IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Park przy szpitalu - Page 3

 

 Park przy szpitalu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Maj 03, 2013 6:22 pm

First topic message reminder :



Położony bezpośrednio przy szpitalu, malowniczy park jest ulubionym miejscem spacerowym dla pacjentów i odwiedzających ich krewnych. Nieduży, ale za to pięknie urządzony i zadbany, wyposażony został w ławeczki, staw i altankę.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptySro Wrz 11, 2013 10:34 pm

Czasem słowa to za mało. Potrafią tylko irytować, wpędzać w jeszcze gorszy nastrój. Co ty możesz wiedzieć, wydają się odpowiadać osoby z problemami. Przecież nigdy przez coś takiego nie przeszedłeś i śmiesz dawać mi rady? Śmiesz mówić, co mam robić?
Ale tym razem było zupełnie inaczej. Naparła całym ciężarem psychiki na zniszczone drzwi i zatrzasnęła z głośnym hukiem i wewnętrznym krzykiem, przez który przebiły się niczym cichy, uspokajający szuf fal słowa Rufusa. Zalała ją fala ulgi, ale jednocześnie pustki. Kim była bez wpomnień? Kim, a właściwie czym stawała się osoba bez przeszłości, teraźniejszości i przyszłości? Nawet nie filozoficznym bytem, ledwie marną, przemijającą cząstką ogromnego wszechświata. Drobiną pyłu pośród świecących jasno gwiazd. Ale każdy wie, że gwiazdy gasną, a z drobinek materii potrafi zbudować się całkiem spora forma. Ludzie się jednoczą. Tworzą niewidzialne pary, grupy, czasem rosną w siłę, stając zwartym, twardym głazem i ruszają naprzeciw uciskającym tyranom. Szkoda, że potem skała pęka, a oni znów rozpoczynają życie w rozproszeniu. Samotności. Zupełnie jak po rebelii. Zupełnie jak po najgorszych miesiącach życia niektórych.
Osobistą tragedią dziewczyny była śmierć rodziny. Na drugim miejscu, na pierwszym plasowała się utrata brata, utrata Adreasa.
Zatrzasnęła i zaryglowała zamek, przytrzymała pragnące wylać się żale otrzymaną nagle energią. Kilka zdań wypowiedzianych w odpowiednim miejscu, czasie i przez odpowiednią osobę. Miała kolejny dług.
- Masz rację - odpowiedziała, starając się skupić tylko na dotyku dłoni na plecach. Na jednym szczególe, od którego mogła potem zacząć. Od początku, odgradzając ból. Zadrżała z zimna, strachu, ulgi. Za dużo emocji na raz. Zbyt szybkie zmiany, nawet jak na nią.
- Gdybyś był obcy, uznałabym cię za zboczeńca - powiedziała jeszcze zbyt grobowym tonem. Cóż, nie wszystko poprawiało się tak szybko, jakby sobie tego życzyła. Na "potwierdzenie" swoich słów złożyła na jego policzku krótki, czuły pocałunek. W ramach podziękowania, bo odpowiednie słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Siedzieli tak jeszcze chwilę. Chłopach gładzący po plecach dochodzącą do siebie dziewczynę, na ławce, za szpitalem. Albo przed, zależy, jak patrzeć. W mroźną, zimową noc. Wszystko zaczynało wracać do normalności.
Zapewne oberwałby między żebra za tego "głupka", choć żartobliwego, gdyby nie była mu znów tak wdzięczna. Zdobyła się na lekko krzywy uśmiech, otarła mokre od łez oczy i odwróciła twarz w jego kierunku. Może to dziwnie zabrzmi, ale lubiła na niego patrzeć. Odczytywać z wyrazu twarzy, o czym myślał, chociaż bywało to nad wyraz trudne. Często spoglądała kątem oka na ludzi, nawet spotykanych na ulicy. W ramach urozmaicenia drogi do pracy, do KOLC-a. Byli ciekawi, każdy inny, mimo że należeli do jednego gatunku. Potrafili się zróżnicować, przystosować, zmienić, w jakiś sposób ewoluować. Byle przetrwać.
Odetchnęła głęboko i ponownie schowała zgrabiałe dłonie w rękawy płaszcza.
- Zapaliłabym - wyrwało jej się chwilę potem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyCzw Wrz 12, 2013 6:09 pm

To oczywiste, że miałem i bardzo cieszę się, że mi to przyznała. Miałem też nadzieję, że udało mi się jej pomóc na tyle, na ile to możliwe, choć bardzo ciekawiło mnie skąd to nagłe załamanie. Czy wiesz jakie to irytujące, kiedy chcesz o coś spytać, ale wiesz, że pytanie to może stać się kamyczkiem wywołującym całą lawinę? Nie po to pocieszałem ją by potem znów być jej chusteczką do otarcia łez, co, swoją drogą, jest niezwykle urocze. Pozostawało mi jedynie mieć nadzieję, że jeśli spytam, pocieszona Lophia będzie pamiętała o moich wcześniejszych słowach i nie załamie się po raz kolejny. Ale czy jej się uda?

Oczywiście, że tak. Skąd ten nagły wylew? – klamka zapadła, a ja westchnąłem w myślach, złorzecząc na samego siebie w obawie, że jednak zrobiłem źle. Ale cóż, życie nie jest tylko kolorową bajką, kreskówką, której stajemy się bohaterami, choć każdy czeka na swój sławny happy end. Większość ludzi chce umrzeć z wiedzą, że byli kochani. Nie poradzę nic na to, że jestem ciekawski i poradzić nic nie chcę. Miałem także wrażenie, że Lophia zadrżała, więc przytuliłem ją nieco mocniej. Jakie to nielogiczne, że gdy mam przy sobie osobę maksymalnie blisko wydaje mi się, że mogę ochronić ją przed czymkolwiek.

Niemalże parsknąłem śmiechem, jednakże wydałem z siebie zaledwie kocie prychnięcie. Miewam swoje osobliwości, ale do zboczeńca mi daleko i ręczę za to! A już na pewno jeśli porównać mnie z panem Fransem Lyytikäinenem, którego poziom zboczenia uważam za niepokojąco wysoki.

Dlatego, że gładzę cię ręka po plecach, dlatego, że siedzisz mi na kolanach czy może z innego, równie ciekawego powodu? – zapytałem rozbawiony, choć jej ton wcale nie zabrzmiał wesoło. Uznałem to za żart tak czy owak i niech tak zostanie. Powtarzam: nie jestem zboczeńcem. Tylko mój ograniczony świętej pamięci ojciec mógł uważać mnie za takowego tylko dlatego, że byłem od niego różny, a to i tak idiotyczny powód. Jako potwierdzenie swych domysłów (odnośnie żartu) uznałem ten krótki, ale jakże uroczy pocałunek nas swym policzku. Uśmiechnąłem się lekko, gdy tylko na mnie spojrzała.

To zapal, a potem zbieramy się zanim pozostaną z nas dwa lodowe pomniki, tak zamarzniemy. – Odgarnąłem jej włosy za ucho. Przyznaję, że było mi bardzo zimno pomimo płaszcza. Szczerze mówiąc, tego płaszcza mogłoby nie być, a efekt byłby ten sam.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Wrz 13, 2013 6:08 pm

- To tak, jakby czara się przelała. Gromadziło się, gromadziło... I bum. - Wzruszyła ramionami, zakładając mu włosy za ucho. Miała nadzieję, że mimo ciemności uda mu się wyczytać wdzięczność z jej oczu. Nie potrafiła prosić ani dziękować, nie była tym typem osoby. Zdmuchnęła własne resztki dawnej z grzywki z twarzy i spróbowała się uśmiechnąć. A tak poza tematem, dawno nie była u fryzjera.
- Nie mówmy o tym, gdzie były, a gdzie nie twoje ręce - zaśmiała się cicho, trochę pewniej, pozostawiając na jego ustach szybki pocałunek. Czasem nie kontrolowała własnych reakcji. A lrzy nim miewała dziwne, wyrobione już odruchy. Przecież nie rzucała się na Son ani Jazz, bez przesady.
Roztarła po raz kolejny skotniałe dłonie, po czym wcisnęła je do kieszeni.
- Nie mam, czego zapalić, jestem tytoniowym bankrutem - powiedziała, grzebiąc w płaszczu, jakby mogła tam znaleźć niewidzialne papierosy. Niestety Lo, magia nie istnieje, a szlugi nie rosną na drzewach. Jeszcze. Pomysłowość naukowców nigdy nie znała granic.
Poczuła tak samo zimną dłoń, zakładającą jej włosy za ucho i mimowolnie się uśmiechnęła. Przetrwała kryzys, chociaż nadal go czuła. Czaił się gdzieś w zakamarkach świadomości, ukrył w ciemności nocy. Czekał. Wiedziała, że znów uderzy, w najmniej oczekiwanym momencie. Sprawy mogły potoczyć się różnie, jeśli będzie wtedy sama. Spróbowała wstać, ale marnie jej to wyszło. Lekko zachwiała się na jednej nodze i opadła na ławkę, nie mogąc zlokalizować kul. Przewróciła oczami.
- Chyba muszę coś wykombinować - jęknęła, spoglądając na niego.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Wrz 13, 2013 7:34 pm

Rozumiem. – Co zresztą kłamstwem nie było, choć sam podobne dni miewałem dosyć rzadko. W ten sposób powstało kilka moich najlepszych dzieł, które są dziełem pustki i rozpaczy, która, nawiasem mówiąc, nie jest wyjściem. Łzawe lamenty, które zapisywałem czasem na kartkach w listach dzięki Bogu spłonęły, dopilnowałem tego osobiście. Co gdyby nie trafiły w odpowiednie ręce? Na przykład Petrusa? Byłbym skończony! Choć w jego oczach i tak jestem. Młody kompozytor, który musi być wobec niego łagodny niczym owieczka i słuchać jego poleceń niczym pastucha. Ani myślę! Jeśli mam być owcą, będę owcą czarną, nieposłuszną i dającą do myślenia. Wciąż rozważam ucieczkę, choć pewnie skończyłoby się to dla mnie tragicznie. Jakiż trudny to wybór. – Jeśli cię to kiedyś złapie, spróbuj spisać to, co cię gryzie. Żeby nie zrobić nic głupiego, oczywiście. – Swoją drogą, czy mówiłem jak uwielbiam delikatny dotyk jej palców kiedy zakłada mi włosy za ucho?

Dobry pomysł... A może jednak? – Oczywiście, również żartowałem. Na Boga, oszczędźmy sobie szczegółów, bo mogłoby Cię to obrzydzić. Nie ukrywam jednak, że moje dłonie znajdowały się w bardzo różnych miejscach, z reguły ze wskazaniem na klawiaturę pianina, która jest najbardziej uległą i oddaną kochanką. Ja zaś jestem jej wyjątkowo wierny (cóż, ona na pewno nie będzie rzucać we mnie butem). Uśmiechnąłem się, czując jeszcze jedno muśnięcie jej różowych jak płatki róż warg na swoich. To doprawdy urocze.

Mogę się z tobą podzielić, bo mi coś jeszcze zostało... A paląc pomyślisz jak mi się za to odwdzięczysz. - Nie mówiłem przecież zupełnie poważnie, a jednak wyciągnąłem z kieszeni paczkę swoich papierosów i zapalniczkę. Wyciągnąłem jednego dla siebie oraz podsunąłem jej paczkę, choć siedziała już obok. Po chwili przechyliłem się nieco do jej ucha. – Nie kombinuj, a jedynie poddaj mi się, kochana. – powiedziałem cicho i uwodzicielsko, po czym odsunąłem się by zapalić papierosa i parsknąć krótko śmiechem. Jeśli będzie trzeba, zaniosę ją. Być może i jestem drobny, ale nie przesadzajmy – dziewczynę uniosę, a szpital jest tuż obok.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Wrz 13, 2013 8:27 pm

Czyli znów wracali do punktu wyjścia. Znowu robiło się miło (nie, żeby nie lubiła tej uspokajającej wersji Rufusa, którą zdążyła już poznać), ale trochę luźniej. Żartobliwie. Znowu niezobowiązujący, przyjemny flirt. I to taki, jaki może się zdarzyć zarówno między nieznajomymi jak i dobrymi przyjaciółmi.
- Boję się czasem wziąć do ręki długopis. Przeczytałam kiedyś coś takiego i przestraszyłam się siebie, serio - odpowiedziała, starając się zachować lekki ton. Dokładny opis momentów, w których stała na zewnętrznym parapecie okna, patrząc w dół bez zamiaru skoku był dość... Osobliwy. Powiedzmy.
Robienie głupot za bardzo leżało w jej naturze. Połowa jej życia była jednym wielkim głupstwem, "na spontanie", jak to mówili niektórzy. Przeżyta głupotą napędzaną używkami. Pięknie, Lophia. Popisałaś się.
Ale to przeszłość. Powinna odgrodzić się od wspomnień i zacząć nowe życie.
- To ważne byśmy wiedzieli, skąd przychodzimy, ponieważ jeśli nie wiemy, skąd przychodzimy, to nie wiemy, gdzie jesteśmy, a jeśli nie wiemy, gdzie jesteśmy, to nie wiemy, dokąd zmierzamy. A jeśli ktoś nie wie dokąd zmierza , to prawdopodobnie zmierza w złym kierunku - wyszeptała, zerkając na mężczyznę. Prawda czy nie? Czy pisarz żyjący sporo czasu wcześniej aż tak się pomylił?
Uśmiech na twarzy Rufusa był dla niej najlepszą nagrodą. Lubiła uszczęśliwiać innych, szczególnie tych potrzebujących. Albo bliskich. Zwykle była bardziej oschła.
– Mogę się z tobą podzielić, bo mi coś jeszcze zostało... A paląc pomyślisz jak mi się za to odwdzięczysz.
Przekrzywiła głowę i uniosła brwi. Odwdzięczyć? Jasne, zawsze. Zwłaszcza, że nie cierpiała prosić. Chwyciła papierosa w dwa palce. Nałóg był silniejszy od wszystkiego innego. Była niewolnikiem.
Zanim zdążył wyjąć zapalniczkę pochyliła się na tyle, na ile pozwalała noga i pocałowała go po raz kolejny. Dłużej, mocniej, namiętniej.
- W ramach podziękowania - dodała, wracając do poprzedniej pozycji.
- Nie kombinuj, a jedynie poddaj mi się, kochana.
- Pożycz jeszcze zapalniczkę i jestem cała twoja - zaśmiała się, przewracając oczami. Zastanawiała się tylko, jak długo będzie jej tak... Beztrosko. Godzinę? Dwie?
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Wrz 13, 2013 8:58 pm

Wysłuchałem jej słów i starałem się znaleźć rozwiązanie jej problemów. Tu jednak ukazywała się rozbieżność naszych charakterów (tak jakby wcześniej nie była wystarczająco widoczna). Osobiście wolałem szybko uporać się ze swoim problemem zamiast wlec go za sobą jak ciężki kamień uwiązany w pasie, który miałbym ciągnąć pod górę zwaną Trudną Egzystencją Muzyka z Problemami. Kiedyś w jakieś książce – nie pamiętam teraz tytułu – autor przedstawił podobne myśli demonami duszy, które czają się gdzieś w człowieku, czyhając na jego radość by dopaść ją jak wygłodniały wampir i wyssać z niej wszelką wesołość, przebić mury i strącić człowieka w otchłań rozpaczy, w moim przypadku kończącą się butelką alkoholu, łzami oraz utworem, który na jakiś czas zrobi ze mnie nie skłonną do życia skorupę.

Nie czytaj. Spal to. Albo zadzwoń do kogoś, komu będziesz mogła się wypłakać. Nie jesteś sama, Lophio, i pamiętaj o tym, kiedy najdzie cię podobna chwila zwątpienia. Jeśli te słowa do ciebie nie trafiają wyobraź sobie mnie w momencie, kiedy ojciec stawiał na mnie kreskę i pomyśl, że we wszystkich nieszczęściach nie jesteś sama. Na litość boską, zawsze jest sposób. Ewentualnie weź tabletki nasenne i idź spać. – Westchnąłem, zauważając, że mój ton pod koniec stał się bardziej nerwowy. Za oczywiste uważam przejmowanie się jej problemami, to moja być może nawet przyjaciółka, a tych raczej nie mam wielu. Być może bywam oschły i nieczuły na ludzkie krzywdy, ale tego z pewnością nie mogłem pozostawić na pastwę losu. Być może powinienem zająć się własnymi kłopotami – niewątpliwie – ale chciałem zasnąć z myślą, że w sprawie Lophii zrobiłem co mogłem. Wiesz jaki potrafię być kochany jeśli chcę.

Czyje to słowa? – zapytałem i zmarszczyłem brwi, po czym spojrzałem na dziewczynę. Wziąłem głęboki wdech po czym wyrecytowałem:

- Jeśli przetrwamy tę burzę i staniemy się, kim byliśmy wcześniej, obiecuję, że nie obejrzymy się już wstecz. Najgorsze zostaje teraz za nami, jakoś się tutaj nam ułoży, a w następstwie tego rozpoznasz mnie. – Tu urwałem na moment, po czym kontynuowałem. – Czy jakoś tak. Nie szaleję za tą piosenką, ale jest bardzo nastrojowa i ładnie brzmi na fortepianie. – powiedziałem i wzruszyłem ramionami. Jakże będę tęsknił za tymi niespodziewanymi pocałunkami kiedy udam się w swoją stronę! Zapomniałem już jakie to potrafiło być miłe.

Musisz mi częściej dziękować. – stwierdziłem po czym podałem jej zapalniczkę.

Te słowa pięknie brzmią z twoich ust.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Wrz 13, 2013 10:10 pm

- Terry Pratchett, mistrz literatury. Andree go czytał. Kiedyś twierdziłam, że to głupoty. Potem się przekonałam. Leżą koło łóżka - zaśmiała się bezwiednie przesuwając palcami po jego policzku. To nie fair, że on już palił, a ona jeszcze nie. Zrobiła minę jak naburmuszone dziecko i zabrała mu z ręki zapalniczkę.
Mój ogień, kobiety przodem.
Jej jakoś magicznie przestała działać. Jak zwykle, kiedy jej potrzebowała. A zapałki zostawiła na ladzie w sklepie. Cudownie.
Zaciągnęła się dymem i uśmiechnęła błogo. Kiedyś nie cierpiała smrodu papierosów. A teraz... Niestety, przyzwyczaiła się. I doskonale zdawała sobie sprawę, że zapewne czeka ją rak płuc.
- Tabletki nasenne uzależniają - powiedziała, wypuszczając chmurkę dymu. Uniosła się w górę i rozpłynęła w mroźnym powietrzu. Tęskniła za latem.
- Jeśli przetrwamy, Rufus - dodała poważnie, tym razem spoglądając mu głęboko w oczy. Ławka była twarda i zimna, zdecydowanie wygodniej siedziało się na kolanach mężczyzny. Niestety, wkrótce musieli się rozstać. Nie chciała tego, to Frobisher trzymał ją w tej chwili w całości. Nikt inny.
- Zagraj mi coś kiedyś - szepnęła, spuszczając wzrok. Nie była aż taką romantyczką, ale każdy lubi posłuchać czasem pięknej muzyki. Tak przynajmniej sądziła.
– Musisz mi częściej dziękować.
Badała go przez chwilę wzrokiem, by zaraz się roześmiać po ostatniej odpowiedzi. No tak, zabrzmiała dwuznacznie. Ale przecież o to chodziło. Ich kontakt często polegał na grze słów, niedopowiedzeniach, domysłach. Jeśli akurat nie rozmawiali poważnie, bo, jak widać, też potrafili.
- Nie doceniasz mnie - parsknęła, wydmuchując kolejną chmurkę. Żar powoli docierał do filtra, więc zgasiła ostatniego papierosa tej nocy. Sięgnęła po dłoń Rufusa. Lodowatą. Zamknęła ją w swoich rękach, chociaż nie była dobrym kaloryferem. Resztki ciepła pomachały i odeszły już sporo wcześniej.
- Kiedy łamiesz za­sady, łam je moc­no i na dobre. - Uśmiechnęła się krzywo. - Ten sam autor.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptySob Wrz 14, 2013 8:57 am

Coś mi to mówi... Cóż, na pewno nie tyle, co nazwisko Mozart, ale wystarczająco. – Nie wiem czy wiesz, ale ten człowiek napisał pierwszy utwór w wieku już pięciu lat, natomiast przez trzydzieści sześć lat życia stworzył ponad sześćset kompozycji! Znałem zdecydowanie więcej kompozytorów niż pisarzy i chyba mi się nie dziwisz. Miałem jednakże tendencje do czytania wszystkiego co wpadnie mi w ręce (ubolewam nad tym gdy jest to książka o niczym, napisana wręcz beznadziejnie). – Kiedyś pożyczę, jeśli pozwolisz i nie boisz się oddać takiego skarbu w moje ręce. – Jakiż romantyczny to był dotyk, kiedy wodziła palcami po mojej twarzy.

Pomogłem jej z zapalniczką, która najwyraźniej słuchała się tylko swojego pana i spojrzałem na nią raz jeszcze. Śmiem twierdzić, że śliczne z niej dziewczę i szkoda by było gdyby się zmarnowała przez „demony duszy”, które, jak widać, dosyć trudno jej pokonać. Być może będzie to czasochłonne oraz  zgoła męczące, ale chciałem żeby wiedziała, że może na mnie liczyć (Twój Rufus zrobił się odpowiedzialny, powód do wzniesienia szklanicy).

Są inne sposoby na wyciszenie siebie. Włączenie muzyki albo telefon do jakiegoś pianisty żeby spróbował cię uspokoić... Zawsze są jakieś sposoby. – Ostatnie zdanie wypowiedziałem z taką pewnością, że słowa zabrzmiały niemal obojętnie, co, rzecz jasna, nie jest prawdą.

Oczywiście, że przetrwamy. Wystarczy odpowiednio to rozegrać, a wtedy będziemy sławni, bogaci i docenieni. Nic nie przychodzi na pstryknięcie palców. – odpowiedziałem. Nie bierz tych słów za niepoprawny optymizm, bo tym z pewnością nie były, ale uparcie wierzyłem w to, że każdemu może się udać, że mi może się udać, że Lophii może się udać. Zamierzałem być największym kompozytorem naszych czasów, Petrus, mimo wszystko, zdecydowanie skracał moje możliwości.

Zagram kiedy tylko będę miał okazję. – odszepnąłem jej na to i uśmiechnąłem się delikatnie jakby zbyt szeroki uśmiech miał wyrządzić jej jaką krzywdę.

Następnie roześmiała się, a z nią i ja. Lubiłem z nią rozmawiać,  to niemal rozrywkowe (oczywiście zależy kiedy).

To spraw, żebym docenił. – odparłem jej na to oraz rzuciłem papierosa na ziemię by zdeptać butem. Wtedy wzięła moją rękę jakby chciała zakryć ją przed zimnem, jakby samym swoim dotykiem chciała ją rozgrzać. To doskonałe warunki do napisania horroru albo kryminału; niebo wyglądało jakby ktoś zakrył je czarnym kocem utkanym z lęków ludzkich, gdzie gwiazdy stanowiły przebłyski nadziei; cisza, będąca najpiękniejszą muzyką dla tych, którzy jej potrzebują i największym przekleństwem dla muzyków, chcących ją wreszcie przerwać.

Prawdziwe zło na tym świecie wyrządzają tylko ludzie pozbawieni wyobraźni. – odparłem i przysunąłem jej ręce do swoich ust jak dżentelmen całujący dłoń swej wybranki na pożegnanie, pewny, że wkrótce znów się zobaczą. – Idziemy stąd?


Ojej, tasiemce powróciły!
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptySob Wrz 14, 2013 9:47 pm

- Telefon, powiadasz? Jak tylko odzyskam swój drugi, to pewnie, możemy gadać po nocach - odpowiedziała, przypominając sobie o swojej ukochanej komórce, leżącej pewnie w jakimś lombardzie albo kieszeni bandziora.
Odpowiedziała uśmiechem na uśmiech. Trzeba przyznać, że w pewnym sensie mógł być wymarzonym facetem. Oczywiście nie do końca. Potrafił być uroczy i kochany i to teraz wystarczyło. Bez zobowiązań. Poczuła się niemal jak w liceum.
- Staram się - dodała, pozwalając mu podnieść swoje dłonie do ust. Zrobiło jej się o dziesiątą stopnia cieplej. Widziała za to, że Rufus straszliwie marzł, a nie zamierzała dopuścić do tego, żeby nabawił się przez nią zapalenia płuc czy jeszcze czegoś gorszego. Nie wybaczyłaby sobie takiego obrotu rzeczy. Kiwnęła więc głową w odpowiedzi i znowu zabrała się do podnoszenia z ławki. Jęknęła cicho, kiedy przeniosła ciężar ciała na obolałą stopę. Oparła cały ciężar ciała na skostniałych dłoniach, odbiła się od oparcia i stanęła, balansując niepewnie.
- Jasna cholera, rzuca mnie, jakbym była pijana - powiedziała z kwaśną miną, łapiąc się dla zachowania równowagi ramienia mężczyzny.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyNie Wrz 15, 2013 1:12 pm


Chcę tylko pomóc. – Wzruszenie ramionami, uśmiech i zmarszczenie brwi. Podobno to tak zyskuje się przyjaciół. To idealny dowód na to, że mój rzekomy egoizm nie gra pierwszych skrzypiec. Nie zaprzeczaj, nie znasz mnie jeszcze tak dobrze, jak Ci się wydaje. Śmiem jednak twierdzić, że zbyt długie rozmowy po nocach mogłyby być dosyć męczące. Będę musiał zastanowić się jak to dobrze rozegrać. Szkoda, że nie widziałeś jej uśmiechu, jest doprawdy uroczy. Myślę, że mogłaby Ci tym nieźle poprawić humor.

Uważaj, bo się w tobie zakocham. – Traktowałem to tylko jako niewinne żarty, Lophia nie powinna brać tego na poważnie i chyba nie wzięła. Powinna doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że choć miałem swoje wyskoki, moje serce należy do kogoś innego.Nie mówię jednak, że przeszkadzałoby mi gdyby ktoś zakochał się we mnie. Mogłoby mnie to uratować, oczywiście pod warunkiem, że byłaby to odpowiednia osoba.

Patrzyłem chwilę, gotów rzucić się do pomocy jak gepart na zranioną gazelę w swym przeraźliwym głodzie. Zrozum, że jej jakiekolwiek fiknięcie raczej nie było czymś, czego pragnąłem. Chwiała się jak pijak wychodzący z baru więc gdy tylko złapała się mojego ramienia, objąłem ją swoim i schyliłem się by drugie wsunąć pod jej kolana. Gdy to zrobiłem, niemal nie fiknęliśmy oboje i Twój druh niemal wylądował na ławce z powrotem, znowu z dziewczyną na kolanach. Siniak na plecach i pośladkach gwarantowany. Udało mi się jednak opanować sytuację, choć skwitowałem ją śmiechem.

Mam jeszcze jedno pytanie. Skąd znasz tego łajdaka zwanego Fransem, czy jak określiłaś, KOLC-ową szychę? – spytałem, poprawiając ją sobie na rękach. Była niewiele cięższa niż to sobie wyobrażałem, ale zamierzałem donieść ją do szpitala. Petrus z pewnością będzie interesował się gdzie byłem.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptySro Wrz 18, 2013 8:04 pm

Przepraaaaaszam, ogólny nieogar i dół mnie dopadł. ;_;
– Uważaj, bo się w tobie zakocham.
Prychnęła i przewróciła oczami. Była kiedyś zakochana, nawet nie raz. W niej także podkochiwali się chłopcy, ale ostatnimi czasy spędzała raczej samotniczy żywot, jednak nie bez miłych wyskoków. Jak dzisiejszy. Drobny, ale przyjemny.
Czasami czas potrafi pędzić jak szalony, nie zważając na nic i na nikogo. Potrafi również wlec się w nieskończoność, jak podczas długiego przemówienia, zebrania, wykładu lub dłużących się godzin w pracy. Istnieje także trzecia forma, a mianowicie uczucie zatrzymania. Zupełnie jakby wskazówki zegarka nagle stanęły w miejscu, świat przerwał na moment swój cykl, żeby pozwolić pewnej dwójce ludzi na odrobinę rozrywki. Ewentualnie na złapanie równowagi, bo Rufus raczej nie był przyzwyczajony do noszenia średniego wzrostu dziewcząt z ranami postrzałowymi.
Cóż, człowiek uczy się całe życie.
- Nie sądzę, żeby to było niebezpieczne - zaśmiała się, kiedy zdecydowanie za szybko znalazła się na rękach Rufusa. Nie zdążyła nawet zaprotestować. W jej naturze leżała samowystarczalność, a wiszenie metr nad ziemią znacznie ją ograniczało.
Uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie dosyć miłego spotkania z Fransem. Bądź co bądź, nie byli wrogami.
- Z widzenia. No i spędziłam noc w jego łóżku po tym, jak ratowałam go z gorączki, więc ma u mnie dług - powiedziała szybko, po czym zaczęła uważnie badać wyraz twarzy Rufusa. Zaśmiała się głośno po czym położyła mu głowę na ramieniu.
- W pełni ubrana, padłam przewieszona przez rękę na biurku, bo byłam wykończona. Ale nocleg w Violatorze mam na swoim koncie. Nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać - dodała, poprawiając sobie płaszcz. Dopiero teraz zauważyła, że dwa dolne guziki zniknęły. Musiały się urwać przez te wszystkie "wojaże".
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptySro Wrz 18, 2013 9:29 pm

Nie ma sprawy, wierz mi... Szczególnie że łącze się z Tobą w bólu. Chryste, przytuliłabym Cię.


Kamień z serca, że nie wzięła moich słów na poważnie. Sytuacja mogłaby być skomplikowana jak gra Etiudy rewolucyjnej, która wymaga sporych umiejętności technicznych. Przywykłem do swej samotności będącej jak długa monotonna melodia, która interesująca staje się tylko dzięki pojedynczym, zaskakującym nutom przerywającym nudę. Idąc tym tropem, mógłbym napisać symfonię o swoim życiu towarzyskim. Podejrzewam, że podbiłby serca milionów. Proszę, nie niszcz moich wyobrażeń, ja naprawdę w to wierzę. To tylko połowa moich możliwości.


- Spokojnie, mademoiselle, panuję nad sytuacją! Ewentualnie cię puszczę. Ooops! - W ramach prostego żartu udałem, że ją puszczam. Oczywiście - nie zrobiłem tego. Na Boga, mam jeszcze trochę rozumu! Uśmiechnąłem się jakże uroczo. Lophia nie należała do tej uciążliwej grupy dziewcząt, które miałyby się o to dąsać i chwała Bogu.

Wysłuchałem jej odpowiedzi i zmarszczyłem czoło. Przyznaję, że poczułem ukłucie gdzieś w okolicach serca. Chyba nie mogłem znieść myśli, że mogło coś zajść między nią, a tym chamskim zboczeńcem, który owym zboczeniem przewyższał nawet mnie. Powstrzymanie się od nieprzyjemnego komentarza było nie lada wyczynem. Musiałem wręcz ugryźć się w język. Nie wiem jaką miałem minę, ale podejrzewam, że była ona dosyć nieprzyjazna.

- Dzięki Bogu, że nic między wami nie było, choć to nie moja sprawa. Nie chciałbym tego. - powiedziałem szczerze i nie sprawiło mi to większego problemu. Chyba mi się nie dziwisz - miałem powody by darzyć tego człowieka niemal skrajną pogardą. Wymagał ode gorszych zberezeństw niż ja od kogokolwiek i kiedykolwiek! - To łajdak. - dodałem i ponownie poprawiłem ją sobie w ramionach. Nikt nie chciał by mimo wszystko spadła mi i łupnęła głową w ziemię z mocą uderzenia w kotły. Zaraz potem ruszyłem w kierunku szpitala z nadzieją, że moje ręce zniosą to brzemię i zechcą współpracować.

(chyba zt, hm?)
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyCzw Wrz 19, 2013 11:43 am

- Pociągnę cię za sobą, jeśli mnie upuścisz - zagroziła, mocniej obejmując go za szyję. Ci jak co, ale na pewno nie zamierzała wylądować na zamrożonym chodniku na czterech literach. Wystaczył jej jeden bandaż na ciele. Zmierzyła Rufusa wzrokiem po raz kolejny. Nie wyglądał na zadowolonego z jej znajomości, ale cóż, nie mogła podporządkować się każdemu. Prawda? Miała swój rozum. Inna sprawa, że czasem go wyłączała, polegając tylko i wyłącznie na przeczuciach. Na szczęście intuicja rzadko ją zawodziła. Inaczej byłaby już dawno martwa, zakopana kilka metrów pod powierzchnią ziemi.
Przejął się, może ledwo zauważalnie, ale nie byłby zadowolony, gdyby nie wyjaśniła sytuacji. Jasne, ona też by się wkurzyła, gdyby doszło do czegoś więcej między Fransem a Rufusem! Niedoczekanie.
- Może i łajdak, ale potrzebował pomocy - powiedziała cicho. Wiedziała, czym był Violator, co tam się działo. Co więcej, była świadoma, że mieszka tam też Sonea, co gorsza, z Mathiasem. Ta sytuacja zdecydowanie jej się nie podobała. Najbardziej martwiła się o Son, która mogła zostać zdemaskowana w każdej chwili i zapłacić za to ciężkim uszkodzeniem ciała, a może nawet śmiercią. Lo wiedziała, jak trudne jest prowadzenie podwójnego życia. Zwłaszcza w Kapitolu.
- Na tym to polega. Kiedy coś zaczyna się walić, nie zważamy na to, do kogo pójdziemy po pomoc - dodała, przypominając sobie moment, w którym zginął Andree i kiedy pozwoliła pocieszyć się Frobisherowi. Życie weryfikowało wszystkie zasady. Moralne, niemoralne. Wszystko mieszało się ze sobą, powstawał nowy kodeks społeczny, nowe prawa rządzące ludźmi. Często okrutne i pozbawione litości.
- Nic mi nie zrobił.
Ale jeśli skrzywdzi ciebie, to będzie miał ze mną do czynienia. Niech pamięta, że jest mi coś winien.
Co prawda działa bezinteresownie, ale nie mogła dopuścić do tego, żeby ktoś jej bliski znalazł się w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż dotąd. Nie straci kolejnego członka rodziny.
Pogładziła mężczyznę po zimnym policzku i posłała mu delikatny uśmiech. Pomógł jej o kolejny raz za dużo.
//dokąd tylko chcesz, Maja. :)
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Paź 25, 2013 12:03 am

| Sala przyjęć

Nie miała nawet szalika, ale w tej chwili chwili była to najbardziej błaha rzecz na świecie. Choćby na zewnątrz szalała burza śnieżna, Cordelia i tak wyszłaby za Fransem do parku, a gdyby powiedział słowo to mogłaby nawet odprowadzić go do samego Kwartału. Nie liczyło się żadne nowe mieszkanie, zaniepokojona mentorka, czy ewentualne zagrożenie zdrowia, skoro właśnie mieli sobie uciąć przemiłą pogawędkę.
Jego nagły przypływ uczuć i ten misiowaty uścisk wywołały na jej twarzy delikatny rumieniec, dlatego dziewczyna ucieszyła się mogąc na chwilę odwrócić głowę. Jednak gdy zauważyła kule szybko dotarło do niej, że nie tylko ona musiała ostatnio sporo przejść.
Udało im się opuścić szpital, ale szli obok siebie w milczeniu, dopóki Cordelia z lekkim zawstydzeniem nie przyznała, że chyba nie powinna oddalać się zbyt daleko. Wybrali wtedy ławkę, na której zdecydowali się przysiąść pomimo mrozu, a przez głowę dziewczyny przebiegł kiepski żart o tym, że w razie odmrożenia mają szpital pod nosem. Na szczęście ugryzła się w język przed wypowiedzeniem go.
-Czy to ma coś wspólnego z ostatnimi wydarzeniami na moście? - wskazała na kule, a jej mina wyrażała szczere zaniepokojenie stanem zdrowia mężczyzny. - Czy po prostu chciałeś mieć swoje własne Igrzyska, zazdrośniku?
Uśmiechnęła się niemrawo. Żartowanie z Igrzysk było na razie jej jedynym sposobem na rozmawianie o nich, nie miała ochoty na analizowanie, wyciąganie wniosków, czy tłumaczenie się z czegokolwiek. Już słyszała te pocieszające głosiki niektórych znanych jej osób: "To nie Twoja wina, on pierwszy Cię zaatakował."
Nie chciała żeby ktokolwiek się nad nią litował.
Oparła się wygodnie o ławkę i spojrzała wreszcie na mężczyznę, siedzącego obok niej. Chciałaby mu powiedzieć tyle rzeczy, ale nie miała na to dość odwagi.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Paź 25, 2013 12:24 am

Mróz to mróz, ale głupota ludzka jest gorsza, a taką właśnie reprezentował Frans, który pomyślał wpierw egoistycznie o parku – bo wiązała się z tym możliwość palenia – zamiast pomyśleć o jakimś osobnym korytarzu lub nawet łazience. Oby więc nie zajęło to zbyt długo, bo inaczej rzeczywiście szpital przyda się nie do opatrzenia jakichkolwiek ran, a do odmrażania. Dość nietypowa i nieprzyjemna sytuacja do wyobrażenia.

Aczkolwiek, stało się to stało. Przysiedli na ławce, milczeli… co innego mogli robić, kiedy Lyytikäinen szukał telefonu, na którym mógłby cokolwiek napisać. Głos miał nadal niemal zerowy, żeby cokolwiek mówić. Na całe szczęście zdążył wyciągnąć to małe cudo technologiczne niemal tuż po tym, jak Cordelia skończyła mówić. Niemal.

Pokręcił głową i uśmiechnął się szeroko. Zaraz też zaczął pisać na telefonie, w notatniku, to co chciałby powiedzieć: „Nie. Zostałem postrzelony w hotelu jakiś tydzień lub dłużej temu. I straciłem jakieś na trzy godziny przed przyjściem tutaj.” Brzmiało to nieco komicznie, prawda? No, ale cóż… los nie wybiera, choróbska tym bardziej.

Tym razem zanurzył swoją dłoń w kieszeni po to, żeby znaleźć paczkę papierosów i zapalniczkę. Nawet jeżeli było to nieco nieprzyjemne uczucie przy ogromnym bólu gardła… to przynajmniej – jak głupio się przyznać – ale nie stresował się w towarzystwie panny Snow. To było naprawdę niespotykane wcześniej uczucie. Czuł się jak taki szczeniak. Głupi szczeniak, który nie wie jak się zachować, co ma powiedzieć… tfu!... napisać! Czy powinien dotrzymać obietnicy, czy może nie?

Nie miał pewności. Za to była jedna rzecz, którą doskonale wiedział. Zimno było okrutnie srogie tej zimy, więc poklepał swoje uda, zachęcając tym samym Cordelię do tego, żeby usiadła mu na kolanach. Zawsze troszeczkę cieplej, nieprawdaż? Chociażby odrobinę?
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Paź 25, 2013 1:24 am

Jeszcze kilka chwil temu nawijała z Catrice jak szalona, próbując wyciągnąć z niej wszelkie potrzebne informacje, a teraz wystarczyło jej spędzanie czasu z Fransem w całkowitym milczeniu. Plusem sytuacji było to, że mężczyzna nie mógł zadać jej żadnych niewygodnych pytań (o które go zresztą wcale nie podejrzewała), ale minusem, na dodatek dosyć przykrym, był brak jego głosu, który teraz Cordelia próbowała sobie usilnie przypomnieć. Odkopała go wreszcie z głębin własnej, rzadko zawodnej pamięci i to, co napisał jej na telefonie, usłyszała w myślach wypowiedziane już jego charakterystycznym barytonem.
Podniosła głowę, gdy tylko przeczytała wzmiankę o postrzale. Oczywiście, że przyjrzała mu się wtedy od wierzchołka głowy aż po same czubki butów, nie zwracając nawet uwagi na to, że jej wzrok był nieco przerażony i mógł go zaniepokoić. Ona sama, po pięciu dniach na arenie i siedmiu w izolatce, nie miała już na ciele nawet najmniejszego zadrapania i czuła się świetnie, przynajmniej fizycznie. Może gdyby załatwiła mu jedno ze swoich lekarstw... ale teraz chyba było już za późno na potulny powrót do Catrice i pielęgniarek.
-Widocznie Tobie także los nie sprzyjał - wyświechtany frazes wydawał się być jej jedynym komentarzem na ten temat, ale w głębi duszy przejęła się jego stanem. Nie chciała być wścibska czy natrętna, miała tylko nadzieję, że to nie Coin nasłała na niego swoich podwładnych. Być może popadała już w paranoje, wszędzie węsząc podstępy pani prezydent, ale lepiej dmuchać na zimne, przynajmniej w najbliższych dniach.
Gdy mężczyzna odpalił papierosa, poczuła wielką ochotę na zaciągnięcie się, choć wcześniej paliła tylko raz, co skończyło się atakiem kaszlu i swędzeniem w gardle. Ale zgodnie ze swoją nową, gorzką logiką, skoro nie zginęła na arenie, rak płuc także nie był jej straszny.
-Mogę? - zapytała i nie czekając na odpowiedź po prostu wyjęła papierosa z jego ust, a potem przyłożyła do swoich i zaciągnęła się.
I znowu było między nimi tak, jak za dawnych czasów, gdy droczenie się było na porządku dziennym, razem z żartobliwymi próbami flirtu z jej strony. Cordelia nawet nie zdawała sobie wcześniej sprawy, jak bardzo stęskniła się za taką normalnością.
Gdy poklepał swoje uda, dając jej tym samym swoiste zaproszenie, panna Snow zawahała się przez chwilę. Swoje kontakty fizyczne zawsze jakoś ograniczali, więc nic dziwnego, że teraz odebrała to jako przekroczenie pewnej granicy. Nie kazała mu jednak czekać zbyt długo.
Przerzuciła nogi na ławkę, tuż nad udami Fransa, objęła go mocno obiema rękami, a głowę ułożyła tuż pod jego obojczykiem, na klatce piersiowej. No i proszę, teraz było zarówno wygodniej, jak i cieplej.
Przymknęła oczy i westchnęła cicho.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Paź 25, 2013 5:40 am

Wzrokowy przegląd jego stanu był chyba najbardziej przerażającą rzeczą, jaką dotychczas zrobiła Cordelia. Poczuł się jak małe dziecko, które albo za chwilę zostanie zgonione za zrobienie sobie krzywdy (chociaż to wcale nie zależało od niego), albo zapanuje przerażająca cisza, która byłaby gorsza od jakichkolwiek uwag. Największym krzykiem jest milczenie, nieprawdaż? Na całe szczęście obyło się i bez tego. Drobna uwaga, drobniusia, a więc mógł się uspokoić i nie martwić ponownie o swój stan zdrowia.

Było to chyba najbardziej pasujące spostrzeżenie spośród wszystkich możliwych. Los. Los był trochę jak taka stara prostytutka. Nie trzeba chyba tłumaczyć na czym to polegało… A może jednak? No cóż, wszystkie składne elementy szczęścia szły się chędożyć, kiedy tylko mogły. Kiwnął więc głową, bo innej opcji nie było. Na całe szczęście on nie podejrzewał Coin. Bowiem, gdyby pani Prezydent nasłałaby na niego jakiegoś zabójcę, to on – Frans – byłby już dawno martwy… NO… No, chyba że owy zawód staje się coraz bardziej ułomny, wtedy… ha, ha, ha! Mimo wszystko Frans nigdy nie podejrzewał już nieco starej Coin. Umysł nieco stary, siły nie te… nie. To musiał być ktoś inny albo… pomyłka? Nie. A może jednak? Kto wie.

Kolejny raz kiwnął głową, kiedy dziewczyna spytała mu się o papierosa. On po jednym zaciągnięciu nie mógł wytrzymać. Coś niemiłosiernie drapało go i swędziło, a on zbyt wiele nie mógł zrobić. Niech ona się napali, chociaż nigdy dotychczas nie widział jej z papierosem. No cóż… kiedyś musi być ten pierwszy lub drugi, magiczny raz.

Mieszany w dodatku z siedzeniem mu na udach (kolanach)… który sprawiał Fransowi niemożliwie przerażające ciarki. Jego relacje z kobietami nigdy nie trwały tak długo i na pewno nie na takich zasadach. Co by tu się zresztą droczyć, jego kontakty ograniczały się głównie do zarówno damskich i męskich prostytutek lub jednodniowych romansów w czasach jego świetności (czyli jakieś pięć, sześć lat temu). Tu jednak miał do czynienia z czymś innym. Zupełnie innym i przerażała go ta myśl, że tym razem nie był w stanie droczyć się z dziewczyną. No bo jak miał się z nią droczyć w takim dziwnym, psychicznym stanie? Bądź co bądź też był człowiekiem… tylko człowiekiem.

I co on ma teraz zrobić? Co powinien zrobić? Objął ją ręką, jak gdyby chciał zabezpieczyć ją przed spadnięciem. Drugą natomiast odwiązał szalik, który potem nałożył na jej barki. Potem długo myślał z łepetyną opartą o blond głowę. Gdyby tylko mógł, to zacząłby chodzić w tę i z powrotem, jak jakiś przeklęty człek na porodówce… ale nie mógł. Siedział, głowił się… zakład był zakładem. Należy się jej po tym, co przeszła do arenie. Tylko dlaczego on? Spośród wszystkich na planecie, w Ameryce, w Panem? Nie wiedział.

Jeszcze długo dumał, zanim zebrał w sobie pokłady dawno nieużywanej odwagi. Wtedy dopiero delikatnie zmusił Cordelię do podniesienia głowy, trzymając ją za podbródek, a potem… cóż. Wypadało spróbować, delikatnie, spokojnie na tyle na ile było to możliwe, skromnie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Paź 25, 2013 9:31 am

Coś rzeczywiście było w tym milczeniu. Pomijając oczywisty fakt, jakim była choroba krtani, panna Snow także nie była teraz specjalnie rozmowna. Nie czuła się skrępowana ciszą, jaka ich otoczyła, ale z drugiej strony miała wrażenie, że obojgu im nie jest tak komfortowo, jak byłoby dawniej. Dlaczego? Co się zmieniło?
Cordelia miała dziwne wrażenie, że po prostu zamienili się na chwilę rolami, ona się droczyła, a on był dziwnie nieswój od samego początku spotkania.
Po raz kolejny zaciągnęła się papierosem, a potem oddała go właścicielowi. Nie poczuła się przez to bardziej zrelaksowana, ale ucieszył ją brak jakichkolwiek uwag z jego strony, nie doczekała się nawet krzywego spojrzenia. Może właśnie to tak bardzo w nim lubiła? Zawsze jej się wydawało, że Frans traktuje ją jako równą sobie, nie zwracając uwagi na żadne łatki, które można by jej było przyczepić. Co z tego, czyją była wnuczką, jeśli raz, czy dwa pomogła w interesach? Jasne, trzeba było brać poprawkę na jej wiek, ale to ostatnie specjalnie jej nie przeszkadzało, od zawsze przecież ich relacja była pod tym względem... wyjątkowa?
Trwali przytuleni przez jakiś czas, ale w pewnym momencie Cordelia poczuła jak Frans się porusza. Podniósł jej głowę i przytrzymał podbródek, a ona przez chwilę nie wiedziała, co tu się wyrabia. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się, jakby oczekiwała na jakieś słowa z jego strony, ale w końcu do jej blond główki dotarło właściwe spostrzeżenie.
O cholera.
Jej pierwszą myślą było to, że przecież ma spierzchnięte usta, po całym tygodniu karmienia przez rurkę. I to była bardzo głupia myśl, adekwatna do jej młodego wieku.
Zamrugała, nie wiedząc, co ma robić. Kiedyś, w dawnych i niekoniecznie dobrych czasach Kwartału, wyobrażała sobie taką sytuację, chciała tego, kombinowała jak się dało by złapać okazję. A teraz? Nie bała się, ale miała wrażenie, że pocałunek sprzed Igrzysk różniłby się znacznie od tego, który miał za chwilę nastąpić. Kolejna granica do przekroczenia.
A potem znowu pomyślała, bardzo naiwnie i po dziecięcemu, że nie chce aby ten moment był jedynie nagrodą za wygrany zakład, a samo to, czego on dotyczył, powinno dać jej do zrozumienia jak dziwnymi osobami byli oboje z Fransem. Był tylko jeden sposób, by rozwiać wszelkie wątpliwości.
-Chcesz mnie zarazić - powiedziała cichym, lekko drżącym głosem, ale jej serce już wyrywało się z piersi, a mężczyzna musiał to wyczuć, w końcu znajdowali się w dogodnej ku temu pozycji.
Nie mogła pocałować go pierwsza, choćby nie wiem, jak bardzo tego chciała. Zamiast tego złapała go za poły płaszcza, a nosem potarła jego nos. Nie miała zamiaru zamykać oczu, chciała widzieć wszystko wyraźnie, choćby to miała być jego zawiedziona mina.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Paź 25, 2013 5:37 pm

Co innego być wielokrotnie zakochanym, czuć miłość i jakieś emocje, a co innego jest odkrywać jakieś drobne, pojedyncze uczucia mając dopiero trzydzieści parę lat. Trzeba przyznać, że jest to wiek dość późny na doznania miłosne, te niewinne. Późny dla każdego człeka, który rozwija się mniej więcej w określonym tempie, bez żadnych patologii lub przeszkód – takie z kolei przydarzyły się Fransowi. Ten bowiem pochłonięty był walką o „wolność” ze swoimi rodzicami, walką o możliwość uwolnienia się od ich wpływów, od ich kierownictwa nad nim. Nigdy więc nie przejmował się sferą miłości i innymi tego typu „duperelami”. Owszem, czasem pojawiała się w nim chęć z kręgów doznań erotycznych – o której było nieco wcześniej – ale kończyła się w odpowiednim do tego lokalu, za pieniądze, w późniejszym czasie już za profity dodawane do pensji. Nie wspominając już o ślubie z tajemniczą kobietą, która była czystą transakcją biznesową pomiędzy dwoma rodzinami. Z tego wynikałoby proste sformułowanie określające Fransa: „goły w kwestii miłości”.

Dlaczego jednak dopiero teraz mógł – prawdopodobnie – coś poczuć? Prawdopodobnie, ponieważ wskazywałoby na to jego zachowanie lub też poczucie niespotykanego dotychczas wstydu. Dlaczego miałby czuć coś do znacznie młodszej, niepełnoletniej jeszcze dziewczyny? Co miałby w niej widzieć, prócz tego co łączyło ich przed Igrzyskami – czyli biznes, pomoc, ewentualnie porozumienie pomimo różnicy pokoleniowej? A może właśnie to połączenie sprawiło, że czuł się niczym szesnastolatek, który nie potrafił się zachować? Pytania można by było namnażać w nieskończoność. Coś jednak musiało powodować u niego taki, a nie inny stan. Więc? Co to było?

Odrzucał od siebie te pytania, nie chciał na nie odpowiadać, jakby z tego wstydu lub braku doświadczenia w wyrażaniu swoich uczuć. Co innego wyrażać swoje poglądy polityczne, kierunek rozwoju Violatora, a czym innym było siedzenie na kilkunastostopniowym mrozie i tulenie się do siebie przed szpitalem, w parku. Może mu coś odbiło do głowy? Zmieniał się? Czyżby przedwcześnie dopadł go kryzys wieku średniego? Znowu odrzucał od siebie te pytania. I jedyne co uratowało go od totalnego potępienia w głębi siebie, to słowa Cordelii… z pozoru prozaiczne, aczkolwiek… pocieszające. Uśmiechnął się szeroko, kręcąc głową z niedowierzaniem na jej reakcję.

Tymczasem znowu poczuł dziwne ciarki, które na chwilę sparaliżowały mu twarz i dłonie – dokładnie w tym momencie, w którym panna Snow przybliżyła się do niego. Przez chwilę wpatrywał się w jej oczy, potem próbował spoglądać gdzieś na bok, ale było to trochę trudne, kiedy ich twarze były niemal na styku. Nie wiedział przez chwilę co powinien zrobić. Kompletnie. Trochę zajęło mu ocknięcie się z tego głupiego paraliżu… spuścił głowę. Kolejne sekundy spędził na myśleniu nad całą tą sytuacją i dopiero po chwili odważył się na ponowny pocałunek Tym razem bardziej spokojny, nieśpieszny, jednocześnie przepełniony dziwną nieśmiałością.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Paź 25, 2013 9:59 pm

To jest jakaś kupa, przepraaaszam.

U Cordelii sprawa miała się nieco inaczej. Powinna teraz przechodzić typowy dla nastolatek okres burzy hormonalnej, kochliwości, strzelania oczami i posyłania liścików pod szkolną ławką. Gdyby wciąż mieszkała w swoim wielkim domu i chodziła do tej samej szkoły, zapewne to wszystko właśnie tak by wyglądało. Jednak rebelia, zamknięcie w Kwartale, a już na pewno Igrzyska sprawiły, że panna Snow musiała przejść przez przyspieszony kurs dorastania. Dlatego nie szukała teraz wrażeń, nie chciała przelotnych miłostek i nie była na takowe podatna. Przede wszystkim potrzebowała żeby ktoś zauważył, jaka naprawdę jest, żeby postarał się ją poznać i zrozumieć. Może dlatego lgnęła do Fransa od samego początku? Co z tego, że był starszy? Podświadomie wyczuła, że akurat on nie będzie jej oceniał, nie powie, że tego nie powinna robić, a tamto też jej nie przystoi. Na początku tego nie zauważyła, potem tłumaczyła sobie całą sytuację jako pragnienie zakazanego owocu, w końcu doszła jednak do wniosku, że jest po prostu beznadziejnie zauroczona w tym mężczyźnie. Przestała więc pytać "dlaczego?", zaczęła zastanawiać się "i co teraz?" Nie wiedziała, czy w ogóle ma szansę na... no właśnie, na co? Sytuacja była tak absurdalna i pogmatwana, że po jakimś czasie Cordelia nauczyła się nie patrzeć w przyszłość, a po prostu żyć chwilą. Jeśli mogła pomóc w Violatorze, pojawiała się tam i zawsze zamieniała z nim co najmniej dwa zdania. Droczyli się, ona próbowała go kokietować, a on tylko spoglądał na nią pobłażliwie, ale w końcu się też uśmiechał.
A teraz? Czyżby jeden skradziony pocałunek zmieniał cokolwiek w ich relacji?
Panna Snow miała nadzieję, że to wszystko, co teraz działo się na ławce, nie jest efektem jego litowania się nad nią. Nawet nie podejrzewała, że pod rozczochraną czupryną Fransa także kłębią się te wszystkie dziwne myśli, które zazwyczaj towarzyszą takim sytuacjom.
Doczekała się wreszcie swojej upragnionej nagrody, dlaczego więc była tak niepewna siebie? Dawna Cordelia Snow śmiałaby się teraz perliście, starając się nie spaść z kolan mężczyzny, który też zanosiłby się śmiechem. Tak wyglądałoby to przez kilkoma tygodniami. Teraz dookoła panowała cisza, a oni po prostu się w siebie wpatrywali.
Gdyby Frans nie spuścił głowy, pewnie pomyślałaby, że oto wykonał swoje zadanie i czeka na chwilę spokoju. Ale ten niepozorny gest znaczył dla Cordelii naprawdę wiele. Domyśliła się, że on także analizuje teraz to, co wyprawiali na ławce. Obchodziło go, przejmował się. Frans Lyytikäinen naprawdę coś czuł.
Drugiego pocałunku się nie spodziewała, ale odpowiedziała na niego z ochotą, rozchylając lekko usta i przymykając oczy. Chociaż miała już w tych sprawach doświadczenie czuła się tak, jakby to był jej pierwszy pocałunek w życiu. Być może gdy w grę wchodziły u niej prawdziwe uczucia...
Nie czuła zimna, mogłaby spędzić wieczność na tej ławce, ale w końcu oderwała się od Fransa aby zaczerpnąć powietrza. Spojrzała mu w oczy i to, co z nich wyczytała, odebrała jako zachętę. Serce wciąż łomotało jej szaleńczo, ale nie darowałaby sobie, gdyby teraz przerwała. Do trzech razy sztuka.
Tym razem to on chyba nie spodziewał się pocałunku. Cordelia chwyciła kołnierz jego płaszcza, przysuwając swoje ciało jeszcze bliżej ciała mężczyzny. Wpiła się w jego usta zachłannie, z całą swoją namiętnością szesnastolatki. Nie był to najdelikatniejszy pocałunek, ale w tej chwili miała to gdzieś. Gdy czubki ich języków zetknęły się, poczuła przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Nie wiedziała, na ile może sobie pozwolić, dlatego asekuracyjnie rozluźniła się, jakby oczekując, że lada chwila może wylądować na ziemi. Prosiła Fransa w myślach by nawet nie ważył się tego przerywać, a jednocześnie coraz bardziej zatracała się w pocałunku z mężczyzną.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPią Paź 25, 2013 10:23 pm

Przestań ględzić, twórz dramę. XD

W takich sytuacjach, człowiek wpada na różne pomysły i miewa naprawdę kosmate myśli. W takich stadiach rozwojowych lub przejściowych w relacjach nie wiadomo bowiem czego się spodziewać. A czego on miał się spodziewać?

Miał dziwne przeczucie, że zostanie wyśmiany. Stary dziad… całujący ją, młodą, jeszcze bogu ducha winną dziewczynę. Albo dostanie w twarz, albo usłyszy śmiech, ten nieprzyjemny. Jednak żadna z tych opcji nie została spełniona. Od razu przyszło mu więc na myśl to, że mógł mieć szanse… drobne. Ale czy to było coś stałego?

Czy relacje między nim a panną Snow mogły mieć jakieś głębsze podłoże niż przelotnej chwili, nagłego zrywu? Kto wie… chociaż to, co wydarzyło się na dworcu, to o czym rozmawiali przez telefon, jeszcze przed Igrzyskami… może to miało sens. Tylko czy na pewno? Nie potrafił sobie odpowiedzieć. W głębi ducha coś czuł, ale nie miało to żadnego racjonalnego uzasadnienia. Czy to była miłość? Nie miał zielonego pojęcia, bo dotychczas nigdy się nie zakochiwał… pomijając pracę. Pracę kochał nad życie.

Tu jednak chodziło o drugiego człowieka, znacznie młodszego, płci żeńskiej. Ba, ten człek dopiero co wrócił z Igrzysk, cudem… a on… cóż… wydawało mu się, że nie chciał, żeby te pocałunki były tylko nagrodą. Chciał, żeby miały jakieś głębsze znaczenie, jakiś sens.

Miłość, Lyytikäinen? Serio? Ty i jakieś głębsze uczucie do kobiety? Ty i coś więcej niż tylko prostackie doznania z prostytutkami? Zabawne, chciałoby się rzec.

Czuł, jak jego policzki stają się czerwone, jak niemal go pieką. Czuł coraz większą chęć do pozostania na tym przeklętym mrozie, nawet żeby zamarznąć, ale żeby ta szczeniacka chwila się nie kończyła. Nie teraz, nie za szybko. Miał wrażenie, że wraca do życia. Co prawda nie jak Jezus – chodzi o to, że czuł przypływ nowych sił, których ostatnio w życiu mu brakowało.

Tak też nie miał nic przeciwko trzeciemu podejściu, tym razem zainicjowanemu przez dziewczynę. Niemal natychmiast się wyprostował, wbił swoje palce w jej ramiona i trzymał kurczowo, jakby nie chciał jej puścić lub zostać opuszczonym. Potem tylko ujął jej twarz w dłonie i miał nadzieję, że zimno nie jest dla niej zbyt dokuczliwe… a jeżeli jest, to zawsze może oddać jej nawet swój płaszcz i rozchorować się jeszcze bardziej. Teraz to nie miało znaczenia, ani to, ani jego noga… w ogóle jego zdrowie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptySob Paź 26, 2013 12:05 am

Jej świat nie przestał nagle istnieć, on po prostu skupił się teraz na wyjątkowo małym obszarze. Kiedyś myślała, że motyle w brzuchu są przereklamowane, a teraz sama korzystała z dobrodziejstw sytuacji. Było cieplej, po jej ciele przechodziły przyjemne dreszcze, na chwilę zapomniała o tych wszystkich okropieństwach, które ostatnio przeszła. Było jej po prostu dobrze.
Ciekawe dlaczego ludzie chcieli w takich sytuacjach zaraz o wszystkim rozmawiać. Po co przerywać tak przyjemną czynność? Żeby opowiedzieć sobie o doświadczanych emocjach? Przecież czyny mówiły więcej niż słowa, a parka na ławce była tego znakomitym przykładem.
Jeśli już mowa o czynach to warto wspomnieć, że Cordelia, która wyczuła, że Frans nie ma zamiaru jej powstrzymywać, niesamowicie zagalopowała się w tym, co robiła. Pocałunek trwał w najlepsze, a gdy dodatkowo poczuła dłonie mężczyzny na swojej twarzy, to, jak przyciągnął ją do siebie... och, kolejna salwa dreszczy przebiegła wzdłuż jej kręgosłupa. Sięgnęła dłonią do jego włosów, bezwiednie, ot tak. Nawet nie zorientowała się, że powoli zaczęła wiercić się na tych jego kolanach, wciąż chciała więcej i więcej. Oddawała mu pocałunki i zachłannie odbierała swoje. Zatraciła się.
Chociaż myślami nie wybiegała w przyszłość, poziom pożądania był już całkiem wysoki i gdyby nie ta przeklęta ławka na skraju parku to na pewno powędrowałaby ze swoimi rękami w inne przyjemne rejony jego ciała.
Oderwali się od siebie, a Cordelia wciągnęła głośno powietrze. Jeśli Frans miał ochotę na kolejną rundę, wystarczyło tylko po nią sięgnąć.
Wzrok panny Snow był nieco zamglony, gdy podnosiła oczy by nawiązać kontakt z mężczyzną. Być może jej uśmiech był teraz nieco przygłupi, ale naprawdę czuła się o niebo lepiej niż dziecko, dostające wymarzoną zabawkę.
Milczała. Nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć, ale nie uważała także, że trzeba było mówić cokolwiek. Dwójka ludzi mogła przecież wyładowywać swoje pożądanie w ten sposób, to nie było zabronione. Jeszcze.
Cordelia była z siebie dumna, po raz kolejny okazało się, że każde pragnienie można zrealizować. Wszystkie wspólnie przeżyte momenty zaprowadziły ich do tej chwili, a to sprawiło, że dziewczyna była najzwyczajniej w świecie szczęśliwa.
Spojrzała Fransowi w oczy i uśmiechnęła się zawadiacko. Wciąż trzymała jedną rękę w jego włosach i teraz zaczęła się nimi powoli bawić, a to odkładając mu je za ucho, to znów okręcając powoli dookoła własnego palca.
Warto było wygrać te Igrzyska.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptySob Paź 26, 2013 12:36 am

Może i to wszystko wirowało, może i nawet jego nie obchodziło to, co jest dookoła… aczkolwiek robiło się zimno. On to czuł, nawet przez kurtkę… a może to efekt tego problemu z gardłem? Kto tam by wiedział, ważne że zaczął przejmować się Cordelią, która przecież pozostała bez kurtki. Bądź co bądź, on może stracić głos i znowu dostać temperatury, ale nie ona… tym bardziej, że już swoje nieco wycierpiała.

Mimo to jeszcze jej nie powstrzymywał, bo… głupio się przyznać, ale był samolubny i zwyczajnie nie chciał. Dostał zbyt wiele, żeby tak nagle to odepchnąć. Nie mówiąc już o tym wszystkim, co działo się poza pocałunkiem, a rozchodzi się tu dokładniej o ruchy jakie wykonywała panna Snow. Tu zaczynało robić się nieco „niebezpiecznie”, ze względu na podniecenie. Może i lepiej, że marzli na dworze? Chyba tak.

Uspokoił się dopiero wtedy, kiedy w końcu zapadła decyzja o „odpoczynku”. Cmoknął ją jedynie w policzek. Wypadałoby nieco się ocieplić, szczególnie dla niej, nieprawdaż? Czym prędzej wystukał na telefonie odpowiednie litery odpowiadające pytaniu: „Do środka, chyba że wolisz zamarznąć... albo jeżeli chcesz uciec.”

Odynie drogi. Dlaczego proponował ucieczkę? Nie, nie, nie, to głupi pomysł, zaraz zaczął usuwać ostatnią opowiastkę, nawet na oczach Cordelii. Odzywała się w nim jakaś głupia moralność. To nie byłby dobry pomysł… lepiej napić się jakiejś ciepłej kawy, chociażby z automatu. To dobry pomysł, bardzo dobry pomysł, tylko co na to panna Snow? Co wybierze? A raczej, czy zobaczyła jego dokończenie wiadomości? Oby nie, oby nie.

Zarumienił się jedynie, ze względu na te zabawy jego włosami i w ogóle… ze względu na to, że przed chwilą zrobił coś, z czym kłócił się niemal od zaczęcia Igrzysk, ale jeszcze przed areną.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptySob Paź 26, 2013 10:48 am

Edytowałam wcześniej post w izolatce i jakiś tam płaszcz wzięła, ale niech będzie, że był za cienki, o. A ten post skasował mi się dwa razy -.-

Rzeczywiście, temperatura na zewnątrz pozostawiała wiele do życzenia i początkowo nie przeszkadzało to pannie Snow ani trochę, ale teraz, gdy już przystopowali ze swoją aktywnością, zorientowała się, jak jest jej zimno. Ręce miała zmarznięte i noc czerwony, ale wciąż kawałek szalika Fransa spoczywał na jej barkach, pozory były więc zachowane. Dziewczyna pomyślała jednak o swoim towarzyszu, który przecież już był chory, na dodatek kurował się po postrzale... Gdzie ona miała głowę żeby godzić się na wychodzenie na dwór?
Przyjęła jego ostatnie cmoknięcie w policzek i tym razem to ona zarumieniła się delikatnie. Gdy sięgnął po telefon, przez małą chwilę zaczęła się obawiać, że zaraz to wszystko się skończy, on pójdzie w swoją stronę, a ona będzie musiała ze spuszczoną głową wrócić do szpitala. Jedno krótkie 'Do środka' i darowanie im kolejnych kilku minut dla siebie bardzo ją ucieszyło.
Co on tam jeszcze napisał? I dlaczego zaczął szybko to kasować?
Cordelia zsunęła brwi. Nie mogła wyglądać groźnie, a raczej śmiesznie, ale ostatnie zdanie nieco ją zaniepokoiło. Nie dlatego, że czuła się niepewnie. Dałaby wszystko by stąd zwiać, zostawić za sobą i zaszyć się gdzieś z Fransem, zanim cały cyrk z rebelią i buntem nie przeminie. Nie mogła tego zrobić głównie ze względu na osoby, które musiałaby zostawić za sobą. Wyglądało na to, że i u niej odezwała się jakaś dziwna moralność, wariacki efekt uboczny Igrzysk. Jeszcze jedna rzecz nie dawała jej spokoju. Może to on miał więcej powodów żeby uciekać? Czy coś mu groziło? W tym momencie panna Snow autentycznie bała się o tego mężczyznę, w końcu niewiele mógł opowiedzieć jej o tym, co porabiał ostatnimi czasy. Czyżby to wszystko miało drugie dno?
Niechętnie zeszła wreszcie z jego kolan i podniosła się też z ławki, rozprostowując nogi, w których poczuła mrowienie. Gdyby nie to, że Frans musiał teraz iść o kulach, na pewno przyczepiłaby się do jego ramienia.
-W środku mają chyba jakiś automat z kawą - mruknęła cicho, jakby nagle zawstydzona tym, co wyprawiali wcześniej.
Czekał ich brutalny powrót do rzeczywistości, a Cordelia nie była z tego powodu zadowolona.

| Hol? Inny temat?
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 EmptyPon Gru 23, 2013 9:31 pm

Nieczęsto Johanna zadawała samej sobie pytania, które nie dotyczyłyby bardzo pragmatycznych i nieskomplikowanych kwestii. Przede wszystkim filozoficznych, od tych uciekała z prędkością światła. Nie chodziło nawet o to, że myślicielem za bardzo nie była czy wysiłek umysłowy był jej niemiły, skąd, główną przyczyną był właściwie idiotyzm i bezcelowość podejmowania wewnętrznych dysput na tematy meta-, para-, nad- (...) zwyczajne.
Czy wobec tego czuła się jak idiotka wyróżniająca się zjawiskową bezcelowością? Hmm, raczej nie. Po prostu ta głupia wątpliwość nie mogła się od niej oderwać.
Po co tu jeszcze tkwię?
Johanna sapnęła z poirytowaniem, przeciskając się między sędziwym wiekowo kolektywem spacerujących pacjentów szpitala, nie chcąc zwolnić, obejść kołem grupki, która stanęła na jej drodze, tylko spiesząc się. Wciąż. Tak jakby uciekała, albo chociaż chciała zwiać przed tym parszywym pytaniem, sukcesywnie doprowadzającym Johannę do szewskiej pasji. A w takich sytuacjach - kiedy dochodziło do tego, że łokciami traktowała siedemdziesięciolatki z zaawansowanymi pogmatwaniami neurologicznymi - zajmowała się skrupulatnymi szacunkami swojego stanu emocjonalnego i fizycznego.
W szpitalu spędziła około trzy tygodnie, czyli zdecydowanie za dużo. Powinna - i mogła - spokojnie wyjść dobre dziesięć dni temu. Była o tym przekonana ona sama, a skoro tę pewność miała, decyzja lekarzy nie bardzo ją obchodziła. Mason wiedziała lepiej, nie na darmo przeżyła ze swoją głową ostatnie dwadzieścia parę lat, żeby doskonale wiedzieć kiedy jej drobne uszkodzenia nie są już istotne. Mason wiedziała, że tkwi tutaj wystarczająco długo, by zwariować i kto wie, może właśnie to przytrafiło się jej, kiedy wygrzebywała paznokciem ostatnie grudki skrystalizowanego już, zapakowanego w dwudziestogramowe pudełeczka miodu, który ukrywała w kieszeni zawsze świeżo wypranej, zawsze pod szyję zapiętej bluzy. Jo w szpitalu nie jadała śniadań w towarzystwie. Och, byłoby inaczej, gdyby tylko inne pacjentki zdecydowały się wziąć z niej przykład i zakamuflować niecnie oswobodzone krągłości czymś jeszcze poza cienkim materiałem spranych, niebezpiecznie cienkich koszul nocnych. Jak bezsensownym posunięciem jest pozbawienie przyjętych w sytuacjach alarmowych pacjentów tej najprywatniejszej własności jaką jest własna bielizna.
Tak, to chyba był jedyny możliwy kierunek dla myśli Johanny, gdy nie chciała zastanawiać się nad tym dlaczego jeszcze nie opuściła murów szpitala im. Sacromanthy Beaudelaire.
Oswobodzone biusty pacjentek albo zderzenie z rzeczywistością - wybieraj Mason.
Nie uciekając się do perwersji czy też zaawansowanego zniesmaczenia, Jo przycupnęła na kamiennej ławce, zwracając twarz mimowolnie ku majaczącemu za ścianą drzew i odległą o kilkadziesiąt metrów bramą szpitala, horyzontowi budynków Kapitolu.
Bez wyróżniającego się na ich tle giganta - Ośrodka Szkoleniowego. Który niedawno runął i przyprawił Johannę o - zarówno fizycznie jak i psychicznie - gigantyczny ból głowy.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Park przy szpitalu - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Park przy szpitalu   Park przy szpitalu - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Park przy szpitalu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» Park przy szpitalu
» Łazienka przy barze
» Reiven Ruen
» Floradale Park
» Emerald Park

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Szpital im. Sacromanthy Beaudelaire-