IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Targ dla mieszkańców - Page 6

 

 Targ dla mieszkańców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyCzw Maj 02, 2013 9:31 pm

First topic message reminder :



Targ dla mieszkańców, a także miejsce, gdzie prawie na pewno zostaniesz okradziony. Wypełniony maleńkimi straganami, na których sprzedaje się głównie masę niepotrzebnych nikomu przedmiotów, a te naprawdę wartościowe wyciąga się spod lady - gdy Strażnicy Pokoju nie patrzą.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptySob Lip 12, 2014 5:09 pm

Nie spieszył się i delektował każdym gryzem. Kto wie, kiedy następnym razem będzie sobie mógł pozwolić na taki rarytas jakim były owoce. Pomyślał też, że w drodze powrotnej do domu, kupi jabłko dla Ashe. W końcu była tak anemiczna, że na bank potrzebowała witamin. A on lubił się o kogoś troszczyć i pomagać. Rozmyślania przerwało wtargnięcie cienia między niego a słońce.
- Benjamin Levitt?
Czyli ktoś spoza KOLCa.
- A kto pyta? - uniósł spojrzenie w górę, mrużąc oczy, żeby dostrzec twarz w słońcu. Znał tą drobną blondynkę z telewizji. - Byłaś mentorką Cordeli. - nie było to pytanie. Losy swojej byłej dziewczyny śledził z zapartym tchem, żałując, że nie może jej pomóc gdy była na arenie. Dlatego też postać Catrice zapadła mu w pamięć. Zdziwiło go jednak to, że zwróciła się do niego Benjamin. Cordelia zawsze mówiła Max... może i ona pogodziła się z tym, że Ben Maxem wcale nie był... kto wie... nie miał z nią kontaktu od kiedy się spotkali kilka tygodni temu.
- Skoro musimy. - wzruszył ramionami i przesunął się w bok na schodku, żeby zrobić dziewczynie miejsce obok siebie. - Słucham. - zastanawiał się czego mentorka Cordelii może chcieć od niego. Może przynosiła wieści od Snow. Może dziewczyna wymyśliła jak go wyciągnąć z tego bagna w jakim znalazł się przez przypadek. Płomień nadziei chcąc nie chcąc rozpalił się w nim i przyjemnie ogrzewał od środka. Jabłko smakowało jeszcze lepiej niż przed chwilą. Tak, kupi kilogram jabłek, żeby uczcić szybkie opuszczenie KOLCa, bo to musiało chodzić o to, prawda?
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptySob Lip 12, 2014 5:32 pm

Za jej plecami świeciło słońce, co mogło mu utrudnić rozpoznanie jej.
- Catrice Tudor - rzuciła, a w tej samej chwili on potwierdził domysły. Znał ją, wiedział, kim jest. Musiał też wiedzieć, że ma kontakt z Cordelią, a jeśli faktycznie wiedział, kim jest panna Snow i łączyła ich jakaś zażyłość, musiał przeczuwać, że nic mu nie grozi.
- Tak, masz raję, jestem mentorką i opiekunką Cordelii. - rzuciła, rozglądając się dookoła, jakby szukała kogoś, kto się jej sprzeciwi. - Nic Ci nie grozi - dodała, siadając obok.
Zapatrzyła się w niebo, patrząc na błękitną przestrzeń nad ich głowami. Mimowolnie zastanawiała się, co łączyło tego chłopaka i jej podopieczną. Może chodziło o pierwszą miłość, może o seks... Ale to nie była jej sprawa.
Spojrzała na chłopaka. Może powinna była powiedzieć "Max", bo tak nazywano go tutaj, w KOLC-u. Niemniej jednak, chciała, by wiedział, że nie ma do czynienia z kimś przypadkowym.
- Chodzi o Jasmine Snow - spojrzała na niego uważnie. - Cordelia od jakiegoś czasu nie ma od niej informacji i niepokoi się o swoją kuzynkę. Prosiła, żebyś przekazał jej jakieś wieści o Jasmine, bo nie może się z nią skontaktować.
Westchnęła i przerzuciła włosy na ramię, kierując do Bena kolejne pytanie:
- Możesz powiedzieć mi, kiedy ostatni raz widziałeś Jasmine Snow?

Powrót do góry Go down
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptySob Lip 12, 2014 5:44 pm

Kiwnął głową na znak, że przyjmuje do wiadomości. "Catrice Tudor" tak, teraz sobie przypomniał jej nazwisko. Wtedy na to uwagi nie zwracał, ważniejsze było, żeby Cordelia przeżyła pieprzone Igrzyska.
- Wiem. Nie ma sensu, żeby cokolwiek mi groziło. - wzruszył ramionami. Po co ktoś miałby go zabić czy krzywdzić? No chyba, że Frans z zazdrości i za ten złamany nos. Ale to by wynajął kogoś większego niż drobna dziewczyna, która może była w jego wieku, a może nawet ciut młodsza.
Drgnął niespokojnie gdy padło imię Jasmine. Czyli nikt jej nie widział. To nie tak, że nie chciała się z nim widzieć, tylko po prostu zniknęła. Z jednej strony ulga, że nie chodziło o niego, z drugiej... jego narzeczona zapadła się pod ziemię. Nie dał po sobie jednak nic poznać. Może Catrice była opiekunką Cord, ale była mu obca.
- Obawiam się, że to Cordelia mogłaby mi powiedzieć więcej na ten temat, niż ja Tobie. Ostatnio Jasmine widziałem kilka dni po memoriale na moście. Wiesz... nie bywa zbyt często w KOLCu. Do pracy też nie przychodzi. - obserwował dziewczynę uważnie. Miała w sobie coś takiego, że czuło się respekt. Nie pierwsza drobna panienka której lepiej było nie wchodzić w drogę jaką spotkał. Dawno nauczył się nie oceniać ludzi po wyglądzie czy posturze. Westchnął - Czy Cordelia coś podejrzewa? Myśli, że ktoś mógł skrzywdzić Jasmine? - zacisnął dłoń w pięść, byle tylko dziewczyna nie zauważyła, że się trzęsie. A jeśli podejrzewała jego? Jeśli to nie były pytania tylko przesłuchanie? - Odpowiadając na Twoje pytanie - ostatni raz widziałem ją jak się jej oświadczałem. Byłem pewny, że po prostu czymś ją uraziłem i dlatego się nie odzywa. Zresztą nie jest tak łatwo przechodzić przez bramę pomiędzy Kwartałem a Dzielnicą. - zmrużył oczy. Dziewczyna przeszła. Pewnie miała przepustkę. Ciekawe gdzie... czy dałoby się ją ukraść i wykorzystać? Musiał stąd wyjść i szukać Jasmine.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptySob Lip 12, 2014 6:09 pm

Miała do czynienia z inteligentnym facetem, najprawdopodobniej w jej wieku, który jednak nie umiał jej pomóc. A przynajmniej nie tak, jak chciała. Już na pierwszy rzut oka Catrice mogła wyczuć, że Ben jej nie ufa, ale to nie był w tej chwili problem. Najważniejsza była Jasmine.
- Cordelia też nie wie, co się z nią dzieje. Rozmawiały jakiś czas temu, po czym Jasmine przestała się odzywać. Nie odbierała telefonu, w jej mieszkaniu nie było nikogo. Jak zapewne wiesz - przerwała na moment. - Jasmine opiekowała się dzieckiem, Sansą le Mettrie. Żaden z sąsiadów nie widział ani Twojej narzeczonej, ani nie słyszał dziecka, płaczu, nic.
Cała ta sprawa zaczynała ją lekko niepokoić. Co powiedziałby Snow, gdyby okazało się, że uratowała od śmierci jedną z jego wnuczek, a pozwoliła zginąć drugiej?
- Nie powiedziała tego wprost - westchnęła, a jej palce wystukały na kolanach dziwny rytm. - Ale podejrzewam, że bardzo się niepokoi, nie tylko ona zresztą. Sama się martwię.
To nie było kłamstwo; znała Jazzy, i chociaż nie łączyła ich wielka zażyłość, Catrice miała prawo się o nią martwić. Gdy Ben wspomniał o zaręczynach, skinęła głową, poniekąd gratulując mu.
- Rozumiem. Powiedz mi, czy macie tu jakichś wspólnych znajomych, u których mogłaby się zatrzymać? - zapytała, lustrując go wzrokiem. Była niemal pewna, że chce się wymknąć z getta, żeby znaleźć ukochaną.
Powrót do góry Go down
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyNie Lip 13, 2014 3:13 pm

Brak zaufania do ludzi staje się czymś normalnym jak żyjesz w dobie buntów i rebelii, zwłaszcza jak żyjesz w Kwartale. Czasem się zastanawiał komu tak na prawdę ufa i nie ufał nawet sobie. Przykre, ale nie ufał Cordelii, Jasmine, bratu. Zwłaszcza w ostatnich dniach było mu ciężko, kiedy znów wszyscy zniknęli z jego życia. Co zabawniejsze, starał się, by inni ufali jemu, na przykład Ashe.
Pokiwał głową przyjmując to wszystko do wiadomości. Nie wiedział jednak o dziecku. Niewiele wiedział o "nowym życiu" Jasmine. Najpierw pewnie dlatego, że jej nie pamiętał, a potem nawet nie było kiedy o tym porozmawiać. Zrobiło mu się wstyd i dlatego nie przyznał się do swojej niewiedzy. Co z niego za narzeczony, skoro nie wie, że wraz z dziewczyną dostanie dziecko w komplecie.
- Ja tym bardziej. A stąd nic nie zrobię. - nie znosił tej bezczynności, tego że jest uwięziony w tym głupim kolcu.
Przez chwilę milczał, zastanawiając się.
- Nie... nie znam nikogo kto mógłby pomóc. Jasmine uczyła w szkole, ale niespecjalnie się kontaktowała z innymi nauczycielami. Nie wiem nawet czy ma tu jakichś znajomych. Do niedawna nie pamiętałem, że jesteśmy parą... więc... - spuścił wzrok i ukrył twarz w dłoniach. To wszystko było popieprzone. Czuł jak krew pulsuje mu w skroniach. Jasmine, gdzie jesteś? W końcu podniósł wzrok i widać było w jego oczach determinację - Jestem niemal pewny, że Jasmine nie ma w KOLCu. Skontaktowałaby się ze mną, gdyby tu była. Więc albo jest w Dzielnicy, albo uciekła do dystryktów. Już kiedyś to zrobiła. Uciekła z Trzynastki. - przypomniał sobie.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyNie Lip 13, 2014 4:28 pm

Obserwowała chłopaka uważnie, gdy mówił, doszukując się wszelkich oznak kłamstwa, które wskazywałyby na to, że panicz Levitt doskonale wie, gdzie przebywa Jasmine. Niestety jednak, wyglądało na to, że mówi prawdę i nie ma pojęcia o miejscu pobytu domniemanej narzeczonej.
- Spokojnie. Wielu ludziom zależy na tym, żeby ją odnaleźć. Jasmine jest powszechnie lubiana i szanowana - czemu właściwie to powiedziała? Nawet nie wiedziała, czy to prawda, ale musiała w jakiś sposób do niego dotrzeć i wybadać, co wie.
- Nie kontaktowała się z ludźmi. Rozumiem. - usłyszawszy wzmiankę o dystryktach, przygryzła wargę. - Jesteś w stanie powiedzieć mi, do którego dystryktu mogłaby się udać, gdyby faktycznie uciekła z Kapitolu?
Ucieczkę z Trzynastki i komentarz do tego postanowiła zachować dla siebie - Cordelia może uznać tę informację za istotną.
Powrót do góry Go down
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyNie Lip 13, 2014 4:57 pm

Coraz bardziej to wyglądało na przesłuchanie. A on nie był tu winnym, był już raczej poszkodowanym. W końcu to jego przyszła żona zapadła się pod ziemię.
- Nie ona jedna. Snow był szanowany i w Kapoitolu lubiany. A jak skończył? - prychnął. Popularność i szacunek miały to do siebie, że szybko odchodziły, a gdy odchodziły, to zostawiały po sobie zniszczenie. Jazz była rodziną jednego z najbardziej znienawidzonych przez obecny rząd ludzi. Na pewno miała wrogów.
Catrice zadawała mu coraz trudniejsze pytania a jemu było coraz trudniej się skupić na udzielaniu odpowiedzi. Nic nie mógł zrobić, nic!
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Jedynka, czwórka. Cholera wie. - wstał ze schodka. Widać było, że się aż trzęsie z tych nerwów. - Dlaczego mnie o to wszystko pytasz? Podejrzewasz mnie o coś? Cordelia coś podejrzewa? Nie skrzywdziłbym Jasmine. A ta rozmowa sprawia, że odchodzę od zmysłów. Jestem zamknięty w pieprzonym KOLCu, mimo, że walczyłem w pieprzonej rebelii po stronie szanownej pani prezydent. - w jego słowach czuć było gorycz. Nie miał pojęcia, że ma przed sobą zabójczynię na zlecenie Coin. Ale chyba i tak by ta wiedza nic nie zmieniła. Czara goryczy i niesprawiedliwości przelała się.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyPon Lip 14, 2014 10:06 am

W pewnym momencie Catrice zaczęła żałować, że nie poprosiła Strażników o zaprowadzenie panicza Levitta na posterunek Strażników, gdzie mogłaby porozmawiać z nim w znacznie swobodniejszej - a dla niego bardziej stresującej - atmosferze.
- Wielu lubianych skończyło jak Snow, ale uważaj, co mówisz - żachnęła się, odrzucając włosy do tyłu. - Jeśli mówię, że Jasmine nic nie grozi ze strony ludzi, to znaczy, że jej nie grozi. A nawet jeśli - są ludzie, którzy ją obronią.
Posłała mu lekko lodowaty uśmiech, analizując słowa chłopaka. Był święcie przekonany, że jego narzeczonej coś grozi, ale co dokładnie? Liczył na to, że Coin skasuje pannę Snow, zostawiając przy życiu jedynie Cordelię? Jeśli zdecydowałaby się na taką opcję, to Catrice miałaby ręce pełne roboty.
- Pytam, bo muszę. Cordelia się martwi jak diabli. Nie tylko ona. Wielu przyjaciół Jazz się niepokoi; nie wiemy, co robić. - popatrzyła na Bena, nieomal wywracając oczami, gdy zaczął gadać o rebelii. Nigdy nie lubiła słuchać utyskiwań w stylu: "brałem udział w rebelii, nie mam żadnych profitów, zamknęliście mnie tuuu!", to było dla niej jak brzęczenie natrętnej muchy przy końskim zadzie.
- Na zamknięcie w tym miejscu nic nie poradzę, niestety. Ale jeśli okaże się, że Twoja pomoc w odnalezieniu Jasmine będzie wyjątkowo potrzebna, zapewne prezydent Coin rozważy Twój pobyt w Dzielnicy Rebeliantów.
Powrót do góry Go down
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyPon Lip 14, 2014 5:00 pm

I Ben zaczął żałować, że zaufał dziewczynie i w ogóle wdał się z nią w rozmowę. Musiał więc zacząć chronić i siebie i Jasmine. Może wcale nie chodziło o jej znalezienie, by jej pomóc, tylko by ją skrzywdzić. Może to przed Catrice Jazz się ukrywała. W takim razie lepiej, że Ben nie miał pojęcia gdzie Jazz jest.
Benjamin nie ufał Coin. Co prawda nie wiedział wszystkiego, ale wiedział, że to z jej inicjatywy powstał Kwartał i ona zorganizowała Igrzyska. Nie wydawała się być lepsza niż Snow, a może była grosza. Poza tym dlaczego Coin miałaby chcieć zachować Jasmine przy życiu? Nie miała do tego żadnych powodów. Za to powodów by ją zabić co najmniej kilka. Przede wszystkim nazwisko. Poza tym już trójka Snowów była w Dzielnicy, to budziło nadzieję na powrót starego porządku.
- Również się martwię. - odpowiedział. - Może nawet bardziej niż Cordelia. - dodał.
W jego sytuacji narzekanie na to gdzie wylądował i na bezsilność było uzasadnione. Ale też lepiej chyba było narzekać, niż zacząć działać, bo w tym przypadku działanie oznaczało bunt.
Już chciał powiedzieć coś w stylu: "Bo Coin tak strasznie zależy na odnalezieniu Jazz.", albo "No tak, Coin jest tak łaskawa, że na pewno mnie uwolni.". Zamiast tego ugryzł się w język.
- Fakt, pewnie masz rację. - kiwnął głową. - Jak tylko się czegoś dowiem, dam znać. - wypalił, zanim do niego dotarło, że ciężko jej będzie cokolwiek przekazać bez jej numeru i z telefonem który działa jak chce, czyli najczęściej nie działa.
Powrót do góry Go down
the leader
Catrice Tudor
Catrice Tudor
https://panem.forumpl.net/t1914-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t741-catrice
https://panem.forumpl.net/t1285-catrice-tudor
https://panem.forumpl.net/t1231-you-saw-her-walking-over-poison-ivy-leaves
https://panem.forumpl.net/t740-catrice
https://panem.forumpl.net/t3453-kwatera-catrice-tudor#55562
Wiek : 20
Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca]
Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator,
Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku
Obrażenia : -

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyCzw Lip 17, 2014 11:36 am

Stresujące atmosfery przesłuchania, okraszone często drobnymi torturami były domeną nie tylko Gerarda Ginsberga, ale i panny Catrice Tudor, która raz na jakiś czas chętnie "pracowała" nad swoimi ofiarami, wydobywając z nich informacje. Wprawdzie nie znała w pełni możliwości obecnego szefa więzienia w KOLC-u, ale ceniła jego wyraziste talenta w zakresie rozmów z więźniami - co więcej, lubiła Gerarda za to, jaki był. Może niektórzy odebraliby to jako przejaw jakiejś choroby psychicznej, ewentualnie fantazji erotycznych... Ale Catrice nie była ani chora psychicznie, ani też zainteresowana Gerardem pod względem seksu.
Wróćmy jednak do pana Benjamina Levitta, który najwidoczniej nie ufał jej słowom.
- Oczywiście, rozumiem, że się martwisz. W końcu to Twoja narzeczona, tym bardziej dołożę wszelkich starań, by ją znaleźć. - nie zareagowała na wypowiedź o Cordelii. Levitt nie był z krwi Snowa i mógł nie pojmować, jacy są potomkowie tego rodu... nie żeby ją to interesowało.
Wstała i otrzepała kolana, obojętnie rozglądając się po targu. Swoją rozmowę uznała za skończoną, a tuż po wypowiedzeniu ostatnich słów do chłopaka, miała zamiar udać się do Cordelii i powiedzieć jej, czego się dowiedziała.
- Dziękuję. Nie przejmuj się kontaktowaniem, sama Cię znajdę za jakiś czas, powiedzmy... Za tydzień, i wtedy powiem Ci, czego się dowiedziałam. Trzymaj się - pożegnała go skinieniem głowy i ruszyła w stronę Dzielnicy Rebeliantów.

zt
Powrót do góry Go down
the leader
Valerius Ian Angelini
Valerius Ian Angelini
https://panem.forumpl.net/t2317-valerius-ian-angelini#32768
https://panem.forumpl.net/t2324-valowowowowowe-znajomosci#32881
https://panem.forumpl.net/t2321-valerius-ian-angelini#32835
https://panem.forumpl.net/t2328-valbomb-valbomb#32888
https://panem.forumpl.net/t3045-valerius-ian-angelini#46834
Wiek : 24
Zawód : Szeregowy
Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach
Obrażenia : ogólne osłabienie

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptySro Sie 13, 2014 6:00 pm

//po wątku w mieszkaniu, przed akcją na dworcu

Delilah Morgan, wróżka. Chatka na obrzeżach. – Pierwsze słowa, które zostały nabazgrane na jego jedynym lustrze w jego mieszkaniu wściekłą czerwienią, a podpisano: xoxo, T. Cóż, nie znał jakiegokolwiek powodu, przez który Tabitha kierowałaby go do wróżki, więc...
Wtedy z marszu wybił sobie odpowiedź z głowy, póki nie zobaczył jej po raz pierwszy. Wyglądała jak młodsza wersja jego matki, jak Valerie na Igrzyskach. Ta sama twarz, gesty, styl nieco inny i obycie, choć i ono nieco mu ją przypominał. A może to wyolbrzymiał, chcąc w niej zobaczyć swą siostrę? Może tak usilnie potrzebował kogokolwiek, by teraz sobie wmawiać niektóre rzeczy? Nie mógł to być przecież przypadek! Koleś wpierw mu mówi, że ma w KOLCu rodzinę, potem Tabby pisze nazwisko dziewczyny na jego lusterku, która okazuje się być tak bardzo podobna do Valerie, że to aż straszne. Ba!, na dodatek ma jej medalion! Przypadek to nie był. Miał siostrę. Młodszą od siebie, z tego, co usłyszał.
Dobra, miał siostrę. Wiadomość bardzo dobra, biorąc pod uwagę to, że nie miał już nikogo, a ona bardzo przypominała mu matkę, a tym samym dom. Nie zapukał do jej drzwi i nie przywitał się. Nie był pewien, czy powinien jej cokolwiek mówić, w ogóle ją poznawać i... Raczej miała to nie być dla niej zbyt świetna wiadomość, widząc jej życie. Był Strażnikiem, a ona... Nie ujawniał się na razie, śledząc ją. Jakoś nie potrafił się przełamać, by zrobić ten pierwszy krok. W sumie non stop się zastanawiał, czy powinien go zrobić.
Tak też dotarł na rynek, gdzie kręciło się sporo ludzi. Nieco obawiał się, że któryś z kolegów z pracy mógłby zauważyć, że ma coś do tej dziewczyny. Stanął na chwilę w miejscu, leniwie obserwując niby to od niechcenia ludność Kwartału. Wzrokiem oczywiście często wracał do Delilah, by jej przypadkiem nie zgubić. Po chwili zaczął powoli krążyć po targu i „pilnować porządku”, w czym mu pomagał jego mundurek pana wielce Strażnika.
W sumie zastanawiało go to, czemu Tabitha nagle zdecydowała się mu pomóc. To była spora przysługa. Sam znalazłby jakiekolwiek informacje o siostrze... Z pewnością o wiele później, o ile nie poddałby się, nic nie znajdując w rzeczach matki. Tabby mu to wypisała, wyraźnie – warto wspomnieć, i nawet włamała się do jego mieszkania, czym mu w sumie zaimponowała. Nie pomyślałby, że jest zdolna do czegoś takiego...
- Przepraszam... - Szepnął, przez przypadek wpadając na... DELILAH MORGAN. Wpadł na nią przez to, że się rozkojarzył myśleniem o Tabithcie. Co miał teraz zrobić? Powiedzieć "cześć, jestem twoim kochanym braciszkiem"? Wyśmiałaby go. Chyba powinien odejść, jak gdyby nigdy nic. Teraz jednak stał i patrzył na nią zaskoczony.
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptySro Sie 13, 2014 6:57 pm

/po wątku z Bastianem, przed Dożynkami

Nie powinno jej tu być. Zdecydowanie nie powinna była przychodzić na targ z tym, co miała pochowane po kieszeniach i co, wedle wszelkich kwartałowych władz, nie powinno się w nich znajdować. Może i przez to całkiem sporo ryzykowała, lecz najzwyczajniej w świecie nie potrafiła powstrzymać się przed wizytą u znajomej mającej swoje stoisko na targu.
Zaś po odwiedzinach w tamtym miejscu i stwierdzeniu, że najwyraźniej kobieta już się stamtąd wyniosła, co też potwierdzili okoliczni sprzedawcy, wspominając przy tym niezbyt dyskretnie i w sumie nawet dosyć otwarcie, że definitywnie wyemigrowała na tamten świat przez jednego ze Strażników… Jakoś nie mogła wyperswadować sobie łażenia bez celu i rozmyślania o wszystkim i o niczym.
Nie przejęła się zbytnio wieścią o śmierci Duffy, choć musiała przyznać sobie, że coś tam ją w sercu odrobinę ukłuło, gdy usłyszała o tym, że już więcej nie spotka kogoś, kogo od biedy mogła nawet nazwać dosyć bliską znajomą. Nie taką, do której można było się zbytnio przywiązać i dla której warto było złamać swoje własne zasady dotyczące nieprzywiązywania się do ludzi, ale jednak.
Poza tym dochodził do tego też fakt, że kobieta naprawdę umiała załatwiać sprawy po cichu, a jej syn należał do jednych z najlepszych dostawców Delilah, wyłączając tutaj Bastiana – oczywiście, zaś teraz zapewne straciła tę dwójkę bezpowrotnie. Bo choć chłopak przecież żył, to z pewnością zmuszony był się ukrywać, więc z dostaw wychodziły nici zupełne. A to sprawiało, że Di naprawdę nie czuła się zbyt dobrze.
Nie to, że nie przepadała za innymi szmuglerami, jednak posiadanie tych naprawdę zaufanych było prawdziwym przywilejem, jaki nie zdarzał się zbyt często. Zaś teraz stopniowo ten przywilej traciła, naturalnie zostając przez to zmuszana do korzystania z usług mniej wiarygodnych osób, a to wiązało się z niewątpliwym ryzykiem, które niezbyt przypadało jej ostatnio do gustu.
Lecz… No cóż, co innego miała robić? Nie mogła pozwolić sobie na rezygnację z wykorzystywania czarnorynkowych towarów, bowiem oznaczałoby to gwałtowny spadek jej dochodów i, prędzej czy później, całkowity upadek z jej mikroskopijnego piedestału, o który tak bardzo dbała.
Zdecydowanie widziała już stanowczo zbyt wiele osób, które nie potrafiły poradzić sobie w życiu i lądowały naprawdę nisko, dając rzeczywistości przygnieść się zupełnie i zrobić z siebie ludzkie szmaty, których jedynym zajęciem było leżenie w rynsztokach i wyciąganie skrajnie chudych i brudnych łap po pieniądze, które rzadko kto raczył im dawać. Ona nie chciała tak skończyć.
Wolała już doprowadzać swoimi działaniami do tego, by wyzyskiwani przez nią klienci upadali zamiast niej. Uczucia i sumienie wyłączyła już na tyle dawno, że teraz nawet nie drgała jej powieka, gdy bezczelnie naciągała i okłamywała ludzi, ciągnąc od nich jak największe sumy. Choć czasem, gdy miała jeden z tych tak zwanych lepszych dni, zdarzało jej się być jeszcze wielce miłosierną. Dzisiaj jednak zdecydowanie nie był to ten czas.
Dzisiaj planowała już tylko spokojnie powrócić do domu i potajemnie przesegregować te wszystkie zdobycze, które władza z pewnością nazwałaby niezbyt legalnymi. No dobrze… Przy ocenianiu legalności rzeczy pod kątem białych, szarych i czarnych, jej aktualna zawartość kieszeni była czarniejsza od smoły.
I dlatego też Delilah jak najszybciej powinna wracać do swojego mieszkania, bowiem kilka razy zauważyła już strażnika, który jej się przyglądał. Raz otwarcie, raz kątem oka, ale jednak zdecydowanie patrzył na nią. Nie mogła się teraz wpakować w kłopoty, bo to byłoby dosłownie jak wydanie na siebie wyroku, rozwieszenie sobie nad głową wstęgi z całą masą słów, które ukazałyby sobą całą jej podejrzaność.
Pospiesznie upewniła się więc, że jej zdobycze bezpiecznie tkwią na swoich miejscach i, jeszcze szybszym krokiem niż normalnie – a chodzić chodziła szybko, udała się w kierunku wyjścia z targu. Nieopatrznie zagapiając się w wpadając na kogoś. Kogoś, na kogo wpaść nie chciała w żadnym razie. Na cholernego Strażnika, który tak się na nią wcześniej gapił.
- Cholera jasna… – Wyrwało się z jej ust, gdy poleciała w tył, a zawartość jednej z jej kieszeni wyleciała na ziemię ze stukotem, w którym była prawie pewna, że brzmiało malownicze zaaresztuj ją! Jesteśmy szmuglowane! Nielegalne! Zniszcz jej życie!
Pospiesznie pochyliła się, zaczynając zbierać przedmioty i upychać je, by w pewnym momencie zatrzymać się w połowie ruchu i sięgnąć do kieszeni, wyjmując z niej zwitek banknotów i wciskając je Strażnikowi w łapę, by wreszcie zacząć myśleć logicznie i rzucić się do ucieczki. Jakoś podświadomie wiedziała, że nie ma najmniejszych szans w starciu z tym gościem. Kiedyś może i spróbowałaby walnąć go i ogłuszyć, zwłaszcza że byli w dosyć ustronnym miejscu, ale teraz nawet ona miała w sobie tyle logiki, by wiedzieć, że nie dba już tylko o siebie. Więc najnormalniej w świecie zaczęła zwiewać.
Powrót do góry Go down
the leader
Valerius Ian Angelini
Valerius Ian Angelini
https://panem.forumpl.net/t2317-valerius-ian-angelini#32768
https://panem.forumpl.net/t2324-valowowowowowe-znajomosci#32881
https://panem.forumpl.net/t2321-valerius-ian-angelini#32835
https://panem.forumpl.net/t2328-valbomb-valbomb#32888
https://panem.forumpl.net/t3045-valerius-ian-angelini#46834
Wiek : 24
Zawód : Szeregowy
Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach
Obrażenia : ogólne osłabienie

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyCzw Sie 14, 2014 6:35 pm

Cała ta sytuacja zaskoczyła ich. Nie dziwić się, skoro oboje przez przypadek na siebie wpadli. Delilah dorównywała mu zaskoczeniem i... przerażeniem? Z pewnością, bowiem go również przerażała ta sytuacja. Bardzo.
Różnił ich jednak powód zdenerwowania. On właśnie wpadł na swoją siostrzyczkę, na którą nie chciał na razie wpadać, bo nadal się zastanawiał, czy powinien się w ogóle ujawniać i przedstawiać, a ona... Cóż, jego krewna najwidoczniej babrała sobie łapki w bardzo brudnych interesach. Przeraził go ten fakt, a ją fakt, że wpadła na Strażnika, a jej towar wypadł z ukrycia. Widziała w nim jedynie Strażnika, który przyłapał ją na gorącym uczynku, gdy to chciała się ulotnić.
Oczywiście nie zamierzał jej aresztować, mimo że powinien. Chciał się odezwać i powiedzieć, że nic jej nie grozi z jego strony, ale zrobiła kolejną rzecz, która go... tak, zaskoczyła. Wepchnęła mu bezceremonialnie pieniądze w łapę i zaczęła uciekać. Dało się przekupić Strażnika? Ludzie idioci! Wszystko zrobią dla kasy.
Co mógł na to poradzić? Rzucił się za nią z pieniędzmi w dłoni, które w trakcie biegu wcisnął na razie do kieszeni. Miał własne pieniądze i nie potrzebował od niej, jej prawdopodobnie jedynych, oszczędności.
- Stój! – Krzyknął za nią, ale coś wątpił, by się zatrzymała. Teraz miała biec ile w sił w nogach, bo od tego, z jej punktu widzenia, zależało jej życie. Nie każdy wychodził z przesłuchań żyw. Nie chciał się jednak wydzierać na całą ulicę o pokrewieństwie. Chciał to zatrzymać w tajemnicy, by przypadkiem nikt nie porwał jej i nie torturował dla okupu. Kto wie, co wpadnie do głowy Kapitolończykom, gdy zapachnie im kasą.
Na szczęście nie musiał się wydzierać, bo był szybszy. Haha! Widać, że jej matka nie torturowała tak ćwiczeniami i w sumie rozczuliło go to. Najwidoczniej go chciała przygotować do życia, by potrafił sam sobie radzić, a Delilah chciała pomagać sama, ewentualnie znajdując jej zacnego męża-wojskowego. Kto tam wiedział, co wymyśliłaby Valerie.
Złapał Delilah za ramię, odkręcił do siebie i zaraz przyparł do pobliskiej ściany, by przypadkiem znów mu nie zwiała.
- Spokojnie – powiedział, uśmiechając się. Tak bardzo przypominała mu matkę. – Pewnie uznasz mnie za Strażnika-wariata, ale zaraz cię puszczę i będę miał przy tym wielką nadzieję, że mi nie zwiejesz. Nie mam zamiaru cię aresztować, pieniędzy też nie chcę – wyjął wepchnięte mu wcześniej pieniądze z kieszeni, by jej oddać – ani towaru. Rób z nim sobie, co chcesz i nie wnikam w to. Chcę jedynie pogadać. O tobie, twoim naszyjniku i naszej matce... matkach – powiedział, patrząc jej w oczy i po chwili puszczając powoli. Uniósł ręce ku górze, by pokazać, że nie zamierza też chwytać za broń, by ją zastrzelić w trakcie ucieczki. – I sorry, jeśli chwyciłem cię za mocno.
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyCzw Sie 14, 2014 9:29 pm

Wkopała się. Jak najbardziej durnowato, a przecież nie miała swojej osoby za taką zupełną idiotkę. Zazwyczaj wyjątkowo uważała na przestrzeganie ustalonych przez siebie zasad, które pozwalały jej jak najbardziej unikać sytuacji tego typu. Tego uciekającego i praktycznie wypruwającego sobie płuca przez tę ucieczkę typu.
Nigdy nie była z tego rodzaju ludzi, którzy ratowali się braniem nóg za pas, gdy nie było to tak zupełnie konieczne i gdy też pojawiały się inne możliwości wyjścia cało ze sprawy. Nie można jej było nazwać przecież jakąś przeraźliwie płochą sarenką wiejącą na dosłownie każdy głośniejszy dźwięk i przepełnioną czczą paranoją.
A jednak teraz zachowywała się w dokładnie taki sposób, co może i miało swoje wytłumaczenie w informacji, jaka ostatnio dotarła do niej, warto dodać, że przy okazji wywracając cały jej świat do góry nogami, ale z pewnością nie było przyjmowane przez nią z przyjemnością. Kiedyś bowiem za żadne skarby tego świata by się tak nie zachowała. Miałaby swój, przeogromnych wręcz rozmiarów!, honor zabraniający jej takiego zachowania.
Wiedziała jednak na tyle dobrze, na ile znakomicie zdawała sobie też sprawę z idiotyzmu własnego zachowania i przychodzenia na targ, że bywały w życiu takie sytuacje, w których trzeba było pozbyć się zbytniej dumy i robić coś tylko po to, by przeżyć. A gdy jeszcze nie odpowiadała tylko i wyłącznie za siebie, lecz również za istotkę, która w przyszłości mogła być jedyną osobą sprawiającą, że ucieszy się z przywiązania do kogoś i z chęcią to zrobi…
Nie mogła dać się złapać, bo to z pewnością nie miało się skończyć dobrze. Spójrzmy prawdzie w oczy, dorwanie przez Strażnika, gdy miało się przy sobie niezmiernie cenny i zdecydowanie daleki od legalności towar było ostatnim, czego większość osób doświadczała przed całą masą działań mających na celu pokazać jej, jak wielkim błędem było wychylanie się poza szereg, no i robienie też czegoś, by przeżyć.
A ona w żadnym razie nie chciała umierać. Ani z braku działania, ani z działań nadmiaru. Zdecydowanie nie to było jej w głowie, gdy pałętała się po targu bez większego celu. Teraz zaś może i po mózgu pałętała jej się myśl o zagrożeniu śmiercią lub też torturami, lub też torturami oraz śmiercią po nich, jednak dawało jej to kolejne bodźce motywujące ją do jeszcze szybszej ucieczki.
I nie, w żadnym razie nie zamierzała grzecznie zatrzymywać się w miejscu, gdy Strażnik zawołał za nią, by właśnie to zrobiła. Prędzej już miała utracić możliwość oddychania przez palące ją żywym ogniem płuca, w sumie to nawet już teraz ciężko jej było wciągnąć powietrze, niż pozwolić się dorwać, a następnie zaaresztować i zawlec na posterunek. Po jej trupie! Nawet jeśli miał to być jej dosłowny trup!
Okazała się jednak zbyt wolna, za słaba, za miękka. Nim się obejrzała, dorwał ją, chwycił i przycisnął do ściany. Mogła powiedzieć, że już była bardziej niż martwa. Z tym, co miała przy sobie… Była zdecydowanie zimnym trupem. I na co jej było cholerne przyłażenie na jakiś powalony targ, na którym i tak nie zamierzała czegokolwiek kupować?! No?! Na co?!
Zacisnęła wargi, ciskając oczami gromy i zdecydowanie nie odwzajemniając uśmiechu. Nawet wymuszenie.
- Jestem wróżką, nie psychologiem. Sama też nie potrzebuję rozmawiania o sobie. Naprawdę nie sądzę, by było coś, czym mógłbyś przyciągnąć moją uwagę. Udam, że naprawdę jestem wdzięczna za brak aresztowania mnie i to rozumiem. Podziękuję też grzecznie. Dziękuję, o! – Powiedziała z prawdziwie kamiennym wyrazem twarzy. – I odejdę, zanim zaczniesz swą pouczającą gadkę, bo najwyraźniej jesteś z tych typów.
Powrót do góry Go down
the leader
Valerius Ian Angelini
Valerius Ian Angelini
https://panem.forumpl.net/t2317-valerius-ian-angelini#32768
https://panem.forumpl.net/t2324-valowowowowowe-znajomosci#32881
https://panem.forumpl.net/t2321-valerius-ian-angelini#32835
https://panem.forumpl.net/t2328-valbomb-valbomb#32888
https://panem.forumpl.net/t3045-valerius-ian-angelini#46834
Wiek : 24
Zawód : Szeregowy
Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach
Obrażenia : ogólne osłabienie

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyPią Sie 15, 2014 2:56 pm

Chyba wychodził na Strażnika-wariata-idiotę, jeśli wziąć pod uwagę jego słowa i ocenę Delilah. Faktycznie gadał jak jakiś potłuczony i to sprawiło, że poczuł się niezręcznie i nieswojo, choć nadal czuł podniecenie spowodowane prawie poznaniem swojej siostry. To niesamowite, że nadal żył ktoś z jego rodziny i nie był w Kapitolu sam jak palec.
Właśnie, jeśli nadal nie chciał być w Kapitolu sam jak palec, to była właśnie ta chwila, w której powinien jej powiedzieć o tym, co zdążył się dowiedzieć, a mianowicie o ich pokrewieństwie.
- Nie zamierzałem ci zawracać głowy żadnymi pouczającymi wierszykami... W sumie nikogo nie zwykłem pouczać. Od razu aresztuję, ale mniejsza z tym. Patrząc na to wszystko z perspektywy starszego braciszka, to chyba faktycznie coś wyrzucić z siebie na temat tego, co tak bardzo skrywasz... Choć nadal nie mam tego w zamiarze, byś... Dobra, aż nazbyt się rozgaduję i wszystko kręcę. Powiem prosto – stwierdził, biorąc głęboki oddech. Pozbył się swojej miny, która wskazywała na to, że sam nie wie, czemu zaczął monolożyć bez ładu i składu, a zastąpił ją w poważną i miłą twarzyczką, choć miał ochotę się cieszyć. Jak w towarzystwie Julki.
- Jesteś moją siostrą. Mamy wspólną matkę. Tyle udało mi się ustalić. Czy ci się to podoba, czy też nie, ale jesteś prawdopodobnie jedyną moją krewną, która żyje, więc tak łatwo ci nie odpuszczę. No, nie odpuszczę, bo to pewne. Jesteś wypisz-wymaluj ona. Jakbym patrzył na Valerie z czasów jej własnych Igrzysk... To niesamowite. Masz na imię Delilah, prawda? – Spytał, przyglądając jej się z uwagą. Miał nadzieję, że mu nie zwieje. Chyba miała go za wariata, a może tylko mu się to wydawało? – Ile dokładnie masz lat? Jest z tobą w KOLCu ktoś jeszcze? Nie mogę uwierzyć w to, że matce udało się tak łatwo ukryć drugie życie... To nadal jest dla mnie abstrakcją.
Pokręcił głową, przestając głośno myśleć. W sumie od lat, pewnie prawie całe jego życie, ukrywała przed nim i przed ojcem fakt, że posiada druga rodzinę. Nie kochała ich? Czy to możliwe, że kochała ich, a jego nie? Dlatego to wszystko...? A Julka? Co z Julką?! Nienawidziła jej, bo zabierała jej czas? Nie miała czasu dla Delilah, jej ojca i ewentualnego rodzeństwa?
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyPią Sie 15, 2014 7:42 pm

Zazwyczaj była wdzięczna ludziom za szczerość, jednak tym razem zdecydowanie nie spowodowała ona, że Delilah zapałała sympatią do tego zdecydowanie dziwacznego Strażnika, który zachowywał się zupełnie jak jakiś szaleniec. W myślach już dosłownie widziała, jak mężczyzna wyciąga zza pleców nóż i z psychopatycznym uśmiechem stwierdza, że nie zaaresztuje jej, bo ma ochotę na obiad.
Tak, dokładnie. Koleś całą swoją mową ciała zwracał na siebie jej uwagę i to bynajmniej nie w pozytywnym sensie. Jak najbardziej nie podobało jej się to spotkanie. Już nie tylko ze względu na to, że mógł w dosłownie każdej chwili ją udupić i zaaresztować, bo w obietnicę nierobienia tego szczerze nie wierzyła, ale również przez jego dziwaczne teksty, które powoli zbliżały się swą długością do pokaźnych monologów.
A ona nie miała ochoty na rozmowy. Może jeszcze z kimś innym, choć w to też szczerze wątpiła, ale zdecydowanie nie z kimś z parszywej rebelianckiej władzy. Nie było chyba zbyt dziwne to, że nie ufała takim ludziom i nie zamierzała raczej nigdy im zaufać. Co z tego, że nie była jedną z tych osób tak straszliwie przeklinających życie w KOLCu?
Liczyło się przecież to, że wszelka logika podpowiadała jej, by unikać osób takich jak ten facet. Z rozmów z nimi nigdy nie wychodziło bowiem nic dobrego, a czasem nawet można było ostro przejechać się na tym, że zechciało się otworzyć do nich usta. Lepiej było milczeć, choć naprawdę, ale to naprawdę miała ochotę powiedzieć mu coś do słuchu.
Chciała jednak wrócić dzisiaj do domu w jednym kawałku i mieć choć złudne wrażenie bezpieczeństwa, więc nie mówiła zupełnie nic, starając się sprawiać wrażenie osoby całkowicie zasłuchanej i rozmyślającej tylko i wyłącznie nad tym, co wychodziło z ust rebelianckiej gnidy, która zdecydowanie nie ułatwiała jej tego. Powstrzymywanie cisnących się do ust komentarzy nigdy nie wydawało jej się trudniejsze. Nigdy!
Dopiero na wspomnienie o rzekomo wspólnej matce, jej usta wpierw wykrzywiły się w wyrazie początkowego zdziwienia, by następnie uśmiechnąć się niedowierzająco i z w pełni widocznym politowaniem. Tym razem nie powstrzymała uwagi, jaka pojawiła się w jej myślach. Wypowiedziała ją, nim zdołała pomyśleć o ewentualnych konsekwencjach tego.
- W sklepie z kitami lepszego nie mieli? – Wywróciła oczami. – Jestem podobna do matki, to fakt. Tylko jakoś niespecjalnie idzie mi uwierzyć, że matka mogła mieć kogokolwiek innego. Kochała ojca aż do jego śmierci, no i jej zaginięcia. – Stwierdziła bezuczuciowo, przechodząc do zwięzłego odpowiadania na zadane jej pytania. – Delilah Morgan. Osiemnaście lat. Chwilowo jestem sama, ale za niecałe siedem miesięcy już nie będę. Coś jeszcze? Czy mogę sobie wreszcie iść? To wszystko nie jest dla mnie abstrakcją, ja w to zwyczajnie nie wierzę. I chcę wrócić do domu, jestem głodna.
Powrót do góry Go down
the leader
Valerius Ian Angelini
Valerius Ian Angelini
https://panem.forumpl.net/t2317-valerius-ian-angelini#32768
https://panem.forumpl.net/t2324-valowowowowowe-znajomosci#32881
https://panem.forumpl.net/t2321-valerius-ian-angelini#32835
https://panem.forumpl.net/t2328-valbomb-valbomb#32888
https://panem.forumpl.net/t3045-valerius-ian-angelini#46834
Wiek : 24
Zawód : Szeregowy
Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach
Obrażenia : ogólne osłabienie

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptySob Sie 16, 2014 9:44 pm

Dooobrze, chyba jednak nie zjednał sobie Delilah pierwszym wrażeniem, a raczej zniechęcił. Słuchała go jakoś tak... Miał wrażenie, że robi to z musu, byle tylko nie zostać aresztowaną, a odpowiadać nie miała zamiaru, by też przypadkiem nie zostać aresztowaną. Wszystko kręciło się wokół tego, że dziś paradował po KOLCu w stroju Strażnika, czy to miał służbę, czy też nie. Błąd, którego powinien w przyszłości nie powtarzać, o ile będzie miał jeszcze jakąś okazję...
Delilah Morgan okazała się być dziewczyną o ciętym języku, który tak do końca nie dał się okiełznać, niedowierzająca, która kompletnie nie zamierzała wierzyć przekazanym przez niego informacjom i która była w ciąży, skoro ktoś miał do niej dołączyć za kilka miesięcy? Wow. Trochę smutno, że nie miała nikogo więcej u swego boku, ale wizja nadchodzącego dziecka... Musiał ją jakoś przekonać. Jeśli zwali też tę sprawę, to... Nie miał pojęcia, co sobie zrobi, ale raczej nic miłego. Zasługiwałby chyba na chłostę numer dwa i do tego z rozżarzoną końcówką na bacie.
- Posłuchaj, mi też było trudno w to uwierzyć. Ba!, bardzo trudno. Też nie mogłem przyjąć do świadomości tego, że mogłaby kochać kogoś innego, prócz mego ojca i mnie, ale... Mam przy sobie jej zdjęcie! O!, pokażę ci je! – Stwierdził, wyciągając prędko i nieco nieporadnie portfel z kieszeni, a z portfela zaraz niewielką fotografię Valerie z Julką. Zaraz też obrócił zdjęcie tak, by mogła wyraźnie zobaczyć je dziewczyna. – To moja matka, Valerie Johanna Angelini, a ta mała dziewczynka, to moja zmarła siostrzyczka.  Julka zginęła siedem lat temu... Matka bardzo to przeżyła. Może coś zauważyłaś? Mogłaś nie zauważyć. Ja sam wielu rzeczy nie widziałem...
Chyba był zbyt natrętny. Zaraz pewnie miała stwierdzić, że opowiada jej jakieś chore bajeczki, odwrócić się i odejść w stronę słońca. Co mógł na to poradzić? Najwidoczniej istniały walki, w których nie miał szans – walki o  kobiety swojego życia. Tabitha hodowała uroczą roślinkę zwaną nienawiścią, zaś Delilah niedowierzaniem.
- Mówisz, że twoja matka zaginęła? Moja umarła. Na moich oczach... I przykro mi, jeśli wierzysz już w moje słowa i... miałaś nadzieję, że ona... O to chodzi, że nie mam już nikogo. Nikogo. Nie chcę robić za prześladowcę, ale chciałbym móc się czasem do kogoś odezwać. Mógłbym też ci pomóc się stąd wydostać. Wiem, że... – Rozejrzał się wokół, ale i tak nie mógł mieć pewności, że nie zostanie podsłuchany. Nie mógł jej powiedzieć o swoich odczuciach. W sumie może nawet nie powinien jej tak ufać? Mogła być jakimś szpiegiem... – Wiem, że ludzie z Kwartału nienawidzą Rebeliantów, ale teraz jestem pewien, że jesteś moją siostrą. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, więc... Chciałbym, byś kiedyś mogła stwierdzić, że możesz mi ufać. Nie chcę cię udupić, w sumie już mógłbym to zrobić, ale tego nie zrobię. Chcę tylko kontaktu z tobą. I usłyszeć co nieco o Valerie z twoich ust. Nie mam pojęcia, jak ona to zrobiła, ale wtedy naprawdę niczego nie zauważyłem podejrzanego – wyznał Delilah, kręcąc się w miejscu, by po chwili oprzeć się o ścianę budynku. – Myślałem, że ją znałem, ale widać się myliłem.
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyNie Sie 17, 2014 5:02 am

Z pewnością miałaby o tym dziwnym człowieku znacznie lepszą opinię, gdyby spotkała go gdzieś poza służbą i w całkowicie cywilnych ubraniach, choć i wtedy zapewne przyjmowałaby ze sceptycyzmem jego słowa, jednak wyszło jak wyszło i pierwszego wrażenia nie dało się raczej zatrzeć od tak. A te zdecydowanie nie było zbyt pozytywne.
Mogła nawet powiedzieć, że koleś mniej lub bardziej mimowolnie robił wszystko, by ją do siebie zniechęcić. Choćby już sam wydźwięk większości z jego słów nie przypadł jej do gustu. Zdań, które nie dość, że nie przemawiały do niej praktycznie wcale, to dodatkowo tylko dokładały jej zniesmaczenia.
Jak niby miała uwierzyć we wszystko to, co jej mówił? Nie dość, że nie wyglądał jak osoba zdrowa psychicznie, jaki Strażnik mógł mieć normalną psychikę?, to jeszcze na dodatek najwyraźniej sądził, że Delilah uwierzy mu bez jakichkolwiek dowodów. A ona nie miała przecież w zwyczaju zachowywać się jak ta zupełna idiotka i brać wszystko na słowo honoru. Zwłaszcza już takie dawane jej przez członka rebelii lub też zdradzieckiego mieszkańca Kwartału, choć to drugie było akurat bardziej niż nieprawdopodobne.
Tak czy inaczej, postarała się odrobinę bardziej skupić na słowach nieznajomego, wciąż nie raczył się przedstawić!, Strażnika. Co w pewnym sensie okazało się dosyć dobrą rzeczą, bowiem przynajmniej nie przyszło jej przeoczyć tego momentu, w którym postanowił wyjąć z kieszeni akurat przypadkowo trzymane tam zdjęcie. Nie łykała tej przypadkowości. Zdecydowanie nie, ale zaciekawiła się przynajmniej na tyle, by nie odwrócić się na pięcie i nie odejść, a czekać i obserwować to, co typek jeszcze postanowi wymyśleć.
Przekrzywiła głowę w bok, przyglądając się przez moment uważniej zdjęciu, by po chwili uśmiechnąć się z politowaniem i ledwo powstrzymać parsknięcie. Nie chciała mieć zbędnych kłopotów, więc chociaż starała się nie robić za wyjątkowo bezczelną i pogardliwą osóbkę, choć przecież właśnie takim typem człowieka była. Na to mogła sobie jednak pozwolić w towarzystwie znanych jej strażniczych dupeczek, a że tego gościa nie znała i że w jakiś sposób sprawiał on, że czuła się dosyć niepewnie… Zwyczajnie chwilowo wolała się powstrzymywać. Aż nie wybada całkowicie terenu.
- To jest Panem. Naprawdę sądzisz, że do zacofanej biedoty z KOLCa nie dotarło słowo takie jak fotomontaż? – Stwierdziła, uśmiechając się pod nosem w tej swój starannie wypracowany sposób mający przywodzić na myśl słodką i niewinną osóbkę. – Naprawdę mi przykro z powodu twojej siostry, ale ja nią nie jestem. Cokolwiek byś mówił, nie jestem twoją siostrą.
Bam! Miała zwycięzcę i praktycznie pewną myśl o tym, że z tego faceta był tylko kolejny naciągacz, który może i naprawdę miał kiedyś siostrę i na serio ją stracił, ale później postradał zupełnie zmysły i najwyraźniej na siłę próbował sobie znaleźć zastępstwo za nią. Cholera jasna, dlaczego akurat ona?! Jakby miała nerwy na użeranie się z takimi typami spod ciemnej gwiazdy.
- Widzisz? I tu jest różnica. Moja matka nie umarła, a zaginęła z dnia na dzień. Twoja nie żyje. Ponownie jest mi przykro z powodu twojej rodziny. To straszne, tak stracić osoby, na których ci zależy, ale trzeba iść dalej. – Starała się być delikatna, choć nie było to w jej naturze, jak i również odpowiednio dyplomatyczna, by nie rzucił się na nią z dzikim wrzaskiem i nie zadźgał jej tutaj. Bądź, co gorsza, nie postanowił jej porwać i zamknąć w piwnicy, by systematycznie robić jej pranie mózgu do momentu, w którym by nie uwierzyła, że faktycznie są kochającą się rodziną. Nie chciała umierać. Ani psychicznie, ani fizycznie.
- Z pewnością masz wielu przyjaciół, którzy z chęcią cię wysłuchają, a jeśli ich nie masz… jesteś raczej miłym… miłym… facetem… i z pewnością możesz… znaleźć sobie… wielu przyjaciół, no… także ten… – Starała się nie okazywać mu swojego zaniepokojenia, jednocześnie patrząc kątem oka na teren dookoła. Jasna cholera! Nawet szanse na to, że po tygodniu znajdą jej resztki, cóż, były mikroskopijne. A ona miała coraz większe wrażenie, że naprawdę wpakowała się w niezłe bagno. Toż to był jakiś psychopata! W dodatku Strażnik! Z bronią!
- Ależ ja ci ufam… – Powiedziała, wymuszając na ustach uśmiech i starając się wciąż nie wyglądać na coraz bardziej przerażoną. Przełknęła ślinę, szukając usilnie wyjścia z sytuacji. A gdy do głowy wleciała jej pojedyncza i dosyć kiepska myśl, bo przecież mogła go tym tylko zdenerwować, chwyciła się jej jak tonący brzytwy. – Może przejdziemy w inne miejsce? Tutaj uszy mają ściany… Znaczy… Ściany mają uszy, o! Zakręcona ja. – Roześmiała się dosyć panicznie. – Opowiem ci o wszystkim, tylko znajdźmy jakieś lepsze miejsce, dobrze? – Spytała. Mieszkanie! W mieszkaniu miała noże! I zamki w drzwiach! – Co powiesz na moje mieszkanie? Będzie tam spokojniej… I bezpieczniej…
Proszę, powiedz „tak”, szepnęła do siebie w myślach.
Powrót do góry Go down
the leader
Valerius Ian Angelini
Valerius Ian Angelini
https://panem.forumpl.net/t2317-valerius-ian-angelini#32768
https://panem.forumpl.net/t2324-valowowowowowe-znajomosci#32881
https://panem.forumpl.net/t2321-valerius-ian-angelini#32835
https://panem.forumpl.net/t2328-valbomb-valbomb#32888
https://panem.forumpl.net/t3045-valerius-ian-angelini#46834
Wiek : 24
Zawód : Szeregowy
Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach
Obrażenia : ogólne osłabienie

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyNie Sie 24, 2014 7:07 pm

Stał oparty i załamany faktem, że matka też nie była tym, za kogo ją miał. Tabitha, Valerie, Julka... Na jego drodze stawały kobiety i dziewczynki też, których życia kompletnie wybijały go z rytmu. Kłamały, oszukiwały, zatajały prawdę, nie wierzyły, umierały i o statecznie zostawiały go z tym okropnym smakiem pustki i poczucia bycia debilem. Choć Julki w sumie nie powinien tu obciążać.
Tak też czuł się teraz. Przez kolejną kobietę, a może nawet i dziewczynę, w swoim życiu. Młoda była, niedowierzająca też i starająca się grzecznie i niepostrzeżenie zwiać sprzed jego wzroku. Wiedział, czuł całym sobą, że wolałaby już zakończyć to spotkanie, by zająć się własnymi sprawami. Pragnęła zostawić go samego sobie i ponieść swój tyłek jak najdalej od niego. Był intruzem przed duże "I".
Wściekł się. Po akcji z Tabithą, miał już tego powyżej uszu, a fakt, że Delilah miała wiele z matki, nie pomagał. Jeśli cokolwiek mogłoby mu kiedykolwiek pomagać! Raczej wątpił. I wątpił też w to, czy dogada się chociaż z Delilah. Najwidoczniej nie miał szczęścia względem płci przeciwnej. Co one wszystkie sobie myślały? Może powinien po prostu odpuścić? Ale nie chciał! Nie chciał tego robić.
- Cholera! – Warknął, podrywając swoje ciało ze ściany i zaciskając dłonie w pięści. – Co, do kurwy nędzy, jest z wami? WAMI WSZYSTKIMI?! Wpierw śmierć Julki, z którą miała coś wspólnego matka, potem Tabitha, która nie wierzy w żadne moje słowo, mimo że jak debil się płaszczę, mówię wkoło to, co myślę i proszę! Ba!, i to nie koniec, bo dowiaduję się, że moja matka, którą od zawsze uważałem za autorytet, naprawdę dobrą osobę i wierną żonę, okazuje się być zdrajczynią własnej rodziny! Zdradziła nie tylko ojca, ale też mnie! MNIE! Dla twojej rodziny! A teraz ty! Wielce wielka wróżka, osoba, która nawet nie potrafi zadbać o swój towar, który leży na bruku! NA WIDOKU PRZED OCZAMI STRAŻNIKA! Wiesz, jak byś skończyła, gdybym nie był pewien, że jesteś moją siostrą?! Ale nie! Bogać co! Nie wierz, że masz braciszka! Lepiej nie mieć nikogo i się nikim nie przejmować. Nie mam pojęcia, czemu w ogóle zagadywałem i się starałem.
- Ależ chwila! Ja świetnie wiem, czemu. Bo mi cholernie zależy na rodzinie, jaka by ona nie była, a widać, że popieprzona jest ostro! Tylko nie mam pojęcia, czemu więcej popieprzonych osób chcę w niej mieć... Moment, bo, uwaga!, jestem debilem i mi zależy. Co mam zrobić, byś mi uwierzyła? Byś mi uwierzyła i nie chciała zatargać do swojego mieszkania, gdzie zamierzasz  mnie zapewne zabić, poćwiartować, spalić, a popiół potem utopić zawinięty w stary zmolały sweter. No co? Ja już nie mam pomysłów - stwierdził, unosząc ręce ku górze, by zaraz wskazać oskarżycielsko na Delilah. – Widzisz, nie masz nikogo. Nikogo. I pewnie też nie potrzebujesz litości... I pewnie też nikogo nie potrzebujesz, bo rzekomo sobie świetnie radzisz... Zresztą, nieistotne. Mam ostatnio kiepskie dni. Nie słuchaj mnie. Wymarz to z pamięci. Lepiej mi powiedz, czego potrzebujesz. Pomogę ci i sobie zniknę, BO MI ZALEŻY – podsumował, zaciskając wargi. Kretyn! Był kretynem! Co mu w ogóle strzeliło do tej głowy, by ja śledzić? By się dowiadywać, czy informacje na temat jego matki są prawdziwe?
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyPon Sie 25, 2014 9:40 pm

Koleś zdecydowanie zalatywał jej teraz zupełnym wariatem, a to okazało się być dopiero samym początkiem tego jego chorego zachowania. Bardzo szybko przekonała się bowiem o jego nieprzewidywalności i skłonnościach do agresji. Wtedy to też zaczęła solidnie pluć sobie w brodę, że nie zwiała jakoś, gdy była ku temu okazja. Bo jakiś odpowiedni moment z pewnością musiał istnieć, nawet jeśli go przeoczyła.
Teraz doskonale widziała, że należało wiać i to czym prędzej. Ten koleś nie tylko był jakimś cholernym Strażnikiem, ale też miał nieźle nasrane pod kopułą, co mogło w najlepszym wypadku skończyć się źle. W najgorszym zaś zupełnie fatalnie, koszmarnie, dosłownie śmiertelnie niebezpiecznie. Choć wybitnie paskudnie już było.
Tak powalenie, że nawet ona skuliła się w sobie, gdy jej towarzysz zaczął wrzeszczeć jak opętany, by z przerażeniem rozglądać się dookoła w poszukiwaniu wyjścia z sytuacji, które nie zawierało w sobie wystawienia się na niebezpieczeństwo pobicia czy nawet też zabicia. Kto wiedział, co ten typ lubi robić swoim ofiarom…
W pewnym momencie wrodzone wypyszczenie wygrało jednak ze strachem, uwalniając z niej osobę, która nie dawała sobą tak łatwo pomiatać czy też obrażać się na prawo i na lewo. Choćby i nawet ten facio był jakąś pieprzniętą strażniczkowatą szychą, nie zamierzała siedzieć więcej cichutko jak myszka, pozwalając na siebie bezkarnie wrzeszczeć. Cholera! Była Delilah Morgan! To ona wyżywała się na ludziach, nigdy odwrotnie! I chociaż trudno jej było nadążyć za tymi całymi wrzaskami, wyłapała po części ich istotę i również podniosła głos, patrząc na Strażniczka wściekle.
- Nie jestem żadnymi, kurwa, wami! Czy widzisz, bym się ci tutaj nagle rozmnożyła?! Jest nas wiele?! Jeśli tak, to idź się leczyć na oczy! I na mózg, cholera jasna! Nie masz pojęcia, jak było z twoją matuleńką. Losie!, to nawet nie jest NASZA matka, a ty zakładasz już, że zdradzała TWOJEGO ojca z MOIM! Moja matka nigdy by tego nie zrobiła, kochała mojego ojca, moje siostry i mnie! Było na mnie nie wpadać, gdzie pan wielki Strażnik miał oczy, na dupie?! Wiem doskonale, jak bym skończyła i nie mam pojęcia, dlaczego jest inaczej i dlaczego uczepiłeś się akurat mnie! Proszę bardzo, zaaresztuj mnie, skop i zabij, bo tylko to potraficie! Tacy dobrotliwi i ludzcy jesteście przecież! – Warknęła, ewidentnie się coraz mocniej się wnerwiając. – Tak! Dokładnie! Lepiej nie mieć nikogo, bo wszyscy kończą źle! Wiesz, co się stało z moją rodziną, wiesz?! Spalili się! Spłonęli od tak, nagle, niespodziewanie, pyk! i nie ma! – Wzięła głęboki oddech, starając się jakoś uspokoić. Nie powinna się denerwować, bo mogła sobie tylko narobić problemów, zdecydowanie. – Zatargam cię i zamorduję, jasne. We własnym mieszkaniu, najlepiej na swojej wycieraczce, która… Moment, nie mam wycieraczki. Odebraliście mi nawet ją. Nie oceniaj od razu innych swoją miarą, bo się kiedyś przejedziesz. Chciałam omówić to w bardziej prywatnym miejscu, przy kwartałowej imitacji herbaty. – Skłamała gładko, bez najmniejszego zająknięcia. – Ale skoro wolisz na mnie wrzeszczeć i mnie poniżać, twoja wola. Nie zamierzałam nawet marnować na ciebie zmolałego swetra, bo jest to prawdopodobnie mój jedyny całkiem dobry ciuch na zimę, gdy w inne się nie zmieszczę. I nie potrzebuję niczego od kogoś, kto najchętniej by mnie pobił. Skończyliśmy? – Spojrzała na niego ostro.
Powrót do góry Go down
the leader
Valerius Ian Angelini
Valerius Ian Angelini
https://panem.forumpl.net/t2317-valerius-ian-angelini#32768
https://panem.forumpl.net/t2324-valowowowowowe-znajomosci#32881
https://panem.forumpl.net/t2321-valerius-ian-angelini#32835
https://panem.forumpl.net/t2328-valbomb-valbomb#32888
https://panem.forumpl.net/t3045-valerius-ian-angelini#46834
Wiek : 24
Zawód : Szeregowy
Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach
Obrażenia : ogólne osłabienie

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyPią Sie 29, 2014 3:01 pm

- Cholera – zaklął, łapiąc się za nos, by zaraz też przetrzeć sobie dłońmi twarz. Miał już dość, zwłaszcza, że jego siostrzyczka była ostro popieprzona. Choć chyba nie tak bardzo jak Tabitha, ale w jakimś stopniu tak. I w dodatku ją obraził i wrzeszczał na nią, a on nie miał w zwyczaju być niekulturalnym skurwysynem, który będzie się wydzierał na kobiety, bo tak. Kto wie, i jeszcze może używał przemocy? Nie, on taki nie był i naprawdę nie miał pojęcia, co w niego wstąpiło. Chyba po prostu na razie powinien sobie odpuścić jakiekolwiek istotne rozmowy z kimkolwiek, bo coś ostatnio nie był sobą.
- Przepraszam, nie chciałem na ciebie nawrzeszczeć. Ani cię poniżać. Po prostu mam ostatnio za dużo problemów z rasą kobiet – stwierdził spokojnym już tonem, plując sobie w brodę, że nie powstrzymał wcześniejszych krzyków. Oznaka kretynizmowanego kretynizmu z kawałkami debilizmu. Powinien zmienić dilera na kochanego braciszka.
- Skończyliśmy – odpowiedział, wyciągając ze spodni notes i długopis, by zapisać jej swój numer telefonu i adres. Numer i tak pewnie miał się jej nie przydać, bo rzadko kto mógł się pochwalić w Kwartale telefonem, a jak się chwalił, to z pewnością nie przed Strażnikami, o ile nie chciał go stracić. – Jeśli wybaczysz mi mojego karygodne zachowanie... Wiedz, że normalnie się tak nie zachowuję. I stwierdzisz, że się mnie nie boisz, a uznasz za przyjaciela, w co wątpię, bo jestem pieprzonym Strażnikiem, kolesiem, który na ciebie nakrzyczał, bo ma złe dni i pewnie też w twoich oczach wariatem, ale jeśli jednak stwierdzisz, że mógłbym być przyjacielem, to wpadnij. Pogadamy na spokojnie, gdy ochłonę – przyznał skruszony, wręczając jej kartkę. Zaraz jego ręka wylądowała we włosach, które nerwowo i usilnie mierzwił. Odetchnął ciężko, patrząc na Delilah, która naprawdę miała wiele z jego matki. To nie mógł być przypadek. Szczerze w to wierzył.
- No... To ja spadam i już nie przeszkadzam. Do...zobaczenia – rzucił, uśmiechając się nieznacznie, by zaraz odwrócić się i prędko pójść z tego miejsca. To spotkanie było dziwne. Bardzo dziwne i sam nie wiedział, co mu uderzyło do ej głowy, by się tak na nią wydzierać. I, cholera, przecież była w ciąży!

[z/t]
Powrót do góry Go down
the pariah
Georgia Wilde
Georgia Wilde
https://panem.forumpl.net/t2767-georgia-olivia-wilde
https://panem.forumpl.net/t2769-jestem-georgia-chcesz-mnie-poznac
https://panem.forumpl.net/t2768-georgia-wilde#41849
https://panem.forumpl.net/t2795-wpisane-wspomniane-wydarte
Wiek : 20 lat
Zawód : sekretarka w szkole podstawowej

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyNie Lis 16, 2014 7:39 pm

Kto by powiedział, że te dwa miesiące miną jak z bicza strzelił. Miała wrażenie, że jeszcze parę dni temu ostatnie dzieciaki w wymiętych szarych (bo kto w tym miejscu doprałby coś do białości) koszulach wybiegały, by rozpocząć na swój sposób upragnione wakacje. Fakt, KOLC nie dawał wielkich możliwości co do spędzania wolnego czasu, w końcu nie można go było opuścić, więc mimowolnie brzdące były skazane na podwórkowe zabawy z rówieśnikami i spanie do późnych por. Oczywiście, jeśli w między czasie rodzice nie znaleźli im jakieś sezonowej pracy jak mycie okien czy sprzątanie starych strychów z mysich nieczystości. Nawet na najgorszych ludziach wywoływałby taki widok łzę, oczywiście o ile kiedyś zajrzeliby w te dzielnice. Wilde przyjmowała to ze wzruszeniem, było to dla niej piękne, że w tak złych warunkach dzieci robią coś równie paskudnego dla rodziców z miłości. W końcu większość dorosłych w tym miejscu stara się nie obciążać dzieci finansowymi problemami. Czym są mniej świadome, tym lepiej dla nich. Georgia dlatego tez tak bardzo lubiła prace w szkole. Była zwykłą sekretarka, a jednak codziennie słyszała o problemach tak błahych, że aż śmiesznych. To pierwszaki ciągnęły inne dziewczynki za warkocze, to dziewczyny przekomarzały się która mama uszyła ładniejszą sukienkę. W tym samym czasie u niej w mieszkaniu mogły dziać się cuda, a ona po prostu śmiała się pod nosem z trudnych spraw uczniów. Głupie, nie?
Ona jednak spędziła te dwa miesiące najzwyczajniej w świecie w domu, skręcając długopisy, zszywając zeszyty i szyjąc piórniki, by każde dziecko mogło rozpocząć rok szkolny jak powinno. Oczywiście były to tylko chlebowe pieniądze, ale w połączeniu z pomniejszoną na ten czas pensją sekretarki, starczało by zawiązać koniec z końcem. Szczerze mówiąc gdyby miała wybór, pewnie pracowałaby tak cały rok. Przy rodzicach, którzy niewątpliwie popadali w kolejny poziom obłąkania. Fakt, siedzenie z nimi nie należało do jej spełnienia marzeń, ale czuła w ten sposób, że nie zostawia ich na pastwę losu. W miarę spokojnie opiekowała się nimi, czasem tylko wychodząc do szkoły, w końcu oprócz wymiaru godzin nic na ten miesiąc się nie zmieniło.
Dziś w ponurym słońcu września przyszło jej wyjść na targ. Jak co tydzień trzeba było kupić niezbędne rzeczy. Zawsze to sprawiało, że chciała zakopać się w pościel i zostać tak już do końca świata. Czemu? Więcej było tam kieszonkowców niż towaru, co wprawiało ją w niewyobrażalny smutek. W końcu gdy bóg rozdzielał ludziom walory, ona otrzymała wrażliwość i umiejętność rysowania. Oba tak bardzo nieprzydatny w dzisiejszych warunkach. By poradzić sobie z tym wyzwaniem, jakim było znalezienie paru produktów spożywczych, postanowiła pójść tam z Mirandą. Ciemnowłosa koleżanka (przynajmniej tak istniała w umyśle Georgii) była idealnym towarzyszem do pokonywania trudów codzienności. Gigi dziwił tylko fakt, że wie o niej tyle co imię i gdzie mniej więcej można ją znaleźć w razie potrzeby... Choć nie do końca, bo jeszcze nie dawno drzwi do jej królestwa były zamknięte na cztery spusty. Może była chora?
Widząc dziewczynę delikatnie się uśmiechnęła, po czym nieco śmielszym krokiem podeszła. Tym razem z jej twarzy nie dało odczytać się niemego strachu, tylko gotowość do działania. Tak było. Posiadała przy sobie tylko to, co niezbędne - czyli pieniądze i dokumenty na wypadek niezapowiedzianego wylegitymowania. O ile można powiedzieć, że wylegitymowanie może być zapowiedziane.
- Gotowa na krok w świat kieszonkowych bandytów? - Zapytała, spoglądając na ponuro wyglądające stragany. Zabijanie kradzieżą wydawało jej się czymś idealnie wplecionym - jeśli nie kupi niczego, może być jej ciężko wyżywić wszystkich do kolejnego tygodnia.
Powrót do góry Go down
the pariah
Miranda Angelini
Miranda Angelini
https://panem.forumpl.net/t2656-miranda-angelini
https://panem.forumpl.net/t2687-spadajaca-gwiazda-kapitolu
https://panem.forumpl.net/t2658-miranda-angelini
https://panem.forumpl.net/t2661-catch-a-falling-star
Wiek : 26
Zawód : złodziejka
Przy sobie : latarka z wytrzymałą baterią, paralizator

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyNie Lis 16, 2014 11:24 pm

/po przeskoku; teoretycznie z mieszkania na ZN

Co robiłam w miejscu takim jak Kwartał? Cóż, to szło raczej uznać za jedną z łatwiejszych do wytłumaczenia rzeczy. Co nie oznaczało, że na jakiekolwiek tłumaczenia miałam zamiar sobie pozwalać. W końcu nie urodziłam się wczoraj, jak i również nie od dzisiaj ceniłam sobie rzeczy takie jak, dla przykładu, najzwyklejsza w świecie prywatność i… No i prywatność. Im mniej mówiłam o sobie ludziom, tym mniejsze były szanse na to, że w przyszłości mogę tego nadzwyczaj gorzko żałować. Proste, jasne, przejrzyste. Zwłaszcza po tym, co odwalił mi mój poprzedni powiedzmy-że-partner.
Shannon Delaney… A przynajmniej tak wtedy nazywałam tego człowieka bez jakiegokolwiek zajęcia, bez tożsamości, bez wspomnień, tak naprawdę bez niczego, co mógłby mi ofiarować. Nie miał nic, nie mógł mi nic zagwarantować, swoją drogą – pod koniec faktycznie przekonałam się, że to właśnie robił i że gwarantował mi brak możliwości zagwarantowania czegokolwiek, żałosne?, a jednak powierzyłam mu to, co było dla mnie najcenniejsze. Swoje zaufanie.
On jednak nim wzgardził, wykorzystując mnie bezczelnie przez miesiąc. Miesiąc, podczas którego może i wielokrotnie się kłóciliśmy, jednak i tak niezaprzeczalnie czułam się jak wybitnie porypana wersja księżniczki. Zaś Sha miał być moim księciem… I może faktycznie był, lecz odwróconą wersją?
Taką zwiewającą w nocy na swoim białym rumaku, by nie zostawić ani słowa wyjaśnienia i rozpłynąć się we mgle. Stając dla mnie synonimem słów [i]zdrajca, oszust, sukinsyn, bydlak[i] i… I długo byłoby wymieniać to wszystko, co przychodziło mi na myśl, gdy go wspominałam. Tego zaś robić w żadnym razie nie chciałam, przez prawie miesiąc wymazując go ze swej pamięci, by następnie ostatecznie skreślić naszą znajomość.
Wraz z Ickiem wyniosłam się więc z zajmowanego przez nas dotychczas mieszkania, ruszając w świat na poszukiwanie czterech ścian w zupełnie innym stylu, po drodze zaliczając jeszcze kilka mniejszych lub większych wpadek, by teraz jakoś już się ogarnąć, a następnie…
Następnie, cóż, przekradałam się do Kwartału, by jakoś utrzymać nas przy życiu. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu, później po raz drugi, trzeci, czwarty… I jakoś to się kręciło. Wbrew pozorom!, wcale znowu nie tak ciężko, jak to się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Pomimo tego całego szumu ze zmianą reżimu, ucieczkami trybutów, działaniami Kolczatki oraz wszelkimi innymi nadzwyczaj inspirującymi wydarzeniami, wejście do KOLCa od strony Ziem Niczyich nadal nie było aż tak znowu ciężkie. Gorzej z wydostaniem się, lecz i w tym wypadku umiejętności mnie nie zawiodły. Przynajmniej jak do tej pory.
Tego dnia również jakoś mi to wyszło, więc, pozostawiając Ichaboda w naszym obecnym lokum, pojawiłam się na ulicach Kwartału, opatulając, ostatnio częściowo rozjaśniane, włosy chustką i nasuwając na nos okulary przeciwsłoneczne. Może i od mojego wielkiego upadku z kapitolskiej sceny telewizyjnej, niedosłownie – oczywiście, zdążyło już minąć trochę czasu, lecz wciąż wolałam nie być zbytnio rozpoznawalna. Nienawidziłam tamtych wspomnień i nie chciałam ich w jakikolwiek sposób ponownie przywoływać. Proste? Bajecznie.
- Jak nigdy. – Odpowiedziałam prosto, patrząc na podchodzącą do mnie rudowłosą znajomą i również wykrzywiając wargi w mojej firmowej wersji uśmiechu, który nie bladł nawet w jak najbardziej paskudnych okolicznościach.
Rozejrzałam się dookoła, rzucając okiem na stragany i ich zawartość, by dosyć szybko zmarszczyć nos. Nie wyglądało to raczej zbyt dobrze. Już wcześniej było źle, zaś teraz, przy nieuchronnej likwidacji KOLCa, wszystko zdawało się wręcz odrzucać od siebie człowieka. Choć ścieżka i tak była jedna. Kradzież równała się życiu, życie równało się… Dalszej marnej egzystencji…
- Coś ciekawego? – Mruknęłam, starając się zwracać na siebie jak najmniejszą uwagę otoczenia.
Powrót do góry Go down
the pariah
Georgia Wilde
Georgia Wilde
https://panem.forumpl.net/t2767-georgia-olivia-wilde
https://panem.forumpl.net/t2769-jestem-georgia-chcesz-mnie-poznac
https://panem.forumpl.net/t2768-georgia-wilde#41849
https://panem.forumpl.net/t2795-wpisane-wspomniane-wydarte
Wiek : 20 lat
Zawód : sekretarka w szkole podstawowej

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyWto Lis 18, 2014 11:11 pm

Zdecydowanie historia należy do tych obszarów ludzkiego życia, które nigdy nie maleją. Jest gdzieś z tyłu głowy zawsze, wyznaczając nowe kierunki, dając przestrogi i przypominając się w najmniej odpowiednim momencie. Zawsze można do niej wrócić, ale też niezliczenie często ona wraca do nas. Idealny związek, nie sądzisz? Na pewno lepszy niż te opisywane tak rozlegle w książkach czy prasie. Ma jedną zasadniczą zaletę - nikt przy zdrowych zmysłach nie przejmuje się nim na co dzień. W dodatku nic nie kosztuje, nie robi problemów do rozwiązania, nie ma nałogów czy przyzwyczajeń które trzeba by było pokonywać. Ktoś by powiedział, że perfekcyjnie. Mógłby iść za tym w ogień. Patrzenie w przeszłość jednak sprawia, że człowiek zapomina o tworzeniu przyszłości. Szukaniu na nowo emocji, kreowaniu czegoś świeżego, rozwijaniu siebie. Życiu. Pewnie dlatego Georgia nie zagłębiała się nigdy dłużej w swoją historie. Nikt nie miał łatwo, nie było więc co płakać nad rozlanym mlekiem. Wspominała to co dobre, a inne rzeczy zostawiała na święte nigdy. Robiła z myślami to co politycy ze swoimi obietnicami - po tym jak skończył się dany etap w jej życiu po prostu o nich zapominała. Nie wiadomo czy to wyuczona skleroza czy rzeczywiście te zdarzenia i słowa były dla niej tak mało ważne, że aż niewarte zapamiętania. W każdym bądź razie skupiała się na trudach dnia codziennego, co rano zapisując nowe minuty w niepoplamionych poprzednimi błędami kartach kalendarza.
Nie pozostawało jednak wątpliwości, że w KOLCu długiej przyszłości nie miała. Mogła wybierać między złym a gorszym. Uciekając zostawi rodziców na pewną śmierć, zostając skaże również siebie. Nie zdążyła nawet jeszcze op tym wszystkim porozmawiać z Effy, która coraz bardziej się od niej oddalała. Ulgę przynosił fakt, że nie jest na zdjęciach osób poszukiwanych. Nie zostawiało jednak wątpliwości, że robiła coś naprawdę ważnego, skoro od dość długiego czasu rozmawiały coraz rzadziej. Może ona miała plan? Jej siostra odkąd zaczęły chodzić do szkoły stała się inicjatorką zmian w życiu dziewczynek. Porywała się na rejs pełnymi żaglami, a Georgia starała się być jej majtkiem, który dbał o każdy sznurek na pokładzie. Czy jej to wychodziło? Najwyraźniej niezbyt, skoro tak dziś wygląda ich wspólne życie.
Dziś nie mogła dać się zwariować gasnącemu targowi. Georgia wiedziała, że te zakupy nie będą należeć do najprostszych, jednak chęć przetrwania do kolejnego poniedziałku dawała jej swego rodzaju siłę. Drobny płomień, który palił się gdzieś w koniuszku jej serca, dostarczając moc do wiotkich rąk i zabłąkanej głowy. Tak chyba mają normalni ludzie w obliczu niebezpieczeństwa. Walczą do ostatniej iskierki w oczach, która daje im nadzieje. Starają się, bo to nie ustawy tworzą rzeczywistość, a osoby wykonujące i dostosowujące się do nich. Czy Georgia była w stanie zaryzykować wszystko w tym momencie? Nie, po prostu się bała. Wie, że jedyne co może zdziałać w tych trudnych czasach to nie dać się zwariować. Szukać rozwiązań, by ta chujowa sytuacja była stabilna. Nie sądzi w końcu, by w najbliższym czasie miało się coś polepszyć. Nie z takim rządem i Almą mogącą w każdej sekundzie wybudzić się ze śpiączki, stając się jeszcze większym zagrożeniem.
- W takim razie chodźmy zanim nas noc zastanie. - Powiedziała nieskrępowana, ale w jej głosie było słychać strach. Nie ten, który paraliżuje ludzi, tylko ten modlący się o powodzenie tak prostej czynności jaką wydaje się zrobienie zakupów. W końcu kupić to raz, a wrócić całą i zdrową z towarem do domu to dwa. Nie mogła wierzyć, że wszystko pójdzie jak z płatka. Optymistą po prostu nie była. A może to te szarości zmieszane z brunatną barwą starej cegły i czarną warstwą brudu były dla niej jak nóż prosto w serce? Jeśli kiedyś zobaczy się znów w kolorach, będzie wiedzieć.
Mimowolnie złapała towarzyszkę za rękę, spodziewając się najgorszego po targowych zakamarkach. Zaczęły kierować się wprzód, Georgia przez to zachowała milczenie. Chciała być skupiona, przez co czuła jak żołądek podchodzi jej gdzieś pod gardło. Skoro bez realnego zagrożenia tak się źle czuła ze strachem to co będzie, gdy ono nadejdzie? Frasowało ją niezmiernie to pytanie. W końcu do końca nie wiemy co siedzi w naszej naturze, jak zareagujemy na zdarzenie całkiem nowe. Te momenty, kiedy na nowo uczymy się siebie. Na studiach, gdy odkrywała zakamarki swojej wrażliwości wydawało się to jej piękne. Wraz z wybuchem rebelii, pierwszym zimnym potem na dłoniach i skurczem serca zrozumiała jedno - Strach to narzędzie zbrodni. Zabija tak samo jak nóż, nie daje się wyswobodzić ze swoich sideł. Nie takim osobom jak ona.
- Słyszysz to? Gołębie najwyraźniej mają się lepiej niż my. - Stwierdziła, słysząc tak dobrze znane sobie gulganie. Chciała odciągnąć od siebie w ten sposób myśli o słabości samej siebie. To nie było miejsce ani pora na takie przemyślenia. Miejmy tylko nadzieje, że Miranda to zrozumie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Miranda Angelini
Miranda Angelini
https://panem.forumpl.net/t2656-miranda-angelini
https://panem.forumpl.net/t2687-spadajaca-gwiazda-kapitolu
https://panem.forumpl.net/t2658-miranda-angelini
https://panem.forumpl.net/t2661-catch-a-falling-star
Wiek : 26
Zawód : złodziejka
Przy sobie : latarka z wytrzymałą baterią, paralizator

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 EmptyNie Lis 23, 2014 6:17 pm

Przez znaczną większość czasu nie miałam nawet najmniejszych wątpliwości tyczących się powodzenia czegoś, co można było nazwać łowami. Polowaniem na mniej lub bardziej cenne drobiazgi, choć w większości jednak dosyć logicznie skupiałam się na wyszukiwaniu tej cenniejszej drobnicy - ze względu na jej niewielkie rozmiary ciężej było odkryć jej zniknięcie, które mogłabym wymieniać z ludźmi nieznającymi pojęcia takiego jak sumienie.
Oczywiście, było w tym ryzyko i to dosyć spore, bowiem ktoś taki dosyć swobodnie mógł mnie wydać, byleby tylko zarobić większą forsę, jednak pozwalałam sobie na to, umacniając znajomości do tego stopnia, by w jak największym stopniu wyeliminować wszelkie niebezpieczeństwo. Nie byłam w końcu aż taka głupia.
Zwyczajnie nie mogłam być, skoro praktycznie całe moje obecne życie opierało się na sztuce przetrwania. Zarówno na Ziemiach Niczyich, jak i w Dzielnicy Wolnych Obywateli czy też tworze wesołym, jakim było obecnie Getto. Wszędzie, a już zupełnie w typowych dla tych terenów miejscach, należało znać i zachowywać podstawowe zasady. Wiedzieć jak się ubrać, jak mówić, co mówić, jak się poruszać, na co sobie pozwalać, co zaś odpuścić. Istniała cała masa reguł dających w połączeniu jedno... Przetrwanie.
Cóż, w moim przypadku przynajmniej nie było ono powiązane z kimkolwiek innym. No, teoretycznie powiązane z kimkolwiek innym, bowiem jednego towarzysza codziennej niedoli miałam i chwilowo nie sądziłam, by miał zamiar mnie opuścić. Chociaż prawidłowość, bądź też nie, mojego osądu...
Była kwestią w znacznym stopniu sporną. Zwłaszcza po ucieczce osoby, która wcześniej coś tam dla mnie znaczyła, choć już na samym początku naszej znajomości powiedziałam sobie, że nie powinnam się zbytnio przywiązywać. Mimo wszystko jednak... Zabolało, gdy uświadomiłam sobie w pełni, że byłam dla niego niczym więcej niż tylko zabawką i to dosyć marną, skoro tak łatwo przyszło mu pozostawić mnie bez słowa pożegnania. Lecz...
Moment! Wróć! Wcale nie chciałam i nie miałam najmniejszego zamiaru roztrząsać tego teraz. Skupienie, podczas łowów należało zachowywać skupienie.
Poza tym... Tamten facet nie powinien być mi bliski, choć przez jakiś czas tworzyliśmy razem coś w rodzaju wybitnie patologicznej rodziny, bawiąc się w dom, mamę i tatę czy jak to tam nazwać. Ha!, w napadzie czarnego humoru mogłabym nawet stwierdzić, że do samego końca udało nam się wbić w schemat pozornie całkiem zgranej rodziny, poza kłótniami - oczywiście, w której mężczyzna nagle zostawia wszystko i ucieka, a kobieta zostaje sama z całą resztą, w tym często z dziećmi.
Dobrze, dzieci może i nie mieliśmy, chwała za to!, jednak dzikusa już tak. W tym momencie dosyć ogarniętego dzikusa, ale wciąż nim pozostającego i takiego, którego na łowy ze sobą chwilowo zabierać nie planowałam. Choćby ze względów bezpieczeństwa. Mojego... Jego... Wszystkich...
Teoretycznie mogłabym go zostawić. Pojedynczej jednostce znacznie łatwiej było wyżyć i przetrwać. Nie potrzebowała do tego zbytniego zachodu, jaki robił się już przy dwuosobowym tłoku. Ja jednak, może poza pierwszą chwilą załamania po zniknięciu Sha, nie brałam pod uwagę takiej opcji. Lubiłam przecież Icka, Ichabod lubił mnie i...
I wiele nas ze sobą łączyło. Nie tylko w normalnym sensie, lecz również tym bardziej... Powiedzmy, że prywatnym. Mimo tak długiego przebywania w samotności, zachowałam więc na tyle człowieczeństwa w sobie, by wyrażać chęć zajęcia się moim aktualnym kompanem, którego zostawiłam teraz tylko na krótką chwilę, by zdobyć rzeczy potrzebne do przeżycia.
Choć musiałam przyznać, że gdzieś tam we mnie tliło się przekonanie o tym, iż wcale aż tak łatwo nie będzie i obiecana chwila może dosyć niebezpiecznie się przeciągnąć. Musiałam bowiem brać pod uwagę to, że czasy ostatnio zaczęły się zmieniać. Wywózka ludzi z tego miejsca niczego nie ułatwiała, zwiększone patrole Strażników również, a pracować trzeba było. Zmienne, lecz w większości trzymające się negatywów, nastroje otoczenia wpływały na pogorszenie warunków, choć niewątpliwym plusem było rozproszenie ludności. Zarówno dosłowne, jak i tyczące się ich skupienia. Znacznie łatwiej było przecież, oczywista oczywistość, okraść kogoś, kto nie potrafił skupić się na obserwacji i uciekał gdzieś daleko myślami w swe problemy, czyż nie?
- Noc… – Powtórzyłam, powracając do rzeczywistości i psiocząc na siebie w myślach za brak rozsądku przy odpływaniu gdzieś nimi. Wspominałam brak skupienia innych, moich swoistych przyszłych ofiar, gdy sama również nie potrafiłam utrzymać go nawet przez tak krótką chwilę. Idiotka!
Uśmiechnęłam się nieznacznie do towarzyszki, kiwając głową i potwierdzając jej słowa z drobnym dodatkiem od siebie.
- Faktycznie, nocą to ja wolałabym tutaj niczego nie próbować. Zwłaszcza przy takich humorach ludzi dookoła. – Zerknęłam na rękę, za którą chwyciła mnie Georgia i ponownie pokiwałam głową, wypuszczając powoli powietrze z ust. Czyżby zaczynał mnie łapać stres?
I choć zdecydowanie nie powinien on we mnie istnieć, z każdym stawianym krokiem, czułam się coraz bardziej przezeń sparaliżowana. Zupełnie tak, jak gdybym wyczuwała, że w każdej chwili może coś się stać. Miałam tylko szczerą nadzieję, że jest to wyłącznie moja paranoja i że tak naprawdę… Cóż, obłowimy się dostatecznie, by przetrwać w spokoju następne dni. I… Szczerze mówiąc? Ta wszechobecna cisza, jaka nastała tak nagle, wcale mi nie pomagała, toteż na dźwięk słów mojej towarzyszki, której byłam za nie niezmiernie wdzięczna – chcąc jakoś przerwać milczenie i nie trwać w nim dłużej, roześmiałam się, choć raczej lekko panicznie. Cholera jasna! Co też się ze mną działo?!
- No. Nie dość, że jedzenie łatwiej im znaleźć, to i mogą legalnie srać na ludzi. – Przygryzłam wargę, rozglądając się dookoła i patrząc na nadzwyczaj małą liczbę osób dookoła. – Nikt ich też nie wywiezie, a to już coś. Choć zawsze też mogą zostać obiadem, więęęc… Chyba wolę być sobą. – Roześmiałam się, zauważając coś jednak i poważniejąc, by powoli chwycić koleżankę za podbródek i równie ostrożnie skierować jej głowę w stronę okna nad samotnym straganem, otoczonym całkiem sporym tłumkiem, za którego to szybą połyskiwał całkiem kusząco zestaw obiadowy.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 6 Empty

Powrót do góry Go down
 

Targ dla mieszkańców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 Similar topics

-
» Targ w centrum
» Podział mieszkańców apartamentów

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-