IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Główny szpital - Page 3

 

 Główny szpital

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Główny szpital - Page 3 Empty
PisanieTemat: Główny szpital   Główny szpital - Page 3 EmptyCzw Maj 02, 2013 8:46 pm

First topic message reminder :



"Główny szpital" w Kwartale jest tak naprawdę dawną szkołą podstawową, z której wyniesiono większość mebli, a pomieszczenia zamieniono na prowizoryczne gabinety lekarskie. Prawdziwych doktorów jest tu jednak jak na lekarstwo, brakuje też sprzętu, antybiotyków, bandaży i... wszystkiego.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the leader
Kristian Almstedt
Kristian Almstedt
https://panem.forumpl.net/t2817-kristian-almstedt#43356
https://panem.forumpl.net/t2818-kristian-almstedt#43357
https://panem.forumpl.net/t2819-kristian-almstedt#43358
Wiek : 33 lata
Zawód : Generał

Główny szpital - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Główny szpital   Główny szpital - Page 3 EmptyNie Lis 23, 2014 6:19 am

Rebelianci może nie są głupi, a nierozsądni. To jest naprawdę wielka różnica. Kristian przekonał się o ich usposobieniu podczas prawie tych dwóch lat, które spędził pomiędzy ich „elitami”. Mieli dziwne poglądy, bowiem z jednej strony chcieli wyeliminować niechciany element ze społeczeństwa, licząc przy tym na to, że odosobnienie będzie najlepszym ze sposobów, a z drugiej strony nie chcąc nikogo zabijać, żeby nie stać się potworami. Tylko czy nie są nimi w chwili, gdy zamykają na niewielkiej przestrzeni setki ludzi, pozbawiają dzieci prawda do normalnej nauki, pełnego żołądka i podstawowych wygód, jakie oferuje cywilizacja? Zwyczajnie zamieniają jedno okrucieństwo na drugie, o którym jednak nie jest tak głośno. Ludzie bowiem z natury rzeczy są samolubni i dopóki rząd nie przekracza granicy życia i śmierci, to nie mieszają się do spraw swoich gorzej traktowanych pobratymców. Ważne, że to oni mają w domu ciepło, oni mają prąd i jedzenie. Kristian zresztą zachowywał się podobnie, ale z jednym małym wyjątkiem – nadal doceniał tych ludzi, którzy w jego życiu cokolwiek zmienili i zostali przez niego zapamiętani jako wartościowe elementy. Właśnie dlatego dzisiaj znalazł się w szpitalu i właśnie dlatego miał zamiar umilić dzisiejszy wieczór Rosemary. Może i będzie mu próbowała wmówić, że zamknięcie w getcie wcale jej nie przeszkadza, ale jakby na to nie patrzeć, była to naprawdę sroga kara. Spadek z luksusów, albo chociaż życia na godziwym poziomie, do rynsztoka zawsze boli. Można jedynie odwracać głowę i udawać, że właśnie się poślizgnęło, ale to nie zmieni twardych faktów.
Tibald miał rację, że obawiał się samotnej kobiety. W końcu nie mówimy tutaj o Pani Hani z Kapitolińskiej stołówki, a Rosemary Garroway, która w wieku bodajże czternastu lat wyrżnęła bez cienia litości wszystkich trybutów na arenie. To nie tak, że sama zdziałałby dużo, ale na pewno miałaby ku temu okazję i zapewne tego obawiał się Adler. Problem w tym, że zabrał się do wszystkiego jak pies do jeża. Zamiast starać się znaleźć coś, na czym Rose zależy i ewentualnie użyć tego do szantażu, postanowił iść z nią na noże. A wystarczyło tylko przekonać ją do właściwej strony i dać wystarczający powód, dla którego warto byłoby być mu lojalnym. Takie proste rozwiązanie, a traci się jednego wroga i zyskuje sprzymierzeńca. Oczywiście do czasu, aż as nie wyleci z rękawa na stół, a joker w drugiej ręce zwyczajnie nie podetnie żył swojemu dotychczasowemu właścicielowi. Hazard był niebezpieczny, ale za to często opłacalny. Kris na miejscu Adlera wolałby zaryzykować i zagrać o większą stawkę, ale może to dlatego, że on zawsze lubił wyzwania. Zresztą gdyby tak nie było, to na pewno nie poznałby Rosemary tak dokładnie, jak miał okazję.
Rzeżączka? Dobrze wiedzieć, że tutaj też to leczą, chociaż Kristian wolał się nigdy na to nie leczyć. Nie wiedział jaki to ból, czy to cholernie przeszkadza czy też nie, ale sama nazwa skutecznie go odstraszała. Powinni ją drukować na plakatach i billboardach, żeby zniechęcać nastolatków do seksu, a sposób na uchronienie się przed straszliwą chorobą zdradzać im dopiero po osiągnięciu osiemnastu lat, żeby im głupoty do głowy nie przychodziły zbyt wcześnie.
Skoro jednak mowa o nastolatkach, to na korytarzu pojawił się właśnie ktoś niewiele starszy od nich, a jednak ubrany w lekarski kitel. Mowa oczywiście o Garroway, która wyglądała teraz jak niedźwiedź budzący się z zimowego snu. Oczywiście o wiele mniej zarośnięty i nie tak postawny, ale nadal tak samo zaspany. Kristian aż nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na jego twarz w momencie, gdy ją zobaczył. Wygląda tak niewinnie, a nie dość, że potrafi zabijać, to jeszcze wyprawia inne cuda, które czasem przypominały mu się w nocnych marzeniach. Tak… Było wtedy naprawdę miło i temu nie może zaprzeczyć.
- Widzę, że praca wre. – odpowiedział rozbawiony, nie spiesząc się za specjalnie z wyjaśnieniem celu swojego przybycia. Zamiast tego podszedł do Rosemary, stanął z boku i objął ją swoim ramieniem, trochę się schylając – Kończysz na dzisiaj zmianę i idziemy do Ciebie na przesłuchanie. Musisz mi parę rzeczy opowiedzieć. – dodał zaraz, żeby nie było żadnych wątpliwości. Oczywiście mógł od razu prosto z mostu wypalić, że zwyczajnie przyjechał do niej w dresie, na rowerze z torbą sportową wypełnioną alkoholem, która znajdowała się na bagażniku jednośladu, ale po co to wszystko? Musiał przecież uchodzić za generała, a nie pijaka. I tak pewnie wystarczająco dużo plotek krąży na jego temat w tym odizolowanym kawałku miasta.
- Ale najpierw się obudź. – zauważył i właśnie potraktował Rosemary jak małe dziecko. Dlaczego? Bowiem jego ręka przesunęła się na jej czubek głowy i delikatnie rozczochrała włosy, które i tak nie były już w najlepszym stanie po małej drzemce w pracy. No… Garroway! Spać będziemy po pijaku, a teraz trzeba wsiadać na ramę i jechać w stronę zachodzącego słońca, bo alkohol będzie coraz cieplejszy, co nie sprzyja i konsumpcji, i porannemu samopoczuciu. Ah! I oczywiście Kristian nie brał nawet pod uwagę tego, że Rosemary musiałaby zostać w szpitalu. W końcu sama przyznała, że mogła sobie uciąć drzemkę, więc wcześniejszy fajrant jej nie zaszkodzi. A w razie czego… Rozegra się tutaj walka i Rosemary zostanie zwyczajnie wyniesiona na jednym ramieniu wielkoluda, który jedną ręką będzie ją trzymał w pasie, żeby nie uciekła, a drugą prowadził rower. Oczywiście druga dłoń może mu również w razie czego posłużyć do wymierzania środka uspokajającego, jakim był klaps i przy odrobinie szczęścia ta dwójka nie zabiłaby się zanim dotrą do mieszkania lekarki. Pozostaje im życzyć tylko odrobiny szczęścia.
Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Główny szpital - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Główny szpital   Główny szpital - Page 3 EmptyPon Lis 24, 2014 7:16 pm

Prawda była taka, że rebelianci sami nie wiedzieli, czego właściwie chcą. Sprawiedliwości? Zemsty? Pokoju? Zadośćuczynienia? Wdzięczności? Władzy? Próbowali złapać wszystkie sroki za ogon, wiedząc, że przecież się nie da. Trzeba im przyznać, że ich upór był godny podziwu - naprawdę zadziwiające jest to, jak wierzą w swoje śmieszne teorie. Szkoda, że wiara jednak gór nie przenosi, bo gdyby faktycznie tak było, mur już dawno runął od samego spojrzenia Rose. A jeszcze zabawniejsze jest to, jak bardzo nie potrafią uczyć się na błędach. Czy rzeczywiście tak trudno jest zauważyć, że poprzedni (a może i obecny?) system, którego wielkim fanem był Snow, działał bardziej niż marnie i ich samych pobudził do buntu? Teraz, zamieniając odizolowany kawałek stolicy w wierną kopię Dwunastki, prowadzili tę samą politykę, chlubnie nazywając to "sprawiedliwością". Nieważne jak będą wołać na getto, bo to co zowiesz różą, pod inną nazwą równie by pachniało. Mydlenie oczu już dawno przestało działać, głupota w obliczu zagrożenia znika, a ludzie zaczynają zauważać, co tak naprawdę jest grane. Adler mógł być świetnym mówcą, kolorować swój wizerunek wizją kolejnej utopii. Jego plany były aż tak ambitne, że aż nierealne i żal bierze, że sam tego nie zauważył. Zaludnianie dystryktów? Których? Tych zburzonych, tych płonących, czy tych przerzedzonych przez susze lub inne kataklizmy spowodowane wojną? Każdy człowiek chciałby przeprowadzić się do osmolonej Dwunastki czy opalać się nad skażonym morzem w Czwórce, szczyt marzeń. Ludzie prędzej czy później zaczną gadać. A plotki roznoszą się szybciej niż zaraza cholery. Większość już wie, jak świetne pomysły ma nowy prezydent i tylko głupi by na nie przystał. Chce zapobiec burdom i powstaniom? Jeśli tak, to zabrał się za to od dupy strony.
Rose wzburzała się tylko wtedy, kiedy miała do tego powód. Nie zgodziłaby się na zamach na moście, gdyby jedną z trybutek nie była siostra  Mathiasa. Nie pozbyłaby się tych czterech strażników, gdyby nie rzucili się na nią w wiadomych celach. Nie zabiłaby trybutów, gdyby nie chciała przeżyć. Gdyby Adler zostawił ją w spokoju w Dzielnicy, miałaby bardziej niż wyjebane, że kogoś wywożą do dystryktów, mogliby nawet tam kamienie sadzić, a ją by to wcale nie obeszło. Teraz była zła, bo to już trzeci prezydent, który postanowił sobie z nią lecieć w kulki, a jak to mówią - do trzech razy sztuka. Nie pozwoli, żeby zdarzyło się to po raz kolejny. Skoro on się mści, to i ona nie pozostanie mu dłużna. Nie widzi jej się bycie górnikiem. Więc lepiej, żeby ten rybak z wielką ambicją się do niej nie zbliżał, bo zarżnie go na miejscu jak psa.
Z całym szacunkiem, ale Garroway już nastolatką nie była od dawna. A szczególnie teraz, kiedy ćwierćwiecze już ma na karku. Gdyby dodać do tego bagaż doświadczeń, którymi nie powstydziłby się niejeden człowiek po pięćdziesiątce i fakt, że dojrzewanie przeszła jak miała lat dwanaście, z pewnością była już osobą dorosłą. Może nie za bardzo zmienił się jej wygląd, w końcu takie ma geny, ale nie była trzpiotką jak te przed osiemnastką. Wygląd niedźwiedzia zafundowała sobie sama, wydawała się równie ponura co one - nawet kolor włosów się zgadzał. Szkoda, że ona nie może zapaść w zimowy sen, tak jak one, po czym obudzić się, kiedy znowu wszystko będzie okej.
Ach, no tak. To się nazywa śmierć.
- Pracuje na tyle, na ile mi płacą. - odrzekła, wcale nie mijając się z prawdą. Nie umierała z głodu, nie cierpiała, ale wiedziała ile powinna zarabiać ze swoją wiedzą i umiejętnościami. A to się naprawdę odbiegało od tego, co otrzymywała teraz. Naprawdę rozważała powrót do pracy u Fransa, bo nie lubiła aż tak oszczędzać. - Przesłuchanie, mówisz. Coś wyczuwam, że to takie do programu rozrywkowego pod tytułem "kto wypije więcej". - powiedziała, zaplatając ręce pod piersiami. Na jej twarz mimowolnie wkradł się szelmowski uśmieszek, jednak równie szybko znikł, kiedy tylko zdała sobie sprawę z jego obecności. - I nic nie muszę. Ale lepsze to, niż ten szpital dla pojebanych, więc mnie przekonałeś. - doskonale zdawała sobie sprawę, że to żadna z tych spraw "wagi państwowej". I nie chodziło już o zdradzający go ubiór - nie uwierzyłaby, że to służbowy dres, czy coś  - po prostu wiedziała, jaki jest Kris. Przynajmniej wobec niej.
Czochranie było tego doskonałym przykładem. Myślał, że ona dalej ma te siedemnaście czy osiemnaście lat oraz że skoro jest starszy, to wszystko może. Trochę przypominał jej Jamesa, ale szybko wymazała z głowy to porównanie, przypominając sobie, co przeszła z Kristianem. Naprawdę nie chciałaby uświadczyć tego samego ze swoim bratem.
- Jeszcze raz mnie poczochrasz, a urwę ci rękę razem z płucami. - warknęła, odsuwając się i poprawiając swoje włosy. Czasem miała dziwne wrażenie, że wygląd i porządek w mieszkaniu to wszystko co ma, więc dbała o to jak o świętość. Niedziwnym było więc, że zareagowała na to tak, jak na oparzenie czy chociażby wielką obrazę. Bez dalszego gadania wróciła tam skąd przyszła, ale po chwili zjawiła się z powrotem obok mężczyzny. Tym razem jednak bez kitla, a z płaszczem i torebką. A także z włosami ułożonymi od nowa.
- No, to alleluja i do przodu. - skwitowała, otwierając drzwi szpitala na oścież i podtrzymując je, by Kristian mógł wyjechać swoim cudnym pojazdem na zewnątrz. Miała cichą nadzieję, że nie będzie żałować tej decyzji.

z/t x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Główny szpital - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Główny szpital   Główny szpital - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Główny szpital

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

 Similar topics

-
» Opuszczony szpital
» Szpital psychiatryczny
» [Alfa] Zniszczony szpital
» Hol główny
» Peron główny

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-