|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 19 Zawód : Kelner w 'Well-born' i student Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny Znaki szczególne : piegipiegipiegi Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie
| Temat: Prawy brzeg rzeki Pią Maj 03, 2013 3:13 pm | |
|
Prawy, łagodniejszy brzeg rzeki, usiany jest niewielkimi, kamienistymi plażami. Znajduje się na nim również kilka maleńkich, prywatnych przystani, a na drugą stronę prowadzą mosty samochodowe i kładka dla pieszych. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Sob Cze 29, 2013 9:50 pm | |
| Podobno jeśli przed czymś uciekamy, możemy być pewni, że prędzej czy później nas to dopadnie. Szkoda, że nie wiedziałam tego wcześniej.Wepchnęła dłonie do kieszeni kurtki, czując jak chłodne, poranne powietrze przenika ją na wylot. Objawy nieprzespanej nocy zaczęły dawać jej się we znaki, ale i tak nie zamieniłaby jej na sen, nawet w najlepszych warunkach. Widok Nicka żyjącego, prawie zdrowego, rozmawiającego i traktującego ją jak dawniej, podziałał na nią lepiej niż jakikolwiek odpoczynek. Miała w końcu świadomość, że nie wszystko z jej starego życia przepadło na dobre. Znalazła łącznik z tamtym światem, w dodatku łącznik, który kochała i któremu mogła zaufać. - Kochała - powtórzyła bezgłośnie za własnymi myślami, obserwując jak para z jej ust rozpływa się w powietrzu i delektując się brzmieniem tego słowa. Obcym, ale w jakimś sensie przynoszącym ukojenie. Nie uciekała już przed przeszłością, nie było zresztą sensu, bo tamta dogoniła ją, wdarła się pod skórę i zmieszała z teraźniejszością, sprawiając, że ciężko było odróżnić jedną od drugiej. Nie wiedziała jeszcze, czy to dobrze, czy źle, ale nie miała teraz czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Teraz musiała wrócić do Kwartału. Na samą myśl o ponownym znalezieniu się w tym miejscu, zadrżała lekko. Rozejrzała się po Dzielnicy Rebeliantów - o tej porze zupełnie wyludnionej - i gdzieś w środku niej obudził się bunt. To ona powinna tu mieszkać. Kiedy dotarła nad Moon River, zeszła z głównego chodnika i skryła się za skarpą nabrzeża. Zapewne gdyby ktoś ją zauważył i tak nie miałaby szans, ale przynajmniej czuła się mniej odkryta. Odruchowo spojrzała na drugi brzeg, niemal spodziewając się ujrzeć tam Mathiasa i strażnika, ale oczywiście już dawno stamtąd zniknęli, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Zastanawiała się, czy chłopak jeszcze żyje, a jeśli tak - to jak sobie radzi. Gdzieś w środku czuła niewyraźnie ukłucia wyrzutów sumienia, które wkrótce miały nabrać na sile. Na razie tłumiła je potrzeba zapewnienia sobie bezpieczeństwa i powrotu do mieszkania. Kiedy jednak już znajdzie się w miejscu, gdzie nie będzie groziło jej rozstrzelanie, z pewnością znajdzie czas na rachunek sumienia. Nagle zatrzymała się gwałtownie, kiedy wydało jej się, że usłyszała jakiś dźwięk. Zamarła, nasłuchując, po czym schowała się za betonowym występem, czując jak mocno wali jej serce. Nie była pewna, czy odgłos kroków, który dotarł do jej uszu, nie był tylko wytworem jej wyobraźni, ale nie miała zamiaru ryzykować. Przywarła plecami do lodowatej ściany, prawie wstrzymując oddech i czekając, aż intruz wyłoni się zza załomu. |
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Sob Cze 29, 2013 10:48 pm | |
| Najbardziej ze wszystkich pór dnia uwielbiał poranki. Ptaki zawsze wesoło śpiewają, aby powitać nowy dzień, a delikatna rosa pokrywa każdy fragment ziemi i nadaje powietrzu świeższy ton. To wprost idealny moment, żeby rozruszać swoje kończyny porannym joggingiem i naładować ciało porządną dawką energii. Dlatego właśnie Aaron wstał tamtego ranka wcześniej, ubrał wdzianko sportowe i wyszedł trochę pobiegać. Poza poprawą kondycji od zawsze działało to na jego umysł orzeźwiająco i oczyszczająco, ponieważ podczas tej czynności jest zdolny w większym skupieniu poukładać wszystko, co akurat zadręcza jego myśli. Nie bardzo kontaktując duchem ze światem, zagłębił się w rozważania na temat jego przyszłej fotorelacji, której wciąż opracowywał koncepcję i dotarł pod sam brzeg Moon River. Zwolnił bieg, aż w końcu całkowicie się zatrzymał, postanawiając zrobić sobie małą przerwę. Jego policzki były delikatnie zaróżowione od chłodu i wysiłku. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę, po czym odpalił jednego ze swoich przyjaciół, wkładając go do ust. Zaciągnął się i czując przyjemne mrowienie w gardle, uśmiechnął się beztrosko do samego siebie. Zeskoczył z chodnika, kierując się w stronę załomu powolnym krokiem. |
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Sob Cze 29, 2013 11:14 pm | |
| Adrenalina to ciekawe zjawisko. Przypomina zarówno posiadanie kontroli, jak i absolutny jej brak. Z jednej strony wszystko jest wzmocnione i wyraźne, z drugiej - świat ogranicza się do niewielkiego skrawka, podczas gdy cała reszta pozostaje rozmazana i nieistotna. Serce pompuje zwiększone ilości krwi, zupełnie jakby i ono kurczowo trzymało się życia. Człowiek zaczyna zwracać uwagę na takie dźwięki jak chrzęst żwiru pod butami, pstryknięcie zapalniczki, przyspieszony po biegu oddech. Ma wrażenie, że może zaplanować każdy, nawet najmniejszy ruch, że sposób, w jaki poruszają się jego usta przy wdechu jest niezwykle istotny, a myśli są jaśniejsze niż kiedykolwiek. Dlatego w trakcie tych kilku sekund, kiedy stała, przyczajona za betonowym załomem, zdążyła przeanalizować wszystko. Nie wiedziała, kim jest intruz, ale ponieważ kroki były pojedyncze, istniała szansa, że da sobie z nim radę. Miała przewagę w postaci elementu zaskoczenia, chociaż z drugiej strony on mógł być lepiej uzbrojony. Ale ona też nie była bezbronna. Robiąc w myślach przegląd malejącego ostatnio ekwipunku, przypomniała sobie o obecności wetkniętego za pasek spodni noża, który co prawda nie straszył rozmiarami, a czasy swojej świetności miał już dawno za sobą, ale odpowiednio użyty mógł robić co najmniej za straszak. Sięgnęła ręką do jego rękojeści, przygotowując się w myślach do ataku, chociaż wciąż miała zbyt wiele niewiadomych. Musiała jednak zaryzykować. Ucieczka była bez sensu, bo istniało ryzyko, że intruz miał pistolet, poza tym - mógł być od niej szybszy. Łatwiej byłoby uciszyć go raz na zawsze. Gdy tylko kroki zbliżyły się wystarczająco, a za krawędzią załomu pojawił się cień, wyskoczyła szybko zza muru. Zdążyła zarejestrować jedynie, że ma do czynienia z chłopakiem, najprawdopodobniej w jej wieku, i już przypierała go do lodowatej ściany, przykładając ostrze do jego szyi. - Niczego nie próbuj - warknęła i dopiero wtedy uniosła głowę, przyglądając mu się uważniej. I mało brakowało, a ugięłyby się pod nią kolana. Odsunęła się gwałtownie, robiąc dwa kroki w tył. To było niemożliwe. Musiała się pomylić. To byłby zbyt duży zbieg okoliczności. Czy mogłaby jednak nie rozpoznać tych oczu, które były takie same jak jej? - Aaron? - spytała cicho, prawie mając nadzieję, że chłopak zaprzeczy.
|
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Wto Lip 02, 2013 2:12 pm | |
| //Emerald Park
Popatrzyłem ze strachem i pewną dozą niepewności na kuzynkę, którą nagle jakby rozsadziły emocje i z jej ust zaczęły szybko wylatywać słowa, przyozdobione lecącymi z oczu łzami. Prawda, osobiście często tak wybuchałem, ale z drugiej strony nie wiedziałem nigdy, co zrobić, kiedy to inna osoba w mojej obecności nie potrafiła pohamować emocji i zaczynała nagle mówić, najczęściej boleśnie nie tyle dla mnie, co dla siebie, a ja jako istota, w której ostały się resztki głęboko skrywanej empatii, przeżywałem to razem z nią. Odczuwałem każdą z sylab, jakby dotyczyła bezpośrednio mnie, więc wysłałem Viv smutne spojrzenie, w którym pojawiła się krztyna zrozumienia. W tym momencie to ja powinienem krzyczeć, płakać i wyzywać wszystkich dookoła, próbując jednocześnie dać upust swoim emocjom, ale w roli pocieszyciela – nawet jeśli brzmi to naciąganie i dość podejrzanie – wreszcie byłem czymś zajęty i mogłem odgonić natrętne myśli. W przeciwieństwie do Vivian nigdy nikogo nie straciłem. No, przynajmniej nie w dosłownym, śmiercionośnym tego słowa znaczeniu, bo był taki moment, że ludzie odwracali się ode mnie szybciej, niż myślałem, że to w ogóle możliwe. Michael, świętej pamięci Lottie, całe to buntownicze towarzystwo. Co prawda wrócili po latach, w najmniej spodziewanym momencie, ale ani ja, ani oni nie byliśmy już tymi samymi ludźmi, więc logiczne, że nasze relacje bardzo się zmieniły. - Dopóki się nie wychylasz i robisz, co ci każe, raczej możesz czuć się u niej bezpieczna – zauważyłem krótko i cicho. Ściany, drzewa i ludzie dookoła mają uszy, nie mogłem o tym ani na chwilę zapomnieć. Chciałbym jej zaproponować, żeby zamieszkała u mnie, ale i tak cierpiałem na nadmiar ludzi obijających się o moje skromne cztery ściany. Nawet jeśli nie miałem pojęcia, co działo się z Faith, która nie zagościła w moim mieszkaniu już od dłuższego czasu. Zaczynałem się martwić, ale próbowałem jednocześnie wytłumaczyć to sobie na milion sposobów. Może była z Samem. Może z jakimiś swoimi znajomymi. Może znalazła się jej rodzina. Co prawda wtedy najpewniej wysłałaby chociaż krótkiego smsa ze słowami „nie martw się o mnie”, ale zawsze można było mieć nadzieję, że to nic strasznego, prawda? W Panem ludzie często znikali bez zapowiedzi, chociaż nie wiedziałem, czym musiałaby zawinić, żeby tak drobnej i już na pierwszy rzut oka niewinnej istotce chciano zrobić krzywdę. - W porządku – odpowiedziałem szybko, chociaż najpewniej był to duży błąd. Nad rzeką często kręcili się Strażnicy, szukając uciekinierów i osób, które uważały, że przy zazwyczaj szumiących, a aktualnie doszczętnie zamarzniętych wodach Moon River najlepiej się spiskuje przeciwko władzy. Już po paru minutach marszu niemal całkowicie przemokły mi buty, więc spodziewałem się natrętnego przeziębienia, które próbowałoby przykuć mnie do łóżka. Oczywiście nie brałem nawet pod uwagę takiej opcji, ostatnie, na co mógłbym sobie pozwolić, to beztroskie leżenie w łóżku, wygrzewanie stóp kotem i picie kakao, czemu towarzyszyłoby głupkowate wpatrywanie się w migoczący kolorami ekran telewizora i przełączanie kanałów w celu uniknięcia krzykliwych reklam. Nawet teraz powinienem tkwić w budynku redakcji Capitol’s Voice i czekać na cud, a tymczasem krążyłem wśród zaśnieżonych alejek i ślizgałem się po oblodzonych chodnikach, jednocześnie pilnując, żebyśmy razem z Vivian nie wylądowali spektakularnie na ziemi. Dźwiękowi śniegu skrzypiącego pod podeszwami naszych (w moim przypadku – nieszczególnie pasujących do panującej za oknem aury) butów towarzyszyły nieme rozmowy, które odbywały się w naszych głowach. Ponoć prawdziwego przyjaciela rozpoznajesz po tym, że w trakcie wspólnego milczenia nie czujesz się niepewnie i niezręcznie; w tym wypadku Viv okazałaby się jeszcze bliższą mi osobą, niż mogłoby się wydawać. Słowa obijające się po głowie nie chciały spłynąć na usta, tak więc przemierzaliśmy Kapitol w głuchej ciszy. - Na pewno nie chcesz do mnie wpaść? – rzuciłem wreszcie, kiedy naszym oczom ukazała się oblodzona tafla rzeki. - W mieszkaniu jest raczej tylko Jasmine, a i to nie jest pewne. Tam będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Może nawet bez obaw, że ktoś wszystko słyszy – dodałem, gdy kątem oka spostrzegłem w oddali jakiś ruch. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Wto Lip 02, 2013 4:30 pm | |
| Ledwie znaleźliśmy się nad rzeką, zaczęłam się uspokajać. Widok rzeki, nawet pokrytej taflą lodu, był kojący. W duchu dziękowałam sobie za to, że ubrałam się cieplej, niż zwykle, ale wyglądało na to, że Nicka czeka nieprzyjemne przeziębienie. - Nick, nad rzeką nic nam nie grozi – miałam ochotę powiedzieć mu, że dzięki mieszkaniu u Coin stałam się znana znacznej ilości Strażników Pokoju, którzy przebywali w siedzibie. Poza tym, Tim miewał czasami patrole nad rzeką. Wtedy tym bardziej nie mielibyśmy problemów. No, ja raczej mogłabym mieć potencjalny ochrzan za to, że stanę się poniekąd przyczyną choroby kuzyna. Spacerowanie w towarzystwie Nicka było wyjątkowo dobrym sposobem na ukojenie nerwów. Mogłam spokojnie pomyśleć, zastanowić się nad słowami swoimi i mojego kuzyna, zastanowić się nad swoją przyszłością. To wszystko nie było wcale takie proste, wręcz przeciwnie. Z upływem czasu coraz więcej rzeczy było aż nadto skomplikowanych, żebym mogła je w pełni zrozumieć. Jak miałam wytłumaczyć Nickowi, że nie mogę usiedzieć w czterech ścianach jakiegokolwiek pomieszczenia? Czułam się uwięziona, skrępowana jakimiś sztywnymi regułami, których nienawidziłam. To były reguły, którymi usiłował oplątać mnie ojciec, prawdopodobnie z dość opłakanym skutkiem… Ojciec. Nie widziałam go od dobrych kilkunastu dni, nie odzywał się. Wydawało mi się, że biegał gdzieś z dokumentami, ale… Część mnie podejrzewała, że coś mogło mu się stać. Nigdy nie byliśmy jakoś szczególnie blisko, ale w pewnym momencie nastąpił ten brutalny przełom, gdy dowiedziałam się o tym, co spotkało moją matkę. Wtedy zaczęłam powoli odcinać się od ojca, buntować przeciwko jego rozkazom. A kiedy powoli dążyłam do samozagłady, znalazłam w Trzynastce ludzi, którzy mogli mi pomóc. No i zawsze mogłam liczyć na Nicka, który w tej chwili rozglądał się dookoła, niespokojny. - Nick, szanse, że ktoś nas podsłucha są… – urwałam, podążając za jego spojrzeniem. W oddali zamajaczyła sylwetka. Po uważnym przyjrzeniu się zobaczyłam szczupłą blondynkę, która wyglądała na nieco zaniepokojoną. Nick patrzył na nią w lekkim napięciu, co mnie zaskoczyło. Znali się? Nie znali? Dalsi znajomi? Bliscy znajomi? Wrogowie? Wzruszyłam ramionami, czekając, aż dziewczyna nas minie. Może Nick miał rację z tą swoją lekką paranoją odnośnie podsłuchów…? |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Wto Lip 02, 2013 10:40 pm | |
| Nie skomentowałem słów Vivian, gdzieś w duchu wciąż powtarzając sobie formułkę o wrogach dookoła i szpiegach, którzy na każdym kroku czyhają na twoje potknięcie i spijają przez przypadek powiedziane słowo, bardziej lub mniej celowo skierowane przeciwko prezydent Coin. Nie sądziłem, że jest takie miejsce, gdzie „nic nie będzie nam grozić”, ale nie chciałem jeszcze bardziej dołować kuzynki, która być może kurczowo trzymała się tej myśli, pozwalającej jej stać na nogach i trzeźwo myśleć. Starałem się zrobić wszystko, aby znów nie wybuchła płaczem. Co prawda była tylko o cztery lata młodsza, ale odczuwałem syndrom starszego brata, szczególnie że już od wielu lat nie mogłem przelać opiekuńczych uczuć na moją młodszą siostrę, Amandę. Miałem ten problem praktycznie odkąd pamiętam. Chociaż często to ja potrzebowałem pomocy, oparcia i ramienia, które okryłoby mnie i obroniło przed przeciwnościami losu, bawiłem się w obrońcę uciśnionych, dbając o dobro i zdrowie psychiczne wszystkich dookoła, podczas gdy moje ulegało powolnej autodestrukcji. Nie chciałem pozwolić Ashe – nawet jeśli nie miałem na to najmniejszego wpływu – na popełnianie głupot, służyłem radą każdej osobie, która tego potrzebowała. To zabawne. Zazwyczaj ci niezrównoważeni psychicznie parają się niesieniem pomocy innych. Jako odskocznią od rzeczywistością, która rani ich (a może powinienem powiedzieć: „nas”?) na każdym kroku, wykręca wnętrzności, budzi głosy w głowie, które nie pozwalają na wytchnięcie. Opiekowałem się innymi, bo nie potrafiłem i nie chciałem się nauczyć zająć sobą. Ktoś musiał zrobić to za mnie, jednak w owych czasach, kiedy wszyscy byli zajęci bronieniem zębami i pazurami własnego życia, nie miałem na kogo liczyć. Tak więc zapadałem się w dołku frustracji, bezsilności i pieprzono-żałosnego weltschmerzu, czekając naiwnie, aż na horyzoncie pojawi się dłoń księcia z bajki, który miałby mnie z niego wyciągnąć. - Jakie? Zdecydowanie zbyt duże? W dzisiejszych czasach nie ma co liczyć na dobre serce wszystkich dookoła – odmruknąłem z irytacją w głosie. - Przepraszam – dodałem niemal natychmiastowo, kiedy doszło do mnie, że mój ton w niczym nie pomoże. - Nie słuchaj mnie dzisiaj i nie bierz do siebie niczego, co powiem, mam podły nastrój. Wbiłem wzrok w kontury postaci w oddali, mimowolnie nazywając ją w myślach szpiegiem. Dopiero po chwili światło odbiło się od jasnych włosów tej osoby, a ja zwróciłem uwagę na jej strój i natychmiastowo doszło do mnie, kto to. Rozejrzałem się niespokojnie, doszukując strażników. W najgorszym wypadku rzuciłbym się w ich stronę, próbując odwrócić uwagę od Ashe, która, swoją drogą, przygniatała aktualnie kogoś do ściany. Coś błysnęło, a ja mimowolnie zbladłem. Gdybym tylko miał przy sobie coś, co mogłoby pomóc, podbiegłbym tam natychmiastowo, ale ani nie wyglądałem groźnie, ani nie potrafiłem nikomu skręcić karku, więc równie dobrze mógłbym podejść tam tylko po to, żeby wyjąć różowy transparent i z wesołymi okrzykami czy innym układem cheerleaderskim kibicować przyjaciółce. Terrain, nowy cel: naucz się zabijać. Miałem ochotę skomentować tę myśl parsknięciem histerycznego śmiechu, bo Dominic Terrain z pistoletem w dłoni byłby obrazem jeszcze żałośniejszym od kozy uczącej się prowadzić. Po chwili dostrzegłem, że napięcie pomiędzy tamtą dwójką w oddali jakby zniknęło, chociaż nie przyjąłem tego z naiwną ulgą. Przez kilkanaście długich sekund uważnie się im przypatrywałem, nawet jeśli gdzieś tam głęboko wiedziałem, że moja obecność czy nawet pomoc - chociaż pewnie powinienem ująć to słowo w cudzysłów - nic by nie zdziałała. Szczególnie że wyglądało na to, iż nagle wszystko się uspokoiło. Ostatni raz rozejrzałem się, czy wokół nie czai się żaden Strażnik Pokoju, a gdy odpowiedziała mi pustka wbijająca się w oczy, niemal odetchnąłem z widoczną lekkością. Wtedy w mojej głowie zaczął kiełkować idiotyczny pomysł. - Czekaj chwilkę - rzuciłem szybko w stronę Viv i wysłałem jej przepraszające spojrzenie, po czym wyjąłem z kieszeni płaszcza telefon i skostniałymi palcami zacząłem pisać smsa. Po wystukaniu go uważnie przyjrzałem się temu jednemu zdaniu, próbując znaleźć jakiś błąd, cokolwiek, co mogłoby mnie ośmieszyć, ale im dłużej mu się przypatrywałem, tym bardziej bezsensowne się wydawało. Z irytacją nacisnąłem "wyślij", ponownie ganiąc się w myślach za ten wygłup. Tłumaczyłem sobie to faktem, że i tak musiałem to zrobić. Teraz, zaraz, później, ale wciąż. - Viv... - Uniosłem wzrok od ekranu i popatrzyłem uważnie na kuzynkę. - Chyba będę musiał coś załatwić i raczej nie powinnaś mi towarzyszyć. Jeszcze raz dziękuję, że przyszłaś, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił i naprawdę nie chcę się z tobą teraz rozstawać... ale to ważne. Bardzo. Czy mogę cię gdzieś wcześniej odprowadzić? |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Czw Lip 04, 2013 9:05 am | |
| Wypowiedź Nicka nieco mnie podirytowała, ale głupotą byłoby nie przyznać mu racji. Ktoś mógł nas podsłuchać, zatrzymać, postrzelić, zabić… Było dużo możliwości. Z nas dwojga, to Dominic był zawsze mądrzejszy i subtelniejszy w wyrażaniu swoich uczuć, podczas gdy ja byłam nieco bardziej impulsywna, z moją cudowną skłonnością do rzucania przedmiotami nie tylko w ściany, ale i w ludzi. Kiedy byłam mała i ojciec nie pozwolił mi obejrzeć transmisji z igrzysk czy czegoś innego, złapałam ulubiony wazonik mamy i rzuciłam nim w tatusia, a odłamek go skaleczył. Miałam 7 lat i czułam się wtedy górą nad dorosłymi. Niespokojne rozglądanie się kuzyna uświadomiło mi coś. Kimkolwiek była blondynka w oddali, Nick znał ją, i prawdopodobnie darzył siostrzanym uczuciem – tyle mogłam wywnioskować z jego zdesperowanego spojrzenia. Podobnie jak Nick , ja też zwróciłam uwagę na jakiś błysk w oddali. No cóż, może ktoś usiłował ją okraść, a dziewczyna była na tyle cwana, by się nie dać? Nawet z oddali wyglądała na taką… No cóż, zaradną. Im dłużej Nick na nią zerkał, tym bardziej nie wiedziałam, co robić, aż w końcu odważyłam się otworzyć usta… - Czekaj chwilkę. – rzucił kuzyn i zmarzniętymi rękoma zaczął pisać do kogoś wiadomość. Miałam ochotę go wyręczyć, ale zamiast tego, ledwie skończył, wyszarpnęłam z torby parę grubych, czarnych rękawic, za dużych na mnie. - Masz, głuptasie. – rzuciłam mu je i z zadowoleniem patrzyłam, jak od razu z nich skorzystał. Uśmiech, nawet jeśli słaby, mówił sam za siebie. - Viv... – poczułam na sobie jego uważne spojrzenie. - Chyba będę musiał coś załatwić i raczej nie powinnaś mi towarzyszyć. Jeszcze raz dziękuję, że przyszłaś, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił i naprawdę nie chcę się z tobą teraz rozstawać... ale to ważne. Bardzo. Czy mogę cię gdzieś wcześniej odprowadzić? Byłam zaskoczona. Zimnica, marzliśmy oboje, Dominic zasuwał w przemoczonych butach, ja ślizgałam się w swoich, on się śpieszył… Zaraz, zaraz, Viv, skarciłam się. To coś ważnego. Doskoczyłam do kuzyna i ucałowałam go w policzek, szybko, żeby przypadkiem nie zaznał zbyt dużego szoku, że bywam tak bezczelna. - Nick, cokolwiek musisz zrobić, obiecaj mi jedno – gdy spojrzał na mnie, na pewno zobaczył w moich oczach troskę. – Załatw, co musisz, a potem uciekaj do domu, weź ciepłą kąpiel, załóż najgrubsze skarpety, jakie masz w szufladzie, i szoruj do łóżka, dobrze? Nie sposób było nie troszczyć się o Nicka. Na swój sposób, był jedną z najdelikatniejszych istot, jakie znałam. Gdy obserwowałam, jak szybkim krokiem odchodzi w tylko sobie znanym kierunku, zaczęłam się cicho śmiać. W tej chwili obchodziło mnie tylko to, czy Dominic Terrain pamięta, że najgrubsze skarpetki w jego szufladzie to te czarne w różowe wzorki, które kiedyś zrobiłam mu na drutach.
//Fri, przepraszam za zwłokę. Zmykaj, gdzie trzeba i pamiętaj o ciepłych skarpetkach :*
|
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Czw Lip 04, 2013 12:07 pm | |
| - Masz, głuptasie – usłyszałem głos Vivian i po obrzuceniu jej zdziwionym spojrzeniem, z teatralnym ociąganiem schowałem dłonie w ciepłych, czarnych rękawicach. Przez chwilę zastanawiałem się, czemu moja kuzynka – właścicielka drobnych, kobiecych dłoni – nosiła je w torbie, ale zbyłem to milczeniem, kierując się starokapitolską mądrością, że przedstawicielki płci pięknej mają w nich po prostu wszystko, rozpoczynając od kosmetyków, przechodząc przez śrubokręt i kończąc na składanym, przenośnym młocie pneumatycznym. - Dzięki – odpowiedziałem szybko, po czym parsknąłem krótko śmiechem pod nosem. Ukojenie jednak szybko zniknęło, bo po zdecydowanie zbyt krótkim czasie poczułem wibracje w kieszeni płaszcza, świadczące o tym, że Sam szybko oswoił się z wiadomością, że do niego napisałem. Czując się co najmniej dziwnie, wpatrywałem się w rozmazujące przed oczami litery, aby znowu odpisać i ponownie włożyć rękawiczki. Poczułem szybkie cmoknięcie na policzku, po czym obdarzyłem kuzynkę długim, uważnym spojrzeniem. - Nick, cokolwiek musisz zrobić, obiecaj mi jedno – usłyszałem i głos z tyłu głowy powiedział mi, że najprawdopodobniej złożę kolejną obietnicę bez pokrycia. - Załatw, co musisz, a potem uciekaj do domu, weź ciepłą kąpiel, załóż najgrubsze skarpety, jakie masz w szufladzie, i szoruj do łóżka, dobrze? - Jasne – rzuciłem natychmiastowo, może nawet i za szybko. Zmniejszyłem trochę uśmiech. - Postaram się. A wyjdzie, co wyjdzie – dopowiedziałem sobie w myśli, mając nadzieję, że moje własne sumienie nie uzna tego za kłamstwo lub chociaż bezczelne ukrywanie prawdy. Nie cierpiałem zwodzenia i niedopowiadania, w szczególności, gdy dotyczyło ono moich bliskich. Ostatni raz uścisnąłem znacząco dłoń Viv, po czym wysłałem jej delikatny uśmiech. Zdecydowanie zbyt często to robiłem. Rozdawałem uśmiechy na prawo i na lewo, nawet gdy obeszłoby się bez nich. Może była to forma samoobrony, w ten sposób chciałem udawać, że wszystko będzie dobrze i nie dzieje się nic odchodzącego od poprawnej, miłej i tęczowej normy. - Kiedyś ci to wynagrodzę! Czułem się beznadziejnie z tym, że zostawiam tu Vivian, jednak wiedziałem, że musiałem zrobić to jeszcze przed Paradą. Co parę sekund odwracałem się, jakby sprawdzając, czy nie wyparowała lub nie porwali jej kosmici. Wysłałem też spojrzenie w stronę Ashe, a gdy ujrzałem, że dobrze sobie radzi, uciszyłem głosy sumienia, mówiące, że powinienem jej jakoś pomóc, po czym przyśpieszyłem kroku, wypatrując jakiejś taksówki.
//Dom Sama, dum dum dum. A skarpetki to jeśli kiedykolwiek wrócę do domu! |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Pią Lip 05, 2013 12:08 am | |
| Nie widziałam najmniejszego sensu w zatrzymywaniu Nicka na dłużej; sam zresztą dał mi do zrozumienia, że chodzi o coś ważnego. Podejrzewałam, że chciał spotkać się z Samem i porozmawiać o Amandzie. Ale to naprawdę nie była moja sprawa.Moją sprawą było przenikające mnie zimno. Wyjęłam z torby drugi szalik i na wszelki wypadek owinęłam nim głowę i włosy. Było stanowczo za chłodno na szlajanie się po Kapitolu. Spacerowałam sobie wzdłuż brzegu Moon River, myśląc o tym, że niedługo stanę się odpowiedzialna za krwawą rzeź przy Rogu Obfitości. Kto wie, może gdy skończy się to wszystko, nie będę już potrzebna i pozwolą mi odejść… albo zabiją. Mogłabym założyć się z kimkolwiek, że Alma Coin ma na swoich usługach jakichś płatnych morderców. Ta dziewczyna, Tyene Ryswell, sprawiała wrażenie biegłej w mordowaniu ludzi… Im dłużej byłam na dworze, tym gorzej się czułam. Zapragnęłam tylko jednego – powrotu do domu i długiego snu. Po chwili wahania ruszyłam w stronę siedziby Coin.
//mieszkanie Vivian, sypialnia
|
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Sob Gru 14, 2013 2:43 am | |
| Dzień nie należał do tych z rodzaju prażących słońcem, więc i mężczyzna poruszający się przed siebie był ubrany ciepło. Ręce trzymał w kieszeni, a na głowę naciągnięty miał kaptur kurtki. Jego krok był szybki, a z ust wydobywały się obłoczki pary. Zdawałoby się jakby gdzieś się spieszył. Od czasu do czasu, idąc czymś przypominającym chodnik, spoglądał na rzekę i jej spokojny nurt. Na szczęście nie musiał zbytnio uważać, ponieważ nie mijało go zbyt wielu ludzi. Okolica była dość wyludniona. Zresztą co się dziwić, raczej nikt nie miał ochoty podziwiać smutnego widoku rzeki i majaczącej się w oddali kładki, gdy mroźne powiewy skutecznie do tego zniechęcały. Szedł tak dość długą chwilę, by powoli zwolnić, aż w końcu się zatrzymał i odwrócił przodem do płynącej wody, a że nadal stał na chodniku i dzieliła go od niej duża odległość, to nie obawiał się wpadnięcia. Jego twarz nie wyrażała nic szczególnego, z pewnością nie przypominał też nikogo w rodzaju badacza przyrody, acz z tłumu się nie wyróżniał. Gdyby ktoś spojrzał mu w oczy, szybko by się odwrócił i odszedł, ponieważ były tak chłodne i mało wyrozumiałe, jakby jego marzeniem był powrót do domu i ogrzanie się przed kominkiem, choć nie wiadomo czy do końca powodem takich a nie innych emocji był mróz. Był jednak wytrwały, a może po prostu obowiązkowy. Czasami dyskretnie rozglądał się, czy nikt go nie obserwuje, ale okolica wydawała się bardzo spokojna. Można by powiedzieć, że gdyby nie pora roku i sytuacja państwa, byłoby to ciekawe miejsca na spotkania towarzyskie. Jednak nie o to tym razem chodziło.
Czerwony |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Nie Gru 22, 2013 12:59 am | |
| Pojawiła się znikąd. Przemknęła między nielicznymi spacerowiczami niezauważona, jakby okryta kamuflującym płaszczem, nie zatrzymana niczyim wzrokiem. Gdyby którykolwiek z przechodniów został poproszony o jej opis, pamiętałby jedynie, że była kobietą. Szary, wtapiający się w otoczenie płaszcz i jasne włosy zatarłyby się w jego wspomnieniach, podobnie jak poznaczona siateczką zmarszczek twarz. Blondynka jednak tam była. Niespiesznym krokiem i nie rozglądając się specjalnie uważnie, przeszła dokładnie odmierzony odcinek alejki, zatrzymując się dopiero obok pozornie nieznajomego mężczyzny, nie patrząc jednak na niego, a zawieszając wzrok na stalowoszarej wodzie. - Ma pan coś dla mnie? - zapytała cicho, tonem tak lekkim, jakby zagadnęła go o krajobraz, który oboje podziwiali. Odgarnęła za ucho kosmyk włosów, który złośliwy wiatr wytrącił z niedbale wykonanego koka. Następnie wyciągnęła z kieszeni kilka pokruszonych kawałków chleba i rzuciła je na ziemię, patrząc, jak zlatują się do nich wróble.
|
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Nie Gru 22, 2013 1:38 am | |
| Czekał już dłuższą chwilę, lecz był spokojny. Starał się nie zwracać na otaczający go zewsząd chłód i smagający policzki wiatr. Wzrok wbity był w jedno, bliżej nieokreślone miejsce. Można go było porównać z zastygłym posągiem, lecz to nadal był człowiek. Dopiero w momencie pojawienia się kobiety, poruszył się i spojrzał w jej stronę. Mimo, że ona na niego nie patrzyła, to mężczyzna zmierzył ją wzrokiem. Nie uśmiechnął się, rysy jego twarzy pozostały niezmienne. Już chwilę później spoglądał przed siebie na widok oddalonych budynków za wodą. -Osoba o której mówimy... -zaczął bez zbędnych pogadanek i podawania nazwisk. Zainteresowani wiedzieli o kogo chodziło. -Prędzej posunęłaby się do zajęcia miejsca swojego przełożonego, niż współpracy z drugą stroną. Przy czym na to pierwsze jest za słaba. Trzyma się na uboczu. Próbuje coś ugrać, lecz mimo swej pewności, nie chce się zbytnio narażać. Oddany piesek, który przy okazji dba o swoją skórę. Nie posunie się do niczego, co zaszkodziłoby wizerunkowi przełożonych. Ma niezbyt rozległe kontakty. Woli raczej zaufane kręgi. Wątpię by przyszłość coś zmieniła. Wiadomo jednak, że ci których mamy najbliżej mogą się okazać jadowitymi żmijami, które wiją się, a w głowie cichy głosik szarpie im własne myśli. -ostatnie słowa wydawały się dziwnie triumfalne, acz smutne, a całość wypowiedzi zakończył delikatnym grymasem. W końcu nikt nie lubi tracić swoich. Nieustannie krążył wzrokiem w dali, a z jego ust wydobywały się małe obłoczki pary. Nic nie mówił, nie zaczynał innych tematów. Nie miał ochoty wystawać na tym zimnie dłużej niż było to potrzebne.
Czerwony |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Nie Gru 22, 2013 1:51 am | |
| Podczas, gdy mężczyzna mówił, na twarzy kobiety nie drgnął nawet pojedynczy mięsień. Ona sama także się nie poruszyła i można by pomyśleć, że w ogóle go nie słucha, gdyby nie widoczne w jasnych tęczówkach skupienie. Kiedy skończył, na kilka sekund zapadła cisza, wykorzystana przez blondynkę na ponowne wyprostowanie się i wsunięcie pozbawionych rękawiczek dłoni do kieszeni. - Ma kogoś na kim specjalnie mu zależy? - zapytała. Jej głos nadal był chłodny i czysty. Trudno stwierdzić, czy usłyszane informacje przyjęła z ulgą, czy z niezadowoleniem, bo wydobywające się z jej ust dźwięki nie zdradzały tych emocji. Jedynie kącik bladych warg drgnął nieznacznie do góry, w odpowiedzi na ostatnie słowa mężczyzny. - Wie pan coś więcej na temat tych węży? - pozwoliła sobie zapytać, po raz pierwszy od przybycia zerkając na swojego rozmówcę z ukosa i przy okazji lustrując wzrokiem znajdujących się najbliżej przechodniów. Wiedziała, że kończy się jej czas - dłuższa rozmowa leżała poza zasadami i nie była bezpieczna. A bezpieczeństwo to kwestia priorytetowa, parsknęła w duchu.
|
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Nie Gru 22, 2013 2:33 am | |
| -Nie wykazał większego zainteresowania czy zafascynowania nikim poza swoimi przełożonymi. -i nie wiedział tutaj, czy osoba obserwowana była typem człowieka jakim jest pracoholik czy zamkniętą w sobie. Zapewne mężczyzna skłaniałby się do tej drugiej opcji, gdyż nie każdy ma ochotę rozprawiać o swoich prywatnych zadumaniach z każdą napotkaną na swojej drodze osobą, ale to chyba było oczywiste, przy czym nie trzeba było wykazywać irytacji zadanym pytaniom. A jeśli już takowe nie było, cóż, tyle musiało wystarczyć. Spojrzał na kobietę w tym samym momencie, gdy ona na niego, przy czym zatrzymał wzrok na jej twarzy chwilę dłużej niż wypadało. -To pytanie całkowicie nie na temat, ale jeśli już padło, to mogę stwierdzić jedynie tyle, że trzeba mieć się na baczności. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Bywało różnie, ale polityczne zagrania kosztem innych, zwłaszcza bliskich ofiary, nie było niczym, co mógł popierać, co odnosiło się również do pierwszego pytania. Oczywiście czym innym były rozkazy, ale jeśli nos kłamcy urośnie nad wymiar lub język papli stanie się zbyt długi, nigdy nic dobrego z tego nie wyniknie.
Czerwony |
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Nie Gru 22, 2013 3:06 pm | |
| Ana wybrała się na wieczorny spacer. Od dłuższego czasu nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie miała pojęcia czym chce się zająć, wiedziała jednak, że chce być szczęśliwa i wolna. Czym jest wolność? Ojciec mówił jej, że poczuje to, gdy wygrają rebelię, a Anarhold mu wierzyła. Jednak było całkiem inaczej. Wiedziała o więzionej ludności, wiedziała o zbrodniach ich nowego rządu. Czy właśnie o to im wszystkim chodziło? Obalić jednego tyrana, żeby potem zrobić władcą drugiego? Pokręciła głową patrząc na rzekę, która odzwierciedlała jej samopoczucie. Była niespokojna, szybka...dużo nie brakuje aby wylała. Tak samo było z szatynką. Na powierzchni spokój. Nie dało się wyczytać z jej twarzy, zachowania żadnych emocji. Starała się grać zawsze miłą, grzeczną, posłuszną córeczkę współpracownika Coin. Jednak w jej wnętrzu wrzało, czuła iż lada chwila wszystko w niej wybuchnie. Wszystkie emocje się uzewnętrznią i znowu dojdzie do jakiejś wielkiej kłótni. No co ona miała poradzić, że nie potrafiła się dostosować i często przekraczała dopuszczalne granice. Była jak taki kot...chadzający wiecznie własnymi ścieżkami. Przysiadła przy brzegu obserwując tworzące się fale... w trzynastym dystrykcie nie miała ku temu sposobności. Uśmiechnęła się pod nosem,w sumie zawsze mogła mieć gorzej... ale nie pogodzi się z taką sytuacją nigdy. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Nie Gru 22, 2013 5:56 pm | |
| // z mieszkania Josepha.
Od małego, ilekroć szukała spokoju, biegła nad rzekę. Widok spokojnie płynącej wody uspokajał, sprawiał, że wszelkie negatywne odczucia odpuszczały, odchodziły gdzieś w mrok i czekały na inny czas. Gdy już podrosła, a Snow wziął ją pod swoje skrzydła, to w jego ogrodzie odpoczywała i uspokajała swój umysł. Otoczona różami, nie zważała uwagi na ich chemicznie zmodyfikowany wygląd i duszący zapach. Po prostu zamykała oczy i siedziała spokojnie, póki nie czuła się lepiej. Ogród Snowa już nie istniał, ale zawsze była Moon River, której spokojna toń i czysta, klarowna woda były doskonałym remedium na zmartwienia i utrapienia dziewiętnastolatki. Chociaż, co zauważyła z niejakim rozbawieniem, coraz częściej lądowała nad rzeką w towarzystwie nieoczekiwanych wydarzeń. Zejście do kanałów. Spotkanie Cilii i urocza bójka z dwoma napastnikami, których trupy pływały gdzieś w rzece. Ot, zwykły cykl życia małej morderczyni, nic specjalnego, prawda? - Nuda – rzuciła cicho na głos, idąc powoli brzegiem rzeki. Myślami co rusz wracała do pewnej kolacji, która miała miejsce jakiś czas temu. Nawet gdyby chciała, nie mogła zapomnieć spojrzenia Josepha, kiedy zerkał na nią pomiędzy wcinaniem kolejnych potraw. Wodził wzrokiem po jej ciele w sposób, który wywoływał na jej ustach lekki uśmiech, przywodzący na myśl zachętę. Mogli poddać się chwili, mogli skorzystać z okazji, spędzić razem noc, co pewnie byłoby czynnikiem mającym wpływ na lekką zmianę ich relacji… Z tym, że Salinger był prawdziwym dżentelmenem. Otwierał wino, pomagał jej zdjąć płaszcz, niekiedy zbliżał się bardzo blisko… Jednak nie na tyle blisko, by wpić się w jej usta i pozwolić sobie na coś więcej, niż tylko przysłowiową grzeczność. Z cichym westchnieniem oparła się o barierkę i zamknęła na sekundę oczy, wyciszając się. Minęła chwila, może dwie, gdy zorientowała się, że nie jest sama. Naprzeciw niej stała jakaś dziewczyna. Jeden rzut oka wystarczył, by stwierdzić, że jest nieuzbrojona. A z nieuzbrojonymi ludźmi rozmawia się najlepiej, czyż nie?
|
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Nie Gru 22, 2013 11:52 pm | |
| Ciekawa była, czy tylko ona miewa takie dni kiedy bierze ją na rozmyślania. W sumie według jej rodziców powinna spotykać się z przyjaciółmi i "korzystać z szansy jaką dało jej życie". Westchnęła cicho na tę myśl, gdy usłyszała czyjeś kroki. Instynktownie odwróciła się w tamtą stronę i ujrzała dziewczynę. Miała bardzo ładną twarz, w sumie wydawała się być miłą. Jednak Ana nie wiedziała, czego może się po niej spodziewać. Najpierw orientacyjnie rozejrzała się naokoło... szukając w razie czego drogi ucieczki. Od zawsze tak robiła, nie wiedziała skąd jej się to wzięło. Możliwe, że takie były czasy i tak działał jej instynkt samozachowawczy. Wstała i schowała ręce do kieszeni. Jej dłoń dotknęła dobrze znanego jej przedmiotu. Ze swoją mp3 nie rozstawała się prawie nigdy, uwielbiała muzykę i nie wyobrażała sobie bez niej życia. Każde wyjście bez tego urządzenia lub bez towarzystwa było dla dziewczyny udręką. Popatrzyła w oczy dziewczynie stojącej obok i się lekko uśmiechnęła. -Widzę, że nie tylko ja wybrałam się na spacer...- W sumie nie wiedziała jak ma zacząć rozmowę. Nic nie wiedziała o dziewczynie, która stała koło niej. Nie była świadoma co robiła, co przeżyła i co ją w życiu spotkało. Stwierdziła, że sztywne przedstawienie się byłoby... sztywne. Przecież ona taka nie była. A jaka Ana była? Niereformowalna... chyba to słowo byłoby odpowiednie. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Pon Gru 23, 2013 1:30 am | |
| Nie trzeba było dwa razy powtarzać, żeby zrozumiała aluzję. Kiwnęła głową na znak, że i dla niej rozmowa jest skończona. - W porządku - powiedziała zdawkowo, otrzepując dłonie z okruchów i wkładając je do kieszeni płaszcza. Odebrała informację. Teraz pozostawało jej jedynie przekazać ją dalej. Obejrzała się za siebie. - Ktoś skontaktuje się z panem w najbliższym czasie. - Poprawiła kołnierz, jednocześnie osłaniając się od wiatru i ciekawskich spojrzeń, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła powolnym krokiem w stronę przeciwną do tej, z której przyszła. Zupełnie, jak gdyby nigdy nie zatrzymała się przy brzegu. Nie wysiliła się też na 'do zobaczenia' - kwestia tego, czy przyjdzie jej kiedykolwiek jeszcze zobaczyć mężczyznę, wydawała się wątpliwa.
|
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Pon Gru 23, 2013 12:53 pm | |
| Spojrzał po raz kolejny na kobietę. Ich rozmowa wydawała się zakończona. Pokiwał jedynie głową, tak odruchowo, nie wskazując na nic konkretnego. Sam również milczał, nie musiał mówić nic więcej, niż było to potrzebne. Patrzył chwilę za odchodzącą kobietą, lecz zaraz odwrócił wzrok na wodę. Poprawił kaptur kurtki na głowie, tak by zasłaniał część jego twarzy i powolnym krokiem skierował się chodnikiem w stronę z której przyszedł. Jedyne co mu pozostało, to czekać na dalsze informacje.
zt Czerwony |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Wto Gru 24, 2013 10:04 pm | |
| Wraz z zapadnięciem zmroku nad brzegiem rzeki zapłonęło olbrzymie ognisko. Drewno ułożono w miejscu, w którym kamienista plaża łagodnie schodziła do wody, dzięki czemu możliwe było rozmieszczenie długich, niskich ławeczek dookoła ognia. Kilka metrów dalej wniesiono niewielką przystań, przy której przycumowały maleńkie łódeczki, leniwie kołyszące się na wodzie, z której dopiero kilka dni temu zniknął cały lód. Co jakiś czas na brzegu można było spotkać również kosze z jabłkami. Na miejscu powoli gromadzili się ludzie. Niektórzy pojedynczo, inni parami, siadali przy ognisku, wrzucali do niego drobne przedmioty albo listy, inni kierowali się prosto do przystani, puszczając na wodę pierwsze żaglówki, które po chwili znikały w ciemniejącym powietrzu, unosząc ze sobą wszystko, czym tylko je obarczono.
Tak więc oficjalnie rozpoczynamy świąteczny event. Zachęcamy do licznego udziału i do wchodzenia w spontanicznie interakcje. Jeśli przychodzicie sami, bez umówionej rozgrywki - umieście odpowiednią adnotację w poście, żeby inni wiedzieli, że mogą do Was podejść. Mistrz Gry także będzie łączył Was w pary, jeśli zobaczy, że kilka osób stoi samotnie. Zachęcamy też, żeby w razie jakichś jego interwencji, podejmować wyzwania - mamy święta, obiecujemy więc, że nikt nie zostanie poważnie uszkodzony, a niespodzianki będą tylko pozytywne. (:
Ana i Cat - możecie spokojnie dokończyć swoją grę uznając, że ma miejsce w innej czasoprzestrzeni. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Sro Gru 25, 2013 1:32 am | |
| ups, chyba wplotłam naszą rozgrywkę w event xD
Podejrzliwość leżała w naturze Cat,, która przeszła wiele, a to, czego doświadczyła, na osobie o słabej psychice zostawiłyby trwały ślad, niszcząc duszę i wszelkie dobro, jakie istniało w człowieku. I gdyby nie fakt, że rodzice wychowali ją właśnie w ten sposób, kształtując w niej mordercze instynkty, być może teraz leżałaby na łóżku, kuląc się ze strachu przed nieznanym. Ale mała, bojaźliwa Catrice zaginęła w momencie, gdy niespełna dwunastoletnia dziewczynka usłuchała rozkazu i skręciła kark zupełnie obcej kobiecie. - To chyba najlepsza pora na spacery – uśmiechnęła się, spoglądając na dziewczynę, która nieoczekiwanie odezwała się pierwsza. Wyglądała na miłą, a rozglądanie się dookoła było całkowicie normalne. Były przecież w Kapitolu, który w szczególności po rebelii nie był bezpiecznym miejscem. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, takie jak bankiet na moście, urozmaicony buntem i piękną listą ofiar śmiertelnych, nawet dzisiejsze święto nie mogło przejść bez echa. Dzień Nowego Początku. Nieopodal stał kosz pełen jabłek. Wybrała dwa dorodne i jedno z nich podała dziewczynie, mimowolnie zachwycając się jego piękną, czerwoną barwą, która kojarzyła jej się z… no, mniejsza. - Jestem Catrice – uśmiechnęła się szeroko i zatopiła zęby w jabłku.
|
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Sro Gru 25, 2013 10:27 pm | |
| Czy to była najlepsza pora na spacery? Nie wiedziała... Możliwe. Ana wiedziała, że potrzebowała chwili spokoju. Momentu tylko dla siebie...Tutaj właśnie to miała. Kiedy dziewczyna wręczyła jej jabłko, szatynka uśmiechnęła się lekko. No tak...jak mogła zapomnieć o tradycyjnym święcie. Przecież naokoło były ogniska i ludzie zaczęli się zbierać. Mogła wybrać inne miejsce, czasu nie cofnie i w sumie źle nie jest. Miała w końcu towarzystwo. -Ana...dziękuję.- powiedziała krótko i również skosztowała owocu. Był twardy i kwaśny, właśnie taki jaki dziewczyna lubiła. Catrice wybrała idealny owoc, sama wydawała się być taka. Bez żadnej skazy... piękna i jakaś taka niebezpieczna. Nie wiedziała skąd Tempest miała takie wrażenie. Może to jej wrodzona intuicja, jednak mimo tego czuła się dobrze w jej towarzystwie i nie zamierzała na razie z niego rezygnować. -Czym zajmujesz się w Kapitolu albo Dzielnicy. Na kogoś z Kolca to mi nie wyglądasz.- powiedziała szczerze przenosząc wzrok na bijący niedaleko ogień. Biło od niego wielkie ciepło, więc Ana rozpięła swoją kurtkę. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Czw Gru 26, 2013 11:32 am | |
| Trzymała jabłko w dłoni, delikatnie wodząc palcami po gładkiej skórce. Jabłka. Strasznie lubiła jabłka, ale ostatnimi czasy zajmowała się gotowaniem bardziej wykwintnych dań. Poza tym, o tej porze roku ciężko było dostać naprawdę smaczne owoce. Uniosła rękę i bez zastanowienia ugryzła jabłko, zadowolona, gdy poczuła kwaskowaty, nieco cierpki smak. Jabłko idealne, bez modyfikacji genetycznych, mniam. - Jestem trenerką i mentorką – odezwała się, patrząc na rozmówczynię. – Zastąpiłam Chantelle Troy w jej obowiązkach, jakiś czas temu, teraz z innymi mentorami sprawuję opiekę nad Zwycięzcami. Przekrzywiła nieco głowę, oczekując reakcji. Wiele osób, słysząc, że dziewiętnastolatka, która nigdy nie brała udziału w Igrzyskach, jest mentorką, kręciło głowami i wyrażało nie do końca pochlebne opinie. Ale ups, niedoświadczona pannica opiekowała się Zwyciężczynią, którą wcześniej szkoliła na treningach. Ironia losu? - Dzień Nowego Początku. – powiedziała, akcentując dobitnie każde słowo. – Wierzysz w ten cały nowy początek? W to, że będzie lepiej, że Kwartał nigdy więcej się nie zbuntuje i wszyscy będziemy żyli długo i szczęśliwie? Uśmiech, który posłała Anie, był jednocześnie zapraszający i nieco radosny. Idąc za jej przykładem, rozpięła kurtkę, ale nie do końca, wiedziała bowiem, że widok tego, co miała pod kurtką, byłby dla nowo poznanej osoby wielkim szokiem. Delikatnie wygładziła bok kurtki, czując pod spodem chłód metalu. Nóż o trzech ostrzach był jedną z ostatnich rzeczy, jakie wypożyczyła sobie z arsenału Coin, ale nie miała ochoty nim zabijać. Raczej spędzała chwile na szkicowaniu go i notowaniu poszczególnych myśli, jakie wpadły jej do głowy. - Myslisz, że będzie tu spokojnie? – zapytała, wskazując na zgromadzonych ludzi i znów gryząc jabłko. Miała ochotę wziąć kilka do domu, żeby wykorzystać je do kolejnej uroczej kolacji. |
| | | Wiek : 30 Zawód : Pracownik w "Almie" Przy sobie : dokumenty, obrączka na łańcuszku, scyzoryk
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki Czw Gru 26, 2013 1:11 pm | |
| | z memoriału xd
Zwinął się z mostu tak szybko, jak mógł. Nie chciało mu się stać i marznąć tylko dla uroczej atmosfery. A starzy kumple w większości omijali go szerokim łukiem. Nikt nie lubi biednego Ethana, żal, rozpacz, ból, cierpienie normalnie. I chociaż miał serdecznie dość starych kolegów to zdecydował, że pójdzie na imprezę z okazji dnia nowego początku. Chyba głupszego święta nie było, ale nie jego sprawa. Alyssa zawsze go ciągnęła na ogniska, cieszyła się wręcz jak niemowlę z tego święta. Sam do końca nie wiedział dlaczego, nigdy nie pytał. Za to wiedział jakie było jej wieczne życzenie, które wrzucała do ognia. Żeby być szczęśliwą. Jedno życzenie, które się niestety nie spełniło. Przynajmniej nie do końca. W każdym bądź razie po raz kolejny przemierzał Dzielnicę, żeby dotrzeć nad Moon River. Cudowną rzeczkę, która ostatnio pochłonęła spora ilość ciał. Nakarmiła się chyba na długi czas. Ciekawe, czy tej nocy ktoś będzie chciał ją jeszcze bardziej dokarmić. Prawy brzeg rzeki był chyba odrobinę mniej zaludniony, więc była mniejsza szansa na bombę, strzelaninę czy inne niespodzianki ze strony sfrustrowanych współmieszkańców Kwartału. Owijając się szczelniej kurtką ruszył brzegiem, przyglądając się ludziom wokoło. Niektórych znał, innych kojarzył tylko z widzenia, a niektórych w ogóle nie mógl sobie przypomnieć. Jednak jego uwagę zwróciła Ana, dziewczyna z trzynastki, tak bardzo chroniona przed światem zewnętrznym przez rodziców, że musiał tłumaczyć jej wszystko od podstaw. Jak się żyje na powierzchni. Według niego państwo Tempest popełniali duży błąd izolując dziewczynę od tego, jak brutalny jest świat. Przechodząc obok niej i jej towarzyszki usłyszał tylko końcówkę rozmowy. Myślisz, że będzie tu spokojnie?. Może nie powinien się wtrącać, ale odezwał się zanim pomyślał. -Za dużo ludzi z Kwartału, nie ma szans. – Stwierdził przystając i patrząc się na towarzyszkę Any, która chyba skądś kojarzył, ale nie mógł sobie przypomnieć skąd. |
| | |
| Temat: Re: Prawy brzeg rzeki | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|