|
| Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| | | | Wiek : 24 Zawód : trenerka
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Czw Sie 14, 2014 7:26 pm | |
| Bambi od czasu otrzymania przepustki do ośrodka szkoleniowego spędzała tutaj większość swojego czasu próbując zaznajomić się ze sprzętem i z specyfiką jego działania. Nie chciała wyjść na niedoświadczoną. Znała się na strzelaniu z łuku i kuszy jak mało kto w tym mieście. Nie, nie było to przechwałki, tylko czysta sama prawda. Zajmując się strzelaniem z różnego rodzaju broni od od najmłodszych lat dały jej podstawy do tego, by w pełni doszlifować swoje umiejętność. Przyznać jednak trzeba było że rzut oszczepem był tym odłamem dziedziny w którym poruszała się najrzadziej. Otrzymanie przepustki było więc idealną sposobność by przypomnieć sobie obcowanie właśnie z tą bronią. Łuku nie musiała nawet dotykać, by wyjaśnić trybutom jak odpowiednio z niego korzystać. Rzuty nożami polegały zaś na odpowiednim zamachu i ułożeniu nadgarstka. Tak samo było zresztą z oszczepem, był on jednak nieporównywalnie większy od noży, co też czyniło go trudniejszą i bardziej wymagając bronią. Mógł on też posłużyć nie tylko do rzucania w ofiarę, ale do walki z nią w czasie kontaktu, rączka idealnie nadawała się odparowywania ataków. Tak więc dziś zjawiła się w o środku tak samo jak w ciągu ostatnich kilku dni. I jak zwykle dla rozgrzewki odwiedziła najpierw siłownię w której to przebiegła parę mil na rowerku i wspięła się na ściankę. Po wykonaniu tych czynności ruszyła do swojego stanowiska. Zauważyć można było na jej ramionach kropelki potu, Bambi wydawała się jednak nimi w ogóle nie przejęta. Zamiast tego podniosła dłonie i związała je na czubku głowy w kok i już po chwili zaczęła ćwiczenia z oszczepem, z gracją i odpowiednią szybkością atakując i unikając ataków komputerowych przeciwników. Przyznać trzeba było, że sama walka wyglądała dość ujmująco. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : złodziej, przemytnik Przy sobie : nóż ceramiczny, trochę owoców, miska z sałatką, kilka kawałków ciasta, widelczyk do ciasta, łyżka, szkatułka, 6 tabletek do uzdatniania wody, plecak nr 3: jabłko, paralizator, śpiwór, zestaw plastrów i bandaży, leki przeciwbólowe; (kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, zwiększenie szans na powodzenie podczas walki wręcz) Obrażenia : siniak na lewej skroni, powierzchowna rana na prawym ramieniu (zaklejona plastrem)
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Pią Sie 22, 2014 11:06 am | |
| /po rozgrywce z Deli i Amandą, która dopiero będzie miała miejsce A więc treningi. Jasne, że musiał się na nich pojawić. Choćby nawet nie chciał, to po prostu... Musiał. Johanna przekazała mu to dość dosadnie. Zresztą, chyba faktycznie było warto. Nawet pomijając potencjalne korzyści wynikające z możliwości oceny swych rywali, innych trybutów, nawet nie traktując tych dni jako okazji do zawarcia potencjalnych sojuszy lub przekonania się, z kim rozejmu zawierać nie warto - przynajmniej obudzi swoje ciało i przypomni sobie, co i jak. Ostatecznie te ostatnie luksusy, w jakich się pławił, trochę go rozleniwiły. Bo przecież nie było tak, że sama świadomość zbliżających się Igrzysk była wystarczająca, by podtrzymać formę fizyczną. Wszyscy wiedzieli, że nieużywany mięsień wiotczeje i choć Bastian zaledwie kilka dni temu biegał jeszcze po dachach, umykając przed lepkimi rękoma pazernych mieszkańców Kwartału, tak chwila odpoczynku wystarczyła, by zupełnie go rozleniwić. Pojawił się więc przykładnie, już wcześniej wiedząc, które stanowisko odwiedzi najpierw, mianowicie - to, w którym sprawdzić miał się najlepiej. Nie chodziło o to, by od razu robić wrażenie, raczej o to, by zupełnie się nie skompromitować. W tym przypadku wiedział, że porażki zdecydowanie sobie oszczędzi. Rzucania nożami może nie miał we krwi, ale ćwiczył wystarczająco długo, by być swych zdolności pewnym nawet teraz, po jakimś czasie bezproduktywnej bezczynności. Zbliżając się do wybranego stanowiska, na dłuższą chwilę zatrzymał się przy stojaku z bronią. Łuk krótki, długi, refleksyjny. Oszczepy, jakaś dziwna proca. I noże. Kilka noży, spośród których mógł wybrać ten najbardziej odpowiedni. Wielu wydaje się, że nie ważne, czym się rzuca - że istotna jest jedynie własna celność. To nieprawda - ba, to kompletne bzdury. Odpowiednie dobranie broni jest tak samo ważne, jak własne zdolności. Nie ważne, czy walczy się wręcz, czy na odległość, ostrze musi być przedłużeniem ręki, musi zespoić się z nią tak, jak gdyby nigdy nie znajdowało się na żadnym stojaku, lecz zawsze spoczywało w objęciach palców. Odpowiednio wyważone, nie może opóźniać ani wymagać specjalnej uwagi. Każdy ruch powinien być naturalny, każde cięcie możliwe do wyprowadzenia bez chwili namysłu, każdy rzut wykonalny nawet z zamkniętymi oczyma. Bastian wybierał więc ostrożnie, zupełnie się nie spiesząc. Spieszą się tylko głupi, zresztą... Stanowisko i tak było chwilowo zajęte. Przez kogo? Raczej nie trybutkę - było wystarczająco wcześnie, by uznać, że większość jego rywali dopiero szykuje się do treningu. Więc kto? Instruktorka? Być może. Cóż, nieważne. Nie potrzebował przecież instruktażu a tylko wolnego miejsca. Tymczasem jednak - noże. Brał je kolejno, mniejsze i większe, oglądając z uwagą, oceniając wprawnym okiem. Podrzucał je lekko w dłoni, sprawdzając wyważenie i rejestrował każdą, najmniejszą choćby niedogodność w ich użytkowaniu. Gdy zaś wreszcie dobrał sobie odpowiedni zestaw - ostrza były nieco większe niż zazwyczaj, za to niewiarygodnie wygodne - był przynajmniej pewien, że jeśli coś mu się nie powiedzie, to nie przez zły dobór broni. Ale naprawdę - co miałoby pójść nie tak? Wiedział, że akurat przy tym stanowisku nie ma się czego obawiać. Zapiął więc pas z zestawem noży ukośnie przez pierś i stanął przed przeźroczystą ścianką odgradzającą stanowisko, czekając na swą kolej. Napięcie, które ogarnęło go kilka godzin temu i zdaje się, że miało go już nie opuścić, nie pozwalało mu nawet docenić kunsztu ćwiczącej. Tym, co czuł, nie było uznanie, a raczej irytacja - że zajmuje miejsce do ćwiczeń, choć sama przecież ich nie potrzebuje... Przynajmniej nie potrzebuje ich tak, jak oni, trybuci. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Pią Sie 22, 2014 2:27 pm | |
| z mieszkania
Catrice zjawiła się w Ośrodku wczesnym rankiem, a czas, jaki został jej przed rozpoczęciem szkolenia, przeznaczyła na zapoznanie się z salą treningową. Obeszła powoli każde stanowisko, orientując się w tym, co miało do zaoferowania, po czym wróciła na miejsce swojej pracy. Stanowisko strzeleckie. Uśmiechnęła się, witając z Bambi, która wraz z nią miała szkolić trybutów, i zajęła miejsce przy łukach, czekając na trybutów. Na razie, nie było ich zbyt wielu. Cat pozwoliła swojej towarzyszce na chwilę ćwiczeń, z uśmiechem obserwując koleżankę, gdy zjawił się pierwszy trybut. Młody chłopak, na oko siedemnastoletni, może rok lub dwa lata starszy. Przechadzał się spokojnym krokiem, widocznie to, co znajdowało się przy stanowisku, nie było mu obce. Tudor uśmiechnęła się, z nutą nostalgii wspominając Floriana i ich wspólne chwile, gdy chłopiec strzelał z łuku tak, jak mu podpowiadała. Miała wrażenie, że od tamtej chwili minęło sporo czasu, poza tym, przy poprzednich Igrzyskach pozwolono jej wędrować po stanowiskach; nie była uwiązana przy jednym miejscu, jak teraz. Chłopak wreszcie wybrał zestaw noży. Catrice stanęła bliżej, przyglądając mu się uważnie; splecione w skomplikowany warkocz włosy spoczywały na jej plecach, gdy obserwowała trybuta. Nie wiedziała jeszcze, czyim jest podopiecznym, ale wyglądał na takiego, co zna się na rzeczy. Uniosła brew, zachęcając go uśmiechem, by zajął miejsce i pokazał, co potrafi.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : słodki nożownik Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Pią Sie 22, 2014 2:50 pm | |
| //po... czymś tam z Delilah i Bastianem
Trochę nie ogarniała świata po przebudzeniu i nawet nie starała się go ogarniać. Nie widziała w tej chwili sensu, bo nie potrafiła się jakoś na niczym skupić. Choć czułaby się wyśmienicie, gdyby nie potężny kac, który jej towarzyszył i wizja pierwszych treningów, do których jakoś nie było jej spieszno, ale TABITHA! Pamiętała swoją obietnicę z pierwszego dnia w Ośrodku Szkoleniowym. Brzmiała ona, że zrobi wszystko dla Ithy. Zadbanie o swoje umiejętności, a przy tym podwyższenie prawdopodobieństwa, że nie zginie na samym starcie, miało być czymś, co Ithy by popierała... I doceniła. Wcisnęła się w stój do ćwiczeń, jak mówiła, że się poświeci, tak też się poświęciła z ubiorem!, i wyruszyła w świetnie sobie znanym kierunku. Szła pewnym krokiem, pewna też zmieniła piętro, jadąc sobie przez chwilkę windą, by otworzyć drzwi i stwierdzić, że dotarła do pomieszczenia gospodarczego. Dla sprzątaczy? Cóż, namierzyła szczotkę, wiadro i pełno butelek, więc od razu stwierdziła, że to chyba jednak nie tu... W dodatku w tym niewielkim pomieszczeniu wykonywał jakieś dziwne gimnastyki... dozorca, pokojówka czy coś. Nie wiedziała, czym się zajmuje, ale raczej nie prowadził treningów. Potem okazało się, że Amanda trafiła na swojego osobistego Anioła Stróża. Tak, Mathias, bo tak miał na imię, potwierdził jej teorię, że to nie sala treningowa, że się zgubiła, miał okazję tez potwierdzić fakt, że nie powinna była pić dzień wcześniej, jak mu się z tego zwierzyła oraz postanowił ją odprowadzić do odpowiednich drzwi. Czyż to nie miłe? W sumie tylko potakiwał, czasem coś odmruknął i rzadziej coś stwierdzał w jednym zdaniu, ale mogła z radością stwierdzić, że zyskała nowego przyjaciela! Czyż to nie cudowne? Tyle miłych i kochanych ludzi stąpało po ziemi... I pod ziemią też. - ...ogólnie, to ja nie mam zielonego pojęcia o czymkolwiek, co związane z dawaniem komuś w kość. Muszę się więc ostro przyłożyć do treningów i między innymi dlatego wybrałam się na nie w takim stanie. Jeśli wygram, będę mogła wyciągnąć swoją siostrę z Kwartału. Kocham ją i ogólnie jest kochana. Kupiła mi nawet króliczka. Jest taki mały, puszysty i bialutki. Nazwałyśmy go Pithy. Sama je wymyśliłam to imię, bo chciałam, by pasowało do Ithy. Ithy i Pithy.... Ithy to właśnie moja siostra – mówiła prawie bez przerwy, popijając od czasu do czasu wodę z butelki. – Mieszkamy w Kwartale, w takim paskudnym domu, którego nie znoszę. Ona go kocha, ale tylko dlatego, że uważa go za coś własnego. Ja tęsknię za luksusami i w sumie mi się tu podoba, gdyby nie kilka denerwujących rzeczy. No, i bardzo uwielbiam ogrody... O, to tu, prawda? – Spytała, widząc w końcu odpowiednie drzwi i wskakując przez nie rozbawiona. Wcześniej była tak rozkojarzona, że nie dość, że pomyliła piętra, to jeszcze skręty, drzwi i wszystko, co tylko mogła. Na szczęście jej nowy przyjaciel jej pomógł. - Cholera, strzelnice... Nigdy nie trzymałam broni w ręku – stwierdziła, gdy zdążył do niej dołączyć. Nieco spanikowała, ale co mogło jej się stać? Albo komuś innemu? O ile nikogo nie zastrzeli... Wtedy to raczej zaliczało się do stania się komuś czegoś. – Jak myślisz, od czego powinnam zacząć? – Spytała mężczyzny, unosząc na niego wzrok. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : złodziej, przemytnik Przy sobie : nóż ceramiczny, trochę owoców, miska z sałatką, kilka kawałków ciasta, widelczyk do ciasta, łyżka, szkatułka, 6 tabletek do uzdatniania wody, plecak nr 3: jabłko, paralizator, śpiwór, zestaw plastrów i bandaży, leki przeciwbólowe; (kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, zwiększenie szans na powodzenie podczas walki wręcz) Obrażenia : siniak na lewej skroni, powierzchowna rana na prawym ramieniu (zaklejona plastrem)
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Pią Sie 22, 2014 5:18 pm | |
| Drugą z instruktorek - tu też nie miał wątpliwości - zauważył dopiero później. Dotychczas zbyt zaabsorbowany doborem odpowiednich ostrzy, nie rozglądał się i nie wykazywał najmniejszego zaciekawienia otoczeniem. Teraz jednak, gdy dopiął już pas z wybranymi nożami, gdy odczekiwał te kilka ostatnich chwil na zwolnienie stanowiska - tak, teraz musiał ją zauważyć. Wypadałoby się też przywitać. Rozważał zwykłe dzień dobry, może bardziej swobodne cześć - ostatecznie poprzestał na zwykłym, nieznacznym uśmiechu. To chyba i tak nazbyt wiele, biorąc pod uwagę, że ta tutaj będzie starała mu się pomóc, choć i tak musiała mieć świadomość, że to nie ma najmniejszego sensu. Nie da się niczego nauczyć w tak krótkim czasie, nie da się przyswoić przydatnych umiejętności w stopniu przy najmniej zadowalającym. Te całe treningi były jedną wielką farsą, w obliczu której nawet najprostszy uśmiech był wyzwaniem. Tym bardziej więc Bastian z ulgą powitał zwolnienie stanowiska, które to w kolejnej chwili zarekwirował dla siebie. Rozejrzał się to w jedną, to w drugą stronę, poświęcił krótką chwilę na ustawienie parametrów treningu i chwilę potem stanął na wyróżniającej się platformie. Miał osiem noży - to wystarczająco, by sobie poradzić, zwłaszcza mając świadomość, że to nie są narzędzia jednokrotnego użytku. Wyciągając dwa z nich - po jednym na dłoń, odetchnął cicho, rozluźnił się - i czekał. Z rzucaniem nożami trzeba uważać nie dlatego, że jest to jakieś szczególnie trudne, ale dlatego, że bardzo łatwo jest przecenić swe możliwości. Do łuków mimo wszystko ma się jakiś respekt, podobnie do oszczepu, ale jeśli chodzi o noże... Te są zbyt zwyczajne, by traktować je jako pełnoprawną broń. Dość łatwo przychodzi stwierdzenie, że posługiwanie się nimi nie może być trudne - w końcu każdy ma w domu przynajmniej jedno podobne ostrze, kroi nim wędlinę czy chleb, co jest w tym trudnego? Takie oswojenie broni to najgorszy błąd, jaki można popełnić. Nieznajomość ograniczeń własnych i noży, oto, co może prowadzić do zguby. Bastian wiedział, na ile go stać i znał też wady ostrzy. Nie nadawały się do bardzo precyzyjnych rzutów, nie były też bronią, która rzucona bez problemu mogłaby zgruchotać czaszkę. Znaczy, może by i mogła, ale margines niepowodzenia był tu bardzo duży i zwyczajnie nie wart ryzyka. Nóż to nie broń, którą zalicza się efektowne, precyzyjne trafienia w punkt wielkości szpilki. Nóż to narzędzie, które wbijasz tam, gdzie masz pewność że trafisz i tam, gdzie ostrze na pewno się nie odbije. Brzuch. Szyja. Klatka piersiowa, nieco poniżej żeber. Ostatecznie - w żebra, mocno, z całej siły, by przebić się przez osłonę kostną. Ręce, nogi. Cele duże, łatwo osiągalne i jednocześnie - bardzo krwawe. Podstawy anatomii wystarczyły by planować trafienia nie tylko możliwe do wykonania, ale też wystarczająco szkodliwe dla przeciwnika. Dla Lyberga to nie była pierwszyzna, w związku z czym jeśli komputerowy przeciwnik zanadto się do niego zbliżył, to tylko dlatego, że chłopak mu na to pozwolił, planując odzyskanie noża po celnym trafieniu. Walka, choć dystansowa - teoretycznie więc bezpieczniejsza - wymagała znacznej mobilności. Nie chcąc zbyt szybko skończyć z pustymi rękoma, nie mógł tkwić w miejscu i przede wszystkim nie mógł rzucać dla samego rzucania. Wszystko musiało być przemyślane, skalkulowane tak, by odzyskać wypuszczone z ręki ostrze. Komputerowi przeciwnicy padali jak muchy. Gdy nie trafił pierwszym rzutem, poprawiał następnym. Gdy i następny nie przyniósł efektu innego poza utkwieniem w fragmencie wizualizowanego ciała, pozwalał wrogowi podejść i kończył dzieło trzecim, tym razem nie wypuszczanym z dłoni ostrzem. Nie miało znaczenia, z której ręki rzucał. Nie był oburęczny, ale w tym przypadku nauczył się koordynować swoje ruchy. Te noże, które mógł, które upadły wystarczająco blisko platformy, odzyskiwał prędko, już w kolejnej chwili wyrzucając je w kierunku kolejnego przeciwnika. Z prawej, z lewej, na górnej ścieżce. Naprawdę nie było istotne, gdzie wygenerowano mu przeciwnika - zawsze trafiał. Zawsze. To jedyne, co naprawdę potrafił, czego zawsze był pewien. Gdy nie pojawiał się już nikt więcej, odetchnął bardzo powoli. Wciąż miał w rękach trzy noże - pozostałe w trakcie znalazły się zbyt daleko, by mógł po nie sięgnąć. Po wszystkich tych unikach i akrobacjach był zlany potem, zdyszany. To nie tak, że wyszedł z formy. Po prostu podobna, stosunkowo długotrwała aktywność zawsze była męcząca. Nim opuścił stanowisko, zebrał pozostałe pięć ostrzy, dopinając je do pasa śladem trzech poprzednich. Sam pas odwiesił tam, skąd go wziął. A potem, przeczesując wilgotne włosy palcami, spojrzał wreszcie na instruktorki. Uśmiechnął się półgębkiem. Przedstawienie skończone. Nie potrzebował pochwał. Nie potrzebował rad - lub potrzebował, ale nie chciał. Prychnął cicho, skrzywił się i odszedł, zanim ktokolwiek mógłby go zatrzymać. Nie był tu, by się popisywać. Nie był tu, by zapracować na uznanie. To nie jego bajka. Oddalając się ku innym stanowiskom, wcisnął ręce w kieszenie i pokręcił lekko głową. Niech to się już zacznie. Niech dane nam będzie wreszcie zginąć.
zt |
| | | Wiek : 19 lat Przy sobie : Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Pią Sie 22, 2014 11:18 pm | |
| |zapewne z apartamentu Parada sprawiła, że Maya na chwilę zyskała zapał do działania, choć jednocześnie pozbawiła ją tej części nadziei, która wcześniej jej towarzyszyła. Nie było odwrotu, szansy ucieczki, a jedynie konieczność stawienia czoła przeciwnościom losu. Następny poranek, kiedy obudziła się ze świadomością, że każdy dzień przybliża ją do nieuniknionego, przybił ją do ściany. Musiała trenować. Ale co właściwie? Przecież nic nie umiała. Nie posiadała żadnych umiejętności, które byłyby przydatne na arenie, które pomogły jej przetrwać i, co ważniejsze, osiągnąć zwycięstwo. Nie miała co pielęgnować i udoskonalać. Gracja byłej tancerki? Może wciąż pozostała, podtrzymywana na włoskach przez pracę kelnerki. Szybkość? Miała ochotę roześmiać się na samo wspomnienie tych kilku medali, które zapewne wciąż tkwiły gdzieś w piwnicy. Nic poza zbyt ciętym językiem nie przychodziło jej do głowy, a to raczej jej nie pomoże. Sama w sumie nie wiedziała, dlaczego wybrała akurat to stanowisko. Zdawałoby się, że jedna z trudniejszych, a jednocześnie przydatnych umiejętności. Zapewne podejrzewała, że przyjdzie jej spędzić tam trochę czasu, doskonaląc, a właściwie nabywając coś, co chociaż w małym procencie przyczyni się do osiągnięcia celu. Podeszła do miejsca, w którym stała jedna z trenerek i rozejrzała uważnie, wodząc wzrokiem po błyszczących nożach i ostrych strzałach. Wyobrażała sobie, jak jedna z nich przeszywa człowieka na wskroś, jednocześnie zbliżając ją do końca (a może właśnie początku). W końcu, nie chcąc marnować czasu, postanowiła zwrócić na siebie uwagę trenerki. - Nie mam żadnego doświadczenia z bronią - zaczęła na początek, choć może powinna się przywitać? Z drugiej strony, czy jej nazwisko w ogóle coś znaczyło? W końcu i tak zostanie tylko wspomnieniem, a ona chciała się tylko nauczyć, jak nie osiągnąć tego stanu za szybko. I czuła się strasznie, ponieważ nienawidziła, gdy ktokolwiek mówi jej, co ma robić. A tym bardziej gdy jest w czymś beznadziejna lub, jak w przypadku strzelania czy rzucania nożami, nie ma zielonego pojęcia, co powinna robić - Chociaż chętnie nauczyłabym się czegokolwiek - powiedziała, starając się uśmiechnąć dając jednocześnie do zrozumienia, że zależy jej na przyswojeniu tej sprawności. Bo naprawdę jej zależało, choć nie zawsze potrafiła to okazać. Postanowiła jednak ten jeden raz zaangażować się w coś trochę bardziej, mając przed oczyma korzyści, jakie mogą z tego wyniknąć w przyszłości. Bardzo niedalekiej i niepewnej przyszłości, ale zawsze - Tak przy okazji jestem Maya. Więc od czego mam zacząć? - dodała, patrząc po przygotowanym sprzęcie i obawiając się tego, że ćwiczenie niewiele jej da. Choć może nie będzie to aż tak trudne, jak się wydaje? Czuła silną potrzebę udowodnienia samej sobie, że potrafi coś osiągnąć i że jeśli naprawdę coś się dla niej liczy, to nic nie będzie mogło ją powstrzymać. Nawet kompletny brak jakichkolwiek zdolności. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 9:45 am | |
| Cat uśmiechnęła się, widząc trybuta, który miał pewne pojęcie o nożach. Nie był najlepszy, nie był wręcz idealny, ale był dobry, nawet bardzo. Gdy odchodził, posłała mu sympatyczny uśmiech. Wyglądało na to, że da sobie radę na arenie. Nagle doszedł ją cichy, dziewczęcy głos. Odwróciła się i zobaczyła ładniutką dziewczynę, może nawet w jej wieku; nie kojarzyła twarzy z mentorem, a od czasu tego niefortunnego spotkania, na którym podpadła całemu światu, opowiadając się za Gerardem i Scarlett, wszystko obchodziło ją coraz mniej. Po chwili jeszcze usłyszała imię dziewczyny. Maya. - Maya, jeśli nie masz żadnego doświadczenia, proponowałabym Ci rozpoczęcie od noży albo łuku. - Catrice uśmiechnęła się delikatnie. Nieznajomość broni była dla niej czymś obcym, może dlatego, że zbyt wiele czasu spędzała na tego typu treningach. Zaprowadziła dziewczynę do stojaka, na którym zawieszone były łuki i pozwoliła jej się przyjrzeć. - Musisz tylko mi powiedzieć, z jaką bronią widzisz siebie na arenie, a ja zrobię wszystko, żeby szło Ci jak najlepiej - rzuciła, wraz z trybutką patrząc na broń. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 11:53 am | |
| Najwspanialsze dni na świecie, gdy jednak postanawiasz wziąć się do roboty, a do twojego miejsca pracy pakuje się dziewczynka, (lub dziewczyna, chuj tam z tym) która nie do końca wie, gdzie dokładnie powinna być. Potem dowiadujesz się, że jest trybutką i postanawiasz z dobroci serca/braku chęci do sprzątania(niepotrzebne skreślić) pomóc jej w dotarciu na treningi. Zastanawiasz się jeszcze przez chwilę, że powinieneś poprosić o podwyżkę za niańczenie tych dzieciaków, bo to przecież nie twój interes. Ale i tak bawisz się dobrze. On bawił się doskonale. Amanda okazała się być niezwykle otwarta, opowiadała dużo o sobie, sprawiała wrażenie obłąkanej, ale kto w tym świecie nie jest? I nawet jeśli, to szczególnie on nie ma prawa rozważać te kwestii, bo w tym przypadku spotkało się dwóch równie popieprzonych ludzi. Piękny zbieg okoliczności, liczył na jakąś drobną przygodę, która nie skończy się jego uszczerbkiem na zdrowiu, oczywiście. Nie, on tylko słuchał, nic poza tym, ona coś mówiła, starał się to przyswajać, ale nieszczególnie mu wychodziło, bo oczywiście miał ważniejsze sprawy na głowie, no tak. Kolor ścian, który tak go irytował, przypominał dokładnie te z więzienia i za każdym razem, gdy tędy przechodził, miał ochotę czymś je udekorować. Chociażby łososiową pastą z puszki, którą trzymał w kieszeni już któryś dzień. Czasem wtrącał się, kilka słów wyrwanych z kontekstu. I jedziemy dalej. Rzeczywiście, króliczki niezwykle go interesowały. Czy to były kotki? I jej siostra, coś kojarzył, chociaż niespecjalnie go to interesowało. Kolejna wygłodniała gęba w Kwartale, którą nie powinien się przejmować. Zresztą nic co nie dotyczyło bezpośrednio jego samego, na to generalnie miał ostatnimi słonecznymi czasy wyjebane. I nawet nie wiedział czemu, po pierwsze; wpuścili go do sali, po drugie: zaraz się stamtąd nie ewakuował. Znalazł się niebezpiecznie blisko miejsca, gdzie Ginsberg kładł dzieci na matę powstrzymując swą chuć przed zgwałceniem ich hurtem, jedno po drugim. Le Brun zacisnął tylko zęby, przeszedł za blondynką niepostrzeżenie aż w końcu znaleźli się przy stoisku, gdzie instruowała jakaś młoda dziewczyna, ale nie miał czasu, aby jej się przyjrzeć, bo jego cudowna podopieczna zdążyła chwycić już ca coś, czym on nie potrafił posługiwać się w ogóle. -Myślę, że to mało... zostaw - rzucił w końcu oschle uznając, że nie chce mu się wyjaśniać, dlaczego nie powinna bawić się łukiem bez poprzedniego zaznajomienia się z tym, jak on faktycznie działa, dlatego ostrożnie odwiesił go na miejsce i obejrzał arsenał broni zastanawiając się, gdzie do cholery podziała się palna, ale nieważne, bo za chwilę trzymał już w dłoni ładne i eleganckie noże do rzucania, odprowadził ją do odpowiednich plansz, wręczył dwa z nich, do jednej ręki cięższy, do drugiej ten bardziej lekki: -Ten jest lekki - ujął jej prawą dłoń - lekkimi nożami celujesz w cele, które znajdują się bliżej, wtedy masz kontrolę nad tym, gdzie ten nóż faktycznie trafi, i czy trafi w ogóle, ale na to nie ma ustalonej techniki, sama musisz ją wyrobić i... - tutaj chwycił jej lewą dłoń - to jest cięższy nóż, nim celujesz w przedmioty ustawione dalej, to tak na początek - westchnął przypominając sobie lekcje z Katy, która zdawała się chłonąć to wszystko niczym gąbka wodę. Nie chciał potarzać schematu z poprzednich igrzysk. Nie tym razem. Jeden nóż złapał za ostrze, palce potarły gładką powierzchnię i zastanowił się najpierw, czy jest sens w ogóle kompromitować się w taki sposób, czy jest sens w ogóle powracać do tego, co opuściło się w największą rozkoszą. Rzucił, trafił gdzie trafił, gdzieś koło środka, niedaleko, dwa metry dalej niż planował. Nie, bez absurdów - to chyba dobrze, jest okej, po kilku miesiącach przerwy. Dobrze. Prawie przy środku. Nieźle. Odetchnął, uspokoił się nieco i zastanowił, na jak długo zamknęliby go w więzieniu, gdyby jako tarczę wykorzystał plecy Pana Naczelnika. Nieważne na jak długo, ważne, że ten rudy pan więcej by go nie odwiedził. Pocieszające. -Gdy cel jest dalej niż trzy metry, trzymam nóż za ostrze, wtedy robi półtora obro... - urwał zastanawiając się, czy jest sens mówić jej o takich rzeczach, ale potulnie kontynuował - półtora obrotu, ale to trzeba wyćwiczyć, jak jest bliżej, lepiej trzymaj za rączkę - czyli korepetycje z serii "dozorca uczy" - Spróbuj - mruknął odsuwając się na bezpieczną odległość, wskazując na jedną z bliżej stojących tarcz, ręce wsadził do kieszeni spodni zastanawiając się, ile dziewczyna ma lat, ale to nieważne. Chciał już skończyć ten dzień i rozpocząć kolejny. |
| | | Wiek : 19 lat Przy sobie : Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 1:28 pm | |
| Brunetka patrzyła uważnie na uśmiechającą się do niej trenerkę. Po raz kolejny, tak jak w przypadku jej mentorki, zaczął zastanawiać ją wiek dziewczyny. Nie zamierzała jednak poznawać tych szczegółów, które gruncie rzeczy mało ją obchodziły. Chciała nauczyć się zabijać, ranić i bronić, a nie wdawać w przyjacielskie pogaduszki z osobami, które miały przyczynić się do ich nieuchronnej śmierci. Jedno przeżyje, 23 zginie. Tak miał wyglądać bilans i to Maya zamierzała być tą jedną. Oczywiście, pewnie każde z nich myślało tylko i wyłącznie o wygranej, co nie zmieniało faktu, iż miała przestać się starać, stracić zapał czy kompletnie się poddać, usiąść w kącie i płakać. Odwzajemniła więc uprzejmy uśmiech i podeszła za trenerką do stojaka, wodząc wzrokiem po przyciągającej, błyszczącej stali noży. Było w nich coś hipnotyzującego. Wyciągnęła powoli dłoń i dotknęła jednej z broni, czując pod opuszkami palców przyjemny chłód. Najlepiej od razu chwyciłaby za rączkę i rzuciła, jednak świadomość tego, że prawdopodobnie zrobiłaby z siebie pośmiewisko wygrała i dziewczyna oderwała rękę, ponownie zwracając swój wzrok w stronę trenerki. - Sądzę, że chciałabym spróbować noży - powiedziała z lekkim błyskiem w oku. Czy tak bardzo ciągnęło ją to zaznajomienia się ze sztuką zabijania? Naprawdę zaczynało ją to kręcić, chociaż może był to jedynie chwilowy efekt wywołany zmęczeniem, wściekłością i determinacją, które jej towarzyszyły. Mimo wszystko nie mogła odeprzeć od siebie wrażenia, iż coś głęboko w niej rwie się do tego treningu. Chce być jak najlepsza, choć zapewne na początku będzie szło jej beznadziejnie. Ponownie wykrzywiła kąciki ust w nieznacznym uśmiechu, myślami wybiegając jednak daleko poza salę treningową. Zastanawiała się, czy gdy przyjdzie co do czego, nawet jeśli już uda jej się opanować chociażby podstawy, będzie potrafiła z premedytacją kogoś zabić. Maya szybko zdała sobie sprawę, że nie był to najodpowiedniejszy moment na rozważanie swojej siły psychicznej. Powinna skupić się bardziej na treningu, dlatego też chwyciła jeden z noży, wydający się w miarę lekki i przymierzyła go sobie w dłoni. Rzuciła pytające spojrzenie trenerce, zastanawiając się, czy powinna wiedzieć coś jeszcze. - Dobra, zaczynajmy wreszcie. Co i jak mam robić? - powiedziała, przyglądając się ostrzu i ważąc je w rękach. Aż się paliła, aby wycelować nim w tarczę, jednak nie chciała robić nic, zanim nie uzyska jakiś fachowych (miała taką nadzieję) porad. Z każdą kolejną chwilą serce biło jej odrobinę mocniej, jakby próbowało zapędzić ją do ćwiczenia, pośpieszyć i sprawić, że dostrzeże wagę sytuacji. Choć ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że od tych minut poświęconych na ćwiczeniach zależeć będzie jej życie. Były jeszcze pokazy indywidualne, które jeszcze były zaledwie mglistą wizją na horyzoncie, aczkolwiek zbliżały się do niej coraz szybciej. Nie miała pojęcia, jak mogłaby się zaprezentować, aby zyskać przychylność sponsorów, chociaż nie to liczyło się dla niej najbardziej. Najważniejsze było przeżycie, a jeśli nikt nie będzie chciał jej wspomóc, będzie musiała radzić sobie sama. I wiedziała, że da radę, ponieważ wierzyła w swoje możliwości, nawet wiedząc z doświadczenia, iż czasem zdarzało jej się je przeceniać.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : słodki nożownik Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 2:14 pm | |
| Zauważyła, że Sebastian opuszczał jedno ze stanowisk, więc sama z chęcią podeszła do tego samego, z ciekawością rozglądając się po zebranych tu przedmiotach, z którymi nie miała kompletnie nic wspólnego. Może z nożami, ale w kuchni raczej zabierano jej noże z ręki po tym, jak o mało co nie wbiła jednego gosposi w nogę. Od tamtej pory noże mogła tykać jedynie ona i Tabitha, ale to jedynie wtedy, gdy nie kręciła się w pobliżu jej skromna osoba. Chyba powinna była się wtedy na nich obrazić, zrobić w domu awanturę i wymusić na rodzicach, by pozwolono jej kroić, siekać czy jak to tam się mówiło. Wtedy jednak... W sumie chciała bawić się nożami, ale odwrócono jej uwagę zajęciami akrobacji. Ach, podli wiedzieli, że to też ją fascynuje, a nawet bardziej od gotowania. Gotowanie vs akrobatyka? Wybrała to drugie, jako że lekcje tańca ją już nudziły. W dodatku to tak nie zapierało tchu w piersi jak gimnastyka akrobatyczna czy akrobacje na linach, które skradły jej szczególnie serce. Jednakże teraz nie miała przed sobą żadnych lin, by poćwiczyć, ani też żadnych drążków, a noże, z którymi miała niewielkie doświadczenie. Złapała wcześniej za łuk, który też ją fascynował. Uwielbiała oglądać filmy, w których główny bohater ciskał we wszystkich strzałami. To było bardzo niezwykłe i w sumie sama też kiedyś pragnęła... Ale rodzice odwrócili jej uwagę piękną sukienką wieczorową. Rany, dopiero teraz zauważała, ile rzeczy nie zrobiła, bo rodzice. Nieistotne to było w tej chwili. Teraz Mathias stanowczo odradził jej ćwiczenie strzelania z łuku, wciskając w jej dłonie noże, które w sumie ujęła pewnie, bo idealnie wręcz leżały w jej dłoni. Rzucanie nożami... To nie mogło być nic trudnego. Rzut do celu. To coś podobnego, jak przeskoczenie z jednego drążka na drugi, robiąc odpowiednią ilość przewrotów w powietrzu... Tylko że nie miała wprowadzać swojego ciała w ruch a noże, które też miały zrobić kilka obrotów i ciach! Trafić do celu, tak jak niegdyś jej dłonie na drugi drążek. Lekkie noże do celów jej bliskich, ciężkie do dalszych. Proste i logiczne. Fakt z obrotami... Też w miarę ogarnęła. Musiała wyczuć, ile obrotów zrobi nóż nim wbije się w jej ofiarę, a by to wyczuć musiała uważnie skupić się na trenowaniu i ciskać. Z uwagą i zwracać uwagę na wszelkie błędy i sukcesy, jak też na to, jak je osiągnęła, czyż nie? Oraz odwiedzić to stanowisko więcej niż jeden raz, skoro była początkująca. Jeśli chciała poczuć choć oddech perfekcji, musiała nieźle się przyłożyć, bo miała jedynie trzy dni. Trzy dni, które miną szybko i niepostrzeżenie. - Okeeej – powiedziała, kiwając nieznacznie głową i skupiając się na tarczy, która stała nieopodal. Stała blisko, więc lekki nóż. Odległość... Rączka. Złapała rączkę noża w palce i cisnęła po chwili skupienia. Nóż leciał w dobrym kierunku, ale dała za mało siły i spadł przed tarczą, dlatego też chwyciła zaraz drugi lekki i nim ktokolwiek ją powstrzymał, wysłała go ku tarczy. Przeleciał kilka centymetrów od celu, upadając ze zgrzytem na podłogę. – Nie było chyba tak źle... – Stwierdziła, przechylając głowę i patrząc na tarczę. – Czy do tej powinnam już cięższy? – Spytała, podnosząc lewą rękę wraz z nożem, który nadal w niej trzymała. Przełożyła go do prawej dłoni i zważyła w niej. Musiałaby użyć sporo siły, by ciskać nim w dalekie punkty, a do tego raczej się nie nadawała... - Do trzech razy sztuka? - Spytała z szaleńczym błyskiem w oku. Chyba miało jej się to spodobać, a zwłaszcza jeśli miało pomóc w posyłaniu ludzi do jej morza maków. Cisnęła ciężkim nożem w tarczę bez przygotowywania się. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 2:26 pm | |
| - Noże. Dobrze. – Catrice poprowadziła Mayę do stołu, na którym leżały noże. Przyjrzała się im, i poczekała, aż trybutka wybierze jeden, po czym rozpoczęła wykład: - Na początku prób, staraj się wykonywać zawsze te same ruchy twojej ręki i ciała, i zawsze z taką samą siłą. Po opanowaniu tej techniki rzutu, możesz próbować znaleźć najlepszą odległości od celu, w której wykonując zawsze ten sam ruch, nóż będzie wbijał się w cel. Jeśli chodzi o sposób, w jaki powinnaś trzymać nóż, istnieją cztery podstawowe sposoby trzymania noża. Chwyciła jeden z noży tak, jakby trzymała trzonek młotka, układając kciuk skierowany ku ostrzu. - Ten chwyt nazywamy młotem. Nóż wykonuje wtedy pełny obrót. Pokazała drugi chwyt. - W wypadku takiego chwytu, trzymasz nie rękojeść, a głownię. I pamiętaj, że nie możesz tak rzucać nożem o ostrych krawędziach… Urwała nagle, gotowa już zaprezentować trzeci rzut, gdy jej spojrzenie padło na jedną z trybutek, której ktoś doradzał rzucanie nożami. I nie była to Bambi. Catrice odłożyła nóż. - Przepraszam na moment. – rzuciła w kierunku Mayi. – Poćwicz chwilę te dwa chwyty, sprawdź, czy noże leżą Ci w dłoniach dobrze. Za moment do tego wrócimy. Zostawiła dziewczynę i podeszła do obcej trybutki. Towarzyszył jej ktoś obcy, z pewnością nie trener, bo nosili wszyscy te same uniformy. - Przepraszam najmocniej. – zaczęła słodko, dopadając dziewczyny i momentalnie odsuwając ją od stołu z nożami. – Kim pan do cholery jest, i jakim prawem doradza pan trybutce? Rzuciła panieneczce ostre spojrzenie, mówiące, że ma zostawić noże i siedzieć chwilowo cicho. - Bo trenerem nie jest pan na pewno, więc powtórzę. Co robi pan na tym stanowisku? |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 4:16 pm | |
| Słyszał łkanie i widział szerokie plecy mężczyzny, ręce rozłożył, jakby chciał latać, ale Mathias był pewien, że to był jego ostatni lot... ku upadkowi. Wpatrywał się w ciemną plamę krwi rosnącą na jasnej koszuli i przypomniał sobie, że tydzień wcześniej kupił sobie pączka z różą. Nadzienie miało taką samą barwę. I wypływało, gdy nacisnęło się na lukrowane ciasto. Czysta rozkosz, podobne jak to fascynujące uczucie, adrenalina, która uderzała do głowy właśnie wówczas. Chora satysfakcja, że ktoś kogo nienawidzisz lub kto cię irytuje leży u twoich stóp w kałuży własnej posoki. Jego matka nadal łkała i zapewne wyje dalej na każde kolejne spojrzenie w stroję jej zrujnowanych dzieci, które de facto sama do tego doprowadziła. Nie zastanawiał się długo nad tym, wpatrywał się w tą dziecięcą twarz, która stanęła na drodze ku świetności, a tą świetnością miał być kolejny zestaw noży, które śmiało chwyciłby w dłonie i zapomniał, że ma już dwadzieścia pięć lat i nie jest, nie był trybutem trybutem. Mandy sobie nie radziła, to było wręcz żałosne, ale przypominała mu do złudzenia kogoś, kto też kiedyś sobie nie radził. Aby stanąć na szczycie, trzeba wykonać ten pierwszy krok i nie oczekiwać, że anielskie ramiona wzniosą nas na wyżyny, nie oczekiwać że świat uklęknie i potulnie zwije się u naszych stóp. Niektórzy należeli do rangi wygranych, niektórzy z góry byli zdani na sukces i zwycięstwo, na triumf wśród fajerwerk i gwiazd, jakoby miało się być jedną z nich. Tymi osobami nie był Mathias, nie była Katy, nie była to też Mandy. Ani Catrice, skoro postanowiła stanąć na drodze komuś, kto parł z histerią przed siebie w pogoni za wspomnieniami i przeszłością, która umykała z jego drżących rąk. Przez ten czas, gdy mówiła, on patrzył na jej usta i wyobrażał sobie, jak wymija ją z dziewczęcą gracją i z impetem barwi tył jej koszuli na krwistą czerwień, bo ten kolor z tych wszystkich był najpiękniejszy. I pasowałby do tej buraczkowej czerwieni złości, która zakwitła na jej nastoletniej twarzy. Ale le Brun nie był z tych, którzy rozczulają się nad rozpieszczonymi dziewczynkami, które wśród noży czują się jak na placu zabaw, bo to niepoważne, niepoważne, że w ogóle się do niego odezwała. Albo on miał jakiś problem z doborem drzwi, przez które powinien przechodzić, a które unikać okrągłym łukiem. Ten przypadek zalicza się do tych szczególnie przegranych, niestety, zwłaszcza gdy zamiast uciekać, uśmiecha się jedynie uprzejmie i wpatruje w swoją niedoszłą ofiarę. Smutek. -Kurwa - mruknął pod nosem, gdy nadal kontynuowała swój wywód, a on miał wrażenie, że ten ciągnie się w nieskończoność. Miał tylko nadzieję, że z tej złości nie wybuchnie płaczem i nie rzuci się na niego z paznokciami oraz zębami - Teraz? Teraz rozmawiam z jebniętą pizdą, która przeszkadza mi w pracy i... WITAJ MAYA, TA BABA TEŻ CIĘ WKURWIA? SYNDROM NIEWYRUCHANIA CHYBA, BO JAKAŚ TĘPA I NIEZJADLIWA, OCH... przepraszam najmocniej, pani tutaj stoi, no cóż, mogłaby się pani przesunąć? Ale nie, nie ma problemu, sam sobie poradzę! - olśniewający uśmiech i obrót, który wykonał, aby ją obejść i skupić się na nożach oraz szukając najszkaradniejszego, którego nie bałby się pobrudzić wbijając w jej przebrzydłe ciałko. Młode ponoć nie umiera, ale głupie, owszem, prędko. Pamiętał jak przez moment drgał jeszcze w konwulsjach, ten mężczyzna. Pamiętał jak chwytał go za włosy i ciągnął do pokoju jego matki, pamiętał jak wyrywał się z objęć i zamykał w łazience. Serce biło równie mocno co pięść i Mathias zastanawiał się, którego uderzenia właśnie słyszy. Drzwi nigdy nie puściły, gdy walił, zamek był na swoim miejscu i znosił dzielnie łomotanie. Miał nadzieję, że i tym razem zamek nie puści, że wytrzyma, choć coś gotowało się w nim, aby przepołowić tę rebeliancką pizdeczkę na pół, po prostu, z nienawiści, z wściekłości, bo nienawidził, gdy ktoś przerywał mu pracę, bo nienawidził, gdy ktoś niszczył jego plany, jego wyobraźnię, to wszystko. Katy dawno by ją zabija, cisnęła nożem proste w serce, wytrzepała rączki o materiał czarnej sukienki i uśmiechnęła się do siebie. I poszłaby dalej. I wiedział, że wystarczyło kilka słów, że drobny udział jego siostrzyczki wystarczyłby, żeby nie cierpiał, żeby konsekwencje były znikome, żeby wyszedł z więzienia po kilku dniach prosto w rodzinne mordercze objęcia. I za to ją piekielnie kochał, ale czuł się odpowiedzialny też za to, co robi, a irytacja, choć minimalna i chłopięca, nie zezwalała na to, aby brać to, czego się pragnie. |
| | | Wiek : 20 Zawód : słodki nożownik Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 4:57 pm | |
| Wiedziała, że teraz trafi, że będzie mogła odtańczyć dziki taniec radości i satysfakcji, która uchodziłaby z niej w postaci śmiechu, okrzyków radości, podskoków wraz ze wspomnianymi wcześniej dzikimi ruchami do muzyki, która nie grała. Trafiłaby w końcu w tarczę. Wiedziała to, czuła to w opuszkach swoich palców, w kręgosłupie, w sercu. Trafiłaby w tę tarczę nożem, którzy trzymała w dłoni, jednakże odepchnięto ją nagle, wyrywając ze stanu gotowości. Gotowości do rzutu, jednakże jednocześnie rodząc w niej gotowość do ataku. Amanda była niczym puma. Czekała na odpowiednią chwilę, by zadać cios, by pokazać swej ofierze, że ma nad nią przewagę, że nie jest głupią blondynką, a wcześniejsze jej błędy zostały już naprawione. Dokładnie, naprawione. Ten spocony grubas nauczył ją, że nie ma co oczekiwać na jakikolwiek seks przed dokonaniem morderstwa, bo tępa ofiara wyrywała się z twoich szponów. Kombinowała, za wiele myślała, nie ulegała tak do końca. Powinna atakować przy pierwszej okazji, którą uzna za dogodną. Była niczym puma i jak puma polowała. Stała, patrząc przerażona na Mathiasa. Nieznana jej kobieta, która trzymała ją mocno za rękę po tym, jak ją odciągnęła od tarcz, wydzierała się na niego, uważając, że to nie jego miejsce, że nie powinien tu być. Nie chciała by tu był, mimo że Amanda miała inne zdanie na ten temat. Dla Amandy Mathias był przyjacielem, a nieznana jej trenerka intruzem, która przerwała jej miłą rozmowę i miłe ćwiczenia z przyjacielem. W pewien sposób też go raniła, bo dostrzegała w nim to pragnienie, które i ją teraz otaczało. Chciała zobaczyć morze maków choć w niewielkim ujęciu... Czerwień, która lśniłaby w świetle księżyca, która sunęłaby leniwie... W tym przypadku przy świetle lamp i wypływająca z rany, którą Amanda chciała stworzyć. Chciała być powodem, dla którego morze znajdzie ujście i ukaże swój majestat przed jej blond główką. Dawno nie widziała maków, nie widziała swojego pola... Pragnęła je ujrzeć. I poczuć. Tak, jak ciepło ręki kobiety i pulsowanie jej swojej krwi w jej uścisku. Coraz bardziej lubiła Mathiasa, jak też słowa, które skierował ku ich wspólnemu wrogowi. Uśmiechnęła się z satysfakcją pod nosem i zanim mężczyzna skończył choć dokończyć swą krótką przemowę, Mandy odwróciła się gwałtownie, wykorzystując siłę rozpędu, by wbić nóż w pierś kobiety. Nierzucony nóż spoczywał w jej dłoni i czekał, by go użyć, czekał niecierpliwie, a Amanda postanowiła, że nie może go zawieść. Nie mogła go zawieść. Nie mogła nie trafić. Stała blisko, a dziewczyna, dziewczyna, bo mogła być jej rówieśniczką!, nie przypuszczała, nie mogła przypuszczać, że trybutka będzie względem niej negatywnie nastawiona. Negatywną... Amanda była wściekła, więc zaraz po pierwszej próbie wbicia noża, prędko wysunęła go, o ile się wbił i spróbowała dźgnąć raz drugi i trzeci, by potem zacząć się szarpać, wyrywać, uwolnić z tego spętania. Z jej ust zaczęły lecieć wyzwiska w kierunku nieznanej jej Catrice. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 5:25 pm | |
| Wiedział, że trybuci zachowują się nieracjonalnie bądź głupio. Na Igrzyskach dochodziło niejednokrotnie do zaskakujących miłości czy nienawiści, które kończyły odwieczne sojusze. Znał pomysłowość niektórych dzieci, które przypiłowały sobie zęby, żeby móc rozgryzać przeciwników, jako pięćdziesięciolatek obserwował również zwycięzcę, który przetrwał w dżungli tylko dlatego, że dopuścił się aktu kanibalizmu. Naprawdę niewiele było go w stanie zaskoczyć w świecie, w którym poruszał się niemal po omacku, bo znał przecież to święto z autopsji już od dziecka, kiedy gościł triumfatorów w swoim (lub ojca) łóżku. Pewnie dlatego czuł się absolutnie znudzony, kiedy przyszło mu oglądać posunięcia swoich trybutów, którzy w końcu zaprawiali się w walce wręcz, unikając jego złotych rad. Zresztą, Ginsberg uważał, że nie jest w stanie przekazać im żadnej wiedzy oprócz zaszczepienia w nich woli przetrwania, która mogla doprowadzić ich go potraktowania zębami jak dziką zwierzynę, którą trzeba dobić do ostatniej chwili. Dlatego niewiele się odzywał, obserwując wszystko bardzo dokładnie. Inna sprawa, że wszędzie było równie nudno i spokojnie. Gdzieś zamajaczył mu Mathias wraz z jego koleżanką - Catrice (zapomniał wysłać jej kondolencje z powodu śmierci Josepha) i nareszcie zanim zdążył się zorientować. Blondynka. Wystarczył tylko rzut oka, by zidentyfikować w niej wariatkę. Możliwe, że widywał ją w Kapitolu, jeszcze przed Rebelią, ale teraz już nie było to istotne. Dopuściła się czegoś, co sprawiło, że nawet nie założył skórzanych rękawiczek (myśl o dotknięciu jej napawała go obrzydzeniem) i pobiegł prosto przed siebie, łapiąc ją z tyłu za nadgarstki w chwili, kiedy wbiła ostrze po raz pierwszy. Płytko, dostrzegł od razu plamkę krwi, ale był przekonany, że nóż przebił tylko skórę. Nie wahał się ani sekundy. Ktoś dopuścił się ataku na członka rządu, a postępowanie w tym wypadku było proste i skuteczne - kopnął ją, popychając jak zwierzę wprost pod nogi Catrice, która zbladła niesamowicie. - Strażnicy, do mnie! - zawołał gromkim głosem, nie oglądając się nawet za siebie. Wiedział, że posłuchają, w innym wypadku odpowiedzieliby za to głową, podobnie jak Amanda, która mogła tylko modlić się do nieistniejących bogów o łaskę. Obecnie była w kiepskiej sytuacji, Gerard nie omieszkał jeszcze raz kopnąć jej wojskowym butem (jego znak rozpoznawczy), oczekując na skucie jej i dostarczenie do swojej sali przesłuchań. Niepotrzebnie się narażała, nikt nie powiedział, że nie może wyjść na Arenę bez nogi, i takie przypadki się zdarzały, więc chyba powinna być bardziej pokorna. Jak i Mathias, powitał go uśmiechem szaleńca, który już szykuje się na przyjęcie starego przyjaciela. - Le Brun, ty pójdziesz ze mną - uściślił, czując się nareszcie odrobinę... zaintrygowanym. Zawsze tak było, kiedy zwietrzył nową ofiarę. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 5:39 pm | |
| Już w chwili, w której skierował ku niej swoją twarz, wiedziała, że chciałaby go zabić. Rozlać jego krew na tej lśniącej posadzce. Mógł ją poniewierać wzrokiem, ale te słowa… Szybkim ruchem kopnęła dłoń, w której miał nóż i złapała go za włosy, uderzając jego twarzą o kant stołu. Już wcześniej zauważyła, że chyba kulał na jedną nogę, dlatego sprzedała mu w nią mocnego kopniaka. - Stul pysk, Ty kapitoliński kundlu, i nie wpierdalaj się, gdzie nie Twoje miejsce. STRAŻNICY! – wrzasnęła głośno. Chciała uderzyć po raz drugi, żeby zamiast policzkiem, uderzyć jego okiem o kant stołu, ale wtedy na jej drodze stanęła mała wariatka, tegoroczna trybutka, która drasnęła ją nożem. Catrice nieomal warknęła, miała ochotę rzucić tego faceta na ziemię i wpierdolić gówniarze, ile wlezie, jednak powstrzymała się. - Ty mała suko – syknęła. – Odbiło Ci czy od zawsze byłaś pierdolnięta? Wtedy też pojawił się Gerard, który złapał smarkulę i kopnął ją w stronę Cat. Ta nie wahała się ani chwili. Szybkim ruchem uderzyła gówniarę w twarz, raz, potem drugi, po czym pozwoliła Gerardowi na kolejnego kopniaka. Odczekała chwilę i powtórzyła jego poczynania, bezbłędnie uderzając w dość czułe miejsce pomiędzy jej udami. - Gerard, pozwól, że wpadnę na przesłuchanie. – rzuciła łagodnie, łapiąc trybutkę za włosy i szarpiąc jej głowę, by usiadła. – Najlepiej obojga. Była mu wdzięczna, wdzięczna jak cholera, miała w nosie tego chama, którego Ginsberg trzymał… Ale tak, w tej chwili zajebałaby tę gówniarę, tnąc jej skórę i udowadniając, jak prostym ruchem można zrobić komuś perfekcyjną kiltoridektomię. Bez znieczulenia. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 6:46 pm | |
| Przepraszam, czy Pani jest zdrowa na umyśle? Zastanowił się. Och, czyżby nie? Poczuł jak czyjąś dłoń na swoich włosach, pierwsza myśl to - ONA JEST TAK WYSOKA, SIĘGA? BOŻE TO JESZCZE DZIECKO. Potem nadeszło ponure spotkanie z blatem, które przeżył średnio, a przynajmniej jego umysł, bo zakręciło mu się ostro w głowie i gdy otworzył oczy, świat składający się z jego buta oraz szarej powierzchni zamigotał, zniknął, aby pojawić się, zaraz po krótkim ataku histerii, ponownie. Nie liczył do dziesięciu, nie próbował się opanować, a jej słowa nadal dźwięczały jej w głowie, serce przyspieszyło tempa i wszystko, co działo się dookoła, nagle stało się bardziej wyraźne, ostrzejsze i prawdziwsze. Ale nie ugiął się pod ciężarem rzeczywistości, gdy ta z gamą barw, dźwięków oraz bólu uderzyła w niego całą mocą. Noga protestowała. Całe ciało nagle przeszył dreszcz, gdy podniósł wzrok. Czuł w usta smak krwi, ale nie swojej. Wiedział, że to nie jego krew. Odetchnął głęboko widząc szarżującą na trenerkę Amandę i postać rudowłosego mężczyzny, który zbliżał się nieuchronnie i le Brun, nawet gdy go nie poznał, wiedział, że zwiastuje kłopoty. Życie tyle razy rzucało mu podobne kłody pod nogi, że nauczył się to wykorzystywać i teraz miał coraz większą wprawę w przeskakiwaniu ich i unikaniu upadków. Dlatego pomimo nogi, która prawie się pod nim uginała, wyprostował się, a jego dłoń wymacała po omacku jeden z noży, które leżały na stole. Kapitoliński kundlu. Nawet nie wiesz głupia pizdo, ile jest w tym racji. I to nie była złość zrodzona z odniesionych obrażeń, ale to go jeszcze bardziej wzmacniało, gdy adrenalina uderzyła do głowy, gdy czas płynął wolniej, a on zastanawiał się po prostu, skąd wiedziała. Pomyślał o Katy, ten skrawek wyrwany z pamięci podbudował , sprawił, że dłoń zacisnęła się na rękojeści. Raz. Był za nią. Dwa. U jej stóp leżało drobne zawiniątko. Ale chyba nie to go martwiło. Nie Mandy, nie Gerard, którego głos poznał, bo, och, jakże, poznałby go wszędzie. Nawet wyrwany nocą z głębokiego snu, wiedziałby, z którym koszmarem ma do czynienia. Była zajęta, zdezorientowana, zraniona. Westchnął, prawie z rozkoszą objął ją czule i wycelował ostrzem w to miejsce, gdzie znajdowała się śledziona. Tuż pod płucami, na granicy z murem, które stanowiły żebra. Dlatego dla pewności wbił niżej, skierowane ku górze mając nadzieję, że gdy włoży w to odpowiednio dużo siły, dobierze jej się także do płuc. Przekręcił dłoń, zaśmiał się cicho, prawie płaczliwie od nadmiaru emocji i nagle puścił. Instynkt podpowiadał mu ucieczkę, ale łydka odmawiała posłuszeństwa, więc podpierał się jedynie o stojaki i cofał, oddychał ciężko, i cofał. Stanął na równe nogi i ruszył przed siebie, odwrócił się. Ucieczka. Nie biegł, przepychał się między ludźmi, nawet nie zwracał uwagi na to wszystko, na nogę, która promieniowała bólem, na zapach krwi, który unosił się w powietrzu. Chciał jak najszybciej znaleźć się poza tą przeklętą salą, jak najdalej. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 7:08 pm | |
| Strażników zaalarmował już podniesiony głos Mathiasa, poderwali się ze swojego stanowiska i zaczęli powoli iść przez salę. Ociągali się, bo byli pewni, że Tudor poradzi sobie z natrętem, być może właśnie dlatego nie udało im się dotrzeć na miejsce, zanim Amanda podniosła nóż na Catrice. - Stać! - krzyknął jeden z trójki mężczyzn, podbiegając do stanowiska dopiero, gdy wywiązała się przy nim mała bójka. Odepchnął Gerarda od leżącej na ziemi trybutki i odciągnął na bok Catrice, która już próbowała pociągnąć Amandę za włosy, jednak rana zadana przez Mathiasa skutecznie zwaliła ją z nóg. Nóż ominął płuca, ale usunięcie narzędzi zarówno z klatki piersiowej jak i okolic śledziony było fatalnym posunięciem. - Do szpitala! - zarządził, rozkazując swojemu koledze, który natychmiast rzucił się na pomoc pannie Tudor, wykorzystując leżącą przy stanowisku strzeleckim apteczkę. Trzeci Strażnik podążył za Mathiasem i nie pozwolił mu opuścić sali treningowej; ogłuszył go uderzeniem w głowę i szarpiąc próbował przyciągnąć z powrotem do swoich kolegów i Gerarda. Dowódca pochylił się nad Amandą, pomógł jej wstać z podłogi i wykręcając ręce do tyłu, założył kajdanki pannie Gautier. Za atak na swoją trenerkę mogła zostać wykluczona z dalszych treningów, ale nie jemu na szczęście przyjdzie o tym decydować. - Zabieram ją do izolatki - zakomunikował, zwracając się do Gerarda - Ufam, że zajmie się pan tym delikwentem, panie Ginsberg? - wskazał głową na Mathiasa, doprowadzonego właśnie przed oblicze naczelnika więzienia przez Strażnika numer trzy. Catrice, trafiasz do szpitala, Twoja rana kłuta klatki piersiowej okazała się być niegroźna, jednak konieczne było usunięcie śledziony. Operacja powiodła się, ale nie wrócisz już na salę treningową. Przy poruszaniu się wciąż odczuwasz lekki ból, który z biegiem czasu będzie zamieniał się w dyskomfort, ale powinien minąć całkowicie po około tygodniu. Amanda, zostajesz odprowadzona do izolatki i tak kończy się Twoja przygoda z pierwszym dniem szkolenia. Pomieszczenie zostaje zamknięte, nikt nie może Cię w nim odwiedzić, czekaj na post MG. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 7:47 pm | |
| Nie powinien narzekać na nudę. Wręcz przeciwnie, czuł się wreszcie zaintrygowany kolejnymi dniami, choć był przekonany, że Strażnicy wykażą się na tyle, że wszelka fantazja trybutów w zabijaniu siebie nawzajem (ewentualnie trenerów) zostanie ograniczona. Nie zamierzał też pozwolić sobie na więcej niż mógł wobec tego dzieciaka. Unieszkodliwił ją i patrzył jak wokół rozgrywa się dziwna tragedia. Nie rozumiał kompletnie zachowania Catrice i Mathiasa - najwyraźniej nie tylko on był znajomym ćpuna i na myśl, że musiał dzielić z koleżanką od strzelania jednego penisa zrobiło mu się niedobrze. naprawdę musiał zacząć umiejętniej dobierać swoich więźniów, zwłaszcza tych, którzy mieli zapewniać mu dodatkowe atrakcje. Zgodnie z tą myślą (a może to tylko przypadek?) jego wzrok nagle napotkał Evena. Odwrócił się szybko, próbując skupić uwagę na uciekającym Mathiasie. Nie zamierzał biegać za nim po całej sali, wyjścia były odstawione, więc przypuszczał, że prędko go przyprowadzą z powrotem. Wolał obserwować ranę Tudor, która wydawała się groźniejsza niż przypuszczał. Czuł, że kolejny raport z przebiegu Igrzysk nie zachwyci Coin, ale przypuszczał, że Amanda to pospolita wariatka i nie działała z premedytacją. Wielka szkoda, jako bezmyślna blondynka przedstawiała się zupełnie bez wartości, choć i tak miała w sobie coś, co sprawiało, że i tak miał podążyć za nią - odpowiedniego mentora, któremu osobiście pragnął złożyć gratulacje. Miał przecież zostać niedługo wujkiem i najwyższa pora, by się o tym dowiedział. Spojrzał raz jeszcze na Catrice, upewniając się, że nic jej nie jest (odwiedzi ją w szpitalu, liczył na jej wsparcie w kilku kwestiach) i kiwnął głową Strażnikowi. Był zbyt zniesmaczony jego zachowaniem najwyraźniej Chris musiała popracować nad dyscypliną. - Na przyszłość... Nie dotykaj mnie - otrzepał się z odrazą, zakładając swoje skórzane rękawiczki i kiwając głową. - Odprowadźcie go, zajmę się nim, kiedy skończę z moimi trybutami - wskazał podbródkiem na chłopców, którzy zajęli się regularną walką. Przynajmniej część dzieciaków zaczynała zachowywać się racjonalnie. Cała reszta... Cóż, pozostawało tylko mieć nadzieję, że inwencja twórcza organizatorów przerośnie jego własną fantazję, a o to mogło być trudno.
zt
|
| | | Wiek : 19 lat Przy sobie : Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Sob Sie 23, 2014 10:00 pm | |
| Pierwszy raz w życiu Mayi udało się nie odzywać, a jedynie słuchać uważnie, utrzymując jednocześnie w miarę przyjazny wyraz twarzy. Co więcej ciekawiły ją słowa trenerki, bo dzięki temu była o jeden krok bliżej do nabycia umiejętności rzucania nożami. Ten, który wybrała, wspaniale wpasowywał się w jej dłoń. Nie był za ciężki, ale nie był też bardzo lekki, przez co brunetka czuła się dość komfortowo, trzymając go w ręce i wysłuchując wykładu, którym obdarzyła ją trenerka. Czuła się coraz bardziej podekscytowana, zbliżając się do momentu, w którym w końcu wypuści broń z dłoni,obserwując efekty swojej pracy. Przyglądała się uważnie pokazywanym przez dziewczynę technikom, jednocześnie trenując na swoim nożu. To wszystko nie brzmiało aż tak skomplikowanie, na jakie wyglądało na samym początku. Z każdą sekundą wydawało jej się, że nóż staje się jej integralną częścią i, co dziwne, że naprawdę jej się to uda. Raz po raz układała dłoń, ćwicząc pokazane techniki i czekając, aż trenerka zaprezentuje jej kolejne dwie metody. Niestety nagle coś odciągnęło jej uwagę, jednocześnie sprawiając, że Maya na chwilę oderwała się od ćwiczenia i powędrowała wzrokiem w stronę, w którą patrzyła dziewczyna. Jej oczom ukazał się dość dziwny widok. Dostrzegła Mathiasa, mężczyznę, którego spotkała w dniu Parady i który towarzyszył jej podczas przygotowań do niej, który stał oddalony o parę centymetrów od ładniutkiej dziewczyny w blond włosach, którą kojarzyła jedynie z widzenia głównie przez to, że przerwała rozmowę z Delilah przy rydwanie. To wszystko nie brzmiałoby tak niezwykle, gdyby nie to, że dziewczyna ciskała, jak na gust Mayi odrobinę chaotycznie i nieporadnie, nożami w stronę tarczy. Żadna z tych czynności nie przyniosła oczekiwanych efektów, a kolejne próby mogły skończyć się tragedią, gdyż trybutka nie wyglądała za zbyt uważną. O tym zresztą brunetka mogła przekonać się przed paradą, gdy biegła ona przez hol krzycząc na całe gardło i nie przejmując się zupełnie obecnością innych trybutów. Odetchnęła cicho, kiwając głową dając trenerce znak, że nie musi się nią na razie przejmować i spokojnie może zająć się rozwiązaniem sytuacji rozgrywającej się niedaleko. Maya była pewna, że Mathias nie jest trenerem (chociażby dlatego, iż nie miał typowego stroju). Odwróciła jednak wzrok, starając nie zawracać dłużej uwagi na Mathiasa i jego podopieczną, skupiając się tylko i wyłącznie na swoim nożu. Z każdą kolejną próbą czuła się z tym coraz pewniej. Dłonie już jej nie drżały, jak za pierwszym razem gdy w wzięła go do ręki, a chwyty wyglądały niemal jak te pokazane przez trenerkę. Mimo wszystko trenowała dalej, nie chcąc jeszcze rzucać i zamierzając zaczekać na dziewczynę. Robienie jednak tego samego przez cały czas (nauka przychodziła jej wyjątkowo szybko, przez co jeszcze bardziej zaczęła w siebie wierzyć) stawało się nudne, dlatego odłożyła na bok trzymaną dotychczas broń i wypróbować te same chwyty na innym, znacznie cięższym nożu. Gdy tylko wzięła go w dłoń od razu poczuła różnicę w wadze, jednak już po chwili dopasowała ułożenie palców i, tak jak wcześniej, przez chwilę ćwiczyła oba chwyty. Szło jej już o wiele lepiej i choć jej trenerka jeszcze nie wróciła (Maya starała się ignorować krzyk Mathiasa i wszystko co docierało do jej uszu) postanowiła zacząć rzucać na własną rękę. Przyjęła pozycję, chwyciła nóż tak, jak się nauczyła i wycelowała. Już chwilę później broń gładko wyleciała z jej dłoni i wszystko wyglądało niemalże idealnie – wykonała w powietrzu kilka obrotów, niestety w momencie, w którym miała już uderzyć o tarczę, to rękojeść była wystawiona w stronę celu, więc nóż jedynie odbił się od tarczy i spadł na ziemię. Maya zaklęła pod nosem, po czym chwyciła kolejny i zrobiła to samo co wcześniej, tym razem z o wiele lepszym skutkiem – nóż wciąż nie wbił się w tarczę, ponieważ siła rzutu była za słaba, ale obrócił się prawidłowo, co wywołało na twarzy brunetki uśmiech zadowolenia. Kilkakrotnie powtarzała czynność, aż do znudzenia, myśląc tylko i wyłącznie o tej właśnie czynności. Nie zdawała sobie sprawy z upływu czasu ani z tego, iż dziewczyny nie ma odrobinę za długo. Po prostu ćwiczyła, raz po raz, aż w końcu nóż wbił się gładko w sam środek tarczy. Maya przez chwilę stała, wpatrując się w swoje dzieło (dookoła tarczy powbijane były noże, którymi nie udało jej się wycelować w centrum celu), po czym uśmiechnęła się szeroko do samej siebie. Nie było to takie trudne, jednak jeden raz o niczym nie świadczył. Podeszła, aby zdjąć wszystkie bronie i spróbować jeszcze raz. Chwyt, pozycja i rzut. Tym razem nóż także trafił w środek, podobnie jak kolejny i kolejny. Owszem, nie było to tak nonszalanckie i zgrabne, jej dłoń nie była wyrobiona, ale przynajmniej trafiała i, jeśli będzie musiała, wykorzysta tą umiejętność. Obróciła się, aby sprawdzić, czy aby trenerka nie obserwuje w ciszy jej dokonań, a zamiast tego ujrzała coś, czego kompletnie się nie spodziewała. Tam, gdzie jeszcze przed stała trójka osób, teraz zrobiło się ich o wiele więcej. Był tam mężczyzna o nieznajomym wyglądzie oraz Strażnicy Pokoju, podtrzymujący i wynoszący z sali instruktorkę, na której brzuchu widniała plama krwi. Natomiast blond włosa trybutka, z kajdankami na nadgarstkach, przytrzymywana była przez jednego ze Strażników. Na ich widok Maya delikatnym ruchem dłoni dotknęła swojej twarzy, na której wciąż widniały niezbyt uroczo wyglądające siniaki, pamiątka po rozmowie z miłym panem i jeszcze milszym spotkaniem z butem Strażnika. Nie bała się ich, ale nieprzyjemne uczucie, które towarzyszyło jej po rozmowie w tamtej sali było silniejsze niż wszystko inne. Pamiętała ten moment, gdy podeszwa buta spotkała się z jej twarzą, ból i zaciskanie zębów, aby nie wydać z siebie ani jednego dźwięku. Ulga, gdy wszystko ustało i kiedy pomyślała o tym, iż Tyler nie będzie miał okazji zobaczyć ją w takim stanie. I bardzo dobrze. Po raz ostatni, z niezbyt przyjemną świadomością, iż jej trening siłą rzeczy został przerwany, rzuciła nożem oddaloną trochę bardziej tarczę, trafiając nie w sam środek, aczkolwiek jego okolice. Następnie szybko odwróciła się, i zanim ktokolwiek postanowi wezwać ją na świadka tego zdarzenia (naprawdę nie miała ochoty ponownie rozmawiać z mężczyznami w białych strojach) odeszła, postanawiając nauczyć się czegoś innego. Z samych noży nie przeżyje. |zt |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Pon Sie 25, 2014 7:39 pm | |
| KONIEC PIERWSZEGO DNIA TRENINGÓWTen dzień z pewnością był pełen wrażeń, trybuci byli świadkami nietypowej bójki, można więc powiedzieć, że zabawa była przednia! Mistrz Gry jest dumny ze swoich podopiecznych i życzy im miłego wypoczęcia, bo już od jutra rozpoczną się kolejne treningi - miejmy nadzieję, że równie fascynujące!
Trybuci mogą pisać w tematach już od jutra, przypominamy o tym, że aby uzyskać punkt, trzeba przeprowadzić interakcję z Mistrzem Gry, Trenerem lub trybutem, napisać w lokacji minimum dwa spójne i sensowne posty. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Wto Sie 26, 2014 1:31 pm | |
| Kolejny dzień, kolejna porcja wyzwań. Oczywiście. Liczyła na coś więcej, może jakiś bilet w jedną stronę do Kwartału? Ładnie proszę. Tylko tam, nie musi to być Dzielnica, naprawdę. Ale chwila, to nie twój sen, tu nic nie dzieje się po twojej myśli, nawet włosy przybrały barwę, której przybrać nie miały, nawet słońce wzeszło jakoś krzywo - ale to może wina hologramu, więc wybaczyła. Niemniej jednak liczyła na to, że coś się zmieni. Tak, śniadanie się zmieniło. Nie smaczniejsze niż poprzedniego dnia, ale soczyste i pomyślała, że nie pamięta, kiedy ostatnio jadła takie śniadania. Frans dbał o nią, wciskał jej w ręce wszelkiego rodzaju potrawy w nadziei, że trochę utyje, ale nabierze na ciele, ale nadal była szczupła, nie koścista już, ale szczupła. Zapomniała wspomnieć mu, że taka już jest, ale chyba zrozumiał po którymś razie, chybanapewno. Ale to już przeszłość, koniec, koniec z tym! Nie chciała o nim pamiętać, nie kiedy budziła się szczęśliwa i przypomniała sobie, że już więcej go nie zobaczy. Ani jego, ani Cassiana, ani Evelyn. Evelyn, Evelyn. Liczyła na coś, nie wiedziała sama na co, że może się pojawi? Może? Może nie. Chciała, żeby przyszła, powiedziała, że będzie dobrze, bo w końcu to przeżywała, w pewnym sensie, ale była blisko. Może dlatego teraz wolałaby być daleko. Nie chciała wiedzieć, bo prawda z reguły okazuje się być nieprzyjemna i okrutna, dlatego wmawiała sobie, że nie może, że to nie jej wina, że to przez to wszystko, co ostatnio się dzieje. Smutne. Umrzeć samotnie, a jednocześnie wśród tłumów ludzi. Naprawdę, od zawsze przecież o tym marzyła. Wpatrywała się przez chwilę w dzieci celujące do tarczy aż w końcu pomyślała, wezbrała się w sobie i postanowiła zabawić się razem z nimi. Ostatniego dnia miała miejsce tu niezła burda, ale starała się o tym nie myśleć. I o tym, że ktoś mógłby wbić jej nóż w plecy/ręce/ramiona/klatkę piersiową. Póki co... podeszła do stoiska ze łukami, wzięła jeden do ręki, zważyła. -Chciałabym nauczyć się strzelać z łuku - powiedziała w końcu głośno, bardziej zdecydowanie. Uznała, że skoro już postanowiła się w to bawić, to dopnie swego - cokolwiek to miałoby znaczyć. Nie chciała odpaść jako pierwsza, choć często miała ochotę się poddać, zostać w łóżku, zasnąć i obudzić się w innym świecie. Może już po drugiej stronie? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Wto Sie 26, 2014 1:47 pm | |
| Pracujący przy stanowisku trener odwrócił się w stronę Lucy. Kiedy zobaczył, że dziewczyna trzyma w ręku wybrany łuk, skinął głową. - Najpierw sprawdź, czy nie odczuwasz dyskomfortu, trzymając łuk. Stanął obok niej z drugim łukiem i napiął cięciwę, powoli, demonstrując postawę i sposób, w jaki należy naciągnąć łuk. - Pamiętaj, że ręka, którą trzymasz łuk, nie może być napięta, powinna być nieco zrelaksowana, to ręka trzymająca cięciwę musi być silna. Sama decydujesz, którą ręką lepiej naciąga Ci się cięciwę, ja osobiście proponowałbym, abyś poćwiczyła obie ręce. W ten sposób łatwo poznasz, jak najlepiej włada Ci się łukiem. Gdy Lucy poćwiczyła chwilę, trener podał jej kilka strzał. -Musisz pamiętać , że nigdy nie można wypuszczać strzały przed dobrym namierzeniem. Nie można się spieszyć odczuwając już zmęczenie i napięcie związane z przygotowaniem do strzału. Nie można jednak przesadzać , zazwyczaj mówi się, że zawodowi łucznicy dają sobie około sześciu, ośmiu sekund, nim wypuszczą strzałę. Zapewne wiesz też, że nie ma jednego sposobu na celowanie, który byłby idealny – jeśli chcesz wypracować sobie własną metodę, musisz ćwiczyć i eksperymentować. Zachęcił Lucy, by podeszła do tarczy. - Musisz przyjąć pozycję, która będzie stabilna, najlepiej zawsze jednakowa. Najprostsza metoda to celowanie grotem. Po przyjęciu postawy łuczniczej, założeniu strzały i naciągnięciu cięciwy, trzeba ją doprowadzić do tego samego punktu twarzy. Może to być broda i nos, skroń, kącik ust, ucho. Można przechylić łuk w prawo albo trzymać go prosto. Patrząc na cięciwę i górne ramię łuku powinno się widzieć grot dokładnie na środku ramienia. Punkt celowania znajduje się wówczas najczęściej poza celem trochę poniżej lub powyżej celu. Trener stanął obok trybutki i zaprezentował metodę, o której powiedział, prowadząc kraniec strzały i cięciwę ku skroni. Wypuszczona strzała wbiła się dokładnie w centrum tarczy. - Jest jeszcze inna metoda tzw. intuicyjna. Przy strzelaniu intuicyjnym ciągnie się cięciwę z boku głowy nie przymykając oka. Nie obserwuje się żadnego punktu orientacyjnego ani grotu. Wzrok powinien być skoncentrowany na celu. Napinasz cięciwę, wypuszczasz… i trafiasz do celu. Obdarzył dziewczynę pokrzepiającym uśmiechem. - Oczywiście, nie od razu Rzym zbudowano, i nie gwarantuję, że od pierwszego strzału będziesz idealnie celować. To przychodzi z czasem, trzeba długiej praktyki, by być idealnym. Ale pamiętaj, nawet te pierwsze próby mogą Ci pomóc na arenie, będziesz w stanie coś upolować lub obronić się w razie niebezpieczeństwa. To co, spróbujemy postrzelać? |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : naczelny pechowiec Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości) Znaki szczególne : brak Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Wto Sie 26, 2014 2:25 pm | |
| Nie wykorzystał pierwszego treningu tak jak powinien. Wiedział, że nadal pozostaje w tyle, jeśli chodzi o umiejętności niektórych, ale zrobił absolutnie wszystko, by nikt nie mógł powiedzieć w czym jest dobry. Nie był herosem i był przekonany, że kiedy zobaczy krew, która popłynie za jego przyczyną, zacznie zachowywać się jak skrzywdzone pięcioletnie dziecko, ale nie rozchodziło się o niego. Być może to miało przynieść mu powodzenie na Arenie, która nagle stała się uderzająco bliska. Wszyscy o niej dyskutowali, zbijali się w sojusze, opracowywali strategię, więc i Amitiel nie chciał być gorszy, próbując poukładać w myślach na kim powinien zawiesić wzrok (Cordelia ciągle gdzieś biegała) poza swoją dziewczyną, oczywiście. Wracał prosto od niej, próbując przekonać siebie, że wstrzemięźliwość jest cudowna i że potem testosteron stanie się jego tajną bronią, ale tak naprawdę czuł, że przydałby się mu nóż, ewentualnie tasak, a za siekierę mógłby podziękować na klęczkach. Dlatego poszedł do stanowiska strzelniczego, które wczoraj było świadkiem niemej tragedii w dwóch aktach - najbardziej podobał mu się but naczelnika więźnia wbity w tę wariatkę, która powoli stawała się nieobliczalna - wcale nie dziwiąc się, że i tak trybuci walą tu drzwiami i oknami, próbując nauczyć się strzelać. Wydawało mu się, że niemożliwym jest załapie tego w ciągu jednego dnia, przynajmniej tak mówiła mu matka, kiedy wracali z polowań i kiedy Alexander dusił się z płaczu za biednym zajączkiem. Przynajmniej większość ludzi (pozdrowienia dla Daisy) była brzydka i nieciekawa, więc nie będzie się przejmował, kiedy wyceluje pierwszą strzałę. O ile zdobędzie łuk, wydawało mu się to równie niemożliwe jak zaliczenie pierwszego seksu przed śmiercią. Dlatego podchodził do stanowiska, zastanawiając się, czy można wystrugać sobie śmiercionośną broń. Być może miałby większą szansę powodzenia, bo walka przy Rogu wydawała mu się śmiercionośna. - A jeśli nie mamy broni? - zapytał, kiwając głową na powitanie i uśmiechając się szeroko na widok Lucy. Lubił tego kolorowego ptaka z Kwartału, kojarzył jej ojca, zwycięzcę, zresztą i chyba poczuł znowu tę samą suchość w gardle, kiedy zrozumiał, że ją też musi zadźgać, jeśli chce wygrać te Igrzyska dla kogoś, kto jak zawsze lekceważył treningi. A może była o gdzieś, ale znowu bawili się w chowanego? Głupie dzieciaki, które za chwilę wykosi śmierć, co do jednego. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem Wto Sie 26, 2014 3:18 pm | |
| Gdy Alexander zbliżył się do stanowiska, trener uścisnął mu dłoń. Korzystając z tego, że miał dwoje trybutów, w tym wyraźnie zaangażowaną Lucy, postanowił odpowiedzieć na pytanie jak najszczegółowiej, aby oboje mogli zyskać coś na jego odpowiedzi. - Jeśli nie macie dostępu do broni, zawsze możecie usiłować zrobić samemu łuk. Oczywiście, nie brak drzew na arenie, ale cięciwa… Cóż, muszę przyznać, że to może być problematyczne. Pokazał Alexandrowi łuk i napiął jego cięciwę. - Zazwyczaj cięciwy robi się z niezwykle silnej elastycznej linki, dość cienkiej, ale wzmacnianej, żeby nie pękła przy naciąganiu. Kiedy już znajdziesz się na arenie, i nie zdobędziesz łuku przy Rogu Obfitości… Masz różne możliwości. Możesz spróbować ukraść łuk lub go zdobyć, możesz liczyć na sponsorów… Albo zrobić łuk samemu. Uśmiechnął się do obojga. - Załóżmy, że chcesz zrobić łuk, znalazłeś już odpowiednią gałąź – poleciałbym Ci jesion, ewentualnie wierzbę, mają elastyczne gałęzie, które dobrze nadają się na łuki – przychodzi czas na cięciwę. Kilka lat temu jeden z trybutów usiłował zrobić łuk, używając liany. To dobry pomysł, niestety ryzykowny, bo pędy roślinne mogą łatwo pęknąć. Gdybyś jednak chciał wykorzystać coś, co będzie łatwo dostępne pod ręką… No cóż, dobre byłyby ludzkie włosy, jak najdłuższe. Nie jeden, nie dwa, lecz około pięciu długich włosów, skręconych razem, mogłyby stworzyć fantastyczną cięciwę, w sam raz do strzelania. Ale muszą być faktycznie długie. Przerwał na chwilę, by zaczerpnąć oddech, po czym kontynuował: - Oczywiście, włosy to tylko jedna z wielu propozycji. Możesz też użyć witek wierzby, możliwie najcieńszych, chociaż tego wam nie polecam, to jednak nie do końca sprawdzony sposób, albo delikatnego włosia, które otacza kolby kukurydzy… Jednak tego włosia musi być jak najwięcej. Zawsze możesz też zdobyć kuszę, albo wspomnieć mentorowi, aby wywalczył łuk z kołczanem u sponsorów. |
| | |
| Temat: Re: Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem | |
| |
| | | | Stanowisko strzeleckie i rzucania nożami oraz oszczepem | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|