|
| Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Lip 31, 2013 11:56 pm | |
| First topic message reminder :Pomnik postawiony na dużym placu, równo siedemdziesiąt pięć lat temu. Miał on uczcić zwycięstwo nad zbuntowanym narodem i ponowne zjednoczenie całego Panem. Mieszkańcy, nawet w starym Kapitolu patrzyli na tą inicjatywę, pomnik i plac z przymrużeniem oka. Chętniej przychodzili do sporego parku rozciągającego się na planie koła w okół niego. Podczas rebelii jakiś cudem ocalał. Aktualnie, sam plac, jak i park jest zaniedbany i rzadko odwiedzany przez ludność Kwartału. Alma Coin chciała przyłączyć go do Dzielnicy rebeliantów, ponieważ obawiała się, że Pomnik Zjednoczenia i Zwycięstwa może zostać zniszczony. Jednak jego umiejscowienie w KOLCu uniemożliwiło to nowym władzom. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Wto Cze 09, 2015 7:07 pm | |
| Szczerze nigdy nad tym się nie zastanawiał. Nie było czasu, chęci, potrzeby. Życie wiodło go utartym szlakiem przyzwyczajeń, mdłej mantry, która zapewniała mu przeżycie. Dopóty, dopóki miał w zasięgu ręki paczę papierosów niewiele go obchodziło. Tym bardziej, że od dłuższego czasu nie przystawał z innym ludźmi. Raczej z własnej winy wyalienował się z małego już środowiska ludzi jemu podobnych. Nigdy nie należał do ludzi towarzyskich, chociaż w czasach świetności Kapitolu był bywalcem wielu zacnych salonów. Ostatnie wydarzenia zrobiły jednak z niego mruka, człowieka jeszcze mniej przystępnego. Pozbawiło go to fasady dobrego słuchacza na rzec wizerunku nurzającego się non stop we własnym cierpieniu. Westchnął do siebie. Nie miał pojęcia, co ciekawego można robić w getcie. Niezbyt dobrze znał to miejsce, bo chociaż ostatnimi czasy spacerował wiele to wszystko dookoła zawsze wyglądało na tę samą, szarą i rozmazaną smugę. Nie zabawiał się specjalnie, bo cały czas męczył się swoją żałobą. Właśnie, męczył. Lewis od pewnego czasu zaczął zauważać, że bez sensu żyje przeszłością i stara się przywrócić do żywych tych, którzy już odeszli. Może wreszcie powinien ruszyć do przodu? - Jestem raczej nudnym człowiekiem – odparł zgodnie z prawdą. Nie miał zamiaru kłamać, aby zatrzymać przy sobie uroczą towarzyszkę. Jeśli teraz uzna za stosowne odejść to przynajmniej nie zanudzi się przy nim na śmierć. Nie miał jej nic do zaproponowania, mógłby jedynie zabawić ją grą na gitarze, ale nie uśmiechało mu się to. Mimo wszystko podciągnął prawy rękaw płaszcza i przyjrzał się swojemu tatuażowi. Muzyka była jego częścią, wyrył to sobie nawet na ciele, a teraz nie mógł się przemóc i do niej wrócić. Żałosne.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Cze 10, 2015 1:56 am | |
| Spotykanie przypadkowych osób w miejscach takich jak park czy ulica zawsze wiązało się z jakimś ryzykiem; w tej chwili dziewczyna nie czuła żadnego zagrożenia. Wręcz przeciwnie, była względnie zrelaksowana (zależy, pod jakim kątem rozpatrywać to słowo) i zadowolona z życia – o ile jej obecną egzystencję można było nazwać życiem. - Nie ma nudnych ludzi. Są tylko ludzie, którzy czują się znudzeni życiem i nie wiedzą, czy ma ono jakikolwiek sens bez żadnych większych przeżyć, bez zastrzyków adrenaliny. – rzuciła tę myśl nagle, przypominając sobie jej autora, nawiasem mówiąc, jej dawnego mentora i pracodawcę. - Ilekroć tutaj siedzę, myślę o swojej rodzinie. – uśmiechnęła się, ni to do niego, ni do siebie. Rodzina, pojęcie tak odległe i dalekie dla Catrice, że momentami wywołujące poczucie dziwnej pustki. A przecież miała siostrę i brata, wciąż gdzieś w niej tliła się nadzieja, że, jeśli nie przeżyli oboje, to chociaż jedno z nich. Ale czy pragnęła odnaleźć tych ludzi, którzy byli dla niej już obcy? Tego nie była już taka pewna. - Ładny tatuaż – spojrzała na niego i wyciągnęła dłoń. – Pozwolisz? Uśmiechnęła się, tak słodko i niewinnie, sięgając ku niemu, by opuszkami palców musnąć pokrytą tatuażem skórę. Klucz wiolinowy, wykonany starannie i wyjątkowo precyzyjnie. Widziała kiedyś równie doskonały wzór, zapewne mogłaby bez namysłu podać nazwę studia, w którym wykonano ten tatuaż. Trafną nazwę. - Jesteś muzykiem? – spytała cicho, patrząc mu głęboko w oczy.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Pią Cze 12, 2015 10:32 pm | |
| Wspomnienie przez Cat słowa rodzina na chwilę zatrzymało mu powietrze w płucach. Po krótkiej, ale dla niego zdającej się całą wiecznością chwili wypuścił je z cichym świstem. Nie spodziewał się po sobie takiej reakcji. Zazwyczaj skrzętnie chował emocje, prezentował światu chłodną maskę obojętności. W getcie wydawałoby się, że doszlifował tę umiejętności do perfekcji. Tymczasem dziś był strasznie rozchwiany. Być może rozbiła go ta wiadomość o wywózce, którą dziś utrzymał. Lubił, a nawet potrzebował utrzymywać kontrolę nad swoim monotonnym życiem. Proste, nudne rytuały dnia codziennego pozwalały mu na wytrwanie w zdrowiu psychicznym po serii traumatycznych utrat bliskich. Rodziny. Okazało się, że rana, którą zadało mu życie zabierając rodziców nadal się jątrzy. Postanowił jednak nie wylewać żalów na dopiero, co poznaną osobę. W końcu Lewis zawzięcie bronił największej świętości, jaką miał każdy mężczyzna – honoru. Nie rozpłacze się więc jak baba na samo wspomnienie swojego nieistniejącego życia prywatnego. Zamiast tego skupił się na wrażeniu, jakie wywoływał w nim dotyk palców Cat na jego ręce. Od ładnego kawałka czasu nie nawiązał z nikim zwykłej, zdrowej relacji. Nie wspominając nawet o jakimś głębszym, cielesnym związku. Odczucie cielesności drugiego człowieka było naprawdę miłą odmianą. Nastrój, jaki zaczął odczuwać Lewis pękł jednak jak bańka mydlana, gdy z ust dziewczyny padło ciche pytanie. - Chyba już nie – odparł szybko, praktycznie bez zastanowienia. Przerwał łączący ich kontakt wzrokowy upuszczając oczy na tatuaż. Gdy go sobie robił chciał w ten sposób uhonorować matkę, bez której muzyka nigdy nie zagościłaby w jego życiu. To ona była dźwiękiem, który towarzyszył mu całe życie, koi uszy, gdy bolały od słuchania wielkomiejskiego jazgotu. Nie spodziewał się, że ktoś tak po prostu przerwie tę melodię. Klucz wiolinowy zawsze rozpoczyna takt, a u niego widocznie zamknął pewien etap.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Cze 14, 2015 1:03 pm | |
| Smutek, który ujrzała przelotnie w jego spojrzeniu, mówił wszystko. Opowiadał smutną historię człowieka, którego w wyniku rebelii zesłano do wydzielonej dzielnicy, zapewne odbierając wszystko. Dostatnie życie, rodzinę, dach nad głową i przyjaciół. Być może nawet miłość. Wyglądał na starszego od niej, bardziej doświadczonego życiem. Chociaż, czy można było to sprawdzić? On był muzykiem, ona zabójcą. - Perfekcyjnie wykonany – stwierdziła, cofając dłoń. – Znałam kiedyś człowieka, który tutaj, w Kapitolu, wykonywał podobne. Miał w planach zrobienie czegoś i dla mnie, ale przerwały nam przewroty w stolicy. Wspominanie tego, co było, przychodziło jej z łatwością; zwłaszcza, gdy przychodziło do wspominania tego, co działo się w mieście, bowiem od pewnego momentu to tu spędzała więcej czasu. Dom rodzinny był tylko domem, z którym od pewnego momentu nie czuła się związana. - Mam ochotę wyrwać się stąd i uciec z tego miasta. Z tego cholernego kraju – patrzyła na niego przez chwilę, spokojnie i z namysłem. Kto wie, może byłby dobrym towarzyszem pieszej podróży przez Panem. – Już sam fakt, że muszę tu siedzieć, jest wnerwiający. Czyżby on też miał szanse być kolejną ofiarą wywózek? Zaczęła się zastanawiać, czy komukolwiek poza nią udało się tego uniknąć?
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Pon Cze 15, 2015 6:36 pm | |
| Położył rękę na kolanie, w które zaczął bezwiednie uderzać palcami. Tik nerwowy pianisty, syndrom fantomowego fortepianu. Tęsknił za tym instrumentem, nie chował do niego takiej urazy, jaką darzył gitarę. Gdyby ktoś powiedział, że za rogiem stoi chociażby pianino to pobiegłby tam kopiąc się piętami w tyłek. Jednak oderwał się od tych marzeń na jawie. - Taka delikatna kobieta i tatuaż? – spytał spoglądając na nią z lekko rozbawionym uśmiechem. Wiedział, że musi być silna. Słabe kobiety nie miały szansy przetrwać w brudnym getcie, gdzie rzeczywistości odstrzeliwuje nieodporne jednostki kierując się tylko prawem dżungli. Uśmiech Lewisa poszerzył się, gdy usłyszał pełne goryczy słowa Cat. Nie był to jednak wyraz radosny, raczej cyniczny, zdający sobie sprawę z ironii sytuacji. Chłodna postawa dziewczyny, oceniająca, pełna rezerwy pokazywała, że naprawdę byłaby w stanie wcielić swój plan w życie. W pewnym sensie przypominała mu jego samego. On też górnolotnie pragnął wydostać się z tego toksycznego miejsca. Do tego stopnia, że gotów był powierzyć swoje życie znanemu niecały rok Conradowi. W odróżnieniu od dziewczyny brakowało mu tego wewnętrznego spokoju. Od czasu śmierci rodziców był rozchwiany emocjonalnie, chociaż ukrywał to dokładnie za kurtyną stoickiego spokoju i obojętności. Wiadomość o wywózce, którą dziś otrzymał dodatkowo nim wstrząsnęła. - Państwo postanowił zadbać o to, żebym nie miał takich problemów – odparł wstając z ławki. Nosiło go, gdy tylko o tym myślał. Zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu papierosów. – Wkrótce będę brał udział w wspaniałym planie odbudowy dwunastki.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Pon Cze 15, 2015 10:51 pm | |
| Słowo, którego użył Lewis, poniekąd pasowało do Catrice. Mogło zdawać się, że jest kruchą i wrażliwą dziewczyną, stworzoną do noszenia tych wszystkich pięknych strojów, jakie przyszło jej nosić na bankietach u Snowa – bo przecież niewiele osób wiedziała, że zazwyczaj pod warstwą ubrania nosiła jeden lub dwa noże, w zależności od żądań prezydenta. Z perspektywy czasu dochodziła nawet do wniosku, że to było zabawne, ludzie, którzy nagle trzeźwieli, gdy panna Tudor łagodnym ruchem podkasała długie spódnice i dobywała broni, by mordować z zimną krwią. Jednak tego słowa użył też Elijah, jej pierwsza i jak dotąd jedyna miłość (Joseph był bowiem miłością bardziej platoniczną, ale jednak miłością – zapewne nie mieli nawet cienia szansy, ale to nie przeszkadzało jej w tym delikatnym zauroczeniu, podszytym lekką nutą erotyzmu); byli wtedy razem, w łóżku, w noc, kiedy go zabiła. Zaledwie sekundę po tym, jak powiedział jej, że kocha tę delikatność, kocha ją całą, wbiła w niego nóż i szepnęła o pozdrowieniach od Snowa. A potem po prostu wstała, sięgając po szlafrok z jedwabiu, by wpuścić służących, których zadaniem było sprzątanie subtelnego (nie zawsze) bałaganu, który zostawiała. - Projekt miał być zrobiony na całych plecach i na wysokości żeber sięgać mostka – stwierdziła, zadowolona. Kapitol przed rebelią przepełniony był ludźmi, którzy przypominali barwne ptaki; wydziwiali na potęgę z wszczepianiem sobie kamieni, błyskotek, tatuowaniu połowy twarzy, całego ciała, wbijaniu kolczyków w najróżniejsze miejsca, na myśl o których jej flaki malowniczo się wywracały. Ona zaś pozostała czysta, bez najmniejszej skazy, bez blizn; jeśli się sporadycznie zdarzały, odsyłano ją do kliniki, z której wracała znudzona (powtórki programów w telewizji, brak książek, drinki z morfaliną też były kijowe). - Trafiłeś na listę do wywózki? – nie była zaskoczona, co najwyżej zniesmaczona faktem, że Adlerowi i spółce zachciało się wywozić z miasta facetów, którzy w mniemaniu Tudorówny spełniali pewne kryteria bycia ładnymi – tak, była zadeklarowanym wzrokowcem, dlatego z lekkim błyskiem w oku spoglądała na chłopaka. Wstała i znalazła się blisko niego. - Zdradzę Ci sekret, ale nie mów o nim nikomu. – szepnęła słodko do jego ucha, opierając dłoń o jego ramię. – Udało mi się uniknąć wywózki. Mrugnęła znacząco i przyłożyła palec do ust, prosząc go o milczenie w tej sprawie.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Pon Cze 15, 2015 11:17 pm | |
| Skłamałby mówiąc, że nie próbował wyobrazić sobie Cat pokrytej takimi tatuażem. Nie interesowało go zbytnio, jakie kształty przyjmą linie tuszu na jej drobnym ciele, ale właśnie samo ciało. Najlepiej nago, bo w ubraniu doskonale widział jak się prezentuje. Zdecydowanie było, na czym oko zawiesić, chociaż nabierająca rozpędu zima zmuszała do ubioru na podobieństwo niezbyt lubianego przez zakochanych warzywa, czyli cebuli. Lewis jednak szybko, a przynajmniej czym prędzej, odpędził od siebie te myśli. Już całkiem pokaźny kawał czasu obchodził się bez kontaktu fizycznego. Najpierw w naturalny wręcz sposób zastąpił go muzyką, później czasy nie były sprzyjające, a teraz w getcie nie było po prostu na to sposobności. Nie żeby trawiła go przez to jakaś chcica, po prostu miał działające oczy. Teraz jednak skupił się na odnalezieniu w zasobnych kieszeniach płaszcza paczki papierosów. Czuł się wyjątkowo rozproszony, a papieros zawsze pomagał mu w zebraniu się do kupy. Mówi się, że fajki wcale nie pomagają, gdy człowiek jest w nerwach. Że to tylko ułuda, którą uknuto sobie, aby poczuć się lepiej w sytuacji, w której nikotyna jest ostatnią kotwicą. Lewis mógłby być żywym przykładem, że to wierutne kłamstwo. Jego artystyczny, chaotyczny umysł zawsze składał się i skupiał przy wciąganiu dymu do płuc przy okazji składając i skupiając roztrzepane myśli. W tym momencie był daleki od tego stanu, bo chociaż odnalazł zagubioną paczkę to nim pochwycił zapalniczkę Cat postanowiła się zbliżyć. - Mhm, ani słowa – mruknął zdziwiony wsuwając papierosa między wargi. Słowa dziewczyny skutecznie ostudziły instynkt jego ciała, a pobudził umysł do myślenia. Już wcześniej domyślał się, że nie jest ona typową zesłanką z Kapitolu, ale teraz jej sylwetka nabrała nowego, ciekawszego wymiaru.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Pon Cze 15, 2015 11:57 pm | |
| Czyżby jej delikatny, acz sugestywny opis, uświadamiający Lewisowi rozmiary jej potencjalnego tatuażu dawał mu co nieco do myślenia? Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, niemalże niedostrzeżenie, bawiąc pasmem włosów. Była dosyć dobra w te gry; morderczyni prezydenta musiała odznaczać się wieloma cechami, w tym również umiejętnością wywołania w rozmówcy określonych reakcji. Co zrobiła dosłownie chwilę temu, przez co mogła do woli obserwować jego twarz, bez posądzenia o gapienie się. Zresztą, nawet jeśli, to musiała przyznać, że chłopak wyglądał naprawdę dobrze. Kto wie, może wyglądałby lepiej bez tych wszystkich ubrań, w mniemaniu dziewczyny nawet zbędnych – oczywiście przy założeniu, że mogliby się znaleźć w miejscu ciekawszym niż ten nudny park, po którym swobodnie hulał sobie wiatr. Całkiem niezły z niego zresztą szczęściarz, popierdalał po ogromnej przestrzeni, podrywając kawałki gazet i strzępki szmat do góry, by z nim wirowały. Obserwowała, jak Lewis szuka papierosa. Nie przepadała za paleniem, jednak palacze byli w większości ludźmi rozumiejącymi prostą zasadę: na Cat się nie dmucha dymem, bo złamie Ci rączkę, nóżkę, nosek, ewentualnie wybije Ci paluszki. Nie bawiła się przy takich okazjach w skręcanie karku, to było za szybkie i mniej bolało. Poza tym, nawet kiedy pan prezydent popalał (nie ukrywajmy tego faktu, zdarzało mu się tęgo dymić fajkę), kierował swoje święte dymki z dala od podopiecznej – ale akurat temu panu Tudor by wybaczyła wszystko. - Ładna sytuacja, nie? – zapytała, patrząc mu w oczy. – Nie powiem, w pewnym momencie ta wycieczka nawet mnie kręciła, ale jakoś szybko mi przeszło… Widocznie Los ma dla mnie inne plany, jak i parę osób. Przysunęła się znowu, jeszcze bliżej, stając przed nim i uśmiechając się zadziornie. Słodko. - Kusi mnie, żeby Ci o tym opowiedzieć… Ale wtedy mógłbyś mieć kłopoty… Albo musiałabym Cię zabić.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Wto Cze 16, 2015 11:44 pm | |
| Nie bał się pracy fizycznej, nie był wychudzonym wymoczkiem nawet po spędzeniu prawie roku w tym miejscu ogólnej rozpaczy. Nie jadł może najlepiej, nie ćwiczył niczego poza podnoszeniem i kładzeniem się do łóżka, ale nie sflaczał doszczętnie. W Kapitolu, jak tylko wyprowadził się od rodziców dosyć często uczęszczał na siłownię. Dla własnej próżności, aby dowartościować swoje ego. Szybko jednak przekonał się, że nie patrzy na swoją osobę przez prymat nabytej muskulatury, a opinia zachwycających się nad nią ludzi mało obchodzi. Nie chciał natomiast pomagać w odbudowie dwunastki mordercom. Bo tym właśnie były dla niego nowe władze – bestialskimi ludobójcami. Mieli wielkie, górnolotne plany zmiany całego Panem na lepsze miejsce, aby wszystkim żyło się dobrze, a gówno z tego wyszło. Jeszcze szybciej niż poprzednio rządzący stoczyli się na dno, spadli z głośnym łupnięciem na ostatni szczebel drabiny moralnej. Najgorsze było to, że w ich żyłach płynęła żądza zemsty, której ofiarami najczęściej były teraz osoby, których jedynym przewinieniem było urodzenie się w Kapitolu. Przestał w końcu pstrykać zapalniczką zasłuchany w słowa Cat. Odpalił papierosa i zaciągnął się mocno, nie dając mu szansy na porządne zapalenie się. Może jednak miał coś z prawdziwego nałogowca. Różnił się jednak tym, że otwarcie okazywał swoją miłość do fajek. Uśmiechnął się szeroko, gdy zadzierał głowę do góry, aby wpuścić opuszczający płuca dym. Odruch ze starego życia, robił wtedy dodatkowo kółka z oparu, aby uradować publikę. Teraz mu nie wyszło, bo na przeszkodzie stał jego wyszczerz. Sporo nauczył się bywając na salonach śmietanki towarzyskiej, stał się dobrym obserwatorem. Dlatego teraz rozszyfrowywał niektóre sygnały, które wysyłała mu dziewczyna. Lewis przypuszczał, że skrywa ona za tą delikatną fasadą jakąś brudną tajemnicę, o której nie chce mu powiedzieć wprost, bo woli, żeby zadawał pytania. Postanowił utrudnić jej zabawę i zagrać w tę grę. - Trudno zabić martwego człowieka, nie sądzisz? – spytał z kpiącym uśmieszkiem, tym razem nie odsuwając się, nie pozwalając jej bliskości wybić się z rytmu. Papierosy naprawdę działają ze mną cuda, pomyślał zaciągając się ponownie, ale tym razem powoli, rozkoszując się nikotyną rozbijającą się o jego płuca.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Cze 17, 2015 5:52 pm | |
| Kto wie, może chłopak, którego dzisiaj spotkała, byłby dobrym robotnikiem, działającym na rzecz odbudowy kraju? Być może radziłby sobie doskonale w kopalni, w lasach porastających Siódemkę czy na kutrach Czwórki, która zaopatrywała stolicę w najróżniejsze ryby i owoce morza, które serwowano z rozmachem na bankietach prezydenta Snowa. Catrice doskonale pamiętała dania, które dla zwykłych śmiertelników były niczym ambrozja – dla niej i świty prezydenta była to spokojna codzienność. Kawiory z bieługi i jesiotra, podawane na długich półmiskach, przekładane plastrami wędzonego łososia, skropionego cytryną. Dzwonki rybne, panierowane na wiele sposobów, pieczone w całości flądry i dorsze… Potrawy, które mogłyby wyżywić ludność wielu dystryktów, gdyby dostarczono chociaż trochę tym, którzy ciężko pracowali. Przez moment zastanawiała się, czy Lewis kiedykolwiek był obecny na jednym z bankietów Snowa; nie przypominała sobie, czy kojarzy go z jakiejkolwiek imprezy. Z drugiej strony, na każdym raucie przewijały się rzesze młodzieńców, spośród których mogłaby wybrać sobie potencjalnego kochanka, zasięgając wcześniej rady jednego z doradców prezydenta. Ale po Elijah i tym, co zaszło pewnej nocy, nie była już w stanie się bawić w ten sposób. To wszystko jednak nie przeszkadzało jej w subtelnej grze, jaką zaczęła prowadzić z Lewisem, krążąc dookoła niego niczym łowca dookoła ofiary. Kto jednak był tutaj łowcą – ona czy on, spokojnie wydmuchujący dym z papierosa w przestrzeń nad nimi? - Nie jesteś jeszcze martwy – spojrzała na niego zadziornie. – Nie spełniasz niektórych warunków, które cechują zmarłych, Lewis. Obeszła go, powoli, obserwując uważnie mężczyznę. Wyglądał na nieco zaintrygowanego – czyżby myśl o uniknięciu losu, jaki gwarantowała wywózka do Dystryktu Dwunastego była czymś, co było mu potrzebne bardziej niż tlen? - Dostałam pracę. –powiedziała, tak po prostu. Najbardziej oczywista opcja, jaka mogła się nadarzyć, to praca. Zwykła, prosta przyjemna praca, której jedyną wadą było to, że nie mogła wykonywać zawodu, do którego ją przyuczono. - O dziwo, to chyba dobry sposób, żeby wykreślono nazwisko z tej magicznej listy…
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Cze 21, 2015 3:52 pm | |
| Polemizowałby. Na pewno znalazłby kilka solidnych argumentów za stwierdzeniem, że nie można nazwać go żywym człowiekiem. Owszem, oddychał, chodził, jadł, pił i palił tyle, na ile pozwalał mu jego aktualny stan, ale co z tego? Nie robił nic innego, nie realizował żadnych wyższych potrzeb z piramidy Maslowa. Ciężko to nazwać życiem, bardziej utrzymywaniem podstawowych czynności życiowych niezbędnych do utrzymania w zdrowiu powłoki cielnej. To była egzystencja, a nie życie. Nie spierał się jednak z Cat. Zamiast tego obserwował leniwym wzrokiem obserwował dziewczynę. Nie ruszył się, gdy zniknęła z jego pola widzenia, bo cały czas czuł na sobie ciężar jej palącego spojrzenia. Jakby chciała poprzez jego skórę przeniknąć głębiej, do kości, do mięśni, do samego wnętrza, które podobno było świątynią duszy. Jeśli temu wierzyć to znalazłaby pewnie martwe lub wydające ostatnie tchnienie stworzonko. Może z tą cechującą ją ciekawością zdołałaby je rozłożyć na czynniki pierwsze i zbadać albo zechciałaby je uleczyć. Lewis zignorował tę migającą w kącie umysłu myśl. Nie był dzieckiem, nie wierzył w niesamowite przypadki losu, zbiegi okoliczności, które nagle zmieniają całe życie. Skarcił się wewnętrznie i znów zadarł głowę, aby wypuścić dym w powietrze. Uwalniał w ten sposób nie tylko nikotynę, ale także skotłowane myśli, które kręciły się wokół nieznajomej. - Cóż, znalezienie pracy w tej dziurze graniczy z cudem – odparł tylko wzruszając ramionami. Wiedział, że jest sam sobie winny, ale przez ostatni czas po prostu nie mógł grać, a nie wiedział, co innego robić, niczym innym nigdy się nie zajmował. – Co więc teraz robisz? Przyglądał się jej z zaciekawieniem stukając końcem papierosa o dolną wargę. Nie wyobrażał sobie tej kruchej istoty przy pracy fizycznej, w Violatorze tym bardziej.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Nie Cze 21, 2015 10:15 pm | |
| Nadal krążyła dookoła niego, ostrożnie i powoli, zachowując bezpieczny dystans; tylko chwilowo, lubiła bowiem takie gierki. Słodkie i odrobinę gorzkie zarazem, wywołujące delikatny uśmiech na twarzy drobnej dziewczyny, dotychczas bawiącej się w mordowanie ludzi na zlecenie. Ile dusz miała już na sumieniu? Siedemdziesiąt dwie? Siedemdziesiąt trzy? W którymś momencie traciło się rachubę. Spacerując sobie dookoła Lewisa, Catrice przypomniała sobie o Sorenie. Jeszcze nim zesłano ją do getta, obiecali sobie wspólny wypad na miasto; gdyby nie przewrotność Losu, pewnie skasowaliby do spółki kilka istnień. Lubiła go – za jego dzikość i prawdziwe nieokiełznanie, cechujące go równie idealnie, jak precyzja, która była znakiem rozpoznawczym Tudorówny. Ona cięła czysto i gładko, on dźgał bez namysłu, w szale i uniesieniu. Czy na tym świecie znalazłaby się dwójka osób równie podobnych do siebie, jak i różnych? Miała ochotę poprosić Lewisa, by zdefiniował dla niej życie i śmierć, tak, jak je widzi. Nie wątpiła, iż w porównaniu z nią był niewinny niczym dziewica; nigdy nie zdarzyło mu się zanurzyć dłoni w ludzkim ciele, zanurzyć dłoni w ludzkiej krwi. Tak, jak on mógł być słońcem, jaśniejącym na niebie, tak ona była ciemnymi chmurami, zwiastunem śmierci. Chwilowo pozbawionym zawodu; bo przecież mordowanie, gdy ma się w ciele lokalizator, nie dałoby jej krzty adrenaliny, jedynie pewność plutonu egzekucyjnego, gotowego naszpikować jej delikatne ciało amunicją. Krok po kroku, krążyła, aż w końcu stanęła przed nim, splatając dłonie na wysokości piersi i uśmiechając się łagodnie. - Potrzebowali na posterunku słodkiej idiotki do sprzątania – wzruszyła ramionami. – Poszłam, przeszorowałam posadzkę i stwierdzili, że mogą mnie przyjąć. Płaca marna, o ile w ogóle jakaś będzie... No ale zawsze to coś. Kłamstwo, proste, ładne i urocze. Bo czy powinna mu powiedzieć, że doprowadzenie rządu Panem do jednej osoby zagwarantuje jej powrót do dawnego życia? Jeszcze nie teraz, o ile w ogóle.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Cze 24, 2015 8:58 pm | |
| Ojciec zawsze mówił, że od głupoty jest gorsza tylko ignorancja. Można by powiedzieć, że to tylko jedna z tych ojcowskich mądrości, która wpada jednym uchem, a wypada drugim. Krótko mówiąc nieistotne pierdolenie kotka za pomocą młotka, aby wywrzeć na dziecku wrażenie inteligentnego. Mniej więcej tak Lewis odczuł to zdanie, gdy usłyszał je w którymś momencie swojego życia. Całkiem szybko przekonał się, że nie wszystkie złote myśli były pustymi słowami rzucanymi na wiatr. Początkowo, gdy zachłysnął się powietrzem wielkomiejskiego świata salonów Kapitolu jedynie chłonął doznania. Czerpał garściami z źródła zepsucia, na własnej skórze doznając rzeczy, o jakich w dystryktach się nawet nie śniło. Jednak rzeczy łatwo dostępne szybko się nudzą. Dlatego szalona karuzela zabawy prędko stała się zbyt głośna, zbyt jaskrawa. Dlatego Lewis postanowił przesiąść się z wirującego konika na krzesełko widza. Zmiana była niesamowita. To właśnie tutaj odkrył prawdziwość ojcowskich słów. Ludzie tutaj byli totalnymi ignorantami. Nie zważali, na co mówią i do kogo. Jako człowiek głównie słuchający stał się genialnym obserwatorem. Umiał, więc wyczuć kłamstwo. Nie zawsze, ale często. Teraz był prawie pewien, że się nie myli. Niby Cat uśmiechała się do niego, nie miała powodu, żeby mu kłamać. Z drugiej strony, praktycznie się nie znali, a skrzyżowanie rąk na piersi było podświadomą pozycją obronną. Tak przynajmniej mówiła psychologia z podręczników, które wpadły mu w ręce. - Nie mówisz mi prawdy – rzucił obojętnie i ponownie zaciągając się, kurczącym się już papierosem. Żadna kobieta ze stolicy nie opowiedziałaby ze spokojem o przyjęciu do takie pracy. Zapewne większość z nich nawet w życiu nie trzymała w dłoni ścierki. Więc, albo Cat nie była zwykłą kobietą z Kapitolu, albo skamłała w sprawie pracy. – Nie musiałaś mówić prawdy, wystarczyło powiedzieć, że nie jest ona dla mnie dostępna. Spojrzał jej prosto w oczy z beznamiętnym wyrazem twarzy. Brzydził się kłamstwem, bo cały świat, z którego pochodził utkano z ułudy, która zniszczyła mu życie.
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Cze 24, 2015 10:24 pm | |
| Czekała na tę chwilę. Czekała na moment, w którym dopiero co poznany chłopak obierze jedną ze ścieżek – albo wpadnie w pułapkę i uzna, że Catrice faktycznie dostała cudem robotę, albo zarzuci jej kłamstwo. Prawdę powiedziawszy, była bardziej nastawiona na tę pierwszą opcję, zakładającą, iż Lewis jest co najwyżej przeciętnym mieszkańcem getta, który nie będzie zadawał pytań. Jej błąd – niemniej zyskał w jej ślicznych oczach, miała o nim znacznie lepsze mniemanie niż w chwili, w której po raz pierwszy na niego spojrzała. - Doradcy Snowa uwielbiali mi powtarzać, że na tym świecie istnieją trzy prawdy: prawda, półprawda i gówno prawda – stwierdziła, odsuwając się od krok. – Powtarzali to i masę innych pierdów odkąd skończyłam dwanaście lat. Bez słowa wróciła na swoją małą ławeczkę, tym razem usadawiając się na oparciu. Spojrzała na Lewisa z zastanowieniem, poświęcając chwilę na kontemplowanie tonu jego głosu, tak odmiennego od tego, co mogła usłyszeć parę chwil temu. Był niezadowolony, może nawet zawiedziony tym, że celowo zwiodła go na manowce; a może raczej zawiodła go tym, że się na to odważyła. - Półprawda – stwierdziła krótko. – Strażnicy za mną nie przepadają, ale tolerują mnie dlatego, że ktoś z rządu umiejscowił mnie tam w bardzo konkretnym celu. Co do podłóg, nie kłamałam, zdarza mi się raz na jakiś czas je przetrzeć, robię też kawę i zanoszę papiery. Patrząc na niego, stwierdziła, że w sumie jest jej wszystko jedno. Totalnie wszystko jedno i kto wie, może po prostu powie mu wprost, kim jest. - A może Ty okłamałeś mnie? – posłała mu wyzywające spojrzenie. – Wyglądasz na kogoś, kto spędził wiele lat w Kapitolu, niewątpliwe, że należałeś do elity. Co ciekawsze, kto wie, może bywałeś na bankietach u pana prezydenta…? Uśmiechnęła się. - Jeśli tak, dziwię się, że nie zwiałeś, usłyszawszy moje imię. Jest dosyć… Znane. W szczególności, gdy połączy się je z pewnym nazwiskiem.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Sro Lip 01, 2015 11:16 pm | |
| Gdy na niego spojrzała nie odwrócił wzroku, wpatrywał się w nią, a jego mózg powoli mielił słowa, które padały z jej ust. Czuł się trochę jakby nagle znalazł się w kinie. Nawet nie takim burżujskim jak w Kapitolu, bardziej takim prowizorycznym, jakie robił czasem w piwnicy, by oglądać stare filmy czy nagrane na płyty opery. Ewidentnie czuł pod tyłkiem chłód drewnianego krzesełka. Widocznie był bliżej do fiksacji umysłu niż mu się wydawało. Nie mógł jednak pozbyć się tego dziwnego wrażenia jakby nagle wydarzenia teraźniejsze stały się przeszłymi. Takie jak puszczane na filmie, który stopuje po każdej klatce, po każdym słowie Cat. Doradcy Snowa. Dwanaście lat. Półprawda. Ktoś z rządu. Nie kłamałam. A ty? I w tym momencie film Lewisa przyspiesza, zrównuje go z teraźniejszością. Zanim jest w stanie cokolwiek odpowiedzieć skupia się na krokach. Jeden, drugi, powoli do przodu. Siada obok dziewczyny na ławce, nawet nie zarejestrował, kiedy się tam znalazła. Zauważył za to bardzo wyraźnie moment, kiedy w tyle jego czaszki rozpoczęło się delikatne pulsowanie przechodzące powoli w dokuczliwe łupanie, jak gdyby ktoś wiercił mu młotem pneumatycznym w mózgu. Od kiedy jest w getcie miewa migreny, ostatnio co raz częściej. - Nie okłamałem – mówi cicho i powoli, bo każdy głośny dźwięk rezonuje mu w czaszce. – Byłem w elicie, bo tam się urodziłem. Ludzie mnie szanowali, bo szanowali mojego ojca. Na bankiety Snowa niedane mi było jednak dotrzeć. Nie aż tak wysoki szczebel. Lewis wzrusza ramionami, po czym odchyla się do tyłu na oparciu i wpatruje się w szare niebo. Miarowe oddychanie uspokaja migrenę, jakby żywiła się powietrzem, które wdycha. Wspiera też myślenie, gdy usilnie próbuje połączyć jej imię z jakimś wspomnieniem, zdaniem czy nazwiskiem. Niewiele daje ten wysiłek, bo nic nie przychodzi mu na myśl. Wspaniałe bale Kapitolu wydają się teraz niewyobrażalnie odległe. - Mogę ci wyrecytować z pamięci nuty jakiejś sonaty, ale do nazwisk za cholerę nie mam pamięci. – Spogląda na nią spod przymkniętych powiek i błaga w duszy, żeby nie mówiła za głośno, bo zaraz głowa pęknie mu na pół. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa Czw Lip 02, 2015 6:09 pm | |
| Ktoś mógłby powiedzieć, że ci młodzi ludzie, siedzący na jednej ławce, obrazują sobą jakąś hierarchię, tak typową dla Kapitolu przed rebelią. Rozważając to, co usłyszała, Catrice mogła z rozbawieniem stwierdzić, że to byłoby całkiem adekwatne – chociaż siedzieli obok siebie, ona, sztywno wyprostowana, należała w końcu do świty byłego prezydenta. Lewis zaś najwidoczniej był synem kogoś ważnego – jednak nie na tyle, by wejść w ten magiczny krąg ludzi, którzy mogli bawić się na bankietach. - Kim był Twój ojciec? – zapytała, wiedziona lekką ciekawością. O wiele spokojniej, niż chwilę temu, gdy mierzyła go wzrokiem, widząc w przystojnym chłopaku przeciwnika. Teraz jednak okazało się, że był bardziej płotką niż wilkiem, najwidoczniej nie posiadał tak rozległych koneksji, jak się spodziewała. Dlatego też siedziała spokojnie, patrząc na niego z lekkim rozbawieniem. - Sonaty, mówisz… A umiałbyś jakąś zagrać? – uśmiechnęła się do niego lekko, niemalże niedostrzeżenie, zbyt łagodnie. W przeciwieństwie do lekko zgarbionego chłopaka, trzymała się prosto, niemalże sztywno, nie reagując na zimno. Przywykła już do tego, że nie jada jak dotychczas, że jej płaszcz jest podszyty wiatrem. Ot, taki mały survival w sercu kraju, w tętniącej życiem stolicy. Lekcja przetrwania wśród ludzi, którzy mieli przechlapane – bo popierali Snowa, bo żyli w Kapitolu, bo sprzątali dla Coin. Zastanawiała się, co słychać u pozostałych morderców, którzy wraz z nią pracowali dla byłej pani prezydent (ta zapewne obudzi się za jakiś czas, jeśli w ogóle!). O gościu nazwiskiem Levittoux nie słyszała od bardzo dawna, mała Abigail gdzieś się skryła, Soren zaś… Uśmiechnęła się na myśl o Sorenie, który w dalszym ciągu wisiał jej wspólny wypad na obrzeża i ziemie niczyje w celu wybicia paru sztuk ludzi. W przeciwieństwie do niej, on nie potrafił się kontrolować i zapewne skończyłby, chłepcząc krew ze stygnących ciał, ku jej ogromnemu rozbawieniu. - Może to i lepiej, że nie masz pamięci do nazwisk. Albo raczej – jeśli jest tak, jak mówisz, to mogłeś nawet nigdy nie słyszeć, w końcu wąskie grono ludzi wiedziało, czym się zajmowałam. – stwierdziła krótko, przeczesując palcami włosy. – Uwierz mi, że to lepiej.
|
| | |
| Temat: Re: Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa | |
| |
| | | | Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|