|
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Pią Lut 28, 2014 8:31 pm | |
| Uśmiechnęła się blado. "Poradzić sobie" pojęcie względne. - Jakoś się udało. - wzruszyła ramionami. Lepiej nie było wracać myślami do tego jak przebiegała rebelia, bo trzeba by wrócić do Drake'a i serum i do Michaela. A jak do Michaela to i do rozwodu. Nie, lepiej było uciąć ten temat nim się zaczął. - Och! Mieszkasz w Jedynce? - zatęskniła za domem. Pokręciła głową słysząc o ośrodku. - Jakoś czas temu Ośrodek został... wysadzony w powietrze. - nie powiedziała, że miało to miejsce na jej ślubie. - A potem los go nie oszczędzał. - dodała. - Wiesz... ja zdążyłam trochę odremontować mój dom rodzinny, nim mnie ściągnięto do Kapitolu, więc jak wrócisz do Jedynki to możesz zamieszkać u mnie. Przynajmniej nie przypałęta się tam jakiś bezdomny psychopata. - wywróciła oczami. Być teraz w Jedynce, z dala od tego wszystkiego... marzenie ściętej głowy. Zagryzła wargi. Domyśliła się o kogo chciałby zapytać. - Ja nic o nim nie wiem... Wiem tylko, że Jasmine go szukała. Podobno trafiła nawet na jakiś ślad, ale dawno z nią nie rozmawiałam. Jasmine Snow, oczywiście. - dodała. Poczuła wstyd, że nie zadzwoniła od tak dawna do Jazz. Nawet nie powiedziała jej o Mike'u. Może dlatego unikała kontaktu z nią. Bo musiałaby jej powiedzieć, że jej przybrany brat ją porzucił.
|
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Nie Mar 02, 2014 2:50 am | |
| Zasłużyli oboje na odrobinę beztroski w życiu. Wycierpieli się już swoje. Stracili tyle bliskich osób, tyle ran ponieśli, czy to na ciele czy na duszy. A wciąż musieli walczyć, pilnować własnego cienia. Byli w to tak wciągnięci, że chyba już nie umieli żyć inaczej. Beztroska była tylko ułudą. Pakowali się podświadomie w niebezpieczeństwo, uzależnieni być może od adrenaliny, albo od poczucia zagrożenia, wmawiając sobie, że już dłużej tego nie zniosą. Nie kusiła i nie nęciła. Przynajmniej nie świadomie. Przekonana, że Finn widzi w niej tylko przyjaciółkę (sam się do tego kilka minut wcześniej przyznał), nie widziała nic złego w bliskości z nim. Nie raz nie dwa tak siedzieli na kanapie oglądając jakiś film. Tylko to było w czasach, kiedy Rei tak głęboko skrywała swoją miłość do Finnicka, że sama zapominała o tym co czuje, nie chcąc cierpieć widząc jego z Annie. Zawsze im kibicowała, wbrew temu co sama czuła do Odaira. Był teraz tak blisko, że czuła jego oddech na skórze. Jego cudowne oczy się w nią wpatrywały. Nie miała pojęcia, że odsuwa od siebie pokusę pocałowania jej. Sama też walczyła z chęcią pocałowania go chociaż jeszcze ten jeden raz. By się otrzeźwić przypomniała sobie co powiedział jej kilka minut temu "Myślę, że wygralibyśmy i tak, ja wróciłbym do Czwórki, zobaczył ją ponownie i zakochał się tak, jakbym ujrzał ją pierwszy raz w życiu. My natomiast spędzilibyśmy ze sobą więcej miesięcy, dłużej cieszyli się swoją obecnością, nic poza tym. Nic by się nie zmieniło" Nic by się nie zmieniło. Byłaby chwilą zapomnienia. Czym czego by pewnie żałował, by sobie wypominał siedząc z Annie w ich wspólnym domu. A i ona pewnie prędko pożałowałaby, jakby go teraz pocałowała. To nie był dobry sposób na zapomnienie o tym, że było się kobietą porzuconą. Finn... Michael... Michael... Finn... Przełknęła ślinę. Była też Sabriel. Tajemnicza dziewczyna która zawładnęła sercem Finnicka. Irracjonalna zazdrość ścisnęła serduszko Reiven. Gdyby nie było Annie, gdyby nie było Sabriel i Michaela... Byliby parą idealną. Tak dobrze się rozumieli, tak dobrze im ze sobą było. Ale i Annie i Sabriel i Michael istnieli. - Nie wiem czy wiesz, ale z trójzębem Cię na patrol nie puszczę Odair. - zmrużyła oczy. To był sposób na walkę z pokusami, traktowanie Finnicka tak jak dawniej. Mówienie do niego po nazwisku i te małe uszczypliwości charakterystyczne dla najlepszych przyjaciół. - Zobaczymy kto kogo odwiedzi w szpitalu. Chociaż po starciu ze mną to możesz skończyć na intensywnej terapii... a tam nie wpuszczają odwiedzających. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : Przepustka do KOLCa, pozwolenie na broń, prawo jazdy, broń, 1 prezerwatywa, pieniędzory, dowód tożsamości, guma do żucia, długopis, telefon, kluczyki od Impali, zegarek na rękę, mapa Kapitolu.
| Temat: Re: Reiven Ruen Czw Mar 13, 2014 11:36 pm | |
| - Tak. Mieszkam w Jedynce. To chyba jedyne miejsce w którym mam dobre wspomnienia. - Wzruszył ramionami. Powrót tutaj wiązał się z powrotem wspomnień, więc doskonale rozumiał Reiven. Co prawda nie wiedział o jej "przygodach" z wnukiem prezydenta, ale gdyby się kiedykolwiek dowiedział to by rozumiał. - Wysadzony w powietrze? - Zerknął zdziwiony na dziewczynę. - Szkoda. - Wzruszył po raz kolejny ramionami. W sumie to był zadowolony z faktu, że Ośrodek był zdemolowany na całego. Nie ma budynku, nie ma wspomnień. W gites. - Widzisz Reiven... Jeżeli mój brat... - Przełknął ślinę chociaż miał sucho w gardle jakby miał tam wszystkie pustynie świata. -... nie żyje to nic tu po mnie i wrócę do Jedynki, by zbudować własny dom i... egzystować w samotności. Moje życie się skończyło wraz ze śmiercią Glimmer, więc... Mogę się opiekować Twoim domem. W sensie pilnować go, ale nie zamieszkam w nim. - Powiedział smutnym głosem. - To mówisz, że Jasmine go szukała. - Przypomniał sobie widok uroczej blondynki. Dobrze pamiętał moment w wywiadzie, gdy gadał bzdury, że interesuje go wnuczka prezydenta. To było żałosne. Tak żałosne, że najchętniej wymazałby to z pamięci, ale nic z tego. Odkąd przestał mieć problemy z pamięcią pamiętał wszystko aż nazbyt dokładnie. - Wiesz może gdzie go szukała? - Zapytał po chwili. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Czw Mar 13, 2014 11:54 pm | |
| Jak mocno tęskniła za Jedynką, tego nie wiedział nikt. Za domem rodzinnym, za wspomnieniami. Mieszkała tam ledwie chwilę po rebelii, a potem przyszedł rozkaz i musiała się przenieść tutaj. W Kapitolu był tylko ból, samotność i cierpienie. Ale nie mogła stąd wyjechać, zbyt wiele osób jej potrzebowało. Poza tym skrycie marzyła o tym, że znów spotka gdzieś Michaela. Skoro był w Kapitolu to i ona musiała tu być. - Rozumiem. - kiwnęła głową - I dziękuję. - położyła dłoń na ramieniu Daniela. - Bardzo mi przykro w związku ze śmiercią Glimmer. - pomyśleć, że kiedyś ledwo ją trawiła. Potem się zaprzyjaźniły. Rei kibicowała jej i Danielowi. Ale śmierć to bezwzględny zawodnik, gdy chce kogoś zabrać, zabiera. - Tak... bardzo jej zależy na Twoim bracie. Szukała z tego co wiem wszędzie i na ten ślad trafiła w KOLCu... To takie... taka... dzielnica, gdzie mieszkają dawni Kapitolińczycy. Dam Ci numer do Jasmine, najlepiej jak sam do niej zadzwonisz i ją zapytasz. - bała się dzwonić do przyjaciółki. Wtedy w końcu musiałaby jej powiedzieć o Michaelu. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Reiven Ruen Sob Mar 15, 2014 2:41 pm | |
| W związku z fabularnym przeskokiem na forum, wątek został przeniesiony do retrospekcji. Rei i Finnicka zapraszamy do tego tematu, a z Danielem może zagrać tutaj |
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Mar 17, 2014 11:23 pm | |
| Słońce. Sabriel zawsze uwielbiała wiosenne słońce, które zapowiadało w Kapitolu ten okres kiedy kolory są najżywsze a ludzie wylegają tłumnie na ulice i do sztucznie posadzonych parków. Zawsze lubiła genetycznie zmodyfikowane motyle, zasiedlające parki, które występowały we wszystkich kolorach tęczy. Bawiła się z dziećmi w zabawę, która polegała na złapaniu po jednym motylu w każdym kolorze. Wyprowadzała też na spacer swojego malutkiego, genetycznie zmodyfikowanego liska, którego futro mieniło się w słońcu niczym diamenty. Ubierała najładniejsze sukienki i była tym, kim młoda kapitolinka być powinna. Potem to się trochę zmieniło, bardziej obchodziło ją KTO a nie CO znajduje się w parkach. Wypatrywała koleżanek. Po lekcjach siadały na ławkach i plotkowały, śmiejąc się i popijając zimne napoje albo jedząc pierwsze lody wiosny. Ważni byli chłopcy, przechodzący przez park grupkami. Motyle jakby się pochowały, ale prawda była taka, że Sabriel nawet nie szukała ich wzrokiem. Ostatniej wiosny nie chciała wspominać. A ta? Nadeszła niespodziewanie, kiedy dziewczyna siedziała sama w Czwórce, w domu Finnicka Odaira. Dnie się wydłużyły, temperatura podniosła, a słońce zaczęło przygrzewać. Sabriel przez te kilka tygodni nabrała nawyku porannego pływania w morzu, oraz wieczornych spacerów wzdłuż brzegu. Zaczęła poznawać ludzi z Czwórki, których było tam bardzo niewiele. Rozmawiała z nimi jak równy z równym, choć na początku byli wobec nowej nieco nieufni. Ale ona nie zrażała się i szybko ich sobie zjednała. Odżyła. Włosy nieco jej odrosły, cera nabrała dawnych kolorów utraconych w KOLCu i podczas Igrzysk. Jednocześnie coś nieustannie ją martwiło. A w zasadzie dwie sprawy. Po pierwsze, fakt, że Finnick jednak wybrał inną choć przecież tak dobrze było im ze sobą przez te kilka dni razem. Nauczyła się jednak dzięki KOLCowi tego, aby doceniać dobre chwile i nie skarżyć się losowi na te gorsze. Dostała te kilka dni z ukochanym i nie mogłaby prosić o więcej, jeśli tyle właśnie było jej przeznaczone. Mogła przecież nie dostać ani jednego. A jeśli Finnick był szczęśliwy z tą Annie, a z gazet i wiadomości miejscowych na to wyglądało, to ona mogła tylko życzyć mu powodzenia. Po drugie, zbliżył się i minął moment w którym powinna dostać miesiączkę, a tej ani widu ani słychu. Nie miała żadnych mdłości, ani chętek. Nic z tych rzeczy, więc nie mogła być w ciąży, poza tym przecież się zabezpieczali. Ale coś niedobrego jednak się z nią działo. W końcu przemogła się i poszła odwiedzić lekarza w Czwórce. Nie miał on całego wymaganego sprzętu, ale do przeprowadzenia podstawowych testów wystarczyło pobranie krwi. - Kto jest ojcem? - zapytał mężczyzna, z uśmiechem wracając zza przepierzenia, za którym znajdowało się małe laboratorium. - Że co proszę?! - zdążyła tylko wykrztusić dziewczyna. Odwróciła się i wyszła, zabierając ze sobą papierek z wynikiem testu. Nie usnęła ani tej nocy, ani następnej. To było koszmar. Nie mogła być w ciąży z facetem, który odszedł do innej. Po prostu nie mogła. "Aborcja!" zaświtała jej w głowie myśl. Wiele kobiet które znała się jej poddawały. Dziewczyny ze starszych klas, które "wpadły" z kolegami robił to wręcz nagminnie. Oczywiście słyszała pogłoski, że w pewnych przypadkach mogło to skutkować depresją, ale nie znała osobiście ani ze słyszenia nikogo, kto doznałby takich powikłań. "No tak, ale przecież w Dystrykcie tego nie zrobią. Musiałabym wrócić do Kapitolu." Na co miała niewielką ochotę. Po kilku dniach uznała jednak, że to jej jedyna szansa. Musiała usunąć dziecko zanim będzie za późno. I musiała zrobić to tak, żeby Finnick się nie dowiedział. Wiedziała, że to może samolubne z jej strony, ale nie była gotowa na takie zobowiązanie. Na taki ciężar. Boże, ona sama ledwo dawała radę utrzymać się przy życiu! A co dopiero wychować dziecko i to samotnie. Wiedziała, jak to jest nie mieć jednego z rodziców i nie chciała by jej ewentualne dziecko wychowywało się w takiej niepełnej rodzinie. Musiała tylko zatrzymać się w Kapitolu u kogoś, tak aby nie wzbudzać podejrzeń i aby nie zgarnął ją patrol. Co prawda była pewna, że już dawno o niej zapomniano a gra w stolicy rozgrywała się o takie stawki, że jej wartość była tym mniejsza, ale nie chciała ryzykować. Zaczęła przeszukiwać dom Finnicka. Kiedy nic nie znalazła, udała się do miejskiej szkoły, której część zaaranżowana była na prowizoryczne archiwum wszystkiego co przetrwało bombardowanie. Potem czytała archiwalne wydania gazet, w poszukiwaniu czegoś. Czegokolwiek. Znalazła personalia Reiven Ruen - rzekomej przyjaciółki i dawnej współpracownicy Finnicka z czasów Rebelii. To musiało wystarczyć. Jeśli ta kobieta znała Finnicka, być może nie wyrzuci jej za drzwi z miejsca. Jednocześnie jednak wydawała się to znajomość na tyle zatarta, że owa Reiven nie rzuci się od razu, żeby donieść mężczyźnie o pannicy w ciąży. Sabriel spakowała tylko najpotrzebniejsze rzeczy, pożegnała się z Sammym dla którego Kapitol nie był najbezpieczniejszym miejscem i którego zostawiła pod opieką pewnej miłej starszej pani, i wraz z następnym kursem pociągu do Kapitolu, wyjechała.
Teraz stała na progu domu owej Reiven Ruen i przełykała ślinę. Nie wiedziała co ma powiedzieć, jak zacząć rozmowę. Serce podchodziło jej do gardła, bo przecież kobieta mogła równie dobrze powiadomić swoich ziomków z Rządu w momencie w którym ją rozpozna. Ale czyż miała teraz cokolwiek do stracenia? Jeśli nie uda jej się załatwić sobie zabiegu, prawdopodobnie i tak umrze z głodu gdzieś na ziemiach niczyich. Stawką, ponownie, zdawało się być jej życie. Nie zdawała sobie wcale sprawy, że może chodzić o życie kogoś jeszcze, kto nie potrafi jeszcze przemówić w swoim imieniu. Drżącą ręką zapukała trzy razy w drzwi. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 12:10 am | |
| /the new beginning
Zabawne, że to już niemal rok od kiedy wybuchła rebelia. Zabawne, że to już ponad miesiąc od rozwodu. Dłużej była rozwodniczką niż mężatką. Zabawne, że znów była w wojsku, postawione na baczność służby mundurowe zostały scalone w jedno. Zabawne, ale znów była sama. Jej ojciec jakoś przetrwał zimę, ale nadal był za słaby, żeby opuścić szpital. Cieszyła się, że Finn podjął decyzję i, że był szczęśliwy z Annie. Starała się nie roztrząsać słuszności decyzji przyjaciela, ale Finnick i Annie... przynajmniej wrócił do tej, z która był zawsze. Gdzieś tam to dawało wytchnienie zazdrości Rei, że nie była tą najmniej istotną, a raczej jedną z wielu porzuconych. Słabe pocieszenie, ale jednak. Nie zmieniało to jednak faktu, że w tajemnicy przed Finnickiem sprawdziła Sabriel Kent, wszystkie dane jakie o niej znalazła. Musiała mieć pewność, że Finn nie będzie mieć problemów ze względu na chwilę słabości. Tak to nazywała w myślach. Dała się wciągnąć w wir pracy. Nie miała w sumie innego wyjścia. Ilekroć wracała do pustego mieszkania, tyle razy miała ochotę krzyczeć i rzucać przedmiotami, albo ryczeć w poduszkę. Samotność ją dobijała. Siedziała teraz na parapecie w salonie i popijała herbatę. Myślała o tym wszystkim co się działo w Panem, myślała o prezencie ślubnym dla Finnicka, o tym co zrobić, żeby nikt nie wysadził jego wesela w powietrzu. Jej myśli uciekały do Michaela. To oczywiste. Wracały wspomnienia, bolesne i piękne za razem. Odegnała je gdy tylko usłyszała dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się nikogo, ale to mógł być na przykład Finn, albo Pippin, albo Jasmine, która też się wzięła i zaręczyła. - Pogięło ich z tym zaręczaniem się. - pomyślała gorzko. Odłożyła kubek na parapet i poczłapała do drzwi. Jakież było jej zdziwienie gdy w drzwiach nie zobaczyła żadnej ze spodziewanych osób. Zdziwienie szybko przerodziło się w dystans i coś w rodzaju kontrolowanej złości. Może nie znalazła śladów wskazujących na to, że Sabriel mogłaby pracować dla Coin i dążyć do wsadzenia Finna do więzienia, ale jej wątpliwa reputacja i raczej nieciekawa przeszłość nie dodawała jej sympatii. Powstrzymała się od odruchu sięgnięcia po broń. W domu nie nosiła jej przy pasku. Zresztą nie potrzebowała broni by pokonać pierwszą lepszą dziwkę z Violatora (tak, Rei o tym wiedziała). - Sabriel Kent. - oznajmiła chłodnym głosem. Przeszło jej przez myśl aresztowanie dziewczyny. Pewnie dawno zapomniano o tym, że była poszukiwana, ale Rei jako Dowódca Strażników Pokoju miała pewne obowiązki. Potem pomyślała jednak, że Finnick dużo ryzykował, żeby ukryć dziewczynę przed światem, więc jego starania poszłyby na marne, a zaciągnięte długi wdzięczności by na nic się nie zdały, gdyby Rei aresztowała Sabriel i wydała ją Coin. I tylko przez wzgląd na Finnicka i jego poświęcenie dla tej dziewczyny, dlatego, że pozwolił jej mieszkać w swoim domu w Czwartym Dystrykcie, teraz wpuściła ją do środka. Odsunęła się z drzwi, pozwalając dziewczynie wejść i zamknęła za nią drzwi, uprzednio upewniając się, że nikt ich nie widział. - Nie powinno Cię tu być. Finnick dużo ryzykował wywożąc Cię z Kapitolu, a Ty się tu pakujesz, jak kretynka, na śmierć?! - jej ton głosu był oskarżycielski. Jeśli Sabriel zależało na Finnicku nie powinna była ryzykować jego bezpieczeństwa.
|
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 12:28 am | |
| Kiedy Sabriel zobaczyła Reiven, pierwszym co ją zaskoczyło był młody wiek dziewczyny. Mogła być ledwie kilka lat starsza od niej samej, a jednak otrzymała kiedyś posadę Głównodowodzącej Strażników Pokoju, a w Rebelii walczyła mając pod sobą cały oddział żołnierzy. Sab nie mogła nic poradzić na to, że przez chwilę zastanowiła się jak musiało wyglądać życie dziewczyny w Dystrykcie, ta ciągła obawa przed... I nagle poznała tą twarz. Nie potrafiła ukryć wyrazu zdziwienia, który przemknął przez jej twarz. O mały włos nie powiedziała by "Ty jesteś Trybutką! Mój stryjek cię sponsorował!". Całe szczęście, że nauczyła się już trzymać buzię na kłódkę kiedy trzeba. Czy zdziwiło ją, że Reiven zna jej imię i nazwisko? Trochę, ale nie specjalnie. Teraz, jak się nad tym zastanowić, to możliwe że Reiven miała rozkazy każące ją aresztować i stąd wiedziała jak wygląda. Lub zapamiętała ją z Dożynek. To z kolei oznaczało, że może nie wszyscy o niej zapomnieli, ale tym dziewczyna nie mogła martwić się w danej chwili. Miała o wiele gorsze zmartwienie na głowie. Weszła do mieszkania za Reiven, zaś kiedy ta na nią naskoczyła, zmięła w ustach ciętą ripostę. Odetchnęła. Kobieta z jakiegoś powodu działała na nią irytująco. Ton, jakim wypowiedziała imię Finnicka świadczył, że ich znajomość nie była czysto formalna ani przedawniona. Mężczyzna był na pewno kimś istotnym w jej życiu, choć Sabriel nie potrafiła powiedzieć w jaki sposób. - Widzę, że moje opuszczenie Kapitolu jest jakąś tajemnicą poliszynela. - zauważyła, stawiając torbę na podłodze obok swoich nóg. Nie zaczęła się jednak rozbierać. Wiedziała, że jest tu niemile widziana. - Uwierz mi, że powrót do tego miejsca jest ostatnim na co miałabym w życiu ochotę. Po stokroć wolałabym zostać w Czwórce. - Słowo "miejsce" niemal wypluła z ust. Nie chciała się też wdawać w dyskusje na temat tego, że przez te kilka tygodni zdążyła polubić szum morza i zaprzyjaźnić się z ludźmi mieszkającymi w Dystrykcie. Wiedziała, że w oczach tamtej dziewczyny była Kapitolinką i że zawsze tak pozostanie. Była na to przygotowana. Tylko Finnick jeden z nich wszystkich zobaczył w niej przede wszystkim człowieka. Wzruszenie chwyciło ją za serce i ścisnęło, tak że musiała na chwilę opuścić głowę, żeby nie ukazać zaszklonych oczu. - Jestem w kropce. Muszę... Muszę to zostać co najmniej przez tydzień. Potrzebuję iść do lekarza bo... Bo jestem chora. - Nie chciała kłamać, oj nie. Ale jak miała powiedzieć zupełnie obcej osobie o czymś, co było dla niej tak prywatną sprawą? Z pewnością nie stojąc w progu. Jeśli dziewczyna nie mogła jej przyjąć na podstawie tego co o niej wiedziała i pierwszego wrażenia, to po usłyszeniu nowin i tak ją wyrzuci. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 7:43 pm | |
| Dobrze, że ugryzła się w język. Rei odebrałaby takie słowa zapewne jako próbę wywyższenia się, pokazania kto od zawsze był górą. Już nie była trybutką, była zwyciężczynią. Różnica może subtelna, ale jednak. Przeżyła Arenę, przetrwała rebelię. - Zapewniam Cię, że należę do nielicznych osób które wiedzą co się z Tobą stało. - czuła do dziewczyny pogardę. Nie dlatego, że była Kapitolinką. Pewnie gdyby poznały się w jakichkolwiek innych okolicznościach, pewnie by Rei mogła ją polubić. Gdyby nie poczucie, że to przez nią, przez Sabriel, Finnick unikał jej tak długo. A teraz zjawiała się w Kapitolu, na krótko przed ślubem Finna i Annie... czy chciała zniszczyć ich związek? Brak dowodów na jej szpiegostwo nie znaczył, że dziewczyna chciała zniszczyć Finnickowi życie. Rei nie umiała jej zaufać. Wyobraźnia podsuwała jej wszelkie możliwe scenariusze w których Finnick cierpi przez Sabriel, nie z powodu złamanego serca, ale z powodu tortur, więzienia i wszelkich innych możliwych kar, jakie na niego mogłyby przez Sabriel spaść. Zagryzła wargi. Chora... Pewnie prawda byłaby jednak lepszym wyjściem. - Skąd pomysł, że znajdziesz tutaj schronienie? Powinnam Cię aresztować i odstawić do Coin, najlepiej przewiązaną czerwoną wstążeczką. Twoje pojawienie się tutaj stanowi zagrożenie dla mnie i dla Finnicka. Podaj mi jeden powód dla którego miałabym Ci pomóc. Bo domyślam się, że o pomoc tu chodzi. Nie powinnaś iść do Violatora? Tam pewnie znają się lepiej na potencjalnych chorobach dziwek. - oczywistym było, że jeśli prostytutka mówiła jej, że jest chora, to pomyślała o jakiejś chorobie wenerycznej. Miała tylko nadzieję, że Finnick się powstrzymał od... pójścia na całość i się nie zaraził. |
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 8:33 pm | |
| To bolało. Jej ton głosu, jej słowa, które tak dobrze świadczyły o tym, że kobieta z nieznanego Sabriel powodu czuła do niej same negatywne emocje. Przecież starała się być pokorną, prosiła o pomoc. Przecież nie robiła tego przez wzgląd na siebie, a nawet bardziej przez wzgląd na Niego. Nie chciała go obarczać sobą. Nie, przeciwnie - chciała zapamiętać go na zawsze, zachować w swoich wspomnieniach i nigdy więcej go nie spotkać. Myśl o tym, że może wpaść na niego za każdym rogiem towarzyszyła jej przez całą drogę z peronu tutaj. Dlaczego Reiven zachowywała się, jakby broniła swojego brata lub kogoś równie bliskiego? Z pewnością, nie było pomiędzy nimi pokrewieństwa, choć oboje mieli blond włosy. Najbardziej zabolała ją "dziwka". Pomimo tego, że dziewczyna wiedziała, że to prawda. Tak samo nazwał ją wtedy Finnick, zanim rozpętała się kłótnia, która roztrzaskała ich kruchy zamek i wpuściła lodowate wichry do środka. To był punkt zapalny, po którym się wściekła. Po którym wyrzuciła mu, że nie jest dużo lepszy, skoro puszczał się na lewo i prawo z Kapitolinkami odkąd wygrał Igrzyska. Powiedziała to i wiele innych słów, które wolałaby cofnąć, a które do końca życia będzie pamiętała. Nie powinna była tak zareagować wtedy i nie zareagowała tak i teraz. - Nie aresztujesz mnie, bo zależy Ci na nim. - Powiedziała Sab i jeszcze zanim te słowa przebrzmiały, wiedziała już, że to prawda. Reiven zależało na nim, albo jak na rodzonym bracie albo jak na kimś, kogo skrycie darzyła uczuciem. W jej głosie nie było jednak buty, ani przekory. Mówiła to nieco smutnym tonem głosu, bo dobrze wiedziała, że gdyby naprawdę jej aresztowanie byłoby lepszym wyjściem dla Niego, to sama poszłaby pod Siedzibę Coin, machając wielką czerwoną flagą. Nie po to jednak on uratował ją od śmierci, żeby teraz dobrowolnie jej się oddała. - A do Violatora nie wrócę nigdy więcej. Choćbym miała umrzeć, wolę to niż tam wrócić. - dodała. Częściowo zapomniała już, jak to jest być dziwką. Jak to jest oddawać się każdemu kto tego zażąda. A teraz, kiedy jej o tym przypomniano wiedziała, że wolałaby naprawdę umrzeć niż znów tam wylądować. - I chcę, żeby to było jasne. Tak, sprzedawałam swoje ciało, w zamian za pieniądze, które niezbędne były mi do przeżycia. Zrobiłam to dlatego, że inaczej bym umarła. I nie wstydzę się tego, więc nie mów tego tak, jakby było to coś co zasługuje na potępienie. Akurat ty powinnaś wiedzieć najlepiej, że człowiek zrobi prawie wszystko, żeby tylko przetrwać. - Odważyła się spojrzeć Reiven w oczy, na tą chwilę stając się młodą kobietą, dumną z tego kim jest i taką, która potrafi znieść wiele rzeczy i nie złamać się. Potem jednak chwila minęła i panna Kent znów się skuliła w sobie i spuściła wzrok. - Poza tym nie chcę tego robić w burdelu. Potrzebuję prawdziwego szpitala. - wydukała. Serce niemal jej stanęło, kiedy postanowiła powiedzieć prawdę. - Muszę usunąć ciążę. - oznajmiła suchym, bezbarwnym głosem. Gdyby była sama, skuliłaby się w kłębek i pogrążyła w czarnej rozpaczy. Ale nie była sama i musiała walczyć. Musiała pokazać, że jest dzielna i daje sobie radę. Tego chciałby od niej stryjek. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 9:10 pm | |
| Broniła brata. Broniła najlepszego przyjaciela. Broniła w końcu swoją pierwszą miłość, pierwszego chłopaka z którym się całowała. Finnick miał wyjątkowe miejsce w jej sercu, duszy i umyśle. Takiego nie miał nawet Michael. Przeszła jej przez głowę nawet myśl, że właśnie dlatego, że jej zależy na Finnie, to wsadzi Sabriel do więzienia. Przynajmniej dziewczyna nie będzie stanowić zagrożenia. Gorzej jeśli na torturach powie, że to Finn jej pomógł. Rei teraz mogła jakoś go chronić, ale były sytuacje, kiedy nie mogła zrobić nic. - Nie porównuj mnie do siebie. Ja się nie sprzedałam. W dystrykcie nie było wyboru. Nawet jak się jest zawodowcem. I co innego chronić siebie, a co innego chronić bliskich. Pomijam fakt, że nawet w KOLCu są inne sposoby na zarabianie. Sprzedawanie siebie, to dla mnie pójście na łatwiznę, zwłaszcza jak się jest ładną dziewczyną, która może mieć wzięcie. Sztuką jest radzenie sobie w uczciwy sposób, pozostawając w zgodzie z samym sobą i z szacunkiem otoczenia. - była od Sabriel starsza, choć sama była jeszcze nastolatką. Sabriel wyglądała jednak na dojrzalszą niż jej rówieśniczki. Rei widziała w niej przeciwieństwo siebie. Tym bardziej bolało ją to, że Finnick się w niej w jakimś stopniu zakochał. Był od niej wiele starszy. Gdyby wybrał Sabriel, na pewno by mu pomogła to jakoś poukładać. Ale wybrał Annie, Sabriel należało więc trzymać od niego z daleka. Ściągnęła brwi słysząc o ciąży. Oczywiście w pierwszym momencie nie pomyślała, że do Finnicka. Był zbyt porządny, nie przespałby się ze smarkulą, która na dodatek sprzedawała się w burdelu. To było... tak bardzo niewłaściwe. Rei miała ochotę ją wyrzucić przez drzwi, za bycie głupią, nierozsądną za omotanie Odaira, za najgłupszy możliwy pomysł na świecie, jakim było usunięcie ciąży. - To morderstwo. Zabicie dziecka to morderstwo. Nie chcesz żyć mając świadomość, że kogoś zabiłaś. To nie znika. Nie pomogę Ci w tym. Nie pomogę Ci w zabójstwie. - skrzyżowała ramiona na piersi - Wytłumacz mi dlaczego przyszłaś do mnie! - zaczynała tracić cierpliwość. Miała wrażenie, że powtarza w kółko to samo pytanie, ale nie dostaje na nie odpowiedzi. |
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 9:32 pm | |
| Nie miała siły wszystkiego tłumaczyć, stojąc w przejściu z płaszczem na ramionach i torbą pod nogami. Och, jakże się pomyliła przychodząc do Reiven. Miała nadzieję, że kobieta po prostu pozwoli jej spędzić u siebie kilka nocy, a potem Sabriel wyjedzie i nigdy więcej się już nie spotkają. Panna Ruen wydawała się jednak być o wiele bardziej zainteresowana całą sprawą z moralnego punktu widzenia. Znała Sabriel od zaledwie kilku minut i już od progu zaczęła wydawać o niej osądy. - Nie mam w Kapitolu nikogo. Będąc w Czwórce dowiedziałam się, że znasz Finnicka i pomyślałam, że udzielisz mi schronienia na te kilka dni przez wzgląd na niego. Mam fałszywe papiery i osoby w Czwórce, które ewentualnie za mnie zaświadczą, poza tym nie przyjechałam tu na wczasy. Pojadę do Szpitala, wyjdę kiedy tylko będę mogła, spędzę tu noc lub dwie, żeby się zregenerować przed podróżą i już mnie nie będzie. - Jej głos przybrał odrobinę proszącą nutę. Przez myśl przemknęło jej, że mogłaby po prostu pójść na most Memoriału i rzucić się do rzeki. Śmierć przez utonięcie podobno nie była zbyt przyjemna, ale w tym momencie wydawała jej się o niebo łatwiejszym wyjściem niż prowadzenie rozmowy z obcą kobietą i proszenie jej o tak wiele. Mogłaby znów być koło stryjka. Nie skomentowała ani komentarza, na temat chronienia innych, ani tego o rzekomym morderstwie. Mogłaby się wdawać w dyskusje, ale nie była na pozycji, która by jej na to pozwalała. Mogłaby opowiedzieć Reiven o tym, jak żywiła niezdolnego do pracy mężczyznę, jak opatrywała jego rany i kupowała podstawowe leki po niebotycznie zawyżonych cenach. Mogłaby powiedzieć jak, gdy już wiedziała, że nic więcej się nie da zrobić, poszła i kupiła w aptece strychninę. Mogłaby opowiedzieć, o tym jak wbiła igłę w uda stryjka i jak trzymała go za rękę, czując jego słabnący uścisk i ulatujące z niego życie. Ale Reiven nie była dla niej nikim bliskim, więc nie zamierzała ani słowem o tym wspominać. Wiedziała, że ona zapewne także ma za sobą bolesne chwile. Te z Areny, kiedy Kapitol był jej definicją piekła. I inne, których Sab pewnie nawet się nie domyślała. - Nie mogę obarczać tym Finnicka. Jest szczęśliwy, z Annie. W Czwórce o niczym innym się nie mówi, jak o ich zaręczynach. Nie mam zamiaru w żaden sposób być przyczyną jego cierpienia i dlatego nie chcę, żeby kiedykolwiek się o tym dowiedział. Nie chcę, żeby wiedział, że jestem w Kapitolu, ani że wpadliśmy. - Nie mówiła do Reiven a raczej przed siebie. Głos jej lekko drżał, często przełykała ślinę, a zdania były pourywane. Starała się oddychać spokojnie, a przed oczami wyobraziła sobie uśmiech Finnicka. Dawał jej siłę. - Nie jestem już częścią jego życia, jeśli kiedykolwiek w ogóle byłam. Nie chcę, żeby przypadkowy romans z "dziwką z Violatora" zrujnował mu życie. - Oznajmiła. Nie kłamała, w jej głosie słychać było, że to co mówi jest tym co czuje. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 10:07 pm | |
| Cóż... Rei jeśli miała jej pomóc musiała znać całą prawdę, wszystkie warunki. Nie mogła sobie ot tak wpuścić obcego człowieka do domu. Byłaby naiwna do granic możliwości sądząc, że Rei wpuści ją do domu i bez zadawania pytań pościeli jej do snu w pokoju gościnnym. Nie mogła być aż tak naiwna... chociaż kto ich tam wie tych Kapitolińczyków. Wyraz jej twarzy pozostawał niewzruszony. - Przez wzgląd na jego bezpieczeństwo powinnam wsadzić Cię do pierwszego pociągu do dystryktów. I nie do Czwórki, ale wysłać Cię gdzieś dalej. Stanowisz dla niego zagrożenie. Dla jego bezpieczeństwa, życia i szczęścia. On ma za dobre serce. Ale to, że Ci pomógł przed Igrzyskami może mieć dla niego konsekwencje. Nie ufam Ci i nigdy nie będę. - spojrzała na dziewczynę. Była świeżo po podróży. Rei nie była okrutna. Finnick musiał dostrzec w tej dziewczynie coś więcej. Coś w jej oczach, smutnych jak u zbitego szczeniaka? Może... może była świetną aktorką, a może była faktycznie zagubioną nastolatką. Licytowanie się o to kto miał gorzej mogłoby się skończyć jednak przegraną Sabriel. Skok z mostu? Ruen też już to przerabiała. Ale musiała chronić bliskich. Nie mogła myśleć o sobie. I teraz wydawało jej się, że chroni Finnicka. A potem wszystko pękło jak bańka mydlana. "Nie mogę obarczać tym Finnicka... Nie chcę, żeby wiedział, że jestem w Kapitolu, ani że wpadliśmy." Ostatnie słowo odbijało się w jej głowie echem tak głośnym jak krzyk. Sabriel miała wszystko... nie dostrzegała tego, bo widziała tylko to co straciła. Ale dla niej Finnick zaryzykował wszystko. Dla niej pewnie zrezygnowałby nawet z przyjaźni z Rei... Omal nie straciła go dla tej... WYNOŚ SIĘ! Miała ochotę krzyczeć. Finnick zrobił to co właściwe. Zaręczył się z kobietą którą kochał, za którą czuł się odpowiedzialny. Zrezygnował z szalonej namiętności, z ucieczki od rebelii, od bólu, ucieczki jaką była Sabriel. Sabriel miała jego miłość. Przypomniała sobie słowa Finnicka: "Myślę, że wygralibyśmy i tak, ja wróciłbym do Czwórki, zobaczył ją ponownie i zakochał się tak, jakbym ujrzał ją pierwszy raz w życiu. My natomiast spędzilibyśmy ze sobą więcej miesięcy, dłużej cieszyli się swoją obecnością, nic poza tym." Nigdy nic nie znaczyła dla niego, choć on dla niej niegdyś znaczył wszystko. Potem był Michael. Jedyny mężczyzna, który sprawił, że zapomniała o Finnicku. Jedyny który ją kochał tak mocno, jak ona jego... Ale on odszedł... odszedł do innej. Nie odwrócił się na moście. Zniknął. WYNOŚ SIĘ!!! A teraz ciąża... największe pragnienie Reiven... Stała przed dziewczyną, która miała zostać matką dziecka jednego z najwspanialszych ludzi na świecie, a która chciała zabić to dziecko. Nie mogła tego pojąć. Miała poczucie, że dziewczyna i to jej odebrała. Choć nie była temu winna, że Rei nie mogła mieć dzieci, to Ruen czuła, że Sabriel nie zasłużyła na ten dar. A jeśli jakimś zrządzeniem losu musiało być tak, że jedna kobieta nie może mieć dzieci, by inna mogła je mieć, to może właśnie Sabriel odebrała jej tą szansę. To czego pragnęła najbardziej na świecie. Wynoś się! Wynoś się! Wynoś się! Gniew ją rozpalał. Miała ochotę wyrzucić tą dziwkę za drzwi. Nie chciała jej widzieć. Chciała by zdechła w rynsztoku KOLCa. Ale nie mogła tego zrobić. Nie mogła tego zrobić z jednego prostego powodu... Sabriel miała pod sercem cząstkę Finnicka. - Nie pozwolę Ci zabić dziecka Finnicka. Choćbym miała Cię przywiązać do łóżka i karmić kroplówką, to nie tkniesz palcem tego dziecka! Urodzisz je, a potem możesz iść nawet do piekła. Nawet Ci kanapki spakuję na drogę. Ale póki to dziecko nie będzie bezpieczne, będziesz siedzieć tutaj. Możesz to traktować w kategoriach wiezienia. Nie obchodzi mnie Twoje zdanie. - podeszła do niej, spojrzała jej w oczy i wycedziła przez zaciśnięte zęby - Nie dam Ci go skrzywdzić. - dla niej było postanowione.
|
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 10:39 pm | |
| To jedno słowo, zadziałało na nią jak przysłowiowa płachta na byka. Jakby ono jedno z całej ich rozmowy się liczyło. I może faktycznie tak było? Sab patrzyła na dziewczynę, jakby była wcieloną Coin. W jej oczach odmalowało się przerażenie, bo przez chwilę miała wrażenie, że Reiven na miejscu ją rozstrzela. Nie miała pojęcia, że w zasadzie niewiele brakowało. Kiedy tamta zaczęła mówić, Sab prawie się w sobie zapadła. Była już wyczerpana podróżą i ostatnimi przeżyciami. Nie była też przygotowana na taką furię ze strony Reiven. "Czy Finnick z nią też sypiał?" przemknęło jej przez myśl, bo jedyna osoba, która mogła tak bronić płodu w jej brzuchu, musiałaby być naprawdę z nim blisko. Przecież to nawet nie było dziecko Reiven! Nie miała prawa podejmować decyzji co się z nim stanie. - Och, czyli teraz jestem kimś ważnym i kimś kogo trzeba chronić? Bo co?! Bo mam w sobie... - słowa uwięzły jej w gardle, kiedy poczuła, że nogi pod nią miękną. Przed oczami na chwilę jej pociemniało i musiała zrobić kilka głębokich wdechów, żeby odzyskać panowanie nad swoim ciałem. Nie przejmując się Reiven wyminęła ją, weszła do salonu i opadła na kanapę. Wiedziała teraz, że kobieta jej nie uderzy. Nie wyrzuci. Choć może to byłoby nawet lepsze. Ostatecznie czas po zabiegu mogłaby przeczekać nawet w jakimś "rynsztoku w KOLCu", a teraz ktoś jej zupełnie obcy postanowił zamiast niej podjąć decyzję, która mogła zupełnie odmienić jej życie. - Skoro ustaliłyśmy już, że mnie nie wyrzucisz, muszę chwilę odsapnąć. - Powiedziała, niepewnym głosem. Na usta cisnęły jej się przekleństwa, chciała się miotać, wściekać, oburzać. Ale wiedziała, że to nic nie da, a ostatecznie Reiven nie posiadała żadnej faktycznej mocy prawnej, zdolnej ją zatrzymać w mieszkaniu ani powstrzymać od dokonania zabiegu. - Dlaczego tak ci zależy na tym... dziecku? - zapytała nagle, popatrując na Reiven spod pół-przymkniętych powiek. Może to była dobra taktyka? Odwrócenie piłeczki, zadawanie pytań zamiast bycia samą pod ostrzałem. - Sądziłam, że ci na nim zależy, ale ty chcesz doprowadzić do czegoś, co może zniszczyć jego życie. Finnick to wspaniały człowiek i jeśli by się o tym dowiedział... Pewnie chciałby być ojcem. Ale nie kocha mnie, tylko kogoś innego, i z kimś innym chce układać sobie przyszłość. Kim jestem, żeby mu to burzyć? Nie mam prawa używać dziecka jako argumentu dla którego miałby do mnie wrócić. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 11:17 pm | |
| Ach jak przyziemne było myślenie tej dziewczyny. Więź można było z kimś zbudować i bez sypiania z tym kimś. Zabawne, bo Finnicka i Rei połączyło kilka pocałunków. W tym ten pierwszy, najważniejszy, tak nieudolny, że aż śmieszny. Potem była akcja ratunkowa i wszystko runęło. Obserwowała dziewczynę, jak blednie, siada na jej kanapie, jakby to była kanapa Sabriel. Jak panoszy się w jej domu. Tego nie mogła jej odebrać. Miała ochotę ją skrzywdzić. Udusić gołymi rękoma. Nie miałaby szans, z wyszkolonym żołnierzem, zabójcą. Rei od szóstego roku życia była uczona walki. Zabiła pewnie więcej ludzi niż Sabriel miała klientów. Nie mogła jej tu zatrzymać? Była silniejsza, sprawniejsza i miała broń. A gdyby nawet Sabriel wyszła, nie uszłaby daleko. Zalazła za skórę nie tej osobie. Oparła się o framugę, krzyżując ramiona na piersi. - To dziecko Finnicka. Finn jest dla mnie jak brat. Gdyby się dowiedział, że pozwoliłam Ci zabić jego dziecko, znienawidziłby mnie. Ja bym siebie znienawidziła jakbym pozwoliła komuś zabić jakiekolwiek nienarodzone dziecko. Ono nie może się obronić. Nie może krzyczeć o pomoc, nie może walczyć. Nawet dzieci na Arenie miały możliwości obronienia się... czasem nikłe, ale jednak. To, że chciałby być ojcem tego dziecka, nie znaczy, że to przekreślałoby jego małżeństwo z Annie. Ty nie chcesz tego dziecka. Nie musisz go mieć. Nic nie tracisz. Właściwie to możesz zyskać dach nad głową, względne poczucie bezpieczeństwo i gwarancję opieki lekarskiej. Urodzisz i możesz sobie dalej robić z życiem co chcesz. Finnick jako ojciec ma pełne prawo decydować o losach tego dziecka. A ja jako jego przyjaciółka czuję się zobowiązana do zapewnienia temu dziecku możliwości przyjścia na świat. Traktujesz dziecko jak ciężar, jak karę. A to przecież błogosławieństwo. - wzruszyła ramionami. Nie wiedziała jeszcze jak powie o tym Finnowi. Nie chodziło o to, żeby ci dwoje się zeszli. Ale nie mogła go okłamywać ani ukrywać przed nim prawdy. |
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 11:40 pm | |
| "Finnick jako ojciec ma pełne prawo decydować o losach tego dziecka." Te słowa ją przestraszyły. Zamrugała, prostując się i siadając sztywno w fotelu. Wbiła w Reiven swoje czekoladowe oczy, w spojrzeniu intensywnym i zdecydowanym. - Nie wolno Ci mu powiedzieć. - Oznajmiła, choć w jej głosie pojawiła się i przebrzmiała błagalna nuta. Finnick nie mógł się dowiedzieć. Nie mógł z tego powodu zniszczyć swojego życia z Annie. Ona nie mogła być powodem dla którego szczęście znów przecieknie mu między palcami. Nie mógł! Wiedziała, że jeśli by się dowiedział chciałby, żeby urodziła. Chciałby je wychować. Chciałby, żeby wychowało się w pełnej rodzinie i z tego powodu, choć nieszczęśliwy, zostałby z nią. A ona nie mogłaby wytrzymać budzenia się każdego dnia i patrzenia mu w oczy, po to tylko by zobaczyć w nich poczucie obowiązku i bezgraniczny smutek, podszyte rezygnacją. Kochała go. Cholera, jak nigdy jeszcze nikogo! Zawdzięczała mu życie i te najpiękniejsze chwile swojego życia w Czwórce, kiedy byli razem.- Skoro go znasz, to dobrze wiesz, że nie zostawi dziecka by wychowywało się w niepełnej rodzinie. Ono będzie mu zawsze przypominało o błędzie, który popełnił ratując mnie z Areny i pozwalając mi wierzyć, że coś między nami jest. Będzie starał się je kochać, walcząc z sobą samym, bo taki jest Finnick. Dba o wszystkich zamiast o siebie. - Zamilkła, ale tylko po to żeby przełknąć ślinę. - Chcesz tego czy nie, nas obie łączy to, że chcemy dla niego jak najlepiej.... - Przez chwilę zastanowiła się nad słowami starszej dziewczyny. Dla jednych dziecko było darem, dla innych przekleństwem. Sabriel sama była przecież najgorszą rzeczą, która przydarzyła się jej własnemu ojcu, bo poród odebrał mu żonę. Była pewna, że gdyby wiedział jak to się skończy, wolałby ją usunąć niż pozwolić ukochanej umrzeć. Wiedziała więc, jak to jest być dzieckiem niechcianym. I nie było to zbyt przyjemne doświadczenie. Ale czy wolałaby od tego nigdy się nie urodzić? Nie... Mimo wszystko jej życie miało też swoje dobre momenty. Ufała, że coś znaczyło, jeśli nie dla innych to choćby dla niej samej. Odruchowo dotknęła ręką brzucha, zastanawiając się, jak to możliwe, że w środku rozwija się dziecko. I czy usunięcie płodu naprawdę byłoby zabójstwem? Przecież póki co to był tylko płód - kilka komórek zlepionych do kupy. Czy mógł odczuwać ból? To wszystko ją przerastało. - Dobrze, zostanę tutaj, z własnej nieprzymuszonej woli. - zdecydowała się, patrząc na swoje kolana. - Zastanowię się jeszcze raz nad tym, co zrobić. Wezmę pod uwagę wszystkie opcje... Ale ty nie możesz o niczym powiedzieć Finnickowi. Jeśli miałby do mnie kiedykolwiek wrócić, czy choć zostać moim przyjacielem, to nie z powodu dziecka. Chcę sobie na to sama zasłużyć. Nie może też wiedzieć, że jestem tutaj, po na pewno byłby zły i smutny, już nie mówiąc o tym, że jeśli cokolwiek dla niego kiedykolwiek znaczyłam, to może się zmartwić, że coś mi się stanie. Zostanę u Ciebie, a w zamian... Będę... No, będę robiła to co kiedyś robiły w Kapitolu awoksy. - Nie potrafiła inaczej nazwać opiekowania się domem, bo w Kapitolu to zawsze robiły awoksy. - Wiesz, sprzątała, gotowała i takie tam. Sama powiedziałaś, że są lepsze sposoby zarabiania, niż zarabianie ciałem... Więc skoro i tak chcesz mnie tu trzymać siłą, a będziesz musiała mnie utrzymywać, to mogę chociaż spróbować zapracować na swoje utrzymanie. - Taki układ wydawał jej się okay. W ten sposób nie czułaby się więźniem, ani nie zaciągałaby z każdym kolejnym dniem coraz większego długu u Reiven. I naprawdę zamierzała się zastanowić. Może blondynka naprawdę miała rację i urodzenie dziecka było lepsze niż dokonanie zabiegu? W głowie roiło się jej od pytań i zamierzała je kiedyś zadać starszej, a przez to bardziej doświadczonej dziewczynie. Ale póki co, naprawdę potrzebowała odpoczynku. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 18, 2014 11:56 pm | |
| Pozostawała niewzruszona. Wybuch miała za sobą. Nie pozwoliła dziewczynie by zobaczyła jej łzy. Powstrzymała je nim wypłynęły. Bolało ją to bardziej niż tortury Sabriel mogła mieć dziecko a go nie chciała. Rei chciała, a nie mogła. - Nie zamierzam okłamywać Finnicka. Poza tym on czasem tu przychodzi. - wzruszyła ramionami. - Pełna rodzina nie koniecznie oznacza Ciebie i jego. Mówiąc, że Finnick wychowa to dziecko mam na myśli jego i Annie. - o Annie nie była zazdrosna. Była miłością życia Finnicka. Kimś kto był na długo przed nią, przed Sabriel. Była wątła, słaba i delikatna w każdy możliwy sposób. Ale kochała Finnicka bezgranicznie. Jego dziecko też by pokochała. Rei była tego pewna. Ona na miejscu Annie by pokochała dziecko swojego ukochanego. Bo było cząstką jego samego. - Chcesz czy nie, nie zaryzykuję stracenia zaufania Finnicka, żebyś ty miała czyste sumienie. Będę musiała, to powiem, że umarłaś przy porodzie. Choć myślę, że w tym przypadku sama prawda wystarczy, by Finn nie czuł się do niczego zobowiązany. Nie chcesz tego dziecka. Nikt nie będzie Cię zmuszał do bycia jego matką. - nie umiałaby okłamywać Finnicka. Ukrywać za jego plecami tego, że będzie ojcem. Dlaczego miałaby to robić? Skrzywiła się słysząc o awoksach. - Nie zamierzam wprowadzać w moim domu barbarzyńskich zasad Kapitolu. Zatrudnię Cię jako... nazwijmy to gosposią. Będziesz odpowiedzialna za porządek w tym domu. Nie masz mi w żaden sposób usługiwać. W zamian za to, będziesz otrzymywała pieniądze, które będziesz przeznaczać na jedzenie, ubrania czy co potrzebujesz. Nie wolno Ci się zbliżać do mojego pokoju. Nie wolno Ci tu zapraszać mężczyzn ani nikogo innego. Nie wolno Ci się kontaktować z nikim z KOLCa. Narazisz mnie, a ja zmienię Twoje życie w piekło. Nawet za cenę wymyślenia sposobu jak bezpiecznie wyjąć z Ciebie dziecko choćby jutro. Po porodzie dziecko tu zostanie a ja przekażę je Finnickowi. Ty dostaniesz bilet do dystryktu. Jeśli będziesz... współpracować to załatwię Ci dom... na przykład w dziesiątce. - zmarszczyła brwi - I, żeby nie było wątpliwości. Nie lubię Cię i nie ufam Ci. Nie zapominaj kim jestem. |
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Sro Mar 19, 2014 12:57 am | |
| Och, tak, jasne... Już się rwała, żeby oddawać dziecko. Nie zamierzała go nikomu oddać, jeśli będzie miała je nosić przez 9 miesięcy pod sercem. Może i była dziwką, ale z pewnością nie jakąś mikrofalówką, żeby można było w nią wlać spermę zaś po odliczonym czasie wyjąć gotowe dziecko. Też była człowiekiem, a nie pojemnikiem. A dla Reiven liczyło się tylko to dziecko w środku. Zabiłaby Sab, gdyby w jakikolwiek sposób mu zagroziła. Ale nie zamierzała tego mówić. Kobieta oferowała jej mieszkanie, wyżywienie i opiekę medyczną. Poza tym Reiven miała rację - Sab nie chciała tego dziecka, a konkretniej nie wierzyła, że byłaby w stanie sobie poradzić z jego wychowaniem i utrzymaniem. Co w sumie na jedno wychodziło. W takiej sytuacji oddanie go pod opiekę Finnickowi wydawało się najlepszym wyjściem. Choć dziewczyna nie mogła się oprzeć wrażeniu, że Reiven wolałaby je wziąć dla siebie. Jeśli Finnick się dowie... Cóż, wtedy wszystko będzie zależało od niego. Chociaż Sab wolałaby jeśli już, sama mu o tym powiedzieć. No i w takiej sytuacji równie dobrze mogła przyjechać od razu do niego i nie mieszać w to, tej niebezpiecznej wariatki.Co będzie to będzie, teraz potrafiła tylko skinąć głową, godząc się na wszystko. Zamknęła w oczy i w przeciągu kilku sekund zapadła w płytką drzemkę.
Kiedy się obudziła, w mieszkaniu było ciemno a ona sama już nie siedziała, tylko leżała na kanapie. Wyciągnęła telefon i bezmyślnie zaczęła przeskakiwać pozycje w książce kontaktów. Było ich niewiele. Mało kogo znała. W końcu kliknęła w kontakt zapisany jako "Mama". Była to dawna automatyczna skrzynka smsowa jej matki. Sab czasem wysyłała na nią smsy z okazji świąt lub urodzin Lirael, żeby nie zapomnieć o niej. "Mamo, co mam robić? Ty miałaś mnie, bo tata cię kochał i ty kochałaś jego. Jak można pokochać dziecko, którego się nie chciało? Czy lepiej je urodzić i oddać, czy wcale nie rodzić? Dziecko to odpowiedzialność, a ja nie czuję się na nią gotowa. Ty oddałaś życie za to bym ja mogła przyjść na świat bo mnie kochałaś. A jednak przez to tato nigdy nie kochał mnie nawet w połowie tak bardzo jak powinien. Nie chcę obdarzyć go tylko połową miłości, którą powinno otrzymać, więc pewnie jednak lepiej je oddać. Ale nie tej babie. Trochę się jej boję, a trochę mnie wkurza. Ale jednak pozwoliła mi tu zostać, nawet jeśli tylko przez wzgląd na dziecko. Każdy ma swoje motywy, ale to czyny są ważne, to czyny świadczą o nas. Więc nie może być zła. Poza tym Finnick jej ufa. Pomóż mi podejmować te decyzję. Kocham cię. Sab." Kliknęła przycisk wyślij, choć miała bolesną świadomość, ze nikt tego smsa nie odczyta. Potem ułożyła się wygodniej, i znów zasnęła. Przyśnił jej się stryjek. Trzymał w ramionach becik, w którym poruszało się małe zawiniątko. - Jeśli naprawdę go nie chcesz... - powiedział, uśmiechając się do niej - ... to ja się nim tutaj zaopiekuję. Będzie mu tutaj dobrze, ale nie sądzisz, że powinno mieć szansę choćby spróbować? Obudziła się, tym razem tuż przed świtem. Przetarła oczy i poczłapała do kuchni. Nastawiła wodę na kawę, zajrzała do lodówki po czym zajęła się przygotowywaniem śniadania. Robiła to w ciszy, która dzwoniła jej w uszach i nie mogła nie pomyśleć o tym, że Finnick czasem pogwizdywał szanty, kiedy gotował. Lubiła ten jego nawyk. Powoli nawet sama zaczęła zapamiętywać teksty niektórych rybackich piosenek, ale teraz żadna nie przychodziła jej do głowy. Za oknem powoli zaczynało świtać, a ona myślała o swoim brzuchu, o dziecku i o Finnicku. Przerażenie i zdezorientowanie poprzedniego wieczoru ustąpiło miejsca spokojnym rozmyślaniom. Naprawdę mogłaby je oddać. Wiedziała, że On zaopiekowałby się ich dzieckiem najlepiej jak by potrafił i chociaż Szalona Annie Cresta nie sprawiała wrażenia osoby odpowiedzialnej i takiej, która mogłaby wychować i wykarmić dziecko, to On napewno by jej w tym pomógł. Jej dziecko miałoby wspaniałą rodzinę, najlepszą, jaką można sobie wymarzyć. O niebo lepszą od jej własnej, a także od tej jaką ona mogłaby stworzyć. Zawsze też mogła je usunąć... Zabić. Jeśli nie dałaby rady, psychicznie lub fizycznie, by je donosić. Ale nie czuła się już tak, jakby miała ostrze na gardle. Przeciwnie, czuła się na tyle silna by podjąć decyzję i wiedziała, że ma na to mnóstwo czasu. Kiedy usłyszała kroki, odwróciła się od patelni z parującymi tostami alpejskimi i powitała swoją tymczasową współlokatorkę i pracodawczynię wesołym, pełnym optymizmu uśmiechem. I nie, wcale nie oczekiwała podobnego zachowania w zamian. Wróciła do patelni, i przekładając tosty na talerze oraz nalewając do kubków mocnej, czarnej kawy mówiła. - Nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej. Rozumiem, że mi nie ufasz i mnie nie lubisz, ale to nie znaczy, że mamy się zachowywać jak swoi wrogowie. A przynajmniej ja nie zamierzam rozsiewać wokół siebie negatywnych emocji. Więc możesz się starać jak chcesz, żeby mi uprzykrzyć życie, ale ja zamierzam wykonywać swoje obowiązki z uśmiechem na ustach. - Podała tosty na stół, z dwoma kawałkami boczku przy każdym, oraz kawę i przelaną do sosjerki śmietankę. Usiadła do stołu naprzeciwko Reiven, ze spokojnym uśmiechem. - Smacznego. - życzyła jej i sama zabrała się za jedzenie. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: Reiven Ruen Sro Mar 19, 2014 6:25 pm | |
| Westchnęła ciężko widząc jak dziewczyna zasypia. Wróciła do swojego pokoju, ale nie zmrużyła oka przez całą noc. Miała w domu obcą osobę. Poczuła się jak na arenie. Spożytkowała ten czas wyszukując różne informacje na temat ciąży i tak dalej. Wydrukowała wszystko dla Sabriel, a gdy już godzina była przyzwoita, to zadzwoniła i umówiła ją na wizytę u lekarza.
Stanęła w progu kuchni, z rękoma na biodrach i walczyła ze sobą, żeby nie wbić dziewczynie widelca w dłoń, żeby tylko przestała się uśmiechać. Wysłuchała ją i wzięła głęboki wdech. Miss Sunshine się trafiła. Nie spojrzała nawet na jedzenie. Brak zaufania skutkował również brakiem zaufania do jedzenia. Jeśli Sabriel nie zejdzie po tym co zje, to może i Rei się skusi. Zamiast jeść położyła na stole przed Sabriel wydrukowane informacje o ciąży. - Nie znam się na ciąży i myślę, że Ty też nie, dlatego wydrukowałam to. Po południu masz wizytę u lekarza. Przyjadę po Ciebie. Tu masz pieniądze, jakbyś potrzebowała coś kupić, ale wychodzić stąd możesz tylko w peruce. Jest w Twoim pokoju. To tam.. - wskazała drzwi od pokoju gościnnego. - Wolałabym, żebyś jednak póki co wstrzymała się z wychodzeniem na miasto, dla bezpieczeństwa nas wszystkich. - popatrzyła uważnie na dziewczynę - Przypominam, że nie wolno Ci się zbliżać do mojego pokoju. Reszta mieszkania jest do Twojej dyspozycji. Będę wdzięczna jeśli posprzątasz w pokoju mojego taty. - miała skrytą nadzieję, że Garel wróci wraz z wiosną. - To jest mój numer. Dzwoń z domowego jakby coś się stało. I pomyśl nad nowym imieniem. Nie możesz być Sabriel Kent.... Wiem, że jestem ostra, ale tu nie ma miejsca na sentymenty. Przyzwyczaisz się. |
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Sro Mar 19, 2014 7:21 pm | |
| Wysłuchała spokojnie tego co mówiła do niej Reiven, zjadając tosty. Przelotnie zmartwiła się, że kobieta nie ma apetytu. Czyżby nie lubiła tostów? Spojrzała na plik kartek, leżący pomiędzy nimi na stole, jakby był bombą, która ma zaraz wybuchnąć, ale przypomniała sobie o uśmiechu Finnicka i sama również się uśmiechnęła. - Przeczytam tyle, ile dam radę. - Obiecała, choć słowa Reiven nie były prośbą, a rozkazem. Może panna Ruen przyzwyczaiła się po prostu do wydawania rozkazów i robiła to automatycznie, a może z premedytacją nie chciała pozostawić Sab miejsca na jakąkolwiek samodzielnie podjętą decyzję? Wizyta u lekarza. No, spoko, o to przecież jej chodziło. Zastanawiała się, czy blondynka także w gabinecie zamierzała jej uczestniczyć.Nie żeby Sab wstydziła się, czy coś, ale jednak wolałaby mieć możliwość porozmawiać w fachowcem na spokojnie, bez Rei wiszącej jej nad głową z mordem w oczach jeśli choćby wspomni o zabiegu. Wysłuchała też reszty instrukcji. - Mam fałszywy dowód na dane Alice Evermore. Teoretycznie zmarła podczas bombardowania, ale jej babcia zgodziła się w razie czego poświadczyć, że ja to ona. - Oznajmiła. Reiven zamierzała zwracać się do niej innym imieniem? Jej to było obojętne, mogła się przyzwyczaić do tamtego imienia, ale przemknęło jej przez myśl, że Zwyciężczyni robi wszystko, żeby tylko stworzyć sytuację, w której nie będzie musiała o niej myśleć, nawet zwracając się do niej. Kiedy skończyła jeść, wstała i zabrała się za zmywanie swojego talerza. Zupełnie nieświadomie, skupiona na wykonywanej czynności, zaczęła pogwizdywać jedną z melodii, które podłapała od Finnicka. Co prawda co jakiś czas urywała, niepewna brzmienia, którejś szczęści, ale potem podejmowała urwaną nutę. - Zabiorę się za sprzątanie. - oznajmiła, kiedy już skończyła i wyszła. Najpierw zaniosła swoją torbę do pokoju, który od tej chwili miał być jej. Potem wróciła do kuchni, zabrała prochówkę i poczłapała do salonu w celu przetarcia regałów. Ignorowała Reiven. Przerzuciła się też z pogwizdywania na nucenie. Żałowała, że nie zapisała tekstów zanim opuściła Czwórkę. "Czemu mnie tak nienawidzisz?" Zastanawiała się, starając się poznać Reiven dzięki przedmiotom znajdującym się w jej domu, skoro nie mogła tego zrobić bezpośrednio. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Mar 24, 2014 10:23 pm | |
| | Z redakcji CV
Stając przed drzwiami domu Reiven Ruen, Cordelia nie wiedziała, czego tak naprawdę ma się spodziewać. Głos w jej głowie, który ostatnimi czasy nabawił się paranoi, podpowiadał jej, że powinna czym prędzej stąd spadać, bo ta wizyta nie skończy się dobrze. Pani Kapitan chyba za nią nie przepadała, chociaż sam na sam nie spotkały się jeszcze nigdy. Co robiła tu Sabriel? Czy Finnick, którego wspominała w wiadomościach, też przebywał w domu Rei? Ciekawość wzięła górę i Cordelia zadzwoniła wreszcie do drzwi, cofając się o krok i stając na wprost wizjera. W ręku trzymała torbę z zakupami, o które wcześniej prosiła ją panna Kent. Soczewki, farba do włosów... nie trzeba być geniuszem, żeby dodać dwa do dwóch. Snow dołożyła jeszcze kilka ubrań, których ostatnio miała pod dostatkiem i z takim oto tobołkiem przewędrowała kilka ulic. Nie była dobrą pocieszycielką, ale wiedziała, że jej koleżanka nie spodziewa się serdecznych uścisków i zapewnień, że wszystko będzie dobrze. Rozstała się z facetem. Zabolało, na pewno zabolało. Cordelia mogła być ostatnią suką na tej planecie, a już zwłaszcza, jeśli chodziło o Odaira, na którego w swoim czasie przecież też miała chrapkę. Na pierwszym miejscu zawsze stawiała własny interes, to prawda, ale zaraz za tym szła babska solidarność, której jej zdaniem, na świecie bardzo brakowało. Nie żartowała więc, gdy informowała Sabriel o możliwości skopania tyłka temu łamaczowi serc. Przestąpiła z nogi na nogę, niecierpliwiąc się. No gdzie ona jest? Czy Sabriel Kent bardzo zmieniła się od ostatniego spotkania? Czy pamiętała te nieliczne momenty w Violatorze, nie zawsze pozytywne, które dane im było razem przeżyć? O tym Cordelia miała się wkrótce przekonać.
|
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Pon Mar 24, 2014 11:02 pm | |
| Sprzątała od rana, w między czasie smsując z Cordelią. Dostała także wiadomość od Reiven, która poinformowała ją, że musi pilnie wybyć na jakąś misję i nie będzie jej w domu przez kilka dni ale Sab ma się pod żadnym względem nie wybierać na samotne wycieczki. Ani z nikim nie spotykać. Może i była złośliwą jędzą, ale po takiej wiadomości po prostu nie mogła się powstrzymać przed zaoferowaniem Cordelii spotkania. Poza tym potrzebowała rozmowy z kimś normalnym. Z kimś kto pamiętał Kapitol, kto wie jakie wspomnienia ją z nim wiążą i jak wyglądało życie w stolicy przed Rebelią. Z grubsza, Sab po prostu potrzebowała potwierdzenia, że dokonanie zabiegu jest najlepszym wyjściem. Nie zamierzała oczywiście mówić Cord o ciąży, a przynajmniej nie prost. Nie była na tyle głupia, żeby rozgłaszać to na prawo i lewo, a choć była niemal pewna, że panna Snow nie miała absolutnie żadnego interesu w szantażowaniu jej czy wykorzystywaniu jej sytuacji, wolała nie kusić losu za bardzo. Zanim Cord przyszła, brunetka wzięła szybką kąpiel, żeby przynajmniej w części prezentować się dobrze. Owszem, w Violatorze dziewczyna widziała ją w o wiele gorszych sytuacjach i stanach, ale dla Sab Violator był zamkniętym epizodem. I to był duży minus spotkania z Cordelią. Istniała niemożliwa do zignorowania szansa, że widok Zwyciężczyni odświeży w niej te wspomnienia, które namiętnie próbowała ukryć na samym dnie swego umysłu. Dzwonek do drzwi zastał ją w szlafroku i z mokrymi włosami. I cóż z tego, że zamierzały iść do SPA? Przecież żaden cywilizowany człowiek nie idzie do SPA nieumyty i nie zadbany. Podbiegła do drzwi. Zatrzymała się przed nimi na chwilę, a potem pewnym ruchem przekręciła zamek i otworzyła je. Na twarzy miała uśmiech, co w Violatorze, poza godzinami pracy, nie zdarzało jej się często. Była o wiele bardziej "pełna" niż wtedy - widać ostatnimi czasy całkiem się najadała. Jej włosy były za to drastycznie krótsze - sięgały jej ledwie do barków podczas gdy w pamięci panny Snow zapewne zachował się widok skręcających się, ciemnych fal aż poniżej ramion. Jej skóra zdawała się lekko ogorzała, tak jakby przerwała pobyt na wakacjach tuż po tym jak się zaczął. Poza tym i brakiem makijażu, bezsprzecznie była to jednak ta sama Sabriel. - Cordelia. Dziękuję, że przyszłaś. Wejdź. - zaprosiła ją do środka, odsuwając się i stając nieco dalej w korytarzu. W jej ruchach można było dostrzec ostrożność kogoś nawykłego, do uważania na własny cień. - Reiven nie ma w domu i nie wróci dzisiaj. - dodała, jakby zostawiając pomiędzy wierszami dodatkowe "więc możemy swobodnie rozmawiać." Kiedy wymówiła imię kobiety, w jej głosie dało się słyszeć mieszane i raczej mało pozytywne uczucia. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 25, 2014 7:25 pm | |
| Nie dalej jak wczoraj, Cordelia napisała w wiadomości do Sabriel, że to ją uważa za prawdziwą Zwyciężczynię Igrzysk, a teraz, widząc ją na progu domu Reiven, mogłaby to wykrzyczeć. Dziewczyna wyglądała sto razy lepiej niż wtedy, gdy widziały się po raz ostatni. Nie była już tak chuda, miała zdrową cerę, zadbane, choć znacznie krótsze, włosy. I uśmiechała się inaczej niż zwykle. Nie był to już uśmiech wymuszony, fałszywy, lecz wciąż nie była też oznaka pełni szczęścia. Coś ją gryzło, a Cordelia postanowiła się przekonać, co to było. - Nie mogłam sobie odmówić bycia w ścisłym gronie osób, które widziały cię po Igrzyskach - uśmiechnęła się zawadiacko, wymijając dziewczynę i przestępując próg domu - Choć przyznam szczerze, że nie spodziewałam się aż takich luksusów. Rozglądała się z ciekawością po pomieszczeniu, choć jej mina nie wyrażała już wcześniejszego zadowolenia, jakby gust pani domu pozostawiał wiele do życzenia. No cóż, panna Kent nie mogła przecież wybrzydzać. - Reiven nie ma w domu i nie wróci dzisiaj. W oczach panny Snow błysnęła wesoła iskierka, jak zwykle, gdy była gotowa do wszelkiego rodzaju psot. Nie chciała sprowadzać kłopotów na głowę Sabriel, ale oto nadarzała się okazja pomyszkowania w domu Dowódcy Strażników Pokoju. Gdzie indziej miałaby zdobyć informacje, jeśli nie od źródła? Kto wie, może jej umowa z Lowellem obejmowała także takie formalności? - Jak tu wylądowałaś? - bezpośrednia jak zwykle panna Snow zwróciła twarz w kierunku swojej koleżanki - Nie powiesz mi, że Ruen miała coś wspólnego z wydostaniem cię z parady? Spojrzała na Sabriel pytająco, chcąc wiedzieć wszystko już, teraz i natychmiast. Nie zapomniała oczywiście o pakunku, który wciąż trzymała w dłoni, a którego zawartość musiała być dla panny Kent bardzo interesująca. - To dla ciebie - podała jej torbę z zakupami i ubraniami, uśmiechając się nieznacznie - Dołożyłam kilka ciuchów, ale gdybym wiedziała, że zaopatruje cię sama Pani Kapitan... Właściwie bez pytania podążyła korytarzem przed siebie i po chwili była już w salonie, rozglądając się uważnie dookoła. W końcu zdecydowała, że usiądzie na kanapie i spokojnie wysłucha wszystkiego, co Sabriel miała jej do powiedzenia. Trochę tego było, ale przed nimi przecież cały dzień. Rozsiadła się wygodnie i spojrzała na dziewczynę z miną wyrażającą podekscytowanie.
|
| | | Wiek : 15 Zawód : bezrobotna Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż
| Temat: Re: Reiven Ruen Wto Mar 25, 2014 10:37 pm | |
| - Nie mogłam sobie odmówić bycia w ścisłym gronie osób, które widziały cię po Igrzyskach. Choć przyznam szczerze, że nie spodziewałam się aż takich luksusów. - Sab prychnęła odruchowo, wiedząc dobrze, że obie przywykły do miejsc przy których ten dom był skrajną ruderą. Ale cóż, obie mieszkały też w KOLCu, więc wiedziały, że może być jeszcze gorzej. - Uwierz mi, mieszkałam w tym czasie w gorszych miejscach. - odparła, przypominając sobie pobyt u Isabelle, kiedy nie miała nic i nie była pewna czy następnego dnia drzwi nie wyłamią ludzie Coin i nie zawloką jej z powrotem na Arenę. Potem Sab pozwoliła dziewczynie się rozejrzeć. Czy jej ufała? Pewnie, że nie. Nie do końca. Ale nawet jeśli tamta miałaby coś przeciwko jej gospodyni, to przecież Sabriel też nie pałała do niej przesadnym entuzjazmem. Zresztą była pewna, że Reiven nie jest na tyle głupia by wartościowe rzeczy trzymać na wierzchu, szczególnie z nią samą wokół. Na początku nie odpowiedziała na pytania, nie chcąc wyjawiać wszystkiego od razu, kiedy jeszcze stały w korytarzu. Miały przecież dla siebie cały dzień, a Sab nie chciała szybko okazać się dla panny Snow mało interesującą. Wiedziała, że gdyby nie historia, którą posiada i którą Cord chciała usłyszeć, prawdopodobnie nie mogłaby liczyć na spotkanie a już na pewno nie na odbycie go w tak miłej atmosferze. Wzięła siatkę i zamiast pójść za Cord do salonu, najpierw poszła do łazienki. Nałożyła szybko na włosy farbę i dopiero wtedy wróciła do drugiej dziewczyny. Usiadła na sofie, naprzeciwko blondynki. - No więc nie. Reiven nie miała kompletnie nic wspólnego z uratowaniem mnie. Przypuszczam, że gdyby miała wybór, sama oddała by mnie wtedy w ręce Coin. To, że żyję to zasługa wyłącznie Finnicka. - Przy tym ostatnim zdaniu uśmiechnęła się na poły zadziornie, na poły marzycielsko. - Zorganizował wszystko, choć jestem pewna, że pozaciągał przez to sporo długów. Na jakiś czas wróciłam potem do Violatora, ale w końcu zabrał mnie z Kapitolu. Do Czwórki. - To była dosyć zdawkowa i okrojona wersja wydarzeń. Bez wymieniania nazwisk i przedstawiania motywów. Westchnęła. - To wszystko porobiło się teraz takie skomplikowane. Kiedyś świat był poukładany i każdy wiedział gdzie jego miejsce. Nasze jako Panów a ich jako awoksów, kochanków i trybutów. Podobał mi się, już kiedy widziałam go na jakimś bankiecie, ale sama wiesz, że nie przyjmował kasy, a nie miałam informacji zdolnych go zaciekawić. Myślałam, że mogę go sobie kupić bo był ładny. To było proste. - Odwróciła wzrok od Cordelii, jakby było jej głupio, że tak jej się wyrwały jej przemyślenia. - A potem przyszła cholerna Rebelia i człowiek już nie wie, kto jest kim. - Zakończyła, trochę w żałosnym tonie. Zaraz jednak zreflektowała się. - Ale, ale... Może nie byłam w centrum wydarzeń, ale czytam gazety. Podobno pozwolili Ci uwolnić dziadka? - Pytanie wydawało się zdawkowe, ale w oczach Sab pojawiły się iskierki nadziei. Wątpiła, żeby dało się teraz przywrócić rządy Snowa, sama nie potrafiła już patrzeć na Dystryktczyków tak jak kiedyś, ale wszystko wydawało jej się lepsze niż Coin, która zapewne planowała już kolejne Igrzyska. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Reiven Ruen Sob Mar 29, 2014 1:53 pm | |
| Snow chciała wiedzieć jak najwięcej, to prawda, informacje były przecież bardzo cenną walutą na dzisiejszym rynku przetrwania. Dbając o własny interes byłaby w stanie wydać chyba każdego, więc to bardzo dobrze, że panna Kent nie ufała jej do końca. Jednak było też coś, czego w tej chwili Cordelia pragnęła bardziej – prawdziwe babskie ploty, pogawędka rówieśniczek z podobnym bagażem doświadczeń. Choć dziewczyna na co dzień była otoczona chmarą ludzi, na dobrą sprawę nie miała z kim porozmawiać. Hope, Daisy, Jasmine – wszystkie trzy wydawały się być dobrymi kandydatkami, ale to wciąż nie było to. A kolcowa kariera Sabriel i Igrzyska, które przeżyła Cord, równoważyły się w mniemaniu blondynki na tyle, by to właśnie swoją obecną rozmówczynię wybrała jako osobę idealną do szczerych zwierzeń. Nie chciała opowiadać jej historii swego życia, zalewać się łzami i szukać pocieszenia, nie, to nie było w jej stylu. Ale ceniła sobie szczerość Sabriel i to, że nigdy nie próbowała się jej przypodobać, przez co ich stosunki nie należały do najłatwiejszych, ale nie były też przesiąknięte fałszem. Czekała w salonie, wciąż się rozglądając, gdy tymczasowa gospodyni zniknęła w łazience. Do wyjścia na zewnątrz potrzebowała kompletnego kamuflażu, więc Cordelia nawet nie zająknęła się, będąc pozostawiona samej sobie. Nie trwało to zresztą długo, Sabriel szybko wróciła i usiadła obok, zaczynając swoją opowieść. - To, że żyję to zasługa wyłącznie Finnicka. Pojawienie się Złotego Chłopca Kapitolu w ich rozmowie wywołało różne reakcje. Kent rozmarzyła się, a na ustach Snow także pojawił się niewielki uśmieszek. Historia stawała się coraz bardziej pasjonująca. - Jak tam jest, w Czwórce? – zapytała, gdy jej towarzyszka zrobiła krótką pauzę – Czy Dystrykt będzie odbudowywany? Czysto techniczne informacje także były bardzo przydatne. Na rozmowę o Finnicku miał jeszcze przyjść czas, póki co, Cordelia chłonęła słowa Sabriel niczym gąbka, wpatrując się w nią uważnie, jakby słuchała o jakiejś romantycznej historii miłosnej, a nie próbie przetrwania w dzisiejszym świecie. - Na początku to zawsze jest proste – westchnęła, rozpamiętując swoje nastoletnie marzenia, do których także należało kiedyś kupienie sobie uwagi Odaira – Ale spędziliście razem tyle czasu, zaliczyłaś go – przeciąganie ostatniego wyrazu i uśmiech złośliwego chochlika mogły dać Sabriel fałszywe wrażenie, ale Cordelia wcale nie była negatywnie nastawiona, nawet nie zazdrosna – A potem dowiedział się o Violatorze? Tak zupełnie znienacka? Sama mu powiedziałaś, czy ktoś trzeci maczał w tym palce? Uczciwość w związku mogła być zgubą, jeśli do głosu dochodziły demony przeszłości. - A potem przyszła cholerna Rebelia i człowiek już nie wie, kto jest kim. Snow zamyśliła się nad celnym spostrzeżeniem koleżanki, choć przecież sama już od dawna zastanawiała się, kim teraz jest, na jakiej pozycji stoi i na ile może sobie teraz pozwolić. Wróciła na ziemię, gdy padło pytanie o dziadka. - Pozwolili – wzruszyła ramionami, jednak w jej głosie dało się słyszeć dumę – Ale nie mieszka z nami, załatwili mu osobne lokum, niby dla jego bezpieczeństwa, ale wiesz, jak jest… chcą mieć go na oku. Czyżby prezydent Snow miał jeszcze jakiekolwiek szanse na odzyskanie władzy? W to wątpiła nawet jego wnuczka, ale wykorzystanie go jako symbolu, nie śniło się tylko jej. |
| | |
| Temat: Re: Reiven Ruen | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|