|
| Opuszczony diabelski młyn | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Opuszczony diabelski młyn Sob Sie 17, 2013 11:49 pm | |
| First topic message reminder :Pozostałość po rozbiórce starego, wesołego miasteczka, która nastąpiła co najmniej kilkadziesiąt lat temu. Do dzisiaj nie wiadomo, dlaczego nikt nie ruszył skrzypiącego, rdzewiejącego koła, ale ani dawni Kapitolińczycy, ani rebelianci, zdają się nie zaprzątać sobie tym głowy.
Ostatnio zmieniony przez Ashe Cradlewood dnia Wto Lis 04, 2014 12:40 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : dzwadzieścia jeden Zawód : tancerka... dorywczo podróżniczka po dystryktach Przy sobie : zdobiony sztylet, leki przeciwbólowe, kawałek ćpuńskiego arsneału matfjasa, pistolet, kamera, trochę dolarów, fałszywy dowód tożsamości [barbie strauss], potwornie okrojona garderoba, przytojny mąż Znaki szczególne : ruda głowa i ogormna duma Obrażenia : nos po złamaniu idelanie nastaiwony, heh
| Temat: Re: Opuszczony diabelski młyn Czw Maj 21, 2015 1:26 am | |
| Zbliżył się do mnie niczym dziecko mamione obietnicą ulubionego cukierka lub nowej, wymarzonej zabawki. Duży, ciemnowłosy chłopczyk wystawiony na brutalność realnego świata. Potrafił ślepo zaufać prawie obcym ludziom, podążając za ich głosem. Przekomicznym wydawał się jeszcze fakt, że robił to bez obietnicy żadnej większej nagrody. Czyżby rodzicie nie nauczyli go, że nie warto rozmawiać z wyrzutkami? Nawet z tej najlepszej klasy… Och, nie. Prawie zapomniałam o jego przynależności do tej samej grupy. Dwoje wzgardzonych przez okrutną fortunę! Gdyby nie dziwne zadowolenie byłabym bliska uronienia samotnej, kryształowej łzy tylko w celu podkreślenia metafizycznego skrzyżowania dróg krzepkich dusz. Mimo wszystko jego zachowanie wydawało mi się to całkiem urocze - małe przypomnienie dawnych czasów, kiedy świat prawie leżał w zasięgu mojej ręki, proste słowa przybliżały cel. Natychmiast garść wspomnień wypłynęła na powierzchnię, przypominając mi o tym jak wyglądał Vangeance kilka lat temu. Nienaganna długość spodni oraz pewien pociągający sposób nonszalancji wprost z Kapitolu, której nie potrafiłam ubrać w odpowiednie słowa. Zrozumieć mogli ją wyłącznie nieliczni, naoczni świadkowie. Dodatkowo ten charakterystyczny zapach, który niejedną kobietę popychał niejedną kobietę na skraj wytrzymałości. Aczkolwiek w tamtym momencie stał przede mną nieco zmęczony, wyglądał na lekko niewyspanego. Płaszcz nie pochodził z najnowszego sezonu, blask w oczach wydawał mi nieco przyćmiony jakby te przerażające, chłodne palce każdego dnia mąciły coś w jego losie… Co nie zmieniło faktu, że w obu przepadkach wypadał naprawdę nieźle. Ciężko stwierdzić który z obrazów był lepszy. Oba miały w sobie ten sam pierwiastek, skłaniający mnie do rozmowy… Mogłam go najzwyczajniej zignoro- kogo ja próbowałam oszukać? - Czekam na dramatyczną historię twojego życia - mimochodem wskazałam mu miejsce obok siebie. Razem mieliśmy szansę przetrwać straszną pogodę (patrząc w przyszłość - nadchodzącą zimę) i skutecznie zmniejszyć powierzchnię ciała (co zalecano we wszystkich poradnikach dla survivalowców… nieprawda, że nikt nie posiadałam takiej książki). Oczywiście wszystko w imię przetrwania… zostałabym świetnym trybutem, zdecydowanie. - Może tym razem nie uciekniesz, artysto -rzucone przeze mnie spojrzenie wcale nie należało do prowokacyjnych… bardziej prześmiewczych, zmuszających do wyrzucenia ku sobie zgryźliwych uwag. Artysta to takie śmieszne słowo. Nie umiałam uwierzyć, że kiedyś ludzie zaliczali również mnie do tej kategorii. Miliony lat temu stawałam przed białym płótnem, przelewając na nie obrazy skrywające się w zakamarkach umysłu… bądź te częściowo wykreowane przez rzeczywistość. Nadając tej szarej przeszłości gorszego wydźwięku - udawało mi się to. Byłam w tym szalenie dobra, a potem domek z kart runął. Powracając do rzeczy przyziemnych, dopiero po chwili uświadomiłam sobie, jak okropnie dawno nie widziałam swojego towarzysza. Nie spodziewałam się tego spotkania, już zdecydowanie nie spodziewałam się tego, co pojawiło się razem z nim. Dziwne uczucie tęsknoty, które odczuwałam tak samo silnie, gdy wymykałam się z KOLCa, następnie spacerowałam się po ruchliwych ulicach, oglądając witryny sklepów, gdzie niegdyś potrafiłam spędzać całe dnie. Nie wierzyłam, aby ktoś mógłby zostać dla mnie tak namacalnym symbolem tęsknoty. Chyba, że zaczynałam tonąć, a ostatni z przedmiotów jaki widziałam to ostra brzytwa. To miało się dopiero okazać!
|
| | | Wiek : 26 Zawód : Etatowy muzyk Przy sobie : zapalniczka, trzy paczki papierosów, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Opuszczony diabelski młyn Wto Maj 26, 2015 6:49 pm | |
| Przyglądał jej się z nieskrywaną fascynacją. Od czasu trafienia do getta nie spotkał jeszcze praktycznie nikogo z dawnej śmietanki towarzyskiej Kapitolu, w której się obracał. Był szczerze ciekaw, jaki wpływ miały te wydarzenia na innych. Chociaż im dłużej tutaj przebywał, tym bardziej zauważał, że największe szychy straciły życie na początku zabawy albo wykaraskały się z tego bajzlu. Mógł twierdzić, że najlepiej czuje się w swoim towarzystwie, ale naprawdę cieszył się, że spotkał Amelle. Była w końcu kimś najbardziej pokrewnym dla niego w tym szarym, anonimowym motłochu. Od dawna nie miał z kimś takim do czynienia. Jednak, jeśli głębiej o tym pomyśleć to była to równie ulga, co kłopot. Lewis nigdy nie wszedł w głębszą relację z kobietą. Nie miał i nie odczuwał potrzeby angażowania się w związek inny niż na płaszczyźnie fizycznej. Nie umiał się przyjaźnić, kolegować. Nie mówiąc już o tym by jakaś przedstawicielka płci żeńskiej zawróciła mu w głowie. Wiedział, że istnieje miłość na płaszczyźnie innej niż rodzic – dziecko, w końcu widywał ją na własne oczy, ale nigdy jej nie doświadczył. Nie czuł zresztą potrzeby posiadania osoby, którą obdarzyłby takim uczuciem. To równało się problemom, komplikacją. W grę wchodziło zaangażowanie, staranie, zabieganie, zazdrość. Do tej pory był wolny od tych wszystkich trosk i emocji. Jedyną kochanką, z która zbudował silny, obustronny związek była muzyka. Najlepsza kobieta ze wszystkich. Czuł się więc dosyć niepewnie, gdy zajmował miejsce obok dziewczyny. Otoczył go jej przyjemny zapach i ciepło wynikające z bliskości drugiej osoby, którego nie odczuwał już od bardzo długiego czasu. Mimo tych wszystkich kłębiących się w nim wątpliwości poczuł, że relaksuje się w jej towarzystwie. Zaraz jednak to miłe wrażenie zepsuły słowa rudowłosej. Najwidoczniej nadal miała mu za złe, że nie zostanie do rana. Mimowolnie westchnął. W tamtych czasach miał wyrobioną reputację. Widocznie Amelle poczuła się wyjątkowo albo w jakiś inny, skomplikowany sposób doszła do wniosku, że w tamtym wypadku będzie inaczej. Lewis mimo woli poczuł ukłucie wyrzutów sumienia. Kolejne mało znane mu uczucie. Przez umysł przebiegły mu z szybkością błyskawicy migawki z tamtej nocy. Wydawało się, że było to już całe wieki temu, a świat i jego orbita były chyba w innym Układzie Słonecznym. Widział jednak, że było wtedy inaczej. Dużo wtedy rozmawiali. Rozmawiali, to słowo klucz. Lewis od dawien dawna nie odgrywał roli wspaniałego słuchacza, ale sam mówił. Była to zdecydowanie miła odmiana, której już nigdy potem nie zaznał. Bynajmniej nie zmieniło to faktu, że reszta wieczoru przebiegła zgodnie ze stałym schematem. - A co, Amelle, będziesz znów tęsknić? – spytał unosząc brew i uśmiechając się drwiąco. Dobrze się czuł mogąc w końcu użyć jakichś emocji, w getcie było mało ku temu okazji.
|
| | |
| Temat: Re: Opuszczony diabelski młyn | |
| |
| | | | Opuszczony diabelski młyn | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|