IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Dee & Di

 

 Dee & Di

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the victim
Amanda Gautier
Amanda Gautier
https://panem.forumpl.net/t2388-amanda-gautier
https://panem.forumpl.net/t2407-kroliczki-amandy#34290
https://panem.forumpl.net/t2406-amanda-gautier#34284
https://panem.forumpl.net/t2807-dee-di#43183
Wiek : 20
Zawód : słodki nożownik
Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem
Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami

Dee & Di Empty
PisanieTemat: Dee & Di   Dee & Di EmptySob Paź 11, 2014 10:06 pm

//trzy lata przed rebelią, ogród nieopodal domu Alviego

Dee & Di Tumblr_ndarbyFRDN1twpfxqo1_400

***

When our souls were introduced
No one of us could ever know
What we will be going through
Feeling high, feeling low


***

Mandy kochała lato! Kooochaaałaaa! Kooooooooooooocha... Dobra, kochałam lato. Nie trzeba było tu wyciągać słów przez lata świetlne. Jak coś kochałam, to coś kochałam i to było proste do zrozumienia. Chyba proste. Proste, prawda? Kochałam lato – to wystarczało, by wiedzieć, że naprawdę kochałam lato i o! Kochałam lato!
Nie chodziło tu o to, że ciepło, słońce, itepe, itede. Nieee. Nie byłam tak płytką osobą, by nie zauważać innych uroków lata. Innych i o wiele ciekawszych od upału i tego cudownego słońca, które sprawiało, że wszystko wokół wyglądało tak radośnie. Ba!, to wszystko nie wyglądało tylko tak radośnie, bo takim właśnie było! Ja zaś w końcu uciekłam sobie z domu, by trochę pohasać wśród zielonych traw. I tak miałam wrócić, zanim mój mąż choćby pomyśli o powrocie do domu.
A teraz zaś miałam kilka godzin wolności poza domem, w ogrodzie, który miał chronić mojego sekretu bujną trawą i jeszcze bardziej bujnymi czuprynkami drzew. Cholera, to było takie niesamowite! Miałam ochotę biegać po tej trawie boso i właśnie to robiłam, nie bacząc na fakt, że mogłabym sobie poranić stopy o gałęzie czy ewentualne szkła. To był raj! Nic mi w nim nie groziło, bo stworzony został do wiecznej sielanki. Zostanę tu! Zostanę tu na wieczność, żywiąc się jabłuszkami i innymi cudami, które zawierał ten kochany kąt na ziemi. Raj. Raj. Raj. Raj dla Amandy!
I Delilah, która najwyraźniej nie słyszała o czymś takim jak ebook czy film. Czytanie książek... Szkoda było czasu na czytanie, gdy tę samą historię można było zobaczyć na milionowocalowych ekranach telewizorów w jakości, która zapierała dech w piersiach. Ostatnio naprawdę miałam ochotę wymiziać na wszelkie sposoby Roberto i chciałam też, by sam mnie wymiział. Ten jego zarost... Miałam wrażenie, że jest tuż obok mnie i drapie w szyję tą swoją mega przystojną twarzą. Roberto Cipriano Aberquero... Zdecydowanie muszę obejrzeć jeszcze raz. Z Delilah. I jej książkami.
Padłam prędko na ziemię, gdy zauważyłam, że ma zamiar rozejrzeć się wokół. Uniosła twarz znad książki, patrząc półprzytomnie. Była bardziej w tym świecie z literek. Mnie zaś już nie zobaczyła, bo sobie leżałam.
Ohh, stąd słońce wydawało się być roztłuczonym na setki kawałków. Jedynie gdzieniegdzie korony drzew przepuszczały promienie, padając jedynie przypadkiem na mą bladą, nawet szarą, twarz. Ciągłe siedzenie w domu nie służyło mojej cerze, ale nie chciałam sprawiać zawodu Alviemu. Nie lubiłam, gdy był zły, dlatego siedziałam, w żaden sposób nie wychylając noska za drzwi i niestety wraz z tym musiałam się pożegnać z rumianą cerą.
Wokół mnie nadal unosiły się wzburzone nasionka dmuchawców, gdy podziwiałam to wszystko z ziemi. Zaraz jednak przeturlałam się na brzuszek, uwalniając ich jeszcze większą ilość. Musiałam się ich pozbyć z włosów, zanim wróci Alvi, ale od czego miałam Morganę? Ona mi pomoże. Wiedziałam, że mi pomoże, bo była kooochaaanaaa... Ahh... Tak bardzo kochana.
Ukryta w trawie jak mały, puszysty i śnieżnobiały króliczek, kicałam sobie powoli w jej kierunku. Choć to chyba bardziej przypominało skradanie się pumy... Po drodze zaś podziwiałam każdego motylka, każdą biedronkę, nawet pana pajączka, by w końcu wpaść od tyłu na plecy swojej kochanej Delci i obcmokać jej szyję. Obcmokać i paść obok na koc, zaszczycając ją swoimi wielkimi niebieskimi oczyskami.  Mówiły, że Mandy czegoś chce, bo Mandy czegoś chciała, czyż nie?
- Deeelciu, wiesz, że mnie oczka bolą? Wczoraj za długo oglądałam telewizję... Biedna ja... – Zaczęłam na około, kręcąc co nieco. Choć w sumie oglądałam dosyć długo telewizję, jednakże nie aż tak długo, by łzawiły i szczypały mnie od tego oczka. To wolałam jednak zostawić dla siebie. Właściwie może nieco mnie szczypały... - Co czytasz? - Spytałam entuzjastycznie, kręcąc noskiem, bo chyba zbierało mi się do kichnięcia. Chyba na pewno.
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

Dee & Di Empty
PisanieTemat: Re: Dee & Di   Dee & Di EmptyNie Paź 12, 2014 12:10 am

Tego dnia wszystko było inne i chciała, by właśnie takie było. Codzienna szara rzeczywistość sprawiała, że tłumiła w sobie te wszelkie rzeczy, jakie potrzebne jej były na wolności, nie w samym środku duszy. Zmieniła się i nie mogła już dłużej udawać, że wcale tak nie było, jednak mimo wszystko… Cóż, wciąż próbowała pozostać choć w drobnej części dawną sobą. Nie taką jaką ona sama pamiętała, gdyż pierwotny obraz już dawno zatarł się w jej pamięci, lecz kimś, o kim opowiadała jej babcia. Ta sama podstarzała kobieta, o której jej matka mawiała, że wygląda niczym chodzące nieszczęście.
Chociaż to wciąż nie brzmiało tak jak powinno, a przynajmniej Delilah czuła brak czegoś we wspomnieniach związanych z matką i babką. Z dawnych czasów pozostawała w jej głowie myśl o tym, jak bardzo te dwie kobiety nie potrafiły sobie przypaść do gustu. Myśl, a właściwie wspomnienie. Kilka rozrzuconych obrazów, które poskładane nieudolnie w jedną całość, cóż, dawały prawie że jasny obraz. Wizytówkę tego wszystkiego, co teraz ujawniało się w pamięci Deli tylko i wyłącznie pod postacią kilku krótkich i niepoukładanych słówek wyjętych z wypowiedzi kobiet. Nic dziwnego, skoro minęło aż tyle czasu, jednak równocześnie… To było ciężkie.
Lecz najgorsze chyba przy uświadamianiu sobie, że tak naprawdę sama nie wie, przez co cierpi najbardziej. Jej tak zwany ból dupy brał się dosłownie znikąd, choć zarzewie miał z pewnością w tym wszystkim, co towarzyszyło jej praktycznie na co dzień, jeśli nie nieustannie. Owszem, może nie miała pod tym względem najgorzej, przecież widziała na własne oczy, jak ten człowiek zwykł traktować innych, jednak zdecydowanie nie mogła też powiedzieć, by jej egzystencja łapała się w podstawowe schematy tych zwanych prostymi.
Ktoś zapewne nazwałby ten rodzaj myślenia czymś na kształt filozoficznych bzdet, ona sama też zaczynała już chyba wchodzić w ten etap określania zjawisk tego typu, jednak w tej chwili Di zwyczajnie nie mogła pohamować nadzwyczaj twórczego myślenia, które miało to do siebie, że wprost uwielbiało uciekać tylko sobie znanymi ścieżkami. Okoliczności zaś tylko mu to ułatwiały.
Była w końcu pełnia lata. Słońce przypiekało z całą swoją siłą, czyniąc z niektórych miejsc coś zbliżonego do wielu piekarników zebranych w jedną wielką kupę i to bynajmniej nie śmiechu. Znaczna większość logicznie rozumujących osób zapewne miała pozostać w swych norach do samego wieczora, gdy to upał nie doskwierał do tego stopnia, jednak Delilah nie była znaczną większością. Ona, jak chyba na większość osóbek szumnie nazywających się wielkimi nastolatkami, pragnęła na każdym kroku podkreślać swój indywidualizm oraz oddzielać siebie od innych grubą kreską.
Co w tym danym wypadku objawiało się w wyskoczeniu wprost na parzące słońce i pospiesznym przemknięciu przez podwórze w miejsce, gdzie to teoretycznie mogła się oddać swojemu ulubionemu zajęciu. Błogiemu leżeniu na kocu rozłożonym na miękkiej, soczyście zielonej trawie usłanej dmuchawcami i powolnemu przerzucaniu kolejnych kart książki, która powoli zaczynała już sypać jej się w dłoniach.
Była stara. Z pewnością o wiele starsza od samej Di, która mogłaby mieć zamiast niej setki innych. Tysiące elektronicznych dzieł mieszczących się nawet w wąskiej kieszeni, jeszcze więcej filmów wyświetlanych na wypasionych ekranach, na korzystanie z których z pewnością mogłaby sobie jakoś zapracować, gdyby tylko chciała. Nie miała aż tak źle. Przynajmniej w tym momencie, choć, dotąd nieliczne, epizody związane ze zwierzęcym zachowaniem jej wuja nasilały się coraz wyraźniej. Teraz jednak mogła z tego korzystać, były sposoby na przymilenie się, ale… Nie chciała tego, mimo wszystko.
Było coś niesamowitego w wylegiwaniu się ze starym zbiorem opowieści w dłoniach, koszykiem wiśni przy boku i podebraną poduszką pod brodą. Dla takich rzeczy mogła nawet chyba ryzykować poparzeniem słonecznym, które w zaciszu takim jak jej obecna miejscówka nie działało raczej, panował w nim nadzwyczaj przyjemny chłód przemieszany z zapachem trawy i słodyczą kwiatów, jednak przy dostawaniu się do niej zaistnieć już mogło.
Tak samo zresztą jak, niezwiązane ze słońcem, konsekwencje takiego wymykania się, jakich doświadczyć by mogła, gdyby jej dobroczyńca powrócił do domu przed nią, odkrywając jej nieobecność. Ryzykowała za każdym razem, nierzadko faktycznie dostając w skórę, jednak powtarzając swoje wybryki wciąż i wciąż. Były tego warte… Poza tym nie miał wrócić aż do przyszłego tygodnia, więc tym razem mogła zaznać choć odrobiny większego luzu. Czyż nie?
Napięte nerwy nie pozwoliły jej jednak wyluzować się aż tak mocno, by uśpić instynkty nakazujące jej unieść lekko zaspane spojrzenie znad książki, gdy gdzieś za nią rozległ się głośniejszy dźwięk. Nie podskoczyła jednak, udając, że nie zauważa błysku bieli pośród traw i powracając do, tym razem odgrywanego, czytania.
By wywrócić się ze śmiechem na trawę, gdy króliczek postanowił wreszcie do niej doskoczyć, wymieniając z nią cały deszcz cmoknięć, który został zakończony swoistym przygwożdżeniem Dee do koca i rozbawionym potarciem nosa o jej nos, a następnie walnięciem się obok na trawę.
- Och. – Mruknęła, samej zasłaniając oczy przed promieniami słonecznymi bijącymi akurat w miejsce, w którym przyszło jej leżeć. Wydęła usta, chichocząc nawet aż nazbyt beztrosko jak na normalne okoliczności. Choć te aktualne… Czyż nie miały w sobie dozy szaleństwa? – To dlaczego nie pośpisz? Tutaj jest tak… Cicho, spokojnie, sama nie wiem… – Uśmiechnęła się, patrząc na Amandę i przejeżdżając po jej policzku zerwanym dmuchawcem. – Baśnie. Daję głowę, nigdy nie czytałam większych dziwactw, ale są na swój sposób ciekawe. Chyba tak… – Uniosła brwi, patrząc na liście nad głową. – Pomagają w ucieczce… Wiesz, że chcę uciec…? Jutro… Zrobię to jutro… Jutro stąd odejdę...
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Gautier
Amanda Gautier
https://panem.forumpl.net/t2388-amanda-gautier
https://panem.forumpl.net/t2407-kroliczki-amandy#34290
https://panem.forumpl.net/t2406-amanda-gautier#34284
https://panem.forumpl.net/t2807-dee-di#43183
Wiek : 20
Zawód : słodki nożownik
Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem
Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami

Dee & Di Empty
PisanieTemat: Re: Dee & Di   Dee & Di EmptySro Paź 15, 2014 8:50 pm

Kichnę. Zaraz, kichnę! Wiedziałam to! Było to tak pewne, że... A nie, alarm odwołany, co nie zmieniało faktu, że za kilka minut zapewne znów mi się zachce kichać. Tak już to bywało i zapewne próba numer dwa miała być bardziej owocna niż próba numer jeden. Ohh, tak. Wiedziałam to. Byłam tego pewna i... Hmm... A może dziś nie kichnę...
Właściwie nie miałam pojęcia, skąd się to brało. To kichanie całe. Ciekawe... Ciekawe, czy gdybym zapytała Alvertusa, to by mi odpowiedział na to pytanie i ciekawe też, czy w ogóle coś wiedział na ten temat. Może Delilah coś gdzieś o tym czytała? Była oczytana, więc pewnie sporo wyciągnęła z tych książek, czyli wiedziała. Musiała wiedzieć. Przynajmniej więcej niż ja. I znana jej była tajemnica kichania, której jeszcze nie poznałam. Poznam. Z pewnością poznam.
Ciekawe też, czy można było specjalnie powodować kichnięcie? Mogłam od tak stwierdzić, że chcę kichnąć i to zrobić, czy to był po prostu spowodowany czymś odruch, nad którym nie posiadałam żadnej kontroli? Hę? No, właśnie. Tajemnica, której w najbliższym czasie nie miałam rozwiać, bo moja kochana Delilah... Co ona wymyślała?! Nie podobało mi się to. Bardzo.
- Uciekasz? Uciekasz od Mandy? Chcesz mnie zostawić? – Spytałam jak zranione dziecko. Ba!, ja byłam niczym zranione dziecko. Czułam jak w oczkach zbierają mi się łzy i to wszystko tylko dlatego, że Morgana stwierdziła, że ucieka. Jutro... Chciała odejść ode mnie i Alviego już jutro. Zostawić nas, podeptać niepisane prawo pana tego domostwa i wyjść oraz nie wrócić. Zostawić nas. Zostawić MNIE! MNIE! AMANDĘ! To było cholernie smutne. Miałam wrażenie, że serduszko mnie boli... Ono mnie właściwie bolało. Chciała mnie tak naprawdę zostawić. Zaczęłam panikować.
- Nie możesz mnie zostawić. Delciu... Nie zostawiaj mnie, proszę. Proooszę... Bez ciebie nie mogę spać. Mam koszmary. Zostań, proszę. Deeelciu – szepnęłam, patrząc na nią oczkami pełnymi nadziei. Czułam, że jeśli Delilah mnie zostawi, to zostanę sama, samiuteńka z tą bandą głupich dziwek. To nie wróżyło niczego dobrego, zwłaszcza, że ją pokochałam i to, co ze sobą wyprawiałyśmy. – Proszę, poczytaj mi. Poczytaj i nie myśl o ucieczce. Tu nie jest źle... Nie jest ci ze mną źle, prawda? – Dodałam, kładąc swą dłoń na jej ramieniu i patrząc prosto w jej oczka, by zaraz poderwać się z koca i przytulić do jej piersi i do jej koszulki jak do kotwicy. Nie chciałam jej zostawić w spokoju i pozwolić jej działać. Nie chciałam, bo odpłynę, a może nawet odlecę, jeśli ją puszczę.
- Kocham cię. Nie możesz... – Szepnęłam też zaraz. A, i kichnęłam. Po tych słowach. Tak głośno. I marszcząc swój nosek. Ku chwale Panem, był taki kochany i zgrabniutki. - Wiesz, skąd się biorą kichnięcia?
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

Dee & Di Empty
PisanieTemat: Re: Dee & Di   Dee & Di EmptyCzw Paź 16, 2014 2:07 am

- Czy ty tego nie widzisz? - Westchnęła, odginając głowę w tył i patrząc na niewielkie skrawki czystobłękitnego nieba widoczne między zielonymi koronami drzew. Zamrugała kilka razy, jakby wybudzając się z transu i spoglądając ponownie na Dee, po której delikatnym policzku powoli powiodła trzymanym przez siebie źdźbłem trawy.
- Alvertus nie jest dobrym człowiekiem, chyba obie dobrze to wiemy, najdroższa. A ja... Chcę czegoś innego, lepszego. Nie zrozum mnie źle, Dee, szaleję za tobą i dlatego... - Zaczerpnęła powietrza, a w jej oczach pojawił się błysk desperacji, gdy wyrzuciła z siebie na jednym wydechu. - Jedź ze mną. Ucieknijmy stąd razem. Proszę, Dee. Nie chcę zostawiać cię tu samej, nie z tym diabłem, ale sama nie pragnę też uwięzienia tutaj. Czuję się osaczona, zamknięta. I wszystko to, co on robi... Niczego tak nie pragnę jak odejść stąd z tobą, Dee. - Ujęła dłoń towarzyszki, ściskając ją kurczowo i patrząc na blondynkę błagalnym wzrokiem. - Dee... Poradzimy sobie. Tylko coś powiedz...
Uwielbiała tę szaloną blondynę, która rozświetlała jej całą sobą paskudną rzeczywistość. Była dla niej prawdziwym promyczkiem, którego za nic w świecie nie chciała tracić. Nawet na moment, nawet na krótką chwilę pozostając w świadomości tego, że nie są już razem na swój dziwny, popaprany, lecz radujący serce sposób. To wszystko, co się między nimi działo było... Starczy chyba powiedzieć, że naprawdę to ceniła. Nie była już zbyt dobra w mówieniu o uczuciach, w przeciwieństwie do jej młodszej wersji, lecz wciąż była w stanie powiedzieć, że nie chce jej stracić.  
- Amanda... Nie patrz tak na mnie. Obie wiemy, jak to się skończy. On cię zniszczy, do końca zbruka, by następnie od siebie odrzucić. Nie chcę, byś cierpiała... - Powiedziała zbolałym głosem, by przytulić do siebie towarzyszkę.
Już teraz to zauważała. Dee była jak drobniutki ptaszek. Chuda, nawet koścista, z sarnimi oczami o błękitnym kolorze, w którym nie widziała już dawnego blasku. On ją go pozbawiał... Tyran, śmieć, monstrum... Czy mogła przejść obok tego obojętnie? Odejść bez niej, by próbować w samotności odnaleźć szczęście? To była jej słodka Dee. Jakże mogłaby coś takiego zrobić? Choćby o tym myśleć?
Przetarła wolną ręką oczy, nie przestając tulić do siebie dziewczyny i opadając z nią plecami na koc, by na leżąco przytulić ją do swej piersi i ująć w dłonie książkę. Przewertowała cienkie strony, by odnaleźć to, co tak bardzo jej teraz pasowało i powoli zacząć czytać. Niespiesznie, miękko, upodabniając swój głos do wiatru poruszającego leniwie koronami drzew, szelestu traw, ciepła promieni słonecznych na skórze.
- ...Pierwsza ofiarowała jej urodę, druga - zdrowie, trzecia bogactwo, czwarta dobre serce, piąta rozum, szósta wesołość... - Czy byłaby w stanie to zostawić...?
Na pytanie o kichnięcie wiedziała już, że zdecydowanie nie. I że jeśli jej nie przekona... Zostani dla niej w tym piekle. Byleby tylko uszczęśliwiać Dee...
- Patrzcie ją, jaka cwana! - Roześmiała się, wypadając w tym chyba mimo wszystko dosyć blado, lecz maskując to pacnięciem Amandy w powieki trawą. - Samej się nie chce czytać, a innych wypytuje, co? A ja ci powiem, że to mój sekret! Jak go ze mnie wydobędziesz, myszko? - Uśmiechnęła się z czułością.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Dee & Di Empty
PisanieTemat: Re: Dee & Di   Dee & Di Empty

Powrót do góry Go down
 

Dee & Di

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-