IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Opuszczony teatr - Page 2

 

 Opuszczony teatr

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyPią Maj 03, 2013 1:06 pm

First topic message reminder :



Mimo że od dawna nieużywany i nadgryziony zębem czasu, kapitoliński teatr zachował się w stanie prawie nienaruszonym. Oprócz kilku okien nie brakuje tu niczego. Aż szkoda, że pałętający się po Ziemiach Niczyich artyści nie mają widowni, którą mogliby tu olśniewać!
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Libra Rosemary Leander
Libra Rosemary Leander
https://panem.forumpl.net/t1467-libra-rosemary-leander
https://panem.forumpl.net/t1469-relacje-panny-libry
https://panem.forumpl.net/t1468-libra-rosemary-leander
Wiek : 21
Zawód : Pisarka, dostająca w honorariach niezłą sumkę

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyWto Sty 21, 2014 6:07 pm

Nie uszło uwadze dziewczyny, że nieznajoma uważnie ją obserwuje, jakby wyczekując ruchu z jej strony. Nic z sobie z tego nie robiąc, ze spokojem obserwowała, jak dziewczyna wskakuje na podłokietnik jednego z foteli. Śledziła każdy czyn ciemnowłosej, uważnie, wzrokiem, którym mogła przeszyć każdego. Odgarnęła część włosów za ucho, i założyła nogę na nogę, zdając sobie sprawę, iż obca musiała jakimś sposobem dowiedzieć się, że nie jest całkowicie bezbronna, i zaczęła powoli się od niej oddalać. Polująca na szczury coraz bardziej się od niej oddalała, a ona uniosła brwi. Postanowiła przestać udawać, że nie ma pojęcia, co spowodowało u niej reakcję taką, a nie inną.
- Nawet jeśli chciałabym tego użyć, to nie mam potrzeby. - powiedziała nieco wesołym tonem, opierając się spokojne i rozsiadając. - Nie musisz się tak oddalać, chyba, że znów zamierzasz polować na szczury. - Dokończyła, lekko przymrużając oczy, by lepiej widzieć lekko rozmazujący się kształt. To siedzenie nad monitorem po kilka, jak nie kilkanaście godzin dziennie zdecydowanie wpłynęło na jej wzrok, ale jeśli chce być pisarką, musi cierpieć. Kto powiedział, że to zawód bez strat? One są, jak w każdym innym zarabianiu na życie, choć najczęściej nie zdajemy sobie z tego sprawy.
- Nie mam jedzenia, by się z Tobą podzielić, a jedzenie tych gryzoni to na pewno nie jest miłe zajęcie.
Kilka chwil później, po dość nieprzyjemnej odpowiedzi przedstawicielki płci pięknej do nowej przybyłej, usiadła, ówcześnie zeskakując na podłogę.
Mimo, że Waga była spokojna i wyluzowana, była czujna, bo nigdy nie miała pojęcia, czy ktoś może zrobić jej krzywdę. A ona nie zamierza poddać się bez walki, nie tak została wychowana, i charakterek by się na to nie godził.

Powrót do góry Go down
Ginger Solberg
Ginger Solberg
https://panem.forumpl.net/t1534-ginger-helen-solberg
https://panem.forumpl.net/t1600-zrudzialy-imbir?nid=8#20923
https://panem.forumpl.net/t1535-ginger-solberg
https://panem.forumpl.net/t1633-co-cie-nie-zabije-to-cie-wzmocni#21013
Wiek : 21 lat

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyWto Sty 21, 2014 7:39 pm

Drapieżnik i ofiara. Tak Ginger widziała dwie dziewczyny, znajdujące się przed przed nią. Nie trudno było się domyślić, którą przypisała do jakiej roli. Jedna okrążała drugą, strosząc swoje piórka jak paw, chociaż trafniejsze byłoby określenie, że pokazywała swoje kły. Nie, Ruda nie lubiła chwalić się swoimi umiejętnościami. Nie bawiła się w żadnego rodzaju tańce godowe, ani nic innego w tej kategorii. Od Ciebie zależy jak ją ocenisz i jak później na tym wyjdziesz. Bo pewnie wydawała się niegroźna. Rude, rozczochrane, od zbyt długiego czasu nie widzące grzebienia, cienkie włosy. Blada, dużo bledsza niż zazwyczaj, skóra, pokryta jeszcze bardziej widocznymi niż kiedyś piegami. Zdecydowanie zbyt chude i kościste ciało, odziane w luźne, podarte spodnie, związane kawałkiem sznurka, by nie spadały z bioder, brudną zapewne męską, za dużą koszulkę i koszulę, stanowiącą jedyne okrycie wierzchnie. Czy ktoś taki mógł stanowić zagrożenie? Czy ktoś taki wyglądał na osobę potrafiącą się bronić? Te pytania należy zostawić bez odpowiedzi i dać osobom trzecim przekonać się na własnej skórze. Jeśli odpowiedź będzie pozytywna- wasza strata. Jeśli nie- to jak trafienie w sam środek złotej tarczy. Tyle wygrać! Lub przegrać, w zależności od tego, z jakiego poziomu patrzymy.
-Możesz go zjeść...mi to nie robi różnicy.- rzuciła do kotki, zeskakując ze sceny i lądując zgrabnie na zgiętych nogach. Tym razem jej się udało. Czy czuła się obserwowana? Osaczona? Nie. Oczywiście, że nie. Nie łatwo było wyprowadzić Ginger z równowagi, zmusić ją do okazania jakiejkolwiek emocji, bo przecież pozbyła się ich lata temu. Dwie niższe od niej, choć jedna bardzo nie wiele, dziewczyny nie mogły jej przestraszyć. Nie na tyle, by to okazała. To, co czuła zostawiała dla siebie. I była doskonała w tym fachu. Mogłaby grać w pokera. Wiecznie kamienna twarz zapewniłaby jej niejeden sukces. Jednak... jakoś jej nie zależało. Poprawiła ramiączka plecaka i ruszyła przed siebie, zerkając tylko na towarzyszki. -Na pewno będzie lepszy, niż szczury.- popatrzyła kotce prosto w oczy, przechodząc obok niej, kompletnie ignorując tą drugą, roztrzęsioną, w której nie widziała żadnego zagrożenia. Nawet, gdyby miała broń, to pewnie nie umiałaby się nią posługiwać. O sile fizycznej możemy zapomnieć, chociaż gdyby bardziej się sytuacji przyjrzeć... to Solberg wcale nie czuła się jak w sytuacji, która nawet przy najlepszym rozwoju wydarzeń, wymagałaby użycia siły, broni, czy kondycji. Nie raczyła swym spojrzeniem ciemnowłosej zbyt długo. Szła dalej, krokiem wolnym, leniwym i pewnym. Czuła się swobodnie, jakby była na wakacjach i zwiedzała zabytki. Nie to, żeby wiedziała jak to jest. W ogóle nie znała znaczenia słowa wakacje. Tylko się domyślała. Rozglądała się po sali, jakby czegoś szukała, może nie czegoś konkretnego, a po prostu czegoś, co ją natchnie. Wspinała się po schodach, stając na pięterku co jakiś czas i odwracając się w stronę sceny, by spojrzeć na salę z innej perspektywy. Cieszyła się, że jej wzrok szybko przyzwyczajał się do ciemności, które zapadały coraz szybciej. Deski w oknach zabierały zdecydowanie zbyt wiele, zbyt szybko chowającego się za horyzontem, słońca. -Jeśli jednak wolisz jeść żylaste mięso, to po drugiej stronie teatru znajdziesz go o wiele więcej.- zasugerowała spokojne, majstrując coś przy stojącym w rogu wielkim lustrze. Może i brzmiało to, jakby brzydziła się takiego jedzenia, lecz na taką sugestię wybuchłaby śmiechem. Gdyby potrafiła. Naprawdę to było nawet smaczne, jeśli porównać do tego jej niedzielne obiadki. Ale tym razem nawet dostrzegła korzyści z przemęczenia się w towarzystwie dwóch innych osób. Polowanie mogłoby się okazać o wiele bardziej owocne. Ludzkie mięso nie jest szczególnie jadalne. Aż tak znieczulona nie była, by wziąć je do ust. A może po prostu to była jedyna rzecz, której by się brzydziła? To nie istotne, na razie skupmy się na fakcie niezwykłym. Ginger Solberg była gotowa współpracować. O ile warunki będą ku temu sprzyjały. Ale jeśli sytuacja rozwinie się inaczej- widziała już kilka dróg szybkiej ucieczki. Nie, nie była tchórzem. Była wygodna, ot co.
Tak naprawdę to ta cała sytuacja, można by powiedzieć, bawiła ją. Taki komizm taniego dreszczowca. Oh, gdyby ktoś to obserwował na pewno dostałby ze śmiechu kolki. Ona sama chętnie by się pośmiała, gdyby to było fizycznie możliwe, obserwując te dwie trochę niżej, które bawiły się w podchody i sztuczne zaufanie. Ona wcale nie miała zamiaru ukrywać swojej wrogości i obojętności. Nie miały też szans liczyć na żaden sojusz, ani inne gówno tego rodzaju. Nawet jeśli teraz nie dojdzie do żadnej walki na wykałaczki i upolują sobie razem uroczo po szczurku, to Ruda wciąż nie zawahałaby się poderżnąć im gardeł, gdyby musiała. Zabawa więc mogła trwać, ale potem każda rozejdzie się w swoją stronę, a w Imbirowej głowie nie zostanie po tym nawet wspomnienie.
Powrót do góry Go down
Minko Leonard
Minko Leonard
https://panem.forumpl.net/t1609-minko-leonard#20828
https://panem.forumpl.net/t1613-leonard#20857
https://panem.forumpl.net/t1612-leonard#20855
Wiek : 18
Zawód : Płatny zabójca, kurier
Przy sobie : przy sobie: zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), zwiększenie szansy na skuteczną obronę (kości), idealna celność, zdobiony sztylet W plecaku: nóż ceramiczny niewykrywalny dla detektorów metalu, paczka zapałek, noktowizor, półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka pierwszej pomocy, zapas jedzenia

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyWto Sty 21, 2014 8:18 pm

Przez chwilę przytrzymała zwieszające się na szyi soczewki noktowizora przy oczach - na moment mrok, w którym skrywała twarz egocentryczna przybyła z prawdopodobnym przerostem ego oraz niedoborem tkanek mięśniowej i tłuszczowej, rozproszył się pozwalając Minko dostrzec rysy, nieporządny strój.
Noktowizor z powrotem opadł na obojczyki, imitacja drogiej kolii zakładanej do eleganckiej sukni przed wieczorem spędzonym w teatrze. Dziewczyna zerkała też czasem na pierwszą z obcych jej kobiet.
-Ja też nie sięgnę po nóż, więc spokojnie- uśmiechnęła się do niej jednym kącikiem ust, nieco sztywno, jak gdyby wargi zapomniały czym jest uśmiech. -Milsze gryzonie niż śmierć głodowa- wzruszyła lekko ramionami, znów zwracając się ku najpóźniej przybyłej na dużą scenę.
Skwitowała jej słowa krótkim, nieprzyjemnym śmiechem.
-Jak ładnie poprosisz to może się z tobą podzielę- odparła nie tracąc animuszu, a nawet, wręcz przeciwnie, rozpierając się wygodnie w miękkim siedzeniu, zarzucając nogi na oparcie fotela wkręconego w podłogę tuż przed nią. Szybkim ruchem zapięła ukryty zamek w rękawie, odcinając sobie dostęp do ceramicznego noża.
Oparła się o podłokietniki tym samym ostatecznie przyjmując pozycję niemalże półleżącą.
Piegowata, rachityczna, blada - kolejna obca, sporo od niej wyższa co prawda, jednak wciąż przypominając odzianej w czerń skórzanego kostiumu kilkunastoletniej dziewczynie budynek o podmytych fundamentach, z grzybem w piwnicy, tynkiem lecącym ze ścian, pękającym sufitem poplamionym szarością wilgoci: budynek od zewnątrz wydający się być jedynie zaniedbanym, nie spełniający jednak już swojej roli, być może nigdy wcześniej jej nie spełniając bądź zwyczajnie nie pamiętający czasów dziecięcego śmiechu na podwórzu oraz rozkochanych pojękiwań w sypialni na poddaszu.
Wyższość okazywana przez nią Minko oraz jej niegroźnej znanej lepiej o kilka minut "towarzyszce" była smutna, nawet nie irytująca, zwyczajnie smutna - ostatnia tarcza człowieczeństwa. Leonard wodziła za nią wzrokiem; przyglądała się badaniom budynku, poszukiwaniom potencjalnych dróg ucieczki.
-Tutaj jest go zazwyczaj najwięcej, ale nasza słodka znajoma wszystko przepłoszyła- odparła rozleniwiona, przeciągając się.
Opanowanie - oddech jak zwykle pod kontrolą, wzrok podążający ku drobnym ruchom, wodzący za przypuszczalnymi niebezpieczeństwami.
Przez chwilę siedziała cicho, potem zagwizdała głośno i przeciągle, jak gdyby specjalnie chciała ściągnąć na tą trójkę połączoną jedynie przypadkiem każde czające się w ciemności poza ścianami teatru niebezpieczeństwo. Opuściła nogi na podłogę, wstała wsuwając kciuki w szlufki spodni. Skupiła spojrzenie ciemnych oczu na rudej.
-Też wyglądasz na głodną. Możemy zapolować. Dzielimy się po połowie- wzięła głęboki wdech, jak gdyby musiała się poważnie zastanowić przed dokończeniem stawianej obcej propozycji.
Rozmyśliła się w ostatniej chwili i zamknęła lekko rozchylone, jak gdyby czekające na wyplucie kilku słów, usta - zamiast tego splunęła na bok, nie szanując powagi budynku instytucji tak kulturalnej jaką był teatr wiele lat wcześniej.
-Co ty na to?- spytała, przyglądając się jej spode łba.
Powrót do góry Go down
Libra Rosemary Leander
Libra Rosemary Leander
https://panem.forumpl.net/t1467-libra-rosemary-leander
https://panem.forumpl.net/t1469-relacje-panny-libry
https://panem.forumpl.net/t1468-libra-rosemary-leander
Wiek : 21
Zawód : Pisarka, dostająca w honorariach niezłą sumkę

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyWto Sty 21, 2014 9:19 pm

Przyszła z Dzielnicy Rebeliantów do Ziem Niczyich, mając zamiar spacerkiem chodzić po opuszczonym teatrze, aby powspominać, może popłakać, ewentualnie popaść w depresję po stracie rodziny. Zamiast cichego, spokojnego, opuszczonego miejsca, trafiła na wygłodniałą dziewoję z nożem, która polowała na szczury, a niedługo później przyszło jakieś rudowłose coś, mającą śmiertelnie poważną minę, wręcz idealną do grania w pokera, obserwując wszystko, i co jakiś czas komentując. Uroczo, naprawdę, a podobno mało osób tutaj zagląda. Prawdopodobnie później będzie jeszcze obserwować, jak w zgodzie i w jakimś sojuszu polują na te wstrętne gryzonie, dzielą się ich mięsem i odejdą w przyjaźni. Koniec.
Tak prosto nie było, ponieważ ruda była wrogo nastawiona, więc tak łatwo nie będzie. Naprawdę interesujące, powinni zrobić z tego film, gdzie w zakończeniu są dobrze odżywione, poznały księcia i odchodzą razem do zamku, ze swoimi księciami, jako najlepsze przyjaciółki. No, trochę ją z tym poniosło, ale hej! - to byłby dobry pomysł na książkę! Wędrówka głodnej (miłości, można też dodać), młodej dziewczyny, która musi walczyć o przetrwanie. Oho, szykuje się kolejny bestseller, tylko trzeba sobie pochodzić znowu po wydawnictwach. I zmienić większość wydarzeń, a narracja pierwszoosobowa, oczywiście, a to wszystko będzie odbywać się tu, właśnie w tym miejscu.
Dobrze, może za bardzo przegina w tej chwili, ale nie ma na to rady. Panna Leander spokojnie wszystko obserwowała ze swojego starego fotela, na którym rozłożyła się już na dobre, wodząc oczami to za jedną, to za drugą. Postanowiła nie wtrącać się do dyskusji, aczkolwiek była dość czujna, jakby jednak doszło do rękoczynów między nimi, a ona wtedy bohatersko wkroczy ze swoim paralizatorem. Za dużo wyobraźni, zdecydowanie.
Niedługo później wyrwała się jakby poważnej decyzji o dalsze losy Ziemi, gdy uświadomiła sobie, iż czarnowłosa zaproponowała rudowłosej wspólne polowanie. Czyli tak, jak przewidywała, teraz tylko przyjaźń na zawsze, a przedtem posilenie się wspólnie szczurem, choć na to pierwsze nie liczyła.
Powrót do góry Go down
Ginger Solberg
Ginger Solberg
https://panem.forumpl.net/t1534-ginger-helen-solberg
https://panem.forumpl.net/t1600-zrudzialy-imbir?nid=8#20923
https://panem.forumpl.net/t1535-ginger-solberg
https://panem.forumpl.net/t1633-co-cie-nie-zabije-to-cie-wzmocni#21013
Wiek : 21 lat

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyWto Sty 21, 2014 11:13 pm

Oh tak. Ruda kochała być w centrum uwagi. Wszystkie światła na niej, wszystkie pary oczu również... nie bez powodu widać los ściągnął ją w to miejsce. Bo przecież w to też wierzyła. A gdzieżby tam człowiek sam kierował swoim życiem. LOS! BOGOWIE! To wszystko ich sprawka. Teraz przydałyby się jej tylko oklaski. Dużo oklasków, odbijających się echem od wysokich ścian pomieszczenia, wzburzających kurz, osiadły na meblach. Brawa, wielkie brawa, jakich jeszcze świat nie widział. Ale za co? Za co ten aplauz? Przecież zawsze musiał być za coś. Sama jej osoba, nieważne jak wspaniała by nie była... niestety nie wystarcza. Może wypatroszenie kogoś/czegoś (niepotrzebne skreślić) lub publiczny, masowy gwałt byłyby w stanie zadowolić publikę? W tym Imbir miał doświadczenie. Więc kto z publiki chętny na zabawę w ochotnika?
O patrzcie tylko, Ginger Solger umiała używać sarkazmu. Nawet we własnych myślach.
Wracając jednak do konkretów. Ona nie prosi. Nigdy. Kazali jej to robić zbyt wiele razy, próbując ją złamać. „Poproś, a przestaniemy” lecz ona nie była głupia. „Proś, a nie będzie bolało”. Ona wiedziała, że to kłamstwo i prędzej odgryzłaby sobie język, niż zrobiła to, co jej każą. Może dlatego przez jeden zasrany moment na jej beznamiętnej, wręcz oschle patrzącej twarzy pojawiła się emocja. Nie była niczym wielkim. Zwykłe pojawienie się obrazu w głowie. Obrazu, który dawno temu stał się neutralny, nie mogąc określić czy wspomnienie było bolesne, czy radosne. Stało się neutralne. Nie bawiła się w wypieranie złych wspomnień. Nie uważała je za złe. Były konieczne, bo były częścią niej. Bo ona była nimi. Może, gdyby było to jednorazowe. Może wtedy jej młoda, niewinna głowa chciałaby za wszelką cenę o tym zapomnieć. Lecz na to było już za późno. O wiele za późno. Jak i na samo wracanie do tych dni. Każdego z osobna. A było ich wiele. Jednak wtedy, gdy była jeszcze nie pogodzonym ze swoim losem dzieckiem nie wiedziała. Nie była pewna i za każdym razem gdy gryzła się w język żeby tylko nie sprawić im satysfakcji- bo wiedziała, że tylko o to chodzi- zastanawiała się czy naprawdę by przestali. Gdy wracała do domu, brudna, lepka, z nowymi ranami i siniakami, oblana potem nie tylko swoim, ale i osób, których twarzy nawet dobrze nie widziała- zastanawiała się. Jej twarz była mokra, lecz nie od łez, a od ich śliny. Bo ona nie płakała. Zdarzyło jej się to tylko raz. Gdy zrobili to po raz pierwszy. I nie złamali jej, bo nie poprosiła. Nie prosiła o swój los, nie prosiła o litość, nie będzie też prosić o jedzenie. Nikogo. Pod żadnym pozorem. I nie chodziło tu o żadną zabawę w pokazywanie kto jest na wyższej pozycji, ani mierzenie ucieleśnienia męskości. Bo ona się w takie rzeczy nie bawiła. Nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Nie miały dla niej znaczenia umiejętności żadnej z dziewczyn. Skoro myślały, że zachowywała się jak egocentryczka, czy ignorantka, czy w ogóle że próbowała w jakikolwiek sposób nad nimi górować świadczyło tylko o jednym- nie znały jej i nie znały świata w jakim żyła. I dobrze, bo nie miała najmniejszego zamiaru im tego pokazywać. To, jaki jej obraz pojawił się w ich nieskalanych umysłach, to już nie jej zmartwienie. Ważne jest tylko to, by wyjść z teatru w jednym kawałku. Reszta była tylko szarą rzeczywistością, z którą Ruda pogodziła się już lata temu i która przestała na niej robić wrażenie.
Nie odzywała się. Powiedziała już i tak za dużo. Na propozycję, wypowiedzianą przez kotkę zareagowała w tylko jeden znany sobie, słuszny sposób. Odłamała od popękanego zwierciadła kawałek szkła, taki z którego można zrobić sztylet i ruszyła w dół po schodach. A gdy była już wystarczająco nisko, ściszyła krok. Tak, ona też potrafiła poruszać się niemalże bezszelestnie. To nie trudna do nauczenia się w tych czasach umiejętność. A jakże potrzebna. Nie zerknęła za siebie, by sprawdzić, czy „towarzyszki” idą za nią. Po prostu włączyła swoją czujność i zaczęła wypatrywać gryzoni, które teraz już pewnie całą rodzinką udały się do miejsc, które wcześniej plądrowała. Jakby nie patrzeć, to nasze atomówki narobiły dużo bałaganu. I nie, wizja zostania przyjaciółkami nijak nie łączyła się z mentalnością Ginger. Nie ma happy endów, nie ma książąt z bajki, nie ma kolorów. Są szczury i ich rozsiane wszędzie gówna. Im szybciej je upolują, tym szybciej się najedzą i rozejdą. A organizm Ginger niestety, ale potrzebował jedzenia. Nie dostał go zbyt długo, więc teraz musiała przecierpieć obecność innych istot ludzkich.
Ruszyła więc w kierunku korytarzy, w których widziała najwięcej gniazd. Musiała oczywiście najpierw wskoczyć na scenę i zniknąć za kurtyną. Miała nadzieję... nie, to też ją nie interesowało, aczkolwiek dobrze byłoby (dla nich oczywiście), gdyby dziewczyny umiały wysoko skakać. Bo drabinka na dwumetrową scenę została zniszczona... przez co? Bez znaczenia, ważne, że nie nadawała się do użytku. A gdy tylko ciężkie klapy zakurzonego i zatęchłego materiału się za nią osunęły, w zasięgu jej wzroku i całej okolicy zapadła całkowita ciemność. To jej jednak nie przeszkadzało. Teraz doskonale słyszała każdy pisk i szmer, wydany przez szczura. Nie musiała ich dobrze widzieć, by je złapać. Jej wzrok musiał się tylko odrobinkę przyzwyczaić. Dawała sobie radę z łapaniem gołymi rękoma ryb w rwących rzekach- da sobie radę i teraz.
Powrót do góry Go down
Minko Leonard
Minko Leonard
https://panem.forumpl.net/t1609-minko-leonard#20828
https://panem.forumpl.net/t1613-leonard#20857
https://panem.forumpl.net/t1612-leonard#20855
Wiek : 18
Zawód : Płatny zabójca, kurier
Przy sobie : przy sobie: zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), zwiększenie szansy na skuteczną obronę (kości), idealna celność, zdobiony sztylet W plecaku: nóż ceramiczny niewykrywalny dla detektorów metalu, paczka zapałek, noktowizor, półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka pierwszej pomocy, zapas jedzenia

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySro Sty 22, 2014 12:10 am

Leonard, gdyby mogła wejść w umysł pierwszej z przybyłych i poznać plany na kolejny bestseller, skomentowałaby pomysł dziewczyny dwoma zdaniami: "wszyscy teraz walczą o przetrwanie; nikt nie chce czytać, o czymś, co zna z autopsji" oraz "co ty możesz wiedzieć o byciu dziewczyną walczącą z głodem, chorobą i biedą?". Jednak nie poznała jej pomysłu, być może i dobrze - zatoczyła niewielkie kółko jednym barkiem, drugim, strzyknęła palcami złożonymi w mostek wypychając ręce do przodu.
Patrzyła podejrzliwie na rudą nieznajomą - do tej pory stosunkowo gadatliwa, prawdopodobnie próbująca kryć wielkie zmęczenie, może chorobę, za kamienną twarzą i zadartym po wysoko sklepiony sufit teatru nosem, siedziała teraz cicho. Piegowatym, a'propos, nosem - te drobne plamki słonecznych pocałunków dziwiłyby Minko gdyby tylko mogła uznać obcą za kogoś, kto może parać się tym samym fachem. Profesjonał wiedziałby, że najbezpieczniej podróżować nocą, dniami odsypiać - mniejsze ryzyko zostania zauważonym, przegrzania czy ataku dzikich zwierząt rozzuchwalających się po zmroku. Nawet kilka wygłodzonych szczurów dla śpiącego człowieka jest niemal pewnym wyrokiem śmierci.
Zobaczyła reakcję na swoje słowa o dzieleniu się po ładnej prośbie obiadem z biletu: krótki przebłysk. Emocja; na krótką chwilę udało się wytrącić obcą z równowagi. Przyniosło to Minko cień satysfakcji: być może częścią parania się zawodem zabijaki przez dłuższy czas było czerpanie coraz większej przyjemności z obserwowania ludzkiego bólu albo świadomość, że potrafi się komuś ból zadać
A może Minko była po prostu zwyczajną bezwzględną i bezduszną szmatą, która czasem lubi zobaczyć błysk oczu widzących złe obrazy z przeszłości?
Przyjaźń?
To dziwo łączyło ją jedynie z Psem.
Leonard, odprowadzając dziewczynę uzbrojoną w odłamek szkła jedynie oczyma, zapięła poły kurtki - dobrze dopasowana, w półmroku niemal zlewała się ze spodniami tak, że postronnemu mogło by wydawać się, iż ma ona na sobie kombinezon. Wyciągając zdobione pięknym ornamentem ostrze spojrzała na balkon wiszący nad tylną częścią sali, potem powiodła ku barierce pozwalającej kiedyśniejszym widzom dawnych spektakli nie wypadać z ich lepszych miejsc - zahaczyła potem o zwieszającą się wzdłuż ściany, tuż przy barierce, zakurzoną kotarę, niegdyś zapewne będącą jedną z wielu oznak bogactwa tego miejsca, jego życia. Zbliżyła się, szarpnęła kilka razy niegdyś ciemnoczerwony aksamit wzniecając chmurę kurzu wokół siebie - opadał powoli spiralami na jej włosy, ramiona. Zdawała się jednakże go nie zauważać. Zacisnęła palce na rękojeści sztyletu, cofnęła się dwa kroki - pokonała następnie tę odległość jednym miękkim skokiem, wybijając się najwyżej jak potrafiła - czując, że za chwilę zacznie opadać wbiła ostrze w drewnianą ścianę modląc się, aby fragment starego drewna nie wyłamał się wraz z nożem, co skutkowałoby upadkiem. Wolała nie ryzykować; wykorzystała impet, zyskany w wyskoku - chwyciła kotarę, podciągnęła zwinnie, pomagając stopą wspartą przez chwilę na sztylecie - usłyszała cichy protest materiału zapowiadający, że nie jest on tak wytrzymały, jak przypuszczała.
Szybko chwyciła barierkę jedną ręką, drugą - kotara, nieco mocniej obwisła niż wcześniej, wisiała na miejscu nosząc wyraźne, jak gdyby czystsze, ślady zetknięcia z ludzkim ciałem.
Stopą, delikatnie i powoli, zahaczając zadartymi palcami o krawędź rączki sztyletu wysunęła go ze ściany - leżał po chwili na czubku jej buta. Balansowała nim z równą wprawą, jak wcześniej całym swoim ciałem, gdy wędrowała po oparciach foteli. Podrzuciła go jednocześnie zwisając na jednej ręce - chwyciła w dwa palce za końcówkę ostrza w ostatniej chwili. Wcisnęła nóż w zęby, szybko na powrót chwytając barierkę. Podkuliła nogi, wsparła stopy o zewnętrzną ścianę balkonu, nasłuchując. Chwilkę później wróciły odgłosy wydawane przez gryzonie: piski walczących zwierząt, cichuteńkie chrobotanie ostrych ząbków o drewno.
Podciągnęła się bardzo powoli, zajrzała. Zobaczyła cel. Przełożyła sztylet w dłoń.
Stal świsnęła w powietrzu, rzucona błyskawicznym, zręcznym gestem nadgarstka.
-Trzy na raz! Nieźle. Spore są, jak zawsze. Na kolację starczy- poinformowała ciemnowłosą dziewczynę, przypuszczalnie czekającą na dole. Prawdopodobnie owa dziewczyna nie chciała wiedzieć ile na raz udało się zamordować bezbronnych gryzoni o ślicznych, długich, łysych ogonach.
Zwyczajnie miała szczęście - trafiła w walczącą parkę, kiedy z tyłu przebiegał akurat kolejny.
Wskoczyła na balkon. Specjalnie tupiąc donośnie rozgoniła te odważniejsze sztuki, których nagły ruch i niegłośny dźwięk metalu wbijającego się w ścianę nie przeraził. Zabrała zdobycze, schowała sztylet.
Trzymając kolację w pęczku, za ogony, złapała wolną ręką za wymęczoną kotarę po czym zsunęła na parter. Jednakże zmęczony czasem materiał ustąpił pod jej niewielkim ciężarem zmuszając do lądowania w kucki, przygniatając ją potem zakurzonym zwojem.
Wyplątując się z aksamitu wydawała się być, mimo wszystko, rozbawiona.
-No patrzcie, nie tylko kolacja się trafiła- stwierdziła ze śmiechem zrzucając z siebie ostatnią fałdę materiału.
Powrót do góry Go down
Libra Rosemary Leander
Libra Rosemary Leander
https://panem.forumpl.net/t1467-libra-rosemary-leander
https://panem.forumpl.net/t1469-relacje-panny-libry
https://panem.forumpl.net/t1468-libra-rosemary-leander
Wiek : 21
Zawód : Pisarka, dostająca w honorariach niezłą sumkę

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySro Sty 22, 2014 6:04 pm

Przez krótką chwilę przez myśl Libry wpadł pomysł o Rebelii, aczkolwiek szybko go wypłoszyła. No, jeśli książka ma być skierowana i dla młodszych widzów, to żadnego rozlewu krwi, ewentualnie żadnej śmierci, choć nadal się nad tym zastanawia. Więc tak. Młoda dziewczyna, gdzieś tam w przyszłości, ewentualnie przeszłości - choć to drugie było o wiele bardziej kuszące - straciła rodzinę, bla, bla, bla, wstawić jakiś niespodziewany zwrot akcji, gdzie zanim czytelnik się obejrzy, już będzie po wszystkim, i bohaterka będzie walczyć z głodem, pragnieniem, i zjadać psy. No, może bez przesady, piesków nie, szczurów również - nie ma nic okropniejszego niż szczury, nie licząc pająków - więc może... będzie podkradać kurczaki? Nie, zbyt tandetne. Zostańmy już przy gryzoniach, albo... dzikie indyki! Tak, to jest to!
Jasnowłosa dziewczyna z jej powstającej w myślach powieści będzie mieć jakąś broń... łuk? Siekiera? Sztylety?
Libra sama była bardziej chętna na trzecią opcję, a w prywatnej przestrzeni umysłu kobiety powstawał plan ramowy, a w mieszkaniu obmyśli bohaterów. Może trochę się z tym zapędziła, ale ona już tam ma, i zawsze może uznać w domu, że ten pomysł to kit, i porzucić wszystkie związane z nim plany.
Kilka chwil później, wyrwana z poważnych rozmyślań otrząsnęła się, śledząc wzrokiem za ciemnowłosą, bo te rude coś najwyraźniej ma na nie focha, albo zawsze taka jest. Tak więc, ogóle zanim mózg ciemnowłosej zarejestrował, co się dzieje, Nieznajoma Numer 1, jak już zdążyła ją tymczasowo ochrzcić, upolowała trzy gryzonie, i była najwyraźniej z tego cholernie dumna, co Librę wprawiło w lekkie zdegustowanie. Mimo to, nadal postanowiła milczeć i obserwować scenkę przed nią, a do powstającej powieści wróci później.

ostatnimi czasy brak weny.
Powrót do góry Go down
Ginger Solberg
Ginger Solberg
https://panem.forumpl.net/t1534-ginger-helen-solberg
https://panem.forumpl.net/t1600-zrudzialy-imbir?nid=8#20923
https://panem.forumpl.net/t1535-ginger-solberg
https://panem.forumpl.net/t1633-co-cie-nie-zabije-to-cie-wzmocni#21013
Wiek : 21 lat

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySro Sty 22, 2014 7:32 pm

Bajki są dla dzieci. Pisanie ich, czytanie- bezsensowna i bezcelowa praca. Czy ktoś w tych czasach w ogóle ma czas, czy chęci na czytanie? Tak, tak... oderwanie się od rzeczywistości, lub- jak woli Ruda- tchórzostwo i ucieczka przed problemami. Zwykła ułuda, którą karmi się małe dzieci, dając im nadzieję, że wyrosną na kogoś normalnego, w normalnym świecie, z normalnym społeczeństwem. Kłamstwa, kłamstwa i jeszcze raz- kłamstwa. Tak nie było. Wszystko to było zwyczajnie zbędne. Ruda nie czytała. Bo nie umiała? Nie, chodziła przecież do szkoły, mimo wszystko, więc nabyła tę jakże szlachetną umiejętność. Lecz nie widziała w tym nic wartościowego. Starta czasu. Tworzenie mętliku w głowie. Niepotrzebne zaśmiecanie umysłu. Lecz skoro Libra, zamiast polować na jedzenie, które jest jej w tym momencie o wiele bardziej potrzebne, wolała wymyślać słowa, które przeleje na papier, to już jej wybór. Ginger nikogo do jedzenia zmuszać nie będzie. W gruncie rzeczy to nie wiedziała nawet czy którakolwiek ze spotkanych osób poszła za nią. Usłyszała tylko szmer, który mógł oznaczać wiele więcej, niż wskoczenie, lub wspięcie się, na podest. Potem oczywiście słyszała kroki, lecz szła w przeciwną stronę, czyli tam, gdzie widziała najwięcej gryzoni, które mogłaby upolować. Można by uznać za śmieszne, że wyruszyła w czeluści, z pełzającymi między kostkami szczurami, tylko z kawałkiem lustra. Trzeba jednak pamiętać, że żadna broń nie hańbi. Jeśli możesz czegoś użyć- zrób to, nie marnuj tego, co może Ci się przydać później. A ostrze im więcej ostrzone- tym słabsze. Nie musiała się chwalić, nie lubiła tego robić, że ma w plecaku coś więcej, niż powietrze, a pod koszulką nie kryją się tylko kości i pusta przestrzeń. Broń wyjmowała tylko w razie konieczności. I w ostatniej chwili. Głupie? Nie, może takie się wydać, lecz dla niej takie nie było. Jeśli ktoś sądzi, że atakuje osobę bezbronną- zrobi to całkowicie inaczej, nie będąc przygotowanym na to, co kryje w rękawie. Lecz w tym wypadku chyba nie było mowy o walce. Skoro chciały dzielić się jedzeniem, to pewnie nie miały też złych zamiarów. Cóż, jakby nie patrzeć, to były w podobnej sytuacji. Żadna nie wyglądała na zadbaną w jakiś szczególny sposób, choć można było się domyślić która z nich pławiła się kiedyś w luksusach. Po samym spojrzeniu. Ruda jednak nie lubiła oceniać ludzi. Nie dawała im też drugiej szansy. Każdego, kogo spotkała traktowała jak obcego, bo tym dla niej pozostanie już na zawsze. Panem było duże. Ludzie wędrowali, ona również, więc natknięcie się na kogoś drugi raz, nawet jeśli wędrowali w jednym kierunku- a ona go nie miała- to już w jej intencji było, by ich drogi nie zeszły się  ponownie. Jak najszybciej więc chciała upolować te szczury, obedrzeć je ze skóry i zgrabnie wypatroszyć- a tą umiejętność miała dopracowaną do perfekcji- by potem móc jak najszybciej wyruszyć w dalszą drogę, nim wzejdzie słońce i narazi je wszystkie na dodatkowe niebezpieczeństwo (nie to, żeby losy pozostałej dwójki szczególnie ją obchodziło- prawo dżungli. I lepiej niech każda pilnuje czubka własnego nosa).
Zaszyła się na tyle głęboko, by odgłosy wydawane przez towarzyszki, odbijające się echem, znikły gdzieś, stłumione przez przestrzeń. Teraz słyszała jedynie pisk szczurów i skrobanie ich pazurów o zniszczoną posadzkę. Zaczaiła się w pobliżu gniazda, w którym zawodziły młode, wołające, jeszcze ślepe, swoje matki, tak bardzo spragnione ich ciepła i jedzenia. Niestety, nigdy tego nie dostaną. Po chwili oczekiwania pojawiły się, wołane lamentem, dwa dorosłe, pokaźnej wielkości gryzonie. Ginger przyzwyczaiła się do ciemności na tyle, że mogła dostrzec ich kształt. Zbliżały się, a ona wyciągała do nich swoje ręce. Była na tyle sprytna, że jednego udało jej się przygwoździć do desek, po których chodziły, nie uszkadzając go zbytnio i nie powodując krwotoków wewnętrznych, a drugiego złapała ręcznie, od razu ukręcając mu kark. Położyła go sobie przy nogach i podeszła kawałek, by zakończyć żywot drugiej, wijącej się w spazmach bólu, istoty. Szybko było po sprawie. Mogłaby zapolować na więcej, bo sama nie narobiła hałasu, jednak w oddali odbił się on echem, docierając i do niej z odpowiednią siłą, by zasiać zamęt w szczurzym miasteczku. No nic, będzie musiała zadowolić się dwoma, dość dużymi okazami. Ruszyła więc w stronę, z której przyszła, wracając na salę, gdzie czekały na nią Kotka i ta druga, dla której przezwiska nie chciało jej się wymyślać. Pozostanie więc już na zawsze „tą drugą”, choć obydwie nie mogły liczyć na to, że zostaną w jej pamięci. Ruda po prostu nie przywiązywała wagi do wspomnień. Nie wracała do nich, nie rozpamiętywała. Dlatego też wydawała się być tak sucha- wróć, ona była sucha. Gdy doszła do sceny tylko spojrzała na to, co się stało, nie przejmując się tym jakoś szczególnie. Kolejna zrujnowana tu rzecz, na stercie innych- strata niewielka, jak nie żadna. Liczyła na to, że dziewczyna, która upolowała o jednego szczura więcej, niż ona jest w stanie sama je wypatroszyć. Nie nawiązując zbędnego dialogu, który do niczego by nie doprowadził, usiadła po turecku w kącie, opierając się plecami o podest i zaczęła nacinać zwierzęta, by zgrabnie ściągnąć z nich skórę. Kłęby odrzucała w bok, być może na coś jej się przydadzą, choć by wyszło z tego coś więcej, niż rękawiczki nie sądziła. Nic jednak zmarnować się nie może. Gdyby miała warunki to i z flaków zrobiłaby „przepyszną” zupę. Niestety, ale nie miała nawet kotła, nie wspominając o ogniu, którego rozpalenie w tym miejscu mogło być dość ryzykowne. Mięso, którego kawałek właśnie rzuciła w stronę Laleczki- tak, to odpowiednie przezwisko dla tej drugiej- będą musiały zjeść na surowo. Lecz w tym wypadku nawet upieczenie go nie zmieniłoby smaku. Jak się okazało Kotka była w stanie poradzić sobie ze sztyletem, więc zaraz i ona dołączyła do wspólnego, jakże przemiłego, posiłku. Jedzenie nie zajmie długo. Wszystkiego naraz też nie zjedzą, bo jakby nie patrzeć- upolowały sporo. Część trzeba będzie podzielić i zapakować, by każda mogła wziąć po niewielkim kawałku, na dalszą drogę. To zawsze jakieś pocieszenie- świadomość, że ma się coś na ząb w razie potrzeby w plecaku- o ile ktoś w ogóle pocieszenia potrzebował. Ona niestety, a może na odwrót, nie.
W gruncie rzeczy- zrobiła, co miała zrobić. Spełniła swój społeczny obowiązek, bawiąc się przez chwilę w osobę nie mającą problemów z aspołecznością, które w rzeczywistości absolutnie jej nie przeszkadzały. Ba, było jej to wręcz na rękę. Spakowała, co miała spakować, nie zostało jej więc nic innego, jak odejść. I tak też postanowiła, bez większego zastanawiania, bez większych konkluzji na ten temat. Nie czuła potrzeby zawierania bliższych znajomości. Z resztą... "koleżanki" chyba nie potrzebowały zawierać ich z nią. Zarzuciła plecak na ramiona i powędrowała do najniżej zawieszonego okna, przez które mogłaby wyjść.
[/zt]


Ostatnio zmieniony przez Ginger Solberg dnia Sro Sty 22, 2014 10:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Minko Leonard
Minko Leonard
https://panem.forumpl.net/t1609-minko-leonard#20828
https://panem.forumpl.net/t1613-leonard#20857
https://panem.forumpl.net/t1612-leonard#20855
Wiek : 18
Zawód : Płatny zabójca, kurier
Przy sobie : przy sobie: zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), zwiększenie szansy na skuteczną obronę (kości), idealna celność, zdobiony sztylet W plecaku: nóż ceramiczny niewykrywalny dla detektorów metalu, paczka zapałek, noktowizor, półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka pierwszej pomocy, zapas jedzenia

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySro Sty 22, 2014 8:13 pm

Dziewczyna, nie uzyskując żadnego, nawet najpełniejszego obrzydzenia, odzewu ze strony pierwszej z obcych wzruszyła nieznacznie ramionami. Odwróciła się, ukucnęła przy kotarze ujmując ją w opięte skórą dłonie wcześniej odkładając swoje zdobycze w zasięgu wzroku oraz ramion. Spróbowała rozciągnąć fragment materiału - nie uległ sile, mimo widocznego zmęczenia pozostając nierozerwaną całością. Wyciągając znów sztylet rozprostowała część aksamitu na podłodze przed sobą, po czym przy pomocy ostrza naruszyła jego oporną strukturę. Chwyciwszy nóż w zęby przedłużyła dziurę rękoma, wydarła około półmetrowej długości, dość szeroką szarfę.
Na jednym jej końcu uwiązała pierwszego szczura - drugą stronę ozdobiły dwa truchła uwięzione w ciasnych pętlach materiału. Wstała, wsuwając nóż w pochwę przy pasie. Zarzuciła przygotowany tobołek na ramię, jak gdyby to była torba szkolna, a nie potencjalny obiad, który parę miesięcy wcześniej ją jeszcze obrzydzał.
Rozpięła kurtkę, wytarła ubrudzone sierścią, kurzem oraz krwią rękawice wykańczające rękawy o poszarzałą podkoszulkę z bawełny poznaczoną podobnymi śladami.
Spojrzała na rudą unosząc jedną brew.
Nawet siebie nie uważała za zdolną do jedzenia surowego szczurzego mięska.
Przeniosła wzrok na obcą numero uno, czy jakkolwiek się to pisze lub wymawia; zbliżyła się do niej powoli z wyciągniętą ręką.
-Leonard- przedstawiła się z nazwiska. Nikomu jeszcze w tym okropnym mieście nie zdradziła swojego imienia. Co, z resztą, zmieniłaby ta wiedza? Przecież oficjalnie ktoś taki jak Minko Leonard nie istniał - jedna z zalet, czy też może wad, bycia dzieckiem urodzonym na wolności zamiast w którymś z tych chorych rezerwatów przypominających wybiegi dla zwierząt w zoo.
Nie chciała także niepytana podawać żadnej informacji na temat swojej niechlubnej profesji - jeżeli miała nieszczęście obca już słyszała o tajemniczym Leonardzie -zabójcy mieszkającym na obrzeżach Kapitolu.
-Jeżeli chcesz mogę cię przenocować- powiedziała na tyle niegłośno, by propozycja nie doleciała uszu rudej, która wydawała się jej dużo mniej godna zaufania niż ciemnowłosa - bractwo ciemnych cebulek włosowych?
Założyła ręce za szyję, nie mając zamiaru posilać się w podobnym miejscu. Chciała już wrócić do swojego i Psa magazynu, gdzie, miała pewność, nikt przypadkowy się nie zapuści: te okolice odwiedzano najczęściej jedynie w celu wynajęcia zabójczyni.
-Smacznego- rzuciła z nutką szyderstwa w kierunku piegowatej włóczęgi.
Nie tylko nie polubiła tej dziewczyny: widziała w niej kogoś, kim sama się nie stała jedynie dzięki własnym staraniom. Całą zimę pracowała nad uwiciem jako-takiego gniazdka w starym magazynie, pracowała gdy tylko miała dla kogo, choć mogła, tak jak ona wałęsać się bez celu z dzielnicy do dzielnicy, z budynku do budynku, prawdopodobnie przegrzebując śmietniki, całe życie uciekając.
Żyć - nie żyjąc.
Właśnie dlatego nie potrafiła znaleźć współczucia dla tej przybłędy: odpuścić było łatwo. Zawalczyć o pozostanie względnym człowiekiem w podobnych czasach było prawdziwym wyzwaniem, trudnością.
Powrót do góry Go down
Libra Rosemary Leander
Libra Rosemary Leander
https://panem.forumpl.net/t1467-libra-rosemary-leander
https://panem.forumpl.net/t1469-relacje-panny-libry
https://panem.forumpl.net/t1468-libra-rosemary-leander
Wiek : 21
Zawód : Pisarka, dostająca w honorariach niezłą sumkę

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySro Sty 22, 2014 9:42 pm

Przez cały ten czas nie odzywała się, siedząc spokojnie na swoim dość niewygodnym foteliku, obserwując cały czas obie dziewczyny i starając się nie patrzeć na upolowane stworzenia. Nie miała pojęcia, jak one mogą to jeść, po pierwsze, natomiast jeśli chodzi to drugie, to nie wiedziała, jak one mogą to jeść, jakby to był jakiś rarytas, może coś w rodzaju sushi, tyle że z gryzonia?
Sama była głodna i chętnie by coś wzięła do ust, gdy w jej stronę poleciało mięso. Machinalnie je złapała, gdy uświadomiła sobie, iż właśnie trzyma coś, co jeszcze było żywym szczurkiem. Człowiek w sumie może przetrwać bez jedzenia dwa tygodnie, bez wody... w sumie nie wie ile dokładnie, ale za to zdaje sobie sprawę, iż odwodniony cierpi na uporczywe bóle głowy,kłopoty z trawieniem i odczuwa dolegliwości sercowe, ale dobrze. Pchała się tu, więc teraz to zje, gdyż ostatnie, co spożywała, to śniadanioobiad, więc... potraktuję to jak przygodę, nowe kulinarne smaki, chociaż surowe... och, w końcu to nie powinno być takie złe, może nawet będzie smakować jak kurczak?
Surowe. Niedobre. Okropne. Mięso Szczura. Surowe. Zaraz zwymiotuje. Bądź dzielna. Jedz. Surowe. Okropne. Ohyda!
Mimo tego, przełknęła je, choć z trudem. Żałowała, że nie ma przy sobie choćby zwykłych gum do żucia, czy cokolwiek. Ręce wytarła o drugie siedzenie, gdy usłyszała propozycję ciemnowłosej.
- Chętnie skorzystam. - odpowiedziała po chwili, analizując wszystkie za i przeciw.
Za:

  • nie będzie musiała nocować wśród tych stworzeń.
    możliwe, że będzie tam ciepło.
    I jasno.

Przeciw:

  • Możliwe, że nie będzie wygodnie.
    I nie będzie kołdry.
    I poduszek.
    I wygód.

Mimo wszystko, nie szkodzi jej, a to wszystko postanowiła traktować jak zwykłą zabawę, przygodę, nowe przeżycie.
Powrót do góry Go down
Minko Leonard
Minko Leonard
https://panem.forumpl.net/t1609-minko-leonard#20828
https://panem.forumpl.net/t1613-leonard#20857
https://panem.forumpl.net/t1612-leonard#20855
Wiek : 18
Zawód : Płatny zabójca, kurier
Przy sobie : przy sobie: zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), zwiększenie szansy na skuteczną obronę (kości), idealna celność, zdobiony sztylet W plecaku: nóż ceramiczny niewykrywalny dla detektorów metalu, paczka zapałek, noktowizor, półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka pierwszej pomocy, zapas jedzenia

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyCzw Sty 23, 2014 12:20 pm

Przyglądała się jak obca Pierwsza próbuje szczurzego mięsa. Bawiło ją nieznacznie, że "pańciowata" osóbka chce zaznać życia gorszego niż to, które znała prawdopodobnie ze swojej codzienności. Pokręciła głową z dezaprobatą - nie potrafiła, mimo wszystko, zrozumieć chęci obniżania choćby na jedną noc średniego standardu jedzenia i spania na standard ocierający się o całkowity brak jedzenia oraz miejsca do spania. Dziewczynie brakuje rozrywek? Minko przechyliła lekko głowę, oceniając: prawdopodobnie właśnie o doświadczenia panience chodziło.
Przesunęła językiem po zębach górnego łuku, zaczynając od prawej, kończąc na lewej siódemce.
-Skoro tak, to mam nadzieję, że nie jesteś uczulona na kurz i sierść, i że twój nos nie jest zbyt wrażliwy bo mam- przerwała na chwilę, aby zastanowić się jak określić Psa bez używania słowa "koń" -zwierzątko- dokończyła rzeczowym tonem, jak gdyby chciała żeby Pańcia jeszcze się zastanowiła nad propozycją noclegu.
Nie chodziło Leonard o to, by odstraszyć obcą - zwyczajnie nie miała ochoty słuchać kichania czy narzekania przez pół nocy, a oglądanie skrzywionych kobiecych twarzy także nie należało do najbardziej wyczekiwanych rozrywek.
Wymierzyła spojrzeniem Pańcię, podniosła powoli kotarę, próbując ocenić potrzebną na okrycie dla niej ilość materiału. Przy pomocy sztyletu naruszyła materiał w odpowiednich miejscach, wydarła spory prostokąt aksamitnej tkaniny.
Przyjrzała się efektowi swojej pracy, skinęła głową aprobująco. Przeniosła wzrok na obcą numer jeden.
-Nawet kocyk się dla ciebie znalazł- wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Niedbale złożyła swoje dzieło, wcisnęła zawiniątko w ręce Pańci.
-Chodź- wydała polecenie; odwróciła się, skierowała ku bocznemu wyjściu z teatru, które już dawno, dawno temu "uzdatniła" do przechodzenia.
Podrzuciła na ramieniu uwiązane efekty polowania, zapięła kurtkę; nie oglądając się na dziewczynę pchnęła drzwi.
Wyszła, zadowolona z efektów cowieczornego przymusu zdobywania pożywienia. Oplotła palce jednej dłoni na taśmie wyciętej z kotary, podtrzymującej kolację oraz śniadanie Minko. Zwiększyła czujność - prawdopodobnie niepotrzebnie.
Niewielu zapuszczało się na Ziemie Niczyje, a jeszcze mniej ludzi można było się spodziewać w okolicy po zmroku.
[z/t]
Powrót do góry Go down
Libra Rosemary Leander
Libra Rosemary Leander
https://panem.forumpl.net/t1467-libra-rosemary-leander
https://panem.forumpl.net/t1469-relacje-panny-libry
https://panem.forumpl.net/t1468-libra-rosemary-leander
Wiek : 21
Zawód : Pisarka, dostająca w honorariach niezłą sumkę

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyCzw Sty 23, 2014 3:01 pm

- Skoro tak, to mam nadzieję, że nie jesteś uczulona na kurz i sierść, i że twój nos nie jest zbyt wrażliwy bo mam... zwierzątko.
To nie tak, że nie lubiła zwierząt, wręcz przeciwnie. Bardziej chodziło jej o to, że to `zwierzątko` może mieć pchły, kleszcze i inne paskudne robactwa, i będzie mu widać żebra, przez co włączy jej się tryb dobroci. Nie miała uczulenia praktycznie na nic, a gdy coś się Librze nie podobało, mogła marudzić, cholernie irytując drugą osobę, ale tym razem postanowiła uwiązać język w takich momentach, nie odbiegać myślami do swojego przytulnego mieszkanka w Dzielnicy Rebeliantów.
Chwilę później ciemnowłosa wydarła kotarę, a ona starała się nie skrzywić, i udało jej się. Spanie pod zakurzonym materiałem, pod którym na pewno będą jakieś robaki nie wydawała się przyjemna, a on się wymknęła tutaj, zamiast pozostać w Dzielnicy. Świetnie.
Gdy usłyszała oznajmienie dziewczyny, po prostu skinęła głową i nie wyrażając słowo sprzeciwu, (,,Nie będę pod tym spać, masz jakieś wygodne łóżko?") wzięła tkaninę od Leonarda, po czym ruszyła za dziewczyną, szczelniej okrywając się kurtką. Wyszły bocznym wejściem, o którym Libra nie miała nawet pojęcia, choć była tu nie raz, jeszcze za czasów starego Kapitolu.
Waga nawet nie zdawała sobie sprawy,  że na dworze jest aż tak ciemno, i nie widziała większości drogi.

//Za dziewczyną

teraz to totalny brak weny
Powrót do góry Go down
the civilian
Claire Hearst
Claire Hearst
https://panem.forumpl.net/t2349-claire-hearst
https://panem.forumpl.net/t2360-hearstowna
https://panem.forumpl.net/t2374-claire-hearst
https://panem.forumpl.net/t2463-claire#35441
Wiek : 17
Zawód : uczy się i łazi za ludźmi.
Przy sobie : para kastetów, nadajnik GPS, lornetka, papierosy i leki przeciwbólowe

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyPią Lip 25, 2014 3:45 pm

Kiedy Francis zabierał telefon Claire raczej nie spodziewał się aż takiej ofensywy z jej strony. Przysięgam, że pobudka w środku nocy i widok stojącego w drzwiach do twojej sypialni własnego dziecka, które wpatruje się w ciebie beznamiętnym spojrzeniem, nie może należeć do przyjemnych rzeczy. Może kosztowało ją to parę nieprzespanych godzin, ale w końcu odzyskała komórkę. Ojciec oddał ją rankiem bez słowa. W ogóle ostatnio nie rozmawiali za dużo, o ile Hearst nie zareagował na zaczepki słowne córy. Nie mogła znieść tego, że dla swoich rodziców nadal pozostaje malutkim dzieckiem, które to głaszcze się po główce i grozi mu palcem, kiedy dokoła umierają ludzie, wybuchają zamieszki i rewolucje. Chyba nie spodziewali się, że będzie siedziała w domu i czytała poradnik małej żeglarki, kiedy cała okolica się trzęsie. Po pierwsze miała w sobie poczucie o wiele większej misji a po drugie... nienawidziła wody.  
Odebrała wiadomość od Alexa dość późno, więc nie był zadowolony, że się spóźni. Zwinęła do plecaka kilka potrzebnych rzeczy, wyciągnęła z paczki Mallory kilka papierosów i przełożyła je do swojej. Chwilę później gnała już przez miasto, raz po raz oglądając się za siebie - dla zachowania względnego bezpieczeństwa. Z Amitielem mieli spotkać się już na miejscu, dlatego zwinnie przeszła przez ogrodzenie przerzucając wcześniej plecach z rzeczami przez siatkę ( w końcu człowiek uczy się na swoich błędach, a aktualnie nie było nikogo w pobliżu, kto ściągnąłby ją, gdyby się o tę siatę zahaczyła) i pognała w kierunku opuszczonego teatru. Do środka weszła już z pewną dozą nieśmiałości i ostrożności. Rozejrzała się dookoła, niczym panienka, która przybyła właśnie na bal. Jeśli chodzi w których czasem bywali, te były zdecydowanie najpiękniejsze.
-Alex? - powiedziała dość cicho próbując go gdzieś wypatrzeć- ALEXANDER? - jej głos przybrał nieco na sile. Ale nadal nie widziała nigdzie chłopaka.
-Amitiel psycholu, wybrałeś miejsce na końcu świata i jeszcze mnie wystawiasz?! - krzyknęła tak, że z pewnością było ją słychać w tym jakże akustycznym pomieszczeniu.
-Wow... Chyba powinnam rozważyć jednak robienie kariery...- wymamrotała pod nosem i usiadła na brzegu sceny.
Powrót do góry Go down
Alexander Amitiel
Alexander Amitiel
https://panem.forumpl.net/t2166-alexander-amitiel#28951
https://panem.forumpl.net/t2173-mlody-gniewny#29048
https://panem.forumpl.net/t2174-alexander-amitiel#28990
https://panem.forumpl.net/t2182-prawie-buszujacy-w-zbozu#29049
https://panem.forumpl.net/t2176-alex#28993
Wiek : 19 lat
Zawód : naczelny pechowiec
Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości)
Znaki szczególne : brak
Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyPią Lip 25, 2014 8:31 pm

Coin to szmata, ale wyrucha nas wszystkich. Pierdolona feministka, nic dziwnego, że żaden facet nie chciał jej posuwać..
Obserwował napis kątem oka, kontemplując nie tyle obraźliwą zawartość, co posunięcia (bardzo dobre słowo) pędzla, który świadczył o pośpiechu, który towarzyszył nadawcy tej wiadomości. Kolejne podsumowanie rozruchów, które rozpoczynały się w tym dusznym mieście po ogłoszeniu kolejnego rodzinnego festynu, który ktoś kiedyś nazwał Głodowymi Igrzyskami. Zawsze się zastanawiał, co rozpieprzanie bebechów na arenie przy dźwiękach Hymnu Narodowego ma wspólnego z fizjologią, domagającą się żarcia na okrągło (u niego pięć posiłków to jakaś Hiroszima i Nagasaki w jednym); ale najwyraźniej był za młody, by to pojąć.
Wszak jako dziecko Kapitolu i dziecko matki, która potrafi głosem rozwalać szklanki zdawał się być szalenie obojętnym na los trybutów. Jasne, że robił zakłady – każde dziecko kibicowało swojemu ulubionemu koledze – ale tak naprawdę wszystko mu było jedno, czy znowu wygra (był świetny w przepowiadaniu śmierci na arenie) czy będzie musiał prosić przyjaciół o litość i odstąpienie mu jednak drugiego śniadania, bo znowu był o krok przed Losem, który fundował śmiałkom porażenie prądem.
Ta nowa gra jednak nie zyskała sporo poparcia i w wieku osiemnastu lat doświadczał Kwartału na własnej skórze, czując jak pierdolona alergia na kurz osiąga swoje apogeum i zamiast przejmować się matką, siostrą czy zwierzakiem, który pogryzł Strażnika Pokoju i skończył na drzewie razem z ludźmi (absurdalny widok) łapał się na tym, że oddałby wszystko, żeby przestał kichać.
Dopełniło się. Zaprzedał kobietę, która na pewno sobie poradziła w tym nowym otoczeniu – przynajmniej tak sobie wmawiał – i obecnie cieszył się wygodami, jak dawniej, przyrzekając solennie, że jeśli ta szmata, którą pół Panem tytułowało Panią Prezydent, a pozostałe pół nie nazywało się Gerard Ginsberg ogłosi kolejne Igrzyska to wypierdoli stąd. Do innego świata, w którym będzie mógł nawet biegać ze scyzorykiem po lesie.
Miał wrażenie, że Claire byłaby jedyną osobą, która mogłaby za nim podążyć, więc skontaktował się z nią, obmyślając beznadziejne plany ucieczki i doskonale wiedząc, że nic z tego nie wyjdzie. Musiał donosić pedałowi Lowellowi, potrzebował tej pracy i dlatego rozbijał po kolei butelki w opuszczonym teatrze, mając głęboko w dupie jej potrzebę kontaktu.
Czekał wystarczająco długo, by teraz ujawnić się tak łatwo, choć pewnie rumor był nieziemski, nowa melodia dla jego hipotetycznego zespołu, który założy zaraz po tym jak wyrucha Almę Mater.
- Przez łóżko? Dajesz, Hearst, masz w sobie bogini – przeciągnął, pojawiając się równie nagle, co znikając przed sekundami. Znalazł linię za kulisami, której się uwiesił i teraz huśtał się jak debil, obserwując dziewczę pod sobą. – Zaraz cię POOOOOOOOKRYJĘ JAK KLACZKĘ! – wrzasnął, próbując wyśpiewać jej serenadę sprzed lat, fałszując w najlepsze.
Chyba jego jedyną umiejętnością było zadowolenie Charlesa, powinien popełnić honorowe seppuku.
Powrót do góry Go down
the civilian
Claire Hearst
Claire Hearst
https://panem.forumpl.net/t2349-claire-hearst
https://panem.forumpl.net/t2360-hearstowna
https://panem.forumpl.net/t2374-claire-hearst
https://panem.forumpl.net/t2463-claire#35441
Wiek : 17
Zawód : uczy się i łazi za ludźmi.
Przy sobie : para kastetów, nadajnik GPS, lornetka, papierosy i leki przeciwbólowe

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyPią Lip 25, 2014 11:49 pm

Lubiła go. Czas spędzany z Alexem nie był aż tak do bólu przykry. Chociaż nie był materiałem na wyśnionego przyjaciela i tylko człowiek naprawdę niespełna rozumu powierzałby mu swoje tajemnice to... Claire poniekąd i w trochę pokręcony sposób naprawdę mu ufała. Przynajmniej w to, że nigdy nie zrobi nic złego akurat jej.
Powoli podniosła spojrzenie i ulokowała je w przygłupim Amitielu (epitet dodany z niezwykłej sympatii i wytęsknienia za wymienionym z nazwiska). Przewróciła oczami i podeszła do niego bliżej, oparła się o resztki zakurzonej kurtyny, przekonana, że znajdzie za nią kawałek ściany. Okazało się, że nic bardziej mylnego - potknęła się więc, zachwiała i dopiero po chwili stanęła na własne nogi otrzepując spodnie z kurzu.
-Przez łóżko, nie przez łóżko... Ale Ty świata swoim głosem nie podbijesz. Poza tym, jeśli to ma być twoja romantyczna serenada to zapewniam cię, że w życiu nikogo nie 'pokryjesz'. - oznajmiła krzyżując ręce na piersiach. Miała powiedzieć mu coś jeszcze, dorzucić do puli kolejny mało śmieszny żart, żeby pokazać jak na jej poczucie humoru wpłynęła tęsknota, ale wpadła na o wiele lepszy pomysł.
-Zatrzymaj się! - krzyknęła, na co zawtórowało jej jakieś niewyraźne 'co' chłopaka, już gdzieś z drugiego końca sceny -No przestań się kurwa huśtać, na chwilę... - zakomunikowała mu na tyle głośno, że zatrzymał się gdzieś przy ścianie i mogłaby przyznać, że posłał jej pełne powątpiewania spojrzenie.
-I trzymaj się mocno! - zaśmiała się i podbiegła do niego. Złapała obiema rękami linę, ale podciągnęła się na niej dość nieudolnie. W końcu jednak udało jej się zebrać w sobie na tyle siły, by się wspiąć i znaleźć na wysokości Amitiela. Oplotła go nogami w pasie przesuwając dłonie wyżej, żeby nie wisieć na nim całym ciężarem swojego ciała. Wystawiła nogę, by odepchnąć ich od ściany tak, żeby znów mogli się huśtać - choć początkowo znacznie wolniej niż wcześniej, ale kiedy zrobiła to po raz kolejny nabrali już większej szybkości.
Claire uśmiechnęła się do niego szeroko, chociaż palce jej bielały i bolały od zaciskania ich na linie.
-Tęskniłam popaprańcu. - szkoda tylko, że przez ten dziecinny plan a potem prawie-miłosne wyznanie zupełnie nie wpadło jej do głowy, że ta stara lina ma ograniczoną wytrzymałość.
Powrót do góry Go down
Alexander Amitiel
Alexander Amitiel
https://panem.forumpl.net/t2166-alexander-amitiel#28951
https://panem.forumpl.net/t2173-mlody-gniewny#29048
https://panem.forumpl.net/t2174-alexander-amitiel#28990
https://panem.forumpl.net/t2182-prawie-buszujacy-w-zbozu#29049
https://panem.forumpl.net/t2176-alex#28993
Wiek : 19 lat
Zawód : naczelny pechowiec
Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości)
Znaki szczególne : brak
Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySob Lip 26, 2014 1:04 am

Psioczenie na Coin stawało się modne i bardzo w stylu dawnych Kapitolińczyków, więc Alexander wstrzelił się w najnowsze trendy z uśmiechem rozrabiaki, który właśnie szykuje rewolucję. Całe szczęście, że nie złapali go po wydarzeniach z Placu (słyszał, że sektor medialny znalazł się w zagrożeniu(, bo pewnie dla jaj przyznałby się do wszystkich złych uczynków i wpadłby prosto w rozpędzony wózek terroru.
A tak mógł w najlepsze bawić się w Tarzana w opuszczonej strefie szybkiego rozpierodolu przez Almę miesiące temu, kiedy jeszcze w głębi swojego wielkiego i dziewiczego (ekhm) serduszka przypuszczał, że przejęcie władzy okaże się dobrodziejstwem. Każdego mogły znudzić te słodkie bankiety w Kapitolu, a Kwartał jawił się jako sen szaleńca, w którym chciał uwalać się po same łokcie.
Otrzeźwienie przyszło niespodziewanie szybko i pewnie większość ludzi przyjęłaby to z politowaniem bądź rezygnacją, ale nie Alex, który już dawno nie odczuwał aż tak mocnej i pulsującej złości. Postępował więc zgodnie z radą lekarza, rozpędzając się w sporcie i licząc do dwustu, zanim dla zwykłego kaprysu rzuci granatem w siedzibę Pani Prezydent. Właściwie musiał podzielić się tym pomysłem (już nie wizją) z Hearstówną, więc bujał się nad nią jak głupek, licząc na szybkie ściągnięcie go na grunt.
- Pokryję, nie pokryję. Najpewniej i tak wszyscy zginą, więc wybiorą mnie, żeby uratować ten marny gatunek… - a więc jednak się udało, nabrała się na jego dzikie harce i teraz stopował tę machinę ruchu specjalnie dla niej, czując, że zaraz wzbogaci się o Jane. Ciekawe, czy umiałby sobie poradzić w dżungli. Niejako tak się czuł w agencji, przemieszczając się z jednego kąta na drugi, ale i tak wszystko było lepsze od Kwartału, wesz i jęczącej do niego matki.
Rozumiał więc bunt Claire doskonale, pozwalając jej uwiesić się siebie. Dopiero wówczas jego szatański śmiech odbił się echem po tych magicznych ścianach, które nagle zatrzęsły się w posadach wraz z ich bujaniem.
- A ja nie – odpowiedział, patrząc w jej oczy z bliskiej odległości, licząc rzęsy i wszystkie te romantyczne rzeczy, które zazwyczaj nabierały dla niego jaskrawego odcienia nagle stały się subtelne, piękne i wzniosłe… gdyby nie linia, która zaczęła nagle chybotać niebezpiecznie wraz z sufitem nad nimi. – Kapitanie, mój kurwa…. – ostatnie kapitanie ugrzęzło na podłodze, a raczej wśród siedzeń dla widowni.
Kiepski koniec kariery i brutalne zepchnięcie ze ściany dwójki marnych aktorów.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySob Lip 26, 2014 8:47 pm

Nagle, zupełnie niespodziewanie do uszu młodych dotarło dosyć głośne skrzypienie. Nie dało się raczej stwierdzić tego, czy ktoś najnormalniej w świecie czuł się w tym miejscu na tyle pewnie, by nic nie robić sobie z odgłosów, które tak wyraźnie towarzyszyły jego krokom, czy też może trzeszczenie podłogi było tylko bardzo nieprzyjemnym dźwiękiem, jaki całkowicie niszczył wybitnie nieudolne skradanie się.
Tak czy inaczej, Alexander i Claire zostali bardzo wyraźnie poinformowani o tym, że najwyraźniej nie byli sami w opuszczonym teatrze. A może wcześniej miejsce faktycznie, oczywiście - poza ich obecnością, było puste i wymarłe? Czyżby to ich wyjątkowo hałaśliwe i, przyznajmy szczerze, niewątpliwie nieodpowiedzialne, nawet jak na zniszczoną i według wszelkich praw logiki - mającą być też niezamieszkaną, dzielnicę... Czyżby to właśnie przyciągnęło niewidocznego jeszcze gościa?
Osobnika, a właściwie - osobniczkę o głosie młodej jeszcze dziewczyny. Głosie, który poniósł się echem po całym teatrze.
- Stawać prosto i łapy do góry, bo zastrzelę jak psy. Kim jesteście i co tutaj robicie? Tylko szczerze mi tu. Dawno nie rozwaliłam czyjejś pięknej główki, ale wciąż pamiętam te wspaniałe uczucia, jakie towarzyszą widokowi resztek mózgów na ścianach. - Odezwała się, wciąż jeszcze jakby niewidzialna, panienka.

3.
Powrót do góry Go down
the civilian
Claire Hearst
Claire Hearst
https://panem.forumpl.net/t2349-claire-hearst
https://panem.forumpl.net/t2360-hearstowna
https://panem.forumpl.net/t2374-claire-hearst
https://panem.forumpl.net/t2463-claire#35441
Wiek : 17
Zawód : uczy się i łazi za ludźmi.
Przy sobie : para kastetów, nadajnik GPS, lornetka, papierosy i leki przeciwbólowe

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySob Lip 26, 2014 10:24 pm

Zanim jeszcze wpadli na pomysł, żeby zostać artystami ze spalonego teatru (!) Claire próbowała stworzyć w głowie listę tego, co chciała mu powiedzieć.  Musiała wiedzieć, co myśli o ostatnich wydarzeniach w Panem, co dzieje się w redakcji, co ostatnio robił... Dawno nie planowali też wspólnej ucieczki z Kapitolu, lubiła marzyć o tym, że pewnego dnia obudzi się i zobaczy zupełnie inny świat. To tylko efekt głupich zdań, które opuszczały jej usta, kiedy czasem leżała na plecach gdzieś obok niego i paliła ukradzione matce papierosy.
-Och zamknij... -nie zdążyła powiedzieć - on też urwał w połowie swoje zdanie i runęli z hukiem na ziemię. Zabolało ją absolutnie wszystko i cudem tylko nie nadziali się na jakieś wystające pręty, stłuczone żarówki, czy cokolwiek innego, co mogłoby trwale uszkodzić ich młode ciała przy upadku z takiej wysokości. A mimo wszystko, i przede wszystkim dość irracjonalnie, Hearst zaczęła się śmiać. Z miny Alexandra, z ich głupoty, z tego, że finalnie nic im się nie stało. Po chwili szoku najwyraźniej Amitiel zaśmiał się razem z nią, ale w tym momencie właśnie dziewczyna próbowała poruszyć swoją nogą i przeszył ją okropny, promieniujący ból w kostce. Jej mimowolny pisk zamknął usta chłopakowi i kiedy tylko zapanowała wśród nich jako-taka cisza, mogli usłyszeć cokolwiek, co nie było ich śmiechem, sapaniem, jękiem z bólu czy przygłupimi okrzykami.  Młoda Hearst natychmiast zamknęła rozdarty ryj i w tym samym momencie zatkała też dłonią usta Alexandra posyłając mu bardzo jednoznaczne spojrzenie. Mieli jednoznacznie i nieodwracalnie upośledzony instynkt samozachowawczy i nie było w tym momencie już żadnego odwrotu. Oczy dziewczyny wskazywały na lekką panikę, zdążyła zleźć z Amitiela i wtedy zwrócił się do nich ten głos. W oczach Claire zrodziła się lekka panika, zaklęła lekko pod nosem i wzięła głęboki oddech.
-Rozwalasz bezbronnych strzelając im w tył głowy? - odkrzyknęła, ale mimo wszystko podniosła ręce, żeby pokazać, że nic w nich nie ma. Plecak leżał gdzieś po drugiej stronie sceny, ona sama zaś, żeby się do niego dostać musiałaby się chyba tam przeczołgać. Czemu Ty musisz być zawsze taka durna, Heast?!
Powrót do góry Go down
Alexander Amitiel
Alexander Amitiel
https://panem.forumpl.net/t2166-alexander-amitiel#28951
https://panem.forumpl.net/t2173-mlody-gniewny#29048
https://panem.forumpl.net/t2174-alexander-amitiel#28990
https://panem.forumpl.net/t2182-prawie-buszujacy-w-zbozu#29049
https://panem.forumpl.net/t2176-alex#28993
Wiek : 19 lat
Zawód : naczelny pechowiec
Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości)
Znaki szczególne : brak
Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyNie Lip 27, 2014 8:41 pm


Zwykle mówienie czegokolwiek Alexandrowi (jak on nienawidził pełnej formy swojego durnego imienia) wiązało się z absolutnym protestem z jego strony i próbą zagadania jego przeciwnika na śmierć. Słuchanie było jedną z najbardziej znienawidzonych aktywności i naprawdę nie rozumiał kompletnie, jakim cudem pozostawał donosicielem w redakcji, skoro i tak skupiał się narcystycznie i wewnętrznie tylko na sobie i swoim przerośniętym ego, które zwykle rozsadzało wszystkie jego znajomości.
Chyba że chodziło o Claire, która stała się jego kompanką zabaw wszelakich (najbardziej lubił te z językiem) i był właściwie przekonany, że to z nią powinien przeżyć swój pierwszy raz... Co faktycznie się działo, bo jeszcze nigdy nie szybował w powietrzu. Uczucie nieziemskie, orgazm na miejscu, którego nie zdążył jednak doświadczyć, bo już dotknął całym swoim ciałem gruntu i mógł tylko zawyć, szacując straty. Na razie niewielkie, kostka zdawała się wołać o pomstę do nieba, ale był przekonany, że przez najbliższe stulecia będzie mógł ją wygrzewać w świetle swojej i Lowella zajebistości - jakże był krótkowzroczny! Chętnie jednak podzieliłby się z Hearst opinią na temat swojego stanu fizycznego, wyłudzając od niej zachowania niemoralne, ale chyba sama zdołała wywnioskować, co najlepiej łagodzi ból chłopięcy. Szkoda tylko, że pomyliły jej się strony i zamiast włożyć do ust... sama przycisnęła dłoń do jego ust.
Szarpał się dalej niemożliwe, nareszcie słysząc głos i wywracając Claire na podłogę (mało dżentelmeńsko, ale skutecznie) i wstając. Po to, by spojrzeć na tę pomyloną laskę z szerszej perspektywy. Nie miał nic do opylenia poza niewyparzoną gębą, która nagle zaczęła domagać się natychmiast pomsty na to dziewczę, które zajęło się rabunkiem zamiast siedzieć grzecznie w Kwartale, oczekując na resztki ze stołu Coin.
- Coś się kurwa za dużo zombie naoglądałaś! - wrzasnął, podchodząc znacznie za blisko niż powinien. - Jak strzelisz, to będziesz się tłumaczyć Coin, że zabiłeś jej ukochanego wnuczka! Gotowa na zabawę, co? - spojrzał na nią z góry, nie przejmując się zabawkę, którą trzymała w dłoni. Przecież chciała ich tylko nastraszyć.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyNie Lip 27, 2014 9:49 pm

Poskrzypywanie podłogi ustało na moment, by po chwili rozlec się na nowo. Tym razem jednak brzmiąc dokładnie tak, jak gdyby tajemnicza osobniczka znajdowała się w wielu miejscach jednocześnie. Nie była w tym miejscu sama? Był tutaj ktoś jeszcze, kto niewątpliwie współpracował z nią w celu wywołania w gościach z Dzielnicy Rebeliantów lęku, obawy, panicznego strachu lub czegoś innego? A może to ta akustyka sprawiała, że nie było dokładnie wiadomo, z której strony znajdowała się aktualnie dziewczyna?
Tak czy inaczej, nie brzmiało to zbyt dobrze, a denerwowanie kogoś uzbrojonego na terenie, który najprawdopodobniej znał... Czyżby w rebelianckiej dzielnicy znajdowało się aż tyle osób skłonnych umrzeć w prawdziwie paskudnych warunkach? Wydawało się jednak, że bezczelne zachowanie młodych nie robi większego wrażenia na dziewczynie. Przynajmniej dopóki nie rozległo się szuranie, a następnie szelest i jedna z, nadzwyczaj dobrze i świeżo wyglądających, zasłon przy scenie nie opadła.
Z początku w powietrze wzbiła się chmura pyłu wraz z potężnymi ilościami kurzu, która skutecznie pozbawiła Alexandra i Claire widzenia na kilkanaście sekund, lecz bardzo szybko rozwiała się. Pozostawiając po sobie tylko wspomnienie i... No właśnie... Całkowicie odsłonięty kawałek przestrzeni, którą wcześniej chroniła zasłona. Powodu nie trzeba było się domyślać.
Smród, jaki buchnął w nozdrza młodych ludzi... Z pewnością nie dawał zaklasyfikować się do niczego, co dosłownie nie zwalało z nóg i nie przyprawiało człowieka o chęć zwrócenia śniadań z ostatnich pięciu lat. Widok zaś wręcz idealnie dopełniał sprawy...
Dwóch osobników płci męskiej, choć tego dosyć ciężko było się domyślić, patrząc tylko na ich zmasakrowane, gdzieniegdzie gnijące i oblepione muchami ciała, wisiało głową w dół na starych, zniszczonych sznurach, które swoim wyglądem przypominały ten służący wcześniej młodym do huśtania się. Stan ich głów, teraz zasiedlanych przez setki białych larw, które wiły się obrzydliwie, niewątpliwie wskazywał na wcześniejsze postrzelenie. Wielokrotne...
Do uszu Alexandra i Claire doszedł wariacki śmiech, a następnie odchrząknięcie i ponownie głos dziewczyny. Tym razem zimny, psychopatyczny.
- Kim. Jesteście. I. Co. Tutaj. Robicie?! - Wysyczała, kończąc chichotem. - Wnuczek naszej kochanej Coin? Z chęcią jej się wytłumaczę. Może nawet napiszę list i dołączę go do paczki ze świecznikiem zrobionym z głowy jej potomka... Nie myślcie, gołąbeczki, że znajomości w rządzie tej suki cokolwiek dam dadzą. Mi za to tak. Jeszcze większą zabawę, nim z wami skończę. Więc bądźcie grzeczni i mówcie, co was tu sprowadza... Albo i nie... Dla mnie to zawsze lepiej.

3.
Powrót do góry Go down
the civilian
Claire Hearst
Claire Hearst
https://panem.forumpl.net/t2349-claire-hearst
https://panem.forumpl.net/t2360-hearstowna
https://panem.forumpl.net/t2374-claire-hearst
https://panem.forumpl.net/t2463-claire#35441
Wiek : 17
Zawód : uczy się i łazi za ludźmi.
Przy sobie : para kastetów, nadajnik GPS, lornetka, papierosy i leki przeciwbólowe

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyPon Lip 28, 2014 8:20 pm

Nie była przesadnie skora do rzucania się na deski teatru i błagania o litość, ciągle wydawało jej się, że dziewczyna, która im grodzi to jakiś niegroźny świr i że może po prostu jej z tego wszystkiego odbiło a w pistolecie nie ma nabojów. Cóż, Hearst powinna zacząć patrzeć na świat trochę poza spódnicą mamusi. Nie należało zapuszczać się w niebezpieczne tereny, zwłaszcza BEZ WIĘKSZEGO CELU, wszędzie roiło się od stukniętych ludzi, dla których czasem nawet paczka papierosów miała większe znaczenie niż ludzkie życie.
Alexander podniósł się, a ona wciąż siedziała na podłodze nie mogąc wstać - przeszkadzała jej okropnie boląca kostka. Dopiero kiedy Amitiel zaczął nonszalancko ściemniać spróbowała oprzeć się na przedramionach i jakoś na nich podciągnąć się tak, by zaczepić się w końcu o kawałek kurtyny i podnieść. Może powinni zwiewać? Nie zdążyła się nad tym bardziej zastanowić, bo kurtyna, za którą trzymała oberwała się i odsłoniła dwa gnijące trupy. Claire wrzasnęła głośno i odskoczyła od tego miejsca z odruchem wymiotnym. Potknęła się i prawie upadła, szczęśliwie wyhamowując na plecach przyjaciela. Jej dłonie drżały, dlatego stanęła bardzo blisko chwytając go za dłoń. Śmierć tych ludzi nie robiła na niej aż takiego wrażenia, co stopień rozkładu tych ciał i ich ogólna, nienajlepsza kondycja. Cały czas starała się nie porzygać, rozglądała się dookoła w poszukiwaniu sprawczyni całej sytuacji.
-Nikim. Nie dorwałaś nikogo ważnego. Nikt o zdrowych zmysłach tu przecież nie przychodzi.. Samokrytyka w cenie? -Czego chcesz, pieniędzy, papierosów, prochów, alkoholu? Nie mam nic innego. - zapytała trupioblada Hearst, przełykając przy tym ślinę, kiedy w końcu udało jej się opanować krótkie rozhisteryzowanie. Nadal jednak mocno ściskała dłoń Alexa. Jakiś plan ewakuacyjny?
Powrót do góry Go down
Alexander Amitiel
Alexander Amitiel
https://panem.forumpl.net/t2166-alexander-amitiel#28951
https://panem.forumpl.net/t2173-mlody-gniewny#29048
https://panem.forumpl.net/t2174-alexander-amitiel#28990
https://panem.forumpl.net/t2182-prawie-buszujacy-w-zbozu#29049
https://panem.forumpl.net/t2176-alex#28993
Wiek : 19 lat
Zawód : naczelny pechowiec
Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości)
Znaki szczególne : brak
Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyWto Lip 29, 2014 1:43 am

Z Alexandrem opiekunowie mieli od zawsze sporo problemów. Nie dlatego, że bywał żałośnie buntowniczy (to takie mainstremowe) i sprzeciwiał się każdemu narzuconemu prawu, on po prostu nie był w stanie znieść głupoty ludzkiej, a jeśli ktoś wyjątkowo skutecznie drażnił jego nerwy, to pozostawał w krainie wiecznego niepokoju, która właśnie rozpościerała mu się przed oczami, próbując zaciągnąć go za fraki wprost do jej środka.
W którym stało sobie dziewczątko lichej budowy z niewyparzonym ozorem, próbujące wmówić im, ze umrą w strasznych męczarniach i staną się duchami tego nawiedzonego teatrzyku, który już i tak sprawiał nietęgie wrażenie. Pewnie powinni pójść za ciosem i zacząć się bać, ale Amitiel już dawno zapomniał, że za takie uczucie. Ktoś (a raczej coś: rewolucja) szybko nauczył go, że nie ma nic gorszego od najazdu rządowych na twój dom, kiedy palą wszystkie kapitolińskie zabawki, nie przejmując się tym, że przecież jest jeszcze dzieckiem. Tak naprawdę ta napastniczka mogła mu naskoczyć i zanim zdążył pomyśleć albo chociaż zastanowić się nad swoim debilnym postępowaniem, już puszczał dłoń Claire, wychodził naprzeciwko tego dziecka i zasadzał potężny cios z pięści, modląc się, żeby broń nie była odbezpieczona. Przynajmniej w takie szczęście wierzył, kiedy oddychał ciężko, obserwując leżący na ziemi pistolet i wywłokę, której chyba pomyliły się zasady gry.
Uśmiechnął się z wyższością, spoglądając w dół na ten obraz nędzy i rozpaczy.
- Kim jesteś i czego kurwa chciałaś od nas? - zapytał na jednym wydechu, nie dopuszczając myśli, że już mogli z Claire powiększać grono aniołków. Takie rzeczy się po prostu nie działy, nie w cywilizowanym świecie.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyWto Lip 29, 2014 3:50 pm

Czyżby Amitiel naprawdę wierzył w to, że bezczelne i nieprzemyślane zachowanie mogło kiedykolwiek popłacać? Zwłaszcza już w miejscu, które zdecydowanie nie należało do szeroko pojmowanego "jego terenu"? To nie była już względnie bezpieczna Dzielnica Rebeliantów, nie był to też KOLeC, w którym jeszcze dawało się namotać tak, by ujść cało nawet z najpaskudniejszej sytuacji i przy okazji zapewnić opryszkowi należytą karę.
To były Ziemie Niczyje, na których, wedle wszelkich rozporządzeń i praw choćby zwykłej logiki, nie powinien znajdować się nikt niepowołany. Co też więc robiła tutaj ta młoda panienka, uzbrojona tylko w nienaładowaną strzelbę? I dlaczego była tutaj sama? A może sprawiała tylko wrażenie samotnej? O tym młodzi przekonać się mogli nadzwyczaj szybko.
Bowiem z chwilą, w której broń dziewczyny spotkała się z podłogą, a ona sama bliżej z niezadowoleniem Alexandra, dwaj potężnie zbudowani mężczyźni, którzy pojawili się dosłownie znikąd, złapali Claire, unosząc ją w górę, zatykając jej usta i nie robiąc sobie zupełnie nic z jej zachowania. Trzeci zaś podszedł do Amitiela, pukając go grzecznie jednym palcem w ramię, po czym dając mu z pięści prosto w nos, który chrupnął nieprzyjemnie i natychmiastowo zalał się krwią. Czyżby był złamany?
To jednak nie był jeszcze koniec. Łysy bandyta, uchylając się przed ewentualnymi ciosami, ponownie przywalił chłopakowi i to kilka razy pod rząd, przyprawiając go niechybnie o siniaki na ramionach, malowniczą "pandę" pod lewym okiem, rozciętą wargę i ból jąder, które doprawiła mu już podnosząca się dziewczyna.
- Szczęścia, miłości i pokoju na świecie, wy pieprzone szczeniaki rebeliantów. - Warknęła młoda, mimo wszystko zaczynając znowu się śmiać. - A czego możemy chcieć, debile? Opróżniajcie skryteczki i kieszonki, bo inaczej się pobawimy. A i... Hanson, może by tak pisnąć kilka słów do naszej drogiej przyjaciółki? - Spytała, patrząc na mężczyznę, który pozostawił już Alexandra leżącego na ziemi. Najwyraźniej młody już mu się znudził.

Osobiście nie polecam dalszego denerwowania typów z teatru. Claire, wciąż wisisz w powietrzu, trzymana w stalowych uściskach mężczyzn, które unieruchamiają Ci nadgarstki. Całe szczęście, w którymś momencie odsłonięto Ci już usta i nos. Alexander, szczerze nie polecam Ci już dalszego sprzeciwu. W tej chwili najpilniej potrzebujesz już wizyty lekarskiej, by obejrzano Twój, wciąż jeszcze krwawiący, nos. Poza tym nie masz żadnych istotnych obrażeń, jeśli nie liczyć kilku siniaków i bólu w kroczu. :)

Czszy.

Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptySro Lip 30, 2014 1:07 pm

Cień przesunął się po horyzoncie, zjawiał się, aby następnie pojawić i znów skryć za kolejnym gruzowiskiem. Nikt nie zwrócił uwagi. To była kobieta, niepiękna i niebrzydka, ubrana nieschludnie, ale na tyle silna, aby nie paść z wyczerpania po kilku szybszych krokach prosto w ramiona Hadesa. Piętro niżej ponoć jest przytulnie. Słyszała krzyki, bo były donośne. Uciekła, bo chciała przeżyć, liczyła na łut szczęścia, na czyjeś uradowane ramiona, które chwyciłyby ją nie tylko po to, aby zdusić w śmiertelnym uścisku opancerzonych na biało rąk. Z wdziękiem uciekiniera przemknęła po schodach. Słyszała odgłos kroków i potrzebowała chwili, aby zorientować się, że nie należą do niej. Nie potrzebowała wiele czasu, aby skojarzyć fakty, wcisnąć się do jednego ze starych gabinetów i pozwolić, aby tropiciele złapali w końcu swoją zwierzynę. Wstrzymała oddech. Krzyk wydobywający się z sali zlał się z rozkazami Strażników, którzy szukali jej, ale wiedziała, że tego dnia na pewno nie znajdą, choć nie wątpiła, by byli bardziej zadowoleni ze zwierzyny, którą upolują.

Bandyci byli zajęci własnymi sprawami. Jednej sprawie było na imię Alexander, druga zwała się Claire. Nic więc szokującego, że odgłosy dobiegający Strażników uleciały w tle krzyków i odgłosów szamotaniny. W chwili, gdy nastąpiła cisza, oni byli już przed uchylonymi drzwiami i było ich na tyle, aby obstawili dwa główne wejścia. Pięciu Strażników, kilkoro bandytów, głowa jednego z nich eksplodowała smacznie. Claire miała to nieszczęście w szczęściu, że ciężar przy jednej z dłoni opadł, ale krew poplamiła jej zapewne drogie i mało już eleganckie ubranie.
Jeden mruknął, żeby uważał na młodą.
Ten odważny, że nie mają nic do stracenia.

Bez ostrzeżenia wyszli z ukrycia, dwójkę z napastników unieszkodliwili na tyle skutecznie, że przez kolejną wieczność nie będą mogli stać o własnych siłach, reszta padła jak muchy, a i jedno ze śnieżnobiałych kombinezonów zalało się rubinową barwą.

Puentą tego spotkania było spotkanie na komisariacie z Gerardem Ginsbergiem, który potraktował dwójkę niegrzecznych dzieci kilkoma lekcjami z życia, aby końcem końców wpadły one w ramiona kochających ale wściekłych nań rodziców. Przy okazji przelotem wpadli do szpitala, ale zapewne Gerard zdążył już każdemu z osobna wszystko prawidłowo nastawić.


Claire, Alexander, na posterunku czekacie na rodziców lub jeśli się Wami nie interesują, śmiało możecie wrócić do domów po napisaniu posta z uwzględnieniem, co działo się z wami po całym zdarzeniu.  


Post pojawił się w celu ocieplenia atmosfery i uniknięcia dalszych nieprzyjemności.

69.
Powrót do góry Go down
the pariah
Laura Ginsberg
Laura Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2891-laura-ginsberg#45691
https://panem.forumpl.net/t2903-laura#45693
https://panem.forumpl.net/t2904-laura-ginsberg#45694
Wiek : 30 lat
Przy sobie : zestaw pierwszej pomocy, wytrych, gaz pieprzowy, zdobiony sztylet

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 EmptyPon Lis 10, 2014 1:41 pm

|start
To był po prostu kolejny dzień. Dokładnie, kolejny, w którym w jej brzuchy ziała przeraźliwa pustka objawiająca się głośnym burczeniem, a cienie pod oczami wskazywały na to, że nie miała zbyt dobrej nocy. Którą właściwie spędziła na chodzeniu w tą i z powrotem ciesząc się faktem, że lato w tym roku jest wyjątkowo ciepłe. Przynajmniej jednak nie wyglądała jakby mieszkała w śmietniku. Owszem, warunki na Ziemiach Niczyich nie sprzyjały zachowywaniu wszelkich czynności związanych z higieną czy upiększaniem wyglądu, ale jeśli komuś, tak jak Laurze, naprawdę zależało na zachowaniu jakichkolwiek standardów, wcale nie było trudno. Nie chodzi tylko o to, że udało jej się zakręcić w odpowiednim miejscu i znaleźć kogoś, zachciałby wspomóc ją materialnie (właśnie, chyba powoli nadchodził czas, aby znów zajrzała do centrum miasta). Jasne, nie wyglądała jak królowa piękności, z podkrążonymi oczami, niechlujnym warkoczem i rozdartymi ubraniami ale widziała i takich, którzy prezentowali się o wiele gorzej.
Tak, był to kolejny zwykły dzień, który właściwie dobiegał już końca i który nie mógł jej już niczym zaskoczyć. Tak bardzo pragnęła zmiany, nowych doświadczeń i ciekawych przeżyć? Proszę bardzo, po paru miesiącach wreszcie zauważyła, że jej marzenia przecież się ziściły. Była zdana tylko na siebie, zmuszona do walki o przeżycie, na granicy z miastem, do którego pragnęła powrócić. A mimo to nie była szczęśliwa. Dlaczego właściwie? Parę lat temu błagała o to, aby wyrwać się z Czwórki i odkryć świat, a gdy w końcu obcowała z nim bezpośrednio, narzekała. Choć nie, właściwie nie narzekała, bo już na początku postawiła sobie za cel cieszenie się każdym kolejnym dniem. Jak dawniej.
Zamachała nogami siedząc na zakurzonej i rozwalonej scenie, obserwując stare siedzenia i łuszczące się ściany. Kiedyś w tym miejscu zapewne tętniło życie, ludzie zbierali się tam aby zasięgnąć trochę rozrywki. A teraz proszę, teatr pozostał jedynie wrakiem. Cichym i pustym budynkiem, który od dawna nie widział wielkiej publiki ani nie słyszał gromkich oklasków. Ciekawe, czy też za tym tęsknił. Czy nocami słyszał gwar rozmów i muzykę sączącą się z głośników, przenikającą jego mury i przyprawiającą widzów o dreszcze.
Roześmiała się cicho, a odgłos ten poniósł się echem po pustej sali. Za dużo metafor w jednym budynku, zbyt wiele wspomnień nasuwało jej się do głowy, kiedy wyobrażała sobie, że ona też upadła. Nie była smutna. Ktoś może mógłby tak o niej pomyśleć, ponieważ oprócz krótkiego dźwięku który wyszedł z jej gardła nie można było odnaleźć żadnych innych przejawów radości w tym jednym ciele. Może z biegiem czasu straciła swój dawny optymizm, nie znaczyło to jednak, że każdą sekundę życia poświęcała nad użalaniem się nad samą sobą. Zbyt wiele czasu spędziła na odludziu aby teraz załamywać się nad tym, że nie miała co włożyć do garnka (szczerze mówiąc nie miała nawet garnka ani niczego, na czym mogłaby go postawić). Jedyną rzeczą, której naprawdę żałowała był fakt, że nie potrafi być wobec siebie konsekwentna. Chęci to jedno, a dążenie do ich spełnienia to drugie i tego właśnie kobieta nie potrafiła zrealizować. Chcieć znaczy móc, ale nie zawsze znaczy potrafić i Laura była tego w pełni świadoma. Nie potrafiła tak po prostu odrzucić od siebie wspomnień. Nie umiała znaleźć w sobie siły na to, aby po niemalże roku zrobić cokolwiek, co choćby w małym stopniu przyczyniłoby się do polepszenia jej sytuacji. Mogłoby się więc wydawać, że w istocie jej nie zależy, że jedyną rzeczą, życiowym celem, jest utrzymanie swojego ciała i umysłu przy życiu, ale niestety tak nie było. W takim wypadku jej egzystencja na pewno byłaby znacznie ułatwiona.
Tak wiele czasu zmarnowała na czynieniu jakiś dziwnych podchodów, szukania wielu rozwiązań zamiast skupić się na jednym, że powoli traciła wiarę, iż kiedykolwiek uda jej się dotrzeć dalej niż do mieszkania mężczyzny, który jej pomagał i że kiedykolwiek zapyta o coś więcej, niż o bieżące informacje z samego Kapitolu. Nie żeby obchodziła ją sytuacja polityczna – ona była poza nią i to, co działo się w stolicy, w ogóle jej nie dotyczyło.
Powoli opuściła się na dół, kładąc na zimnej i brudnej podłodze i patrząc w sufit, który kiedyś musiał wywoływać w ludziach ogromne wrażenie. Zgięła nogi w kolanach, a dłonie zaplotła na brzuchu. Czuła się dziwnie, tak dziwnie, że nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa na to, aby opisać stan, w którym się znajdowała. Nie była smutna, ale nie pałała też ogromną radością, która nawet w trudnych warunkach potrafiła ją wypełnić. Przymknęła powieki i chociaż czuła się zmęczona dobrze wiedziała, że i tak tutaj nie zaśnie. Chciała wierzyć, że przyjdzie dzień, w którym jej prawdziwa natura stanie na nogi. I chociaż traciła nadzieję wciąż na ten dzień czekała. Przecież nic nie może być tak złe, aby nie mogło być gorzej, a to, co przyniosą kolejne minuty jest zagadką, której nie można przedwcześnie rozwiązać.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Opuszczony teatr - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczony teatr   Opuszczony teatr - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Opuszczony teatr

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Opuszczony teatr
» Opuszczony szpital
» Opuszczony diabelski młyn
» Opuszczony budynek na obrzeżach
» Nadpalony Opuszczony Hotel

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Ziemie Niczyje-