|
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Escape Venue Sob Maj 30, 2015 7:47 pm | |
| Wyglądało na to, że każda z nich ukrywała niemały sekret, którym nie zamierzała dzielić się z resztą, przynajmniej na razie. I choć nawzajem mogły się podejrzewać o takie niegodziwości, żadna z nich nie zdecydowała się temu przeciwstawić. Rory także powitała z ulgą fakt, że Eva i Vivian nie zaczęły jej maglować i nie przyczepiły się do jej wyjaśnień. Dzisiejszy wieczór nie był od tego, a skoro żadna z nich nie postanowiła zwierzyć się pierwsza, rudowłosa nie miała większych wyrzutów sumienia przez ukrywanie swoich tajemnic. Sączyła powoli swojego drinka, starając się zrelaksować. Wysłuchała komentarzy na temat wyjazdu do Czwórki, a jego wizja podobała jej się coraz bardziej. Komentarz Magnus o rozbieranym pokerze wzbudził jej zadowolenie i ponownie zmusił Carter do podróży myślami w przeszłość. Ach, jak dobrze byłoby choć przez chwilę cofnąć się do tamtych czasów, gdy największą tragedią była zła ocena, a przyjaciółki widywało się codziennie na wszystkich posiłkach. - I byle nie w Dwunastce – mruknęła, nawiązując do słów ciemnowłosej. Nie wiedziała, czy powinna w ogóle poruszać taki temat, w końcu polityczne poglądy mogły je różnić, jednak nie do końca mogła usiedzieć z zamkniętymi ustami, gdy ludność Kapitolu wywozili do obozów pracy. Nie miała pewności, jak dokładnie wyglądają warunki na zsyłce, w końcu nie dotarły do niej jeszcze żadne nieoficjalne informacje (oficjalne wychwalały rząd pod niebiosa, propaganda pełną parą). Była jednak pewna, że tego tematu nie należało pozostawiać w spokoju. Choć może dzisiejszy wieczór nie był dobrą okazją, by zacząć się o to wykłócać. W końcu dookoła było tyle innych rozrywek. - Nie bądź tchórzem, Darkbloom – podjudzała rudą w najlepsze, spragniona dobrej zabawy – A Eva ma rację, najwyżej wciśniesz mu stary numer albo numer Lowella – wyszczerzyła się zadowolona z własnego komentarza i obróciła się na pufie, by lepiej widzieć ewentualne wyczyny przyjaciółki.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Escape Venue Nie Maj 31, 2015 10:41 am | |
| Chociaż jeszcze chwilę temu na myśl o wspólnym wyjeździe czuła się podekscytowana, teraz narastała w niej irytacja. Dziwna i nieprzyjemna, wywołana myślą o tym, co powiedziała Rory. Przyjaciółka w dość bezpośredni sposób judziła Vivian, by ta poderwała kelnera i zapewniła całej trójce jakąś rozgrywkę. Jednak panna Darkbloom czuła, że starania jej towarzyszek będą kompletnie bezowocne; zamiast poddać się zabawie, czuła, jak każdy mięsień jej ciała napina się boleśnie. - Dwunastka raczej odpada, możliwe, że będą prowadzić tam jakieś prace. Na pewno sadzić lasy – powiedziała spokojnie, nie chcąc zanadto mówić o swojej pracy; nie miała nic wspólnego z Dwunastką, jeszcze nie, ale nie mogła tego wykluczyć. Praca w rządzie zawsze wiązała się z tak zwanym patrzeniem sobie na ręce, i dlatego wolała nie mówić nic więcej. - Rory. – rzuciła cicho, niemalże ostrzegawczym tonem. Nie rozumiała przyjaciółki, która ze stoickim spokojem sączyła swojego drinka i patrzyła na nią wyzywająco. Vivian przygryzła wargę, powstrzymując się od powiedzenia Rory, co myśli o jej głupim pomyśle. Zresztą nie tylko o tym, nagle miała ochotę zadać jej serię pytań, dosyć krzyżowych, od których Carter nie mogłaby się uwolnić. Jednak ze względu na Evę, rudowłosa milczała, odruchowo zaciskając pięści pod stołem. Nie chciała trzymać szklanki, żeby nie zobaczyły drżenia jej dłoni. - Czemu nie poprosisz Evy albo sama się za niego nie zabierzesz? – uśmiechnęła się słodko; za słodko, uroczo i zbyt cwaniacko, by nie pozostawić wątpliwości. Nie miała zamiaru zabierać się za jakiegoś pseudokelnerzynę, nie teraz, kiedy w jej myślach ciągle krążyły wspomnienia ostatniej nocy. Jego ramion, obejmujących ją pod prysznicem, niecierpliwych pocałunków i tej chwili, gdy tuż po tym, jak się kochali, przez chwilę leżał z głową na jej piersiach, oddychając niespokojnie. Tuliła go wtedy do siebie, obserwując jego zdumienie – czyżby nie wiedział, że jej serce może bić tak mocno, zwłaszcza przy nim? Miał ją całą, tylko dla siebie, tak długo, jak sam zapragnie. - Nie mogę tego zrobić. – powiedziała spokojnie, patrząc na przyjaciółki. – Nie mogę. To wbrew temu, co myślę i co czuję. Zaczerwieniła się lekko, muskając palcami pasmo włosów; przypomniała sobie dziecięcą radość Conrada, splatającego delikatne warkocze. Ukradkiem sięgnęła po telefon i napisała krótką wiadomość, uśmiechając się sama do siebie. I zastanawiając, czy zobaczy go w najbliższym czasie.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Escape Venue Pon Cze 01, 2015 8:25 am | |
| / przed spacerkiem
Jeśli ktoś nie znał słowa "kolor", ciężko byłoby mu wytłumaczyć jego znaczenie. Nawet najlepsze, najbardziej fachowe określenie, pozostałyby zaledwie pustą definicją. Zlepkiem słów trącących fizycznym bełkotem, niezrozumiałym dla kogoś, kto po prostu nie wie, czym są barwy. Podobnie było ze szczęściem; jeśli nigdy się go nie zaznało, żadne określenie nie oddałoby stanu, w jakim znajduje się wówczas człowiek. Przemiany chemiczne mogły zachodzić podobnie, lecz przełożenie języka hormonów na reakcję jednostki, zasadniczo się różniło. Conrad doskonale zdawał sobie sprawę, że znajduje się pod głębokim wpływem środków odurzających. Wyprodukowanych w nadmiarze przez organizm, powodując w nim to gwałtowne uczucie spełnienia, ciągle rosnące i sprawiające, że zachowywał się inaczej niż zwykle. Uśmiechał się . Lekko, prawie niedostrzegalnie, ale w kącikach jego ust taiła się radość. Na którą czekał stanowczo za długo. Gustav poznał, czym jest szczęście i mógł opisać je z zapałem, godzinami rozwodząc się nad szczegółami. Ogniste włosy, długie nogi, iskrzące się oczy... Tak widział swoje szczęście, spersonifikowane w jedynej słusznej postaci. O której nie potrafił zapomnieć, przeżywając początkowe fazy zakochania - łącznie z infantylnyni motylkami w brzuchu. Nie potrafił się skupić i w pracy był odrobinę nieprzytomny. Gdy otrzymał esemesa od Vivian jego rozproszenie sięgnęło zenitu i ciągle zerkał na zegarek, odliczając czas do końca zmiany. Zamroczony wrócił do domu, wziął szybki prysznic,przebrał się w cywilne ubranie, po czym zamówił taksówkę i wysiadł tuż przed Escape Venue. Chwilę stał przed wejściem, nieco niezdecydowany, ale w końcu wziął głęboki oddech i przekroczył próg klubu. Dostrzegł ją natychmiast, jakby wszystkie zmysły prowadziły go ku Vivian. Siedziała przy stolilu z koleżankami, wyglądając jednocześnie na wesołą i przygnębioną. Imago obserwował ją przez moment, zachwycając się nad urodą kobiety, zanim podszedł do towarzystwa, mimowolnie słysząc fragment rozmowy, raczej nie przeznaczonej dla jego uszu. Wzruszyła go jednak rekacja Vivian (nie chciała go...zdradzić?) i poczuł dziwne ciepło rozlewające się po jego klatce piersiowej. - Dzień dobry - przywitał się, znajdując się już w polu widzenia kobiet. Skinął głową Rory, z którą miał już okazję kilkakrotnie rozmawiać i przedstawiwszy się, musnął ustami dłoń Evy. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale stęskniłem się - wyjaśnił cicho, taktownie pomijając kwestię kelnera. Złapał spojrzenie Vivian i zarumienił się lekko, ale pocałował ją w policzek i chwycił za rękę, zastanawiając się, czy zdażyła już opowiedzieć o nich koleżankom. |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Escape Venue Sob Cze 06, 2015 10:37 am | |
| | przepraszam za zatrzymanie akcji ;; - Czy Ty właśnie zasugerowałaś męża... zaręczonej osobie zabieranie się za drugiego faceta? Wiesz, że poliamoria to nie moja bajka? - dobrze wiedziała, dlaczego ruda starała się to zrzucić na nią. Łagodzenie konfliktów miała opanowane do perfekcji, poza tym rozumiała, że dla Viv być może jest za wcześnie na interakcje z facetami nastawione na flirt i inne romanse. Eva pogładziła Viv po ramieniu. - Jak pragniecie rozrywki, to ostatecznie mogę się za niego zabrać. - nie wierzyła, że z jej ust wyszło to, co przed chwilą właśnie jednak wyszło. - Viv, nie czuj się do niczego zobligowana. Zawsze możesz porobić za moją skrzydłową, wyszłam z wprawy już. - wywróciła oczami. Nastała niezręczna cisza. Jej skutkiem mogło być tak właściwie wszystko, od niemrawej atmosfery, aż po płomienną jak odcień włosów jej współtowarzyszek kłótni. Jednakże zanim Eva wymyśliła sposób na rozładowanie narastającego napięcia, zdarzyło się coś niespodziewanego. Do kawiarni wszedł facet, którego odnotowała kątem oka - nawyki wykonywanego zawodu. Samo to nie było niczym niezwykłym, ale to, że zmierzał w kierunku ich stolika już tak. Magnus zaczęła gorączkowo myśleć, jakie wyposażenie na wypadek (samo)obrony miała przy sobie. Jednak to, co ją zabiło, to pocałunek w rękę dżentelmena, który jawił się przed nią. No fajnie, klient w pracy. Już miała zbesztać go, kimkolwiek by nie był, że od tego są telefony, żeby nie zawracać jej głowy w niechcianych momentach... Ale niecodzienność sytuacji właśnie sama się spotęgowała. Czy ten facet, którego imienia nie zarejestrowała... właśnie pocałował Viv?! Na twarzy Evki wykwitł czysty szok. Patrzyła się na Rory, poszukując jakichś wskazówek do tego, jak to ma interpretować. Po chwili jednak przeniosła swoje spojrzenie na parę, która objawiła się przed nią nagle i raptownie. - To ja chyba... poproszę o kolejne espresso. - powiedziała, nadal zszokowana. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Escape Venue Nie Cze 07, 2015 3:39 pm | |
| Nie miała pojęcia dlaczego jej propozycja, przecież dosyć niewinna i raczej podchodząca pod kategorię dobrej zabawy, wywołała takie obruszenie. Co było złego w niewinnym flircie, od kiedy towarzystwo zrobiło się na tyle pruderyjne? Nie zamierzała obrażać się za takie rzeczy, ale poczuła też pewien niesmak, czując na sobie wzrok przyjaciółek. Przewróciła więc oczami, a w głowie pojawiły jej się niezbyt pozytywne myśli odnośnie zakończenia wieczoru. Czyżby trzy młode kobiety miały tylko sączyć drinki i prześcigać się w udawaniu, że wszystko w ich życiach jest w porządku? I już uśmiechnęła się do Evy, która w jakiś sposób chciała ratować sytuację, gdy nagle przy ich stoliku pojawił się ktoś jeszcze. Nie widziała go, bo siedziała tyłem, ale gdy tylko podszedł, rozpoznała mężczyznę doskonale. Odpowiedziała na jego powitanie, ale jednocześnie cała aż się spięła. Na szczęście na twarzy ciemnowłosej przyjaciółki także malował się szok, dlatego mina Rory nie powinna zwracać uwagi zebranych. Conrad Dillinger był dowódcą oddziału, który ostatnio wprowadził Kolczatkę w pułapkę. Przez niego jej przyjaciele zostali ranni, uwięzieni lub nawet martwi. Carter z chwili na chwilę przestała czuć się swobodnie w barze, jednak nie miała zamiaru dać tego po sobie poznać. Wiedziała, że musi zachować spokój, że dla doświadczonego żołnierza każdy jej fałszywy ruch mógłby zostać odebrany jako podejrzane zachowanie. Nie mogła się podłożyć, nie teraz. Wyglądało jednak na to, że mężczyzna był skupiony jedynie na Vivian, którą pocałował w policzek i złapał za rękę. Komentarz Evy i jej mina wyrażało wszystko to, co chciała teraz powiedzieć sama Rory. - No ładnie – skomentowała, udając oburzenie – Już wiemy, czemu sumienie tak cię gryzło – zażartowała, przenosząc spokojnie wzrok z przyjaciółki na jej towarzysza.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Escape Venue Nie Cze 07, 2015 3:54 pm | |
| Zamknęła oczy na chwilę, usiłując uciec, oddalić się od zgiełku miasta, zamknąć w sobie i przez chwilę nie słyszeć. Wyłączyć zmysły, odbierające bodźce ze świata zewnętrznego, wyciszyć swoje myśli i najlepiej zniknąć. Nie widzieć, nie słyszeć, nie czuć, nie smakować. Skryć się gdzieś, daleko, jak najdalej, być może jeszcze w tym kraju albo już poza jego granicami. O ile za tymi granicami cokolwiek jest. Nie chciała słyszeć głosów Rory i Evy, nie chciała się przekomarzać, pić ogromnej ilości alkoholu i tracić świadomości lub skończyć z kacem tysiąclecia. Chciała tylko chwili spokoju. Dlatego też przycisnęła na moment palce do skroni, próbując zachować spokój. Bardziej wyczuła go, niż spostrzegła. Zjawił się nagle, niemalże niepostrzeżenie; a jednak jej zmysły wyczuły lekką zmianę, napływ chłodnego powietrza, gdy ktoś otworzył drzwi, wrażliwe nozdrza wychwyciły zapach, który czuła na swoim ciele. Nie musiała unosić głowy, by szukać go wzrokiem. Tak samo, jak poprzedniej nocy, jej słuch i węch były wyostrzone aż do granic, dlatego też miała wrażenie, iż słyszy każdy cichy krok, jaki stawiał. Wciąż nie podniosła wzroku, spuszczonego dotąd i wbitego w blat stolika, na którym rysowała palcem jakiś bliżej nieokreślony wzór, nieświadoma tego, że właśnie usiłuje odwzorować bez użycia jakichkolwiek narzędzi jeden ze zdobiących jego ciało tatuaży. W ciszy, jaka właśnie zapadła (a może tylko jej się wydawało?) słyszała tylko ciche dudnienie, bicie jej serca. Czy jej dwie przyjaciółki też to słyszały? Ten dźwięk, który zdradzał nie tylko jej, ale i całemu światu uczucia, które towarzyszyły pannie Darkbloom od wczoraj, od momentu, w którym uświadomiła sobie, że Conrad nie jest jej obojętny. Że jest kimś więcej, przyjacielem, na pewien sposób bratnią duszą, której oczekiwała od dawna, nie ośmielając się jednak poszukiwać na własną rękę, czekając, aż będzie gotowa. Niespokojny oddech dziewczyny zdradzał jej zaskoczenie, a lekkie drżenie dłoni było istnym dowodem na to, że wiedziała o jego obecności. I chociaż sama napisała mu o tym, gdzie jest, nie śmiała liczyć na to, że zjawi się niemalże od razu. A jednak przyszedł, był tutaj, czuła jego obecność i była niemożliwie szczęśliwa we własnym zaskoczeniu. Uniosła głowę w chwili, w której dane było usłyszeć jego głos. Jej policzki musiały być mocno zaczerwienione, czuła wręcz tę dziwną falę ciepła, rozlewającą się nie tylko po twarzy, ale i po ciele. Falę słodkiej udręki, jaką było bycie obok niego, lecz (tymczasowo) bez możliwości dotknięcia go, bez możliwości bycia z nim sam na sam, bez świadków. Bez ludzi, przebywających w Escape Venue, bez Evy i Rory, które mogły być zaskoczone obecnością mężczyzny, który tak znienacka wkroczył w ich małe grono, z pewnością słysząc, o czym rozmawiały. Odważyła się spojrzeć na niego; kiedy tylko to uczyniła, nie było odwrotu, mogła jedynie tonąć w jego spojrzeniu, tracąc poczucie świadomości i skupiając się tylko na nim. - Conrad. – szepnęła cicho, z czułością sięgając po jego dłoń i obracając lekko głowę, gdy muskał ustami jej policzek, tak, by przez sekundę miał możliwość zetknięcia swoich warg z należącymi do niej; jedna, krótka chwila, niepisana uwertura do pieszczoty dłuższej i znacznie słodszej. Przesunęła się, tak, by mógł usiąść obok niej, i splotła palce ich dłoni. - Nic mnie nie gryzło, Rory - mrugnęła znacząco do przyjaciółki, z lekkim zdziwieniem rejestrując zaskoczenie na twarzach obu kobiet. Czyżby miały zamiar podważać jej uczucia do niego? Mięśnie Vivian napięły się nieco, a ona sama, nagle lekko strapiona, oparła głowę o ramię mężczyzny, wzdychając bezgłośnie. Miała wrażenie, że oboje w swoim szczęściu są obcy dla świata. |
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Escape Venue Wto Cze 09, 2015 8:08 pm | |
| Nie miał pojęcia, co go do tego podkusiło, ale nie mógł cofnąć czasu i wymknąć się chyłkiem tylnymi drzwiami. Miał przykre wrażenie, że znajduje się pod ostrzałem spojrzeń; najwyraźniej Viv pozostała dyskretna. Albo po prostu dziewczyny nie zdążyły się na dobre rozgadać - Conrad doskonale zdawał sobie sprawę, że popsuł im babski wieczór. Na prośbę Vivian? Pewnie się mylił i nadinterpretował jasne i przejrzyste komunikaty, ale wiadomość, jaką od niej otrzymał, potraktował w kategorii sugestii tudzież zaproszenia. Dlatego nagłe rozstrojenie towarzystwa i jego wprawiło w zaskoczenie, więc spoglądał na Viv, rozpaczliwie szukając u niej wsparcia. Za co natychmiast się zbeształ, był mężczyzną, żołnierzem i przecież stawiał czoła dużo większym niebezpieczeństwom niż trzy piękne kobiety - współczesne Mojry? Co nie zmieniało jednak faktu, iż Gustav wolałby się zmierzyć z uzbrojonym po zęby skrytobójcą niż konwersować z przyjaciółkami Viv - przynajmniej na chwilę teraźniejszą. Nadal podchodził do obcych z rezerwą, mimo że naprawdę się starał. Pustelnicze życie odcisnęło na nim piętno i czuł się odrobinę niezręcznie, wepnięty w ten nagły wir niewypowiedzianych pytań. Które zapewne niedługo padną, niekoniecznie w jego obecności, z czym nietrudno mu będzie się pogodzić. Nie zależało mu na gwałtownym wtargnięciu do jej świata i automatycznemu zaprzyjaźnieniu się z jej znajomymi. Nie lubił się śpieszyć - zwłaszcza, że medytując nad butelką absyntu, wywróżył im wspaniałą wspólną przyszłość. Uśmiechł się lekko, gdy Viv złożyła głowę na jego ramieniu i odgarnął z jej twarzy kosmyk włosów. Znowu gwałtowny napływ emocji przypominający o zeszłej nocy, głęboki wdech i uspokojenie organizmu, reagującego na bliskość kobiety, jakby już ją poznawał. Co było przypuszczeniem bardzo głupim, wręcz idiotycznym. Mężczyzna sam się nakręcał, znajdując się w stanie dziwnego narkotycznego głodu i chyba nie powinien pokazywać się w mieście w takich okolicznościach. Choć wyglądał zadziwiająco dobrze (elegancka marynarka, czyste buty, wyprasowane spodnie; jedynie zmierzwione włosy i dzika broda burzyły oficjalny dress code), to miał wrażenie, iż przyjaciółki Vivian go przejrzały, dostrzegając jego wewnętrzną zgniliznę i potencjalne zagrożenie, jakie niósł ze sobą alkoholizm. Dlatego też mózg Imaga pracował na przyśpieszonych obrotach, usiłując wybrnąć z sytuacji i uczynić ją odrobinę mniej napiętą. - Mogę załatwić wam numer tego kelnera - zaproponował z kamienną twarzą - jeśli chodzi o sumienie, pójdzie na moje konto - dodał, błyszcząc elokwencją jak nigdy dotąd. I uśmiechnął się szczerze, aczkolwiek dość nieśmiało, jakby w obawie przed linczem za podsłuchiwanie. |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Escape Venue Czw Cze 11, 2015 6:40 pm | |
| To jednak był facet Viv. Szok nadal nie ustępował. O ile Vivian trochę już przerobiła żałobę (a przynajmniej tak się Evie wydawało), to nie sądziła, że aż tak otrząsnęła się po swojej stracie. Tempo regeneracji psychiki przyjaciółki zaskoczyło ją, chociaż życzyła jej jak najlepiej. Miała tylko nadzieję, że to nie jest zapełnianie na siłę dziury w sercu. To jednak był temat na rozmowę w bardziej intymnej atmosferze, z mniejszą ilością świadków. Sam partner na kilometr pachniał władzą. Może to było jakieś zawodowe wyczucie, ale facet ewidentnie wydzielał wibracje rządowe. Ciekawe, po której stronie się opowiada. Coraz ciężej było to stwierdzić. Ale to nie był ani czas, ani miejsce na takie stwierdzenia. Pokaz czułości wprawił Magnus w przygnębienie. Nie widziała swojego męża od dwóch tygodni. Zatęskniła za jego skłonnością do przesadzania i nadmiernych czułości. Widok dwóch papużek nierozłączek tylko pogłębił jej nostalgię. Cieszyła się na nowo odnalezionym szczęściem swojej przyjaciółki. Jej smutek miał to jednak gdzieś, narastając coraz bardziej. Przywołała do siebie kelnera i poprosiła o espresso. Czego się nie robi dla pozostania osobą działającą w zgodzie z tym, co mówi. - A jak zamierzasz to zrobić? - uniosła brew w górę. W głowie już roiło jej się od sposobów, które stosowała w pracy - zarówno tych legalnych jak i tych, dzięki którym balansowała na krawędzi prawa. Poza tym od czego są tradycyjne metody, znane i stosowane od wieków? Kto wie, może się policytują i to spotkanie rozszerzy jej horyzonty? - Tylko nie mów mi, że on nie gustuje w kobietach! |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Escape Venue Nie Cze 14, 2015 5:40 pm | |
| Spodziewała się, że tego wieczora będzie musiała trochę poudawać, nagiąć prawdę, podkoloryzować ostatnie wydarzenia tak, by dziewczyny nie zauważyły, że faktycznie nie wszystko było jednak w porządku. Nie podejrzewała jednak, że cały babski wieczór zamieni się w festiwal kłamstwa w żywe oczy. W normalnych warunkach byłaby zaskoczona wizytą Conrada, ale szybko przeszłaby z nią do porządku dziennego. Starałaby się go rozgryźć już od pierwszych minut i ocenić, czy jest godny uczuć jej przyjaciółki. Być może rzuciłaby jakąś żartobliwą uwagę, a rozmowa w końcu potoczyłaby się swobodnie, czyniąc wieczór znośnym, pomimo tych wszystkich niespodzianek. Ale to nie były normalne warunki, przynależność do Kolczatki nie dawała o sobie zapomnieć, a obowiązek odzywał się w Rory znacznie głośniej, niżby tego chciała. Jak zagrać wesołą trzpiotkę, w momencie, w którym patrzy się na człowieka, który niemalże wydał wyrok na jej przyjaciół? Który stał po przeciwnej stronie barykady i najprawdopodobniej przeciągał na nią Vivian? Na całe szczęście, obok siedziała Eva, a jej zachowanie stało się dla Carter wyznacznikiem tego, jak sama powinna teraz działać, spełniając wzorowo rolę przyjaciółki. Chwila zamieszania, kelner donoszący kawę dla czarnowłosej – to wszystko pomogło zamaskować Rory wszelkie wątpliwości, które jeszcze nią targały. Gdy podniosła głowę, by spojrzeć na zakochaną parę siedzącą naprzeciwko, na jej twarzy widniał już jedynie lekki uśmiech. ‘ - Jak to nie gustuje? – udała święte oburzenie – Czyżby z moim radarem coś było nie tak? W alternatywnej rzeczywistości, w której przy stoliku siedziałyby same niegroźne osobistości, rudowłosa na pewno doceniłaby próbę ratowania atmosfery przez Conrada. Tak to powinno wyglądać, cztery osoby siedzące na luzie i w dobrych humorach, wymieniające się uwagami i zabawnymi komentarzami. Prawda była jednak zgoła inna, a Carter siedziała na swojej pufie jak na szpilkach, niemalże cała spięta. - Czyli co, Conrad, jedziesz z nami także do Czwórki? – zapytała, nie chcąc wcale być uszczypliwą czy złośliwą. Chciała tylko wiedzieć, jak bardzo poważnie traktuje go Vivian. Sądząc po błogiej minie przyjaciółki, odpowiedź nie będzie jej satysfakcjonowała. Dopiła swojego drinka, ale nie miała wcale ochoty na kolejnego, musiała zachować trzeźwy umysł.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Escape Venue Nie Cze 14, 2015 9:47 pm | |
| Spojrzenia dziewczyn mówiły wraźnie, że żadna z nich nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Vivian sama z siebie nie dała im znać o tym, co zaszło poprzedniej nocy; zapewne można było domyślić się jakichś zmian po jej zachowaniu, po rumieńcach i sposobie, w jaki bawiła się swoimi włosami, zamyślona i dziwnie cicha. Dopiero szykowała się do tego, by ostrożnie napomknąć o Conradzie, zanim jednak miała okazję, mężczyzna pojawił się sam. Fakt, powiadomiła go sama, a w jej wiadomości kryła się delikatna sugestia, mówiąca, iż rudowłosa chce go znowu zobaczyć. Dlatego niewinna gra, którą zaproponowała Carter, była dla Darkbloom czymś więcej, niż delikatne podpuszczanie; przecież niejeden raz robiły takie rzeczy, i Vivian, nawet będąc w związku z Timem, poddawała się regułom, czasem obserwowana przez narzeczonego, któremu raz zdarzało się popłakać ze śmiechu. Teraz jednak zaprotestowała, świadoma tego, jak dziwnie mogłoby to wyglądać z perspektywy Dillingera – oto kobieta, którą posiadł zeszłej nocy, flirtowała z kelnerem, pracującym w Escape Venue. Taka sytuacja byłaby zaprzeczeniem wszystkich zasad, jakie dziewczyna miała w sobie od maleńkości, wpojonych przez ojca i matkę. - Powiem Tesli, że nadużywasz kofeiny, kiedy go nie ma – mrugnęła do Evy, posyłając jej również spojrzenie pełne wdzięczności. Wiedziała, że informacja o jej relacji z mężczyzną mogła być nieco szokująca – zresztą, zarówno ona, jak i Conrad mogli to odczuć. Nie wiedziała jeszcze, czy dziewczyny są temu niechętne czy po prostu zbite z tropu; Vivian sama nie spodziewała się, że wspólna kolacja z Dillingerem skończy się w sypialni, gdzie zasnęli w swoich objęciach i obudzili się razem. Nie spodziewała się, że po kilku miesiącach żałoby i przysięgania sobie nigdy więcej, jej serce zabije szybciej, a ona sama podda się, znacząc jego skórę zadrapaniami. A jednak to wszystko miało miejsce, a Viv czuła radość. Uspokajająco gładziła pod stołem dłoń Conrada, wyjątkowo delikatnie, próbując chociaż nieco rozluźnić ich oboje. - Jest heteroseksualny – rzuciła ze śmiechem ku Rory, unosząc szklankę w niemym toaście, kierowanym ku radarom jej przyjaciółek. – Wystarczy się przyjrzeć, ale, moje panie, on ma obrączkę – zakończyła nieco triumfalnie, czując pewnego rodzaju ulgę. Pomysł z tym, żeby to Conrad podrywał kelnerzynę, był abstrakcyjny – choć z drugiej strony mógłby stanowić dosyć ciekawe widowisko. Ale czy nasyłanie mężczyzny na mężczyznę w celach poniekąd rozrywkowych i podszytych erotyzmem nie było niczym szczucie psów gończych na stadko królików? Dla nich radość, dla oficera już niekoniecznie. Uniosła głowę gwałtownie, gdy Rory wspomniała o Czwórce. To, co chciała powiedzieć mężczyźnie w innym terminie, w bardziej prywatnej rozmowie, nagle zawisło w powietrzu, sprawiając, że Viv miała ochotę pacnąć Carter po jej ślicznym, piegowatym nosku. Zamiast tego zrobiła minę do przyjaciółki, kręcąc głową. Nie mówiła mu jeszcze o możliwości wspólnego wyjazdu; chociaż ojciec byłby zachwycony, wiedząc, że rząd przydzielił córeczce ochronę, entuzjazm znikłby równie szybko jak bańka mydlana, gdyby jej stosunki z żołnierzem wydostały się światło dzienne. Odruchowo przygryzła wargę, posyłając Conradowi przepraszające spojrzenie i milcząco przysięgając, że wyjaśni mu wszystko potem.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Escape Venue Wto Cze 16, 2015 7:09 pm | |
| Gdyby ktoś mu oznajmił, że kiedykolwiek pojawi się w klubie w towarzystwie trzech pięknych kobiet, wyśmiałby go. Gdyby ktoś powiedział, że odwiedzi pub z dwiema uroczymi dziewczętami, przewróciłby oczami i skrzywił się z niesmakiem. Gdyby ktoś orzekł, że kobieta w ciągu jednej nocy wywróci cały jego świat do góry nogami, nie uwierzyłby. Lecz to, co teraz się z nim działo nie stanowiło dzikiej fikcji, czy imaginacji tworzonej w jego głowie. Mimo onirycznej (w przypadku Conrada) konwencji, naprawdę znajdował się w Escape Venue razem z Vivian i jej przyjaciółkami, próbując nawet wykrzesać z siebie entuzjazm i przejawiać inicjatywę poznawczo-integracyjną. Udawało mu się to całkiem nieźle, może otuchy dodawała mu obecność Viv u jego boku lub jej palce, przesuwające się po wierzchu jego dłoni, a może wycofanie Imago było tylko i wyłącznie wykrętnym tłumaczeniem jego strachu przed kolejnymi rozczarowaniami i bólem? Teraz jednak nie myślał o sobie, koncentrując się na siedzących tuż obok damach, nadal skonfundowanych i trawiących powoli jego niezbyt subtelne najście. - Użyłbym perswazji - wyjaśnił krótko, nie zdradzając jednak, jakim jej aspektem zamierzał się posłużyć. Dziewczęta prawdopodobnie zdążyły już zauważyć, iż nie jest raczej krasomówcą, choć wspinał się na wyżyny swej śmiałości, z nadzieją na nawiązanie kontaktu. Cel został osiągnięty, kobiety rozgadały się, choć tematem nadal pozostał nieszczęsny kelner, Dillinger cieszył się, iż atmosfera stała się odrobinę luźniejsza. Mężczyzna mógłby słuchać dowcipkujących dziewcząt i podziwiać profil Vivian godzinami, bez konieczności zabierania głosu, jednak włączał się do dyskusji - by zrobić dobre pierwsze wrażenie? Nie przejmował się opinią i wydanym na niego wyrokiem, ALE nie chciał w oczach swoich towarzyszek uchodzić za gbura. - Może to tylko przykrywka? - spytał, przesuwając dłoń na kolano Viv i mrugając do niej, jakby przepraszał, że się z nią drażni. Nie zmieniając uprzejmego wyrazu twarzy, przeniósł zaciekawione spojrzenie na Rory, z zaintrygowaniem słuchając jej pytania. - Nie - odparł po chwili, potrząsając głową - to w końcu wyjazd dla was, zresztą wątpię, abym dostał choć dwa dni wolnego w obecnej sytuacji - wymówił się zgrabnie, posyłając lekki uśmiech w kierunku Evy i Rory. Nie wątpił, iż gdyby pojechał wraz z nimi, byłby raczej nieproszonym gościem, zawłaszczającym dla siebie uwagę ich przyjaciółki. Kradzież życia osobistego Viv i wpychanie się w nie brudnymi butami stanowiło zaś ostatnią rzecz, na jaką Conrad miał ochotę. |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Escape Venue Pią Cze 19, 2015 3:39 pm | |
| Eva dziękowała sobie za umiejętność panowania nad swoją twarzą w tej chwili. Z trudem powstrzymywała się od tego, żeby wszystkimi mięśniami nie wyrazić tej natrętnej myśli CO TU SIĘ WYPRAWIA, która aż chciała wydostać się z jej ust. - No tak, w końcu to twój radar, wszystko powinno być w porządku! - Eva wyszczerzyła się do rudzielca. Przez chwilę poczuła atmosferę starych dawnych czasów. W sumie pod tym określeniem mieściło się wszystkie ich spotkania oprócz tego dzisiejszego - kopalni niezręczności. Przyjęła tekst o obrączce kelnera, chociaż jak dla niej to była bujda na resorach. Osobiście nie widziała żadnego pierścienia, ale przeleciała kelnera wzrokiem tylko pobieżnie. Na pytanie o obecność Conrada na ich małej wyprawie do Czwórki, Eva posmutniała. W obecnej sytuacji potrzebowała raczej zaufanego grona przyjaciółek. Każdy dodatek z zewnątrz nagle jawił jej się niczym jakiś niepożądany insekt. To uczucie ją zdziwiło, starała się być bowiem otwarta na nowe znajomości. Jednak obecność nowego ukochanego Vivian wywołała w niej sprzeczne reakcje, które z wdziękiem ukrywała. Gdy usłyszała odpowiedź mężczyzny, miała ochotę go ucałować pięć razy w każdy policzek. - Jakiego rodzaju? - nie wiedzieć czemu, spodziewała się perswazji w rodzaju "No daj pan ten numer" albo czegoś na miarę grożenia granatem. Czyli jednak horyzonty zostaną na swoim miejscu. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Escape Venue Nie Cze 21, 2015 8:02 pm | |
| Zauważyła, że jej pytanie okazało się chyba niewygodne dla Vivian, która gwałtownie podniosła głowę, ale niestety było już za późno. Nie chciała zrobić tego specjalnie, po prostu błędnie założyła, że przyjaciółka podzieliła się już z ukochanym dobrymi wieściami. Pytanie o to, jak bardzo się ze sobą zżyli i na ile poważna jest ich znajomość, było zdecydowanie nie na miejscu. Robienie wstydu rudowłosej i stresowanie jej nie było przecież sympatycznym zagraniem, a przez wzgląd na ich relacje, Rory musiała po prostu zacisnąć zęby i siedzieć cicho. Przez chwilę myślała nawet, że dobrym posunięciem byłoby zagranie w stylu Darkbloom – po prostu wysłałaby Nicole smsa z prośbą o ratunek i mogła się założyć, że Kendith zaraz wymyśliłaby coś, by wydostać koleżankę z baru i niezręcznej sytuacji. W końcu, jako członkini Kolczatki, musiała wiedzieć, że spotkanie z Conradem Dillingerem nie musiało skończyć się dobrze. Rudowłosa nie miała jednak serca i sumienia zostawiać Evy samej w towarzystwie, musiały razem stawić czoło tej niecodziennej sytuacji i jeszcze wybrnąć z tego wszystkiego w miarę elegancko. Teraz nie tylko one oceniały mężczyznę, ale on także wyrabiał sobie o nich pierwsze wrażenie. Gdyby ukazały mu się jako banda kwok lub zrzędzące marudy, być może odbiłoby się to na jego relacji z Vivian. Przyjęła więc uśmiech Magnus z ulgą, odbierając to jako opowiedzenie się po tej samej stronie. Na odpowiedź Conrada tylko skinęła głową, a kąciki jej ust lekko uniosły się do góry. Cieszyła się, że ten temat mają już najprawdopodobniej za sobą. - Zaczyna się robić ciekawe – skomentowała więc, będąc po trosze zainteresowaną rodzajem perswazji wspomnianym przez Dillingera i jego ewentualną próbą wyrwania kelnera, wciąż jednak nie zapominała, że teraz powinna przede wszystkim grać rolę dobrej przyjaciółki i udawać, że nie ma absolutnie nic przeciwko mężczyźnie siedzącemu naprzeciwko.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Escape Venue Nie Cze 21, 2015 11:04 pm | |
| Pomimo tłumu ludzi, przebywających teraz w Escape Venue, Vivian poczuła się nagle osamotniona. Spędzała czas w towarzystwie dwóch ukochanych przyjaciółek, praktycznie sióstr, obok niej siedział mężczyzna, dzięki któremu czuła się nadzwyczaj szczęśliwa… A mimo to czuła się tak, jakby, zamiast w klubie, przyszło jej siedzieć na kamieniu na Ziemiach Niczyich, istnieć pod ostrzałem oskarżycielskich spojrzeń. A może tylko zdawało się jej, że w oczach Rory i Evy dostrzega wyrzut? Nie, raczej nie, przecież atmosfera między sprawiała wrażenie naładowanej czymś negatywnym. Najwidoczniej dzisiejszego wieczoru miała czuć się winna temu, że zatęskniła za Conradem. Za jego łagodnym spojrzeniem i delikatnym uśmiechem, który przywoływał na twarz, ilekroć patrzyli na siebie. Nawet jego dłoń, spoczywająca na jej kolanie, poniekąd kojąca jej smutek, nie była w stanie w pełni zagłuszyć jej posępności. Może cały ten wieczór był małą pomyłką; może nie powinna była umawiać się z dziewczynami, mając świadomość tego, iż nie będzie w stanie w pełni skupić się na rozmowie z nimi. Miała ochotę wrócić do domu, otworzyć wszystkie okna i rozłożyć się w salonie z arkuszem papieru, narysować cokolwiek, byleby tylko uspokoić swoje myśli i zniwelować nieprzyjemne uczucie. Odnalazła dłoń mężczyzny i uścisnęła ją, próbując przywołać na twarz uśmiech, świadczący o tym, że doskonale się bawi. Nie wiedziała, co ugryzło Rory, by zadać takie pytanie. Nie chciała nawet wiedzieć, bardziej zajęta myśleniem o tym, że najwidoczniej powinna była umówić się z Conradem po tym, jak wyjdzie z Escape Venue. Jej egoistyczna podświadomość śpiewnym tonem sączyła do ucha rudowłosej truciznę, słowa mówiące wprost: Twoje szczęście nie jest tu mile widziane, Darkbloom. On nie jest tu mile widziany, czy naprawdę chcesz, by czuł się intruzem? Spójrz na nie. Są zadowolone, głupia…? - Zdrowie Waszych radarów, moje śliczne dziewczęta. – uśmiechnęła się łagodnie, upijając łyk ze swojej szklanki. Dzięki Losowi, piła jedynie wodę, nie alkohol, dlatego też mogła w miarę panować nad sobą i grać rozbawioną młodą kobietę, nawet pomimo tego, jak się czuła. Była na siebie wściekła, głównie za to, że naraziła Conrada na tak ostre spojrzenia dwóch najbliższych jej osób. O co tu właściwie chodziło? O to, że po raz kolejny spotykała się z członkiem rządu? O to, że postanowiła rozpocząć związek z kolejnym żołnierzem? Jakoś w stosunku do Tima nie były takie ostrożne, nie miały problemów, by wraz z nim podpuszczać Vivian, by flirtowała z obcymi facetami w paru knajpkach w Kapitolu. Wręcz przeciwnie, zarówno Rory, jak i Eva miały wtedy niezły ubaw, zakładając się z Minchinem o wyniki starań Viv. Machinalnie obracała w palcach lewej dłoni ołówek, dotychczas leżący na otwartym notesie, tuż przy wysokiej szklance wody. Korciło ją, by wyłączyć się i zająć rysowaniem. Nie widzieć, nie słyszeć, nie reagować na to, co dzieje się dookoła. Zatracić się w pracy i zapomnieć. Albo po prostu chwycić Conrada za dłoń i wyjść, uciec, skoro sytuacja wymknęła się jej spod kontroli.
|
| | | Wiek : 32 Zawód : Oficer Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże
| Temat: Re: Escape Venue Wto Cze 23, 2015 12:15 pm | |
| Definitywnie postąpił głupio. Objawiała się tutaj jego typowa niezręczność w obchodzeniu się z płcią przeciwną. Powinien czekać na stosowny moment, oficjalne przedstawienie, może dopiero na parapetówce w ich pierwszym, wspólnym mieszkaniu, podjąć się niełatwego zadania i próbować zabawiać przyjaciółki Vivian. Już bez niezręczności, bez zakłopotania, bez żadnych ukradkowych spojrzeń i wymuszonych uśmiechów. Dzisiejsze spotkanie przebiegało bowiem w atmosferze mdło-irytującej, lecz wszyscy zachowywali się względnie poprawnie. Jakby ważyli każde swoje zdanie, gest oraz panowali nad mimiką twarzy, aby... z czymś się nie zdradzić? Powietrze przy ich stoliku trąciło lekko fałszem i może odrobiną sprytnie zamaskowanej dobrymi perfumami niechęci, choć Conrad nie miał pojęcia, co skreśliło go w oczach dziewcząt. Starał się tryskać entuzjazmem, aczkolwiek nadal nie potrafił się przemóc i zachowywać się całkiem swobodnie. Szkoda; charyzma powinna otworzyć mu drogę do zdobycia sympatii Evy i Rory. Lub sprawić, żeby przestały mierzyć go dziwnym wzrokiem, roztworem przerażenia z podejrzliwością. Usiłował zrzucić to na własną małomówność, na szok, nawet na brzydką pogodę, jakby szarobura aura odpowiadała za zły humor i przemęczenie. Nie uprzedzał się do towarzyszących mu kobiet - nie lubił nikogo osądzać ani wydawać przedwczesnych wyroków, dlatego na wargach Imaga cały czas błądził delikatny uśmiech, łagodzący nieco jego dziki wizerunek. - Z kobiecą intuicją się nie dyskutuje - przyznał, skłaniając głowę w kierunku Rory, choć myśli mężczyzny błądziły już daleko. W okolicach kelnera, którego numer nierozważnie zaofiarował się zdobyć, by chwilę później dojść do wniosku, iż nie czuje się do tego na siłach. - Kiedyś wam pokażę - obiecał - muszę zostawić sobie jakiegoś asa w rękawie - dodał, poprawiając włosy, które opadały mu na czoło. Miał nadzieję, że dziewczyny nie będą rozczarowane - przecież nie zostawiał ich z niczym, gestem przywołując kelnera i proponując drinki, jednocześnie dyskretnie podsuwając mężczyźnie napiwek, by uprzyjemnił jego towarzyszkom pobyt w lokalu. Z którego on i Vivian już wychodzili; Conrad w lot pojął spojrzenie kobiety i silniejszy uścisk jej dłoni. - Nie będziecie złe, jeśli porwę stąd Viv? Obiecuję odstawić ją jutro w jednym kawałku - rzekł, pomagając Darkbloom ubrać płaszcz. Machinalnie objął ją w pasie i skinięciem głowy pożegnał Rory i Evę, planując że ich kolejne spotkanie będzie mniej stresujące i bardziej naturalne.
/zt dla Viv i Conrada |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Escape Venue Sob Cze 27, 2015 8:49 am | |
| / przepraszam za obsuwę ;;
Przez całe spotkanie nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Vivian dryfuje myślami gdzieś indziej. Po zjawieniu się Conrada przynajmniej wiedziała dlaczego. Przed tym momentem brała to za chwilową obniżkę nastroju albo kolejną odmianę żałoby. Pojawienie się partnera rudej zbiło ją z tropu, nie wiedziała co o tym myśleć. Najwyraźniej Rory miała tak samo. Jej komentarz można było interpretować na wiele sposobów. - Zdrowie! - pomachała swoim espresso w stronę wszystkich, uśmiechając się przyjaźnie do Conrada, a następnie upiła łyk swojego czarnego napoju bogów. Eva wywróciła oczami na odpowiedź Conrada. - Zaczynam podejrzewać, że blefujesz! - przekrzywiła głowę, patrząc się na niego rozbawiona. Już miała go zapytać o coś, gdy nagle zakochane g(o)łąbeczki wyszły. To było niespodziewane i nagłe, dlatego jedyną reakcją, jaka zdążyła z niej wyjść jeszcze przed ich wyjściem było standardowe umówienie się na spotkanie w bliżej nieokreślonej przyszłości i całus posłany Viv w policzek. Nagle zrobiło się Evie zimno. Zazwyczaj ich pożegnania tak nie wyglądały, nawet kiedy Vivian miała Tima. Zawsze się przytulały i żegnały po pół godziny, jakby więcej miały się już w trójkę nie zobaczyć. A tu nagle coś szybkiego, obcego i średnio nasyconego uczuciami. Czyżby to był ten przypadek, gdy mężczyzna kładzie łapę na swojej kobiecie, zaznacza teren, skupiając tym samym całą jej uwagę na sobie? Popatrzyła się na Rory, jakby przed chwilą zobaczyła tornado, które w ostatniej chwili ominęło ją szerokim łukiem. - Pijemy coś mocniejszego? |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Escape Venue Pon Cze 29, 2015 10:07 pm | |
| Nie wiedziała co sądzić o całym tym spotkaniu, zwłaszcza, kiedy wyszło na to, że chyba chyli się ono ku końcowi. Na początku czuć było wyraźnie, że przyjaciółki nie mówią sobie wszystkiego, za uśmiechniętą maską starają się skryć swoje problemy i tak pokierować rozmową, by jak najmniej mówić o sobie. Rory nie była aż taką hipokrytką, nie miała im tego za złe, bo sama postępowała identycznie i rozumiała motywy tego zachowania. Pozostawało mieć nadzieję, że stan ten nie utrzyma się długo i już niebawem będą mogły powiedzieć sobie o wiele więcej. Brak komentarza był najlepszym komentarzem. Gdy tylko Conrad oznajmił, że porywa Vivian, Rory była bliska wydania z siebie jakiegoś dziwacznego odgłosu, pomiędzy parsknięciem a ulgą, jednak w porę się opamiętała i postarała o to, by pożegnać zakochaną parę z uśmiechem numer pięć przyczepionym do twarzy. Mogła się założyć, że wie, o czym w tej chwili myślała Eva. - Zdecydowanie – odpowiedziała więc na propozycję czarnowłosej przyjaciółki, dając znać kelnerowi, że znowu może obsługiwać ich stolik bez strachu. Zniknięcie Dillingera z pola widzenia sprawiło, że Carter poczuła ulgę, choć napięcie nie zeszło z niej od razu. Martwiła się o Darkbloom, a jednocześnie była na nią zła za sytuację, którą ta wywołała. Najpierw organizuje babski zlot, a później opuszcza go w połowie, w ramionach mężczyzny na dodatek? Pół biedy, jeśli znudziła się przyjaciółkami. Gorzej, jeśli wpadła po uszy i gotowa była zostać posłuszną i oddaną kobietą swojego faceta. - Oby to się nie skończyło interwencją – rudowłosa przewróciła oczami, odbierając kolejnego drinka i skupiając się już całkowicie na osobie Evy, praganąc choć trochę obgadać z nią niedawno zaistniałą sytuację. W końcu taka właśnie powinna być kolejność babskich wieczorów!
|
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Escape Venue Sro Lip 01, 2015 8:54 pm | |
| Po odejściu Conrada (bo nie chciała o to obwiniać Vivian) Eva poczuła się, jakby ktoś z nadętego balonu upuścił trochę powietrza. Zaczęła siebie obwiniać częściowo za tak napiętą atmosferę. Gdzieś w głębi martwiła się o Nikolę. Wiedziała, że to dojrzały i starszy facet, na pewno da sobie radę. Ale ta nieobecność trwała już zbyt długo. - Poproszę kieliszek czerwonego wina. - uśmiechnęła się do kelnera, który był praktycznie tematem ich spotkania z nowym wybrankiem serca Vivian. Już przed jego przybyciem coś się nie kleiło. Po jego przybyciu ruda stała się niedostępna myślami, jakby ktoś ją wyciął z tego świata i wkleił do aury Conrada. Starała się zachować rozsądek i nie obwiniać samego mężczyzny o to. Trzeba dać mu możliwość pokazania się w lepszym świetle i w bardziej przyjaznej i rodzinnej atmosferze. - Albo wylewaniem zimnego kubła na jej rude kudły. - rozejrzała się z chytrym wyrazem twarzy po sali, jakby właśnie wypaplała hasła do bomb nuklearnych. Po chwili jednak jej oczy spoczęły na Rory. - Wy się znaliście wcześniej? - nie mogła nie zwrócić uwagi, że obie panie zostały w różny sposób przywitane. Tylko ciekawe było, czy wpływ miała na to prezencja pań, czy też faktycznie kryło się za tym coś głębszego... |
| | |
| Temat: Re: Escape Venue | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|