|
| Ruiny Pałacu Sprawiedliwości | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Czw Maj 02, 2013 9:48 pm | |
| First topic message reminder :
Niegdyś jedna z najwspanialszych budowli w Kapitolu, w trakcie rebelii niemal doszczętnie zniszczona, dziś stanowi jedynie sypiący się postrach, w każdej chwili grożący zawaleniem. Mieszkańcy getta opowiadają, że w środku straszy i raczej nie zapuszczają się do środka. SCENARIUSZ #3 Legenda:A - wejście, przedsionek B - stanowiska, miejsce wymiany odzieży (wyjście od podwórza jest zamknięte)C - puste pomieszczenie, składowisko starych mebli, spróchniałych desek itp. D - stołówka polowa E - punkt rejestracyjny F - stanowiska, miejsce wymiany elektroniki G - punkt organizacyjny Strażników Pokoju Nieoznaczone pomieszczenia są niedostępne, trwają w nich prace remontowe.Bardzo prosimy o informowanie, w którym pomieszczeniu znajduje się Wasza postać (jako info na początku każdego postu lub pogrubiony tekst). |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 20 Zawód : Płatny zabójca, Fałszerz Przy sobie : talizman z napisem: in articulo mortis, scyzoryk wielofunkcyjny, nóż ceramiczny, zestaw mini bomb dymnych, karty do gry, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, celność, (w plecaku) półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, krótkofalówka, zapasy jedzenia, apteczka pierwszej pomocy
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pon Lut 10, 2014 8:16 pm | |
| Ostatnie wydarzenia dały mi do myślenia. Po raz kolejny musiałem sobie coś udowadniać, ponieważ nikt nie stawia mi tak wysokich wymagań jak ja sam sobie. Lepkie krople deszczu sklejają moje włosy, które bezustannie staram się ukryć pod kapturem kurtki. Kałuże powstałe na płaskich dachach niektórych budynków skutecznie uniemożliwiają mi swobodny bieg, który zamienia się w nieprzewidywalny slalom na dodatek cholernie śliski. Mimo przeciwności nadal podążam za zupełnie mi obcym chłopakiem. Jest dobrze ubrany, kurczowo trzyma nie byle jaki aparat fotograficzny, jakby był dla niego największym skarbem. Umiem wycenić towar dostałbym za niego sporą sumę, ale to się już dla mnie nie liczy - kradzieże. Kiedyś wszystko miało swój dziwny i zagmatwany sens, lecz teraz jest to całkiem bez znaczenia. Z zawiązanymi oczami odebrałbym mu ten sprzęt jak dziecku cukierka. Po prostu nie chcę. Jest ze mną bardzo źle... staję się wrażliwy i zaczynam przejmować się losem innych. Nic nie poradzę, że robi mi się żal człowieka, który potyka się praktycznie o własne nogi. Na początku pomyślałem, że jest to któryś z rebeliantów, ale w tym momencie zaczynam w to powątpiewać. Oni nie są tacy jak on, na pewno nie. Chłopak jęczy tak głośno, że słychać go aż z ósmego piętra. Mógłbym teraz pójść dalej zostawiając go samego, aż znajdzie go jakiś inny przyjemniaczek, lub okraść, lecz ponoć nie kopie się leżącego. Kto tu mówi o jakimkolwiek kopaniu?! Ja tylko zrobiłbym sobie drobny prezent. No istnieje i trzecia opcja: mógłbym okazać mu tę "słynną" Kapitolińską łaskę. Przecieram okulary przeciwsłoneczne, które służą mi tylko i wyłącznie w celu ukrycia wizerunku i kilka skoków później jestem tuż przy leżącym. Facet, z pewnością starszy o kilka lat ode mnie nie potrafi nawet wstać, a kiedy bezszelestnie podchodzę obok na jego twarzy maluje się niepewność zmieszana z bólem. - Prawdopodobnie masz zerwane więzadła w kostce. - wystarczył jeden rzut oka, abym to stwierdził. Jedna z ważniejszych umiejętności to nauczyć się oceniać szkody cielesne. - Ech... - westchnąłem ociągając się z propozycją pomocy, ponieważ nie mam tego w zwyczaju oraz najwyraźniej nie potrafię. - Lepiej będzie jeśli cię stąd zabiorę. Chyba, że chcesz zapoznać się z kilkoma miłymi panami, kręci się ich tu dość sporo. - besztam się w myślach, ten jeden raz miałem wyzbyć się z siebie tej ironii i cwaniactwa. |
| | | Wiek : 25 Zawód : Fotograf
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pon Lut 10, 2014 9:27 pm | |
| Hej, nie potykam się o własne nogi! Po prostu niefart, no. Spojrzałem na zbliżającego się do mnie bruneta z lekkim niepokojem przemieszanym z nadzieją. Tonący brzytwy się chwyta. Ale nigdy nie wiadomo, kiedy masz przed sobą szpiega albo kogoś z rządu, często to powtarzam.
-My-myślałem, że nic mi nie grozi w KOLCu ze strony ludzi - wysyczałem przez zęby, pomijając uwagę nieznajomego o mojej ranie. To, co powiedziałem, było prawdą - zazwyczaj ludzie z KOLCa mnie rozpoznawali, bo dość ciężko nie zapamiętać rudego Azjaty, jakim byłem. Pamięć im się wyostrzała w wypadkach obdarowywania jedzeniem albo innym dobrem materialnym, ale o dziwo mieli nagłe amnezje w obecności strażników pokoju. Prawidłowo. Nie chciałem być zdemaskowany. Warunki życia w getcie mnie przerażały. Tak samo jak luksusy Kapitolu. Nigdzie nie pasuję. - Nie odmówię pomocy.. - przyznałem. Wywindowałem się do siadu i obejrzałem nogę. Nie było żadnej krwi ani nic, ale bolało wciąż tak samo mocno. Nie miałem zielonego pojęcia o pierwszej pomocy ani innych medycynach. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Płatny zabójca, Fałszerz Przy sobie : talizman z napisem: in articulo mortis, scyzoryk wielofunkcyjny, nóż ceramiczny, zestaw mini bomb dymnych, karty do gry, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, celność, (w plecaku) półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, krótkofalówka, zapasy jedzenia, apteczka pierwszej pomocy
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Wto Lut 11, 2014 8:33 pm | |
| - Nic nie grozi ze strony ludzi? - nie mogłem pohamować ataku śmiechu. - Naprawdę jesteś aż tak naiwny czy tylko się zgrywasz? Ludzie w KOLCu są nieprzewidywalni, to jak eksperyment, który wcale nie musi się udać i w każdej sekundzie jest gotów wybuchnąć. Ten rudy był wyjątkowo intrygujący, nigdzie nie mogłem go dopasować, lecz aparat zdradzał, że mógł pracować dla Capitol's Voice. A jeśli strażnicy pokoju zaczęli szkolić zawodowych szpiegów? Nie, to nie możliwe po co mieliby tak bardzo przejmować się tym syfem. - Ej, lepiej nie próbuj poruszać nogą, tylko pogorszysz sprawę - warczę. Biorę kilka głębszych wdechów i pocieram ręką kark. No nic, trzeba już pomóc rudemu się ruszyć. Bez słowa wyjaśnień kucam i chwytam jego rękę przewieszając ją sobie na barki, chłopak zbytnio nie protestuje. W ogóle bardzo mało mówi, chyba zaistniała sytuacja lekko go przerasta. Sam nie zaufałbym pierwszej lepszej osobie napotkanej na ulicy, musi być bardzo zdesperowany, no dobra ja nikomu był nie zaufał. - Trzymaj się mocno, teraz chyba zaboli najbardziej. Zabrałem go krzyczącego i okaleczonego z ruin. Nie zamierzam się przejmować co się z nim dalej stanie, wyprowadzając stąd okazałem mu i tak za wiele łaski. |
| | |
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Sro Mar 19, 2014 11:04 pm | |
| Patrzenie na Ruiny Pałacu Sprawiedliwości dawało zawsze Elliotowi poczucie złośliwej satysfakcji. Dobrze, że budynek runął. Sama jego nazwa przyprawiała go w dawnych latach o mdłości. Och, jak bardzo nienawidził wszystkiego, co pełne było tego typowo kapitolińskiego podejścia. Nawet budynki emanowały zawsze przepychem i wzgardą dla innych, były takie same jak ludzie je zamieszkujący i odwiedzający. Wiedział o tym najlepiej, bo dom, w którym mieszkał z matką, przez lata stawał się jej idealnym odzwierciedleniem. Mnóstwo luster, podkreślających jej narcyzm, pstrokate wzory na zasłonach, poduszkach, dywanach... Złocone misy ze sztucznymi owocami, skóry zwierząt na ścianach i podłogach. Ich też nienawidził. Było ich w domu tyle, że zastanawiał się jakim cudem matka nie wieszała ich jeszcze na suficie. Kiedy był mały, strasznie żałował zwierząt, które zostały zabite dla kaprysu jego snobistycznej matki. Kiedy jeszcze był małym chłopcem, potrafił cieszyć się na myśl o tym, że ma jakąś rodzinę. Teraz jednak nie chciał nawet o niej słyszeć. Jego kapitoliński rozdział życia, całe szczęście, był zakończony. Tylko czy życie, jakie wiódł teraz, było lepsze? Wyciągnął z kieszeni wymiętą paczkę papierosów i wyciągnął jednego. Ze stoickim spokojem wsunął go sobie do ust i podpalił. Tak, takie życie jest lepsze. W końcu jest panem własnego losu. Jedyne, co go ogranicza, to idiotyczne mury, okalające Kwartał, ale nie było to dla niego problemem. Rozejrzał się po okolicy. Tu i ówdzie przewijały się zarysowane ostro na horyzoncie sylwetki Strażników Pokoju, mieszkańców KOLCa, różnych, losowych ludzi. Nikt raczej nie zbliżał się do ruin, bo i po co? Dlatego czuł się tu w tej chwili dobrze. Wiedział, że raczej nikt nie zakłóci mu spokoju. A jeśli, to niech chociaż będzie kimś wartym uwagi, a nie jednym z tych zdemoralizowanych dzieciaków, których w KOLCu ostatnio robiło się coraz więcej. Miał niejasne przeczucie, że dzisiejszy dzień będzie wyjątkowy, ale ani trochę nie była to pozytywna myśl. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pią Mar 21, 2014 12:25 am | |
| Przepraszam. ;__; Wczoraj nie zdążyłam, a dzisiaj miałam zajęcia do 20.
Fakt, że kolejny raz tam wróciłam, był więcej niż żałosny. Zatrzymałam się w pół kroku, muskając palcami resztki drzwi, do połowy wyrwanych z zawiasów. Pamiętałam, jak gładko chodziły kiedyś. Wystarczyło lekko nacisnąć złoconą klamkę i ustępowały same, prawie jak zaczarowane. Dzisiaj metalowe części zardzewiały do tego stopnia, że jedynym sposobem na usunięcie przeszkody, wydawało się oderwanie jej razem z murem, którego się trzymała. Potrząsnęłam nieznacznie głową, ponownie ruszając przed siebie. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, po co tu przyszłam. Może faktycznie w pewien sposób przygnała mnie tu głupia, naiwna tęsknota; a może po prostu szukałam miejsca, które choć częściowo było wolne od Strażników Pokoju. Od czasów pamiętnej egzekucji-która-nie-wypaliła, szwendali się wszędzie, patrząc nam na ręce i tylko szukając pretekstu do zawleczenia nas na posterunek. O wymknięciu się poza Kwartał nie było nawet mowy. Nie odważyłam się na to nawet mimo faktu, że w mikroskopijnym mieszkaniu, w którym się zatrzymałam, wciąż spoczywała, schowana na czarną godzinę, jednodniowa przepustka do Dzielnicy Rebeliantów. Rzecz jasna, fałszywa. Wyszłam zza załomu muru, zastanawiając się, jak długo jeszcze to potrwa. Wiecznie - z pewnością nie. Szczerze mówiąc, dziwiłam się, że Coin nie ogłosiła jeszcze likwidacji getta. Takie nagromadzenie ludności, której przecież trzeba było zapewnić chociaż minimalne racje żywnościowe, musiało generować niesamowite koszty. To z pewnością kwestia czasu, zanim... - Cholera - zaklęłam cicho, natrafiając nagle na przeszkodę, której stanowczo w tamtym miejscu nie powinno być. Odbiłam się jak piłka, zatoczyłam się chwiejnie, robiąc kilka kroków w tył i dopiero wtedy odszukałam wzrokiem to, na co wpadłam. Czy może raczej - tego, na którego wpadłam. Zamrugałam kilkakrotnie, próbując odszukać w pamięci imię i nazwisko nieznajomego faceta, ale byłam prawie pewna, że widziałam go po raz pierwszy w życiu. Świetnie. Uśmiechnęłam się kwaśno, lustrując go wzrokiem. Czy wyglądał na szpicla? Ciężko było mi to stwierdzić. - Serio nie ma lepszych miejsc na piknik? - burknęłam w ramach przeprosin i zamiast wyminąć mężczyznę i po prostu się oddalić, oparłam się plecami o fragment muru, który wyglądał jeszcze jako tako solidnie. W oddali zauważyłam kilku Strażników, a narażanie się na ich durne zaczepki było ostatnim, na co miałam ochotę. |
| | |
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pią Mar 21, 2014 8:38 am | |
| będzie krótko, bo nie miałam weny na kilometrowca przed szkołą :)
Elliot zmierzył wzrokiem dziewczynę, która przed chwilą na niego wpadła. Miał nadzieję, że to nikt znajomy, bo nie miał najmniejszej ochoty użerać się w swoim wolnym czasie z kimś ze szpitala albo swojego sąsiedztwa. Całe szczęście doszedł do wniosku że nie tylko nie jest to nikt znajomy, ale prawdopodobnie nigdy nawet owej dziewczyny nie widział. Wspaniale, pomyślał, to zmniejsza prawdopodobieństwo głupich dyskusji. Była raczej przeciętnego wzrostu, szczupła. Miała długie blond włosy i w ogóle wyglądała całkiem schludnie, jak na kogoś z KOLCa. - Serio nie ma lepszych miejsc na piknik? - spytała dziewczyna. Brwi Elliota uniosły się nieznacznie w zdziwieniu. - Nie. - odpowiedział, gasząc papierosa o leżący obok kawałek, jak przypuszczał, dawnej elewacji. - Nie ma lepszych miejsc na spacery? Nie mógł odmówić sobie kąśliwej uwagi. To nie tak, że był z natury złośliwy i niemiły, po prostu na start wolał wybudować wokół siebie swoistą barierę, na wypadek ewentualnej agresji ze strony rozmówcy. Często przychodziło mu do głowy, że przypomina zwykłego jeża. Chociaż jeże z całą pewnością nie zaczynały każdej znajomości od ustanawiania sporego dystansu, który - w czasie gdy normalny człowiek budowałby już może nawet przyjaźń, należało zmniejszyć drastycznie, zanim Elliot się do kogokolwiek przywiązywał. Nie potrafił nie myśleć o tym, że większość żyjących w KOLCu to dawne "kapitolińskie świnie", samo to budziło w nim odrazę. A co gorsza, o nim również myślano w ten sposób. Aż skrzywił się na tę myśl. Znowu wyciągnął z kieszeni papierosy i wsadził sobie jednego do ust. Wyciągnął kartonik w stronę nieznajomej, która stanęła tuż obok, oparta o mur. Nie wiedział, czy paliła, ale skoro już zamierzała tu zostać na dłuższą chwilę, niech nie stoi jak słup, bo jeszcze zwróci na nich uwagę Strażników. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pią Mar 21, 2014 10:50 am | |
| Byłam pewna, że facet w najlepszym wypadku mnie spławi; wzruszając ramionami, spluwając na ziemię, albo po prostu rzucając niecenzuralnym słowem. To byłoby zupełnie normalne, oczekiwane i właściwie - całkiem w porządku. W końcu to ja naruszyłam jego prywatność, nie na odwrót, a w Kwartale, gdzie owa prywatność zazwyczaj ograniczała się właśnie do tych kilkudziesięciu centymetrów kwadratowych wolnej przestrzeni, ludzie nie lubili intruzów. Dlatego uniosłam wyżej brwi, kiedy usłyszałam jego odpowiedź i zobaczyłam wyciągnięte w moim kierunku pudełko. - Nie - powtórzyłam za nim, rzucając mu znaczące spojrzenie i biorąc z opakowania jednego papierosa. W kieszeni miałam co prawda własne, ale tłumaczenie tego wymagałoby zbyt wiele zachodu, a mi nie chciało się niepotrzebnie otwierać ust. Ostatnimi czasy nie chciało mi się właściwie nic. Dlatego wtedy również, w ramach podziękowań, po prostu kiwnęłam głową. Czy nieznajomy wzbudzał moje podejrzenia? Trudno powiedzieć. Od kilku tygodni miałam wrażenie, że ktoś nieustannie mnie obserwuje, widziałam też ludzi wywlekanych nocą z własnych domów tylko dlatego, że padli ofiarą donosu (których autentyczności, swoją drogą, w większości przypadków nikt nie sprawdzał); w związku z tym odruchowo zaczęłam kwestionować dobre zamiary napotykanych osób, jeszcze bardziej niż robiłam to wcześniej. Granica między 'podejrzany', a 'uczciwy' zatarła się prawie całkowicie i przez chwilę zastanawiałam się nawet, czy nie był to główny cel tych łapanek i wzmożonego rygoru. Może Coin chciała, żebyśmy całkowicie przestali ufać sobie nawzajem, żebyśmy swoją nienawiść skierowali do wewnątrz, nie w stronę rebeliantów. Jeśli tak, naprawdę miała swoje przebłyski geniuszu. W obecnej sytuacji nie było mowy, żeby mieszkańcy Kwartału zjednoczyli się w jakimkolwiek celu, a już na pewno nie w celu wzniecenia kolejnej rebelii. Zerknęłam na trzymanego w dłoni papierosa i obróciłam go kilka razy między palcami. Zdrowy rozsądek mówił mi, żeby oddalić się jak najszybciej, ale miałam gdzieś także i jego rady. Brakowało mi towarzystwa; zarówno Mathias, jak i Evelyn, znajdowali się teraz w Dzielnicy Rebeliantów, a choć zazwyczaj sama trzymałam się na uboczu, to miałam wrażenie, że po raz pierwszy odkąd trafiłam do getta, zostałam naprawdę sama. - Ashe - powiedziałam po krótkim milczeniu, decydując, że przedstawienie się, bądź co bądź, ciężko będzie obrócić przeciwko mnie, nawet jeśli faktycznie miałam do czynienia ze Strażnikiem w przebraniu. Poza tym - moja intuicja z jakiegoś powodu odrzucała tę opcję.
|
| | |
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pią Mar 21, 2014 8:11 pm | |
| Widząc, jak dziewczyna uważnie przyjrzała się papierosowi, Elliot zaśmiał się ironicznie. - Boisz się że jest zatruty, czy co? - zapytał, ukazując zęby w nieco drwiącym uśmiechu - Jeśli tak, to wcale ci się nie dziwię. Oczywiście, że się nie dziwił. Dziewczyna zachowywała się jak najbardziej rozsądnie - nie gadała, co ślina na język przyniesie, widać też było że ma przemyślany każdy ruch. Chyba bała się Strażników, bo Elliot dostrzegł, jak kilka razy zerknęła na rysujące się na horyzoncie sylwetki z wyraźnym niepokojem. Zresztą, na niego też patrzyła tak, jakby bała się że zaraz oznajmi jej że jest jednym z nich i że jest za coś zatrzymana. Poczuł satysfakcję z tego, że owa nieznajoma najwidoczniej podziela jego poglądy. W KOLCu ostatnimi czasy zdania były podzielone, sąsiedzi kłócili się między sobą i dochodziło już nawet do donoszenia na własnych bliskich. Chyba nigdy Elliot nie cieszył się aż tak ze swej samotności jak teraz - nikt nic o nim nie wiedział i nie miał powodu, by na niego komukolwiek donieść. Powiedziała, że ma na imię Ashe. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek słyszał gdzieś o niej, a już tym bardziej nigdy w życiu jej nie spotkał, zastanawiał się, co więc takiego mogła przeskrobać, że bała się Strażników? Chyba nie była aż tak rozpoznawalna? - Jeśli to twoje prawdziwe imię, chyba nie powinnaś podawać go losowo poznanym facetom. - powiedział, podnosząc się z ziemi. Zgasił trzeciego już wypalonego tego dnia papierosa i wsadził ręce do kieszeni. Wiedział, że wypadałoby wyciągnąć dłoń na przywitanie, nie czuł jednak potrzeby zbliżania się w jakikowiek sposób do nowo poznanej dziewczyny, na dodatek zachowującej się dość specyficznie. - Elliot. - rzucił, takim samym tonem, jak zrobiła to chwilę temu blondynka. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pią Mar 21, 2014 11:47 pm | |
| Dziwnych czasów dożyliśmy, skoro podejrzliwość była odbierana jako zachowanie pozytywne. Rzuciłam mężczyźnie przelotne spojrzenie, jednocześnie wyciągając z kieszeni zapalniczkę i odpalając w końcu trzymanego w dłoniach papierosa. Zaciągnęłam się dymem, jak zwykle już po chwili czując zbawienny, odprężający wpływ nikotyny. Zastanawiałam się czasem, czy to faktycznie należało do jej magicznych właściwości, czy może była to kwestia autosugestii. - Są lepsze sposoby na wysłanie kogoś na tamten świat - mruknęłam, wzruszając ramionami, choć na wzmiankę o rzekomej truciźnie, poczułam lekkie ukłucie niepokoju. Jej obecność wydawała mi się jednak na tyle nieprawdopodobna, że zaledwie po sekundzie udało mi się ponownie uspokoić. Gdyby nieznajomy chciał mnie zabić, wystarczyłoby, żeby porządnie mi przyłożył. Ja i moje czterdzieści parę kilo żywej wagi nie stanowiliśmy specjalnie wymagającego przeciwnika. Słysząc jego uwagę, jedynie wzruszyłam ramionami. Oczywiście miał rację i jeszcze kilka tygodni temu faktycznie ratowałam się fikcyjnym imieniem przy każdej możliwej okazji. Nie jestem pewna, czy wynikało to z mojej nieosłabionej jeszcze woli przeżycia, czy może było po prostu podstawowym odruchem samozachowawczym. W każdym razie obecnie udało mi się dojść do jednego wniosku w tej kwestii: szkoda było mojego zachodu. Ludzie, którzy mieli powody, żeby się ze mną rozprawić, i tak wiedzieli, kim jestem. Całej reszcie to, czy nazywałam się Ashe Cradlewood, czy jakkolwiek inaczej, po prostu nie robiło różnicy. - Posługiwanie się fałszywym jak na razie do niczego dobrego mnie nie zaprowadziło - dodałam po chwili, czy to do Elliota, czy do siebie, myślami jednak przebywając w tamtym momencie daleko za murem. Opamiętałam się kilka sekund później, przypominając sobie, że rozmowa z nieznajomym facetem, to nie najlepszy moment na osobiste retrospekcje. - Mniejsza - mruknęłam, bagatelizując sprawę. Rzuciłam do połowy wypalonego papierosa na ziemię, przygaszając go podeszwą rozlatującego się trampka. - Często zabijasz czas, zaczepiając bezbronne obywatelki tej uroczej dzielnicy? - zapytałam, w oczywisty sposób ironizując, udając próbę pociągnięcia rozmowy dalej, podczas gdy w rzeczywistości chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o nowopoznanym mężczyźnie. Wielka niewiadoma, którą widziałam, gdy na niego patrzyłam, wprawiała mnie w co najmniej lekki niepokój, poza tym - wciąż jeszcze nie byłam pewna, czy nie mam do czynienia z ubranym po cywilnemu Strażnikiem Pokoju.
|
| | |
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Sob Mar 22, 2014 10:39 am | |
| - Na wszystkich patrzysz tak podejrzliwie? - spytał Elliot po chwili, kiedy uświadomił sobie, że Ashe - o ile tak naprawdę się nazywała - co rusz zerka na niego jakby był co najmniej mordercą w przebraniu. Ani trochę jej się nie dziwił, ale mogłaby chyba być trochę mniej spięta. Nikt nie napadłby na nią ot tak, w dobrze widocznym miejscu, kiedy nieco dalej przechodzili Strażnicy Pokoju. Chyba że to strażników się bała, co było dość powszechnym zjawiskiem w KOLCu. Ostatnimi czasy Strażnicy pozwalali sobie na zbyt wiele. Zresztą, w Kwartale w ogóle działo się coraz gorzej. Elliot nie raz zastanawiał się, dlaczego Coin nie wyniszczyła jeszcze ich wszystkich. Przecież nikt ich tu nie chciał, byli dnem Kapitolu, a upadek dla niektórych był bardzo bolesny, bo przecież niegdyś byli na samej górze. To ci, którzy teraz wałęsali się po ulicach w zużytych ubraniach i za dużych butach pociągali za sznurki i nosili biżuterię droższą niż niż dobytek dziesięciu mieszkańców Kwartału. - Zabijanie czasu w ten sposób to trzy czwarte mojego aktualnego życia. - powiedział, stwierdzając że brzmi nieco jak zblazowany nastolatek - W tym chaosie nie ma nic lepszego do roboty. W istocie, Elliot całe dnie spędzał wałęsając się po KOLCu, o ile rzecz jasna nie siedział w śmierdzącej stęchlizną piwnicy szpitala i nie sortował setek papierzysk. Ostatnimi czasy praca jednak zbrzydła mu tak bardzo, że zastanawiał się nad rzuceniem jej. Wtedy jednak straciłby w ogóle jakiekolwiek dochody, a nie chciał kraść. Jego moralność była zniekształcona przez KOLCowe standardy, mimo to miał jednak swoje zasady, których nigdy nie łamał. - A ty? Lubisz się tak włóczyć, czy po prostu się nudzisz?
|
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Sob Mar 22, 2014 1:26 pm | |
| Słysząc pytanie mężczyzny, uniosłam wyżej brwi i - jakby na przekór - przekrzywiłam głowę na bok, przyglądając się mu jeszcze uważniej. W rzeczywistości podniesione odruchowo mury powoli zaczęły się obniżać, kiedy stwierdziłam, że najprawdopodobniej nie mam do czynienia ani ze Strażnikiem Pokoju, ani z seryjnym mordercą, ale nie wszyscy dookoła musieli od razu o tym wiedzieć. - A pan to nowy w Kwartale? - zapytałam, w połowie żartując, w połowie siląc się na poważny ton. Po ustach błąkał mi się niewyraźny uśmiech, z całą pewnością psujący nieco efekt, ale nie miałam zamiaru się tym przejmować. Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, udając, że przewracam ze zniecierpliwieniem oczami. - A tak serio, pewnie mogłabym rzucać się na szyję każdemu poznanemu facetowi, ale obawiam się, że szybko zaprowadziłoby mnie to kilka stóp pod ziemię. Albo gorzej, dopowiedział cichy głosik gdzieś z tyłu mojej czaszki, ale potrząsnęłam głową, próbując go uciszyć, chociaż podsuwane przez wyobraźnię obrazy jeszcze przez kilka sekund dryfowały uparcie gdzieś na powierzchni mojej świadomości. - W sumie jedno i drugie - odpowiedziałam po chwili, wzruszając lekko ramionami. W pierwszym momencie miałam ochotę odpowiedzieć: Wspominam, ale szybko stwierdziłam, że przyznanie się, że kiedyś pracowałam dla rządu Snowa, bynajmniej nie pomogłoby mi zdobyć punktów. Łatwiej (i bezpiecznej) było udawać, że po prostu zaprowadziło mnie tu znudzenie i... Właśnie. Rozejrzałam się dookoła, sprawdzając, czy Strażnicy nadal znajdują się w sporej odległości. Fakt, że wyglądali na niemal tak samo zrezygnowanych jak my, nieco poprawił mi humor, ale to nie to wywołało na mojej twarzy zbłąkany uśmiech. Nagle poczułam nieodpartą ochotę, żeby zrobić coś nielegalnego i skrajnie głupiego, co jednocześnie mnie rozbawiło, jak i przeraziło. Nigdy do tej pory nie szukałam guza celowo, ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że nie mam nic do stracenia. Wszyscy, na których mi zależało, byli albo po drugiej stronie muru, albo po drugiej stronie tęczy. - Oni też wyglądają, jakby brakowało im rozrywki - powiedziałam, wskazując podbródkiem w stronę umundurowanych mężczyzn.
|
| | |
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Sob Mar 22, 2014 3:38 pm | |
| Elliot nie mógł powstrzymać drwiącego uśmiechu, gdy z ust Ashe padło zdanie o Strażnikach Pokoju. Rozrywka? Jaką ci ludzie mogli mieć w życiu rozrywkę? Chyba tylko wyłapywanie najdrobniejszych potknięć mieszkańców KOLCa, by aresztować ich i dostać jakąś premię. Strażnicy Pokoju byli według młodego Murdocka tak żałośni, że nie zasługiwali nawet na odrobinę szacunku. Byli niczym głodne zdziczałe psy, gotowe rzucić się na każdego kto obok nich przechodzi. Teraz jednak trzymali się w znaczącej odległości. - O co ci chodzi? - zapytał wprost. - Przecież widzę, że coś kombinujesz. To prawda. Dziewczyna nie wyglądała na jakąś tam delikatną istotkę zagubioną w Kwartale. Była, co prawda, bardzo szczupła i fizycznie wydawała się być raczej krucha, jednak wyraz jej twarzy sprawiał, że Elliot nie potrafił w jakąkolwiek delikatność uwierzyć. Chyba że tak jak wielu, skrywała swoje prawdziwe odczucia. - Im zawsze brakuje rozrywki. - zaśmiał się, ale jego śmiech wcale nie brzmiał wesoło. Wręcz przeciwnie, było w nim wszystko, tylko nie radość. - Ostatnio chodzą słuchy, że ci najbardziej prawi z prawych mężczyzn gwałcą KOLCowe dziewczyny. Nie wspomnę już nawet o tym, że odkąd zwiększyła się tu ich liczba, częściej dochodzi do kradzieży, włamań i napadów "nieznanych sprawców". Niezłe, co? Ciekawe co robią Strażniczki. Elliot splunął na ziemię, w ogóle nie przejmując się savoir-vivrem, który i tak zginął pod ruinami dawnego Kapitolu. - Nienawidzę ich jak psów. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Sob Mar 22, 2014 11:27 pm | |
| Zerknęłam na Elliota, po raz pierwszy nie tyle z podejrzliwością, co z zaciekawieniem, nie potrafiąc jednocześnie powstrzymać się przed odruchem nerwowego rozejrzenia się dookoła. Nie tylko dlatego, że został właśnie autorem najdłuższej wypowiedzi, jaka dotąd padła z jego ust, ale również z powodu jej treści. Całe szczęście, że Strażnicy znajdowali się wystarczająco daleko, by pełne pogardy słowa mężczyzny nie dały rady dotrzeć do ich uszu. - Nie kombinuję - zaprzeczyłam, choć mój ton nie przedstawiał się ani trochę pewnie. W rzeczywistości coraz częściej zdarzało mi się zastanawiać, jak mogłabym utrudnić życie dyszącym nam nad karkami żołnierzom. Nie żeby obudziły się we mnie jakieś patriotyczne uczucia, po prostu moja wściekłość wydawała się rosnąć każdego dnia, a ponieważ musiała skierować się w którąś stronę - kierowała się na nich. Bo faktycznie - byłam zła. Na Coin, na Kwartał, na to, że musiałam tu gnić; chciałam móc bez strachu spotkać się z Noah, chciałam poszukać Nicka, chciałam, żeby mój brat żył i żeby ludzie, na których mi zależało, byli bezpieczni. Chciałam tego wszystkiego i równocześnie nie mogłam mieć nawet namiastki. Przez nich. - Chociaż gdybym tylko wiedziała, jak mogę im zaszkodzić... - wyrwało mi się, zanim zdążyłam powstrzymać cisnące się na usta słowa. Splunięcia Elliota nawet nie zauważyłam. Jeśli kiedyś byłam wrażliwa na tego typu zachowania, to owa wrażliwość została po drugiej stronie muru, razem z resztą mojego życia. Rzuciłam mu szybkie spojrzenie, przez moment zaniepokojona i absolutnie świadoma, że jeśli faktycznie byłby szpiegiem, właśnie zarobiłabym sobie noc na posterunku. Albo kilka batów na głównym placu. A gdyby naczelnik miał zły humor - publiczną egzekucję za podżeganie do buntu. Zabawne, że w momencie, w którym utrata życia stawała się bardzo prawdopodobna, możliwość rychłej śmierci przestawała robić jakiekolwiek wrażenie.
|
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Sob Mar 22, 2014 11:49 pm | |
| Kiedy słodkie gołąbeczki tak sobie rozmawiały, rzucając pogardliwe spojrzenia Strażnikom (bo z daleka, to ich nie widać, odważniaki jedne), zza rogu wyłonił się jakiś mężczyzna, lat na oko około sześćdziesięciu, w starym prochowym płaszczu i znoszonym kapeluszu. Niestety, od pewnego czasu pechowcy mieszkający w Kwartale nie mogli sobie pozwolić na nowe, ekstrawaganckie ubrania. - Psst! Ej, Psst!- zawołał szeptem do nich. Piąty Mistrz Kage Wioski Ninja Kung Fu. |
| | |
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Nie Mar 23, 2014 5:43 pm | |
| Elliot zamierzał odpowiedzieć coś na słowa blondynki, zanim jednak wydał z siebie jakikolwiek dźwięk, uszu obydwojga dotarło czyjeś poszeptywanie. Chłopak od razu odwrócił się w stronę, z której dobiegały odgłosy i zobaczył odzianego w prochowiec i kompletnie zniszczony, nieco ekstrawagancki kapelusz starszego mężczyznę. Tamten wskazywał dłonią, aby do niego podeszli i rozglądał się po okolicy. Wyglądał cokolwiek podejrzanie, Elliot jednak nigdy nie przejmował się czymś takim, bowiem sam wiedział, że w KOLCu praktycznie nikt nie wygląda ostatnio normalnie, nawet on sam, w podartych dżinsach i butach, pamiętających jeszcze świetność prezydenta Snowa. Rzucił pytające spojrzenie w stronę Ashe, bo sam nie wiedział, co zrobić. Nikt nigdy nie wzbudzał zaufania Elliota na sam start, coś jednak było w tym mężczyźnie, że chłopak nie bardzo miał ochotę w ogóle z nim rozmawiać. Ale może Ashe skądś go zna i to ją tak ów mężczyzna nawołuje? |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Nie Mar 23, 2014 6:00 pm | |
| Poczułam obecność osoby trzeciej, zanim jeszcze wypowiedziała pierwsze słowa. Znacie to dziwne przeczucie, że ktoś Wam się przygląda? Mrowienie na karku, gęsią skórkę? Właśnie. Wyprostowałam się zaniepokojona, rozglądając się dookoła jeszcze bardziej nerwowo, i wtedy dokładnie rozległ się szept. Odwróciłam się automatycznie w stronę źródła dźwięku. Starzec, na oko dobiegający sześćdziesiątki, wpatrywał się w nas zza zakrętu i najwyraźniej przywoływał nas do siebie. Z całej sylwetki najbardziej zauważalne wydawały się jego oczy - cała reszta, począwszy od poszarzałej twarzy, ukrytej częściowo za kapeluszem, przez znoszony płaszcz, aż po podniszczone buty - zlewała się niemal zupełnie z pozostałościami po Pałacu Sprawiedliwości. Zmarszczyłam brwi, rzucając pytające spojrzenie Elliotowi, ale po wyrazie jego twarzy wywnioskowałam, że mężczyzna nie był znajomy również i jemu. Zawahałam się. Z jednej strony, wdawanie się w dyskusje z podejrzanymi typkami nie należało do najmądrzejszych rzeczy, z drugiej - facet mógł równie dobrze coś sprzedawać albo mieć do zaproponowania jakiś interes. Poza tym, był sam, a nas - dwójka. Rachunek wydawał się prosty. Jeszcze raz spojrzałam na Elliota, po czym wzruszyłam ramionami i zrobiłam kilka niepewnych kroków w kierunku nieznajomego. Nie oglądałam się za siebie, nie wiedziałam więc, czy chłopak podąża za mną, ale w duchu miałam nadzieję, że tak. Mimo, że praktycznie go nie znałam, jego obecność w pewien sposób dodawała mi otuchy. Kiedy znalazłam się w odległości, która pozwalała na rozmowę ściszonym głosem, odezwałam się krótko. - Czego chcesz? Po czym starając się zachować tyle pewności siebie, ile mogłam, skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i wbiłam wyczekujące spojrzenie w mężczyznę, niemal świdrując go wzrokiem. Jednocześnie próbowałam wyszukać w jego sylwetce jak najwięcej szczegółów, które powiedziałyby mi coś na jego temat, ale mimo, że przyglądałam się uważnie, kilka sekund później nadal pozostawał dla mnie czystą kartą.
|
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Sro Mar 26, 2014 2:42 am | |
| Mężczyzna najwyraźniej ucieszył się, kiedy dziewczyna zdecydowała się do niego podejść. Cały dzień dziś spacerował po ulicach Kwartału licząc na to, że spotka kogoś ciekawego. - Mam coś, czego potrzebujesz- szepnął do niej wiedząc, że Strażnicy wszędzie mają oczy i uszy. Wcale nie zamierzał ich tutaj ściągać. Nikt nie potrzebował dodatkowych kłopotów. No... póki co, prawda? - Najlepszy sprzęt. Odwiązał materiałowy pasek prochowca i rozsunął poły płaszcza. Tylko po to by pokazać, jaki pod nim ukrywał sprzęt. Tak, rzeczywiście miał ze sobą to, o czym mówił. Bynajmniej jednak nie było to to, czego Ashe mogła się początkowo spodziewać. Uśmiechnięty nieznajomy okazał się być ekshibicjonistą, a dziewczyna być może była w jego typie! - No... nie wstydź się... 5 |
| | |
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Czw Mar 27, 2014 3:14 pm | |
| Elliot dostał nagle ataku kaszlu. A przynajmniej tak miało to wyglądać, bo nie chciał by jego śmiech sprawił, że sytuacja stanie się jeszcze bardziej komiczna. Ale w rzeczywistości nie mógł się powstrzymać od posłania Ashe jednego ze swoich nieco drwiących uśmiechów, w których szczerzył zęby. Takiej sytuacji jeszcze nie widział i nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie jej świadkiem. - Zjeżdżaj, dziadku. - powiedział, kiedy już trochę się uspokoił - Dziewczyna raczej nie jest zainteresowana. Nie wiedział, rzecz jasna, jak podchodzi do takich spraw Ashe, nie wyglądała jednak na kogoś kto gustuje w podstarzałych, łysiejących panach. Zaraz staruszka zgarną Strażnicy Pokoju i facet nie będzie miał już normalnego życia. Pewnie posiedzi trochę, albo wypuszczą go za kaucją, o ile ma kogokolwiek kto mógłby ją za niego zapłacić. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pią Mar 28, 2014 4:24 pm | |
| Słowa starca z miejsca wydały mi się podejrzane, ale postanowiłam wysłuchać go do końca. Nie czułam się specjalnie zagrożona, ze Strażnikami wszędzie dookoła i Elliotem za plecami (chociaż z drugiej strony, od kiedy ogródkowe pieski Coin i nieznajomi faceci stanowili dla mnie gwarant bezpieczeństwa?), poza tym, po kilku miesiącach mieszkania w Kwartale, raczej nic nie mogło mnie zaskoczyć, bo po prostu - spodziewałam się wszystkiego. No dobra. Nie tego. Skrzywiłam się, dosłownie na sekundę pozwalając facetowi na zbicie mnie z tropu i przez chwilę musiałam walczyć z chęcią odepchnięcia go od siebie. Zamiast tego zrobiłam krok do tyłu, przy okazji prawie wpadając na Elliota. - Źle trafiłeś - warknęłam, nie tyle ze złością, co z odrazą. Co prawda nigdy nie byłam jakoś specjalnie wstydliwa, ale oglądanie nagich mężczyzn po sześćdziesiątce nie leżało też w obrębie moich ulubionych sposobów na spędzenie popołudnia. Czasami zdarzało mi się zapominać, że rebelia zabrała Kapitolińczykom tylko pieniądze, zepsucie zostawiając na swoim miejscu. - Ale jestem pewna, że któraś ze Strażniczek na pewno się zainteresuje tym, co masz do zaoferowania - dodałam po chwili, już bardziej opanowana, podciągając do góry jeden kącik ust i krzyżując ręce na klatce piersiowej, tylko po to, by sekundę później odwrócić się do starca plecami. - Chodźmy stąd - mruknęłam w stronę Elliota, zanim zdążyłam nad tym pomyśleć. A kiedy już pomyślałam, było za późno na ugryzienie się w język. Skąd mi przyszło do głowy, że mężczyzna będzie chciał pójść za mną (i, co najważniejsze - dlaczego ja miałabym chcieć, żeby to zrobił)? Nie znaliśmy się, na pewno miał ciekawsze rzeczy do roboty. - Albo nie. Nieważne - dodałam, wzruszając ramionami, po czym zrobiłam kilka kroków przed siebie, standardowo rozglądając się w poszukiwaniu znajomych sylwetek, ubranych w białe mundury.
|
| | | Wiek : 21 Zawód : nauczyciel matematyki Przy sobie : Papierosy, zapalniczka, dokumenty, telefon, torba z notatkami
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Nie Cze 22, 2014 4:55 pm | |
| // START! <3 próbujemy z inną narracją. O.o Pałac Sprawiedliwości. Prychnąłem pod nosem, kopiąc zniszczonym butem jeden z kawałków gruzu. Nie wiem, dlaczego tu przyszedłem. Właściwie zawsze ciągnęło mnie w inne strony, w kierunku barów, knajp, imprez i zabawy. Skłamałbym, jeśli miałbym powiedzieć, że nie poszedłbym się zabawić. Wyszarpnąłem z kieszeni papierosa i zaciągnąłem się dymem, przysiadając na lekko pokruszonym murku. Miałem w torbie trochę jedzenia dla rodziców, nie powinienem zapuszczać się w ustronne miejsca, ale może dzisiaj po prostu tego potrzebowałem. Szlajanie się po ruinach raczej nie leżało w mojej naturze, ale poczułem się bardziej swojsko z fajką między zębami. Wychowałem się w Kapitolu. Ale tym czystym, nie śmierdzącym i grożącym śmiercią na ulicy. Nie podobało mi się to. Papieros wylądował na ziemi, przydepnięty wytartą podeszwą. Powinienem sprawić sobie nowe buty. Musiałem zapalić. Co z tego, że przed chwilą skończyłem. Nigdy nie miałem z tym problemu, właściwie nie miałem od dwunastego roku życia, kiedy po raz pierwszy zaniosłem się kaszlem, wciągając do płuc to świństwo. Teraz już tak nie działały. Zamknąłem oczy i odetchnąłem głęboko mieszaniną powietrza i nikotyny. Nie musiałem patrzeć na ruiny, pamiętałem je wystarczająco dobrze. Zawsze napawały mnie tym samym rodzajem smutku i złości. Straciliśmy wszystko i nie umieliśmy tego odzyskać. Nie wiedziałem, czy mógłbym coś z tym zrobić, zamiast tego próbowałem jako tako żyć, niekoniecznie etycznie, wypalając jednego slima za drugim... Zdrowo. |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Nie Cze 22, 2014 11:14 pm | |
| Ewangelina szła, a pod pachą dzierżyła zeszyt z wetkniętym w środek długopisem. Rozmyślała o wydarzeniach z ostatnich chwil oraz o tym, czego dowiedziała się z notatnika, największego dla niej skarbu. Bo to dzięki niemu jakoś żyła, egzystowała z dnia na dzień. Szkoda tylko, że nie posiadała - i nigdy już posiadać nie będzie, chyba że stanie się jakiś cud, cud neurologiczny, i dziewczyna odzyska pełnię zdrowia - prawdziwych wspomnień. Takich, których jest się absolutnie świadomym. Takich, które sprawiają, że albo płaczesz, albo się uśmiechasz. A dziewczyna wobec suchych faktów zapisanych w notatniku była nastawiona raczej neutralnie. Nieważne, ile by emocji nawkładała pomiędzy słowa, zdania. W odbiorze, dnia kolejnego, będą one niewiele warte. Ewangelina szła, przyłapując się, że nogi zaprowadziły ją na teren jakichś ruin. W sumie jest tutaj pierwszy raz i nie miała pojęcia, w jaki sposób podświadomość, kierując jej krokami, zaprowadziła ją w takie a nie inne miejsce. Usiadła na murku i odpoczęła po dość długim oraz a jakże wyczerpującym "spacerze". Otworzyła zeszyt i zaczęła go kartkować. Treści były różne i wszelakie - to zależało od dnia. Na każdej kartce notka bardzo rożni się od notki, stylem, treścią, a nawet charakterem pisma! W sumie nic dziwnego, każdą notatkę pisała jakby inna Ewangelina. Z odświeżonym kontem, pustką w głowie, którą zapełnić może jedynie rozmowa z ludźmi, ale najbardziej treść notatnika. Czasami nie wierzyła w to, co sama napisała. Ale uwierzyć musiała, innego wyjścia nie miała... Zamknęła swój skarb z głośnym hukiem. Poczuła, że coś ją uwiera w kieszeni. Włożyła tam rękę, a tutaj... paczka papierosów! Dziewczyna kompletnie zapomniała, że je kupiła. W końcu postanowiła, że nauczy się palić. Nie wiedziała, czy to dla szpanu, z ciekawości, a może innych powodów?... Ostrożnie otworzyła paczkę (udało jej się to zrobić dość sprawnie mimo, że jeszcze nie miała w ręku czegoś takiego) i wzięła jednego szluga. Już włożyła filtr do ust, kiedy zrozumiała, że coś tu nie gra. Nie miała czym podpalić! I nagle kątem oka spostrzegła jakiegoś mężczyznę. Z daleko wyglądał jedynie na chudego i wysokiego. Ba, Ewangelina zauważyła, że ten ww tej chwili pali! A skoro tak, musi mieć ogień! Uradowana, czym prędzej wstała, wygładziła zmarszczki na kwiecistej spódnicy, wzięła zeszyt pod pachę, a w dłoń - paczkę fajek, i ruszyła w jego kierunku. Wraz z tym, jak odległość pomiędzy nimi zaczynała się stopniowo zmniejszać, dziewczyna mogła o jego wyglądzie powiedzieć coraz to więcej. Otóż miał typowo kasztanowe włosy i wielkie okulary w czarnych oprawkach. Ewan zaczął fascynować urok tej postaci. Aż nagle, przyłapując się na tych myślach, że rozpływa się w uwielbieniu dla jego wizerunku, ochrzaniła bezdźwięcznie samą siebie. Przecież nie po to tutaj przyszłaś, nie? - Ekhemn... czy ma pan może pożyczyć ognia? - spytała, bezradnie unosząc dłoń, pomiędzy której palcami trzymała białą fajkę. |
| | | Wiek : 21 Zawód : nauczyciel matematyki Przy sobie : Papierosy, zapalniczka, dokumenty, telefon, torba z notatkami
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Pon Cze 23, 2014 11:00 pm | |
| Zauważyłem ją od razu, ale nie zdecydowałem się podejść do kogoś, kto najwyraźniej nie wyglądał na osobę szukającą towarzystwa. Paliłem więc w samotności, przyglądając się na oko szesnastoletniej dziewczynie, z zaciekawieniem patrząc, jak niepewnie ogląda paczkę papierosów, zrywa folię, jak na jej twarzy pojawia się wyraz zaskoczenia. Niemal parsknąłem pod nosem, obserwując kolejną minę, tym razem reakcję na mój widok. Uniosłem brwi i uśmiechnąłem się, patrząc jak podchodzi bliżej. No proszę, a myślałem, że byłem w ustronnym, odludnym miejscu. - Ekhemn... czy ma pan może pożyczyć ognia? Pan? Uśmiechnąłem się szerzej, a raczej "pan" wyszczerzył się od ucha do ucha, wysuwając z kieszeni zapalniczkę. Bez słowa podał ją dziewczynie i zamienił w zwykłego Ricka. - Nie za młoda panienka? - zaśmiałem się, przesuwając się kawałek, żeby zrobić jej miejsce na kawałku gruzu obok siebie. Właściwie jej wiek nie miał dla mnie najmniejszego znaczenia, zacząłem palić, mając dwanaście lat. Wiem, że młodo. Wiem, że to patologia. Ale cały Kapitol to jedna wielka patologia, w którą wrosłem, w której wyrosłem i w której pewnie przyjdzie mi żyć do końca. Ja wiem, czy to smutne? Przyzwyczaiłem się. - Rick - powiedziałem, wyciągając w jej kierunku dłoń i obdarzając ją tym samym, naturalnym uśmiechem. - A panienka to? - dodałem ze śmiechem, przyglądając się młodej twarzy. Nie wyglądała na kogoś, kto dobrze odnajdował się w Kwartale. Ale nie byłem instytucją charytatywną stworzoną do pomocy zagubionym nastolatkom. Nauczyłem się tego, że musiałem liczyć na siebie. Na siebie i Jess. - Dlaczego chodzisz po ruinach... Sama? Niebezpiecznie, nie boisz się? Puściłem jej oczko, wciągając do płuc kolejną porcję dymu. Kiedyś zanosiłem się kaszlem, więc czekałem, jak zareaguje ta mała. Chyba że pomyliłem się co do niej... |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Wto Cze 24, 2014 3:21 pm | |
| Kiedy Ewangelina spytała o coś do podpalenia papierosa, ów jegomość wykrzywił usta w nieodgadnionym dla dziewczyny wyrazie. Podejrzewała, że to był uśmiech, ale ręki nie dałaby sobie uciąć. Dzisiejszego dnia - a może to zaczęło się wcześniej, tyle że nie wspomniała o tym w wieczornej notatce? - nie była dobra w odgadywaniu uczuć po minie kogokolwiek. Ale postanowiła, że wyraz ten nazwie uśmiechem. Przynajmniej dla samej siebie przyjmie takie oto wytłumaczenie. Wolała takie, niż jakiekolwiek inne, a przynajmniej zganiła myśl, jakoby facet miałby mieć wobec niej złe intencje. Intencje wobec słów przez nią wypowiedzianych. Widziała, jak otwiera usta, by coś powiedzieć, i modliła się w duchu, żeby słowa te jej nie zraniły. Bała się bólu. Co prawda po pobiciu w więzieniu zostało kilka niezwykle bolących siniaków, nic więcej. To dało się znieść. Dlatego bardziej obawiała się cierpienia wewnętrznego, a dokładniej mówiąc, psychicznego. Ale facet nie miał najwidoczniej złych intencji, a przynajmniej nie widać było tego po słowach po ułamku sekundy przez niego wypowiedzianych. - Nie za młoda panienka? Pytanie zaskoczyło Ewangelinę. Nie takiego się spodziewała, ale poczuła ulgę, że to była taka a nie inna wypowiedź. Ba, mało tego, jegomość zaśmiał się i dziewczyna teraz była pewna, że miało to wydźwięk jak najbardziej sympatyczny. Podał jej zapalniczkę, tym samym zwalniając dla niej miejsce na murku. Usiadła obok niego. Odpaliła papierosa, podała zapalniczkę nowemu znajomemu ze skinieniem głowy wyrażającym podziękowanie. Zakrztusiła się, zakaszlała. Nie paliła nigdy, to był jej pierwszy w świecie buch. Ale po kolejnym udało jej się prawidłowo zaciągnąć, więc po jakimś czasie poczuła lekkie zawroty w głowie. Było to bardzo miłe uczucie, wbrew pozorom. Nie wiedziała, jak zareagował na tą wpadkę. Nie patrzyła na niego, ale czuła, że najprawdopodobniej uśmiechnął się, niezwykle rozbawiony jej kaszlem. Nie chciała widzieć jego wyrazu twarzy, nie w tej chwili. Czuła, jak się rumieni ze wstydu. - Hm... mam już szesnaście lat. Znam wiele osób, które zaczęły palić o wiele wcześniej. - ostatnie zdanie było, oczywiście, czystym kłamstwem. Przedstawił się jej jako Rick. Ładne imię, pomyślała. I teraz obudziła się z zamyślenia, uznając, że i jej wypada się przedstawić. Zwłaszcza, że Rick sam zapytał się jej o tożsamość. - Ewangelina - wzięła kolejnego bucha, tym razem jednak zaciągając się prawidłowo, chociaż nieco za płytko - Ewangelina Stirling. - uścisnęła jego dłoń. - Dlaczego chodzisz po ruinach... Sama? Niebezpiecznie, nie boisz się? Zaciągnęła się ponownie i znowu się zakrztusiła. Rick zaśmiał się uroczo, i teraz zrozumiała - nie patrzył się, jak ta wzięła swojego pierwszego w swoim życiu bucha. Zapewne myślał, że jej pierwszy był przed chwilą. - Nie... nie boję się, poza tym jeżeli w gwiazdach zapisane jest, by coś mi się stało, to by się coś stało, nawet, gdybym była teraz w swoim domu, pod okiem mamy. - i ona puściła do niego oczko. Miły on, nie ma co, pomyślała. - A właśnie.. - pomyślała, że wypadałoby się o to spytać - mam się zwracać po imieniu, czy na "pan" - zadała pytanie i, świdrując ciekawy kolor jego tęczówek, czekała na odpowiedź. Bała się, że ten wybuchnie gniewem, że jest bezczelna. Ale tak się raczej nie stanie, mówiła pewna część jej umysłu. Następnie przeniosła wzrok na okolicę. Ruiny były ciekawe, i w pewien sposób fascynowały szesnastolatkę.
|
| | | Wiek : 21 Zawód : nauczyciel matematyki Przy sobie : Papierosy, zapalniczka, dokumenty, telefon, torba z notatkami
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Wto Cze 24, 2014 9:48 pm | |
| To tłumaczenie było naprawdę lekko nieumiejętne i niezręczne. Powinna nauczyć się lepiej kłamać, jeśli chciała to robić. Już dawno opanowałem tę zdolność, ale nie wszyscy musieli być tak pokręceni jak bliźniaki Highway. - Znasz, na przykład mnie - parsknąłem, odbierając od niej zapalniczkę. Wsunąłem ją do kieszeni, po czym spokojnym ruchem rzuciłem peta na ziemię, patrzyłem chwilę, jak tli się na kamieniach, a na koniec dobiłem go nogą. Zginął szybko i raczej bezboleśnie na zmiażdżenie narządów wewnętrznych. Biedactwo. - Nie zaciągaj się tak, bo zemdlejesz, spokojnie, pierwszy jest najgorszy, potem już z górki - powiedziałem, przypominając sobie własne doświadczenia. Wszystko byłoby super, gdyby nie palące płuca i to, że zwymiotowałem w krzaki po tym, jak jakiś debil namówił mnie do wypalenia całej paczki i popicia wódką, kiedy narzekałem na ten cholerny posmak w ustach. Więc zwymiotowałem, ja, gówniarz. Nie ma się czym chwalić, więc siedziałem cicho. To były moje wspomnienia, moje porąbane dzieciństwo, nie wszyscy musieli o nim wiedzieć. Szczególnie obca nastolatka. Było między nami zaledwie pięć lat różnicy. Zwyczajnie nie zwróciłbym na to uwagi, kiedyś zadawałem się głównie z o kilka lat starszymi znajomymi. Nawet kobietami w wieku około trzydziestu lat. Ale też osiemnastolatkami. Przestałem liczyć. - Ładne imię - odpowiedziałem, ściskając jej drobną dłoń. Nie słyszałem jeszcze takiego, chociaż w Kapitolu niezwykłe imiona nie były niczym dziwnym. Rodzice nie popisali się, nazywając mnie Rickiem. Nawet nie Richardem, bo to brzmiałoby zbyt poważnie. Więc jako starszy mężczyzna będę mógł pochwalić się imieniem chłopca. O ile dożyję. Mentalnie parsknąłem właśnie śmiechem, który odbił się na twarzy lekkim uniesieniem kącików ust. - Nie wierzę w przeznaczenie - rzuciłem lekko, grzebiąc czubkiem buta pomiędzy pękniętymi płytami. Gdyby istniało, zachlalibyśmy się na śmierć. Albo ktoś by nas zastrzelił. - Sami dokonujemy wyborów. A ty zdecydowałaś, że zaczniesz palić, nie przewróć się! - dodałem sztucznie przerażonym głosem widząc, że trochę zawirowało jej w głowie. Zaśmiałem się cicho, przyjaźnie. Umiałem zjednywać sobie ludzi. O ile byli mi do czegoś potrzebni, a na początku znajomości nigdy nie wiadomo, kto może stać się użyteczny. Więc musiałem ją najpierw wyczuć. Albo polubić. Albo znienawidzić. Ewentualnie wybrać opcję pośrednią. Nie miałem problemu z zagadywaniem do obcych, więc ta rozmowa nie była niczym nadzwyczajnym. Do momentu, w którym nie wyjechała z pytaniem, po którym spojrzałem na nią z nieukrywanym zaskoczeniem i wielkimi jak spodki oczami. Pewnie wyglądały na jeszcze większe przez okulary. Po chwili opanowałem wytrzeszcz i zacząłem głośno się śmiać. Musiałem głęboko odetchnąć, żeby móc się ogarnąć i odpowiedzieć normalnie. - Na ile ja według ciebie wyglądam lat, że chcesz mnie tak skrzywdzić? - wykrztusiłem w końcu. Następnie wstałem i wyjąłem z tylnej kieszeni spodni dokumenty, które pokazałem jej w wyciągniętej ręce, wskazując palcem datę urodzenia. Równie dobrze mógłbym jej wciskać, że jestem zaledwie dwa lata starszy od niej, nie wyglądałem zbytnio dojrzale. - To, że ktoś przekracza dwudziestkę nie znaczy, że trzeba go wpakować do kostnicy - rzuciłem, przybierając udawanie smutny wyraz twarzy. |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości Sro Cze 25, 2014 6:07 pm | |
| Ewangelinę zamurowało. W jaki niby sposób jej wypowiedź była zabawna, że Rick aż się roześmiał? Nie miała pojęcia, dlaczego tak a nie inaczej się zachował. A może źle albo dwuznacznie odebrał jej wypowiedź? Rzadko - ale o tym, z oczywistego względu, nie wiedziała - dobrze i umiejętnie odgadywała intencje innych. Już po prostu taka była i nic się na to nie poradzi. Sama sądziła, że ma tak od niedawna, co przytrzymywało ją przy zdrowych zmysłach, chociaż tak nie było. Dobrze, że nigdy jeszcze nie wspomniała o tym w notatkach. O jak bardzo dobrze, chociaż Ewan tego świadoma nie była. A każdy by stwierdził, że to dobrze - przynajmniej jakiś plus w jej chorobie, nie? Kiedy dziewczyna tak się nad tym zastanawiała, chłopak tak jakby ostrzegł ją przed przesadnym wręcz zaciąganiu się. Zaciągać się... - Ewangelina po raz pierwszy usłyszała to słowo, ale zaraz potem domyśliła się, co ono oznacza. Przecież jak palisz, jakby "ciągniesz", więc wytłumaczenie tego słowa dla tej czynności było dość dobre. Następnie pochwalił jej imię, ale Ewangelina nie wiedziała, czy to prawda a może sarkazm, z prostego względu, względu, który już umówiliśmy. Teraz dziewczyna zaczęła sobie tym zaprzątać głowę o wiele bardziej, aniżeli było w przypadku jego wybuchu śmiechu. Mimo, że nie powinna o tym myśleć. Bo po co? Po co męczyć tym myśli? No, kto jej powie, że to jej niepotrzebne? Najwidoczniej nikt, bo teraz akurat mamy przy niej nie było. Rodzicielka szesnastolatki zazwyczaj wiedziała prawidłowo, czego potrzeba jej córce. Więc gdyby po pierwsze tutaj była, po drugie znała jej myśli (ewentualnie gdyby dziewczyna jej się wygadała), zapewne jej by to wyperswadowała. Ale po co i tym myśleć? To kolejna nic niewarta treść, zakomodowana gdzieś w jej umyśle. - Nie wierzę w przeznaczenie - wyznał jej, przez co dziewczyna sama zaczęła się nad tym zastanawiać. I zganiła się w duchu, że ma zbyt wiele myśli na raz. Zastanawiać się nad tym słowem. Przeznaczenie. Brzmi ciekawie i Ewangelina, powtarzając sobie to w myślach, po jakimś czasie została pozbawiona świadomości znaczenia tego wyrazu. Tak miała zawsze, jak nad czymś zbyt długo i intensywnie się zastanawiała. Ale nie dało się ukryć, że słowo to ją fascynowało. I nic nie mogła na to poradzić. Chłopak wypowiedział jeszcze parę słów, na które dziewczyna zbytniej uwagi nie zwróciła, ale ostatnie jakoś do siebie przyjęła Nie przewróć się! - powtórzyła sobie w głowie jego słowa wiedząc, że jak zakołowało jej się w głowie, mogło to wyglądać jakby zaraz miała stracić przytomność. Uśmiechnęła się do niego nieznacznie... bo jak inaczej powinna zareagować? Kiedy spytała się go, jak powinna się do niego zwracać, Ricka chyba zamurowało. I teraz zrozumiała, że to pytanie nie było na miejscu i pożałowała, że w ogóle je zadała. A zrozumiała to tym bardziej, kiedy chłopak się roześmiał. Znów. Który to już raz?... - Wiesz... wyglądasz - uznała, że powinna jednak zwracać się po imieniu - na młodego, ale nie zaszkodzi nigdy zapytać - powiedziała to ostatnie jakby wbrew sobie. W międzyczasie ten wyjął z kieszeni dokumenty i okazał je dziewczynie. Dwadzieścia jeden lat... - pomyślała - no, mniej więcej tyle, ile obstawiałam. - To, że ktoś przekracza dwudziestkę nie znaczy, że trzeba go wpakować do kostnicy. - Wiem... i przepraszam, nie wiedziałam. Więc po imieniu, tak? - spytała się, siląc na odpowiedni ton, co - niestety - kiepsko jej wychodziło. |
| | |
| Temat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości | |
| |
| | | | Ruiny Pałacu Sprawiedliwości | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|