IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Cornucopia Café

 

 Cornucopia Café

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPią Maj 03, 2013 2:35 pm



W tej inspirowanej Głodowymi Igrzyskami kawiarence możecie znaleźć takie przysmaki jak Lodowa Głoskułka, Zmieszane Cappuccino i Przysmak Sponsora. Specjalnością szefa kuchni jest rzecz jasna Róg Obfitości, ale jeśli jesteś ciekaw, czymże on jest, musisz przekonać się na własnej skórze i złożyć zamówienie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Isabelle Scovel
Isabelle Scovel
https://panem.forumpl.net/t1937-izzy-scovel#24584
https://panem.forumpl.net/t227-panna-scovel
https://panem.forumpl.net/t1472-izzy-scovel
https://panem.forumpl.net/t259-isabelle
https://panem.forumpl.net/t593-izzy
Wiek : 23
Zawód : Doradca ds. Transportu
Przy sobie : papierosy, zapałki, pistolet, zezwolenie na broń, udana ucieczka, przepustka do KOLCa
Obrażenia : rak skóry, łysa, nie ma oka

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Maj 27, 2013 5:46 pm

// lkjnlsnjlksnjakjhbskjag

- Poproszę kawę z mlekiem i jeden kawałek ciasta marchewkowego Z dedykacją dla Sig! - niechętnie odrzekła Isabelle do przybyłej przed chwilą kelnerki. Owa kobieta zdecydowanie nie wyglądała zbyt sympatycznie - jej skóra była niesmacznie opalona, jakby świeżo wybyła z solarium; w ustach przeżuwała gumę, mlaskając niemal tak, że mogłoby się wydawać, że słychać ją aż w Dystrykcie 13, a obcasy w jej szpilkach niemal rosły w oczach, gdy ich właścicielka wyuzdanym krokiem zbliżała się. Kelnerka w końcu odeszła, potrząsając jednocześnie dolnymi partiami ciała, łudząc się, że potrafi tańczyć do muzyki w swoim odtwarzaczu MP3. Niektórzy nie wiedzą kogo zatrudniają. Belle spojrzała zmrużonymi oczami na leżący za oknem śnieg, starając się dostrzec coś interesującego, co zabiłoby czas oczekiwania na zamówienie. Jednak wszystko, nawet śnieg, prędzej czy później staje się nudne. Tutaj było to od razu, a Is rozpoczęła zabawę serwetkami. Może to i dziecinne, ale jest tutaj tylko ta kelnerka, sama pewnie by nic lepszego nie wymyśliła na moim miejscu. Składając serwetkę i zginając ją Is w końcu znużyła się czekaniem na to, co zamówiła. Może jej dysk wypadł od tego kręcenia tyłkiem i leży gdzieś w kuchni na podłodze. Kelnerka jednak w samą porę przyszła z tacą, bo Is z nudów już miała iść na zaplecze i skontrolować co się tam dzieje. W końcu jest w zarządzie Kapitolu, może tam wejść pod byle jakim pretekstem. Kelnerka podała właściwe zamówienie szybkim ruchem, po czym szybko odeszła, jakby chcąc już oddać się swoim 'ważniejszym zajęciom'. Tym razem kelnerka szła na zaplecze w jednej ręce trzymając tackę, a drugą ręką machając rytmicznie do muzyki w swoim odtwarzaczu. Isabelle ponownie znalazła się w ciepło urządzonym pomieszczeniu sama. W sumie to dziwne, że kawiarnia wciąż ostała się po tej całej rebelii. - pomyślała kobieta, mieszając lśniącą łyżeczką swoją kawę. Uprzednio oczywiście dodała do napoju dwie łyżeczki cukru z cukierniczki. W tym czasie do kawiarni weszła znajoma, a jednak nieznajoma Isabelle osoba. Pamiętała tę kobietę jeszcze z Trzynastki, gdzie obie stały po stronie prezydent Coin. Nie zwróciła na to zbytnio jednak uwagi, kobieta chyba nawet jej nie zauważyła; w końcu usiadła w dosyć ustronnym miejscu. Izzy wzięła łyk kawy, która zachęcała swoim aromatem. Po chwili jednak prędko wypluła napój do filiżanki i zrobiła zniesmaczoną minę. Wiedziała, że wołając kelnerkę ta pewnie jej nie usłyszy, więc Is ze względu na swoją pozycję w rządzie pozwoliła sobie dostać się za barek i obsłużyć się butelką zimnej wody.
- Ty tępa szmato.- szemrała pod nosem, spoglądając na drzwi zaplecza i opierając się o drewniany bar. Wyglądało jednak na to, że zauważyła ją owa kobieta, która przed chwilą weszła do kawiarenki. No co? Zobaczymy co ty zrobisz jak napijesz się kawy z solą. Wyrzuciła opróżnioną butelkę do śmieci i zabrała się za ciasto marchewkowe, z nadzieją, że jest przyrządzone prawidłowo.
Powrót do góry Go down
the civilian
Chantelle Troy
Chantelle Troy
https://panem.forumpl.net/t201-chantelle-pourbaix-troy
https://panem.forumpl.net/t247-relacje-chan
https://panem.forumpl.net/t1514-chantelle-troy
https://panem.forumpl.net/t1543-chan
Wiek : 18
Zawód : Doradca ds. technologii
Obrażenia : Brak

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Maj 27, 2013 7:30 pm

//Start! :D

Chan jak miała to w zwyczaju codziennie od kilku tygodni wracała z KOLC-a, gdzie często przebywała pod pozorem naprawiania rozmaitych usterek technicznych. Szczegół, że zazwyczaj wiązało się to z przemycaniem niezbędnych produktów dla mieszkańców getta, zwłaszcza jedzenia i słodyczy dla dzieci, dawniej bogatych, teraz skazanych na tak podłe warunki życia. Chan nigdy nie spodziewała się, że mogłaby kiedykolwiek polubić dzieci, dopóki nie zaszła w ciążę. Chyba hormony najzwyczajniej w świecie padły jej na mózg, bo teraz rozczulała się na każdą możliwą wzmiankę o dziecku... Żałowała KOLC-owych dzieci zwłaszcza obecnie - gdy zaspy w niektóre dni sięgały kolan, a temperatury schodziły kilkanaście stopni poniżej zera. Wolała nie myśleć o tym, co się stanie, gdy na dodatek zostaną ogłoszone Igrzyska. Bo tego, że zostaną była niemal pewna. Kilka dni temu Chan po raz pierwszy pomyślała, że czasem lepiej jest nie wtykać nosa w cudze sprawy. Zwłaszcza, gdy te "sprawy" oznaczają podsłuchaną rozmowę Coin z nieznanym dziewczynie mężczyzną. Gdy patrzyła na umorusane twarze dwunastoletnich dziewczynek, które garnęły się do niej w nadziei na otrzymanie czegokolwiek do jedzenia, nie mogła powstrzymać dławiących ją od wewnątrz smutku i wściekłości. W końcu nie o takie Panem walczyli, na pewno nie o zabijanie niewinnych dzieci. Pogrążona w rozmyślaniach Chantelle odruchowo skręciła w wąską uliczkę, gdzie mieściła się jej ulubiona kawiarnia. Co prawda słyszała, że właścicielka jest na zwolnieniu, jednak miała nadzieję, że obsługa nie rozhulała się zbytnio podczas jej nieobecności. Chan pchnęła drzwi i weszła do świecącej pustkami kawiarni. Zły znak? Nie rozglądając się zbytnio dookoła, podeszła do pierwszego z brzegu stolika i usiadła na krześle, po czym zaczęła się powoli rozbierać z zimowych ubrań. Nim zdążyła zastanowić się nad swoim zamówieniem, usłyszała dziwny odgłos dobiegający z głębi kawiarni. Gdy spojrzała w tamtą stronę, zobaczyła młodą brunetkę spluwającą z obrzydzeniem do filiżanki i mamroczącą coś niezrozumiale pod nosem. Nieznajoma po chwili podniosła się i podeszła do lady po butelkę wody, którą szybko opróżniła. Chan przyjrzała się jej uważniej i po chwili rozpoznała Isabelle Scovel, jedną ze swych Trzynastkowych znajomych. Co prawda do tej pory nie miały zbytnio okazji poznać się bliżej, jednak można śmiało stwierdzić, że od pierwszej chwili Chan zaczęła darzyć pannę Scovel sympatią. Po chwili zastanowienia postanowiła dosiąść się do znajomej. Po raz pierwszy od kilku miesięcy przybierając na twarz miły uśmiech, podeszła do stolika Isabelle, która właśnie zabierała się do konsumpcji ciasta i przywitała się.
- Isabelle Scovel, prawda? Witaj, mogę się dosiąść?
Powrót do góry Go down
the civilian
Isabelle Scovel
Isabelle Scovel
https://panem.forumpl.net/t1937-izzy-scovel#24584
https://panem.forumpl.net/t227-panna-scovel
https://panem.forumpl.net/t1472-izzy-scovel
https://panem.forumpl.net/t259-isabelle
https://panem.forumpl.net/t593-izzy
Wiek : 23
Zawód : Doradca ds. Transportu
Przy sobie : papierosy, zapałki, pistolet, zezwolenie na broń, udana ucieczka, przepustka do KOLCa
Obrażenia : rak skóry, łysa, nie ma oka

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Maj 27, 2013 7:56 pm

Belle grzebała w ciastku marchewkowym ozdobnym widelczykiem, które przeciwnie do kawy było przyrządzone odpowiednio. Na szczęście. Po chwili do jej osoby dosiadła się młoda kobieta, którą zauważyła już wcześniej.
- Isabelle Scovel, prawda? Witaj, mogę się dosiąść? - dziewczyna zapytała z ciepłym uśmiechem.
- Zgadza się, witam. - Is dokładniej przyjrzała się kobiecie. Po chwili zdała sobie sprawę, że poza rebelią poznaje ją także z Areny. Przy przyglądaniu się zauważyła także, że panna... pani, Chantelle dorobiła się już potomstwa. No chyba nie wyszła tak na Arenę...? - Isabelle poczuła swego rodzaju współczucie dla byłej Trybutki; a może nawet nie tyle co współczucie, raczej podziw i szacunek. - Chantelle Pourbaix, mam rację? Bardzo mi miło.
Izzy nie za bardzo wiedziała, o czym mogłaby rozmawiać z Chantelle. Nasunął jej się trochę wścibski pomysł, jednak nie była ona zbyt pomysłową osobą, więc wykorzystała pierwszy, jaki wpadł jej do głowy.
- Hm, chłopiec czy dziewczynka...?
Powrót do góry Go down
the civilian
Chantelle Troy
Chantelle Troy
https://panem.forumpl.net/t201-chantelle-pourbaix-troy
https://panem.forumpl.net/t247-relacje-chan
https://panem.forumpl.net/t1514-chantelle-troy
https://panem.forumpl.net/t1543-chan
Wiek : 18
Zawód : Doradca ds. technologii
Obrażenia : Brak

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Maj 27, 2013 8:23 pm

- Zgadza się, witam. - Chan poczuła, że Isabelle taksuje ją z góry na dół wzrokiem, na chwilę zatrzymując spojrzenie na jej brzuchu. W sumie nic dziwnego. Każdy, kto choć trochę umie liczyć, domyśli się, że trafiłam na arenę już jako ciężarna. Poza tym... dla wielu osób 18 lat to nie jest najlepszy moment na posiadanie potomstwa. Chan z jednej strony zgadzała się z nimi, ale z drugiej wiedziała, że jest wystarczająco dojrzała, by zająć się dziećmi. Przynajmniej bardziej dojrzała od mojej matki, gdy mnie urodziła - prychnęła pogardliwie w myślach.
- Chantelle Pourbaix, mam rację? Bardzo mi miło. Hm, chłopiec czy dziewczynka...? - z ust znajomej padło właściwie standardowe już pytanie. Chan uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odparła
- I to i to. Szykują się bliźniaki.
Usiadła na krześle i ręką przywołała kelnerkę, która nie wyglądała na specjalnie szczęśliwą z konieczności obsługiwania gości. Gdy pracownica podeszła, Chan zamówiła sobie szklankę soku pomarańczowego i dwie babeczki. Następnie ponownie odwróciła twarz w stronę swej rozmówczyni.
- A tak odchodząc od mojej ciąży, słyszałam, że została Pani doradczynią Coin. Jak to możliwe, że do tej pory nie spotkałyśmy się na korytarzu?
Powrót do góry Go down
the civilian
Isabelle Scovel
Isabelle Scovel
https://panem.forumpl.net/t1937-izzy-scovel#24584
https://panem.forumpl.net/t227-panna-scovel
https://panem.forumpl.net/t1472-izzy-scovel
https://panem.forumpl.net/t259-isabelle
https://panem.forumpl.net/t593-izzy
Wiek : 23
Zawód : Doradca ds. Transportu
Przy sobie : papierosy, zapałki, pistolet, zezwolenie na broń, udana ucieczka, przepustka do KOLCa
Obrażenia : rak skóry, łysa, nie ma oka

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Maj 27, 2013 9:23 pm

- I to i to. Szykują się bliźniaki.
- No to podwójnie gratuluję! - odparła z dziwnym entuzjazmem oraz ciepłym uśmiechem Isabelle.
Ponownie do stolika podeszła kelnerka. Nie przerywając przeżuwania gumy zdziwiła się że kobiety siedzą razem, ba, roztwarła podejrzliwie oczy, jakby za chwilę miała zadzwonić do koleżanki i opowiedzieć jej o dwóch nieznajomych osobach w kawiarence, które rozmawiają ze sobą; to byłaby z pewnością rewolucyjna plotka! Kobieta przyjęła zamówienie od przyszłej mamy i wraz ze swoim irytującym odtwarzaczem odeszła.
- A tak odchodząc od mojej ciąży, słyszałam, że została Pani doradczynią Coin. Jak to możliwe, że do tej pory nie spotkałyśmy się na korytarzu? - faktycznie, to dosyć dziwne że kobiety nie miały jeszcze okazji współpracować, w końcu prezydent Alma rządzi miastem od miesiąca. - Nie mam bladego ani zielonego pojęcia, jednak jestem przekonana, że miło pracowałoby się nam razem. - gdy Izzy skończyła zdania, przed nią pojawiła się taca z dwiema babeczkami i sokiem pomarańczowym. Tego przynajmniej nie posoli. Chociaż z drugiej strony, ciężarne kobiety mają różne zachcianki. Iz dziobała widelczykiem w swoim talerzu, jednocześnie obserwując bacznie kelnerkę, która w końcu wybrała się na zaplecze wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. A idź. Belle pospiesznie wstała, zabrała ze stołu cukierniczkę i wybyła za barek. Znalazła tam to, czego oczekiwała - napój energetyczny pani kelner. Rozbudzisz się że aż miło. Zawartość puszki zmieszała się z połową pojemnika pełnego soli, resztę soli Isabelle zabrała ze sobą do stołu, aby odłożyć 'cukrosolniczkę' i nie wzbudzać podejrzeń. Jak gdyby nigdy nic Is poprawiła fryzurę i usiadła z powrotem wygodnie, już ze zjedzonym ciastkiem.
- No to, na czym stanęło?
Powrót do góry Go down
the victim
Eric Vetter
Eric Vetter

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyWto Maj 28, 2013 3:27 pm

//Start! :)

Eric wkroczył do środka z torebką pod pachą. Ostatnio tutaj był, gdy projektował nową suknię na serwetce. Był to już jego zwyczaj od paru dobrych tygodni. Nawet udało mu się poznać kilka miłych osób, które pomogły mu poczuć się w Kapitolu jak w Ósemce. I nawet im się udało. Dzisiaj, z wyglądem ledwo trzeźwego po prawie całej nocy spędzonej w jakimś gejowskim klubie, ledwo rozpoznawał twarze. Chyba ktoś mi dał swój numer wczoraj. Zajrzał do torebki.
Tak, była tam karteczka z kilkoma zapisanymi cyframi. To był, ten, no... Jednak barykadując tak wejście nikogo konkretnego sobie nie przypomniał. Możliwe, że stałbym jeszcze godzinę, gdyby nie bardzo bezpośredni mężczyzna, który falą bluzgów przekonał go do zajęcia miejsca przy którymś ze stołów. Jedyne słowo jakie nasunęło się gejowi na myśl: Cham.
Podszedł kilka kroków w głąb kawiarni, o mały włos nie łamiąc swych nowych obcasów, lecz ponownie stanął w miejscu. Wszystko było zajęte. Odważył się jedynie zrobić dźwięk zdenerwowania, co zabrzmiało niczym jakieś 'pfff'.
Rozejrzał się ponownie. Przy sąsiednim stoliku siedziała parę tygodni temu poznana Chantelle Troy. Już miał jej pomachać na powitanie, gdy jeden z obcasów się złamał. Cicho wypowiedział pod adresem producenta parę przekleństw, a następnie szybko dosiadł się do znajomej bez słowa. Zakrył twarz dłońmi, przeplatając palce między suchymi włosami. Dopiero po chwili zorientował się, iż panuje tutaj nagła cisza. Obok Chan siedziała jeszcze jedna kobieta, zauważył przez dziurę między rękami. Odkrył twarz, poprawił fryzurę i próbując wyglądać na kogoś, kto wcale nie ma kaca powiedział:
- Hej, Chan i... - tu kiwnął głową w stronę nieznajomej.
Powrót do góry Go down
the civilian
Chantelle Troy
Chantelle Troy
https://panem.forumpl.net/t201-chantelle-pourbaix-troy
https://panem.forumpl.net/t247-relacje-chan
https://panem.forumpl.net/t1514-chantelle-troy
https://panem.forumpl.net/t1543-chan
Wiek : 18
Zawód : Doradca ds. technologii
Obrażenia : Brak

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyWto Maj 28, 2013 4:37 pm

Chantelle z uśmiechem przyjęła gratulacje od znajomej, pomimo faktu, że wydały jej się nieco sztuczne. Cóż, ciągle uczyła się funkcjonowania w społeczeństwie i czasami wciąż cechowała ją nadmierna podejrzliwość.
-Nie mam bladego ani zielonego pojęcia, jednak jestem przekonana, że miło pracowałoby się nam razem.
- O tak, to pewne. - odparła Chan uśmiechając się lekko i upiła kilka łyków ze szklanki, która właśnie pojawiła się na ich stoliku. Przyjrzała się badawczo Isabelle, która najwyraźniej na coś czekała. Gdy kelnerka wyszła na zaplecze, Izzy porwała ze stołu cukierniczkę i udała się w stronę baru. Chan zdziwiona podążyła wzrokiem za znajomą, zastanawiając się co kombinuje. Po chwili wróciła do stołu, stwarzając wrażenie, jakby ta sytuacja nigdy nie miała miejsca.
- No, to na czym stanęło?
Chan roześmiała się cicho, domyślając się, że Is przed chwilą zrobiła kelnerce niezbyt miły dowcip i już zamierzała to skomentować, jednak w kawiarni pojawił się kolejny gość. Dziewczyna nie zwróciłaby uwagi na to, że ktoś nowy zawitał do lokalu, gdyby nie kilka niecenzuralnych słów, które dobiegły zza jej pleców. Gdy obróciła się w tamtą stronę, zauważyła Erica Vettera, dość...ekscentrycznego stylistę, którego miała okazję poznać kilka tygodni temu. Dobra, może nie należał do ludzi, których z radością przedstawiłoby się rodzicom na niedzielnym obiadku, ale bądź co bądź stanowił dobry materiał na kumpla. A może nawet na przyjaciela - w końcu kto tak zrozumie kobietę jak gej? Uśmiechnęła się lekko w stronę Erica, jednak ten najwyraźniej nie zwrócił na to uwagi - był zbyt zajęty walką z monstrualnie wysoką szpilką, która właściwie w tym momencie szpilką być przestała. Nie krępując się towarzystwem Isabelle, której prawdopodobnie nawet nie zauważył, dosiadł się do Chan.
- Hej, Chan i... - przywitał się stylista, przy ostatnim słowie przenosząc wzrok na jej rozmówczynię.
- Hej, Eric - odparła Chantelle z uśmiechem - to jest Isabelle Scovel, moja znajoma, poznajcie się. Zarwałeś kolejną noc na projektowaniu strojów? Ta praca kiedyś wpędzi Cię do grobu. - próbowała taktownie naprawić wizerunek Erica, chociaż domyślała się prawdziwego powodu „zmęczenia” stylisty. I jeśli Isabelle nie była głupia, zapewne też wiedziała, że wszystko jest efektem szaleństw minionego wieczoru.
- A tak właściwie, słyszeliście o dzisiejszym ślubie? - spytała gładko, chcąc zmienić temat i wgryzła się w babeczkę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Isabelle Scovel
Isabelle Scovel
https://panem.forumpl.net/t1937-izzy-scovel#24584
https://panem.forumpl.net/t227-panna-scovel
https://panem.forumpl.net/t1472-izzy-scovel
https://panem.forumpl.net/t259-isabelle
https://panem.forumpl.net/t593-izzy
Wiek : 23
Zawód : Doradca ds. Transportu
Przy sobie : papierosy, zapałki, pistolet, zezwolenie na broń, udana ucieczka, przepustka do KOLCa
Obrażenia : rak skóry, łysa, nie ma oka

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyWto Maj 28, 2013 5:05 pm

- Hej Eric, to jest Isabelle Scovel, moja znajoma, poznajcie się. Zarwałeś kolejną noc na projektowaniu strojów? Ta praca kiedyś wpędzi Cię do grobu. - te słowa Chantelle rzuciła do ekscentrycznego mężczyzny, który przysiadł się do stołu dosłownie moment temu. Wyglądało na to, że mężczyzna miał złamany... obcas, a jego stan umysłowy był chyba trochę niezrównoważony, Is jednak uznała, że to tylko stan przejściowy i kontynuowała rozmowę w powiększonym teraz o jedną osobę gronie.
- A tak właściwie, słyszeliście o dzisiejszym ślubie?
- Jakoś nie obiła mi się ta nowina o uszy. A dokładniej to czyim ślubie? - Chantelle już chciała odpowiedzieć, gdy cała trójka zobaczyła, jak zza zaplecza wraca niezmiernie urocza i usłużna kelnerka. Isabelle przeżyła drobny szok wewnętrzny i udając z zewnątrz skoncentrowaną na rozmowie bacznie obserwowała kelnerkę kątem oka. Chantelle powstrzymała się przed odpowiedzią, gdyż wiedziała, iż Izzy wsypała zawartość cukrosolniczki do napoju uprzejmej pani i że za moment prawdopodobnie coś przerwie jej wypowiedź. Wszyscy przez chwilę siedzieli w milczeniu, a kelnerka spoglądając kątem oka na wciąż zapełniający się stolik była w trakcie picia napoju z puszki. Po chwili rzuciła puszkę na podłogę za ladą i niemal sama przewróciła się od stężonej soli w ustach. Podeszła do zlewu za barkiem i z naszminkowanych ust wypuściła nieprzyjemną falę wymiotów. Boże, co ja zrobiłam. Isabelle gwałtownie podniosła się, zabrała płaszcz i szepnęła do ludzi aby wyszli z nią, i że dokończą rozmowę gdzieś indziej. Mężczyzna jednak stawiał opory, w końcu dopiero co usiadł w kawiarni i nawet nic nie zamówił. Chantelle jednak ostatecznie wyciągnęła go z kawiarni, a Isabelle zostawiła na blacie stołu 40$, oraz uprzejmie pożegnała się z panią kelner wychodząc, jak gdyby nigdy nic.
- Życzę szybkiego powrotu do... formy.
Powrót do góry Go down
the victim
Eric Vetter
Eric Vetter

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyWto Maj 28, 2013 5:38 pm

- Hej, Eric - powitała go Chantelle z szerokim uśmiechem na twarzy - to jest Isabelle Scovel, moja znajoma, poznajcie się. Zarwałeś kolejną noc na projektowaniu strojów? Ta praca kiedyś wpędzi Cię do grobu.
Mężczyzna pokiwał głową na tak, ale bardziej skupił się na rozglądaniu za jakąś kawą w zasięgu wzroku, ale obecnie żadnej takiej nie było. Wzdrygnął się tylko na myśl, że będzie musiał wytrzymać jeszcze trochę w takim stanie. Rozpoczął grzebanie w torebce, co dla niego najważniejsze - markowej! Igła, ołówki, zeszyt, portfel, klucze, tictaci... O, może to. Złapał w swe chude, podłużne palce mały woreczek ze starymi gumami, które znajdowały się w tym prowizorycznym śmietniku, gdy brakło w pobliżu prawdziwego (lub był za daleko by do niego iść). Chantelle, kierując spojrzenie gdzie indziej wzięła babeczkę.
- A tak właściwie, słyszeliście o dzisiejszym ślubie? - wtrąciła przy okazji.
Chyba jej chodzi o... A tak, Ruen i Levittoux. Eric właśnie chciał wyrazić swą ekscytację owym wydarzenie, o tym, że wie o każdym ślubie w Kapitolu, a nawet kilkoma poza nim, o tym, że pragnie pójść tam z całego serca, jak na każde wesele, ale nie wie jak może tam trafić, kiedy jednak jako pierwsza odezwała się Isabelle.
- Jakoś nie obiła mi się ta nowina o uszy. A dokładniej to czyim ślubie?
Potem dopiero rzekł coś w stylu "Coś się obiło o uszy", lecz chyba całe towarzystwo nawet tego nie dosłyszało. Mina geja wyraźnie zrzedła. Zajrzał do menu, kiedy kobiety przyglądały się akcji z kelnerką, rzucającą się po połowie lokalu. Może tylko zwyczajne biszkopty i kawa. Złożyłbym zamówienie, gdyby miał komu. Jeszcze kilka takich kelnerek, a cała cywilizacja zginie na brak ciastek i kawy. Isabelle ewidentnie chciała stąd pójść. Wrzasnąłby coś na nią, ale wolał zachować dobre pierwsze wrażenie. Trochę się z tym ociągał, ale w końcu Chantelle przekonała go do odejścia bez posiłku. Obślinił na szybko dwie gumy, aby posłużyły jako klej do obcasa. Po chwili już został wyciągnięty ze środka na siłę, rzucając tylko tęskne spojrzenie na bar.
- Życzę szybkiego powrotu do... formy. - Odezwała się Isabelle przed kawiarnią.
- Mhm, dziękuję. Gdzie teraz idziemy? - spróbował przejąć inicjatywę, wynosząc na wierzch ostatnie resztki swej żywotności.


C.C
Powrót do góry Go down
the civilian
Chantelle Troy
Chantelle Troy
https://panem.forumpl.net/t201-chantelle-pourbaix-troy
https://panem.forumpl.net/t247-relacje-chan
https://panem.forumpl.net/t1514-chantelle-troy
https://panem.forumpl.net/t1543-chan
Wiek : 18
Zawód : Doradca ds. technologii
Obrażenia : Brak

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyWto Maj 28, 2013 6:48 pm

- Jakoś nie obiła mi się ta nowina o uszy. A dokładniej to czyim ślubie?
Chan już rzucała Isabelle pełne wyrzutu sumienie i szykowała się do odpowiedzi, jednak powstrzymał ją widok kelnerki wracającej z zaplecza. Oho, szykuje się. Kelnerka, najprawdopodobniej zauważając ich spojrzenia odwzajemniła je, marszcząc podejrzliwie brwi. A po chwili nadeszła apokalipsa. Chan z litością w oczach zaczęła wpatrywać się w wymiotującą niczym kot kobietę, która w zasadzie nie była winna aż tak, żeby przysparzać jej cierpień. Pokręciła z dezaprobatą głową i spojrzała zniecierpliwiona na Isabelle. Żarty żartami, ale wszystko ma swoje granice. Z ulgą przyjęła propozycję Izzy, by jak najszybciej wyjść z kawiarni, nie miała zbytniej ochoty patrzeć na kelnerkę będącą w tak podłym stanie. Jednak Ericowi to najprawdopodobniej nie przeszkadzało i Chan musiała niemalże siłą wyciągać go z kawiarni. I to dopiero po naprawieniu buta starymi gumami. Boże. Dom wariatów.

//Mieszkanie Erica Vettera - Pracownia
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPią Cze 28, 2013 11:22 am

Włóczyłem się po Kapitolu bez sensu, ubrany w cywilny strój czyli marynarkę i zatknięty w jej dekolt szeroki czerwony szal. Ubrania te dostałem po przeprowadzce do Kapitolu, tak samo jak i pokaźną sumkę "odszkodowania" za straty moralne poniesione w walce o wolność. Domyślałem się, że sumka ta to zaledwie malutki ułamek tego co spoczywa w Kapitolskich depozytach a próba wyobrażenia sobie całości tego bogactwa spaliła na niczym. Nie, to nie były myśli, którymi powinien sobie zaprzątać głowę prosty żołnierz. Pokazałem kelnerce swój identyfikator Strażnika, licząc na jakąś zniżkę. Jakkolwiek suma odszkodowania była pokaźna, wydając pieniądze na siebie i siostrę obkurczałem ją szybko. Wiedziałem, że muszę zacząć żyć rozsądnie, żeby nie skończyć jak Ci którym przepych Kapitolu tak uderzył do głowy, że z niewyobrażalnego bogactwa spadli na samo dno.
Kobieta kiwnęła głową i czekała. Zmarszczyłem brwi. Czemu nie zapytała o zamówienie? Była niemową? Czy... Czy to możliwe, że miałem przed sobą jedną z awoksów, być może uciekinierkę z mojego własnego Dystryktu? Nie, była za blada jak na kogoś z czwórki. A jednak byłem pewny, że nie odzywa się bo nie może, chociaż nie miała na sobie czerwonego stroju awoksy tylko służbowy strój kelnerki.
- Jakiegoś dobrego drinka. - poprosiłem.- Nie wiem jakie tu w ogóle są alkohole, ty pewnie znasz się na tym o wiele lepiej. - zauważyłem, uśmiechając się do niej i puszczając jej oko. Nie chciałem by czuła się w mojej obecności napiętnowana. Ciekawe... Nie dało się przywrócić zdolności mowy awoksom? Może nie wszystkim?
Kiwnąłem jej i odszedłem od baru, zajmując miejsce przy stoliku niedaleko okna. Przyglądałem się pięknym ulicom, zatłoczonym przez zwykłych ludzi w dziwnych ubraniach. Tutaj budynki były nadal całe, miało się wrażenie, że wojna nie miała miejsca. Ale wiedziałem, że wystarczy pojechać kolejką trzy stacje dalej, by znaleźć się w centrum zniszczeń.
Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Lip 15, 2013 4:44 pm

// skądś tam

Odkąd znalazłam wiadomość o przesłuchaniu, robiłam dokładnie wszystko, żeby tylko trzymać się od niego z daleka.
Bałam się rebelianckich Strażników w takim samym stopniu, w jakim bałam się Strażników za czasów Snowa. Lubili krzywdzić, agresja sprawiała im przyjemność. Nazywali mnie ,,tą wariatką Crestą'' i spluwali pod nogi, kiedy koło nich przechodziłam. Finnick byłby na nich zły, gdyby się dowiedział. Finnick nigdy nie pozwalał, żeby ktoś mnie skrzywdził. Traktował mnie jak delikatną i kruchą porcelankę pod kloszem, nad którą trzeba roztoczyć szczególną opiekę, ale lubiłam jego troskę. Potrzebowałam jej w takim samym stopniu, w jakim kwiaty potrzebowały do życia wody i światła. Bez Finnicka byłam tylko bezradną, głupią figurką z porcelany, która chybocze się na krawędzi półki, gotowa spaść i roztrzaskać się na milion kawałków. Tak jak wtedy, kiedy byłam TAM. Ale o TAMTYM miejscu nie wolno mi myśleć, bo spanikuję, a ludzie znowu będą się śmiać. Zawsze się śmieją, jakby to wszystko było dobrym żartem. Ludzie lubią się śmiać nawet z poważnych rzeczy, bo śmiech pomaga im zagłuszyć strach albo niepewność. Ale tak naprawdę nie da się tego zagłuszyć na zawsze, to czeka na człowieka i łapie go wtedy, kiedy jest najbardziej bezbronny. Może i jestem głupią, porcelanową wariatką, ale wiem chociaż tyle- a oni wciąż nie mogą tego zrozumieć.
Nie chciałam iść na przesłuchanie. Kropka. Uciekłam z domu. Kropka. Finnicka nie było w jego mieszkaniu. Kropka. Zdecydowałam, że pójdę gdzieś, gdzie będzie ciepło i sucho- czyli do kawiarni. W Cornucopii nigdy nie było wiele ludzi o tej porze, więc skierowałam się właśnie tam.
Kiedy weszłam, chciałam zachować się dobrze. Normalnie. Stanęłam przed kelnerką i otworzyłam usta.
Herbatę. Chcę zamówić herbatę.
Język miałam drętwy jak kołek, a jej oczy były puste i przepastne jak dwie studnie.
Jeden kubek, łyżeczkę cukru poproszę. I może jeszcze cytrynę. Albo nie, bez cytryny.
-Herbatę- wydusiłam w końcu niepewnie, uciekając wzrokiem z dala od jej twarzy. Skinęła głową i odsunęła się, akurat tak, że go zobaczyłam.
-Pippin!- zawołałam, trochę za cicho, trochę za głośno, trochę bezsensu, trochę logicznie. W oczach stanęły mi łzy radości, kiedy szybko pokonałam dzielącą nas odległość. Kiedy jednak byłam już blisko, zawstydziłam się lekko nagłego wybuchu i opuściłam wzrok, splatając nerwowo ręce.
-Przeszkadzam?- zapytałam cicho, trochę ostrożnie, nawet nie patrząc mu w twarz.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Lip 15, 2013 5:41 pm

Usłyszałem ją kiedy tylko weszła do kawiarni. Kobieta w ładnym, szarym płaszczu, z rozwianym włosem, z rękami wciśniętymi w kieszenie aby ochronić je przed zimnem. Miała wolny, ostrożny krok. Stanęła przy ladzie, a ja zastanawiałem się jak wygląda twarz, która póki co pozostawiała dla mnie zasłonięta. Czy to twarz wojowniczki, która walczyła niczym mężczyzna w jednym z ochotniczych korpusów? Czy twarz sanitariuszki, która niosła ulgę w cierpieniu? A może twarz zwykłej Dystryktczanki, która dopiero po przeprowadzce do Kapitolu odżyła? Podniosłem kieliszek do ust, czekając aż ujrzę jej twarz. I kiedy awoksa się odsunęła...

***
- Annie! Annie! - wołał jasnowłosy, ogorzały chłopiec biegnąc po piasku w stronę trzech kąpiących się dziewczynek. Drugi chłopiec szedł za nim z rękoma wciśniętymi w kieszenie zblakłych rybackich spodni. Jego naga pierś była równie smagła co tego pierwszego. Czwarta z dziewczynek, leżąca na kocu, odwróciła twarz w ich stronę...

***

Nauczycielka tłumaczyła którąś z lekcji matematyki. Prawie nikt nie słuchał, bo i tak wszyscy wiedzieli, że matma na nic im się nie przyda. Wiedzieli to też ich rodzice i dyrektor szkoły, więc nikt nie zwracał uwagi na słabe oceny większości uczniów. Finnick siedział w ławce tuż obok Pippina, skrobiąc nożem jakieś napisy na drewnianym blacie. Pippin wpatrywał się w ono z nieobecnym wyrazem twarzy, planując sobie listę obowiązkó, które będzie musiał wypełnić po powrocie do domu. Już nie mógł się doczekać wspólnego połowu z Finnem na kutrze jego ojca w weekend. Nagle dostał w ramię czymś miękkim, co następnie pacnęło na podłogę. Schylił się i podniósł kulkę papieru, po czym rozprostował ją. “Finnick, jesteś gupim bócem!” oznajmił nabazgrany niezdarnie napis. Podniósł wzrok by odnaleźć adresata kartki, a z ławki z tyłu gestykulowała do niego...

***

Siedział razem z nią w fotelu w jej domu. Przytulał ją, zaś na kolanach trzymał paczkę pełną czystych husteczek. Te zużyte wrzucała do kosza pod nogami. Przez większość dzisiejszego dnia tuliła się do niego, na przemian patrząc z chorą fascynacją na relację z dożynek na przemian z materiałami propagandowymi i chowając twarz w jego piersi. Jemu też nie było łatwo. Jego najlepszy przyjaciel miał prawdopodobnie zginąć, choć Pip życzył mu wygranej. Poza tym jakaś mała część jego, której serdecznie nienawidził, cieszyła się, że dziewczyna tuli się teraz do niego a nie do “tego najwspanialszego Finicka”. Głaskał ją po włosach i rozmyślał, że kiedyś (oczywiście nieprędko) wspomnienie Finnicka wyblaknie w głowie Annie i dziewczyna ulokuje te uczucia, które żywiła do niego w Peregrinie.

***

Finnick wrócił z Areny. Pippin był w tłumie wiwatujących ludzi, ale nie udało mu się przecisnąć bliżej. Nie to co Annie. Kiedy przytuliła się do niego, on ją pocałował. Jasne, byli młodzi ale w Dystryktach ludzie szybko umierali, więc nikt im nie bronił tej młodzieńczej miłości. Pippinowi zrzedła mina. Odwróciłsię i odszedł. Spotkał się z Finem dopiero dwa dni później - przyszedł do wioski Zwycięzców i zapukał do nowego domu przyjaciela. Poklepali się po ramionach, pogratulował mu a potem obaj poszli przejść się na prywatną plażę i obejrzeć nowe cacuszko - szybki skuter Finnicka. Rozmowa jakoś się nie kleiła, ale Finnick podziękował mu za to, że opiekował się Annie. Miał niedługo jechać w trasę. Pip obiecał, że teraz też zajrzy do Annie raz na jakiś czas.


“Pippin!” Wzdrygnąłem się na dźwięk tego głosu - tak podobnego i tak różnego od głosu małej Annie Cresty. Brzmiał jakby był zachrypnięty od ciągłego krzyku. Zmusiłem się by przywołać na swoją twarz rozradowany uśmiech. W Czwórce, przed rebelią, widywałem ją czasem na targu, albo z daleka jak spacerowała po plaży. Ale słyszałem co ludzie mówili - że zwariowała na Arenie, że jest pomylona. Bałem się podejść do niej, żeby te plotki nie okazały się prawdą. A potem wywietrzała mi z głowy, kiedy spotkałem Adrielę. Aż do tej chwili nie myślałem o niej wcale. Nie poczułem ani cienia pragnienia by ją odnaleźć. A jednak to ona odnalazła mnie.
“Przeszkadzam?” zapytała, spuszczając wzrok. Zanim jednak zdążyła to zrobić, dostrzegłem w jej oczach przebłysk czegoś... Niezdrowego.
- Nie, skąd. Przysiądź się proszę. - oznajmiłem. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że kieliszek z drinkiem zawisł w połowie drogi między stolikiem a ustami. Wypiłem go jednym chaustem, dziękując, że jednak zamówiłem coś mocniejszego niż kawa.
- No, no no. - zauważyłem, z charakterystycznym dla siebie uśmiechem. - Mała Annie Cersta, już nie taka mała. - zauważyłem. - A gdzie zgubiłaś Finnicka? - zapytałem i nagle, wbrew mnie samemu, pomyślałem że fajnie byłoby gdyby zdechł. Oczywiście było to nierealne, bo nie dalej jak wczoraj widziałem jego twarz w TV. Był mentorem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Lip 15, 2013 6:12 pm

- Nie, skąd. Przysiądź się proszę.
Wciąż oscylując gdzieś pomiędzy niepewnością a radością zajęłam miejsce koło niego, jednocześnie zsuwając z ramion płaszcz, pozbywając się chusty i przygładzając lśniące loki, które dzisiaj, wyjątkowo, zamiast sterczeć niesfornie dookoła głowy, ułożyły się miękko na moich ramionach. Kiedy byłam mała, złośliwi chłopcy z sąsiedztwa powtarzali, że włosy to jedyna ładna rzecz, jaką posiadam. Nie było mi przykro- byłam wściekła. Do dziś pamiętam ostry płomień gniewu, palący mnie od środka, który kazał mi schwycić za nożyczki i pokazać im, co sądze o wszelkich poglądach na mój temat. Ścięłam loki krótko, nierówno i brzydko, ale byłam z siebie niezwykle dumna, chociaż może i nie miałam powodu.
- No, no no. Mała Annie Cresta, już nie taka mała. A gdzie zgubiłaś Finnicka?
Lubiłam głos Pippina. Był miękki i kojący, trochę jak aksamit, albo jak uspokajające srebrzyste światło księżyca. Spokojny jak toń wody, delikatny jak podmuch wiatru. Zupełnie inny, niż głos Finnicka. On, mówiąc, potrafił wznosić fale, uderzać podmuchem gorąca albo lodu, był wesoły i bliski sercu jak promienie słoneczne albo jak płomyk ognia w chłodną noc. Oba te głosy były dla mnie ważne, stanowiły pewną harmonię, która tuliła mnie do snu jak kołysanka i uspokajała. Sprawiała, że czasem wracała tamta Annie z Dystryktu Czwartego... a potem harmonia przerwała się, pozostawiając tylko słońce, gdy księżyc zniknął.
-To samo mogłabym powiedzieć o pewnym Peregrinie Hawkeye'u- odparłam wkońcu, a kąciki moich ust uniosły się lekko do góry. Za nimi podążyło spojrzenie i wkrótce po tym zrównaliśmy się tak, że mogłam mu się przyjrzeć. Zmienił się, ale trochę, wciąż widziałam w jego oczach tamtego chłopaka, którego znałam i którego darzyłam sympatią i szacunkiem, i cieszyło mnie to.
-Ja... nie wiem, gdzie jest Finnick. Nie widziałam go od Parady. Martwię się, że złapali go Strażnicy, mnie też wezwali na przesłuchanie, ale nie pójdę- o ile na początku moje słowa były spokojne i zmartwione, o tyle ostatnie wyrzuciłam z siebie szybko, nerwowo. Pojawiła się kelnerka z moją herbatą, więc skinęłam jej głową w podziękowaniu i przytuliłam kubek do policzka, czując, jak uspokajające ciepło rozchodzi się po całym moim ciele.
-A Ty co tutaj robisz? Dawno Cię nie widziałam. Bardzo dawno.- Dodałam wkońcu, nie mogąc ukryć pobrzmiewającego w słowach wyrzutu.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Lip 15, 2013 7:54 pm

"To samo mogłabym powiedzieć o pewnym Peregrinie Hawkeye'u." Mogłaby? Ano mogłaby. Trzeba przyznać, że służba wojskowa wytworzyła u mnie takie partie mięśni o których rybacy nawet nie słyszeli. Karnacji nie miałem już zapewne tak ciemnej, choć nadal obcy ludzie rozpoznawali we mnie obywatela Czwartego Dystryktu. Chodziłem też pewnie inaczej, wojskowym krokiem, ale tego Annie nie miała okazji zaobserwować. Patrzyłem na nią i nie odwróciłem wzroku kiedy i ona na mnie spojrzała. Annie Cresta. Kurczę, jesteś kobietą!
- Ja? Cóż, w sercu nadal jestem rybakiem. I Pippin. Błagam Annie, wiesz jak nie znoszę tego imienia. To się akurat nie zmieniło. - mrugnąłem jej okiem. Moje imię było dość oryginalne, charakterystyczne bardziej dla Dystryktów górskich niż dla Czwórki. Ale ładnie się komponowało z nazwiskiem. Peregrin Hawkeye. Falco peregrinus to łacińska nazwa sokoła wędrownego. A nazwisko... No, sokole oko, tego chyba nie trzeba było tłumaczyć.
"Ja... nie wiem, gdzie jest Finnick. Nie widziałam go od Parady. Martwię się, że złapali go Strażnicy, mnie też wezwali na przesłuchanie, ale nie pójdę." - wyczułem ledwie skrywaną nutę irracjonalnej paniki w jej głosie. Poczułem, że chyba po prostu boi się władz i chyba nie miało to nic wspólnego ze zwykłym niepokojem jaki towarzyszy cywilom podczas przesłuchań.
Kiedy zadała pytanie wiedziałem natychmiast, że nie powiem jej czym się zajmuję. Ubrany byłem po cywilnemu, identyfikator schowany miałem w wewnętrznej kieszeni kurtki na piersi a broń bezpiecznie przy pasku, również pod kurtką. Jak mogłaby się domyślić?
- Wiesz, rebelia dotknęła nas wszystkich. Zaciągnąłem się do wojska, zdobywałem Kapitol, teraz moje życie polega głównie na rutynowych akcjach odgruzowywania, musztrach i takich tam. - wykonałem zamaszysty ruch ręką, dowodząc, że nic co mi się przydarzyło nie zasługiwało na głębsze omówienie. - Żałuję tylko, że w rzece nie ma ryb. Tęsknię za morzem i połowami. - dodałem już bardziej od serca. Parę razy przeglądałem mapy Kapitolu i wyznaczyłem nawet trasę, którą mógłbym dotrzeć do morza za Kapitolem, ale nigdy nie miałem na tyle czasu żeby wprowadzić plan w życie. Wpadło mi do głowy, żeby zabrać ze sobą Annie, ale zaraz się opamiętałem. To była osoba niezrównoważona psychicznie. Kto wie, może brała jakieś leki, albo nagle dostałaby jakiegoś ataku w całkowitej głuszy? Lepiej było tak nie ryzykować.
- Śliczna fryzura. - oznajmiłem zupełnie poważnie, mając w pamięci, że kiedyś włosy dziewczyny był o wiele krótsze, ale i tak ładne. - Nie nudzisz się tak sama? - zapytałem.
Och, oczywiście byłem ciekawy 75 Igrzysk, trybutów, jej i Finnicka funkcji mentorów, a także tamtych pamiętnych dni. Dlaczego nie wspomniałem żadnej z tych rzeczy? Cóż, nie trudno było się domyślić, że w głowie Annie nie są to najprzyjemniejsze myśli a ja nie chciałem jej martwić.
Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyWto Lip 16, 2013 4:23 pm

-Oczywiście, że pamiętam- odparłam natychmiast, a na usta wpełz mi nieśmiały, aczkolwiek radosny uśmiech. Swoją drogą, słynne: ,,Nie mów do mnie Peregrinie'' było kiedyś powiedzeniem wszelkiej dzieciarni Dystryktu Czwartego. Nie pasowało do niego to imię, było zbyt sztywne, szablonowe- natomiast Pippin leżało na chłopaku jak ulał. Miękkie, wesołe, ciepłe. Pippin. Dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie to, jak bardzo za nim tęskniłam. Za głębokim głosem i miłą twarzą o regularnych rysach. Za chłopakiem, który pocieszał mnie, kiedy wyłam na widok Finnicka na arenie. Za moim i jego przyjacielem, za roześmianym rybakiem, za chłopcem z wiecznie zmierzwioną grzywą, za tym, który ganiał mewy i który puszczał kaczki lepiej ode mnie- za Pippinem.
-Żałuję tylko, że Ty nie pamiętałeś, żeby się pożegnać. Nagle przestałeś przychodzić. Dlaczego? Zrobiłam coś źle?- Psychiatra mówił, że to jedna z wielu znaczących zmian w mojej psychice. Że czasem mówiłam dokładnie to, co myślałam, że nie panowałam nad emocjami i nie myślałam nad tym, że chcę to powiedzieć- a jednak mówiłam. Tak też było i tym razem. Zawstydzona i zła na siebie opuściłam wzrok, wbijając go smętnie w gładką taflę herbaty. Podmuchałam delikatnie, studząc ją nieco, a potem upiłam łyk.
Raz, dwa... trzynaście, czternaście, piętnaście... dwadzieścia dwa, dwadzieścia trzy...
Już w porządku.
-Ja też za tym tęsknie. Za Dystryktem Czwartym. Za pływaniem i za splataniem sieci. Moglibyśmy się kiedyś tam wybrać, wiesz? Całą trójką. Jak dawniej.- Zaproponowałam z nieśmiałą nadzieją, w głębi ducha błagając go, żeby się zgodził. -Finnowi też spodobałby się ten pomysł, z pewnością tak właśnie by było. On też tęskni za morzem. Moglibyśmy wziąć pociąg, albo poduszkowiec. Dalibyśmy radę, wiesz? W trójkę. Jak zawsze.
Bo czasem bardziej niż zwykle chciałam, żeby nic się nie zmieniło.
-Dziękuję.- Odparłam z delikatnym uśmiechem zadowolenia, że zauważył zmianę. Następnie szybko rzuciłam wzrokiem na jego twarz i fryzurę. -Trochę ściemniały Ci włosy, ale to nic, i tak jest ładnie. Może nawet lepiej?
Następne słowa przywiodły mnie spowrotem do gładkiej tafli herbaty. Nie, spokojnie, nie myśl o tym. Finnickowi nic nie jest, nie ryzykowałby, wie, że go kocham, i nie zostawiłby mnie, przecież wiem, że nie.
-Teraz już nie, wkońcu znalazłam Ciebie.- Odparłam tylko ostrożnie, i to była dobra odpowiedź, bezpieczna, taka, która nie wzbudzała natłoku myśli.
-A Ty? Jesteś tu sam? Tu, to znaczy w Kapitolu.- Uściśliłam pośpiesznie, kreśląc na boku kubka miniaturowe kółka i kwadraty.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyWto Lip 16, 2013 7:39 pm

-Żałuję tylko, że Ty nie pamiętałeś, żeby się pożegnać. Nagle przestałeś przychodzić. Dlaczego? Zrobiłam coś źle? - Kiedy Annie wypowiedziała te słowa, automatycznie spuściłem wzrok, więc nie mogłem dojrzeć jej własnego zmieszania. I co jej teraz powiedzieć? Wyłgać się jakoś? Podać ważny powód? Przecież nie mogę powiedzieć jej prawdy, bo jeszcze... Mogłaby się załamać. W tym momencie uświadomiłem sobie, że dopadło mnie to, przed czym do tej pory tak uciekałem. Teraz i ja, podobnie jak wszyscy, traktowałem Annie jak inną kategorię człowieka. Jakby była piękną acz kruchą porcelaną, z którą należało się obchodzić bardzo ostrożnie, wyciągać ją tylko na wyjątkowe okazje. Nie mogłem ryzykować, że prawda ją urazi, ale czy mogłem ją oszukiwać?
Dość! Dość uciekałeś. Musisz w końcu przestać tchórzyć. Potrafiłeś walczyć, zabijać, a nie potrafisz porozmawiać z kobietą? Zanim jednak zdążyłem odpowiedzieć, Annie znów się odezwała.
-Ja też za tym tęsknie. Za Dystryktem Czwartym. Za pływaniem i za splataniem sieci. Moglibyśmy się kiedyś tam wybrać, wiesz? Całą trójką. Jak dawniej. Finnowi też spodobałby się ten pomysł, z pewnością tak właśnie by było. On też tęskni za morzem. Moglibyśmy wziąć pociąg, albo poduszkowiec. Dalibyśmy radę, wiesz? W trójkę. Jak zawsze. - "W trójkę. Jak zawsze." Jasne, a ja już się łudziłem, że... Właściwie, że co? To jasne, że Annie nadal nie potrafi się odlepić od swojego Finnisia. A teraz chce, żebyśmy wszystko robili razem. Jakby nie pamiętała, że to ona przestała zabiegać o kontakt ze mną po tym jak Finnick wrócił z Areny. A może to jednak ja się taktownie usunąłem?
- Tak, byłoby bardzo fajnie. Ale nie jestem pewien czy chcę wracać tam teraz... Widzisz, nie widziałem Czwórki odkąd wyjechałem z moim oddziałem na wojnę... Nie wiem jak tam jest teraz, po bombardowaniu. - wytłumaczyłem. I było to prawdą. Czwórka była moim domem i chciałem ją pamiętać taką jaka była przez całe moje życie, a nie taką jaką zostawiła ją wojna. I tak nocami śnił mi się czasem dymiące zgliszcza. Wpadło mi do głowy, że nie powinienem wspominać o wojnie, ale teraz było już za późno żeby to cofnąć.
-Teraz już nie, w końcu znalazłam Ciebie. A Ty? Jesteś tu sam? Tu, to znaczy w Kapitolu.- Jasne, znalazłaś mnie i znów ma się kto Tobą zająć i przechować cię dla wspaniałego Finnicka. Zaskoczył mnie jad w moich myślach. Ale czy to było fair? Oboje doświadczyli najgorszego piekła jakie każdy dzieciak z Dystryktów może sobie wyobrazić. A jednak miałem wrażenie, że posiadają więcej niż ja kiedykolwiek miałem. Wobec tego co łączyło tych dwoje, moja więź z Adrielą była niczym świeczka wobec dzikiej pożogi. Jasne, świeczka dawała światło i ciepło, będąc przy tym bezpieczną, podczas gdy pożoga trawiła wszystko na swej drodze i zostawiała popioły.
Bo taki sens w kochaniu jest
Że choć miejsca brak
Dla spalonych serc to ja
Też spłonąć chcę

- Nie. Jest ze mną Ellie. Nie wiem czy ją pamiętasz, to taki mały szkrab co zawsze łaził za mamą. - wytłumaczyłem. Nie byłem pewien czy Annie kojarzy moją najmłodszą siostrę. Rosie z pewnością - zanim wyjechała do Kapitolu, ciągle włóczyła się za mną i Zane'em więc siłą rzeczy wpadała czasem na Annie. Nosiła po niej nawet niektóre starsze sukienki. Ale Ellie była malutka, kiedy Annie pojechała na Arenę, a potem?
Spojrzałem na pusty kieliszek, a potem tęsknie na bar.
- Eem... Może chciałabyś wpaść do mnie, jak już dopijesz herbatę?- zapytałem ostrożnie. Pomyślałem, że moglibyśmy zagrać w warcaby tak jak dawniej. Nie chciałem, żeby to zabrzmiało jakbym się narzucał czy coś.

Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptySro Lip 17, 2013 8:48 pm

-Tak, byłoby bardzo fajnie. Ale nie jestem pewien czy chcę wracać tam teraz... Widzisz, nie widziałem Czwórki odkąd wyjechałem z moim oddziałem na wojnę... Nie wiem jak tam jest teraz, po bombardowaniu.
Skrzywiłam się lekko i opuściłam głowę. Bombardowanie to było złe słowo, nigdy go nie używałam, nigdy. Brzmiało groźnie, pusto, a po wypowiedzieniu pozostawiało w ustach smak krwi i popiołu. Pewnie przy kimś innym już dawno bym się rozpłakała albo spanikowała. Zawsze tak reagowałam na strach, może dlatego niektórzy ludzie trzymali się ode mnie z daleka. A to bolało. Bolało nie tylko odrzucenie i obrzydzenie w oczach, bardziej to, że od prób udzielenia mi pomocy woleli udawać, że mnie nie widzą. Dawni sąsiedzi. Dawni przyjaciele. Oni wszyscy odsunęli mnie na margines, kiedy wróciłam z Igrzysk, i to oni zaczęli mówić na mnie Szalona Annie. Gdyby naprawdę spróbowali do mnie podejść i porozmawiać, może przekonaliby się, że mają do czynienia z tą samą Annie Crestą, że nikt nie podmienił ich sąsiadki czy też przyjaciółki. A oni bali się mojego strachu, i to chyba przerażało mnie jeszcze bardziej.
Ale teraz byłam przy Pippinie. Przy tym mądrym, ciepłym i wesołym Pippinie o łagodnym spojrzeniu, które sprawiało, że przestawałam się bać. I on też się mnie nie bał... a przynajmniej żywiłam taką nadzieję i trzymałam się jej kurczowo, rozpaczliwie, bo bałam się, że jeśli odpuszczę, rozpadnę się na kawałki jak domek z kart.
Nie chciałam, żeby Pippin bał się mnie i moich reakcji. Musiałam być odważna, chociaż przez tą chwilę.
-Słyszałam o... o bombardowaniu.- Słowo zapiekło mnie mocno, przyniosło posmak krwawego popiołu, ale brnęłam dalej, wiedząc, że jeśli się zatrzymam, będę skończona. -Ale wciąż mam nadzieję, że niektóre miejsca przetrwały. Mój dom i ogródek. Albo ta plaża, na którą kiedyś poszliśmy wieczorem, żeby oglądać gwiazdy, a potem przyprowadziłeś mnie dopiero nad ranem i mój tata był wściekły. On rzadko kiedy obserwował gwiazdy późnej nocy, kiedy świecą najpiękniej.
Nie miałam pewności, czy chłopak jeszcze to pamiętał, czy może wyrzucił to z siebie dawno, kiedy odszedł.
-Pamiętam Ellie, była bardzo drobna i miała jasne włosy, prawda?- Odparłam z lekkim ożywieniem, uśmiechając się pod nosem na samo wspomnienie nieśmiałego uśmiechu małej dziewczynki.
-Eem... Może chciałabyś wpaść do mnie, jak już dopijesz herbatę?
A więc wciąż widział we mnie choć cień tamtej Annie sprzed Areny. Szybko uniosłam do ust kubek, przełykając schłodzone już resztki znakomitej herbaty. Odstawiłam kubek na stolik i pomyślałam o zapłacie, ale samo wspomnienie kelnerki o pustych oczach sprawiło, że przeszły mnie dreszcze i drgnęłam, ogarnięta nagłą i chwilową paniką. Nerwowo wyjęłam portfel i odliczyłam należną sumę, a potem ostrożnie umieściłam ją obok pustego kubka.
-Bardzo chętnie.- Odpowiedziałam cicho, nieśmiało, ale zaraz potem podniosłam się z radosnym cieniem uśmiechu i narzuciłam płaszcz, potem szalik i rękawiczki.
-Gotowy?- zapytałam jeszcze, oglądając się przez ramię w drodze do drzwi.

//Dom Pippina? :)
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyWto Sie 13, 2013 4:32 pm

//Opuszczony cmentarz
Równym, szybkim krokiem pokonywał kolejne ulice, nie czując nawet szczypiącego nieogolone policzki mrozu. Zdecydowanie widać było, że nie spał. Podkrążone oczy i ciągłe ziewanie skutecznie przyciągały wzrok tych osób, które zdecydowały się wyjść na ulicę po nocnej burzy. Mężczyzna obserwował zniszczenia beznamiętnym wzrokiem. U niego ucierpiała tylko antena telewizyjna, ale już rano (a raczej o czwartej nad ranem) wezwał, swoją drogą niezbyt zadowolonych fachowców, którzy mieli się zjawić jak najszybciej gnani groźbami i przekleństwami. Jack miał ciężką noc w każdym tego słowa znaczeniu.
- Podwójne espresso - powiedział, stając przy ladzie. Kiedy kelnerka spojrzała na niego z uniesionymi brwiami wzruszył ramionami, przewrócił oczami i od niechcenia dodał. - Poproszę.
Ładnie poproszę, bo zaraz się przewrócę i będziesz mnie musiała zbierać z podłogi kobieto, a lekki nie jestem.
Usiadł kawałek dalej. W cieple obok jego butów zaczynała się już tworzyć mała kałuża, którą z nudów formował w różne kształty, powodując jeszcze obfitsze topnienie lodowo-błotnistej brei.
Właściwie mógłby poruszać się motocyklem, ale bieganie dawało mu dużo frajdy, a tej w jego życiu brakowało. Nawet nie wiedział, czy mógłby ją tak nazwać.
- Zamówienie numer trzy - odezwała się kobieta, stawiając na ladzie papierowy kubek. Podniósł się trochę zbyt gwałtownie, lekko ślizgając się na mokrej posadzce. Rzuciła na blat banknot, chwycił w lekko zgrabiałe palce kawę i od razu przystawił sobie do ust. Wypił połowę, nawet nie parząc podniebienia. Przywykł do szybkich posiłków. Zamówił jeszcze mufinkę i tak wyposażony wyszedł na dwór, ponownie w objęcia mrozu.
//Wyjście X1
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptySob Paź 12, 2013 3:28 pm

// mieszkanie.
 
Ktoś powiedział kiedyś, że jeśli życie daje ci same cytryny, powinieneś zrobić nich lemoniadę. Nic nie wydaje mi się w tym momencie bardziej bzdurne i ironiczne, a nawet gdybym spróbowała wcielić to powiedzenie w życie, musiałabym wyprodukować hektolitry lemoniady. Chociaż próbuję odwrócić uwagę od posępnych myśli krążących mi w głowie i mieszanki uczuć, których nawet nie potrafię ubrać w słowa, wszystko cały czas sprowadza się do tylko jednego stwierdzenia - byłam głupia, myśląc, że cokolwiek spróbuję sobie w życiu ułożyć, nie rozsypie się w pewnym momencie jak domek z kart. Gdy wymykałam się z mieszkania, już czułam się podle, najzwyczajniej w świecie korzystając z paradoksalnie taniego luksusu ucieczki przed problemami, z jakimi każdego dnia muszą mierzyć się wszyscy w Panem. Teraz mam jednak wrażenie, że ktoś zamknął mnie w jednym pokoju z wszelkimi moimi obawami, lękami i świadomością popełnionych błędów, zostawiając tylko niewielkie okno, przez które mogę jedynie popatrzeć i zastanowić się, co by było gdyby.
Niektórzy w takich momentach chcieliby cofnąć czas, lecz jestem przekonana, że jeśli bym to zrobiła, kto wie, czy mój wybór nie padłby na gorsze rozwiązania. Może nie poznałabym Willa, może nie doprowadziłabym do wątłego widma przyjaźni z Noah, może nie zrobiłabym miliarda innych rzeczy, które miały taki, a nie inny wpływ na przyszłość. Mój dawny psychoterapeuta z Dystryktu Trzynastego, który już podczas pierwszej wizyty powitany został wrzaskiem, że ma się wynosić, pewnie orzekłby, iż po prostu zagubiłam się w swoich decyzjach i straciłam kontrolę nad tym, co dzieje się w moim życiu. Zasugerowałby też pewnie, że potrzebuję rozmowy z kimś bliskim, jednak właśnie to stanowi klucz do wszelkich moich problemów - bliscy kończą mi się w zastraszającym tempie, jeśli już się nie skończyli. Pozostaje co prawda Will, w którym jestem zakochana i który w każdej chwili może cierpieć gdzieś w KOLCu, ale wycieczka do Kwartału późnym zimowym wieczorem nie mogłaby skończyć się dobrze.
Wzdycham głęboko, wyrywając się na moment z zamyślenia i bez większego zainteresowania spoglądając na stojący przede mną kubek wystygłej herbaty, której nawet nie zamierzałam pić. Opuszkami palców gładzę jego ucho, jednocześnie przyglądając się pierwszym bladym gwiazdom, tak dobrze znanym mi z Czwórki, na graniczącym z kapitolińskimi wieżowcami niebie. Od czasu do czasu rzucam też szybkie spojrzenie wgłąb kawiarni, niemalże w obawie, że nagle zmaterializują się w niej Strażnicy Pokoju gotowi mnie aresztować. W lekko oszronionej szybie odbija się moja blada twarz i nieco zaczerwienione niebieskie oczy, które wyglądają tak, jakby lada moment miały napełnić się łzami. Mimo to wiem, że nie powinnam płakać, a okazać trochę uporu i siły.
Ciekawe tylko, dla kogo.
Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptySob Paź 12, 2013 9:30 pm

//ciemności czasoprzestrzeni, hm.

Nazywam się Annie Cresta.
Myślę, że właśnie to jest moim wyrokiem.
Może gdybym była kimś innym, wszystko potoczyłoby się inaczej. Żyłabym w Czwórce jako spokojna, dobra uczennica, może wyszłabym za mąż za Finnicka, może już dochowalibyśmy się dzieci albo mieli swój mały, cichy dom gdzieś na plaży w Dystrykcie Czwartym. Każdego dnia mogłabym wychodzić na plażę i brodzić w płytkiej, ciepłej wodzie, od czasu do czasu następując na łagodnie zaokrągloną przez falę muszelkę, z której zrobiłabym sobie naszyjnik. Jeden z wielu naszyjników. Każdy z nich świadczyłby o kolejnym, spokojnym, rutynowym dniu, bezpiecznym wschodzie i zachodzie słońca nad lustrzaną powierzchnią wody. Wszystko byłoby dużo lepsze, słońce świeciłoby jaśniej, dni nadchodziły szybciej, noce upływały z suchymi policzkami, a skórę zdobiłaby opalenizna zamiast jasnej siateczki blizn.
Ale byłam Annie Crestą.
I nigdy nie mogłam otrzymać życia, którego pragnęłam.
Dzisiaj jednak wstałam z lepszym humorem. Policzki miałam dziwnie suche, pościel wygładzoną, a nie jak zwykle zmiętą od rzucania się w koszmarach. Jako, że Finnick nadal nie odpowiadał na usilne telefony, postanowiłam na chwilę wydostać się z ciasnej przestrzeni pachnącego rozpaczą domu i wyjść gdzieś na zewnątrz, do ludzi, którzy mnie nienawidzili, ale być może dziś potrafiłabym im to wybaczyć. Udałam się do miejsca, które już raz przyniosło mi szczęście- Cornucopia Cafe, gdzie wcześniej spotkałam Pippina. Kiedy tylko pchnęłam drzwi lokalu, uderzył mnie lekki, uspokajający zapach korzeni i czekolady. Dygnęłam nerwowo na powitanie, nie wiedząc właściwie czemu, skoro po raz pierwszy od dłuższego czasu nikt nie zwrócił na wariatkę Crestę większej uwagi.
Ale za to ona zwróciła ją na kogoś.
Pozbyłam się płaszcza, i, pocierając o siebie zmartwiałe z zimna dłonie, drobnym kroczkiem udałam się do jednego z zajętych stolików, uśmiechając się niepewnie. Serce biło mi szybko, jak zawsze, kiedy chciałam lub musiałam się odezwać.
-Cypriane?-Zapytałam ostrożnie z dawką radości w głosie. Jak miło było widzieć znajomą twarz w tłumie innych, obcych i nieprzyjaznych, więc groźnych.- Jak dobrze Cię widzieć. Jak sobie radzisz?
Zapytałam jeszcze ostrożnie, nieśmiało wpatrując się w wolne krzesło naprzeciwko dziewczyny, z nadzieją, że pozwoli mi zostać i je zająć.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyNie Paź 13, 2013 4:11 pm

Gdy przez dźwięki monotonnej muzyki płynącej ze starych, trzeszczących cicho głośników przebija się czyjś głos, który z lekkim, typowym dla Czwórki akcentem wypowiada moje imię, serce przez moment tłucze mi się w piersiach, wydając kilka nerwowych uderzeń. Pośród tysięcy wymawianych codziennie przez ludzi słów zawsze rozpoznam te, które brzmią dokładnie tak, jakby wypowiedział je ktoś od lat mieszkający w Czwórce, ktoś, kto jako nieliczny ze szczęściarzy w Panem widział morze i czuł słonawy wiatr na swojej twarzy niemal każdego dnia. Jak bardzo brakowało mi tego dialektu, który zawsze wyróżniał mój dystrykt? Nie potrafię zliczyć dni, które minęły, odkąd po raz ostatni słyszałam go w słowach wypowiedzianych nie po to, by mnie po raz kolejny zranić.
Z odrobiną wahania podnoszę głowę, przelotnie zastanawiając się, kogo takiego napotkam wzrokiem, po czym moje spojrzenie pada na drobną, otoczoną kasztanowymi lokami twarz dziewczyny, która równie dobrze mogłaby być moją rówieśniczką, gdyby nie fakt, że nazywa się Annie Cresta. Lekko zaskoczona spoglądam na Annie, z pewnym żalem myśląc, że nawet ją 75. Głodowe Igrzyska musiały wygnać z Czwórki. Mimo to z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu nagle robi mi się lżej na sercu, gdy pomyślę, że ta widywana przeze mnie na ulicach rodzinnego dystryktu dziewczyna, która niejednokrotnie budziła we mnie zmieszanie swoim nieobecnym, lekko szalonym wyrazem twarzy, jest mi teraz poniekąd bliższa niż cokolwiek innego.
- Jak dobrze Cię widzieć. Jak sobie radzisz? - odzywa się ponownie radosnym głosem, jednak wyraźnie słyszę w nim ostrożność, jakby Annie nie była do końca pewna, jak zareaguję na jej słowa. Słysząc pytanie dziewczyny, odruchowo przypominam sobie o tym wszystkim, co nieustannie mnie dręczy i co przygnało mnie właśnie tutaj, a następnie wyobrażam sobie, jak usiłuję opowiedzieć to osobie, którą co drugi, zapytany na ulicy przechodzień nazwałby wariatką. Jednak mimo to odnoszę wrażenie, że Annie mogłaby zrozumieć mnie bardziej, niż podejrzewam.
- Wszystko w porządku, dziękuję - odpowiadam, decydując się skłamać, lecz trudno mi zignorować płaczliwą nutę brzmiącą w moim głosie. Zaciskam lekko wargi, czując się nieco niezręcznie, po czym rzucam Annie niepewnie spojrzenie i zaraz potem przenoszę je na krzesło stojące po drugiej stronie stolika. - Nie musisz stać, usiądź.
Unoszę lekko kąciki ust ku górze w niezbyt udanej imitacji uśmiechu i chwilę później wbijam z powrotem wzrok w kubek herbaty, jakby stanowił najbardziej fascynującą rzecz w otoczeniu. W milczeniu czekam, aż Annie zajmie miejsce, jednocześnie zastanawiając się, co powiedzieć, żeby nie zdradzić targających mną emocji, którymi z nikim nie mogę się podzielić.
- Zimno dzisiaj - rzucam w końcu stłumionym głosem. - Ciekawe, jak musi być teraz w Czwórce.
Powrót do góry Go down
the civilian
Annie Cresta
Annie Cresta
https://panem.forumpl.net/t3355-annie-cresta#53302
https://panem.forumpl.net/t3357-swieze-relacyjki#53305
https://panem.forumpl.net/t3358-annie-cresta#53308
Wiek : 23 lata
Zawód : kawiarka
Przy sobie : aparat fotograficzny, leki przeciwbólowe

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptyPon Paź 14, 2013 10:34 pm

Cypriane się zmieniła.
Ludzie, którzy tytułują się normalnymi, zapewne nie zwróciliby na ten istotny fakt większej uwagi. Tacy ludzie lubili kłamać- okłamywali nawet siebie wzajemnie, twierdząc, że są normalni. W tych czasach już nikt taki nie był. Ludzie zatracili tą definicję gdzieś pomiędzy wejściem do Kwartału a centrum Dzielnicy Rebeliantów, gdzieś pomiędzy Coin a Snowem. W tych czasach każdy był szaleńcem, głównym aktorem swojej prywatnej agonii, jednoosobowej sztuce dla ślepej widowni, która wolała się odwrócić niż patrzeć na coś, co uświadomiało jej o skrzywieniu tego społeczeństwa. O NASZYM skrzywieniu. Ci wszyscy poważni, mądrzy ludzie mogli dalej śpiewać swoje kłamstwa jak słowiki trele, ale ja, wariatka, wiedziałam swoje. I być może w przyszłości mogłam wyjść na tym lepiej od nich wszystkich.
Jednak w teraźniejszości postanowiłam się skupić na Cypriane, tej samej Cypriane, którą poznałam lepiej rok temu. Jednak w niczym już nie przypominała mi tamtej dziewczyny sprzed areny; butna, pewna siebie, rwąca się do walki blondynka o aroganckim spojrzeniu ustąpiła pola drobnej, kruchej blondyneczce o oczach lśniących od łez jak oczy lalki.
Nikt, kto wrócił z tamtego miejsca, nie mógł pozostać taki sam.
Zajęłam wskazane miejsce, uśmiechając się z wdzięcznością, a następnie splotłam ręce i uważnie rzuciłam wzrokiem na jej twarz, żeby się upewnić.
-Znam Cię, Cypriane- rzuciłam dziwnie spokojnym głosem.- Wiem, kiedy kłamiesz. Zbyt dobrze znam ból, żeby go z czymś pomylić, przecież wiesz.
Nie każdy potrafi dzielić się swoim bólem!, krzyknął karcąco jakiś wzburzony głos w mojej głowie. Uderzył mnie jak cios i na kilka sekund zgięłam się lekko wpół, pod wpływem bólu, który wywierały na mnie kajdany własnych myśli. Żeby pozbyć się rosnącej paniki, musiałam coś robić, musiałam coś mówić, musiałam...
-Chodzi o Noah? Ostatnio długo nie widziałam Was razem. Jako przyjaciół. To niesamowite, że dalej się przyjaźnicie, ja m-mam tak mało przyjaciół. Podziwiam Was. Za wytrwałość.- Wyrzuciłam z siebie ciągiem, a panika powoli stopniała i odeszła w niepamięć.
Zamyśliłam się na chwilę na myśl o Czwórce.
-Zapewne niebo jest ołowiane.- Zaczęłam cicho, z zamglonym wzrokiem, zbyt pogrążona we wspomnieniach by pamiętać, że ktoś mnie słucha.- Wieje wiatr, a mewy krzyczą ze złością, bo wzburzone fale ochlapują ich skrzydła. Piasek jest zimny i mokry, a gęste, słone powietrze zwiastuje burze. Rybacy wracają do domów. Ja też chciałabym tam wrócić. A Ty?
Dodałam po chwili złamanym nieco szeptem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café EmptySob Paź 19, 2013 3:25 pm

Nie powinnam okazywać słabości.
Ciężar tej myśli przytłacza mnie do tego stopnia, że mam ochotę zakryć twarz dłońmi, tak jakby każde skierowane ku mnie spojrzenie mogło odczytać z niej wszystko, co przeżywam, a czym z nikim nie mogę się podzielić. Czuję na sobie uważny wzrok Annie, lecz nie ośmielam się podnieść głowy czy posłać w jej stronę marnej imitacji uśmiechu, w której więcej byłoby kłamstwa i bólu niż szczerości. Tej drugiej jednak nie używam już od roku, każdego dnia na inny sposób oszukując swoje życie i mimo późniejszych konsekwencji wciąż wmawiając sobie, że mogę robić to dalej i ani ja, ani nikt inny na tym nie ucierpi. Z wszystkiego, co kiedyś miałam, pozostała mi tylko arogancja, a ta z kolei powoduje, że nieustannie popełniam błąd za błędem.
Poniekąd utknęłam w zastawionej przez siebie pułapce, łudząc się co chwila, że bez problemu zdołam odegnać na moment dręczące mnie myśli i udawać, że wszystko jest w porządku. Tymczasem nic w nim nie jest, o czym przekonuję się z każdą chwilą milczenia. Powoli dociera do mnie, że im dłużej usiłuję radzić sobie ze swoimi zmartwieniami sama, najczęściej nieudolnie ratując się od nich ucieczką, tym bardziej ranię samą siebie. A przy okazji tych, na których mi zależy.
- Znam Cię, Cypriane - na dźwięk głosu Annie mimowolnie przygryzam dolną wargę, nawet nie powstrzymując wrażenia, że dziewczyna zdążyła się już większości domyślić. Nie dziwi mnie to jednak, po wszystkim, co przeszła, ludzkie twarze są dla niej otwartymi księgami, z których może bez problemu czytać. - Wiem, kiedy kłamiesz. Zbyt dobrze znam ból, żeby go z czymś pomylić, przecież wiesz.
W jej słowach znajduję potwierdzenie dla własnych myśli, lecz jedyne, na co mogę się zdobyć, to tylko pochylenie głowy niżej, jakby wszystko, co powiedziała Annie, zrzuciło na mój kark jeszcze większy ciężar. Ciężar tego, że jestem tylko słabą i zagubioną dziewczyną, której największym talentem jest pozbywanie się przyjaciół.
- Chodzi o Noah? Ostatnio długo nie widziałam Was razem. Jako przyjaciół. To niesamowite, że dalej się przyjaźnicie, ja m-mam tak mało przyjaciół. Podziwiam Was. Za wytrwałość.
Jeżeli byłabym wytrwała, jak wspomniała Annie, i potrafiłabym stawić czoła najgorszym myślom, może i potwierdziłabym chociażby słabym kiwnięciem głowy, że chodzi o Noah. Jednak dobrze wiem, że byłoby to jedno wielkie niedomówienie, bo chodzi też o Willa, o Johannę i Finnicka, o strach przed przeszłością i przyszłością, o wszystko, z czym po prostu nie potrafię sobie poradzić bez czyjegoś wsparcia, którego właśnie mi zabrakło. Więc mimo wszystko w pytaniu Annie tkwi jednak chociaż część prawdy, bo jestem przekonana, że gdybym nie doprowadziła przyjaźni z Noah do takiego stanu, w jakim jest obecnie, nie byłabym sama. Lecz nic nie zmieni faktu, że tak naprawdę to ja przez ostatni rok nieświadomie robiłam pod nią podkop.
Wciąż milczę, uparcie wbijając wzrok w blat stolika i z coraz bardziej wilgotnymi oczami słuchając, jak Annie opowiada swoim cichym głosem o Czwórce wyglądającej w jej wyobraźni tak samo jak w mojej. Obie chciałybyśmy wrócić do miejsca, które samo w sobie byłoby dla nas oparciem i w którym na wszystko patrzyłybyśmy inaczej. Wiem jednak, że za rządów Coin najprawdopodobniej nigdy tam nie wrócimy.
- To jedyne miejsce, gdzie nie czułabym się jak w pułapce - odzywam się w końcu, zerkając przez chwilę na Annie. - A tutaj tak właśnie się czuję. Jak w pułapce, w którą wpadłam tylko przez własne błędy.
Milknę ponownie, starając się tym razem nie patrzeć na Annie, jakby dziewczyna mogła wyczytać z moich oczu więcej, niż podejrzewam.
- Pokłóciłam się z Noah - wyznaję w końcu, skupiając wzrok na stojącym przede mną kubku herbaty. - O coś... o kogoś, kogo nie powinnam znać. Ale nie o to chodzi. Czuję się zagubiona w tym wszystkim, a Noah był jedyną osobą, z którą mogłam porozmawiać o każdej dręczącej mnie rzeczy. Nawet jeżeli miałam później usłyszeć jedną z jego złotych rad.
Przewracam oczami, nieświadomie uśmiechając się lekko.
- Jednak teraz mam wrażenie, zostałam z tym wszystkim sama. I nie potrafię sobie z niczym poradzić. Igrzyska, Coin, Kwartał... czy kiedykolwiek będzie lepiej?
Sama w to wątpię.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Cornucopia Café Empty
PisanieTemat: Re: Cornucopia Café   Cornucopia Café Empty

Powrót do góry Go down
 

Cornucopia Café

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Cornucopia Café
» Harbour Cafe

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-