Będę pierwsza, a co!
Witam panią oficer c: Libby Randall, również pilot do usług. Dziewczyny chyba powinny się znać :D

Aye, mogło im się nawet zdarzyć latać razem, nie mówiąc o branżowych dyskusjach, omawianiu wad i zalet nowych jednostek, zazdrości Libby stanowiska oblatywacza, które posiada Chris (chyba, że L. też takie ma :P) iii jakiś wspólnych, babskich plot w mieszkaniu jednej albo drugiej? Christina też człowiek i choć typowa chłopaczara, to jakieś przyjaciółki może mieć xd

skoro z rządu, to chyba się znamy, hm? :>

Z pewnością się znają, ba! Chris zapewne przyprowadza - za zgodą Gerarda - do więzienia jakichś pojedynczych, szczególnie obiecujących rekrutów, coby mogli przyjrzeć się więziennemu życiu i zastanowić, czy warto kiedykolwiek kozaczyć i poddawać się idealistycznym pobudkom. Oczywiście, pokazuje im tylko najmniej ważne części przybytku, nic szczególnie ważnego - w końcu nikogo nie dopuszcza się do tajności.
Z Gerardem zaś zapewne się lubią. Nie przyjaźnią, ale lubią na tyle, by wypuściwszy rekrutów na spacerniak - żeby sobie niby posmakowali więziennej rzeczywistości, a tak naprawdę, żeby mieć chwilę spokoju - wypić razem kawę i zjeść jakiś szybki lunch w gabinecie Ginsberga ;d

pasuje mi, Gerard szuka zapewne towarzystwa pięknej kobiety i próbuje też przekabacić ją na Dowódcę Strażników Pokoju <3

Na szybko przed naradą - chcemy pozytyw, prawda? :D
Może jakieś wspólne zdobywanie stolicy podczas rebelii, ramię w ramię, teraz oficerskie kumpelstwo? Chociaż Blejz to dżentelmen i oczywiście potrafi docenić piękną kobietę, to szacun do Chris na pewno ma. Profesjonalna relacja i sympatia z jego strony, a Ty jakbyś to widziała? ;>

Pozytyw koniecznie! Kapitol mogli zdobywać albo w jednej ekipie, albo w dwóch różnych, co dodałoby element rywalizacji. Chris była też zaangażowana w tworzenie getta, więc i tym mogli ewentualnie zajmować się razem. Generalnie jednak podoba mi się określenie oficerskiego kumpelstwa, takiej relacji w stylu męskiej przyjaźni, z oczywistych względów jednak nieco zmodyfikowanej. Przy okazji Blejzowi może wymsknąć się czasem zwrot per Christina, co w te gorsze dni będzie punktem zapalnym konkretnych spięć, a w te lepsze - sympatyczną niespodzianką, że jednak wciąż ktoś jeszcze potrafi postrzegać ją jako kobietę, o.

O, to załóżmy, ze zdobywali w dwóch różnych i początkowo tylko o sobie słyszeli, a później swoje zwycięstwo uczcili jakoś wspólnie i dopiero się poznali. I właśnie o coś takiego mi chodziło, super, lecę pędzę do sali obrad przywitać Christinę póki jesteśmy sami ;D