IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Meredith Ainsworth

 

 Meredith Ainsworth

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Meredith Ainsworth
Meredith Ainsworth
https://panem.forumpl.net/t2431-meredith-ainsworth#34904
https://panem.forumpl.net/t2433-merry#34908
https://panem.forumpl.net/t2432-meredith-ainsworth#34907
https://panem.forumpl.net/t2434-merry#34910
https://panem.forumpl.net/t2435-merry#34917
https://panem.forumpl.net/t2437-meredith-ainsworth
Wiek : 25 lat
Zawód : anestezjolog, z-ca ordynatora OIOMu
Przy sobie : zestaw pierwszej pomocy, zapalniczka, papierosy, telefon komórkowy, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny

Meredith Ainsworth Empty
PisanieTemat: Meredith Ainsworth   Meredith Ainsworth EmptySob Sie 02, 2014 8:32 pm


Meredith Ainsworth
ft. Caroline Trentini
data i miejsce urodzenia
3 czerwca 2258, Dystrykt Drugi
miejsce zamieszkania
Dzielnica Rebeliantów
zatrudnienie
Anestezjolog w szpitalu im. Sacromanthy Beaudelaire
Rodzina

Burzliwy romans pełen wielkich planów na przyszłość skończył się upartym przepraszam, nie mogę i zdjęciem z siebie ślubnej kiecki nim jeszcze pokazała się w niej całej zebranej w kościele rodzinie. Pozostawionym na lodzie nieszczęśnikiem był niejaki Kristian Almstedt, mężczyzna niemal idealny, bo przede wszystkim - jako dobrze rokujący oficer całkiem nieźle ustawiony. Poza nim Meredith nie miała nikogo - jej opiekun, Fitzpatrick, popełnił samobójstwo podczas Rebelii - toteż rezygnując ze swego księcia, zrezygnowała z jakiejkolwiek rodziny i póki co maszeruje przez życie sama.

Historia

Nie ma nic niecodziennego w przedwczesnej śmierci górników. Nie ma też nic niecodziennego w tym, że na boku dorabiają inaczej, stawiając swą rodzinę przed koniecznością życia w ciągłym strachu. Momenty, gdy do drzwi domu stuka - nie, łomocze - osobnik podejrzanego autoramentu, też nie są dziwne. Twój strach, nieprzespane noce, kulenie się pod łóżkiem podczas niespodziewanych wizyt i kłótnie rodziców. Nic z tego nie dziwi.
Anthony Ainsworth był ojcem Meredith do czasu, gdy zginął. To znaczy, teoretycznie jest nim nadal - ale jak może być, skoro nie żyje? Teraz jest tylko nazwiskiem, bo przecież nie miała czasu nazbierać sobie związanych z nim wspomnień. Wie to, co zdążyła powiedzieć jej matka. Że był górnikiem. Że produkował też broń, bez oficjalnych zezwoleń i uprawnień. Że zginął podczas jednej z tragedii w kopalni. Tragedii, których się wyczekiwało niemal z utęsknieniem nie dlatego, by były przyjemne, ale dlatego, że gorszym cierpieniem od bólu świadomości był ból oczekiwania. Każdy wiedział, że każda kopalnia jest tykającą bombą. Każdy żył ze strachem o swego męża, ojca, brata, syna. I to ten strach sprawiał, że w pewnej chwili chciało się to mieć po prostu za sobą. Żeby już się stało, żeby można było go opłakać, odbyć żałobę - a nie żyć w ciągłym strachu, ze stuprocentową niemal pewnością, że zginie. Łzy były cenniejsze od odliczanych na zegarku minut, z których nie umiano się cieszyć.
Margaret Ainsworth pożyła dłużej. Była matką, ale nigdy nie przyjaciółką. Przyjaźń była trudna, wymagająca. Osamotnione kobiety nie umiały sobie z nią poradzić. Córka była zbyt mała, by rozumieć, matka zbyt zamknięta w sobie, by umieć ją czegokolwiek nauczyć. Żyły razem, ale obok siebie. Były rodziną, ale pełną wyobcowania i ciążących wspomnień zmarłego przedwcześnie Anthony'ego.
I był jeszcze Robert Fitzpatrick. Robert-przyjaciel. Robert-kochanek? Kiedyś to wykrzyczała. Meredith. Wyrzuciła to kiedyś matce w twarz. Zadawała się z przedstawicielem Kapitolu. Pieprzyła się z mężczyzną z Kapitolu. I żeby chociaż coś z tego było! Żeby żyło im się łatwiej, żeby... Nie było łatwo się pogodzić. Było cholernie trudno, cholernie źle. Czego jednak oczekiwać? Merry zasugerowała prostytucję. Margaret nie raz się nad nią zastanawiała i tylko duma nie pozwalała jej niczego od Fitzpatricka wymagać. A teraz zarzuty. Wbijanie szpili w sam środek serca, szarpanie czułej struny. Nigdy potem nie było tak, jak dawniej.
Dla Meredith przyszedł zresztą moment pokory. Pochowała matkę roniąc wiele łez i przepraszając wiele razy, co nie przyniosło jej ulgi. Ściskała zimną dłoń, w jednej chwili chcąc szarpać za nią i wyć. Obudź się! To nie matka miała się jednak obudzić. To ona sama, Merry. W Kapitolu. Adoptowana od ręki przez Fitzpatricka.
Dał jej nowe życie, które z czasem musiała nauczyć się doceniać. Dom. Pozycję. Uniwersytet. Wreszcie - Kristiana. Wszystko zawdzięczała nowemu opiekunowi, nigdy jednak nie odpłaciła się uśmiechem. Śmiała się za to do Almstedta, śmiała często i niewymuszenie. Tym bardziej dziwiło jej tchórzostwo, które popchnęło ją do rezygnacji z małżeństwa. Rezygnacji w ostatniej chwili, zupełnie nie tak, jak powinna. Kristian niczym nie zasłużył sobie na takie traktowanie, ale... Cóż. Ona właśnie tak go potraktowała. A potem zaszyła się w szpitalu.
Napoje energetyzujące wlewano jej siłą, podobnie karmiono - jak przedszkolaka. Nie dlatego, by nie umiała nic zrobić sama. Nie dlatego, by nie chciała - by podejmowała mało finezyjną próbę samobójstwa. Nie. Po prostu zawsze była ważniejsza rzecz. Pilne wezwanie gdzieś do rannego. Nagła operacja. Dyżur na oddziale intensywnej terapii. Jedzenie? Kto by się tym przejmował w takiej chwili?
Miała kilku przyjaciół. Trzech. Nie, dwóch. Tak, dokładnie dwóch. I ci nie wytrwali zbyt długo. Trudno przyjaźnić się z kimś, kto tak zapamiętale stara się wyobcować. Z kimś, kto otacza się murem z zasiekami, dodatkowo opasanym siatką pod prądem. Trudno się przez to przebić. Nikt nie był masochistą, by tego próbować.
Fitzpatrick też - też nie próbował. Zapewnił jej wszystko, co mógł. Kochał ją jak córkę - chyba. Ale nie w jego mocy było nauczyć kochać. A skoro mówi się, że prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy pozwala się kochanej osobie odejść - Robert jej pozwolił, składając ostatni pocałunek na piegowatym policzku. Pocałunek, który przyjęła niechętnie.
A potem Rebelia. TAK! Wreszcie mogła przestać się przejmować. Na kilka krótkich chwil mogła przestać tłumaczyć się ze swego zdystansowania, swej niechęci, swego introwertyzmu. I mogła pokazać Fitzpatrickowi, dlaczego popełnił błąd, przyjmując ją. A on, naiwny... Chyba wierzył, że stanie u jego boku. Chyba bardzo się zawiódł, gdy tego nie zrobiła. Jak jednak mogłaby? Była dzieckiem dystryktów. Cóż z tego, że Dwójki, położonej tak blisko Kapitolu? To nie miało znaczenia. Dystrykt to Dystrykt. Bez wahania przystąpiła do Rebelii, w jednej chwili stając się lekarzem polowym. I było jej dobrze. Była chora. Była niepoważna.
Teraz znów - szpital. Wcześniej tylko na krótko, teraz  - na dłużej. Tak sądziła. Miała nadzieję, że tak będzie. Wpadła w środowisko lekarskie jeszcze na studiach, potem posmakowała go na poważniej, na sterylnych korytarzach i na ulicy, teraz - teraz zamierzała się zadomowić. Zapuścić korzenie, zostać nie na miesiąc czy dwa, ale na lata. Tylko tu było jej miejsce. Tylko wśród cierpienia i chemikaliów. Nigdzie więcej.


Charakter

będzie później!

Ciekawostki

[] Nie jest wzorem lekarza. Nie prowadzi się zdrowo, sporo pali, trochę mniej pije. Uprawia za to sport - w ilościach ocierających się o masochizm. Biega często, aż padnie, nie mając siły wczołgać się do łazienki.
[] Gardzi chirurgią plastyczną. Mając wspomnienia życia w dystrykcie, uważa to za czystą, szczeniacką fanaberię.
[] Wbrew swemu samowolnemu wyobcowaniu, prowadzi dość bujne życie towarzyskie. Ogranicza się jedynie w zawieraniu głębszych relacji - jeśli cokolwiek zapowiada takową, Merry wycofuje się czym prędzej.
[] Jest niezła w swym zawodzie. Niektórzy mówią, że bardzo dobra, że dobrze rokuje. Jest wzorem lekarza z powołania. Gdy ktoś potrzebuje pomocy, Meredith nie baczy na trudności. Rozlewiska krwi, krzyk i łzy - to jej środowisko. Oraz igranie ze śmiercią, szczególnie ono. Ainsworth zawsze o życie walczy do końca - nie ważne, czy bitwę toczy na OIOMie, czy u kogoś w domu, czy na ulicy.
[] Z byłym prawie-mężem, Kristianem Almstedtem nie utrzymuje kontaktów.



Ostatnio zmieniony przez Meredith Ainsworth dnia Nie Lis 30, 2014 10:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Meredith Ainsworth Empty
PisanieTemat: Re: Meredith Ainsworth   Meredith Ainsworth EmptySob Sie 02, 2014 8:51 pm

Karta zaakceptowana!

Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz zestaw pierwszej pomocy, laptop i stałą przepustkę do KOLCa. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.

Uwagi: Znowu będę słodzić, ale Karta mi się bardzo podoba. <3 Masz oryginalny styl, który dobrze się czyta, a sama Mer budzi we mnie odruchową sympatię. Baw się dobrze, ratuj ludzkie życia, no i jak będziesz chciała uzupełnić charakter to pisz - otworzę Ci kartę.

Powrót do góry Go down
 

Meredith Ainsworth

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Meredith Ainsworth
» Meredith Christensen
» Gabinet dr Ainsworth

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-