no to ja rozdziewiczę a co

w sumie Meredith jest w typie Gerarda, ale nie wiem, czy coś nimi ugramy, hm?
przychodzę z Mallory i domagam się przyjaźni damsko-damskiej!

OJEJ, pani z lekarza! i jaka smaczna karta. Merry musi znać się z Frankiem! <3 (Frank Hearst, jak coś ;> ) mój net muli, dlatego dzisiaj nie ogarnę żadnej dłuższej propozycji, ale nalegam na jakąś relację! byle intensywną, niezależnie, czy uderzamy z mocny pozytyw czy mocny hejting!

natomiast z kolejną dwójką moich dzieci to raczej nie ma szans; Daisy niedługo umrze jako trybutka a Mejzi..Mejzi jest specyficzna ;> chyba, że wykroicie coś z Gerardem, wtedy można myśleć!

Z Gerardem sprawa ma się tak, że relację zaczęłabym najchętniej od zera w fabule. Widzę jakieś tam perspektywy, ale nie umiem póki co wykombinować nic konkretnego - za to coś mogłoby się zrodzić samo z siebie podczas pisania.

Mallory. Merry generalnie się nie przyjaźni w typowym tego słowa znaczeniu. Ma problemy z zaufaniem i tak dalej. Mimo to mogłyby się w miarę lubić - lub wręcz Mallory mogłaby traktować Merry jako przyjaciółkę i tylko ta druga podchodziłaby do znajomości z większą rezerwą. Przy okazji mógłby powstać jakiś układ związany z byciem Mallory w rządzie czy coś.

Frank - pozytyw! Zaczęłabym od tego, że mogą ze sobą pracować. Każdy chirurg potrzebuje w zespole anestezjologa, F. mógł dostać Merry przydziałowo - bo nie miał nikogo swojego, a przyszła taka młoda, która szukała roboty. Mógł się nawet nieszczególnie cieszyć - wiadomo, nikt nie lubi, jak mu się podsyła dzieciaki - ale w ostatecznym rozrachunku mogli się zakumplować. Szpital jest życiem Merry, więc Frank w jakiś sposób musiałby się stać jego elementem.

W sumie tutaj też bym coś chciała, bo karta tak ładnie napisana, a ja nie mam pomysłu, bo jestem cwelem i proszę dopomóż

Wybieraj, rozbieraj, co tam chcesz, you know.

To ja bym chciała, że tak powiem, all inclusive. Z rozmowami i kłótniami w iście włoskim stylu. Z wspólnym piciem i wypalaniem papierosów na dachu. Z układami w rządzie dla Merry i... No, czymś dla Finnicka. Z kruszeniem muru, jakim M. się otoczyła i udowadnianiem światu, że piegus jednak umie się uśmiechać. Niemrawo i rzadko, ale umie. I z rozbieraniem. Z rozbieraniem też.
Z kwestii bardziej technicznych można by założyć, że poznali się albo w czasie Rebelii, albo wcześniej, przez niedoszłego męża-oficera M. I że albo wtedy już coś było, albo nie. Nie zapędzałabym się w twierdzenie, że to przed F. pani doktor zwiała sprzed ołtarza (a właściwie jeszcze sprzed sprzed ołtarza), alee coś tam mogli kombinować.

To ja przyszłam też coś wyżebrać, bo na razie jestem tak śpiąca, że nie umiem skleić zdania.
Dla Rory i może Blaise'a też by się dało.
Obiecuję wieczorem wpaść z konkretnym pomysłem, no chyba, że wyczarujesz coś wcześniej. Tak czy inaczej, CHCĘ COŚ

JASNE, dajmy jakąś dobrą znajomość nawet, Merry. bardzo często ze sobą współpracują, Frank traktuje ją naprawdę W PORZĄDKU może to nawet iść w stronę jakiegoś pozaszpitalnego kumpelstwa (poprzybija jej gwoździe albo przeniesie szafę czy coś ;d )

O MÓJ BOŻE, patrzę w ciekawostki i już wiem! Merry za cel życia postawi sobie schlanie Rory do nieprzytomności <3 A przynajmniej do takiego stanu, żeby dziennikarka mogła wreszcie stwierdzić, że upiła się DWA razy w życiu!
Poza tym mogą bawić się w relację fotograf-modelka czy coś. Znaczy, Merry byłaby raczej średnio-chętna, ale po udanym schlaniu Rory mogłaby użyć argumentu jesteś mi coś winna i wtedy by się jakoś dogadały. Ogólnie rzecz biorąc widzę tu całkiem fajny pozytyw, może nie bff, ale trochę je łączy, więc jakąś bliższą znajomość da się zrobić!

Blaise. Blaise jest w rządzie, jest oficerem - musowo się znają. Bo Merry oficerów zna z tego względu, że jej kopnięty w tyłek, niedoszły mąż też oficerem był. Zresztą, jej świętej pamięci opiekun wprowadził ją w towarzystwo panów w mundurach, więc relacje z takimi są do załatwienia od ręki Nie jest ślepo zapatrzony w Coin, plus. Popiera Igrzyska, minus. Ale jest typem wojownika, więc DUŻY plus. Podsumowując: będzie pozytyw, ale pełen spięć, jak sądzę. Biorąc pod uwagę, że M. gotowa byłaby wzniecić kolejną rebelię choćby od razu, zawsze znajdzie się motyw do kłótni. Ale będzie fajnie, tak myślę.

Frank - przybijanie gwoździ zawsze spoko, a poza tym mogą jeszcze wspólnie rozpracowywać pół litra (chociaż F. to taki wzór dobrego prowadzenia się, więc pewnie "wspólnie" sprowadzi się do tego, że Merry chla, a pan doktor zabiera jej flaszkę przed tym krytycznym momentem, po którym rano świat urządza pijakowi jesień średniowiecza). A gdyby chirurg był takim pro dobrym człowiekiem, to mógłby jeszcze czasem zapraszać M. na rodzinne obiadki - bo to takie biedne, samotne, z kim spędza święta? - czemu piegus uparcie by się opierał i protestował zawzięcie.

Purururu! Dla mnie też się coś znajdzie? Możesz teraz coś wymyślić, a jak nie to daj cynk na czacie czy pewu, to i ja ruszę mózgownicę swoją, ale na bank coś chcę, ot co

Osobisty terapeuta. No bo barman w końcu, nie? Wysłuchiwanie klientów ma wpisane w zawód. Poza tym jest z Dwójki - Merry też. Jak jest człowiekiem przyzwoitym, to może stałą klientkę pilnować, by nie przeginała z piciem - pal licho zarobki kasyna, ale w końcu nikt nie chce lekarza-alkoholika, trzeba więc ratować dobrze rokującą M.! Jak jest BARDZO przyzwoitym, to czasem może ją odprowadzić do domu i w cichości znieść to, że zwyczajnie zamknie mu drzwi przed nosem. A jak nie jest przyzwoitym, to coś tam posłucha, gdy Merry ni z tego, ni z owego się rozgada, usłużnie napełni szklankę i później zapyta tylko nie masz jutro dyżuru przypadkiem?.

Ooo <3 Pasuje mi ta wersja przyzwoitego dupka, który i tak będzie w niej widział głównie uroczą panią doktor, ot co. Jednakże może ją spokojnie odprowadzać do domu, a zatrzaśnięcie mu drzwi przed nosem będzie działało na niego w odwrotny sposób, zamiast iść sobie to będzie jeszcze pukał! Ha!

Ok! To będą naprawdę urocze sesje <3

Mercia oczywiście, wszystko pasuje! Frank abstynent, ale pewnie trochę traktuje Merry jak dziecko i na pewno jest kradziejem alkoholi i w ogóle umoralniającym staruszkiem. Mer może być też łącznikiem ze światem 'młodszych' ;> wiesz, co w duszy gra dwudziestokilkulatkom. + Frank może swatać Merry ze swoim synem Frederickiem

Swatać... Może próbować, będzie miał test swych zdolności perswazji i umiejętności doprowadzania do "przypadkowych" spotkać XD

DOBRA, JESTEM I PRZEPRASZAM, ŻE TAKA ZE MNIE PICZKA.

Ogólnie wszystko mi się podoba, ale ostatnio byłam zbyt nieżywa, aby napisać coś więcej, a nie wypada tak wpaść, poprosić, zgodzić się i uciec <3 Więc... ykhm, mogli poznać się w Kapitolu, jakiś czas po tym jak Merry została adoptowana. Ile miała wtedy lat?

Oboje byli z dystryktów, mogli chwycić jakiś wspólny temat, czasem niezobowiązująco spędziliby czas, można nawet zasugerować, że się przyjaźnili, ale po jakimś czasie przedzierania się przez "zasieki" (<3) był zmęczony, kontakt słabł aż w końcu się urwał, każde poszło w swoją stronę. Kolejne spotkanie mogło mieć miejsce podczas Rebelii, mogła zszywać mu ramię, cokolwiek, kilka zdań, to wszystko, obietnica, że potem się jeszcze spotkają, skontaktują. I myślę że w ten oto sposób dojdziemy do momentu, w którym znowu się spotykają a ich znajomość ma się tak, jak ty to pięknie opisałaś, ot! < 3

Modyfikuj, zmieniaj, podrzucaj własne pomysły.

Hm. Pytanie o wiek jest dobrym pytaniem, którego sobie nie zadałam. Szybka analiza wykazuje jednak, że skoro Fitzpatrick miał jej umożliwić studiowanie, to Mysia mogła mieć 17 - 18 lat. Zostańmy więc przy hot seventeen.
Poza tym zaś nie ma co zmieniać! Załóżmy, że pierwszy rok piegusa w Kapitolu plus, dajmy na to, jeszcze jeden rok jej studiowania - że przez ten czas się znali i spotykali regularnie. Kolejny rok to całkiem słuszne zmęczenie Finnicka (Merry i tak dziwiłaby się, że tak długo wytrzymał :P), stopniowe rozluźnienie kontaktów i bach. Potem Rebelia, w której blondi brała czynny udział, więc niewątpliwie mogli się spotkać, potem rozejść i - teraz - znów spotkać. Zakładam, że pierwsze spotkania będą trudne, trochę sztywne, a potem wpadniemy w to, co zaproponowałam <3 Przy czym tu by się przydał jakiś dramat, bo Mysia może i nie widzi tabu w seksualności, może i prowadzi dość burzliwe życie, ale no wiesz... to jednak KUMPEL. Takich się nie rozbiera. Generalnie nie robi się nic, by ich nie stracić. Musiałby być więc jakiś impuls, gdyby do czegoś takiego miało dojść.
A tak to spoko, wszystko mi pasuje <3

oki, postaram się żeby nie było tylko-szpitalnej relki
:D
sęk w tym, że poszłabym w stronę relacji w której pozycja Mery jest dominująca wobec Maxa? Łatwo byłoby tym zahaczyć o lekarską wizytówkę pani Merry, można nią zachachmęcić gdzieś tam, wiadomo że z takimi rzeczami można pozwolić sobie na więcej.

Max trochę jest niespełna rozumu, buntownicze dziecko, taki koszmarek chodzący. Także może - właśnie w barze? - się czymś napatoczył Merry i jej kolegom (zza baru), wyszedł z tego z buźką obitą, jakimś może żebrem skopanym? i się Merry zlitowała i zatrzymała tę jatkę (no i zrobiło jej się żal tego chłopaczka, bo może wkurzył barmana, ale był zabawny i widać było, że coś mu z życiem się nie udaje i dlatego zgrywa takiego twardziela), stwierdziła, że się nim "zajmie" czy coś i musiało być coś, żeby Max nie miał wyboru i musiał się trzymać tyłka Merry, w sensie słuchać jej, czy cokolwiek.

W sensie to taki pomysł, co mi się pojawił spontanicznie teraz, nie wiem chyba do końca jeszcze co ja tworzę - ale jak ci się coś nie podoba, to może (coś na pozytyw!) Max ma od swojej ciotki Previi takie polecenie, żeby zrobić jedną dobrą rzecz w miesiącu, więc przyniósł Merry do pracy robale, które wydzielają takie soki, które znieczulają ludzi................ tak że już nic nie poczują
:D

Merry jest dominująca wobec każdego (tylko Kristian się wypiera), więc da się zrobić

A tak na serio, to jest okej! Wszystko jest wystarczająco prawdopodobne, żeby pasowało to charakteru Merry, a jak Max jest przy tym rodziną Previi, to na pewno się dogadamy :P Przy czym ja bym zrobiła tak, że Merry tylko na początku rzucała groźbami w stylu: pilnuj się, bo powiem Previi, a potem zwyczajnie się dogadali i Max trzyma się jej już bardziej z własnej woli. Ale jak chcesz, żeby towarzyszyło mu poczucie zdominowania, to może towarzyszyć, przy czym sama Ainsworth z tych odczuć chłopaka raczej nie będzie zdawała sobie sprawy.

nie no właśnie zależy mi na takim świadomym zdominowaniu :D bo max nie jest typem przydupasa, ale jakby ktoś się uparł i był świadom swojej mocy, to na pewno miałoby to wpływ na to jak postrzega go max
bo nie wiem, on sie raczej nie podporządkuje tak po prostu, jak już go nie trzyma się krótko, to się zacznie wymykać ;c
to wolisz tą sytuację pierwszą? a jaką masz rele z previą?

Z Previą (chyba) nic nie mam, ale podoba mi się koncept postaci, bo ona jest takim typem, z którym Merry by się dogadała. ;d

Hm. No dobra, w sumie, jakby Max kozaczył, to Ainsworth pewnie faktycznie by go sprowadzała do pionu całkiem świadomie. Będę miała to na uwadze, gdy będziemy pisać, ale myślę, że po prostu trzeba zobaczyć, jak wyjdzie w fabule ;)