IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Bar

 

 Bar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Bar Empty
PisanieTemat: Bar   Bar EmptyWto Sie 06, 2013 2:11 pm

Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyCzw Lip 10, 2014 11:14 pm

start!
i testujemy narrację trzecioosobową, więc z góry przepraszam za wszystkie kwiatki.

Jak zwykle zjawiła się przed czasem. Nieprzypadkowo; nie, nie należała przecież do osób, które pozostawiają cokolwiek losowości. Zazwyczaj wręcz z chirurgiczną precyzją dobiera słowa i gesty, dokładając maleńkie odważniki na szalkę wagi, opatrzoną swoim nazwiskiem. Lubiła mieć kontrolę nad sytuacją, całkowitą, niepodzielną. Wszyscy inni mieli być jedynie marionetkami, odgrywającymi swoje role w jedyny sposób, na jaki im pozwalała, a jednocześnie pozostając w zupełnej nieświadomości, że się nimi manipuluje.
Swobodny krok, niespieszny, spontaniczny uśmiech w stronę barmana - dokładnie tego, którego spodziewała się zobaczyć. Podeszła do baru, jakby wahając się przez chwilę i dopiero później zajmując miejsce. Elegancka, czarna sukienka z błyszczącymi wykończeniami odcinała się groteskowo od jej białej skóry, która w hotelowym oświetleniu wydawała się jeszcze jaśniejsza, może i wyglądając nieco upiornie, ale z całą pewnością przyciągając uwagę. W otoczeniu luksusowego wystroju wyglądała jak za czasów panowania zgoła innego prezydenta, i prawdę mówiąc, w takim wydaniu czuła się najlepiej.
Po chwili wylądował przed nią elegancki, trójkątny kieliszek na cienkiej nóżce. Upiła niewielki łyk, pozostawiając na kryształowo czystym szkle ślady krwistoczerwonej szminki. Delikatną, dziecięcą prawie twarz oparła na dłoni, udając znudzenie, jakby odczekała właśnie co najmniej półtorej godziny, a nie kilka krótkich minut.
Choć powstrzymywała się od zerkania na zegarek, jedyne cenne spojrzenia posyłając od czasu do czasu mężczyźnie po drugiej stronie baru, wiedziała doskonale, ile czasu jej zostało. Zwrócona plecami do wejścia, ani razu nie odwróciła się do tyłu sprawdzając, czy Nescher już się pojawił. Była pewna, że przyjdzie. I była pewna, że nastąpi to niedługo.
Oddychając spokojnie, jeszcze raz przejrzała w myślach jego teczkę, nie bez pewnej fascynacji śledząc niewidzącym wzrokiem idealne litery, czarno na białym przedstawiające najważniejsze fakty z jego życia. Te jednak zazwyczaj omijała, skupiając się na tych mniejszych, przez większość lekceważonych, które jednak - umiejętnie wykorzystane - mogły posłużyć do osiągnięcia celu, choć ten, wyjątkowo, nie wydawał się dzisiaj specjalnie trudny i był jedynie półśrodkiem do czegoś większego - czegoś, co w niedługim czasie miało przynieść jej jeszcze więcej złej sławy.
Powrót do góry Go down
the pariah
Vernon Nescher
Vernon Nescher
https://panem.forumpl.net/t2228-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2230-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2229-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2231-vernon-nescher
Wiek : 44 lata
Zawód : Specjalista ds. dekonspiracji i kontrwywiadu
Przy sobie : Fałszywy dowód tożsamości , pozwolenie na broń i broń, zapalniczka.
Obrażenia : Brak

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPią Lip 11, 2014 12:03 am

Kapitol, Kapitol, Kapitol. To przeklęte miejsce, gdzie zginęła jego ukochana córeczka. Ile razy będzie tu musiał jeszcze wracać? Ile razy będzie musiał spoglądać na miejsca, gdzie żyli i żarli Ci, którzy pozbawili jej życia, a żonę skazali na egzekucję z jego ręki? Nie wiedział. Pewne było za to jedno - musiał tu przyjść, bowiem najwidoczniej doradczyni Coin coś od niego chciała. Normalnie by to zignorował, ale przecież to najbliższy współpracownik Coin! Może to właśnie ona sama chciała mu coś przekazać?
Niemniej jednak teraz wszedł do baru, ale nie wyróżniał się w zasadzie niczym od reszty ferajny, która się tu zebrała. No, może poza wyjątkiem umówionej z niej osoby. Ta z pewnością chciała się wyróżniać na tle wszystkiego. Nawet ozdób w barze.
Mężczyzna pozwolił sobie jednak na dozę ekstrawagancji skoro wyrwał się już z tego zawszonego KOLCa i wyciągnął z kieszeni swojej koszuli cygaro, które zaraz wypełniło dymem kawałek pomieszczenia. Nie obchodziło go zbytnio to, czy lotna trucizna przeszkadza zebranym. W końcu i tak prędzej czy później zginą, więc niech przynajmniej nie odbierają mu tej chwili przyjemności.
- Scarlett Ashworth. - wypowiedział swoim grubym, przeżartym alkoholem głosem i zasiadł obok. Nie był ubrany jakoś elegancko. Zwyczajna koszula z wywiniętymi rękawami, przeciętne jeansy i szare buty. Daleko mu było do tych wszystkich majestatycznych członków Rządu. Jego oczy zdradzały jednak, że drzemią w nim pokłady siły i być może Ashworth mogła to zauważyć podczas tej krótkiej chwili, kiedy ją taksował wzrokiem - Trzydzieści dwa lata, urodzona w Kapitolu, córka Deborah Finley, która to zajmowała się szeroko pojętą sztuką. Tak przynajmniej było teoretycznie. Czego więc ode mnie chcesz? - dodał zaraz, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że przecież się nie przywitał. Uprzejmości zeszły jednak dość szybko na bok, bowiem w głowie Vernona pojawiła się wizja jego jedynej kochanki, na którą pozwolił sobie po śmierci żony. Smukła, wykwintna, ale przy tym niezwykle zimna. Dopiero po chwili rozpalała ciało i sprawiała, ze na skórze mężczyzny pojawiała się upragniona, gęsia skórka. Przeżył z nią naprawdę wiele rozkosznych chwil, więc nic dziwnego, że uśmiechnął się sam do siebie, kiedy po raz kolejny pojawiła się przed jego oczami.
- Whisky nic nie zastąpi. - mruknął pod nosem, bardziej jakby sam do siebie i chwycił już po chwili szklankę, którą podsunął mu barman. Przepyszny trunek, kostki lodu skąpane w jego brązowym kolorze i zimna szklanka. Dodajmy do tego cygaro i Nescher był, może nawet za bardzo, zadowolonym klientem. Jednak nadal trapiła go jedna kwestia. Czego chce ta kobieta?
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPią Lip 11, 2014 11:12 am

Jeśli powitanie mężczyzny w jakikolwiek sposób zaskoczyło Scarlett, to bynajmniej tego nie okazała. W jej porcelanowej twarzy nie drgnął ani jeden mięsień, usta nie poruszyły się, oczy pozostały nieodgadnione; w pierwszej chwili można by powiedzieć, że w ogóle nie zarejestrowała obecności przybysza, choć przecież dla postronnego obserwatora oczywistym było, że ta dwójka spotkała się nieprzypadkowo. Dopiero po chwili lekki uśmiech zakwitł na jej wargach.
- Długo pozwala pan na siebie czekać, panie Nescher - powiedziała, odwracając się w końcu w stronę Vernona i odrzucając na plecy luźno opadające kosmyki włosów. Zmierzyła go wzrokiem; z zainteresowaniem, ale nie natarczywie, nie zdradzając ani jednego kryjącego się za jasnymi tęczówkami uczucia. Mogła planować właśnie morderstwo na pięćdziesiąt sposobów bądź inną, bardziej bolesną karę za naruszenie nienaruszalnego i wypowiedzenie Nazwiska, Którego Nie Wolno Wymawiać, ale cokolwiek myślała, chowała to głęboko w swojej głowie - dokładnie tam, gdzie było miejsce niewygodnych emocji. - Dobrze, że przynajmniej się pan przygotował i możemy pominąć etap, w którym udajemy, że nie prześwietliliśmy się nawzajem przed wyrażeniem zgody na spotkanie. A może już po? - Przekrzywiła głowę, nadal się uśmiechając i tylko chłodne spojrzenie mogło dawać jakie takie pojęcie o tym, co naprawdę myśli o powitaniu mężczyzny. Odchyliła się do tyłu. - W każdym razie, ja nie mam zamiaru udowadniać oczywistego. Musi mi pan uwierzyć na słowo, że również wiem o pana przeszłości... wystarczająco - dodała, zawahawszy się przez sekundę. Uniosła do ust kieliszek z przejrzystym płynem, po czym upiła kolejny niewielki łyk, ani na moment nie spuszczając przy tym oczu z twarzy Vernona, zdawałoby się z zaciekawieniem studiując wszystkie zmarszczki na jego skórze.
Nie spieszyło jej się. Przez dłuższą chwilę milczała, gładząc opuszkiem bladego palca krawędź kieliszka i sprawiając wrażenie osoby, która świetnie czuje się w sytuacji.
- Więc - odezwała się w końcu, ale kolejne słowa, które padły z jej ust, w żaden sposób nie zmierzały jeszcze do wyjawienia celu spotkania. - Jak ma się nasza uboższa część społeczeństwa? - zagaiła, tonem, którego ludzie zazwyczaj używają, żeby zapytać dobrego znajomego, jak sprawuje się jego nowe zwierzątko. Założyła nogę za nogę, zgiętą w łokciu ręką opierając się luźno o lśniący, barowy blat, drugą swobodnie kładąc na kolanie. Pozory? Najprawdopodobniej, choć jeśli chodziło o Scarlett, nigdy nie można było mieć stuprocentowej pewności.
Powrót do góry Go down
the pariah
Vernon Nescher
Vernon Nescher
https://panem.forumpl.net/t2228-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2230-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2229-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2231-vernon-nescher
Wiek : 44 lata
Zawód : Specjalista ds. dekonspiracji i kontrwywiadu
Przy sobie : Fałszywy dowód tożsamości , pozwolenie na broń i broń, zapalniczka.
Obrażenia : Brak

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPią Lip 11, 2014 7:52 pm

Z pewnością Nescher rozwodziłby się nad obojętnością Scarlett, gdyby tak naprawdę zwracał na nią teraz uwagę. Wydawało się bowiem, że każde słowo, które opuściło jego usta skierowane było w przestrzeń. W końcu jedynie przez moment uraczył swoją rozmówczynię przelotnym spojrzeniem. To już taki zawodowy nawyk. Zazwyczaj kiedy spoglądał na kogoś zbyt długo, to już nie opuszczał sali przesłuchań w jednym kawałku. Dusza skazańca dołączona była do korowodu, który ciągnął się za Vernonem już od kilku lat i który z pewnością przywita go po drugiej stronie.
- Wbrew pozorom ciężko dotrzeć do Kapitolu. Zresztą im głodniejszy człowiek, tym bardziej doceni posiłek. Zgadzasz się?. - odpowiedział spokojnie, cały czas nie racząc nawet spojrzeć na Scarlett. Zamiast tego wlepiał swój pusty, zamyślony wzrok w butelki, które znajdowały się na półce. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że blondynka zwraca się do niego per Pan, a on pozwolił sobie na bezceremonialne "Ty". Trudno! Jest w końcu starszy o te kilka lat, więc z pewnością mu wolno. Jest jednak jedna rzecz, której żałuje z całego serca. A był nią fakt, że nie mógł czytać w myślach Ashworth. Oh, z pewnością znaleźliby wspólny język, i nie tylko, gdyby tylko wiedział, że myśli podobnie jak on. Pytanie tylko co by się stało, gdyby wyszło, że Vernon ma jednak myśli, które przerażają nawet towarzyszkę rozmowy?
- Mojej przeszłości? - zapytał, głucho powtarzając jej słowa. Nie skrzywił się, nie uśmiechnął, nie mrugnął okiem. Po prostu po raz kolejny zaciągnął się cygarem i, nie wypuszczając z ust dymu, przełknął dość spora porcję whisky. Dopiero później odwrócił się w stronę blondynki i uśmiechnął dość złowieszczo, kiedy dym opuszczał jego usta wracając z płuc- Moja przeszłość jest martwa, Scarlett. Nie znaczy dla mnie nic i nie jest żadną tajemnicą. - prosta, sensowna odpowiedź, która akurat nie musiała być zgodna z prawdą. Niemniej jednak pewnym jest, że jeśli Nescher kłamał, to robił to naprawdę przekonująco. Lata na tym stanowisku odbiły się na jego charakterze wystarczająco, żeby wysnuć taki wniosek. Ashworth i tak miała szczęście, że doświadczała właśnie jego normalniejszej strony, a nie uprzejmego do granic możliwości wujaszka.
- Może chcesz ich odwiedzić skoro tak się nimi interesujesz? - zagadnął całkowicie niewinnie, wbrew pozorom, nie używając groźby. W końcu jaka by ta kobieta nie była, zajmowała stanowisko doradcy Coin. Dopóki doradza jej dobrze, Vernon nie ma interesu w podniesieniu na nią ręki. - Pieprzą się po każdym kącie. Ten kurwidołek nieźle zastąpił im kapitol. A wystarczy rozstrzelać to plugastwo i problem z głowy. - tym razem dało się wyczuć wyraźne zniesmaczenie i niechęć względem dawnych Kapitolińczyków. Jednak Vernon był w końcu członkiem Rządu. To normalne, że nie trawi swoich przeciwników. Na razie też nie poruszał tematu spotkania. Nie będzie pytał dwa razy o te same rzeczy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyNie Lip 13, 2014 12:26 am

Wyrobienie sobie o kimś zdania w wykonaniu Scarlett trwało zazwyczaj od kilku sekund do kilkunastu minut rozmowy, choć czasami nawet otwieranie ust nie było konieczne. Kobieta lubiła i potrafiła obserwować, w większości przypadków bezbłędnie oceniając ewentualną przydatność jednostki, której akurat poświęcała uwagę. Jeśli jednak chodziło o Vernona, sprawa okazywała się wyglądać nieco inaczej, bo do tej pory zdążyła stwierdzić jedynie tyle, że siedzący obok mężczyzna irytuje ją w stopniu wystarczającym, by rozpoczęła planowanie pozbawienia go języka, który formował niewygodne zdania, oraz oczu, uparcie błądzących po wszystkim, z wyjątkiem twarzy Scarlett. Gdyby zdarzało jej się okazywać emocje gestami, z pewnością zgrzytałaby już zębami; takie zachowania były jej jednak obce, ograniczyła się więc do wizualizowania sobie swoich niedalekich poczynań, nawet jeśli te miały mieć miejsce jedynie w jej głowie. Albo i nie.
- Nie bywam głodna - odpowiedziała niedbale na pytanie rozmówcy, uśmiechając się słodko i prawie przyjaźnie. Była to półprawda; część jej wciąż pamiętała odległe czasy, w których to ogarnięta szałem twórczym matka zapominała o tak podstawowych potrzebach jak jedzenie, ale owy fragment jej jestestwa leżał pogrzebany pod stosem kłamstw już tak głęboko, że sama właścicielka zdawała się go nie zauważać, niepodważalnie wierząc w prawdziwość wymyślonej przez siebie wersji własnej biografii.
A jednak w końcu się do niej odwrócił; wyprostowała się natychmiast, z niegasnącym uśmiechem przyjmując jego słowa i lekko kręcąc głową w sposób, w jaki informuje się niezbyt pilnego ucznia, że powiedział coś fałszywego. - Sam pan w to nie wierzy, panie Nescher - zauważyła, uparcie zdając się nie zauważać, że jej rozmówca przeszedł już na ty. Uniosła kieliszek do ust, opróżniając go już do końca, choć nie na długo - zaledwie odstawiła puste naczynie na blat, na jego miejscu pojawiło się kolejne. - Nasza przeszłość umrze razem z nami i rozłoży się razem z naszymi zwłokami, ale ani chwili wcześniej. Nawet jeśli uda się nam przekonać siebie samych, że jest inaczej - stwierdziła gładko, nie bawiąc się w dyskrecję, bo nie miała w zwyczaju tego robić. Zresztą, skoro Vernon postanowił grać w otwarte karty, nie było powodu, żeby ona postąpiła inaczej. Choć prawdę mówiąc, w tym jednym wypadku wolałaby nie mieć racji.
- I tu się zgadzamy, panie Nescher - powiedziała po chwili, ignorując propozycję odwiedzin w Kwartale, przynajmniej teoretycznie; jej głos wyraźnie mówił po moim trupie. - Mieszkańcy getta to zaraza, która toczy to miasto, ale niestety jest to też zaraza, która ma swoich obrońców. Trochę tutaj, więcej w dystryktach. A przecież nikt z nas nie chce kolejnej rebelii, prawda? - zapytała, od niechcenia i jakby w zamyśleniu przejeżdżając palcami po krawędzi barowego blatu. - Ale skoro już przy buncie i jego konsekwencjach jesteśmy... - zaczęła, znów przenosząc spojrzenie na mężczyznę. Ton jej głosu nieznacznie się zmienił; wyglądało na to, że wreszcie poruszyła kwestię, przez którą w ogóle pojawiła się w tym miejscu. - Nie możemy sobie pozwolić na żaden większy zryw w Kwartale. - Zrobiła krótką pauzę, nie dając jednak Vernonowi szansy na wtrącenie. - Cokolwiek się tam szykuje, mam zamiar zdusić to w zarodku - dodała, jednocześnie nabijając dryfującą po powierzchni drinka oliwkę na wykałaczkę. - I tu będzie mi potrzebna pańska pomoc - zakończyła, podkreślając ostatnie słowo i wbijając świdrujące spojrzenie w mężczyznę.
Powrót do góry Go down
the pariah
Vernon Nescher
Vernon Nescher
https://panem.forumpl.net/t2228-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2230-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2229-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2231-vernon-nescher
Wiek : 44 lata
Zawód : Specjalista ds. dekonspiracji i kontrwywiadu
Przy sobie : Fałszywy dowód tożsamości , pozwolenie na broń i broń, zapalniczka.
Obrażenia : Brak

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPon Lip 14, 2014 10:08 pm

I nie wiem czy się cieszyć, czy też raczej rozpaczać. Z jednej strony Vernon w końcu nie powinien być łatwy do rozgryzienia, bo taka była jego praca. Z drugiej jednak strony uczucia, które właśnie obudził w Scarlett naprawdę wiele by wyjaśniały. Być może za to właśnie zawsze brutalniej go torturowano? Być może dlatego tak wiele ludzi nie trawiło go żadną sympatią? A przecież Nescher był naprawdę życzliwy. Doskonale wiedział, że dla niektórych jego wzrok może być o wiele gorszy niż jego unikanie. Jeszcze Scarlett by mu się spodobała i co wtedy? Oczywiście nie w ten sposób, w jaki rozumują zwyczajni ludzi, ale należałoby się zgodzić, że wyobrażenia tej dwójki nigdy nie powinny wkroczyć na jedną drogę. Dla dobra ich i wszystkich dookoła. No... Bardziej tych dookoła.
- Nigdy? - zapytał, ale nie zamierzał na tym poprzestać - Głód informacji, głód pożądania, głód miłości? Jest na tym świecie wiele rodzajów głodu, ale... Cóż. - miał jeszcze dokończyć, ale ugryzł się w język. Naprawdę się starał! W końcu to była doradczyni Coin, więc nie mógł jej wyjechać ze śpiewka o jej wieku. W każdym razie najwyraźniej Scarlett nie wyzbyła się w całości głodu, który trawił każdego człowieka. Nie chodzi tu już o tak trywialne sprawy, jak te związane z odżywianiem, bo w grę wchodzi większa stawka. Istniał jednak jeszcze jeden rodzaj głodu, o którym wcześniej nie wspomniał. Było to wyjątkowo upierdliwe i niezwykle niebezpieczne uczucie. Głód mordu przychodził dość łatwo, ale ciężko było go zaspokoić. Ot, taka wada człowieka, która towarzyszy mu od zwady pomiędzy Kainem, a Ablem.
Vernon jednak nie zamierzał dawać żadnej satysfakcji i nie zareagował na jej wspomnienie o przeszłości. No, a przynajmniej z pewnością nie tak, jak Ashworth mogła to sobie wyobrażać. Zamiast złości czy też wzburzenia, zwyczajnie się uśmiechnął. O ile oczywiście podniesienie jednego końca warg można uznać za uśmiech.
- Powiadają, że moją przeszłość wysłałem na arenę kilkanaście lat temu. - rzucił całkiem spokojnie, jasno dając do zrozumienia, że jeśli Scarlett chce mu nadepnąć na odcisk, albo wywołać jakąś reakcję, to z pewnością nie jest to dobry temat. Potwierdzało to kolejne zaciągnięcie się cygarem, ale tym razem dym pozostawał w płucach mężczyzny o wiele dłużej. - Rzekomo również rozprułem jej brzuch, ciesząc się przy tym jak szatan. Więc jak widzisz, moja przeszłość jest martwa. Leży sobie spokojnie sześć stóp pod ziemią. - dokończył i ze skrywaną satysfakcją wypuścił dym wprost na doradczynię Coin. Niech teraz żałuje, że zwrócił swoje ślepia w jej stronę. Albo nie. Vernon będzie tak dobroduszny, ze sam wywabi ją z opresji. I tak oto mężczyzna znowu wgapiał się w przestrzeń przed sobą, a nie urocza kobietę siedzącą obok niego.
Wreszcie jednak przeszli do konkretów i, o dziwo, ta kobieta naprawdę mądrze mówiła. No, przynajmniej przez część swojej wypowiedzi, podczas reszty mając chyba Neschera za lekkiego idiotę, ale o tym później. Na razie musiał się bowiem dalej rozkoszować swoją szkocką, która z każdą chwilą się ocieplała, a to z pewnością był zły znak.
- I Ci obrońcy mają być problemem? Chyba jednak przydałby się ktoś z jajami. - rzucił bardziej do siebie, niż do samej Scarlett, ale była to oczywista uwaga. Może i Vernon był bardziej radykalny w środkach, ale wszystko było do przeprowadzenia. Ludzi dość łatwo złamać i stłamsić w zarodku. Wystarczy odpowiednia polityka, specjalne służby i lojalni żołnierze, którzy nie będą zwracali uwagi na zasady moralne i etyczne. Na dłuższą metę to kosztowne, ale rządy terroru są naprawdę łatwe do wprowadzenia.
- Masz zamiar zdusić to w zarodku, ale planujesz wysłużyć się mną? Albo może ujmę to inaczej... - zaczął, delikatnie okręcając szklankę znajdującą się w jego dłoni. Lód tak subtelnie uderzał w szklane ścianki naczynia, że aż odprężał Vernona - Mam robić za murzyna, który zbierze bawełnę dla swojej Pani. Lepiej ubierz to ładniej w słowa. - stwierdził, ale niestety nie zareagował w żaden sposób na świdrujący wzrok Scarlett, bowiem znowu, od paru chwil, zwyczajnie na nią nie spoglądał. W barze było tyle interesujących obiektów, że patrzenie na Scarlett można by odebrać jako grzech.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyWto Lip 15, 2014 12:20 am

Scarlett raczej nie miała w zwyczaju traktować swoich rozmówców jedynie jako potencjalne źródło informacji. Dyskusja nieodzownie kojarzyła jej się z walką, dlatego też każdego, kto otwierał usta w jej obecności, uznawała za przeciwnika. Być może miało to coś wspólnego z wczesnym dzieciństwem, w którym podniesiony głos był jedynym sposobem porozumiewania się, jaki znała; może pozostawało w ścisłym związku z pięciem się w górę drabiny społecznej, kiedy to ważyło się każde słowo; a może po prostu było jej cechą, którą zawdzięczała takiemu, a nie innemu doborowi genów. Powód tak naprawdę był nieistotny. Liczyło się tylko to, że szukanie w rozmówcy słabych punktów i prowadzenie gierek leżało w jej naturze, więc ludzie zazwyczaj unikali wchodzenia w jakąkolwiek dłuższą wymianę zdań albo (jeszcze częściej) zaczynali się plątać i przyjmować postawę obronną, zupełnie jakby właśnie poczuli się zagrożeni. Zarówno jedni jak i drudzy budzili w kobiecie pogardę, ale Vernon nie należał do żadnej z tych grup. Od początku odpowiadał jej otwarcie i bez skrępowania i chwilami odnosiła wrażenie, że stosuje dokładnie tę samą taktykę co ona. Czy robił to świadomie? Nie wiedziała. Podobnie jak nie zdecydowała jeszcze, jakie uczucia budził w niej ten fakt.
Słysząc, jak mężczyzna rozprawia o głodzie, tylko uśmiechnęła się szerzej. Od początku rozumiała wieloznaczność użytego przez niego słowa, ale jej odpowiedź w każdym przypadku pozostawała taka sama; dlaczego miałaby odczuwać żądzę do czegokolwiek, skoro zawsze dostawała dokładnie to, czego chciała? W takim wypadku ewentualny głód był na tyle krótkotrwały, że nie zdążał nawet dobrze dać o sobie znać, zanim nie został zaspokojony. - Nigdy - potwierdziła więc, rzucając w stronę Vernona znaczące spojrzenie, ale powstrzymując się od dalszych tłumaczeń. Było jej wszystko jedno, jak to zinterpretuje.
Kolejne odniesienie do rzekomo martwej przeszłości puściła już prawie mimo uszu, straciwszy zainteresowanie tematem dokładnie w chwili, w której zorientowała się, że poruszanie go nie wywiera praktycznie żadnego wpływu na rozmówcę. Każda rozmowa, w której nie była w stanie ugrać nic dla siebie nudziła ją szybko; jaki sens miała bowiem dyskusja bez celu? Zwłaszcza, że sprawa, z którą tu przyszła, leżała w całkiem innym obszarze.
- Ci obrońcy nie są problemem, ale są na tyle liczni, że należy brać ich pod uwagę planując ewentualne działania. Kapitol zawsze był i zawsze będzie zależny od dystryktów. - Nie była pewna, czy Vernon zwracał się do niej, czy do siebie, zwłaszcza, że uparcie unikał kontaktu wzrokowego, ale i tak postanowiła odpowiedzieć. Nigdy nie należała do ludzi, którzy działają bez przemyślenia wszystkich możliwych aspektów i rozważenia każdej ewentualności, dlatego irytowali ją wszystkowiedzący doradcy, rzucający uwagi typu trzeba zrobić to i to.
O ile jednak ta rzucona mimochodem uwaga zmusiła ją do uniesienia wyżej brwi, o tyle następne słowa mężczyzny zmieniły słodki uśmiech w jadowity. Przez chwilę milczała, po prostu przyglądając się jego profilowi, po czym odsunęła kieliszek nieco na bok, pochylając się nad blatem tak, że jej twarz znalazła się nagle o wiele bliżej Vernona.
- Oczywiście, już ubieram to w ładniejsze słowa - odpowiedziała, przesadnie grzecznym tonem. Postronni obserwatorzy, jeśli odważyliby się odwrócić wzrok w ich stronę, odnieśliby wrażenie, że kobieta mówi coś miłego; w rzeczywistości głos drżał jej ostrzegawczo, choć mimika pozostawała przyjazna. - W najbliższych dniach Panem obchodzi ważne święto - zaczęła, wyraźnie podkreślając ostatnie słowo, ale nie precyzując, co miała na myśli; zupełnie jakby było to tak oczywiste, że mężczyzna powinien od dawna się tego domyślać. - Coin wyprawia imprezę na cały kraj. Pół stolicy, wszyscy urzędnicy, wojskowi, i oczywiście prezydent w jednym miejscu. Całość transmitowana do getta i do dystryktów. - Zrobiła krótką pauzę, jakby dając rozmówcy czas na wyobrażenie sobie wydarzenia. - Wszyscy, wystawieni na tacy. Wystarczy jeden głupi incydent i narodzi nam się kolejna rewolucja, w której tym razem to my znajdziemy się po tej złej stronie barykady. Ubierając więc w ładne słowa... - Wyciągnęła szklankę z ręki Vernona, z cichym stuknięciem odstawiając ją na blat. - Cokolwiek planują gnidy, mamy wiedzieć o tym wcześniej. I w razie gdybyś nie pamiętał, Kwartał to nie twój hotel, a praca, a prowadzenie kontrwywiadu jest twoim pierdolonym obowiązkiem. - Odchyliła się z powrotem do tyłu. Jeśli w ogóle zauważyła, że w końcu przeszła na ty, to nie dała tego po sobie poznać. - Oczywiście możesz się nie zgodzić - dodała, nagle niezwykle pogodnie. - Jestem pewna, że ktoś chętnie  zajmie się tym zadaniem. Ale zapewne wiesz, co spotyka nieprzydatne jednostki.
Powrót do góry Go down
the pariah
Vernon Nescher
Vernon Nescher
https://panem.forumpl.net/t2228-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2230-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2229-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2231-vernon-nescher
Wiek : 44 lata
Zawód : Specjalista ds. dekonspiracji i kontrwywiadu
Przy sobie : Fałszywy dowód tożsamości , pozwolenie na broń i broń, zapalniczka.
Obrażenia : Brak

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPią Lip 18, 2014 8:32 pm

Bawienie się w gierki nie było w stylu Vernona. Zawsze wolał mieć wszystko wyłożone prosto na stół albo wyciągał to sam. Oczywiście musiał czasem zręcznie unikać niektórych pytań, ale najlepsza obroną jest atak. Może właśnie dlatego teraz rozmawiał ze Scarlett tak, a nie inaczej. Nie widział w niej przeciwniczki czy wroga, bo prawdę mówiąc była mu zwyczajnie obojętna. Ot kolejna smarkula, która stara się mu wmówić, że wie wszystko o jego życiu i że niby posiada wiedzę pozwalającą na niego wpłynąć. Niestety do tej pory nikt taki się jeszcze nie urodził, co by wszystkim dogodził i Nescher był tego najlepszym przykładem. Bez wahania słuchał jedynie Coin, a Ashworth była co najwyżej jej doradczynią. Nie posiadała więc niezbędnego autorytetu, który pozwoliłby jej na podporządkowanie sobie Vernona. Straszenie śmiercią, torturami? Jego ciało mówiło już, że wystarczająco dużo przeszedł, żeby się takimi rzeczami nie przejmować. Niestety, ale blondynka nie miała żadnego, skutecznego środka, którym mogłaby zmusić mężczyznę do współpracy.
Najwyraźniej Ashworth też nie planowała ustąpić, co potwierdziła jedynie lakoniczną odpowiedzią. Naprawdę nigdy nie jest głodna? W głowie Vernona pojawił się już nawet plan, żeby doradczynię Coin porwać i wyrzucić w KOLCu na miesiąc. Ciekawe czy naprawde nie odczuwałaby głodu, czy jednak ten magicznie wróciłby do jej ciała. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, ze każdym człowiekiem targa jakaś pustka, która pragnie wypełnienia. Sztuką było jednak ją znaleźć w drugim człowieku, a to już nie było takie łatwe. Szczególnie jeśli trafia się na taką Scarlett, która za wszelką cenę stara się udowodnić, ze to ona góruje w rozmowie.
- Nie? Szkoda. - odrzekł jedynie, celowo zostawiając miejsce na małe niedopowiedzenie, które mogło być wykorzystane i zrozumiane na wiele sposobów. Czyż nie na tym polegała właśnie ich rozmowa? Gra słów, niezdradzanie prawdziwych intencji i chowanie się za aluzjami. W innych okolicznościach Vernon nie byłby taki cierpliwy, ale teraz miał cygaro, alkohol i na razie Scarlett nie była jeszcze tak natarczywa, jak się tego z początku spodziewał. Oczywiście wolałby już siedzieć w KOLCu niż słuchać jej gdakania, ale była to część jego pracy.
- Czyli jednak są problemem, ale dla pieprzonej poprawności politycznej starasz się zminimalizować ich wartość. Jakie to typowe. - mruknął zgodnie z prawdą. Wolał kiedy ludzie wykładali kawę na ławę w kwestiach, które bezpośrednio dotyczą jego roboty. Później nierzadko zdarzają się pretensje, że ten dostał kulkę w łeb, a nie powinien, podczas gdy drugi przeżył dwa przesłuchania, a miał paść po pierwszym. I kogo to wina? Urzędników, doradców, czy innych ważniaków, którzy tylko siedzą za biurkiem, a o brudnych sprawach mają tyle pojęcia, że podpisują jedynie papierki.
Oh, przybliżyła się do niego? To naprawdę miłe! Pewnie wyglądaliby jak całkiem dobrana para. Wyglądaliby, bo w momencie, w którym Vernon przechylił głowę w bok i wpatrywał się beznamiętnie w oczy rozmówczyni cały czar obrazka prysł. A trzeba zaznaczyć, że Nescher uwielbia peszyć innych swoim pewnym wzrokiem, wcale przy tym nie mrugając. Wystarczy tylko poczekać, aż kobieta pierwsza spuści swoje oczęta na blat i wygrana gotowa.
Impreza, święto? Świetnie, ale po co mu to wszystko mówiła, skoro prawdopodobnie wiedział o tym w tym samym czasie, co ona sama? Niemniej jednak z nieukrywaną lubością wsłuchiwał się w jej słowa i rozwodził się nad tonem jej głosu. Był przyjemny? A może też niezwykle irytujący. Vernon niestety nie mógł tego stwierdzić, bo jego odczucia zmieniały się jak wahadło. To zatrzymało się jednak po jednej stronie w momencie, kiedy kobieta zabrała jego szklankę. Dla podkreślenia napiszę jeszcze raz: jego. W tym momencie nieważne było to, co mówiła o jego pracy i zastąpieniu go. Słyszał wszystko, ale nie zamierzał się na razie odnosić do tych słów. Nescher uśmiechnął się tylko delikatnie pod nosem, a w tym samym czasie jego lewa ręka podniosła się delikatnie do góry i zacisnęła na nadgarstku Ashworth. Nie był to jednak uścisk, którym darzy się kochankę. No, chyba że ta została przyłapana na zdradzie, a dłoń właśnie oplatała szyję. Mężczyzna rzucił buntownicze spojrzenie doradczyni Coin i zabrał swoją własność. Wielce prawdopodobne, że po tym heroicznym czynie na skórze Scarlett zostały piękne, czerwone ślady po palcach naczelnego szpiega.
- Wyjaśnijmy coś sobie. To prezydent Coin dostanie te informacje, bo to właśnie dla niej pracuję. Nie dla innych członków tej zbieraniny zwanej Rządem - wyjaśnił spokojnie, pomimo swojego wcześniejszego zachowania i dopił do końca trunek, który znajdował się w jego szklance. Teraz mogła ją sobie zabierać do woli - [b]Także nie staraj się srać wyżej niż siedzisz, złotko. Moje ptaszki ćwierkają nie tylko po całym KOLCu, ale dystryktach i kapitolu. Pierwszy raport pojawi się za kilka dni. Jeszcze coś dręczy Twoją umęczoną duszyczkę?]/b] - zwrócił uwagę na kilka jego zdaniem ważnych spraw. Nie lubił kiedy ktoś wtryniał się ze swoim nosem tam, gdzie go nie chcieli. Nie obchodziło go to czy Scarllet jest księżniczką, doradczynią czy też Natalie Dormer. Nie będzie traktowała go jak gówniarza, skoro sama ma jeszcze mleko pod nosem. O ile to oczywiście mleko.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptySob Lip 19, 2014 6:32 pm

Mimo że Vernon od samego początku spotkania wydawał się unikać zawieszania wzroku na twarzy kobiety na dłużej, niż to było konieczne, ona większość czasu spędziła na dokładnej obserwacji jego mimiki, z zainteresowaniem śledząc drobne reakcje na jej słowa. Ludzkie emocje ją fascynowały, zwłaszcza te skrywane - być może dlatego, że sama zdawała się być ich pozbawiona. W końcu czy nie jest prawdą, że najbardziej ciekawi nas to, czego sami nie jesteśmy w stanie doświadczyć?
Jak można się domyślić, na twarzach swoich rozmówców zazwyczaj odczytywała głównie myśli negatywne; te ukrywały się niezbyt głęboko pod skórą, dużo bliżej powierzchni niż inne. Nie przejmowała się tym. Ilość wrogów, których miała w Kapitolu, przekraczała zapewne liczbę osób, z którymi kiedykolwiek udało jej się zamienić choćby słowo, ale świadomość, że żaden z nich nie może zrobić jej krzywdy, dawała niezastąpione poczucie władzy. Nieżyczliwe myśli nie mogły zabijać, nienawistne spojrzenia nie miały szans zmienić się nagle w pociski. Znajdując się zaraz za plecami Coin czuła się nierozsądnie bezpieczna, wyrabiając w sobie wygórowane poczucie nietykalności, które tylko zachęcało do podejmowania coraz śmielszych i bardziej drastycznych kroków.
A dzisiaj rozmawiała z mężczyzną, który również zdawał się nosić w sobie to samo przekonanie o pozostawaniu poza czyimkolwiek zasięgiem.
Odwróciła wzrok w stronę kieliszka, pociągając łyk alkoholu i z rozmysłem ignorując lukę, jaką po swojej wypowiedzi pozostawił Nescher. Nie miała zamiaru pozwolić się sprowokować i wciągnąć w dyskusję. Przyzwyczajona, że to ona dyktuje warunki rozmowy, uparcie odmawiała przechylenia szali na stronę rozmówcy.
- Wypowiadasz się na temat spraw, o których nie masz pojęcia - skwitowała, nie ustępując także i w drugiej kwestii, podobnie jak mężczyzna, przekonana o swojej racji. Jak się okazywało, mimo jej najszczerszych chęci, nie potrafili znaleźć wspólnego języka i Scarlett zaczęła podejrzewać, że Vernon tak naprawdę nie stoi po niczyjej stronie oprócz swojej własnej, a więc stanowi potencjalne zagrożenie. Niestety, oznaczało to również, że musiał być dobry w swoim fachu - inaczej Coin nie pozwoliłaby sobie na ryzyko powierzenia mu posady w rządzie. - Czyżby mury Kwartału były tak wysokie, że przysłaniają ci widok? - zapytała, choć trudno było wyłapać w tonie jej głosu chęć poznania odpowiedzi; zdanie stanowiło raczej rzuconą mimochodem uwagę, która nie podlegała dyskusji, a przynajmniej jej autorka owej dyskusji nie oczekiwała.
Złapana w pułapkę kontaktu wzrokowego, nie odwróciła spojrzenia, odwzajemniając to, które utkwił w niej Nescher. Wiedziała, co robił, doskonale znała tę technikę; jednak coś, co sama wielokrotnie stosowała, nie mogło zrobić na niej większego wrażenia. Cierpliwie wytrzymała więc milczący pojedynek na spojrzenia, uśmiechając się przy tym diabolicznie, bo zamarłszy w bezruchu wcale nie widziała przed sobą twarzy swojego rozmówcy; wyobrażała sobie za to jak objąwszy go za głowę wbija oba kciuki w miękkie oczodoły, na zawsze ścierając z nich wyraz wyższości.
Czując uścisk na nadgarstku, na sekundę zacisnęła zęby i ściągnęła drobne usta, a jej źrenice rozszerzyły się nieznacznie, jakby sama kobieta była zaskoczona, że ktoś ośmielił się naruszyć jej prywatną strefę. Nie skomentowała tego jednak ani słowem; nie jęknęła z bólu, ani nie kazała mu jej puścić. W myślach obiecując mu długą i bolesną śmierć, zaczekała w milczeniu aż mężczyzna sam zwolni uścisk, po czym powoli odłożyła dłoń na blat, ani razu nie kierując na nią spojrzenia. Na jej usta wrócił pełen powątpiewania uśmiech, który w jednych budził niesprecyzowany niepokój, a w innych niekontrolowaną irytację. Na Vernonie zdawał się nie robić wrażenia.
- Uważaj na słowa - odpowiedziała powoli, niemal całkowicie ignorując wypowiedź rozmówcy. Podniosła do ust własną szklankę, również wypijając przezroczysty napój do końca, jednak tym razem nie zastąpił go kolejny, bo kiedy barman podszedł do Scarlett, ta tylko odesłała go ruchem ręki. - Nigdy nie wiesz, które okażą się być twoimi ostatnimi, a w Starym Kapitolu awoksi też świetnie spisywali się jako szpiedzy. - Zgrabnym ruchem zsunęła się ze stołka, prostując się. Buty na wysokim obcasie powodowały, że stojąc, wcale nie wydawała się dużo niższa. - Za dwa dni raport ma być na moim biurku. - Uśmiechnęła się słodko, ściągając z wieszaczka pod barowym blatem swoją torebkę i zarzucając ją na ramię. Przez chwilę wydawało się, że ma zamiar skierować się do wyjścia, ale kiedy mijała mężczyznę, zmieniła błyskawicznie kurs i znalazła się zaraz przy nim, twarz nachylając do jego twarzy, wolną ręką przyciągając go bliżej za ubranie, a drugą, zaciśniętą na jakimś niewielkim przedmiocie, kierując w stronę klatki piersiowej. Ułamek sekundy później okazało się dlaczego, kiedy miniaturowe ostrze przebiło skórę Vernona. Płytko, nie było w stanie zrobić mu krzywdy; przekaz jednak był jasny. - Jeśli jeszcze raz wypowiesz na głos imię mojej matki, zrobię ci ze strun głosowych nici chirurgiczne, a później osobiście zaszyję ci nimi usta - wyszeptała mu na ucho, po czym jak gdyby nigdy nic cmoknęła go w policzek i puściła, odwracając się na pięcie i kierując w stronę wyjścia.
Powrót do góry Go down
the pariah
Vernon Nescher
Vernon Nescher
https://panem.forumpl.net/t2228-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2230-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2229-vernon-nescher
https://panem.forumpl.net/t2231-vernon-nescher
Wiek : 44 lata
Zawód : Specjalista ds. dekonspiracji i kontrwywiadu
Przy sobie : Fałszywy dowód tożsamości , pozwolenie na broń i broń, zapalniczka.
Obrażenia : Brak

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyNie Lip 20, 2014 12:05 am

I on o tym doskonale wiedział. Z każdą mijającą sekundą czuł jak wzrok Scarlett-bazyliszka próbuje go dokładnie prześwietlić. Właśnie dlatego trzymał swoją gardę tak wysoko. Musiał przyznać, że mała liczba osób powodowała, że Vernon miał się w jakimś stopniu na baczności, a Ashworth z pewnością była jedną z nich. Co innego, gdyby ta nie przesiadywała tak blisko Coin. W takim wypadku pewnie już od kilkunastu minut siedziałaby w specjalnym pokoiku Neschera i bawiliby się razem w najlepsze. No, a przynajmniej jedna strona by się bawiła. A jeśli kobieta naprawdę była pozbawiona jakikolwiek emocji, to czyż obowiązkiem mężczyzny było je przygotować dla niej na złotej tacy, aby następnie podać najlepsze kawałki? Vernon był gentelmanem. Z pewnością się do tego posunie, byleby tylko ją uszczęśliwić. Oczywiście nie chodziło tu o niego, skąd.
W takim razie Ashworth musiała przeżyć teraz niemałe zdziwienie, bowiem jej rozmówca nie pokazywał na zewnątrz żadnych emocji, skutecznie zduszając je w zarodku. Lata pracy, praktyki i ćwiczenia dawały o sobie znać. Vernon nie przypuszczał, żeby obecnie w Kapitolu znajdował się ktoś, kto umie panować nad swoimi emocjami lepiej, niż on sam. Widział wiele, przeżył wiele, więc analogicznie niewiele rzeczy potrafi nim wzruszyć.To jednak tylko jedna strona medalu. Co więc stało się z dumną i niezależną Scarlett, kiedy ktoś ośmielił się naruszyć jej nietykalność cielesną? Dla Vernona nie istniały granice, których nie można przekroczyć. Wszystko determinowała sytuacja, w której aktualnie się znajdował, a teraz akurat była taka, która wymagała jego interwencji.
Oh, ale nieważne co by teraz Scarlett zrobiła, to Nescher i tak wychodził z tego obronną ręką. Ignorowanie wcale nie oznaczało, że nie oddawała pola Vernonowi. Było to powolne wycofywanie się i dawanie większego pola manewru drugiemu rozmówcy. Naczelny szpieg Kapitolu doskonale zdawał sobie z tego sprawę i z każdym momentem korzystał z tego coraz bardziej.
- No tak. Siedzisz niżej niż srasz, kochana. - odpowiedział jedynie z delikatnym uśmiechem. Oczywiście, że on o niczym nie ma pojęcia. Najlepiej poinformowany człowiek w kapitolu z ćwierkającymi ptaszkami w każdym dystrykcie, KOLCu, a nawet w budynku rządu i niestety nie wie co mówi. W tej kwestii najwidoczniej nie dojdą do porozumienia, ale oczywistym jest, że to Nescher bardziej orientuje się w nastrojach panujących pośród byłych kapitolińczyków, ich planach oraz stosunku do rządu. To on przebywał z nimi na co dzień, on był ich "kompanem" i "przyjacielem", więc zdradzali mu dość ciekawe szczegóły. Niech jednak blondyneczka trwa dalej w swojej bajce, która najwyraźniej zaczyna się już nawet rozwijać. Vernon całym sobą stał za Prezydent Coin, ale nie za jej doradcami i członkami Rzadu. To w końcu dwie, różne kwestie.
- Z chęcią zabrałbym Cię tam teraz na wycieczkę. - rzekł dość pogodnie. Mimo tego nie wydawało się to jakieś sztuczne czy też wymuszone. Właśnie zamienił się na moment w Corvo - życzliwego człowieka z byłego kapitolu, który został zesłany do Kwartału przez krwawy, żądny bogactw Rząd w dodatku nieliczący się z ludźmi i ich ideałami. Naprawdę całkiem przydatna maska i gdyby Vernon lubił Ashworth, a tak nie było, to z pewnością doradziłby jej, żeby na wszelki wypadek tez miała jakąś przygotowana. Niestety nie sądził, żeby kobieta podołała takiemu zadaniu, więc od razu wybił sobie ten pomysł z głowy tak szybko, jak szybko tam wleciał.
Najwidoczniej oboje byli więc twardymi zawodnikami. Może i dla innych wyglądało to całkiem słodko - w końcu dwójka osób wpatrywała się sobie głęboko w oczy - ale dla nich samych było to coś więcej. Vernon nie lubił sobie czegoś wyobrażać czy mieć marzeń. Zamiast tego wolał wprowadzać swoje zachcianki w życie zamiast niepotrzebnie wystawiać zmysły na próbę kolejnymi myślami i obrazami. Na miejscu Ashworth zwyczajnie by to zrobił. Dobrze jednak wiedzieć, że mężczyzna zajmuje w jej głowie tak dużo przestrzeni. Gorzej jednak jak zadecyduje się tam rozgościć, a sama Scarlett nie będzie w stanie nic na to zdziałać. Oby...
Pierwsza reakcja! Pierwsza zmiana mimiki twarzy. Niemożliwym byłoby przeoczenie tego drobnego faktu. Czyży Vernon właśnie znalazł jedyną słabość Scarlett? A może to dopiero początek góry lodowej i przy każdym spotkaniu będzie się dokopywał coraz głębiej i odnajdywał kolejne smaczki? Lęki, fobie, przyzwyczajenia, hobby. Wyciągnie z niej wszystko tylko dla własnej satysfakcji. Nie będzie musiał używać żadnej z tych rzeczy. Liczy się wiedza. To wiedza jest potęgą, a po tę trzeba sięgać na różne sposoby.
Na razie Ashworth próbowała jednak przez cały czas utrzymać pozory. Tak! Słabą, kruchą i cienką fasadę, na której raz po razie pojawiały się kolejne rysy i pęknięcia. Nie można było przeoczyć tego, że rozmówczyni traciła swój temperament, swoją niepodkopaną pewność siebie i wyniosłość. To wszystko sprawiało, że w ciele Vernona krew zaczynała płynąc szybciej. Uwielbiał ten widok kiedy powoli, sukcesywnie, a przede wszystkim skutecznie niszczył przeciwnika. Nie musiał od razu zbijać całego naczynia. Wystarczyło mu delikatne nadkruszenie, które później będzie mógł pogłębiać do woli. Gorzej tylko, jak ofiara próbuje się jeszcze odegrać, co właśnie Scarlett uczyniła.
Cienkie, niewielkie ostrze przebiło jego skórę, a jednak z ust Neschera nie wydobył się nawet najmniejszy jęk. Jedynie zmrużył delikatnie prawe oko, ale mimo wszystko trwało to jednak sekundę. Jego palec powędrował do miejsca, z którego teraz wypływała niewielka ilość krwi brudząc tym samym jego koszulę. Czy ona właśnie odważyła się go dźgnąć? Na dodatek potraktowała go jak chłoptasia, składając na jego policzku pocałunek. Nikt, ale to nikt poza jego żoną nie mógł go całować, a jeśli już to zrobił, to niedługo ginął. Nienawistny wzrok Vernona skupił się teraz na powoli oddalającej się sylwetce Ashworth. Czyż nie tego właśnie chciała? Przez całą rozmowę przeszkadzał jej fakt, że mężczyzna nie zwraca na niej uwagi, więc w końcu osiągnęła swój cel. Nie jestem tylko pewien tego, czy aby na pewno będzie z takiego rezultatu zadowolona.
Szklanka delikatnie, bez zbędnego dźwięku wylądowała na blacie, a Vernon zszedł z krzesełka. Jego krok był przyspieszony, oddech płytki, a oczy zaślepione złością. Scarlett przebudziła jedynie małą cząstkę tego, co w nim siedzi, ale przecież chciała wiedzieć jakim człowiekiem jest naprawdę, czyż nie? Neschera po raz kolejny zacisnął palce swojej prawej dłoni na lewej ręce kobiety. Tym razem daleko mu jednak było do hamowania się, jak poprzednio. Zgrabnym ruchem wygiął rękę doradczyni Coin, zmuszając ją tym samym do pochylenia się. Mogła próbować się uwolnić, ale znajdując się w takiej pozycji sprawiałaby sobie jedynie więcej bólu.
- Jeśli chcesz mnie uciszyć, to wycięcie strun głosowych na niewiele się zda. Musisz celować tutaj. - rzekł swoim ochrypłym głosem, który nie przypominał żadnego tonu, jaki opuścił do tej pory jego gardło. Wraz z tymi słowami Nescher przesunął swoją  drugą rękę po ciele Scarlett, zatrzymując ją na miejscu serca. - A co się tyczy Deborah... - warknął po raz kolejny, a w jego ręce pojawił się scyzoryk. Mały, poręczny, ale przy tym wystarczająco ostry. Tępą stroną przesuwał przez chwilę po udzie Ashworth, wyginając jej rękę coraz mocniej, aż w pewnym momencie przekręcił ostrze, popchnął je dodatkowo palcem i w tym samym momencie na sukience kobiety pojawiło się dość znaczne, dziesięciocentymetrowe rozdarcie ciągnące się wzdłuż uda. - Teraz wyglądasz prawie jak ona. - szepnął jej na ucho, delikatnie je przygryzając. Odwdzięczył się tym samym za pocałunek? Ależ oczywiście, że nie! Dopiero kiedy czubek scyzoryka wbił się na około pół centymetra w jędrne udo Scarlett, a następnie został obrócony dwa razy, zemsta została dopełniona.
- Przekaż prezydent Coin, że dostanie raport za dwa dni. - rzekł jej jeszcze na ucho i odepchnął ją od siebie na tyle mocno, żeby zaraz do niego nie doskoczyła. Skoro to on został tutaj zaproszony, to on też pierwszy opuści lokal. Scyzoryk został złożony i trafił ponownie na swoje miejsce. A Vernon? Sam Nescher spojrzał jeszcze z wyraźną satysfakcja na Ashworth, uśmiechnął się triumfalnie i wyszedł przez drzwi. Nie zwracał już uwagi na to, co powie Scarlett. Zresztą, czy miało to znaczenie?

z/t Jeśli Asia pozwoli c;
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyWto Sie 05, 2014 10:55 pm

| bilokacja, po spotkaniu z Frankiem

Od kilku dni Los mało subtelnie podpowiadał jej, by zainteresowała się bardziej znajomościami, które zawarła kiedyś w Trzynastce. Natknięcie się na morderczynię matki w środku miasta, w biały dzień oraz przypadkowe spotkanie z byłym kochankiem były na tyle dziwnymi zbiegami okoliczności, by Rory postanowiła, że o następne takie przypadki zadba już sama.
Jak na towarzyską istotę przystało, kontaktów w telefonie miała co niemiara, jednak to jedno imię od razu przykuło jej uwagę na tyle skutecznie, że zapomniała o reszcie. Wystarczyło samo wspomnienie Libby Randall, by twarz rudowłosej rozświetliła się w szczerym uśmiechu. Szkolna koleżanka, z którą wymieniały się historiami z dzieciństwa, mieszkała przecież teraz w stolicy Panem, a nie widziały się już z Rory tyle czasu! Natychmiast należało to zmienić, a szybka wymiana wiadomości znacznie w tym pomogła. Już po chwili kobiety były umówione, a dzień spotkania właśnie nadszedł.
Lemoniadę podkradaną ze stołówki w Trzynastce już dawno zamieniły na coś mocniejszego, tak miało być i tym razem. Choć rudowłosa miała dziwne wrażenie, że ostatnio topi swoje smutki w alkoholu zdecydowanie zbyt często, nie zamierzała odmawiać propozycji Libby. Hotelowy bar oznaczał mniejszy tłum i swobodę rozmowy, co dobrze wróżyło na przyszłość, w końcu nie ma to jak dobra, babska wymiana plotek i doświadczeń.
Nie była pewna, czy może opowiedzieć pannie Randall o tych wszystkich problemach, które dręczyły ją już od jakiegoś czasu, nie chciała bowiem, by Libby niepotrzebnie przejmowała się bądź martwiła. Obarczanie ludzi swoimi bagażami nie było nigdy w stylu Rory, która zazwyczaj miała siłę, by samemu się z nimi uporać. Zazwyczaj, ale nie tym razem. Nie dało się ukryć, że ostatnie dwa tygodnie były dla niej niesamowicie ciężkie, ale miała nadzieję, że nie da dziś tego po sobie poznać. Smutki i rozterki należało zostawić na inną okazję.
Carter pojawiła się na miejscu trochę przed czasem, co było powodem złego oszacowania ewentualnych korków na ulicach. Taksówkarz jednak mknął tak szybko, że ani się obejrzała, a już wysiadała pod hotelem i witała ze znajomym barmanem, który miał zmianę akurat tego wieczoru. Nie chciała zamawiać przed nadejściem przyjaciółki, dlatego póki co zajęła tylko miejsce na jednym z wysokich stołków i kątem oka obserwowała ludzi wchodzących do pomieszczenia.
Powrót do góry Go down
Libby Randall
Libby Randall
https://panem.forumpl.net/t2028-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2030-libby
https://panem.forumpl.net/t2029-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2046-libby
Wiek : 26 lat
Zawód : poszukiwana
Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości
Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptySro Sie 06, 2014 1:04 pm

Czasoprzestrzeń? A tak serio to kilka tygodni po kawie z Vivian

Za każdym razem, gdy wydawało się, że życie Libby znów zaczyna toczyć się starym, spokojnym torem, zaraz musiało wydarzyć się coś niezwykłego, co skutecznie wyprowadzało ją z tego błędu. Na szczęście większość tych niespodzianek nie była nieprzyjemna. Ostatnimi czas złapała się wręcz na myśli, że czekała na kolejną odskocznię. Dzięki nim jej żywot znów nabierał dynamizmu, którego niedobór odczuwała od swojego tymczasowego porzucenia służby. No i oczywiście to one jakoś utrzymywały ją w ryzach i nie pozwalały zbliżyć się do granicy wytrzymałości.
Telefonu od rudej kompletnie się nie spodziewała, ale gdy zobaczyła jej imię na wyświetlaczu swojego telefonu, poczuła ukłucie radości. Przy okazji też zdała sobie sprawę, jak długo ze sobą nie rozmawiały. Na szczęście nie przeszkadzało to żadnej z nich, aby znów umówić się na spotkanie. Co prawda Randall może nie była ogromną fanką alkoholu, lecz stwierdziła, iż w tym przypadku warto zrobić wyjątek i zaproponowała bar w hotelu. Nie spodziewała się tam tłumów, więc na pewno będą mogły porozmawiać swobodnie.
Ledwie zauważyła, kiedy dzień spotkania w końcu nadszedł. Zabrała swoją torebkę i dziarsko ruszyła przed siebie, mając nadzieję, że wieczór przyniesie im obu wiele miłych niespodzianek. Przy wejściu pojawiła się dwie minuty przed czasem. Jeszcze schowała za ucho jakiś niesforny kosmyk włosów, który wpadł jej do oka i dopiero wtedy minęła próg pomieszczenia. Przez chwilę zastanawiała się, czy na pewno pozna przyjaciółkę. W końcu przez ten cały czas mogła się trochę zmienić… A jednak! Jeśli dokonała jakiś zmian, na pewno nie dotyczyły one tego charakterystycznego rudego koloru.  Uśmiechnęła się pod nosem, idąc już w obranym kierunku. – Dobrze cię widzieć, Rory – powiedziała, gdy dotarła już do baru. Uściskała serdecznie kobietę i dopiero potem usiadła obok niej na wysokim krześle. Przez chwilę jeszcze tylko przyglądała się dziennikarce z uśmiechem. Po takim czasie miło było znów zobaczyć tę uroczą piegowatą buzię. – Nadal świetnie wyglądasz. Przez chwilę myślałam, że jednak zrobiłaś coś z włosami. – Roześmiała się. Pewnie, gdyby faktycznie tak było, nie byłoby jej do śmiechu. No, ale na szczęście udało się. Spojrzała na barmana i półki z trunkami za jego plecami. Kiedy ostatnio była na drinku? Chyba dość dawno, bo teraz nie wiedziała, co mogłaby zamówić. Przeniosła wzrok na Carter, mając nadzieję, że pomoże i będzie bardziej zdecydowana. – Na co masz ochotę? – spytała, dalej  mając na myśli alkohol.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptySro Sie 06, 2014 9:25 pm

Dawniej myślała, że lubi niespodzianki, ale wtedy ograniczały się one do urodzinowych prezentów, nagradzanych artykułów czy nieoczekiwanych wizyt, które sprawiały jej przyjemność. Ostatnio jednak żadna z niespodzianek, jakie przydarzyły się w jej życiu, nie była miła, a Rory powoli zaczęła przyjmować dziwną postawę, jakby czekała na kolejne uderzenie od losu, kolejny policzek. Czym sobie zasłużyła, jak i komu podpadła w przeszłości, by teraz zbierać takie podłe żniwo? Dlaczego za jeden grzech młodości płaciła taką cenę? Nie umiała sobie odpowiedzieć na to pytanie, a jedyne wyjście z sytuacji upatrywała w skupieniu uwagi na czymś innym. Albo na kimś, a ktoś taki właśnie pojawiał się w zasięgu jej wzroku.
Serdeczny uścisk od dobrej znajomej był teraz właśnie tym, czego potrzebowała najbardziej.
- I wzajemnie, pani pilot! – odparła z uśmiechem, odwzajemniając powitanie i odruchowo wskazując Libby krzesło tuż obok swojego. Rozpromieniła się, słysząc komplement i nie pozostała dłużna, na swój żartobliwy sposób – Ty też się nieźle trzymasz, jak na swój wiek.
Kobieta nic się nie zmieniła od ich poprzedniego spotkania, tak samo uśmiechnięta i promienna. Nastrój rudowłosej poprawił się niemal natychmiast, wszakże dawno już stwierdzono, że przebywanie w otoczeniu osób radosnych i wesołych jest bardzo pomocne przy wszelkich smutkach. Panna Randall była więc lekarstwem na zły tydzień Rory.
- Nieśmiertelne Martini – oznajmiła, a barman znajdował się na tyle blisko, że skinął głową na znak przyjęcia zamówienia – Będziesz tak samo przewidywalna, czy zamówisz coś kolorowego o dziwacznej nazwie? No dalej, nie udawaj, że klimat Kapitolu na ciebie nie wpłynął – droczyła się, nie mając absolutnie nic złego na myśli.
O ile Rory szybko odnalazła się w tej miejskiej dżungli, Libby nie przychodziło to tak łatwo, a rudowłosa była tego jak najbardziej świadoma. I właśnie takie wypady jak dziś sprawiały, że mogła coś zmienić w tym względzie.
Gdy barman oddalił się, by zrealizować zamówienie, Carter skinęła na swoją towarzyszkę, a potem wzrokiem wskazała na mężczyznę. Była ciekawa, co Libby o nim sądzi, a czynność ta wydała jej się nagle na tyle normalna i zwyczajna (ach te babskie wypady do barów!), że humor jeszcze bardziej jej się poprawił, czego potwierdzeniem był szeroki uśmiech, jaki wykwitł na jej piegowatej twarzy.
Powrót do góry Go down
Libby Randall
Libby Randall
https://panem.forumpl.net/t2028-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2030-libby
https://panem.forumpl.net/t2029-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2046-libby
Wiek : 26 lat
Zawód : poszukiwana
Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości
Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyCzw Sie 07, 2014 1:02 pm

Zawsze kiedy patrzyła na Rory, zastanawiała się, jakim cudem tak dobrze potrafiły się dogadać. Miały odmienne charaktery, inny styl bycia, a jednak dobrze czuły się w swoim towarzystwie. Może to przez to, że w pewien sposób się dopełniały? No cóż, obecność rudej na pewno miała pozytywny wpływ na Randall. Dzięki spotkaniu jakby odżyła i odkryła w sobie nowe pokłady energii. Nie chciała niszczyć atmosfery tego wieczoru swoimi smutkami czy niewygodnymi myślami, więc od razu oczyściła umysł ze wszystkiego, co zbędne. Starała się choć na chwilę zapomnieć o tym, co nurtowało ją od kilku miesięcy. Już dawno powinna była zmienić tę postawę i rzadziej myśleć o przeszłości, dlatego jeszcze szerzej uśmiechnęła się widząc radość na twarzy przyjaciółki.
Celowo nie skupiała się szczególnie na zwrocie „pani pilot”, bo wiedziała, że potrafił zasiać w jej głowie zamęt równy temu, który spowodowały ostatnie igrzyska. W zamian wysłuchała uważnie wypowiedzi kobiety, na koniec udając, że posyła Carter obrażone spojrzenie. – Dzięki – rzuciła, pozwalając, aby po chwili uśmiech znów zagościł na jej ustach. Nie, Libby nie obawiała się, że jest stara lub (co gorsza!), że staro wygląda. Dwadzieścia pięć lat to w końcu nie tak dużo. Zdawała sobie sprawę, że jeszcze miała przed sobą całe życie. A te dwa lata różnicy miedzy dziewczynami to też nieduża przepaść. Zresztą Rory sama się dowie, jak już będzie miała te dwadzieścia pięć lat.
Kamień spadł jej z serca, że swój wielki powrót do baru rozpoczęła z przyjaciółką. Pod tym względem była bardziej rozgarnięta. Dzięki temu Randall uda się ukryć swoje niezdecydowanie. Nie zastanawiała się długo. Wiedziała, że najlepszą opcją będzie pójście za przykładem. Cóż w najgorszym wypadku trochę się pokrzywi. – Chyba cię zawiodę, bo poproszę to samo, co ty. – Przeniosła wzrok na barmana, upewniając się, że usłyszał i jej zamówienie. Gdy skinął głową, znów spojrzała na rudą. – Wydaje mi się, że spod wpływu Kapitolu uciekłam kilkadziesiąt lat temu – stwierdziła, mając na myśli swoją pierwszą wycieczkę do stolicy. – Być może wiedziałam, co mnie tu czeka albo to brak Kapitolińczyków spowodował, że przestał być tak olśniewający – powiedziała powoli. – A ciebie nie wciągnęła ta feria barw? Czy to tylko pozory? Nie zastanawiałaś się, czy nie lepiej byłoby ci w innym odcieniu cery? – zapytała ciekawie, również żartując. Większość rebeliantów nie korzystała z dorobku poprzednich mieszkańców miasta. Wydawało jej się, że to dlatego, iż w głowach mieszkańców dystryktów pozostał stereotyp dziwacznych, niemających, co zrobić ze swoim szczęściem obywateli Kapitolu.
Widząc najpierw skinięcie, a potem kierunek, w którym uciekł wzrok Carter, Libby od razu rozpoznała, co się dzieje. Przysunęła się bliżej, dokładnie lustrując barmana. Był całkiem niezły. Powoli pokiwała głową, dając znak tamtej, że jest w porządku. Uśmiechnęła się do siebie, bo wyglądało to jak ich stare wypady. Jak mogła tak długo wytrzymać bez tego wszystkiego? Chyba po rebelii zapomniała, co znaczą słowa „zabawa” oraz „spontaniczność”. Na szczęście Rory błyskawicznie jej to przypomniała. Zaczekała aż obie dostaną zamówione drinki i dopiero potem znów się odezwała. – No to jak? Spotykasz się z kimś aktualnie? Czy może dopiero masz na oku? – Ciemnowłosa miała nadzieję, że tym pytaniem nie urazi rudej, bo mimo wszystko trochę się nie widziały. Zresztą nie miała niczego złego na myśli, po prostu wydawało jej się naturalną następną sprawą, o której mogłyby porozmawiać.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPią Sie 08, 2014 5:23 pm

W Trzynastce miała naprawdę masę znajomych, była otwarta i przyjacielska, dlatego ludzie po prostu do niej lgnęli. Być może była nawet jednym z tych popularnych dzieciaków, ale nie interesowały ją tłumy ludzi, na których nie będzie mogła polegać w potrzebie. Potrzebowała czegoś innego. Chciała mieć przyjaciół, którym będzie mogła zaufać, z którymi będzie mogła podzielić się swoimi radościami i smutkami. Nie szukała swoich lustrzanych odbić, podświadomie jednak ciągnęła ją do osób, których charaktery były zgoła odmienne od jej własnego, przekonana, że na takich znajomościach wyjdzie najlepiej. Gdy pierwszy raz zaniosła lekcje Libby, tej cichej dziewczynce, która przybyła do ich podziemnego dystryktu prosto z samego Kapitolu, podejrzewała już, że nie odpuści tej relacji tak łatwo. I rzeczywiście, minęło tyle lat, a one dalej szczerze cieszyły się na swój widok.
Rudowłosa cieszyła się nawet, że łączy ją z panną Randall nieco inna relacja, niż z całą resztą. Nie było tu miejsca na psioczenie na rząd, niesprawiedliwość Almy Coin i ciche próby organizowania rewolucji – dziewczyna nie była tym po prostu zainteresowana, a Rory szanowała to w stu procentach. No dobra, może w dziewięćdziesięciu dziewięciu, bo gdzieś tam tliła się w niej jeszcze nadzieja, że pewnego dnia Libby przejrzy na oczy i stanie w jednym rzędzie z Rory i Kolczatką. Ale neutralność nie była absolutnie niczym złym. A już na pewno była lepsza od tych dwulicowości, którą ostatnio można było napotkać na każdym kroku. Ludzie zachowywali się jak chorągiewki na wietrze, jednak tego problemu nie można było załatwić w jeden wieczór.
- Tak, już umówiłam się na farbowanie, od poniedziałku będę zielona – oznajmiła śmiertelnie poważnym tonem – To tak z zazdrości, bo wszyscy dookoła awansują, a o mnie chyba szefostwo zapomniało – kto wie, może z okazji Igrzysk trafi jej się dobry temat i moneta jeszcze się odwróci?
Wspomniana ucieczka spod wpływu Kapitolu przypomniała Carter o opowieściach, które w zaciszu ciasnych, podziemnych kwater opowiadała jej Libby. O swojej rodzinie, o stolicy, o Dystryktach… tyle, ile pamiętała, tyle opowiedziała rudowłosej, zafascynowanej wszystkim, co znajdowało się poza Trzynastką.
- Nie mogę nie zapytać, jak idą poszukiwania rodziny? – dotychczas żartobliwy ton Rory zmienił się na nieco bardziej współczujący, gdy poruszyła ten delikatny temat. Spoglądała na swoją towarzyszkę pokrzepiająco, z jednej strony ciekawa odpowiedzi, a drugiej mająca nadzieję, że w życiu panny Randall zaczyna się wreszcie układać. Kto wie, może odnalazła rodzeństwo? Może udało jej się wpaść na ślad Hugh, o którym w Trzynastce zawsze opowiadała najwięcej i Carter czuła się niemalże tak, jakby go znała?
Odebrała swoje zamówienie, przyciągając szklaneczkę z trunkiem nieco bliżej, a uśmiech nie schodził jej z ust. I nie zszedł nawet, gdy Libby zapytała o to, czy z kimś aktualnie się spotyka. Rory była gotowa na to pytanie, w końcu babskie spotkania to w sporym procencie rozmowy o facetach, nie oszukujmy się.
- Niedawno zakończyłam… pewną relację – nagle zrobiło jej się trochę wstyd, że nie mogła nazwać tego związkiem – Więc obecnie pauzuję w tym temacie. A jak to wygląda u Ciebie? Opowiadaj, to skonstruujemy jakiś ciekawy toast – nawet gdyby chciała, nie mogłaby opowiedzieć Libby o wszystkim, co łączyło ją z Jackiem. W końcu łamała prawo, wspierała ruch oporu i robiła pewnie jeszcze to innych rzeczy, zakazanych przez rząd Almy Coin. Biorąc pod uwagę, jak na tym wyszła, powinna się chyba głęboko zastanowić nad tym, którą stronę popiera.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPią Sie 08, 2014 11:53 pm

Ten dzień był dla niego wyjątkowo kiepski. Niepowodzenia w pracy, kłótnia z kobietą. Która to już z kolei? Czwarta? Piąta w tym miesiącu? Na dobrą sprawę już stracił rachubę, przestał liczyć w momencie, w którym po raz drugi musiał szukać miejsca, w którym mógłby przenocować. A czerwiec przecież dopiero co się zaczął! I w zasadzie, niósł ze sobą – na razie – jedynie rychłą zapowiedź końca ich związku, która stawała się coraz bardziej realna w obliczu zbliżających się Igrzysk, gdyż do zwyczajowych kłótni doszły sprzeczki na tematy polityczne. Ona płakała, twierdząc, że nie o to walczyła, on… On po prostu liczył na to, że szybko wytrzebią ten brud. A potem wybiją każdą gnidę gnieżdżącą się w tym śmierdzącym Kwartale.
Dzisiaj poszło im głównie o to. Warczeli na siebie, krzyczeli, wymachiwali rękoma. Aż w końcu ją uderzył. I wyszedł. Spakował do plecaka bieliznę na zmianę, wrzucił portfel i ruszył do hotelu, gdzie wynajął pokój, na razie na dwie doby z rzędu. Teraz pan Nicolas Tramp siedział w barze, pochylając się nad trzecią z rzędu szklanką whisky, lekko już wstawiony, ukradkiem obserwując sale wzrokiem. Szukając kogoś, kto będzie dla niego okazją do oderwania myśli. Aż w końcu, gdy naczynie stało się niebezpiecznie bliskie pustemu, a jego humor ponownie zaczął się psuć zatrzymał spojrzenie na dwóch młodych i pięknych kobietach. Jedna z nich była tak podobna do jego córki zmarłej podczas rebelii…
Bez namysłu podniósł się i ruszył w ich kierunku.
- Pozwolą panienki, że panienkom przeszkodzę – rzucił, siadając obok jednej z nich, ciemnowłosej, tej budzącej wspomnienia. – Nie mam złych zamiarów, po prostu szukam kogoś, kto wypiłby ze mną zdrowie zmarłej dawniej duszyczki – dodał, chwilę dłużej zaczepiając spojrzenie na Libby.
Nerwowo wygładził koszulę, opróżnił do końca szklankę i zamówił kolejną porcję trunku.
- Nazywam się Nicolas Tramp – przedstawił się, układając usta w cień uśmiechu, wyciągając przed siebie rękę, jakby chcąc uścisnąć dłonie kobiet, przerwał jednak gest w połowie i nerwowo zastukał palcami w blat. – Mam nadzieję, że wytrzymają panienki przez kilka chwil z takim starym zrzędą jak ja.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pią Sie 15, 2014 2:13 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Libby Randall
Libby Randall
https://panem.forumpl.net/t2028-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2030-libby
https://panem.forumpl.net/t2029-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2046-libby
Wiek : 26 lat
Zawód : poszukiwana
Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości
Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptySob Sie 09, 2014 4:14 pm

No właśnie. Libby zaliczała się do wycofanych, stroniących od innych dzieciaków. Wolała spędzać czas samotnie, unikając niewygodnych pytań oraz ciekawskich spojrzeń. Minęło sporo czasu zanim w końcu uświadomiła sobie, że nie może przeżyć całego życia w ten sposób. Musiała odważyć się spojrzeć w twarz swoim wspomnieniom i zaakceptować fakt, że były nieodłączną częścią historii Randall. Przecież nie tylko jej życiem interesowały się nieproszone osoby. Na szczęście pośród tego całego zamieszania znalazła się pewna przyjacielska osóbka o cudownych, rudych włosach i twarzyczce upstrzonej piegami, która na początku tylko przynosiła lekcje. O nic nie pytała, nie rozkazywała, nie tłumaczyła, co dobre, a co nie. Była to miła odmiana, która z czasem przerodziła się w szczerą przyjaźń.
- Jeśli ma to być jasna zieleń to, wybacz, ale nie będziesz miała we mnie oparcia, gdy jakiś facet powie ci, że nie może spotykać się z koprem – zastrzegła szybko, szczerząc się szeroko. Wyobraziła sobie Rory z długimi, trawiastymi włosami i przyszło jej na myśl porównanie do zbuntowanej nastolatki. Mimo że te czasy już minęły, pomyślała, że w rudej nadal został ten błysk przebojowości i szaleństwa. Dobrze, że przy tej mieszance nie zmieniła naturalnej barwy. Wyglądało na to, że nie prędko zamierzała to zrobić. – Może to tylko taka zagrywka? Wiesz, chcą cię przetrzymać dłużej, abyś na koniec, gdy już cię wyróżnią, miała większą niespodziankę i była bardziej zadowolona – zgadywała. Pracodawcy mieli swoje kaprysy, które często tylko im samym wydawały się genialne. – Zresztą nie przejmuj się. Ludzie bywają ślepi, lecz jeśli Los będzie ci sprzyjał, na pewno w krótce docenią twoja pracę. – Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Co ma być to będzie, a patrząc na to, jak radziła sobie Carter (tak, tak, czytała Capitol’s Voice), przeczuwała, że szefostwo musi sobie zdawać sprawę z wkładu kobiety i pewnie niedługo wynagrodzą to.
Gdy dziennikarka zadała kolejne pytanie, Libby od razu wyczuła zmianę w głosie. Domyślała się, że tamta próbuje podjąć temat ostrożnie. Podparła brodę na dłoni, przenosząc na chwilę wzrok gdzieś za siedzącą obok Rory. – Po raz pierwszy mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że całkiem nieźle – odpowiedziała, posyłając tamtej lekki uśmiech. Ruda doskonale znała historię rodzeństwa brunetki. Postanowiła, że opowie jej swoją ostatnią przygodę. – Jakiś miesiąc temu spotkałam się z pewnym panem na przystani. Po ciekawiej wymianie zdań wyszło na jaw, że to mój brat. Ten najstarszy.  Pokazał mi swoje dokumenty. Nie były fałszywe. – A przynajmniej nie wydaje mi się. – Trochę porozmawialiśmy, ale kiedyś naprawdę musimy się umówić, żeby choć trochę nadrobić zaległości. – Mówiła spokojnym, ale wesołym głosem. Naprawdę cieszyła się z tego spotkania, ale wtedy, gdy już odkryli prawdę, dostrzegła coś, czego wcześniej nie zauważała. Minęło tyle lat, historia jej i Malcolma potoczyła się w dwóch, zupełnie różnych kierunkach. Byli dla siebie jak dwoje obcych ludzi, a ta przepaść przerażała ją. Mieli więcej wspólnego czy bardziej nadawaliby się na wrogów? – Tak czy tak, jeden Randall mniej do szukania.
Gdy barman podał im zamówienia, przysunęła do siebie swój drink, przyglądając się mu. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz piła martini, ale nie przeszkadzało jej to. Wsłuchiwała się w kolejne słowa przyjaciółki. – Ci mężczyźni. Nawet nie wiedzą, co tracą – Pokręciła głową, słysząc o „zakończonej relacji”, ale już po chwili znów ciepło spoglądała na rudą. Skoro nie chciała powiedzieć niczego więcej, Libby nie zamierzała naciskać. Widać to zbyt świeża sprawa, aby już ją roztrząsać. – Myślę, że jedyny toast pasujący do tej sytuacji to ten za naszą wolność. Ewentualnie za tych, którzy się pojawią – rzuciła. Od początku to Carter lepiej radziła sobie w sprawach sercowych i widać sytuacja nie zmieniła się do tej pory. Możliwe, że w niedługim czasie pojawi się ktoś, kto byłby w stanie rozmrozić serce kobiety.
Uniosła swój kieliszek i zaczekała, aż Rory zrobi to samo. Kiedy już obie trzymały w górze swoje drinki, wzniosły toast, po czym upiły łyk. Alkohol okazał się o wiele lepszy niż Randall pamiętała. Może to dlatego, że spędzała czas w cudownym towarzystwie w miłej i swobodnej atmosferze? No i oczywiście nie można zapomnieć o tym, że ani przez chwilę nie dokuczały brunetce żadne ponure myśli. W tamtej chwili nie żałowała, że zdecydowała się na spotkanie z rudą. Chyba tego było jej właśnie trzeba.
Tajemniczego mężczyznę zauważyła dopiero, kiedy usiadł obok niej. Zmierzyła go uważnym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała. Słysząc jego słowa, zerknęła pytająco na swoją kompankę, po czym odwróciła się w stronę przybysz i oznajmiła z uśmiechem. – Proszę bardzo, chętnie potowarzyszymy. – Zadziwiła samą siebie. Nie miała w zwyczaju rozmawiać z nieznajomymi, ale odkąd w ten sposób poznała Vivian, stała się trochę bardziej odważna w kontaktach międzyludzkich. Zresztą nie była sama, dziennikarka siedziała tuż obok. Dzięki temu czuła się o wiele pewniej, choć trudno było nie zauważyć tego, jak bardzo przyglądał jej się gość. Przeniosła wzrok na swój drink, z którego co pewien czas upijała niewielkie łyczki. – Libby – odpowiedziała zgodnie z zasadami dobrego wychowania, choć również podarowała sobie ściskanie dłoni. Mimo wszystko Nicholas wydawał się przyjaźnie nastawiony. Po jego kolejnych słowach roześmiała się.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPon Sie 11, 2014 5:58 pm

Przyjaciół nie można było wyczarować, nie wystarczyło pstryknąć palcami, by pojawili się u naszego boku i trwali tam na dobre i złe. Należało dać też coś od siebie – dużo cierpliwości, wyrozumiałości i odrobinę samozaparcia. Indywidualne podejście do sprawy też było niezmiernie ważne, a tyle metod ile charakterów. Jasne, trafiały się przypadki bratnich dusz, które już po jednym spojrzeniu wiedziały, że jest im pisana długa i piękna przyjaźń, ale nie wolno było lekceważyć tych mniejszych zażyłości.
- Wciąż nie mogę się nadziwić, że ludzie rzeczywiście mogli tak wyglądać – miała oczywiście na myśli kolorowe barwniki na skórze, wymyślne fryzury i dziwaczne stroje, z jakich słynęli rdzenni mieszkańcy Kapitolu. – Mam rozumieć, że pary dobierały się na podstawie pasujących kolorów skóry?
Przewróciła oczami, starając się odegnać wizję siebie i Libby w przebraniach rodem z Kapitolu. Sama Rory lubiła się ładnie ubierać, jak zresztą większość kobiet, a choć smykałki do mody nie miała, zestawienie ze sobą kilku elementów garderoby zazwyczaj nie wychodziło tak źle. Nie mogła jednak pojąć, jak ludzie mogli kiedyś poświęcać cały swój wolny czas, ba! Całe swoje życie tylko po to, by wizerunkowo przypodobać się innym i nie odstawać od kolorowej masy, która zalewała ulice stolicy jeszcze przed rebelią.
- Mam nadzieję! Fajnie byłoby dostać własne biuro, a nie ciągle siedzieć w boksie – zaśmiała się, choć wcale nie miała takiego złego zdania na temat swojego obecnego miejsca pracy. Wymagało interakcji z ludźmi, a od tego rudowłosa nigdy nie stroniła.
Gdy tylko usłyszała, że Libby udało się odnaleźć brata, niemalże podskoczyła na swoim stołku, będąc trochę chyba za bardzo podekscytowaną, niż wypadało. Ale przecież autentycznie cieszyła się szczęściem przyjaciółki, której życie rodzinne po tylu latach zawirowań miało wreszcie szansę wyjść na prostą.
- To cudownie! - sięgnęła dłonią do przedramienia panny Randall, ściskając je lekko i posyłając dziewczynie promienny uśmiech – Zobaczysz, ani się obejrzysz, a będziecie sobie urządzać rodzinne obiadki we czwórkę. Jeszcze będziesz miała tego dość.
Miała nadzieję, ze jej entuzjazm nie wyda się sztuczny, nie widziała jednak powodów, by zadręczać Libby pytaniami o to, jaki jest jej brat, czy wydaje jej się, że się dogadają… dziś miały się dobrze bawić, a jeśli brunetka nie chciała dzielić się przemyśleniami, Rory nie zamierzała ciągnąć jej za język i czynić atmosfery niezręczno – smutną.
Zaproponowany toast przypadł Carter do gustu.
- Za wolność i kobiecą solidarność – dodała jeszcze, z ukłuciem w sercu przypominając sobie Lophię, jednak po chwili odpuściła i zamierzała cieszyć się wieczorem razem z przyjaciółką. Bez żadnych złośliwości względem innych osób.
Ledwo upiła łyk ze swojej szklanki, obok dziewczyn pojawił się starszy, nieznajomy mężczyzna. Rory przyjrzała mu się pobieżnie, ale nie wyglądał na natręta ani taniego podrywacza, a raczej kogoś, kto może przeżywać właśnie ciężkie chwile. Dlatego rudowłosa nie zaprotestowała, gdy siadał obok Libby.
- Rory – przedstawiła się grzecznie, posyłając mu pokrzepiający uśmiech. Przeżyła w swoim życiu już kilka barowych dosiadek, dlatego nie widziała przeciwwskazań przed nawiązaniem rozmowy – Czyje zdrowie pijemy? – zapytała, nie chcąc być wścibska, ale wspomnienie o zmarłej duszyczce ją zaciekawiło.
Odgarnęła włosy na plecy i nachyliła się lekko w stronę Libby, by wyraźniej słyszeć ją i nieznajomego.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPią Sie 15, 2014 2:59 pm

Uśmiech na twarzy mężczyzny poszerzył się odrobinę, gdy młodsze od niego kobiety wykazały się tak przyjaznym nastawieniem do życia. Skinął im obydwu głową, gdy tylko się przedstawiły, z goryczą myśląc, że gdyby jego kobieta była choć odrobinę podobna do nich nigdy nie skończyłby przy tym barze.
Początkowo nie zarejestrował pytania rudowłosej kobiety, zbyt pochłonięty teraz już ukradkowym podziwianiem brunetki i przyrównywaniem każdego ze szczegółów jej urody do wizji córki, która tak silnie wbiła mu się w pamięć. Miały tako podobne oczy, kształt nosa niemal ten sam, usta poruszały się w podobny sposób, gdy układały się w uśmiechu. Poczuł silne ukłucie w sercu, ból na samą myśl, że już nigdy jej nie zobaczy.
A może..?
- Młodej kobiety, która skradła moje serce już w pierwszej chwili gdy ją ujrzałem – odpowiedział w końcu, ze smutkiem, przenosząc wzrok na towarzyszkę Libby (cóż za słodkie imię). Uniósł w górę szklankę ze świeżo nalaną whisky utrzymując ją chwilę w górze w geście hołdu, po czym upił duży łyk. – Słodkiej ofiary rebelii – dodał już ciszej, odstawiając ponownie naczynie na blat.
Powrót do góry Go down
Libby Randall
Libby Randall
https://panem.forumpl.net/t2028-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2030-libby
https://panem.forumpl.net/t2029-libby-randall
https://panem.forumpl.net/t2046-libby
Wiek : 26 lat
Zawód : poszukiwana
Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości
Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptySob Sie 16, 2014 9:37 pm

Być przyjacielem to przede wszystkim trwać przy kimś i choć kiedyś wydawało jej się, że chodzi tylko o fizyczną bliskość, z czasem zrozumiała, że jest w tym coś więcej. Może prawdą jest, że jeśli bywaliśmy w czyimś życiu na co dzień, łączy nas więcej, jednak nie znaczy to, że zawiązana między nami więź była wystarczająco silna, jak ta z przyjacielem. Wystarczy spojrzeć na nie. Mogły nie widzieć się wiele czasu, nie rozmawiać miesiącami, ale gdy już się spotkały, wszystko wracało do normy. Zaległości zawsze można próbować nadrobić, ale na zaufanie pracuje się całymi latami.
- Ja też. Pewnie to dlatego, że wszyscy byli bogaci i żeby jakoś podkreślić swoją niezależność, musieli zrobić coś ze swoim ciałem. No, ewentualnie w kilku przypadkach jestem w stanie uwierzyć w tę bajeczkę o „usuwaniu niedoskonałości” – powiedziała. Od małego uważała, że te wszystkie modyfikacje są idiotyczne. Sama była zwolenniczką naturalnego piękna, choć podobne odchyły nie raziły już tak bardzo. – Zauważyłaś, że teraz ciężko jest odróżnić Kapitolińczyków z Dzielnicy od nas? – zapytała. W sumie jej to nie dziwiło, bo na ich miejscu też próbowałaby ukryć swoje pochodzenie, ale możliwe też, że rebelianci nieświadomie wpłynęli  na nich swoją normalnością. Roześmiała się, słysząc pytanie Rory, przez chwilę zastanawiając nad odpowiedzią. – Nie mam pojęcia, ale twoja teoria ma sens. Wyobraź sobie, co w takim razie musiało dziać się, gdy dwójka młodych, nie pasujących do siebie była zakochana. To niemalże dawni Romeo i Julia! – I znów śmiech. Libby w sumie nigdy nie była jakoś szczególnie źle nastawiona do rdzennych mieszkańców stolicy, ale jak każdy lubiła się pośmiać z ich indywidualności. Zresztą nie wierzyła, że za czasów Snowa tamci nie śmiali się z nich. Życie bywa przewrotne.
- Jednak siedzenie w tym boksie jest bezpieczniejsze niż walka – powiedziała, mając na myśli drugie zajęcie kobiety. – Praca dziennikarki chyba cię nie nudzi, prawda? Wydajesz się o wiele bardziej zadowolona – rzuciła, uśmiechając się. Można powiedzieć, że to właśnie rebelia je rozdzieliła, pozostawiając Carter na ziemi, a Randall odsyłając w przestworza. Mimo że na pierwszy rzut oka ruda zdawała się osobą bardziej żywiołową, to właśnie szatynce bardziej brakowało dawnego stylu życia, a szczególnie latania. Teraz było już pozamiatane, wróciła na ziemię i miała nadzieję, że może kiedyś jeszcze ją wezwą. Choć niekoniecznie do udziału w kolejnych bitwach.
Nie, Libby nie wyczuła niczego sztucznego w zachowaniu Rory, wręcz poczuła się lepiej, wiedząc, że tamta jest z nią całym sercem. – Mam nadzieję, że jednak nie – odpowiedziała wesoło. Nie była sobie w stanie wyobrazić takiego rodzinnego obiadu. Pewnie byłoby cicho i nieprzyjemnie, biorąc pod uwagę, ile lat się nie widzieli. – Ale powiedzmy, że na razie wystarczają mi spotkania z tobą – stwierdziła szczerze. W tej chwili przyjaciółka na pewno znała ją lepiej niż trójka rodzeństwa razem wzięta. Trochę smutne, ale prawdziwe. Nie wyobrażała sobie, że miałaby opowiedzieć o swojej przeszłości komuś, kto prawie w ogóle nie miał w niej udziału.
Z kolei Nicholas wydawał się jej w porządku. Po prostu zmęczony życiem mężczyzna, szukający miłego towarzystwa. Stracił kogoś jak każdy inny i w ten wieczór doskwierało mu to bardziej niż zwykle. W pewnym sensie go rozumiała. Kiedy podnosił do góry kieliszek, posłała mu ciepłe spojrzenie, a potem poszła za jego przykładem. Uniosła swój, a potem upiła niewielki łyk. – Najbardziej szkoda tych, którzy odchodzą zbyt wcześnie – powiedziała powoli, zerkając na Rory oraz drugiego towarzysza. – Z czasem będzie lepiej. – Czy to miały być słowa pocieszenia? Chyba tak, choć nie chciała przyznać się przed sobą. Libby autentycznie było szkoda nieznajomego.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar EmptyPon Sie 18, 2014 3:25 pm

Wątek przeniesiony do retrospekcji.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Bar Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar Empty

Powrót do góry Go down
 

Bar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta :: Hotel-