|
| Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Lip 31, 2013 11:56 pm | |
| First topic message reminder :Pomnik postawiony na dużym placu, równo siedemdziesiąt pięć lat temu. Miał on uczcić zwycięstwo nad zbuntowanym narodem i ponowne zjednoczenie całego Panem. Mieszkańcy, nawet w starym Kapitolu patrzyli na tą inicjatywę, pomnik i plac z przymrużeniem oka. Chętniej przychodzili do sporego parku rozciągającego się na planie koła w okół niego. Podczas rebelii jakiś cudem ocalał. Aktualnie, sam plac, jak i park jest zaniedbany i rzadko odwiedzany przez ludność Kwartału. Alma Coin chciała przyłączyć go do Dzielnicy rebeliantów, ponieważ obawiała się, że Pomnik Zjednoczenia i Zwycięstwa może zostać zniszczony. Jednak jego umiejscowienie w KOLCu uniemożliwiło to nowym władzom. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Lip 23, 2014 7:15 pm | |
| Cóż, ponieważ kwartalna część eventu nie wypaliła, pozwolę sobie zakończyć go krótkim podsumowaniem.Po zamachu na Iris Rochester i wybuchu zamieszek na Placu Wyzwolenia, transmisja ze święta została przerwana, wywołując poruszenie wśród mieszkańców Kwartału. Sytuację szybko opanowali jednak Strażnicy - obezwładniając co odważniejsze jednostki, a reszcie polecając rozejście się. Do czasu oficjalnej audycji, większość dawnych Kapitolińczyków pozostaje nieświadoma, co właściwie miało miejsce.---
Z całego serca dziękuję wszystkim za aktywny udział w evencie - nie spodziewałam się, że uda mi się przeprowadzić go tak sprawnie. Trzy dni i ponad sto postów to wynik, którym warto się pochwalić. Mam nadzieję, że w kolejne również będziecie tak zaangażowani.
W ramach podziękowania, każdemu, kto się pojawił, pozwalam sobie przelać 100 PMG.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję, wszelkie uwagi co do działań MG chętnie przyjmę na klatę i - oczekujcie w najbliższym czasie konsekwencji wydarzeń na Placu.
Niech los zawsze Wam sprzyja! |
| | | Wiek : 24 Zawód : Łobuz, pani była dziennikarka Przy sobie : paczka papierosów, gaz pieprzowy, paczka zapałek, sztylet, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Pią Lip 25, 2014 11:46 pm | |
| to ja już jestem z powrotem. <3
Słabe podmuchy majowego wiatru delikatnie głaskały mnie po rękach. Zawsze lubiłam uczucie, kiedy tworzyły niewidzialną i ulotną plątaninę pomiędzy moimi palcami. Odkryłam w tym coś, o czym niechętnie mówiłam, bo wypowiedzenie tego na głos wydawało mi się najzwyczajniej głupie. Brak teraźniejszości. Kiedy tylko próbowałam złapać w pieść podmuch powietrza, ten uciekał już daleko przed siebie, a dla mnie stawał się przeszłością. To co widzieliśmy też stawało się już przeszłością jeszcze w tej samej chwili, i właściwie sama gubiłam się w tej zawiłej linii czasu, która przecież bez rozkładana na czynniki pierwsze wydawała się tak prosta, że aż oczywista. Teraz też patrzyłam już na przeszłość, bo chociaż dziewczyna stała obok mnie i bynajmniej nie była duchem przybywającym z minionych dni, to dla mnie właśnie tam należała. Wtedy mogłam jeszcze powiedzieć, że wiem, kim jest. A teraz? Teraz miałabym problem, żeby powiedzieć kim jestem ja sama. W przerwie pomiędzy jednym jej zdaniem a drugim, na krótki moment, dosłownie parę sekund, przymknęłam zmęczone od patrzenia na Kwartał oczy. W ułamkach chwil próbowałam poukładać swoje wspomnienia i przypomnieć, gdzie byłam, kiedy dziewczyna walczyła na arenie. Chciałam odzyskać jakieś ciepłe obrazy. Noce spędzone nad trzaskającym ogniskiem przy Moon River, rodzinny piknik, nawet jakąś mocno zakrapianą imprezę, na której mogłam pocałować nieznajomą dziewczynę, a potem żałować tego parę dni z rzędu - ale nic takiego nie wypłynęło na powierzchnię mojej świadomości. Musiały to być już dni spędzone nieustannie przy biurku, niedopitych filiżankach kawy i stercie papierów, których profesjonalnego języka przez dłuży czas nie mogłam zrozumieć. To nie było wspomnienie, na które liczyłam, ale musiałam się przed sobą przyznać, że było szczęśliwsze, niż wszystko to, co otaczało mnie teraz. Przeszedł mnie nagły dreszcz, który ocucił mnie jednak i wrzucił z powrotem w rzeczywistość. Stalowe spojrzenie wpatrującego się we mnie pomnika nadal kipiało takim samym osądem, a wiatr przestał już szeptać mi do ucha słodkie: "będzie dobrze." Kiedy ostatnim razem było? - Chciałam powiedzieć to samo. Pamiętam jaki był wtedy szał w redakcji, każdy chciał przeprowadzić z Wami wywiad, a twój konflikt z... Chantelle - rzuciłam na jednym wydechu, odnajdując w pamięci imię tybutki i jednocześnie dając się porwać wirowi słów, mówiąc o czasach, które były jeszcze dla mnie łaskawe. - był wtedy jednym z najgorętszych tematów. - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem, strzepując popiół z końcówki papierosa. Chyba nie za bardzo podobał mi się ten dawno zapomniany odruch - uśmiechanie się - ale były rzeczy, którym udawało przebić się przez warstwę zobojętnienia. Czasami sama obecność drugiego człowieka była jedną z nich. - Bycie nikim jest nudne - rzuciłam odruchowo, kiedyś w końcu tak myślałam. W mojej głowie nieustannie i mantra rozbrzmiewało, aby piąć się do góry. Wyżej i wyżej, po drabinie kariery, w której zawsze było się za nisko. - Ale teraz chyba każdy z nas jest bardziej lub mniej nikim. - podniosłam wzrok znad żarzącego się papierosa, który powoli umykał i zaciągnęłam się, zanim zdążyłby całkowicie zniknąć, pozostawiając pomiędzy moimi palcami tylko zużyty filtr. - Mogę udawać, że Cię nie znam, jeżeli chcesz. Chociaż z autopsji wiem, że na dłuższą metę to nic zabawnego - powiedziałam, mimo że 'znam' zabrzmiało obco w moich ustach, bo w końcu wszystkie moje informacje o dziewczynie ograniczały się do tego, co widziałam w telewizji czy na stronach tabloidów, a na dodatek część z tego już dawno rozmyło się razem z mijającym czasem. - Skąd przekonanie, że można powiedzieć mi prawdę? Może powinnaś jednak zastanowić się nad tym kłamstwem - zaśmiałam się krótko, podnosząc na nogi i z lekkością wykonując piruet wokół własnej osi, bo humor nadzwyczaj mi dzisiaj dopisywał. Chyba zawsze odzyskiwałam cień dawnego blasku, kiedy odnajdywałam nawet cienką nić połączenia ze starym życiem. - Wygłosiłabym jakąś mowę o tym, że powinnaś cieszyć się swoim nowym, rebelianckim życiem, ale ono chyba nie jest aż takie cudowne. A ja nie jestem w nastroju. Zresztą, na świecie jest zbyt wiele przemądrzałych osób - zakołysałam się na stopach, czując przypływ dziecięcego entuzjazmu, ale kiedy tylko sobie to uświadomiłam, opadłam na pełne stopy nieco przygaszona. I zawstydzona. W końcu kto to widział, być szczęśliwą w Kwartale? - Jeżeli to Will, to nie jestem pewna, czy potrafię Ci pomóc. To dość popularne imię. |
| | | Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sob Lip 26, 2014 9:41 pm | |
| Często zastanawiam się, jak bardzo zmieniła nas rebelia, która przetoczyła się przez nasze życie szybciej, niż byliśmy w stanie się przed nią uchronić. Czy nie stanowiła przypadkiem wiadra zimnej wody, jaką ktoś oblał nas znienacka, wybudzając z naszych koszmarów tylko po to, abyśmy trafili do kolejnego - tym razem wspólnego. Powoli przestaję mieć wątpliwości, że tak właśnie było. Po dłuższej chwili z wahaniem siadam obok Minnie na niskim, kamiennym murku, spoglądając z ukosa na ukrytą za kłębami papierosowego dymu dziewczynę. Po raz kolejny łapię się na tym, że wcale nie muszę walczyć z myślą, ile cierpienia i niesprawiedliwości przyniosło siedemdziesiąt pięć lat przywłaszczonych przez istoty zamieszkujące stolicę. Istoty, bo wcześniej nie dostrzegałam w kapitolińczykach ludzi, a jedynie krzykliwe i barwne plamy o najbardziej wymyślnych fryzurach, mocnym makijażu i po kilkunastu operacjach plastycznych. Teraz trudno jest mi uwierzyć w to, że drobna, ciemnowłosa dziewczyna siedząca tuż obok mnie mogłaby tak właśnie wyglądać, choć widać, jak bardzo nie może rozstać się ze śladami przeszłości - sukienką i pantofelkami. Kiedy mówi, kim była w dawnym życiu, nie czuję w sobie nienawiści czy żalu, że kiedyś należała do tych, którzy z podekscytowaniem czekali na każdą nowinę o trybutach lub wieści z areny, by tylko rozpisać się o tym w gazecie. Że podczas gdy ja walczyłam o życie, wyobrażając sobie zwycięstwo i bogactwo, być może jedynym zmartwieniem Minnie był brak weny na napisanie artykułu. Nie czuję nic oprócz zwyczajnej ciekawości i lekkiej sympatii. Rebelia oraz to, co nastąpiło po niej, zmieniły w nas wszystko i teraz nie ma znaczenia, co robiliśmy lub kim byliśmy. Lecz kiedy słyszę, jak dziewczyna wypowiada imię Chantelle, przez ułamek sekundy mam jej to za złe i jestem nawet gotowa zmrozić ją spojrzeniem, by nie próbowała wykorzystać swojej dziennikarskiej wścibskości i zagłębiać się w temacie. Szybko jednak upominam się w myślach - konflikt z trybutką z Trójki był przeważnie winą mojej pasji do stwarzania sobie wrogów i nic dziwnego, że szumiało o nim w Kapitolu. Z nieco pochmurną miną wbijam więc wzrok w nierówne kostki brukowe, przyglądając im się zawzięcie. - Nie wątpię - zmuszam się do odpowiedzi, przeszukawszy całą głowę, by znaleźć jakiekolwiek słowa, które nie zabrzmiałyby wrogo. Nie chcę teraz myśleć o arenie, wolałabym, aby wspomnienia o niej rozwiały się i już nigdy do mnie nie powróciły, choć o czymś takim mogę co najwyżej pomarzyć. - Bycie nikim ma swoje zalety, uwierz mi. Wtedy nie musiałabyś się martwić, że ktoś cię zapamięta i złoży ci mniej lub bardziej przyjemną wizytę, żądając zwrotu towaru. Rzucam znaczące spojrzenie leżącemu na murku bochenkowi chleba, będąc prawie przekonana, że dziewczyna bynajmniej nie śpieszyła się tak bardzo tylko po to, by jak najszybciej go zjeść. Mój głos nie brzmi mimo wszystko oskarżycielsko, a pogodnie. Nie mogę przecież winić jej za kradzież, skoro znajdujemy się w miejscu, gdzie trudno o jedzenie, a co dopiero o pieniądze na nie. - Jeżeli nie wydasz mnie tym, którzy nas ścigali, jestem skłonna zaryzykować trochę prawdy - odzywam się, patrząc z lekkim zdumieniem, jak Minnie wstaje i zaczyna wirować wokół własnej osi, zupełnie jakby zapomniała, że znajduje się w Kwartale, w którym ludziom raczej daleko do takiej beztroski. - Ja też coś ukradłam, chociaż nie zalicza się to do przedmiotów. Nie umiem nawet tego nazwać, a jest sporo warte. Nie kłamię. Odkąd poznałam Willa, czuję się jak złodziejka uczuć, która kradnie te ładniejsze, nie zastanawiając się specjalnie, czy potrafi je właściwie rozpoznać. Potrzebuje ich, a zarazem nie wie, na jak długo zdołają odeprzeć cienie rzeczywistości, więc za każdym razem sięga po więcej. - Nie jest, masz rację - mówię, zwracając z powrotem uwagę na Minnie. Nowe, rebelianckie życie oznacza w moim wypadku strach, złość i zagubienie, co wcale nie jest takie cudowne. - Jest w nim więcej kłamstw i absurdu niż w jakiejkolwiek gazecie, która wpadła ci w ręce. Gdyby życie tam było artykułem, już dawno redakcja dostałaby mnóstwo skarg pod jego adresem. Uśmiecham się kwaśno, dodając w myślach, że gdy redakcją jest rząd z prezydent Coin na czele, lepiej nie odzywać się ani słowem. - Popularne imię, ale może kiedyś dzięki temu uratuje mu życie - odpowiadam, wzdychając. Powinnam odpuścić sobie dzisiaj poszukiwanie Willa, jednak wciąż mam naiwną nadzieję, że zaraz wyjdzie zza zakrętu i uśmiechnie się do mnie. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Łobuz, pani była dziennikarka Przy sobie : paczka papierosów, gaz pieprzowy, paczka zapałek, sztylet, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Wto Lip 29, 2014 10:23 pm | |
| Chyba zawsze słynęłam z niewyparzonego języka. Lubiłam ironię i sarkazm w swoich ustach, ale czasami niezbyt umiejętnie się nimi posługiwałam. Teraz jednak nie chodziło mi o to, ale zareagowałam dopiero po chwili, uświadamiając sobie, że mogłam wyciągnąć na światło dziennie wspomnienia, które nie były mile widziane. Zatrzymałam się w pół obrotu i teraz moje piruety doprawione ekscytacją, wydawały mi się nadzwyczaj głupie. Zawiesiłam ręce w powietrzu i pozwoliłam im opaść równolegle do tułowia. Cieszyłam się, przez krótką chwilę, tą prostą i zwyczajną radością, jak za dawnych dni, które teraz wydawały mi się odległe o miliony lat świetlnych. I chociaż od dawna traciłam swoje ludzkie odruchy, teraz zalała mnie fala wstydu i wyrzutów sumienia. Znikąd, tak po prostu. Oprócz Coin, oprócz rebeliantów i oprócz ludzi, z którymi kiedyś dzieliłam Stary Kapitol - moje własne ciało zabraniało mi być szczęśliwą. Krótka myśl przyszłej samobójczyni przeleciała mi przez głowę - właściwie, po co tutaj żyć? To znaczy żyć, w ogóle. W Kwartale, w Kapitolu, w Panem. I wiedziałam, że mając takie perspektywy, targnięcie się na swoje życie pozostaje jedynie kwestią czasu. Opadłam na duchu mimowolnie i zacisnęłam usta. Nic już nie było właściwe. Kiedy ja zaśmiewałam się z koleżankami nad biurkiem, pełnym stosów rywalizujących z nami brukowców, Cypriane walczyła o życie. A teraz wylądowałyśmy w tym samym miejscu bo nawet, jeżeli od rebeliantów oddzielał nas Kwartalny mur, to czy ktoś mógł powiedzieć, że jest w Kapitolu szczęśliwy? - Przepraszam - rzuciłam na jednym wdechu, bo dawno już nieużywane słowo zapiekło w moich ustach i wywołało nieprzyjemny ból zaciskającego się żołądka. - Nie powinnam tego wywlekać, nie wiem jak wy, ale my możemy się tylko cofać do przeszłości - rzuciłam na ziemię niedopałek papierosa, obserwując jeszcze przez chwilę tli się czerwonym żarem. Kiedyś wszyscy byliśmy tacy jaskrawi, a potem nagle zgaśliśmy. Westchnęłam cicho w litości nad sobą, bo chociaż nienawidziłam tego uczucia, coraz częściej sobie na nie pozwalałam, nie wszczynając już żadnej wewnętrznej walki. - Coś w tym jest. - odparłam bez emocji, które uleciały ze mnie jak z przedziurawionego balonika, ale chyba już zdążyłam się przyzwyczaić do tych nienaturalnie częstych zmian nastrojów. - Byciem kimś zawsze wiąże się z jakąś ceną, ale nikt nam o tym nie mówi. - zamilknęłam na krótką chwilę. - Ale co ja tam wiem, spadłam z tej drabiny, zanim wspięłam się na szczyt - zdobyłam się na lekki uśmiech podnosząc wzrok na blondynkę. Nie chciałam, żeby myślała, że to ona jest tą osobą, która spuściła ze mnie powietrze. Tak już tutaj było, po prostu. Jednocześnie wypominałam sobie, że tak przywiązuję wagę do każdego słowa czy gestu. Nigdy nie robiłam tego, jeżeli chodziło o ludzi z Kwartału. Jakby rozmawiając z rebeliantami automatycznie włączał się we mnie tryb uważania na wszystko co robię, bo mogę z tego mieć jakieś korzyści. Ambicja to chyba jedna z niewielu rzeczy, które we mnie nie umarły. - Nie wiem, ile moje słowo nadal znaczy, ale nie wydam - wydusiłam po krótkiej chwili. - Wydaje mi się, że nie przepadam ostatnio za ludźmi, ale jeszcze nie na tyle, żeby wsypać kogoś, kto nijak mi nie zawinił - Chyba czasami starałam się o tym myśleć, o zasadach. O tych które już nie istniały i tych które wyznaczaliśmy sobie samym. Mój kodeks mógł nie być idealny, ale był i dawał mi namiastkę prawa i moralności. Trzymał mnie o krok od zezwierzęcenia, nawet, jeżeli ten krok był niewielki. - Bo chyba nie zawiniłaś. Pupilki Coin są raczej przedstawiane jako szczęśliwe osoby, cieszące się dobrobytem państwa. Nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić, ale Ty nie wydajesz się specjalnie szczęśliwa - skrzywiłam się lekko w ponurym grymasie. Nie popierałam reżimu rebeliantów, to oczywiste. Odebrali mi mój dom. Ale chyba nadeszła najwyższa pora przyznać, że z jakąś częścią z nich jechaliśmy na tym samym wózku. - No nie wiem - powiedziałam powoli i z przeciąganym wahaniem. - Ludzie często zbyt się boją, żeby powiedzieć coś wprost. Chyba, że są anonimowi. Wtedy bycie nikim bardzo się przydaje. |
| | | Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Sie 03, 2014 7:36 pm | |
| Jestem zła na siebie, że pozwoliłam skrywanym zazwyczaj głęboko wspomnieniom wymknąć się z ich kryjówki i zalać mnie całą falą, zupełnie jakby wszelkie próby, które zawsze podejmuję, by odciąć się od bolesnej przeszłości, tak naprawdę nic nie znaczyły. I może faktycznie z uporem oszukuję tylko samą siebie, że niektóre rozdziały w moim życiu są już zamknięte i nie ma powodu, żeby się ich obawiać. Wpatrując się z lekko zmarszczonymi brwiami w szary i brudny chodnik, mogę bez problemu wyobrazić sobie pokrywające go pnącza i soczyście zieloną trawę, poczuć na karku ostre promienie olbrzymiego słońca, które wisiało nad areną, nawet usłyszeć odległy huk armatniego wystrzału. Wspomnienia o niej są nienaturalnie żywe, głośne, niemal karykaturalne i wyrwane z odrębnej rzeczywistości, której boję się za każdym razem coraz bardziej. Nigdy nie zdołam powrócić myślami do areny z pewnym spokojem i z przekonaniem, że nie przeżyję tego koszmaru ponownie. Pogodzenie się z przeszłością jest dla mnie po prostu zbyt trudne. Wiodąc wzrokiem po burych, wznoszących się na tle błękitnego nieba budynkach, prawie spłoszonych, przemykających po placu ludziach i po twarzy Minnie, na której nieustannie maluje się coś na kształt tęsknoty, nie mogę pozbyć się wrażenia, że we wszystkim tym co chwila odzywa się przeszłość. Niesprawiedliwość i dawne urazy, które teraz tylko zmieniły właścicieli, a nawet cień Igrzysk towarzyszący każdemu dniowi, o jaki walczą mieszkańcy Kwartału. Może dlatego jeszcze trudniej jest mi powstrzymać napływające wciąż wspomnienia i stłumić ich echo, choć to zdaje się rozbrzmiewać hałaśliwie w całym Kwartale. Może dlatego nie mogę pozbyć się wrażenia, że na dobrą sprawę nic się nie zmieniło, a czas jakimś cudem zatrzymał się w tamtych siedemdziesięciu pięciu latach, nie chcąc ruszyć do przodu choćby o jedną jedyną sekundę. - Nie przepraszaj mnie. Nie masz za co - odpowiadam po dłuższej chwili, przenosząc wzrok na ciemnowłosą. - Po prostu to miejsce sprawia, że przeszłość staje się chyba jeszcze bardziej uciążliwa. Mówię zgodnie z prawdą, zastanawiając się, czy Minnie myśli podobnie. W końcu ciągły głód, brud i walka godne warunki muszą być kontrastem dla jej poprzedniego życia, a jednak patrząc na nią, widzę dziewczynę, która wciąż próbuje uchwycić jego wymykające się z rąk kawałki. - A chciałaś wspiąć się na szczyt? - pytam niespodziewanie, pogrążona w myślach. Przez szesnaście lat myślałam, że wygrana w Głodowych Igrzyskach uchyli mi nieba i uczyni z mojego życia bajkę, jedną z tych, które opowiadano mi dzieciństwie. Nie miałam co do tego wątpliwości, dopóki nie spadłam tej z drabiny tak jak Minnie i nie zderzyłam się z ziemią nawet zbyt mocno. - Ja też nie przepadam za ludźmi, nie martw się - mówię, posyłając dziewczynie krzywy uśmiech i myśląc, że gdybym miała możliwość wybrania tych, z którymi chcę mieć do czynienia, nie widziałabym świata w tak ponurych barwach. - I dobrze, że jednak ci nie zawiniłam. Jest zbyt wiele osób, jakim już podpadłam. Nie lubię mieć wrogów, ale chyba nie mogę się pozbyć talentu do stwarzania ich sobie. Kiedy słyszę, iż według krzywiącej się właśnie Minnie nie wyglądam na szczęśliwą, unoszę lekko brwi. Nie od dzisiaj wiem, jak beznadziejną jestem aktorką i z jaką łatwością z mojej twarzy da się odczytać to, co akurat mnie trapi. Dotąd nikt jednak nie uświadomił mi, że naprawdę nie wyglądam na zbyt szczęśliwą. - Chyba nie umiem inaczej - odpowiadam, znów się krzywiąc. - Zresztą trudno dzisiaj być szczęśliwym. Nie próbuję w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać rebeliantów, ale tam po drugiej stronie muru nie tylko ja tak wyglądam. Powracam myślami do schludnych, choć naznaczonych wojną ulic Dzielnicy Rebeliantów, do sklepów, z których witryn już dawno zniknęły manekiny z wymyślnymi kapitolińskimi kreacjami, i do ludzi - przede wszystkim ludzi. Jak wiele z nich też udaje, że są szczęśliwi? - Czasem chciałabym powiedzieć coś wprost, nie zmuszając się do bycia anonimową - odzywam się, mając przed oczami wszystkie te chwile, kiedy muszę grać jedną z wiernych prezydent Coin kukiełek. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : sekretarka w szkole podstawowej
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Czw Paź 02, 2014 8:22 pm | |
| Życie biegło tak normalnie, że Georgia czasem szczypała się w policzek, by sprawdzić, czy nie jest w samym środku swoich urojeń. Rebelia przyniosła koszmar, zniszczyła jedno z niewielu marzeń dziewczyny. Jednak, gdy w warunkach KOLCa żyje się jakiś czas, zaczyna się uznawać je za normalne, przyzwyczajać. Człowiek w serduszku mówi sobie: "Ok, tak wyszło, nie zależało to odemnie i dalej nie zależy. Trzeba żyć z tego, co się ma.". Potem jest juz tylko gorzej, uśmiech powoli zaczyna znikać z twarzy przytłoczony codziennością i nie wiesz, czy to jeszcze ty czy widmo, po którym nie można spodziewać się więcej niż pomruku egzystencjalnego. W jakim stanie była Olivia? Sama nie wiedziała. Chciała wierzyć, że jest sobą, a to co robi ma wyższy sens, służy temu wielkiemu celowi, który roi się jej siostrze. Dobrowolnie przyjęła na siebie w końcu obowiązki. Prace, która nie dawała jej satysfakcji, tylko pieniądze potrzebne do zawiązania końca z końcem. Nic nowego, zwyczajny mieszkaniec tej dzielnicy, nie? Właśnie tak się czuła, nikim wielkim. Porzuciła już dawno chęć zostania kimś, do kogo nie pasuje. Rudy, piegowaty prawnik, strażnik czy chociażby modelka? To nie wyglądało w jej głowie realnie. Miała wrażenie, że w uniformach wyglądałaby tak samo śmiesznie jak przy przymierzaniu jaskrawych sukienek w dzieciństwie. Z drugiej strony, nie chciała czuć się nikim, miała świadomość, że zasługuje na coś więcej niż ziarenko piasku. Dlatego postanowiła wyjść z domu na spacer. Osoba towarzysząca znalazła się szybko, nikt w końcu nie chciał siedzieć w domu, gdy za oknem radosne promienie lipcowego słońca. Zabrała swój niewielki dobytek w postaci dokumentów i podręcznej gotówki oraz suchą bułkę, po czym powolnym krokiem udała się do parku. fakt, że minęła parę dzieci bawiących się wśród drzew w chowanego, nawet nieco poprawił jej humor. Nawet blada, nieco dziwnie patrząca na innych staruszka, w tym świetle wydawała jej się całkiem niegroźna. W rezultacie, w nieco lepszym nastroju niż zawsze, usiadła na jednej z ławek, w końcu nie musiała się bać, że znajoma jej nie zauważy, nie? |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Czw Paź 02, 2014 9:43 pm | |
| Ewangelina szła i szła, niesiona nieświadomie przez – zapewne – oddzielnie rozumujące nogi. Pewnie wyrażenie to wzbudzi śmiech u każdego, kto to usłyszy... ale taka była prawda. Często czuła się, jakby jej umysł nie był zespolony z resztą ciała. I była niemalże pewna, że wiele osób tak ma. Może i tak jest, a może nie. Ale Ewangelina nie wiedziałaby o tym, nie? Z całą pewnością nie mogłaby tego sprawdzić. W żaden ze sposobów. Świat jest wielki, choć niektórzy, w pewnych okolicznościach, myślą i mówią inaczej. W sumie szesnastolatka również. Zwłaszcza – a może tylko wtedy – kiedy spotyka znajomą twarz w miejscu, gdzie zupełnie nie spodziewała się delikwenta zobaczyć. Ale konieczne w takim przypadku jest, by zaznajomiła się z treścią notatek traktujących o pewnych osobach, które odegrały w jej życiu jakąś bardziej znaczącą rolę. Tak bardzo ważną, że musiała, po prostu czuła powinność uwiecznienia ich na papierze. Papierze, który utrzymywał ją jako tako przy zdrowych zmysłach. To taki powiernik jej życia. Życia naznaczonego walką z chorobą. Rozmyślała nad naturą swojego istnienia. To, że została wepchnięta do tak zwanego Getta, nie było głównym powodem jej nie tyle smutku, co rozdrażnienia i ogólnego niezrozumienia dla kolei losu. Głównym czynnikiem jest jej choroba. To, że codziennie budzi się z nowym kontem, zdezorientowana. Bliska popadnięciu w obłęd. Chciało jej się z tego powodu płakać, że dziennik, który nosi zawsze ze sobą, jest odwiecznym i koniecznym elementem jej wyposażenia, jest czymś, bez czego normalnie funkcjonować nie umie. „Dlaczego nie zostawia go w domu”, ktoś zapyta. Odpowiedź jest prosta i jakże oczywista! Co by było, gdyby dane jej było przysnąć na jednej z wysłużonych ławek, jakich było tu wiele? Co, gdyby straciła przytomność? A że jej konto jest czyszczone pod każdym odpłynięciu w inne światy, musiała mieć coś, skąd dowie się, kim ona w ogóle jest. Na wewnętrznej stronie okładki widniały podstawowe informacje a temat jej osoby, zaś na stronicach – opisane dokładnie wszystkie chwile, jakie przeżyła. Dzień po dniu, doba po dobie, godzina po godzinie, minuta po minucie. Co prawda, gdyby straciła przytomność, wiedziałaby tylko tyle, kim jest. Nic więcej. Zero informacji o tym, jak się tutaj i tama znalazła. Bo przecież kolejna stronica, w razie nagłego wypadku, nie byłaby zapisana, nie? W takich chwilach polegała na informacji z okładki. Ewangelina otrząsnęła się z zamyślenia. Była w szoku, widząc, gdzie jest. Przecież dzisiaj tu już chyba byłam..., pomyślała. Ale uznała, że nie będzie sobie teraz głowy zaprzątać wspomnieniami, przynajmniej nie teraz, ale... te były tak natrętne! W wyniku tego. Bai. Tak miała na imię ta urocza istotka. Tak, pamięta. Miała długie, lśniące popielato blond włosy i niezwykłą urodę – o jak bardzo niezwykłą! Gdyby nie to, że Ewangelina była hetero (a przynajmniej tak jej się zdawało... cóż, nie miała jeszcze jak dotąd okazji, by „przetestować” swoje upodobania seksualne i coś czuła, mimo swojego wieku, że już raczej nigdy nie uda jej się to), zapewne chciałaby z nią nieco poflirtować. Poderwać, przypodobać się jej. Ale wspomnienia te zaczęły powoli, acz znacząco słabnąć w swej sile, aż w końcu znowu dotarło do niej, gdzie tak naprawdę się znajduje. Tak. To połączenie parku oraz placu. Uznała, że lubi to miejsce. Jest dość ładne, oraz kojarzy jej się z Bai, tą a jakże uroczą istotką. Zauważyła, jak po ziemi szwendają się gołębie. Nie były płochliwe, zapewne oswojone. Ewangelina poznała się na tym, jak udawała, że chce je złapać. Zaśmiała się uroczo. Cieszyła się chwilą. Tym, co jest tu i teraz. I od tej pory postanowiła, by tak właśnie pochodzić do życia – łapać dzień, „carpe diem”, śmiać się serdecznie do wszystkich uciech tego świata. Jako osoba chora, powinna tym bardziej zważać uwagę na tego typu detale. Promienie słońca ogrzewały odsłonięte partie jej ciała, a wietrzyk smagał swoim przyjemnym podmuchem ubrania. Ah, pamięta jak jej trzy wielki szafy pękały w szwach. Teraz tak nie jest, większość jej ubrań poszło na targ, bo z matką uznały, że chleb jest ważniejszy od mody. Zostawiła sobie kilka ciuchów, do których, z powodów różnych i wszelakich, czuła swego rodzaju sentyment. Co prawda zmieniała strój codziennie, ale to tylko kamuflaż. Prała rzadko, by oszczędzać ile tylko się dało, nosiła jednego dnia jeden zestaw, drugiego drugi, trzeciego trzeci, a czwartego – znów ten pierwszy. I takie koło się tworzy. W sumie jej matka też tak robi. To bardzo dobra metoda dla kobiet, które pragną w biedocie i nędzy zaznać nieco kobiecości wielu znaczeniach tego wyrażenia. Patrzyła na gołębie. Cieszyła się chwilą obecną. Obserwowała ich dziobki oraz upierzenie. W wyglądzie tych uroczych stworzonek chyba wszystko było ciekawe i urocze. I dobrze, pomyślała Ewangelina. Od niechcenia włożyła lewą rękę do kieszeni, w drugiej dzierżąc zeszyt. I – o proszę! - co tam znalazła? Trzy sporawe kromki zeschłego chleba. Czym prędzej pokruszyła go, i rzucała na ziemię i obserwowała jak ptaki, walcząc o każdy okruszek, dziobią pieczywo w komiczny wręcz sposób. Krusząc chleb, rozglądała się wokół. Bawiące się dzieci. Jakaś staruszka. I... dziewczyna. Piegi oraz bladorude włosy sprawiły, że Ewangelina stwierdziła, że jest bardzo ładna. Patrzyła na nią przez dłuższą chwilę. W końcu poczuła na sobie wzrok tej rzekomej piękności. Kurwa... zauważyła mnie... |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : sekretarka w szkole podstawowej
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sob Paź 04, 2014 1:05 pm | |
| Nawet te niepozorne, szare gołębie miały więcej od nich - wolność. Mogły fruwać gdzie chcą, ni e potrzebowały przepustek czy zezwoleń. To wszystko dawały im skrzydła. Podłużne, szare pióra sprawiały, że wiatr mógł spokojnie przenikać do każdego fragmentu działa. Tak wiele, jednak tak mało dzieli je od doskonałości. Ku smutkowi Georigii są bliżej gwiazd niż ona. Chmur, słońca, spełnienia marzeń. Nikt mi w końcu nie dowodni, że te gołębie nie mają wzniosłych pragnień, wartości czy swojego niewielkiego świata potrzeb. Wszystko to sprawia, że Wilde wpada w zachwyt, gdy je widzi. Niczym Da Vinci, który zainspirowany wszelakim ptactwem, tworzył plany pierwszych samolotów. Analizował, projektował, wyliczał. Ach, przecież to wszystko jest tak bliskie sercu rudzielca! Pamiętała jeszcze, gdy niewysoka blondynka, w szkole podstawowej tłumaczyła jej tabliczkę mnożenia. Dziewczynka chłonęła wiedzę jak gąbka, by zrealizować w niedalekiej przyszłości swój malutki plan. Mianowicie chciała wiedzieć po co jej rodzice tyle liczą, projektują i tworzą. Miała nadzieje, że jeśli im w tym pomoże, to znajdą czas dla niej i siostry. Jedynym problemem było tylko to, że nigdy nie widziała co kalkulują. Zawsze swoje służbowe sprawy wynosili z domu wraz z miłością. Georgia czuła ten brak, chciała ulepić miłość zastępczą z plasteliny. Dać rodzicom. Poprosić, by choć na jeden dzień nie wychodzili wśród wysokie budynki. Dotknąć ich, przekonać się, że to nie widma. Jej urojenia. Może nigdy nie miała rodziców? Co jeśli wmówiła sobie i siostrze, że oni istnieją, a tak na prawdę były to tylko manekiny z ich przyszłymi ubraniami? Te myśli jak trucizna wolno rozprowadzały się po komórkach. Sprawiały, że nic już nie wyglądało tak samo. Delikatne kłucie w sercu miarowo przypominało, że każda kolejna sekunda może być ostatnią w tym teatrze odczuć. Sądzisz, że coś do tej pory się zmieniło? Wybawieniem stawał się papier, kropki żółte, czerwone, niebieskie, delikatnie roztarte po nierównej powierzchni. Kształty zamazane, nieczyste, niepewne, jak każda chwila mijająca głucho. Przejścia barw szalone, zawierające więcej kolorów niż cale życie zagubionej we mgle dziewczynki. Sądzisz, że coś się zmieniło? Co jeśli ci powiem, że to teraz nie ma już znaczenia? Odeszło wraz z starym ładem, domem, zeszytem, kartkami i kredkami? Porzucone, sprzedane, wykradzione. Nie ważne. Odeszło, jak wszystko co cenne w jej życiu. Rodzice, marzenia, plany. Zagubione wśród urojeń tak licznych jak piasek na pustyni, zjaw ciemnych. To koszmar. Sen, którego scenariusz nie skończy się szczęśliwie, lecz wiary okruch w sercu sprawia cuda. Daje siłę. Nazywa się Effy. Pająk na ścianie tkał twój testament,kiedy wracałeś chory nad ranem. Do domu w którym już tylko strach, jak pies przy tobie trwał - Więc jeszcze na chwile dajmy się temu zapomnieć, wyrwać, stanąć obok i popatrzeć na ten smutny świat. Najlepiej w tym ironicznie nazwanym parku, z tą dziewczyna. Jej problemami, notesami, wspomnieniami, a w zasadzie ich brak. W końcu chleb, gołębie, park - tak na pewno przyszły w tym samym celu. "Rzekoma piękność" nie miała złych zamiarów. Wstała, a drobne stópki powlokły ją w stronę karmiącej gołębię. - Cześć, mogę się przysiąść? - Spytała, niby nie znając odpowiedzi na to banalnie brzmiące pytanie. Jasne, że mogła. Tu każdemu doskwierała samotność. Samotne wieczory, szare dnie, ponure ulice. Jak w tym wszystkim ni zgubić drugiego człowieka? Spojrzała na gołębie. One mimo tych wszystkich problemów umieją wspólnie żyć. Równie szare, tylko na okres godowy nabierają barw. Zaledwie jej odrobinę, jednak lepsze to niż nic. Może Georgia również powinna się za kimś rozejrzeć? |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Czw Paź 16, 2014 12:15 pm | |
| Przepraszam, że musiałaś aż tyle czekać... jest mi co najmniej głupio i od teraz obiecuję odpisywać regularnie.
Kurwa... zauważyła mnie... Ewangelina nawet nie zauważyła, kiedy, rzucając ostatni okruszek, pozbyła się swojego jadalnego ekwipunku, przeznaczonego dla tych uroczych stworzonek. Mowa tutaj, oczywiście, o gołębiach! O jak trudno jest nie kochać tych ptaków! Są takie urocze, kiedy tak człapią. I śmiesznie kiwają drobnymi główkami. Co prawda wiele ludzi uważa je za stworzenia ohydne, ba! - a nawet bestialskie! Jedynym argumentem takich delikwentów jest fakt, że siłują się o każdy okruszek pieczywa. Albo innej żywności, którą potrafią skonsumować. Ewangelina zauważyła, że jeden okruszek chleba spadł na skrzydła jednego z gołębi. Inne go goniły, widząc tę ostatnią porcję żywności, a ten, biedny i niczego nieświadomy, uciekał przed resztą. Ewangelinę to rozbroiło i niezwykle rozśmieszyło. Ale śmiech ten istniał jedynie w jej duchu, bo dziewczyna zaraz przypomniała sobie o tej rudej osobliwości. Ale zanim poświęciła jej całą swoją uwagę, zamyśliła się. Kiedy obudziła się z tego transu, ucieszyła się, że nie zagłębiła się w świat równoległy do naszego tak bardzo, przez co nie straciła pamięci. Bo gdyby tak się stało, co by, bidulka, zrobiła? Skarciła się za te przedostatnie słowo. Przecież nienawidziła, jak inni ją tak traktują. Jak litują się nad nią, ukazując sporawe współczucie. Dlatego nie chciała być tak nazywaną nawet przez samą siebie. A ten świat równoległy do naszego? Cóż, Ewangelina wierzyła, że rzeczywistość ze snów oraz ta, która nas otacza kiedy odpłyniemy w świat zwany płasko zamyśleniem, to realność pochodząca ze świata, który istnieje tak, jak to, co jest naprawdę (chociaż oba te światy są w rzeczywistości, tyle że nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawy). Po prostu prawa fizyki są w tych miejscach zupełnie od siebie różne. We śnie nawet najbardziej absurdalna rzecz wydaje się być stworzona z sensu, a kiedy przechodzimy świat, jaki każdy zna – to wszystko, czego doznaliśmy po tej Drugiej Stronie, widzimy jako dziwne, groteskowe, pozbawione sensu, śmieszne. Niczym w serii filmików Krainy Grzybów, stworzonych w jakimś kraju europejskim (tyle że Ewangelina nie pamięta, jak się nazywał, ale kojarzyła fakt, że ten mieści się gdzieś centrum tego niezwykłego, przynajmniej w mniemaniu szesnastolatki, kontynentu, który zawsze chciała zwiedzić choć zdawała sobie sprawę, że to nierealne) kraju. Tytuły tych tworów, jak pamięta, również cechowały się nieocenionym absurdem, nie sposób ich zrozumieć, a tym bardziej przedziwnej wręcz składni. - Cześć, mogę się przysiąść? Oto, co rozbudziło ją z transu. Z zamyślenia dotyczącego istoty światów. Na początku była wściekła, ale zaraz potem podziękowała losowi, że ją wyrwano. Bo gdyby tak się nie stało, cóż, zapewne straciłaby pamięć. Znowu. Dla Ewangeliny wystarcza fakt, że traci ją po obudzeniu się. Zwłaszcza, że w takim przypadku miała opisane czarno na białym, co robiła dnia poprzedniego. Fakt ten pozwalał jej jako tak dojść do siebie. A gdyby to się stało tu i teraz, to cóż... jedynymi informacjami, jakimi mogłaby się posilić, to tez okładki. Ale nie będziemy dalej się na ten temat rozpisywać, bo już to zrobiliśmy. Spojrzała w stronę, z której dochodził ten głos. Był łagodny i co najmniej kojący. Ujrzała tę samą dziewczynę – rudą, piegowatą piękność i Ewangelina pomyślała, że ta jest najwyżej trzy lata starsza od niej samej. Kiedy skończyła karmić gołębie, wyprostowała się i przyjrzała się bliżej dziewczynie. Teraz wyglądała na jeszcze piękniejszą. Szesnastolatka chłonęła wzrokiem jej twarz, a następnie całe ciało. Te było nad wyraz smukłe oraz miało idealne proporcje. - Hm... - przez chwilę Ewangelina zadawała się zapomnieć, co miała powiedzieć, ale już po chwili powróciła do normalnego stanu i wypowiedziała następujące słowa. - Tak, można. – nagle bardzo zachciało jej się palić. W tym celu wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i wcześniej znalezioną gdzieś na ulicy, o zgrozo! Dobrą, nie wysłużoną, zapalniczkę. Przez moment się zawahała, zastanawiając się, czy ten akt nie będzie wyglądał na akt szpanu. Ale po chwili uznała, że jest jej obojętne, co dziewczyna sobie o niej pomyśli. Ale nie całkowicie, bo panna Steward zawsze zaprzątała sobie głowę tym, jak ludzie odbiorą jej zachowanie, wygląd, jednym słowem – całą jej osobę. Tak więc, powoli wyciągnęła jednego papierosa, podpaliła. Zaciągnęła się głęboko, tym razem jak najbardziej prawidłowo. Trening czyni mistrza, uśmiechnęła się w duchu. Chcąc być osobą uprzejmą w stosunku do osób dopiero co poznanych (zapewne po to, by wywołać jak najlepsze pierwsze wrażenie), mimo że tej osoby do jej znajomych jeszcze nie można zaliczyć, wyciągnęła otwartą paczkę w jej kierunku. - Chcesz? -zapytała doniosłym głosem, co nie leżało w jej planach. Aż się przestraszyła, jak usłyszała ten swój ton, ale już po chwili wszystko było w normie. A gołębie jak drepcząc, tak dreptały, kiwając przy tym główkami, co w efekcie dawało komiczny wręcz widok. Wiatr smagał subtelnie liście oraz cieńsze gałęzie drzew otulających Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa. Ewangelina obserwowała wnikliwie widok, co chwila biorąc kolejnego bucha i maniakalnie strzepując popiół palcem wskazującym z papierowego ruloniku, którego zawartość niosła ze sobą Śmierć, ale Ewangelina zdawała się tym zbytnio nie przejmować. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : sekretarka w szkole podstawowej
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sob Paź 18, 2014 9:35 pm | |
| Smukła sylwetka i idealne proporcje? Można powiedzieć, że w kwartale nikomu nie groziła otyłość ze względu na jedzenie jakie można było w nim dostać za marne pieniądze, które jakimś cudem się zarobiło. W końcu to, że miała stałą prace i jako tako utrzymywała całą rodzinę nawet ją wprawiało czasem z zadumę. Wiedziała, że nie wszyscy mają tak "lekko" jak ona. Nie uważała się jednak z tego powodu za lepszą. Zwykle brakło jej po prostu czasu na tego typu rozmyślenia. Wolała wyjść i pospacerować, po raz setny przypominając sobie byłą świetność budynków niż użalać się nad losem swoim lub innych. Ta tyrania w końcu miała prowadzić do depresji, samobójstw, okazywania słabości przez tych, którzy kiedyś w oczach rebeliantów byli siła. Zabawne, że taka Georgia wywieziona za dziecka do Kapitolu również w ich oczach była podłą suką zabijająca pobratyńców dla zabawy. Oczywiście nie zapominają, ze nasza kochana, współczesna władza również praktykowała ten cudowny sport - przelew krwi. Barbarzyńcy, których na dobrą sprawę nie różniło nic od tych z którymi tak zawzięcie walczyli. Mimo tych wszystkich gorzkich opinii Georiga milczała, zostawiając je na dzień, w którym za ich wypowiedzenie nie będzie jej czekała śmierć. Bądź co bądź była swego rodzaju tchórzem. Nie wiedziała jak by postąpiła w obliczu śmierci, wolała więc go unikać szerokim łukiem. Zwłaszcza, że miała dla kogo to robi. Zostawienie rodziny samej sobie w tych warunkach byłoby zdaniem ich losu na pewną śmierć. Tym czasem jednak stała przed Ewangeliną, którą w końcu sama nie wiem czy znała czy nie. Ona pewnie tym bardziej. Tak więc za pozwoleniem przysiadła się do dziewczyny, a uwagę skupiała na butach. W końcu nie chciała wpatrywać się w dziewczynę jak w zwierciadło. Wiedziała jaką obecnie mają cechę wspólną. Siedzą na tej samej ławce zainteresowane osobą obok siebie, w jakiś w najnormalniejszy z dni. Przynajmniej dla nich, bo z tego co pamiętam zaczynałyśmy pisać pierwszego dnia igrzysk, więc równie dobrze w tej sekundzie któraś z armat może symbolizować śmierć człowieka. Bliskiego którejś z nich. Przyjaciela, wroga, sąsiada, kochanka. Choć niewątpliwie to ostatnie Georgi nie grozi, w końcu z niej taka niegrzeczna dziewczynka jak z świni baletnica. - Nie dzięki, nie palę. - Stwierdziła, gdy dziewczyna zapytała ją o fajki. Georgia nawet jeśli miałaby na to pieniądze, to nie sięgnęłaby po tę wątpliwą przyjemność. Z paleniem kojarzyły jej się co najwyżej żółte zęby kolegi ojca i zjawy, które od czasu do czasu nawiedzały jej myśli. Czarne wizje zdarzeń, z których jeśli wychodziła żywa, to zdecydowanie był to jakiś cud. Ewentualnie siostra przybywająca na białym koniu z człowiekiem, którego twarz widziała tylko w wyobraźni. Głupie, nie? - W ogóle Georgia, miło mi. - Teoretycznie ludzie średnio co trzy sekundy kłamią. Przykładowo idziesz korytarzem, mówisz "dzień dobry", choć każdy dzień jest równie okropny. Potem siadasz i pytasz "jak mija dzień?" jakby kogoś to interesowało. Tym samym w przeciągu nawet pięciu minut człowiek jest w stanie wyrobił normę z połowy dnia. A potem to już z górki. Gigi wraca z domu, Effy pyta jak w pracy i jak tu nie odpowiedzieć "Dobrze."? Choć na serio masz ochotę wykrzyczeć, że odchodzisz, dłużej tak nie wytrzymasz, chcesz być znowu szczęśliwa i niczym w piosence zdemolować całe mieszkanie, po czym ze szklankami w oczach zniknąć ze sceny. |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Czw Paź 23, 2014 10:15 pm | |
| Po krótkim zastanowieniu Ewagelina stwierdziła, że to, że dziewczyna ta jest szczupła i smukła, nie powinno jej dziwić. Bo gdzie się znajdowała? No gdzie? No właśnie – W kwartale. W Kwartale Ochrony Ludności Cywilnej. W KOLCu. W takim swego rodzaju getcie. Ta długa, składająca się z czterech członów nazwa jedynie brzmiała ładnie, bo nie miało żadnego odbicia w realiach tutaj rządzących życiem biednych ludzi, którzy starają się przeżyć. Mimo, że tej walki o przetrwanie Ewangelina zbytnio nie odczuwała. Żyła pod płaszczykiem matki, bezpieczna, nie musi bać się o kolejne jutro. Chociaż nie zdawała sobie sprawy z tego, że powinna obawiać się, że kładąc się wieczorem do łóżka dnia kolejnego może już się nie obudzić, stając się kolejną niewiele wartą dla ludzi ofiarą. Szesnastolatka poznała na swojej skórze, jaki ten świat potrafi być brutalny chyba nie więcej, niż trzy razy. Najbardziej uderzył ją fakt, że katowali ją w tymczasowym areszcie. Ale czasami o tym nie pamiętała, z prostego względu. Tym powodem była jej choroba. Fakt, że codziennie budzi się z nowym kontem, nie wiedząc, kim jest. Gdzie jest, oraz gdzie się znajduje. Ewangelina wie, że to stan paskudny i tym samym, czytając informacje zawarte na wewnętrznej stronie okładki zeszytu oraz potem przenosząc się, wraz z rozkazem tam zamieszczonym, na ostatnią zapisaną stronicę, dowiaduje się parę faktów ze swojego życia i tylko dzięki temu może jako tako przez resztę dnia funkcjonować. Dopóki znowu nie zaśnie, zbytnio się zamyśli albo po prostu straci przytomność, pod postacią, chociażby, omdlenia. Ale nastolatka miała nadzieję, że nic z opcji powyższych nie znajdzie swojego miejsca w prawdziwych wydarzeniach tu i teraz. Miała teraz szansę poznać kolejnego człowieka. Ewangelinę nie opuszczało dziwne przeczucie – a przeczucia często ratowały ją z opresji, dlatego im ufała – że łączy ją z tą dziewczyną o wiele więcej, niż potrafi sobie to wyobrazić. - Nie dzięki, nie palę. Nie to nie, pomyślała Ewagelina. Nie będę przecież zmuszać... jeżeli będę miała więcej fajek dla siebie, tym lepiej,a zaproponowałam jej jedynie z powodów kulturalnych. Ponownie zaciągnęła się głęboko, ale – bo dziewczyna usiadła obok Ewan – starała się wydmuchiwać dym w stronę odwrotną do tej, po której siedzi nowa znajoma... chociaż? Chyba jeszcze nie może jej tak nazwać... JESZCZE. No właśnie – to słowo kluczowe. A przynajmniej w tej chwili, w tym momencie, w tych okolicznościach, w tym miejscu, w takim towarzystwie. Zaciągnęła się głęboko i zaczęła bujać w obłokach. Nagle jej myśli powędrowały ku jej wspomnieniom które, mimo choroby, należały do tych, które trzymają się jej umysłu zawsze. Poniekąd to dobrze, poniekąd źle, ale Ewangelina nie potrafiła tego jakoś sensownie uargumentować. Marząc,, myślała o tym, że jest na wystawie prac swojej matki. Różne i wszelakie obrazy, powieszona na białych ścianach, były wykonane: temperami, olejnymi, akwarelami, akrylami. Przedstawiały wizje naprawdę różne – od abstrakcji po surowy realizm. Był tam kubizm, impresjonizm, romantyzm, ale Ewangelia zauważyła, że przede wszystkim rządzi futuryzm. I ta ostatnia świadomość sprawiła, że obudziła się z transu, myśleć o przyszłości, jaką niesie sam fakt mieszkania w takim obskurnym oraz niebezpiecznym miejscu. Co prawda znalazłoby się o wiele więcej określeń, ale... po co sobie nimi głowę zaprzątać? No właśnie, po co?... Zamiast tego cieszyła się, że przez to zamyślenie, które w takim razie głębokim zamyśleniem nie było, nie straciła pamięci. Wypowiedziała w duchu modlitwę, nieznacznie poruszając wargami w rytmie wypowiadanych słów, wychwalających Jego wielkość, miłość i wspaniałomyślność. - W ogóle Georgia, miło mi. - na te słowa Ewangelina spojrzała na rzekomą Georgię jak na wariatkę, ale sama nie potrafiła odpowiedzieć samej sobie na pytanie, czemu tak się stało. Skarciła siebie w duchu oraz jak najszybciej przywołała na swoje oblicze najszczerszy i najbardziej naturalny uśmiech, na jaki tylko zapewne ją było stać, i powiedziała: - A ja Ewangelina. Ewangelina Stirling. I mnie również jest niezmiernie miło. A wiatr hulał, dzwoniąc pannie Striling w uszach... |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sob Lis 15, 2014 12:35 pm | |
| Przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283. Rozgrywka może zostać dokończona w retrospekcjach. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Czw Maj 14, 2015 5:55 pm | |
| /z nicości?
Siedziała na jednej z ławek, kuląc się pod wyświechtanym płaszczem, na szczęście chroniącym ją przed zimnem; w przypływie dobrych uczuć (a może własnego cwaniactwa?) Blaise zdołał podrzucić jej parę ubrań. Nie tych eleganckich, w których lubowała się, pomieszkując w pięknym apartamencie Salingera, za którym – a właściwie i za nim, i za jego mieszkaniem – cholernie tęskniła. Na szczęście jednak, mieszkańcy getta nie wchodzili sobie w paradę, wszyscy zaniepokojeni wywózkami, które – mimo podszeptów niektórych osób – nie ustawały. Każdy drżał z niepokojem na myśl o tym, że to jego za moment wywiozą do wesołego miasteczka o wdzięcznej nazwie Dystrykt Dwunasty. Catrice z rozbawieniem myślała o tym, że mogła tam trafić. Kto wie? – może nawet by się jej tam spodobało. Mogłaby sobie przerzucać tony hałd węgla i udawać, że bawi się lepiej niż masa ludzi, która zostałaby w Kapitolu. Park był wyjątkowo opustoszały; poza nią, było tu kilka osób. Niewiele, ale co się dziwić po tej porze roku, która pozostawiała wiele do życzenia? Nie było nawet z kim pogadać. Dlatego też wzięła jakiś świstek gazety, który pałętał się w okolicy jej stóp i zaczęła go czytać, co rusz wywracając oczami, gdy widziała jakieś nowe głupoty.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sob Maj 16, 2015 11:25 pm | |
| Zazwyczaj uznawał się za człowieka spokojnego, wręcz niewzruszonego. Większość emocji, zwłaszcza tych skrajnych przenosił na muzykę. Jednak od kiedy trafił do getta był bardziej skłonny do wybuchów. Mniej się kontrolował, na masce idealnego słuchacza pojawiły się rysy. Dlatego kiedy dowiedział się, że został wybrany do pomocy w odbudowie dystryktu dwunastego ledwo się opanował przed rozwaleniem gitary o ścianę. Na cmentarzu udało mu się uspokoić, zebrać myśli. Stanie nad prowizorycznie usypanym grobem rodziców przypominało Lewisowi, że szybko może podzielić ich los. Tak jak bardzo ich kochał, tak bardzo nie miał zamiaru spotkać się z nimi w najbliższym czasie. W tamtym miejscu podjął nieodwracalną decyzję, że przestanie być pionkiem w tej grze. Pora coś zrobić. Wracał zdecydowanie spokojniejszy, nie nosiło go już jak pobudzonego hormonami nastolatka. Wtopił się w tłum szarych ludzi, przegranych wygnańców z Kapitolu. Wszyscy pierzchli do swoich mieszkań jakby ich diabli gonili. Nic więc dziwnego, że gdy dotarł do parku o tej porze ruch zmalał jeszcze bardziej. Zwolnił do spacerowego kroku, rozglądając się za jakąś znajomą twarzą. Nigdy nie wiadomo jaką ciekawą personą przeznaczenie zmusiło do porzucenie wystawnego trybu życia. Zdziwił się jednak dopiero, gdy zauważył kobietę siedzącą na ławce. Wydała mu się wręcz beztroska, mało kto miał odwagę publicznie się podśmiewać z propagandowych gazetek. Zaintrygowany usiadł na najbliższej ławce, udając, że wcale nie przygląda się nieznajomej. Chociaż ta twarz mogła mu już gdzieś mignąć w stolicy. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Maj 17, 2015 12:36 am | |
| Dni płynęły, a ona odnajdywała się w tym nowym życiu, chcąc nie chcąc, musiała nawet przyznać, że codzienne obcowanie ze Strażnikami Pokoju nawet były okej; po kilku dniach dogadywała się z większością z nich, bez problemu wypełniając polecenia i pomagając, kiedy zachodziła taka potrzeba. Oczywiście, nie mogła mieć przy sobie broni, to byłoby paradoksem. Morderczyni zesłana do getta za swoje przewinienia, swobodnie chodząca po posterunku z bronią. Do szczęścia brakowałoby jej tylko pięknego, białego munduru i hełmu. Wtedy mogłaby szlajać się razem z kolegami Pokojówkami (lekki i uroczy uśmieszek pojawiał się na jej obliczu, ilekroć tak o nich myślała) i zapierniczać na patrole… Plus mogłaby obejrzeć coś więcej, niż to śmierdzące psimi sikami getto. No dobra, może przesadzała, to fakt. Ale ile można siedzieć na tyłku i się nudzić? Nawet pomimo wciągającej ją pracy na posterunku (i pomimo Argenta, któremu mogła przekazywać wiadomości), nawet pomimo tego cudownego wynalazku, jakim był lokalizator, wszczepiony w okolicach jej łopatek i pomimo tego, co mogła osiągnąć dzięki schwytaniu Larousse… Nudziła się jak diabli. Nie obchodzili jej przechodzący w pobliżu ławki ludzie; z typową dla siebie wdzięcznością ignorowała jakieś 99% populacji, co jakiś czas podnosząc głowę i bacznym spojrzeniem obserwując mijające ją osoby. Jej spojrzenie zatrzymało się na chłopaku, który zdawał się na nią patrzeć. Młody, całkiem przystojny – no dobra, przystojny, sprawiający wrażenie kogoś, kogo nie powinno tu być. Możliwe, że już się gdzieś spotkali, w końcu na terenie getta ciężko było spotkać kogoś mniej niż raz. Uśmiechnęła się do niego i wróciła do czytania. Pozornie, bowiem z rozbawieniem zerkała w jego stronę.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Maj 17, 2015 9:04 pm | |
| Pragnienie okropnie go trawiło. Dosłownie czuł jak kurczą mu się płuca, bo nie dostarcza im należytej dawki nikotyny, jakby tlen nie był wcale tak istotny. Był w pełni świadomy nałogu oraz tego, że i tak pali zdecydowanie mniej niż w Kapitolu. Organizm Lewisa powinien być wdzięczny rewolucji. On sam mniej, bo chociaż teraz był szczęśliwym posiadaczem pełnej paczuszki to ze względu na zbliżające się wydarzenia musiał oszczędzać. Westchnął poirytowany, wpychając dłonie głęboko w kieszenie. Drżały mu palce w wyraźnym symptomie odstawienia. Zdecydowanie nie sprzyjało to rozwojowi jego kariery artystycznej. Jakby w getcie były na to jakiekolwiek szanse. Potrząsnął głową odganiając od siebie te myśli. Dopiero co się uspokoił, nie chciał ponownie wpadać w szał. Naprawdę czuł jakby znów przechodził okres dojrzewania, buntu. Albo to ta straszna zaraza nazywana powszechnie kryzysem wieku średniego. Ale na litość boską miał dopiero dwadzieścia sześć lat. Przeczesał dłonią włosy, a potem przetarł oczy. Nagle poczuł się zmęczony i stwierdził, że bez sensu siedzi na dworze w ten ziąb. Chyba wstał dziś lewą nogą. Już prawie wstał z miejsca, gdy jego wzrok bezwiednie powędrował w bok. Przypomniało mu to powód, dla którego postanowił sobie trochę pomarznąć. Dziewczyna miała przyjemny dla oka profil. Nie miał jednak okazji nacieszyć się nim zbyt długo, bo zerkała w jego kierunku, ukazując cały owal swojej twarzy. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust, gdy przypomniał sobie jak wiele czasu minęło, gdy kobieta przyłapała go na bezczelnym gapieniu się. A od momentu, gdy ostatnio cieszył się towarzystwem kobiety innej niż własna matka minęły chyba lata świetlne. Prawdę mówiąc nie miał nic przeciwko zmianie tego stanu rzeczy. Może uratuje go to od zdziwaczenia. Obrócił się lekko na ławce w stronę nieznajomej, przekładając ramię przez oparcie. Nadal uśmiechał się tylko połowicznie, bo do końca nie wiedział, jaka będzie jej reakcja. - Ciekawe? – spytał skinąwszy głową w kierunku trzymanej przez nią gazety.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Maj 17, 2015 11:57 pm | |
| Ku jej zdziwieniu, żadna Pokojówka nie pojawiła się w parku od przynajmniej godziny; łaziła po parku już od jakiegoś czasu i nie zapowiadało się na jakąś Pokojówkową imprezę z mężczyznami w bieli. Westchnęła, po raz kolejny przeglądając gazetę; nie znalazła żadnej informacji która mogłaby poprawić jej nieco zepsuty humor. Bo przecież… Tutaj nic się nie działo. Nic, kompletnie nic. W przeciwieństwie do tego miejsca, Dzielnica Wolnych Obywateli była metropolią w metropolii, tętniła życiem, śmiechem i gwarem rozmów. A tutaj….? Brzydko mówiąc, jajo. Dlatego też, kiedy spojrzenia jej i chłopaka spotkały się, Catrice na powrót zajęła się wyświechtaną stertą papieru, zapewne obczytaną już przez siedemdziesiąt pięć procent mieszkańców wesołego getta. W chwili znużenia, przemknęło jej przez myśl, że może faktycznie Dwunastka byłaby lepszą opcją – z braku laku i węgiel brzmi cudownie. - Nic ciekawego, te same pierdoły, co zawsze. – złożyła gazetę i podała ją chłopakowi. Zauważyła, że gdzieś po trawniku lata mocno zużyte wydanie szmatławca, zapewne czegoś w deseń „Capitol’s Voice”, wersja 256, innymi słowy – stek bzdur. - Ale widzę, że po trawie walają się inne gazety, zawsze mamy szansę na znalezienie czegoś ciekawego – uśmiechnęła się.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Pon Maj 18, 2015 7:41 pm | |
| Pierwsze, co wpadło mu w oko to uśmiech. Przyjemny, szczery i, co najważniejsze, niewymuszony. Rzadko kiedy spotyka się w getcie uśmiechu tego typu. Są tu unikatowe, rzadsze niż dobre jakościowo jedzenie, papierosy czy naprawdę czysty alkohol. To prawdziwe białe kurki wśród tej wszechobecnej, przytłaczającej szarości. Naprawdę miła odmiana w świecie ludzi bez nadziei. Uśmiech nieznajomej był trochę jak promyk, smuga światła, która rozcięła zatęchłe powietrze w parku. Lewis sam nie pamiętał, kiedy się uśmiechał. Czy od przewrotu udało mu się wykrzesać z siebie jakiś przejawy radości, zadowolenia? Nie liczył tych pełnych ironii, złośliwych uśmiechów tak często posyłanych w kierunku niestrudzonych obrońców pokoju. Oni też się uśmiechali, często i dużo. Tylko one uderzały człowieka w twarz, odbijając to jak mało powodów do szczęścia to miał i w jak bardzo przegranej pozycji się znajdował. Odbierając gazetę siłą rzeczy musiał się do niej zbliżyć. Usiadł więc obok niej, a zimne drewno chłodziło go tam gdzie sobie nie życzył. Chętnie podłożyłby sobie gazetę pod siedzenie, to było najlepsze do czego się ta szmira nadawała. Zamiast tego przekartkował ją z umiarkowanym zainteresowaniem śledząc przelatujące mu przed oczami strony. Nic szczególnego, zwyczajowe kłamstwa. Pewnie z przyzwyczajenia podarłby gazetę jak robił w domu z makulaturą, ale znów zauważył drżenie swoich palców. Szybko odłożył dziennik na kolana i schował dłonie w kieszeniach. - Podobno kto szuka nie błądzi, ale w tym przypadku nie byłbym takim optymistą – odparł, przyglądając się bez zainteresowania w papiery na trawniku. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Wto Maj 19, 2015 2:06 pm | |
| Patrząc w niebo, zastanawiała się, czy spadnie deszcz. Getto stawało się wtedy niemalże wyludnione, dając jej doskonałą okazję do wałęsania się po ulicach, bez konieczności zmuszania się do rozmów z innymi ludźmi. Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy nie lepiej było olać to wszystko, co zdarzyło się w momencie, w którym pojawili się ludzie Snowa, po raz pierwszy zabierając ją do Kapitolu. Może życie byłoby lepsze…? Z pewnością byłoby nudniejsze, i nie tak łatwe. Od tamtej pamiętnej chwili miała nieco lepiej, niż reszta rówieśników, chociaż niejeden raz zastanawiała się nad tym, czemu nigdy nie miała możliwości wystąpienia w Igrzyskach. Nie chodziło o chwałę i sławę (przemijają szybko, tak samo jak uroda), ani o możliwość zabłyśnięcia przed Organizatorami, ale… Miała wrażenie, że celowo nie dopuszczono jej do uczestnictwa, na pewien sposób blokując jej nazwisko. Ciekawe, a zarazem bardzo prawdopodobne – ponieważ nie miała zbytnio możliwości zapytania dziadka Cornelii o swoje domysły. Wróćmy jednak do wesołego getta, gdzie ludzie się nie uśmiechają, Pokojówki traktowane są jak większe zło, a nad każdym wisi widmo wesołej wywózki do ekskluzywnej Dwunastki – innymi słowy, na koniec świata, gdzie psy (o ile je mają) szczekają zadkami. Była ciekawa czy komuś, poza nią, udało się uwolnić od widnienia na liście. - Cóż, ludzi tu mało, to przynajmniej gazet nam nie zabraknie – mrugnęła znacząco do chłopaka i odwróciła się w jego stronę. - Cat. – rzuciła, podając mu dłoń do uściśnięcia.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Maj 24, 2015 1:42 pm | |
| Wiatr się wzmagał, pędząc po szarym niebie chmury niczym dobry pasterz, a ludzi chłoszcząc, jakby karał ich za jakieś wyimaginowane przewinienia. Poważnie zbierało się na deszcz. Przy tej milutkiej temperaturze równie dobrze mogłoby padać lodem. Lewis nie miał zbytniej ochoty na konfrontację z siłami natury, ale jeszcze mniej na spotkanie z własnymi myślami sam na sam. Wciąż czuł buzujące pod skórą napięcie, które potęgowała dodatkowo chęć sięgnięcia po papierosa. Nie mógł sobie jednak pozwolić na ten luksus, chociaż cała, nietknięta paczka parzyła go jak rozżarzony węgiel. Musiał oszczędzać, bo nie wiedział, kiedy przyjdzie czarna godzina, tym bardziej, że chcieli go wywieźć. Ponadto nie ufał sobie, gdy był w amoku. Prawdopodobnie pod wpływem impulsu i chęci ulżenia sobie spaliłby wszystko, co ma, a potem wyrzucał sobie do momentu zdobycia nowej paczki. Przed całą tą rewolucją w sytuacji rozstrojenia emocjonalnego sięgał po instrument. Muzyka go uspokajała, koiła zszargane nerwy i chłodziła gniew. Teraz jedynie spotęgowałaby te wszystkie uczucia. Chciało mu się śmiać, muzyk od siedmiu boleści, a od prawie roku nie miał gitary w ręku. Był żałosny. Gdy usłyszał głos dziewczyny przestał wpatrywać się tępo w przestrzeń. Mógł się teraz czymś zająć, prozaiczna rozmowa z nieznajomą była jak najbardziej wskazana w jego stanie. Zajmie jego myśli, może nawet okaże się interesująca - Ładne imię – odparł ściskając delikatnie jej drobną dłoń. Była gładka w porównaniu do jego, usianej zgrubieniami od wieloletniej gry. – Lewis.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Maj 24, 2015 3:03 pm | |
| Jej nowy nieoczekiwany towarzysz o ciekawym imieniu, Lewis, nie wyglądał na kogoś zadowolonego z życia. Zresztą, czy w tej części miasta ktokolwiek poza Pokojówkami był radosny? No i poza nią – w końcu ona miała tylko pomóc dokończyć jedną sprawę i już będzie mogła wyfrunąć z tego gniazdka, bez większej potrzeby powracania tutaj. Pamiętała czasy, kiedy getto nie było ruiną, a piękną i bogatą dzielnicą miasta. Zresztą, co tu dużo gadać, w końcu to tutaj mieścił się piękny Pałac Sprawiedliwości, przepysznie urządzona rezydencja prezydenta Snowa, który był jej mentorem. Rezydencja, w której mieszkała też cudowna Cordelia Snow, którą Catrice przysięgła chronić za wszelką cenę. Co by tu dużo ukrywać, Tudor czasami tęskniła za tą młodą dziewczyną, którą zabrała kiedyś ze szpitala, prowadząc do nowego domu. Teraz jednak nie miała pojęcia o tym, co dzieje się z Cordelią oraz resztą ludzi, których znała; wiadomości z innej części miasta dochodziły do nich rzadko. - Dzięki. I nawzajem, Lewis – powtórzyła jego imię, uśmiechając się do chłopaka. Mimo smutku, widocznego jak linie papilarne na palcach, był całkiem przystojny i sympatyczny, dlatego też Cat nie miała nic przeciwko jego towarzystwu. Wręcz przeciwnie, może i umili jej jakoś nudny czas oczekiwania. - Więc – zagaiła łagodnie. – Co tu porabiasz, poza siedzeniem? |
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Maj 27, 2015 11:34 pm | |
| To było dobre pytanie. Co jeszcze robił oprócz siedzenia? Oprócz bezczynnego marnowania czystego powietrza w getcie. Nie dziwił się, że chcą go wywieźć skoro nawet nie raczył zacząć szukać sobie zajęcia. Odkąd wyrzekł się muzyki doszedł do tragicznego wniosku, że nic więcej nie umie robić. Owszem, w Kapitolu zadbano o jego staranne wykształcenie. Jak każdy nastolatek często miewał nauki po dziurki w nosie. Jednak przede wszystkim skupiał się na muzyce. Od zawsze było wiadomo, że to właśnie do gry na instrumentach ciągnie go najbardziej. I chociaż nie zrobił jakiejś zawrotnej kariery, a jego nazwiska nie szeptano z nabożną czcią to i tak był zadowolony. Lubił wszystkie etapy swojego życia, życia przed wielką rewolucją. Potem władza zabrała mu wszystko, co kochał. Jak ludzie, którzy zrobili mu krzywdę, którzy wycięli mu korzenie, mogli oczekiwać, że będzie chciał coś dla nich robić? Jak mogli sądzić, że z uśmiechem na ustach rzuci się w wir pracy, aby odbudować miasto, które sami zburzyli? Oczywiście rozumiał prawa społeczeństwa, prawa demokracji czy nawet prawo dżungli, ale żadne nie docierało do niego dostatecznie mocno. Pytanie Cat zawisło w powietrzu bez odpowiedzi. Lewis wiedział, że jego wahanie zdążyło już odpowiedzieć za niego, ale i tak rzucił: - Nudzę się, nie ma tu zbyt wielu rozrywek – uśmiechnął się półgębkiem do dziewczyny nie chcąc wyjść na totalnego gbura i marudę. – Może ty zajmujesz się czymś ciekawszym? |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Czw Maj 28, 2015 12:41 am | |
| Rozmowy w getcie. Nudne, mdłe, nieciekawe, nużące, wprawiające człowieka w ten stan, w którym ziewa się przynajmniej raz na kwadrans – jeśli rozmowa jest wyjątkowo długa, Cat zdarzało się tłumić ziewnięcie średnio co pięć minut. Te ostatnie sytuacje najczęściej miały miejsce jeszcze przed rebelią, kiedy była jedną z osób w świcie prezydenta Snowa. Młoda, pozornie znudzona dziewczyna była pięknym celem dla niektórych z ludzi, którzy tworzyli cudownie wyselekcjonowane grono… jej potencjalnych ofiar. Pomimo pracy na posterunku, nudziła się w getcie niczym ten przysłowiowy mopsik na kanapie. Z tą różnicą, że ona nie była tak leniwa, jak tego typu zwierzątka. Zazwyczaj to ona była myśliwym, polującym na zwierzynę, która sama wystawiała się pod broń każdego rodzaju. - W sumie to się nudzę. Podobnie, jak Ty. Siedzę sobie na pięknej ławeczce w małym, zamurowanym burdelu i czekam aż jakaś znajoma Pokojówka – machnęła w stronę majaczących w oddali Strażników Pokoju. – przyniesie mi torcik z czekoladą. Zaśmiała się cicho, rozbawiona. Nie do końca wiadomo czym; najprawdopodobniej tym, iż oto spotkała miłego faceta, z którym można pogadać, a… myśli o tym, że najchętniej by kogoś zabiła albo spróbowała przebić się przez mur. - Możemy zawsze zaszaleć – mrugnęła do Lewisa zadziornie.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Cze 03, 2015 11:20 pm | |
| W innych okolicznościach może by się roześmiał. W końcu śmiech to zdrowie. Jeśli to prawda to Lewis powinien leżeć już na oddziale intensywnej terapii. Nigdy nie należał do osób spontanicznych, obdarzonych poczuciem humoru czy ekstrawertyków, więc nie miewał częstych napadów wesołości. Umiał się jednak uśmiechnąć czy zaśmiać, od czasu do czasu. W alternatywnej rzeczywistości rozbawiłaby go wizja ubranego w nieskazitelnie biały mundur strażnika pokoju biegnącego w stronę Cat z czekoladowym ciastem. Teraz był to jedynie pusty obraz, a jej słowa dawały mu do myślenia. Znajoma pokojówka. Czyli znała tych ludzi, miała kontakty. Było to niezwykle rzadkie wśród mieszkańców getta. No dobra, on znał Conrada, ale on był żołnierzem i raczej nie przyniósłby mu ciastka. Spojrzał na Cat z innej perspektywy, bardziej zaintrygowany jej luźną postawą, brakiem strachu, który zazwyczaj przyprawiał o gęsią skórkę wszystkich mieszkańców tego uroczego osiedla. Czyżby była tu na zasadach innych niż reszta? Po co w ogóle tutaj siedziała? Uśmiechnął się słysząc jej słowa. Zaszaleć tutaj oznaczało zazwyczaj przekroczenie godziny policyjnej, gdy wraca się z Violatora. Lewis wiedział, że na pewno nie chodzi jej o to. - Jakieś propozycje? – zapytał unosząc brew zaciekawiony.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Pią Cze 05, 2015 12:39 pm | |
| Co właściwie można robić w miejscu takim jak getto, gdzie byt ludzki warunkowany jest przez godzinę policyjną, tak miłościwie narzuconą ludziom przez władze kraju i wesołe Pokojówki, z którym Catrice przyszło pracować? Dziewczyna miała świadomość własnego znudzenia; w końcu przebywała z dala od dzielnicy wolnych obywateli (tęskniła za ładnymi budynkami i czystością), z dala od mieszkania Josepha (najpewniej już ktoś je przejął, mogła więc tylko liczyć na to, że Blaise zdołał uratować niektóre z jej rzeczy), z dala od pięknego arsenału Coin (za tym tęskniła wyjątkowo, oglądanie i czyszczenie broni przepełniając ją błogosławionym spokojem). Z dala od jakichkolwiek symptomów normalności, bowiem ludzi z getta postrzegała pod nieco innym kątem. W większości byli nieco… świrnięci. Zdawało się jej, czy może chłopak popatrzył na nią inaczej niż chwilę temu, jakoś tak… Z zaskoczeniem? Zaintrygowaniem? Miała ochotę się roześmiać w głos, i powiedzieć mu wprost, kim jest i za co siedzi. Ale nie, to nie byłby najlepszy pomysł, chociaż… Wyobraziła sobie Lewisa, zastanawiającego się nad tym, jakim cudem morderczyni może być taka [/i]normalna[/i]. - Chwilowo brak – spojrzała mu w oczy z tajemniczym uśmiechem. – Obiecałam Pokojówkom, że będę grzeczna i tym razem nie narozrabiam, żeby nie mieli problemów ze sprzątaniem po mnie. Ale chętnie posłucham Twoich pomysłów na spędzenie czasu. Nie powiedziała już nic więcej, pozwalając mu na snucie wolnych domysłów; kto wie, może ją zaskoczy?
|
| | |
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa | |
| |
| | | | Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|