|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| | | | Wiek : 19 lat Zawód : trybut Przy sobie : nóż, biały proszek w saszetce, latarka, ząbkowany nóż, zapałki, butelka wody utlenionej, dwie pieczenie, dwa jabłka, banan, nóż do krojenia, widelczyk do ciasta, dwa widelce Obrażenia : 2 ukąszenia gończych os - na szyi i na policzku
| Temat: Re: Stanowisko walki Pią Sie 22, 2014 8:28 pm | |
| / z apartamentu Z niechęcią powitał dzień treningów. Był to kolejny krok do rozpoczęcia rzezi i to wcale nie napawało go optymizmem, ale zamierzał przyłożyć do ćwiczeń przy każdym stanowisku. W końcu od tego może zależeć jego życie na Arenie. Postanowił nie pokazywać swoich najlepszych umiejętności (właściwie ich i tak nie dało się pokazać dokładnie na żadnym z proponowanych stanowisk, przynajmniej oprócz tego, na którym można rzucać nożami), ale skupić się na zdobywaniu nowych. Wstał stosunkowo wcześnie, ale bardzo dużą część czasu spędził pod prysznicem. Gorąca woda go odprężała, pomagała oczyścić umysł ze zbędnych myśli (w tym wypadku nakręcających go do stresowania się) i nastawić się psychicznie na ciężki wysiłek fizyczny. Dzisiaj dużą ilość czasu postanowił spędzić przy stanowisku walki, by przynajmniej mniej więcej wiedzieć, jak poradzić sobie z przeciwnikiem w bezpośrednim starciu. Wolałby nie musieć umieć skopać komuś tyłek, ale w tej sytuacji nie miał wyboru. Nie będzie mógł unikać innych trybutów w nieskończoność, kiedyś na pewno przyjdzie mu stanąć twarzą w twarz z którymś z nich, a w takiej sytuacji dobrze byłoby wiedzieć, co trzeba zrobić, żeby wyjść cało. Dzisiaj nie musiał wmuszać w siebie śniadania, zjadł je z apetytem, mając na uwadze, że głupio byłoby zasłabnąć na sali treningowej. Wyszedłby na kompletną ofiarę, a tego wolał uniknąć. Na treningi dotarł chyba jako jeden z ostatnich. Z lekkim uśmiechem na twarzy i rozluźnioną postawą, może trochę zbyt rozluźnioną, wyglądał zapewne na kogoś przesadnie pewnego siebie. Wzrokiem jednak uważnie przeczesywał pomieszczenie, starając się wypatrzeć trybutów, którzy coś potrafią, takich, na których w głównej mierze będzie musiał uważać. Stojąc w wejściu, obserwował wszystkich przez dłuższą chwilę i dopiero kiedy zlustrował wzrokiem każdego obecnego (Sebastian zrobił na nim wrażenie tym, jak sprawnie rzucał nożami, w czym również i on, Emrys, nie był najgorszy) ruszył ku jednemu ze stanowisk. Zgodnie ze swoim planem wybrał walkę, przy czym bardziej zależało mu na samoobronie, niż ataku. – Dzień dobry, nazywam się Emrys – rzucił, chcąc przyciągnąć uwagę trenerów ( czy też trenerek). – Z czyjego doświadczenia i umiejętności mógłbym skorzystać? – zapytał grzecznie. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : Leży i pachnie na pół etatu. Przy sobie : Trzy banany, łyżka, antybiotyk, ząbkowany nóż, zapałki, igła z nitką Obrażenia : Obtarte kolana, poparzone, ale opatrzone łapki, skręcona kostka, a poza tym to nadal jej cycki nie urosły.
| Temat: Re: Stanowisko walki Pią Sie 22, 2014 8:55 pm | |
| /z apartamentu chyba, c'nie
Po co ja tu w ogóle idę? To przecież nie ma żadnego sensu. Najmniejszego. Ośmieszam się najzwyczajniej, już lepiej, żebym się zajęła nauką wyplatania jakiegoś kurde szałasu, bo znając mnie, najlepszym wyjściem z mojej jakże beznadziejnej sytuacji będzie usiąść na dupie i czekać aż śmierć nadejdzie. Jedyne co jestem w stanie zabić w walce jeden na jeden to robak, a i to niekoniecznie, bo im bardziej obrzydliwy, tym bardziej jestem gotowa płakać i uciekać ze strachu. Albo spalić wszystko razem z tym biednym stworzeniem, którego jedynym przewinieniem jest niezbyt atrakcyjny wygląd. Jedyny z tego plus był taki, że przynajmniej nie było mi ich żal. Włożyłam niepewnie głowę przez drzwi sali i rozejrzałam się dookoła. Niczym prawdziwy ninja. W środku nikogo nie było, co mnie zdziwiło ogromnie - czyżby w tej edycji nikt nie miał zamiaru się bić? Czy zwycięzca zostanie wybrany przez grę w kółko i krzyżyk na piasku? A może przez kamień-papier-nożyce? Ostatnim wyjściem jakie przyszło mi do głowy, było głosowanie sms - w końcu igrzyska to telewizyjny show dla całej rodziny. Ale wykluczyłam wszystko, gdy zauważyłam Emrysa, którego wcześniej nie zauważyłam. Jednak to nie zmienia faktu, że nikogo poza nimi nie zarejestrowała. Ludzie, nie pchajcie się tak, trochę kultury. Włożyłam ręce do kieszeni spodenek i weszłam do środka, udając pewną siebie i że niby się tylko rozglądam. Gwizdanie w takiej sytuacji wydało mi się obligatoryjne, ale ponieważ nie umiałam gwizdać i skończyło się to na wypierdzeniu ustami śliny, musiałam poudawać w ciszy. Podeszłam do jednego z worków treningowych, po czym zaczęłam na niego patrzeć, jakbym liczyła, że pokonam go wzrokiem. No ale, proszę państwa teraz zaskoczenie, się mi nie udało, jak wisiał tak wisiał, nawet kurde nie drgnął. Dlatego nie wyjmując rąk z kieszeni, kopnęłam go czubkiem buta, wysyczałam głośne "auć" czując piekący ból w palcach stóp i odsunęłam się od niego. - Twardy z ciebie zawodnik. - mruknęłam do worka treningowego (tak, właśnie rozmawiam z rzeczą nieożywioną, jakiś problem?), patrząc na niego badawczo. Moje kopnięcie spowodowało, że ledwo się rozbujał. Już więcej bym zdziałała popychając go. Albo strzelając do niego. Przynajmniej to potrafiłam robić. Była jeszcze nadzieja. Taka drobna. Ale ludzi ze mnie nie będzie. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Stanowisko walki Pią Sie 22, 2014 9:15 pm | |
| Wszystko wróciło do normy. Maisie leżała w domu zabezpieczona zbawiennym działaniem usypiającej mieszanki - łagodnej, nie chciał zaszkodzić przecież ich wspólnemu dziecku - a on szykował się do pracy, do której namaściła go Alma Coin. Z którą obecnie powinien załatwiać interesy, a nie niańczyć trybutów, ale przecież cieszył się jak dziecko, wchodząc do Ośrodka Szkoleniowego rano. Nie była to jego pierwsza wizyta. Wcześniej wpadał tu, by nasycić wszystkie zmysły widokiem śmierci, która już rozpoczynała spacerowanie po korytarzach i odbijała piętno w każdym dzieciaku, którego spotykał na swojej drodze. Budziło w nim to same rozkoszne uczucia - miał wrażenie, że jeszcze nigdy wcześniej nie sycił się tak bardzo widokiem żywych, których to nie on pozbawi życia. W innej sytuacji zapewne czułby się nieco rozczarowany, że do kogoś innego będzie należało zadanie ciosu i jak mógł zauważyć na załączonym obrazku (równie obserwował trenujących trybutów), fantazja była im obca; ale Igrzyska zawsze działały w przedziwny sposób na Gerarda Ginsberga. Było to jedynie polowanie, które mógłby oglądać bez końca i jedyne, w których mógłby się zgodzić na posiadanie faworyta. Oczywiście, daleko mu było do ojca, który zabierał triumfatorów prosto do swojej sypialni - nie lubił powtarzania schematów - ale postanowił upatrzyć sobie dorodnego chłopca, którego będzie mógł potraktować odpowiednio. Wesprzeć, pozwolić mu wygrać Igrzyska... i zająć się nim tak, żeby pożałował, że w ogóle został wylosowany i zamiast paść przy Rogu pozwolił sobie na życie. Które właśnie uśmiechnęło się do niego najpiękniej, bo za trenera miał mężczyznę, który był znany ze swoich wyjątkowych zdolności, zwłaszcza w torturowaniu. Zjawił się spóźniony (obowiązki u teściowej) i teraz zrzucał karmelowy płaszcz i rękawiczki, zawiązując długie włosy. - Za kilka dni będziesz trupem, możesz się nawet przekształcić w kobietę. Nie interesuje mnie to - zauważył grzecznie (naprawdę starał się być wyrozumiałym dla tego mięsa armatniego), kiwając na niego palcem w geście zaproszenia na matę. Wyglądał całkiem niepozornie, nic dziwnego, że dziewczynka nie zdecydowała się podejść - może znała jego renomę (?) - ale chyba Emrys nie chciał się wycofać, prawda? |
| | | Wiek : 19 Przy sobie : kurs pierwszej pomocy Obrażenia : poparzona kwasem prawa dłoń, dodatkowo opuchnięta od ugryzienia szczura, głębokie rozcięcie na czole, poderżnięte gardło, śmierć
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 1:23 pm | |
| /początek
Dni przeznaczone na treningi postanowił wykorzystać do granic możliwości, bo to od tego jak dobrze się przygotuje do warunków panujących na arenie będzie zależała ilość dni jaką przeżyje. Nie był idiotą, który bezgranicznie wierzyłby w swoje umiejętności. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli chce dotrwać choć do połowy igrzysk, to rady trenerów są tym, na czym powinien się teraz skupić. Wstał wczesnym rankiem, by mieć trochę czasu na poranne ćwiczenia. Przez ostatnie dwa dni w ogóle o nich zapomniał, ale nie można go za to winić. Każdy potrzebowałby chwili, by oswoić się z sytuacją, w której znalazł się Matt i pozostałe dwadzieścia trzy osoby. A może tylko on tak na to zareagował? Już w trakcie ceremonii otwarcia obserwował innych trybutów i ci zdawali się jakoś niezbyt przejmować tym wszystkim, choć pewnie tak jak on, tylko udawali. Taka taktyka była dobrym rozwiązaniem, zważywszy na to, że okazanie słabości w tej chwili mogłoby być porównywalne z wywieszeniem białej flagi. Turner nie miał zamiaru się poddawać, dlatego też po zimnym prysznicu i porządnym śniadaniu ruszył do ośrodka szkoleniowego. Plan ćwiczeń opracował już sobie wcześniej. Najpierw zajmie się tym, w czym nie czuł się najlepiej, przechodząc kolejno do bardziej znajomych sobie czynności. Dlatego też pierwszą pomoc i strzelectwo zostawił sobie na koniec. Najpierw zajmie się walką wręcz, w końcu dobrze wiedzieć jak w razie bezpośredniej potyczki z innym trybutem wyjść z niej zwycięsko. Zdążył ogarnąć, że wśród uczestników jest sporo osób w jego wieku, więc jeden z podstawowych atutów w tym przypadku tracił na znaczeniu. Nad młodszymi miał jakąś przewagę, ale jeżeli chodzi o jego rówieśników to może być z tym różnie. Nie pozwalał sobie mimo wszystko na ignorowanie młodszych trybutów, bo ci mogli go jeszcze zaskoczyć. Zdążył jeszcze odwiedzić szatnię, by przebrać się w przygotowane dla nich stroje sportowe. Jak miło, że władze pomyślałby nawet o takich szczegółach! Już w wejściu dostrzegł sylwetkę trenera. W Kwartale prawie wszyscy znali naczelnika więzienia i nikt nie miał ochoty wchodzić z nim w bliższe relacje. Sam Matt nie miał wątpliwej przyjemności poznania go bezpośrednio, ale wystarczyło mu to, co słyszał o nim od innych. - Dobry - przywitał się jakoś bez entuzjazmu podchodząc bliżej maty. Będzie ciekawie... Przyznać musiał jednak, że ktoś taki jak Ginsberg musiał znać się na walce, musiał mieć przecież jakieś doświadczenie, z którego mógłby czerpać wiedzę wykorzystywaną w trakcie przesłuchań. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 3:18 pm | |
| Wśród trybutów czuł się jak wśród zombie. Wiedział, że niektórzy trenerzy okazują swoim podopiecznym serce, ale ciężko było wymagać tego od Gerarda, który chętnie zainteresowałby się nimi bliżej, gdyby wiedział, że któreś z nich przeżyje i przyda mu się w przyszłości. Na razie (a w praktyce: na zawsze) byli nieużyteczni, więc pozwalał sobie jedynie na udzielenie im jednej lekcji. Alma Coin wyznaczyła go na trenera, więc potraktował bardzo poważnie ten obowiązek. Wybrał dyscyplinę, w której spełniał się od dłuższego czasu. Fakt, nie było w Kapitolu osoby, która częściej kopałaby i sprowadzała na podłodze swoich więźniów. Zawdzięczał im przynajmniej kondycję, która sprawiała, że mógł czuć się całkiem dobrze w towarzystwie młodszych o trzydzieści lat dzieciaków, którzy wyglądali tak, jakby zgubili misia, nie zaś szykowali się do walki na śmierć i życie. Ginsberg czuł się nieco rozczulony, bo te dni przypominały mu treningi Maisie, kiedy wieczorem, po obowiązkowej i ciężkiej pracy w Jedenastce zabierał ją nad wodę i uczył strzelania, będąc przekonanym, że przyda jej się to na Arenie. Nie została jednak wylosowana, pamiętał to lekkie rozczarowanie, kiedy okazywało się, że Los jej sprzyja i teraz powinien być zachwycony faktem, że te dzieciaki i tak trafią na śmierć - mało brakowałoby, a już przepowiedziałby im to złowieszczym tonem - ale śmiertelnie irytowały go te wstępy do treningu. Zupełnie, jakby czekali aż ich przytuli i zapyta, czy dobrze się im spało. Zamiast tego spojrzał na nowego z wyrazem pogardy w oczach, poprawiając rękawiczki, które wsunął do kieszeni - w razie czego, będzie miał czym udusić te dzieci - i zabrał długi pręt, który zapewne służył do pokazów walki niegroźnymi narzędziami. O ile nie znalazły się one w rękach Gerarda Ginsberga, który podciął nogi chłopcu, patrząc jak opada na matę. - Liczy się refleks. Już byłbyś martwy, bo chciałeś być grzeczny - wyszeptał, stając nad nim i uśmiechając się promiennie. - Teraz wstań i spróbuj zabić Emila... Czy jak mu tam - wskazał na Emrysa, nie zastanawiając się, czy biedny Matthew ma jeszcze żebra i siły, by komuś nakopać. To i tak była przyjemna rozgrzewka przed tym, co czekało ich na Arenie i co będzie obserwował z równą lubością jak przedstawienie, które miało rozegrać się właśnie teraz. Założył ręce na piersi i patrzył, licząc, że któryś z nich okaże się debilem i postanowi wziąć go z zaskoczenia. Chciałby to przeżyć, choć musiałby wówczas bardzo hamować swoje mordercze instynkty, które domagały się rozlania krwi nieco za wcześnie.
|
| | | Wiek : 27 Zawód : trener Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny i leki przeciwbólowe.
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 6:17 pm | |
| /okej, spróbuję coś napisać, będzie krótko i rzeczowo bez zbędnej paplaniny :P
Był nieco spóźniony, bo zapodział gdzieś swoją wejściówkę do Twierdzy. Tak lubił w myślach nazywać Ośrodek Szkoleniowy. W sumie to było bliskie prawdy. Bez przepustki mógł pocałować klamkę, dlatego musiał ją odnaleźć nim w ogóle wybrał się do pracy. A potem jeszcze szybko przebrać się w strój do ćwiczeń, odnaleźć salę w plątaninie korytarzy. Dawny ośrodek znał jak własną kieszeń, ten był dla niego nowością. W końcu dotarł jednak na miejsce. Na jego stanowisku był już drug trener. Ktoś komu wolał nie wchodzić w paradę. Zła sława Gerarda i do niego dotarła (nie pamiętam czy panowie oficjalnie się znają). Stanął z boku i skrzyżował ramiona na piersi. Nie podobała mu się metoda Ginsberga. Te dzieciaki miały i tak wystarczająco przechlapane, więc nie trzeba było ich przy okazji poniżać. Nie na tym rola trenera polegała. Mieli uczyć a nie pouczać. Jednak Tris nie był głupi, nie zamierzał ryzykować własnego życia i wchodzić w konflikt z Gerardem. Drgnął niespokojnie widząc jak podcina nogi jednemu z chłopaków. Nie skomentował jednak i tego. - Witam panie Ginsberg. Witam trybutów. - w końcu skinął głową dając znak, że już jest. - Skoro zajmuje się Pan chłopakami, ja potrenuję z Carly. - zaproponował. Oj tak, nauczył się imion trybutów. To taki jego mały zwyczaj. |
| | | Wiek : 19 Przy sobie : kurs pierwszej pomocy Obrażenia : poparzona kwasem prawa dłoń, dodatkowo opuchnięta od ugryzienia szczura, głębokie rozcięcie na czole, poderżnięte gardło, śmierć
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 7:11 pm | |
| Nie oczekiwał, że ze strony Ginsberga czekają ich jakiekolwiek miłe słowa, ale nie był przygotowany na atak z zaskoczenia. W milczeniu obserwował jak mężczyzna przygotowuje się by, jak mniemał, pokazać im do czego może przydać się metalowy pręt (Gerard mógł zapewne uchodzić za eksperta jeżeli chodziło o ilość zastosowań tegoż). W jednej chwili przypatrywał się trenerowi, w następnej leżał już na macie tuż po niezapowiedzianym podcięciu nóg. Uderzył całkiem mocno o podłoże nie spodziewając się, że ktoś od razu się na niego rzuci, a już zwłaszcza, że użyje do tego metalowego pręta. Wydał z siebie zduszony dźwięk. - Jasne - mruknął uśmiechając się krzywo do Ginsberga wciąż jeszcze leżąc - Zapamiętam - dodał, po czym podparł się dłońmi i wkrótce już stał wyprostowany naprzeciwko Emrysa - Matt - przedstawił się i chyba znowu popełnił ten sam błąd co w przypadku witania się z trenerem. Na szczęście, chyba chłopak nie miał równie bezwzględnych odruchów co Gerard i nie wykorzystał okazji, by rzucił się na Matta. Niemniej, miło byłoby wiedzieć kogo człowiek zamierza zaatakować. Nie było też powodu, by przejmować się żebrami Turnera. Te miały się całkiem dobrze, w końcu upadł na matę, a nie, dajmy na to, betonową posadzkę. Dosłownie przez sekundę przez myśl przeszło mu, że na takowej łatwiej byłoby roztrzaskać czyjąś czaszkę, ale szybko wyparł to ze świadomości przerażony, że w ogóle mógł o czymś takowym pomyśleć. Nie był mordercą. Chyba... Ciężko było mu zrozumieć czego mają się nauczyć zwykłą próbą pozabijania się nawzajem, ale skoro tego sobie życzył, to nie zostało Turnerowi nic innego do zrobienia jak wykonać jego polecenie. Prawdę mówiąc czuł się trochę nieswojo mając przed sobą chłopaka, z którym za chwilę będą się okładać pięściami, na razie 'dla zabawy', ale za trzy dni to wszystko przestanie być treningiem. Naprawdę będą walczyć na śmierć i życie, co jakoś specjalnie nie cieszyło Matta. Nie czekał aż Emrys zrobi pierwszy ruch, bo to dałoby mu jakąś hipotetyczną przewagę, a Turner nie wiedział, jak dobrze chłopak zna się na walce wręcz. Wziął głęboki oddech i rzucił się na Everharta całym ciężarem swojego ciała. Najłatwiej będzie powalić go na ziemię i tak dokończyć walkę. Dobry to pomysł, czy też nie, okaże się za chwilę... |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : trybut Przy sobie : nóż, biały proszek w saszetce, latarka, ząbkowany nóż, zapałki, butelka wody utlenionej, dwie pieczenie, dwa jabłka, banan, nóż do krojenia, widelczyk do ciasta, dwa widelce Obrażenia : 2 ukąszenia gończych os - na szyi i na policzku
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 8:25 pm | |
| Kiedy czekał na trenera (czy też trenerkę), zupełnie nie spodziewał się, że w tej roli może wystąpić naczelnik więzienia. Znał go tylko z opowieści ojca, raz widział go na żywo, mężczyzna nazywał się Gerard Ginsberg i podobno był postrachem już nie tylko w więzieniu, ale i poza nim. Ojciec mówił też, żeby lepiej nie wchodzić mu drogę. Cóż, teraz chyba będzie miał okazję się przekonać, dlaczego tak uważał. I właściwie ciekawe, że osobie zajmującej tak ważne stanowisko kazano zająć się szkoleniami trybutów. – I dobrze, że nie interesuje – stwierdził, wzruszając lekko ramionami. – Zmartwiłbym się, gdyby tak było – dodał równie luźnym tonem. Wszedł na matę i utkwił spojrzenie w Ginsbergu. Nawet nie zdążył nic powiedzieć, wytłumaczyć mu, co jest dla niego ważne i na czym chciałby się skupić najbardziej, a na macie pojawił się jeszcze jeden trybut. Który już chwilę później wylądował na podłodze, zaatakowany znienacka prętem dzierżonym przez Gerarda. Emrys spojrzał na naczelnika nieco zaskoczony, natychmiast notując w pamięci, że ten człowiek na pewno nie będzie się z nimi patyczkował. A czy to dobrze, czy źle, oceni po skończonym treningu. Zdusił w sobie chęć wywrócenia oczami, słysząc, jak Ginsberg przekręca jego imię. To świadczyło o kompletnej ignorancji i dużej pewności siebie, ale przecież nie mu to zmieniać, a w zwracaniu mu uwagi nie widział sensu, dlatego też stał w miejscu z całkowicie neutralnym wyrazem twarzy, dla odmiany kierując spojrzenie ku chłopakowi. Który miał spróbować go zabić. A może jakiś wstęp, zaprezentowanie paru chwytów, cokolwiek? – Emrys – rzucił, przelotnie się uśmiechając, ale większą uwagę poświęcił na obserwację ruchów jego ciała. Podobno tak można przewidzieć czyjeś zamiary, a on nie był pewny, jak teraz zamierza zachować się Matt. Zaatakować, czy raczej zadać trenerowi parę pytań. Osobiście preferował to drugie. Już po głębokim wdechu chłopaka stwierdził, że pewnie zaraz się na niego rzuci, co chwilę później potwierdziło napięcie mięśni. Emrys dosłownie w ostatniej chwili uskoczył na bok, na parę sekund tracąc równowagę, bo przebiegającemu tuż obok Mattowi udało się go popchnąć. – Zawsze tak bez zastanowienia robisz to, co ci każą? – wyburczał z niezadowoleniem. – Byłbym wdzięczny za pokazanie nam paru chwytów na wstępie, próbować wzajemnie się zabijać będziemy na Arenie – zwrócił się w kierunku Ginsberga. Jak miałby uczestniczyć dalej w treningu, jeśli Matt by go teraz zmasakrował? |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : Leży i pachnie na pół etatu. Przy sobie : Trzy banany, łyżka, antybiotyk, ząbkowany nóż, zapałki, igła z nitką Obrażenia : Obtarte kolana, poparzone, ale opatrzone łapki, skręcona kostka, a poza tym to nadal jej cycki nie urosły.
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 8:46 pm | |
| Mówiąc szczerze, odkąd dołączył się ten drugi, Turner, czy jak mu tam, stałam tam i gapiłam się na matę jak cielę na malowane wrota. Nie, żebym była zaciekawiona. Ale to wcale. Po prostu przeraził mnie fakt, że gdybym jednak tam podeszła, dostałabym prętem po nogach. Albo po czymś innym. Schowałam się za workiem treningowym, jakby to miało mnie jakoś uratować, nie spuszczając trybutów i Ginsberga z oczu. Nie przeszło mi chociaż raz przez myśl, żeby do nich dołączyć, ale nie potrafiłam odwrócić wzroku. Byłam zbyt ciekawska. Wiem, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale nawet wizja dzielenia łóżka z samym Lucyferem nie potrafiła zmienić mojego wścibskiego obycia. Bynajmniej ja nie poczytywałam tego jako wadę, skądże. Jedni nazywali to wściubianiem nosa w nieswoje sprawy, ja nazywałam to bystrością. Słuch też miałam bardzo dobry, więc słysząc jak trener zwraca się do chłopaków, coraz bardziej miałam ochotę, żeby cichcem stąd czmychnąć i naprawdę zacząć rozważać przystąpienie do treningu wyplatania sobie trumny. Dla przykładu z gałęzi wierzby płaczącej, bo zapewne tylko ona nade mną zapłacze. Metaforycznie, ale zawsze coś. Już prawie miałam zebrać się do wyjścia (zaznaczam, to wcale nie była ucieczka, tylko sprytna ewakuacja), kiedy przybył drugi trener. Nie wyglądał na zadowolonego z metod Ginsberga, a ja się mu wcale nie dziwiłam, bo co to za frajda łamać dzieciom nogi. A kiedy usłyszałam, że chce ze mną trenować (pal licho, że zauważył moje sprytne skrywanie się, ja nad tym jeszcze popracuję), potraktowałam to jak zbawienie. Chyba zacznę wierzyć w Boga. - Na wstępie zaznaczam, że ja nie życzę sobie żadnego bicia prętem po nogach! - miauknęłam, uwieszając się na ramieniu Tristana, zaraz po tym, gdy znalazłam się tuż obok niego. Pokręciłam stanowczo głową, żeby wyraźnie zaznaczyć, że ja się nie zgadzam z takim traktowaniem trybutów. - To niehumanitarne! - tak, znam takie słowo i nawet wiem, co oznacza. Schowałam się lekko za plecami milszego trenera, bo przypomniało mi się, że wykrzykuję takie rzeczy tuż obok Ginsberga i zacisnęłam usta w wąską kreskę. Naprawdę nie chciałam oberwać prętem po nogach. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 9:23 pm | |
| Pewnie powinien uderzyć się w piersi, kiedy Tristan pojawił się na swoim stanowisku (kompletnie zapomniał, że mieli mieć wspólne pole manewru( i zaczął obrzucać go zdegustowanym spojrzeniem. Nie miał najmniejszych problemów z odczytaniem emocji, które malowały się na jego twarzy, ale szczerze mówiąc, miał naprawdę gdzieś, co myśli młody trener o jego metodach. Pewnie dlatego, że to on piął się po szczeblach drabiny społecznej, a Grimm był nic nieznaczącym trenerem. Dlatego ledwo skinął mu głową na powitanie, godząc się, by zabrał brzydką skośnooką dziewczynkę o nazwisku, które sprawiało, że może kiedyś tanie się ładna. Oczekiwał na rezultaty i na to, że jego podopieczni nie załapią od razu prowokacji, jaką przyszło mu im serwować. Każdy wiedział, że wystarczył mały eksperyment, by sprowadzić ludzi do zwierząt, którym przyszło walczyć o przetrwanie i właśnie to robił, próbując zachęcić ich do działania. Karkołomnego, bo najwyraźniej Emrys był typem inteligenta. Spojrzał na niego raz jeszcze - jego ojciec zapewne niegdyś obciągał mu na jednym z tych chorych przyjęć (uśmiechnął się przelotnie na tę myśl), więc wyjątkowo nie oberwał niczym.... A potem stało się coś dziwnego. Patrzył na stanowisko obok, nie dowierzając. Zanim zdążył cokolwiek im powiedzieć czy zabrać swoje rękawiczki, już był przy Catrice, próbując unieszkodliwić dziewczynę, która właśnie próbowała zwrócić na siebie uwagę. Całkiem skutecznie, wrócił do nich już w nieco lepszym humorze (dostał Mathiasa gratis) i uśmiechnął się niemal serdecznie. - Znacie ją? Zabijcie ją pierwszą, a dostaniecie ode mnie sponsoring - rzucił trochę na serio, trochę na żarty, zakasując rękawy i wchodząc z powrotem na matę. - Ty - wskazał na Emrysa - podejdź bliżej. Najważniejsza jest postawa, szeroki rozstaw nóg, na tyle, by trudno było cię z nich zwalić, nawet jeśli jesteś wiotki - zwrócił się do niego. - Nie możecie przewidzieć, z czym przyjdzie wam się zmierzyć, ale cokolwiek to będzie, to może zaatakować z każdej strony, więc musicie mieć oczy dokoła głowy. Mieliście coś wspólnego z walką? Jakieś ćwiczenia? - zapytał, próbując zignorować słowa, które nagle doleciały do jego uszu (urocza Carly, widzimy się niebawem w piekle) i faktycznie dać im szansę, choć wszystko mu było jedno. O ile tylko unieszkodliwią to coś, co ktoś nazwał trybutką. |
| | | Wiek : skończona osiemnastka. Zawód : rzeźnik, zajmuje się też szmuglowaniem. Przy sobie : kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz oraz zwiększenie szansy na skuteczną obronę. Obrażenia : psychiczne? Za mało miejsca.
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 10:01 pm | |
| /stanowisko pierwszej pomocy/
Mniej więcej w połowie drogi do stanowiska walki Even zatrzymał się raptownie, zaalarmowany podniesionymi głosami i szamotaniną. Nim zdążył zorientować się w sytuacji, blond aniołek z parady, niewinnie wyglądające dziewczę o oczach szaleńca, rzuciło się z nożem na trenerkę. Paskudny uśmiech wypełznął na twarz chłopaka, który z zafascynowaniem przyglądał się następującej po sobie sekwencji naprawdę ciekawych zdarzeń. Wreszcie coś interesującego przerwało monotonne czynności i bezpłciowe konwersacje. Zaraz, czy to czasem nie... Le Brun? Co on tu w ogóle...? Brwi Evena uniosły się do góry w tym samym momencie, w którym Mathias... najzwyczajniej w świecie zaszedł kobietę od tyłu, wtulając się w nią niemal czule, kiedy wbijał w okolice jej śledziony nóż. Czerwona posoka buchnęła może nie tak malowniczo, jak w większości filmów, ale z całą pewnością wystarczająco, by widowisko stało się jeszcze bardziej dramatyczne. Oczywiście ta urocza jatka skończyła się interwencją Strażników Pokoju, którzy zatrzymali czmychającego (oj, naiwny) Mathiasa nim jeszcze zdążył rozwinąć pokaźną prędkość. Amanda, skuta kajdankami, została odprowadzona do izolatki (swoją drogą, gratulacje, wystarczył ten jeden pokaz, by najprawdopodobniej znalazła się na liście 'do wyeliminowania w pierwszej kolejności' wszystkich obecnych na sali trybutów). A trenerka? Trzymała się naprawdę nieźle jak na osobę, która jeszcze przed chwilą miała w sobie nóż. Tak czy siak – zaalarmowane osoby zabrały ją pospiesznie do szpitala, zgodnie z poleceniem... Samego Gerarda Ginsberga. A jakże. Ich spojrzenia skrzyżowały się na chwilę. Even mimowolnie poczuł coś w rodzaju nieprzyjemnego ucisku w brzuchu. Nie, nie bał się go. Chodziło o coś zupełnie innego, o czym nie chciał teraz myśleć. Pokręcił lekko głową, jakby odpędzając natrętne myśli, po czym skierował się do ostatniego punktu programu, przewidzianego na dzisiaj. Przez chwilę przyglądał się walczącym trybutom, oceniając ich szanse. Zdecydował jednak, iż na sam początek podejdzie do drugiego trenera, by móc z nim na spokojnie omówić taktykę i zagadnienia czysto teoretyczne nim rzuci się w wir szaleństwa, zaserwowanego przez Ginsberga. Skierował więc swoje kroki w stronę postawnego mężczyzny, o rozbudowanej masie mięśniowej, której Irving mógł mu tylko pozazdrościć. Bynajmniej nie z czysto narcystycznych powodów. W porównaniu z rosłymi mężczyznami Even wyglądał naprawdę kiepsko – chuderlawie i mizernie, choć przecież nie można było powiedzieć, iż nie posiadał żadnych mięśni. Cóż, taki typ budowy ciała. Nie ma wpływu na swoje geny. Tuż obok trenera stała trybutka, którą Even kojarzył naprawdę mgliście. Nie pamiętał, jak miała na imię. Zresztą nie było mu to do niczego potrzebne. Jeśli dobrze zinterpretował jej zachowanie, to chyba właśnie... usiłowała się schować za stojącym obok niej brunetem? Irving użył znacznych pokładów swojej silnej woli, by najzwyczajniej w świecie nie roześmiać się głośno, widząc ten żałosny obrazek. W ostatniej chwili zdecydował jednak, że podejdzie do walczących trybutów. Stanął po drugiej stronie maty, przysłuchując się słowom Gerarda i starając się zmusić, by nie uciekać wzrokiem, gdy mężczyzna złowił jego spojrzenie. Nie miał jednak zamiaru odpowiadać na pytanie Ginsberga. Nie chciał zdradzać się przed znajdującymi się tu osobami. Zamiast tego postanowił dopytać o taktykę. - Okej, czyli mamy pamiętać o szerokim rozstawie nóg. A co poza tym? Uznajmy, iż naprzeciwko nas stoi zdecydowanie wyższy napastnik. Trzeba polegać przede wszystkim na swojej zwinności, to pewne. Ale tak czysto teoretycznie, co byś... co Pan by zrobił – poprawił się bez zająknięcia, zachowując kamienną twarz. - ...na naszym miejscu. Zaatakował jako pierwszy, wykorzystując element zaskoczenia? Czy raczej bawił się w uniki, próbując wykończyć przeciwnika kondycyjnie? - w jego oczach pojawiło się coś na kształt wyzwania. Gerard, pobawimy się trochę? Bez prętów i innych zabawek, co Ty na to? |
| | | Wiek : 27 Zawód : trener Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny i leki przeciwbólowe.
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 10:06 pm | |
| Na szczęście Gerard go zignorował. Przynajmniej Tris będzie mógł trenować tak jak on uważał za słuszne i nie pozabija dzieciaków już teraz. Nie o to w szkoleniu chodziło. Carly wydała mu się słodką, niewinną istotką, która pewnie pięknie wypadnie na wywiadach, ale niestety w walce może polec bardzo szybko. Trochę go zaskoczyła, no dobra, trochę bardzo, gdy tak zawisła na jego ramieniu. Ale dzięki temu mógł ocenić jej wagę. Był mistrzem znajdywania plusów tam, gdzie były minusy. - Na wstępnie powiem, że moje metody różnią się od metod... niektórych trenerów. - odparł cicho, zerkając na Gerarda. Nie chciał mu zaleźć za skórę, oj nie chciał. - Chodź, pójdziemy na tamtą matę. - wskazał drugą z mat. Chciał, żeby mieli miejsce i odrobinę prywatności. Czyli nie chciał, by Gerard ich słyszał. Dopiero gdy byli kawałek dalej, odezwał się do Carly. - Uważaj co mówisz i przy kim. Złota zasada. - pogroził jej palcem. - A teraz powiedz co potrafisz. - odsunął się od dziewczyny i bacznie się jej przyglądał, oceniając jej fizyczne możliwości, wagę, wzrost, posturę. Jednocześnie dobierał w głowie zestaw ćwiczeń jakie mógł zaproponować Carly. |
| | | Wiek : 19 Przy sobie : kurs pierwszej pomocy Obrażenia : poparzona kwasem prawa dłoń, dodatkowo opuchnięta od ugryzienia szczura, głębokie rozcięcie na czole, poderżnięte gardło, śmierć
| Temat: Re: Stanowisko walki Sob Sie 23, 2014 10:34 pm | |
| Nie wyszło. Mógł się spodziewać, bo to było przecież oczywiste, że przed takim atakiem będzie dość łatwo zrobić unik, ale mimo to zaryzykował. Zatrzymał się kilka kroków za Emrysem łapiąc równowagę, którą stracił, gdy nie wpadł na chłopaka. Na szczęście tym razem nie wylądował na macie, choć było blisko. Jak widać jego taktyka okazała się mieć dość mizerne rezultaty, ale nie ma się czemu dziwić. Gdyby potrafił walczyć nie przychodziłby na trening i nie szukał wskazówek trenerów. Pech, że trafił im się jeden wyjątkowo złośliwy (choć to może okazać się atutem). Handlowanie sponsoringiem w zamian za morderstwo zdaniem Matta było dość niepokojące, nawet jak na standardy Kapitolu, w którym spędził większość swojego życia. Aż tak nisko jeszcze nie upadł, choć zdawał sobie sprawę z tego, że wśród trybutów są osoby gotowe za zainteresowanie sponsora zrobić wiele. Ci będą najgorsi. Odwrócił się w kierunku Ginsberga z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy. Zrobił kilka kroków, by stanąć bliżej i lepiej słyszeć to, co miał im do przekazania. - Gdybym tego nie robił to teraz mnie by tu nie było - mruknął do chłopaka nieco kąśliwie. Trochę prawdy w tym było. Każdy z trybutów wykonywał ślepo polecenia władz. Nawet jeśli szanse na ucieczkę tuż po losowaniu były bliskie zeru to nikt z nich nie spróbował. Matt zaliczał się do tej biernej grupy, choć nieraz zastanawiał się nad tym, czy może udałoby mu się jakoś stąd wyrwać. Wyrwałby wszczepiony pod skórę nadajnik, opuścił ośrodek i co dalej? Złapaliby go po pięciu minutach. Jeżeli cokolwiek takiego miałoby się udać to należałoby wszystko naprawdę dobrze zaplanować, a na to było zbyt mało czasu. Tymczasem szli na rzeź niczym grupa bezmyślnych owieczek. - Walki w kwartale? - zdusił w sobie śmiech - Nie patrzą na to przychylnym okiem - odparł wciąż jeszcze rozbawiony - Ale o tym pan powinien wiedzieć najlepiej - nie znał nikogo kto miałby bezpośrednią przyjemność bycia przesłuchiwanym przez Gerarda, ale znał wystarczająco dużo opowieści z drugiej ręki. niektóre pewnie mocno przekoloryzowane, ale w każdej jest ziarnko prawdy. Zamilkł, gdy pojawił się kolejny trybut. Obserwował go uważnie przysłuchując się każdemu jego słowu. Odniósł dziwne wrażenie, że dobrze się znają ze starym Ginsbergiem. Przyznać musiał, że te pytania były całkiem sensowne, więc dobrze byłoby usłyszeć odpowiedź. |
| | | Wiek : 15 lat Zawód : Ociekanie zajebistością Obrażenia : Brak
| Temat: Re: Stanowisko walki Nie Sie 24, 2014 12:05 pm | |
| //plac przed ośrodkiem
Pomimo najszczerszych chęci, Royce'a z pewnością nie można było nazwać przykładnym trybutem, już od bladego świtu przygotowującym się do zwycięstwa. Zdecydowanie przyszedł na salę zbyt późno, a gdy nieśpiesznie lawirował między stanowiskami, próbując znaleźć odpowiednie dla siebie, na jego twarzy zamiast determinacji można było dostrzec jedynie rozżalony grymas. Siłownia? Jeszcze by się spocił i zniszczył fryzurę! Pirotechnika? A co jeśli się poparzy?! Pierwsza pomoc? To dla bab! Walka wręcz? Czy świat oszalał, jeszcze ktoś mu zrobi siniaka! Ostatecznie jednak zdecydował się na ostatnie stanowisko – musiał w końcu czegokolwiek się nauczyć, a od jednego z obecnych tam trenerów biła aura dostojności i siły, którą Royce od zawsze podziwiał w ludziach, nawet jeśli się do tego otwarcie nie przyznawał. Peterson lubił ludzi silnych. Lubił ludzi wydających się mieć świat w głębokim poważaniu. Lubił też tych bezlitosnych (lub chociaż na takowych wyglądających), przynajmniej dopóki wypruwane przez nich flaki nie należały do samego Petersona ani do jego rodziny. I chyba znalazł właściwego człowieka, który mógłby mu pokazać, jak tę rodzinę ochronić. Dlatego z buńczuczną miną podszedł do stanowiska, nie siląc się nawet na coś tak błahego jak powitanie i zdegustowany rozejrzał się po sprzętach i pozostałych trybutach. Pierdolona piaskownica. – Skoro oferujecie tu tylko przedszkolne zabawki, znajdzie się zestaw małego anatoma? |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : Leży i pachnie na pół etatu. Przy sobie : Trzy banany, łyżka, antybiotyk, ząbkowany nóż, zapałki, igła z nitką Obrażenia : Obtarte kolana, poparzone, ale opatrzone łapki, skręcona kostka, a poza tym to nadal jej cycki nie urosły.
| Temat: Re: Stanowisko walki Nie Sie 24, 2014 2:09 pm | |
| Nie robiłam sobie jakichś szczególnych nadziei, bo wątpiłam, że nauczę się czegoś więcej, niż umiałam. Trzy dni to nie za wiele, a stanowisk jest dużo. Zresztą nie wiadomo co spotka mnie na arenie, więc to, na czym się skupię, może mi się wcale nie przydać. Znając moje szczęście właśnie tak było, więc sama nie wiedziałam, jaki był sens w tych treningach. No ale, nie powinnam się skreślać, jak to powiedział Victor, może jestem w czepku urodzona i śmierć się mnie nie ima? - To świetnie. - mruknęłam, podążając za Tristanem i co jakiś czas spoglądając przez ramię na Ginsberga. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne wrażenie, że zaraz przybiegnie i mi coś zrobi. Ja wiem, że to była paranoja, ale ja jestem z tych, co robią z igły widły. Wiecie, panika i gdybanie, a potem się okazuje, że wcale nie było o co beczeć. Tak, byłam typową dziewczyną. Ale naprawdę poczułam ulgę, że będę ćwiczyć z kimś sympatycznym i może faktycznie się czegoś nauczę, bo przy nim nie będę stała sparaliżowana strachem przed połamanymi nogami albo się nie rozpłaczę i nie ucieknę. - Ja się naprawdę staram. - nie potrafiłam trzymać języka za zębami, choć z całych sił starałam się najpierw myśleć, a potem mówić. Dotychczas szło mi na odwrót, co nie raz wpędzało mnie w sytuacje... niekomfortowe. Teraz na szczęście uniknęłam takowej, ale to tylko czysty fart. Ciotka nie raz mówiła, że czasem powinnam się ugryźć w język, ale ja nie wiem po co, skoro to boli. Strasznie. - Cóóóż~ - zaczęłam, stając na macie i kręcąc biodrami. Choć to wyglądało jak rozgrzewka, wcale nią nie było. To tik. - Przeszłam roczne szkolenie wojskowe w Trzynastce. Ze względu na niezbyt wysoki wzrost i posturę nie jestem zbyt silna, ale mam sporą wytrzymałość fizyczną i kondycję. - ja wiem, że nikt się tego nie spodziewał, ale ja się na serio pchałam na wojnę i tylko dzięki mojej ciotce, teraz żyję. Jedyny zakaz z jej strony, jaki szanuję i naprawdę doceniam. - Ja jestem z tych gibkich i szybkich. W szkole za bardzo nie błyszczałam, więc sport to praktycznie wszystko co mam! Nawet mam mięśnie na brzuchu! - powiedziałam z entuzjazmem, a żeby to udowodnić, uniosłam koszulkę odsłaniając brzuch i lekko zarysowane mięśnie. - Kiedyś były fajniejsze, ale w Kapitolu mogę jeść słodycze i sam pan rozumie. No i ogólnie się trochę rozleniwiłam, więc mogę mieć lekki zastój, ale w gruncie rzeczy jestem sprawna. No i potrafię strzelać z broni, choć to się raczej nie przyda. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Stanowisko walki Nie Sie 24, 2014 3:54 pm | |
| Tak, Gerard powinien ich wszystkich pogłaskać po główce i dać im lizaka, obiecując, że wyciągną ich wszystkich stamtąd, a śmierć będzie zapewne tylko i wyłącznie upozorowana. Będą mogli poczuć się bezpiecznie od samego początku i w tym celu trenerzy zdradzą im budowę Areny (akurat Ginsberg doskonale wiedział jak ona wygląda), która tak naprawdę będzie okraszona wizualizacjami i efektami dźwiękowymi, by widzowie byli przekonani, że właśnie trybuci giną. Dźwięk armaty natomiast będzie tylko sygnałem na obiad. Mało brakowałoby, a naczelnik więzienia własnoręcznie zarżnąłby Matta, pokazując mu bardzo dobitnie, co ich czeka za kilka dni, kiedy gong rozpocznie masowy festiwal umierania, sztuk dwadzieścia trzy. Doprawdy żałował, że nie mogą choć jeden raz złamać zasad i sprawić, że całe grono kretynów, którzy zjawili się tutaj, nie spocznie we wspólnej mogile. Wtedy wówczas czułby się, choć trochę zadowolony. Tymczasem musiał pilnować młodzieży, która przypadkowo uwierzyła w to, że jedno z nich wygra to święto. Słyszał docinki Tristana i Carly, postanowił lepiej zapamiętać tę gnidę i nie wdawać się w pyskówki z trybutem z Kwartału. Miał szczęście, że jeszcze go zauważa - przywykł traktować wszy z tego getta jako kolejne mięso, które trzeba było dobrze obić przed spożyciem. Chyba tymi myślami przywołał do siebie Evena, bo nie wierzył, że jeszcze te spojrzenia, którymi obdarzali siebie ukradkiem mają moc sprawczą. Owszem, rozczytywał się namiętnie (to dobre słowo) w afrykańskich pieśniach ludowych, które podawały metody na śmierć przez kontakt wzrokowo-myślowy, ale wątpił, że to sprawiło, że chłopak postanowił zgłębić dyscyplinę, którą wykładał sam naczelnik więzienia. Uśmiechnął się na jego pytania - wreszcie konkrety - i spojrzał na niego lekko z góry. Tak, uwielbiał górować nad nimi wszystkimi, dawać im sygnet do pocałowania lub buty do lizania, zresztą ci z Kwartału dobrze powinni o tym wiedzieć. - Nie celuj w głowę, bo stracisz równowagę, próbując dosięgnąć. Nie miej aspiracji do tego, by grać czysto - to słowo wypowiedział dziwnie miękko - tylko uderzaj w dolne partie ciała. Pamiętaj, że kto jest wysoki, ma również długie kończyny, więc zachowaj dystans - oznajmił, pokazując mu palcem Emrysa, który nadal nie był przekonany do walki. Miał nadzieję, że to się zmieni, kiedy przyszło im usłyszeć kolejnego trybuta. Czyżby jego drastyczne metody były tak pożądane? Spojrzał na niego dumnie, próbując powstrzymać chęć na zdzielenie go prętem w głowę. Dwóch trybutów dziennie wystarczy. - Chcecie spróbować na nim? - zwrócił się do pozostałej reszty, mając nadzieję, że obudzi w nich ducha walki, sportu czy innej mary, która pozwoli mu nie zbrudzić sobie rąk. Miał już dość sprecyzowane plany na to popołudnie i nie znalazła się w nim izolatka dla Petersona, który wydawał się całkiem bezczelnym gówniarzem. |
| | | Wiek : 19 Przy sobie : kurs pierwszej pomocy Obrażenia : poparzona kwasem prawa dłoń, dodatkowo opuchnięta od ugryzienia szczura, głębokie rozcięcie na czole, poderżnięte gardło, śmierć
| Temat: Re: Stanowisko walki Nie Sie 24, 2014 7:20 pm | |
| Musiałby być kompletnym idiotą, gdyby oczekiwał, że ktokolwiek będzie próbował im tłumaczyć, że na arenie będą bezpieczni. Znał doskonale specyfikę igrzysk, w końcu sam widział kilka w swoim życiu i właśnie to sprawiało, że wcale nie czuł się z tego powodu lepiej. Im bardziej brutalniejsza śmierć trybuta tym lepsza zabawa na Kapitolu. Tak przynajmniej zapamiętał to z dzieciństwa. Nie potrzeba było być jakoś wyjątkowo rozgarniętym, żeby wiedzieć, że z areny można wyjść tylko na dwa sposoby. Żywym (do czego oczywiście Matt będzie dążył za wszelką cenę) lub martwym. Tego drugiego każdy z tu obecnych wolałby uniknąć, choć nie dało się ukryć, że nie wszyscy mieli równe szanse. Choćby dziewczyna chowająca się za drugim trenerem, jakkolwiek byłaby urocza, nie miała zbyt wielu szans w starciu z resztą. Okrutne spostrzeżenie, którego wolałby nie poczynić, ale widmo wiszącego nad nim wyroku śmierci zaczęło powoli tłumić jego uczucia. Odniósł wrażenie, że naczelnik nie pałał do niego miłością, czy jakimikolwiek pozytywnymi emocjami. Czy to wina tego, że pochodził z Kwartału? No niech nie będzie śmieszny. Sami ich tam wsadzili zamiast wyrżnąć wszystkich, więc niech teraz nie będzie obrażony, że musi z kimś takim rozmawiać. Pewne jest jedno - przyjaciela w tym trenerze Matt na pewno nie odnajdzie, więc należało zachować odpowiedni dystans i nie podpadać bardziej, niż to konieczne. Kolejna rzecz, której nauczył się od ojca - ten, kto chce przeżyć jak najdłużej musi wiedzieć, kiedy zamilknąć. - Czyli mamy robić dokładnie odwrotnie niż mówią zasady fair play? - znów rzucił głupio - Nie, żebym wątpił - sprostował szybko, bo z wyrazu twarzy Gerarda aż wylewała się chęć mordu - To całkiem rozsądne - pokiwał głową, choć tak naprawdę nie wyobrażał sobie tego, że mógłby zaatakować kogoś z zaskoczenia i po prostu... zabić. - Zakładamy, że przeciwnik będzie nieuzbrojony - chyba jedna nie do końca zrozumiał lekcję ojca, bo najwyraźniej nie zorientował się, że byłoby lepiej, gdyby zamilkł - Co w sytuacji, gdy tylko my będziemy pozbawieni broni? - ucieczka w takiej sytuacji skończyłaby się najpewniej śmiercią, ale atakowanie uzbrojonego przeciwnika też raczej nie było rozsądne. A może po prostu Matt naprawdę niewiele wiedział o walce? Na szczęście mieli trenera, którego mogli zapytać dosłownie o wszystko. Kwestia tylko, czy ten zechce na nawet najgłupsze pytania odpowiedzieć... |
| | | Wiek : 27 Zawód : trener Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny i leki przeciwbólowe.
| Temat: Re: Stanowisko walki Nie Sie 24, 2014 7:55 pm | |
| Gerard gumowe ucho. Niech się skupi na swoich trybutach, a nie podsłuchuje. Do pyskówek było tu zresztą daleko. Tris nie miał sobie nic do zarzucenia. Bardziej martwił się o Carly, która była słodką, niewinną istotką, która chyba nie potrafiła tak do końca realnie ocenić sytuacji w której się znalazła. - Niewysoka, szybka, zwinna. - powtórzył. - To Twoje atuty. Uderzaj nisko. - pochylił się i dotknął jej kolan. - Możesz podciąć przeciwnika. Nie potrzeba do tego wiele siły. Uderzasz o tu. Możesz kopnąć w to miejsce. - wskazał miejsce za kolanem - Zmusisz przeciwnika do kucnięcia. Wtedy możesz go kopnąć kolanem w twarz. Złamiesz mu nos. Straci na moment możliwość widzenia, więc dasz radę uciec. Na arenie nie ma miejsca na dobre wychowanie, więc męskich przeciwników uderzaj w czułe miejsce. - tłumaczył tak, jak jeszcze kilka dni temu tłumaczył Cordelii. - I najważniejsze. Wykorzystuj siłę przeciwnika. Jego rozpęd, wściekłość. Sama nie musisz być silna. - stanął w pozycji gotowości do walki. - Pokaż co z tego zrozumiałaś, ale bez kopania w twarz. Zatrzymaj się w połowie ciosu. - skinął jej głową. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : trybut Przy sobie : nóż, biały proszek w saszetce, latarka, ząbkowany nóż, zapałki, butelka wody utlenionej, dwie pieczenie, dwa jabłka, banan, nóż do krojenia, widelczyk do ciasta, dwa widelce Obrażenia : 2 ukąszenia gończych os - na szyi i na policzku
| Temat: Re: Stanowisko walki Nie Sie 24, 2014 9:56 pm | |
| Nawet jeśli spodziewał się, że podczas treningów dojdzie do jakiejś bójki, to nigdy nie przypuszczałby, że to Amanda weźmie w niej udział. Nie wyglądała na kogoś skorego do bijatyk, choć po propozycji zabicia słodziutkiego i puszystego króliczka mógłby się po niej wiele spodziewać. Westchnął cicho, nie mając nawet ochoty komentować całego zajścia. Poprzestał tylko na obserwacji interwencji Gerarda, wyprowadzenia Gautier oraz jej wspólnika o nieznanej mu tożsamości, który nie był trybutem, ale musiał mieć coś wspólnego z Ośrodkiem, bo inaczej by go nie wpuścili. W każdym razie wychodziło na to, że Amanda znalazła sobie kolegę równie szalonego co ona, bo jedna z trenerek opuściła salę zakrwawiona. Malcolm pewnie nie będzie zadowolony. Kiedy Ginsberg wrócił, Emrys nie zamierzał przyznawać się do tego, że owszem, zna tę trybutkę, nie widział w tym nic istotnego. Zamiast gadać, wolał skorzystać z treningu. Był zdania, że taka osoba, jak naczelnik więzienia (starszy, na pewno ma masę doświadczenia) może się okazać naprawdę dobrym trenerem, dlatego był już całkiem pozytywnie nastawiony do ćwiczeń, nawet jeśli nie było tego po nim widać. Zbliżył się do mężczyzny zgodnie z jego życzeniem, słuchając uważnie jego słów. – Trzynastka zorganizowała przeszkolenia, więc niby coś tam potrafię – mruknął, wzruszając ramionami, jakby nie warto było o tym wspominać. Poniekąd właśnie nie warto, ponieważ owe przeszkolenie nie trwało jakoś szczególnie długo, a Emrys niespecjalnie miał okazję wykorzystać zdobytą wiedzę w praktyce, bo ojciec trzymał go z dala od wszelkich walk. Już wcześniej kątem oka zarejestrował obecność na macie jeszcze jednego trybuta, ale nie zwrócił na niego uwagi, dopóki ten się nie odezwał. Zadał całkiem istotne pytanie, więc Everhart znowu wsłuchał się w słowa Gerarda. Przyznając im całkowitą rację, na Arenie uczciwe walki nie będą miały racji bytu. Matt również miał ciekawe pytanie. – Właśnie, co jeśli pechowo się zdarzy, że jesteśmy bez broni, a przeciwnik ma nóż? Miecz? Pistolet? Co w przypadku, gdy przeciwnik dysponuje bronią długodystansową? – podchwycił, znów patrząc na Ginsberga.
|
| | | Wiek : 15 lat Zawód : Ociekanie zajebistością Obrażenia : Brak
| Temat: Re: Stanowisko walki Pon Sie 25, 2014 1:05 am | |
| *iii tutaj też będzie post <3* |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko walki Pon Sie 25, 2014 7:37 pm | |
| KONIEC PIERWSZEGO DNIA TRENINGÓWTen dzień z pewnością był pełen wrażeń, trybuci byli świadkami nietypowej bójki, można więc powiedzieć, że zabawa była przednia! Mistrz Gry jest dumny ze swoich podopiecznych i życzy im miłego wypoczęcia, bo już od jutra rozpoczną się kolejne treningi - miejmy nadzieję, że równie fascynujące!
Trybuci mogą pisać w tematach już od jutra, przypominamy o tym, że aby uzyskać punkt, trzeba przeprowadzić interakcję z Mistrzem Gry, Trenerem lub trybutem, napisać w lokacji minimum dwa spójne i sensowne posty. |
| | | Wiek : 19 lat Przy sobie : Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe
| Temat: Re: Stanowisko walki Wto Sie 26, 2014 10:27 am | |
| |czasoprzestrzeń-teoretycznie apartament Kolejny dzień treningu coraz bardziej przybliżał Mayę do nieuniknionego wyjścia na arenę. Było jej odrobinę łatwiej pogodzić się z tym faktem. Nie było odwrotu, została postawiona przed faktem dokonanym i nie potrzeba było już więcej złości czy użalania się nad sobą, ponieważ najzwyczajniej w świecie nic by to nie dało. Puste słowa i myśli nie mogły wpłynąć na zmianę sytuacji, a ona dobrze to wiedziała. Jedynym, co mogła zrobić, to trenować i starać się osiągać w tym jak najlepsze wyniki, bo tylko to było kluczem do zwycięstwa. A przynajmniej jego znaczną częścią. Rano obudziła się dość wypoczęta i, o dziwo, w dość dobrym humorze (ciekawe dlaczego?). Miała dużo energii, siły i, co ważniejsze, chęci. Z radością przyjęła fakt, iż siniaki na jej twarzy trochę zbladły, choć w dobrym świetle wciąż były widoczne. Podobnie jak wcześniej nie zawracała sobie nimi głowy, przecież był to zaledwie nieistotny fragment jej wyglądu. Wchodząc do sali treningowej nie mogła się zdecydować, które stanowisko ma wybrać. Każde wydawało jej się równie przydatne, w ten czy inny sposób. Stała chwilę, wodząc wzrokiem po trenerach i trybutach. Marnowała czas namyślając się co do wyboru, ale chciała mieć pewność, że da sobie radę i, co więcej, poświęci odpowiednią ilość czasu pod okiem trenera. Niemal automatycznie przypomniała jej się scena z poprzedniego dnia, a jej wzrok szybko powędrował w tamtą stronę zauważając, iż jej trenerki, której imienia wciąż nie znała, nie ma na miejscu. Zastanawiało ją i to dość mocno, co się z nią w tej chwili dzieje i, co ważniejsze, czy przeżyła atak ze strony, jak jej się wydawało, trybutki. W końcu podjęła decyzję i podeszła do stanowiska walki, patrząc uważnie na trenerów. Podobnie jak w przypadku roślin, aby nie tracić jakże cennego czasu, zamierzała na dzień dobry zarzucić ich paroma pytaniami, zanim przejdą, miała nadzieję, do ćwiczeń praktycznych. - Dzień dobry - rzuciła, nie szczędząc uprzejmego uśmiechu - Chciałabym podszkolić się w walce - dodała, celowo nie używając słowa 'nauczyć'. W przeszłości, biorąc pod uwagę zawód jej ojca, trenowała z nim parę ciosów, miała jednak świadomość, że było to dawno, a wiedza i niepielęgnowane umiejętności, mogły w tym czasie zaniknąć - Na początek chciałabym poznać trochę teorii. Jaką pozycję najlepiej przyjąć, w które części ciała uderzać i co zrobić, jeśli przeciwnik ma broń a ja nie - ta ostania wersja niezbyt jej się podobała, jednak nie mogła wykluczyć takiej opcji. Na arenie wszystko było możliwe, a brak broni plasował się dość wysoko w klasyfikacji przypadków, które mogły jej się przytrafić. Skrzywiła się lekko spoglądając wyczekująco na trenera - O i jeszcze jedno. Czy może mnie pan tu nauczyć, jak załóżmy... skutecznie się obronić ze skrępowanymi rękoma lub, tym bardziej, wyrwać się z takiego uścisku? - dodała, przypomniawszy sobie o kolejnej rzeczy, która nie brzmiała zbyt przyjemnie, aczkolwiek nie można było jej wykluczyć. Miała nadzieję, że tym razem pójdzie jej sprawniej niż z nożami, czego opanowanie zajęło jej dość sporo czasu i pochłonęło wiele zszarganych nerwów oraz rzucanych pod nosem przekleństw. |
| | | Wiek : 51 lat Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna. Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami
| Temat: Re: Stanowisko walki Wto Sie 26, 2014 2:43 pm | |
| Kolejny dzień - kolejna porcja wrażeń, ale Gerard był przekonany, że tym razem obejdzie się bez krwawych incydentów, które jeszcze raz przypomniały mu, że dzieci z Kwartału - w wolnym przekładzie: to stado świń, które trzeba było wyprowadzić na rzeź i dobrze sprawić, by mięso się nie zepsuło (być może spotkanie z Evenem nastroiło go tak optymistycznie) - powinni pośpieszyć się z wyjściem na Arenę. Nic dziwnego, że czuł się nieco wybity z rytmu codziennej rutyny, która była związana z przesłuchiwaniem i torturowaniem. Tutaj musiał utrzymywać pozory chęci nauczenia ich czegokolwiek i nie wyróżniania ich. Wbrew pozorom, nadawał się całkiem nieźle do roli ostatniego sprawiedliwego. Przecież spośród trenerów był jedynym, który nie ma swoich pupilków i nie przejawia wobec nikogo taryfy ulgowej, więc mógł śmiało stwierdzić, że traktuje ich z dużą dozą czułości. Pewnie to sprawiło, że nadal zjawiali się, nawiązując z nim interakcję. Z nim, a nie z tym obleśnym trenerem personalnym, który zapewne potępiał zwołanie Igrzysk i chętnie dołączyłby do pikietujących wariatów, którzy zapewne zostaną złapani i wystawieni wprost do rączek Ginsberga. Nie spojrzał na dziewczynę, która witała go cała w skowronkach. Właściwie powinien zderzyć ją ze ścianą, żeby zetrzeć jej uśmiech z ust, ale chyba preferował doświadczyć ją w ramach ćwiczeń, przynajmniej nie zarzucą mu pastwienia się nad trybutami. Zapominali, że to Los ich wygwizdał, a nie Gerard, który występował tu tylko w roli dobrodusznego diabła, który świdruje wzrokiem Mayę, próbując zastanowić się, czy zmyślała czy może faktycznie miała to szczęście i w Kwartale dostawała jedzenie bez walki. Zlustrował ją wzrokiem, wstając. Włosy miał zawiązane w kucyk i wyglądał całkiem sympatycznie, jeśli nie znało się jego nazwiska i nie umiało dostrzec w trzydniowym zaroście ostrych rysów twarzy, które świadczyły o wrodzonej inteligencji i złości. Na równi. Był od niej sporo wyższy, mógłby zgnieść ją ręką, więc zaśmiał się lekko na jej słowa. - Jeśli chcesz zabić, to celuj w głowę albo w płuca, jeśli jesteś zbyt niska, to wypruwaj flaki - doradził całkiem wielkodusznie, zastanawiając się, czy ujawnić jej ponurą prawdę o Igrzyskach. - MUSISZ mieć broń. Dlatego tyle osób ginie przy rogu, każdy chce dostać coś, co pozwoli mu przetrwać. Jeśli jednak jesteś z gatunku istot rozumnych inaczej, to nie wchodź nikomu w cel, staraj się unikać ciosów nożem i zwrócić uwagę przeciwnika na cokolwiek, co wytrąci go z równowagi - krótkie wspomnienie z lasów Jedenastki powróciło do niego i przejęło go dziwnym rozczuleniem. Chętnie znowu przybiłby ich do drzewa, wyrywając im wnętrzności za to, że grozili jego córce. - Mogę - kiwnął głową, zachęcając ją do ataku na nim. Praktyka jest lepsza niż teoria, prawda? |
| | | Wiek : 19 lat Przy sobie : Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe
| Temat: Re: Stanowisko walki Wto Sie 26, 2014 11:12 pm | |
| Brunetka przyglądała się uważnie mężczyźnie, gdy podnosił się ze swojego miejsca. Od razu zauważyła, że jest od niej znacznie (choć to chyba mało powiedziane) wyższy. Przez chwilę obserwowała go uważnie, zastanawiając się, czy mogłaby go skądś znać. I rzeczywiście, po chwili studiowania jego pokrytej zarostem twarzy przypomniała sobie, że to właśnie on był tym nieznanym mężczyzną w stroju trenera, który pojawił się przy jej stanowisku, gdy jedna z trenerek została zaatakowana. Wolała jednak nie wspominać o tym głośno, podobnież jak nie zamierzała już dłużej skupiać się na poznaniu trenera. Dopiero, kiedy instruktor zaczął odpowiadać na jej pytanie, brunetka zorientowała się, że nie raczyła się przedstawić. Teraz zresztą też nie zamierzała tego robić, mając doświadczenie z poprzedniego dnia, w którym jej imię nie było nikomu do niczego potrzebne. Kiedy skończą trening ona ruszy dalej i prawdopodobnie nie będzie miała ani okazji ani powodu aby wspomnieć, kto uczył ją walki. Poza tym była święcie przekonana, że trenerom także nie zależy na brataniu się z ich chwilowymi podopiecznymi, a jej nastawienie chyba tak bardzo nie mijało się z faktami. Od poprzedniego wieczora Maya była w wyjątkowo dobrym nastroju. Rozmowa z Tylerem, prawdopodobnie najszczersza w jej życiu, dodała jej skrzydeł i jeszcze większego zapału do treningu. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że uśmiech, który wykwitał na jej twarzy był zbyt szeroki, a już na pewno nieodpowiedni do sytuacji, w której się znajdowała. No chyba że chciała, aby wszyscy myśleli, iż przyjemność sprawia jej świadomość poniesienia śmierci w przeciągu tygodnia bądź (sama nie wiedziała, co brzmiało lepiej), mogliby stwierdzić, iż nie może doczekać się zabicia innych trybutów i odniesienia zwycięstwa. Oczywiście, ani jedno ani drugie mijało się z prawdą i do szerokim łukiem. Nie zamierzała umrzeć, to było jasne. Chciała wrócić i zrobić wszystko, aby Coin pożałowała swojej decyzji. Pod warunkiem, że ktoś jej nie uprzedzi, na co także gorąco liczyła. Nie zamierzała jednak stać się bezwzględnym mordercą, z rządzą krwi w oczach i rwącą się do podcięcia paru gardeł i wyprucia flaków kilku innych trybutów. Chciała przeżyć i zabije, jeśli będzie to konieczne, jednak nie sprawi jej to przyjemności. Mimo wszystko nie zamierzała rezygnować ze swojego zadowolenia, jedynie zmniejszyła nieco uśmiech, starając się nie afiszować się nim za bardzo. Zaczęła również uważnie wysłuchiwać słów mężczyzny, a gdy ten wspomniał o jej wzroście, odruchowo zmierzyła go wzrokiem, starając się nie roześmiać z jakże świetnego dowcipu. Nie miała pewności, czy próbuje jej zasugerować, iż naprawdę jest niska (aż tak małego wzrostu nie miała, a to że on był wyraźnie starszy, a przez to i wyższy, było raczej oczywiste) czy po prostu daje jej uprzejme rady, które mają pomóc jej przetrwać. Tak czy owak zamierzała je zapamiętać i wykorzystać, jeśli na arenie nastąpi taka potrzeba. Nie odzywała się przez cały czas, kiwając jedynie głową na znak, iż zrozumiała jego słowa. Słysząc odpowiedź na temat broni i wzmiankę o Rogu Obfitości (aż tak nieobeznana w Igrzyskach nie była, aby nie wiedzieć o co chodzi) zaczynała naprawdę się cieszyć, że postanowiła zajrzeć właśnie na to stanowisko. Przynajmniej wiedziała już, czego mniej więcej powinna unikać. Zauważywszy ruch, jaki trener wykonał swoją głową, jakby zachęcając do próby ataku, miała wrażenie, że sobie żartuje. Pierwszą rzeczą był fakt, iż Maya nie miała kompletnych szans w walce z nim. To było zbyt oczywiste, ale czy nie po to tutaj przyszła? Miała nauczyć się walczyć, a jak inaczej może wprawić się w boju niż poprzez ćwiczenia praktyczne? Sama teoria jest zaledwie niewielką częścią sukcesu. Drugim powodem, dla którego chwilę rozmyślała nad tym, czy faktycznie powinna podjąć, z góry skazaną na porażkę, próbę zaatakowania mężczyzny był fakt, iż nie mogła wypruć mu flaków. Nie miała czym, a poza tym to nie trener był jej potencjalną ofiarą. Jeszcze raz uważnie przeleciała wzrokiem po jego sylwetce. Nie żeby w jakikolwiek sposób bała się do niego zbliżyć. Z reguły mężczyźni w żaden sposób jej nie przerażali, chociażby ze względu na jej… bujną przeszłość. Chodziło bardziej o fakt, że nie chciała się ośmieszyć. Mężczyzna wyglądał na dobrze zbudowanego i na pewno o wiele silniejszego, ale przecież nie mógł jej w żaden sposób skrzywdzić. Na to przyjdzie czas na arenie. - No dobra – powiedziała bardziej do siebie, odchrząkując i robiąc krok w jego stronę, zastanawiając się, gdzie powinna uderzyć. Najrozsądniejszym punktem wydawały się nogi, choć to wydawało się całkowitym zaprzeczeniem jego wcześniejszych słów. Mimo to postanowiła spróbować i starając się wykonać jak najszybszy ruch kopnęła go z całej siły w piszczel, jednocześnie wymierzając pięścią cios w brzuch, starając się celować, tak jak mówił, w płuca. Ani przez sekundę nie łudziła się, że cokolwiek uda jej się tym zdziałać, chociaż to może lepiej. Skoro już zapytała o sposób uwolnienia się z uścisku przeciwnika będzie miała okazję się czegoś nauczyć.
|
| | |
| Temat: Re: Stanowisko walki | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|