyrandolami nad sobą i idiotycznie niezrozumiałą fabułą, przedstawiającą się na ekranie. Kochał takie relikty przeszłości; postacie wydawały mu się uroczo infantylne a ich problemy wydumane, wciągał się jednak w to bez końca i przedkładał dawne filmy zapomnianych reżyserów nawet ponad Głodowe Igrzyska. Powinien więc teraz nałożyć czapkę detektywa i rozwikłać zagadkę pomieszanych kelnerek w niezbyt eleganckiej kawiarni. Powinien, ale coś go hamowało, może zdrowy rozsądek a może przeświadczenie, że naprawdę ktoś reżyseruje te spotkania i ogląda je potem dla poprawy humoru. Cóż, przynajmniej Salinger nieopatrznie zapewnia komuś doskonałą zabawę. Kiwnął tylko głową na Keirę, Susannah, Annę czy Johannę (właśnie, powinien ją odwiedzić), zajmując się tylko swoim ciastem (musiał przyznać, że było naprawdę dobre) i kończąc gorącą czekoladę, już w akceptowalnej temperaturze. Ignorował nieprzyjaznych klientów z naprzeciwka jak i śnieg, który zaczął padać za oknem, drobnymi płatkami, ale jednak. Gdy skończył bomby kaloryczne wstał od stolika, założył kurtkę i szalik i podszedł do kontuaru, wyciągając z kieszeni portfel i powoli przeliczając banknoty. - Rozumiem, że nie rozmawialiśmy nigdy przez telefon? - rzucił do uroczej kelnerki, Keiry bądź też nie, podnosząc w końcu na nią spojrzenie, ukryte za szkłami okularów. - Szkoda, myślałem, że nasze spotkanie będzie bardziej owocne. - dodał po sekundzie, nie czekając na jej odpowiedź; w końcu kojarzył ten głos i ten ton, kiedy zwracała się do niego zdrobniale. Położył na ladzie ściśle odliczoną kwotę, oczywiście z napiwkiem, dzisiejsze kelnerki dbały o niego wręcz nadgorliwie. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Pon Wrz 09, 2013 4:55 pm | |
| Kobieta przewróciła tylko teatralnie oczami. - Oj Josie, Josie, miałam cię za bardziej domyślnego - powiedziała, wstukując coś nowoczesny substytut kasy fiskalnej i biorąc pieniądze; uśmiechnęła się uprzejmie na widok napiwku. Zapisała coś szybko na pojedynczej, białej kartce, którą schowała potem do kieszeni i uniosła wzrok, zerkając na Salingera. - Miłego dnia życzę i zapraszam ponownie, może następnym razem skusisz się na coś chłodnego do wypicia. Joseph, jesteś już wolny... chyba że życzysz sobie inaczej, jako że parę spraw zostało nierozwiązanych. c:
|
| | |
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Sob Paź 26, 2013 5:18 pm | |
| Po otrzymaniu wytycznych odnośnie spotkania wyszedłem z domu i udałem prosto na stację kolejową. Co jakiś czas oglądałem się za siebie, ale na szczęście nikt mnie nie śledził. Dla niepoznaki sprawdziłem godziny odjazdów kilku pociągów, a potem niby od niechcenia wszedłem do kawiarni Alma. Ta nazwa sprawiła, że uśmiechnąłem się lekko pod nosem, ale wciąż pozostawałem czujny. Podszedłem do baru i udałem, że przeglądam menu, a tak naprawdę czekałem już tylko na kogoś, kto miał przekazać mi dalsze instrukcje. I wreszcie przy parze pojawiła się jakaś nieznajoma kobieta. Wyglądała dość niepozornie, ale gdy tylko otworzyła usta już wiedziałem, że oto pojawił się mój kontakt. -Czy sprzedaje pan stare pocztówki? - zapytała, patrząc na mnie uważnie. -Owszem, ale tylko czarno-białe - odpowiedziałem zgodnie z zaleceniami. Posłałem jej lekki uśmiech i czekałem na dalsze wytyczne.
~ Skaza |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' Sob Paź 26, 2013 5:44 pm | |
| Odwzajemniła uśmiech, delikatnie wyginając pociągnięte czerwoną szminką wargi. Pasowała do tego miejsca idealnie, ze swoją czarną, przylegającą sukienką, lokami upiętymi w elegancki kok i sączonym powoli drinkiem. - Jest pan niezwykle punktualny - zauważyła, posyłając jednocześnie zalotne spojrzenie w kierunku barmana, który odłożył polerowaną szklankę i zniknął gdzieś na zapleczu. Wtedy kobieta wyciągnęła z torebki grubą kopertę standardowego formatu. Nie kryła się specjalnie, kiedy przesuwała ją powolnym ruchem po blacie w stronę mężczyzny. - Dane obiektu są w środku - ciągnęła, cały czas tym samym, nieco rozbawionym tonem, zupełnie jakby opowiadała jakąś ciekawą historyjkę. - Mamy podejrzenia, że pracuje dla Kolcowych, a jeśli jeszcze tego nie robi, to niedługo się z nim skontaktują. Jak to się mówi, wszystko zostaje w rodzinie. - Odwróciła się na moment, upijając łyk jasnozielonego, przejrzystego drinka. Bawiła się słomką, niby od niechcenia. - Chcemy wiedzieć wszystko, co da się ustalić. Gdzie chodzi, z kim się spotyka, o której chodzi spać, komu kibicuje w 'Tańcu z Gwiazdami'. Jeśli trzeba będzie, zdobądź jego zaufanie. Zaprzyjaźnij się, cokolwiek. Jeśli faktycznie działa w opozycji, dowiedz się, jakie stanowisko zajmuje. Tylko na razie go nie spłosz. - Odwróciła się w kierunku baru, opierając łokcie o blat. - A w sprawie ceny tych pocztówek, myślę, że się dogadamy. - Uśmiechnęła się, puszczając mężczyźnie oko.
Skaza - dane z koperty otrzymasz na pw. |
| | |
| Temat: Re: Kawiarnia 'Alma' | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|