IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Uliczka przed kawiarnią - Page 2

 

 Uliczka przed kawiarnią

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Wrz 14, 2013 4:27 pm

First topic message reminder :

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the leader
Kevin Burnett
Kevin Burnett
https://panem.forumpl.net/t1697-kevin-burnett#21742
https://panem.forumpl.net/t1750-straggler#21871
https://panem.forumpl.net/t1736-kevin-burnett#21746
https://panem.forumpl.net/t1737-kevin-burnett#21747
https://panem.forumpl.net/t1751-straggler#21872
Wiek : 41
Zawód : Żołnierz

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyCzw Lut 27, 2014 12:48 pm

- Nie chyba trzeba będzie na lotnisku, na wielkim pasie startowym, wolałbym zginąć zastrzelony przez desperata niż kurwa z jakąś małolatą rozbić się o jedyny słup na ulicy - zamyślił się na chwilę - a co mi kurwa zrobią, mają wszystko w dupie, myślisz że taki ktoś jest coś wart? Zwykły pies wykonujący rozkazy i to nie zawsze, bo czasami nie aportuje...
Nie wiedział co ma namyśli, on po prostu z nią rozmawiał. Nigdy nie pomyślał że może być dziwką i nigdy nie wyobraził sobie że mógł by z nią no tego. Fakt ze była ładna i miała niezły tyłek, którym nieźle wywijała nie robił z niej dziwki, była stanowczo za młoda dla niego aby mógł z nią ten tego. Po prostu świetnie tańczyła lepiej niż inne. Och znawca sztuki z tego Burnetta. O dziwo gadał z nią jakby była jego młodszą siostrą i tyle.
- Mam nadzieje że ta mała zrezygnuje z nauczyciela po pierwszej lekcji - uśmiechnął się cwaniacko po czym spojrzał na stopy dziewczyny...
- Przepraszam za buty...
Powrót do góry Go down
the pariah
Yadira Kadiev
Yadira Kadiev
https://panem.forumpl.net/t1757-yadira-kadiev
https://panem.forumpl.net/t1763-yadira-kadiev
https://panem.forumpl.net/t1762-yadira-kadiev
Wiek : 19
Zawód : pole dancer / stripper

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyCzw Lut 27, 2014 1:01 pm

Pokręciła głową rozbawiona.
- Ładnie, ładnie.. a może cię pozytywnie zaskoczy, co? Może wcale się taka okropna nie okaże. - przekonywała, w końcu nic nie wiadomo! Może na prawdę będzie wszystko dobrze, tylko on teraz demonizuje, bo marudzi, nawet jesli zrobił to dla pieniędzy.
- Daj spokój.. Chyba nie może być aż tak źle, co? W końcu zasoby ludzkie są ważne.. - zerknęła na niego. - Nie traktują was tam przecież gorzej niż nas tutaj, hm? - przystanęła, bo dotarli pod jej mieszkanie.
Cieszyła się, że Kevin traktuje ją w ten sposób. Nie dostawia się, nie próbuje wyciągnąć z tej znajomości czegoś więcej, nie widzi w niej okazji na darmowy seks. To była jakaś odmiana, bo zwykle gdy ktoś wiedział czym się zajmuje.. faceci potrafili zachowywać się na prawdę jak napalone króliki czasami.
- Zamierzasz być dla niej aż tak okropny? - oparła się o słup stojący kawałek od drzwi. - Na prawdę, może nie bedzie tak źle..
Spojrzała na swoje stopy i wzruszyła lekko ramionami. Bo to jego wina?
- Nie twoja wina.. chyba. - mrugnęła do niego. - Szkoda butów.. - westchnęła. - I rajstop. No cóż.. Wiesz? - podniosla na niego wzrok. - Możesz wpaść jak chcesz. - zerknęła w górę budynku. - W sumie nie mam co robić..
Powrót do góry Go down
the leader
Kevin Burnett
Kevin Burnett
https://panem.forumpl.net/t1697-kevin-burnett#21742
https://panem.forumpl.net/t1750-straggler#21871
https://panem.forumpl.net/t1736-kevin-burnett#21746
https://panem.forumpl.net/t1737-kevin-burnett#21747
https://panem.forumpl.net/t1751-straggler#21872
Wiek : 41
Zawód : Żołnierz

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyCzw Lut 27, 2014 1:16 pm

- Nie oceniam, ale czuje się jak kurwa, jakby zrobili ze mnie niańkę... mam zrobię wszystko aby jak najszybciej ją nauczyć jeździć chociaż kurwa do przodu i już - mruknął właściwie to nie wiedział czego się spodziewać, Yad na pewno miała rację ale przecież on się nie przyzna do tego, przecież jest facet, przecież się nie przyznaje do swoich błędów i złych ocen.
Dotarli w końcu do jej domu, właściwie pod jej mieszkanie podążył za jej wzrokiem.
- Taaaa nie moja - szepnął drapiąc się po głowie, a potem ta propozycja.
- Wiesz może innym razem - nie wiedział o czym myślała zapraszając go na górę, nawet nie próbował sobie snuć jakiś domysłów, jedyne co mu przyszło do głowy to towarzystwo drugiej zwykłej osoby. Bo przecież każdemu z nich tak tego brakowało, wielkie miasto kupę ludzi a tak na prawdę każdy obcy, obojętny wobec siebie. Może ona też potrzebowała do rozmowy kogoś, aby nie mówić do ściany, lustra, kwiatka na parapecie czy butelki wódki.
- Masz coś do pisania? - zapytał może kiedyś wpadnie, może znowu będzie chciała pogadać.
Powrót do góry Go down
the pariah
Yadira Kadiev
Yadira Kadiev
https://panem.forumpl.net/t1757-yadira-kadiev
https://panem.forumpl.net/t1763-yadira-kadiev
https://panem.forumpl.net/t1762-yadira-kadiev
Wiek : 19
Zawód : pole dancer / stripper

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyCzw Lut 27, 2014 1:26 pm

- To mam nadzieję, że szybko ci to pójdzie. - skwitowała. Skoro nie chce na to patrzeć z ewentualnej dobrej strony to nie będzię go zmuszać przecież. Może się przyjemnie zaskoczy po prostu.
Takie miała wrażenie, że odmówi wejścia na górę. Może i dobrze? Nie miała pojęcia. Chciała po prostu z kimś pogadac i posiedzieć i miło było znaleźć tu kogoś, kto nie traktuje jej jak żywej laleczki.
- Hm.. Powinnam mieć. - zmarszczyła brwi i zerknęła w torebkę. Czy raczej torbę, bo ta była całkiem spora. A mieściła w sobie jeszcze więcej. Doskonale odzwierciedlała wszelkie stereotypy o damskich torebkach. Mieściła w sobie wszystko i panował w niej ogromny chaos. Jedno tylko było inne - Yadira potrafiła znaleźć się w tej torebce doskonale, wiedziała gdzie co jest. Tylko inni się gubili.. Wyciągnęła notesik i długopis.
Powrót do góry Go down
the leader
Kevin Burnett
Kevin Burnett
https://panem.forumpl.net/t1697-kevin-burnett#21742
https://panem.forumpl.net/t1750-straggler#21871
https://panem.forumpl.net/t1736-kevin-burnett#21746
https://panem.forumpl.net/t1737-kevin-burnett#21747
https://panem.forumpl.net/t1751-straggler#21872
Wiek : 41
Zawód : Żołnierz

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyCzw Lut 27, 2014 1:39 pm

Tak torebki kobiet to głębia, nie zdziwił by się gdyby Yad wyciągnęła z niej łom, młotek lub inne cholerstwo. Pójście z nią na górę mogło być dobrym pomysłem, ale może nie dzisiaj może nie teraz, może kiedyś. Sięgnął po kartkę i długopis naskrobał tam swój numer telefonu.
- Zadzwoń gdybyś czegoś potrzebowała - rzucił, nie chciał jej się narzucać, dlatego to on dał jej numer, on ją znajdzie a ona jego? Nie chciał by pomyślała ze jej się narzucał, może ona też potrzebowała zwykłej rozmowy nie o dupach i cyckach. A o zwykłych ludzkich sprawach.
- Wiesz mi łatwiej przyjść tutaj, niż tobie tam. - Oddał jej notes po czym dał krok do tyłu - to do zobaczenia mała - spojrzał jeszcze raz na jej stopy, no żal było ale cóż.
- mam nadzieję że nie pokaleczyłaś bo będę miał na sumieniu twoje stopy - uśmiechnął się sztucznie, po czym odwrócił i ruszył w stronę bramy.

ZT
Powrót do góry Go down
the pariah
Logan Cohen
Logan Cohen
https://panem.forumpl.net/t2116-logan-cohen#27772
https://panem.forumpl.net/t2118-logan-cohen#27777
https://panem.forumpl.net/t2117-logan-cohen
Wiek : 23
Zawód : Detektyw/Szmugler
Przy sobie : aparat fotograficzny, wytrych, zapalniczka, paczka papierosów, karta identyfikacyjna
Obrażenia : zadrapania na twarzy, gojąca się warga, kilka siniaków na rękach, klatce piersiowej i plecach

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyPią Kwi 18, 2014 11:28 pm

Początek

Spoglądałem cały czas na swój zegarek, stąpając nierówną ulicą. Gdybym posiadał tylko urządzenie, które zwało się telefonem komórkowym byłoby mi o wiele prościej. Mógłbym teraz po prostu zadzwonić do tej kobiety i wspomnieć, że mogę trochę się spóźnić. Choć prawda była taka, że się nie spóźnię. Po prostu wolałem być na miejscu piętnaście minut przed czasem, a byłem dziesięć. Choć z drugiej strony nie wierzyłem tego rodzaju urządzeniom. Jak już musiałem przekazywać komuś informacje to robiłem to ustnie – tą metodę wolałem najbardziej, ostatecznie pozostawała mi Koka. Bardzo mądre psisko, które było na tyle inteligentne, by pamiętać trasy do najbliższych „współpracowników”. Tym razem musiałem jednak pofatygować się na spotkanie sam. Wiedziałem tyle, że spotkam się z kobietą o blond włosach. Moim elementem rozpoznawczym miała być mała fedora, która zajmowała miejsce na mojej głowie.
Dostrzegłem ją z daleka. Trzeba było być ślepcem, by minąć taką kobietę na ulicy, nie zwracając na nią uwagi. Interesy Logan, interesy. Te słowa przebrnęły mi przez myśl. Automatycznie się wyprostowałem i zbliżyłem się do kobiety, witając ją zbyt szerokim, pewnym siebie i zadziornym uśmiechem.
- Witam, panią. Zdaje mi się, że to na mnie pani czeka – powiedziałem grzecznie, unosząc swój kapelusz do góry. Po chwili rozejrzałem się dookoła i zaproponowałem żebyśmy ruszyli wzdłuż alejki, jakby to miało być zwykłe spotkanie dwójki ludzi, nie zwracające niczyjej uwagi. Miałem już dość tej sztucznej uprzejmości, ale z drugiej strony nie wypadało być niegrzecznym i bezczelnym szczególnie w kontaktach z osobą, która może okazać się użyteczna.
- Jestem Logan. Doszły mnie słuchy, że może pani posiadać coś, co może mnie zainteresować. Moje pytania są, więc proste. Co to jest i czego chcesz w zamian? Jestem w stanie załatwić wiele rzeczy, jednak wszystko ma swoją cenę. Jestem ciekaw, co ty masz mi do zaoferowania. – Przeniosłem na nią swój wzrok, obdarowując ją wymownym spojrzeniem i uniosłem brew do góry. Od środka zżerała mnie ciekawość dotycząca tego, co może kobieta wiedzieć na tematy mnie interesujące, jednak nie dawałem tego po sobie poznać. Zachowywałem spokój i dystans, by nie pokazać jak bardzo mi zależy.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Kwi 19, 2014 12:31 am

| po wprowadzeniu się do Bena

Kiedy tylko dotarłam na miejsce spotkania, wiedziałam, że jestem przed czasem. Przystanęłam na uboczu, starając się nie zwracać na siebie uwagi i jednocześnie wypatrując człowieka, z którym miałam porozmawiać. Serce biło mi trochę szybciej niż zwykle - najprawdopodobniej efekt szybkiego marszu, choć coś mi mówiło, że nie tylko. Już dawno nie wykorzystywałam swojej starej siatki kontaktów; minęło również sporo czasu, odkąd próbowałam handlować informacjami. Po ostatniej wpadce byłam aż nadto ostrożna; większość sił przelewałam na unikanie konfrontacji. Ostatnie wydarzenia przycisnęły mnie jednak do muru, i to w dosłownym znaczeniu tego wyrażenia. Świadczyła o tym sama zadyszka, jak i fakt, że ilość osób, którym mogłam zaufać, kurczyła się w zastraszającym tempie. Czy tego chciałam, czy nie (oczywiście, że nie) - musiałam wziąć sprawy we własne ręce i zrobić to, w czym (przynajmniej kiedyś) byłam najlepsza, to jest: ustawić sobie pozycję w tej całej rebelianckiej rzeczywistości. Nie mogłam liczyć na nikogo oprócz siebie i szczerze mówiąc dziwiłam się, że ostatnio zdarzało mi się o tym zapominać.
Drgnęłam lekko, zaalarmowana głosem mężczyzny, ale kiedy przed oczami mignął mi charakterystyczny kapelusz, zmusiłam się do odprężenia. Kiwnęłam głową, w pierwszej sekundzie nie odpowiadając, i podejmując spacer wzdłuż uliczki, jakby właśnie to było celem naszego spotkania. Jednocześnie zerkałam na niego ukradkiem, starając się określić, z kim miałam do czynienia.
- Ashe - przedstawiłam się, po chwili zastanowienia decydując się na użycie prawdziwego imienia. Nie wiedziałam, jakie informacje na mój temat przekazał mu nasz pośrednik; nie chciałam budzić więc niepotrzebnych podejrzeń o nieszczere intencje. Co prawda nie byłam pewna, czy człowiek, z którym rozmawiałam, w ogóle jest w stanie cokolwiek mi zaoferować, ale intuicja również podpowiadała mi co nieco. - Owszem, też obiło mi się o uszy, że możemy sobie nawzajem pomóc - dodałam, akcentując ostatnie słowo. Rozejrzałam się na boki, niby od niechcenia, w rzeczywistości upewniając się, czy w ścianach dookoła nie ukryła się jakaś niechciana para uszu. - Swojego czasu zajmowałam się odnajdywaniem osób, które bardzo nie chciały być odnalezione. Jestem prawie pewna, że byłabym w stanie ustalić co najmniej kilka przydatnych informacji na temat kogoś, kogo szukasz. - Urwałam na moment, pozwalając, by moje słowa dotarły do celu. Kiedyś mogłabym zagwarantować powodzenie działań, ale czasy się zmieniły; z Kwartału miałam mocno ograniczone pole do popisu. - W zamian przyjmę kilka rzeczy; w zależności od istotności faktów, które uda mi się ustalić. Na początek - żelazo w tabletkach. Lub personalia kogoś, kto ma dostęp do lekarstw z Dzielnicy - powiedziałam na jednym wydechu, po raz pierwszy od początku dialogu przenosząc spojrzenie na Logana.
Powrót do góry Go down
the pariah
Logan Cohen
Logan Cohen
https://panem.forumpl.net/t2116-logan-cohen#27772
https://panem.forumpl.net/t2118-logan-cohen#27777
https://panem.forumpl.net/t2117-logan-cohen
Wiek : 23
Zawód : Detektyw/Szmugler
Przy sobie : aparat fotograficzny, wytrych, zapalniczka, paczka papierosów, karta identyfikacyjna
Obrażenia : zadrapania na twarzy, gojąca się warga, kilka siniaków na rękach, klatce piersiowej i plecach

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Kwi 19, 2014 9:03 am

- Dla sprostowania, droga Ashe – powiedziałem po dokładnym wysłuchaniu jej wypowiedzi. Na mojej twarzy pojawił się krzywy uśmiech. Ledwo co pohamowałem się, by nie ująć swoich słów w nieco bardziej dosadny sposób. Musiałem brać jednak pod uwagę to, że kobieta może w każdej chwili odwrócić się na pięcie i dać mu do zrozumienia, że nie ma zamiaru robić interesów z takim człowiekiem jak ja. Trzeba było więc zachowywać jakieś pozory. – Ona nie chce zostać nie odnaleziona. Ona zaginęła. Jednak mniemam, że tobie nie robi to żadnej różnicy. Mi jednak tak, więc trzymajmy się mojej, prawdziwej wersji. – Byłem pewny siebie. Byłem w stanie założyć się o swój cały majątek czy odcięcie, którejś kończyny, że Ona nie odeszła z własnej woli. Gdyby mogła to już dawno by mnie znalazła. Ale widocznie coś uparcie stało jej na przeszkodzie. Jednak nie warto było dłużej się nad tym zastanawiać. Należało przejść do konkretów. Krótkim spojrzeniem obdarzyłem mijające nas twarze, jakbym chciał się upewnić, że nikt nie stanowi potencjalnego zagrożenia.
- Wydaje mi się, że się dogadamy, droga Ashe – dodałem po chwili, a poprzedni grymas całkowicie opuścił moją twarz, a w jego miejsce pojawił się szczery uśmiech. Moment później zapanowała chwila ciszy. Stąpałem pewnie zapatrzony w kostkę brukową, jakbym próbował odczytać coś z własnej pamięci. W myślach poruszałem się po swoim mieszkaniu, próbując zlokalizować pewien przedmiot.
- Ho, ho, ho – wymruczałem zadowolony. – Już dawno nikt nie miał wymagań, które mogłem spełnić od ręki. Żelazo w tabletkach, żaden problem mam na stanie – Oznaczało to, że poniewierało się gdzieś w jednej z szuflad w kuchni. Nie byłem tylko pewny, co do ich daty ważności, ale w pamięci przeliczyłem miesiące od pewnego wydarzenia i wydawało mi się, że będą nadawały się do spożycia.
- Tutaj jednak dochodzimy do miejsca, w którym jedne informacje posiadają większe znaczenia od innych. Niektóre są ulotne, rzucone na wiatr tak naprawdę nie przynoszą żadnych efektów. Nie twierdzę, że są nieistotne, jednak nie odgrywają znaczącej roli, bo prowadzą do ślepej uliczki. Za takie informacje mogę wymienić się za żelazo w tabletkach – Nagle zatrzymałem swoją wypowiedź jak i stanąłem w miejscu. Uliczka kończyła się i czekało nas skrzyżowanie zbyt obfite w obce twarze. Jednak bardziej niepokoiły mnie te znajome, jak pewien Strażnik, z którym miałem do czynienia jakiś czas temu.
- W tył zwrot, kochana – powiedziałem, mając nadzieje, że mężczyzna mnie nie spostrzegł i sam wykonałem to polecenie. Potem dalej spokojnym krokiem, jednak cały czas nasłuchując, skierowałem się w stronę cukierni.
- Nie jestem zbyt lubiany przez nich. I na moje nieszczęście większość z nich to mężczyźni, więc mój urok na nich nie działa – Sprostowałem od razu i przeszedłem do rzeczy. - Jednak personalia to rzecz naprawdę cenna. Ja bardzo sobie cenię ludzi, którzy wyciągają do mnie pomocną dłoń. Nie mogę rzucać nazwiskami na prawo i lewo. Jednak znam kogoś kto poniekąd spełniałby twoje wymagania. Osoba ta byłaby w stanie dotrzeć do każdego rodzaju lekarstwa, jednak musiałaby je tutaj przemycić. Wierzę w jej dobre intencje i gdy tylko porozumiem się z nią, a ona wyrazi zgodę to z chęcią zostanę waszym pośrednikiem, co ty na to? – Obejrzałem się za siebie, mrużąc oczy. Wyglądałem na zaniepokojonego, ale mimo to szedłem dalej, nie zwracając na nich uwagi.
- Ale co ja bym z tego miał? Coś równie cennego. Nie zwykłe słowa. Chciałbym już coś namacalnego. Jakiś dowód, na potwierdzenie twoich informacji. Jakąś rzecz – powiedziałem wprost i wtedy zatrzymałem się. Byłem ciekawy, co zrobi pewna osoba, która od jakiegoś czasu szła za nami. Jednocześnie uniosłem kącik ust do góry i nachyliłem się nad uchem kobiety. – Gisele Cohen – Wyszeptałem, podając w ten sposób dane osoby, która mnie interesowała, a potem wyprostowałem się ponownie.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Kwi 19, 2014 12:12 pm

Prawie od razu wyczułam zmianę tonu, kiedy Logan mi odpowiedział. Spojrzałam na niego, początkowo zaskoczona, nie do końca rozumiejąc, co mogło go urazić; prawda dotarła do mnie dopiero po chwili. Skinęłam głową, starając się zachować obojętny wyraz twarzy, zwalczając ochotę powiedzenia, co myślę. Po pierwsze dlatego, że nikogo to nie obchodziło - nie znajdowałam się na spotkaniu towarzyskim, a idący obok mnie mężczyzna nie był moim przyjacielem, i bynajmniej nie oczekiwał życzliwej rady ani stawiania do pionu. Nie przyszedł tutaj po niepotrzebną szczerość, ale po informacje - i właśnie tego zamierzałam się trzymać. Dlatego zwyczajnie ugryzłam się w język, swoje doświadczenia odnośnie zaginionych osób zachowując dla siebie i po prostu wzruszając ramionami, jakbym mówiła: klient nasz pan.
- W porządku, skoro tak mówisz - powiedziałam, mentalnie przewracając oczami, ale w sumie - wydawało mi się, że go rozumiałam. Sama wolałam wierzyć, że ludzie z jakiegoś powodu nie mogli się ze mną skontaktować, niż że nie chcieli tego zrobić. I najprawdopodobniej zareagowałabym agresywnie, gdyby ktoś próbował wmówić mi, że jest inaczej.
Nie starałam się na siłę przerwać ciszy, która na jakiś czas zapadła między nami. Widziałam, że Logan się nad czymś zastanawia i nie miałam zamiaru mu w tym przeszkadzać. Wciąż go nie znałam - nie potrafiłam przewidzieć, jak zareaguje na poszczególne działania, w kontaktach z nim stąpałam więc ostrożnie, jakbym poruszała się po kruchym lodzie. Jednak kiedy się odezwał, pozwoliłam sobie na ciche westchnienie ulgi. Moja pierwsza prośba nadal pozostawała w moim zasięgu - najwidoczniej mężczyzna chciał albo uczciwej wymiany (w końcu, pozornie, nie chodziło mi wcale o tak wiele), albo nie zdawał sobie sprawy, jak wiele zależy od tej małej tubki z tabletkami. Powstrzymałam jednak cisnący się na usta uśmiech, postanawiając utrzymać go w tej niewiedzy; byli ludzie, którzy gotowi byliby podbić stawkę, gdyby tylko zorientowali się, jak desperacko potrzebowałam oferowanego przez nich towaru.
Otworzyłam usta, żeby zgodzić się na jego propozycję, ale nie zdążyłam nawet się odezwać.
W tył zwrot, kochana.
Podążyłam za jego spojrzeniem, dopiero wtedy dostrzegając, że dotarliśmy do skrzyżowania z inną uliczką. Nie wiedziałam, czy wśród przechadzających się wzdłuż niej osób zobaczył kogoś znajomego, czy może przeraziła go wizja samej konfrontacji ze Strażnikami Pokoju, ale nie musiałam długo się nad tym zastanawiać, bo chwilę później Logan sam z siebie rozwiał moje wątpliwości.
- Mało kto jest - mruknęłam, zerkając przez ramię na umundurowanego mężczyznę i bez słowa sprzeciwu zmieniając kierunek marszu. Zrównałam się ze swoim rozmówcą, krzywiąc się lekko na jego słowa. - Gwarantuję ci, że fakt, iż nie dostrzegają twojego uroku, działa tu raczej na plus - zauważyłam, nie ciągnąc jednak tematu dalej; to nie wyrafinowane techniki przesłuchań więźniów na posterunku były w tamtej chwili interesującą mnie kwestią, poza tym - samo myślenie o tym budziło niesmak. Dlatego z ulgą przyjęłam fakt, że nasza rozmowa szybko wróciła na odpowiednie tory. Wysłuchałam go do końca, wyszeptane na ucho imię i nazwisko zagrzebując głęboko w pamięci; nie było potrzeby, by je zapisywać. Kiedy się wyprostował, kiwnęłam głową, jakby na potwierdzenie zawartej przez nas, niepisanej umowy. - Daj mi tydzień - powiedziałam powoli, milcząco obmyślając już plan działania. Wiedziałam, z kim muszę porozmawiać oraz jakich argumentów użyć, żeby owe osoby w ogóle chciały współpracować - ale o ile się nie myliłam, nie powinnam mieć z tym problemów. W ostateczności miałam też ukrytą, zostawioną na czarną godzinę, przepustkę do Dzielnicy Rebeliantów, ale nie przypuszczałam, by na tym etapie była mi potrzebna. - Za tydzień o tej samej godzinie, w tym samym miejscu. Powinnam już mieć coś, co by cię zainteresowało. Pobieżne informacje na pewno, być może coś więcej. - Spojrzałam na niego uważniej, zauważając widoczne zaniepokojenie, jak i fakt, że od czasu do czasu zerkał nerwowo za siebie. - Coś nie tak? - zapytałam, marszcząc brwi i rzucając mu podejrzliwe spojrzenie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Logan Cohen
Logan Cohen
https://panem.forumpl.net/t2116-logan-cohen#27772
https://panem.forumpl.net/t2118-logan-cohen#27777
https://panem.forumpl.net/t2117-logan-cohen
Wiek : 23
Zawód : Detektyw/Szmugler
Przy sobie : aparat fotograficzny, wytrych, zapalniczka, paczka papierosów, karta identyfikacyjna
Obrażenia : zadrapania na twarzy, gojąca się warga, kilka siniaków na rękach, klatce piersiowej i plecach

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Kwi 19, 2014 1:11 pm

- Tydzień. Niby tak nie wiele na tle tylu lat spędzonych na poszukiwaniach, jednak z drugiej strony należałoby przetrwać ten tydzień. – Wyglądałem na rozmarzonego. Z jednej strony na jakąkolwiek informacje byłem w stanie czekać i czekać, byleby ją otrzymać. Z drugiej każdy dzień to była tutaj walka o przetrwanie. Wszyscy musieli ją toczyć, czasem ktoś musiał przegrać z kretesem. Jednak byłem na tyle zaangażowany w tę sprawę, że miałem w sobie siłę by walczyć i nie być tym, który się podda.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką ogromną radość sprawiasz mi tymi słowami, droga Ashe. – Czas, by wrócić na ziemię. Moje plany były ważne, ale musiałem myśleć realistycznie. Powtarzałem już sobie to. Trzeba przetrwać tydzień. A coś mówiło mi, że to wcale nie będzie takie łatwe. Obejrzałem się jeszcze raz i nieznacznie przyśpieszyłem kroku. Mój oddech stanął się nieco głośniejszy, ale to z powodu nerwów. Przysunąłem się do kobiety zapewne bliżej niż by tego chciała, ale to była część gry którą mieliśmy do odegrania. Objąłem ją jedną ręką, jednocześnie próbując nie być zbyt nachalnym. O ile nachalny już nie byłem.
- Wybacz za to spoufalanie się, ale tak się składa, że mamy ogon – powiedziałem nad jej uchem, ale uśmiech nie znikał z mojej twarzy jakbyśmy rozmawiali o czymś beztroskim. – Ten pacan kręci się za mną od pewnego czasu. Moglibyśmy jakby nigdy nic wejść do cukierni, ale tak się składa, że mam przy sobie pewne rzeczy, których nie powinienem mieć – Po tych słowach uniosłem i opuściłem ramiona w bezradnym geście. – Mamy, więc dwa wyjścia. Pójdziemy prosto i skręcimy zaraz w prawo. A potem w nogi. Mamy do wyboru targ, pewnie jest tam multum ludzi, ale z drugiej strony prościej się natknąć na jakiego strażnika. Albo skierować się do centrum, oni nie mają jakiekolwiek pojęcia o dzielnicach mieszkalnych. Wiem, bo ich tam zazwyczaj gubię, a potem spacerkiem udaje się do domu. Twoja decyzja, kochana – powiedziałem i miałem ochotę obejrzeć się po raz ostatni, ale to by wydawało się już podejrzane. Nawet podczas tej wypowiedz na mojej twarzy znajdował się bezczelny uśmiech. Który pojawiał się przez całe nasze spotkanie. Jednak stopniowo wygasił się on z mojej twarzy i zastąpiła go powaga. Byłem uparty w swoich działaniach, ale nie chciałem żeby ktokolwiek inny prócz mnie ponosił za nie konsekwencje. Można by pomyśleć, że zależało mi na tym, żeby nic jej się nie stało przez nasze małe spotkanie. Pytanie, czy chodziło tutaj o troskę o drugiego człowieka czy o informacje, które miał dostarczyć.
- Oczywiście, jest jeszcze opcja numer trzy. Każdy w swoją stronę i do zobaczenia za tydzień – dodałem, gdy zbliżaliśmy się do końca uliczki. Nie wiedziałem, co byłoby w takiej sytuacji rozsądniejsze. Z jednej strony, Strażnik musiałby biec za jedną osobą – tylko pytanie za kim. Z drugiej ucieczka dwóch osób, wygląda jeszcze bardziej podejrzanie niż jednej. – Miejmy nadzieje, że nie widział twojej pięknej buźki. Lepiej żeby nie kojarzył cię z moją osobą. – Cały czas mówiłem tym samym tonem. Nieco zabawnym i niepoważnym, jednak wyraz mojej twarzy przekazywał całkowicie, co innego. Mówił, że to nie są żarty i lepiej przyjąć sobie moje słowa do serca.
- Gotowa? – zapytałem, widząc że do zakrętu zostało nam zaledwie kilka kroków.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Kwi 19, 2014 2:25 pm

Podążającego za nami Strażnika zauważyłam dokładnie w momencie, w którym Logan przysunął się bliżej, jednocześnie obejmując mnie w pasie. W normalnych okolicznościach zapewne od razu bym się odsunęła, rzucając kilka obelg, a mój towarzysz dorobiłby się nowego odcienia skóry pod okiem, ale tym razem i ja podświadomie wyczułam, że chodziło o coś innego, co zresztą potwierdziły następne słowa mężczyzny. Moje mięśnie odruchowo spięły się, gotowe do biegu, ale zmusiłam się do zachowania miarowego kroku - póki co, nikt mnie nie ścigał. Przywołałam też na twarz szeroki uśmiech, wysłuchując wypowiedzi Logana i kiwając beztrosko głową, jakby właśnie opowiadał mi zabawną historyjkę. Oczywiście sam Strażnik nie potrzebował wymówki, żeby nas przeszukać - według nowego rozporządzenia, wyrywkowe kontrole należały do porządku dziennego - ale dodatkowe prowokowanie go nie byłoby najmądrzejszym posunięciem. Zadbałam więc o to, żeby moja twarz nie wyrażała absolutnie żadnego zaniepokojenia, co okazało się więcej niż trudne; moje myśli prześcigały się bowiem ze sobą, tak, że miałam wrażenie, że moja głowa za moment eksploduje.
Opcję z wejściem do cukierni odrzuciłam od razu - pracowałam tam od czasu do czasu i wiedziałam, że budynek miał tylko jedno wyjście. Drugie, tylne, kończyło się ślepym zaułkiem, dlatego gdyby Strażnik podążył za nami, znaleźlibyśmy się w potrzasku. Przez chwilę rozważałam możliwość rozdzielenia się, która w pierwszym momencie wydała mi się najrozsądniejsza, ale i w niej znajdowały się wyraźne luki. Po pierwsze, ostatnie osłabienie sprawiało, że nie należałam do najlepszych biegaczy świata i mężczyzna mógłby pobiec za mną w chwili, gdy tylko zorientowałby się, że jestem powolniejsza od mojego towarzysza. Po drugie - jeśli już by to zrobił - z całą pewnością by mnie dogonił, a w pojedynkę nie miałabym z nim żadnych szans. Nie zamierzałam natomiast dać się zamknąć w areszcie, nie znowu, nie tutaj; perspektywa zamknięcia w maleńkiej klatce z kratami w oknach wywoływała we mnie cichy atak paniki. Dlatego gdy tylko zobaczyłam przed nami wylot uliczki, w myślach podjęłam decyzję.
- Centrum - powiedziałam, uśmiechając się szeroko, co ani trochę nie pasowało do emocji, ukrytych zaledwie milimetry pod tą sztuczną maską. W pozornie naturalnym geście, odgarnęłam włosy z twarzy, zbyt długie kosmyki chowając pod materiałem cienkiego swetra - nie chciałam, żeby cokolwiek utrudniało mi widoczność w trakcie ucieczki. Po cichu przeklinałam fakt, że w ogóle miałam taką konieczność. - Ale mam nadzieję, że cokolwiek masz przy sobie, nie grozi nam za to kara śmierci - dodałam po chwili, czując, jak z każdym metrem, w którym zbliżaliśmy się do zakrętu, przyspiesza mi tętno. Zupełnie jakbym już biegła, chociaż nawet nie zwiększyliśmy tempa.
W odpowiedzi na jego ostatnie pytanie, po prostu pokiwałam głową. Kusiło mnie, żeby obejrzeć się za siebie i musiałam wykorzystać prawie wszystkie resztki silnej woli na utrzymanie głowy w jednej pozycji. Zamiast tego spojrzałam na Logana, odczytując z jego oczu wszystkie ostrzeżenia i milcząco przekazując mu własne. Mimo, że łączyła nas umowa, to w razie, gdyby coś poszło nie tak, w pierwszej kolejności ratowałabym siebie - nawet nie oglądając się przez ramię. Wydawało mi się to jasne, i zapewne działało w obie strony.
- A, i jeszcze jedno - dodałam, podciągając wyżej jeden kącik ust, kiedy już prawie zrównaliśmy się z zakrętem. Dostrzegałam go kątem oka i odruchowo oceniałam odległość. - Nigdy więcej nie mów do mnie kochana.
Powrót do góry Go down
the civilian
Amber Seedling
Amber Seedling
https://panem.forumpl.net/t2213-amber-seedling
https://panem.forumpl.net/t2214-kontakty#29941
https://panem.forumpl.net/t2216-amber-seedling#29956
https://panem.forumpl.net/t2217-it-s-clear-to-see
Wiek : 17
Przy sobie : sztylet, fałszywe dokumenty, apteczka, mapa podziemnych tuneli, fajki

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySro Maj 07, 2014 10:49 pm

Kolejny radosny poranek w kochanym KOLC-u. Zegar na ścianie posterunku wybił właśnie ósmą, za chwilkę zacznie się poranny patrol. Póki co miała czas na spokojne wypalenie papierosa, przyglądając się zamkniętemu w murach życiu. Była to iście sielankowa scena-dzieci szły właśnie do szkoły, sklepiki powoli otwierały się...a nie, przepraszam, to nie ta część miasta. Tutaj jedyne, co mogło się otwierać, to targ na którym sprzedawano zgniłe owoce i czerstwy chleb, wszystko, czego nie zdołała zużyć Dzielnica. Do szpitala zmierzali ci, których znaleźli rano przechodnie, pobitych lub pijanych do nieprzytomności. Jakieś dziecko przemknęło jej pod nogami, innemu rzuciła kanapkę z serem. There goes drugie śniadanie... Z Violatora wywlekli się ostatni maruderzy, przecierając podrażnione światłem oczy, a ona tak po prostu stała, z jedną nogą na ścianie kamienicy, grzejąc się w promieniach słońca. Za chwilkę miał się rozpocząć dzień, już za moment będzie musiała skryć się w kawiarni, a potem przemknąć się do odpowiednich osób, opchnąć zawartość torby i pójść gdzieś, gdziekolwiek. Za chwilkę zacznie się pęd dnia codziennego, pełnego adrenaliny i sprzecznych emocji, teraz jednak istniało tylko to-słońce, dym i zapach świeżo robionych ciastek, dobiegający z lokalu. Ten dzień miał potencjał, czuła to w kościach. Czekała tylko na znak
Powrót do góry Go down
the civilian
Erica Lyytikäinen
Erica Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t2648-erica-lyytikainen#39465
https://panem.forumpl.net/t2649-cale-zycie-z-wariatami#39478
https://panem.forumpl.net/t2650-erica-lyytikainen#39480
https://panem.forumpl.net/t2652-ghost#39487
https://panem.forumpl.net/t2651-erica#39486
Wiek : 30
Zawód : psychiatra
Przy sobie : fajeczki, zapalara, gaz pieprzowy
Obrażenia : cudze płuca

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySro Maj 07, 2014 11:50 pm

Kwartał nigdy nie służył zbytnio Erice, ale dopiero w ciągu ostatnich kilku miesięcy stało się to wyraźne na pierwszy rzut oka. Od zawsze była gibka i śliczniutka, głównie za sprawą kapitolińskiej magii, operacji i w miarę zdrowego stylu życia (nie wymiotowała, dbała o zęby!). Teraz też była gibka i chudziutka, ale po raz pierwszy na wpół naturalne mięśnie rysowały się delikatnie na mimo wszystko chudych ramionach i płaskim brzuchu, co we współpracy z wyraźnym niedożywieniem: chudymi nadgarstkami, bladą, lekko zapadniętą twarzą oraz wyraźnie matowymi włosami dawało efekt dość smutny, ale nie trzeba było szukać daleko, by dojrzeć kilkanaście podobnych przypadków. Jedynie oczy patrzyły żywo i miały w sobie coś z dawnego, bardzo odległego blasku, gdy stała tak z założonymi dłońmi na piersi, przyglądając się wystawie kawiarnii, w której i to bywała niedalej jak rok temu na prawdziwie porządne jedzenie. A ubrana była jak diva, zarówno wtedy, jak i teraz, otulona krótkim, szarym futrem bez rękawów, przez co na całej długości ramion rysowała się wyraźnie gęsia skórka. Dawno jednak przestała się przejmować takimi szczegółami.
Ostatnio dosłownie sypiała po ludziach, głównie dawnych znajomych z czasów jej felernego małżeństwa i przed, którzy się ostali i nie mieli kija wetkniętego w dupę aż tak głęboko, żeby nie zdobyć się na odrobinę gościnności. Odrobina w każdym razie była bardzo dosłowna, bo skoro świt została odprawiona, bez śniadania, z marnym tłumaczeniem, że to i tamto. Nie miała im tego za złe. To znaczy miała, ale była już przyzwyczajona i pewnie na ich miejscu zrobiłaby dokładnie to samo. Z resztą nigdy nie była zbytnio skora do dzielenia się czy robiania ludziom przysług, stąd też osoby, z którymi się zadawała wcale nie musiały być inne. I znów, mierzwiło ją to wszystko i trochę przytłaczało, ale nie miała najmniejszego zamiaru kulić się załamywać, bo wtedy byłoby już na pewno po niej. Perspektywicznie i tak była najsłabszym ogniwem starego kapitolińskiego porządku: głupią dziunią bez żadnych aspiracji, co ją uratowało i skazało w tym samym czasie.
Stara muffinka, znajdująca się na wystawie, wyglądała szczególnie nieapetycznie i tkwiła tam już sporo czasu, mimo wszystko przykuwając wzrok za każdym razem, kiedy znajdowała się w polu widzenia blondynki. Ta jednak, suprajs suprajs, była nastawiona pogardliwie, jak do wszystkiego, czego mieć nie mogła, a ostatnimi czasy lista ta powiększyła się do wręcz niebotycznych rozmiarów. Zapaliła papierosa, co od jakiegoś czasu skutecznie pozwalało jej tłumić głód.
Do tej pory szła wolno, wyraźnie się ociągając. Niespodziewanie zerwała się jednak, prawdopodobnie wpadając na jakiś pomysł, bądź po prostu usiłując się trochę ogrzać, przez co niemal od razu wpadła na drobną osóbkę, która wcześniej nie zwróciła jej większej uwagi.
- Uważaj – warknęła stylem osoby z getta, chociaż za wiele i tak by nie zrobiła wobec potencjalnego napastnika. Do tej pory miała szczęścia. Zdziwiła się nieco widząc, że dziewczę, które prawie stratowała, to dziecko prawie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Amber Seedling
Amber Seedling
https://panem.forumpl.net/t2213-amber-seedling
https://panem.forumpl.net/t2214-kontakty#29941
https://panem.forumpl.net/t2216-amber-seedling#29956
https://panem.forumpl.net/t2217-it-s-clear-to-see
Wiek : 17
Przy sobie : sztylet, fałszywe dokumenty, apteczka, mapa podziemnych tuneli, fajki

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyPią Maj 09, 2014 1:02 am

Poprawiła pasek torby, rozglądając się wkoło. Gromada ptaków przelatywała właśnie nad KOLC-em. Zapatrzyła się na nie, odchylając głowę. Gdyby ludzie mieli skrzydła, trudniej byłoby ich trzymać w zamknięciu, pomyślała. Żyła jednak wystarczająco długo, by wiedzieć, że zawsze znaleźliby się skurwysyny, którzy wyrywaliby skrzydła ludziom. Tak już był złożony ten świat-ktoś zawsze był na dole, by ktoś inny mógł być na górze. Często zastanawiała się, jak wyglądałoby idealne społeczeństwo, ale czy w ogóle można jakiekolwiek społeczeństwo nazwać dobrym, co dopiero idealnym? Nie wydawało jej się. Poprawiła kołnierz kurtki, by schronić szyję przed nagłymi porywami wiatru. Swoim wyglądem rzucała się w oczy pośród tych wszystkich dawnych królów i królowych piękności. Cała była ubrana na czarno-kapitolończyk pewnie podzieliłby ją ze względu na głębie, ale dla niej były to po prostu ubrania. Dobre i wytrzymałe, chroniły przed zimnem i, jeśli wierzyć zdaniu sprzedawczyni z ósemki, dobrze się prezentowały.
Usłyszała hałas dobiegający z wnętrza kawiarni, coś, jakby krzyk. Już miała wejść i sprawdzić, co się stało, gdy zderzyła się z nią dziewczyna-nie, kobieta-zmierzająca w przeciwnym kierunku. Przy zderzeniu wypadła jej z ręki do połowy spalona fajka, spojrzała się więc pogardliwie na blondynkę. Na pierwszy rzut oka wyglądała na jedną z tych, którzy w dawnym Kapitolu stanowili crème de la crème towarzystwa-pomimo, że mieszkała teraz w jakiejś ruince, gdzie nie miała pewnie dostępu do ciepłej wody, odczuwała wewnętrzną potrzebę pokazania światu, że ciągle jest księżniczką. Chodziła więc w swoim wypłowiałym futrze nie zakrywającym nawet łokci, choć w cieniu muru potrafiło być naprawdę zimno, nawet o tej porze roku. Miała pewnie koło trzydziestu lat, choć kunszt chirurga plastycznego zakrywał ślady starzenia, przez co dałaby jej najwyżej dwadzieścia. To nie po twarzy rozpoznała jej wiek, ale po tonie głosu-w tym prostym "Uważaj" delikwentka zawarła więcej, niż tysiąc słów wykrzyczanych prosto w twarz. Tchnęło od niej przyzwyczajeniem do wydawania poleceń i karcenia innych. Amber zawsze bawiły takie osoby, dlatego teraz spokojnie wyjęła paczkę fajek z kieszeni kurtki
-To ty na mnie weszłaś-odpowiedziała, spokojnie wyciągając papierosa z paczki i częstując nim kobietę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Erica Lyytikäinen
Erica Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t2648-erica-lyytikainen#39465
https://panem.forumpl.net/t2649-cale-zycie-z-wariatami#39478
https://panem.forumpl.net/t2650-erica-lyytikainen#39480
https://panem.forumpl.net/t2652-ghost#39487
https://panem.forumpl.net/t2651-erica#39486
Wiek : 30
Zawód : psychiatra
Przy sobie : fajeczki, zapalara, gaz pieprzowy
Obrażenia : cudze płuca

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyWto Maj 13, 2014 6:36 pm

Erica w istocie wciąż była zmanierowana. Życie nie było dla niej tak ciężkie, jak dla niektórych, czy może nawet znacznej części. Po rebelii wcale nie musiała zarabiać na życie jako prostytutka, nikt jej nie wykorzystywał, bo nie miała takiego charakteru i o dziwo była na tyle silna, by zachować strzępy swojego „ja”, chociaż wciąż adaptawała się do warunków. Przykładowo futro wcale nie było po to, żeby wyglądać fabulous, ale ze zwykłego braku czegokolwiek innego, z resztą i tak nie należało do niej. Za swoich złotych czasów prawie nigdy nie chodziła w spodniach ani niczym tak paskudnie normalnym.
Niby, gdyby sytuacja była odrobinę inna, a KOLC nie nazywał się KOLCem, zwróciłaby uwagę na papierosy, ale w tej groteskowej parodii kapitolu, w jakiej przebywała, tytoń nie był niczym szczególnym, a palące dziesięciolatki nie należały do trosk zwykłego obywatela tej części miasta, który miał ich aż nadto i bez tego. Zamiast jakiejkolwiek uwagi poczęstowała się papierosem, chociaż nie odpaliła go od samego początku. Teraz, kiedy dostępu do chirurga plastycznego bynajmniej nie miała, zwracała większą niż zazwyczaj uwagę na rzeczy, które w krótkim czasie miałyby zrobić z niej paskudną jędzę, co na pewno umniejszyłoby jej zdolność do znalezienia noclegów czy pożywienia swoją dość krętacką metodą – jak do tej pory.
Zamiast tego zagłębiła się w szczegóły osoby, która przed niej stała, które w bladym świetle poranka wydały się aż zbyt oczywiste: zadbane, lśniące włosy, rozświetlona cera, porządne, mocno skrojone ubrania.
- Nie jesteś stąd – skomentowała tylko po kilku sekundach, tonem oczywistym, bez żadnego śladu niepewności, jak zwykle. Niewiele robiła sobie z początkowej wrogości dziewczyny, dziewczynki prawie. Może i była z kapitolu, ale nawet ona, ze swoją pogonią za młodością, czuła ciężar ponad dziesięciu lat przewagi nad tą tu, jedną z wielu skocznych i pyskatych, pragnących zawojować świat. Cóż, sądząc po wszystkich wcześniej wymienionych cechach, faktycznie miała taką szansę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Amber Seedling
Amber Seedling
https://panem.forumpl.net/t2213-amber-seedling
https://panem.forumpl.net/t2214-kontakty#29941
https://panem.forumpl.net/t2216-amber-seedling#29956
https://panem.forumpl.net/t2217-it-s-clear-to-see
Wiek : 17
Przy sobie : sztylet, fałszywe dokumenty, apteczka, mapa podziemnych tuneli, fajki

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySro Maj 14, 2014 11:20 pm

Papierosy nie były jej potrzebne do szczęścia, ich palenie traktowała jednak bardziej jako społeczną interakcję. Poza tym, gdy tylko weszła do pierwszego sklepu w mieście, zszokowała ją ilość świeżych produktów i śliczne, kolorowe pudełka z nieznaną jej wówczas tytoniową zawartością. Paczka, której używała teraz, miała już swoje lata, gdyż od pewnego czasu paliła jedynie skręcane papierosy. Ponieważ zaś mało kto dawał jej nawet szesnaście lat, strażnicy z dzielnicy legitymowali ją już kilka razy. W KOLC-u sprawy miały się inaczej, tu nikt nie zwracał uwagi na palące po kątach dzieciaki, uciekające od szarej, bolesnej rzeczywistości. I dobrze. Zaciągnęła się powoli dymem, czując przyjemne mrowienie w koniuszkach palców, po czym znów spojrzała na zegar. Zostało jakieś pięć minut, nim pojawi się oddział strażników. W tym czasie kilku ludzi wywlekło się z okolicznych domów, ubrani w stroje robocze. Nie rozumiała, jaki interes w istnieniu KOLC-a mają ci na górze? Ludzie, którzy tu mieszkali, nie przysługiwali się nijak Panem, oficjalnie żyli w swoim własnym, zamkniętym mini-państwie, producenci i konsumenci, wszyscy skupieni w jednym miejscu. Można ich było wysłać do dystryktów. Dlaczego tak się nie stało?
Pogrążona w rozmyślaniach, spojrzała na kobietę. "Ona z pewnością nie widziała na oczy hebla", przemknęło jej przez głowę. Jej twarz wciąż była gładka i blada od wcieranych w nią kremów i przeprowadzanych operacji plastycznych. Choć ręce były już nieco pokryte pyłem, nie można ich było porównywać nawet do rąk ludzi z jedynki, często pokrytych bliznami spowodowanymi nieopatrznym użyciem przyrządów do obróbki kryształów. Dochodziło do tego jeszcze to groteskowe futro, niepraktyczne przy tej ani, na dobrą sprawę, żadnej innej temperaturze. A jednak miało o wszystko jakiś przezabawny urok, jakąś tajemniczą wartość estetyczną. Pomimo całej teatralności, twarz kobiety w jakiś sposób cieszyła jej oko, czy była tgo świadoma, czy też nie, to już całkiem inna sprawa.
Nie odnosiła się do niej wrogo, bardziej z rozsądnym dystansem-musiała pamiętać, że nie powinno jej tu być, nie zdradzać informacji, nie ułatwiać komukolwiek wrobienia jej. Tutaj każdy chciał zrobić interes, a niektórzy byli zbyt tępi, by zrozumieć, że bardziej opłaca im się zostawić ją w spokoju. Skoro więc nieznajoma milczała, ona także pogrążyła się w rozmyślaniach. "Maść dla starej zołzy, syrop na kaszel dla kobiety z piątką dzieci, pigułki dla..." z powtarzanego w myślach toku zamówień wyrwał ją głos blondynki.
-Nie jesteś stąd
Spojrzała na nią figlarnie, a w jej ustach zatańczyło widmo uśmiechu. Brawo, dziesięć punktów dla Gryffindoru!
.-To widać?-spytała ironicznie. Choć zapewne byłoby to najbezpieczniejsze rozwiązanie, Amber nie miała ochoty przebierać się w futra i udawać dawnej mieszkanki Kapitolu. Wolała wyglądać nieco nie na miejscu, ale za to czuć się dobrze. -Ty za to jesteś bardzo stąd.-Stwierdziła, patrząc na nią wymownie. Gdyby kiedykolwiek miała spersonifikować jej wyobrażenie o Kwartale, miałoby ono twarz nieznajomej.
Powrót do góry Go down
the pariah
Rick Highway
Rick Highway
https://panem.forumpl.net/t2273-rick-highway#31278
https://panem.forumpl.net/t2276-rickusiowe#31282
https://panem.forumpl.net/t2274-rick-highway#31279
https://panem.forumpl.net/t2275-ricky-h#31281
https://panem.forumpl.net/t2277-rick#31283
Wiek : 21
Zawód : nauczyciel matematyki
Przy sobie : Papierosy, zapalniczka, dokumenty, telefon, torba z notatkami

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyPią Sie 22, 2014 8:58 pm

znikąd.

Z gitarą na plecach, papierosem w dłoni i okularami przeciwsłonecznymi na twarzy zdecydowałem się na małą włóczęgę po cudownych zakamarkach Kwartału. Zakamarkach to chyba za dużo powiedziane, bo dzisiaj trzymałem się bardziej uczęszczanych uliczek nie chcąc ryzykować napaści. Gitara nie była aż tak droga, jednak musiałem się nieco natrudzić, aby ją zdobyć, więc wolałem nie narażać się na rabunek. A uliczka koło kawiarni wyglądała przyjaźnie. W dodatku byłem zaprzyjaźniony z jedną z kelnerek, więc mogłem czasem liczyć na darmowy kawałek ciasta (nie taki darmowy, potrzebowałem na to chwili rozmowy i kilku miłych słówek...) i kawę.
Zostałem dzisiaj zmuszony do grania i śpiewania, do czego musi zniżać się matematyk, żeby rozpuszczone bachory postanowiły napisać sprawdzian. Właśnie, miałem do sprawdzenia jeszcze tonę papierów, od zawsze nienawidziłem testów, ale moja antypatia znacząco wzrastała wraz ze stażem pracy. Nigdy nie paliłem się do tego, aby zostać wzorem, nauczycielem, czy czyimś mistrzem. I na pewno za nikogo takiego nie uchodziłem, nawet nie próbowałem. Starałem się po prostu przetrwać, jak wszyscy tutaj.
Wyciągnąłem zza ucha schowanego tam papierosa i wcisnąłem sobie między zęby, przez chwilę przyglądając się nadchodzącej z naprzeciwka postaci. Ładnej, cieszącej oko. I znanej z telewizji, w końcu zwycięzców rozpoznaje się najczęściej na pierwszy rzut oka.
- Witam piękną panią - rzuciłem w jej stronę, zastanawiając się w głębi duszy, czy przypadkiem nie oberwę. Kobiety bywały bardzo, ale to bardzo różnie nastawione...
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Sie 23, 2014 12:03 am

Pojawienie się w Kwartale i ryzykowanie tym, że ktoś przy bramie rozpozna w jej przepustce, własnoręcznie przez nią wykonywaną!, podróbkę, miało swój jasno określony powód. Praktycznie zmuszona, całe szczęście – przez samą siebie, została bowiem do odwiedzenia jednego z dawnych znajomych, który teraz gnił właśnie gdzieś w KOLCu.
Gdyby miała jakiś wybór, z pewnością nie byłby on związany z jakimikolwiek wyprawami poza Dzielnicę Rebeliantów. Jo była bowiem zwolenniczką stwierdzenia, że pewnych rzeczy zwyczajnie się nie ruszało. Zwłaszcza w wypadku, gdy były to dosłowne połączenia pijawek i gówna. Lepkie i przyczepiające się do człowieka, za nic nie dając się odczepić od skóry.
Jeśli Johanna kiedykolwiek miała węża w kieszeni, to tak – z pewnością był nim pewien smarkaty przedstawiciel kultury starego Kapitolu. Zadufany w sobie smark lecący tylko i wyłącznie na forsę. Nic dziwnego, że brzydziła się tego człowieczka, ale akurat on jedyny mógł w tej chwili zrobić dla niej to, czego potrzebowała wręcz na gwałt.
Problem w tym, że ścierwo po raz kolejny odwaliło jej numer. Tyle tylko, że tym razem zdecydowanie ostatni i definitywny, bo najzwyczajniej w świecie mu się zmarło. Bydle nawet po śmierci potrafiło jej solidnie dopiec, ale to jeszcze nie było w tym wszystkim najlepsze. Najlepsze, a właściwie – najgorsze, było to, że nawet nie mogła mu teraz zagrozić śmiercią. Bo jak zabić umarłego? Nawet ona miała tyle smaku, by nie chcieć dokonywać profanacji zwłok, gdy nie było to konieczne.
Zawróciła więc w stronę głównej ulicy i bramy wyjściowej z KOLCa, zaciskając z wściekłością zęby i starając się nie straszyć ludzi przechodzących ulicą. A to zdecydowanie nie było łatwe, bowiem jej oczy dosłownie ciskały gromy. Johanna Mason była wręcz przeraźliwie wściekła, a gdy ona była wściekła… Cóż, świat mógł zaczynać gotować się na prawdziwą apokalipsę.
Choć najwyraźniej nie wszyscy to zauważali, bowiem Jo usłyszała stwierdzenie dochodzące z miejsca gdzieś przed nią i chyba skierowane właśnie do niej samej, bo w okolicy jakoś nie widziała innych osób. Była to ogólnie jedna z takich pór, w których po ulicach szwędało się stosunkowo niewiele osób, więc tym bardziej wzięła to za słowa skierowane do niej samej. Uniosła więc, dotąd wbite w chodnik i najwyraźniej starające się rozkruszyć go już samą nienawiścią, spojrzenie w górę, napotykając wzrok rudawego mężczyzny, może nawet jeszcze dającego się nazwać dosyć młodym chłopaczkiem.
Nie, by miała coś do tego, ona sama nie należała przecież do najstarszych osób, ale musiała przyznać, że młody wygląd jegomościa zwracał jej uwagę co najmniej w sporym stopniu. To tacy bowiem właśnie zazwyczaj milczeli jak trupy w jej towarzystwie. Tym razem jednak tak nie było.
- Jeśli to było do mnie, raczej nie mam ochoty na rozmowy. – Stwierdziła jeszcze stosunkowo normalnym, a nawet zahaczającym wciąż o dosyć dużą lekkość, tonem.
Powrót do góry Go down
the pariah
Rick Highway
Rick Highway
https://panem.forumpl.net/t2273-rick-highway#31278
https://panem.forumpl.net/t2276-rickusiowe#31282
https://panem.forumpl.net/t2274-rick-highway#31279
https://panem.forumpl.net/t2275-ricky-h#31281
https://panem.forumpl.net/t2277-rick#31283
Wiek : 21
Zawód : nauczyciel matematyki
Przy sobie : Papierosy, zapalniczka, dokumenty, telefon, torba z notatkami

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Sie 23, 2014 12:21 pm

Co z tego, że wyglądała na mało przystępną osobę? Nie pierwsza, nie ostatnia. A ja lubiłem towarzystwo pięknych kobiet, w dodatku z tego co pamiętałem, Mason nie była ode mnie wiele starsza, więc poza dotkliwym pobiciem i powyrywaniem nóg z dupy raczej nic mi nie groziło. Nie moja wina, że od zawsze szukałem adrenaliny, właściwie od małego, chowając się przed rodzicami po kątach z głupim piwem, z durnymi fajkami albo flaszką wódki. Patologia, prawda? Każdy krok prowadził mnie do dnia dzisiejszego, kształtował jako manipulanta, którym się stałem. Nie wydaje mi się, abym czegokolwiek żałował.
Przyjrzałem jej się uważnie, bez skrępowania, ale i nie bezczelnie. Skoro nie chciała mnie bić (na razie?), postanowiłem wykorzystać okazję i trochę się zabawić, potrzebowałem małego rozluźnienia po dniu w szkole, nawet jeśli nie tak uciążliwym jak zazwyczaj. Przeczesałem włosy palcami i posłałem jej szeroki uśmiech. Niezrażony oczywiście.
- A na papierosa? - zapytałem wobec tego, nie spuszczając z niej wzroku. Byliśmy sami w uliczce, nie miałem nawet zamiaru udawać, że nie odezwałem się wcześniej do niej. Może jestem głupi i życie mi niemiłe, ale cholera, miło było czasem zagadać do pięknej, niebezpiecznej kobiety. Najwyżej wrócę do domu z zapuchniętym okiem, bo kobiety bym nie uderzył...
Swoją drogą, dlaczego zakładałem, że ktoś mi wpieprzy? Chyba życie w Kwartale tak na mnie działało, w dawnym Kapitolu włóczyłem się z pokaźną sumką w kieszeni bez strachu, że skoczy na mnie koleś z nożem, wytnie finezyjny wzorek na twarzy, zabierze ostatnie pieniądze i ucieknie zabierając mi po drodze koszulę i spodnie.
Utrzymałem lekki ton, dostosowują się do niej, w końcu wszystko zależało od podejścia, a ostatnim, czego dzisiaj chciałem była kłótnia, sprzeczka, czy jak to jeszcze można nazwać. Przydałoby mi się od czasu do czasu miłe, przyjemne popołudnie. Słoneczko świeciło, w cieniu okazało się wystarczająco chłodno, żeby przetrwać w długich spodniach i koszuli, czego chcieć więcej?
Wyjąłem z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę, nadal uśmiechając się do potencjalnie nieznajomej. Ciekawe, czy wiedziała, że ją rozpoznałem. Nie mogła mnie znać, tak przynajmniej myślałem, chociaż drogi zwycięzców i mieszkańców stolicy swego czasu bardzo często się krzyżowały zwłaszcza, że moi rodzice nigdy wcześniej nie należeli do biedaków, a ja i siostra uwielbialiśmy obracanie się w bogatym, szalonym towarzystwie.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Sie 23, 2014 5:08 pm

Większość ludzi z reguły się jej obawiała. Nie miała w sumie pojęcia, dlaczego dokładnie, bo przecież nie zawsze była furiatką gotową na zawrzeszczenie beznadziejnych istotek na śmierć. Ha! Śmiała nawet twierdzić, że czasami zdarzało jej się być nadzwyczaj miłą i kontaktową osobą, choć były to tylko drobne epizody pośród tego jej zwyczajowego zachowania.
Jeszcze by zrozumiała, gdyby ludzie zaczęli czuć się w jej towarzystwie niepewnie przy okazji nadchodzących Igrzysk, gdy to chodziła podminowana jak nigdy. Zwłaszcza w obliczu tych obecnie mających się odbyć, bowiem do normalnego nieciekawego samopoczucia dochodziło jej tutaj jeszcze cholerne wrażenie, że ją oszukano i wydupczono po cichu, gdy nie mogła kompletnie nic na to poradzić.
Bo tak, przeklęta Coin kłamała im wszystkim w żywe oczy, obiecując brak kolejnych Igrzysk, gdy te jednak jak najbardziej miały się odbyć. Zgrywała znacznie lepszą od Snowa, by powtarzać dokładnie te same rzeczy, które niegdyś robił on. Z tą tylko różnicą, że w dodatkowej otoczce zakłamania wraz z dużą ilością dobrotliwych i tęczowych słówek o tym, jaka to jest dobra i wspaniałomyślna. Posyłając niewinne dzieci wprost na śmierć…
To już samo w sobie wyzwalało w niej ten typ wściekłości, który teoretycznie miał odstręczać o niej ludzi, by mogła w spokoju irytować się na cały świat, nie odpędzając od siebie tłumów ludzi przychodzących do niej bez powodu. Lub też faktycznie z powodem, lecz dosyć marnym. Jak rodzina jednego z kwartałowych trybutów zaczepiająca ją nie tak dawno temu, by prawie na kolanach błagać o jakieś wyraźniejsze informacje oraz pomoc chłopakowi w przetrwaniu na Arenie.
Gdy nawet nie była jego mentorką, a dzieciak wkurzał ją już samym swoim podejściem do całej sprawy. Może nie tak jak to robiło kilka innych osób, ale wystarczająco, by nie miała najmniejszego zamiaru mu pomagać. Zresztą… Miała przecież swoich własnych podopiecznych, z których może i skazywała dziewczynę na dosyć szybką porażkę, nie wyczuła w niej bowiem ani grama zainteresowania czymkolwiek, lecz i tak nie zamierzała przygarniać nikogo, czysto w przenośni – wszyscy przecież mieli już swoich opiekunów, pod swoje skrzydła. Co to, to nie.
To był więc tylko kolejny powód mówiący jej o tym, że powinna jak najszybciej ewakuować się z Kwartału, nim jeszcze komuś innemu przyjdzie do głowy pomysł proszenia ją o coś. Nie to, żeby jakoś specjalnie się tym przejmowała. Słuchając tego, miała tylko dosyć nieprzyjemne uczucie, którego zdecydowanie wolała unikać. Już i tak było jej wystarczająco szkoda tych dzieciaków i wystarczająco też zaangażowała się w ogarnianie ich. Nie potrzebowała jeszcze robić się miękka czy coś w tym rodzaju.
Nie udało jej się jednak dojść w spokoju do bramy i wrócić do domu, a następnie ponownie pojawić się w Ośrodku, bowiem na jej drodze znalazła się osoba najwyraźniej nic sobie nie robiąca z jej wyraźnego poirytowania. Najwyraźniej spotkała kolejnego samobójcę, który bał sam się zabić, więc postanowił zmotywować do tego kogoś innego. Źle trafił. Jedyną osobą, jaką chciałaby teraz widzieć martwą była, mimo wszystko, Alma Coin. Nikt inny się nie liczył.
Uśmiechnęła się wymuszenie do rudzielca, co bardziej przypominało chyba grymas pojawiający się na twarzy, gdy ugryzło się coś nieświeżego. Chociaż musiała przyznać, że, o dziwo!, jej towarzysz nie wzbudzał w niej jeszcze większej irytacji, a nawet wywołał na jej twarzy trochę normalniejszy uśmiech, gdy zaproponował jej papierosa.
- Dzięki, ale nie wykorzystuję biedniejszych. Nawet ja tego nie robię. Chociaż doceniam propozycję. – Stwierdziła zwyczajnie, kręcąc przy tym głową. I łapiąc w końcu to, że powinna się chyba przedstawić, choć nieskromnie sądziła, że mało kto jej nie zna. – Johanna Mason. – Po raz kolejny skinęła głową, tym razem na powitanie. Nie wyciągnęła ręki w jego stronę. Praktycznie nigdy nie robiła tego pierwsza.
Powrót do góry Go down
the pariah
Rick Highway
Rick Highway
https://panem.forumpl.net/t2273-rick-highway#31278
https://panem.forumpl.net/t2276-rickusiowe#31282
https://panem.forumpl.net/t2274-rick-highway#31279
https://panem.forumpl.net/t2275-ricky-h#31281
https://panem.forumpl.net/t2277-rick#31283
Wiek : 21
Zawód : nauczyciel matematyki
Przy sobie : Papierosy, zapalniczka, dokumenty, telefon, torba z notatkami

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptySob Sie 23, 2014 11:00 pm

Nie pojmuję nienawiści, jaką niektórzy ludzi darzą świat, szczególnie nienawiści rebeliantów do nas. Jesteśmy takimi samymi ludźmi, przecież to nie moja wina, że Snow decydował się wysyłać słodkie dzieciaczki na arenę. Tak nas wychowano, do oglądania cyrku, Dystrykty wystawiały aktorów. Dlatego wcisnęli nas za murek myśląc, że tak będzie sprawiedliwie. To, że się nie buntuję nie znaczy, że podoba mi się stan obecny. Tak, zasłużyłem na karę, tylko nie wiem jeszcze, jak surową. Ale żeby od razu nienawiść do wszystkich? Ludzie są użyteczni, jeśli ich odpowiednio podejść, można dostać czego się chce, można zawierać układy, wymieniać się, czasem sprawiedliwie, czasem mniej. Życie w społeczeństwie KOLC-a nauczyło mnie, że każdy musi stać się doskonałym aktorem i biznesmenem zarazem. Przywdziać maskę uśmiechu, czasem złości, a później utargować jak najwięcej. Tak żyjemy, tak żyliśmy i pewnie tak żyć będziemy. Nawet, jeśli coś się zmieni, to tylko strony, nie sposoby na przetrwanie. Zwykłe korekty w scenariuszu.
Elementem też życiowej gry jest też poznawanie nowych osób. Jak wiadomo, pierwsze wrażenie potrafi wiele o człowieku powiedzieć, więc tak pokrótce: Johanna Mason (oczywiście, że ją kojarzyłem) nie była tak groźna, jak na arenie. Po drugie, na żywo prezentowała się o wiele ładniej i bardziej kobieco. Kolejnym szczegółem, jaki przykuł moją uwagę był względnie łagodny wyraz twarzy, tak obcy na ulicach tej dzielnicy, że mimo woli utrzymywałem na ustach coś na kształt uśmiechu.
- Powinienem poczuć się dotknięty? - odparłem, nadal obracając fajki w dłoni. - Rick Highway. - Skinąłem głową widząc, że nie kwapi się do podania mi ręki. Czyli szarmanckie gesty mogłem sobie w tyłek wsadzić, zdarza się najlepszym.
- Skoro sam się oferuję, to to w żadnym wypadku nie jest wykorzystywanie - dodałem z uśmiechem, odpalając wreszcie papierosa. Staliśmy w takiej odległości od siebie, że z pewnością nie dmuchałem jej dymem w twarz. Poza tym to i tak ładniejszy zapach niż rynsztok, którym potrafiło zalecieć w najmniej oczekiwanym momencie. Wolałem tego unikać, lepiej śmierdzieć jak popielniczka. Całe szczęście, że los obdarzył nas prysznicem i pralką, nie wszyscy mieli takie luksusy w domu, nasze mieszkanie wyjątkowo nie zostało mocno okradzione po rebelii.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyNie Sie 24, 2014 3:48 am

Ten człowiek zdecydowanie ją zadziwiał. Już nawet nie tylko ze względu na to, że traktował ją jak każdą zwykłą osobę, co chyba powinno jej ubliżać, ale w tym momencie miało nawet całkiem miły wydźwięk, jak i nie z powodu jego braku zwiewania czym prędzej, lecz czegoś znacznie innego. Czegoś, czego nie była w stanie dokładnie nazwać. I nie, to akurat nie było przyjemne, bardziej już upierdliwe. Mniej więcej na tym samym stopniu, na jakim, wedle wszelkich praw panujących na niebie i ziemi, powinien się jej wydawać upierdliwy jej towarzysz.
Jednak tak nie było. Nie spławiła gościa do tej pory i chyba wcale nie miała zamiaru tego robić. Zwyczajnie nie odczuwała w tym momencie takiej potrzeby, więc uznała to za całkowicie bezużyteczne. Jak już wcześniej sobie wspominała – cały jej przeraźliwy gniew skierowany był teraz ku jednej tylko osobie, więc reszta z nich miała być chwilowo bezpieczna. A przynajmniej teoretycznie, bowiem natknęła się już tego dnia na takich, którzy mimo wszystko zdołali ją wkurzyć.
Rudzielec najwyraźniej do takich nie należał. Mogła nawet powiedzieć, że stosunkowo przyjemnie wymieniało się jej z nim lekkimi i zbyt wiele nie odkrywającymi uwagami dotyczącymi zwykłych duperelek. Zwłaszcza że jej rozmówca nie miał najwyraźniej skłonności do walenia w człowieka długaśnymi monologami, za co była mu po części wdzięczna. Niezbyt przepadała bowiem za bombardowaniem słowami i osobami nawijającymi jak z karabinu maszynowego. Zwyczajnie nie była zadowolona, gdy musiała zastanawiać się, co też osoba mówiąca powiedziała i co miała przez to na myśli.
- Tylko wtedy, jeśli jesteś wydelikaconym milusińskim. – Odpowiedziała bez zawahania, nie przejmując się zbytnio tym, co akurat sobie o niej pomyśli.
Ludzie, nawet nie tylko z jej najbliższego otoczenia, mieli o niej skrajnie różne zdanie, więc w wypadku, gdyby przejmowała się każdym jednym… Cóż, z pewnością byłaby już mieszkanką domu wariatów. Tak czy inaczej, była lekko nienormalna, nawet chyba szło nazwać ją lekką wariatką, lecz była wariatką na wolności. To się liczyło.
- Mam mimo wszystko lepsze warunki życiowe. To byłoby więc nic innego niż tylko czyste wykorzystywanie. Wiem, co mówię. – Stwierdziła tonem mówiącym, że jest pewna swojego jak niczego.
Dyskusja na ten temat może i mogła być całkiem ciekawa, lecz Jo szczerze wątpiła, by skończyła się w jakiś przyjemny i ludzki sposób, bez wściekłości czy urazy. Choć bardzo możliwe, że ta ostatnia pojawiła się już gdzieś pomiędzy jej słowami o wykorzystywaniu, rickową odpowiedzią i jej kolejnym wspomnieniem. Szczerze? Nie zdziwiłaby się, gdyby tak właśnie było. Miała prawdziwy talent do zniechęcania do siebie ludzi. Dosłownie dar godny wyszczególnienia…
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyPon Sie 25, 2014 11:17 am

Młody mężczyzna jak co dzień, powracając lub idąc do pracy, mijał cukiernię 'Votre Mammy'. Rzadko kiedy wchodził do środka, ponieważ głupie żarty kolegów po fachu o tym miejscu działy na niego bardziej odstraszająco aniżeli zachęcająco. Czasem zatrzymywał się na kawę, kiedy chciał bardziej przesiąknąć ponurą atmosferą skorpionem smrodem mieszkańców… a jeszcze rzadziej, prawie w ogóle przystawał na ciastka, wyłącznie najprostszej roboty posypane cukrem.
Kiedy był gotów z zadowoleniem opuścić Kwartał w cywilnych ubraniach z dziwnym, pogodnym uśmiechem, zauważył coś intrygującego. Wydawało mi się, że ktoś, kogo kojarzył z telewizji został zaczepiony przez raczej nie pasującego do Dzielnicy Rebeliantów jegomościa z gitarą.
Asekuracyjnie wyjął już wtedy swoją legitymację Strażnika Pokoju, a po chwili podszedł do nich z ogromnym opanowaniem. Nie mógł pokazać, że czuł się w pewnym sensie jeszcze bardziej rozradowany spotkaniem oraz będąc nie na czysto fizycznej służbie traktował swoją pracę jak dwudziestoczterogodzinną misję.
- Dzień dobry! - uniósł własną przepustkę do KOLCa oraz legitymację ze stopniem jakiegoś wyższego, przełożonego Strażników, który zapewne nic nie powiedziałby tamtej dwójce. - Czy mógłbym zobaczyć państwa dokumenty?

Powrót do góry Go down
the pariah
Rick Highway
Rick Highway
https://panem.forumpl.net/t2273-rick-highway#31278
https://panem.forumpl.net/t2276-rickusiowe#31282
https://panem.forumpl.net/t2274-rick-highway#31279
https://panem.forumpl.net/t2275-ricky-h#31281
https://panem.forumpl.net/t2277-rick#31283
Wiek : 21
Zawód : nauczyciel matematyki
Przy sobie : Papierosy, zapalniczka, dokumenty, telefon, torba z notatkami

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyPon Sie 25, 2014 11:18 pm

Nie byłem wydelikacony. Co to to nie. A różnice między Kwartałem i Dzielnicą były aż zanadto widoczne. Oparłem się o jedną ze ścian, gasząc na niej papierosa. Odrzuciłem niedopałek do kanału i zmierzyłam Johannę Mason wzrokiem. Stałem twarzą w twarz ze zwyciężczynią Igrzysk, z kobietą, która wygrała lepsze życie przez rebelię. Ale nawet jej musiało być ciężko, chociaż wyraźnie zaznaczała, że nie zamierzała mnie wykorzystywać.
Tylko że nie wiedziała, kim jestem. Nie miała pojęcia, że nie jest mnie łatwo na coś naciągnąć. I że zawsze mam jakiś cel w działaniu.
- W takim razie nie zamierzam się obrażać - odparłem takim samym tonem, nie zmieniając wyrazu twarzy. Nie bałem się jej, kilka zdań sprawiło, że teraz stała przede mną przede wszystkim kobieta, nie wyszkolona mentorka. - I oczywiście ci wierzę - dodałem, powstrzymując się od niskiego ukłonu. Czasem miałem w głowie zbyt teatralne gesty. Tym razem zadowoliłem się ciepłym uśmiechem. Chciałem powiedzieć coś jeszcze, lecz zamiast tego zmarszczyłem brwi i wbiłem wzrok w zbliżającą się do nas postać.
Pech chciał, że odwiedził nas Strażnik. W cywilu. Przekląłem w myślach, jednak nie dałem po sobie niczego poznać. Miałem dokumenty, byłem tu całkowicie legalnie.
- Dzień dobry - odpowiedziałem uprzejmie, wyciągając z kieszeni papiery. Wygładziłem je i podałem mężczyźnie, czekając, aż Johanna zrobi to samo. Miałem nadzieję, że unikniemy Bóg wie jakich kłopotów. Tutaj nawet spacer mógł skończyć się w pierdlu, a cele wcale nie zachęcały do zamieszkania na dłużej. Zimne, śmierdzące, w dodatku połowa pracowników to bezduszni sadyści. Wystarczyło znaleźć się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie.
- Wszystko w porządku? - zapytałem grzecznie, nie chcąc się narażać. Kurde, nie zamierzałem lizać mu dupy, ale sytuacja, choć zwyczajna, nie należała do przyjemnych.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 EmptyWto Sie 26, 2014 3:29 am

Nawet nie uważała tego za zbytnie marnowanie czasu, co było co najmniej niepokojące. Wedle wszelkich praw powinna bowiem być święcie przekonana o tym, że jej nadzwyczaj cenny czas nie jest warty gadek tego typu. O wszystkim i o niczym, o niczym i o wszystkim, choć może nawet nie do końca dokładnie tak, bo gdzieś tam wciąż trzymali się jednego luźnego tematu. Od którego niedaleko było już do rozwodzenia się nad pogodą, co chyba by ją zabiło na miejscu. Beztroska gadka, beztroską gadką, raz na jakiś czas nawet jej potrzebowała, jednak nawijanie o chmurkach i słoneczkach byłoby już zupełną przesadą.
Choć przynajmniej mogłoby jakoś rozkręcić ich rozmowę, która była pełna paradoksów. Choćby z racji tego, że była dosyć drętwa, będąc też jednocześnie w pewnym sensie luźną. I weź się tutaj, człowieku, połap. Nie przepadała za takimi bliżej niezrozumiałymi sytuacjami, a jednak nie irytowało jej to akurat teraz. Cóż. Może dopiero później miało zacząć, ha! z pewnością później miało zacząć, gdy tylko przyjdzie jej spojrzeć na zegarek i zauważyć, ile czasu straciła przez mało ważne, przynajmniej w teorii, spotkanie.
Które nagle zaczęło się komplikować, co wyczuła jakoś podświadomie. Nie z pomocą jakiegoś tam szóstego zmysłu, ale zwyczajnie pary oczu, których uwagę przykuł mężczyzna przyglądający się jej i jej towarzyszowi. Gdy zaś tylko ruszył w ich stronę, już wiedziała, że chwilowy brak irytacji bardzo szybko miał się ponownie w niezadowolenie zmienić. Było coś takiego w ruchach tego człowieka…
Ależ oczywiście. Strażnik. Lepiej trafić nie mogła. Zwłaszcza tego dnia, gdy to wszystko nie pasowało jej już i tak samo z siebie. Koniecznie musiał się znaleźć jakiś narwaniec w cywilu, któremu najwyraźniej nudziło się na tyle, by niepotrzebnie truć jej dupę. Wiedziała dobrze, że niektórzy tacy ludzie szli zgodnie z ich wielką życiową misją, ale bez przesady. Mogła robić to wszystko, co akurat chciała, mogła przebywać tam, gdzie akurat sobie tego zażyczyła i nikt, i nic nie miało jej w tym przeszkodzić. Z upierdliwymi Strażnikami włącznie.
- To jakiś żart? – Powiedziała chłodno, w przeciwieństwie do Highway’a, nie siląc się nawet na przyjazny ton. – Okulary się zgubiły, Strażniku...? Johanna Mason. TA Johanna Mason, która nie życzy sobie być legitymowana bez powodu jak jakiś pierwszy lepszy dzikus z dżungli w pięciogwiazdkowym hotelu. – Zamaszystym ruchem wyciągnęła dokumenty z torebki, machając nimi przed sobą i jednocześnie nosem mężczyzny. – Widzi Strażnik? Jestem w trakcie załatwiania bardzo ważnych spraw, bo, jeśli nie raczył zauważyć, zbliżają się kolejne Igrzyska, a ja w nich mentoruję i potrzebuję zasięgnąć porady tego oto człowieka. – Powiedziała bez zająknięcia, wzdychając ciężko. – Możemy bawić się w wynajdywanie problemów, możemy też pozwolić mi pracować w spokoju, by jak najszybciej opuścić to miejsce. Zaczepiające mnie rodziny trybutów nie są najlepszą atrakcją na popołudnie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Uliczka przed kawiarnią   Uliczka przed kawiarnią - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Uliczka przed kawiarnią

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Uliczka
» Przed ośrodkiem
» Ślepa uliczka
» Przed budynkiem
» Ciemna uliczka

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Cukiernia 'Votre Mammy'-