|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Targ dla mieszkańców Czw Maj 02, 2013 9:31 pm | |
| First topic message reminder :
Targ dla mieszkańców, a także miejsce, gdzie prawie na pewno zostaniesz okradziony. Wypełniony maleńkimi straganami, na których sprzedaje się głównie masę niepotrzebnych nikomu przedmiotów, a te naprawdę wartościowe wyciąga się spod lady - gdy Strażnicy Pokoju nie patrzą. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 24 lata Zawód : Kucharz
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Wto Lip 16, 2013 6:41 pm | |
| Fred najwyraźniej nie potrafił spełniać oczekiwań innych, a jego tak przewidywalne przecież zachowanie nagle stawało się bardzo trudne do ogarnięcia. To bardzo przydatne na polu walki, jak by stwierdził, choć nienawidził kiedy to on nie może zrozumieć przeciwnika. Wbrew wszelkim pozorom na ogół udawało mu sie to zrobić w miarę sprawnie i nawet dobrze, co jest zaskakujące jeśli zwrócić uwagę na to, jak bardzo ograniczony wydaje się nasz wiking. Ciekawe kim byłby gdyby faktycznie nie poczuł powołania do wstąpienia do tej Odynowej armii. Bo w końcu to musiało być powołanie, prawda? Gdyby tym nie było, zapewne Fred byłby teraz równie głupi co każdy inny mieszkaniec KOLCa, nie wierzący w jego słowa. A on przecież widział Odyna! Ba, nawet dostał pióro Munina!
Wciąż stał, nie ruszając się na krok, tak jak jest to we Fredowym zwyczaju. Oczywiście nie sądził, żeby cokolwiek w jego zachowaniu miało być nienormalnego. Ba, dla niego podchodziło do pod coś, co powinno być standardem! I było, tylko, że w jego przypadku. Wyłącznie w jego, raczej. Nie miał okazji tego sprawdzić. Skinął głową, kiedy Zane, jak okazało się, że zwie się chłopak, odpowiedział. Sam raczej nie kwapił się, żeby odwdzięczyć się tym samym. Wychodził z założenia, że pytanie odbił do dziewczynki, nie do niego, a po co udzielać zbędnych informacji? Chwilę stał zamyślony, powtarzając „Zane Hawkeye” w myślach, chcąc nazwisko te zapamiętać. Był dziwny, jak stwierdził Fred, co samo w sobie wydawało się dosyć... śmieszne. Wciąż czekał aż mężczyzna odejdzie razem ze swoja podopieczną, zbierając się na cierpliwość by nie zacząć ich popychać. Kiedy jednak zauważył znajomą twarz wśród tłumu, przeklął szpetnie i odszedł bez pożegnania. On się jeszcze z nim policzy, że tak go przetrzymał...
zt. |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sro Lip 31, 2013 11:57 pm | |
| // początek chyba xD albo z dupy
Gdyby ktoś mu powiedział rok temu, że będzie mieszkać w getcie to by tą osobę wyśmiał i kazał jej odejść. Niestety prawda była taka, że mieszkał w getcie odkąd rebelianci, których właściwie wspierał wtargnęli do Kapitolu jak powódź i pozamykali wszystkich bez wyjątków. Tym sposobem Exo znalazł się w tym obskurnym miejscu i musiał żyć najlepiej jak potrafił. Czasem miał dość. Wtedy odwiedzał Violator i oglądał sobie zgrabne ciała kelnereczek. Oglądał, bo nie miał jakoś specjalnie ochoty na harcowanie. Niegdyś tak, ale teraz niezbyt. W szczególności, że biedaczki naprawdę miały ciężko. Nie wszyscy klienci byli z pierwszego tłoczenia. Niektórzy mogliby ze swoich pokoi do spania zrobić gazownię, a inni mieli różnego rodzaju choróbska. Jakaś choroba zaczęła się szerzyć po Kwartale i Exo starał się ograniczać swoje kontakty z ludźmi do niezbędnego minimum. Dzisiaj jednak postanowił pójść na targ, by kupić sobie coś do jedzenia. To co jeszcze mu pozostało powoli się kończyło, więc nie miał zbytniego wyboru. No chyba, że chce głodować... Ubrany był tak jak w dniu, kiedy go zesłano do Kwartału. Nie bywał tak dziwny w ubiorze jak większość mieszkańców Kapitolu, ale w porównaniu do Dystrykczyków był ekscentryczny. Jedyna różnica to brak kreski do oczu, a właściwie brak makijażu, bo jego makijażem był eyeliner. Oszczędzał go sobie na lepsze czasy. Powędrował spokojnym krokiem do jednego ze stoisk i zaczął przeglądać towary. Niezbyt zachęcające do kupienia, ale tylko to tutaj było. Jak dawniej w Dystryktach. |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Sie 01, 2013 12:30 am | |
| //też początek, począteczek.
Zdecydowanie nie był to jeden z najlepszych dni w życiu Saoirse, ale bez wątpienia ten, z którego pamięta prawdopodobnie najmniej. Nie była w stanie przypomnieć sobie jak znalazła się w Kapitolu, co się z nią działo bezpośrednio po przyjeździe do niego... Nie, nie to jednak było najgorsze. Najgorsze było że nikt, powtórzę jeszcze raz dla większej dramaturgii: dosłownie nikt nie był na tyle życzliwy, żeby poinformować ją o tym co się aktualnie dzieje w Panem i czemu zmuszona została do przebywania w tak brudnym, obskurnym miejscu, ją, Saoirse McIver, której rodzice byli przecież tak ważnymi personami! Co się dzieje z tymi ludźmi?! Nie, to nie żarty - takie właśnie myśli krążyły po tej blond główce, gdy powoli i niepewnie przemierzała ulice Kwartału. Nie zdołała uzyskać od nikogo uprawnionego informacji na wszystkie nurtujące ją tematy, więc postanowiła sama się dowiedzieć. Wracając do tematu brudu - weszła na teren targu. Widziała mierzące ją spojrzenia, czuła się nieswojo. Skrzyżowała więc luźno ręce pod piersiami, by poczuć się choć trochę lepiej i już z uniesionym 'książęcym' podbródkiem zmierzała prosto przed siebie. Trzeba jednak przyznać, że Saoirse nie jest mistrzynią w odnajdowaniu się w obcych miejscach, toteż dosyć szybko zaczęła się kręcić w kółko, wciąż i wciąż mijając te same miejsca. Koniec końców została zmuszona do zaczepienia kogoś i poproszenia o wyjaśnienia. Podeszła śmiało do pierwszej osoby, która wpadła jej w oko - mężczyzny - i postukawszy go dwa razy jednym palcem w ramię, zagadnęła: - Halo, przepraszam - rozejrzała się dookoła. Ludzie zaczęli zwracać na nią jeszcze większą uwagę. - Hmpf, tak, przepraszam - zreflektowała się szybko, po czym kontynuowała: - Witaj. Czy byłbyś tak miły - uśmiechnęła się lekko, by sprawić lepsze wrażenie. - i wyjaśniłbyś mi proszę, co ktoś taki jak JA - jedną ręką jakby zaprezentowała samą siebie, nie widząc nic niedorzecznego czy dziwnego w swoim zachowaniu. - może robić w miejscu takim jak to? Zacmokała niecierpliwie, czekając na odpowiedź i mierząc mężczyznę śmiałym spojrzeniem. |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Sie 01, 2013 12:51 am | |
| Niemiło, nieczysto i już na pewno nie pachniało tutaj kwiatkami, a bardziej zgniłymi jajami. Ugh... Exo miał ochotę się wynieść z tego targu jak najszybciej. Znalazł jakieś marchewki, które nadawały się do jedzenia jeszcze i kupił szybko. Potem przeglądał jeszcze inne rzeczy. Mięsa nie miał co kupować, bo po pierwsze nie miał specjalnie jak przyrządzić, a po drugie cholera wie jakie mięso dostaje Kwartał. Znalazł jakiś żółty ser w dobrym stanie i całkiem świeży chleb. Nagle poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się szybko i stanął twarzą w twarz z blondynką, całkiem ładną blondynką. Gdy już powiedziała co chciała Exo uniósł nieznacznie brwi po czym uśmiechnął się do kobiety i pokręcił lekko głową. - Mógłbym zapytać o dokładnie to samo. I wielu, wielu innych mieszkańców Kwartału mogłoby zadać to pytanie. - Powiedział lekko rozbawionym głosem. Bawiło go to trochę, że dziewczyna nie ma bladego pojęcia dlaczego znajduje się w tym syfie. Zdecydowana większość milczała, nie pytała i starała się przeżyć dzień oraz noc. Kilka osób jawnie się buntowało za co zamknięto je w więzieniu i maester jeden wie, czy jeszcze żyją. - Mieszkałaś w Kapitolu? To automatycznie jesteś zagrożeniem dla Dystrykczyków i dlatego siedzisz w Kwartale. - Dodał po chwili. Zmierzył ją od góry do dołu. - Jak masz na imię? - Zapytał. Nagle przypomniał sobie, że nie podał swojego mienia. - Jestem Exodus Hurricane. Mów mi Exo. Wyjątkowo dobry dzień miał dzisiaj skoro jeszcze nie poszedł sobie bez słowa. Ewentualnie to za sprawą dziewczyny. Jak zwał tak zwał. Grunt, że nie zignorował. |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Sie 01, 2013 1:21 am | |
| Saoirse myślała, że się przesłyszała. Chciała poprosić, by rozmówca powtórzył, co powiedział, w ostatniej chwili jednak się powstrzymała. -Kwa... kwartał? - zająknęła się. - O czym ty mówisz? Rozejrzała się ponownie, poruszając przy tym zabawnie nosem, bowiem nieprzyjemny, ostry zapach ją drażnił. Jeśli w całym tym... Kwartale, tak... śmierdzi tak obrzydliwie, pomyślała naprawdę przejęta, to nie ma mowy, żebym wytrzymała tu chociaż jeden dzień! To absurdalne! Gdy tak patrzyła na ludzi dookoła, wydało jej się, jakoby pytanie o to miejsce było zbrodnią. Spojrzała z powrotem na mężczyznę, chociaż była tak zdruzgotana jego słowami, że nie była w stanie zarejestrować niczego więcej niż jego płci. - Ja? Zagrożeniem dla kogokolwiek? - parsknęła krótkim, histerycznym wręcz śmiechem. Czy w ogóle którykolwiek Kapitolińczyk mógłby być zagrożeniem? Biedna, trzymana pod kloszem Saoirse tak mało wiedziała o ludziach. Pomyślała wtedy, że to jakiś żart. Wyjątkowo głupi, wypadałoby dodać. Wydawało jej się, że to tylko program telewizyjny, w którym wkręca się ludzi, a na koniec wyskakuje tłum ludzi i krzyczy "mamy cię!" czy coś w tym stylu. Trzymała się tej myśli kurczowo, niecierpliwie czekając, aż to w końcu nastąpi. - Ja jestem... - zawahała się na chwilę i zmarszczyła brwi, jak gdyby zapomniała swojej tożsamości. - Saoirse. - powiedziała w końcu. Pomyślała, że to dobry moment, żeby po prostu odejść. Pannom z dobrych rodzin nie przystaje przebywać w takich miejscach, prawda? Nawet jeśli to tylko żart. - McIver - dodała jeszcze, dumna trochę, jak gdyby jej nazwisko jeszcze cokolwiek znaczyło. Jakby wciąż się liczyła. Czego jednak spodziewać się po kimś nieświadomym wszystkiego, co dzieje się dookoła? - A nie wiesz może, jak się stąd wydostać? - spytała cicho, nie chcąc, by ktokolwiek ją usłyszał. Kto wie, czy pytanie o to również było nie na miejscu. Mimo swojej niewiedzy miała na tyle rozumu, by próbować się hamować w takiej sytuacji. - Gdyby tylko prezydent Snow wiedział, że tu jestem, zrobiłby wszystko, żeby mnie stąd wydostać, jestem tego pewna... |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Sie 01, 2013 1:39 am | |
| - Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej. W skrócie KOLC. - Wyjaśnił jej widząc, że nie bardzo wie gdzie się znajduje. Dziewczyna chyba kompletnie nic nie wiedziała co się wydarzyło. Co też się stało, że jeszcze nic nie wie? Minęło już sporo czasu odkąd ich wszystkich tutaj zamknęli. McIver, McIver. Exodus znał to nazwisko. Ba! Nawet wiedział czym się zajmował taki jeden jegomość z takim nazwiskiem. Najwyraźniej to była córka tego mężczyzny. Biedaczka zupełnie zagubiona w nowej rzeczywistości. Na samym początku większość była zagubiona. Jedni z przerażenia, drudzy przez wcześniejsze omdlenia i inne. Teraz jednak wydawało się, że wszyscy wiedzą o co biega, a jednak się mylił, bo miał przed sobą osobę, która zachowywała się tak jak gdyby przez większość czasu była w śpiączce. - Wydostać stąd? Pff! - Zaśmiał się troszkę drwiąco. - Można się wydostać, jako trup. Bo tutaj nie ma gdzie chować zmarłych, no chyba, że w ściekach. - Powiedział dalej spokojnym głosem. Zauważył, że Saojakjejtam mówi bardzo cicho jak gdyby obawiała się ludzi wokół niej. - Snow nie żyje. A przynajmniej takie chodzą słuchy po KOLCu. I wątpię, by zrobiłby wszystko, by Ciebie wydostać skoro dzieciaki jego prawych rąk idą właśnie na rzeź, bo zrobiono nowe Igrzyska. Tym razem z krewnymi urzędników byłego prezydenta. - Wiedział, że każde jego słowo bardziej zszokuje dziewczynę. - Może lepiej pójdźmy gdzieś, gdzie jest mniej ludzi to opowiem Tobie co za cyrk mamy odkąd rebelianci wygrali. - Powiedział szeptem do dziewczyny. Schował ser i marchew do kieszeni wewnątrz skórzanej kurtki i zaczął obserwować otoczenie. Ludzie podejrzliwie obserwowali jego i jego rozmówczynię. To nie było najlepsze miejsce na rozmowy o polityce państwa. |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Sie 01, 2013 3:46 am | |
| - Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej. – powtórzyła zrezygnowana, bezwiednie opuszczając ręce wzdłuż ciała i przestając z nogi na nogę. To nie jest ten Kapitol, który spodziewała się zastać po powrocie. Saoirse biła się z myślami. Czy jej ojciec jednak miał rację, zmuszając ją do ukrywania się? Czyli te wszystkie kłótnie i słowa wypowiedziane w złości były niepotrzebne, zbędne? Czy to może ten nieznajomy mężczyzna kłamie? Ale nie, jaki mógłby mieć w tym cel? I czemu zechciał jej o wszystkim opowiedzieć? Zbyt wiele pytań, zbyt mało odpowiedzi. - Ale… ale ja muszę stąd uciec. – Sama nie wiedziała już, czego chce. Z jednej strony Kapitol był kiedyś jej domem, miejscem idealnym, ale teraz… Gdzie ona ma mieszkać? Co ma ze sobą zrobić. Objęła się ramionami. Ten gest nie należał u niej do rzadkści, dawało jej dziwnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, jakby przypominał o chwilach, w których troskliwy ojciec oplatał córkę silnymi ramionami gdy tylko mógł lub ona miała taką potrzebę. Tak bardzo tęskniła za domem… Jeśli do tej pory czuła się jedynie zdezorientowana i zdruzgotana, teraz cały świat zakręcił się przed jej oczami. - I-Igrzyska…? – zająknęła się, miała świadomość, że gdyby w czasie wojny została w Kapitolu, mogłaby trafić na arenę. Nie było to wykluczone. Jak to możliwe, że w tak względnie krótkim czasie zaszły tak wielkie zmiany? Jakim cudem prezydent Snow przegrał wojnę? I co wyobrażały sobie te bestie, ci rebelianci, jak mogli wysyłać niewinne dzieciaki na rzeź! Saoirse, podobnie jak reszta typowych Kapitolińczyków, pod tym względem była niesamowitą hipokrytką. Jeśli chodziło o obce dzieciaki przewijające się na ekranie tak szybko, że nie dało się spamiętać ich twarzy – wszystko było dobrze, a Igrzyska traktowała jako świetną rozrywkę, miłą odskocznię od wiecznych świateł i koloru Kapitolu. Gdy jednak w grę wchodziły dzieciaki, które mogła kojarzyć chociażby z widzenia czy znać – Głodowe Igrzyska okazywały się barbarzyństwem, bezcelową przemocą. Śmiech na sali. Dziewczyna, mimo, że zwykle nie miała złych zamiarów wobec kogokolwiek, wciąż pozostawała niewolniczką wpajanych przez rodziców idei i przekonań. Gdy ktoś wmawia drugiej osobie przez kilkanaście lat, że zło jest dobre – ciężko temu zaprzeczyć i się sprzeciwić, to domena ludzi o silnych charakterach, Saoirse się jednak do nich nie zaliczała. Spojrzała na Exodusa nieprzytomnie, wciąż myśląc nieludzkości rebeliantów, którzy odebrali Kapitolińczykom wolność. - Tak, chodźmy – wydukała, cały czas przerażona tym, co przed chwilą usłyszała. Ale bądźmy szczerzy – kto w takiej sytuacji nie byłby kolejną przerażoną duszyczką? – Chodźmy szybko, im prędzej się wszystkiego dowiem, tym lepiej. – zacmokała niecierpliwie, jak to miała w tym swoim irytującym zwyczaju.
|
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pią Sie 02, 2013 1:41 am | |
| - Powodzenia z ucieczką. - Powiedział niezbyt przekonanym co do jej słów głosem. Patrzyła na niego. Czy mogła mu wierzyć? Cóż... nie. Wręcz przeciwnie. Powinna mu nieufać i bacznie obserwować każdy jego ruch, ale to już jego zdanie. Ona może robić co chce. Na jej miejscu jednak nie dałby się zaprowadzić gdzieś, gdzie jest mniej ludzi. - Tędy. - Wskazał dziewczynie drogę ignorując jej cmoknięcie. Cholernie go to irytowało w Kapitolińczykach. Cmokali jak kaczka. Ciągle, bez przerwy. Brakowało tylklo by byli wszyscy cmokający niscy i mieszkali z kotem. Exo ruszył przed siebie co jakiś czas oglądając się za swoje plecy, by sprawdzić, czy Sao jeszcze za nim idzie. Szedł wolno, acz pewnym krokiem. Po kilku minutach opuścili wspólnie targowisko i znaleźli się na cichej uliczce, ale Exo szedł dalej i dalej.
// gdzieś w KOLCu |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pon Sie 26, 2013 7:37 pm | |
| |trututututu teoretycznie bankiet, a tak naprawdę to dom :D
Z zadowoleniem ukrytym pod grubym szalikiem i kapturem płaszcza wkroczyła do Kwartału Ochrony Ludności Cywilnej. Na szczęście Coin nie potrzebowała dokładnych wyjaśnień, wystarczyło jej tłumaczenie „chciałabym bezproblemowo odwiedzać brata” i się zgodziła na stałą przepustkę. Z papierkiem i identyfikatorem w kieszeni przemierzała kolejne uliczki. Ubrana była tak, żeby nie rzucać się w oczy, czyli na szaro. Nie lubiła tego koloru. Zbrzydł jej w trzynastce. Ale postanowiła nie narzekać, tak? W końcu jej jako jednej z niewielu było tu ciepło i wesoło, co starała się ukrywać. Wypatrywała osoby, którą mogłaby troszkę pomęczyć, ale to nie mógł być byle kto! To musiał być ktoś…ktoś… Wyjątkowy. Kolorwy. Znany. Mel aż oczyska się śmiały do przechodniów. W końcu dotarła na idealne miejsce. Targ. Miejsce, gdzie ludzie rozszarpaliby cię za coś wartościowego. Toteż Mel się strzegła i wszelkie względnie cenne rzeczy chowała pod ubraniami. Tym razem nie miała przy sobie obstawy strażników zapewnionej przez braciszka. Braciszek został w swojej chatce na uboczu załamany faktem, iż Mel może chodzić bezkarnie po Kwartale. Mel nie było go żal. Mógł się dostosować, mógł cieszyć się razem z nią na salonach Kapitolu. Nie chciał? Jego strata. Wolał ganiać za brudem. Może nawet mu pomagać. Mel nie wnikała. Nie chciała się dowiedzieć jaki naprawdę jest jej brat. Bała się, że mogłaby go… znienawidzić. Nienawiścią złośliwą, taką, jaką darzy cały motłoch w Kwartale. Idąc koło straganów zapaliła papierosa. Miała nadzieję, ze nikt się na nią przez to nie rzuci, w końcu papierosy chyba nie jest tak ciężko im tu zdobyć. Przez chwilę rozglądała się niepewnie, ale oprócz kilku oburzonych spojrzeń typu „i tak nie mamy tu czym oddychać, po co tutaj palisz” nie zauważyła nic niepokojącego. Jedynym minusem był przymus zsunięcia szalika z twarzy, co automatycznie ujawniało jej złośliwy uśmieszek, ale co tam. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pon Sie 26, 2013 8:15 pm | |
| /Zaginam czasoprzestrzeń jak Power Ranger
- Nie czuję... ciała. - rzuciła do siebie w myślach, pocierając zziębnięte ręce o siebie i chuchając w nie, licząc, że jej się zrobi jakoś cieplej. Nic z tych rzeczy, nadal było jej cholernie zimno. Wpakowała więc dłonie do kieszeni swojego ciemnogranatowego płaszcza, który na jej nieszczęście nie miał kaptura i starała się jakoś żywiej ruszać, co by nie zamarznąć na środku drogi. Świat jest okrutny, doprawdy. Nie dość, że mróz i otaczająca ją nędza daje się ostro we znaki, to jeszcze w dzień wolny trzeba zaiwaniać w miejsce, gdzie są inni ludzie. Gdyby chociaż jeszcze za to płacili... No ale, bez jedzenia bieda, więc Rose musiała pójść na ten targ. Wiedziała, że z pustymi rękoma nie wróci, w końcu praca w szpitalu była dosyć dobrze opłacana. Dziękować Bogu, że ma jakieś wykształcenie medyczne. Stanęła przy jednym ze straganów, oglądając, co mają na sprzedaż. Nie było cudów, ale nie było też źle, więc można się było tylko cieszyć. Wzięła kilogram ryżu i zaczęła się zastanawiać nad mięsem, które z pewnością było świeże. W końcu na takiej temperaturze nie miało prawa się zepsuć. Jedyny plus tej cholernej zimy. Jej dłoń odruchowo skierowała się w kierunku jej długich włosów, kiedy Rose spojrzała na nie. Nawet one był pokryte szronem. Odpięła górną część wełnianej rękawiczki tak, żeby jej palce były gołe i strząsnęła osad. Chwile pocierała go w palcach, aż całkowicie się rozpuścił, zastanawiając się dokąd zmierza ten świat. Nie ma to, jak zamyślić się przy straganie. Ale przynajmniej jakby ją chcieli okradać, mogła im strzelić w kolano. Dobrze, że kupiła sobie tę broń. |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Wto Sie 27, 2013 10:05 am | |
| Obserwując kolejne osoby zauważyła twarzyczkę dziwnie znajomą. Przez chwilę szukała w pamięcia, aby po chwili przypomnieć sobie pannę Rosemary. Które to były Igrzyska? 65? 66? Mniejsza o to, Mel do tej pory pamięta sieczkę jaką zrobiła z innych trybutów. To były chyba najkrótsze w historii Igrzyska Głodowe, trwały tylko dwa albo trzy dni. Uroczo. Mel skończyła papierosa i podeszła do panny Garroway. Jednej z twarzy starego Kapitolu, czyż nie? -Zimno, nie? – Spytała stając koło Rose. Mel wątpiła, by ta ja znała, chociaż było małe prawdopodobieństwo. Rose była jedyną mentorką z Kwartału. Mel trochę dziwiła taka decyzja Almy, ale przemilczała to. Widocznie był niedobór ludzi chętnych do mentorowania dzieciaków z Kwartału. W sumie to się nie dziwi, nie chciałby być mentorem. Musiałaby wspierać te dziwactwa, w końcu taka rola mentora, a szczerze mówiąc jej się to nie uśmiechało. Wolała już być stylistką. Tylko, ze jej rola już się w Igrzyskach skończyła i nie za bardzo ma co ze sobą zrobić. Więc będzie sobie od czasu do czasu wpadac do Kwartału, a co.
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Wto Sie 27, 2013 9:07 pm | |
| Twarz starego Kapitolu, taa... Chwała Bogu, że przynajmniej teraz nie musiała nią być. Jej ówczesna sytuacja była dziwna do tego stopnia, że nawet żyjąc w o wiele gorszych warunkach w Kwartale czuła się lepiej. Może to dziwne, ale samotność i spokój okazały się najlepszym lekarstwem na jej niewygodę. Bycie mizantropką jej zdecydowanie pomogło w wygraniu tamtych Igrzysk i nie była na siebie za to zła. I tak przynajmniej dwadzieścia dwoje z nich miało zginąć, więc czy to ważne z czyjej ręki? Raczej nie, liczył się tylko show. Z przemyśleń wyrwał ją głos. Nieznajomy jej, więc najpierw zastanawiała się czy go nie zignorować i udać, że nie słyszała. Ale koniec końców odwróciła głowę w stronę kobiety darząc ją spojrzeniem w stylu "If I give a single fuck". Nie, Rose nie była skora do rozmów. Zwłaszcza z nieznajomymi. - Tsa. - odburknęła w końcu, odwracając wzrok w kierunku sprzedawczyni. Zapłaciła jej należność za swój towar, posyłając znikomy uśmiech, który można było ledwo co zauważyć i ruszyła do następnego straganu, olewając totalnie dziewczynę, która do niej zagadała. Tak, gorąco liczyła na uniknięcie jakiejkolwiek rozmowy. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sro Sie 28, 2013 2:18 am | |
| W Kwartale Ochrony Ludności Cywilnej niewiele funduszy przeznaczało się na odśnieżanie. Istniały ważniejsze potrzeby niż sypanie soli, czy piasku na zniszczone drogi. Kiedy Rosemary podchodziła do kolejnego straganu, niestety nie zauważyła oblodzonej nawierzchni. Jej noga niebezpiecznie posunęła się do przodu, tym samym dwudziestoczterolatka straciła równowagę i wylądowała całym ciężarem ciałem na prowizorycznej wieży ze skrzynek. Tak się złożyło, że mieściły się w nich pomidory, jabłka oraz inne owoce… niekoniecznie pierwszej klasy świeżości. - Ty wstrętna dziewucho. - Zasyczała jakaś starsza kobieta ospale podnosząc się ze stołka. |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sro Sie 28, 2013 9:38 am | |
| dlaczego wszyscy się przy mnie wywracają? :c
No cóż, Rose najwidoczniej postanowiła mieć ją głęboko gdzieś. W sumie to mel jej się nie dziwi, sama nie byłaby gadatliwa gdyby tu mieszkała. Ale nie mieszka i gdyby to nie groziło pobiciem jej na przysłowiowe kwaśne jabłko, to pewnie by się z tym obnosiła. Nie zdążyła nawet pomyśleć co by tutaj powiedzieć, gdy dziewczyna z głośnym trzaskiem wylądowała na stosie skrzynek z warzywami rodzaju różnego. Sądząc po kolorze miazgi Mel stawiała na przeważającą ilość pomidorów, które i tak pewnie były względnie świeże i zdatne do spożycia. Brud Kwartału zje wszystko, czyż nie? Sprzedawczyni poderwała się ze swojego stołeczka i zaczęła wyć na dziewczynę gramolącą się ze skrzynek. Prawdopodobnie właśnie straciła dobytek zycia, ale co to Mel obchodziło. Bardziej skupiała się na nie wybuchnięciu śmiechem. Zauważyła, że w Kwartale większą sensacją jest czyjś śmiech niż walka na noże na środku ulicy. A ona nie chciała robić aż takiej sensacji. -Biedne pomidory. – Skwitowała Mel patrząc na Rosemary z drwiącym uśmieszkiem. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sro Sie 28, 2013 4:19 pm | |
| Nie chodziło o to, gdzie mieszkała, Rose po prostu nienawidziła ludzi i kontaktu z nimi, więc uchodziła za dosyć posępną i nietowarzyską osobę. W rzeczywistości jej charakter był o wiele bardziej żywy i pogodny, ale tylko w taki sposób mogła zachować dla siebie spokój. Inni są tacy irytujący. Kiedy jej noga niebezpiecznie podjechała do przodu, automatycznie odwróciła się plecami, żeby w razie czego wylądowała na tyłku. Nie chciała sobie niczego połamać. Szybko odbiła się od skrzynek i złapała równowagę, jeszcze miała jako taką zręczność, choć zarąbała w nie plecami. Wszystko co w nich było uroczo potoczyło się po śniegu, a ze względu na niezbyt dobrą jakość większość zamieniła się w paciarę. O Boże, jak mi przykro. - Raczej biedny śnieg. Taki syf, który miał spotkanie z rękoma starej wiedźmy krzywdzi ten śnieg. - mruknęła chrypliwym głosem, posyłając sprzedawczyni wzrok mordercy i masując się ręką po plecach. Będą siniaki, nie ma co. Z tego, co jeszcze ostało się w skrzynkach wyjęła lepsze okazy i zapłaciła za nie kobiecie, dorzucając jeszcze trochę pieniędzy za te rzekome "szkody". - Jak nie pasuje, to mogę jeszcze dorzucić kulkę w łeb. - burknęła do sprzedawczyni, a jej spojrzenie nadal wyrażało rządzę mordu. A Rose była do tego zdolna. I wszyscy doskonale o tym wiedzą. Nie będzie jej żadna baba wyzywać, co to, to nie. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Sie 29, 2013 2:41 am | |
| - Ty. Ty. - Starsza kobieta z widocznymi siwi odrostami niemalże zapowietrzyła się. Może i pieniędzy było wystarczająco, by kupić ponownie towar, jednak groźby tej młódki… Zerknęła w pełne nienawiści oczy Garroway i rozejrzała się dookoła. Nieopodal, jak to miał w zwyczaju, przechadzał się mały patrol Strażników Pokoju. - Śmiesz mi grozić? - Zapytała pełnym oburzenia tonem i momentalnie wypaliła kolejne słowa. - POMOCY. POMOCY. TO ZŁODZIEJKA. CHCE MNIE OKRASĆ. RATUNKTU. ONA MI GORZI. POMOCY - Po histerycznym krzyku oddział Strażników Pokoju natychmiast ruszył biegiem w stronę kobiety, Melanie i Rosemary. Nawet inni sprzedawcy oraz przechodni zainteresowali się tą całą aferą. Nigdy nie wiesz, z kim masz odczynienia - głosiło chińskie przysłowie… fakt, może nie było chińskie, ale kogo to interesował w tamtym momencie. Najważniejsze, ze idealnie odnosiło się do sytuacji…
|
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Sie 29, 2013 8:11 am | |
| Raczej biedny śnieg. Taki syf, który miał spotkanie z rękoma starej wiedźmy krzywdzi ten śnieg. Mel tylko parskneła słysząc to. W sumie też jakaś tam racja, co nie? Z resztą Mel nie miała czasu się nad tym wszystkim zastanawiać, bo zwyciężczyni jednych z Igrzysk Głodowych już wzięła się za straszenie staruszki. Uroczo. -No, Pakowanie kulek z tego co wiem idzie ci nieźle. – Zdążyła powiedzieć, zanim sprzedawczyni podniosła raban. Może samo darcie się nie zwróciłoby większej uwagi klientów targu czy sprzedawców, ale Strażnicy Pokoju się zainteresowali. Cudnie. Teraz Viktor dowie się, że Mel łazi sobie od niechcenia po targu w Kwartale. Właśnie, dobrze by było, gdyby to nie był on. Jednak gdy strażnicy zbliżali się stwierdziła z ulgą, że żaden z nich nie jest jej bratem. -Brawo.- Powiedziała tylko patrząc na Rose. Sama teraz chciałaby wyciągnąć pistolet i wpakować kilka kulek w sprzedawczynię, ale po pierwsze maiłaby po tym niezłe kłopoty, a po drugie nie miała przy sobie broni. Dodatkowo Mel była na tyle głupia, że zamiast odejść spokojnym krokiem i udawać zwykłego przechodzia stała dalej w miejscu i gapiła się na zmiane na Rosemary, sprzedawczynię i strażników. Irytował ją zbierający się wokoło tłumek. -no i co, stara jędzo, zadowolona jesteś z siebie? – Mruknęła do pani „krzyknę i wszyscy się zlecą” zanim jeszcze Strażnicy byli w stanie to usłyszeć. Nie, żeby broniła Rose, ale mimo wszystko ona tylko groziła. O kradzieży mowy nie było. Ludzie, to Kwartał, ale Mel myślała że jakiekolwiek ludzkie zasady tutaj panują. Najwidoczniej jednak nie. Westchnęła cicho, wsadziła ręce do kieszeni i czekała na strażników.
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pią Sie 30, 2013 8:28 pm | |
| - Boże, trzymaj mnie, bo pozabijam. Przysięgam. - mruknęła do siebie, wywracając oczyma. Zagotowała się w środku, więc rozpięła guziki płaszcza i podparła się pod boki. Nienawidziła ludzi i jak widać, nic tego nie zmieni. Oni tylko ją w tym utwierdzali. Nic, tylko zrzucić na całe Panem broń biologiczną, serio. - Ja nie grożę, ja stwierdzam fakty. Jestem szczera, jeśli jest taka potrzeba. - wymruczała do kobiety, kiedy ta już zdążyła wznieść raban. Co za debile chodzą po tym świecie, zróbcie o nich film dokumentalny. Jeden lepszy od drugiego, każdy jedyny w swoim rodzaju. - Uspokój się kobieto, weź sobie ziółka na serce i nie pleć bzdur. Z czego miałabym cię okradać? Z czego? Już wolę śnieg żreć, niż to, co masz na sprzedaż. - skwitowała, wzdychając głośno. Starała się nie bluzgać przy zbliżających się strażnikach pokoju, nie jest głupia. - Daj spokój. - zwróciła się do blondynki, unosząc wzrok w niebo, jakby wołając do niego o pomstę. - Do takich jak do ściany. - naprawdę, do paczek z żywnością powinni dorzucać psychotropy, nie wiem, z paczkę Relanium. Na uspokojenie nerwów, bo to już był szczyt. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Sie 31, 2013 6:45 pm | |
| Kobieta miała ochotę odpowiedzieć słownym atakiem, na słowny atak. Może i to na jej korzyść, że nie zdążyła. Strażnicy niemal momentalnie zaleźli się przy zbiorowisku. - Dzień dobry. Co tutaj się wydarzyło? - Zapytał jeden z nich i rozejrzał się dookoła. Pomidory i kilkadziesiąt innych, mniej lub bardziej rozgniecionych warzyw leżało na śniegu. - One. Te dwie dziewuchy chciały mnie okraść! - Krzyknęła szybko sprzedawczyni z charakterystycznym akcentem i udała roztrzęsioną.- A kiedy im się nie udało zrobiły, to… niech pan tylko spojrzy. Tyle strat!- Wciągnęła głośno powietrze i przykucnęła, by podnieść na pół rozgniecionego pomidora. - Rozejść się. - Najniższy z nich warknął do tłumu. - Niech panie mi to wszystko wyjaśnią. - Poprosił jeszcze raz, chociaż dobrze wiedział, co pewnie będzie czekać dwie niedoszłe złodziejki.
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Sie 31, 2013 7:12 pm | |
| Tak, teraz wszystko pójdzie na nie, bo jakaś kobieta ma uraz psychiczny wielkości rowu mariańskiego. Dokąd zmierza ten chory świat, dokąd. Rose gotowała się w środku, gdyby mogła to by roztapiała śnieg w około siebie. Albo w ogóle wydzielała magmę. - Dla kogo dobry, dla tego dobry. - mruknęła pakując ręce w płaszcz, żeby komuś nimi nie przypierdzielić. - Co się wydarzyło? Rozum tamtej kobiety wyśmiał ją, powiedział "nope" i wyjechał z Panem. - burknęła, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz. To był spazm chęci, żeby kogoś zabić, a konkretniej tę sprzedawczynię. - Poczekaj kobieto, bo już się gubię. - powiedziała, wyciągając ręce z kieszeni i wskazując na Melanie. - Rozumiem, że ta obca mi dziewczyna, co ją pierwszy raz na oczy widzę, jest moją wspólniczką? Razem kradniemy powietrze? - zapytała z wyraźną kpiną i odwróciła się do blondynki. - Słyszałaś? Jesteśmy kumpelami po fachu. Kimkolwiek jesteś. - zaśmiała się, bo tu lepiej się śmiać niż płakać. Pokręciła z niedowierzaniem głową, a sarkastyczny uśmiech nie schodził jej z twarzy. Dokąd zmierza ten świat. - Zaczynając od początku - zwróciła się do Strażników, przybierając dosyć luźną pozę. - Przyszłam sobie kupić jedzenie, to chyba normalne. Pośliznęłam się tu oto, na tym lodzie - wskazała nogą na kawałek oblodzonej powierzchni - I wyrżnęłam o skrzynki. Na dowód mogę pokazać siniaki na plecach. - uśmiechnęła się do nich i odgarnęła włosy za ucho. Wrócił jej dobry humor! - Przez to usłyszałam od sprzedawczyni, że jestem wstrętną dziewuchą i coś tam jeszcze, bo jej rozwaliłam to, co ponoć jest warzywami... A ja dłużna nigdy nie jestem, więc nazwałam ją wiedźmą czy tam jędzą i nie żałuje. Zapłaciłam za szkody i za swoje zakupy, przy okazji coś tam odpyskowując... - ściszyła głos na odpyskowywaniu, bo jakoś się nie chciała pogrążać - A ta wszczęła raban, że ją okradam. No jasne, że ją okradam. Jak już się wszystko wydało, to powiem, że chciałam jeszcze cały stragan łącznie z nią i następnym sprzedawcą wynieść za pazuchą. I tamto drzewo w kieszeni. - pokazała na obumarłe drzewo, które stało daleko w kącie. Jak się bawić to się bawić, przecież płakać nie będzie. |
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Nie Wrz 01, 2013 1:14 pm | |
| Na targu wyczyniał się cyrk na kółkach, który zaczał zbierać coraz więcej widzów. Zawsze jakaś rozrywka. Najgorsze było to, że na arenie tego cyrku stała Mel i za cholere nie wiedziała co ma ze soba zrobić. Wiać? Zaczną ją gonić. Stać w miejscu? No, to nie jest taki zły pomysł zwłaszcza, ze Rose wzięła sprawę w swoje ręce i Mela nawet gdyby chciała, to nie była by w stanie się wtrącić. Ale nie chciała. Przez całaą rozmowę stała tylko z założonymi rekami co jakiś czas prychając śmiechem. Strażnicy rozgonili tłumek, ale cyrk jeszcze się nie zwinął. Tak, Mel ukradła tej uroczej staruszce nie wiadomo co. Ironiczne podejście Rosemary do rzeczy podobało się Mel. To musiała przyznać. Na koniec jedynie pokiwała głową. Co jej zrobią? Zamkną ją? No dobra, to jest prawdopodobne. I nie jest to wesoła opcja. Jeszcze jej wezmą przepustkę… I Viktor się o tym dowie. Na pewno. Cholera, będzie wykład na dwie godziny o tym, ze nie powinna się wałęsać po Kwartale, bla bla bla… Nie, jednak bardziej przerażała ją kwestia zabrania przepustki. Co powie Almie? Że była w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie? Może i w to uwierzy, ale następnej pewnie tak szybko nie dostanie. - Człowiek już nawet nie może przechodzić koło straganu, bo od razu kradnie. – mruknęła cicho patrząc z ukosa na sprzedawczynię.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Nie Wrz 01, 2013 9:23 pm | |
| Kiedy mały tłum gapiów wrócił do swoich codziennych zajęć jeden strażnik, który nie krył rozbawienia całą sytuacją, zabrał głos. - Niestety… muszę panie aresztować pod zarzutem usiłowania kradzieży i zniszczenia mienia. - Powiedział, dodatkowo już wtedy starał się ukryć rozbawienie całą sytuacją. Nie raz i nie dwa ktoś próbował ugrać coś dla siebie w taki sposób. Część przyczajonych do luksusów ludzi była lekko nierównoważona. - Pani… - Zwrócił się bezpośrednio do sprzedawczyni. - Pójdzie również nami złożyć zeznania. Proszę zamknąć stragan i kolega panią odprowadzi. - Zarządził i skinął głową do niczym nie wyróżniającego się Strażnika. - Mam nadzieję, że odpuścimy sobie szopkę z kajdankami. - Powiedział ciszej, tak by tylko dwie „złodziejki” mogły go usłyszeć. Cała czwórka składająca się z dwójki młodych kobiet i dwójki Strażników Pokoju ruszyła w stronę komisariatu. - Nie radzę próbować żadnych sztuczek. Rosemary oraz Melanie, piszecie tutaj.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Lis 02, 2013 8:33 pm | |
| /Powiedzmy, że przez Kuchnię do Biura i tutaj… ta-da
Wściekłość zapanowała nad Fransem, ale tylko głęboko. „Złość piękności szkodzi”, a że on i tak był brzydki, to po co oszpecać się jeszcze bardziej kolejnymi zmarszczkami? No właśnie, to bezsensowne działanie. Co nie zmienia faktu, że wciąż czuł nadmiar negatywnych emocji po tej całej pseudo-rozmowie kwalifikacyjnej w kuchni. W Kwartale działo się źle. Bardzo źle! I ludzie jeszcze wybrzydzali pracą… Owszem, Frans nie nakłaniał do prostytuowania się. Zwyczajnie nie miał innych wolnych stanowisk pracy. Nie miał. Proponował to, co mógł, aczkolwiek owszem – nieznajomy mógł odmówić. Ale żeby w taki sposób? Taki niemiły? Lyytikäinen czuł więc, że został urażony, że jego pasja (ho, ho, ho) została w pewien sposób obrażona w bardzo niemiły sposób.
Do pospacerowania zmusił go jedynie brak prądu. Komputer w pewnym momencie zgasł, co oznaczało, że znowu odcięto prąd od Kwartału, on wściekł się jeszcze bardziej, zaczął kląć… wziął więc papierosy, ubrał się odpowiednio w stosunku do pogody panującej za oknem i temperatury, którą wskazywał termometr i wyszedł. Wyszedł, bo nie mógł znieść złości nie tylko uroku Kwartału, ale w ogóle kompilacji różnych, przedziwnych wydarzeń. Cordelia… „Psia krew, przestań o niej myśleć, Lyytikäinen, nie masz dziewiętnastki, żeby bawił się w zauroczenia...”, powtarzał sobie w myślach to i nie tylko.
W końcu miał całą masę innych problemów… most, część personelu zamkniętą w więzieniu, et cetera. I musiał kombinować! Kombinować jak nigdy… co on miał zrobić? Dlaczego tak trudno było mu teraz trzeźwo myśleć? Pomińmy to, że oczywiście wypił dość sporo wódki w biurze, a to sprawiało, że stawał się coraz bardziej zły i zły. CO-ON-MIAŁ-PORADZIĆ-NA-TE-WSZYSTKIE-SYTUACJE? Nie wiedział. Ale próbował coś kombinować na bieżąco.
By nieco ochłonąć udał się na targ, gdzie przysiadł na jakiejś poręczy i postanowił sobie, że poobserwuje sobie żywot zwykłych mieszkańców Kwartału. Kiedyś dumnych mieszkańców Starego Kapitolu – obecnie w większości wraków ludzi, ale za to w jakiejś części pozbawionych problemów związanych z buntowniczym życiem. To z kolei mogło być nie tylko dobre dla nich, ale smutne dla oka. Bez wizji na przyszłość. Poddający się tak szybko. Przecież nie minęło nawet pół roku od oficjalnego przejęcia władzy przez Coin. Odynie drogi… co to ma wszystko znaczyć? Co? Dlaczego oni byli tak bardzo pozbawieni życia i dlaczego w większości młodzi buntowali się przeciwko zamianie władzy? Przeciwko powtórzeniu tego, co było poprzednio, tylko w jeszcze większym rygorze niż za czasów starego Snowa…
…I znowu napotykał na to nazwisko. Nie, żeby to było złe… wszechobecność tej rodziny w jego codziennym życiu od czasu ukończenia dwudziestu jeden lat była zbyt duża.
|
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Lis 02, 2013 8:53 pm | |
| /mieszkanie Benia
Tania wódka się skończyła, dziwka poszła do domu... czy tam gdzie ulicznice mieszkają, więc Ben-Max zaczynał wariować w czterech ścianach. Widział dym, choć go nie było, widział walące się ściany, choć te trzymały się mocno. Widział Cordelię, choć ona była pewnie w swoim nowym domu. Widział Jasmine, choć ona była... gdzieś daleko. Patrzył w lustro i widział nie siebie, ale obcego chłopaka, widział Daniela Levitta, który mu mówił "Co Ty ze sobą zrobiłeś, bracie? Jesteś wrakiem! I zapomniałeś mnie!". Wizje z innego, nie jego, a jednak jego życia nawiedzały go na każdym kroku. Chciał się upić do nieprzytomności, ale alkohol jak na złość się skończył. Jakąś resztką rozsądku ubrał na siebie swój długi, zimowy płaszcz i wyszedł na poszukiwania czegoś taniego i mocnego. Pewnie oślepnie albo umrze... mała strata dla ludzkości. Nie było już nikogo kto by się tym przejął. Może powinien był się zająć szkołą... tam były dzieci które go potrzebowały, ale nie umiał. Tam na każdym kroku widział Jasmine i tęskniąc za nią czuł ból fizyczny w piersi. Czy mógł kochać dwie dziewczyny? Im więcej myślał o Cordelii tym bardziej sobie zdawał sprawę z tego, że nie była mu obojętna. Widział jak sobie radziła na Igrzyskach. Podziwiał ją. Max ją kochał. Ale gdy zaczynał myśleć o sobie jako o Benie, pod powieki wkradał mu się obraz Jasmine. Czuł, że traci zmysły, że wariuje. Dlatego z jednym słowem na ustach szedł od straganu do straganu. "Wódka". Ledwo nogi od ziemi odrywał, nie miał siły iść żwawym tempem. Nie pamiętał kiedy ostatni zjadł normalny posiłek. Jego skóra była szara, oczy podkrążone, a policzki dziwnie zapadnięte. Brnął przez błoto, potykał się czasem o jakieś wystające kawałki chodnika, ale udawało mu się iść... nie upadł. Pewnie by nawet się nie podniósł. Jeden widok jednak dodał mu siły. Frans... Wściekłość wypełniła umysł i ciało Bena... a właściwie Maxa. Ben nic do niego nie miał. Ale Max miał wszystko. Na dodatek przez tego drania, pedofila i złodzieja kobiet, Ben-Max nie miał wstępu do Valiatora... a co znaczyło w praktyce brak dostępu do dobrego alkoholu i dobrych dziwek. A chętnie by odwiedził te pokoiki... spotkał się z Sabriel, czy innymi... Były tam, ukryte i niedostępne dla niego, a zawsze chętne. Przyspieszył kroku i dopadł do Fransa. Zamiast przywitania zamachnął się by go uderzyć... nie trafił. Stracił równowagę i gdyby nie płot, zapewne upadłby twarzą w śniegową breję. A tak... wisiał oparty o płot z żądzą mordu w spojrzeniu. - Widzę, że dostałeś przepustkę z piekła. Planujesz zgarnąć więcej niewinnych duszyczek dla Belzebuba? - wycedził przez zęby |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Lis 02, 2013 9:29 pm | |
| Wódka, och, już zaczynało mu (Fransowi) brakować tego jakże boskiego napoju… a przecież dopiero co skończył ją pić w samotności! Dopiero! Czyżby staczał się na dno i zamieniał w alkoholika? Może nie do końca, bo nie bił ludzi – jeszcze – ani nie krzyczał na nich, no chyba że naprawdę go zdenerwowali. Obecnie po prostu był w niejakiej życiowej rozterce – jednej z wielu w jego życiu – i nie wiedział jak się z niej wydostać. Nie wiedział jak posegregować swoje sprawy i jak rozbić wszystkie kłopotliwe sytuacje na czynniki pierwsze, a następnie zrozumieć je i pokonać. Innymi słowy – był w czarnej dupie, miał mętlik w głowie, a jego niemal że „wrodzone” kombinatorstwo w cale mu nie pomagało i nie ułatwiało zadania, a wręcz odwrotnie. Wszystko stawało się trudniejsze, bardziej zagmatwane… bez sensu.
Nabrał powietrza do swoich płuc. Zdrowie wciąż nieco mu podupadało, ale czuł się lepiej niż w szpitalu. Gardło nie bolało tak mocno (a może to był efekt upojenia alkoholowego?), noga tym bardziej, choć wciąż kulał. Trzeba będzie wziąć się w garść, zapanować nad swoimi emocjami i albo je ujarzmić, albo wyrzucić w siebie, albo zrobić z nimi coś innego, byleby zaczął działać spokój ducha i racjonalne myślenie. To samo tyczy się w ogóle jego stanu fizycznego. Zdrowe ciało, to zdrowy umysł – tak mówią i tak mówili już wiele lat wstecz. Będzie musiał pozbierać się do „kupy”… przecież nikt inny nie spełni jego marzeń o chaosie w Panem. Nikt inny nie stanie się nim, bo Frans był przecież tylko jeden… i nie było możliwości nawet do tego, żeby ktoś miał perfekcyjnie go udać. Violator, most… Violator, most, konspiracja w której nie do końca był fair w stosunku do innych z Kwartału. Co nie zmienia faktu, że musiał trzeźwo myśleć, żeby nie dać się wkopać. Trzeźwe myślenie… Odynie, przecież był pijany! Ale ważne, że miał jakieś postanowienie i że najprawdopodobniej będzie w stanie przy nim dzielnie trwać.
Zaczął więc kombinować, w myślach, a w tym samym czasie wodził ślepo za ludźmi. Nawet nie spodziewał się zobaczyć Benjamina, aczkolwiek w swoich wyobrażeniach widział jak ich spotkanie przeinacza się w bójkę. Nie był więc bardzo zszokowany tym, że chłopak chciał go uderzyć. Co prawda – nie spodziewał się go akurat tutaj, w tym czasie, ale… poza tym… nie, nie był tak mocno zaskoczony, jak mógłby być. Mimo to, odruchowo odchylił się, byleby tylko na sto procent nie zostać trafionym przez pięść Benjamina… a potem patrzył jak chłopak chwieje się i ląduje na barierce… Normalnie wybuchnąłby śmiechem, ale nie miał do tego jakoś humoru. Zmarszczył czoło, pokręcił głową i tylko wygodniej usadowił się na barierce. Nie miał zamiaru tego komentować, ale za to mógł przynajmniej klepnąć jegomościa w tyłek, żeby wyrazić w ten sposób jak bardzo żałośnie wyglądał w tej chwili Levitt. No i przy okazji robił mu w ten sposób na złość za to, co zdążył do tego czasu powiedzieć.
– Ta… – mruknął, zapalając wcześniej papierosa i zaciągając się dymem. – Właśnie jedną znalazłem. – Odchrząknął, ponieważ gardło znowu zaczęło mu nieco nawalać, a przez to mówił z ogromną chrypą. – Chociaż zamiast niewinności dałbym tej duszyczce przydomek: „idiotyczna” lub, a nawet i „komiczna”.
|
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|