IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Emerald Park

 

 Emerald Park

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Emerald Park   Emerald Park EmptyPią Maj 03, 2013 3:03 pm



Chociaż większa część centrum miasta pokryta jest betonem, stalą i szkłem, to znalazło się tu także miejsce dla zieleni. Emerald Park przez wszystkie cztery pory roku cieszy się obecnością spacerowiczów, rowerzystów i biegaczy, którzy chętnie odpoczywają na licznych ławeczkach, w otoczeniu szmaragdowozielonych trawników, drzew i krzewów.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptySro Cze 26, 2013 1:55 pm

//Redakcja CV, bodajże klatka schodowa

Rozmyślałem o Charlesie i doszedłem do przerażających wniosków. Nie tego chciałem, kiedy pozwoliłem moim myślom krążyć po niezbadanym terenie, co miało pierwotnie nie pozwolić im osiąść na igrzyskach, śmierci, płonących ciałach i brutalnie odrąbywanych kończynach. Od zawsze śledziłem losy trybutów na arenie, zdaje mi się, że w pewnym momencie nawet to lubiłem. W gruncie rzeczy to dobre show. Każdemu krokowi biorących udział w rozgrywkach towarzyszą sięgające zenitu emocje, udzielające się również tym siedzącym przed telewizorami. Wszystko jest świetnie dopóki nie uświadomisz sobie, że oglądasz spektakularną i stylową egzekucję dwudziestki trójki dzieciaków i wyrok masowych wyrzutów sumienia wręczony w eleganckiej kopercie okrwawionemu i zniszczonemu psychicznie ocalałemu.
Ciągle wiało, wiało jak jasna cholera, a słońce, już od zdecydowanie zbyt długiego czasu schowane za rzędem puchatych chmur, zachowywało się, jakby już nigdy nie miało wyjść. Ponownie w przeciągu ostatnich kilku minut otuliłem się szczelniej płaszczem, no dopuszczając pod niego bezwzględnych jęzorów chłodu, które nie znały współczucia.
Dziesiątki kroków zamieniały się w setki, a ja dalej nie widziałem sensu w chaotycznej wędrówce. Na chodnikach pojawiali się ludzie, a samochody zaczęły ślizgać się po oblodzonych ulicach, jakby prowokując los do wyczarowania im jakiejś stłuczki. Minęło wiele godzin od dożynek, wszyscy trybuci zostali już pewnie zamknięci w Ośrodku Szkoleniowym. Przez chwilę naszła mnie myśl, aby spróbować tam wejść, ale wtedy wybuchłem jakimś cichym i paskudnym śmiechem, nie zwracając uwagi na to, że byłem w pełnym ludzi miejscu publicznym. Skończyły się dobre czasy, kiedy miałem znajomości wśród Strażników Pokoju i mogłem bezpiecznie przedostawać się do miejsc, które dla innych były zamknięte. Z tego, co wiem, w zeszłym roku ta możliwość była dla mnie przekleństwem, ale teraz oddałbym wszystko, aby tylko móc przeprosić Amandę.
Puste słowo „przepraszam” niby w niczym by nie pomogło, nie zrzuciło irracjonalnego ciężaru odpowiedzialności z piersi ani, tym bardziej, nie uratowało mojej siostrze życia. Ani reszcie dzieciaków, które może kiedyś minąłem na ulicy. Jednak próba określenia, czemu tak mi na tym zależało, zakończyła się fiaskiem.
Oszronione i uginające się pod ciężarem sopli lodu drzewa uparcie milczały. Nagie gałęzie biły kontrastem po oczach, tak wyróżniając się na tle wszechogarniającej bieli. Ta z kolei zawsze wiązała się z zimnem. Zupełnie jakby ktoś w naszym mózgu zakodował: jak jest biało, masz się ciepło ubrać. Jak jest żółto czy pomarańczowo, może parzyć. Niech zieleń cię uspokoi. Błękit zrelaksuje. Bój się czerni. Chowaj przed szarością. Uśmiechaj do różu. Tańcz do brązu. Poddaj się namiętności razem z czerwienią.
Miłość z kolei musi być bezbarwna. Obnażasz wszystkie swoje słabości, jesteś gotów pokazać czy nawet ofiarować całego siebie, bez okłamywania i na siłę przybierania innych barw. Tak myślę. Nie wiedziałem nawet, na czym polega owa legendarna miłość, może wyrzuciłem to wspomnienie z pamięci, a może nawet nigdy nie znałem tego uczucia. Jeszcze szczelniej otuliłem się płaszczem, chociaż wcale nie było mi zimniej niż przed paroma sekundami.
Opadłem na jakąś ławkę, czując uderzenie bijącego od niej zimna, które zaatakowało moje plecy i uda. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na nieznośne pieczenie skóry - szczególnie w miejscu ran - która delikatnie się zaczerwieniła. Schowałem jedną z dłoni w kieszeni płaszcza i po chwili wyjąłem z niej mój telefon, którego obsługiwanie, z uwagi na niemal zamarznięte palce, sprawiało mi trochę trudności.
Charles mówił coś o smsach. Fakt, w górnym rogu ekranu ukazała się mała koperta, wolałem  nie wiedzieć, ile nieprzeczytanych wiadomości na mnie czekało. Szybko włączyłem skrzynkę odbiorczą, ginąc wśród lawiny liter i słów, ułożonych tak beztrosko, jak potrafił zrobić to tylko Chaz.

[02:13]
Nick, wybacz. Musiałem wyjść wcześniej z wesela, poczułem się okropnie, naprawdę. Mam nadzieję, że nie jesteś zły...

Wybrałem kolejną wiadomość.

[02:14]
Ale chociaż bawiłeś się dobrze?

Tak, skarbie, bawiłem się bombowo. Nie licząc oczywiście dziwnej rozmowy z Quillinem i jeszcze dziwniejszej kłótni w samochodzie. Pragnę przypomnieć, że w moim samochodzie.
Szybko przewinąłem kolejne smsy, nie przywiązując do ich treści aż tak wielkiej wagi. Martwił się. Świetnie, że się martwił, ale niech uwierzy, że ja martwiłem się jeszcze bardziej. I to bynajmniej nie o niego. Zagryzłem dolną wargę, czując się źle z powodu własnych myśli, ale szybko uwagę odwróciła od nich popękana struktura moich ust. Rzeczywiście powinienem gdzieś się schować, a nie bezsensownie narażać na atak typowo zimowych, agresywnych warunków atmosferycznych.
Podkuszony jakąś dziwną myślą, znów zagłębiłem się w otchłanie skrzynki odbiorczej, przeglądając wiadomości sprzed paru miesięcy. Przez cały ten czas żywiłem się złudną nadzieją, matką głupców takich jak ja, że przemykając oczami po kolejnych literach, w pewnym momencie wszystko sobie przypomnę. Zdawałem sobie sprawę, że nie było to na żaden sposób możliwe. Czarna, ziejąca pustką dziura w pamięci nie zostanie załatana zapachami, obrazami i dźwiękami. Miałem wrażenie, że to właśnie ona była blokadą. Niewiedza. Jakby zabrano część mnie i zamknięto ją w szklanym, hermetycznym słoiku, do którego nie sięgał nawet mój wzrok, pomimo świadomości, że gdzieś ów pojemnik był. Tłamsiła ona uczucia, nie pozwalając się im wydobyć i rozsadzając mnie od środka. To nawet miało sens. Dzielenie się emocjami i ukazywanie swojego stosunku do innych nigdy nie wydawało mi się takie trudne, gorsze od mówienia prawdy, która nierzadko nie chciała przejść mi przez gardło. Okłamywałem siebie i wszystkich dookoła, tłumacząc sobie, że to dla dobra ogółu.
„Zaczynam myśleć, że jesteś moją bratnią duszą! Haha.”
Haha, nie, nie jestem – przeszło mi przez myśl, jednak zamiast usunąć te smsy i spróbować odreagować ostatnie godziny, celowo zadawałem sobie coraz bardziej wysublimowane dawki cierpienia, szukając oczami zdań, które zraniłyby mnie jeszcze mocniej i sprawiły, że czułbym się już całkowicie jak potwór.
„Czy już zacząłeś mnie nienawidzić, czy jeszcze nie?”
Z coraz większą siłą wbiłem zęby w dolną wargę.
„Czego nie umiesz? Pokochać go? Przecież już to zrobiłeś, i nie ma odwrotu.”
Wyłączyłem szybko skrzynkę odbiorczą i już miałem ukryć telefon gdzieś głęboko w kieszeni, kiedy dostrzegłem kolejny znaczek w lewym górnym rogu ekranu. Nieodebrana wiadomość głosowa od nieznanego mi numeru. Dochodząc do wniosku, że gorzej już nie będzie, przyłożyłem aparat do ucha, wcisnąłem przycisk i po chwili usłyszałem męski, obcy oraz chłodny głos.
- Panie Terrain, dzwonimy z Głównego Posterunku Kwartału Ochrony Ludności Cywilnej, ponieważ został pan wskazany jako osoba, która może potwierdzić tożsamość niejakiej Amandy Terrain.
Zamrugałem.
- W związku z powyższym, prosilibyśmy o niezwłoczne stawienie się w wyżej wspomnianej placówce.
- Kurwa.
A co, jeśli Amanda została wylosowana tylko przez to, że ją złapali i nikt nie potrafił potwierdzić jej tożsamości? Jako karę? Ale chwila. Nie prosiłaby mnie o przybycie – nie wiedziała przecież, czy ciągle żyłem – gdyby w KOLCu znajdowali się rodzice. Nie było jej z nimi? Zmarli? Opuścili ukochaną córkę i pałętali się po obrzeżach lub, operując moim nazwiskiem, ulokowali bezpiecznie w Dzielnicy Rebeliantów?
Podniosłem się, nie mogąc dłużej siedzieć i walczyć z myślami. Zacząłem krążyć po parku, nie przejmując się tym, że z każdym krokiem moje oczy stawały się coraz bardziej zaczerwienione i opuchnięte, i to nawet nie od zimna.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptySob Cze 29, 2013 5:25 pm

// sypialnia, siedziba Coin.

Zaledwie opuściłam siedzibę, telefon znów wibrował. Nick był w centrum dzielnicy rebeliantów, w Emerald Park. Biegnąć przez Kapitol, uświadomiłam sobie, że nigdy jeszcze w nim nie byłam. Park kłócił się niekiedy z moją wizją Kapitolu. Ale gdyby pozwolono mi odbudować miasto, pewnie byłoby nudne – według Kapitolińczyków, kochających feerie barw i komiczne, kiczowate wręcz makijaże. Tak, ja zdecydowanie nie byłabym skłonna bawić się w wtapianie w ścian budynków kamieni szlachetnych wielkości mojego kota. Cóż, pomyślałam, niemalże dławiąc się ze śmiechu, pewnie nie byłabym najpopularniejszym architektem. Nie wiem, co piszczy w modzie.
Silny powiew wiatru nieomal zdmuchnął mnie z nóg. Przypomniałam sobie o Timie, śpiącym w moim łóżku, z kotem obok. Miałam nadzieję, że wrócę, nim pójdzie do pracy. Natychmiast skarciłam się za te myśli. Szłam spotkać się z Nickiem, Amanda miała stanąć do walki na arenie, którą ja zaprojektowałam. To oznaczało, że Nick będzie pytał. Będzie zadawał mi pytania, z których ciężko wybrnąć. Kiedy wspomniałam słowa Almy Coin, przyszła mi do głowy ukryta w nich groźba. Czułam, że to nie były przelewki. Jeśli pisnę słówko o arenie, cokolwiek o jej budowie… Mogę pożałować. Coin na pewno nie cofnie się przed niczym. Może zginąć mój ojciec. Nick. Rory. Sigyn. Tim. Ja.
Co by było, gdybym naprawdę zdradziła komuś plan areny? Gdybym powiedziała, jak wygląda, jakie są na niej zasadzki, gdybym umiała nauczyć Nicka, by pokazał Amandzie, które pułapki są moje i jak je ominąć…? Chciałam, naprawdę chciałam to zrobić, ale… To było dla mnie za trudne. Gdybym to zrobiła, nigdy nie mogłabym podziękować temu człowiekowi, który zniszczył moją rodzinę, podziękować w sposób, w jaki pragnę. Jakim cudem w takim małym stworzeniu jak ja, może się wziąć znienacka tyle nienawiści…? I co zrobić, aby się jej pozbyć…?
Dopiero teraz zauważyłam, że weszłam na teren parku. Przyśpieszyłam kroku. Nick musiał gdzieś tu być, żądny wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Kłótnia wisiała w powietrzu. Dosłownie; byłam bowiem pewna, że możemy się skłócić. On może mieć mi za złe, że projektuję tę arenę i nie chcę nic zdradzić. Nie, stop. Nie chciałam o tym myśleć. Jeszcze nie teraz. Spróbuję coś wymyślić. Na pewno.
Wracał cholerny ból głowy, a wraz z nim cholerny ból migdałków. Wiatr wiał paskudnie, tak, że musiałam owinąć się ciaśniej płaszczem i jeszcze raz owinąć szalik wokół szyi. Zimne powietrze szczypało mnie w policzki i nos, oczy mi łzawiły. Rozglądałam się niecierpliwie w obie strony, gotowa ujrzeć kuzyna, jak znienacka pojawia się w polu widzenia.
W końcu go dostrzegłam. Krążył niespokojnie, przygarbiony. Cierpiący. Puściłam się pędem w jego stronę, a gdy go dogoniłam, odwrócił się.
Westchnęłam cicho.
- Hej, Nick.  
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptySob Cze 29, 2013 5:49 pm

Rozległy się dudniące kroki, więc odwróciłem się szybko i nie wiedziałem, czy cieszyć się, czy płakać, kiedy dostrzegłem znajomą twarz. Wszelkie znaki na niebie i jej twarzy mówiły, że dopiero co zakończyła szybki bieg; zazwyczaj ułożone, rude włosy były lekko rozwichrzone i okalały zaczerwienione delikatnie od chłodu policzki. Wysłałem jej najszczerszy uśmiech, na jaki byłem zdolny się w tamtej chwili zdobyć, czyli… hm, nie najszczęśliwszy.
- Hej, Nick  - usłyszałem jej głos poprzedzony westchnięciem. Nie dziwiłem się jej, zapewne ta sytuacja nie należała dla niej do najłatwiejszych. Na arenie, którą koniec końców sama zaprojektowała, miała pojawić się co najmniej jedna osoba z jej rodziny i nie-wiadomo-ilu innych bliskich czy znajomych jeszcze z czasów sprzed rebeli.
- Cześć – rzuciłem krótko, po czym zająłem się poprawianiem płaszcza, zupełnie jakby przeszkadzał mi fakt, że zwisał z moich ramion w sposób ledwie zauważalnie niesymetryczny. W chwilach stresu zawsze nabierałem pedantycznych skłonności, być może dlatego, żeby mieć czym się zająć.
- Kto by pomyślał, że dożyję czasów, kiedy spotykamy się tylko w sytuacjach kryzysowych – powiedziałem na tyle głośno, że można było usłyszeć delikatne drżenie mojego głosu. - Obciążeni przez kumulację wszystkiego, co złe.
Obdarzyłem spojrzeniem niedziałającą fontannę. Cienka tafla kryjącej się w niej wody zamieniła się w lód, stanowiąc teraz nową platformę dla żywiących się życzliwością ludzi gołębi. To zabawne. Nie mamy serca pozwolić ptakom umrzeć z głodu, więc dzielimy się z nimi okruszkami, a tymczasem w Kwartale bogu ducha winne dzieci przekręcają się przez niezapełnione od wielu tygodni żołądki, temperaturę za zimną, żeby móc normalnie funkcjonować i narzuty, które kiedyś były płaszczami, a potem przestały nawet ogrzewać.
- Dziękuję, że przyszłaś. – Znów spojrzałem uważnie na Viv. Nie chciałem, żeby odczuwała wyrzuty sumienia, to nie od niej to wszystko zależało. A przynajmniej taką miałem nadzieję. - Jak się czujesz… z tym wszystkim? Bo zrobiło nam się niemałe bagno – westchnąłem.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptySob Cze 29, 2013 6:07 pm

Kiedy zobaczyłam zaczerwienione i nieco podpuchnięte oczy, zachciało mi się płakać. Ręce Nicka lekko drżały; obserwowałam je, jak usiłowały poprawić płaszcz. W końcu nawyk wziął w górę i zrobiłam to sama, układając ubranie na jego ramionach.
- Kto by pomyślał, że dożyję czasów, kiedy spotykamy się tylko w sytuacjach kryzysowych. Obciążeni przez kumulację wszystkiego, co złe. – powiedział po krótkim przywitaniu.
Och, Nick… Miałam ochotę wybuchnąć płaczem i natychmiast coś rozwalić. Czułam wzbierającą w umyśle dziką i nieokiełznaną furię, której powinnam się bać. Ale miałam to w nosie. Czułam na sobie uważne spojrzenie Nicka i coś we mnie chciało powiedzieć mu o wszystkim, prosić, żebyśmy zabrali najbliższych, po prostu uciekli. Tylko dokąd…? Gdziekolwiek na terenie Panem będziemy, odnajdą nas i poddadzą torturom, zabiją. Zniszczą ludzi, pozostawiając puste ciała, czekające na śmierć.
Uścisnęłam jego dłoń, kiedy podziękował, że przyszłam. Miał rację; z biegiem czasu częste spotkania zamieniały się w coraz rzadsze, a teraz… Nie mieliśmy nawet czasu na kawę i ciastka, jak za dawnych czasów. Żyliśmy w Kapitolu, w dobie kolejnych Głodowych Igrzysk, zmuszeni do obserwowania dzieci, które będą się zabijać w imię chorej ideologii przywódców kraju.
- Jak się czujesz… z tym wszystkim? Bo zrobiło nam się niemałe bagno – westchnął.
- Nick.. To nie… - zdusiłam wrzask złości. – Czuję się źle. Zmuszono mnie do przyjazdu tutaj, w Kapitolu dowiedziałam się, że mam robić coś innego, niż pierwotnie, a teraz okazało się, że Amanda wyląduje na arenie, którą sama projektuję! Nie umiem się nawet czuć… Momentami jestem taka… taka… - zapatrzyłam się na sadzawkę, na którą patrzył wcześniej Nick. – wyzuta z każdego ludzkiego uczucia, jakie miałam… Boję się.
Wiedziałam, że mnie zrozumie, dlatego postanowiłam kontynuować:
- Myślę, że Coin kazała Strażnikom mieć mnie na oku cały czas, gdy jestem w siedzibie albo ośrodku szkoleniowym. Jestem pewna, że donoszą jej o tym, ile czasu spędzam w danym pomieszczeniu i z kim. Boję się, że moje mieszkanie jest na podsłuchu. Nie wolno mi mówić o tym, co było na planach i nie mogłam nawet zrobić kopii. Wiem tylko, że Coin chciała wprowadzić jakieś poprawki. I że mam uczestniczyć w przygotowaniach. I że mogę być na szkoleniu trybutów, ale raczej nie na pokazach indywidualnych.
Coś rosło mi w gardle, jakaś gula, utrudniająca mówienie. Bałam się. Krztusiłam powietrzem, które niegdyś dawało mi życie, a teraz je odbierało. Czułam, że powoli staję się taka jak ona, jak moja szefowa, która zawsze miała jakiś plan na każdą nieprzewidzianą okoliczność.
- Boję się, Nick. Boję się. O Amandę. O Ciebie. O Tima, o nas wszystkich…


Ostatnio zmieniony przez Vivian Darkbloom dnia Nie Cze 30, 2013 11:28 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyNie Cze 30, 2013 12:22 am

Spojrzałem uważnie na kuzynkę, badając jej intencje i nastrój. Wydawała się podenerwowana, zupełnie jakby nie dopadła jej jeszcze ta przeklęta rezygnacja, która sprawiała, że nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Złość, która przeszła mi po godzinie z kawałkiem, dalej buzowała w jej krwi, co z kolei powodowało, że miałem ochotę podejść do niej i pocieszycielsko, może uspokajająco poklepać po ramieniu.  Zupełnie jakbym ja nie potrzebował tego samego. Chociaż mocniejszego, gwałtowniejszego, czegoś, co raz a dobrze doprowadzi mnie do porządku i wybije z głowy głupoty. Dlatego miotałem się pomiędzy ludźmi, Jasmine, Ashe, Charlesem, Vivian, samym sobą. Potrzebowałem kogoś, kto potrafiłby trzepnąć w głowę, podnieść głos i nie rozżalać się nad moim stanem, który i mnie zaczynał doprowadzać do szału. Fakt, było źle, ale skoro nie umiałem sam przestać się nad sobą użalać, ktoś musiał mi w tym pomóc.
- Kto by się nie bał? – odpowiedziałem po krótkiej chwili zamyślenia, unosząc w gorzkim półuśmiechu jeden kącik ust. - Tyle dobrego, że dostałem jakiś czas temu tabletki nasenne. Inaczej ciężko widziałbym kolejne kilkanaście nocy. A najprawdopodobniej – kilkaset.
Nie musiałem zaciskać powiek, żeby przed oczami stanął mi obraz konającej na arenie Amandy. Umierającej na tysiąc sposobów; jako otruta przez zdradziecką wodę w ponoć orzeźwiającym strumyku, zaatakowana przez uzbrojonego w oszczep trybuta, zniszczona przez zdecydowanie zbyt dobrze bawiących się przy panelach organizatorów.
- Gdyby było na podsłuchu, pewnie już ktoś by cię odwiedził. Albo się czają. Nieważne, nic na to nie poradzisz – gubiłem się we własnych słowach, nie wiedząc nawet, co chciałem powiedzieć. - Chciałbym obiecać, że wszystko będzie dobrze, ale ostatnio robiłem to zdecydowanie zbyt często i obawiam się, że było to czcze gadanie. I chyba nie powinniśmy o tym rozmawiać w miejscu publicznym – ściszyłem głos. - Nie powinniśmy w ogóle o tym rozmawiać.
Tym razem to ja zacisnąłem palce na jej dłoni, próbując dodać jej otuchę, chociaż wiedziałem, że niewiele to pomoże.
- Obiecaj mi jedno… albo dwie rzeczy. Po pierwsze: nieważne, co będzie się działo, nie zdradzaj nikomu planów areny. Nikomu. I rób to, co każe ci Coin, troszcz się o siebie, to nie twoja wina – palnąłem w końcu, mając nadzieję, że moje słowa w czymś pomogą. - Igrzyska i tak się odbędą, nie dodajmy do puli kolejnych, niepotrzebnych ofiar. Nie będzie kolejnej rebelii, a nawet jeśli, to do tego czasu przeleje się już za dużo krwi. Nie daj się wykończyć, im nie zależy na twoim dobru.
Ukryłem jej dłoń w swojej, mając wrażenie, że skóra Viv była zdecydowanie zbyt chłodna.
- I miej oko na Amandę, w porządku? – W chwili wypowiedzenia imienia siostry poczułem w oku jakąś zabłąkaną łzę i nad moim ciałem zapanował odruch wymiotny, jednak koniec końców nie stało się nic. - Jeśli będziesz mogła z nią porozmawiać, powiedz, że ją kocham. I że zrobię wszystko, żeby jej pomóc.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyNie Cze 30, 2013 11:59 am

Im dłużej staliśmy obok siebie, tym mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że mnie i Nickowi trzeba jednego – mocnego palnięcia w potylicę, wrzasku i kogoś, kto postawi nas na nogi, żebyśmy zaczęli znów racjonalnie myśleć. Już w tej chwili pomyślałam o kontakcie z Samem, żeby mógł coś przekazać Amandzie.
Kiedy usłyszałam o tabletkach nasennych, zazdrościłam mu przez chwilę. Myślałam o pójściu do lekarza, ale tabletki nasenne powodowały u mnie brak koncentracji. Z cichym westchnieniem przytuliłam się do kuzyna.
- Myślałam o dostaniu się do ośrodka szkoleniowego i porozmawianiu z Amandą. Ale… Nie wiem, musiałybyśmy chyba mieć jakiś kod, żeby nikt poza nami nie mógł odczytać wiadomości… Kiedy będą treningi, postaram się być tam cały czas… – westchnęłam ciężko. – Chociaż nie wiem, jak szybko postawią arenę. Nic już nie wiem.
To było tak prozaicznie cudowne. Od dawna potrzebowałam wylać swoje żale, a Dominic chyba czuł, że tego potrzebuję. Oboje potrzebowaliśmy.
- Nie bój się… Nikomu nie powiem. Chciałabym, Nick. Chciałabym powiedzieć Amandzie, jak powinna się poruszać po arenie, żeby przeżyć, gdzie powinna się schować… Ale Coin kogoś wtedy zabije. A ja… Boję się tego, na kogo może paść.
To mógł być mój ojciec. Tim. Rory. Sigyn. Ty, Nick, albo nawet Amanda, na którą i tak spadło najgorsze możliwe zadanie. Może zginąć… Ale i może wygrać.
Moje dłonie były zimne jak lód, Nicka – ciepłe. Przypomniały mi się urywki z dzieciństwa, które wcale nie było takie złe, i kolejne lata, i kolejne, gdy już był Tim i niektóre rzeczy były łatwiejsze. Miałam ochotę zapytać Nicka, co u niego słychać, ale to chyba nie byłoby zbyt… odpowiednie. Raczej nie teraz.
- A… Jak w redakcji..? – zapytałam ostrożnie.
Miałam wrażenie, że moje życie rozpada się na milion kawałków, i że być może nie dożyję dnia, w którym Amanda stanie na arenie. Mogę zginąć
Lub, co gorsza, mogę stać się klonem Almy Coin.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyNie Cze 30, 2013 1:12 pm

Powinienem zainwestować w tabliczkę „nie przytulać!”, albo pójść w drugą stronę i określić, że za każdą próbę znalezienia w moim uścisku pocieszenia przyjmuję dość wygórowaną opłatę. Nie byłem pewien, co w moim wyglądzie i zachowaniu stanowiło neonowy napis o bliżej nieokreślonej treści, krzyczącej coś na kształt „witajcie-i-przybywajcie-jestem-tylko-kochanym-stworzonkiem-o-różowym-futerku”, ale nieraz miałem wrażenie, że nikt przez to nie traktuje mnie poważnie. Zresztą – w tamtej chwili nie było to moim największym problemem, więc pozwoliłem Vivian się we mnie wtulić i znowu skupiłem się na jej słowach.
- W porządku – odparłem szybko, nie przejmując się prozaicznym brzmieniem tych słów. Ile razy w ciągu jednego dnia coś jest „w porządku”? Zdecydowanie zbyt często, bo i ja przyłapywałem się na bezczelnym nadużywaniu tego zwrotu, który miał mnie jednocześnie pocieszyć, zmobilizować i przygotować do wrzucenia w wir wydarzeń, a kończyło się na przedawkowaniu środków przeciwbólowych i katowaniu się litrami słonej wody, aby nie musieć udać się na pogotowie. - Będę musiał porozmawiać z… uhm.
Wolałem nie myśleć, czyim samobójstwem miałaby skończyć się taka rozmowa.
- Lepiej nie ryzykować, Viv. Rób, co ci każą. Może wszystko skończy się dobrze. - Haha, nie, Terrain, nic nie skończy się dobrze, zdawało mi się, że szepnął jakiś parszywy głosik z tyłu głowy, nawet jeśli w moich uszach brzęczała tylko głucha cisza, przerywana czasem głośniejszymi oddechami kuzynki. - W redakcji? – powtórzyłem, dając sobie dodatkowy czas na przetrawienie pytania. Mógłbym powiedzieć o spotkaniu się z Ashe, chociaż nie byłem pewien, czy jej imię powiedziałoby cokolwiek Vivian. Mógłbym snuć długie i piętrzące się zdania o przeglądaniu bezsensownych artykułów, mógłbym bez przerwy mówić o Charlesie czy nawet wrażeniu, że ktoś spogląda na każdy mój ruch i pieści gorącym oddechem  kark, co ma skutek podobny do wkładania palców do gardła. Jednak czy miałoby to sens, skoro możliwe, że każde moje słowo było bezczelnie rejestrowane? - To co zwykle, chociaż zdaje mi się, że przez te igrzyska będziemy mieć jeszcze więcej do roboty. Wolę nie wiedzieć, w jakim stanie jest moje biurko. Pewnie zupełnie zawalonym, już nie wiem, co jest w której teczce.
Ponownie wysiliłem się, żeby wysłać Vivian delikatny uśmiech.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyNie Cze 30, 2013 1:35 pm

- Będę musiał porozmawiać z… uhm.
Odsunęłam się od Nicka i spojrzałam na niego badawczo.
- Mogę to zrobić, jeśli chcesz.
Robiło się coraz zimniej. Zbliżyłam do ust dłonie i chuchnęłam na nie, po czym zaczęłam energicznie nimi machać, jak gdybym chciała odegnać cały chłód tego lutowego miesiąca, i przywołać znienacka wiosnę. A wraz z nią – całkowicie nowe Panem, bez Igrzysk ,bez zabijania, bez bombardowań… Bez Coin. Moja podświadomość zapewne zaśmiewała się do rozpuku z mojej naiwnej nadziei na to, że coś może zmienić się na lepsze.
Chciałam opowiedzieć Nickowi swoich obawach i o tym, że być może stanę się taka, jak moja pracodawczyni… Że powoli już się taka staję. Chciałam mu opowiedzieć  o spotkaniu Sigyn, o jej bólu, o moim bólu, o Timie, o zwierzętach… Ale kiedy patrzyłam mu w oczy, pomyślałam, że może lepiej poczekać.
- Lepiej nie ryzykować, Viv. Rób, co ci każą. Może wszystko skończy się dobrze.
Miał rację, że nie powinnam ryzykować. Byłam w tej chwili na uwięzi Coin, która już dowiedziała się, że są osoby, pragnące nawiązać ze mną kontakt. Kto wie, może byłam cennym źródłem informacji dla osób takich jak Finnick Odair, Annie Cresta czy Reiven Ruen, których twarze na zebraniu świadczyły o determinacji i pragnieniu pomocy dla swoich trybutów. Chciałabym uratować ich wszystkich.
- W redakcji? To co zwykle, chociaż zdaje mi się, że przez te igrzyska będziemy mieć jeszcze więcej do roboty. Wolę nie wiedzieć, w jakim stanie jest moje biurko. Pewnie zupełnie zawalonym, już nie wiem, co jest w której teczce.  – posłał mi słaby, nikły uśmiech, po którym poznałam, że Dominic nie jest ze mną do końca szczery. Ale nie chciałam drążyć tematu. Nie teraz, kiedy nad nami obojga zawisło widmo straty. On może stracić siostrę, ja kuzynkę….
Jednak gdzieś we mnie ciągle tliła się nadzieja. Iskra nadziei, mówiąca mi, że Amanda przetrwa rzeź przy Rogu Obfitości i całe Igrzyska. Chciałabym, żeby przetrwali to wszyscy trybuci.
- Jak myślisz, Nick… - przypomniałam sobie słowa Sigyn. – Czy gdzieś tam, poza Panem, jest miejsce, w którym wszyscy moglibyśmy żyć normalnie…?
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyNie Cze 30, 2013 9:11 pm

Przepraszam, że taki gniot i jeszcze tyle mi zajął. :C
- Nie, nie ma potrzeby. I tak powinienem to zrobić. Prowadzenie otwartej wojny z mentorem własnej siostry może się skończyć źle. Na przykład dla niej – zauważyłem posępnie. - Ale dzięki.
Nie wiedziałem, na ile szczerości mogłem sobie pozwolić. Od paru dni przeżywałem obsesję na punkcie podsłuchów, a wizja tego, że ktoś na górze (i nie, nie mowa tu o żadnym Bogu ani Latającym Potworze Spaghetti) obserwuje każdy mój ruch, analizuje słowo i rzuca przysłowiowe kłody pod nogi, a potem jeszcze chwyta paczkę solonych paluszków i z pasją większą, niż to moralne, ogląda moje zmagania, doprowadzała mnie do szału. Prawdę mówiąc, teraz wszyscy znaleźliśmy się na arenie. Teoretycznie była ona większa, chociaż tak naprawdę nasze kroki byli wyliczone i ograniczone. Mogliśmy z wywalonymi jęzorami wisieć na metalowych kratach czy grubych i wysokich murach oddzielających Dzielnicę Rebeliantów od Kwartału, jednak poskutkowałoby to tylko nadmiernym zainteresowaniem okolicznych Strażników Pokoju. Idealne odpowiedniki zmiechów, które szalały po arenie głównie wtedy, kiedy ktoś pozwolił sobie na jeden ruch za dużo. Taki, który doprowadziłby do szewskiej pasji organizatorów i zmusił ich do podjęcia ostatecznych kroków. Postrzeleni ludzie, którzy chcieli przekroczyć granicę. Rozerwane zwłoki dzieci, które pragnęły przeżycia. Na jedno wychodzi, prawda?
Zastanowiłem się nad jej słowami. Przez całe życie mówiono mi, że poza granicami Panem nie ma zupełnie nic. Mogiły dawnych cywilizacji, zarośnięte przez suche trawy, słone fale wszechobecnej wody, tafla, której nikt nie da rady pokonać. Czy możliwe, że to wszystko było tylko kłamstwem? Że władze, jak zawsze, manipulowały nami, chcąc zachować nas na swojej arenie i pilnować, aby nie strzeliło nam do głowy nic głupiego, a my, uniesieni emocjami, nie postanowili się zbuntować?
- Normalnie raczej nie. Chyba już po tym wszystkim nikt nie będzie potrafił normalnie funkcjonować. Zostaliśmy skazani na dożywotnie przeżywanie każdej niepomyślnej sekundy i wieczne poczucie winy, którego nie damy rady odpokutować. Nawet jeśli jest coś poza granicami Panem, to nie żyłoby się nam tam lepiej. Wyrzuty sumienia nas kiedyś zjedzą, nieważne, czy w Kapitolu, czy na martwych, niezasiedlonych ziemiach za oceanem.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyNie Cze 30, 2013 11:19 pm

- Normalnie raczej nie. Chyba już po tym wszystkim nikt nie będzie potrafił normalnie funkcjonować. Zostaliśmy skazani na dożywotnie przeżywanie każdej niepomyślnej sekundy i wieczne poczucie winy, którego nie damy rady odpokutować. Nawet jeśli jest coś poza granicami Panem, to nie żyłoby się nam tam lepiej. Wyrzuty sumienia nas kiedyś zjedzą, nieważne, czy w Kapitolu, czy na martwych, niezasiedlonych ziemiach za oceanem.
Jego słowa dawały mi do myślenia. Fakt, miał rację z tym, że po tych igrzyskach, po tym wszystkim, już raczej nikt nie będzie w stanie żyć tak, jak dotychczas. Ale mimo wszystko czułam, że chciałabym spróbować opuścić Panem na jakiś czas i odkryć, co jest poza granicami naszego państwa. Czy jest gdzieś inny świat, w którym nie dąży się po trupach do celu, gdzie nie bombarduje się miast, gdzie można żyć na łonie natury, nie niszcząc jej tak, jak robimy to my, mieszkańcy Panem?  Chciałam się tego dowiedzieć. Chciałam poczuć, że gdzieś przynależę. Tutaj, w Kapitolu, czułam się niechciana. Nie pasowałam ani do dawnego blichtru tego miasta, ani do obecnego smutku i aury zniszczenia. Nawet w Trzynastce nie czułam się dobrze, pomimo faktu, że przyszłam tam na świat.
Stałam obok Nicka, zapatrzona przez siebie. Mróz szczypał mi policzki, oczy łzawiły. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Miałam świadomość tego, że mogę wypowiedzieć milion słów, a i tak to nie przyniesie spokoju mojemu kuzynowi. Jedyne, co mogło przynieść mu ukojenie, to Amanda, bezpieczna i radosna, u jego boku. Nie jako trybutka w ośrodku szkoleniowym i na arenie.
Z moich ust dobiegło ciche westchnienie. Igrzyska zimą… To nie był najlepszy pomysł. Kiedy zadarłam głowę do góry, zobaczyłam lecące w kluczu zabłąkane ptaki, które leciały do tylko sobie znanego celu. Zwierzęta miały raczej nieco lepiej… W mojej głowie znienacka po raz kolejny pojawił się śpiący Tim, wręcz rozbrajająco słodki i uroczy. Przez chwilę zastanawiałam się, czy jeszcze śpi i czy bardzo rozgniewało go moje zniknięcie.
- Nick, jestem pewna, że Amanda sobie poradzi. Wyjdzie z tego cało – spojrzałam w zaczerwienione lekko oczy mojego kuzyna i zdobyłam się na słaby uśmiech. – Da sobie radę i ani się obejrzysz, a wróci do nas cała i zdrowa. Wierzę w to.
Wierzyłam w to całym sercem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 1:30 pm

Chłód ciągle szczypał mnie w skórę, a z każdą chwilą znoszenie go było coraz trudniejsze. Zupełnie jak w przypadku jedzenia gorącej pizzy, którą chwytasz w palce. Z początku jej ciepło jest do przyjęcia, jednak z czasem jakby wbija się w opuszki wraz z ściekającym z niej tłuszczem i ciągnącym się, rozgrzanym niemal do całkowitego rozpuszczenia serem. Kumulacja bólu jest tak uciążliwa, że z każdą sekundą tracisz przyjemność jedzenia.
Temperatura temperaturą, ale moje zadowolenie spowodowane rozmową z bliską mi kuzynką kurczyło się także z powodu drobnych słów, wbijanych w płuca niczym niepozorne igły. Wyjechać. Nawet gdybym miał gwarancję, że coś to zmieni, nie mógłbym po prostu wyjechać. Nie dopóki każda sekundę zbliża Amandę do wejścia na arenę, a ja mogę być jedyną osobą, która stanie się jej sponsorem i będzie mieć dość duży wpływ na przeżycie dziewczyny. Ucieczka poniosłaby za sobą konsekwencję w postaci dożywocia spędzonego w celi zbudowanej z wyrzutów sumienia, że przecież mogłem pomóc, a wybrałem siebie.
Władze może wiedzą, co znajduje się poza Panem. Ba, na pewno zdają sobie z tego sprawę, może poduszkowce nie latają codziennie w nieokreślonych kierunkach bez powodu. Jednak coś zaważyło i zmusiło Coin do podjęcia decyzji, żeby się tam nie osiedlać. W końcu ludzi z Kwartału można było przenieść na inny kontynent, oddalić od nas ową, jak to często podkreślano, zarazę, zmusić do pracy na rozległych terenach.
Chociaż co to za przyjemność mieć tak dużą arenę, której nie sposób kontrolować?
- Nie chcę wierzyć, rozczarowanie jest tysiąc razy gorsze niż realizująca się, nawet okropna myśl, do której przyzwyczajałaś się od dłuższego czasu.
Przejechałem palcami po dłoni Viv, próbując ją choć trochę rozgrzać.
- Wydajesz się zziębnięta. Odprowadzić cię do domu? -  spytałem, chociaż było to raczej pytanie stricte retoryczne, podkreślone nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 2:52 pm

Ciężko mi było stać na zimnie i rozmawiać z Nickiem. Podświadomie czułam jego niechęć, poniekąd rozczarowanie. Kiedyś Tim zwrócił moją uwagę na to, że przecież ludzi nie trzeba było osiedlać w Kwartale, można było dać im większą swobodę przestrzeni. W Dominicku czułam to samo, co w ukochanym, tę przemożną chęć niesienia pomocy. Miałam straszną ochotę pokłócić się z kuzynem, wręcz wmusić mu pozytywne myślenie… Ale to było raczej działanie bezcelowe. Nie chciałam, żeby Nick stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Wystarczająco dużo nieprzyjemnych rzeczy go spotkało. Nick nie potrafił przebywać w jednym pomieszczeniu z Samem bez wywołania jakiejś draki lub awantury, sądziłam też, że fakt, iż to Sam Quillin wylosował Amandę jako trybutkę, jawił się mu jako wielka ironia losu, doprowadzająca go do szału.
Życie w Panem było tak naprawdę nie do zniesienia. Pal licho Trzynastkę, którą przecież „zniszczono” podczas Mrocznych Dni. Były dystrykty, takie jak Dwunastka – biedne, liche, pełne głodnych dzieci i rodzin, których głowy dzień po dniu zaharowywały się na śmierć przy wydobywaniu węgla z kopalni. Były dystrykty takie, jak Jedenastka, w których panował niesamowity rygor i za kradzież choćby jednego kłosa zboża otrzymywało się bolesne cięgi, po których blizny zostawały na całe życie. Były dystrykty takie, jak Jedynka i Dwójka, w których udział w Igrzyskach był równoznaczny z czynem wielce chwalebnym. O, tak. Panem było krajem, z którego ludzie chcieli uciec… Pytanie brzmi jednak, czy jest dokąd…?
- Wydajesz się zziębnięta. Odprowadzić cię do domu?
Ton głosu Nicka, podobnie jak jego spojrzenie, wyrażały nietolerancję dla jakiegokolwiek sprzeciwu. Było zimno, a ja naprawdę nie chciałam się kłócić. Prawdę mówiąc, chciałam skulić się na łóżku i płakać.
- Jasne. – mruknęłam cicho, modląc się o to, aby ten dzień już się skończył.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 4:00 pm

//Sklep "Sunflower"
Świetnie. Wręcz fantastycznie. Ciekawe, co ja teraz ze sobą zrobię - beształa się w myślach dziewczyna, kiedy samotnie przemierzała zaśnieżone ulice. Nie udało jej się dostać do KOLC-a. Tego dnia zapasy musiała po cichu odnieść na zaplecze sklepu tak, żeby mama się nie denerwowała. W końcu o niczym nie wiedziała, a Lophia dokładnie usuwała wszelkie ślady po jakichkolwiek małych "kradzieżach" z magazynu.
Dziewczyna usiadła niedaleko fontanny, odpalając kolejnego papierosa. Mogła iść do miasta, do baru, po prostu się zabawić, ale nie była nawet w nastroju. Zdecydowanie wolała zamarzać na ośnieżonej ławce z kapturem na głowie i udawać, że wcale jej tam nie ma. Musiała pomyśleć, znaleźć inny sposób na przedostanie się przynajmniej pod mur. Czekali na nią? Liczyli na pomoc? Może ktoś był ranny?
Lepiej było zostać w Kapitolu, może przynajmniej rzuciłabym palenie z braku pieniędzy - pomyślała, otwierając paczkę po raz kolejny. Pamiętała słowa brata, że śmierdzi jak popielniczka. Pamiętała też jego twarz, kiedy ginął pod murem. Zacisnęła powieki, starając się nie rozkleić po raz kolejny. Udało się. Nie była przecież małą dziewczynką.
Powrót do góry Go down
the victim
Melanie Fox
Melanie Fox

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 8:23 pm

//z nicości <3

Zimno. Cholernie zimno. Jakby zima nie mogła już sobie pójść. Kto to widział, dwadzieścia stopni na minusie! Mel przeklinając pod nosem na pogodę szła odśniezonymi chodnikami Dzielnicy Rebeliantów. Co prawda nie była jakoś źle ubrana na taką pogodę, ale ponarzekać mogła. Wokoło kręcili się inni szaro-burzy ludzie, którzy jakoś teraz, kiedy już Alma przejęła władzę, stracili wigor i radość z życia. Melanie nie rozumiała ich kompletnie. Przecież w trzynastce śmiali się, bawili, żartowali i cieszyli się, ze skończy się era Snowa. A teraz chodzą przygnębieni. Ludzie sa dziwni.
Wyciągnęła z kieszeni płaszcza paczkę papierosów i zasłaniając sie od wiatru zapaliła jednego zapalniczką. Kolejny powód do narzekania - wiatr. Lekki bo lekki, ale jednak dokuczliwy. A z reszta jej jest ciepło, nie musi narzekać. Niech narzekają ci z Kwartału. Całe życie żyli w luksusach, to teraz musza ponarzekać, pocierpieć, popłakać za te wszystkie szczęśliwe dla nich lata. Stanęła przy wejściu do Parku i zaciągnęła się dymem. Czas wypatrzeć w tłumie kolejną ofiarę i zabarwić ją na ludzkie kolory. Powoli wydychając dym ruszyła do dziewczyny siedzącej na ławce koło fontanny. Uzbroiła się w optymistyczny uśmiech i podeszła do ławki. Zgarnęła z niej warstwę świeżego puchu i usiadła.
- Mogłoby być cieplej, nie? - Spytała wesołym głosem patrząc na dziewczynę obok z wesołymi iskierkami w oczach. Świat jest piękny. Jej jest ciepło i ogólnie dobrze. Ludzie w kwartale cierpią. Wszystko w naturalnym porządku rzeczy. Czego więcej pragnąć?
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 8:41 pm

- Mogłoby być cieplej, nie? - usłyszała tuż obok siebie, kiedy z bólem zamknęła w dłoni puste pudełko. Była w bojowym nastroju, ale nie na tyle, by sięgnąć za pasek po scyzoryk. Zaciągnęła się końcówką papierosa po czym zgasiła go i wrzuciła do pełnego śniegu śmietnika. Strzepała mokrą masę z grzywki i powoli odwróciła głowę w kierunku przybyszki. Ładna blondynka obdarzała ją właśnie promiennym uśmiechem.
A czym to ja sobie zasłużyłam? - pomyślała, przekrzywiając głowę. Zastanawiała się, co też skłoniło kobietę do podejścia do niej. Silny wiatr rozwiewał włosy obu, kiedy mierzyły się wzrokiem. Jedna z sympatią, druga, zachowując chłodną rezerwę. Powoli zamrugała oczami i odgarnęła przydługie włosy z oczu, żeby lepiej widzieć.
Zaraz wyjdę na aspołeczną idiotkę... Ale może by tak... Poudawać raz miłą, co? Będzie fajna zabawa.
Przygryzła dolną wargę, starając się wyglądać w miarę przyjaźnie, po czym posłała nieznajomej lekko krzywy uśmiech.
- Może nie przymarzałabym do ławki, więc tak - odparła.
Wiatr wiał niemiłosiernie, więc Lophia mocniej owinęła się płaszczem. Nie chciała dopuścić do niezręcznej ciszy.
A co mi tam, nie?
- Lophia Breefling, miło poznać. Czy coś - rzuciła, wyciągając w kierunku nowej znajomej dłoń odzianą w kremową rękawiczkę.
Czyżbym szukała przyjaciół?
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 8:45 pm

Sprawiedliwość jako „uczciwe, prawe postępowanie” czy inne definicyjne coś umieszczane z pasją w słownikach już dawno nie istniała. Ba, czy kiedykolwiek ktoś kierował się głosem nieskażonego przez błędy i te celowe nieprawości serca? Na początku wypadałoby ustalić, czy na świecie znajduje się osobnik, będący jego posiadaczem. Halo halo, czas na ankietę, kto nie grzeszy z namiętnością, kto czyni wyłącznie dobro, czymkolwiek owe dobro nie jest? Dobro dla kraju, dobro dla grupy i dobro dla poszczególnej jednostki to osobne określenia, które jednocześnie na siebie nachodzą i bezczelnie sobie zaprzeczają czerwonymi krzyżykami i wykrzywionymi pytajnikami. Kto, co, jak, po co? Ja niedobry? Ja? Bluźniercy!
Gdyby ktoś usłyszał moje myśli, równie dobrze mógłbym spakować walizki i potruchtać za Vivian w stronę lepszego jutra, nowego świata, odległego kraju który-może-nawet-nie-istnieje. A nuż udałoby się pokonać zmrożone wody z zahibernowanymi, morderczymi ramionami, oblodzone stoki, krążące piaski, szepczące kłamstwa lasy i głoskułki czy inne zmiechy, które zamiast trwać na arenie, wędrowały dostojnym krokiem po niezasiedlonych terenach i straszyły bezczelnych śmiałków. Bo kto powiedział, że poza Panem nie było jeszcze gorzej? Że czegokolwiek byśmy nie tknęli choćby opuszkiem palca, nie mściłoby się na nas, atakowało, niszczyło, mordowało? Ale i to byłoby lepsze od kary i zadośćuczynienia za zdradę, nawet jeśli nie zdążyłem ubrać jej w słowa. Stworzono kamery, czujniki na ruch, podsłuchy, czemu następnym krokiem nie miało być powstanie zagnieżdżonych w mózgu chipów, które wgryzałyby się w nasze myśli i dostarczały je prosto na ręce ludzi Coin?
Dostrzegłem ruch. Śnieg uginał się pod stopami drobnej, ciemnej postaci, która paręnaście metrów dalej z uporem zmierzała w stronę fontanny, aby na niej usiąść i zacząć przeszukiwać kieszenie. Żadne uszy nie były odpowiednie, aby wysłuchać mojej rozmowy z Vivian, więc kiwnąłem lekko głową na jej szybko rzucone „jasne”. Nie przestałem obserwować dziwnie zachowującej się istoty, bojąc się, że i ona miała za zadanie dostarczyć niepoprawne moralno-politycznie informacje władzom. W tych czasach nie można było już ufać nikomu.
Uniosłem delikatnie łokieć w geście dającym znać Vivian, aby chwyciła mnie pod ramię. Ignorując śnieg wtapiający się w materiał butów, zacząłem wymijać zaspy i iść w stronę domu kuzynki.
- Chyba ci nie mówiłem, jak ślicznie dziś wyglądasz – rzuciłem, aby rozluźnić atmosferę, po czym po raz ostatni spojrzałem niespokojnie w stronę fontanny, gdzie siedziały już dwie postacie i przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

//zgaduję, że dom Vivian? chyba że zdecydujesz inaczej. c:
Powrót do góry Go down
the victim
Melanie Fox
Melanie Fox

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 8:53 pm

Dziewczyna przez chwilę mierzyła ją wzrokiem. Takim wzrokiem, który przeciętnego zjadacza chleba odstraszyłby na kilometr. Ale oczywiście nie Mel, która pod przykrywką życzliwości chciała sprawić, zeby ludzie przestali ubolewać nad swoim losem. Który wcale nie jest zły, heloł!
Może nie przymarzałabym do ławki, więc tak.Na te słowa Mel krótko się zaśmiała. Dziewczyna gadała jakby nie maiła domu. Co oczywiście jest niemożliwe. Koniec końców skoro tu siedzi, to znaczy że była rebeliantką. A raczej nie wyobraża sobie bezdomnego rebelianta. Przecież tak być nie może!
Lophia Breefling, miło poznać. Czy coś.Dziwne nazwisko. To pierwsze na co Mel zwróciła uwagę. Druga rzeczą na która zwróciła uwagę był fakt, że zamiast siedzieć jak kołek trzeba równiez się przywitać.
Melanie Fox. Mi równiez miło. - Odpowiedziała podając Lophii rękę. - Czy coś. - dopowiedziała z widocznym rozbawieniem. Swoją droga zauważyła, ze nie wzięła rekawiczek. Cholera. Ale moze nie bedzie tak źle. Zaciągnęła się papierosem i delikatnie odwróciła głowe, żeby nie dmuchać dymem na Lophię.
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 9:08 pm

/Mieszkanie Rowie i Lany/
Ze spuszczoną głową idę ulicami zniszczonego Kapitolu. Mój brązowy płaszcz i kremowy szalik na niewiele się zdają przy takiej temperaturze. Zaciskam więc pięści, aby choć trochę rozgrzać dłonie, ponieważ rękawiczki również nie pomagają. Czuję się dziwnie po rozmowie z Rowie. Nie pokłóciłyśmy się, ale jednak wyczuwałam między nami lekkie napięcie, spowodowane... No właśnie, czym? Nie wiem. Nie mam pojęcia. Może na prawdę jestem tylko głupią blondynką? Może nadaję się jedynie do swojej pracy - pełnej przepychu, blichtru, kolorowych strojów i kosmetyków. Może powinnam robić to, co do mnie należy i nie interesować się niczym innym? Może, może, może. To wszystko to jedne wielkie przypuszczenia. Nie ma niczego pewnego, niczego stałego. Teraz tu stoję, ale za chwilę się poruszę, a może zostanę, może potrąci mnie samochód, może kogoś spotkam... Niczego nie mogę przewidzieć. Idę więc ulicą, prosto przed siebie, kompletnie nie zwracając uwagi na mijających mnie ludzi. Nawet nie czuję już zimna, tam bardzo jestem pogrążona w myślach. Kiedy nagle moje nogi uderzają o coś, a już po chwili lecę do przodu. Moje oczy odruchowo się zamykając, kończyny wiotczeją. Czuję lekki ból i mija chwila, zanim udaje mi się doprowadzić moje łomoczące z przerażenia serce. Otwieram oczy i rozglądam się. Moje nogi znajdują się lekko w górze, oparte o ławkę która była głównym powodem mojej wywrotki. Reszta mojego ciała, zapewne porządnie posiniaczona, leży na ziemi. Mimowolnie wybucham śmiechem, chociaż prawie każdą część mojego ciała przeszywa ostry ból. Z trudem udaje mi się podnieść, lecz nie dzieje się to tak szybko jak bym oczekiwała. Kiedy już stoję, chwiejąc się lekko, widzę kropelki krwi na ziemi, tuż przy moich butach.
- O nie - szepczę z lekkim przerażeniem. Oglądam swoje ciało tak mocno jak tylko się da, lecz nie dostrzegam ani jednego urazu, jeśli w ogóle da się coś dostrzec przez masę ubrać. Dotykam swojej twarzy i od razu znajduję źródło, z którego wydobywa się ta lepka, czerwona ciecz - nos.
- No jasne - śmieję się nerwowo sama do siebie, przeszukując kieszenie płaszcza - Jak na złość nie wzięłam torebki - już trzeci raz z rzędu rozglądam się i ku wielkiej uciesze widzę dwie dziewczyny siedzące niedaleko. Ruszam w ich stronę, unosząc głowę w górę, aby nie pobrudzić nic więcej.
- Hej, macie może chusteczki? - pytam, zezując na nie i cały czas trzymając głowę w górę - Miałam mały... wypadek - tłumaczę. Mam nadzieję, że tego nie widziały. Musiało to wyglądać prześmiesznie.
- Tak przy okazji jestem - waham się lekko, zanim wypowiadam powoli swoje nazwisko - Lana Crowly - kończę ostrożnie zdanie. Już dawno się nie przedstawiałam. Mam jeszcze ten uraz to mówienia obcym jak się nazywam, odkąd podczas rebelii byłam jedną z osób które Snow chciał zabić. Za spiskowanie. Przeciw. Kapitolowi. Oby mnie nie kojarzyły. I oby miały chusteczki.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 9:35 pm

Nick i ja zauważyliśmy to samo. Emerald Park stawał się zbyt zatłoczony, jak na tę porę roku. Nim opuściliśmy jego teren, zobaczyłam dwie siedzące przy fontannie dziewczyny i trzecią, która z rozbitym nosem zmierzała w ich stronę. To potwornie przypominało mi moje spotkania z Rory w Trzynastce, kiedy zamykałyśmy się w jakimś pomieszczeniu i chciałyśmy je demolować. Przez znaczną część czasu miałam tam tylko Rory… Bo przecież mój ojciec ciągle gdzieś biegał z papierami, wiecznie jako piesek na posyłki i popychadło wyżej od siebie postawionych w tej dziwnej hierarchii, której nigdy wcześniej nie rozumiałam. To żałosne, jak szybko zaczęłam pojmować po wyjściu na powierzchnię. Nagle musiałam stać się dorosła i zacząć myśleć jak dorosła, bo nie było mamusi, która prowadziłaby mnie za rękę, a tatuś zawsze miał mnie i moje potrzeby, za przeproszeniem, w miejscu, gdzie plecy tracą jakże szlachetną nazwę.
Znów poczułam się jak szczeniak, którym byłam, gdy straciłam matkę. Taka prawda. Do tego czasu byłam sobie beztroską smarkulą, zajętą obgadywaniem ludzi do spółki z Rory, podkradaniem jedzenia, do spółki z Rory, rysowaniem, projektowaniem i zastanawianiem się, jak wygląda świat na powierzchni. A po śmierci matki…? Po śmierci matki pękła mydlana bańka, w której byłam. Swoją żałobę utrwaliłam w pomniku, który stworzyłam dla rodzicielki, tocząc batalie o to, by nie palić jej prochów, a jedynie zakopać urnę z prochami w ziemi. Pierwszy raz byłam na powierzchni. Pierwszy raz płakałam, czując na policzku wiatr, widząc niebo, rośliny w oddali i ptactwo. Pierwszy raz odczułam jakiekolwiek zainteresowanie mężczyzną, będąc na powierzchni ziemi. Kiedyś to wszystko się nie liczyło. Kiedyś… Kiedyś moje życie nie było życiem.
Ale czy jest nim teraz, do cholery? Jakoś ciężko było mi w to wierzyć.
- Chyba ci nie mówiłem, jak ślicznie dziś wyglądasz – rzucił Nick, przywracając mnie do rzeczywistości.
- Dzięki, Nick… – mój kochany kuzyn, z którym zawsze mieliśmy dla siebie za mało czasu, zawsze wiedział, że nie umiałam reagować na wszelkiego rodzaju komplementy. Dlatego też to on uczył mnie reagowania i umiejętnego dziękowania. Kiedyś nie wierzyłam w takie bzdury. Teraz… Czasami dawałam im wiarę.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć… – zaczęłam nieśmiało.
Jeden głęboki oddech… I wylała się ze mnie kolejna fala słów, spotęgowana płaczem.
- Nie chcę do domu. Mieszkam u Coin. Czuję się przeklęta, przeklęta jak jasna cholera, jak czarny kot, jak drabina w piątek trzynastego, jak katolicka zakonnica za kółkiem auta. Chcę…
Otarłam nieco łzy, wstydząc się swojego wybuchu.
- Chodź nad rzekę, co…?

// Moon River, prawy brzeg rzeki, co Ty na to? ^^
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyPon Lip 01, 2013 9:35 pm

- Melanie Fox. Mi również miło. Czy coś - odpowiedziała tamta, a Lophia po raz pierwszy szczerze się uśmiechnęła. Co prawda humor miała okropny, ale rozmowa z kimś normalnym mogła być przynajmniej miła. Dziewczyna oparła się wygodnie i wyciągnęła nogi przed siebie. Kątem oka dostrzegła jakiś kształt. A właściwie trzy. Dwie osoby rozmawiały ze sobą, a trzecia zmierzała właśnie w kierunku Loph i Mel. Wyglądała na trochę poturbowaną. Lophia mimowolnie zaczęła dochodzić, co też mogło się jej stać.
- Hej, macie może chusteczki? - zapytała nieznajoma. - Miałam mały... wypadek - poinformowała, starając się nie dopuścić do spłynięcia krwi z nosa za kołnierz.
- Tak przy okazji jestem Lana Crowly - dodała blondynka z lekkim wahaniem. Bała się? W sumie miała rację, ciężko było teraz ufać komukolwiek. Sama Lophia uważniej przyglądała się ludziom. Ale wydawało jej się, że może ufać tej dziewczynie. W końcu sama nie grała do końca fair, prawda? Pomagała teoretycznym wrogom, ale w głębi serca wiedziała, że nie wszyscy z nich byli złymi ludźmi. Część to jej nie świadomi niczego sąsiedzi z dzieciństwa, koledzy ze szkoły, z podwórka. Tacy jak ona. Pragnęli wolności w równym stopniu, tylko urodzili się w złym miejscu.
Dziewczyna wygrzebała z kieszeni chusteczki i podała Lanie, siląc się na uśmiech.
- Lophia Breefling - odpowiedziała w końcu ze skinięciem głowy. Przesunęła się kawałek, żeby tamta mogła usiąść. Nie miała ochoty ratować omdlałych.
- Świetne miejsce na wypadek, nie powiem - zaśmiała się cicho dziewczyna.
Powrót do góry Go down
the victim
Melanie Fox
Melanie Fox

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyWto Lip 02, 2013 10:04 am

Brawa dla Lophii, która w końcu się uśmiechnęła. Mel aż chciała wstać i pogratulować jej tego wyczynu. Serio. Na szczęście powstrzymała się przed robieniem cyrku, jedynie szerzej się uśmiechnęła. Po raz kolejny zaciągając się papierosem rozglądnęła się po ludziach w Parku. Ktoś wchodził, ktoś wychodził... Ktos właśnie zaliczył glebę na ławce... I ten ktoś z krwawiącym nosem ruszył w stronę Mel i Lophii. Hej, macie może chusteczki?(...) Miałam mały... wypadek. Lophia od razu wyciągnęła chusteczkę, Mel nawet nie sprawdzała, bo wiedziała, ze nie ma. Nie przewidziała żadnych wypadków, a katar na razie jej nie dokuczał. Tak przy okazji jestem Lana Crowly - Lana wypowiedziała to zdanie z wahaniem, jakby się bała kogoś lub czegoś. Jakby mogła oberwać za samo imię i nazwisko. Cóż, są tacy ludzie, których za sam żywot Mel z chęcią ukatrupiła. A takich ludzi jest sporo. Szkoda, że są strzeżeni za murami Kwartału...
- Melanie Fox, miło poznać. - odpowiedziała i przesunęła się na ławce robiąc miejsce dla Lany. - Usiądź. Jak chcesz, oczywiście. - Powiedziała. - Nic poważnego ci się nie stało? - Spytała z troską w głosie. W sumie Lana nie wyglądała na połamaną, ale uprzejmie było spytać, co nie? Świetne miejsce na wypadek, nie powiem. Na te słowa Mel tylko się uśmiechnęła. Głupio byłoby najpierw się pytać czy nic się nie stało  a następnie się z tego śmiać. Przynajmniej w takim towarzystwie. Swoją droga mogłoby na parę sekund przestać sypać. Mel przejechała po włosach, które niestety ale już stały się mokre od puchu, który na nich osiadł. Niech to szlag. Nawet nie miała przy płaszczu kaptura... Trudno, jakoś przeżyje. Najwyżej się przeziębi i będzie musiała trochę posiedzieć w domu. Lekarka znowu się na nią wydrze, że nie nosi czapki, ponarzeka na nią, a potem każe jej siedzieć w domu przez tydzień. Jak zawsze.
Ciekawe w ogóle jak w Kwartale ludzie sobie radzą z chorobami. Oczywiście Mel nie ma ochoty lecieć tam i ich leczyć, ale ciekawe czy jakiś nieszczęsny Rebeliant musi tam chodzić i leczyć te kreatury. Jeśli tak, to szczere kondolencje dla tego człowieka, że musi codziennie pomagać mieszkańcom Kwartału, którzy nawet pewnie nie są mu wdzięczni. Powinni dziękować Coin, ze ich nie wyrżnęła jak kaczki. A powinna to zrobić tym niewdzięcznikom... Mniejsza, nie warto o tym myśleć.
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyWto Lip 02, 2013 12:01 pm

Stoję przez chwilę przed dziewczynami, kiedy jedna z nich, brunetka, wyciąga w moim kierunku rękę trzymając w niej chusteczkę. Biorę ją od niej z wielką ulgą i przyciskam do krwawiącego nosa.
- Lophia Breefling - mówi dziewczyna i razem z blondynką przesuwa się, aby zrobić mi miejsce. Z ulgą siadam obok nich dalej starając się zatamować krew.
- Dziękuję - zwracam się do Lophii, a następnie przenoszę wzrok na blondykę.
- Melanie Fox, miło poznać - mówi i zaraz dodaje - Nic poważnego ci się nie stało? - uśmiecham się do niej i próbuję ułożyć w głowie odpowiednią odpowiedź.
- Nie. Po prostu się zamyśliłam i nie zauważyłam ławki. A ta krew to tylko... osłabiona odporność. Zawsze tak miałam - mówię. Na chwilę zapada cisza i żadna z nas się nie odzywa. Jak zwykle jest to dla mnie dość krępujące. Tym razem jednak postanawiam się odezwać.
- Hej, ja cię skądś kojarzę - mówię do Melanie i powoli zaczynam sobie przypominać, skąd mogę znać tą twarz - Czy ty nie jesteś przypadkiem... jedną ze stylistek? - pytam, choć nie jestem do końca pewna. Przecież mogłam coś pomylić. Tak czy owak już za późno żeby to cofnąć. Czuję, że krew przestała już płynąć, więc odejmuję chusteczkę od nosa i wyrzucam ją do śmietnika stojącego nieopodal ławki. Patrzę z zaciekawieniem na dziewczynę, zastanawiając się, czy trafiłam. Staram się uśmiechać i nie wyglądać na groźną. Dobra, tak na prawdę nie jestem groźna, ale... Mam wrażenie, że te dwie jeszcze mi nie ufają. A chciałabym. Wiem, że po tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy coraz ciężej jest mi zyskać czyjeś zaufanie, bo czasem zachowuję się... dziwnie i niekulturalnie, ale staram się. Pracuję nad sobą i mam nadzieję że to jest ten moment, w którym uda mi się nawiązać nowe znajomości. Przecież nie mogę w nieskończoność trzymać się tylko Rowie...
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyWto Lip 02, 2013 2:41 pm

Jako że Lana wydawała się być bardziej zainteresowana rozmową z Melanie, Lophia postanowiła siedzieć w miarę cicho i nie rzucać się w oczy. Nie znała żadnej z dziewczyn, ale tak naprawdę większość jej dawnych znajomych przebywała właśnie w KOLC-u.
Czekają na leki, których im nie zaniosłam. Czekają na pomoc. Czekają na mnie. Mam nadzieję, że ktoś do nich dotarł...
- Czy ty nie jesteś przypadkiem... jedną ze stylistek? - zapytała panna Crowly, wytrącając z zamyślenia Loph. Igrzyska. Coś, co potępiała, ale się do tego nie przyznawała. U niej w domu nie rozmawiało się na tematy polityczne, a jej samej brakowało przyjaciół. Tylko czy mogła wyrazić swoje zdanie przy kimś bezpośrednio zaangażowanym w masakrę? W wydarzenie niosące śmierć wielu całkiem niewinnym osobom?
Chyba nie jestem im już potrzebna... - pomyślała, wstając z ławki. Obie kobiety spojrzały na nią pytająco, a ona tylko machnęła ręką, starając się uśmiechnąć.
- Muszę lecieć do pracy - powiedziała w pełni wiarygodnie. Nauczyła się już kłamać, o tak. Bardzo dobrze. W końcu przez długie miesiące ukrywała wiele rzeczy przed najbliższymi.
- Miło było poznać - dodała, poprawiając kaptur. Spojrzała jeszcze na ławkę po czym odwróciła się i wymaszerowała z parku.

//Kawiarnia 'Petit Apetite'


Ostatnio zmieniony przez Lophia Breefling dnia Pią Lip 05, 2013 4:01 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
the victim
Melanie Fox
Melanie Fox

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park EmptyWto Lip 02, 2013 7:41 pm

Nie. Po prostu się zamyśliłam i nie zauważyłam ławki. A ta krew to tylko... osłabiona odporność. Zawsze tak miałam Coż, bywa i tak. Melanie jakoś cudem zawsze wymykała się od wszelkiego rodzaju kontuzji. Jedynie lekkie skaleczenia, których w żaden sposób uniknąć się nie da. A odporność miała dość dobrą, chociaż jej ulubiona lekarka nie potwierdziłaby tego. Ciekawe dlaczego... Może dlatego, że podczas tegorocznej zimy odwiedziła ją już jakieś hm... pięć razy? Przy czym zazwyczaj było to zwykłe przeziębienie, a raz angina. Uroczo, czyż nie?
Hej, ja cię skądś kojarz.ę Czy ty nie jesteś przypadkiem... jedną ze stylistek? O, to ją zaskoczyło, gdyż ona Lany kompletnie nie kojarzyła, nawet z widzenia.
-Owszem, jestem stylistką. - Powiedziała uśmiechając się -A ty jesteś... Przykro mi, ale nie mogę skojarzyć... - Powiedziała i uśmiechnęła się przepraszająco. Ma chyba prawo do tego, zeby kogoś nie znać, co nie? Muszę lecieć do pracy. Miło było poznać. Szkoda, ze Lophia musi już iść. Mogłaby sie rozwinąc całkiem miła konwersacja, ale cóż. Została jej jedna, biedna ofiara, która przynajmniej przez najbliższe pare minut będzie musiał ją znosić.
- Szkoda, ze musisz iść. Do zobaczenia! - Powiedziała do Loph i wrociła wzrokiem do Lany. Przy okazji zaciągneła się ostatni raz papierosem, a peta bezceremonialnie rzuciła do kosza. Nie mogła chybić, przeciez był na wyciągnięcie reki. A pożar raczej z tego powodu nie groził, gdyż sam kosz był w połowie zapełniony śniegiem. postarała się nie wydmuchac dymu na rozmówczynię, w końcu nie każdy lubi akie zapachy.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Emerald Park Empty
PisanieTemat: Re: Emerald Park   Emerald Park Empty

Powrót do góry Go down
 

Emerald Park

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 8Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

 Similar topics

-
» Emerald Park
» Floradale Park
» Park przy szpitalu
» Park przy szpitalu
» Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-