IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Sundown Boulevard

 

 Sundown Boulevard

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPią Maj 03, 2013 2:23 pm



Samo serce miasta, nie zasypiające nigdy, pełne wieżowców, markowych sklepów, klubów i... złodziei, tylko czyhających na nieuważnego mieszkańca. Pilnujcie portfeli i uważajcie na oczy, w nocy można dostać tu oczopląsu!
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyCzw Sie 15, 2013 1:51 am

Ulice choć po nocnej burzy i tak były zapełnione autami, a po chodnikach co rusz przewijali się ludzie, jak zwykle spiesząc w wyznaczone miejsca. Był ranek, więc najłatwiejszym stwierdzeniem było, że pędzą do pracy, ale w końcu to nie było aż tak ważne.
Javier był właśnie jedną z tych osób. Nadal odczuwając skutki nieprzespanej nocy, wymijając ludzi i próbując ignorować zimno, dążył wprost przed siebie. Następstwa bezsenności doskwierały mu już od dawna, więc zdążył się przyzwyczaić, nawet nie zwracał uwagi na to, że objawy tego typu są pewnego typu chorobą, tak twierdzili jego znajomi. Jednak on jakoś mało się tym przejmował, zbywając ich zazwyczaj machnięciem ręki i stwierdzeniem 'To tylko głupi brak snu.'
Dość rozwodzenia się o podkrążonych oczach, bo gdy tak myśli Hughes'a krążyły wokół tego i jeszcze wielu innych tematów, zdał sobie sprawę, że ludzie muszą jego wymijać, a nie on ich, ponieważ nieuważnie szedł do przodu. Zanim dobrze zdążył się zreflektować, wpadł na kogoś lub ten ktoś na niego. Z pewnością był większy i niezbyt przyzwoity. Nawet ludzie nędzy istnieli na ulicach tego miasta i czatowali na swoje ofiary.
Jav odbił się od niego niczym piłka i wylądował na chodniku, czego najwyraźniej nieznajomy się nie spodziewał i szybko umknął. Młody mężczyzna szybko się pozbierał i jakby nigdy nic, szukając tylko czy nie został okradziony, zaczął iść do przodu, jednak już po chwili poczuł nagły przypływ ciepła, co było dziwne, zważywszy na to, że temperatura była daleka od powyżej zera. Hughes przystanął i uniósł dłoń przed siebie, z której okazało się skapują jedna po drugiej kropelki krwi.

-Cholera... -warknął pod nosem w poszukiwaniu sprawcy swego upadku, ale ten już dawno zniknął, zostawiając Javier'a z rozciętą kurtką i wbitym kawałkiem szkła w dłoni przy rozpoczęciu rękawa. Zapewne upadł na niego, a bólu nie poczuł, przez otaczające zimno.
Nie przejął by się tym aż tak bardzo, jednak wcześniejsze zmęczenie dało o sobie znać, więc przysiadł na pobliskiej ławce, przyglądając się niewielkiej ranie i zastanawiając nad najbliższym punktem medycznym lub możliwością usunięcia szkła bez pomocy lekarskiej, w czym druga opcja nie zdawała się aż tak trudna, bo mróz zapewniał dodatkowe znieczulenie.
Powrót do góry Go down
William D. Moore
William D. Moore
Wiek : 32
Zawód : lekarz

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyCzw Sie 15, 2013 8:56 pm

Will jak zwykle się śpieszył. On praktycznie zawsze się śpieszył - jak nie do pacjenta, na spotkanie lub w innym celu - to bez powodu. Jako lekarz miał już nawyk szybkiego przemieszczania się z miejsca do miejsca. Wielokrotnie załapał się na tym, że jak specjalnie nie myślał o tym, żeby iść wolno, jego kroki samoistnie się wydłużały i wracał do punktu wyjścia. Dlatego i tym razem przemieszczał się w niezłym tempie, odruchowo wymijając licznych przechodniów. Rozmyślał. Zawsze najlepiej myślało mu się w marszu, a sporo miał do przemyślenia. Całkiem niedawno przybył do Kapitolu, nie miał jeszcze stałego miejsca zamieszkania, a co najgorsze - nadal nie wiedział, czego tak właściwie może się spodziewać. W trakcie drogi wyobrażał sobie walki, a na razie wszystko tu wyglądało względnie normalnie. Z jednej strony cieszyło go to, z drugiej - zaczynał się zastanawiać, czego on tu właściwie szuka. Chociaż tak naprawdę przecież wiedział - szukał zmiany. Chciał odciąć się od Dystryktu Czwartego i związanych z nim wspomnień. Niestety na razie nie udało mu się nic z tego, co zaplanował.
Wtem jego uwagę odwrócił widok mężczyzny, siedzącego na ławce obok której przechodził. Tak właściwie nie wiedział, co było powodem, więc w pierwszym odruchu po prostu poszedł dalej. Jednak już po paru krokach przeczucie kazało mu zatrzymać się. Zmarszczył lekko brwi, przez kilka sekund walcząc z myślami, po czym zrobił to co zwykle robił w takich chwilach - zawrócił. Podszedł powoli do Javiera. W oczy od razu rzuciło mu się rozcięcie na jego ręce, a dokładnie płynąca z niego krew.
- Pomóc panu...? - spytał, zatrzymując się pare kroków od niego. Nie chciał się narzucać, ale mężczyzna robił wrażenie, jakby nie wiedział, co zrobić. A Will miał akurat przy sobie teczkę, zawierającą w sobie wszystko co potrzebne do uporania się z tego typu zranieniem.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyCzw Sie 15, 2013 9:15 pm

To nie jest miłe uczucie, gdy twoje DNA skapuje na zimną masę, zabarwiając otaczający śnieg w kolor czerwieni. Javier był raczej osobą trzymającą się zdrowego rozsądku, nie robił szumu z niczego i nie podskakiwał jak oparzony, gdy podrapał go kot. Trzeba jednak pamiętać, że każdy jest człowiekiem. Rany sprawiają ból, a stalowe ciała pozostają w filmach. To była rzeczywistość. Jedynie ludzie tutaj, bali się śmierci, a przynajmniej tak słyszał, że było w dystryktach. Jemu jednak nie udało się tego doświadczyć. Nie wiadomo czy na szczęście, czy na nieszczęście, ale to kwestia do rozwiązania w przyszłości.
Mimo, że powinien zająć się rozcięciem, jego myśli krążyły gdzie indziej, zbyt zapatrzony na czerwień. Dopiero po chwili opamiętał się, unosząc głowę i spoglądając na mężczyznę, który najwyraźniej zwracał się do niego, gdy w tym samym czasie szary tłum przechodniów zdawał się być odcięty od jego świata.

-Jeśli wie Pan jak usunąć to z mojej ręki skutecznie i szybko oraz nie należy do zimnych chirurgów, to chętnie przyjmę pomoc. -powiedział, spoglądając na nieznajomego. Oczywiście musiał skwitować sytuację swoim komentarzem, zamiast powiedzieć zwykłe 'tak', ale to Javier, nie było się czym przejmować.

-Głupi wypadek. -wskazał zdrową, prawą rękę na ranę. -Właśnie zastanawiałem się nad jakimś sensownym rozwiązaniem, ale chyba zbytnio nie myślę. -dokończył wyjaśnienie i było w nim dużo prawdy, zawsze gdy powinien skupić się na sytuacji i myśleć racjonalnie, ogarniało go dziwne zmęczenie, skutek nieprzespanych nocy i wszystko szlak trafiał.
Powrót do góry Go down
William D. Moore
William D. Moore
Wiek : 32
Zawód : lekarz

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPią Sie 16, 2013 9:22 pm

//przepraszam za zwłokę, na przyszłość postaram się poprawić ; p//

William cierpliwie czekał, aż mężczyzna zareaguje na jego pytanie. Już miał je powtórzyć, gdy Javier wreszcie go zauważył. Słysząc jego słowa, uśmiechnął się lekko. - Nigdy nie pytałem jak widzą mnie moi pacjenci, sam również się nad tym nie zastanawiałem. Ale sądzę, że będę umiał pomóc. - odparł, po czym najzwyczajniej w świecie usiadł obok niego na ławce. Otworzył teczkę i wyjął z niej paczuszkę z czystą gazą. Rozerwał opakowanie i spojrzał na ranę. Z bliska jasne było, że powód zranienia nadal tkwił w ciele Javiera. Na szczęście obrażenia były na tyle niewielkie, że można było załatwić to na ulicy - bez chodzenia do szpitala, szycia i innych tego typu nieprzyjemności.
- Rozumiem. Miałeś szczęście, obejdzie się bez szwów. Trzeba tylko wyjąć szkło. - powiedział, wycierając mu dłoń z krwi, żeby cokolwiek widzieć. Następnie złapał odłamek przez gazę... i wyciągnął go jednym, szybkim ruchem. Oczywiście nie ostrzegając pacjenta. Nie wiedział jak bardzo czuły na ból jest Javier (wnioskując po tym, że Will znalazł go krwawiącego i nie bardzo tym faktem zmartwionego, raczej nieszczególnie - nie zamierzał jednak tego sprawdzać), a nie chciał, żeby ten nagle mu się szarpnął i wydłużył tylko pozbywanie się ciała obcego z rany.
Następnie pozwolił, aby jego krew odświeżyła powstały wcześniej wzór na śniegu. To powinno ostatecznie ,,wypłukać'' zanieczyszczenia ze środka, jeśli jakieś były. Sam sięgnął po świeżą gazę i butelkę z przezroczystym płynem. Nasączył nim materiał i podał Javierowi.
- Przetrzyj tym ranę. Zaszczypie. - poinformował go, chowając swoje rzeczy na powrót do teczki. Jego rola była praktycznie skończona. - Nieźle to wygląda, nie spodziewam się zakażenia. Gdyby jednak rana się nie zamknęła lub zaczęła ślimaczyć, nie czekaj i idź do szpitala. - dodał jeszcze, po czym wyjął trzecią, ostatnią, gazę. Ją również podał mężczyźnie. - Przyłóż i poczekaj, aż przestanie krwawić
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptySob Sie 17, 2013 1:13 am

Javier przez długą chwilę siedział w ciszy, jedynie wsłuchując się w to co było do niego mówione. Jakby jego umysł miał przestój nad tym, co zostało powiedziane.
Czy posiadał duży próg bólu? Cóż, trudno to ocenić, choć jak było wspomniane nie płakał od byle czego, a i również otaczający ich mróz pomagał zapomnieć o sytuacji. Mógł jedynie powiedzieć na obecną chwilę, że prze oglądanie Igrzysk widok krwi nie był mu obcy. W jakiś sposób to bardzo uodparniało człowieka. Zresztą jak wiele innych rzeczy, a każdy mógł tu przytoczyć własną, nudną historię.
Nie było mowy, żeby nie poczuł, jak szkło zostało mu usunięte z ręki, której na szczęście nie wyrwał, choć gdyby został wcześniej ostrzeżony, mógłby się jakoś wzbraniać, a przynajmniej jego organizm. W efekcie jęknął tylko cicho. W końcu nikt nie stwierdzi, że takie zabiegi należą do najprzyjemniejszych, no chyba, że ktoś jest masochistą.
Słuchając lekarskiej opinii jedynie kiwał zgodnie głową, godząc się na wszystko i przykładając gazę do rany. Faktycznie nie było to przyjemne, ale jedynie zrobił skwaszoną minę i ucieszył się, że nie będzie musiał iść do szpitala. w końcu świat się nie zawalił, a to było tylko drobne rozcięcie.

-Dziękuję, naprawdę. -odezwał się w końcu pogodnie, spoglądając z pod gazy na ranę, po czym znów ją przysłonił.

-I przepraszam Cię.. znaczy Pana za tego zimnego chirurga, nie miałem pojęcia, że jest Pan lekarzem. -dodał chwilę później nieco zakłopotany, w odruchu, zdrową ręką pocierając się po karku. Właściwie pierwszym wrażeniem było, że trafił na jakiegoś miłosiernego samarytanina, po czym zdziwił się, że to był lekarz, co wywnioskował z jego wypowiedzi. Zapewne dlatego Jav tak długo początkowo milczał.

-Pracuje Pan gdzieś w jednym ze szpitali tego miasta? -zapytał zaraz i choć nie chciał zatrzymywać zapewne spieszącego się mężczyzny, to był tego ciekaw. Z pewnością to do niego zgłaszałby się ze swoimi urazami w przyszłości. Trzeba wiedzieć, że Jav nie należał do osób lubiących szpitale. Złe wspomnienia z przeszłości. Może dlatego tak długo zastanawiał się nad pójściem do szpitala lub samowystarczalną pomocą. Na całe szczęście, z pomocą przyszedł mu Will.
Powrót do góry Go down
William D. Moore
William D. Moore
Wiek : 32
Zawód : lekarz

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyNie Sie 18, 2013 10:51 pm

Will był zadowolony, że poradzenie sobie z raną Javiera poszło tak szybko i sprawnie. Udało mu się uniknąć wszelkich zbędnych sytuacji, które mogły wystąpić w trakcie i był z tego powodu zadowolony. Wszystko poszło tak gładko, że od razu poprawiło mu to nastrój. Dlatego, chociaż na początku miał inny plan, nie wstał od razu z ławki. Położył teczkę obok siebie.
- Nie ma za co. - odparł, uśmiechając się lekko. - I nic nie szkodzi. - dodał jeszcze. Nie miał mu za złe. Przede wszystkim dlatego, że nie był szczególnie drażliwy i po prostu nie wziął jego słów do siebie. Poza tym żaden lekarz nie jest rozpoznawany, jeśli nie ma na sobie charakterystycznych elementów ubioru - jak biały kitel czy stetoskop na szyi. A przynajmniej jest to trudne - w końcu nie wyglądają inaczej jak reszta ludzkości, ewentualnie jej zapracowana i niewyspana część.
- Nie. - odpowiedział na jego pytanie. Oparł się wygodnie, zakładając ręce na piersi. Właśnie doszedł do wniosku, że wcale mu się nie spieszy - może zamienić z Javierem pare słów. Ostatnio miał długą przerwę od czasu, gdy otworzył do kogoś usta w sprawie innej, niż związanej ze swoją profesją. - Na razie jestem na etapie szukania dla siebie jakiegoś lokum. Potem mam zamiar otworzyć mały, prywatny gabinet. - powiedział. Dlaczego tak właściwie zwierzał mu się ze swoich planów? Chyba bez powodu. Albo dlatego, że mężczyzna wydał mu się miłym rozmówcą. Szczególnie, że najwyraźniej całkiem minęło mu wcześniejsze otępienie.

//znów odpisuję z opóźnieniem, przepraszam. Tym razem to wina gości w domu... :
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPon Sie 19, 2013 2:36 am

//Nie ma sprawy. Jeśli nie zrozumiesz czegoś z poniższego postu, to przepraszam, ale ja już prawie śpię nad klawiaturą. ;d

Wiadomo, że jak człowiek nie jest już w sytuacji, w której otępiały krwawi na ławce (choć brzmi to nieco drastycznie i przesadnie), to od razu jego siły życiowe są jakieś bardziej rześkie. Oczywiście nic nie zmywało podkrążonych oczu, na szczęście Javier był na tyle do tego przyzwyczajony, by móc to zignorować.

-Jest, jest. W przyszłości będę musiał odwdzięczyć się jakąś kawą, z pewnością, bo alkoholi to nie pijam zbytnio.
Czyżby Jav planował jeszcze kiedyś spotkać tego osobnika? Być może albo po prostu jak zwykle mówił to, co ślina przyniosła mu na język. Znaczyło to jedynie tyle, że wrócił do swej wyśmienitej formy bycia sobą.

-Cóż, chciałbym znać namiary na ten gabinet, gdy zostanie otwarty. -stwierdził prędko w zamyśleniu, ponieważ stwierdził, że nie jest złą rzeczą mieć wśród znanych sobie ludzi lekarza. -Swoją drogą jestem Javier Hughes lub jak kto woli Jav. -przedstawił się i w drodze wyjątku nie podał ręki, ponieważ nadal przyciskał gazę do rany na lewej dłoni.

-Jeśli mogę spytać, to co sprowadziło cię do tego miasta? -jeśli już rozmawiali, to mógł i o to zapytać, nieświadomie i z odruchu zwracając się do mężczyzny na ty. W końcu jeśli Will nie będzie chciał, to nie odpowie, a ciekawość Javier'a jak zwykle przeważyła nad wszystko inne, by pochylony nieco w przód, siedząc na ławce, dosyć radośnie odbierał ten chłodny dzień, który od samego ranka przeplatał się wciąż najróżniejszymi sytuacjami.
Powrót do góry Go down
William D. Moore
William D. Moore
Wiek : 32
Zawód : lekarz

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPon Sie 19, 2013 11:23 pm

Kawą...? Tak po prawdzie, to Will nie miał jakoś szczególnie przeciwko nawiązaniu znajomości z Javierem, pogadaniu. Chociaż z drugiej strony dotąd otrzymywał zaproszenia na kawę jedynie od kobiet, dlatego jego pierwszą reakcją było lekkie uniesienie brwi w zdziwieniu. Zaraz jednak zamaskował zaskoczenie uśmiechem. - To tak jak ja. Ale na kawę, jeśli tylko znajdę czas, chętnie się wybiorę. - odparł.
- William Moore. - również się przedstawił. Tematu gabinetu na razie nie kontynuował, bo nadal było to pod znakiem zapytania. Na razie nie miał jeszcze nawet żadnego miejsca na oku, więc nie wiadomo czy w ogóle znajdzie coś, co będzie mu odpowiadać.
Zmrużył ledwo zauważalnie oczy, gdy Jav zadał mu kolejne pytanie. Ta część wspomnień nadal była bolesna i lekarz niechętnie do nich wracał. Z drugiej strony jednak nie powinien się nad sobą zanadto roztkliwiać, więc w żaden sposób nie okazał swoich uczuć. Wziął głębszy oddech i spojrzał krótko na szare niebo. - Postanowiłem zmienić otoczenie. - odpowiedział w końcu. - A ty jak tu trafiłeś...? - spytał, spoglądając w jego stronę.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyWto Sie 20, 2013 2:21 am

Kawa to dobra rzecz. A przynajmniej tak uważał prawie od niej uzależniony Jav i jak zwykle musiał się odróżniać, więc nie zwrócił dużej uwagi na to, że właśnie zaprosił faceta na kawę. Dla niego nie było w tym nic dziwnego, zwłaszcza iż zaznaczył, że nie pija mocniejszych trunków od kofeiny. Zresztą rozckliwiać się nad takim tematem było zbędne, co Hughes przypieczętował jedynie lekkim uśmiechem.
Chyba nie powinien od tak pytać o przeszłość, zwłaszcza, że mógł dostać pytanie zwrotne, a sam nie lubił o sobie mówić wiele, ale wypowiedzianych słów się nie cofnie. Pokiwał ze zrozumieniem głową na jego słowa, choć jakoś bardziej do siebie, po czym zamyślił na chwilę.

-Urodziłem się tu. -dodał tak samo krótko, jak William, po czym na twarzy Javier'a pojawił się wyraz zmartwienia, który uwydatniony został przez podkrążone oczy. Nie trwało to jednak długo, bo szybko się zreflektował i powrócił do pogodnego uśmiechu.

-Cóż, to nie czas i miejsce na takie pogawędki. -skwitował, obruszając się, ponieważ mróz i ulica to nie były najprzyjemniejsze czynniki. Dodatkowo kończąc sprawę, to trzeba wrócić do rzeczywistości, w której Jav spieszył dokądś i najwyraźniej wiecznie nie mogło to czekać.

-Dziękuję jeszcze raz i do zobaczenia. -po czym podał Williamowi karteczkę wyjętą z portfela, na której był zapisany najprawdopodobniej numer, a być może jeszcze kiedyś się przyda.
Nie minęła długa chwila, gdy pożegnawszy się zniknął wśród szarej rzeczywistości ulicy.

//zt.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptySob Paź 26, 2013 8:04 am

/Bogowie wiedzą skąd


Dłonie włożyła głęboko do kieszeni płaszcza. Zapomniała rękawiczek. Zdarzało jej się to ostatnio dość często. Zapominanie o różnych rzeczach, drobiazgach. Miała tak wiele na głowie. Ostatni tydzień był tak intensywny, że nie przypuszczała, że może być bardziej.
Dzień zapomnienia... a właściwie noc zapomnienia z Michaelem. Odwiezienie Ellie to Pippina, a potem... potem nagle wszystko przyspieszyło tak bardzo, że gubiła się nawet wspominając co było najpierw. Bal na moście, wybuch, zakończenie Igrzysk, ona mentorką jednej ze zwycięzców... Hope, która przeżyła. Tak mało brakowało, a Pippin by zginął.Ta myśl ją zasmucała niewymiernie.
Potem jeszcze przesyłka od Marcusa. Przesyłka z zapasem serum, jej przepustka do kolejnych tygodni życia. I list z obietnicą, że dalej będzie pracować nad lekarstwem. Awans...szefowa wszystkich strażników pokoju. To był dla niej szok. Miała osiemnaście lat, była dawnym wrogiem rebelii, a powierzano jej takie zadanie. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Miała ochotę wyjechać z Kapitolu i gdzieś daleko pomyśleć o tym wszystkim na spokojnie. Ale nie mogła.
W głowie układała sobie wielkie plany wielkich zmian. Zadbanie o to, by strażnicy pokoju byli bardziej ludzcy, by nie pastwili się nad ludźmi z KOLCa. Miała wizję... ale czy na prawdę mogła sądzić, że coś zmieni?
W zamyśleniu prawie na kogoś wpadła.
- Przepraszam. - uśmiechnęła się przepraszająco, ale ten ktoś gdy tylko spojrzał na jej twarz, bąknął szybkie "Nic się nie stało, to moja wina" i próbując skryć się w kołnierzu płaszcza, przyspieszył kroku.
Aż taka straszna teraz była? Zwolniła kroku by przyjrzeć się swojemu odbiciu w jednej z witryn. Długi, czarny i ciepły płaszcz dodawał jej czegoś groźnego w wyglądzie. Kozaki kobiece, ale jednak wojskowe. Ubranie czyniło ją faktycznie groźniejszą niż była, ale twarz nadal miała tak delikatną jak zawsze. Oczy lekko podkrążone, usta tylko delikatnie pomalowane błyszczykiem. Nie wyglądała, ani nie czuła się jak dowódca. Oddział to jedno, strażnicy pokoju to drugie. Westchnęła i odwróciła wzrok. Wyszła z domu i właściwie sama nie wiedziała gdzie ma teraz iść, co z sobą zrobić. Potrzebowała z kimś porozmawiać. Z kim? Finn nie odzywał się do niej... nadal. Nie rozmawiała z nim od czasu misji w kanałach. Czuła się z tym źle, ale nie mogła go zmusić do spotkania, czy do tego by odebrał telefon od niej. Nie mniej jednak napisała do niego wiadomość. Joffery... z tego co wiedziała to wyjechał, ale czy to była prawda? Sig nie było. Jasmine... z nią bała się rozmawiać, bała się, że obie się rozpłaczą. A Michael... nie, jemu nie chciała dodawać smutków. Zresztą ostatnio znikał na wiele godzin, a gdy wracał po prostu kładł się spać.
Nie wiedziała co nią kieruje gdy zostawiała wiadomość na poczcie Peregrina. Może to, że miał wobec niej dług i nie mógł jej odmówić?
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptySob Paź 26, 2013 9:54 pm

Przyszedłem, bo mnie o to poprosiła, choć nie było to wcale proste. Z powodu niesprawnej nogi, nie mogłem rozwijać na motocyklu zbytnich prędkości. Teoretycznie wcale nie powinienem na niego wsiadać, ale w innym wypadku musiałbym iść do niej pieszo, a to blisko nie było. Kiedy zobaczyłem ją, stojąca w tłumie, przyśpieszyłem kroku. Musiałem podpierać się laską, zaś na ramiona narzucony miałem płaszcz. Z szalika zrezygnowałem - ostatnio robiło się coraz cieplej.
- Pani kapitan! - pomachałem laską, tak żeby zobaczyła mnie w tłumie i przyśpieszyłem. Ta laska naprawdę mnie irytowała. Sprawiała, że czułem się bezsilny i bezbronny, a tego nienawidziłem najbardziej.
- Hej. - uśmiechnąłem się, kiedy byłem już blisko i ucałowałem ją lekko w policzek.
Wyglądała dojrzalej niż kiedy ją ostatnio widziałem. Ale chyba trochę lepiej. Awans musiał podnieść ją nieco na duchu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptySob Paź 26, 2013 10:29 pm

To, że odezwała się do Pippina zaskoczyło nawet ją. Ale wydawał się być jej jedyną osobą, która znajdzie dla niej czas. Ostatnio czuła się tak upiornie samotna, jak nigdy. A przecież nigdy nie było tak, żeby miała wokół siebie wielu ludzi. W Kapitolu jej jedynym towarzyszem z którym mogła szczerze rozmawiać był Finnick. Teraz jej go brakowało. Jego miejsce powoli zajmował Peregrin.
Dlatego rozpromieniła się na jego widok i mało brakowało, a by go przytuliła. Powstrzymała się w ostatniej chwili.
- Cześć. - uśmiechnęła się delikatnie. - Och błagam, nie mów tak do mnie. To zaczyna mnie uwierać... te wszystkie stopnie. - spojrzała na jego nogę.Tak mało brakowało... na samą myśl, że Pippina mogłoby nie być, coś w niej łkało. - Cieszę się, że jesteś cały. Przepraszam. Przeze mnie nie możesz leżeć, a pewnie powinieneś. Zapraszam Cię w takim razie na drinka. - zaproponowała. Zrobiło jej się wstyd, że nie pozwoliła mu spokojnie dojść do siebie, tylko ciągnęła go na spacerki w mrozie i po mieście. Ale potrzebowała jego pokrzepiającego towarzystwa.
- Co u Sunny? - zapytała. Wciąż pamiętała tamtą blondynkę którą wyprowadzała z KOLCa. Teraz by nawet nie musiała kombinować. Mogła sobie wejść do KOLCa i zrobić co jej się żywnie podobało. Była dowódcą strażników pokoju. Żart... paradoks jej życia.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyNie Paź 27, 2013 6:13 pm

Nie mogłem uwierzyć, jak pozytywny wpływ ma na mnie obecność Reiven. Niezależnie od tego, jak bardzo przygnębiony i wkurzony chodziłem przez cały tydzień, jej widok rozjaśniał moje myśli, i blokował negatywne emocje. Podobnie działo się przy Sunny, tyle że ona... Prawie jej nie znałem, pomimo tego, że kiedyś ją kochałem, a przynajmniej tak mi się zdawało. Z Reiven znaliśmy się niemal jak łyse konie, bo żadne z nas nie należało do osób walczących ramię w ramię z kimś komu nie ufają. Czułem przed nią respekt, jako przed osobą wyższą stopniem, ale jednocześnie chciałem ją chronić, jako kobietę. Znałem jej słabości, tak jak ona znała moje, więc wiedziałem, że mnie zrozumie.
- Spoko. Jeszcze pięćset metrów temu byłem na Ciebie wściekły, ale tak sobie myślę, że jak będę więcej chodził, to szybciej ściągną mi to cholerstwo. - oznajmiłem, z rozbrajającą szczerością. Blondynka zresztą zapewne już wcześniej domyśliła, się że niezbyt podoba mi się noszenie tej szyny. Nie lubiłem bycia ograniczonym - szybko się irytowałem bo jako nie w pełni sprawny, nie mógłbym ochronić bliskich mi osób, gdyby to było konieczne.
Zaoferowałem jej wolne ramię, z czystej kurtuazji. Nie wiedziałem czy je przyjmie. W końcu na bal poszedłem z Sunny. W końcu.... Boże! O czym ja myślałem?! Po pierwsze, i najważniejsze, Reiven Ruen-Levittoux była mężatką, szczęśliwą żoną Michaela Levittoux, którego bardzo szanowałem jako żołnierza i człowieka. Szanowałem również ją. I z powodu tego właśnie szacunku, nawet myślenie o niej w charakterze kogokolwiek poza Panią Kapitan było dla mnie niedopuszczalne. Reiven, razem z Annie Crestą, należała dla mnie do tej kategorii kobiet, które znajdowały się całkowicie poza moim zasięgiem.
- Sunny? - powtórzyłem imię, którego brzmienie wyrwało mnie z zamyślenia.- Niespecjalnie wiem. Rozłączyliśmy się w tym zgiełku na moście, a potem się nie odzywała. Chyba niezbyt dobrze wypadłem podczas ra... Randez-vous. - zakończyłem nieco koślawo, nie chcąc nazywać naszego spotkania randką.
- A co u ciebie? Jak tam Michael? Ach, Ellie każe przesłać stos buziaków, ale z oczywistych względów nie prześlę ich dosłownie. - puściłem jej oko, prowadząc ją ulicą.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyNie Paź 27, 2013 11:24 pm

Zagryzła wargi.
- A co się zmieniło przez te pięćset metrów? - zapytała. Teraz powinien mieć do niej większy żal. Rozchodzić nogę to jedno, chodzić po oblodzonym chodniku to drugie. - Obyś nie przedobrzył. Nie jestem specjalistą, ale najpierw wszystko powinno się chyba zagoić a dopiero potem zaczyna się rehabilitację. - odruchowo zerknęła na swoją nogę. Czasem zapominała, że duży fragment jej uda jest sztuczna. Większość ludzi o tym nawet nie wiedziała. Przypomniała sobie jak leżała w szpitalu w Trzynastce, z Michaelem przy łóżku. Wtedy byli tylko przyjaciółmi. A teraz... teraz byli małżeństwem, a on coraz bardziej się od niej oddalał. Czuła jak go z każdym dniem traci coraz bardziej.
To nie tak, że szukała pocieszenia w ramionach innych mężczyzn. Nie szukała okazji do zdrady. Chciała zapewnienia, że jest głupia i, że to nie tak, że Mike się od niej oddala. Wśród kobiet miała mniej przyjaciółek. Poza tym kobiety mężczyzn nie rozumiały. Co innego mężczyźni. Był taki czas w jej życiu, że miała tylko Finnicka. Nikomu innemu nie ufała. Czuła palącą tęsknotę na samą myśl o nim i o tamtych czasach. Mimo wszystko było łatwiej. Miała marzenie i nadzieję. Teraz miała tylko szarą rzeczywistość i swoje nazwisko sygnujące wyroki.
Przyjęła podane jej ramię. Nie widziała powodów dla których miałaby się krępować. To tylko ramię... prawda?
- Och... trochę szkoda. Wydawało mi się, że jest Ci bliska. I nie wierzę, że mógłbyś źle wypaść na randce. - i tak poprawiła po swojemu - Jesteś przystojny, szarmancki, masz poczucie humoru i potrafisz rozmawiać z kobietami. Nie wiem kto by tego nie docenił na pierwszej randce. - wzruszyła delikatnie ramionami. Starała się iść ostrożnie, by nie sprawiać Pippinowi jeszcze większej trudności.
- Wciąż próbuję opanować nowe obowiązki. To mnie przerasta. Mam osiemnaście lat. Jestem młodsza od najmłodszego strażnika pokoju, a mam nimi rządzić. Boję się sytuacji, w której będę musiała być w sprzeczności ze swoimi zasadami. - powiedziała cicho. Pytanie i Michaela wyraźnie ją zasmuciło - Nie wiem. Nie widziałam go od kilku dni. To znaczy widziałam... śpiącego, albo pospiesznie wychodzącego z domu... właściwie jego plecy. Nawet nie poszliśmy na bal... co może nawet lepiej. - chciała zakończyć ten temat. Dobrze, że wspomniał o Ellie.
- Dlaczego? - to pytanie wypsło się jej szybciej niż zdążyła się ugryźć w język. Czyżby żałowała, że tego nie zrobi? Szybko się zreflektowała - Uściskaj ją ode mnie. Bardzo mi było miło spędzić z nią trochę czasu.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPon Paź 28, 2013 9:33 pm

- A co się zmieniło przez te pięćset metrów? -
- Zobaczyłem ciebie. - oznajmiłem, rozbrajająco. Szliśmy tak, mijając ludzi i kierując się w stronę jakiegoś baru. Byłem wdzięczny kobiecie, że idzie wolniej, pozwalając mi dotrzymać jej kroku. Kiedy mówiła o Sunny, odwróciłem wzrok. Jakoś niespecjalnie chciałem omawiać z nią moje relacje z młodą panią psycholog. Nie z nią. Chociaż musiałem przyznać, że ten moment, kiedy zaczęła wymieniać moje zalety, jako potencjalnego partnera był miły.
Potem Reiven przeszła do omawiania swojego życia, za co w duchu jej podziękowałem. Smutno było słuchać, że jest jej ciężko, ale... Przecież byłem obok i mogłem zawsze jej pomóc, czy nie?
- Jestem pewny, że chce poświęcić ci jak najwięcej czasu, ale sama wiesz w jakich czasach żyjemy. - zapewniłem ją, zatrzymując się przed Corcuncopia Cafe. To tutaj spotkałem Annie Crestę, po tak wielu latach. Kiedy prawie o niej zapomniałem. Odwróciłem nagle Reiven przodem do siebie, łapiąc ją za ramiona i spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Rei, wyjedźmy stąd. - przez chwilę wydawałem się być całkiem poważny, ale potem puściłem ją a na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. - Pojedziemy do Czwórki. Zabierzesz Michaela, ja zabiorę Ellie. Może Finnick i Annie też z nami pojadą? - propozycja była szalona, szczególnie zważając na obecną sytuację polityczną w stolicy, ale kto mógł nam zabronić uciec od tego na dwa, trzy dni. Ustrojów nie obala się w ciągu trzech dni. A nawet jeśli, to wszystkim nam potrzebna była rekonwalescencja.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPon Paź 28, 2013 9:54 pm

Zerknęła na niego speszona. Zarumieniła się, tego była pewna, bo poczuła jak pieką ją policzki. Dawno tak nie reagowała. Niektórych komplementów człowiek się nie spodziewa i to one wywołują rumieńce. Tego się bardzo nie spodziewała, święcie przekonana była, że Pippin czuje coś do Sunny. Czyżby się myliła? Nie... to na pewno nie o to chodziło. Dlaczego więc zrobiło jej się tak miło? Dlaczego się zarumieniła?
Założyła za ucho niesforny kosmyk włosów, w myślach powtarzając sobie, żeby się uspokoić.
Westchnęła.
- Gdyby tak było, to by nie zasypiał od razu po powrocie do domu... na kanapie. - zagryzła wargi. Przypomniała sobie poprzedni wieczór. Czekała na powrót Michaela do późnych godzin nocnych. W końcu przyszedł, słyszała jak drzwi mieszkania się otworzyły. Nie wszedł jednak do sypialni. Poszła do salonu i zobaczyła, że Mike śpi na kanapie. Nie wiedziała, że nie spał. Nie wiedziała, że jej unikał dla jej własnego bezpieczeństwa. Nie mogła tego wiedzieć. Z jej perspektywy wyglądało to tak, że jej mąż wolał spać na kanapie niż z nią.
Nagle Pippin chwycił ją za ramiona i spojrzał jej głęboko w oczy. Przez chwilę pomyślała, że chce ją pocałować. I gdy tego nie zrobił poczuła, że się zawiodła. Ale patrzyła mu w oczy i oddychała ciężko. Co ona robiła? Co ona robiła? Mąż jej nie chciał więc szukała pocieszenia? Nie, nie powinna.
- Rei, wyjedźmy stąd.
"Tak!" coś w niej aż wrzeszczało, "Tak, zabierz mnie stąd!"
- Tam jest morze. - błękitne, turkusowe fale. Powiedziała to bez zastanowienia, rozmarzona widokiem który widziała raz w życiu, a który kojarzył się jej ze spokojem. Morze to Finnick... Ale teraz też Pippin...
Imię Michaela ją otrzeźwiło. Pippin ją puścił i rzeczywistość uderzyła w nią chłodnym, zimowym powietrzem.
- Mam obowiązki... Wiesz, dopiero co mnie awansowali. Ale wiosną... albo latem, kiedy morze będzie ciepłe... chciałabym popływać w morzu. Nigdy nie pływałam w morzu. - nadal patrzyła mu w oczy. - Pippin... dlaczego myślałam, że mnie pocałujesz? - zapytała.

Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPon Paź 28, 2013 10:43 pm

- Mam obowiązki... - Och, jak ta odpowiedź mnie nie zaskoczyła. Przecież Reiven zawsze musiała myśleć najpierw o wszystkich innych. Pomyślałaby o sobie samej chyba dopiero wtedy, kiedy na świecie zabrakłoby jakichkolwiek innych ludzi. Przez myśl mi przemknęło, że może wobec tego jedynym wyjściem jest wymordowanie reszty świata, i sam uśmiechnąłem się do tak absurdalnej myśli. Nie słuchałem tego co mówi, dopóki nie przerwała na chwilę.
- Pippin... dlaczego myślałam, że mnie pocałujesz? - Moje serce przyśpieszyło chyba do dwustu uderzeń na minutę w ciągu dwóch sekund. Niezły timing. Nie wiedziałem co powiedzieć, bo... Czy ja usłyszałem w jej głosie nutkę zawodu? Czy to możliwe, że mówiąc to, chciała powiedzieć: "Dlaczego tego nie zrobiłeś?" Czy może sugerowała, że zbytnio się spoufalam i chciała powiedzieć: "Wyglądałeś jakbyś chciał to zrobić, a nie powinieneś." I co teraz? Jak miałem wybrnąć z tej sytuacji nie tracąc twarzy, a jednocześnie nie sprawiając tej wspaniałej dziewczynie przykrości?
Zbliżyłem się do niej o krok i odsunąłem jej kosmyk włosów z twarzy.
- Może dlatego, że jesteś samotna i zagubiona, że natłok odpowiedzialności, jaka na ciebie spadła, cię przerasta a osoba, która powinna cię wspierać się od ciebie oddala? - zapytałem. A potem przytuliłem ją, choć musiałem w tym celu zrobić jeszcze jeden krok, już bez podparcia laski i poczułem promieniujący w nodze, uporczywy ból. Nie dałem jednak niczego po sobie poczuć, bo najważniejsza była ona. Była wspaniałą osobą, odpowiedzialną panią Kapitan i godną zaufania przyjaciółką. Tylko przyjaciółką.
- Pamiętaj, że masz wokół siebie wiele życzliwych ci osób, które zawsze będą cię wspierać. - powiedziałem, wdychając zapach jej włosów. Nic nie mogłem poradzić, że one tak ładnie pachniały.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPon Paź 28, 2013 11:08 pm

Poczuła dreszcz gdy Pippin dotknął jej włosów. Co się z nią działo? Nie powinna była tak się zachowywać. Miała męża, do cholery! Jeden kryzys nie może wszystkiego przekreślać. Co sobie myślała. Pożałowała tego pytania. Było jej wstyd. Policzki ją paliły tym razem nie ze względu na komplementy czy spojrzenie Pippina, ale ze względu na to, że czuła wstyd, obrzydzenie do własnej osoby.
A kiedy myślała, że bardziej wściekła być na siebie nie może, odkryła, że odpowiedź Pippina ją zawiodła. Powinna stąd iść. Powinna iść porozmawiać z Michaelem. Naprawić ich małżeństwo. Zapomnieć o tej chwili słabości, zanim stanie się coś, czego zapomnieć się nie da.
- Tak, pewnie masz rację. - powiedziała chłodno. Gdy ją przytulił, zaledwie lekko położyła dłoń na jego plecach. Wolała pozostać obojętna. Musiała pozostać obojętna. Zdrada... sama myśl o zdradzie budziła w niej obrzydzenie. - A może naoglądałam się Kapitolińskich komedii romantycznych. I tam bohater się tak pochylał nad bohaterką jak ją chciał pocałować. - zbagatelizowała sprawę.
- Wiem. - nie była do tego przekonana. Wiadomość od Finnicka czekała na przeczytanie w jej telefonie, ukrytym głęboko w kieszeni płaszcza. Otoczona ludźmi którzy będą ją wspierać? Teraz czuła się opuszczona przez wszystkich. Przez tych jej najbliższych najbardziej. Odsunęła się od Pippina.
- Powinnam chyba wracać do domu... spróbować porozmawiać z Michaelem. - zagryzła wargi. - Bardzo Cię przepraszam.... Nie wiem co dziś we mnie wstąpiło. Może Cię odwiozę do domu? - zaproponowała. W końcu najpierw go wyciągnęła na dwór, kiedy powinien leżeć w domu, a teraz go zostawia.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyWto Paź 29, 2013 7:58 am

Wszystko potoczyło się dokładnie tak jak powinno. Tylko dlaczego w takim razie w moich ustach pojawił się gorzki posmak i poczułem się zawiedziony? Przecież o to chodziło, żeby nie pozwolić Reiven uroić sobie czegoś, czego nie powinna - a mianowicie tego, ze byłem chętny na romanse z mężatkami. Dlaczego więc czułem się jakbym wszystko spieprzył? Dlaczego miałem ochotę objąć ją mocniej, kiedy zaczęła wysuwać się spomiędzy moich ramion? Nie zrobiłem tego, bo w moim życiu zdrowy rozsądek zawsze wygrywał z pragnieniami. Właściwie, to nigdy do tej pory nie miałem pragnień, które kłóciłyby się ze zdrowym rozsądkiem poza jedną Annie.
Przełknąłem ślinę.
- Nie musisz mnie przepraszać. - oznajmiłem, i choć bardzo tego nie chciałem, usłyszałem w swoim głosie gorycz.- I dzięki za ofertę, ale chyba się przejdę. Wieczór jest ładny... A ja muszę pomyśleć. - dodałem. Nie, nie chciałem przebywać z nią w samochodzie sam, na sam. Chociaż... Ellie czekała w domu. Pewnie się martwiła. Spuściłem wzrok.
- Albo dobrze. - zmieniłem zdanie, nie patrząc na nią tylko gdzieś w bok. Czułem się okropnie wystawiony na ostrzał i bezbronny. Właściwie miałem ochotę pójść do Kwartału, zajrzeć do Violatora i porządnie się upić. Ale to było bardzo nie w moim stylu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyWto Paź 29, 2013 12:33 pm

Zrobiło się dziwnie. Rei czuła, że to co się stało, może zepsuć ich relacje, a tego nie chciała. Zachowała się jak idiotka. Co ona sobie w ogóle myślała. Co ją podkusiło? Czy na prawdę miała nadzieję, że Pippin chce ją pocałować? Dlaczego tak zabolało to, że nie chciał? Sam fakt, że się nad tym zastanawiała był niepokojący. Może faktycznie ostatnio czuła się samotna i po prostu potrzebowała towarzystwa, potrzebowała, żeby ktoś ją przytulił. Na Michaela ostatnio nie miała co liczyć. Musiała jednak spróbować naprawić to co się między nimi popsuło, a szukanie pocieszenia w ramionach innych mężczyzn na pewno nie rozwiąże tego problemu.
- Muszę. Wyciągnęłam Cię z domu, a teraz Cię wystawiam. To nieładnie z mojej strony. - już się między nimi robiło inaczej. Wolał iść z chorą nogą, niż jechać z nią samochodem. Brawo Reiven, spieprzyłaś. Peregrin na szczęście zgodził się na pomoc. Rei nie darowałaby sobie, gdyby przez nią jego stan się pogorszył.
- Pippin... mam nadzieję, że to nie zepsuje naszej przyjaźni. - miała na myśli oczywiście te pytania o pocałunki - Skoczymy po drodze do mnie. Mam prezent dla Ellie. - uśmiechnęła się.


I teraz tak -> jeśli robimy dramę teraz, to mieszkanie Rei; jak nie robimy to samochód Reiven.
Powrót do góry Go down
the civilian
Arielle Blake
Arielle Blake
https://panem.forumpl.net/t3108-arielle-blake
https://panem.forumpl.net/t3110-arielle
https://panem.forumpl.net/t3109-arielle-blake
https://panem.forumpl.net/t3138-beznadziejne-zapiski
https://panem.forumpl.net/t3134-arielka
https://panem.forumpl.net/t3133-arielle-blake
Wiek : 26
Przy sobie : zdobiony sztylet, 3 zatrute strzałki
Znaki szczególne : blizny na ramieniu, rozległa szrama na lewym boku w kształcie dwójki

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptySob Sty 03, 2015 6:16 pm

/ bilokacja; kilka dni po wyprawie do biblioteki /

Nadal nie miała żadnych większych zobowiązań. Nie szukała ich. Nie chciała pracować, zresztą nie wiedziałaby nawet jako kto. Nauczycielka? Tylko w tym miała jakiekolwiek doświadczenie. Ale… Niech dziadzio Snow uchowa! Nie chciała co rano budzić się niewyspana i złorzeczyć na szefa, a ponadto nie musiała. Brat zatroszczył się o ojcowski spadek i teraz mogła pozwolić sobie na beztroskie życie bez męczących godzin z narzekającymi na cieknący kran współpracownikami. Mogła sobie sprawić zwierzę. O tak, to by był jakiś krok naprzód. Obowiązek. Odpowiedzialność. Miałaby po co siedzieć w mieszkaniu. Patrzyłaby mu w oczy, opowiadała śmieszne historie, wycierała nos w chusteczkę, gdy się przeziębi, chuchała na ranę, gdy wyleci przez okno… Nawet zaczęła myśleć nad imieniem dla niego, ale gdy któregoś razu znalazła pod sklepem jedną małą kulkę, ta wgryzła się w jej szyję, jak tylko wzięła ją na ręce. Równie szybko zleciała na ziemię, skamląc i warcząc. A Blake spędziła kolejne dni w szpitalu, wymykając się z zimnych ramion Śmierci i psychicznych lekarzy, którzy chcieli jej podać leki uspokajające. Jakby to miało ją uratować!
Nie miała pracy ani psa, ani rodziny mieszkającej pod jednym dachem, ani nawet rododendronu, który musiałaby podlewać co wieczór. Jedyne, czego niejeden mieszkaniec Panem mógł jej pozazdrościć, był czas. Nielimitowany ogrom czasu do wykorzystania. Dlatego teraz, w zwykły dzień powszedni, gdy słońce zaszło już dawno za horyzont, a nocne życie Kapitolu otworzyło swoje podwoje, Arielle szła główną ulicą ze świecącymi zielonymi oczami (świecącymi z radości i wspomnienia ciepła rozlewającego się po ciele po tym, gdy jeden miły pan zaoferował jej drinka nocy). Na przegubie wisiała niespokojnie materiałowa torba pełna artykułów spożywczych, a w ręku dyndał nowy aparat. Zatrzymała się raptownie i rzuciła okiem na kolorową wystawę, a po chwili na papierze miała już uwieczniony swój wizerunek odbity w szybie. Włosy miała fioletowe, twarz zieloną, biała koszulka zamieniła się w mieniącą wieloma kolorami, a nogi zupełnie rozmyły, został sam korpus i sterczące na boki chude ręce. Schowała fotografię do kieszeni na tyle, omiatając spojrzeniem całe kolorowe otoczenie, które sprawiało, że uśmiech sam pojawiał się na jej buzi, a powietrze zostawało na dłuższą chwilę w płucach.
- Proszę pani – machnęła ręką w stronę przechodzącej obok kobiety w średnim wieku. – W którą stronę do mostu? – zapytała, nie wdając się w zabawę z eleganckimi pytaniami – Tam? A ja myślałam, że ścieżka dla pieszych jest… Och, a może jednak nie – rozejrzała się nieco skonfundowana, aż w końcu wzruszyła ramionami z wdzięcznym wyrazem twarzy – Może ma pani rację. Więc mam iść tam, tak? – w tym momencie wyrzuciła ręką z aparatem zawieszonym na lince ponad swoją głowę, wskazując kierunek za sobą jako jej cel. Cóż, przynajmniej tak to miało wyglądać, bo poczuła jak jej własna ręka uderza kogoś w głowę, a może twarz? Tak czy siak, obróciła się równie gwałtownie, otwierając szerzej oczy. Jej świat wypełniło jeszcze więcej kolorów.
- Przepraszam, nie chciałam, ja tylko… – dłonie, które przed chwilą trzymała przylegające do piersi w iście niewinnym geście, teraz oparły się na biodrach. – Jak łazisz, baranie?! – spytała, wyrzucając ręce na boki. Przychyliła się na bok, gdy grawitacja ściągnęła torbę na dół. Zdecydowanie ten jeden drink sprawił, że gestykulacja tak niewielkiej osoby jak Arie była aż nazbyt widoczna. I niebezpieczna. Ponadto nie zdawała sobie sprawy, że treningi przyniosły wymierne efekty i siła jej uderzenia pewnie niejedno chuchro zwaliłaby z nóg. Przyjrzała się nieco dokładniej osobie naprzeciwko.
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyNie Sty 04, 2015 9:45 pm

Tym razem nogi Liama zaprowadziły go do centrum miasta, a dokładniej – na Sundown Boulevard. Tym razem jednak nie był zadowolony z celu nieświadomej podróży. Tak, nieświadomej. Bo jedyną myślącą częścią jego ciała podczas wędrówki były dolne kończyny. Nie wiedział, że pewna część jego mózgu również brała w tym niemałą rolę.
Nagle zaczął wspominać pewną osobę. Sąsiadkę chłopaka, która nazywała się Blake. Amelia Blake, dokładniej mówiąc.Osobę, której zbyt dobrze nie zna, i czuje pewien pociąg do tego, by ją bliżej poznać. Zaznajomić się z jej zainteresowaniami, mocnymi oraz słabymi cechami jej charakteru. Wadami, zaletami.... oj, można by tak wymieniać w nieskończoność! Dlatego, mimo że Liam wciąż się nad tym rozwodził, to my tego robić nie będziemy. Niech rozmyśla w swoim chorym umyśle o czym tylko chce... ale trzeba przyznać, że mimo choroby psychicznej oraz wielu zaburzeń na tym tle, Liam dzisiaj zachowywał się i myślał całkiem normalnie! To chyba dobrze, nie? Czasami trzeba pobyć kimś zupełnie innym, kimś, kogo charakter diametralnie się różni od powszechnego portretu danego człowieka.
Liam szedł, stawiając stopy po nawierzchni ulicy jak najsubtelniej tylko się dało. Ale po co mu to było? Nie miał czego się bać, więc przyczyny tej ostrożności należy się zapewne doszukiwać w tym, iż w ruchliwym centrum miasta czuł się co najmniej nieswojo. O tak, to było to – odkryto tę zagadkę.
Tak czy owak, Liam w pewien sposób tęsknił na tych święcącymi, zielonymi oczkami dziewczyny. Dziewczyny, za którą tęsknił, przy czym starał się tę tęsknotę jak najlepiej ukryć. Bał się swoich tego typu słabości, tego nie da się ukryć.
I nagle stało się To. Coś nad wyraz niespodziewanego.
To była Ona.
Rozmawiała z jakąś panią, ewidentnie on niej starszą.
Amelia. Blake. Blake Amelia. Amelia Blake. Albo po prostu Amelia bądź Blake.
Na twarz Liama wystąpił cień błogiego uśmiechu, który już wkrótce przestał sprawiać takie wrażenie i stał się uśmiechem pełnoetatowym. Ale w tej chwili doszło do nie fortunnego zdarzenia. Albo lepiej – zderzenia. Niefortunnego wypadku.
Nie mógł uwierzyć we własne szczęście! Już nie obchodziło go, że ta nazwała go baranem. Spłynęło to po nim jak po kaczce, można się tak wyrazić. Nie zważał na jej przesadną gestykulację, nie zastanawiając się, czemu ta cechuje jego sąsiadkę. Ale uznał, że nie będzie się nad tym rozwodzić. Poza tym jak mógł, skoro nie obchodziło go zachowanie dziewczyny?
Nie pamiętał, ile ma lat, ale była na pewno młoda, równocześnie już po okresie pokwitania. Taką ją zapamiętał od ostatniego spotkania. Świeżą, żywa. Piękną. Ale nie, nie kochał jej. Bo jak mógł, skoro choroba pozbawiła go większej części ludzkich uczuć? Większej – ale nie wszystkich emocji. Całe szczęście. Mogła mu się co najwyżej podobać.
Teraz zaczęła mu się dobitnie wręcz przyglądać. I Liam nie wiedział, czym to jest spowodowane, jednakże nie zawracał sobie tym głowy. Tym, co zaprzątało jego umysł, są wspomnienia. Zazwyczaj pozytywne.
Chciał ją bliżej poznać, bo jak dotąd łączyły ich neutralne, czysto sąsiedzkie relacje, które wskazują najwidoczniej na brak dokładniejszej znajomości drugiej strony.
Kiedy ta tak mu się przyglądała, ktoś mógłby pomyśleć, że w głowie Liama rodzą się kolejne, spowodowane zaburzeniami psychicznymi, urojenia. Ale tak – całe szczęście! - się nie stało. Dzisiaj w sumie zachowywał się jak zwyczajny człowiek. Człowiek zdrowy, bez dziwactw, które sprawiają, iż w oczach innych uchodzi za szaleńca. I słusznie, jeżeli by głębiej się nad tym zastanowić.
Jego myśli nie skakały z miejsca do miejsca, jak to było dotychczas. Utrzymywały się na stałym poziomie. Ale Liam nie zaobserwował oczywiście zmiany w swojej psychice. Po prostu uważał, iż jest normalny. Był i taki pozostanie. Przecież większość osób chorych psychicznie nie zdaje sobie sprawy ze swojej inności, nie? Gdyby to wiedział, to cóż, zapewne teraz głowiłby się, czy sąsiadka zna obie strony jego mrocznej psychiki o dwóch obliczach.
Wiatr zaczął wiać mocniej. W końcu jego siła tak wzrosła, że Liamowi trudno było oddychać i widział, że z dziewczyną jest tak samo. Poprosił w myślach jakąś nadprzyrodzony byt, bo w Boga nie wierzył, by wiatr ustał. I – o zgrozo! - tak się właśnie stało. Ale Liam nie zdziwił się. Bo kto to wie – może do głosu znów zaczęła się ubiegać jego choroba? Ale nie myślał o tym, bo, jak już wiemy, sądził że jest ciągle taki sam, że nie ma dziwactw. Każdy ma dziwactwa, ale on wyjątkowo wielkie. I uważał, że jest o wiele normalniejszy od najnormalniejszego człowieka, najnormalniejszej istoty na całym globie, co zwie się Ziemią.
Powrót do góry Go down
the civilian
Arielle Blake
Arielle Blake
https://panem.forumpl.net/t3108-arielle-blake
https://panem.forumpl.net/t3110-arielle
https://panem.forumpl.net/t3109-arielle-blake
https://panem.forumpl.net/t3138-beznadziejne-zapiski
https://panem.forumpl.net/t3134-arielka
https://panem.forumpl.net/t3133-arielle-blake
Wiek : 26
Przy sobie : zdobiony sztylet, 3 zatrute strzałki
Znaki szczególne : blizny na ramieniu, rozległa szrama na lewym boku w kształcie dwójki

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPon Sty 05, 2015 1:20 am

Blake nie miała pojęcia, skąd zna większość osób. Często mijała znajome twarze na ulicach, ale nie pamiętała, gdzie zobaczyła je po raz pierwszy. Czy to ona zawarła znajomość, czy też to ktoś podszedł do niej, by zapytać o godzinę albo ściągnąć proszek do pieczenia z najwyższej półki? Wydawało się, jakby jakaś niewidzialna siła dośrodkowa ściągała na nią uwagę przechodniów. Kilkulatek wyrzucał na jej spodnie czekoladowe lody. Młoda dziewczyna dzieliła parasolem w deszczowe dni. Wyrzucony z pracy mężczyzna zaczynał opowieść życia nad szklanką wody sodowej. A starsza pani wbijała laskę w kości śródstopia. Może to było jak równanie. Harmonia w przyrodzie. Nieskończona siła nadprzyrodzona. Czysta matematyka? W końcu dziewczyna równie często sama inicjowała znajomości. Dzieliła własną orbitę z innymi. To ona przyniosła zgubioną piłkę małemu chłopcu. Złapała wywracający się koszyk młodej kobiety i powiedziała, że Audrey to bardzo ładne imię dla jej przyszłej córki. Nie chciała przyprawiać jej o taki szok, mógł zagrozić jej ewentualnej ciąży. Nawet po prostu obdarzyła uśmiechem pana w sędziwym wieku, który mieszkał dwa budynki dalej i codziennie rano mijał ją, wracając z mlekiem pod pachą. Któregoś razu kupił dwa.
Stąd też tak uparcie przyglądała się osobie stojącej przed nią w zupełnej ciszy. Względnej ciszy, bo w tej chwili nie zdawała sobie sprawy, że znajduje się w samym centrum, a samochody wcale nie przestały wydawać okropnych dźwięków, rozszalała młodzież piszczeć, a alarmy z całą pewnością nie umilkły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Znała go. To była pierwsza myśl. Trudno jej było się maksymalnie skupić. Miał wokół siebie tyle kolorów. Włosy świeciły na żółto, akurat za nim znajdował się sklep jubilerski. Barki błyskały czerwoną poświatą. A twarz rozświetlał uśmiech tak cudowny, że przez moment wydawało jej się, że znalazła się na zupełnie innej planecie.
- Liam – pstryknęła palcami, gdy mechanizm w głowie zatrybił. Oczywiście. Jej sąsiad. Jakżeby mogła nie pamiętać. Ostatnio zaniosła mu własnoręcznie robioną szarlotkę. To była jedna z tych znajomości, które ona rozpoczęła. Przez kilka dni mijała go na chodniku, gdy wracała wymęczona z treningu, a następnie po prostu pojawiła się w progu jego mieszkania, co prawda z pustymi rękami, ale za to nieodłącznym, przyjaznym uśmiechem, za który nieraz została wykopana na zbity pysk (w końcu to Panem, ludzie nie zawsze są śliczni i uroczy). Nie tym razem.
Nie wiedziała o nim zbyt wiele. Mieszkał tam już od jakiegoś czasu. Na pewno dłużej niż ona. Dowiedziała się, że studiuje coś związanego z człowiekiem, w pokoju ma sztalugi i kozacką wieżę (nie zdążyła dorwać się do płyt). Zwróciła uwagę, że nawet gdy się nie uśmiecha, jego usta są stworzone do podziwiania ich, a wzrok ma czasami uroczo rozbiegany, jakby nie do końca wiedział, co robi na tym świecie. Spokojny sąsiad, który nie urządza imprez po godzinie policyjnej. Niewiele. Równie dobrze mogło się okazać, że nagle zrobi na ulicy wixę roku, spraszając połowę Strażników Pokoju rozdających darmowe kulki w łeb. A może jest jakimś ukrywającym się wnukiem Snowa? Któż tam wiedział. Arie nie zastanawiała się aż tak dogłębnie nad naturą innych ludzi.
Nie wyglądał, jakby bardzo ucierpiał. Nie upadł na ziemię. Nie jęczał. Nawet nie trzymał się za głowę. Przeżyje. Cichy wydech ulgi nagle okazał się zdradziecki, bo silny podmuch wiatru uniemożliwił wzięcie wdechu. Przez długie chwile dziewczyna została pozbawiona tchu, a przed oczami zamigotały pojedyncze plamki. Szybko jednak sytuacja została uratowana. Jedynie policzki zarumieniły się od mrozu.
- Dokąd zmierzasz, mój sąsiedzie? Dwie przecznice dalej jest jakiś oddział. Zablokowali przejście, więc pewnie będziemy musieli iść przez skwer, żeby dostać się do świateł – poinformowała go radośnie, wcale nie narzekała na niedogodność w centrum. Ot, bywało, nie zwykła psuć sobie nerwów  z powodu czegoś, czego zmienić nie mogła, o czym nawet nie myślała. I tak, dokładnie, już zdecydowała, że idą w tym samym kierunku, nie czekając nawet na odpowiedź młodego mężczyzny, jednocześnie puszczając w niepamięć fakt, że tak naprawdę chciała dotrzeć poza obrzeża miasta. Przeszłość.
Tylko że Liam nie odezwał się nawet słowem, co zauważyła dopiero po kilku kolejnych sekundach.
- O nie! – spojrzała na niego, otwierając szeroko oczy. Błyskawicznie znalazła się tuż przy nim, stając na palcach, żeby omieść jego twarz oceniającym spojrzeniem. Torba z zakupami obiła jej udo. – Wybiłam ci język! O rany, o rany. A jak szczęka? Masz wszystkie zęby? – lekko spanikowana zapomniała, że przecież się do niej uśmiechał. Wtedy mógł jeszcze pochwalić się pełnym uzębieniem, raczej się to nie zmieniło. Palcem dotknęła jego policzka, ostrożnie jakby ten zaraz miał zacząć się ruszać.
Słyszałam, że można przeszczepić sobie język. Wiesz, to nawet nie boli. Usypiają cię i pach! trans… – zachłysnęła się powietrzem, gdy pierwsze zimne krople spadły na jej twarz – … transplantacja. Super sprawa, naprawdę. Nic się nie bój – złapała go pod ramię i pociągnęła prosto przed siebie, jednocześnie sprawdzając, czy jej aparat jest w nienaruszonym stanie, tak, to też było bardzo ważne. – Może wystarczy, że przyłożymy ci trochę lodu… – przygryzła policzek od wewnątrz, spoglądając na swoją koszulkę z zatroskaną miną. Zatroskaną, bo cienkie ubranie nie nadawało się na taką pogodę, czy zatroskaną, bo uszkodziła swojego sąsiada i teraz musiała mówić, żeby nie było mu przykro, że on nie może? Pewnie wszystko na raz i jeszcze kilka emocji na dokładkę, które teraz zeszły na dalszy plan.
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard EmptyPon Sty 05, 2015 4:47 pm

Liam próbował przypomnieć sobie, skąd zna swoją sąsiadkę. Wysilił się, ale nie potrafił dostrzec żadnych wspomnień, które by odkryły przed nim tę tajemnicę. Pamiętał jedynie, że widzieli się wiele razy, a mimo tego nie znają się na tyle dobrze by Liam mógł stwierdzić, czy lubi tę panienkę, czy nie. Chociaż do głosu zaczęły się dobijać uczucia pozytywne. I uznał, że polubi tę nad wyraz miłą istotkę.
Czuł wzrok. Jej wzrok wbity w jego oblicze. Liam uznał, że ta zastanawia się, kim jest i zmartwił się nieznacznie. Nie pamięta mnie? Mimo tylu wspomnień, które teraz rozsadzały umysł blondyna? Ale postanowił dać jej czas. Czas niezbędny do przywrócenia do głosu wspomnień.
- Liam.
Jedno słowo. Jedna fraza. Jeden wyraz, cztery różne od siebie litery. To wystarczyło, by mina jegomościa, którego imię zostało wymówione przez pstrykającą palcem dziewczynę, diametralnie się zmieniła. Ucieszył się. I to z jaką mocą! Wielką, nieporównywalną do żadnego innego szczęśliwego zdarzenia.
Wspomnienia, miłe wspomnienia zapełniły teraz jego umysł, i wyszczególnimy kilka z nich. Ten dzień, kiedy ta piękna istota, zwana Arielle, zapukała do jego drzwi. Na jej rękach spoczywała wielka, blaszana taca przykryta kolorową ścierką. I ten intensywny zapach – szarlotka! Liam uwielbiał to ciasto. Tego doznania nie mógł porównać z żadnym innym. Do głosu ubiegały się również inne wspomnienia O, na przykład to, jak po prostu minęli się, idąc chodnikiem, każde z nich w inną stronę, każde z nich zmierzało ku swojemu indywidualnemu celowi. Nikt nie dociekał, jaki cel ma druga strona. Bo łączyły ich jedynie relacje czysto sąsiedzkie. Tylko tyle, a może aż tyle?
- Dokąd zmierzasz, mój sąsiedzie? Dwie przecznice dalej jest jakiś oddział. Zablokowali przejście, więc pewnie będziemy musieli iść przez skwer, żeby dostać się do świateł.
Przemówiła! Nareszcie to zrobiła! Liam nie posiadał się z radości, która zapełniła jego serce. Nieważne, co mówiła. Ważne, że się odezwała. Jej głos brzmiał anielsko, niczym głos z zaświatów. Albo należący do jakiejś nadprzyrodzonej postaci, elfki, wróżki, nimfy, jego prywatnej muzy? Upajał się jej słowami, niekoniecznie cokolwiek z nich wyciągając, nie rozumiejąc przesłania słów. Jej słów, wymówionych melodycznie, bez żadnej fałszywej nuty.
Kiedy umilkła, poczuł jaką pustkę, ewidentny brak po tym anielskim uczuciu, jakim było uczucie słuchania jej słów. Szkoda.
Kiedy tak milczał, gotów znów usłyszeć melodię, która tak naprawdę melodią nie była, wydobywającą się z jej krtani. W końcu jego marzenie się spełniło.
Zauważyła, że chłopak doznał pewnych obrażeń. Mimo ich występowania, blondyn nie czuł bólu, żadnego, oślepiony niezwykłą urodą sąsiadki. Chłonął jej oczy, kruczoczarne włosy, przy czym te ostatnie uwydatniały bladość jej nieskazitelnie gładkiej cery.
Dalej mówiła coś o przeszczepieniu języka. Słowa te, w przeciwieństwie do wcześniejszych wypowiedzi dziewczyny, dotarły do świadomości Liama, który na wydźwięk słowa „przeszczep” wzdrygnął się. Jęknął cichutko, ale sąsiadka najwidoczniej tego nie usłyszała.
Już nie zważał zbytniej uwagi na to, co mówi jego towarzyszka. Wolał skupić się na melodyjności jej głosu, a nie na jego treści.
Stali tak i stali, czekając zapewne na reakcję tej drugiej strony. Nie dziwił jej się, bo nie zareagował na większość jej słów w żaden możliwy dla istoty ludzkiej sposób. Jedyne, co wydał ze swojego gardła, to jęk. Niewiele wnosił do ich dyskusji. Dyskusji, którą można było równie dobrze nazwać monologiem Arielki.
Arielka... – pomyślał z uwielbieniem dla tego imienia, a raczej neologicznej formy, którą wymyślił. A może i inni ludzie tak się do niej zwracają? Nie mógł przecież co do tego być w stu procentach pewien!
Czekał i czekał, mimo że to teraz on powinien podjąć inicjatywę. On. Liam. On i tylko i wyłącznie jego osoba. W końcu, zapewne zaskoczona jego niewymownym dla niej milczeniem, przemówiła. I teraz chłopak przyjął do wiadomości treść tych słów i ogromnie się zdziwił z tego, co mu przekazała...
A wiatr, jak na zawołanie, wzmógł się. Liam poczuł, że ten martwy nadnaturalny byt jest po jego stronie. Na pewno wymyśli coś, co ma odpowiedzieć na słowa sąsiadki. Tym razem nie upajał się jej słowami a raczej podmuchem wiatru, który to okazał się dla chłopaka zbawieńczą odpowiedzią natury.

z/t
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Sundown Boulevard Empty
PisanieTemat: Re: Sundown Boulevard   Sundown Boulevard Empty

Powrót do góry Go down
 

Sundown Boulevard

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Sundown Boulevard

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-