IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5

 

 Ruiny Pałacu Sprawiedliwości

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyCzw Maj 02, 2013 9:48 pm

First topic message reminder :



Niegdyś jedna z najwspanialszych budowli w Kapitolu, w trakcie rebelii niemal doszczętnie zniszczona, dziś stanowi jedynie sypiący się postrach, w każdej chwili grożący zawaleniem. Mieszkańcy getta opowiadają, że w środku straszy i raczej nie zapuszczają się do środka.


SCENARIUSZ #3


Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Byty1

Legenda:
A - wejście, przedsionek
B - stanowiska, miejsce wymiany odzieży (wyjście od podwórza jest zamknięte)
C - puste pomieszczenie, składowisko starych mebli, spróchniałych desek itp.
D - stołówka polowa
E - punkt rejestracyjny
F - stanowiska, miejsce wymiany elektroniki
G - punkt organizacyjny Strażników Pokoju
Nieoznaczone pomieszczenia są niedostępne, trwają w nich prace remontowe.

Bardzo prosimy o informowanie, w którym pomieszczeniu znajduje się Wasza postać (jako info na początku każdego postu lub pogrubiony tekst).
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptySob Sie 31, 2013 9:27 pm

Pamiętam cię.
Pamiętam, jak mnie pocieszyłeś po śmierci matki, każąc patrzeć na świat i nacieszyć się nim. Pamiętam twoje spojrzenie, gdy patrzyłeś tak, jakbym była jedyną kobietą na świecie, godną twojej uwagi. Pamiętam twoje usta i ich smak, twój zapach i bezpieczeństwo, jakie czułam, gdy tuliłeś mnie do snu. Wiem, że gdy wrócę do domu, poduszka nadal będzie pachniała tobą, a na stołku w łazience będzie leżała koszula, którą miałeś wrzucić do prania. W komodzie w sypialni znajdę podkoszulki i bieliznę, skarpetki i krawaty, równiusieńko poukładane. W szafie nadal wiszą dwa zapasowe mundury i szary garnitur, na który cię namówiłam. W kuchni  na stole jest twój kubek, ten zielony, który dostałeś od kolegów po awansie; pamiętasz, jak bawił cię ten napis: pan głównodowodzący TATO? W przedpokoju zostawiłeś swój szalik, chociaż zawsze prosiłam, żebyś go nosił. Ale nigdy nie chciałeś.
Jak mam pogodzić się kiedykolwiek z Twoim odejściem…?

- Nick, uspokój się i zostaw Ashe w spokoju – palnęła nieoczekiwanie, niemal instynktownie cofając się o krok, tak, że zrównała się z blondynką. – Nie krzycz na nią, proszę. Martwiła się o ciebie, obie się martwiłyśmy.
Jakiekolwiek były relacje pomiędzy Nickiem a jego przyjaciółką, Vivian miała wrażenie, że należałoby je wrzucić do szufladki z rażąco czerwonym napisem: aktualnie bardzo skomplikowane. Nawet pomijając okoliczności, miała wrażenie, że ironia kuzyna była nieco… nie na miejscu. Nie teraz. Nie dziś. Nie w stosunku do Ashe, która pewnie nigdy nie spojrzałaby na rudowłosą jak na człowieka.
Otarła łzy, patrząc na kuzyna. W kwestii śmierci ukochanego nie chciała mówić nic więcej – tak naprawdę stojąca obok dziewczyna powiedziała to, co należało powiedzieć, bez zbędnego owijania w bawełnę i epickich porównań. Nie oczekiwała przytulania, słów pocieszenia, które nikną w powietrzu i lepszego jutra, w którym Minchin magicznie pojawi się w domu, cały, zdrowy i żywy.
- Nie chcę, żebyś przerywał prowadzenie wywiadów tylko dlatego, że ktoś mi zabił ukochanego – niemal nieświadomie sięgnęła pod bluzę, dotykając zawieszonej na łańcuszku prostej, złotej obrączki. On miał identyczną. Ich mały, słodki sekret, który być może na zawsze pozostanie tajemnicą. – Jestem już duża i jakoś… Ogarnę życie, muszę.
Miała ochotę powiedzieć wprost: Nie zachowuj się jak mój ojciec. Jeśli znowu zamkniecie mnie w klatce... To się źle skończy.
Posłała kuzynowi błagalne spojrzenie i ucałowała go lekko w policzek. Jeśli ona wierzyła, że podoła życiu bez Tima, Nick nie miał prawa w to wątpić. Wiedziała, że chce jej dobra, ale… - Mieszkanie w siedzibie Coin jest ostatnim miejscem, w którym chcę teraz być. Nie mogę tam wrócić, jeszcze nie teraz. Później, proszę. Nie teraz.
Spojrzała najpierw na Nicka, a następnie na Ashe. I to na tej drugiej zatrzymała wzrok, jakby chcąc powiedzieć: Tak. To ja stworzyłam arenę, na której się zabijają. To mnie do tego zmuszono. Nawet gdyby powiedziała to na głos, czy musiała szukać spojrzenia blondynki i niemo prosić o wybaczenie…? Na jej pracy ciążyło chyba przekleństwo. Jak postrzegali to poprzedni architekci? Czy dla nich to była tylko praca czy może śnili o tych wszystkich dzieciakach, które zginęły na arenie i słyszeli we śnie ich rozpaczliwe krzyki, wrzaski, gdy umierali?
- Chyba… Nie chcę stąd iść.
Mówiąc to, poczuła się zaskoczona swoją odwagą. To nie było bezpieczne miejsce, nie dla kogoś z rządu. Ale odejście teraz, wyjście z Kwartału, było dla Vivian czymś niewłaściwym. Jakaś część jej chciała tylko zabrać stąd Ashe. Sprawić, żeby była bezpieczna. Czy mogła być bezpieczna i szczęśliwa w Kwartale? Czy Nick nie mógł jej po prostu stąd zabrać i pozwolić mieszkać u siebie…?
- Ashe, poczekaj, proszę. – niewiele myśląc, złapała blondynkę za dłoń, zaledwie zaczęła się wycofywać. – Nie idź jeszcze…  
Musisz już iść? Nie możesz chwilę zostać, pozwolić sobie kupić obiad, porozmawiać? Na jedną chwilę świat Vivian, świat będący w stanie apokalipsy, przecięła jedna błyskawica, zwiastun drobnej, łatwej do przeoczenia zmiany. Ashe. Intrygująca, tajemnicza Ashe, z włosami wypadającymi spod czapki, z lekkim uśmiechem, niespokojna jak sarenka, tak łatwa do spłoszenia… Vivian spojrzała na nią znowu, usiłując przywołać na usta delikatny uśmiech. Zaufaj mi, proszę.
Posłała Nickowi przepraszające spojrzenie i podeszła bliżej blondynki, zmuszając się do tego, aby jej nie przytulić.
- Słuchaj, wiem, że to pewnie dziwne, ale… Chcę ci jakoś pomóc, Ashe. – znów ten dziwnie miękki ton głosu. – Naprawdę… Ty pomogłaś mi, chcę ci się jakoś odwdzięczyć, zrobić coś, cokolwiek…
Nie mów nie. Proszę. Cokolwiek miałoby się stać, nie odmawiaj.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyNie Wrz 01, 2013 11:46 am

wybaczcie tę weltschmerzową kupę, pisana w nocy :c
Jak często zdarza wam się stracić nad sobą panowanie? Czy wiąże się to z bezlitosnym uczuciem braku kontroli nad sytuacją? A może popycha nas do tego wyłącznie nagromadzenie negatywnych emocji? Nie potrafiłem nazwać głosu, który konspiracyjnym szeptem zachęcał mnie do zostawienia tego wszystkiego za sobą, odwrócenia się i odejścia. Pragnąłem się wycofać. Przestać o cokolwiek martwić, sprawić, żeby cała rebelia była tylko przykrym snem; podniósłbym się na łóżku, zastanawiając, jak mocno musiałem uderzyć się głową o szafkę w sypialni, aby takie bzdury opanowały mój umysł i zajęły czas antenowy snów. Opowiedziałbym całą historię Ashe, a ta wyśmiałaby mnie, każąc wrócić na ziemię i ograniczyć kawę, która według niej była źródłem wszystkich moich problemów.
Ostrzeżony, na bankiecie z okazji Siedemdziesiątych Czwartych Głodowych Igrzysk omijałbym wszystkie eleganckie papiery, podejrzanie zachowujących się ludzi i gości weselnych, zmierzających z zaangażowaniem na uroczystość zaślubin dwójki trybutów. Nie zostałbym otumaniony, poddany hipnozie, przeklęty miłosnym zaklęciem czy do czegokolwiek tam nie doszło. Teraz tkwiłbym w KOLCu, wciąż wylizując rany i utrzymując się z czegoś wątpliwie moralnego.
Tak byłoby lepiej.  
Na nikogo nie krzyczę!, chciałem warknąć. Pokazać, że jestem spokojny i wstrzymuję się, że chciałbym wrzeszczeć, przeklinać, kopać, gryźć i rozrywać, że byłem gotów udusić kogoś gołymi rękami, rozpłakać się z bezsilności i upaść w śnieg, czekając, aż pochłonie mnie żarłoczny chłód. Zamiast tego ostentacyjnie milczałem, uznając, że puste słowa nie są warte zupełnie nic. Niszczyły mnie złość, ból i strach, zmieszane o tyle niebezpiecznie, że nigdy nie było wiadomo, jak istota, nad którą sprawowały wspólnie władzę, zareaguje; co uczyni, by w intuicyjnym odruchu uratować się, poświęcając nawet najbliższych?
Na kolejne słowa Vivian znów miałem ochotę się roześmiać. Czy musiała zachowywać się aż tak naiwnie? Powstrzymałem się jednak, wahając gdzieś pomiędzy chęcią krzyknięcia, rozpłakania i zrobienia sobie lub komuś krzywdy, p o czym wziąłem oddech, zbyt płytki, by nazwać go głębokim i zbyt głębokim, by zasługiwać na miano naturalnego.
- Vivian, tu nawet nie o to chodzi. Nie możemy tu zostać, jeśli nam się wydaje, że gorzej być nie może, to... uwierz, jesteśmy wszyscy w błędzie. Kolejny dzień nie przyniesie niczego dobrego, a jeśli gdzieś ma być jeszcze w tych czasach bezpiecznie, to na pewno nie tutaj.
Wysłałem badawcze spojrzenie kuzynce.
- Mnie spotkało co spotkało, ciebie również. Za cholerę nie mam pojęcia, co dzieje się wśród innych, może ktoś jest ranny? Nie żyje? Spójrzmy prawdzie w oczy - oni nas nienawidzą. A na pewno nienawidzą mnie, tu nie jest bezpiecznie, a ja wciągnąłem was w sam środek bagna. Musimy stąd wyjść. Nie chcę...
Czego nie chcesz, Terrain? Zabijać kolejnego człowieka? Wszyscy wiedzą, że to twoja wina. Dlatego Vivian wykonała niepewny krok w stronę Ashe. Dlatego osoba, którą uważałeś za przyjaciółkę, dla której narażałeś życie nie tylko swoje, ale i reszty osób, patrzy na ciebie jakby nieufnie. Nienawidzą cię. Wszyscy razem i z osobna, nienawidzą cię rebelianci, bo jesteś jednym z nich, Kapitolińczyków, nienawidzą cię Kapitolińczycy, bo jak kameleon zmieniasz barwy, kołyszesz się na granicy dwóch stron i odskakujesz w najdogodniejszym dla ciebie momencie. Nienawidzi cię Vivian, przez ciebie tu przyszła, przez ciebie musiał przyjść tu Tim. Przez ciebie nie żyje. Morderca.
- ...nie chcę bardziej was narażać.
Głos zadrżał mi tak mocno, że poczułem się wyjątkowo żałośnie, jakby ktoś wreszcie rozciął mnie na pół i wyciągnął na światło całą brzydką zawartość.
Morderca.
- Ja mam aż za dużo materiałów. I tak jesteśmy tu za długo, Ashe miała rację, w ogóle nie powinniśmy tu przychodzić, spieprzyłem, zresztą jak zwykle.
Lepiej ci, Terrain, po przyznaniu się do winy?
Nie. Nie lepiej. Pokutuj.
- Nie wrócisz do swojego mieszkania, jeśli nie będziesz chciała. U mnie jest wystarczająco dużo miejsca.
Przestań, krzyczał każdy fragment mojego ciała z wyjątkiem ust, które, zagryzione, pozostawały nieruchome. Nie udawaj, że nic się nie stało. Nienawidź mnie. Zniszcz. Spal. Obróć w pył. Ostatecznie się odegraj, nadejdzie ulga, Vivian. Poczujesz się lepiej, obiecuję.
- Ashe - bezsensownie wychrypiałem jej imię, ale zdawało mi się, że odbiło się echem tylko po mojej czaszce, a nikt inny nie usłyszał słowa swobodnie puszczonego na lodowate powietrze. Patrzyła na mnie, a również jej spojrzenia nie mogłem znieść. - Przepraszam.
Za co przepraszałem? Za wszystkie wspólne kawy, które przepadły. Za to, że nie potrafiłem pociągnąć za jej rękę i zostawić we własnym mieszkaniu, zabraniając jej wyjść. Za to, że nie chciałem czy nie umiałem jej pomóc. Za to, że bałem się o nią tak bardzo, że nie dopuszczałem do siebie myśli, że spowodowana tym bezczynność ją zabijała.
- Mówili, że mogę im zaufać i będziesz bezpieczna, ale i tak nie pozwól zrobić sobie krzywdy.
Obawiałem się tego, że mnie zrozumie, ale z drugiej strony nie pragnąłem niczego innego. Powinna wiedzieć, nawet jeśli nieodpowiednio wymierzone, miało się to stać ciężarem i przeszkodą nie do pokonania. Bo, prawdę mówiąc, przyszedłem tu wyłącznie dla niej i dla Amandy, chociaż dla tej drugiej i tak nie było już ratunku. Gdyby nie dano mi do zrozumienia, że Ashe nie spadnie już włos z głowy, mogliby zacząć poszukiwania innego naczelnego.
To było egoistyczne zagranie. Zabiłem, w bardziej bezpośredni sposób, niż mogłoby się to wydawać, człowieka, i to tylko dlatego, aby - nie dostając nawet gwarancji - spróbować uratować kogoś mi bliskiego.
To prawda, Ashe. Ludzie się zmieniają, zbyt szybko, aby mogło wychwycić to oni sami.
Vivian wybiegła na pomoc blondynce, która zdawała mi się jeszcze drobniejsza niż zwykle, a ja poczułem się wyjątkowo zbędny. I wyjątkowo źle, gorzej niż mrugnięcie okiem temu, gorzej niż w chwili, w której informacje o śmierci Tima przecięły niesłyszalnie powietrze.
Mogłem powiedzieć, że załatwienie dla Ashe przepustki będzie drobnostką, tak samo jak wyprowadzenie jej z Kwartału z całą zgrają dziennikarzy. Wszyscy jednak doskonale musieliśmy wiedzieć - nawet jeśli nie dopuszczaliśmy do siebie tej myśli - że to niemożliwe. Że mniejszym złem było nienarażanie wielu ludzi, skoro nietrudno było zgadnąć, czym płaciło się za pomyłkę. Zatrzymany w pacie, mogłem tylko przepraszać, chociaż nie było tajemnicą, że puste, naiwne słowa mogą nieść wyłącznie zagładę.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyNie Wrz 01, 2013 1:33 pm

Znacie tę paradoksalną sytuację, w której wydaje się Wam, że czegoś chcecie, a kiedy w końcu to otrzymujecie, okazuje się, że rzeczywistość przytłoczyła Was do tego stopnia, że zrobilibyście wszystko, żeby cofnąć czas? Cóż, ja znam. Bo w momencie, w którym nagle cała uwaga zarówno Dominika, jak i Vivian, zwróciła się w moim kierunku, miałam ochotę ponownie zniknąć, wtapiając się w otoczenie tym razem na dobre. Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć stojącej przede mną dziewczynie, że nie może mi pomóc. Nie miałam pojęcia, jakimi słowami powinnam zwrócić się do przyjaciela, żeby zapewnić go, że potrafię o siebie zadbać. A nawet gdybym znała odpowiednie wyrazy, nie potrafiłabym ich z siebie wydobyć, bo całą energię musiałam spożytkować na powstrzymanie się przed wybuchem. Chciało mi się krzyczeć. Sięgałam pamięcią wstecz do kilku ostatnich dni i jedyną rzeczą, którą dostrzegałam, były ludzkie twarze, patrzące na mnie tak, jak gdybym znów stała się tą pogubioną w sobie szesnastolatką, która trafiła do czubków po nieudanej próbie zniknięcia z tego świata. I chociaż wiedziałam, że żadna z osób, próbujących mi ostatnio pomóc - które to słowo powoli zaczynałam darzyć nienawiścią - nie mogła pamiętać mnie z tamtego okresu, nie umiałam pozbyć się wrażenia, że przez całe życie ciągnę za sobą niemożliwą do pozbycia się przeszłość. Że wszyscy otaczający mnie ludzie nieustannie mnie obserwują, przyjmując łagodny wyraz na twarzach i czekając aż prędzej czy później znowu się potknę. Zapewne w tych słowach była niesprawiedliwość i to poważna. Wiem to teraz i chyba wiedziałam to już wtedy, ale wytłumaczenie sobie tego ocierało się o niemożliwe.
- Nie przepraszaj mnie - powiedziałam w końcu, odruchowo robiąc kolejny krok do tyłu, zaskoczona, jak czysto i stanowczo zabrzmiało z moich ust to krótkie zdanie. Ashe, z którą miałam do czynienia przez ostatnie tygodnie, zapewne już w tym momencie zaczęłaby płakać i zamiast powiedzieć, co miała do powiedzenia, pokręciłaby po prostu żałośnie głową i przytuliła do najbliżej stojącej osoby. Wyglądało jednak na to, że ta dziewczyna zniknęła, w dodatku robiąc to na tyle niepostrzeżenie, że udało jej się oszukać mnie samą - jakkolwiek bezsensownie to brzmiało. Nie wiedziałam, w którym momencie zamknęły się za nią drzwi. Może podczas ostatniego spotkania z Noah, może w trakcie feralnego bankietu, a może jeszcze wcześniej, w więziennej celi? Zresztą, nie to było istotne, a fakt, że wcale a wcale mi jej nie brakowało. - Nic z tego, co ma tu miejsce, nie dzieje się z twojej winy.
Chciałam powiedzieć więcej. Chciałam powiedzieć, że ze wszystkich zamkniętych w Kwartale Kapitolińczyków, to ja jestem jedną z osób, które zasłużyły sobie na to najbardziej, ale jakaś nowoodkryta, samolubna część mnie, nie chciała mi na to pozwolić. Odwróciłam się do Vivian, stwierdzając, że i jej należy się kilka słów. - W niczym ci nie pomogłam - odezwałam się, mimowolnie ściszając nieco głos. - Nic nie jesteś mi winna. I chociaż doceniam to, że chcesz coś dla mnie zrobić, to zaciąganie kolejnych długów wdzięczności jest ostatnim, czego mi w tej chwili potrzeba. - Uśmiechnęłam się lekko. Moja prawa dłoń drgnęła nieznacznie, jakby w naturalnym odruchu poklepania jej po ramieniu, ale udaremniłam tę próbę, zanim ktokolwiek mógłby zauważyć, że w ogóle nastąpiła.
Ostatnie słowa wypowiedziane przez Nicka zawisły na moment w powietrzu, zanim na dobre dotarły do moich uszu i zaczęły odbijać się hałaśliwe od wnętrza czaszki. Mówili, że mogę im zaufać i będziesz bezpieczna, ale i tak nie pozwól zrobić sobie krzywdy. Czyżby i z nim władza zawarła jakąś umowę? Odwróciłam spojrzenie od Vivian, zwracając pytający wzrok na twarz mojego przyjaciela, ale podejrzewałam, że nie będzie skory do pociągnięcia tematu. Co zresztą mógłby mi powiedzieć?
- Zaufać - powtórzyłam tylko głucho, nie mogąc uwierzyć, jak bardzo naiwnie brzmiało to słowo. Zamiast jednak wydać z siebie pełne pogardy prychnięcie, kiwnęłam po prostu głową, zaciskając usta w cienką kreskę. - Spokojnie, tutejsi strażnicy wyjątkowo dbają o moje bezpieczeństwo - wyrwało mi się, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Podciągnęłam w górę rękaw kurtki, odsłaniając skórę na przedramieniu, na której wciąż znajdowała się ledwie już widoczna, jasna blizna w miejscu, w którym wszczepiono mi lokalizator. - Permanentnie. - Uśmiechnęłam się ironicznie, potrząsając rękę i pozwalając materiałowi opaść z powrotem na swoje miejsce.
Właściwie nie byłam pewna, po co to zrobiłam, chociaż wtedy wydawało mi się, że chciałam raz na zawsze uciąć jakiekolwiek ciche spekulacje na temat wyciągnięcia mnie z Kwartału i przez następne miesiące ukrywania w jakiejś piwnicy, w jednym z domów w Dzielnicy Rebeliantów. Tkwiące pod moją skórą urządzenie definiowało sprawę jednoznacznie, bo chociaż jednorazowy wyskok od czasu do czasu mógłby jakoś umknąć wzrokowi strażników, to długotrwałe przebywanie poza granicami getta - już nie. A jeśli miałabym być szczera, to ten fakt nie wpędzał mnie już w taką irytację jak kiedyś. Bo nawet jeśli brzmiało to nieprawdopodobnie, moje miejsce było tutaj i - przynajmniej na razie - chyba nie byłabym w stanie odnaleźć się nigdzie indziej.
- Tak czy inaczej, czas na mnie - powiedziałam jeszcze, uśmiechając się po raz ostatni do jednego i drugiego, i starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z ich twarzy, bo podejrzewałam, że minie sporo czasu, zanim zobaczę je ponownie.

I tu zapewne nastąpi zt, chyba, że Viv i Nick coś jeszcze mówią/pytają.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyNie Wrz 01, 2013 7:44 pm

Czuła się jak ktoś, kogo postawiono pomiędzy młotem i kowadłem. W formie tortur.
Po jednej stronie Nick – troskliwy, zmartwiony, czymś zdenerwowany, najprawdopodobniej świeżo po bójce. Po drugiej Ashe – niespokojna, nieufna, podciągająca ludzką wdzięczność pod coś, co sama określiła mianem „długu”.
- Dobrze, Nick – powiedziała, puszczając dłoń dziewczyny i na powrót stając obok Terraina. – Masz rację, powinniśmy jednak wrócić. Trzeba złapać resztę i zwijać się stąd, póki oboje jesteśmy w całości.
Zamknęła oczy, a gdy otworzyła je po krótkiej chwili, ktoś doskonale znający dziewczynę mógłby dostrzec wyraźną zmianę – zmianę w oczach. Spojrzenie Vivian, błękit tęczówek, zmieniły się; teraz wydawały się podszyte stalowym błyskiem, który charakteryzował jedną osobę, znaną całej trójce.
Almę Coin.
Musiała posłuchać kuzyna i na kilka długich chwil zamknąć w sobie ból i żal, które ogarnęły ją po śmierci ukochanego. Jedyny sposób, jaki znała, to zamienić się w idealną replikę swojej szefowej, chłodną i perfekcyjną aż do granic. W przeciwieństwie do Ashe, Nick już kiedyś widział coś takiego i być może przywykł do faktu, że jego rudowłosa kuzynka niekiedy zamieniała się… No cóż, w zimną sukę.
Przykro mi, Ashe. To jedyny sposób, żebym teraz mogła żyć.
Przysłuchiwała się bezmyślnie wymianie zdań pomiędzy Nickiem i Ashe, sama błądząc myślami. Miała straszną ochotę wytargać oboje za uszy i dodatkowo przykopać Terrainowi, żeby mogli wspólnie zaciągnąć blondynkę do Dzielnicy Rebeliantów i ukryć przed całym światem. Ale, jak wspomniała dziewczyna, problemem był wszczepiony lokalizator. Zupełnie jak na arenie. Zastanawiało ją, czy Tim wiedział o tym lokalizatorze. Czy w pewien sposób odpowiadał za to, co zrobiono tej biednej dziewczynie? Kim w ogóle była? Skąd znała Nicka? Co miała wspólnego z nim, Rory, Charlesem i całą redakcją pisma? Co łączyło ją ze Strażnikami i jaki był układ pomiędzy nimi a nią? I, co najważniejsze, czemu tak strasznie buntowała się przeciwko pomocy? Wyciągam do ciebie rękę, a ty odsuwasz się, zapewne w innych okolicznościach byś gryzła, nie chcesz pomocy lub po prostu udajesz, że jej nie chcesz. Dlaczego? Czy nie byłoby dla Ciebie lepiej, gdybyśmy wyjęli to świństwo z Twojej ręki i wyprowadzili cię stąd raz na zawsze?
Tylko cud lub coś ważnego mogłoby powstrzymać ją od zadania potoku pytań… A gdy uniosła rękę do nosa, poczuła coś ciepłego. Krew. Otarła nozdrza wierzchem dłoni, błogosławiąc swój organizm za ten nagły i delikatny krwotok, pomógł jej bowiem powstrzymać niewypalony jęzor. Chociaż, kto wie, może zadanie tylu pytań byłoby na pewien sposób owocne. Ale to mogło poczekać do momentu, gdy znajdą się z Nickiem sami; nie chciała pytać o Ashe, gdy blondynka stała tuż obok i patrzyła to na nią, to na Terraina.
- Tak czy inaczej, czas na mnie – powiedziała Cradlewood.
- Uważaj na siebie – rzuciła cicho Vivian, posyłając blondynce lekki, nieco podszyty dziwną tkliwością uśmiech. Ashe była niezwykłą istotą i rudowłosa wiedziała, że spotkają się jeszcze raz. A może i kolejny, i następny, do momentu, w którym uda się wprowadzić w życie plan, który zaczął kiełkować w jej głowie. Prosty plan, wykorzystujący sieć podziemnych tuneli, o których wspomniał jej Tim… I kilku Strażników Pokoju, oddanych swojemu zmarłemu dowódcy bardziej niż rządzącej tym krajem kobiecie.
- Musimy porozmawiać – rzuciła cicho do Nicka; tak cicho, że tylko oni mogli to usłyszeć.

Nick, poprowadzisz nas gdzieś? xD

Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyNie Wrz 01, 2013 9:17 pm

To konfundujące. Z jednej strony chciałem być już w Dzielnicy Rebeliantów, pomóc Vivian doprowadzić się do stanu używalności i udawać, że to, co się stało, nigdy nie miało miejsca. Z drugiej jednak, tej, która zdawała się mieć władzę, rwać się mocniej, silniej, z większą desperacją, wolałem zostać. Nie opuszczać Ashe, bo chociaż powiedziała mi, żebym nie przepraszał, wiedziałem, że powinienem, bo mam za co. Przecież mieliśmy siedzieć w tym bagnie razem. Nie zasłużyłem na to, żeby tkwić wśród rebeliantów; chociaż od niepamiętnych czasów wmawiałem sobie, że jestem jednym z nich, doskonale zdawałem sobie sprawę, że mija się to z prawdą. Nie należałem dobrowolnie do żadnej ze stron, bo w moim odczuciu od samego początku nikt nie miał racji. W tej bajce brakowało dobrych bohaterów i choć ktoś mógłby pomyśleć, że z moją kreowaną pewnością siebie i wiarą we własne ideały to ja powinienem być postacią o czystym sercu, wspaniałych zamiarach i niewinności, która sprawiała, że podążały za nią rozkoszne i urocze zwierzątka, wykazałbym się wielką naiwnością czy hipokryzją, gdybym się taką okrzyknął. Z każdym ruchem zatapiałem się w tym dystopijnym bagnie, a machanie rękami nie pomagało, tylko ciągnęło mnie niżej, niżej, niżej. Na samo dno, o które zacząłem już zahaczać palcami u nóg. Czy odbiję się, gdy wreszcie opadnę? Czy znajdę w sobie tę przeklętą siłę, choćby jej substytut, jej resztki?
Nie tylko ja tonąłem. Ashe zdawała się rozbić już obóz na piaszczystym spodzie beznadziei, przyzwyczaić do faktu, że nie da rady wypłynąć na górę. Utwierdziła mnie w tym przekonaniu, pokazując bliznę. W pierwszym momencie nie zrozumiałem, czym była. Przeraziłem się, że jej wcześniejsze słowa musiały być nasycone podwójną warstwą sarkazmu, której już nie wyczułem, a strażnicy znęcali się nad nią, zostawiając na jej ciele i duszy bezsensowne rany cięte, kłute czy bóg wie, jakie jeszcze. Ale blizna była zbyt charakterystyczna, by pomylić ją z czymkolwiek innym. Przez wiele lat widzieliśmy je u trybutów, potem mentorów, arenowych trupów i triumfatorów. Rzadko kiedy się ich pozbywano; nie mogli przecież pozwolić im zapomnieć, stwierdzić, że mord, którego dokonali po tym, jak zostali wylosowani, poświęcenie dwudziestu trzech dzieciaków, by oni sami mogli dostrzec jeszcze blask prawdziwego słońca, miały miejsce wyłącznie w ich snach, najgorszych koszmarach, ale wciąż nierzeczywistych. Piętno miało zostać już na nich na zawsze. To mijałoby się z celem. Przecież musieli pamiętać, zachować ostrzeżenie w odmętach umysłu i zdawać sobie z każdą sekundą sprawę z tego, jak kończy się bunt.
Ashe, obetnij rękę, prawie krzyknąłem. Ale potem doszedł do mnie beznadziejny sens tych słów i znów zechciałem gorzko się roześmiać, parsknąć – chociaż bezdźwięcznie – i dać w ten sposób wszystkim do zrozumienia, w jak złej sytuacji jesteśmy.
Bo wyławianie kogoś z dna ma haczyk. Możesz mu pomóc, wypływając wspólnie i zyskując kolejną szanse na poczucie promyków słonecznych łaskoczących twarz, albo też zatonąć razem z nim; mimo tego, że bez tej durnej próby miałbyś wielkie szanse, żeby się uratować, skazałeś się na piekło. Całkowicie z własnej woli.
Świata nie uratujesz, Terrain, więc zrób chociaż to, co do ciebie należy.
- Kiedyś coś z tym zrobimy. Tym razem nie obiecam, nie chcę rzucać obietnicami.
Zawahałem się.
Ale nie wybaczę sobie, jeśli stanie ci się jakakolwiek krzywda, dopowiedziałem sobie w myśli, bojąc się rzucić to głośno. Niech mnie nawet ukrzyżują, jeśli będzie to gwarancją, że Ashe umrze ze starości, na długo po hucznym świętowaniu setnych urodzin, z kochającym mężem i gromadką dzieci, wnuków i prawnuków dookoła stóp. I, co najważniejsze, bez wewnętrznych ran, które nie potrafią się zagoić.
Powinienem coś powiedzieć, kiedy odchodziła. Powinienem, ale tego także nie zrobiłem; przełknąłem bezceremonialnie słowa, które zatrzymały mi się w gardle, jak rozżarzone węgliki atakując struny głosowe i nie pozwalając wykrztusić mi najkrótszego zdania. Wysłałem przyjaciółce ostatnie spojrzenie, na wpół błagalne, na wpół pełne czegoś na kształt troski i bólu z powodu rozstania, po czym chwyciłem Vivian za nadgarstek i odwróciłem się, odchodząc w stronę bramy głównej. Koniec zabawy, czas wrócić do lizania ran.
Szczególnie, że coraz mocniej odczuwałem brak płaszcza.
- Hm? – mruknąłem krótko, dając kuzynce do zrozumienia, żeby mówiła.

//brama główna? c:
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyPon Wrz 02, 2013 4:22 pm

Wyszła z tunelu do jakiejś małej jamy z której następnie wyczołgała się do czegoś co kiedyś było pomieszczeniem. Usiadła i oparła się o ścianę, oddychając ciężko. Sztylet ujęła w rękę, rozglądając się bacznie. Ostatnim czego pragnęła było nadzianie się na Strażnika Pokoju, który chciałby ją wylegitymować. Co prawda dostała od tamtego mężczyzny fałszywe papiery, ale były na niejaką Alice Evermore, mieszkankę trzynastki, która z pewnością nie powinna przebywać w Kwartale. Odetchnęła kilka razy, zbyt zmęczona żeby wstać. Była w domu. Jakkolwiek ironicznie by to nie zabrzmiało, Kwartał był teraz jej domem. Tutaj miała swoje małe mieszkanko, swój pokój w Violatorze, swoich klientów, koleżanki i rywalki. Pod wieloma względami ten świat o wiele bardziej przypominał ten w którym się wychowała niż obecna lepsza dzielnica Kapitolu. Był pełen intryg i walki o przetrwanie, nawet jeśli brudny i śmierdzący.
Dotknęła szala Finnicka i poczuła ukłucie bólu w sercu. Nie chciała o nim myśleć, bo wątpiła, żeby przyszedł ją odwiedzić. A jednak nie potrafiła zapomnieć.
Powrót do góry Go down
Casper Hastings
Casper Hastings
https://panem.forumpl.net/t1962-casper-hastings#24751
Wiek : 20 lat
Zawód : płatny zabójca
Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyPon Wrz 02, 2013 5:00 pm

// początek

Casper tradycyjnie przeszukiwał wszelkie ruiny w Kwartale. Razem ze swoim gangiem zapuścił się do Pałacu Sprawiedliwości i postanowił się rozdzielić. Każdy z bronią w ręku przeszukiwał pomieszczenia.
Pomieszczenie w którym znajdowała się Sabriel miało to do siebie, że blisko sufitu były różnego rodzaju belki. Chyba niegdyś podtrzymywały dach, ale teraz nie pełniły żadnej funkcji dla nikogo prócz Caspera. On tradycyjnie sprawnie się po nich poruszał. Bycie szczupłym chłopakiem miało swoje plusy. Był dzięki temu szybki, zwinny i lekki. Przeszukiwał z góry pomieszczenie, gdy nagle zauważył znajomą sylwetkę.
Zeskoczył na podłogę za Sabriel i szybko ją chwycił od tyłu. Unieruchomił ją tak, by nie była w stanie wbić mu sztyletu w ciało. Przycisnął twarz do jej włosów.
- No proszę kogo moje oczy widzą. - Szepnął jej do ucha. A tak. To była jego ulubiona prostytutka. Podobała mu się. W sensie podobała seksualnie. Pod żadnym pozorem nie miał do nich głębszych uczuć. Wsunął nos w jej włosy i wciągnął jej zapach głośno. Mmm... Dalej pachniała tak jak lubił, choć trochę inaczej niż zawsze.
- Stęskniłaś się? - Mruknął po chwili uśmiechając się drapieżnie czego Sabriel nie mogła ujrzeć, ale na pewno domyśliła się, że się uśmiechnął. Już go trochę znała, więc nic dziwnego. Stali tak przyciśnięci do siebie ciałami. Casper czuł całym ciałem jej ciało, a ona czuła jego. Gdyby mógł się bardziej przybliżyć to by chyba zostali jednym organizmem. Ta bliskość. Tak Casper lubił witać osóbki, które pieprzył. I obojętnie mu było, czy musi za nie płacić, czy nie. Czasami opłacało się wydać parę groszy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyPon Wrz 02, 2013 5:30 pm

Kiedy usłyszała coś jakby nad nią a potem za nią, chciała się bronić. Zaczęła się odwracać, żeby znaleźć się przodem do napastnika, ale zanim w ogóle zrozumiała co się dzieje, ten unieruchomił ją silnymi dłońmi i tak trzymał. Przez sekundę była pewna, że to jakiś zabójca nasłany przez Coin, który za sekundę zakończy jej marny żywot. Potem jednak ta osoba odezwała się, poza tym Sabriel zobaczyłą tatuaże na jego rękach. Charakterystyczne tatuaże.
Boże! Tylko nie on! - pamiętała te noce, pamiętała jak przychodził do Violatora i najpierw tylko sie jej przyglądał tym swoim wzrokiem wygłodniałego drapieżnika. Potem zamawiał drinki i chciał, żeby to właśnie ona mu je przygotowywała. Bała się go i w duchu miała nadzieję, że któregoś dnia po prostu sobie pójdzie. Tak byłoby najlepiej. Ale on niestety miał ochotę na więcej. Kiedy zaproponował jej noc odmówiła. Co bardzo nie spodobało się Fransowi, który wysłał Mathiasa, żeby ten przemówił jej do rozumu. Musiała się zgodzić, że kiedy przyszło co do czego facet był... Obiektywnie rzecz biorąc pociągający. Wiedział co i jak i nie zadawał jej niepotrzebnego bólu. Co nie zmieniało faktu, że dało się od niego wyczuć, że była dla niego tylko dziwką. Mniej niż osobą.
- No proszę, kogo moje oczy widzą. - oznajmił ten, przyciskając ją mocno do siebie.
- Stęskniłaś się? - zapytał, z wrednym uśmieszkiem na twarzy, tak charakterystycznym dla niego. Sabriel nie musiała tego widzieć. Potrafiła wyobrazić sobie jego młodą, przystojną a jednak okrutną twarz aż nadto wyraźnie.
- Zjeżdżaj stąd, Hastings. Nie jestem w pracy, zboczony dzieciaku. -warknęła odważnie, ale głos jej drżał. Boże, po co ona uciekała! Gdyby Finnick zobaczył co ten facet jej robi... Gdyby tylko mógł to widzieć... Ale nie mógł, bo głupia dziewczyna uznała, że poradzi sobie sama w tym świecie. No i pięknie.
Powrót do góry Go down
Casper Hastings
Casper Hastings
https://panem.forumpl.net/t1962-casper-hastings#24751
Wiek : 20 lat
Zawód : płatny zabójca
Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Wrz 03, 2013 2:18 pm

Casper również pamięta te noce. Z tym, że z jego perspektywy była to niezła zabawa w kotka i myszkę. Gdy jednak doszło do zbliżenia to brutalność chłopaka zniknęła w trybie natychmiastowym. Nigdy nie zgwałcił kobiety. Owszem był brutalem. Był wredny. Robił różne okropne rzeczy ludziom, ale jednego można było być pewnym. Zgwałcić nie zgwałci. Nie on, ale nie będzie odpowiadał za swój gang jeśli ktoś kogoś zgwałci.
Sabriele była piękna i pociągająca. Mało która kobieta tak pociągała Hastinga co można uznać poniekąd za komplement skoro przyłaził do niej stosunkowo często. Poprzednie kobiety były na jedną noc. Może na dwie noce, ale nie więcej. Do Sabriel jednak przychodził łamiąc swoją odwieczną zasadę wchodzenia do jednej rzeki tylko raz, góra dwa razy.
- Zjeżdżaj stąd, Hastings. Nie jestem w pracy, zboczony dzieciaku.
Przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie, że dziewczyna dokładnie czuła na swoich plecach jego ciało. Wręcz ze szczegółami wyczuwała. Odważna, ale nie do końca.
- Z tego co się orientuję to jestem od Ciebie starszy. - Powiedział po czym chwycił dłonią za jej policzki i odwrócił jej twarz tak, by spojrzała na niego. Miał teraz całkiem poważny wyraz twarzy.
- Uważaj na to co mówisz, bo źle na tym skończysz. - Mruknął chwilę później po czym pocałował ją w usta. Lubił smak jej ust, a tak dawno ich nie smakował, że aż się stęsknił. Mogła go ugryźć. Proszę bardzo. Przyzwyczaił się do tego. Całował ją namiętnie jak gorący kochanek, który od dłuższego czasu powstrzymywał się przed tym. Nie zmniejszył jednak blokady ręką. Dalej trzymał ją tak, że nie mogła mu nic zrobić. Nie musiała się jednak go bać. Krzywdy jej nie zrobi. Przynajmniej na razie, bo to nie leżało w jego interesie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Wrz 03, 2013 4:46 pm

Starała się grać odważną, bo miała nadzieję, że może wtedy Hastings zastanowi się i ją puści. Wiedziała, że płonna to nadzieja, ale przecież musiała choć spróbować. Nie po to uciekła z Areny i przelazła sama przez te cholerne tunele, żeby teraz skamleć o łaskę jakiemuś facetowi. Ale bała się. Wiedziała, do czego Casper jest zdolny. Słyszała plotki o tym, że razem ze swoją ekipą robili w KOLCu co chcieli i zabijali kogo chcieli. A najdziwniejsze było to, że do tej pory ich nie złapano.
- Z tego co się orientuję to jestem od Ciebie starszy. - jego słowa wskazywały na to, że nie bardzo podobało mu się jej powitanie. Sabriel przymknęła oczy i wyobraziła sobie zmęczonego, ale uśmiechniętego Finnicka. Wszyscy kiedyś umrzemy. powiedział. Ale potem pomógł jej, tak jak nigdy nikt inny. Musiała sobie poradzić dla niego. Zrobi co będzie trzeba.
Kiedy Casper odwrócił jej twarz mało delikatnym gestem i spojrzał jej w oczy, nie śmiałą odwrócić od nich wzroku. Były hipnotyzujące, wwiercały się w nią niczym dwa szpikulce lodu. Czuła jego ciało, mięśnie grające pod ubraniem.
- Uważaj na to co mówisz, bo źle na tym skończysz. - powiedział i pocałował ją zanim zdążyła zaprotestować. Zmiękła pod naciskiem jego warg i oddała niepewnie pocałunek. Przecież do tego właśnie wracała. Do burdelu, klientów, niezliczonych mężczyzn, uważających, że są dla niej wyjątkowi. Może to i lepiej, że spotkała go na swojej drodze? Przynajmniej przypomni sobie jak powinna się zachowywać.
- Przepraszam. - wybąkała, poddając się i już nie próbując wyrywać, czy napinać mięśni. Wręcz wtuliła się w niego. - Puścisz mnie? Obiecuję, że będę grzeczna. - zapewniła, spoglądając na niego z dołu. I tak wiedziała, że nie zrobiłaby mu krzywdy. Była beznadziejna w walce. Na Arenie nie miałaby najmniejszych szans, umarłaby jeszcze pod rogiem.
Powrót do góry Go down
Casper Hastings
Casper Hastings
https://panem.forumpl.net/t1962-casper-hastings#24751
Wiek : 20 lat
Zawód : płatny zabójca
Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Wrz 03, 2013 8:47 pm

Skamleć o łaskę? To chyba się dziewczyna jeszcze nie zorientowała, że chłopak nie miał zamiaru jej krzywdzić. Chociaż. Zważając na to jak się zachowuje to nikt nie może być pewien tego co blondyn zrobi. Chyba tylko jego siostra mogła być pewna tego, że jej nie tknie nasz kochany i do rany przyłóż Casper.
Czy Hastings uważał, że jest dla niej wyjątkowy? Nie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna może go nienawidzić. Co prawda z jego strony nie doznała krzywdy, ale na pewno się nasłuchała tego co robi jego gang. Czasem się mówiło, że Cienie są wszędzie i dlatego tak ich nazwano.
Czuł, że dziewczyna mięknie od jego pocałunku co bardzo mu się podobało. Lubił takie zagrywki, nawet jeśli były tylko zagrywkami. Gdy tylko oddała pocałunek przerwał go i spojrzał prosto w oczy dziewczyny. Obserwował każdy jej ruch mięśni na twarzy. Patrzył w skupieniu, bez emocji. Tak jak zawsze.
- Przepraszam.
Wtedy Casper lekko przechylił głowę wyraźnie oczekując dalszej wypowiedzi. Czuł, że zaczęła się wtulać w niego. O tak. Czuł teraz wyraźniej jej kobiece kształty na swoim ciele.
- Puścisz mnie? Obiecuję, że będę grzeczna.
- Puścić? - Obserwował jeszcze przez chwilę. Może i nie zaatakowałaby go, ale na pewno będzie myślała nad ucieczką. - Grzeczne dziewczynki nie pracują w Violatorze, a już tym bardziej nie uciekają z Ośrodka Szkoleniowego, by wrócić zamiast uciec jak najdalej od tego syfu. - Powiedział poważnym tonem głosu aczkolwiek nie chłodnym jak lód, a bardziej ludzkim. Sięgnął ręką po jej dłoń, która zaciśnięta była na nożu ceramicznym, czy tam sztylecie (choć patrząc na ekwipunek to ma tylko nóż ceramiczny) i wyrwał jej broń z dłoni. Spokojnie, odda. Jak dziewczyna nie będzie próbowała sztuczek. Puścił ją, aczkolwiek nie odsuwał się. Jeśli dziewczyna zechce to będzie mogła się odsunąć, ale jemu podobała się ta bliskość ich ciał. Nie bójcie się. Na razie nie miał żadnych zboczonych względem Sabriel myśli. Nie jest nienasyconym ruchaczem przed którym trzeba chować wszystko co się rusza. Ach, gdyby był hetero to musieliby chować przed nim wszystko co ma cycki. Gdyby homo to wiadomo kogo chować, ale on jest bi i dobrze mu z tym było, choć oczywiście wolał kobiety. Nie wnikajmy jednak w jego upodobania, bo zagłębimy się w odmętach nieprzyjemnych tematów dla niektórych oczu i uszu.
- Jak uciekłaś z Ośrodka? - Zapytał ni stąd ni zowąd. W sumie był ciekaw jak to zrobiła. Gdyby to on był na jej miejscu pewnie nie miałby z tym specjalnego problemu, ale ona nie wyglądała mu na taką co to by była w stanie dokonać czegoś takiego i wyjść z tego cało. Musiał ktoś jej w tym pomóc.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Wrz 03, 2013 9:16 pm

Patrzyła w jego oczy. Czy spróbowałaby ucieczki? Nie, zdecydowanie nie. Po pierwsze dlatego, że i tak nie było miejsca w tym cholernym gettcie w którym by jej nie znalazł, gdyby tego pragnął. A po drugie dlatego, że wystarczy, że poszedłby sobie spokojnie do Violatora. Ona nie miała żadnego innego miejsca w które mogłaby pójść oprócz baru.
- Puścić? Grzeczne dziewczynki nie pracują w Violatorze, a już tym bardziej nie uciekają z Ośrodka Szkoleniowego, by wrócić zamiast uciec jak najdalej od tego syfu. - Tak, to był mocny argument. Po co wróciła, zamiast uciekać? Przecież nie opowie mu nagle o Finnicku. Jak miała wytłumaczyć, że zakochała się w swoim mentorze. Nie, tłumaczenie tego nawet nie wchodziło w rachubę. Chciała coś powiedzieć, kiedy Casper wyłuskał z jej dłoni nóż i puścił ją. Odetchnęła i rozmasowała nadgarstek ręki za którą ją trzymał. Odsunęła się też, ale tylko troszkę. Wbrew pozorom ta bliskość nie była taka nieprzyjemna. Przynajmniej wiedziała, że jeśli jest z Hastingsem to Strażników bać się nie musi.
- Jak uciekłaś z Ośrodka? -  No i co teraz ma odpowiedzieć. Przybrała nieco zadziorny wyraz twarzy.
- Tak się składa, że nazwisko Kent nadal w Kapitolu coś znaczy. Są osoby, które są coś winne Kentom i one mnie stamtąd wyciągnęły. - a potem uśmiechnęła się lekko i ucałowała delikatnie i zalotnie jego brodę.
- A może wróciłam do Ciebie? - zapytała kokieteryjnie.
Powrót do góry Go down
Casper Hastings
Casper Hastings
https://panem.forumpl.net/t1962-casper-hastings#24751
Wiek : 20 lat
Zawód : płatny zabójca
Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Wrz 03, 2013 10:46 pm

W sumie fakt. Skoro Casper był wszędzie to bez trudu ją znalazł. Jak to dobrze, że chłopak miał takie możliwości. No, ale w razie czego nóż sobie trzymał w dłoni.
Ten zadziorny wyraz twarzy Sabriel był chłopakowi znany. Może nie często ona korzystała z niego, ale wiele innych kobiet robiła tak.
- Tak się składa, że nazwisko Kent nadal w Kapitolu coś znaczy. Są osoby, które są coś winne Kentom i one mnie stamtąd wyciągnęły. - Raczej nie w Dzielnicy Rebelianckiej. Chociaż. Teraz mu się przypomniało, że Sabriel miała kontakty z rebeliantami. Hmm... Możliwe, że to o te osoby chodzi. Tak, Casper wiedział całkiem sporo o tych z którymi miał do czynienia. Lubił dużo wiedzieć. Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
- Jasne. - Powiedział bez przekonania. Po chwili poczuł na brodzie jej pocałunek. Nie mógł powiedzieć, że go to nie rajcowało. No ba, że tak. Nawet poczuł przyjemny dreszczyk na plecach.
- A może wróciłam do Ciebie?
Na te słowa chwycił delikatnie za jej brodę i podniósł lekko. Pochylił się tak, że niemalże dotykali się wargami. Czuł jej zapach wyraźnie. Wręcz odurzał się tym zapachem.
- Nie sądzę. - Odparł po czym znowu ją pocałował namiętnie. Tym razem jednak był to krótki pocałunek. Gdy przerwał nie oderwał się od niej. Dalej trzymał jej brodę i dalej jego usta znajdowały się blisko jej ust. - Prędzej Coin puści żyjące niedobitki trybutów wolno niż Ty wrócisz specjalnie dla mnie. - Dodał po chwili wracając do chłodnego tonu głosu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Wrz 03, 2013 11:08 pm

Kiedy znowu ją pocałował, odpowiedziała mu tym samym i pozwoliła mu zakończyć pocałunek kiedy on chciał. Nie miała siły z tym walczyć. Zresztą, może jej się to jednak podobało? Może dawało jej satysfakcję to, że mężczyźni tak jej pożądają. Że Casper ciągle do niej wraca, choć z innymi szybko dawał sobie spokój?
Kiedy nie uwierzył w jej słowa, Sabriel przekrzywiła lekko głowę, która nadal znajdowała się bardzo blisko jego ust. To była zupełnie inna bliskość niż ta, której doświadczyła z Finnickiem. Tamto było wyjątkowe, niepowtarzalne i pełne skrywanych, a wtedy puszczonych wolno emocji. Tymczasem ten pocałunek niósł głównie fizyczną przyjemność, jakąś chemię ciał, nie zaś zgranie dusz.
- Cóż, kiedyś myślałam to samo o tobie. A jednak wciąż do mnie wracałeś. - zauważyła. Wiedziała, że igra z ogniem. Wiedziała, że może się oparzyć. A jednak nie potrafiła nie odgryźć mu się, w tylko sobie znany, nieco zalotny sposób. Uwolnione ręce zarzuciła mu na szyję, przyciskając do niego swoje ciało.
Czy zdradzała to co czuła do Finnicka w ten sposób? Nie wiedziała. I wolała się póki co nad tym nie zastanawiać, bo wiedziała, że jeśli by zaczęła, mogłaby oszaleć. W sercu miała zimną kulę, nadal lekko dygotała po przejściu w bród przez część zalanych kanałów w KOLCu, a może trochę z niepewności i podniecenia? Wolałaby porozmawiać z nim w swoim pokoju, przebrana we względnie czyste ubrania, ale to on dyktował tu warunki.
- No, ale musisz przyznać, że się za mną stęskniłeś. - dodała, głaszcząc dłońmi lekko jego kark. Dlaczego? Dlaczego to robiła? Czy to była jakaś jej reakcja obronna, czy jednak była chorą dziewczyną i lubiła to swoje prostytuowanie się?
Powrót do góry Go down
Casper Hastings
Casper Hastings
https://panem.forumpl.net/t1962-casper-hastings#24751
Wiek : 20 lat
Zawód : płatny zabójca
Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Wrz 03, 2013 11:49 pm

Tutaj raczej nie było mowy o zgraniu dusz. Dwie tak odmienne osoby nie znajdą wspólnego języka. Musiałoby się coś zmienić. Któreś z nich musiałoby zareagować na bodziec wysyłany przez drugą osobę i to nie miało nic wspólnego z dziką chemią ciał.
Czy jej pożądał? Owszem. Zarówno umysł jak i ciało. Dlatego też przychodził do niej, bo dalej był nienasycony. Po spotkaniach z innymi kobietami był nasycony i nie odczuwał potrzeby eksplorowania ich ciał ponownie. Tutaj był jednak wyjątek jak to zawsze bywa wśród reguł. Sabriel należała do tych nielicznych, które silnie oddziaływały na Caspera. Nie tracił jednak głowy przez nie. Dalej trzeźwo myślał, gdy tego potrzebował, ale gdy tylko odwiedzał takie kobiety to czuł się jakby odkrywał je na nowo. Każdy skrawek ciała, centymetr po centymetrze.
- Cóż, kiedyś myślałam to samo o tobie. A jednak wciąż do mnie wracałeś.
W tym czasie Casper zacisnął mocniej palce na jej brodzie.
- Nie dolewaj benzyny do ognia... - Mruknął, aczkolwiek podobało mu się to. Nie tylko jej ciało było kuszące jak jabłecznik, ale również charakterek. Igrała z ogniem, podsycała ogień, który wypełniał żyły Caspera. Czuł jej ręce na swoim ciele. Czuł jej ciało przyciśnięte do jego ciała.
- No, ale musisz przyznać, że się za mną stęskniłeś.
Czuł jej palce głaszczące jego kark. Przyjemny dotyk jej dłoni tylko podkręcał atmosferę.
Chwycił lekko zębami jej dolną wargę i przygryzł delikatnie, by nie przegryźć skóry. Po chwili ją puścił ciągnąc do siebie.
- Możliwe. - Odparł zdawkowo. Oj stęsknił się za dziewką. Musiał to przyznać. Wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego, ale, gdy tylko ją ujrzał zorientował się, że jednak za nią tęsknił. To dlatego zwiększył częstotliwość wypadów jego gangów. Musiał się po prostu czymś zająć, by udawać przed samym sobą, że dziewczyna była tylko jego formą rozrywki. Jednakże teraz widział, że nie tylko za formę rozrywki robiła. Była kimś więcej niż tylko dziwką, którą pieprzy kiedy mu się żywnie podoba. Nie okazywał tego jednak.
Zlustrował ją spojrzeniem od stóp do głów. Wyglądała z jednej strony cholernie seksowne, a z drugiej strony tragicznie. Potrzebowała się ogarnąć. Co jak co, ale Casper nie mógł pozwolić, by jego Sabriel była niedysponowana w najbliższym czasie przez jakąś paskudną chorobę. Wystarczająco długo miał przerwę.
Puścił jej brodę i przystawił palec wskazujący oraz kciuk do ust, by gwizdnąć głośno. Odsunął się od niej, by stanąć za jej plecami. Złapał ją ręką, ale na tyle luźno, że dziewczyna nie miałaby problemu z uwolnieniem się. Niespełna minutę później pojawili się członkowie jego gangu. Między innymi pojawił się jego najlepszy kumpel, który nie darzył Sabriel szczególną sympatią. Trudno mu się dziwić skoro zakochany był w Casperze, a tu jakaś dziunia (w jego mniemaniu) zabiera mu zainteresowanie Caspera. Lubił ją poniżać, gdy tylko nie było w pobliżu blondyna.
- Idziemy do Violatora. Znalazła się ich zguba. - Rzekł chłodnym tonem do swoich. Biodrami popchnął Sabriel, by ruszyła się. Całą drogę do Violatora szedł trzymając dziewczynę blisko siebie.

// Violator.
Sab, jak chcesz możesz pisać od razu w Violatorze, albo jeszcze tutaj napisać, a wtedy ja zacznę w barze :D
Powrót do góry Go down
the victim
Ethan Cavendish
Ethan Cavendish
https://panem.forumpl.net/t1399-ethan-cavendish
https://panem.forumpl.net/t1401-ethan
https://panem.forumpl.net/t1400-ethan
Wiek : 30
Zawód : Pracownik w "Almie"
Przy sobie : dokumenty, obrączka na łańcuszku, scyzoryk

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyNie Lis 17, 2013 12:54 pm

|se początek
Chciałby, żeby zima się już skończyła. Co prawda i tak było cieplej, niż w lutym, ale jednak wolałby już dodatnie temperatury. Miał dość wtulania się w kurtkę i liczenia na to, że nic sobie nie odmrozi. A spacer zawsze lepszy niż siedzenie w ruderach, które ludzie sobie poprzywłaszczali jako domy. Bezwiednie zawędrował na plac przy byłym Pałacu Sprawiedliwości. Przed oczami stanęły mu obrazy jeszcze tlącego się i bombardowanego Pałacu z momentu, w którym Trzynastka rzuciła się całymi swoimi siłami na Kapitol. Tyle Rebeliantów zginęło, tyle Kapitolińczyków, a wszystko dla kolejnego reżimu, który nic nie zmienił. Zniszczone Dystrykty, zniszczony Kapitol. Tylko czekać, aż Coin obudzi się z palcem w dupie i stwierdzi, ze nie ma czym wykarmić swoich ukochanych poddanych. Ciekawe, co wtedy będzie.
Na razie wszyscy są zajęci niedawnym wysadzeniem mostu na Moon River. Wszyscy płacza za tymi 148 osobami, które tam zginęły, a jakoś nikt nie płakał za ofiarami ataku na stolicę. Ciekawe ile ludzi wtedy padło. Nikt nie podał liczby, statystyk, nikt nie zrobił tablic pamiątkowych. Alysa przynajmniej ma pomnik, gdzieś tam, w dzielnicy Rebeliantów. Nawet nie może jej odwiedzić. Westchnął cicho patrząc w górę na zachmurzone niebo. Przynajmniej śnieg nie sypie. Taki plus. Mały, ale zawsze. W Kwartale nie można oczekiwać cudów, trzeba się cieszyć z takich pierdół, żeby nie zwariować.

yyyy, tak. chyba ZT żeby nie było problemu, ale... sorki :c


Ostatnio zmieniony przez Ethan Cavendish dnia Pią Sty 10, 2014 4:29 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the pariah
Fred Räikkönen
Fred Räikkönen
Wiek : 24 lata
Zawód : Kucharz

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyPon Lis 25, 2013 4:16 pm

Fred lubił zimę. No, nawet. Od jakiegoś czasu kojarzyła mu się głównie z lodem, a lód... Niemal jęknął w myślach. Ból nogi zakorzenił się w jego umyśle jak ból na głowie gdy ciągnie się go za włosy. Ewentualnie dotknie. Co za różnica? Jedno i to samo. Niemniej jednak, stary sentyment do tej właśnie pory roku został... Nieco kłócąc się ze wspomnieniami. Rany boskie, jakiż on był rozdarty! Odyn nie miał litości dla swego dzielnego wojownika, wystawiając go na coraz więcej prób. Fred starał się na to nie zważać. On... brnął wciąż dalej i dalej przez życie. A towarzyszył mu wierny kompan, imieniem Ser. Był żółty jak słońce. I miał dziury, bowiem był to ser z dziurami.

Ostatnimi czasy... dusił się w Violatorze. Nikomu o tym nie mówił (co w tym dziwnego? To Fred) i nie zamierzał mówić, a jednak do spacerów ciągnęło go wyjątkowo bardzo. Być może był to też efekt tęsknoty za ruchem, które odebrało mu złamanie. Lecz... Ile czasu minęło już zanim zdjęto mu gips? Fred wciąż szalał na swoich zgrabnych nóżkach, pojawiając się jak cień to tu, to tam, oczywiście włosy chowając przed dwunożnymi szkodnikami, które mogłyby zechcieć dotknąć lub – ło bogowie – pociągnąć go dla żartu! Fred otulił się cieplej płaszczem i wzdrygnął się na samą myśl. A potem zganił w myślach. Gdzie jego wieczna obojętność na ból?

Zerknął na mężczyznę, który przypałętał się tu oprócz niego, a zerkał spode łba. Na początku nic nie powiedział. Potem też nie. Tylko chuchnął w swoje ręce i ponownie na niego spojrzał. Ot, Fred. Nie widział powodu by zacząć rozmowę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Zoe Crutcher
Zoe Crutcher
https://panem.forumpl.net/t1539-ellie-crutcher
https://panem.forumpl.net/t1540-ellie-c
https://panem.forumpl.net/t1541-ellie-crutcher
https://panem.forumpl.net/t1542-ellie-c
Wiek : 22
Zawód : lekarz

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyPon Gru 30, 2013 10:52 pm

Przepuścili mnie przez 'granicę', ale przedtem dokładnie sprawdzili moje dokumenty, a potem kazali zdejmować fartuch lekarki. Tak, przemycam kiełbasę, zawsze i wszędzie. Zrobiłam posłusznie co mi kazali i po kilkunastu minutach ruszyłam w dalszą drogę. Poprawiłam lekko plecaczek na ramieniu i uśmiechnęłam się sama do siebie. Dzisiaj jest dzień uszczęśliwiania innych, tak sobie wmawiałam, bo zapewne osobą, która nie może doczekać się spotkania jestem ja, nie on. Mimo wszystko to i tak piękne popołudnie, a ja nie zamierzałam go zmarnować.
Znalazłam się w końcu w pobliżu Ruin i tempem spacerowym udałam się w stronę starego Pałacu. Zniszczonego, ale nie zrównanego z ziemią. Zawsze się zastanawiałam dlaczego zostawili tę pamiątkę dawnych czasów. I myślę, że właśnie dlatego... żeby wszyscy patrząc na ten umierający budynek pamiętali co się stało i co się może stać. Taka przestroga dla ludzi, którzy nawet jej nie dostrzegają.
Mimo wszystko nie przejmowałam się tym, bo w końcu dzisiaj muszę się uśmiechać!
Powrót do góry Go down
Harold Fang
Harold Fang
https://panem.forumpl.net/t1492-harold-fang
https://panem.forumpl.net/t1559-haro
https://panem.forumpl.net/t1495-harold-fang
Wiek : 18

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyPon Gru 30, 2013 11:06 pm

Dla Harolda każdy kolejny dzień był coraz to bardziej beznadziejny w swej beznadziejności. Gdy jego ostatni 'towarzysz' wyciągnął kopyta, został sam. A przecież nie ma nic fajnego w skakaniu po dachach, zwijaniu bułek jakimś zarozumiałym pantoflarzom czy robieniu czegokolwiek innego, co wywoływało dreszcz adrenaliny, czy też tę głupią, dziecięcą radość. Jeśli robi się to samemu, cała barwność tych małych wybryków znika gdzieś w szarości realnego świata.
Haro miał nadzieję, że dzisiaj trochę się rozerwie.
Szedł spokojnie, rozglądając się z zaciekawieniem. Ludzie mijali go, wpadali na siebie, krzyczeli. Ciągle ktoś gdzieś się spieszył, gdzie tu przyjemność z życia? Z życia w zamknięciu, w ciągłym strachu, z głodem i chorobami siedzącymi na progu zniszczonego domostwa. Żyć nie umierać, a jakżeby inaczej.
W końcu, jakimś cudem, udało mu się dotrzeć na plac, na którym niegdyś stał piękny Pałac Sprawiedliwości. Ruiny przyprawiały go o dreszcze, ale uśmiechnął się tylko krzywo, splótł dłonie na plecach i z uwagą zaczął studiować pozostałości budowli.
Powrót do góry Go down
the civilian
Zoe Crutcher
Zoe Crutcher
https://panem.forumpl.net/t1539-ellie-crutcher
https://panem.forumpl.net/t1540-ellie-c
https://panem.forumpl.net/t1541-ellie-crutcher
https://panem.forumpl.net/t1542-ellie-c
Wiek : 22
Zawód : lekarz

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyPon Gru 30, 2013 11:19 pm

Minęłam kolejny mur i zaczęło mi się wydawać, że krążę, że mijam cel, co przyprawiało mnie o pewnego rodzaju irytację. Potem oczywiście dochodziłam do wniosku, że to tylko niecierpliwość, która towarzyszy każdemu człowiekowi. Kolejne gołe drzewo, następny spalony krzak, nic tu nie miało w sobie chociaż trochę koloru. To wręcz przygnębiające, jedynym elementem odróżniającym się od tego krajobrazu byłam ja i moje rude włosy. Zabawnie, prawda?
Na krzaczku wisiała jakaś ciemno-zielona szmata, a ja nie wiem dlaczego poczułam zaciekawienie. Przykucnęłam przy niej i zaczęłam się jej przyglądać, prowadząc przy tym dyskusję ze samą sobą. Jakby wyglądało moje życie, gdybym nie mieszkała w Trójce? Co gdybym nie była po stronie rebeliantów... i co gdybym była zwykłym, niewinnym obywatelem, który znalazł się w złym czasie, w złym miejscu? To wszystko pytania retoryczne, bo odpowiedzi nigdy nie poznam, bo w końcu jest jeden świat, bez żadnych alternatyw.
Mój wzrok powędrował gdzieś powyżej szmatki i wylądował na czyjejś głowie. Znajomych włosach, znajomej twarzy, znajomym wyrazie twarzy; ani uśmiechnięty, ani zdegustowany. I po raz kolejny uśmiechnęłam się. - Czy ja cię znam? - Zażartowałam machając do niego. Chyba nie usłyszał, bo nie odpowiedział. Stanęłam w miejscu i wlepiłam w niego spojrzenie, mrużąc oczy od nadmiaru słońca.
Powrót do góry Go down
Harold Fang
Harold Fang
https://panem.forumpl.net/t1492-harold-fang
https://panem.forumpl.net/t1559-haro
https://panem.forumpl.net/t1495-harold-fang
Wiek : 18

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyPon Gru 30, 2013 11:43 pm

Oczywiście, że ją usłyszał. Jej głos był mu bardzo dobrze znany i, Harold był pewny, że wszędzie by go rozpoznał. Uniósł kącik ust w lekkim, nieporadnym uśmiechu. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w ruiny. Spojrzenie znajomej było baczne i trochę zbyt natarczywe ale Harold wcale nie miał zamiaru się poddać. To miłe z jej strony, że już na 'dzień dobry' zaczęła tę głupią grę. Ale czy ma świadomość, że Fang wręcz kocha takie zabawy?
Przepraszam, jesteś na straconej pozycji, słoneczko.
Obrócił twarz w jej stronę, a na jego ustach pojawił się słodki uśmiech.
- Proszę zadać sobie pytanie, czy aby napewno chce mnie pani poznać. - wzruszył ramionami, jakby od niechcenia, by potem znów przenieść spojrzenie na ruiny.
A może ten dzień wcale nie będzie taki nudny jak pozostałe? Oczywiście, pokłady nadziei w nim były nieskończone, a i on sam miał czasem ochotę zniszczyć całą ludzkość, no ale... Ktoś musi być tutaj wiecznym dzieckiem, prawda?
Hej ho, wypadło na niego.
Odgarnął włosy z twarzy marszcząc zabawnie nos.
- Podobno o wiele bardziej pociąga nas to, czego nie znamy, prze pani.
Powrót do góry Go down
the civilian
Zoe Crutcher
Zoe Crutcher
https://panem.forumpl.net/t1539-ellie-crutcher
https://panem.forumpl.net/t1540-ellie-c
https://panem.forumpl.net/t1541-ellie-crutcher
https://panem.forumpl.net/t1542-ellie-c
Wiek : 22
Zawód : lekarz

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Gru 31, 2013 12:39 am

Nie wiem co w nim lubię, nie wiem czego nie lubię. Harold jest dla mnie istną chodzącą zagadką, a ja, jak każde dziecko, pragnę odkryć co ta zagadka ma w środku. Czy jest gorzki, czy słodki, a może kwaśny. Na razie widzę tylko jego twarz i to, że nie zamierza zaprzestać gry, w którą sama go wciągnęłam. O ironio! Znów lekko poprawiłam plecak i powoli zaczęłam iść w jego stronę. Taki był plan? Nie do końca, ale kto się ich trzyma? Na pewno nie ja.
- Nie mogę stwierdzić czy chcę dopóki nie poznam, czyż nie? - Uniosłam jedną brew i podążyłam wzrokiem za jego i znów utkwiłam spojrzenie w ruinach. Przygnębiające. Dlaczego tu przychodzisz i sam wspominasz te burzliwe czasy, które przecież cię tak skrzywdziły? Chciałam wiedzieć tyle rzeczy, ale zabrakło mi odwagi, żeby zapytać. To głupie, ale boję się, że mogę podjąć temat bolesny, który go zrani, a ja przecież jestem od leczenia ludzi, pomagania im, a nie na odwrót. Dlatego jestem naiwnym głupcem.
- Nie lubię pociągów. - Powiedziałam całkiem poważnie, przyglądając się wspomnianej już szmatce. Tutaj, w KOLCu, to właśnie ona była najbardziej wolna, bez żadnych zasad, po prostu powiewała; można by wysunąć śmiałe stwierdzenie, że ten ciemno-zielony kawałek materiału był w lepszej sytuacji niż większość uwięzionych tu osób. Abstrahując, po kilku sekundach bycia śmiertelnie poważną w końcu nie wytrzymałam i zaśmiałam się, jak to mam w zwyczaju (czyli dość głośno). Cóż, czasami nie ma innego wyjścia jak tylko śmiech. Nieraz podczas rebelii spotkałam przypadki beznadziejne; ludzie umierający mi na rękach, a jedyne co mogłam zrobić to rozśmieszać ich, żeby zapomnieli o bólu. Powiecie, że to idiotyczne... tak, tak samo jak zamykanie bezbronnej ludności w getcie, nieprawdaż?


Sorka, pisane z internetów w telefonie. Enjoy.
Powrót do góry Go down
Harold Fang
Harold Fang
https://panem.forumpl.net/t1492-harold-fang
https://panem.forumpl.net/t1559-haro
https://panem.forumpl.net/t1495-harold-fang
Wiek : 18

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Gru 31, 2013 6:19 pm

Spojrzał na nią unosząc do góry jedną brew.
- Owr, lubię tę twoją stanowczość, motylku. - uśmiechnął się zawadiacko odwracając się w jej stronę. Jednak Harold wiedział, że są takie części ludzkiej natury, której inni nie powinni dostrzec. Słabość, okrucieństwo, brutalność. Ellie raczej nie wyglądała na przedstawicielkę masochizmu. Nie żeby Haro miał z tym coś wspólnego, jasne, że nie. Ale z pewnego punktu widzenia był małym draniem. Tego po prostu nie da się zmienić. Zresztą, czy kiedykolwiek próbował to zmienić?
- Dopóki mnie nie znasz, chcesz mnie jeszcze znać, Ellie.
Przeciągnął się mrucząc cicho. Gdyby dobrze się przysłuchać, to kości Harolda wydawały bardzo komiczny dźwięk. Skrzypiały jak stare, nienaoliwione drzwiczki na wietrze. Kąciki ust chłopaka powędrowały ku górze. Jest chodzącym antykiem, choć ma tylko osiemnaście lat. Zabawne.
Przeniósł spojrzenie na szmatkę, puszczając uwagę na temat pociągów mimo uszu. Są tematy, których lepiej jest nie kontynuować. I gdy już miał zapytać, co to za magiczny kawałek materiału usłyszał jej śmiech. Głośny, prawdziwy śmiech, jaki rzadko pojawiał się wśród ludzi, których znał. Zamrugał zdezorientowany, przygryzł wargę, starając się zachować spokój. Nie minęło jednak trzydzieści sekund, a i on parsknął śmiechem.
Położył dłoń na mostku, próbując złapać oddech.
- I widzisz, widzisz? Wszystko popsułaś. A tak dobrze mi szło udawanie nieczułej bestii! Ellie!
Powrót do góry Go down
the civilian
Zoe Crutcher
Zoe Crutcher
https://panem.forumpl.net/t1539-ellie-crutcher
https://panem.forumpl.net/t1540-ellie-c
https://panem.forumpl.net/t1541-ellie-crutcher
https://panem.forumpl.net/t1542-ellie-c
Wiek : 22
Zawód : lekarz

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyWto Gru 31, 2013 11:55 pm

Słonko świeci, wiatr wieje, a ja stoję przed Haroldem i coraz bardziej mam ochotę go walnąć. Za to, że mieszka tutaj, że nie robi nic, żeby się wydostać, a przede wszystkim za to, że nie mam codziennych wiadomości od niego, nie wiem jak się ma i czy w ogóle coś je. Najchętniej bym go zabrała stąd i zamknęła w moim bezpiecznym mieszkaniu. Nakarmiła i nie wypuszczała, bo ten świat jest naprawdę zbyt skomplikowany jak dla niego.
- Wiem, że mnie lubisz. Spróbowałbyś nie! - Uśmiechnęłam się uroczo i poprawiłam moje rude włosy, które spadały mi na ramiona.
Jako iż jestem bardzo spontaniczną osobą i nie zdaję sobie sprawy z tego co robię aż nie wykonam ruchu, podeszłam do mojego znajomego i... mocno go przytuliłam. Niech czerpie moje siły witalne. Muszą mu starczyć do kolejnej wizyty. - Jak się miałeś beze mnie? - Zapytałam nie odrywając się od niego. Był taki wątły. Nawet ja jestem grubsza! Dobrze, że spakowałam co nieco jedzenia dla niego. Nie jest to może góra kotletów, ale coś równie pożywnego. Jednakowoż na ten prezent będzie musiał sobie zasłużyć!
- Tęskniłeś! - Stwierdziłam odrywając się od niego i znów posyłając mu szeroki uśmiech. Powinien wiedzieć, że ze mną nie da się normalnie spędzić popołudnia


znowu internety komórkowe.
Powrót do góry Go down
Adam Yokoyama
Adam Yokoyama
https://panem.forumpl.net/t1677-adam-yokoyama#21534
https://panem.forumpl.net/t1679-adas#21537
https://panem.forumpl.net/t1678-adam-yokoyama#21535
Wiek : 25
Zawód : Fotograf

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 EmptyNie Lut 09, 2014 8:18 pm

Kręciłem się w pobliżu ruin z aparatem w ręku. Dostałem zlecenie od Capitol's Voice, co prawda niechętnie, ale jednak musiałem je wykonać. W pobliżu nie widziałem żadnej żywej duszyczki, oh damn it, nie potrzebuję gapiów przy pracy. Pokazanie Kapitolińczyków z nędznej perspektywy? Nie potrzebuję do tego ludzi. Wystarczy mi krajobraz, jaki mają na codzień. To jest nędzna perspektywa. Ale o dziwo oni potrafią coś z tego zrobić. Uniosłem aparat do oczu i zacząłem kadrować pobliską bramę zostawioną w ruinie. Dla lepszego ujęcia zacząłem cofać się powoli, całą uwagę skupiając oczywiście na widoku w obiektywie. Nic więc dziwnego, że potknąłem się o jakiś kamień czy inną cegłę i wylądowałem na swoim seksownym tyłeczku, brudząc sobie spodnie kurzem. W dodatku jakoś niefortunnie skrzywiłem nogę, ponieważ niemal od razu poczułem w niej palący, rwący ból. Ała! Tyle dobrze, że aparatowi nic się nie stało, bo to był wyjątkowy sprzęt. Ale co z moją nogą? Ostrożnie położyłem aparat na sąsiedniej płycie chodnikowej i delikatnie wyciągnąłem stopę zza kamienia. Bolało! Na szczęście na tę wyprawę przyowdziałem buty, ale to i tak niewiele pomogło. Spróbowałem poruszyć stopą, ale nawet przy delikatnym ruchu ból się nasilał. Świetnie. Genialnie. Super. Cudownie. I co teraz? Wygląda na to, że nie jestem nawet w stanie wstać. Rozejrzałem się dookoła. Może znajdzie się jakaś samotna duszyczka, która mi pomoże?
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Ruiny Pałacu Sprawiedliwości   Ruiny Pałacu Sprawiedliwości - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 

Ruiny Pałacu Sprawiedliwości

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 13Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11, 12, 13  Next

 Similar topics

-
» Ruiny osiedla
» [Alfa] Ruiny
» Ruiny na wzgórzu
» Ruiny na wzgórzu
» Ruiny galerii sztuki

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-