|
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Pią Kwi 11, 2014 7:24 pm | |
| Nie przeszkadzało jej, że Cord zadawała pytania. Wiedziała, że blondynka może ją sprzedać. Boże, nie byłaby godna nazwiska Snow gdyby nie sprzedała Sab za coś co byłoby tego warte. Ale z tym dziewczyna mogła się pogodzić. To znała - to było jej życie w Kapitolu, kiedyś, kiedy każdy był do kupienia i każdego można było sprzedać za odpowiednią cenę. Poza tym w sytuacji kiedy obie dzieliły się informacjami, wymiana była uczciwa. I należy dodać, że Sab również tęskniła za plotkami, za chichotaniem i obgadywaniem. Za byciem normalną dziewczyną. - W Czwórce? Hmm. Cicho i trochę ponuro. Nadal wszędzie pełno jest wraków i popiołu, ale te zamieszkałe okolice już są z niego oczyszczone. Mieszkają tam głównie starzy ludzie, którzy uratowali się przed bombardowaniem uciekając do Trzynastki a teraz wrócili. Jest kilku młodych, dwa sklepy na krzyż... Ale morze jest śliczne. - Wytłumaczyła, przerywając na chwilę historię a potem wróciła do niej. - Nie wiem skąd wiedział. Pewnego ranka po prostu zapytał mnie, czy to prawda że pracowałam w Violatorze jako dziwka. Wkurzyłam się... - przygryzła na chwilę wargę, zastanawiając się jak można opisać taką kłótnię. Zaczęło się od prostego pytania, a skończyło... Końcem. W końcu westchnęła i poprawiła się na fotelu. - Nie miał prawa mnie oceniać. Nie miał prawa tego wyciągać, nie wtedy. Wiesz, myślę, że gdybym nie odpowiedziała, że on też się sprzedawał, to moglibyśmy jakoś to uspokoić. Ale chyba trafiłam w jakiś jego czuły punkt, czy chuj wie co. - Odetchnęła, odwracając wzrok i mrugając kilkukrotnie oczami. Nie chciała go skrzywdzić. Znaczy, w tamtym momencie bardzo tego chciała, ale kiedy tylko zniknął, bardzo pożałowała swoich słów. Skoro wychodził za Annie, on widocznie nie żałował swoich. - Wiesz, wcale bym się nie zdziwiła gdyby to naprawdę było dla jego bezpieczeństwa. Chodzi mi o to że, pewnie z połowa obecnych mieszkańców miasta chciałaby go wykończyć. - Zauważyła. Potem spojrzała na zegarek i wstała, żeby udać się do łazienki. Spłukała farbę i wysuszyła włosy a kiedy spojrzała w lustro, zachichotała cicho. - Boże, na co mi przyszło. Zostałam blondynką. - Zwróciła się do swojego odbicia. Zaraz założyła jeszcze soczewki i przebrała się w wąskie spodnie, luźne botki i bluzkę na którą narzuciła długą, czarną tunikę z kapturem. W końcu wróciła do salonu i w drzwiach okręciła się dookoła. - I jak? - zapytała z figlarnym uśmiechem. - Możemy iść na miasto! - oznajmiła, więcej niż szczęśliwa, że wreszcie będzie mogła odetchnąć. O Finnicku i swoim... Brzusznym problemie, wolała na razie nie myśleć. Na to będzie jeszcze czas. Nagle jednak do jej głowy wpadł inny pomysł. Bo czyż jest coś słodszego niż zemsta? A po tym jak Rei potraktowała ją ledwie wczoraj, Sab miała wszystkie powody by się jej jakoś odpłacić pięknym za nadobne. - No chyba, że... Wolisz pomyszkować trochę w domku pani Kapitan, zanim wyjdziemy. - dodała, z bardzo złym, wrednym niemal uśmiechem. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Kwi 14, 2014 10:55 am | |
| Wzmianka o morzu przywołała u Cordelii wspomnienia rodzinnych wycieczek do Czwórki, na które tak gorliwie namawiała co roku dziadka. Podczas tourne Zwycięzców zawsze jakoś udawało jej się postawić na swoim i spędzić co najmniej kilka dni w swoim ulubionym Dystrykcie i teraz zazdrościła trochę Sabriel, że ta miała okazję zwiedzić go całkiem niedawno, na dodatek w atmosferze miłosnych uniesień. Nie chciała być jednak w jej skórze, gdy doszło do kłótni z Finnickiem. - W takim razie ktoś życzliwy na pewno musiał mu donieść – mruknęła pod nosem, bardziej zainteresowana teorią spiskową, niż pocieszaniem koleżanki, ale szybko się zreflektowała i po prostu ścisnęła Sabriel za rękę, pragnąc skupić na sobie jej całkowitą uwagę – Nic dziwnego, że zareagowałaś w ten sposób. Ocenianie ludzi jest bardzo w stylu Cordelii Snow, myślałam, że Finnick Odair wypracował swój własny, ale widocznie cały Kapitol się mylił. Niech zaszyje się gdzieś z tą swoją pokręconą narzeczoną, krzyżyk na drogę. Prychnęła złośliwie, wywracając dla efektu oczami. Niech Sabriel wie, co Cord myśli o tym całym związku Finnicka i Annie. Od pierwszego dnia skazywała go na porażkę, choć mogło być też tak, że nie dostrzegała prawdziwej miłości, jaka łączyła Zwycięzców z Czwórki. Teraz jednak kompletnie jej to nie obchodziło, wsiąknęła w tryb pocieszania koleżanki, kosztem wszystkich tych, którzy jej podpadli. - A tobie, niestety, pomóc może tylko czas. Ale zobaczysz, ani się obejrzysz , a nie będziesz już pamiętać o żadnym romansie. W tych kwestiach los sprzyja tym, którzy na to zasługują – oznajmiła pewnym tonem, jakby właśnie wygłaszała jakąś filozoficzną mądrość. Nie za bardzo chciała rozmawiać o dziadku, nie miała wiele do powiedzenia w tym temacie, racja Sabriel była niepodważalna, ale Cordelia nie chciała nawet o tym myśleć. Od samego zakończenia Igrzysk była pewna, że ktoś wciąż ją obserwuje, kontroluje i nie zdziwiłaby się, gdyby podobny los spotykał właśnie byłego prezydenta. Rządowa ochrona wcale nie wydawała jej się taka znowu bezpieczna, ale wałkowanie tego tematu mogło jedynie zepsuć jej humor. A przecież dziewczyny miały się dziś rozerwać! - Rebelianckie farby do włosów są widocznie tak samo bezużyteczne, co ich wytwórcy – wzruszyła ramionami, podnosząc się z kanapy i szykując do wyjścia – Wyglądasz świetnie, ktoś mógłby pomyśleć, że wcale nie wybieramy się do SPA. Chociaż właściwie możemy po wszystkim wstąpić do jakiegoś baru, ja stawiam. Poruszyła wymownie brwiami, a wizja przyjemnego wieczoru przy dobrym drinku spodobała jej się na tyle, że zanotowała w pamięci, by później gorliwie namawiać do niej pannę Kent. Sama Snow też nie wyglądała najgrzeczniej tego dnia, krótka koszulka odsłaniała pępek, czarne spodnie ciasno opinały jej chude nogi, a buty na obowiązkowym obcasie jak zwykle dodawały jej centymetrów. Kto by nie wpuścił takich potencjalnych klientek do swojego przybytku? Propozycja Sabriel bardzo przypadła jej do gustu, ale o dziwo nie chciała robić koleżance problemów. Nie znała Ruen zbyt dobrze i nie wiedziała, na co było ją stać, gdyby odkryła, że ktoś myszkował po jej domu. - Innym razem – machnęła tylko ręką, choć miała wielką ochotę dorysować wąsy na każdym ze zdjęć pani Kapitan – Będziesz miała powód, by zaprosić mnie jeszcze raz. Uśmiechnęła się szeroko, zarzuciła torbę na ramię i skierowała się do wyjścia, spoglądając jeszcze za siebie i upewniając się, że Sabriel podąża za nią. Zapowiadał się bardzo przyjemny dzień, a kto wie, może i wieczór? Taka namiastka normalności mogła naprawdę zdziałać cuda i poprawić samopoczucie Cordelii na dobre.
| zt (SPA -> Buggying Snow) |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Sob Lis 22, 2014 11:38 pm | |
| /z kosmosu w sumie; skąd u mnie w domu Cordelia w ogóle? hehe
Najtrudniejszy pierwszy krok, najtrudniejszy pierwszy post, hehehe. Reiven siedziała w swoim salonie i popijała malinową herbatę. To była jedna z jej ulubionych herbat. Kubek przyjemnie parzył jej palce. Już dawno nie była taka spokojna. Miała dziwne uczucie, że wszystko w końcu wychodzi na prostą. Co prawda teraz działała w konspiracji, ale i tak była dziwnie spokojna. To budziło jej niepokój. Dziś był spokojny dzień. Nie miała dziś pracy, nie musiała przekradać się do Kolczatki. Wieczorem miała się spotkać z Michaelem. Ale teraz był czas dla Di. Dziewczynka mieszkała z Reiven już od dwóch miesięcy. I wyglądało na to, że się zadomowiła. Rei chętnie ja rozpieszczała, ale jednocześnie nie zapominała o tym, żeby dziewczynka miała obowiązki. Nie były to jakieś straszne obowiązki. Di musiała dbać o to, żeby w jej pokoju było czysto i uczyć się pilnie. Jej nauczycielką była Reiven. Co prawda mogłaby jej w tym pomagać Sabriel, ale Rei wolała nie myśleć czego by ją nauczyła była prostytutka. Co prawda już dawno blondynka zaakceptowała fakt, że... kochanka Finnicka u niej mieszka i nawiązała się między nimi nić sympatii, ale do przyjaźni było im daleko. Rei nie umiała zaufać w pełni Sabriel. Gdyby dziecko nie było Finnicka, Sabriel na pewno nie zagrzałaby tu miejsca. - No, koniec przerwy. Powtarzamy mnożenie Di. Teraz przez 8. - wyrwała się z zamyślenia i spojrzała na przybraną córkę. Bo tym była dla niej Di. Rei marzyła o tym, że kiedyś Di powie do niej "mamo". Na razie "ciociu" było w sam raz. To dopiero dwa miesiące. Ale całe życie było jeszcze przed nimi. Oby było długie.
|
| | | Wiek : 27 Zawód : ZABÓJCA NA USŁUGACH COIN Przy sobie : Aparat fotograficzny, nóż, komórka.
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Lut 02, 2015 8:46 pm | |
| Długo się zastanawiał nad tym, czy powinien w ogóle się tu pojawić. Z jednej strony chciał bardzo ją zobaczyć, lecz z drugiej, miał świadomość, że ktoś mógłby go rozpoznać. Uczucie, które darzył tą kobietę, kiedyś go zgubi. I tak oto prosto z kolczatki przywędrował tutaj. Wybrał najdłuższą drogę, pełną zakrętów, zakamarek, wąskich ścieżek, a tylko po to by uniknąć niepotrzebnego bałaganu. Znalazł się przed jej drzwiami. Mógł oczywiście zwyczajnie pociągnąć za klamkę, lecz nie zrobił tego. Miał obawę, czy przypadkiem Rei nie znalazła już kogoś innego. Przecież mężczyzna stał się tak jakby martwy. Doszły go słuchy, że jego była żona dowiedziała się o niedoszłej śmierci swojego ex i był przekonany, że uwierzyła. Tak przynajmniej myślał. Fakt mogły być inne, lecz w jego głowie był chaos. Zapukał raz, z ogromnym wahaniem zapukał ponownie i odwrócił się tyłem do drzwi. Bał się tego spotkania. Bał się jej reakcji i tego co może zrobić. Mogła go wydać, ale z drugiej strony znał ją doskonale i wiedział, że tego nie uczyni. Spuścił nieco głowe. Trochę włosy mu urosły, pojawił się lekki zarost, a sam trochę schudł. Żył teraz w ogromnym stresie, ale nie to było powodem do zmartwień. Martwił się cały czas, że mogło coś jej się stać. Strażnicy mogli przecież ich powiązać, nie daj boże torturować ją, tylko po to, aby wyjawiła im ich wspólne sekrety. Sto myśli na minutę. Michael ogarnij się. Przestań myśleć o fikcyjnych wydarzeniach. Wciąż powtarzał sobie, że będzie dobrze.
|
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Lut 02, 2015 9:15 pm | |
| /z kosmosu. Ludu trzymajcie kciuki, dawno Reiulką nie pisałam.
Życie nas nie rozpieszcza. O tym Reiven wiedziała chyba od zawsze. Ostatnie miesiące były... trudne. Najpierw wydawało się, że w końcu zła passa minęła. Najpierw spotkała Michaela i udało im się spotykać przez jakiś czas. Potem lekarstwo na jej... problem. Jakoś udało jej się przeboleć śmierć ojca i spędzić na prawdę cudowne chwile z Di i Mikiem w Pierwszym Dystrykcie. Potem dołączyła do Kolczatki i wyglądało na to, że w końcu coś się uda zmienić. Nawet Coin zniknęła z horyzontu. Ale potem Michael zniknął. Krążyły plotki, że zginął, ktoś nawet chwalił się, że widział jego ciało w lesie pod Kapitolem, zeżarte przez robale i zwierzęta. Nie wierzyła. Nie mogła i nie chciała wierzyć w jego śmierć. Żyła, przekonując się codziennie, że Michael jest na jakiejś tajnej misji robiąc coś tajnego dla... no właśnie... kogo... Starała się udawać, że nic ją nie ruszają pogłoski o śmierci jej byłego męża. Nie mogła po sobie nic dać poznać. Nadal oficjalnie byli po rozwodzie i nadal oficjalnie nie mieli z sobą nic wspólnego. Szukała sobie zajęć by nie myśleć o tym wszystkim, ale bacznie śledziła informacje jakie przychodziły o odnajdywanych ciałach w różnych dziwnych miejscach. Nie miała w tej chwili żadnych specjalnych zadań czy misji. Skupiała się głównie na wychowaniu Di. Dziewczynka była jej oczkiem w głowie i choć niektórzy pukali się w głowę, to ona traktowała ją jak córkę. Nie miało dla niej znaczenia to, że była za młoda na jej matkę. To był szczegół. A Rei była zawsze starsza niż pokazywały to cyfry w jej dokumentach, starsza psychicznie... dojrzalsza. Za bardzo doświadczona przez los i życie. Usłyszała pukanie do drzwi i odstawiła kubek z herbatą na stolik przed kanapą. Di siedziała w swoim pokoju i czytała. Były tylko we dwie w domu. Blondynka wstała z kanapy i podeszła do drzwi. Nie spodziewała się gości, więc wyjrzała przez wizjer. Ktoś kto tam stał, stał do niej tyłem. Zmarszczyła brwi. Niespodziewane wizyty rzadko znaczyły coś dobrego. Otworzyła. - W czym mogę pomóc? - zapytała przybysza. |
| | | Wiek : 27 Zawód : ZABÓJCA NA USŁUGACH COIN Przy sobie : Aparat fotograficzny, nóż, komórka.
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Lut 02, 2015 9:50 pm | |
| Czekało go bardzo trudne zadanie, jeszcze trudniejsze od zabicia człowieka – spojrzeć jej w oczy. Bolało go to, rozrywało od środka, tak bardzo ją kochał i nadal kocha, że nie potrafił całkowicie zniknąć z jej życia. Druga najgorsza rzecz w tym momencie, to spojrzeć w oczy małej Di. Jak ma jej wytłumaczyć, że musiał ich zostawić? Odejść na jakiś czas, bez nich, zostawiając ich w tym okrutnym świecie? Michael nie był zbyt wylewny uczuciowo w stosunku do ludzi, lecz rodzinę szanował ponad wszystko, nawet jeśli niekoniecznie pokazywał to tak, jakby chciał. Rozwód rozwodem, ale on go nigdy nie chciał. Zrobił to bo sytuacja go do tego zmusiła. Inaczej nadal widniałby jako jej mąż. Teraz wrócił, chce to naprawić i odzyskać to, co stracił wcześniej. Tak. Mężczyzna uważał, że stracił wszystko, mało tego, dobrze wie, że sam do tego dopuścił i nic, ani nikt tego nie usprawiedliwi. Był surowy w stosunku do siebie, ale i perfekcyjny, więc przed tłumem grał aktora, którego tak bardzo nienawidził. W końcu drzwi się otworzyły. Stał jak sparaliżowany, bez słowa, bez ruchu, ledwo oddychał, a gdy usłyszał jej głos ponownie, aż zakuło go serce. Tak dawno nie słyszał tego ciepłego głosu, tak bardzo mu go brakowało, że aż ciarki go przeszły po całym ciele. Uśmiechnął się pod nosem. Odwrócił się powoli, ukazując przy tym najpierw swój profil, a dopiero po kilku sekundach swoją twarz. Spojrzał na kobietę, na te blond włosy, szaro-niebieskie oczy i jej buźkę. Wyładniała. Zaraz. Wróć, przecież ona zawsze była piękna. - Witaj Rei. Te słowa wypowiedział dość cicho, niepewnie, jakby pierwszy raz w życiu ją widział i chciał zapytać o pierwszą randkę. Może to wydawać się dość głupie, ale kiedy nie widzi się ukochanej osoby bardzo długi czas, różne myśli krążą po głowie. Jego cel na dziś - odbudować wszystko, co było stracone. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Lut 02, 2015 10:07 pm | |
| W jednej chwili cała złość, cała irytacja na nieznajomego za przerywanie spokojnego popołudnia minęła. Bo to nie był nieznajomy, a to nie było przerwanie czegokolwiek, to był powrót do domu. Poznała go już gdy tylko zauważyła jego profil skryty pod kapturem. Schudł, nie golił się od jakiegoś czasu, ale umiałaby go poznać bez względu na wszystko. Nie musiał nic mówić, nie musiał nawet odwracać się do końca. Ona wiedziała. Bez chwili wahania chwyciła Michaela za rękę, wciągając go do mieszkania i zamykając za nim drzwi na klucz. W następnej sekundzie już wtulała się w niego, nawet jeśli tego nie chciał. Miała nadzieję, że jej nie odepchnie. Miała nadzieję, że nic i nikt jej tego nie przerwie. Michael był w domu. W ich domu. To zawsze był ich dom, nawet gdy odszedł. A teraz stał tutaj, a ona mogła się skryć w jego ramionach. Nie mogła wypowiedzieć ani słowa. Gardło miała ściśnięte od emocji, do oczy pchały się łzy. Jak mogła teraz płakać... przecież była z nim. Pewnie to było ze szczęścia. Schudł. Mogła to stwierdzić po tym, że było go mniej do tulenia. Zaraz zrobi mu jakąś kolację, ale jeszcze chwilkę. A jeśli to wszystko tylko piękny sen? Już nie raz jej się śniło, że Michael wraca do domu. Lubiła śnić ten sen, ale czasem kończył się tym, że gdy już mieli się pocałować, wybuchał ukryty pod schodami ładunek wybuchowy i wtedy się budziła. Bała się. Przecież nadal ktoś mógł chcieć by nie byli ze sobą. Ale kto? Coin już nie było. A nowy prezydent miał ważniejsze sprawy na głowie. Odsunęła się od Mike'a niepewnie, by móc spojrzeć mu w oczy. Położyła mu dłonie na policzkach, nieogolone włoski drapały ją w dłonie. - Jesteś. - uśmiechnęła się. Uśmiechała się cała, jej oczy błyszczały i miało się wrażenie, że stała się jaśniejsza. Jej ukochany żył. Był z nią. I nawet jeśli to miało trwać chwilę, to było warto. |
| | | Wiek : 27 Zawód : ZABÓJCA NA USŁUGACH COIN Przy sobie : Aparat fotograficzny, nóż, komórka.
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Lut 03, 2015 7:49 pm | |
| On również miewał sny, lecz każdy był koszmarem. Nim zdążył coś powiedzieć, od razu znalazł się w znajomym mu miejscu. W mieszkaniu, gdzie spędził najszczęśliwsze chwile w swoim życiu. Poczuł jej ciepło, jak jej drobne ciało wtulało się w jego męską posturę. Gdyby nadal zabijał na zlecenie Coin, zapewne by ją odrzucił, w tym momencie nie miało to już znaczenia. Nie czekał długo, od razu swoimi męskimi ramionami objął ją całą. Puścił ją szybko, gdy ta odsunęła się pierwsza. Miał tą świadomość, że będzie musiał jej wszystko powiedzieć, całą prawdę. Nie bał się tego wyrazić, problemem raczej stanowiła świadomość, iż Rei może za bardzo przyjąć to do siebie. Przykładem była historia z Julie. Oprócz tego, że ją uratował nic innego ich nie łączyło, ale była ona nadal kobietą, tak samo jak Rei. Może i nie byli już małżeństwem, ale nadal oboje coś do siebie czuli. Poczuł ciepło jej dłoni i spojrzał na jej załzawione oczy. Tak bardzo się błyszczały. - Wróciłem do domu. Nie do końca wiedział jak to wyrazić. Chciał tu zostać, ale dobrze wiedział, że tu może być z tym problem. Słyszał wiele rzeczy na jej temat, lecz nie miał pewności ile z tego było prawdą, a ile kłamstwem, lecz póki co nie miał zamiaru nawet o to pytać. Dotknął jej policzków i zbliżył swoje usta do jej ust, od razu oddając się pocałunkowi. Nie był to zwykły pocałunek. Był przepełniony zachłannością, miłością, pożądaniem i trwał bardzo długo. Teraz wiedział, że była to dobra decyzja, by tu wrócić, nawet jeśli Reiven nie chciałaby mieć już z nim nic wspólnego. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Lut 03, 2015 11:04 pm | |
| Reiven, która nie należała do zbyt pewnych siebie kobiet, niepewnych swej urody, często zastanawiała się dlaczego ktoś taki jak Michael zwrócił na nią uwagę inaczej, niż na przyjaciółkę. Zapewne gdyby wiedziała, że w jego życiu pojawiła się inna kobieta, choćby na chwilę, to znów straciłaby kilka punktów ze swojej pewności siebie. Bo przecież "ona" pewnie była piękniejsza od niej, lepsza dla niego. Gdyby chciał być z inną, nie umiałaby go zatrzymać. Już raz uwierzyła, że chciał być z inną, właśnie dlatego, że nie wierzyła w siebie, a nie dlatego, że nie wierzyła w niego. Niemniej jednak chciała poznać prawdę. Dość już było kłamstw i tajemnic. I choćby mieli rozmawiać całą noc, a podczas tej rozmowy miałoby się wylać wiele łez, to i tak trzeba będzie ją w końcu odbyć. Reiven próbowała przestać kochać Michaela. Jeszcze wtedy kiedy wierzyła w rozwód. Jednak próba bycia z Pippinem była próbą oszukania i jej i jego. Nie umiała zapomnieć o Michaelu. Posiadł jej serce na dobre. I nic nie mogło tego zmienić. Żaden rozkaz, żaden człowiek, nic. "Wróciłem do domu". Do ich domu? Czy do Kapitolu, do jego mieszkania? To mogło znaczyć tak wiele. Nie zdążyła dopytać. Odpowiedzią był pocałunek. Tak słodki, tak wytęskniony. Poczuła się tak, jakby właśnie wzięła oddech, po tym jak długo, bardzo długo, go wstrzymywała. Zarzuciła mu ręce na szyję, nie pozwoli mu już więcej odejść. Mogli się ukrywać nadal ze swoją miłością, ale nie pozwoli mu zniknąć na kolejne miesiące. Już raz go straciła, potem odzyskała i znów straciła. To ją kosztowało zbyt wiele. - Przysięgnij, że już nie znikniesz. - szepnęła niemalże nie odsuwając się od jego ust. Była taka niegościnna. Powinna go zaprosić do salonu, zrobić herbatę i podać jakieś ciastka. Ale nie chciała drgnąć, nie chciała spuścić go nawet na sekundę z oczu, by nie zniknął. |
| | | Wiek : 27 Zawód : ZABÓJCA NA USŁUGACH COIN Przy sobie : Aparat fotograficzny, nóż, komórka.
| Temat: Re: Reiven Ruen Sro Lut 04, 2015 8:03 pm | |
| Nie łatwo było mu o tym mówić, co się u niego działo przez te parę miesięcy. Gdyby ten mężczyzna zwracał uwagę na wygląd, to zapewne nawet nie miał by żony, tylko masę kochanek. Zawsze najpierw stawiał na czele wnętrze kobiety, bo w końcu uroda to tylko dodatek przypięty do naszej osoby. Nigdy nie myślał o innej kobiecie, niż Rei i ona powinna dobrze o tym wiedzieć. Przecież gdyby tak nie było, nasz drogi Michael już dawno pocieszyłby się w ramionach innej kobiety, a on nigdy tego nie zrobił i nie zrobi. Jest jaki jest, bywa zaborczy i stanowczy, czasami surowy, a nawet często, ale swoich uczuć trzymał się twardo. Jego dłonie nadal był na jej policzkach, a on tak zachłannie chciał jej więcej. Obiecał, co innego miał zrobić, skoro sam tego chciał? - Przecież po to wróciłem. Chce zmienić wszystko, odbudować to, co nam zabrano. Chce być już z Tobą na zawsze Rei. Wierzył, iż ona też tego pragnie. Był tego pewny i chciał tego z całych sił. Długo mu zajęło przemyślenie wszystkiego, zwalczenie systemu, gdzie jego wybawieniem stała się śpiączka jego pracodawczyni. To było jak zbawienie. Dzięki temu mógł w jakiś sposób zacząć coś od nowa, z dala od kapitolu i tych bredni. Nie był pewny czy są bezpieczni, ale był pewny, że będzie w stanie ich obronić. O tak, bo w grę wchodziła jeszcze mała Di. Jakby mógł ją zapomnieć? Przecież to jego małe oczko w głowie. Mimo tego, iż nie jest jego biologicznym ojcem, ani nie są powiązani, traktuje ją jak własną córkę. Chciałby mieć swoje własnego dziecko, owszem. Kto by nie chciał? Lecz ta kwestia była już sporna. Ciężko było teraz urodzić dziecko i w miarę je wychować i żyjąc ze świadomością, że pewnego dnia może zginąć. To by go zabolało. Puścił jej twarz, a sam spojrzał na nią jeszcze raz. Nie miał zamiaru nigdzie iść. Wręcz przeciwnie. Miał zamiar tu zostać. - Rei, chce byś ponownie stała się moją żoną. Mówił całkowicie poważnie, nawet jeśli mieliby ich za to ścigać, nie ważne. Pozabija każdego, kto tylko kiwnie na nich palcem. Zabijanie i tak przychodziło mu z łatwością. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Sro Lut 04, 2015 8:33 pm | |
| Nigdy nie dał jej powodów do zazdrości. I pewnie nie powinna wątpić w to, że on chce tylko jej, ale nie wątpiła w niego, a w siebie. Co mogła mu dać? Drobna, niepozorna, z nieszczęściem wiszącym nad głową, młodsza... dopiero co dorosła, a jednak tak doświadczona przez życie. Była jak wielokrotnie sklejany wazon. Widać było pęknięcia na jego porcelanowym ciele, ale nadal był wazonem, można było w niego wstawić kwiaty by nie zwiędły. Kochała Michaela niemal bezwarunkowo. Mogłaby mu z zamkniętymi oczami i bez zbędnych pytań, powierzyć własne życie. To z nim widziała siebie za dziesięć, dwadzieścia, czy pięćdziesiąt lat. Z nim chciała dzielić życie, z nim mieć rodzinę. Nie miała co do tego wątpliwości ani przez sekundę. Może dlatego tak ciężko było jej się podnieść gdy zadał cios, gdy musiał zniknąć raz, potem znów. Nie umiała zapomnieć i przestać go kochać. Nie umiała pokochać kogoś innego. Być może tak wielka miłość jest niebezpieczna, być może jest jak wampir wysysający z nas życiową energię, ale dla Michaela mogłaby poświęcić życie, byle być z nim. Niemalże uzależniona od niego, teraz znów mogła zaciągnąć się ulubionym narkotykiem, jedyną rzeczą na świecie, od której była uzależniona i zależna. Jednakże Reiven nauczona była kierowania się rozsądkiem. Nawet w sprawach serca nie mogła i nie pozwalała sobie zdawać się tylko na uczucia. Dlatego drgnęła niespokojnie. Odbudować... odzyskać... znów być razem. Czy mogli sobie na to pozwolić? Wzbudzą podejrzenia. A jeśli zabiją Michaela? Ją mogli zabić, ale nie jego. Jeśli teraz go odzyska, to nie przeżyje kolejnej straty. Ile razy można przeżywać ten sam ból w kółko i w kółko? Rozsądek i serce były w tym momencie po przeciwnych stronach bieguna. Rozsądek mówił "Stop!". Należało sprawdzić grunt, spotykać się potajemnie. Może Michael mógłby dołączyć do Kolczatki... wtedy by mogli znaleźć jakiś schron tylko dla siebie (ach, gdyby Rei wiedziała, że Mike już tam jest). Serce natomiast mówiło "Idź! Chcesz tego! Chcesz go!". Daliby radę. Nie było już Coin. Przed kim by się mieli ukrywać? Reszta świata miała ważniejsze zmartwienia niż tych dwoje. W jednym serce i rozsądek się zgadzali - Reiven chciała być z Michaelem. Problemem była kwestia jawności tego bycia razem. A potem Michael powiedział, że chciałby, żeby znów byli małżeństwem. Z oczu blondynki popłynęły łzy. Kiwała tylko głową, nie mogąc wydusić z siebie choćby jednego słowa. Wspięła się na palce i ustami odnalazła usta Michaela, gorliwie się w nie wpijając w słodkim pocałunku. - Kocham Cię, tak bardzo Cię kocham. - szepnęła - To szalone, pewnie nas zabiją, ale nie chcę już dłużej żyć bez Ciebie |
| | | Wiek : 27 Zawód : ZABÓJCA NA USŁUGACH COIN Przy sobie : Aparat fotograficzny, nóż, komórka.
| Temat: Re: Reiven Ruen Nie Lut 08, 2015 10:36 pm | |
| Nawet jeśli pojawiłaby się w jego życiu inna kobieta, nie był pewny, że mógłby ją kiedykolwiek pokochać, tak samo jak Rei. Co więcej, nie chciał nawet mieć innej. O był raczej z mężczyzn, który wierzył w jedną kobietę na całe życie, coś jak przeznaczenie. Nikt się tego nie spodziewał, mowa tu o jego rodzinie, przyjaciołach. Zawsze uważali, że to tylko zabawa. Myśleli, że kiedyś to minie i wszystko się zmieni. Żałosne. Przynajmniej on tak o nich myślał. Dla niego byli to żałośni ludzie, chcący tylko i wyłącznie jego zguby. Teoretycznie mowa była tu prędzej o jego rodzinie. W jakim stopniu gardzili nim, a on nimi. Oprócz matki. Do niej miał jako taki szacunek, nie to co do ojca. Nauczył kierować się rozumem, nie emocjami, a mimo to nie potrafił bez niej żyć. Wiedział, że to niebezpieczna gra, że pewnego dnia czar pryśnie i boje będą musieli za to słono zapłacić. Mimo tego wszystkiego nie przejmował się tym. Nie chciał się wycofać, ani tym bardziej zawieść jej po raz kolejny. Skoro nie było rządów Coin, może i będą mogli żyć w spokoju, jeśli się nie będą wychylać? Ocierał jej łzy, kiedy te popłynęły niczym wodospad. – Nic nam się nie stanie. Podczas mojego zniknięcia poznałem wielu sojuszników i znalazłem organizację, która może nam pomóc w ukryciu się. Wiem, że jest to zbyt niebezpieczne, ale chce was tam zabrać, do prawdziwego domu, do kolczatki, która może nam to umożliwić. Dostarczam dla nich ważne informację, więc bez problemu mogę was tam wprowadzić. Może i wiedział wszystko, ale nigdy mu nie przyszło do głowy, że kobieta może już się tam znajdować. Tym razem chciał doprowadzić wszystko do końca, a nie uciec na skróty, bo tak było wygodniej. Di zapewne by się zgodziła, ale czy Rei za dużo by nie straciła? To nowa droga życia, ich życia.
|
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Lut 09, 2015 5:22 pm | |
| Prawie wybuchła śmiechem gdy wspomniał o Kolczatce. Organizacja tak tajna, że jej członkowie nie wiedzą kto w niej jest. Uśmiechnęła się i zaczęła się śmiać. Pewnie swoją reakcją zaskoczyła Michaela. To w sumie w cale nie było śmieszne, że wplątali się w kolejną potajemną działalność antyrządową, ale cóż poradzić. Kolejny dowód, że tak wiele ich łączy. Dzielili ideały i dążenie do wolności Panem. - Też dla nich pracuję. - ściszyła głos do szeptu, tak na wszelki wypadek. Nigdy nie wiem kto podsłuchuje i gdzie. Reiven pokręciła głową, nadal rozbawiona tym szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Znów byli po jednej barykady. Mogli na prawdę spróbować odbudować swoje życie razem. Mogli spróbować żyć normalnie. Utrata Michaela byłaby dla Reiven gorsza niż utrata posady, czy czegokolwiek. Został jej już tylko on i Di. Jej ojciec nie żył. Więc jeśli ukrycie się gdzieś w Kolczatce było sposobem na zachowanie rodziny, to mogła ryzykować. Nie wiedziała jeszcze co Malcolm może spróbować dla nich załatwić. Nowe tożsamości? Czy raczej życie w bunkrze, dopóki sytuacja nie będzie pewna. A może jeszcze przez jakiś czas będą mogli się widywać tylko w ukryciu. Przecież Kolczatka potrzebowała jej w wojsku. W ten sposób mogła się im na coś przydać. Gdy zaszyje się w bunkrze, stanie się niezdatna do niczego. A walka o dobro mieszkańców Panem była najważniejszym z priorytetów. W końcu gdyby teraz nagle przestała walczyć, to wszystkie dotychczasowe poświęcenia okazałby się bezpodstawne i bezsensowne. Dopóki nie doprowadza tego wszystkiego do końca, nie wolno im porzucać swoich zadań. Takie przeświadczenie miała Reiven. Teraz jednak wtuliła się w ukochanego mężczyznę. - Coś wymyślimy. Jeszcze nie wiem co, ale będziemy razem. - uśmiechnęła się. - To najlepszy dzień od dawna. - dodała. |
| | |
| Temat: Re: Reiven Ruen | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|