|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Targ dla mieszkańców Czw Maj 02, 2013 9:31 pm | |
|
Targ dla mieszkańców, a także miejsce, gdzie prawie na pewno zostaniesz okradziony. Wypełniony maleńkimi straganami, na których sprzedaje się głównie masę niepotrzebnych nikomu przedmiotów, a te naprawdę wartościowe wyciąga się spod lady - gdy Strażnicy Pokoju nie patrzą. |
| | | Wiek : 39 Zawód : cukiernictwo/wyzyskiwanie innych/udzielanie informacji za pieniądze
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Nie Maj 26, 2013 7:29 pm | |
| Mimo, że na dworze było 18 stopni, śnieg leżał na ziemi uniemożliwiając wygodne poruszanie się i odmrażając stopy, targ w KOLC-u działał bez przerwy. Poszczególni handlarze oferowali swoje produkty, starając się konkurować ze stojącymi w pobliżu sąsiadami. Większość z nich tak właśnie zarabiała na życie, co zresztą tutaj takie łatwe nie było. Jednak mając szczęście można było znaleźć prawdziwe perełki, nie zawsze sprzedawane legalnie. To zresztą nie przeszkadzało ciemnowłosej kobiecie przemierzającej samotnie ulice, by dotrzeć do miejsca, w którym mogłaby uzupełnić zapasy. Około czterdziestoletnia, czarnowłosa Dorathea Lovett już na pierwszy rzut oka nie sprawiała zbyt miłego wrażenia. Czy to przez nieporządny strój, czy może włosy porozrzucane w nieładzie na ramionach, wyglądające na takie, które od dawna nie były czesane – co zresztą było prawdą, grzebienia tu tak łatwo znaleźć się nie dało – a może dzięki temu dziwnemu błyskowi w oczach, jakby patrząc na człowieka szacowała, ile przy sobie posiada pieniędzy, nie wiadomo. Jednak nie bez powodu uważana była za wariatkę. Potwierdzał to jedynie cichy, chrapliwy śmiech wydobywający się co jakiś czas z gardła kobiety i szept, skierowany do samej siebie, jako, że w okolicy nikogo innego nie było. Od kiedy trafiła do KOLC-a, nie do końca się jej powodziło. Można to było łatwo wywnioskować po zniszczonych i częściowo podartych ubraniach noszonych przez kobietę, tych samych, w których zauważyć ją można było już trzy dni temu i których najwidoczniej nie zmieniała od tamtego czasu. A mimo to, kiedy zawędrowała na targ, nie skierowała się w stronę nowszych ubrań, przeciwnie – zakupiła rzeczy na pierwszy rzut oka niepotrzebne. A przynajmniej nie tak bardzo! Och, jak ci ludzie się mylili. Jak niby bez lornetki mogłaby podglądać z ukrycia innych, by później sprzedawać ich cenne tajemnice? Wytrych też przecież zawsze był przydatny, kto wie, kiedy będzie trzeba się do kogoś włamać? Oczywiście wśród zakupów nie mogło braknąć jedzenia ani tygodniowego zapasu kawy, w końcu bez nich życie jest kilka razy trudniejsze. Upewniając się, że wszystkie rzeczy znajdują się w poszarpanej torbie, mimo zimna i szczękających o siebie zębów, Dorathea stanęła z boku, przyglądając się tym klientom, których mróz jeszcze nie odstraszył. Wszyscy oni myśleli, że są panami świata, a trafili tutaj, do odgrodzonego od luksusu getta! Zaśmiała się cicho. Nikt nie wiedział, dlaczego trafiła tutaj, skoro przebywała wcześniej w 13. A sama nigdy nic nie powiedziała, chociaż usłyszeć można było najróżniejsze plotki.
Ostatnio zmieniony przez Dorathea Lovett dnia Pon Maj 27, 2013 8:25 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Nie Maj 26, 2013 8:16 pm | |
| Florian, szczękając zebami z zimna, przyszedł na targ. Ze skrzywioną miną podszedł do znajomego handlarza i odebrał swój prowizoryczny transparent reklamujący. Nienawidził tego. Nienawidził wszystkich. Ba! Wręcz brzydził sie każdego obdartego, zmarzniętego mieszkańca Kwartału. Jednak wiedział, że jeśli postanowi nie stać i nie marznąć, to powoli umrze z głodu. Mimo, że prawie wymiotowal przy niedogotowanym, zimnym, niewiadomego pochodzenia posiłku, to jednak (przekonany wcześniejszymi trzema dniami głodówki) stwierdził, że lepsze to niż nic. I tak jest lepiej niż na początku, kiedy jego przyzwyczajony do rarytasów żołądeczek zwracał prawie wszyściutko. Tak więc Florian rozpoczął swoją wędrówkę przez targ z transparentem głoszącym, iż u tego a tego (nigdy nie wiedział jak ma na nazwisko) handlarza jest najtaniej. I w sumie ponoć jakas częśc klientów zawsze zwróciła na to uwagę. A cięzko nie zauważyć, gdy tuż przed twoimi oczami pojawi się krzywo nabazgrolony napis. Teoretycznie Florian mogłby stać w miejscu, jednak to groziłoby prawdopodobnie zamarznięciem. Po drodze do zaułka, gdzie chciał zawrócić standardowo powymachiwał kilku ludziom reklama przed oczami, co w jednym z przypadków skończyło się tym, że dostał potocznie mowiąc po mordzie od wkurzonego gościa. Florian wyrabał przez to do zaspy, a gosć - klnąć nieprzyzwoicie - ruszyl dalej w swoją stronę. Florian natomisat wygramolił się z zaspy i, jeszcze bardziej przemarznięty, przemoknięty, wściekły i obrzydzony, ruszył do swojego celu. Tymczasem w zaulku, w którym zazwyczaj bezpiecznie odpoczywał, gdyż nie sięgał tu wzrok pracodawcy, stała sobie rozczochrana do granic mozliwości kobieta. Ignorując ją oparł się ciężko o pobliski murek, wetknął transparent w zaspę i zaczął rozcierać przemarznięte kończyny. |
| | | Wiek : 39 Zawód : cukiernictwo/wyzyskiwanie innych/udzielanie informacji za pieniądze
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Nie Maj 26, 2013 9:34 pm | |
| Spokojną obserwację zakłóciło lekkie poruszenie na obrzeżach pola widzenia. Musiała minąć chwila nim Dorathea uświadomiła sobie, że to do jej miejsca obecnego przebywania zbliżył się jakiś chłopczyk. Wyglądał na zmarzniętego i wyczerpanego, że aż zrobiło się jej żal i… STOP! Niestety, to nie ta bajka. Pani Lovett nigdy nie czuła żalu, sympatii czy czegokolwiek, co te uczucia mogłoby przypominać. We wszystkim starała się dopatrywać zysku. A jako, że domyślała się, że ten mały, który widocznie zaułek, w którym się znajdowała obrał za swój cel nie mógł jej niczego dać, jedynie zirytowała się tym, że chce zająć jej, hm, kryjówkę? Powiedzmy, że miejsce do świetnej obserwacji, samej będąc niezauważoną. A ona co jak co, ale nie zamierzała dzielić się tym, co uważała za swoje. Dlatego właśnie spojrzała na niego kwaśno ze zmarszczonymi brwiami, mając nadzieję, że tyle na wygonienie stąd nieproszonego gościa wystarczy. Wtedy zauważyła transparent trzymany w skostniałej ręce. Jak widać, któryś z handlarzy nie tracił czasu i za wszelką cenę chciał zdobyć klientów, wykorzystując do tego jakieś dziecko. Uśmiechnęła się nieprzyjemnie – zresztą, czy cokolwiek co robiła, można by uznać za przyjemne? – po czym jeszcze raz uważnie przyjrzała się towarzyszowi. Nie, nie kojarzyła go, ale dzieci zazwyczaj nie zwracały uwagi. Oprócz jednego, Connora. Ale to był wyjątek od reguły. Zazwyczaj tylko zawracały one głowę, tak naprawdę będąc do niczego nieprzydatnymi. - Co tu robisz, chłopcze? Czyżby przerwa w pracy? – odezwała się w końcu mrukliwie, obserwując go z pod półprzymkniętych powiek. – Twój pracodawca wie, że tu jesteś? Nie sądzę, by był zbytnio szczęśliwy – zakończyła, wykrzywiając wargi w coś, co miało przypominać uśmiech – z niezbyt dobrym skutkiem – i mrucząc pod nosem słowa, które zapewne przedstawiały stojącego obok niej Floriana w niezbyt dobrym świetle.
|
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pon Maj 27, 2013 6:05 pm | |
| Kobieta przez chwilę zdawał się nie zwracać uwagi na Floriana. Jednak gdy tylko przyszłemu trybutowi przebiegła przez głowke myśl, że może ona ma go gdzieś, ta zaczeła sie go wypytywać. Takim tonem, że Florian aż zadrżał. Widac, a razcej słychać, że kobieta nie jest przyjaźnie do niego nastawiona. Mimo to oczywiście Florian nie umial podkulić uszu i uciec. Odwrócił się twarzą do kobiety i z zadziorną miną spojrzał jej w oczy. -A co to, za przeproszeniem, panią obchodzi? - Spytał teoretycznie uprzejmie. Tak jak go uczyli. Uprzejme słowa w połaczeniu z niezbyt uprzejmym tonie. - Z tego wynika, ze jest pani bardzo uczciwą kobieta i zawsze wszystko wykonuje jak najlepiej. Albo jest pani po prostu osobą, która ma upodobanie we wtrącaniu się w nie swoje sprawy. - Ciągnął dalej swój wywód. Może nie było to najmądrzejsze, ale jak najbardziej w jej stylu. Gdyby kobieta go nie zaczepiła, prawdopodobnie już by sobie poszedł, zeby dalej wykonywac swoją pracę. Teraz natomiast nie może odejść sobie od tak. Przeciez ucierpiałaby jego duma! Trudno, najwyżej pogłoduje jeden dzień, bywalo gorzej. Jednak trzynastolatek z zadziorną miną, trzęsący się z zimna w zdecydowanie za cienkim jak na aktualną pogode ubraniu, trzymający transparent reklamowy nie robił zbyt wielkiego wrażenia. Wyglądał raczej na osobkę, której jedyną bronią jest płacz i ucieczka do mamy. Bo po części niestety tak było. Tylko, ze mamusi nie było w poblizu co, powiedzmy sobie szczerze, ujmowało troszeczke pewności siebie Florianowi. Mimo, iż już tyle czasu jej nie widział, to nie stracił nadziei, że wróci. |
| | | Wiek : 39 Zawód : cukiernictwo/wyzyskiwanie innych/udzielanie informacji za pieniądze
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pon Maj 27, 2013 8:23 pm | |
| Co to się porobiło – taki młody, a już się rządził. Chociaż po zastanowieniu nie było to takie dziwne. Jeśli ktoś nie potrafił sobie poradzić w tym nowym świecie, umierał. Wojna zmieniła wszystko, włącznie z ludźmi, nie pozostawiając im wyboru. Wiek nie był już tak ważnym wyznacznikiem jak kiedyś, wszyscy Kapitolińczycy, choć nie tylko, musieli dorosnąć w ekspresowym tempie, porzucając swoje dawne życie. O tyle właśnie dobrze miała Dorathea – nie musiała się zmieniać, jej tryb życia od dawien dawna był dość podejrzany. Chociaż wychowywała się w samym centrum Panem, nigdy nie miała lekko ani łatwo. Być może właśnie z tego powodu stała się tym, kim jest obecnie. Ciężko orzec czy był to przypadek, czy taka przyszłość była jej pisana, jakkolwiek poetycko to brzmi. Kobieta jednak uparcie o swojej przeszłości nie wspominała. Przynajmniej to, co mówiła ludzie brali za fikcyjne opowiadania i wymysły, składając to na karb jej ‘choroby’. Czy sama czuła się chora? Skądże! Nie interesowało jej, co mówią ludzie, póki z ich gadaniny nie odnosiła żadnych zysków. Nawet jakiś rodzaj przyjemności sprawiało jej to, że inni się jej bali, co potwierdził uśmiech, gdy zauważyła drżenie stojącego przed nią chłopaczka. Jasne, być może w części było to spowodowane zimnem, ale jakaś część jej podświadomości mówiła jej, że nie jest to całkowita prawda. - Brawo chłopcze, może coś z ciebie wyrośnie. – Jeśli rozmówca chciał ją obrazić czy sprowokować, niestety – nie udało się. Wyglądało to tak jakby zaczepka sprawiła jej przyjemność. Jej nie dało się zrozumieć. – Ale radziłabym ci, mój drogi, uważać do kogo tak mówisz. Jak myślisz, co mogłoby mnie powstrzymać od zabicia cię i zabrania ci wszystkiego, co masz? – zapytała z nieschodzącym z ust grymasem. Ton jej głosu pasowałby do rozmowy przy herbatce. Tylko gdzieś tam w oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Ciekawe, co też zwiastował?
|
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sro Maj 29, 2013 6:17 pm | |
| No cóż, trzeba przyznać, ze spodziewał sie wszystkiego, tylko nie takiej odpowiedzi. Uniósł brwi ze zdziwieniem wysłuchując co ta dziwna pani ma do powiedzenia. Słysząc jej pytanie omal nie parsknął. -Na prawdę tak bardzo pani zależy na papierowym transparencie na patyku i kilku ciuchach dla dzieci? - Spytał. No bo faktycznie nic lepszego do zaoferowania nie miał. Chyba, że puste kieszenie. Bo na ubraniach chyba tej pani niezbyt zależało, gdyz były o ładnych parę rozmiarów za małe. Chyba, ze ma dzieci, ale nie wyglądała na opiekuńczą mamusię. Mimo to zaczął sie lekko niepokoić o własne zdrowie i życie. Kobieta nie wyglądała na zrownaoważoną psychicznie, a błysk w oczach na prawdę nie zwiastował niczego dobrego. Chociaż w sumie, to mało który mieszkaniec KOLCa może sie poszczycić dobrym zdrowiem psychicznym. Wiekszość szuka tylko okazji, żeby sie wzbogacic lub zobyc środki potrzebne do życia. A przynajmniej głownie takie osoby Florian tutaj spotykał. Swoją drogą zauważył, że policzek lekko spuchnął i zapewne zmienił kolorki. No w sumie to nieźle oberwał, trzeba przyznać. Ale bywało gorzej. Tak, że na przykład ledwo dał radę ujść. Ale pomińmy to. Ludzi przybywało, robiło sie coraz chłodniej, a Florian zaczął szczękać zębami i dreptać w miejscu. Mimo wszystko ruch troche pomagał na mrozie, a stanie w miejscu tylko potęgowało uczucie chłodu.
|
| | | Wiek : 39 Zawód : cukiernictwo/wyzyskiwanie innych/udzielanie informacji za pieniądze
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pią Maj 31, 2013 6:58 pm | |
| Och, Dora i dzieci – to dopiero niszczycielskie połączenie. Dla dzieci oczywiście! Nie, zdecydowanie do osób kochających i opiekuńczych nie należała. Nigdy nie zaznała tego (nie)szczęścia z posiadania gromadki pociech, kręcących się pod nogami i zawracających bez potrzeby głowę. Może to i dlatego, że w życiu nie znalazł się nikt, kto by chciał je z nią mieć. Co się zresztą dziwić, śmierć dwóch poprzednich mężów raczej nie wpłynęłaby dobrze na relacje z jakimkolwiek osobnikiem płci męskiej. Wracając jednak do rzeczy to warto nadmienić, iż Dorathei wcale nie zależało na ubraniach chłopca czy jego rzeczach osobistych – po prostu nie sądziła, by ten posiadał coś wartościowego, co by mogło ją zainteresować. Sam zresztą jej domysły chwilę później potwierdził. Bardziej skupiała się na samym Florianie, którego imienia de facto nie znała. Mówiąc, że mogłoby jej na nim zależeć, mam na myśli to, że od dawien dawna nie jadła prawdziwego, świeżego mięsa. Co najwyżej jakieś marne resztki powyrzucane z co zamożniejszych domów czy jakichś restauracji. I nie, to nie jest żaden chory żart, choć sama kobieta w gruncie rzeczy problemy ze swoją psychiką miała. I wcale nie naciągane byłoby stwierdzenie, że akurat w tej dziedzinie wiodła prawdziwy prym wśród mieszkańców getta. Nagle kobieta oblizała spierzchnięte usta, ukazując prawdziwie żółto-czarne zęby i powstrzymując napływającą do ust ślinkę. Westchnęła z rozkoszą na samą myśl o pożywniejszym posiłku, mierząc chłopca głodnym wzrokiem. - Nie, jeszcze nie teraz, powstrzymajmy się – wykrzyknęła niespodziewanie do samej siebie. Jesteśmy głodne, tylko pomyśl. Dzieciaka i tak nikt nie będzie szukał. - Później, jeszcze zdążymy się najeść! Co nam szkodzi, głupia? - Zamknijsięzamknijsięzamknijsię! – Przykryła uszy rękoma, kołysząc się wprzód i w tył, próbując wyciszyć ten wewnętrzny głos. Jednak nie mogła zdusić narastającego w jej wnętrzu chichotu, który z każdą chwilą nabierał na sile. Dla każdego obserwatora musiało to wyglądać jak scena żywcem wyjęta z horroru.
|
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pią Maj 31, 2013 9:24 pm | |
| Florian coraz bardziej obawiał się swojego szefa, zimna oraz kobiety, z którą rozmawiał. Nie, żeby bał się dorosłych, czy coś. Po prostu ona... Nie wyglądała na normalną, powiedzmy sobie szczerze. A w jej nienormalności utwierdziła go jej rozmowa... z samą sobą. I to dość dziwna rozmowa. Wyrwane z kontekstu słowa zabrzmiały tak, jakby... Dorathea chciała go zjeść. Dosłownie. Dodatkowo wzrok, jakim go obrzuciła. Florian był w stanie zrozumieć dużo. Naprawdę dużo. Ale, zeby drugiego człowieka?! Aż zrobiło mu się niedobrze. Zaczął więc odganiać od siebie te myśli, wmawiając sobie, ze to nie o niego chodziło. Mimo wszystko zaczął sie powoli wycofywac z zakątka kurczowo trzymając się kawałka drewna na którym była przyczepiona reklama. Zaczeło to wszystko wyglądać nierealistycznie, jakby było wyjęte z horroru paranormalnego. Florian nigdy nie interesował się premierami kinowymi, ba! Prawie w ogole nie oglądał telewizji. Dlatego też dla niego to wszystko stawało się chore. Zwyczajnie chore. A najgorsza była myśl, ze nawet jeśli kobieta rzuciłaby się na niego, to prawdopodobnie nikt by mu nie pomógł, nikt by go nie bronił. Wszyscy przeszliby obojętnie lub przystanęli, zeby zobaczyć nowe widowisko. Które byc może przypomniałoby im sceny z Igrzysk Głodowych. Ale nawet na arenie raczej nie zdarzały się przypadki zjadania ludzi. Przez ludzi. Bo o innych stworach lepiej nie wspominać. Florian oglądał Igrzyska, ale tylko te momenty, w których akurat nikt nikogo nie zabijał. Matka bała się o jego reakcję, więc wyczuliła go, by za każdym razem gdy tylko pojawi się krew odwracał głowę i zatykał uszy. Tak więc powolutku, powolutku oddalał się od psychopatki na taką odległość, żeby miał czas rzucic się w razie czego do ucieczki. |
| | | Wiek : 39 Zawód : cukiernictwo/wyzyskiwanie innych/udzielanie informacji za pieniądze
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Cze 01, 2013 1:01 am | |
| Początkowo kobieta nawet nie zauważyła jaki wywarła efekt na swym młodym towarzyszu. Będąc dokładniejszym to w ogóle przez kilka sekund nic nie zauważała, skupiona na dość głośnym głosie w jej głowie. Ten powoli jednak przygasał, a sama pani Lovett uspokajała się, opanowując chichot i złowrogi uśmiech. Jej mina wyglądała prawie tak, jakby naprawdę czuła się skruszona i winna temu, co nastąpiło przed kilkoma minutami. Jednak wedle przemyśleń Floriana nikt nawet się nie zatrzymał, by zobaczyć, co się stało. Co najwyżej kilka osób zwróciło na chwilkę głowy w ich kierunku, ale tylko po to, by potrząsnąwszy głowami udać się w swoją stronę. Zimno przeganiało wszystkich z dworu do ciepłych, przytulnych mieszkań. Takich jakich Dora nigdy nie miała i zapewne nie dane jej będzie posiadać. Ostatnie lata (zależy, co rozumieć przez ostatnie, u niej to zaczęły się one z dziewięć, dziesięć lat temu) spędzała na ulicy, ewentualnie w jakimś opuszczonym domu, gdy tylko udało się jej złapać odpowiednią okazję. Co teraz, w KOLC-u zdarzało się nadmiernie rzadko, bo któżby chciał opuścić samodzielnie swój dom, jeśli tylko już go posiadał? A chyba nic dziwnego w tym, że do przenocowania osób jej pokroju nikt się kwapił i nie zgłaszał. W każdym bądź razie jak widać żołnierzom także pogoda musiała dać się we znaki, bo mimo wielokrotnego, nagłaśnianego nawoływania do przyszykowywania dokumentów tożsamości żaden mężczyzna nie przybył. Zresztą, może oni także woleli omijać przezornie takie miejsca, licząc się ze swym życiem. A więc panicz Crane musiał mieć ogromne, sprzyjające najczęściej dzieciom, szczęście, gdyż po dawnym zachowaniu Dorathei nie było śladu. Albo nie była jeszcze do końca i całkowicie chora, albo coś planowała. - Och, skarbie, nie przestraszyłam cię prawda? Ciocia nie chciała cię przestraszyć. Och, zostań, jestem taka samotna. – Jej głos brzmiał niczym gruchanie ptaszków, pomijając to, że był dużo bardziej szorstki, niemiły w brzmieniu i dawno stracił swą melodyjność. Ale punkt za starania, prawda?
|
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Pon Cze 03, 2013 8:09 pm | |
| Szczerze? Zapewnienia kobiety nie przekonały go. Ani trochę. Wręcz jeszcze bardziej sie przestraszył. A ludzie mieli to gdzieś. Prawie wyszedł już na uliczkę przechodzącą przez targ, a ci nic. No, może dwie - trzy osoby odwróciły na pięć sekund głowę, ale tyle. Przestraszony chłopczyk coraz bardziej wycofujący sie z zaułka, w którym stała kobieta nie wyglądająca na zdrową psychicznie nie robi wrażenia na byłych mieszkancach Kapitolu. Cudownego Kapitolu, który - ponoć - pokutuje za swoje winy. O których Florian nie miał nigdy najmniejszego pojęcia. Ale nieważne. -N-naprawdę p-pani n-nie chciała m-mnie prze-straszyć? - Spytał jąkając się po pierwsze z zimna, a po drugie ze starchu. Przy czym dominowało to drugie. A pytanie było retoryczne, gdyż wiedział, że kobieta, mimo iż dobrych zamiarów nie ma, to odpowie coś w stylu "oczywiście, skarbie". W takie słowa to uwierzyłby, ale gdyby wypowiedziała je jego matka. A nie jakas przypadkowa wariatka z targu! Ale może lepiej udawać naiwniaka? Czemu by nie... ostatecznie może odwrócić się i ruszyć pędem przez tłum. który ma wszystko gdzieś. A jak. Po co się przejmowac, skoro ma się własne problemy, co? Florianek natomiast cały czas małymi kroczkami przemieszczał się w tył. Nie spuszczając Dorathey (tak to sie odmienia?) z oka. W końcu stwierdził, ze i tak nic nie zmieni tego, że się jej boi. I co zrobił? A co mógł zrobić?! Po prostu zwiał na drugi koniec targu. Plus jest taki, ze kobieta chyba nie miała zamiaru go gonić... W każdym bądź razie pochodził z reklamą do końca dnia, a potem spokojnie poszedł spać. Gdzieś tam, gdzie akurat znalazł miejsce.
//zt na dworzec
Ostatnio zmieniony przez Florian Crane dnia Czw Cze 20, 2013 2:59 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Cze 08, 2013 8:49 pm | |
| /Szkoła publiczna
Spotkanie z Jasmine wybiło go zupełnie z rytmu. Do końca zajęć nie mógł się skupić i wciąż myślał o tej dziewczynie, jej oczach, ustach, głosie. Ben... czy on mógł być Benem? Nie! Był Maxem. Nie miał brata bliźniaka Daniela. Przecież by pamiętał. Nie zapominało się takich rzeczy jak brat bliźniak. Raz po raz dotykał blizny na głowie i nieśmiertelnika na piersi. Max Stone, mieszkaniec Kapitolu, nauczyciel. A nie Benjamin Levitt z pierwszego dystryktu. Na powietrzu, gdy wyszedł ze szkoły, poczuł na policzkach mróz i chłód. Powoli się uspokajał. Miał jednak przeczucie, że w nocy znów przyśni mu się dziewczyna która go woła, a której nie może złapać. Czy będzie mieć twarz Jasmine? Skierował się na targ. Dużo pieniędzy nie miał, ale coś na obiad zjeść musiał. Umiał gotować. To była jedna z tych rzeczy która była z nim mimo utraty wspomnień. Gotowanie i nauczanie. I słabość do pięknych dziewcząt. Jedna miała go dziś odwiedzić. Obiecał sobie, że zachowa przed nią w tajemnicy spotkanie z Jazz, a już na pewno nie powie jej o pocałunku. Wyszłaby z tego zbędna awantura, a wyjaśnić nie umiał dlaczego to zrobił. Po prostu czuł, że musi ją pocałować. Chciał tego i dlatego to zrobił. Przecież to nie była zdrada? To było pocałowanie dziewczyny ze snów, w ogóle to był jakiś sen, a nad snami się nie panuje. Kupił kilka ziemniaków, zmarzniętych i twardych... będą się długo gotować. Jakąś zmarznięta marchewkę i kawałek mięsa tajemniczego pochodzenia. Wiedział, że będzie potrafił zrobić z tego całkiem niezłe danie. Miał talent do gotowania. Chciał jeszcze kupić coś ekstra, coś co by uczyniło dzisiejszy obiad będzie tak wyjątkowy jak być powinien. Ale nie mógł marzyć o znalezieniu w KOLCu butelki czerwonego wytrawnego wina na które mógłby sobie pozwolić, a które nie byłoby tzw. jabolem. Cóż... musiał się obyć bez wina. Udało mu się jednak kupić herbatę. Rarytas. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Cze 08, 2013 9:18 pm | |
| /teoretycznie dom, w praktyce burdel
Przez cały dzień Cordelia nie zrobiła nic produktywnego. Do południa leżała w łóżku, pozwalając, by rodzice całkiem sami zajmowali się sprzątaniem w domu. Rozpamiętywała wczorajszy wieczór w Violatorze i zastanawiała się nad tym, co usłyszała przez radiowęzeł. Komunikat wydał się jej dziwnie znajomy, ale w nawet najbardziej szalonych gdybaniach nie spodziewała się tego, co miało dopiero nastąpić. Państwo Snow byli przerażeni, bali się o córkę, jednak sama Cordelia nie odczuwała żadnego napięcia związanego z tym, że jutro musi stawić się na dworcu z innymi dzieciakami. Być może Stara Alma poszła po rozum do głowy i postanowiła wydostać z KOLCa dzieciaki? Nie, Cord nie była tak naiwna by uwierzyć akurat w tę opcję. Zwlokła się z łóżka dopiero po południu, a kolejną godzinę zajęło jej przyszykowanie się do wyjścia. Jak widać, stare nawyki wciąż były w niej głęboko zakorzenione. Max zapewne skończył już pracę, a skoro mieli razem zjeść obiad, wypadałoby się przygotować, prawda? Pożyczyła od matki małą czarną (no dobra, zrobiła to bez pytania), wyszperała z szuflady rajstopy i zdecydowała się nawet założyć naszyjnik z pereł, jedną z nielicznych błyskotek, jakie jej jeszcze pozostały. Założyła swój nieśmiertelny, gruby płaszcz, otuliła się szalikiem i krzyknęła, że nie wie czy wróci przed godziną policyjną. Upewniła się, że ma przy sobie dokumenty, po czym wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami. Zdecydowała się przejść przez targ, z nadzieją na spotkanie kogoś znajomego bądź usłyszenie czegoś ciekawego. No dobra, macie mnie, zdecydowanie bardziej interesowało ją to drugie. Przechodziła powoli między straganami, zręcznie omijając znajdujących się wszędzie dookoła ludzi. Z daleka zauważyła znajomą sylwetkę i przystanęła, uśmiechając się pod nosem. Bezszelestnie przemieściła się o kilkanaście kroków, po czym znalazła się tuż za plecami Maxa i objęła go od tyłu znienacka. Cóż ją skłoniło do tego typu czułości? Sama nie miała pojęcia, po prostu tego potrzebowała. -Herbata? - zerknęła mu przez ramię i zagadnęła, zamiast rzucić jakiekolwiek powitanie - Szykuje nam się prawdziwa uczta. Po chwili znalazła się tuż przed nim i wspięła się na palce by pocałować go w policzek. Na większe czułości przyjdzie jeszcze pora. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Cze 08, 2013 9:42 pm | |
| Poczuł dziewczęce ramiona wokół siebie i uśmiechnął się. Trochę mu było wstyd, bo jednak całował inną dziewczynę, a teraz szykował się do "randki" z Cordelią. Ba, złapał się na myśli, że może to Jasmine go objęła... Marzenia ściętej głowy. Po chwili musiał jednak wrócić myślami do rzeczywistości. Cordi stała przed nim i wyglądała pięknie, jak zawsze. Nawet trudne warunki KOLCa nie mogły wpłynąć na jej wygląd. W jej wyglądzie było coś znajomego, coś co sprawiło, że zwrócił na nią uwagę i zapragnął z nią być. Cordelia Snow... Jasmine Snow. Były rodziną, kuzynkami. Aż uwierzyć nie mógł w to co do niego właśnie dotarło. W jego umyśle uparcie tworzyła się myśl, że to znajome coś w Cordelii to była Jasmine... jakkolwiek głupio to nie zabrzmi. Były z wyglądu trochę podobne. Ale jeśli to było to, to znaczy, że może wcale nie był Maxem, tylko był Benem. Nie! To szalone. Przytulił mocno dziewczynę. - Tak, trafiło mi się takie znaleziski, prawie jakbym znalazł grudkę złota wśród kamieni. - pocałował ją z czułością w czoło. - Co to za afera z tym zbieraniem się na dworcu? - zapytał, bo może Cordi coś wiedziała. On sam się nie kwalifikował. Miał dziewiętnaście lat, ale znał wiele osób które miały się stawić na dworcu. Martwił się trochę. Starał się jednocześnie odpychać nachodzący go w myślach obraz Jasmine. Czy było po nim widać, że myśli o innej? Nie powinien był. On miał dziewczynę, ona tez kogoś miała, co prawda był zaginiony, ale był. Benjamin... Uśmiechnął się gdy pocałowała go w policzek. Słodka była zgrywając niewiniątko, bo wiedział jaki demon potrafił w niej drzemać. Nie to co Jasmine... Kurwa, idioto opanuj się i przestań o niej myśleć! - skarcił się w myślach. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Cze 08, 2013 10:12 pm | |
| Czy zauważyła, że myśli Maxa błądzą gdzieś daleko? Być może, jednak nie należała do tego typu dziewczyn, które zrobiłyby aferę z tak błahego powodu. Sama miała swoje małe grzeszki, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Po co psuć sobie humor bezsensowną kłótnią? Przecież dzisiejszy wieczór zapowiadał się całkiem nieźle. -Liczyłam na to, że może ty coś wiesz - odpowiedziała, wzruszając ramionami i odsuwając się od niego na odległość jednego kroku. Nie wiedziała, czy ma się cieszyć, że Max nie został 'zaproszony' na dworzec, czy może smucić z tego powodu? Coin szykowała jakąś atrakcję, jednak panna Snow nie mogła jej przecież przejrzeć na odległość. -Rozmyślam nad tym od rana, ale nic sensownego nie przyszło mi na myśl - mruknęła, odwracając się w kierunku straganu. Ruszyli przed siebie powolnym krokiem, wyszukując kolejne specjały, które można byłoby kupić na obiad. Cordelia co chwila sięgała po jakieś towary, jednak zaraz odkładała je na miejsce, z niezadowoloną miną. Ośmieliła się wybrzydzać, podczas gdy niektórzy mieszkańcy KOLCa nie mieli co włożyć do garnka by wykarmić rodzinę. Jednak ta sytuacja nie była przecież jej winą, więc niby dlaczego miałaby się przejmować? -Planujesz na dzisiaj jakieś szczególne atrakcje? - zapytała nagle, odwracając się twarzą do Maxa i uśmiechając delikatnie, po czym wymownie poruszyła brwiami. Wyciągnęła rękę i strzepnęła z jego ramion maleńką warstewkę śniegu, która zdążyła się tam pojawić. Następnie przejechała dłonią po jego ramieniu, powoli, z pewną dozą czułości. Wpatrywała się w jego przystojną twarz już jakiś czas, próbując rozgryźć, nad czym tak duma, jednak w końcu zdecydowała, że zamiast rozgryzać jego myśli, postara się w nich pojawić. Ujęła jego dłoń i poprowadziła dalej, wciąż rozglądając się po straganach. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Cze 08, 2013 11:18 pm | |
| Pokręcił głową przecząco. - Nic, a nic. - wzruszył smutno ramionami - Ale możemy się po nich spodziewać wszystkiego. - rzucił gorzko, mając na myśli ogół rebeliantów. - Wolę nawet nie myśleć o tym, co to może być. Nie psujmy sobie wieczoru. Dowiemy się jutro. - objął ją ramieniem gdy ruszyli przed siebie. Panna Snow wybrzydzała, ale Max-Benio znosił wszystko cierpliwie. Nie mógł jej za to winić, że chciała mieć choć ułudę dawnego życia. Sam tego pragnął. Ale on potrzebował czegoś innego, sam nie wiedział czego. Spojrzał zaskoczony na blondynkę słysząc jej pytanie. - Cóż... potrawkę z mięsa... chyba szczurzego, ale mam nadzieję, że to kurczak. Do tego herbata z cukrem i ziemniaki. - wymienił starając się by menu zabrzmiało co najmniej jak uczta - Potem możemy się przejść na spacer jeśli nie będzie zbyt zimno, choć wolałbym posiedzieć przy kominku. Dostałem za korepetycje kilka klocków drewna, możemy sobie rozpalić w kominku i będzie miło. - przyciągnął ją bliżej do siebie i pocałował w policzek. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sob Cze 08, 2013 11:55 pm | |
| Nie psujmy sobie wieczoru. Dowiemy się jutro. Jak powiedział, tak zrobiła. Cordelia potrzebowała tylko tych dwóch zdań aby zepchnąć rozmyślania o jutrze na boczny tor. Zatopiła się w jego uścisku, zapominając całkowicie o Coin i jej pomysłach. Menu zabrzmiało jak uczta, jeśli dzień w dzień jadło się na obiad zupy z tych samych warzyw. Kruczak? Cordelia nie pamiętała, kiedy ostatnio jadła mięso, a już w ogóle ulubionego kurczaka. Państwa Snow byłoby stać na niektóre specjały, gdyby własnej wygody nie stawiali ponad to. -Darujmy sobie spacery - powiedziała, pocierając nosem o jego policzek - Wieczór przed kominkiem brzmi wspaniale. Sama nie wiedziała, skąd się u niej wzięły te pokłady romantyzmu, które teraz zdawały się przejmować jej myśli i słowa. Być może, w tych jakże ciężkich czasach, chciała się po prostu czuć... kochana? Nie wiedziała, czy Max ją kocha, ani tym bardziej, czy ona kocha jego. Może oboje tylko wmawiali sobie, że łączy ich coś specjalnego, podczas gdy było to zwykłe przywiązanie? W jej głowie pojawił się nagle obraz mężczyzny, starszego od Maxa, który także nie był jej do końca obojętny. Co się z Tobą dzieje, głupia? Cordelia otrząsnęła się z tych myśli i dała się pocałować. Miło tak było trwać w uścisku z własnym chłopakiem, ale panna Snow nagle zapragnęła czegoś więcej. A zazwyczaj dostaje to, czego chce. Z zadziornym uśmiechem wspięła się na palce i złożyła na ustach Maxa delikatny pocałunek. Ich dłonie wciąż były splecione, zaczęła więc bawić się palcami, a drugą ręką przyciągnęła go mocniej do siebie. Pogłębiła pocałunek, a zanim przymknęła oczy, zdążyła jeszcze zauważyć karcące spojrzenie jakiegoś starszego jegomościa, sprzedającego ziemniaki. -Może uznamy zakupy za zakończone - szepnęła, przerywając na chwilę pocałunek - i pójdziemy już do ciebie? Przygryzła dolną wargę, chociaż była niemal pewna, że odpowiedź Maxa będzie twierdząca.
/ ztx2, salon w domu Maxa/Benia |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Wto Cze 18, 2013 4:53 pm | |
| //czarna dziura ._.
Rozejrzała się uważnie dookoła spoglądając po ludziach, po ich twarzach, zmęczonych, bladych, po pozbawionych blasku oczach. Byli ludźmi zombie, potykali się o własne stopy, w obdartych i ciemnych ubraniach sunęli pomiędzy stoiskami, jakby nic ich nie interesowało. Co jakiś czas się zatrzymywali przy którymś, flegmatycznie zagadywali sprzedawcę, ale i tak nic nie kupowali, bo zapewne w międzyczasie zdążyli uznać, że ceny są zbyt wysokie. Gdyby Lucy była złośliwa, to zapewne jej myśli krzyczałyby „Rusz dupę i idź do pracy!”, ale jako, że ganiła ich za swoją leniwość i zrezygnowanie w swój sposób pełen współczucia, w końcu uznała, że to nie jest ich wina. Przecież to Rebelianci wrzucili tutaj Kapitolczyków i prawdopodobnie według nich to w porządku. Oj nie, panna Crow ma inne zdanie na ten temat, powinni byli wykazać się rozumem i nie iść w ślady ludzi, których rządy im nie odpowiadały. Po co zatem walczyli? Bo Igrzyska? Do tego dnia ów dziewczę miało o nich wygórowane zdanie. Cudowne widowisko! Świetny Kilmat! I niesamowici odważni trybuci! Ale to były tylko pozory, wciąż ukryta pod kopułą Kapitolu, nie była w stanie zobaczyć, co ukrywało się poza nią i że nie wszystko ukazane na telebimach, było prawdą. A trzeba dodać, że relacje z Głodowych Igrzysk były przecież montowane z niezwykłą precyzją oraz starannością, aby ograniczyć poziom brudu do minimum i zretuszować rzeczy, które byłyby postrzegane jako nieestetyczne. Takie właśnie były: kolorowe, śliczne. Ale dzisiaj pojawiła się na dworcu, spojrzała na twarze rówieśników, niektórych ponurych, innych zatopionych po uszy w rozmowie, a ona po prostu stanęła z boku i obserwowała, jak kolejne dzieciaki są wylosowywane. Reagowały różnie, niektóre, co mniejsze, płakały, wyły, inne wrzeszczały lub śmiały się, a te najbardziej opanowane po prostu milczały, ale z grobowymi twarzami. I był jeszcze jeden chłopak, który się zgłosił. To nie było mądre, ale naprawdę bohaterskie, według Lucy, która, choć nie znała ów chłopca, już obdarzyła go niezwykłą sympatią. Ale i tak nic nie mogło zmyć z niej uczucia brudu oraz niedoli i mimo wszystko… nie wierzyła, że taka jest prawda, że tak to wszystko wygląda. |
| | | Wiek : 23 Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Wto Cze 18, 2013 6:13 pm | |
| Wszędzie szaro, nudno i ponuro. Jak zawsze od 8 miesięcy. Ludzie chodzą tylko, żeby chodzić. Przy życiu trzyma ich tylko strach przed śmiercią. Bo nadziei na lepsze jutro zapasy się wyczerpały już dawno. Wszyscy pogodzili się z tym, ze na zawsze zostaną w tym pieprzonym szarym Kwartale, który nie oferuje nic. Kompletnie. Ev westchnęła widząc kolejną szarą postać przemykającą koło niej. Nawet jej włosy nieco wyblakły. Pomijając pieprzone odrosty, których za cholerę nie ma czym zakryć. Przejechała po nich ręką i rozglądnęła się po szarym targu. kilka twarzy kojarzyła. Kilka twarzy i jedne włosy. Ten kolor rozpoznałaby na drugim końcu świata w sumie. Owinęła się szczelniej płaszczem i ruszyła w stronę Lucy, która najwyraźniej ma chwilową zawieszkę. Zdarza się i tak. Po drodze potrąciła kilka osób, ale zbytnio się tym nie przejęła. Robiła jak wszyscy. Brnęła w swoją stronę i miała gdzieś innych. Chyba, ze mogli je coś dać. Swoją drogą ciekawe czego dotyczyło to wczorajsze spotkanie. Liczyli ludność w tym wieku? Ev nie dopuszczała do siebie myśli, którą podszeptywała jej podświadomość. To wszystko było podobne do... dożynek. Ale Coin nie jest chyba aż tak głupia, żeby zaprzeczać własnym ideom. Walczyła z Igrzyskami, nie może ich z powrotem wywołać. Prawda? W końcu zaszła Lucy od tyłu i zasłoniła jej oczy. - Pobudka. - Powiedziała jej do ucha i zdjęła ręce z jej oczu odwracając ją jednocześnie w swoją stronę.-Co tam nowego? - Spytała. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Wto Cze 18, 2013 7:42 pm | |
| Szarość, ponurość – codzienność. Cóż za kontrast z pięknym i pełnym barw światem Kapitolu. Ale ten świat już nie istnieje, i nie wróci, nawet jeśli Rebelianci próbują go imitować, z marnym skutkiem zresztą. Zatem wszystko powoli idzie w kierunku, który sami sobie obrali, w kierunku śmierci. Ale… czy to ma sens? Sens… właśnie. Zasadnicze pytanie: czym jest sens? Dla Lucy wartościami życia są ludzie, którzy ją otaczają, tatko, Evelyn, Cass, Rory i tysiące innych. Każdy z nich jest niepowtarzalny, pełen uroku i po prostu najukochańszy na świecie, nikt się nie powtarza, bo dla panny Crow świat dalej jest taki, jaki był, choć z zewnątrz pozostaje szary i bezbarwny, wewnątrz rozkwita w nim życie. Dlatego się żyje, to jest właśnie sens, durny sens egzystencji – wszyscy w KOLCu żyją, bo wiedzą, gdzieś tam głęboko wierzą w to, że świat jednak nie jest okrutny, nie dowierzają i widzą go innym, niż jest. Zawsze tak będzie. I może tylko ich dzieci dostrzegą, co tak naprawdę się dzieje, kiedy człowiek próbuje być Bogiem. Próbuje być Bogiem. -Halo? Halo? – zaśmiała się wdzięcznie i po chwili powiedziała, może trochę za głośno, bo niektórzy odwrócili się, aby spojrzeć, co się stało – Eve! – dziewczyna natychmiast rzuciła się w objęcia dziewczyny obejmując ją mocno za szyję. Zawsze w jej obecności czuła zapach drogich perfum, on powracał, wraz ze wspomnieniami, wraz z lalkami, które czasami je przywoziła, a potem brutalnie odbierała, aby się droczyć z małą Lucy. Teraz już nie było kukiełek, drogich kreacji, ale były one, wciąż żywe, jeszcze nie martwe! Więc warto wciąż żyć. Żyć dla siebie i dla innych. Ale… Dożynki. Przypomniały jej się Dożynki. Dożynki i… Booker. Dobrze. Nie lubiła go, choć też nie skreślała, nie lubiła tego robić ludziom, ale było jej żal chłopaka i przede wszystkim przyjaciółki. I dlatego Eve była ostatnią dziewczyną, którą Lucy chciałaby spotkać, nagle to sobie uświadomiła. -Och Evelyn! – wyglądała, jakby była bliska płaczu, kiedy puściła dziewczynę, ale i tak się uśmiechnęła pokrzepiająco – Byłam na Dworcu – oświadczyła i zmarszczyła brwi w zbolałym wyrazie – Wiesz, że to były Dożynki? Organizują 75. Igrzyska! – zabrzmiało to tak uroczyście i jednocześnie żałobnie, że sama Lucy nie potrafiła odnaleźć się w tym, które z jej „ja” nad nią góruje, czy to dawna Kapitolska dziewczyna, czy obecna Panienka Crow, która nie chce cieszyć się niczyim nieszczęściem.
|
| | | Wiek : 23 Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Wto Cze 18, 2013 8:06 pm | |
| Ev stwierdziła, ze mimowolnie zawsze przy Lucy poprawia jej się humor. Dziewczyna jest tak niepoprawną optymistką, jak tylko można być w naszym cudnym KOLCu. Stara się zabarwić życie na kolory swoich włosów. Szkoda tylko, że teraz jej się to nie udaje. Kiedy Lucy rzuciła jej się na szyję przypomniały jej się czasy, które minęły w sumie jeszcze nie tka dawno. Czasy sprzed rebelii i KOLCa, kiedy Kapitol był kolorowy, a ludzie byli szczęśliwi. kiedy dzieci w kolorowych ubrankach biegały po ulicy, a ich równie kolorowi rodzice gawędzili i śmiali się. A teraz stoją tutaj, na targu, gdzie pewnie rok temu stały inne postacie, które albo zginęły, albo wałęsają się po tym wyblakłym świecie. Tego chciała rebelia? Do tego dążyła Coin? Do wyssania życia i kolorów z Bogu ducha winnych ludzi? Jeśli tak, to jest skończoną psychopatką, której zależy tylko na władzy. I co z tego, ze ją teraz ma? Włada nad tym samym ludem co wcześniej, tylko że na ziemiach poturbowanych i wyblakłych. Rebelianci, chociaż usilnie próbują przywrócić dawną tęczę do miasta, to niespecjalnie im się to udaje. Nie przywykli do tego, ze można wdziać inne kolory niż odcienie szarości. I to widać. Wiesz, że to były Dożynki? Organizują 75. Igrzyska! W tym momencie Ev zamarła oficjalnie stwierdzając, że Alma Coin jest skończoną idiotką, która prawdopodobnie dąży do kolejnej wojny. Której nie dostanie, bo byli kapitolińczycy widzą tylko czubek własnego nosa i zorientują się, ze coś się dzieje dopiero wtedy, kiedy im się go odetnie. Taka jest niestety przykra prawda, tak wychował ich Kapitol. Oczywiście Ev nie ma nic nikomu za złe. To był naturalny porządek rzeczy- dystrykty zapieprzają, Kapitol baluje ich kosztem. Teraz... Dystrykty zapieprzają, a rebelianci bawią się. Dziećmi Kapitolu, oczywiście. Które są winne 13 tak dużo, że aż nic. -Nie... - Jęknęła cicho.-Normalnie ręce opadają. - Dodała smutnym głosem i coć sobie przypomniała. Dożynki = losowanie trybutów, co nie? - Kogo wylosowali na trybutów? - Spytała, chociaż nie do końca wiedziała czy chce to wiedzieć. Ale kiedyś będzie musiała się dowiedzieć które osoby poszły walczyć na arenę według zachcianki naszej kochanej prezydent Coin, która jest skończoną suką. Lepiej tego nazwać nie można po prostu. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Kucharz
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Wto Cze 18, 2013 8:45 pm | |
| //Odyn jeden wie skąd go przywiało, a jest to początek.
Bogowie... Jak go irytowały tłumy! A jeśli nie tłumy, to po prostu ludzie. Plącze się jeden z drugim, popycha, szturcha, przekrzykuje... Czy którekolwiek z nich pomyślało o biednym Fredzie? Z uporem obracał się wśród wszystkich znajomych i nieznajomych, utrzymując wciąż kamienną minę. Punkt bodajże dwódziesty ósmy. Prawdziwy wojownik nie może okazywać słabości. Trzymał warkoczyki w miejscu związania włosów gumką aby jak najmniej ludzi miało okazję je jakkolwiek dotknąć. Zero zrozumienia dla Freda, zero zrozumienia!
Klął pod nosem po fińsku (tak mówił tata), raz po raz od niechcenia zupełnie „przypadkiem” popychając kogoś, kto stanął na jego drodze, zabierając jego powietrze i całkowicie zawadzając. Następnie odchodził z wytrwałością utrzymując niewzruszoną minę. Ach tak, co on chciał załatwić na targu...? Jakieś jedzenie, coby mieć z czego gotować. Koniecznie ser, bo zaczął się kończyć. Musiał być w całości. Nawet bez krojenia, które opanował do perfekcji.
Miał zamiar przejść dalej, kompletnie pochłonięty swoimi myślami kiedy coś go zatrzymało. Mówiąc dosadnie – słowa.
Punkt trzydziesty dziewiąty, prawdziwy wojownik ma oczy i uszy szeroko otwarte.
– Igrzyska? Organizują Igrzyska? – powtórzył, stając przy obu dziewczynach. Pod ręką trzymał kilogramowy ser, muszący starczyć mu na bardzo długo... W jego wykonaniu – zapewne na jakieś dwa tygodnie, może krócej, może dłużej. Zmarszczył brwi, wlepiając beznamiętne spojrzenie w Lucy. Wciąż nie puścił warkoczyków. Wywoływały one u niego zdecydowanie większe emocje niż wieść o tym, że znowu rozpocznie się koszmar poszczególnych dzieciaków. Czasami zastanawiał sie co by było gdyby to on trafił na arenę... Wiedziony przez Odyna, wygrałby, rzecz jasna, jednak sam fakt... To musiałoby być takie... Ciekawe! Fascynujące! |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Sro Cze 19, 2013 9:30 pm | |
| Dopiero teraz Eve? Przecież Alma od zawsze wykazywała przejawy wszelkiej maści debilizmu – ale oczywiście Lucy o tym nie pomyślała, ona tylko wiernie czekała tam, gdzie to całe zło jej nie dosięgało, gdzie mogła zostać sama ze sobą. Co prawda… wciąż ją to trapiło, męczył widok ludzi, którzy tracili z dnia na dzień wartości życia, a może po prostu przestali je dostrzegać. Czasami starała się kogoś rozśmieszyć, nakarmić biedne dzieci, ale zawsze jej próby schodziły na psy, bo w końcu zdawała sobie sprawę, że przecież ona też musi coś jeść, a także nie mogła pochwalić się dużą ilością stałych funduszy. Był też Tatko, który martwił ją coraz bardziej, bladł i marniał, często pił i choć starał się tego nie okazywać – cierpiał, że jego córka musi pracować, za niego, dla niego. Ale Panienka Crow nie miała z tym problemów, codziennie sumiennie wstawała dosyć wcześnie, przechodziła przez swoją ulubioną i chyba najbardziej wąską szczelinę muru, zbierała kwiaty i wracała. Dziura była tak mała, że żadni strażnicy jej nie obstawiali, zatem miała wiele do manewru, a że dodatkowo wykazywała się swego rodzaju sprytem – zarabiała na nich małe, ale drogocenne pieniążki. Chwilę potem padło pytanie, którego się obawiało. Samo w sobie było nieciekawe, nieprzyjemne dla niej… we wspomnieniach, widoku znanych jej ludzi, którzy wchodzili do pociągu. Przypomniała sobie Theo, niósł Blue, wydawał się wtedy taki bezbronny, roztargniony i… na tamtą myśl zachciało jej się płakać tak bardzo, że szybko przetarła oczy, niby to ze zmęczenia, ale tak naprawdę hamowała się przed całkowitym rozklejeniem. Kiedy zacznie – nie przestanie. To pewne. -Nie pamiętam... - wydała z siebie jęk – Snow, Cornelia… Cordelia Snow, bracia Crane i… wiele znanych nazwisk… - i Booker też, ale tego ci nie powiem, Eve, nie mogę, za bardzo mi na tobie zależy… ale i tak się dowiesz, prawda? – Muszę ci coś powiedzieć, ale obiecaj mi, że przyjmiesz to… dobrze – mimo wszystko się odezwała, uśmiechnęła się słabo i chyba właśnie w tym momencie czyjaś osoba przerwała rozmowę, nie… nie przerwała, po prostu się odezwała. -Nie słyszałeś? Myślałam, że wszyscy o tym wiedzą, przecież w telewizji o tym huczą – zmarszczyła czoło od razu zwracając się do nieznajomego na „ty”, westchnęła i posłała Eve spojrzenie mówiące „potem ci powiem, obiecuję” – Ile kosztuje taki ser? – zagadała Pana z Serem z leciutkim, lecz niepokojącym uśmiechem – Chyba go nie podwędziłeś…?
|
| | | Wiek : 23 Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Cze 20, 2013 9:08 pm | |
| Nie pamiętam...Snow, Cornelia… Cordelia Snow, bracia Crane i… wiele znanych nazwisk…. Czyli "przypadkiem" zgarnęli tych najsławniejszych? Tych, których rodziny były najbardziej wpływowe? "Przypadkiem"?! A przynajmniej tak wywnioskowała z dziwnie wyjąkanych słów Lucy. Co prawda nie zwróciła uwagi na to, że dziewczyna się jąka i wygląda na zakłopotaną. Stres i tyle. Muszę ci coś powiedzieć, ale obiecaj mi, że przyjmiesz to… dobrze.Tutaj Ev się zaniepokoiła. I to bardzo. Jeśli to możliwe, to jeszcze bardziej zbladła. -C-co się stało? - Spytała drżącym głosem. Drżacym na wpół z zimna, na wpół ze... strachu? Chyba tak. Ze strachu przed prawdą. Ale ciekawość zawsze wygrywa. To taki kumpel, który towarzyszy człowiekowi przez calutkie życie. Czy tego chcemy czy nie. I ten towarzysz przywlókł kolejnego koleżkę, który z buta wtrącił się w słowo Lucy, która właśnie miała powiedzieć Ev... coś. Ev z mordem w oczach spojrzała na owego ciekawskiego pana i... ze zdziwieniem uniosła brwi. Kolega posiadał dłuuugie włosy. Ale to nic nadzwyczajnego. Dziwniejszy był jego ekwipunek. A mianowicie... Ogromny ser. Ogromny przez duże O. A to było naprawdę niespotykanie tutaj. Oczywiście są złodzieje, ale nikt nie porywa się na kradzież czegoś tak dużego, bo nie ma jak tego schować. - Zarąbałeś to, czy jesteś skrytym rebeliantem z nadmiarem kasy, który dla zachcianki zamieszkał w KOLCu? - Spytała, chociaż skoro jeszcze nikt go nie goni, to prawdopodobnie nie go nie zarąbał. Naprawdę malutką grupę ludzi w KOLCu byłoby stać na takie coś, więc albo zwinął ser, albo jakimś cudem dobrze tu zarabia, albo jest tak jak Ev powiedziała. Przy czym druga opcja wydawała się strasznie nierealistyczna. Przynajmniej dla niej, której jakimś cudem starcza na przeżycie. W międzyczasie Lucy przeprosiła ją wzrokiem. Dobra, wybacza jej, ale jak tylko koleżka sobie poturla stąd ten ser, to ma jej wszystko wyśpiewać. Co przekazała jej jednym wściekłym spojrzeniem, które wyrażało więcej niż tysiąc słów w sumie. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Kucharz
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców Czw Cze 20, 2013 10:28 pm | |
| Na słowa dziewczyny, raczej nie zareagował. Miał własny system wartości, w którym oglądanie telewizji wypadało dosyć... marnie. Zdecydowanie wolał zająć się czymś bardziej istotnym jak wielką medytacją wojownika, wymyślaniu nowych potraw czy uprzykrzaniu komuś życia co – jak ostatnio zauważył – stanowiło swego rodzaju rozrywkę. Och, sama upierdliwość była taka zabawna! Nie mógł się powstrzymać. Dlatego mord w oczach nieznajomej o mniej jaskrawym zabarwieniu włosów jedynie jakoś go rozbawił. Nie to, żeby dawał to po sobie poznać. Z kamienną twarzą klaskał w duchu, skakał i śpiewał pieśni, jakie podejrzewał, że śpiewano w epoce kamienia.
– Nie oglądam telewizji. – odpowiedział bezbarwnie, nieznacznie wzruszając ramionami. Ser dał tylko znać o swoim ciężarze. Mimo wszystko, do najlżejszych nie należał, a sam Fred nie był zbyt umięśniony. Bogowie postawili na umysł, a nie mięśnie! Przynajmniej tak to sobie tłumaczył przez całe swoje życie.
Na pytanie dziewczyny odnośnie sera, odruchowo rzucił ku niemu spojrzenie, następnie uśmiechnął sie niewinnie jak to miał w zwyczaju, ledwie unosząc kąciki ust do góry.
– Był drogi. Bardzo drogi. – odpowiedział, przenosząc wzrok z nieznajomej w kolorowych włosach na drugą nieznajomą. Nic nie odpowiedział, unosząc brwi w nieco kpiącym geście. Przez chwilę zastanawiał się skąd takie wnioski... Być może po prostu przywykł do tego, że raz na jakiś czas Frans lituje się nad nim, dając mu wystarczająco dużo pieniędzy by podobny ser nabyć. Nie obchodziło go, że znowu podarła mu się bluzka. Rękaw mógł się podpalić podczas gotowania, lubił ogień. Mimo wszystko – ser był priorytetem. – Jestem Fred. – powiedział tylko z pewną dumą i uśmiechem chwały, uważając to niemal za oczywiste. W końcu... Inny Fred Odyna nie widział, prawda?
|
| | |
| Temat: Re: Targ dla mieszkańców | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|